Część 2
To była długa noc. Budziłam się co chwilę zlana potem, by znów zapaść w niespokojny półsen, który był tylko ciągiem obrazów i dźwięków połączonych w plątaninę tego czego się obawiałam i tego, co przeżyłam. Nad ranem pamiętałam jednak tylko sen o balu absolwentów, na którym Edward tańczył z panią Cope, nie zwracając na mnie uwagi oraz drugi, o Jacobie, który z wielkim widelcem krzyczał, że wpoił się w Jaspera.
Rano postanowiłam odwiedzić Cullenów. Szybko się umyłam, ubrałam i wsiadałam do swojej furgonetki. Jakimś cudem udało mi się znaleźć zjazd i szczęśliwie dojechać do domu Edwarda. W drzwiach powitał mnie Carlisle, który od razu przeszedł do przesłuchania:
- Co się stało wczoraj w twoim pokoju?
- Jak się czuje Edward?
- Coś mu zrobiłaś?
- Coś mu jest?
- Mogę usłyszeć odpowiedź?- zapytaliśmy jednocześnie.
- Okej, ja odpowiem pierwszy: Edward leży w izolatce.
- Jest aż tak źle?
- Sama zobacz. - to powiedziawszy zaprowadził mnie długimi schodami do piwnicy. Potem otworzył drzwi i weszliśmy do przestronnego, dobrze oświetlonego pokoju. Ściany były bardzo jasne, zresztą tak samo jak podłoga. W pokoju stała tylko leżanka i jedno krzesło.
- To specjalny pokój. Jeśli miałbym kogoś zamienić w wampira, właśnie tutaj spędzał by kilka dni przemiany. - wytłumaczył się Carlisle.
Mi jednak w oczy rzuciło się właśnie leżanka, na której leżał Edward. Podbiegłam do niego ze łzami w oczach i przytuliłam się. Edward nie zareagował . Jego twarz w dalszym ciągu była bezosobowa, ale wyglądał na bardzo szczęśliwego. Ucieszyłam się, że nie cierpi, ale w dalszym ciągu nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego tak dziwne skutki ma to ugryzienie. No i oczywiście jakim cudem udało mi się wgryźć w marmurową skórę Edwarda.
- Teraz twoja kolej. Co robiliście wczoraj w pokoju? - spytał Carlisle rzeczowo.
- Trygonometrię - odpowiedziałam automatycznie.
- Tą wersję już słyszałem. Wątpię, żeby Edwarda tak bardzo bawiły zadania matematyczne. Jakoś nigdy wcześniej tak nie reagował na ich widok.
- Może to uczulenie? - palnęłam bez namysłu. Wolałam udawać idiotkę, niż wyznać prawdę.
- Bello, tu chodzi o dobro Edwarda. - powiedział Carlisle beznamiętnym głosem. Tu mnie miał.
- Ugryzłam go. - przyznałam się pełna skruchy. Doktora wmurowało.
- Jakim cudem…? - nie czekałam aż dokończy. Wybiegłam z ich domu przewracając się na schodach i wsiadłam do furgonetki. Każde szaleństwo ma granice.
Następnego dnia nie odbierałam komórki i nie wpuszczałam nikogo do domu. Biedny Charlie był zmuszony spać na wycieraczce, bo wydawało mi się, że gdy tylko otworzę drzwi wejdzie jakiś Cullen. Po pewnym czasie dali mi spokój. Na szczęście nie próbowali wejść siłą i zrozumieli, że potrzebuję trochę czasu, aby wszystko przemyśleć.
W końcu wpuściłam rozeźlonego Charliego do domu i pozwoliłam Alice wejść do mojego pokoju przez okno. Nic nie mówiąc wzięła mnie pod pachę i zabrała do swojej rodziny.
W salonie czekali już na mnie wszyscy. Gdy tylko weszłam udaliśmy się bez słowa do izolatki. Głupi wyraz na twarzy Edwarda trochę zbladł.
- Powiedz nam co tak naprawdę stało się w twoim pokoju. - poprosił Carlisle. Widać nie uwierzył mi wczoraj. Postanowiłam nie kłamać, nawet jeśli doktor uważał to za bzdurę.
- Ugryzłam go. - wyszeptałam ponownie. Nastała chwila ciszy.
- Mój Boże! Bello, ty jesteś jadowita! - powiedział Emmett z udawanym strachem i schował się za Jasperem. Doktor spojrzał najpierw na Emmetta, potem na mnie i na Edwarda, a na końcu nagle się uśmiechnął i z ogromnym entuzjazmem krzyknął:
- Oplujesz mnie?!