KU PRZESTRODZE
Pewien młody Indianin, by dowieść swej męskości przed obrzędem inicjacji, miał wspiąć się na wysoką górę, której szczyt przykryty był śniegiem. Gdy udało mu się tam wejść, rozpierała go duma. Wydawało mu się, że cały świat należy do niego. Nagle u swoich stóp zobaczył węża. Zanim wykonał jakikolwiek ruch, wąż przemówił:
- Już prawie umieram. Zamarzam. Jest tu dla mnie za zimno. Nie ma tu dla mnie jedzenia, cierpię głód. Proszę, weź mnie i znieś na dół...
- O, nie, przed wężami mnie ostrzegano. Jeśli cię wezmę, ukąsisz mnie i wtedy ja umrę - odpowiedział Indianin.
- Nie, tobie tego nie zrobię. Z tobą obejdę się inaczej.
Wąż był wyjątkowo piękny. Miał niespotykany wzór na grzbiecie. Szkoda, gdyby tak rzadki okaz miał zginąć. Indianin wziął go więc za pazuchę i zniósł w dolinę. Gdy już delikatnie kładł go na trawie, wąż nagle uniósł się i ukąsił go.
- Przecież obiecałeś - wyszeptał umierający młody Indianin.
- Wiedziałeś, kim jestem, gdy mnie wziąłeś - odpowiedział wąż.
Indianie używają tej legendy, by przestrzegać przed narkotykami. Ale jest to też dobra ilustracja, jak mamy postępować z pokusami.
Gdy stajemy się chrześcijanami, przyjmujemy Ducha Świętego, czujemy się, jakbyśmy byli na szczycie góry. Ale bądźmy czujni. Jest nieprzyjaciel, który chce nas pożreć. Sam Jezus powiedział o nim, że jest on mordercą i kłamcą od początku i szuka, kogo by zniszczyć. Jeśli jesteśmy tak nieroztropni, że go słuchamy i pozwalamy mu nam towarzyszyć - zniszczy nas. Być może przez jakiś czas sprawy będą się układać całkiem nieźle, ale zawsze na końcu jest zniszczenie.
Jak zatem postępować, gdy jesteśmy kuszeni? Pomoc znajdujemy w I Liście do Koryntian 10, 1-13, gdzie znajdujemy przykład, ostrzegający nas. Życie chrześcijanina jest tu porównane do wędrówki Izraelitów z niewoli w Egipcie do wolności w Kanaanie. Wszyscy oni byli pod obłokiem, tzn. że Bóg ich prowadził. Wszyscy byli ochrzczeni. Jedli ten sam duchowy pokarm. Pili z tej samej duchowej skały. Lecz większość tych ludzi poddała się pokusie i nigdy nie weszli do Ziemi Obiecanej. Oni usłuchali węża i zostali ukąszeni. Są dla nas przykładem, ostrzegającym przed poddawaniem się złu. Apostoł Paweł przestrzega: Niech to się wam nie przydarzy. Czego zatem mamy być świadomi?
Pokusy będą zawsze
Po pierwsze, pokusy w życiu chrześcijanina są czymś normalnym. Powinniśmy się ich spodziewać. Niektórzy myślą, że gdy oddają swoje życie Chrystusowi, nigdy nie będą kuszeni. Izraelici uciekli przed faraonem, ale nie uciekli przed pokuszeniem. Trzy dni po przekroczeniu Morza Czerwonego nie mogli znaleźć wody do picia - zaczęli wątpić w Boże zaopatrzenie. Miesiąc później skończyło się im jedzenie, pojawiła się pokusa, by powrócić do Egiptu, gdzie - chociaż byli niewolnikami - mieli wystarczająco jedzenia. Potem zaczęli tracić cierpliwość do Mojżesza, który zniknął na górze, więc zrobili sobie cielca ze złota i wielbili go. Kiedy wędrowali po pustyni, mężczyźni byli kuszeni przez kobiety Moabitki. Niektórzy nawet uczestniczyli w składaniu ofiar Baalowi, a to wiązało się z rytualnym nierządem.
