Część 8
Kilka następnych tygodni minęło bez większych sensacji. Jasper wciąż dochodził do siebie po przygodzie z Jacobem, Rosalie układała proste rymowanki, ale nie odważyła się napisać niczego większego. Zachęcał ją do tego Emmett, a zniechęcała cała rodzina - w szczególności Alice. Em rozpoczął studia - jego pokręcone marzenie, aby zostać laryngologiem przetrwało próbę czasu. Carlisle odkrył u siebie kilkadziesiąt różnych chorób. Zasadniczo doszedł do wniosku, że ma większość z tych które istnieją, a przynajmniej są opisane w „Encyklopedii Zdrowia od A-Z”. Po wyperswadowaniu mu, że na pewno nie ma grzybicy Em zapytał zatroskanym tonem:
- Jesteś pewien, że nie jesteś w ciąży? Masz mdłości? Nachodzi cię czasem ochota, aby zjeść śledzia z dżemem?
- Czasem tak. - przyznał się zaniepokojony Carlisle. Po chwili jednak uświadomił sobie, o co pyta go syn i oprzytomniał:
- Nie mogę być w ciąży! Dlaczego podsuwasz mi takie głupie pomysły? - po czym dodał: - Ciekawe jaka choroba ma takie objawy jak mdłości i ochota na jedzenie dziwnych rzeczy… Muszę to sprawdzić! - z tym postanowieniem doktor udał się do swego gabinetu, aby szukać kolejnych dziwnych chorób.
Wszyscy traktowaliśmy to z przymrużeniem oka, tylko Esme cały czas się zamartwiała. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, gdy dorwał się do książki o chorobach o podłożu psychologicznym. Stwierdził wówczas u siebie dysleksję i ADHD. Miarka przebrała się, gdy doszedł do wniosku, że ma anoreksję. Esme, po porządnej awanturze, udało się przekonać męża, że jest hipochondrykiem i wysłała go na przymusową terapię, która po kilku tygodniach codziennych rozmów z pewnym przemiłym, starszym panem przyniosła spodziewane rezultaty.
***
Gdy już zaczęłam spodziewać się, że wszystko się jakoś ułoży, w domu mojego chłopka wybuchła prawdziwa panika. Chcąc nie chcąc zostałam zamieszana w zbiorowe przerażenie, którego źródłem była Rosalie. Rano odebrałam bardzo niepokojący telefon od Edwarda:
- Przyjedź tu szybko! Rose zamknęła się w piwnicy i nie chce wyjść!
Zwlekłam się z łóżka, umyłam, ubrałam i przeklinając wszystko co natknęło mi się po drodze do kuchni (w tym Charliego, swoje skarpetki i okropny dywan, który prawdopodobnie był równolatkiem Edwarda) zeszłam na dół. Po szybkim śniadaniu wsiadłam do furgonetki i pojechałam na spotkanie przeznaczeniu.
***
Sytuacja w domu Cullenów rzeczywiście nie przedstawiała się różowo. Zza drzwi piwnicy dobiegał cichy szloch blondyki przerywany atakami histerii. Od przerażonej rodziny dowiedziałam się, że sytuacja trwa przez cały poranek, od około godziny 7:00. Delikatnie zapukałam do drzwi:
- Rosalie, co ci się stało?
- Odejdź! Nienawidzę was! Jestem głupia, brzydka i nikt mnie nie kocha!
- Co ci się stało?
- Dlaczego zamieniłaś mnie w człowieka?
Wyglądam teraz jak gruba beka! - zaszlochała Rose. Po chwili usłyszałam głośne dmuchanie nosa. Nie zrozumiałam tej zrymowanej wypowiedzi. Jeszcze wczoraj blondynka miała, tak jak zwykle, posągową figurę modelki, a dziś skarżyła się na swoją wagę?
- Przecież nie jesteś gruba.
- Bello, to była przenośnia! Chodziło mi o pokazanie jaki ten świat jest beznadziejny i niesprawiedliwy!
- Emmett, nie znalazłeś gdzieś w swoim pokoju jakiś żyletek?- spytałam cicho.
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Obawiam się, że Rose stała się emo. - szepnęłam.
- To niemożliwe! - Em gorąco zaprzeczył.
- Okej, w takim razie musimy znaleźć inne wytłumaczenie.
Przez chwilę staliśmy w ciszy, zastanawiając się o co może chodzić Rosalie. Po chwili jednak przez szparę w drzwiach wyleciała jakaś kartka. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować Emmett podniósł ją i przeczytał na głos:
- Sprawiedliwość, dobroć, cnota -
W tych pojęciach każdy się mota.
Na przekór wszystkim - istnieję,
A kur mą ostatnią godzinę wypieje.
Emmett przeczytał to natchnionym głosem i miałam szczerą ochotę się roześmiać, ale przypomniałam sobie o powadze sytuacji.
- Kochanie, świat nie jest taki zły. Poza tym co niektórzy nie motają się w tych pojęciach. Na przykład „cnota” jest co niektórym bardzo dobrze znana. - tu obrzucił Edwarda znaczącym spojrzeniem.
- Już nie! - syknął mój chłopak, ale Em obrzucił go drugim spojrzeniem, tym razem uciszającym.
- Rose, powiedz nam o co ci tak naprawdę chodzi, okej?
- NIE! - dobiegło nas zza drzwi. Postanowiłam użyć innych środków:
- Pamiętasz, jak obiecałaś mi, ze jeśli zamienię cię w człowieka zrobisz dla mnie wszystko?
- Tak… - powiedziała ostrożnie Rosalie.
- W takim razie rozkazuję ci, abyś wyszła! - po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili drzwi się uchyliły i pokazał się blondynka. Nie ma co, uczciwa osoba. Twarz miała zakrytą rękami. Stanęła na środku, wyprostował się i odsłoniła twarz. Na początku nie miałam pojęcia o co jej chodzi, ale po dokładnym przyjrzeniu się jej twarzy zrozumiałam: na nosie miała ogromnego, czerwonego pryszcza. Opadły mi ręce.
- O to ta cała awantura? Mogłaś powiedzieć od razu, mam w domu świetny krem na pryszcze. - westchnęłam.
- To świetnie! - ucieszyła się Rose, po czym odwróciła się do Emmetta. - Nadal mnie kochasz mimo tego paskudztwa?
- Oczywiście! Kochałbym cię nawet, gdybyś miała tylko jedną rękę! - wykrzyknął Em.
- Naprawdę?
- Nie. - odparł Emmett poważnym tonem.Rosalie odwróciła się do niego plecami i już miała zamiar wrócić do swojej pustelni, gdy jej mąż złapał ją za rękę.
- Żartowałem! - uśmiechnął się, po czym ją pocałował. Domyślnie weszliśmy na parter. Po chwili dobiegł nas odgłos, jaki wydaje sterta rzeczy, gdy spada z dużej wysokości.
- No nie! A ja niedawno sprzątałam tą półkę z książkami! - jęknęła Alice. Wszyscy się roześmialiśmy. Jednak zanim zdążyliśmy dojść do salonu ktoś zadzwonił do drzwi. Carlsile otworzył je i naszym oczom ukazał się straszny widok. Na progu stali Aro, Marek i Kajusz. Przez chwilę staliśmy w osłupieniu. Na schodach od piwnicy usłyszeliśmy głośny tupot i w drzwiach ukazała się roześmiana Rose z Emmettem. Widocznie mieli zamiar przenieść się w wygodniejsze miejsce.
- Dzień dobry! - powiedział aksamitnym głosem Aro.
Zbaranieliśmy do końca. Wszyscy w komplecie.