Mickiewicz:
Romantyczność
Ballada Romantyczność jest przykładem ballady jako gatunku literackiego. Utwór emanuje nastrojami tajemniczości, niesamowitości, a nawet grozy. Jest on bardzo związany z ludowymi wierzeniami i fantastyką. Jest to, bowiem opowiedziana historia zaczerpnięta z ludowych podań, mówiących o lękach i wierzeniach prostego, wiejskiego ludu. Balladę ta możemy podzielić na dwie części. Pierwsza z nich to opowiadanie o obłąkanej Karusi, która przed laty straciła ukochanego, natomiast cześć druga stanowi polemikę romantycznego narratora z klasycystycznym starcem. Karusia po śmierci ukochanego, Jasia popada w obłęd. Błąka się po wsi i polach i szukając narzeczonego i głęboko wierząc, że zmarły Jasiek ciągle jest przy niej wystarczy tylko wyciągnąć rękę, aby go dotknąć. Dziewczyna widzi swego ukochanego obok siebie, rozmawia z nim, śmieje się do niego i płacze. Wiara Karusi w miłość ukochanego po śmierci i możliwość bycia razem ma ogromne znaczenie dla wierzeń ludowych. O przekonaniu, że oba światy żywych i umarłych współistnieją ze sobą i przenikają się. Jest to wiara, że po między światem żywych a umarłych istnieje łączność, że oba te światy przenikają się wzajemnie. Tak, więc duchy mogą kontaktować się z żywymi, wierzy w to prosta dziewczyna i cały wiejski lud, te przekonania popiera również poeta mówią I ja to słyszę, i ja tak wierzę. Obłęd, Karusi jest bardzo ważnym motywem dla literatury romantyzmu, ponieważ romantycy uważali, że ludzie obłąkani posiadają szczególna zdolność widzenia tego, co dla zwykłego śmiertelnika było niedostrzegalne.
Drugą część ballady zapowiada pojawienie się starca. Starzec wyśmiewa wiarę prostych ludzi, mówi o wyższości nauki i wiedzy: Ufajcie memu szkiełku i oku. Jest on symbolem klasyków, którzy do poezji romantycznej odnosili się drwiąco i z widocznym lekceważeniem. Narrator podejmuje z nim polemikę, przeciwstawiając jego martwym prawdom żywe wierzenia prostych ludzi: Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko. Utwór kończy wezwanie: miej serce i patrzaj w serce, które to wyraża pogląd młodego Mickiewicza, jako sposób widzenia i rozumienia świata oraz otaczającej go rzeczywistości. Świat według romantyków poznaje się nie poprzez zmysły, ale przez to, co jest ponad zmysłowe, nadnaturalne, dzięki uczuciu duszy. Rozum jest wobec tych zjawisk bezradny i bezsilny.
Lilije
Żona, która czeka na swego męża. Mąż wraca z dwójką braci z wojny. Nie mogąc doczekać się spotkania z ukochaną kobietą postanawia przyśpieszyć i szybciej w ten sposób dotrzeć do domu. Tymczasem okazuje się, ze jego żona nie była mu wierną. Boi się teraz, ze mąż odkryje zdradę i ją zabije, więc woli sama go zabić.Sama tez postanawia go pochować. Na jego grobie sadzi kwiaty lilie, które przecież są symbolem czystości i niewinności. Jednocześnie nuci piosenkę, że kwiaty powinny wyrosnąć tak wysoko, jak głęboko ona pochowała męża. Potem jak gdyby nigdy nic czeka na braci swego męża, którzy mieli dotrzeć do domu niebawem. Biegnie także do pustelnika, błagając go o pokutę za popełnioną zbrodnię. Starzec nie może naznaczyć jej pokuty, ponieważ tę mógłby tylko mąż, a on przecież już dawno w grobie. Więc uradowana kobieta wraca do domu. Na pytania dzieci o ojca udziela zdawkowej odpowiedzi, ze niebawem wróci. W końcu powracają i dwaj bracia zamordowanego męża. Wypytują o swego brata, ale kobieta mówi, że zmarł na wojnie. Ci są zaskoczeni tą odpowiedzią, ponieważ przecież wracali razem z wojny. Żonie przychodzi na myśl widmo zabitego i mdleje z wrażenia. Potem zaczynają się poszukiwania zaginionego. Oczywiście bracia nie mogą go odnaleźć. Tak mijają kolejne miesiące. Bracia zapominają o zaginionym mężu, uznają go wnet za zmarłego, a że ładna wdówka obydwu przypadła do gustu, postanawiają się z nią ożenić. Oczywiście, to ona ma dokonać wyboru jednego z nich. Ta nie wie, którego chce za męża, więc ponownie leci po radę do pustelnika. Starzec proponuje jej wskrzeszenie zmarłego męża. Kobieta jednak jest przerażona tą wizją, ma wyrzuty sumienia i dwa ciężkie grzechy - zdrady i zabójstwa. Chce więc któregoś z pozostałych braci. Pustelnik więc proponuje, żeby obydwaj kandydaci upletli wianki kwietne. Ten, który będzie jej się bardziej podobał, wskaże właściwego kandydata. Kobieta powraca do domu i informuje braci o ich zadaniu do wykonania. Ci niechcący zrywają lilie, które posadziła niewierna żona na grobie męża. W ten sposób zakłócają spokój duszy swego brata. Obydwa wianki są niemal identyczne, więc po między braćmi dochodzi do kłótni - trudno rozstrzygnąć, który wianek jest piękniejszy. W tym momencie ukazuje się duch zmarłego brata, rzuca klątwę na żonę i swych braci. Kościół zapada się wraz z nimi pod ziemię. Wszyscy ponoszą karę.
