kripke, Ontologia


Idee zawarte w słynej pracy Kripkiego Naming and Necessity dyskutowane są w gronie filozofów języka, logików i językoznawców od momentu ukazania się pierwszego wydania tej książki, a zasięg oraz intensywność tej debaty [... ble ble ble] Ograniczymy siędo omówienia dwóch głównych jej składników. Sa nimi tzw. nowa teoria oznaczania (new theory of reference) oraz koncepcja tzw, zdań metafizycznie koniecznych.

1. Nowa teoria oznaczania. Skłąda się z dwóch względnie niezależnych części, odnoszących się do dwóch różnych rodzajów terminów: imion własnych i tzw. nazw gatunkowych (natural kind terms). Rozpocznijmy od imion własnych.

Imiona własne. Kripke rozwija swa koncepcję oznaczania w ostrej polemice z tzw. deskrypcjonizmem, wedle którego imiona własne sa równoznaczne pewnym charakterystykom, deskrypcjom, czy opisom, czyli w polemice z przekoanniem, że imiona własne sa w istocie zamaskowanymi deskrypcjami, skrótami definicyjnymi jednoznzcznych charakterystyk indywidualnych obiektów - ludzi, zdarzeń, zwierząt itd. Według Kripkego deskrypcjonizm jest doktryną z gruntu fałszywą.

Fałszywa jest nie tylko jego skrajna wersja (właśnie przedstawiona), ale równiez wszystkie inne, bardziejumiarkowane warainty, w tym pochodząca od L. Wittgensteina (Dociekania Filozoficzne) i rozwijana przez wielu autorów (np. przez J.R. Searle'a, Proper Names, "Mind" 1958, 67) tzw. kondcepcja wiązki znaczeń (cluster concept theory). O błędności deskrypcjonizmu mozna się przekonać na kilka różnych sposobów. A więc po pierwsze, w grę wchodzi tutaj tzw. argument modalny.

Weźmy pod uwagę pewne imię własne np. "Arystoteles" i deskrypcję "(ten jedyny) filozof, który był uczniem Platona i nauczycielem Aleksandra Wielkiego". Czy można uznać, ze wyróżnione cudzysłowami wyrażenia są równoznaczne? Gdyby tak było, to Arystoteles musiałby spełniać awrunki narzucone przez deskrypcję. Gdyby ich nie spełniał, to (na mocy znaczenia właśnie) nie byłby Arystotelesem (tzn. jedynym desygnatem tego terminu). Czy właśnie tak używamy języka? Wydaje się, że odpowiedź musi być przecząca. fakty opisane w deskrypcji wiążą się z osobą Arystotelesa mocą przypadku, a nie definicji, czy znaczenia tego słowa. Arystoteles (intuicyjnie czujemy, że jest to prawda) mógłby nie być ani uczniem pPlatona, ani nauczycielem Aleksandra Wielkiego, mógłby również (gdyby jego losy ułożyły się uinazcej) nigdy nie zajmować się filozofi! Intuicje modalne, z którymi mamy tu do czynienia, można krótko wysłowić mówiąc, że "Arystoteles" oznazca we wszystkich światach (w których Arystoteles w ogóle istnieje) ten sam obiekt, podczas gdy odniesienie przedmiotowe deskrypcji jest zmienne i zależy od tego, kto akurat (w danym możliwym świecie) jest uczniem Platona i nauczycielem Aleksandra Wielkiego. Wyrażenia nazwowe o neizmiennym (ze względu na możliwe światy) odniesieniu przedmiotowym określa Kripke mianem sztywnych desygnatorów (rigid designators). Różnica między imionami własnymi a deskrypcjami oplega więc na tym, że imiona własne są sztywnymi desygantorami, natomiast deskrypcje (na ogół) nie posiadają tej właściwości. Z uwagi na tę właśnie różnicę teza o równoznaczności imion własnych i deskrypcji jest nie do utrzymania.