Czytając historię Izraela widzimy kolejne pokusy. Uciekli z niewoli egipskiej, ale to nie uwolniło ich od pokusy czynienia zła. Czasem chrześcijanom wydaje się, że skoro Bóg przebaczył im grzech, nie będą już więcej grzeszyć. Ale takie podejście jest niewłaściwe. Będziemy kuszeni przez grzech, jak długo żyjemy. Jakub w swoim liście pisze: "Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć" ( Jak. 1,13-15). Kiedy jesteśmy kuszeni, wiedzmy, że to nie Bóg jest kusicielem. Bóg i grzech - to nie jest kompatybilne. Pokusy pochodzą od szatana. Jak to się dzieje? Najpierw jest pożądliwość, z tego jest grzech, a grzech rodzi śmierć. Szatan wie, jak nas związać grzechem, jak pobudzić nasze pasje.
Zdumiewa mnie, że chociaż jestem chrześcijaninem czterdzieści lat, wciąż walczę z pokusami: gniewem, złymi myślami... Wciąż toczę walkę. Czasami nawet myślałem, że może łatwiej jest nie być chrześcijaninem. Niechrześcijanin nie musi się zmagać z poczuciem winy, gdy zgrzeszy. Chrześcijaninowi zaś towarzyszy ciągła świadomość rzeczy, które są złe. Było to dla mnie problemem, dopóki nie zrozumiałem, co powiedział apostoł Paweł: "... gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe..." (Rzym. 7,21-25). W życiu Pawła była nieustanna bitwa przeciwko grzechowi. I tylko Chrystus może zwyciężyć w tej bitwie i dać moc do zwycięstwa. "Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu" (Hebr.4,15). Chrystus był wypróbowany we wszystkim, a jednak pozostał bez grzechu. Jezus, Syn Boży musiał zmagać się z pokusami. Po swoim chrzcie, gdy poszedł na pustynię, diabeł Go kusił: Zamień w chleb kamienie, a zaspokoisz głód. Pokłoń się mi, a wszystko będzie Twoje. Skocz ze świątyni - aniołowie Cię złapią i natychmiast będziesz popularny... Biblia mówi, że Jezus odparł jego ataki i szatan odszedł. Ale przez całe życie Jezusa szatan Go kusił. I nawet już na krzyżu Jezus usłyszał pokusę: Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża.
Musimy rozumieć, że przez całe życie będziemy zmagać się z pokusami. Bądźmy na to przygotowani. Życie chrześcijańskie to pole bitwy. Dlatego mamy przywdziać całą zbroję Bożą, abyśmy mogli się ostać przed zasadzkami szatana (Efez. 6,11).
Pokusy są niebezpieczne
Bądźmy ostrożni. Pokusy stanowią dla nas zagrożenie. O tym właśnie mówi apostoł Paweł w I Liście do Koryntian 10, 1-13: Mamy o tym dobrze wiedzieć, nie możemy być nieświadomi tego, to "jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków". Za każdym razem, kiedy Izraelici zgrzeszyli, ponosili straszne konsekwencje. Jeśli mamy przezwyciężać pokusy, musimy być świadomi konsekwencji poddania się im, rozumieć wynikające z nich zagrożenie.
"Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają się im opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni" (II P. 2,20). Jeśli uciekliśmy z niewoli grzechu, a potem znów się pozwalamy zniewolić, to nasz stan jest gorszy niż na początku.
"Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy" (Hebr. 10,26). Jeśli rozmyślnie nie ustajemy grzeszyć, po tym, jak poznaliśmy prawdę, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, a tylko straszliwe oczekiwanie czasu, gdy pojawimy się przed Bogiem. Niektórzy uważają, że strach nie powinien być motywacją. Ale Biblia mówi, że bojaźń Pana jest początkiem mądrości, a doskonała miłość zabiera strach. Kiedy wzrastamy w naszym życiu chrześcijańskim, motywacją powinna stawać się dla nas łaska, miłość. Ale są sytuacje, gdzie strach jest jedyną motywacją. Jeśli ludzie odchodzą od Boga, to bojaźń staje się dla nich początkiem mądrości. Prawdopodobnie strach jest ostatecznym czynnikiem powstrzymującym nas w wielu sytuacjach. Znam człowieka, który dziś jest znanym i odnoszącym sukcesy kaznodzieją. Zanim nim został, był hazardzistą. Niewielu o tym wiedziało. Jako pracownik banku miał dostęp do pieniędzy i sprzeniewierzył ich mnóstwo. Gdy kontrola bankowa ujawniła to, przerażony postanowił popełnić samobójstwo. Pewnej nocy zostawił żonie kartkę, wziął broń, odjechał samochodem w odludne miejsce, przyłożył pistolet do skroni i... nie mógł pociągnąć za spust. Rano wrócił do domu, przyznał się do malwersacji, poszedł do więzienia, spłacił należny dług wobec społeczeństwa. Pojednał się również z Bogiem i dziś prowadzi bardzo owocną służbę. Zapytany, dlaczego nie pociągnął wtedy za spust, odpowiedział: Z jednego powodu. Byłem przerażony, że pójdę do piekła. Moje życie było wtedy tak zagmatwane, że bałem się stanąć przed Bogiem jako sędzią.
