na ziemi i służyć gdzieś u jakiegoś biedaka", i nie wiadomo jaką dolę znosić raczej, niż wrócić do poprzednich poglądów i do życia takiego jak tam?
Ja tak myślę — powiada — że wolałby raczej wszystko
inne znieść, niż wrócić do tamtego życia.
A jeszcze i nad tym się zastanów. Gdyby taki człowiek
z powrotem na dół zeszedł i w tym samym szeregu usiadł, to czy
nie miałby oczu napełnionych ciemnością, gdyby nagle wrócił
ze słońca?
I bardzo — powiada.
A gdyby teraz znowu musiał wykładać tamte cienie na
wyścigi z tymi, którzy bez przerwy siedzą w kajdanach, a tu
jego oczy byłyby słabe, zanimby nie wróciły do siebie, bo przy
stosowanie ich wymaga nie bardzo małego czasu, to czy nie na
rażałby się na śmiech i czy nie mówiono by o nim, że chodzi
na górę, a potem wraca z zepsutymi oczami, i że nie warto na
wet chodzić tam pod górę. I gdyby ich ktoś próbował wyzwalać
i podprowadzać wyżej, to gdyby tylko mogli chwycić coś w garść
i zabić go, na pewno by go zabili.
Z pewnością — powiada.
Otóż ten obraz — powiedziałem — kochany Glaukonie,
trzeba w całości przyłożyć do tego, co się poprzednio mówiło.
Więc to siedlisko, które się naszym oczom ukazuje, przyrównać-
do mieszkania w więzieniu, a światło ognia w nim do siły słoń
ca. Wychodzenie pod górę i oglądanie tego, co jest tam wyżej,
jeśli weźmiesz za wznoszenie się duszy do światła myśli, to nie
zbłądzisz i trafisz w moją nadzieję, skoro pragniesz ją usłyszeć
Bóg tylko chyba wie, czy ona jest prawdziwa, czy nie. Więc je
żeli o to chodzi, co mnie się zdaje to zdaje mi się tak, że na
szczycie świata myśli świeci idea Dobra i bardzo trudno ją doj
rzeć, ale kto- ją dojrzy, ten wymiarkuje, że ona jest dla wszyst
kiego przyczyna wszystkiego, co słuszne i piękne, że w świecie
widzialnym pochodzi od niej światło i jego pan, a w świecie
myśli ona pracuje i rodzi prawdę i rozum i że musi ją dojrzeć
ten, który ma postępować rozumnie w życiu prywatnym lub
w publicznym.
Tłumaczył W. Witwicki
ARYSTOTELES
Arystoteles ze Stagiry (384—322 p.n.e.) pobierał nauki u Platona w jego Akademii; zdobył gruntowne i wszechstronne wykształcenie. Był to najbardziej utalentowany filozof i uczony grecki. Zajmował się etyką, logiką, literaturą, metafizyką, a przede wszystkim przyrodą, tzn. fizyką, historią naturalną zwierząt i psychologią. W jego dziełach widać wyraźnie dominację rozumu, bo rozum jest zdolny do poznania pojęciowej istoty rzeczy. „Rozum (...) jest tylko potencjalnie przedmiotem myśli, w rzeczywistości jednak nie jest nim dopóty, dopóki nie zacznie myśleć; potencjalnie w tym sensie, co tablica, na której w rzeczywistości nic nie jest napisane". W pismach z zakresu etyki rozważał problem szczęścia i przyjmował zasadę eudajmonizmu, czyli szczęścia opartego na „złotym środku". Szczęśliwy jest ten, kto czyni dobrze, kieruje się prawością i żyje cnotliwie. Do cnót zaliczał m.in.: sprawiedliwość, słuszność i przyjaźń. „Sprawiedliwość jest piękniejsza od gwiazdy porannej i wieczornej". Przyjaciel zaś to drugi ja. „Przyjaźń nazywa się równością, a ta ostatnia zdarza się najczęściej pomiędzy ludźmi dobrymi". Arystoteles założył i prowadził wykłady w słynnym Liceum w Atenach. Z ogromnej spuścizny myśliciela zachowały się m.in.: Kategorie, O zdaniu, Topiki, Fizyka, Metajizyka, O niebie, O duszy, O pamięci i przypominaniu, O pochodzeniu zwierząt, Etyka nikomachejska, Etyka wielka, Polityka, Poetyka, Retoryka. Pisma Arystotelesa stanowiły fundament wychowania i nauczania od czasów antycznych aż do naszej współczesności. Zob. Kazimierz Leśniak: Arystoteles. Warszawa 1975.