Argument modalny wystarcza do zakwestionowania skrajnej odmiany krytykowanego stanowiska. Deskrypcjonizm nei przybiera jednak na ogół takiej postaci. Rezygnując z tezy o równoznaczności można utrzymywać, że to właśnie deskrypcje wyznaczają odniesienia imion własnych w świecie rzeczywistym (albo przynajmniej nakładają na nie pewne ograniczenia). Jeżeli używam słowa "Arystoteles" i ktoś spyta mnie: "O kim mówisz?", to moja odpowiedź, wydaje się, musi przyjąć mniej więcej nastęującą formę: "Mam na myśli człowieka, który żył wtedy to a wtedy, dokonał tego to a tego itd. itd", a więc formę opisu wystarczającego do zidentyfikowania oznaczanego obiektu. Jakże inaczej moglibyśmy wiedzieć, do czego odnosimy nazwy? Zdaniem autora Naming and Necessity rónież i ta forma deskrypcjonizmu jest całkowicie błędna. Najłatwiej się o tym przekonać wymyślając rózne fantastyczne scenariusze. Wyobarźmy sobie na przykład, że pewnego dnia odkrywamy, ze większosć naszej "wiedzy " dotyczącej Arystotelesa jest fałszywa; okazuje się, że ktoś celowo zwiódł nas, że sfałszował przekazy itd. itd. W rzeczywistości Arystotreles nie był ani uczniem Paltona, ani nauczycielem Aleksandra WIelkiego. Deskrypcjonista musiałby wówcas powiedzieć: "Okazało się, że Arystoteles nigdy nie istniał". Zdaniem Kripkego interpretacja taka jest sprzseczna z faktyczną praktyką językową. Powinniśmy powiedzieć (i powiedzielibyśmy): "Myliliśmy się, Arystoteles nie był ani uczniem Platona, ani nauczycielem Aleksandra WIelkiego".

O błędności deskrypcjonizmu można przekonać się jeszczze w inny, bardziej prozaiczny sposób. Otóż wielu użytkowników języka nie potrafi (bo bak im ku temu odpowiedniej wiedzy) związać z wieloma nazwami jednoznacznych charakterystyk oznaczanych obiektów. Może się zdarzyć (i częśto się zdarza), że pewien użytkownik terminu np. "Richard Feynman" wie o Feynmanie tylko tylle, że jest to sławny fizyk. Może się również zdarzyć, że "wiedza" pewnego człowieka o Feynmanie stanowi (przez przypadek) trafną chrakterystykę innego fizyka. Czy mamy przyjąć, że pierwszy z nich odnosi termin "Feynman" do jakiegokolwiek fizyka, a drugi obdarza tym mianem całkowicie innego człowieka. Interpretacja taka wydaje się karkołomna. Każdy użytkownik języka potrafi bez trudu wskazać imioiona własne, z którymi nie jest w stanie związać trafnych charakterystyk oznaczanych obiektów. Używając tychterminów nie odnosimy wrażenia, że przedmiot naszych wypowiedzi jest niedookreślony, ani że oznaczamy nimi inne przedmioty niż ludzie lepiej zorientowani. Gdyby imiona własne były odnoszone do rzeczy za pomocą tzw. deskrypcji, treści, konotacji itd., to wiele posiadanych przez nas nazw posiadałoby błędne odniesienia przedmiotowe albo zgoła nie posiadało żadnych. Jest tokonsekwencja, z którą nie sposób się pogodzić. Cóż jednak (skoro nie są to deskrypcje, treści, konotacje itd.) wyznacza odniesienia przedmiotowe imion własnych? Dzięki czemu (skoro nie dzięki a priori znanym deskrypcjom, treściom, konotacjom itf) użytkownicy jezyka oznaczają nazwami właściwe obiekty? Autor aming and Necessity rozwiązuje to zagadnienie w całkowicie nowy sposób.

Wprowadzenie imienia własnegodo języka jest z reguły dziełem neiklicznej grupy ludzi, stanowiącej podzbiór pewnej większej wspólnoty. Może to być akt nazwania jakiegoś ważnego obiektu lub po prostu reakcja na pojawienie się nowego człowieka. "Żywot" terminu jest najczęściej krótki, a jego znajomosć ograniczona do wąskiego kręgu. Możliwa jest jednak jeszcze inan sytuacja. "Ojcowie chrzestni", poprzez liczne kontakty językowe, przekazują niejako "wieść" o nowo wprowadzonym terminie innym ludziom, ci ejszcze innym itd. Znajomość terminu (i jego używanie) upowszechnia się, docierając do oddalonych (od źródła emisji) członków danej wspólnoty jezykowej. Przy czym, co szczególnie ważne, termin (rozprzsestrzeniając się) zachowuje niezmienne odniesienie przedmiotowe! Dzieje się tak dlatego, ze ci, którzy właśnei zaznajamiają się z daną nazwą, są skłonni oznaczać nią (i de facto oznaczają) ten sam obiekt, co ci, którzy im ją przekazują. Zapożyczając termin, zapożyczamy go wraz z odniesieniem przedmiotowym! Informacje (o oznaczonym obiekcie), które przy tym do nas docierają, moga być (i najczęściej są) niepełne lub zgoła błędne. Nie ma to wpływu na to, co czy kogo oznaczamy daną nazwą.

