Zderzenie cywilizacji Angora nr 48 / 2015
Allah akbar!
Wielu Polaków po raz pierwszy o Państwie Islamskim usłyszało niedawno,
być może po piątkowych zamachach w Paryżu z 13 listopada, które Amerykanie zdołali
już nazwać 13/11, wzorem ataków z 11 września 2001 r., znanych w USA jako 9/11.
A czym jest Państwo Islamskie? Jest pierwszym na świecie państwem założonym
przez terrorystów i zwiastuje wojnę przepowiedzianą przez prof. Samuela Huntingtona
wiele lat temu. Ale nikt go wówczas nie potraktował poważnie.
Książka Huntingtona „Zderzenie cywilizacji" jest bardzo niepoprawna politycznie.
Mówi nam bowiem o tym, że świat zamieszkują ludzie należący do różnych kręgów
cywilizacyjnych, a te reprezentują odmienne systemy wartości, różne sposoby myślenia,
całkowicie obce sobie kultury, inne podejście do religii.
Tymczasem specjaliści od politycznej poprawności od lat usiłują nam wmówić, że wszyscy
jesteśmy jednakowi niezależnie od koloru skóry czy wyznania. Krytykowano wprowadzony
przez Huntingtona podział na cywilizację zachodnią, prawosławną, latynoamerykańską,
islamską, afrykańską, hinduistyczną, buddyjską, chińską czy japońską. Za bardzo pachniało
to podziałem na rasy, czyli faszyzmem w czystej postaci.
Jednak każdy, kto miał okazję bliżej poznać odległe od zachodnich kręgi kulturowe, szybko
przekonuje się o istnieniu owej skrajnej odmienności i o tym, że nie da się wszystkich ludzi
na świecie mierzyć naszą europejsko-zachodnią miarą. I nie chodzi tu o kilkutygodniowy
pobyt w luksusowym hotelu w Sharm el Sheikh czy Tunezji, ale o życie na irackiej prowincji
czy nawet w centrum Nairobi na przykład. Tak, żeby zobaczyć, jak ludzie żyją, w co wierzą,
czym się kierują.
Miałem w Kuwait City takie zdarzenie. W latach 1998 - 1999 byłem obserwatorem
wojskowym ONZ na iracko-kuwejckiej granicy i w czasie kilkugodzinnego pobytu
w kuwejckiej stolicy zostawiłem ONZ-owską toyotę landcruisera na niestrzeżonym parkingu
w centrum miasta, a na jej siedzeniu - całkiem nowy laptop. Zamek toyoty był uszkodzony
i kiedy łaziłem po okolicznych domach towarowych, drzwi „puściły", otwierając się
na oścież. Ale mimo to laptopa nikt nie wziął. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, w Europie
to po prostu jakaś abstrakcja, cenna rzecz znika z zamkniętego samochodu równie szybko
w Warszawie, jak i w Paryżu czy Rzymie.
Z góry powiem, wcale nie chodzi o to, że w Kuwejcie niegdyś za kradzież ucinano
rękę, a w sąsiedniej Arabii Saudyjskiej nadal się to robi. W islamie, który tak naprawdę
ma wspólne korzenie z chrześcijaństwem, obowiązują dokładnie te same przykazania,
jak w naszym Kościele, z tą może różnicą, że „nie zabijaj" jest tam rozumiane
jako „nie morduj", więc zabijać w walce jak najbardziej można, nie ma w tym nic złego.
Największa różnica leży jednak w tym, że u nas przykazania niby są, ale każdy i tak ma je
w głębokim poważaniu. A w krajach Zatoki Perskiej przykazań się po prostu przestrzega
i nikt nie wyobraża sobie, jak można by inaczej. Podejście do religii w tym kręgu
cywilizacyjnym jest więc takie, że jak stoi „nie kradnij", to oni nie kradną! Niewyobrażalne
dla nas, ale tak jest. Ludzie wychodząc z domu czy mieszkania w Kuwait City, nie zamykają
niczego na klucz, a mimo to nikt ich nie okrada. Dostawcy wnoszą do tych mieszkań
zamówione towary i odliczają sobie należność z zostawionych na lodówce pieniędzy.
Jakbym tego na własne oczy nie widział, to w życiu bym nie uwierzył.
I tym ludziom wmawia się, że mają żyć tak jak my, że Zachód to wiodąca cywilizacja
świata, z jej osiągnięciami naukowymi, demokracją, równością i wolnością.
Przerażamy ich naszą nachalnością, a już do szewskiej pasji doprowadza ich owa narzucana
im demokracja, czyli inaczej mówiąc, rządy hołoty. Bo nie ukrywajmy, hołota w każdym
państwie stanowi większość nad elitami i klasą średnią, a matołów jest więcej niż ludzi
myślących. I nie mam obaw, że się ktoś obrazi, bo najpierw musi to przeczytać, a ludzie,
o których mówię, nie czytają nic, a już na pewno nie „Angorę".
Reakcją radykalnych muzułmanów jest więc atak na cywilizację zachodnią,
która chce narzucić islamowi nasze wzorce. A w czym są one lepsze z ich punktu widzenia?