Metafizyka
Ks. I l, 980a 22—981a. Wszyscy ludzie z natury pragną wiedzy. Widocznym tego znakiem jest radość z wrażeń zmysłowych. Cieszymy się bowiem z nich samych, nawet kiedy nam nie dają korzyści, a najbardziej z wrażeń wzrokowych. Nie tylko wtedy, kiedy zamierzamy coś czynić, lecz także wtedy, kiedy nie chcemy nic czynić, stawiamy wzrok, by tak powiedzieć, nad wszystkie inne zmysły. Przyczyna leży w tym, że zmysł ten, bardziej niż inne zmysły, daje nam poznawać rzeczy i ujawnia liczne różnice pomiędzy nimi. Rodzą się wprawdzie żywe istoty, które
64
Tekity filozoficzne — 5
65
z natury posiadają zmysły, ale u jednych z nich z wrażeń zmysłowych nie powstaje pamięć, u innych powstaje. I dlatego te ostatnie są bardziej przemyślane i bardziej zdolne do uczenia się niż te, które nie mogą zapamiętywać. Mądre bez uczenia się są te, które nie mogą słyszeć dźwięków jak na przykład pszczoły i jeśli jeszcze istnieje jakiś inny rodzaj podobnych istot żywych. Do uczenia się są zdolne te, które oprócz pamięci posiadają i ten zmysł. Inne istoty żywe żyją wyobrażeniami i przypomnieniami i mają niewielki udział w doświadczeniu, natomiast ród ludzki żyje także sztuką i rozumowaniem. Z pamięci rodzi się u ludzi doświadczenie, jako że liczne przypomnienia tej samej rzeczy nabierają mocy jednego doświadczenia. Stąd doświadczenie zdaje się mieć wiele podobieństwa do nauki i sztuki, ale dopiero przez doświadczenie dochodzą ludzie do nauki i sztuki. „Doświadczenie bowiem — jak słusznie powiada Polos l — stworzyło sztukę, brak zaś doświadczenia — przypadek". Sztuka powstaje przez to, że z wielu obserwacji doświadczenia powstaje jedna powszechna opinia o tym, co jest podobne.
Tłumaczył B. Kupis
Ks. I 2, 982b 13—983a. Zdziwienie jest tą przyczyną, dla której niegdyś, jak to zresztą miało miejsce i później, zaczęli ludzie filozofować. Początkowo ze zdziwieniem zastanawiali się. nad takimi rzeczami, które bezpośrednio narzucały się ich obserwacji. Później jednak, postępując tą drogą "powoli dalej, zaczęli mieć wątpliwości w sprawach większej wagi, jak na przykład w odniesieniu do zjawisk na niebie, do słońca, księżyca, gwiazd i początków wszechświata. Kto jednak ma niejasności, kto się dziwi, ten ma świadomość własnej niewiedzy. I dlatego miłośnik baśni jest w pewnym sensie miłośnikiem mądrości, ponieważ baśnie mają za swój przedmiot świat dziwów. Skoro więc ludzie zajęli się filozofią po to, aby się pozbyć niewiedzy, jest oczywiste, że starali się o zdobycie wiedzy dla samej wiedzy, nie zaś dla żadnej praktycznej korzyści. Potwierdza to rozwój faktów. Kiedy już bowiem ludzie mieli prawie że wszystkie
środki potrzebne do życia, kiedy mieli zapewnione wygody i przyjemności, wtedy zaczęli dążyć do takiej wiedzy. Jasno stąd widać, że i my, dążąc do zdobycia tej wiedzy, nie szukamy żadnego pożytku, ale raczej podobnie jak powiadamy, że ten człowiek jest wolny, który żyje dla siebie, a nie dla innych, tak samo i ta tylko wiedza (która bada pierwsze zasady bytu) jest wolna, ponieważ istnieje tylko dla siebie. I dlatego można by słusznie powiedzieć, że posiadanie tej wiedzy nie mieści się w granicach możliwości człowieka, ponieważ natura ludzka nie jest wolna pod wielu względami, tak że zgodnie z powiedzeniem Simonidesa2 jedynie Bogu przysługuje ten zaszczytny przywilej, człowiekowi natomiast godzi się starać tylko o taką wiedzę, która jest na miarę jego zdolności. Jeżeli więc jest prawdą, co powiadają poeci, i bóstwo jest zazdrosne z natury, wolno przypuszczać, że ma to szczególne zastosowanie w danym przypadku, tak że każdy, kto się za bardzo zagłębia w te sprawy, z konieczności jest nieszczęśliwy.