Opisany proces można scharakteryzować obierając za punkt wyjścia osobę oddaloną w czasie od momentu wprowadzenia terminu. Posłużymy się tym razem przykłądem, który neipochodzi od autora naming and Necessity, ale dobrze obrazuje istotę teorii Kripkego.

Wyobraźmy sobie grono uczniów bezpośrednio po lekcji historii, na której po raz pierwszy zapoznali się oni z imieniem własnym "Kaligula". Niektórzy uczniowie potrafią trafnie scharakteryzować omówioną postać. Wielu uczniów myli jednak i przekręca ważne fakty, "wiedza" innych "pasuje" do kilku różnych ludzi; sawreszcie tacy, którzy zapamiętali tylko sam termin. POmimo to wszyscy uczniowie odnoszą imię własne "Kaligula" tak samo, poniewaz wszystkich zapoznała z nim ta sama osoba, a mianowicie nauczyciel. Odniesienie przedmiotowe nauczyciela wyznaczone jest w analogiczny sposób, tzn. poprzez wcześneijszego nadawcę. Posuwając się dostatecznie długo wytyczonym śladem (poprzez doniesienia kronikarzy, relacje naocznych świadków itd.) "docieramy" do miejsca i czasu, w którym odbyła się ceremonia nadania imienia własnego. Należy wykonać ostatni, ale bardzo ważny krok. Twórcy terminu odsyłają nas wprost do pewnego realnego obiektu,a mianowicie do osoby Kaliguli. Jest on przedmiotową racją dla nazwy, przyczyną jej utworzenia i do niego własnie odsyłani są wszyscy użytkownicy imienia własnego "Kaligula".

Dokonajmy krótkiego podsumowania. Głównym twierdzeniem teorii jest teza o sztywnym oznaczaniu. Głosi ona, że imiona własne niezmiennie oznaczają te same obiekty. Niezmiennie, tzn. niezależnie od tego, jaki możliwy jest stan naszej wiedzy o oznaczanych obiektach. Jest to pierwszy składnik teorii. Drugi składnik to przedstawiona właśnie koncepcja odnoszenia nazw - wyjasnia ona "jak to się dzieje", że pomimo zmieniających sięokoliczności użytkownicy jezyka oznaczają nazwami (niezmiennie) te same obiekty.

Nazwy gatunkowe. Imiona własne nie sa jedynymi wyrażeniami sztywno oznaczającymi. Własnosć tę, według Kriepkego, posiadają tzw. nazwy gatunkowe, czyli terminy takie jak "tygrys", "Woda", "złoto", "cytryna" itd. oraz neiktóre nazwy fenomenów przyrody ("światło", "ciepło", "błyskawica" itd.). Racje przemawiające za odrzuceniem deskrypcjonizmu w tym przypadku sa podobne do już przsedstawianychh (w związku z imionami własnymi) i nie będziemy ich powtarzać w całej rozciągłości. Ograniczymy się do jednego przykładu.

Weźmy pod uwagę termin "tygrys" i spróbujmy zastąpić go pewnącharakterystyką aspirującą do maina treści, konotacji czy znaczenia nazwy, np. "olbrzymi, czteronożny, mięsożerny kot o żółtobrązowym futrze o czarne pasy". Zakres terminu "tygrys" pokrywa się co prawda w znacznej mieze z zakresem wziętego pod uwagę wyrażenia, ale jest to pewien przypadek czy raczej fakt, a nie koniecznosć zagwarantowana przez definicję czy znaczenie. Nie każdy tygrys musi być (a nawet nei każdy jest) olbrzymi i czteronośny, pewnego dnia może przyjść na świat tygrys pozbawiony pasów(czy powiemy, że nie jest tygrysem?), niektóre tygrysy (a nawet wszystkie) mogą zmienić rodaj pożywienia itd itd. Rozważana "definicja"zawiera jednak pewne słowo, które zwraca szczególną uwagę. Jest nią słowo "kot". Wydaje się ze tygrysy muszą być kotami, albo przynajmniej zwierzętami. Według Kripkego również i to nie jest prawdą. Rzeczywista praktyka językowa jest całkowicie inna.