Będąc chrześcijanami, musimy być świadomi konsekwencji grzechu. "Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny. A czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia" (Gal. 6,7-9). Jeśli siejemy ziarna skażonej natury, zbierać będziemy skażenie. Jeśli będziemy roztropni i będziemy siać dla Ducha, będziemy zbierać życie wieczne. Czasem bywamy zniechęceni, ale jesteśmy zachęcani, abyśmy się nie poddawali. Jeżeli siejesz sprawiedliwość, będziesz ją zbierał obficie podczas żniwa. Jeśli siejesz zło, będziesz zbierać zwielokrotniony ból; obowiązuje tu zasada: Ból zbierania jest znacznie większy niż przyjemność siania. Grzech być może daje natychmiastową, chwilową przyjemność, ale ostatecznie pozostaje ból, depresja, samotność, choroby, separacja. Uważaj: Jeśli bierzesz węża za pazuchę, ukąsi cię.
Pokusy są bardzo różnorakie
Jakim pokusom stawiali czoła Izraelici podczas wędrówki? Wróćmy do tekstu z I Kor. 10. Wiersz 7 mówi, żebyśmy nie byli bałwochwalcami. Zakwalifikowałbym to jako materializm. W obecnych czasach wszyscy dajemy się na to złapać. Wiersz 8 ostrzega przed wszeteczeństwem. Żyjemy w kulturze przesiąkniętej seksem, niemoralność jest powszechna. Kolejne ostrzeżenie to szemranie. Bóg był tak dobry dla Izraelitów, a oni wciąż narzekali: że armia egipska ich pochłonie, że umrą z głodu, że znudziła się im manna, że mieszkańcy Kanaanu byli olbrzymami, że Mojżesz i Aaron byli mało wrażliwi...
Znam wielu chrześcijan, którzy nigdy nie popełniliby grzechu niemoralności, nie są materialistami, ale cały czas szemrają, narzekają na dom, pracę, rodzinę, jedzenie, korki na ulicach, muzykę w kościele... Czasem chyba nawet nie są tego świadomi. Stało się to już ich "naturą". Ale to niszczy pokój ich umysłu, zniechęca innych, to nie podoba się Bogu. Szemranie oznacza niewdzięczność. Musimy być wciąż czujni, bo wciąż są pokusy, które mogą nas zniszczyć. Może mamy za sobą pożądliwości młodzieńcze, ale czy nie daliśmy się złapać w pułapkę materializmu? A co z szemraniem, narzekaniem? A może szatanowi udało się nas złapać w pułapkę pychy i jesteśmy dumni z naszych osiągnięć? Pamiętajmy, że Bóg przeciwstawia się pysznym, a daje łaskę pokornym; że pycha przychodzi przed upadkiem. Uważajmy. Może naszym problemem nie jest pycha, ale np. egoizm. Musimy się strzec, bo szatan wytrwale będzie nas atakować. "Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie" (I P. 5,8-9).
Pokusy mogą być przezwyciężone
Możemy pokonać każdą pokusę. "Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść" (I Kor. 10,13). Nie ma pokusy, której nie moglibyśmy się przeciwstawić, której nie moglibyśmy znieść. Te same pokusy są udziałem i innych chrześcijan. Często używamy różnych wymówek dla usprawiedliwienia naszych upadków, tłumaczymy nasze niedostatki naszym temperamentem, naturą. Nigdy jednak nie przechodzimy przez pokusę, której nie możemy zwalczyć. Problem tkwi w naszej woli. Problem nie tkwi w tym, czy jesteśmy w stanie zwalczyć pokusę, ale czy chcemy ją zwalczyć. Możemy być zwycięzcami w mocy Ducha Świętego, ale przede wszystkim musimy chcieć walczyć.
WAYNE MURPHY