Opus Dei - ariergarda modernizmu
"Są heretycy, którzy wierzą w Jego boskość,
jednocześnie odrzucają, że jest królem.
Tacy z pewnością ofiarują Mu kadzidło,
lecz nie chcą ofiarować także złota"
św.Grzegorz Wielki
W 41 numerze "Myśli Polskiej" ukazał się artykuł p. Grzegorza Pustkowiaka stawiający sobie za cel odparcie zarzutów jakie postawiłem Prałaturze Opus Dei. Już na wstępie polemiki Autor słusznie podkreśla, że Opus Dei to formacja stanowiąca filar obecnego Kościoła posoborowego, co w świetle założenia p.Pustkowiaka ma być argumentem koronnym na prawość, świętość i nieomylność doktryny głoszonej przez ruch księdza Escrivy. Niestety zarzut ten to tylko woda na mój młyn, gdyż przyczyna dzisiejszej godziny spustoszenia Winnicy Pańskiej wynika w znacznym stopniu z tego, że prym w Kościele wiodą właśnie jawnie synkretyczne formacje religijne typu Opus Dei czy Droga Neokatechumenalna. Każda rewolucja posiada swoje prawe i lewe skrzydło. Ostateczny triumf rewolucji zależy zazwyczaj od skutecznego wyhamowania jej najbardziej fanatycznego skrzydła. To nie jakobini rozlali kwas ideologiczny rewolucji francuskiej po całej Europie lecz ten, który stłumił jej najbardziej lewicową frakcję - Napoleon Bonaparte. Opus Dei po II Soborze Watykańskim spełniło wyśmienicie rolę konserwatora rewolucji i do dziś dnia jest prawdziwym katalizatorem destrukcyjnych przemian. Nie ma bardziej podstępnych rewolucjonistów niż ci, którzy ubierają się w konserwatywne szaty. Dlatego Opus Dei uważam za formację dużo bardziej niebezpieczną niż jawnie heretyckie grupki typu "Wir sind Kirche", gdyż najgroźniejszą jest ta trucizna, która pozostaje w ukryci. Jest zupełnie nieistotne czy napój który podajemy bliźniemu zawiera tylko 1% trucizny czy też stanowi ona przeważającą substancję soku. W obu przypadkach trucizna zawsze jest śmiertelna dla organizmu. Podobnie jest z wszystkimi mniej lub bardziej heretyckimi formacjami. Zasadnicznym wyznacznikiem posiadania Wiary jest fakt, że albo się ją ma w całej integralnej pełni, albo nie ma się Jej wcale - nie można mieć Jej w większej lub mniejszej części. Nie można także mówić, że uznaje się jedne prawdy Wiary a inne odrzuca albo też, że jedne są ważniejsze od drugich. W przypadku jawnie heretyckich wspólnot typu Taize czy ruchów oazowych wielu katolików zdaje sobie jeszcze sprawę z tego, jakie stanowią one niebezpieczeństwo dla dusz pragnących zachować nieskażony depozyt katolickiej wiary, więc jak ognia unikają jakichkolwiek z nimi kontaktów. Jednakże w przypadku Opus Dei sprawy przedstawiają się nieco odmiennie. Prawdopodobnie rewolucja "aggiornamento", która zainicjowana została w 1962 roku natrafiłaby na dużo bardziej radyklalny i zdecydowany opór katolików gdyby nie fortel progresistów w postaci koni trojańskich typu Opus Dei. Czym innym jest podać do akceptacji wiernym jawny błąd, który swoim fałszem razi na odległość prawe serca i umysły a czym innym przedstawić ten sam błąd w sposób niespójny, nadto okraszony konserwatywną otoczą jak czyni to właśnie Opus Dei. Już papież św.Pius X w "Pascendi" zdemaskował ten podstęp modernistów pisząc: "modernistów najprzebieglejszy manewr polega na tym, że nie przedstawiają swych doktryn ujętych w powien porządek i zebranych w pewną całość, lecz jakoby rozproszone i oddzielone jedne od drugich, ażeby uchodzić za chwiejnych i niejako niestałych, gdy tymczasem są pewni i stanowczy". "Dzieło" przyjęło wszystkie modernistyczne błędy rewolucji Vaticanum II na czele z heretycką koncepcją Kościoła, wolnością religijną, antropocentryzmem czy ekumenicznym synkretyzmem. Wszystkie te nowinki nauczane wiernych przez Opus Dei to nic innego jak błędy w większości już potępione przez Kościół m.in. encyklikami Pascendi - przeciwiko progresistom, Quanta Cura - przeciwko liberalizmowi, Motralium animos - potępiajacej ekumenizm, Humani Genereis - przeciwko błędom współczesnego świata, Lamentabili etc. Pułapka "Dzieła" polega na tym, że tworzy wokół tych błędów konserwatywną otoczkę, co tym bardziej staje się zwodnicze i podstępne dla dusz. Nadto lansowany przez Opus Dei pewien moralny radykalizm działa jako dodatkowe umocowanie błędu. I ten mechanizm zwodzenia przepowiedział także co do zasad działania modernistów św.Pius X pisząc: "dodać tu jeszcze trzeba - co najskuteczniej właśnie może uwodzić dusze - że moderniści prowadzą tryb życia nadzwyczaj czynny, że nieustannie i usilnie oddają się wszelkiego rodzaju studiom, i że bardzo często są ludźmi surowych obyczajów". Trucizna podana "na surowo" często wywołuje natychmiastową reakcję obronną, jednak ta sama trucizna przyprawiona sporą domieszką cukru często staje się zbyt łatwo przyswajalną. Niestety ten jakże dziś rozpowszechniony błąd stał się udziałem p.Pustkowiaka, któremu nie sposób odmówic dobrych intencji. Nie jest przecież dziełem przypadku, że w popieranie właśnie "Opus Dei" na terenie naszego Kraju najbardziej zaangażowani są abp. J. Życiński oraz bp.T.Pieronek - awangarda postępu polskiego Episkopatu.
