Świętość mężczyzny jest poddawana próbie. Religia katolicka nie jest przeznaczona tylko dla kobiet i dzieci, istnieją jednak powody, dla których jej praktykowanie przybrało zniewieściały charakter, a prawi skądinąd mężczyźni - nie bez kozery - zniechęcają się do niej.
Jezus sam zapewnia nas, iż mniej lęka się o tych, którzy wspinają się zawikłanymi ścieżkami na Górę Karmel niż o dusze błąkające się bez celu w lasach na równinie u stóp góry. Wielu ludzi poszukujących Boga poza Kościołem nie czyni tego na skutek własnego błędnego wyboru, lecz dezinformacji, jaką w ich życie wprowadzają inni określający się mianem wybranych. Wśród zagubionych są również mężczyźni błędnie wnioskujący, iż „religia jest dla kobiet i dzieci”.
Jeśli zdarza się wam usłyszeć owo stwierdzenie wypowiadane pełnym pasji tonem, z pewnością zauważycie, iż sposób wypowiedzi i towarzyszące jej gesty implikują herezję nieobecną wprost w cytowanych słowach. Zdanie to uzupełnione odpowiednio brzmiałoby: „religia jest przede wszystkim dla kobiet i dzieci” lub „religia jest wyłącznie dla kobiet i dzieci”.
Takie nastawienie prezentuje obecnie (w różnym stopniu) większość mężczyzn wyznania katolickiego, ku olbrzymiemu zaskoczeniu Kościoła Wojującego, Kościoła Cierpiącego i Kościoła Tryumfującego. Nie stanowi to również powodu do zachwytu dla Abrahama i Mojżesza ani ich brata-patriarchy Nowego Testamentu, świętego Patryka. Dostojny chór apostołów cicho, lecz stanowczo nie zgadza się na popularyzowanie zniewieściałości. Szacowne grono proroków wstrząsa szacownymi brodami w namacalnym dowodzie męskości. Odziana w białe szaty armia męczenników obojga płci bezsprzecznie dowodzi, iż religia przypisuje jednakową cenę krwi mężczyzn i kobiet.
Owi pomniejsi święci, dostojni europejscy przodkowie, którzy dzielnie walczyli, cnotliwie żyli, a niekiedy nawet odważnie umierali za wiarę, abyśmy mogli ją po nich odziedziczyć, uderzają w gromowy ton protestu przeciwko tak niesłychanej potwarzy. Na wskroś męskie duchowieństwo nie może się zgodzić z tak prezentowanym stanowiskiem. Jeśli zaś i tego za mało, przybite do krzyża dłonie Chrystusa, zniszczone latami ciężkiej pracy, stanowią najdobitniejszy dowód maskulinizacji wiary.
Powyższe świadectwa kuszą, by oddalić oskarżenie jako bezpodstawne. Z pozoru oskarżenie o zniewieściałość wydaje się pochopne i pozbawione dowodów, winniśmy jednak zezwolić oskarżycielowi na pełne przedstawienie stanowiska. Jego odpowiedź na wspomnianą już obronę męskiej natury pobożności mogłaby brzmieć na przykład tak: „Dowiedliście jedynie pierwotnej i tradycyjnej maskulinizacji chrześcijaństwa. Jeśli jest to żywa wiara, jakie mamy obecnie dowody na to, że wywołuje ona pobożność u mężczyzn lub wzbudza większy dynamizm tej płci? Wskażcie przykłady męskiej wiary wśród współczesnych katolików!”.
Pytania takiego nie wolno zbyć potokiem gładkich słówek ani odsunąć go na bok jako niezwiązanego z tematem. Nietrudno przywołać relacje poświęcone księżom, którzy zarówno podczas wojny, jak i w czas pokoju bohatersko niosą posługę duchową znajdującym się w potrzebie. Można też wykorzystać jako dowód procesje członków Bractwa Najświętszego Imienia Jezus oraz inne przejawy męskiej pobożności. Czy to jednak wystarczy? Czy są to zjawiska typowe czy odizolowane? Co z niezwykle liczną grupą katolików świeckich? Czy możemy podawać ich sposób życia za przykład chrześcijańskiego idealizmu i aspiracji, tak silnie przecież kontrastujący ze sposobem życia ich przyjaciół innych wyznań? Nie sądzę. Uważam, iż pobożność mężczyzn jest poddawana próbie, a my możemy dokonać oceny sytuacji i podjąć próbę jej osądzenia.
