Skarbiec na wypadek końca świata
Kiedy opadnie pył po III albo IX wojnie światowej, ludzkość nadal będzie chciała hodować ananasy, ryż, kawę i inne rośliny. Mając to na uwadze, pięciu skandynawskich premierów spotkało się na wyspie Svalbard w norweskiej części Arktyki, żeby przygotować grunt pod „skarbiec na wypadek końca świata”.
Spichlerz pomieści wielkie zapasy nasion, które przydadzą się w razie globalnej katastrofy. Inwestycja kosztować będzie 4,8 miliona dolarów.
|
Bank nasion jest najnowszym projektem na rzecz zachowania życia obok banków genów, na przykład brytyjskiego Frozen Ark, w którym przechowywane są próbki DNA zagrożonych gatunków, m.in. oryksa szablorogiego, fregaty seszelskiej i brytyjskiego świerszcza polnego.
Choć dla pewnej grupy osób zajmujących się końcem świata projekty te mogą wydawać się godne pochwały, mają one poważną wadę: są związane z Ziemią. W razie globalnej katastrofy, np. kolizji z asteroidą czy nuklearnej zimy, trzeba by ją najpierw opanować. W innym przypadku próbówki z najróżniejszych laboratoriów rozprzestrzenią się na cały świat.
Dlatego przyjrzyjmy się również Sojuszowi na rzecz Ocalenia Cywilizacji (Alliance to Rescue Civilization - ARC), który opowiada się za wsparciem ludzkości w postaci stacji księżycowej wypełnionej próbkami DNA wszelkiego ziemskiego życia, jak również kompendium całej ludzkiej wiedzy. Baza ta miałaby być prowadzona przez ludzi, którzy korzystając z zabiegów podnoszących ich płodność oraz z zamrożonych ludzkich jajeczek i spermy, oprócz pełnienia roli nowego Noego, mogliby też służyć w charakterze Adama i Ewy.
Z dala od księżycowych rewirów przywódcy Sojuszu mają za sobą poważne kariery. Robert Shapiro, założyciel grupy ARC, jest zasłużonym emerytowanym profesorem i badaczem w dziedzinie biochemii przy Uniwersytecie w Nowym Jorku. Ray Erikson pracuje w przemyśle kosmicznym w Bostonie i przewodniczy jednemu z komitetów NASA. Steven M. Wolfe, jako doradca Kongresu, brał udział w przygotowaniu ustawy The Space Settlement Act z 1998 r., która upoważniała NASA do zmiany planu eksploracji kosmosu na jego kolonizację. Z kolei William E. Burrows, autor wielu książek na temat kosmosu, kieruje programem kształcenia dziennikarzy the Science, Health and Environmental Reporting Program na Uniwersytecie w Nowym Jorku.
Robert Shapiro napisał szereg książek na temat pochodzenia życia na Ziemi, jak "Planetary Dreams: The Quest to Discover Life Beyond Earth," (Planetarne marzenia: dążenie do odkrycia życia poza Ziemią), w której przedstawia projekt ocalenia naszej cywilizacji.
W 1999 roku, w którym ukazała się książka, Shapiro napisał wraz Burrowsem esej dla czasopisma astronomicznego „Ad Astra”. Tam oficjalnie wyłożyli swój plan dla ARC, rozpoczynając od ostrzeżenia, że „najbardziej zapadające w pamięć obrazy z misji Apollo nie przedstawiały astronautów stąpających po Morzu Spokoju ani nawet samego krajobrazu księżycowego”.
„To były niesamowite obrazy Ziemi, która po raz pierwszy jawiła się nie jako bezkresny olbrzym złożony z lądów i wody, lecz zadziwiająco wrażliwa łódź ratunkowa, niepewnie przemierzająca ogromny i niebezpieczny ocean. Błękitna kula w czarnej otchłani”.
Shapiro pamięta, że w rozmowie, którą przeprowadzili krótko po opublikowaniu eseju, przebijał dramat wizji science fiction:
Shapiro: "Musimy wykorzystać kosmos do ochrony ludzkości!"
Burrows: "Na Boga! Tak!"
Koncepcja nie jest nowa, ale zawiera trochę świeżych impulsów. Kolejna książka Burrowsa "The Survival Imperative: Using Space to Protect Earth" (Imperatyw przetrwania: wykorzystanie kosmosu do ochrony Ziemi), ma ukazać się w tym miesiącu. A fizyk Stephen W. Hawking, który nie jest członkiem Alliance to Rescue Civilization, zaczął tego lata dowodzić, że przeżycie ludzkości zależy od opuszczenia Ziemi.
Misja tej grupy przyciągnęła również wsparcie pułkownika Buzza Aldrina, drugiego człowieka, który chodził po Księżycu, a teraz poświęca dużo swego czasu idei kolonizacji Marsa. - Musi być poważny powód, żeby lecieć na Księżyc, ponieważ, szczerze mówiąc, to parszywe miejsce - mówi. - Ale my, rasa ludzka, właśnie takiego planu potrzebujemy, żeby zabezpieczyć naszą przyszłość.
- Idea Sojuszu ARC nie wyprzedza swojej epoki, potrzebna jest właśnie teraz. Wysłanie porządnej załogi do jakiejś niezawodnej lokalizacji poza Ziemią to rozsądna rzecz, jaką należy zrobić z naszą technologią kosmiczną. NASA na pewno się ku temu nie skłoni. To zadanie dla nas - dodaje Aldrin. (…)
Ideę bazy na Księżycu Robert Shapiro porównuje do skrytki bankowej. - Chronienie rzeczy, które się ceni, ma sens - mówi. Dodaje, że kłopot z końcem świata polega na tym, że w kulturze masowej niemal zawsze przedstawia się go w postaci czegoś gigantycznego, tymczasem tak naprawdę wiele pomniejszych codziennych wydarzeń niesie ze sobą duże zagrożenie dla świata.
W 1918 r. wirus grypy zabił około 30 milionów ludzi; dziś panikę wywołuje możliwy nowy szczep wirusa ptasiej grypy. W styczniu 2003 r. wirus komputerowy sparaliżował linie lotnicze, banki i rządy. Tego samego roku drzewo przewróciło się na linie energetyczne za Cleveland, powodując przerwę w dostawie prądu dla dużej części północnego-wschodniej części USA. Ostateczna katastrofa może być bagatelizowana.
- Ale nie jestem tutaj po to, żeby przepowiadać koniec świata, jestem tu, żeby dbać o rozsądek - mówi Shapiro. - Skoro tyle udało nam się zdobyć, powinniśmy teraz walczyć o utrzymanie tego. A w najczarniejszym scenariuszu, gdyby to wszystko było na nic, będziemy mieć ładne muzeum.