coraz bardziej show, coraz mniej polityka
Tagi:
Kto jeszcze miesiąc temu znał nazwisko Micka Huckabee, nie mówię w Polsce, ale nawet w Stanach Zjednoczonych? Poza stanem Arkansas, którego jest byłym gubernatorem sława nie niosła się daleko. Jak to więc możliwe, że w ciągu dwóch tygodni z absolutnego outsidera wyszedł na lidera rankingu wśród kandydatów Partii Republikańskiej ubiegających się o nominację prezydencką? Wszystko za sprawą jednego filmu, w którym wsparł go… Chuck Norris. Według najnowszego sondażu przed prawyborami w stanie Iowa popiera go już… 29 proc. członków konserwatystów! Fenomen? Przypadek? Nie, to zmienia się nam polityka, która coraz bardziej przypomina show. Skąd to się wzięło i jakie są tego przyczyny? Spróbujmy zagłębić się w temat.
populizm bierze górę
Politycy coraz bardziej starają się być nijacy. Ot, tak pośrodku. Wiadomo, tak jest łatwiej. Wystarczy naobiecywać trochę głupot i problem sam się rozwiązuje. Program? A po, co to komu? Specjaliści od wizerunku już wszystkich przekonali, że nie ma on wiele do rzeczy( w końcu gdyby PR był zbędny oni straciliby pracę). W związku z tym jedyne nad czym się głowią sztaby to jak najatrakcyjniej opakować głupoty, które zamierzają sprzedać. Na przykładzie ostatniej kampanii widać zresztą, że ludzie „kupują” populizm. Platforma nie przedstawiła żadnej wizji państwa, żadnych konkretnych rozwiązań, a mimo tego dostała, aż 43 proc. PiS zresztą też przyjął podobną taktykę. Zrobiono kampanię, która miała się opierać jedynie na emocjach, czego nie jestem w stanie zrozumieć, bo emocje działały przeciwko PiS. Tak samo nie rozumiem czemu nawet w debacie z Tuskiem Kaczyński nie próbował swojego przeciwnika wciągnąć w programowe kwestie. Tu łatwo było wykazać niespójności PO. Tu łatwo było przyprzeć do muru szefa Platformy, pytając o szczegółowe rozwiązania choćby w służbie zdrowia. Jakiś cień dyskusji programowej zrobiono dopiero w ostatniej chwili spotem o prywatyzacji szpitali, kiedy już wszystko było przegrane. Obawiam się, że przez ostatnią kampanię w Polsce i u nas dojdzie się do przekonania, że tylko i wyłącznie populizm w połączeniu z gładkim uśmiechem decydują o wyniku elekcji. Podobnie było zresztą podczas prezydenckich wyborów we Francji, gdzie populistyczna kandydatka lewicy Segeloene Royal, co prawda przegrała, ale jednak zebrała 47 proc. w drugiej turze.
politykom brakuje odwagi
To drugi czynnik, który wpływa na obecny stan. Rzadko formułowane są odważne plany polityczne, a politycy mówią to, co rzeczywiście myślą. Taki program chyba jako jedyna partia w Polsce przedstawił PiS w roku 2005 i odniósł zwycięstwo. Pamiętajmy jednak, że okupione to było kilkunastoma latami walki na marginesie, albo wręcz poza głównym nurtem w polityce. Ale jak już wspomniałem, nie chodzi tylko o wielkie programy polityczne. Ten brak odwagi można równie dobrze zaobserwować podczas różnego rodzaju sytuacji. Coraz więcej polityków zanim cokolwiek powie patrzy do wyników sondaży i zastanawia się, czy aby na pewno powinien bronić swoich przekonań. To czyni politykę coraz bardziej sztuczną.