Jednym z bardziej oczywistych faktów jest ten, że religia przyciąga mężczyzn w zupełnie inny sposób niż kobiety. Wiara jest ta sama, kształtowane przez nią cnoty również te same, lecz różne są do nich nastawienia przedstawicieli każdej z płci. W miarę dojrzewania doświadczenia religijnego, gdy przechodzi ono z wstępnej fazy zjednoczenia psychologicznego i intelektualnego do uświęcenia i zjednoczenia mistycznego, bodźce i reakcje stają się jednakowe dla obu płci. Dopóki jednak nie zostanie osiągnięta dojrzałość duchowa, psychologia płci w istotny sposób wpływa na nawrócenie i rozwój.
Podejmując próbę określenia psychologicznych osobliwości charakterystycznych dla każdej z płci, łatwo można wywołać wszelkiego rodzaju nieporozumienia. Aby tego uniknąć, zwróćcie szczególną uwagę na następujące elementy moich wypowiedzi. Psychologia zajmuje się określaniem skłonności, a nie cech. Osoby płci męskiej i żeńskiej to dwie istotne możliwości przejawiania się tej samej natury, charakteryzowane przez identyczne możliwości i godność osobistą. Są one jednak niekompletne i ukierunkowane na siebie nawzajem, co powoduje, iż podążają równoległymi lub rozbieżnymi drogami zamiast wybrać wspólną ścieżkę. Żadne odkrycie ani zdrowy rozsądek nie wskazują na jakąkolwiek podrzędność jednej płci wobec drugiej. Jednakowo obdarzone są również jednakowo od siebie zależne. Określenia „zniewieściały” używam w znaczeniu pejoratywnym, różnym od znaczenia słowa „kobiecy/żeński”. Zniewieściałość jest kojarzona z miękkością, brakiem dyscypliny, zmysłowym romantyzmem, a cechy te zasługują na pogardę zarówno u mężczyzn, jak i kobiet. Zniewieściałość jest wypaczeniem cnót kobiecych, tak jak brak litości i racjonalizm są wypaczeniem cnót męskich.
Ludzkie zachowania dowodzą, iż kobiety skupiają się przede wszystkim na osobach i szczegółach, podczas gdy mężczyźni zwracają uwagę na przedmioty i zagadnienia ogólne. Kobiety cechuje lojalność wobec odpowiednio reagujących na nią osób. Mężczyźni są lojalni w stosunku do odpowiednio słusznych celów. Sądzę, że wszystkie te fakty są oczywiste i - co bardzo mnie cieszy - są to jedyne stwierdzenia, których potrzebuję w poniższej argumentacji.
Religia to lojalność wobec Boga postrzeganego jako Osoba (ponieważ jest On Osobą) lub Cel (ponieważ jest On Dobrem).
Święci znają Boga takim, jaki jest naprawdę, zarówno jako Osobę, która miłuje i jest miłowana, jak i Cel, ku któremu się dąży, by go ostatecznie osiągnąć. W początkowym stadium świętości kobieta poszukuje jednak osobistego aspektu miłości, a mężczyzna - poruszającego i satysfakcjonującego ideału.
Dwa wyobrażenia Boga (jako Osoby i jako Ideału) stanowią pewien paradoks. Ludziom trudno jest oddzielić pojęcie osoby od pojęcia konkretnej jednostki. Znaczenie słowa „osoba” wyklucza w naszym rozumieniu wszystkie inne osoby. Z kolei pojęcie ideału budzi w nas instynktowną odrazę do jakichkolwiek uszczegółowień. Dobro, sprawiedliwość, wolność czy miłość są niczym, jeśli nie postrzegamy ich jako znaczeń uniwersalnych i ogólnych.
Kobieta obdarza umiłowaniem materialne narzędzia wiary, ponieważ dąży do zjednoczenia z niewidzialną Osobą. Mężczyzna żywi niechęć do miejsca, formy i kapłaństwa, gdyż jego Ideał jest uniwersalny i ogólny. Dopóki nie zostanie rozwiązany paradoks szczegółu i ogółu, mężczyznom będą przeszkadzać te same ograniczenia, które przemawiają do kobiet. Kobiety wolą kościół, kapłana, ołtarz i różaniec, ponieważ mogą je zobaczyć i przebywać blisko nich. Mężczyźni żywią wobec tych samych osób i rzeczy podejrzenia, gdyż są one zbyt znajome, szczegółowe i ograniczone, by mogły oddać wszechobecność i wszechstronność Ideału.
