Alkohol przyjacielem domu
Z telewizji, radia, największych brukowców i tych 'elitarnych' gazet, od znajomych, ze świata dowiadujemy się o wzrastającej ilości rodzin, w których nadużywany jest alkohol. Problem jest bardzo delikatny, a jednak mówić o tym trzeba.
Ludzie są tak naprawdę zamknięci na pewne problemy, które ich nie dotyczą. I to widać dopiero, gdy potrzebujemy pomocy tych, których uznawaliśmy za najbliższych. Szukamy wsparcia w rodzinie, przyjaciołach - ot, normalny odruch, powiedziałby ktoś. A tu psikus. Zaciskasz zęby, bo do domu wchodzi pijany ojciec, w kuchni gotuje znerwicowana matka, a tobie zaczyna nagle brakować sił. Tak, zawsze mówili, że jesteś twardy, że ty dasz sobie radę. Ale nie teraz. Bo problem alkoholowy dotyka całą rodzinę, dom, mieszkanie, domowników. Pije jeden, a odbija się na wszystkich. Pytają, czemu chodzisz taki znerwicowany, czemu się denerwujesz. Z pretensjami.
"Nie przejmuj się" - to najczęstsze, co ludzie potrafią powiedzieć. Pomaga? Śmiało mogę powiedzieć, że nie. Czasami trzeba porządnego kopniaka, jakiejś motywacji. Nie chce się żyć w świecie bez zrozumienia. Ci silniejsi nie mają myśli samobójczych. Jednak są chwile zastanowienia nad swoim 'jutro'.
Czy mnie też spotka taki los? I za co to wszystko? Opadająca w dół głowa, posmutniałe usta na widok radosnej gromadki dzieci wybiegających z rodzicami z kina. Marzenie o rodzinie, które dla innych wydaje się chlebem codziennym. Szara, smutna rzeczywistość. I tu nie ma reguły. Alkoholizm dotyka wszystkich warstw społecznych, obu płci, w każdym wieku.
Nie wiesz nawet, kiedy lampka wina staje się nałogiem i przeradza się w butelkę wódki.
Nie daj Boże denaturat. Gdy twój mąż staje się obcym dla Ciebie i dzieci człowiekiem, a żona traci pracę i zaniedbuje domowe obowiązki. Często lekceważone pierwsze symptomy choroby są sygnałami ostrzegawczymi, dla tych którzy mogą jeszcze pomóc. Tylko, że my nigdy nie dajemy sobie powiedzieć, jaka jest prawda, udając że wszystko jest w porządku.