Tłumaczył L. Joachimowicz
Etyka nikomachejska
I 4, 1095a 15 i nast. Co do nazwy tego [najwyższego] dobra panuje u większości ludzi niemalże powszechna zgoda; zarówno bowiem niewykształcony ogół, jak ludzie o wyższej kulturze upatrują je w szczęściu, przy czym sądzą, że być szczęśliwym to to samo, co dobrze żyć i dobrze się mieć; na pytanie jednak, czym jest szczęście, odpowiedzi są rozbieżne i niewykształcony ogół określa je inaczej aniżeli mędrcy. Jedni bowiem mają tu na myśli coś z rzeczy jawnych i widocznych, jak przyjemność, bogactwo lub zaszczyty, inni coś innego, a często nawet jeden i ten sam człowiek rzeczy różne (będąc chorym widzi szczęście w zdrowiu, będąc ubogim — w bogactwie); świadomi jednak swej niewiedzy pod tym względem ludzie podziwiają tych, co wygłaszają twierdzenia górnolotne i przechodzące ich zdolność pojmowania. Niektórzy wreszcie wystąpili z poglądem, że oprócz
1 Polos — mniej znany filozof grecki, uczeń filozofa Gorgiasza, wprowadzony przez Platona do dzieła pt. Gorgiasz.
66
s Simonides (556 — ok. 468 p.n.e.1 — poeta grecki.
67
Owych wspomnianych wielu dóbr istnieje inne jeszcze, dobro samo w sobie, które sprawia, że tamte wszystkie są dobrami. Owóż wszystkie te poglądy rozważać jest próżnym chyba trudem, wystarczy zająć się tymi, które są najbardziej rozpowszechnione lub zdają się mieć jakieś uzasadnienie.
Należy przy tym uwzględniać różnicę między rozważaniami, które wychodzą od zasad, a innymi, które ku zasadom zdążają. Słusznie bowiem już Platon miał takie wątpliwości i zastanawiał się, czy droga prowadzi od zasad czy też ku zasadom, podobnie jak na torze wyścigowym bieg odbywać się może od sędziów ku mecie lub w odwrotnym kierunku. Otóż zaczynać trzeba od rzeczy znanych, te zaś są dwojakie: jedne bowiem są znane nam, inne zaś są znane w bezwzględnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, że my musimy zaczynać od tego, co jest nam znane. Dlatego trzeba, by ktoś, kto ma z korzyścią słuchać wykładów o tym, co moralnie piękne, sprawiedliwe i w ogóle
0 sprawach państwowych, był już wdrożony w dobre zwyczaje.
