6292


Wspomnienia lat wojennych na Śląsku

Artykuł Herberta Böhm (rocznik 1929)

55 lat po zakończeniu II wojny światowej chciałbym opisać ówczesne wydarzenia, jakie mam w pamięci. To mogą być oczywiście tylko subiektywne notatki po tak długim okresie czasu. Mieszkaliśmy we Friedland. Ojciec był górnikeim, matka tkaczką. Mój brat Günther urodził się w 1939 roku. Do końca wojny miał 6 lat. Ojciec był zwolennikiem socjaldemokracji, matka nie była zwolenniczką partyjną. Ojciec podsłuchiwał podczas wojne wrogie nadajniki (radia), czym mnie zaskakiwał. To było karane przez Hitlera więzieniem lub KZ (obozem).

Od 10 roku życia wstępowaliśmy do Jungvolk, od 12 roku życia do Hitlerjugend. To był obowiązek. Nie było mi znane, aby jakiś kolega szkolny lub towarzysz zabaw mógł tego uniknąć. Ojciec był temu przeciwny i nie kupił mi uniforku HJ. Zostałem potem wezwany przez HJ - Führera i musiałem powiedzieć, że nie mamy pieniędzy.spełniłem więc obowiązek wstąpienia do HJ. W czasie wymarszów maszerowaliśmy z tyłu po cywilnemu. Bardzo często szedłem świadomie bez butów, a więc boso do służby w HJ. Sportowa aktywność jak również gry w terenie sprawiły mi wiele przyjemności.

HJ - Führera nie lubiłem, jednak osoba Hitlera również wśród nas chłopców z HJ stała poza krytyką. Hitler był przedstawiany nam jako figura boska.

Mogę również przypomnieć sobie zdobycie Paryża. Friedland miał własną chorągiew.

Ojciec rozmawiał z jednym górnikem i powiedział „już raz śmiertelnie zwyciężyliśmy w I wojnie światowej”. Bardzo często zastanawiałem się nad tą wypowiedzią.

Jako dziecko byłem dwa razy u siostry mojego ojca w Posen (Poznań), w 1941 i 1942 roku, podczas wakacji. Wujek Fritz (Grubich) pracował w policji i został przeniesiony z Legnitz (Legnica) do Posen. Ciocia Ida i wujek Fritz mieszkali w willi żydowskich lekarzy, których dla bezpieczeństwa umieszczono w KZ, tak myślałem pierwszy raz. „Łaska naszego Boga, kiedy przegraliśmy wojnę”. Tam doznałem jak traktowano Polaków jako ludzi drugiej kategorii.

W sierpniu 1944, myślę, że to było 2, przybyłem jako mały 15 - letni chłopiec na ówczesną polsko - niemiecką granicę do budowy umocnień wojennych. Nazwano to przedsięwzięciem Bartholda i zostało uznane w pózniejszym obliczniu rent jako służba wojskowa. Ubrani byliśmy w szaro - niebieski drelich. Budowaliśmy tam rowy przeciwpancerne bez technicznych środków pomocowych. Szpadle, łopaty i kilofy były naszymi narzędziami. Lokalizacja była w obozie Słomianym. Jedzenie było wystarczające. W listopadzie 1944 główny obóz został rozwiązany. Przybyłem z moją małą grupą do pobliskiego obozu. W drewnianym baraku z trzypiętrowymi łóżkami. To było na zachód od niemieckiego miasteczka Neumittelwalde, ale już na polskiej ziemi. Po 1939 roku po wygranej kampanii nadano nazwę Watrhegau. Budowaliśmy tam stanowiska obronne z okopami odłamkowymi. Na początku grudnia 1944 przybyłem do domu. Pracowałem jako stażysta w banku na umowę roczną. Potem kontynuowałem naukę bankową. W styczniu 1945 zostałem powołany do obrony Friedland, a potem Waldenburg. Tam byliśmy kształceni militarnie. Potem przybyłem do obozu w Polsnitz. Stamtąd zostałem wyznaczony do ewakuacji Grossvieh z zamieszkanych wiosek. To musiało być w okolicy Striegau (Strzegomia). Tam były ciężkie walki, słyszeliśmy artylerię. Nie używałem broni, ponieważ miałem 16 lat. Po bohaterskiej śmierci Hitlera, faktycznie to było samobójstwo, byliśmy w obozie w Wałbrzychu, do którego nas przeniesiono. Mieliśmy do wyboru, albo przedostać się do domu, albo z jednostką obozową spróbować dotrzeć przez Czechy na zachód. Położyłem mundur i włoski karabin i poszedłem przez lasy i góry w kierunku Friedland. Tam już wszystko było w rozwiązaniu. Wielu mieszkańców uciekało przed Rosjanami. Ojciec powiedział, my zostajemy. Nie mieliśmy żadnych szans dotrzeć na zachód przez Czechy. Dzień lub dwa przed wkroczeniem Rosjan przez nasze miasteczko ciągnęły niemieckie jednostki Wehrmachtu, a potem przez przełęcz Hoherstein do Czech. Stamtąd docierały na Bawarię. Jednak większości żołnierzom się nie powiodło, ponieważ w Czechach już był bunt i wielu żołnierzy tam zginęło. Pomiędzy niemieckimi oddziałami była również jednostka rosyjska, która walczyła po niemieckiej stronie. To byli członkowie tzw. Armii Vlasow, na którą czekała pewna śmierć lub 10 - letni pobyt w obozie pracy na Syberii za zdradę kraju ojczystego.

Ojciec woził taczkami żywność z zapasów obozowych Wehrmachtu, które częściowo podzielił wśród zaprzyjaznionych rodzin, których mężczyzni byli w Wehrmachcie. Mój brat Günther nie mógł sobie przypomnieć, że ojciec czasami brał go ze sobą. My starsi chłopcy, moi przyjaciele Hans (Weich), Jochen (Feige) i ja zbieraliśmy karabiny, pistolety itd. I zakopywaliśmy w pobliżu góry kościelnej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6292
6292
6292
6292
6292
6292
6292
6292

więcej podobnych podstron