Omówionej powyżej różnicy poglądów pomiędzy mężczyznami i kobietami należy się spodziewać zawsze i wszędzie. Obecnie zjawisko to uległo nasileniu, ponieważ katolicyzm praktykują osoby zniewieściałe. Zniewieściałość ta, widoczna w liturgii i zasadach postępowania, kładąca nacisk na osobisty, zmysłowy i dewocyjny aspekt religii, została sprowokowana przez szereg historycznych uwarunkowań oraz tendencji zarówno w samym Kościele, jak i poza nim. Wspomniane trendy można luźno określić mianem sekularyzacji, która wywołała:
1) zepchnięcie religii do rangi jednego spośród wielu ludzkich zajęć;
2) ograniczenie religii do domeny kościoła i szkoły;
3) postrzeganie wyznawania religii jako osobistej tajemnicy pozbawionej szerszego znaczenia społecznego;
4) rozdzielenie wiary od rozumu jako niemożliwych do pogodzenia.
Religia okrojona do takiego wymiaru kładzie nieuzasadniony nacisk na tych aspektach wiary, które najsilniej przemawiają do kobiet. Dom, kościół i szkoła stają się dla katolickiej matki elementami znanego i bliskiego kręgu, a jej przekonania i doświadczenia zostają zawężone do jego granic. Codziennie skupia się głównie na nim, gdyż dotyczy on jej dzieci i leży w obszarze naturalnych zainteresowań. Działania i zainteresowania mężczyzn, chociaż mogą brać swój początek w ognisku domowym, przeważnie są związane z biurem i interesami oraz aktualnymi problemami społecznymi i politycznymi. Miejsca te i problemy od dawna nie mają już nic wspólnego z religią, zarówno w sferze celów, jak i środków. Wkraczając w obszar religii, mężczyzna za każdym razem odczuwa, iż wkracza w domenę kobiety. Wszystkie czynności w kościele niezarezerwowane explicite dla mężczyzn są przypisywane kobietom. Bóg jako Ideał, tak silnie przemawiający do męskiej psychiki, porusza ją jedynie wówczas, gdy przejawia swą obecność w wykonywanej pracy, wyuczonym zawodzie, nauce lub polityce, z którymi mężczyzna przebywa w stałym kontakcie. Świecki rozdział pomiędzy mistycyzmem i praktyką, faktem objawienia i zdroworozsądkowej obserwacji spycha religię ku kądzieli. Ograniczenie jej do potajemnych relacji i parafialnych budynków daje początek katolicyzmowi gettowemu, tak bardzo widocznemu w niektórych dzielnicach. Nietrudno byłoby udowodnić, iż u podstaw kompleksu getta leży zniewieściałość, nawet jeśli maskuje go silnie defensywna apologetyka. Ideał jest zróżnicowany i kosmiczny, afirmatywny i uniwersalny; nie znosi getta, pragnie objąć wszystko, jest przekonany o swojej wszechstronności. Nie sposób nie współczuć duchowo niedojrzałemu mężczyźnie rozczarowanemu przez ograniczoną, szczegółową, zmysłową, związaną z konkretnym miejscem matriarchalną religijność, tak różną od Ideału, ku któremu nieporadnie podąża. Widok samej fasady wystarcza, by zrejterował, nim skorzysta z szansy na poznanie wnętrza, gdzie mógłby odkryć, iż w rzeczywistości w katolicyzmie danego miejsca jest znacznie mniej sprzeczności, niż podejrzewał. Zaniżanie wartości wiary powoduje, że widok nie pozwala prawidłowo ocenić jej prawdziwych walorów.
Niewielu aktywnym katolikom bywa nieznana niechęć przedstawicieli płci męskiej do wypełniania religijnych obowiązków. Próbuje się przywrócić dawną czystość obrządkom liturgicznym i usunąć z nich cechy zniewieściałości, by skuteczniej przemawiały do psychiki mężczyzn. Kapłani pracują nad przyciągnięciem mężczyzn do ołtarza. Nauczyciele religii prowadzący zajęcia dla chłopców i młodych mężczyzn starają się nadać religii bardziej męskie cechy. Zawdzięczamy im (zarówno ich błędom jak i sukcesom) przetestowanie w praktyce wielu propozycji naprawy sytuacji.