Pani Twardowska
Zaczyna się od znanych słów: Jedzą, piją, lulki palą,/ Tańce, hulanka, swawola;/ Ledwie karczmy nie rozwalą,/ Cha cha, chi chi, hejza, hola! Pani Twardowska to wierszowana bajka opowiadająca o Panu Twardowskim, który zawarł przymierze z diabłami. Umówili się, że po dwóch latach Pan Twardowski przybędzie do Rzymu, gdzie zostanie zabity, a jego duszę wezmą w posiadanie diabły. Pan Twardowski nie wywiązał się z umowy. Lecz kiedy zabawiał się w karczmie o nazwie "Rzym", zaskoczył go tam diabeł Mefistofeles. Na cyrografie był też spisany punkt, że zanim Mefistofeles weźmie jego duszę do piekła musi wykonać trzy zadania. Pierwsze zadanie polegało na tym że diabeł miał wybudować budowlę z włoskich orzeszków, strzecha miała być wykonana z bród żydowskich i dodatkowo podbita nasionami maku, a wszystko miało być zbite gwoździami dokładnie o długości trzech cali i szerokości jednego cala. Czart miał również ożywić konia namalowanego na płótnie i ukręcić dla niego bicz z piasku. Diabeł bez najmniejszego trudu wykonał pierwsze zadanie. Drugie polecenie polegało na wykąpaniu się w święconej wodzie. Mefistofeles dokonał również i tego, chociaż sprawiło mu to znacznie więcej kłopotu. Jako trzeci punkt diabeł miał za zadanie przyrzec miłość żonie Twardowskiego, tytułowej pani Twardowskiej, i na cały rok zamienić się miejscem zamieszkania z Twarowskim. Diabeł tak bardzo się wystraszył, że uciekł przez dziurkę od klucza i już nie wrócił.
Ucieczka
Panna czeka na księcia, który wyjechał i nie powraca, ona myśli, że może zginął, okazuje się jednak, że on po świecie jeździ i się zabawia. Panna ciągle płacze, rozpacza, matka się o nią martwi, bo Książe dał już nawet na zapowiedzi. Panna mówi, że jeśli Książe nie przybędzie do ołtarza, to ją trzeba będzie pochować na cmentarzu, jeśli on nie żyje, to ona też chce umrzeć, a wtedy matka w żalu też zginie. Na pomoc przychodzi kuma, która ma pomóc pannie. Wy powiada zaklęcie: „Włosy jego w węża splącz,/ Dwie obrączki razem złącz,/ Z lewej ręki krwi usącz;/ A na węża będziem kląć,/ W dwie obrączki będziem dąć;/ Musi przyjść i ciebie wziąć”. Panna czekała spokojnie, wybiła północ i słychać nagle podkowy. Otwierają się troje drzwi i wchodzi biały jeździec. Mówi do panny, by wsiadała na konia i razem jadą przez las. Panna pyta dokąd ją wiezie, czy do domu? On odpowiada, że jadą na górę Mendog, gdzie jest jego dom. Panna pyta czy jest tam zamek. Odpowiedź brzmi, że jest, lecz bez klamek. Dziewczyna prosiła, by trochę zwolnić tempa, ale on się nie zgodził i kazał wyrzucić z ręki książkę, którą ona trzymała. Jadą dalej, ona martwi się, że w ogóle na tej drodze nie ma śladów, jakby nikt tędy nie jeździł, odpowiada jej mężczyzna, że to dlatego, że nie