Punktem wyjścia (zasadą) bowiem jest to, że (coś zachodzi), je
śli zaś ten będzie dostatecznie jasny, nie trzeba będzie wcale
dodawać uzasadnienia, „dlaczego". Bo tak przygotowany słu
chacz albo zna już zasady, albo z łatwością może je sobie przy
swoić. Do kogo zaś nie odnosi się ani jedno, ani drugie, ten nie
chaj posłucha, co mówi Hezjod 3:
Najlepszy jest ten, co zdrowe zdanie sam posiada; Po nim zaś ów jest dobry, co zdrowego zdania Drugich radzących słucha i chętnie się skłania. Ten zaś, co ni dla siebie mądry, ni drugiego Przestróg nie słucha, nie jest zdatny do niczego.
I 8, 1098b 12 i nast. Wśród dóbr tedy rozróżniono trzy rodzaje, które nazwano dobrami zewnętrznymi, duchowymi i cielesnymi: owóż my uważamy dobra duchowe za dobra w najwłaściwszym tego słowa znaczeniu i za najwyższe; działania zaś
1 czynności duszy zaliczamy do dóbr duchowych. Tak więc traf
ne chyba jest nasze określenie szczęścia, przynajmniej w myśl
3 Hezjod (VII w. p.n.e.) — poeta grecki, twórca eposu, autor znanego dzieła dydaktycznego Prace i dnie (o pracy na roli).
68
tego dawnego i przez filozofów zgodnie przyjętego poglądu. Słusznie też upatrujemy cel ostateczny w pewnym postępowaniu i działaniu; w ten bowiem sposób zaliczony zostaje on do dóbr duchowych, a nie do zewnętrznych. Zgadza się również z naszym określeniem pogląd, że szczęśliwy jest ten, kto dobrze żyje i komu dobrze się wiedzie, gdyż tak niemal określiliśmy szczęście jako pewnego rodzaju dobre życie i powodzenie. Okazuje się dalej, że w naszym określeniu pojęcia szczęścia tkwią wszystkie te cechy, których się dla niego domagano. Jedni bowiem dopatrują się go w dzielności etycznej, drudzy w rozsądku, inni w pewnego rodzaju mądrości; jeszcze inni sądzą, że istotą szczęścia są wymienione rzeczy lub jedna z nich w połączeniu z przyjemnością lub nie bez przyjemności; są wreszcie tacy, którzy zaliczają tu również dobrobyt zewnętrzny. Niektóre z tych poglądów maja wielu starodawnych przedstawicieli, inne nielicznych, lecz bardzo sławnych; prawdopodobnie nikt z nich nie jest całkowicie w błędzie, lecz każdy ma pod pewnym przynajmniej względem lub nawet po największej części słuszność.
Co się tyczy tych, którzy upatrują szczęście w dzielności etycznej lub w jakimś jej rodzaju, to z tym poglądem zgadza się nasze określenie zupełnie: należą bowiem do dzielności zgodne z nią czynności. Niemałą jednak zapewne stanowi różnicę, czy najwyższe dobro widzimy w samym posiadaniu czy też w używaniu, w trwałej dyspozycji czy też w czynności. Albowiem dyspozycja, choć istnieje, może nic dobrego nie zdziałać, jak np. u śpiącego lub w inny sposób bezczynnego; nie może tego natomiast czynność; bo z konieczności działać będzie, i to działać dobrze. I jak w Olimpii wieńczy się nie tych, co najpiękniejsi i najsilniejsi, lecz tych, co biorą udział w igrzyskach (jako że wśród nich są zwycięzcy), tak też uczestnikami tego, co w życiu jest dobre i moralnie piękne, stają się słusznie ci, którzy działają.