leniwi dziennikarze
Lenistwo dziennikarzom wytknął w poprzednim numerze „Wprost” profesor Ryszard Legutko, ale analizując postawę mediów. Zgadzam się z tym, że duża część dziennikarzy jest leniwa i to ma także wpływ na show, który się toczy na naszych oczach. Bo przecież dziennikarzom znacznie łatwiej napuścić na siebie rywali z konkurencyjnych stronnictw i program jest gotowy, widz ma uciechę, a prowadzący zadanie odbębnione. Przedstawiciele mediów odpierają zarzuty, że politycy nic nie robią, a poza tym społeczeństwo właśnie tego oczekuje. Przez to w dziesiątkach programów publicystycznych mamy bezsensowne debaty o tym kto i gdzie się spóźnił ile minut, które przecież można by podsumować najwyżej w dwóch zdaniach, że szef MSZ zachował się bezczelnie i powinien przeprosić. U nas na tym temacie kruszy się kopie przez bity tydzień. Zamiast odbywać kretyńskie słowne „nawalanki” od poniedziałku do niedzieli wokół jednego wyimaginowanego problemu, wolałbym obejrzeć raz w tygodniu godzinny program prowadzony przez najlepszego dziennikarza w danej telewizji, czy radiu, najlepiej z jednym, góra z dwoma politykami, którzy dyskutowaliby o rzeczywistych problemach jak choćby na temat bonu edukacyjnego, czy możliwości wyjścia z patu w służbie zdrowia. Tymczasem u nas nawet jeżeli taka audycja ma miejsce to występuje w niej czterech gości, a na dyskusję mają kwadrans. Zdążą więc jedynie powiedzieć banalne formułki i poprzerzucać się odpowiedzialnością. Dziennikarz nawet nie prowokuje do ambitniejszej dyskusji, bo nie ma na to czasu i oczywiście nie jest do tego przygotowany. To tylko utwierdza polityków, że tak powinno wyglądać. Jest super, wszyscy zadowoleni.
media narzucają swoje standardy
Media razem ze specjalistami od PR coraz bardziej starają się narzucać standardy jak powinni wyglądać, jak się zachowywać, a najlepiej też co myśleć mają politycy. A więc polityk musi dobrze wyglądać, najlepiej żeby był jeżeli mężczyzna to przystojny, jeżeli kobieta to atrakcyjna. Do tego ma się często uśmiechać, nie używać mocnych słów i broń Boże nie promować żadnych wartości. Oczywiście jest jeszcze jeden warunek, musi być bardzo miły dla mediów, wszystko, za co zaatakują go dziennikarze ma przyjmować z pokorą, względnie wykazywać się dystansem do własnej osoby. Idealny polityk to taki, który częściej przebywa w studiach telewizyjnych i robi do tego jakieś szopki, aby można było zrobić z tego ciekawy materiał, niż zajmuje się realnym rządzeniem. Tylko, czy idealny polityk dla mediów, jest też idealnym politykiem dla społeczeństwa?
co będzie dalej?
Oczywiście nie można się obrażać na rzeczywistość. Kto to robi jest idiotą. Reguły gry trzeba akceptować, ale to jeszcze nie znaczy, że każdy ma grać w ten sam sposób, co inni. Osobiście nie znoszę sztucznych polityków, którzy w rzeczywistości nie mają zdania na żaden temat, albo zmieniają je tak szybko, że nie można za tym nadążyć. Dlatego nigdy nie zagłosuję na Donalda Tuska, ani na nic co będzie firmował swoim nazwiskiem. Chciałbym, choć to być może marzenie ściętej głowy, aby w polityce mniej było show i medialnej telekracji. Chciałbym widzieć polityków spierających się o pryncypia, programy, a nie o to ile ktoś ściskał czyjąś dłoń i czy nie zapomniał się uśmiechnąć. To są kompletne dyrdymały, które nie mają żadnego znaczenia. Ale musimy zacząć od siebie, od wyborców. Nie ulegać wpływom mediów podczas głosowań, a wybierać kandydatów, którzy rzeczywiście coś sobą reprezentują i wiedzą po co idą do Parlamentu, czy rad gminnych. Tylko w ten sposób możemy oduczyć dziennikarzy lenistwa, a polityków populizmu.