zaprasza on gości nigdy pieszo. Bogatych wiozą cugi, a ubogich niosą sługi. Panna wiezie też paciorki i dostaje nakaz, żeby też je wyrzucić, bo te „sznurki” przeszkadzają koniowi. Nagle panna mówi, że widzi jakiś cmentarz, a jeździec mówi, że to mury obronne jego zamku. Zapytany co to za krzyże i mogiły, odpowiada, że to wieże. Teraz koń musi przeskoczyć te mury i będzie koniec podróży. Dziewczyna zastanawia się czemu przystanęli, on mówi, że zechce położyć głowę na jej piersiach i będzie ją ranił krzyż, który ma na szyi, a który ona dostała od matki. Panna posłusznie wyrzuciła krzyż. Jeździec mocno ją objął, koń zaśmiał się ludzkim głosem i za nim ksiądz wyszedł odprawić poranna modlitwę, tych dwojga już nie było. Gdy ksiądz wstał zobaczył jedną mogiłę bez krzyża, gdzie ziemia była świeżo ruszona. Stał nad grobem długo, a potem odprawił mszę za dwie zmarłe dusze.
Czaty
Wojewoda wbiega zdyszany do zamku, wchodzi do sypialni żony i dziwi się, że nikogo tam nie zastał. Zastanowił się chwilę, zawołał kozaka Nauma, kazał mu przyszykować broni i poszli do ogrodu, gdzie na ławce siedziała niewiasta w bieliźnie. Przed nią klęczał mężczyzna i wyznaje jej miłość. Żali się, że ona wybrała wojewodę, bo ma pieniądze, a nigdy jej nie pokocha tak jak kocha ten, który teraz klęczy. Te wyznania sprawiły, że kobieta straciła głowę i wtuliła się w tego mężczyznę. Widząc to wojewoda z kozakiem nabili broń i zaczęli celować w tych dwoje, ale kozaka coś powstrzymywało, łzy same leciały mu z oczu, nie umiał zastrzelić dziewczyny. Wojewoda się zdenerwował, kazał kozakowi nabić broń i mówił jak ma kierować broń, by najpierw zastrzelić tamtego mężczyznę. Koniec końców kozak tak wycelował, że zastrzelił wojewodę.
Stefan Witwicki - Rycerz i paź
Ballada zaczyna się od scharakteryzowania rycerza. Jest on męski, przy boku ma broń, ubrany jest w skórę. Częściej doświadcza szczęku broni, niż miłości i pokoju, to jest dla niego milsze, tak jak rany milsze są mu niż uścisk dłoni. Jego serce ożywa tam gdzie bitwa i strzały. Co prawda rycerz wciąż czuje niepokój i tęskni do swojej Haliny, ale wie, że jego życie jest tam, gdzie jest wojna i śmierć. Dalej opisywany jest paź, który nazywa rycerza bratem wojny. Śpiewa pieśń do rycerza. Opowiada ona o tym, że rycerzowi ucieka młodość, że lepiej odpocząć, a wojna nie uleczy ran jego serca. Najważniejsza powinna być miłość, tam jest rozkosz, gdzie łączą się dwa serca, ale jeśli kocha tylko jedna z osób, to szczęścia być nie może. Na tym kończy się pieśń, paź odkłada lutnie, a z oczu płynął mu łzy. Rycerzowi robi się żal, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że skądś zna ten głos i te jasne oczy. Pyta więc pazia kim jest, skąd pochodzi. Okazuje się, że to Halina.