Za olbrzymie niebezpieczeństwo uważam fakt, iż badanie zachowań specyficznych dla każdej płci może doprowadzić do użycia wyników takich badań jako czynników warunkujących stosowanie wybranych metod apostolskich. Grozi nam oto przyjęcie omyłkowego założenia, że najlepiej posłużyć się technikami najłatwiej przemawiającymi do psychiki danej płci, a to stanowczo zbyt wiele - zupełnie, jakby prosić pacjenta, by sam sobie przepisał lekarstwo. Ponadto rozwiązanie takie wyklucza lub z trudem dopuszcza sprawy nieprzyjemne, takie jak poświęcenie, cierpienie, pokutę czy żal za grzechy.
Błędne założenie zaowocuje na przykład zorganizowaniem parafialnego pokazu mody dla kobiet, których zbawieniu dusz grozi już samo nadmierne zainteresowanie strojami. Innym przykładem może być nadmierne zachęcanie mężczyzn do uprawiania sportu, gdy właśnie w pogoni za osiągnięciami sportowymi zaniedbują swoje chrześcijańskie i obywatelskie obowiązki. Nawet w hierarchii potrzeb psychologicznych istnieją potrzeby wyższe niż zaspokojenie próżności lub rozrywka. Parafiance strojącej się w najnowszą kreację trudniej będzie zbliżyć się do Stwórcy. Męskość sportu nie jest zaraźliwa, nie można więc liczyć, że religia przejmie ją w bezpośrednim kontakcie. Zdaję sobie sprawę, iż wspominane techniki stanowią „wabik” dla parafian, a u stosującego je kapłana budzą zwykle niesmak. Doświadczenie uczy, że metody takie z reguły zniechęcają ludzi poszukujących czystych, nieskażonych nauk religijnych. Jeśli religia nie przyciąga ludzi głodnych wiary, zwykle przyczyna nie tkwi w braku świeckiego uroku, lecz w domieszce zanieczyszczającego ją lukru.
Jeżeli psychologia mężczyzn i kobiet nie zapewni nam recepty na skuteczną zachętę, po cóż studiować specyfikę obu płci? Odpowiedź jest prosta - przeżywany katolicyzm (nie doktryna, nie technika, nie ruch i nie pogląd), jego żywa obecność w człowieku, rodzinie i społeczności jednakowo przemawia do kobiet i mężczyzn. Mężczyźni z reguły nie lubią praktyk religijnych, kobiety - klubów dyskusyjnych, obie płci jednoczy jednak pozytywne nastawienie do nadprzyrodzonego miłosierdzia. Mężczyźni nie znoszą ociekających lukrem pieśni, a kobiety - kazań o działalności związkowej, lecz podzielają między sobą upodobanie do nadprzyrodzonego hartu ducha. Dowodem na to może być chociażby ruch Catholic Worker. Jego członkowie dali - oprócz szeregu innych dokonań - przede wszystkim przykład nadprzyrodzonego miłosierdzia i hartu ducha, który wzbudził zainteresowanie u tysięcy ludzi. Setki osób wytrwale poszukiwało siedzib ruchu, gdyż nie sposób oprzeć się oddziaływaniu niczym nieskażonej cnoty. Nawet ci, którzy nie zgadzają się z wieloma poglądami członków ruchu, nie są w stanie zaprzeczyć heroicznej cnocie przewodzących mu osób.
Jeżeli religia nie przemawia do mężczyzn, pomocne może okazać się ustalenie przyczyn, dla których tak się dzieje - dzięki temu dowiemy się, jak praktykować wyznawaną wiarę, nie zaś, jak ją przedstawiać. Przeżywana wiara nabiera własnego kształtu. Odpowiada się na nią miłością lub nienawiścią, nigdy zaś - obojętnością.
Dlaczego tak wielu mężczyzn nie dostrzega Ideału w życiu katolika? Według mnie powodem jest fakt, iż katolicy nie przejawiają ani surowości, prostoty, ani uniwersalności katolickiej. Kiedyś pewien człowiek sprzedał wszystko, co posiadał, i nabył klejnot wielkiej wartości. Dziś brak podobnych świadectw. Dla postronnego obserwatora cenę klejnotu wiary stanowi przestrzeganie kilku zasad, przynajmniej w teorii, jeśli nie w praktyce, a także uczestniczenie w niedzielnej Mszy świętej i spożywanie postnych obiadów w piątki. Te same osoby w pogoni za wyższymi standardami życia przejawiają znacznie większą skłonność do wyrzeczeń i poświęcenia niż w przypadku dążenia ku Ideałowi. Państwo również ustanawia wysoką cenę przywileju bycia obywatelem, nakładając podatki, porządkując ludzkie życie i domagając się poświęcenia życia podczas wojny. Na wolnym rynku, w sposób widoczny dla każdego z nas, wycenia się klejnot wiary poniżej lojalności wobec mamony i państwa. Niewtajemniczonym trudno dostrzec jego prawdziwą wartość.