A przy tym życie ich jest też samo w sobie przyjemne. Doznawanie bowiem przyjemności należy do życia duchowego, każdemu zaś sprawia przyjemność to, czego jest miłośnikiem, jak np. koń miłośnikowi koni, widowisko zaś miłośnikowi widowisk; tak samo też to, co sprawiedliwe, miłośnikowi sprawiedliwości. a ogólnie mówiąc — to, co zgodne z dzielnością, miłośnikowi dzielności. Owóż te rzeczy, które sprawiają przyjemność szero-
69
l-
kiemu ogółowi, są niezgodne między sobą, ponieważ są przyjemne nie z natury swej; rzeczy natomiast, które sprawiają przyjemność miłośnikom tego, co moralnie piękne są z natury swej przyjemne. Tu należy postępowanie zgodne z nakazami dzielności etycznej, które tedy jest przyjemne zarówno dla wyżej wspomnianych ludzi, jak i samo w sobie. Życie tych ludzi nie potrzebuje wobec tego przyjemności jako jakiegoś dodatku, lecz zawiera ową przyjemność już w sobie. Prócz tego bowiem, co było już powiedziane: nie jest etycznie dzielnym człowiekiem ten, kogo nie cieszą czyny piękne; bo i sprawiedliwym nikt nie nazwie kogoś, kogo nie cieszy postępowanie sprawiedliwe, ani szczodrym tego, kogo nie cieszy postępowanie szczodre; podobnie ma się też rzecz w innych wypadkach Jeśli zaś tak, to postępowanie zgodne z nakazami dzielności etycznej jest chyba samo w sobie przyjemne. Ponadto jest ono też dobre i piękne, i to w najwyższym stopniu, jeśli trafnie sądzi o tych rzeczach człowiek szlachetny; a sądzi tak, jak powiedzieliśmy. A więc szczęście jest najwyższym dobrem i tym, co moralnie najpiękniejsze, i najwyższą rozkoszą, i nie są to rzeczy odrębne, jak tego chce napis w Delos *: Co najsprawiedliwsze jest najszlachetniejsze, zdrowie — najlepsze, Lecz najmilsza to rzecz: pragnień osiągnąć swych cel. Wszystkie te bowiem cechy są zawarte w najlepszych czynnościach; te zaś czynności lub jedna z nich, a mianowicie najlepsza, stanowią, zdaniem naszym, szczęśliwość.
Okazuje się jednak, że szczęście — jak już o tym była mowa — nie może się obejść bez dóbr zewnętrznych; wszak niemożliwą lub przynajmniej niełatwą jest rzeczą dokonywać czynów moralnie pięknych, będąc pozbawionym odpowiednich środków. Wiele bowiem rzeczy uskutecznia się — jak gdyby za pomocą narzędzi — dzięki przyjaciołom, bogactwu czy wpływom politycznym; brak natomiast pewnych dóbr, jak np. dobrego urodzenia, udanych dzieci lub urody, mąci szczęście.
VI 3, 1139b i nast. Zacznijmy więc od początku i omówmy raz jeszcze te dyspozycje. Załóżmy tedy że pięć jest (trwałych dyspozycji), dzięki którym dusza poznaje prawdę, twierdząc coś lub przecząc. Są to: sprawność techniczna, wiedza naukowa,
rozsądek czyli mądrość praktyczna, mądrość teoretyczna czyu filozoficzna i myślenie intuicyjne"; co się bowiem tyczy przekonania i mniemania, to jedno i drugie może zmylić.
Czym więc jest wiedza naukowa, to wynika z wywodów poniższych (o ile mamy wyrażać się ściśle i nie posługiwać się tylko analogiami). Przyjmujemy wszyscy, że to, co wiemy, nie może być inaczej. O rzeczach natomiast, które mogą mieć się inaczej, skoro usunęły się spod naszej możności spostrzegania, nie wiemy, czy istnieją czy nie. Przedmioty wiedzy naukowej są tedy czymś koniecznym i czymś wiecznym; wszystko bowiem, co w bezwzględnym znaczeniu konieczne, jest wieczne, a to, co wieczne, nie powstało ani nie zginie. A dalej: wszelka wiedza naukowa jest — jak się zdaje — czymś, czego można nauczyć, a jej treść — czymś, czego można nauczyć się. Wszelkie zaś nauczanie nawiązuje do poprzednio już zdobytych wiadomości, jak to wywodzimy w naszych Analitykach, ponieważ operuje bądź indukcją, bądź sylogizmem 5. Owóż indukcja prowadzi także do tego, co ogólne, gdy natomiast sylogizm z tego, co ogólne, wychodzi. Sylogizm tedy wychodzi od zasad, które nie są uzyskane na drodze sylogistycznej; a zatem są uzyskane na drodze indukcyjnej. Wiedza naukowa jest więc dyspozycją do dowodzenia i posiada wszystkie inne cechy, które wyszczególniliśmy w Analitykach; bo kiedy ktoś żywi jakieś przekonanie i znane mu są jego zasady, wówczas posiada wiedzę naukową; jeśli zaś nie są mu znane lepiej aniżeli konkluzja, to wiedza jego będzie miała charakter (tylko) przypadkowy.