Że trzeba się trzymać za kieszeń na każdym kroku? Że są dzielnice, do których lepiej
nie wchodzić, bo można stracić zdrowie czy życie, a z całą pewnością portfel?
A w takim Kuwait City, mieście wielkości Krakowa, można o dowolnej porze iść dosłownie
wszędzie i nic człowiekowi nie grozi.
Druga sprawa, że radykalni muzułmanie uważają niemuzułmanów za bydło niegodne
tego, żeby żyć, zaś okrucieństwo jest w tę cywilizację wpisane bardzo głęboko.
Pamiętam 14-letniego irackiego chłopca, którego radość rozpierała, bo ojciec pozwolił mu
dokonać rytualnego zarżnięcia baranka na święto zakończenia ramadanu. Jak można cieszyć
się z możliwości poderżnięcia gardła zwierzęciu - pojęcia nie mam, niewyobrażalne jest też
dla mnie, by taką „przyjemność" fundować dziecku. Nic zatem dziwnego, że islamscy
radykaliści nie mają żadnych oporów, by poderżnąć gardło niewiernemu. Żeby nie było
wątpliwości - mówię o religijnych fanatykach, a nie o wszystkich muzułmanach.
Niestety, religijnych fanatyków jest w tej cywilizacji multum, w przeciwieństwie
do chrześcijaństwa, gdzie religijnych fanatyków jest bardzo niewielu. Jeśli ktoś temu
zaprzecza, to znaczy, że religijnego fanatyka w życiu na oczy nie widział.
Samuel Huntington przepowiedział wybuch wojny, która tak naprawdę już się toczy.
Okrutna wojna (a czy jest jakaś inna?) na śmierć i życie, bo tylko całkowite zwycięstwo
oznacza przetrwanie islamu bądź Zachodu.
Państwo Islamskie tę wojnę Zachodowi wypowiedziało, kontynuując dzieło rozbitej
Al-Kaidy. Al-Kaida była tylko organizacją założoną przez ekscentrycznego bogacza
Osamę bin Ladena, a Państwo Islamskie jest prawdziwym państwem, z własnym terytorium
(cały środkowy Irak i znaczna część wschodniej Syrii), z władzami, z bogactwami
naturalnymi w postaci znacznych złóż ropy naftowej, z odpowiednią infrastrukturą
i obywatelami, a dokładniej - dziesięcioma milionami obywateli.
Przywódca państwa znany jako Abu Bakr al-Baghdadi (znany, bo to nie jest jego prawdziwe
nazwisko) został 29 czerwca 2014 r. ogłoszony kalifem. A kalif to nawet nie król czy cesarz,
kalif to dosłownie „zastępca Boga". Jednocześnie Państwo Islamskie odrzuciło z nazwy człon
„Iraku i Lewantu", bowiem teraz ma objąć cały świat. Wszyscy muzułmanie na całym
świecie stali się obywatelami Państwa Islamskiego i muszą się podporządkować woli kalifa
Ibrahima, czyli Abu Bakr al-Baghdadiemu. Oczywiście, wielu się nie podporządkuje,
ale wielu innych podporządkuje się z całą bezwzględnością, religijnym ślepym oddaniem
i gorliwością typową dla ludzi absolutnie i głęboko fanatycznych.
Ogłoszona ponad rok temu deklaracja nie została na Zachodzie właściwie rozumiana.
Nikt nie zdaje sobie sprawy, co nam naprawdę grozi. Dalej korzystamy ze swoich
cywilizacyjnych zdobyczy, nie przejmując się absolutnie tym, że ktoś zawzięty
i zdesperowany chce te cywilizacyjne zdobycze zetrzeć w pył. Szczególnie wśród Polaków
widać postawy typu „nasza chata z krają". Terroryści atakują Amerykanów albo Francuzów,
więc nie nasz cyrk i nie nasze małpy.
Tymczasem w ramach przygotowań wojennych większość muzułmańskich rodzin
mieszkających we Francji, w Niemczech czy Holandii ma 5 - 7 dzieci, starannie
wychowanych na „prawdziwych" muzułmanów, podczas gdy rdzenni Niemcy czy Francuzi
mają 1 - 2 dzieci, wychowanych w duchu ludzi sukcesu, czyli zupełnie bezideowych,
z wpojonym hasłem „Money akbar!". W Polsce wiele rodzin ma liczną dziatwę,
ale to najczęściej są różni bumelanci wyznający wiarę roszczeniowo-konsumpcyjną -
z jednym tylko przykazaniem, „mi się należy". Ich bojowy okrzyk to „MOPS akbar!".
Niestety, ani ludzie sukcesu, ani różne cwaniaczki nie są w stanie podjąć walki
z fanatycznymi muzułmanami, gotowymi oddać życie za swoje wartości, za swoją religię
i za swój świat wolny od wielu patologii na stałe wpisanych w nasze życie, ale za to świat
okrutny, bezpardonowy, z własnymi patologiami, jak choćby sposób, w jaki muzułmanie
traktują kobiety. Musimy w końcu zrozumieć, co się święci, bo skończymy tak jak Platforma
Obywatelska. Nagle zrzuceni z piedestału do końca nie będziemy wiedzieli, co się stało.
Michał Fiszer