Sądzę, iż klucza do rozwiązania problemu pobożności mężczyzn należy szukać w słowie „katolicki”. „Katolicki” jako przymiotnik określający wiarę może być rozpatrywany w znaczeniu wertykalnym lub horyzontalnym. W tym ostatnim chrześcijaństwo jest dostępne całej ludzkości jako sposób prowadzenia nadprzyrodzonego życia, a owoce Wcielenia i doktryna zbawienia są ofiarowywane każdemu w każdej chwili. Kościół powstał, aby krzewić wiarę na ziemi poprzez wieki, żywą w swej istocie, dokładną w głoszonych doktrynach, uzdrawiającą i podnoszącą na duchu poprzez jej oddziaływanie. Znaczenie wertykalne, pionowe, jest związane z naturą wiary ukierunkowaną na zwrócenie wszystkich ludzi i rzeczy ku Bogu. Nie istnieje nic, dla czego wiara byłaby nieistotna, a istotę wszystkiego odnajdujemy w wierze.
Wertykalny aspekt wiary rzadko objawia się w poglądach i obyczajach współczesnych katolików. Gdy jednak zostanie on zrozumiany i poparty odpowiednimi działaniami, mężczyźni bez trudu zrozumieją, iż katolicyzm jest ideałem. Katolicyzm wymaga, abyśmy wszystkie nasze czyny i pragnienia wiązali z Chrystusem. Nasza praca, studia, przyjaźnie i znajomości, odpoczynek, rozrywka i ambicje nabierają chrześcijańskiego znaczenia tylko wtedy, gdy są skierowane ku Bogu, zarówno poprzez nasze intencje, jak i ich naturę oraz osiągnięte cele.
Krótko mówiąc, mężczyźni nie dostrzegają w powszechnie praktykowanych formach katolicyzmu wszechobecnego Ideału, który stanowi ich pierwsze, niedojrzałe wyobrażenie Boga. Nie dostrzegają Go przede wszystkim z uwagi na własną niedojrzałość duchową, lecz również dlatego, że wiara w jej obecnym kształcie jest praktykowana w sposób zniewieściały i ograniczony. Ich niedojrzałości nie będzie można zaradzić dopóty, dopóki nie zdobędą duchowego przewodnika i nie zainteresują się bliżej sakramentami. Należy zacząć od przekazania im prawdy o prostocie i surowości (przeciwstawionym zniewieściałości) oraz uniwersalności katolickiej (skontrastowanej z partykularyzmem).
Zrozumiałe winno być, iż w tym konkretnym przypadku nie wolno nam pozwolić pacjentowi, aby sam sobie przepisał lekarstwo. Oznacza to, że nie powinniśmy posługiwać się specjalnie wypracowanymi sztuczkami i strategiami, aby wabić mężczyzn do kościoła. Jeśli współczesnych mężczyzn najbardziej pociąga muzyka, piwo i sport, nie ma to żadnego związku z nami. Od nas oczekuje się, iż ofiarujemy im dowody na istnienie Ideału, celu, którego osiągnięcie zapewni im radość, pobudzenie i poczucie męskości odnajdywane obecnie w muzyce, piwie i sporcie.
Katolicyzm przeżywany
Mówiąc jak najzwięźlej: świadomie lub nieświadomie mężczyźni poszukują dowodów katolicyzmu przeżywanego. Katolicyzm ten jest skromny, surowy i wszechstronny, a jednocześnie jest jedynym dostatecznie przekonującym poświadczeniem faktu, iż katolicyzm jest skierowany ku Ideałowi.
Katolicyzm przeżywany brzmi prawie jak definicja świętości, mam tu jednak na myśli nieco odmienne pojęcie. Katolicyzm przeżywany jest zbiorową manifestacją cnoty chrześcijaństwa, zorganizowaną społecznie, zjednoczoną intelektualnie i skierowaną ku Bogu w sferze duchowej. Podobnie do pojedynczej osoby świętego lub świętej, która ukazuje ukierunkowanie ludzkiej osobowości ku Bogu, katolicyzm przeżywany jest wspólnotą osób ukazującą ukierunkowanie społeczeństwa ku Bogu. Przepełnia i ożywia go dążenie do indywidualnej świętości, lecz bezpośrednim celem całego ruchu jest zbiorowe świadectwo zjednoczonego katolickiego sposobu życia.