IX 2, 1165a 15 i nast. Jasne więc, że nie wszystkim należy odpłacać równą miarą i że nie we wszystkim należy ojcu dawać pierwszeństwo, jak nie wszystko ofiarowuje się Zeusowi; a skoro w różne sposoby należy odwdzięczać się rodzicom i rodzeństwu, i kolegom, i dobroczyńcom, to należy każdemu z nich odwdzięczać się w sposób właściwy i odpowiedni. I tak też zdają się ludzie postępować: zapraszają na ślub krewnych (ci bowiem są członkami tej samej rodziny, a więc biorą udział w zdarzeniach, które jej dotyczą); z tego samego powodu uważają też, że w pogrzebach powinni brać udział przede wszystkim krewni.
4 napis w Delos — był umieszczony w świątyni Latony w mieście Delos.
70
5 sylogizm — termin z logiki, wnioskowanie lub schemat wnioskowania (np. każde S jest M oraz każde M jest P, a wiqc każde S jest P).
71
_i
l
l można by przypuszczać, że należy dbać o pożywienie przede wszystkim dla rodziców, ponieważ jest się ich dłużnikiem pod tym względem i jest rzeczą piękniejszą czynić to dla tych, którym zawdzięcza się życie aniżeli dla siebie samego. Ale i cześć powinno się żywić dla rodziców tak jak dla bogów, nie wszelką jednak: bo nawet inną dla ojca, a inną dla matki: i nie cześć należną mędrcowi lub wodzowi, ale taką, jaka należy się ojcu czy matce. I dla każdego starca żywić trzeba cześć odpowiednią jego wiekowi, wstawać na jego powitanie, wyznaczać mu najlepsze miejsce przy stole, itp. Z kolegami zaś i braćmi powinno się być szczerym i pozwalać im na używanie wszystkiego, co się posiada. I trzeba zawsze usiłować oddawać krewnym i członkom tej samej fyli6, i współobywatelom, i wszystkim innym to, co im się należy, a osądzać, co każdemu z nich się należy wedle stopnia pokrewieństwa z nimi, wedle ich dzielności etycznej i użyteczności.
X 4, 1175a i nast. Można by przypuszczać, że wszyscy pragną przyjemności, bo wszyscy pragną też życia; życie jest pewnego rodzaju działaniem, i każdy rozwija swą działalność za pomocą tych zdolności i w dziedzinie tych rzeczy, w których najbardziej jest rozmiłowany, tak np. muzyk operuje słuchem — w dziedzinie tonów, człowiek nauki — myśleniem dyskursyw-nym w odniesieniu do spraw teoretycznych, i podobnie wszyscy inni. Przyjemność zaś jest uwieńczeniem poszczególnych czynności, a tym samym życia, którego oni pragną. Nic też dziwnego, że dążą także do przyjemności; gdyż dla każdego człowieka stanowi ona dopełnienie życia, którego on pragnie. Pomińmy tu kwestię, czy pragniemy przyjemności dla życia, czy też odwrotnie — życia dla przyjemności. Te dwie bowiem rzeczy zdają się być ściśle z sobą związane i nie dają się rozdzielić, jako że nie ma przyjemności bez działania, a wszelkie działanie uwieńczone jest przyjemnością.
Z tego powodu zdają się istnieć różne rodzaje przyjemności. Bo to, co różni się rodzajem, doznaje, zdaniem naszym, dopełnienia przez różne rzeczy. (Tak zdaje się też być w odniesieniu do tworów przyrody zarówno jak w odniesieniu do dzieł sztuki,
6 f y l a — w starożytnej Grecji jednostka podziału społeczeństwa oparta na systemie rodowym.
