WODA ŻYWA
We wszystkim czeka na ciebie pełnia lub pustka, ale pożądanie zmienia chleb w kamień, a wodę w popiół w ustach.
*
Chyba niesłusznie utożsamiamy pragnienie z pożądaniem. To pierwsze jest bliższe jeszcze nie do końca określonej tęsknoty, dalekiej jeszcze od spełnienia, a pożądanie jest chęcią zawłaszczenia czegoś aż nazbyt bliskiego i kuszącego. Tak więc ujęte pragnienie prowadzi człowieka do nieznanych źródeł poza horyzont, a pożądanie wikła go i zniewala przedmiotami pożądania. Dobrze to oddaje pewna legenda.
*
Ponoć biednych nieszczęścia lubią… Jedno z nich spadło chorobą na owdowiałą matkę dorastającego Wita. Nie pomogła znachorka ani zioła,
a życie gasło w niej nazbyt szybko. Wit siedział przy łożu matki rozpaczliwie bezradny. - „Jej potrzeba wody żywej.” - orzekła wiejska bajarka, a chłopak uchwycił się tych słów jak jedynej nadziei. - „Ona nawet życie przywraca, ale daleko jest, bo na szczycie Sobotniej Góry pod mówiącym drzewem.” Wit zerwał się gotów tam wyruszyć. - „Uważaj - rzekła bajarka - już wielu tam poszło i nikt nie wrócił, bo sto strachów i pokus stoi tam na straży. Ulegniesz, to w kamień zła moc cię zamieni, jak tamtych.” I matka go powstrzymała, bo wolała umrzeć, niż mieć syna w kamieniu martwego. I umarła, jakby chcąc go uchronić od wyprawy. Syn jednak żyć tak nijako nie potrafił, gdy gdzieś tam było życiodajne źródło mogące swą wodę życie przywrócić. Wyruszył więc ku tej górze gotów na wszystko. Gdy zaczął się wspinać po stoku, słyszał wokół siebie głosy mamiące obietnicą wygodnej i łatwej, ale innej drogi. Nawet taki wędrowiec się pojawił, co życzliwie chciał go zwieść, ale chłopak tylko o jednym pamiętał i piął się po stromiźnie. I wtedy opadły go lęki i strachy: wycie wilków, rechot potworów, chichot demonów zdawał się trząść górą całą. Wit tylko przymykał powieki, pod którymi obraz matki niósł. I wtedy dopadły go obrazy - bliskie, na wyciągnięcie ręki - skrzyń skarbów pełnych, a wokół nich nago tańczące dziewczyny. Wszystko to łasiło się do niego, umizgiwało, chcąc zaćmić pożądaniem to jego jedyne pragnienie. Ileż skarbów.. Ileż dziewcząt… - „Matkę mam jednak tylko jedną! - wołał chłopak - A tegoż ileż jeszcze gdzie indziej!” I wtedy ujrzał owe drzewo, a na nim ptaka białego i wokół setki głazów, w które zamieniły złe moce tych, co ulegli strachowi lub pokusie. Ów ptak poderwał się ku nieba i zaraz wrócił stamtąd z błyszczącym dzbanem owej wody, a drzewo przemówiło szumem liści: „Weź dzban, napełnij wodą, ale i ułam moją gałązkę, by spryskać te martwe głazy, które tak długo na ciebie czekały.” Uczynił to Wit, a gdy na głazy padały krople Wody Żywej, ożywali owi nieszczęśnicy, którzy do źródła nie dotarli. Z tym dzbanem i gałązką stanął nad łożem śmierci matki i ową wodą jej życie przywrócił. Nie był to jednak już chłopiec, bo wyprawa ta utwierdziła w nim czułość i nieugiętość serca. Potem na górze owej stanął klasztor, gdzie mnisi modlitwą przepędzali złe moce i w skamieniałych sercach budzili życie inną już Wodą Życia. A dziś tam też kościół stoi, choć jacyś ludzie jakichś widm wokół szukają…
*
Tak jak nadzieja, jak i szczęście i pełnia życia nie leży nigdy na wyciągnięcie ręki, nie wabi i nie budzi pożądania. Ciche, choć wciąż dające o sobie znać, pragnienie głębi serca sięga zawsze za horyzont, poza łatwą
osiągalność i doraźną rozkosz. O tym jednak zdają się zapominać kuszeni wciąż ludzie. Niech choć baśnie i przypowieści to przypominają.