Wyobraźmy sibie, że pewnego dnia odkrywamy, zę tygrysy wcale nie sa zwierzętami, ale demonami sprowadzonymi na Ziemię przez czarnoksiężnika lub robotami sterowanymi z innej planety. Scenariusz należy do gatunku SF. Pytanie, które on implikuje, a mianowicie jak powinniśmy takie odkrycie opisać, jest jednak realne i godne uwagi. Otóż, wg Kripkego, nei powiedzielibyśmy: "Okazało się, że tygrysy nie istnieją" (gdy odkryliśmy, ze wieloryby nie sa rybami, nie powiedzieliśmy przecież: "Okazało się, że wieloryby nie istnieją"), ale powiedzielibyśmy: "Myliliśmy się, w rzeczywistości tygrysy wcale nie sa zwierzętami. Okazało się, że sa one demonami". Zdanie "Tygrysy są zwierzętami" jest wg Kripkego zdaniem syntetycznym a posteriori, stanowi ono część naszej wiedzy o tygrysach, jej część bardzo ważną i dobrze sprawdzoną, ale w zasadzie obalalną. Jest możliwe, że pewnego dnia odkryjemy, ze tygysy nie są zwierzętami.

W jaki jednak sposób wyznaczamy odniesienia przedmiotowe nazw gatunkowych i co właściwie oznaczają terminy takie jak "tygrys" czy "złoto". Otóż, twierdzi Kripke, nazwy te oznaczają obeikty należące do określonych gatunków naturalnych. Termin "tygrys" np. oznacza, te i tylko te obiekty, które należą do gatunku tygrysów; termin "złoto" te i tylko te obiekty, które są okreśłonego rodzaju substancją itd. Przy czym należenie do pokreślonego gatunku jest równoznaczne z posiadaniem okreśłonej natury - tworu, który staramy się poznać i opisać, ale który (zwłaszcza we wczesnych stadiach rozwoju wiedzy) wacle nie musi byćnam znany. Aby odmalowany stan rzeczy mógł mieć miejsce, musi istnieć czynnik umożliwiający użytkownikom języka identyfikację gatunków. Czynnikiem tym jest zewnętrzny (względem umysłów ludzi posługujących się nazwami świat obeiktów materialnych. Posłużmy się jeszcze raz przykładem.

Wśród istot żyjących na Ziemi natrafiamy (jako pewna społeczność językowa) między innymi na takie, które przypominają z wyglądu olbrzymie koty, mają żółtobrązowe futra, w poprzek których biegną czarne pasy itd. Postanawiamy wprowadzić do jezyka nazwę tygrys. Właściwymmotywem naszej decyzji nie jest jednak zewnętrzne podobieństwo, odgrywa ono jedynie rolę impulsu - nasuwa nam przypuszczenie, że osobniki, o których mowa, posiadają wspólną naturę, że mówiąc krótko tworzą gatunek naturalny. Nazwą "tygrys" chcemy oznaczać - i o ile nasze przypuszczenie jest trafne - rzeczywiście oznaczamy osobniki należące do tego właśnie gatunku. Przy czym z góry niejakozakładamy, że mogą istnieć osobniki podobne do tygrysów (wygląd, obyczaje itd.), ale nie należące do tego gatunku i tym samym nie będące tygrysami, jak i to, że moga istnieć tygrysy nie spełniające warunkó rozważanej wcześneij deskrypcji. Z góry też zakładamy, że nasze przekonania (tak jak wszelkie przekonania) na temat tygrysów moga być fałszywe. Zmiana przekonań, nawet ta najbardziej rewolucyjna (np. przejście od tygrysów-zwierząt do tygrysów-robotów) nie zmienia jednak odniesienia przedmiotowego nazwy. Dzieje się tak dlatego , że odniesienie wyznaczone jest przez realnie istniejący gatunek (a nie przez treści, deskrypcje, przekonania, teorie itd.) - właśnei dlatego nazwy gatunkowe są sztywnymi desygnatorami.

