Robert Pazik kontra śp. Lech Kaczyński
kokos26, 26 maj, 2010 - 19:24
Kiedy w styczniu 2009 roku w Płockim więzieniu powiesił się Robert Pazik, skazany za uprowadzenie i zamordowanie Krzysztofa Olewnika, premier Tusk zdymisjonował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Czy uznał ministra winnym tej śmierci? Oczywiście, że nie. Ćwiąkalski poniósł odpowiedzialność polityczną, a Tusk wykazał się „wysokimi standardami” panującymi w jego gabinecie.
Co dziwne, jeżeli przypomnimy sobie tamtą atmosferę i czas życia „sprawy Pazika” w mediach, to zauważymy coś bardzo podejrzanego. Temat ten był w mediach dłużej reanimowany niż smoleńska katastrofa, która jest ewidentnie wyciszana. Dopuszczano najróżniejsze wersje zdarzeń, aż po te zupełnie fantastyczne, no i oczywiście zarządzono przeprowadzenie sekcji zwłok, aby potwierdzić lub wykluczyć udział osób trzecich.
Zauważmy teraz zachowanie się premiera po wielkiej narodowej katastrofie i śmierci 96 najważniejszych osób w państwie z Prezydentem RP i jego małżonką na czele.
Tajemnicza śmierć wykolejeńca i degenerata warta była licznych wystąpień, briefingów i dymisji ministra, a śmierć głowy państwa i jego wybitnych obywateli, polski rząd potraktował dokładnie tak jak za życia traktował Lecha Kaczyńskiego. Odpowiedzialności, choćby tylko tej politycznej, nie poniósł zupełnie nikt.
Zauważmy również, że wersja katastrofy sformułowana niemal zaraz po tragedii przez stronę rosyjską jest forsowana przez polskie media i polityków oraz rozpowszechniana za granicą przez autorytety, jak choćby haniebny wywiad Wajdy dla Le Monde.
Rzekome pojednanie polsko-rosyjskie dokonane nad ciałami ofiar Katynia I i Katynia II, okazuje się, jak przewidywałem, tylko doraźną, bardzo krótką grą wpisaną w „plan katastrofy”.
Dzisiaj już media rosyjskie bez skrępowania piszą o dziadku Tuska, Józefie, jako żołnierzu Wehrmachtu i sugerują nawet jego służbę w SS. Tymczasem szef rosyjskiej prokuratury wojskowej, Czajka, ten sam, któremu podlega śledztwo w sprawie smoleńskiej tragedii właśnie informuje, że w Katyniu doszło jedynie do „przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy NKWD".
Tematem tabu jest dzisiaj śledzenie i badanie wydarzeń poprzedzających katastrofę w Smoleńsku oraz ewidentnego udziału Premiera RP i polskiej dyplomacji w grze Putina mającej wspólny cel - poniżanie i dezawuowanie osoby Prezydenta RP.
Ta cała gra zaczęła być widoczna dla dociekliwych już w chwili deklaracji Lecha Kaczyńskiego o jego wizycie na grobach katyńskich w 70 rocznicę ich śmierci.
Niewygodne tematy zniknęły z mediów całkowicie. To, co mówiono w pierwszych minutach po upadku samolotu, a może być niekompatybilne z uzgodnioną wersją zdarzeń, znika jak kamfora.
Zadam, więc pytanie.
Z jakich źródeł korzystał rzecznik prasowy MSZ Piotr Paszkowski, mówiąc po katastrofie o prawdopodobnym ocaleniu trzech osób? Dlaczego nikt nie drąży tego tematu? Czy powodem jest tajemniczy film zamieszczony w Internecie?
Dlaczego mgła nad lotniskiem wbrew logice narastała wraz z upływem czasu? Dlaczego zamilkli ci, którzy zaraz po katastrofie mówili o gęstym siwym dymie, który nie był bynajmniej mgłą, a skutkiem wypalania traw w sąsiedztwie lotniska? Kto te trawy wypalał w sobotni wilgotny poranek 10 kwietnia? Czy te miejsca również dokładnie zaorano?
Co się dzieje z polskimi archeologami mającymi badać miejsce katastrofy? Czy dostali już zezwolenie na wylot do Smoleńska? A może nawet im niedane będzie dokopać się do tej spalenizny?
Czy Edmund Klich swoim „słynnym” wywiadem, w którym skarżył się, że polska rola w badaniu przyczyn katastrofy sprowadza się do roli petenta, został w ten sposób sprytnie uwiarygodniony przed opinia publiczną, aby teraz odgrywać haniebną rolę zrzucana winy na załogę i pasażerów?
Powiem na koniec jedno.
Na naszych oczach dzieje się niewyobrażalne wprost draństwo, a naród, który nie potrafi zmieść takiego rządu nie jest żadnym narodem, tylko zwykłą gawiedzią dającą się manipulować jak stado zwykłych baranów.
Dodaj do/Szukaj w: