22 sierpnia 2008,
Polska jest po prostu zbędna
Mirosław Miniszewski, mminiszewski@poranny.pl, tel. 085 748 95 43
Rosja, zdaniem Aleksandra Dugina, nie jest zainteresowana istnieniem niepodległego państwa polskiego w jakiejkolwiek formie!
Powinniśmy wreszcie zrozumieć, że z punktu widzenia Rosji Polska jest po prostu zbędna.
Powinniśmy wreszcie zrozumieć, że z punktu widzenia Rosji Polska jest po prostu zbędna. Nie jest to jednak przejaw nadzwyczajnej wrogości i zapalczywości Rosjan. Wynika to z euroazjatyckiego paradygmatu, który zakłada polityczną i kulturową dominację imperium nad całym regionem. Rosjanie - tak wierzą - mają szczególną misję do spełnienia, a jest nią przede wszystkim walka z kulturą atlantycką, reprezentowaną przez amerykańskie imperium Stanów Zjednoczonych. Polska, zawierając strategiczny sojusz z Amerykanami i NATO, wciągnęła się w wielką wojnę cywilizacyjną, której wynikiem będzie wchłonięcie przez Rosję całej Europy. Tak twierdzi Aleksander Dugin - rosyjski ideolog euroazjatyzmu, zwolennik tradycjonalizmu integralnego i nacjonalbolszewizmu, autor podręczników dla rosyjskich akademii wojskowych i dyplomatycznych, stały bywalec rosyjskich salonów.
Pogranicze cywilizacji
Z jednej strony, jesteśmy krajem Słowian, i z tej racji bliscy Rosjanom, z drugiej zaś, od początku naszej państwowości jesteśmy ściśle związani z katolicyzmem - a więc od 16 lipca 1054 roku (od czasu Wielkiej Schizmy) - jesteśmy dla nich heretykami.
Zawsze chcieliśmy być blisko Zachodu, ale dopiero teraz, po ponad tysiącu lat, idea ta jest bliska spełnienia. Członkostwo w NATO, Unii Europejskiej, wschodnia granica strefy Schengen, a teraz antyrakietowy sojusz z USA czynią Polskę krajem prawie w pełni zachodnim. Prawie - bowiem do pełni szczęścia brakuje nam zaakceptowania przez tego stanu rzeczy Rosję. Tymczasem mało tego, że tej akceptacji brakuje i kolejnym upokorzeniom z jej strony nie ma końca, to ostatnio pojawiły się groźby militarne, których, z uwagi na historyczne zaszłości, nie sposób lekceważyć. Dla naszego wschodniego sąsiada zawsze będziemy strefą ich wpływów, a w sytuacji niepodporządkowania się mu, przeszkodą w imperialnej ekspansji na Zachód.
Znany polski przedwojenny historyk Feliks Koneczny był autorem koncepcji, która zakładała podział świata na kilka cywilizacji: między innymi łacińską - najlepiej zorganizowaną, do której należy Polska - oraz bizantyjską - o negatywnym wpływie na kulturę, gdzie władza państwowa jest ponad prawem do prywatności oraz sprawuje zwierzchność nad sprawami duchowymi - do niej należy Rosja.
Aleksander Dugin z kolei uważa, że coś takiego jak cywilizacja łacińska w ogóle nie istnieje. Według niego świat dzieli się na dwie wielkie cywilizacje - Ziemi i Morza. Pierwsza, euroazjatycka, oparta jest na tradycji, kolektywności, silnej władzy centralnej. Druga jest natomiast związana z indywidualizmem, kapitalizmem, materializmem i moralnym relatywizmem. Oczywiście cywilizacja Ziemi jest uosobieniem dobra, Morze to zło - jest w istocie terenem działania Antychrysta, który obecnie jest reprezentowany przez USA. Na styku tych obszarów leży Polska. Dugin uważa, że jesteśmy zbyt słabi, aby stawić Rosji opór i wytrzymać napięcie między Morzem a Ziemią - Wschodem i Zachodem. Z jednej strony, jesteśmy uwikłani w katolicyzm, ale duszą jesteśmy Słowianami. Ponieważ nigdy nie umieliśmy się w pełni zdecydować albo na jedno, albo na drugie, musimy zniknąć, co wcześniej już miało miejsce. Kwestią czasu jest tylko, kiedy znów to nastąpi - tak twierdzi rosyjski intelektualista.
Rosyjska ekspansja to nie kolonializm
Rosja, zdaniem Dugina, nie jest zainteresowana istnieniem niepodległego państwa polskiego w jakiejkolwiek formie! Nie jest też zainteresowana skolonizowaniem naszego kraju. Ona nigdy nie uprawiała polityki kolonialnej, która jest domeną cywilizacji atlantyckiej, wyrosłej ze zbójectwa i piractwa. Rosja potrzebuje ekspansji i wchłaniania zdobytych terenów. Nie wynika to jednak z wrogości, ale z praw rządzących polityką oraz czegoś, co Dugin nazywa geografią sakralną. Dlatego też, jego zdaniem, musimy się zdecydować - albo katolicyzm, albo słowiańskość. Jest dla nas miejsce w cywilizacji euroazjatyckiej pod władzą Rosji. Musimy tylko wybrać, ale nie możemy się przy tym upierać przy swojej tożsamości, bo w ten sposób nastawimy innych wrogo wobec siebie i staniemy się, kolejny już raz, polem wyniszczającego konfliktu; a ten jest, zdaniem Aleksandra Dugina, nieunikniony.
Na tym polega, w jego przekonaniu, logika cywilizacji - nie są w jej ramach ważne język, religia i rasa, tylko jej rdzeń. Dwa narody współcześnie potrafiły się wznieść ponad kwestie tożsamościowe i stawiając na wartości wyższego rzędu, rozrosnąć się do rozmiarów cywilizacji - są to, oczywiście, Rosja i Stany Zjednoczone. Ponieważ Polska nie umiała tego dokonać i tkwiła w zastoju, poddając się wpływom zła z atlantyckiego Zachodu, pozostała tylko tym, czym jest - słabym państwem, z którym nikt się nie liczy i nigdy liczyć się nie będzie. Dugin widzi w tej sytuacji dla nas tylko jedno rozwiązanie - bizantyjski euroazjatyzm i pokojowe poddanie się rosyjskiej ekspansji. Utracimy w ten sposób swoją katolicką i narodową tożsamość, ale staniemy się uczestnikami wielkiego projektu cywilizacyjnego, stając po stronie dobra, przeciw zachodniemu złu.
Katolicyzm trzeba zniszczyć od środka
W tym celu konieczne jest rozkładanie polskiego katolicyzmu od środka. Dugin widzi w tym rolę dla masonerii, anarchistów, świeckich organizacji i ruchów antypapieskich. Chociaż są one wrogami Eurazji, to w ten sposób staną się jej sojusznikami, niszcząc katolicki rdzeń kulturowy, który nie pozwala Polsce na włączenie się w obręb cywilizacji, w której Rosja wiedzie prym. Sam katolicyzm jest, zdaniem Dugina, tylko przejściową formą herezji protestanckiej. Dlatego nie jest on w stanie ochronić Polski przez atlantyckim złem. Przy tym, jak uważa Dugin, jest on przedmiotem ataków zarówno amerykańskiej świeckości, tzw. Nowego Porządku Światowego (Novus Ordo Saeculorum - przewodnie hasło amerykańskiego oświecenia, widniejące między innymi na banknocie jednodolarowym), jak i prawosławnej Rosji. To powoduje, że nasza sytuacja jest tragiczna.
Tak czy inaczej bowiem, jesteśmy skazani na sromotną klęskę i prędzej czy później przestaniemy istnieć jako nacja oparta na katolickiej i narodowej tożsamości. Ale, jak proponuje rosyjski politolog, rozwiązaniem jest dla nas oferta Rosji. Przy niej bowiem będziemy mogli przynajmniej zachować swoją słowiańską tożsamość, co w przypadku postawienia na Zachód będzie niemożliwe. Albo stopimy się z cywilizacją atlantycką i nic po nas nie zostanie, albo wchłonie nas Rosja i przynajmniej pozostaniemy Słowianami. Takie wizje snuje Aleksander Dugin.
Euroazjatycka maligna
Aleksander Dugin, który stał się w Rosji wpływowym intelektualistą, którego myśl ma wpływ na politykę szkoleniową rosyjskiej dyplomacji i elit wojskowych, wydaje się być typowym przykładem intelektualisty opętanego złowieszczą ideą. O tyle jest to jednak przerażające, że jego pomysły padają na podatny grunt i ożywiają umysły rosyjskich elit, które cały czas wierzą w szczególną rolę Rosji na arenie międzynarodowej. One nigdy nie pogodzą się z upadkiem imperium, a potem Związku Sowieckiego. Ich marzenia o potędze i ekspansji są ciągle żywe. Przykład wrogiego, militarnego najazdu na suwerenną Gruzję tylko to potwierdza. Miejmy nadzieję, że nie jest to początek nowego etapu rosyjskiej polityki, która zakłada odzyskanie wpływów w regionie. Niemniej trzeba wierzyć, że Rosjanie są do tego zdolni.
Wbrew temu, co twierdzi Dugin, w obrębie cywilizacji euroazjatyckiej czeka na nas jedynie terror i wyniszczenie. Realizacja jego planów byłaby początkiem nowej zagłady, której rozmiary przyćmiły by i II wojnę światową, i wszelkie późniejsze konflikty. Koncepcje Dugina to w istocie sen szaleńca. Problem w tym, że nie tylko on go śni...
Lepsze amerykańskie tarcze, niż rosyjskie czołgi
Geopolityczna pozycja Polski nie napawa optymizmem. Norman Davis napisał, że jesteśmy „krajem na kółkach”. Zabory, potem najpierw hitlerowska, a następnie komunistyczna niewola spustoszyły nas ekonomicznie i kulturowo. Współczesna polityka zagraniczna polskiego rządu kuleje. Spory między prezydentem i premierem osłabiają nas jeszcze bardziej. Dopiero rosyjskie czołgi w Gruzji wystraszyły nasze władze na tyle, że przez chwilę przemawiały jednym głosem. W efekcie jesteśmy gotowi do podpisania z Amerykanami umowy o rozlokowaniu na naszym terytorium elementów tarczy antyrakietowej. Trudno dzisiaj ocenić słuszność i skuteczność tego kroku - na to trzeba poczekać - ale z pewnością lepiej być pod ochronnym wpływem imperium amerykańskiego niż rosyjskiego. Chociaż idealną sytuacją byłoby posiadać własny potencjał odstraszający wroga.
Niestety, nie jesteśmy do tego na razie zdolni. Dlatego też dobrze, że znajdujemy się w strukturach NATO i dobrze, że Amerykanie biorą nas pod swoją pieczę. Nie jest to sytuacja idealna. W rzeczy samej budzi sprzeciw. Ale jeśli spojrzeć na to w kategoriach wojny, która nadciąga, sprawa wygląda nieco inaczej. Tu już nie chodzi o pstrykanie w nos rosyjskiego niedźwiedzia. Rzecz się tyczy tego, czy przetrwamy najbliższe dziesięciolecia.
Błogosławiony czas pokoju
Żyjemy w błogosławionych czasach pokoju. Od 60 lat nie było u nas wojny. Od dwudziestu lat jesteśmy suwerennym, dostatnim państwem. Nasze problemy z bezrobociem i biedą są niczym w porównaniu z tym, z czym borykają się inne kraje na świecie. Jednak nie jest to coś, co zostało nam dane na zawsze. Historia uczy nas, że takie okresy, jak ten, w którym żyjemy obecnie, są raczej czymś wyjątkowym. Norma to wojna, lejąca się krew i głód. Tak było zawsze. Jak pisze prof. Barbara Skarga - człowiek to nie jest piękne zwierzę. Cywilizacja to coś, co stworzyliśmy wbrew naturze. A natura ta każe silniejszemu poniewierać słabszego. Rosjanie są silni, a my słabi. Oni mają czołgi i rakiety, a my mamy kilka często psujących się amerykańskich samolotów. Oni mają ropę, my trochę drewna i węgla. My musimy od nich kupować gaz; oni nasze mięso i mleko mogą - o ile zechcą. Jeśli szukać jakichś atutów polskości, to jest nim chyba tylko poczucie moralnej wyższości. Jako ofiary wielowiekowej geopolityki nie mieliśmy zbyt wiele możliwości być najeźdźcą i agresorem. Mieliśmy natomiast szansę być po stronie dobra. Tak wypada przynajmniej wierzyć w sytuacji, w której się znajdujemy.
Ktoś taki jak Aleksander Dugin jest dla nas powodem do lęku. Rosjanie, chociaż mają nadzwyczajne poczucie humoru, w takich sprawach nie żartują. Nasz lęk przed nimi jednak nie powinien nas paraliżować. Dlatego zarówno sojusz z silnym Zachodem, jak i spuścizna naszej tradycji wolnościowej powinny być tym, do czego powinniśmy się odwoływać.
Jak pokazuje historia, żadne, nawet największe imperium nie jest odporne na pewien czynnik, który zawsze i niezmiennie powodował upadek wielkich projektów cywilizacyjnych - jest nim mania wielkości, która rozkładała potęgę mocarstw, a tej Rosjanom odmówić nie sposób. Jeśli Aleksander Dugin ma rację, to nasza nadzieja w tym, że Rosja udławi się kiedyś na dobre poczuciem własnej wielkości.