72
jak np. zwierzęta, drzewa, jak obraz, rzeźba, dom, sprzęty domowe). Podobnie też czynności różniące się swym rodzajem doznają dopełnienia przez rzeczy różniące się rodzajem. Owóż czynności umysłowe różnią się rodzajem swym od zmysłowych, a także czynności należące do każdej z tych grup różnią się między sobą; to samo (więc) odnosi się do dopełniających je przyjemności. Świadczy o tym również fakt, że każda przyjemność jest swoista dla czynności, której dopełnienie stanowi. Każdą bowiem czynność wzmaga właściwa jej swoista przyjemność. Bo w każdej czynności jaśniejszy mają sąd i z większą precyzją wykonują ją ci, co wykonują ją z przyjemnością; tak np. dobrymi matematykami stają się ci, którzy z przyjemnością uprawiają matematykę, i oni właśnie lepiej pojmują wszystkie jej twierdzenia; podobnie ci, co miłują muzykę czy architekturę itd., z powodzeniem uprawiają czynność, którą sobie obrali, jeżeli ją wykonują z. przyjemnością. Tak więc przyjemność zwiększa intensywność (czynności), a to, co zwiększa intensywność jakiejś rzeczy, jest dla niej swoiste. Jeśli jednak rzeczy różnią się swym rodzajem, to i to, co dla nich swoiste, jest też różne.
X 6, 1177a i nast. Życie szczęśliwe zdaje się być zgodne z dzielnością etyczną; takie zaś życie polega na poważnym wysiłku, a nie na zabawie. Mówimy też, że to, co poważne, jest lepsze niż to, co śmieszne czy zabawne, i że czynność tego, co lepsze — czy to lepszej części, czy lepszego człowieka — jest też poważniejsza; czynność jednak tego, co lepsze, jest tym samym wyższa i raczej ona posiada cechę szczęśliwości. Rozkoszom cielesnym może oddawać się byle kto — nawet niewolnik — w nie mniejszym stopniu niż człowiek najwyżej stojący pod względem etycznym; ale nikt nie przypisuje niewolnikowi uczestnictwa w szczęśliwości, chyba że zarazem przyznaje mu (odpowiedni) udział w życiu. Bo szczęście polega nie na takich rozrywkach, lecz — jak już o tym przedtem była mowa — na działaniu zgodnym z dzielnością etyczną.
Jeśli szczęście jest działaniem zgodnym z dzielnością etyczną, to można przyjąć, że zgodnym z jej rodzajem najlepszym; tym zaś jest dzielność najlepszej części (w człowieku). Czy jest nią rozum, czy coś innego, co zdaje się zgodnie z naturą rządzić i kierować nami i pojmować rzeczy piękne i boskie czy jest ono
73
samo też czymś boskim, czy też tylko najbardziej boskim naszym pierwiastkiem — (w każdym razie) czynność jego zgodna z właściwą mu swoistą dzielnością będzie doskonałym szczęściem Że jest to czynność teoretycznej kontemplacji — powiedzieliśmy już.
X 9, 1179b 10 i nast. Ludzie bowiem na ogół z natury słuchają nakazów nie wstydu, lecz tylko strachu, a od złych postępków powstrzymuje ich nie to, że przynoszą one hańbę, lecz obawę kary; bo. kierując się namiętnościami, gonią za .tym, co im sprawia rozkosz, i za wiodącymi do niej środkami, a unikają przeciwstawiających się jej cierpień i nie mają nawet wcale pojęcia o tym, co moralnie piękne i prawdziwie przyjemne, ponieważ nigdy tego nie zakosztowali. Jakie więc argumenty mogłyby wpłynąć na takich ludzi, by zmienili swe postępowanie? Nie jest przecie rzeczą możliwą, a w każdym razie jest niełatwą wyperswadować komuś to, co zakorzenione jest głęboko w jego charakterze. Należy więc może być zadowolonym, jeśli mając wszystkie po temu warunki, by stać się człowiekiem prawyrn, posiądziemy przynajmniej jakąś część dzielności etycznej.