Grzegorz Pustkowiak w polemice z zarzutami postawionymi "Dziełu" posiłkował się sztandarową pracą ks. Escrivy "Droga, Bruzda, Kuźnia". Wielu badaczy "Dzieła" zwraca właśnie uwagę na niesamowitą sprzeczność między naukami zawartymi w "Bruździe" a pozostałymi wykładami ks.Escrivy. O ile formacja Opus Dei jest przeniknięta duchem liberalnym i świeckim to "Bruzda" ten duch neguje. Stąd rodziły się i powstają nadal sprzeczne opinie na temat "Dzieła", gdyż wielu ludzi spotkawszy się z najbardziej rozpowszechnioną książka ks.Escrivy na podstawie tej jednej pracy wyrabia sobie opinię o całym ruchu. Autor polemiki twierdzi, że do Opus Dei nie mogą być przyjmowani wyznawcy fałszywych religii. Zestawmy to stwierdzenie ze słowami samego ks.Escrivy: "To nie są tylko słowa: nasze Dzieło jest pierwszą organizacją, która za aprobatą Stolicy Apostolskiej przyjmuje do swojego grona niekatolików, chrześcijan lub nie chrześcijan. Zawsze stawałem w obronie wolności sumienia" ("Mons. Escriva de Balaguer", Salvator Bernai, wyd. Rialp s. 296). Porównajmy co na temat wolności sumienia nauczał Ojciec święty Grzegorz XVI: "Z zatrutego źródła indyferentyzmu wypływa fałszywa i absurdalna zasada - lepszym określeniem będzie obłąkanie - a mianowicie, ze każdemu trzeba przyznać i zagwarantować wolność sumienia". (encyklika Mirari vos). W jakim duchu kształtowana jest formacja członów "Działa" dobrze obrazują słowa hiszpańskiej aktywistki Anny Sastre, której prace rozpowszechnia madryckie wydawnictwo Opus Dei - Rialp: "Mamy upodobanie w oczywistej konsekwencji wolności - to znaczy w pluralizmie. Pluralizm w Opus Dei jest upragniony, celebrowany a nie tylko tolerowany czy stwarzający choćby najmniejsze trudności" ("Tiempo de caminar", wyd. Rialp, Ana Sastre, s. 127) oraz "Tak więc Dzieło było pierwszym w łonie Kościoła stowarzyszeniem, które po bratersku otwierało swoje ramiona na przyjęcie każdego bez względu na zasady doktrynalne czy wyznanie." ("Tiempo de caminar"... s. 610).
Wracając jednak do zarzutów jakie postawił p.Pustkowiak nie jest prawdą, że w swoim krytycznym artykule o "Dziele" nie podałem źródeł cytatów z prac ks.Escrivy. Zostały one podane lecz uległy wycięciu przez redakcję z racji rozmiarów tekstu, a dostępne są w całości w wersji internetowej artykułu. Istotnie muszę przyznać się jednak do błędu, gdyż jeden cytat ks.Escrivy przytoczyłem z pamięci bez podania odnośnika. Chodzi o cytat: "nie ważne jaką religię wyznajesz, ważne abyś był przydatny dla Dzieła". Ponieważ nie udało mi się tej wypowiedzi zweryfikować w źródłach zmuszony jestem ją odwołać. Zupełnie nie rozumiem jednak argumentacji p.Pustkowiaka, który zestawia krytyczne opinie J.Turowicza na temat "Opus Dei" z moim artykułem. "Dzieło" ks.Escrivy i "Tygodnik Powszechny" stanowią ten sam synkretyczny obóz, który swe źródła ma w mętnych wodach ostatniego Soboru. Jeśli ktoś ma wątpliwości wystarczy zestawic opinie ks.Escrivy i J.Turowicza na temat Soboru. Turowicz był entuzjastą Drugiego Watykanu, takoż dumny był z niego ks.Escriva, który po latach wyznawał: "Powinienem odczuwać satysfakcje kończąc ten Sobór. Mija w tym miesiącu 30 lat - traktowano mnie wtedy jak heretyka za to, że głosiłem pewne poglądy, które teraz Sobór w sposób bardzo uroczysty zebrał i zamieścił w Konstytucji dogmatycznej "De Ecclesia". Widać więc jasno jak daleko byliśmy w przedzie i jak wiele osiągnęliście" ("Tiempo" p. 486).