Antoni Edward Odyniec - Wesele
Na zamku u Kasztelana odbywa się wesele. Wszyscy się bawią doskonale oprócz panny młodej. Ona jest bardzo ładna, a on stary, łysy i gruby, ale jest starostą więc ma dużo kasy i ojciec panny młodej rozkazał, by ta wyszła za mąż właśnie za starostę. Gdy tańczyli do Sali wszedł rycerz. Bardzo się wtedy rozłościł kasztelan, powiedział, że to za wysokie progi dla rycerza, ale ten się nie dał. Kasztelan rzucił hasło, by każdy kto w braterstwie z nim żyje, pomógł mu wyrzucić rycerza z sali. No i przestali tańcować i rzucili się na rycerza. Nieproszony gość próbuje załagodzić sytuację mówiąc, że przyszedł napić się za zdrowie panny młodej i zatańczyć z nią jeden taniec. Tłumaczy także, że bronił on kraju więc nie wypada, by go teraz tak wyrzucano z domu kasztelana. Zgodził się z nim tłum, który jeszcze przed chwilą był mu wrogi, zaprosili go do picia i tańców. Gdy rycerza zobaczyła kasztelanka to aż zbladła i padła na jego ramiona. Wtedy rycerz szepnął jej coś do ucha, a ona wtedy od razu ożyła. Teraz wznoszono toast za tych kochanków i za rycerską odwagę. No i znowu tańce, a w pierwszej parze rycerz z kasztelanką, którzy po chwili gdzieś zniknęli. Strażnik podwórka krzyknął nagle, że panna młoda została porwana przez rycerza. Kasztelan zapowiedział, że kto pierwszy dogoni uciekinierów dostanie nagrodę. Wszyscy jednak zgodnie stwierdzili, że nie opłaca się narażać karku w gonitwie, lepiej wypić co zostało i jechać do domu, a nie tracić noc na poszukiwaniach. Pojechał tylko Kasztelan i Starosta. Pierwszy powrócił sam, bo Starostę gdzieś koń wyrzucił.
Aleksander Chodźko - Maliny
Jedzie pan przez litewskie łany (pamiętacie z gramatyki - jakaś ozieleniona powierzchnia ;) ). Przyjechał na dwór, gdzie mieszka matka z dwoma córkami, a pan prosi o którąś z nich. Nie może się jednak zdecydować na jedną, bo obie po trochę kocha. Decyduje więc, że wybierze tą , która zbierze dla niego więcej malin. Pierwsza wraca starsza córka, a na jej brwi widać jakąś kroplę, albo to krew, albo malina, albo kalina. Mówi, że ona zostanie żoną pana, bo młodsza siostra nie wróci, bo albo wpadła do ruczaju, albo pożarł ją wilk. Więc pan zaczął szukać tej młodszej, szukał całą noc i cały dzień. Nie było jej więc ożenił się z tą starszą. W maju był w lesie, grał na dudce, która wygrywała pieśń o tym jak żyła kiedyś w domu matki z siostrą, która później zabiła ją nożem. Poleciał z tą pieśnią do matki i powiedział, że skręcił tę dudkę w gaju z dzikiej wierzby przy ruczaju, przy krzaku malin. Matka pobladła i padła, a teraz pan jechał przez litewski łan w żałobie.
Aleksander Dunin Borkowski - Królowa toni
Rybak płynie wzdłuż Dniestru i marzy sobie, że pierwsze co złowi zaniesie swojej dziewczynie. Coś nagle zawrzało, a rybak wywlókł na łódź dwie brylantowe piszczałki. Zrobione są one z kropelek wody, w których pali się ogień, także z korali i muszelek. W jedną piszczałek dmuchnął, rozbrzmiał jakiś dźwięk i rybak wyłowił jakąś szczególną istotę. Ogon miała rybi, piersi kobiety, a w nich palił się ogień, zęby z pereł, a usta z korali. Rybak zapytał czego ta istota od niego chce. Ona powiedziała, że przybywa na jego zawołanie, a w jej pałacu już wszystko na nich czeka. Rybak dmuchnął w drugą piszczałkę. Jego wiosła upadły, zatonął. Żeglarze znaleźli dwoje zaspanych kochanków, ale nie śmieli ich budzić.
Roman Zmorski - Dziwy
Motto: Stałą nam się nowina: Pani pana zabiła
Za borem, za jeziorem siedzi sokół i opowiada: w kościele było dużo ludzi, bo było wesele. Ksiądz ich kropił święconą wodą, pan młody - cały w złocie, panna zaś spocona i zapłakana, druhny i drużby w kwiatach i bieli, wszyscy klęczeli przed ołtarzem. Dalsza część opowieść zaczyna się znów od słów, za borem, za jeziorem, dalej mowa o tym, że tam leży na łożu pan młody, a z serca leci mu krew. Obok niego stoi żona z zakrwawionym nożem i się śmieje. Potem mowa o tym, że przy dworze, na jeziorze płynie pani młoda z rozplecioną kosą. A nad borem, dworem i jeziorem czarne ptaki lecą z wrzaskiem: kruki, kawki.
4