Kolejną grupę sztywnych desygnatorów stanowią terminy odnoszące się do fenomenów przyrody. Przykłady, na które powołuje się Kripke, to "ciepło", "światło" i "błyskawica". Sprawy przedstawiają się tutaj bardzo podobnie jak w przypadku nazw gatunkowaych - odniesienia przedmiotowe tych nazw wyznaczane są przez zewnętrzny (względem umysłów ludzi)_ świat obeiktów materialnych. Ciepłonp. moglibyśmy określić jako cokolwiek, co wywołyje w nas (określone) wrażenia ciepła. Określenie to nie jest definicją (tak jak nie był nią opis wyglądu tygrysów) ani nie stanowi sprawozdania z treści nazwy. atwo się o tym przekonać wymyślając rózne fantastyczne scenariusze i próbując je opisać. Określenie to wystarzca jednak do wyznaczenia odniesienia przedmiotowego nazwy. Tzn. jeśli nie mylimy się i rzeczywiście istnieje realny obiekt wywołujący w nas wrażenie ciepła (może to być ruch molekół lub demon drażniący nasze zmysły, natura przyczyny jest bez znaczenia), to wówczas anzwa sztywno oznacza ten właśnie obiekt.

Podsumowanie ogólne dorobku

KRIPKE

„Konieczny” nie znaczy tyle, co „aprioryczny”

istnieją konieczne prawdy a posteriori (np. twierdzenia, weryfikowalne jedynie empirycznie) i (prawdopodobnie) przygodne prawdy a priori.

Możliwy świat jest dany przez opisowe warunki, jakie z nim wiążemy (ustanawiane - nie odkryte)

Kryterium transświatowej identyczności

Sztywne desygnatory - ścisłe wyrażenia oznaczające - w każdym możliwym świecie oznaczają ten sam przedmiot (nazwy własne)

Mocno ścisłe wyrażenia oznaczające - przedmiot konieczny

Przygodne wyrażenia oznaczające

Krytyka teorii deskryptywnej Russella (wyznaczanie odniesienia przez deskrypcję)

*

błędne koło (Prus - autor Lalki, Lalka - dzieło Prusa

*

przypisywanie błędnej deskrypcji

*

deskrypcja, która nikogo nie oznacza

*

brak jednoznacznego określenia która deskrypcja może zastąpić nazwę - cała rodzina deskrypcji?

Znaczeniem nazwy nie może być deskrypcja, bo nazwy mają własność sztywnego desygnowania (a własności przypisywane w deskrypcji nie muszą być konieczne)

Teoria odniesienia Kripkego - teoria przyczynowa

Imiona włąsne „ugruntowane” w osobie na mocy „chrztu pierwotnego”

(zawiązanie relacji przyczynowej między imieniem a przedmiotem - łańcuch komunikacyjny)

śledząc taką historię docieramy do odniesienia

problemy

*

kot nazwany Arystotelesem

*

św. Mikołaj (biskup a „krasnal”)

*

podmiana dzieci

Identyczność

GW = GP ?

*

nie wiemy a priori, że GW to GP - możemy to sprawdzić tylko empirycznie

*

konieczne jest, że GW=GP (sztywne desygnatory)

Esencjalizm

Terminy takie jak „tygrys”, „złoto” tworzą rodzaje naturalne.

Pierwotnym pojęciem rodzaju naturalnego (np. kota) jest „ten rodzaj rzeczy”, indentyfikowany przez odwołanie się do przypadków wzorcowych.

Zdania dotyczące rodzajów naturalnych: „koty są zwierzętami”, „złoto jest żółte” - prawdy konieczne!

(rodzaje naturalne bliższe nazwom własnym)

Powrót do Milla - terminy jednostkowe nie mają konotacji/sensu (wbrew Fregemu i Russellowi)

Ale - nie wszystkie terminy ogólne mają konotację (rodzaje naturalne jak nazwy)

Prawdy konieczne co do nazw i rodzajów nie są analityczne - odniesienie ustalone, a nie wynikające z synonimiczności.

W przypadku rodzajów naturalnych korzystamy ze wzorców posiadających pewne charakterystyczne własności (które mogą ulegać zmianie)

Odpowiedniość między stanami mózgu a stanami umysłu nie jest konieczna.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Functional Origins of Religious Concepts Ontological and Strategic Selection in Evolved Minds
notatek pl ontologia i epistemologia w politologii
Introduction To Scholastic Ontology
Ontologiczne uwarunkowania nauki
ontologia3
Jacko J Ontologia myślenia strategicznego
Hartmann Dawna i nowa ontologia
Założenia ontologiczne organizacji, Dokumenty(2)
Ontologia wykłady
Koncepcja przedmiotu w M ontologii formalnej
3 ontologia
Ontologia, 18. Analiza i konstrukcja pojęcia przyczyny, Jan Łukasiewicz - „Analiza i konstrukc
''Ontologia obrazu fotograficznego''?zin
Plantinga; The ontological argument
Ontologia
Ontologia wykład nr 6

więcej podobnych podstron