Czy ksiądz Escriva jest świety?
Grzegorz Pustkowiak jako jeden z głównych argumentów wymierzonych w moją krytyczną ocenę "Dzieła" postawił zarzut poddawania w wątpliwość kanonizacji ks.Escrivy. Temat tzw. nowych kanonizacji, który rodzi obecnie w świecie katolickim wiele kontrowersji jest zagadnieniem bardzo trudnym. Dominującą bowiem opinią wśród teologów było przyznawanie kanonizacjom rangi jaką papież cieszy się przy orzeczeniach ex cathedra. Jednak to intencja papieża ma decydujące znaczenie dla nieomylności jego orzeczeń. W przypadku kanonizacji jakich dokonał Jan Paweł II, można mieć poważne zastrzeżenia czy pragnął nadawać im taką właśnie rangę, gdyż patrząc na całość jego pontyfikatu trzeba stwierdzić, że zawsze był on bardzo niechętny angażowaniu swojej nieomylności.
Ponadto, w 1983r. doszło do niespotykanego nigdy wcześniej w historii Kościoła wydarzenia, gdyż Jan Paweł II drastycznie uprościł procedury kanonizacyjne. Precyzyjna procedura stosowana w czasie procesów kanonizacyjnych rozwijała się przez stulecia, aż do Piusa XII włącznie, zawsze w kierunku zaostrzenia obowiązujących reguł celem przekazywania wiernym prawdziwego i niezmiennego wzorca prawdziwej, katolickiej świętości. Dlatego też procesy te były bardzo żmudne i długotrwałe, a jedna przesłanka krytyczna kończyła je negatywnie. Przykładowo w wieku XVII kanonizowano łącznie 24 świętych, za pontyfikatu św.Piusa X- 4 świętych, za Benedykta XV - 3 świętych, za Jana XXIII - 10 świętych. Jednak w wyniku drastycznego uproszczenia i przyspieszenia procedury badania cnót i cudów, jakie nastąpiło w 1983r. byliśmy świadkami zjawiska nazwanego pogardliwie przez niektórych "watykańską fabryką świętych". Jan Paweł II za swego pontyfikatu kanonizował 468 osób tj. więcej niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci od chwili utworzenia Kongregacji Rytów w 1588r. Tak więc jest rzeczą oczywistą, ze przy takiej ilości kanonizacji nie było możliwym dokładne i uczciwe zbadanie wszystkich pism i żywotow kandydatów, celem przekazania wiernym nieomylnego wzorca katolickiej świętości. Szczególnie tak wątpliwe akty jak kanonizacja ks.Escrivy i beatyfikacja Jana XXIII budzą do dziś wielkie zamieszanie wśród pobożnych katolików. W przypadku kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II mamy doczynienia także ze zmianą pojęcia świętości. Podkreślił to sam papież na konsystorzu 13 czerwca 1984r.: "Niekiedy mówi się, że mamy obecnie zbyt wiele beatyfikacji. Jednak poza odzwierciedlaniem rzeczywistości, która z łaski Bożej jest jaka jest, odpowiada to również wyraźnemu pragnieniu soboru. Ewangelia jest tak rozpowszechniona w świecie, a jej przesłanie tak głęboko zakorzenione, że wielka liczba beatyfikacji oddaje w zasadniczy sposób działanie Ducha świętego (...) To właśnie sobór ukazał w szczególny sposób powszechne powołanie do świętości." Tak więc mamy doczynienia z nową wizją "świetości", która przez swój egalitarny wymiar nie odzwierciedla znamion powszechnie przyjętego w Kościele wzorca. Można więc powiedzieć parafrazując słowa strażnika wiary kard. Ottavianiego wyjęte z jego analizy krytycznej nowej Mszy, że "nowe kanonizacje oddalają się w wyraźny sposób, tak w całości, jak i w szczegółach od katolickiej teologii świętości". Z pewnością gdy miną obecne czasy doktrynalnego i duchowego spustoszenia niektóre z nowych kanonizacji będą musiały zostać poddane przez Kościół krytycznej weryfikacji, celem powrotu do niezmiennego wzorca katolickiej świętości.
Łukasz Kluska