Owóż niektórzy przyjmują, że etycznie dzielnymi stają się ludzie dzięki swej naturze, inni — że z przyzwyczajenia, jeszcze inni, że dzięki nauce. Co się więc tyczy wrodzonej dzielności etycznej, to jasne, że nie leży ona w naszej mocy, lecz dzięki jakimś zarządzeniom boskim przysługuje ludziom, którzy są prawdziwymi wybrańcami losu; argumenty zaś i pouczenia nie wobec wszystkich są skuteczne, lecz trzeba przedtem za pomocą przyzwyczajenia przygotować duszę ucznia do odczuwania właściwej radości i nienawiści, tak jak (przygotowuje się) ziemię, w której ma zakiełkować ziarno. Bo człowiek kierujący się w życiu namiętnościami nie dałby posłuchu argumentom, którymi by się starano odwieść go od tego, a nawet nie rozumiałby ich; w jaki zaś sposób można by kogoś, kto przybrał taką postawę, przekonać o jej fałszywość!? W ogóle zdaje się, że namiętności nie ustępują przed argumentami, lecz tylko przed siłą. Trzeba więc, by argumenty trafiły już poniekąd na charakter pokrewny dzielności etycznej, który miłuje to, co moralnie piękne, a nienawidzi tego, co haniebne.
Trudno jednak już od młodości znaleźć właściwe prze wód-
74
nictwo na drodze do dzielności etycznej, jeśli prawa, w myśl których otrzymało się wychowanie, nie są takie, jak trzeba; życie bowiem umiarkowane i opierające się pokusom na ogół nie jest przyjemne dla ludzi, zwłaszcza dla młodych. Dlatego prawa muszą nakazywać, jakie ma być ich wychowanie i wykształcenie; bo nie będą już przykre, jeśli wejdą w przyzwyczajenie. I nie dość może jest otrzymać w młodości właściwe wychowanie i odpowiedniej doznać opieki, lecz i w wieku dojrzałym trzeba dbać o te rzeczy i przyzwyczajać się do nich, tak że potrzebowalibyśmy praw tyczących się również tego wieku i w ogóle całego życia; szeroki bowiem ogół ulega raczej konieczności aniżeli argumentom i kieruje się względem na karę raczej aniżeli na to,
co moralnie piękne.
Tłumaczyła D. Gromska
Poetyka
IV l—7. Zdaje się, że twórczość poetycką zrodziły na ogół dwie przyczyny, obie tkwiące w naturze ludzkiej. Bo naśladowanie jest ludziom przyrodzone od dzieciństwa, i tym to różnią się oni od innych istot żyjących, że są najpochopniejszymi do naślado-dowania stworzeniami; że pierwszych wiadomości nabywają za pomocą naśladownictwa i że wszyscy cieszą się dziełami naśladowczymi. Dowodem na to jest i wrażenie, jakie w nas wywołują dzieła sztuki. Bo to, na co w rzeczywistości patrzymy z przykrością, to samo oglądane na obrazie w jak najdokładniejszym przedstawieniu sprawia nam radość (...). Przyczyna leży w tym, że uczenie się jest najwyższą rozkoszą nie tylko filozofów, ale również wszystkich innych ludzi, tylko że ci krótko biorą udział w tej rozkoszy.
Dlatego bowiem cieszą się z oglądania obrazów, że przy patrzeniu na nie uczą się przez wnioskowanie, co każdy z tych obrazów przedstawia, np. ten to, tamten owo. Gdy się zaś przypadkiem już przedtem nie widziało samego przedmiotu, to nie samo naśladownictwo sprawi rozkosz, ale wzbudzi ją dokładne wykończenie dzieła albo koloryt, albo inna tego rodzaju przyczyna.
Ponieważ więc popęd do naśladownictwa jest nam przyro-
75