Rozważmy pokrótce konkretne kroki służące powołaniu podobnej grupy wewnątrz parafii. Duch Święty dostarcza nam, w zależności od danego przypadku, szerokiego wachlarza porad, możliwości i narzędzi apostolskich. Ja ze swej strony pragnę ofiarować jedynie szereg praktycznych wskazówek służących wyjaśnieniu zasad funkcjonowania katolicyzmu przeżywanego.
Przyjmijmy za dzień rozpoczęcia tego rewolucyjnego, parafialnego przedsięwzięcia święto Chrystusa Króla - ostatnią niedzielę października. Owo wielkie święto, dzień, w którym Kościół obwieszcza koronację Chrystusa, Króla całej ludzkości, cel wszystkich, koniecznych i dowolnych działań we wszechświecie, źródło dobroci i sprawiedliwości, najwłaściwszy obiekt wszelkich ludzkich pragnień, dokonań i modlitw, jest najodpowiedniejszym dniem na powołanie nowego ruchu w Chrystusie. Nadejście Króla winno być oczekiwane z jednakową żywiołowością i równie szeroko obwieszczane, co doroczny festyn parafialny. Przygotujcie karty, plakaty, bilety, ulotki i ogłoszenia, zapisując na nich dużymi, kolorowymi literami, iż oto nadchodzi Chrystus Król, by objąć panowanie nad światem, szczególnie zaś nad waszą parafią. Zwróćcie na to zwłaszcza uwagę męskiej części parafian, tych, których znudziła lub rozczarowała bezbarwność poprzedniego okresu odchodzącego bezpowrotnie w przeszłość. Matki, żony i narzeczone powinny zadbać o wyraźne przekazanie swoim mężczyznom zapowiedzi nadejścia nowej ery męskiej pobożności. Każdego z nich należy zachęcić do przystąpienia do spowiedzi i Komunii świętej, nie pozostawiając mu szansy na wymówkę, podobnie jak dzieje się to w Święto Matki.
Dzień Króla rozpoczyna się rezurekcją o szóstej rano (czuwanie poprzedniego dnia może pomóc mężczyznom zasnąć dostatecznie wcześnie, aby byli zdolni wstać i wziąć udział w tak wczesnej Mszy świętej). Na rezurekcji kapłan wygłasza kazanie o Chrystusie Królu, Panu naszych dusz i życia, naszego kraju i całego wszechświata, wyjątkowo silnie podkreślając konieczność okazywania skromności i surowości w wyznawaniu wiary oraz różnorodności, gdy chodzi o sposoby jej okazywania.
To samo kazanie jest powtarzane na pozostałych Mszach w ciągu dnia wraz z implikacją, iż każdy, kto nie bierze w obchodach święta, jest niewiele lepszy od zdrajcy. Pod koniec dnia zostaje odprawiona Msza święta wieczorna, błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem oraz odbywa się procesja, niezależnie od pogody (pożądany jest deszcz, który nie zostawi na nikim nawet suchej nitki). Celem procesji jest ukoronowanie figury Naszego Pana, Króla Wszechświata. Mężczyźni biorą w niej udział odziani w stroje robocze, niosąc narzędzie symbolizujące wykonywany zawód lub wykonany przez siebie przedmiot. Pracujące kobiety biorą udział w procesji na tych samych zasadach. Wspominane przedmioty zostaną pobłogosławione i poświęcone Chrystusowi jako symbol ludzkiej pracy. Każda rodzina, reprezentowana przez ojca i męża, zostanie przyłączona do nowo utworzonego królestwa. Należy też zadbać o obecność dzieci, by mogły ujrzeć rodziców złączonych nowym, wspólnym celem.
Po procesji organizuje się przyjęcie, podając na nim jedzenie przygotowane przez gospodynie domowe. Spotkanie jest nieformalne, głośne i przyjacielskie, tak więc nie należy spodziewać się na nim wykrochmalonych koszul i zawodowych kelnerów. Im mniej przygotowań, tym lepiej - o czym zapomni jedna z gospodyń, z pewnością będzie pamiętać inna. Biorący w nim udział będą mieli okazję poznać lepiej sąsiadów, wymieniając kanapkę za jabłko, a otwieracz do butelek za solniczkę.
Wieczorem opiekunki powinny ułożyć dzieci do spania, zaś mężczyźni i kobiety, zarówno małżonkowie, jak i osoby samotne, wezmą udział w pierwszym posiedzeniu rady Chrystusa Króla. Celem tego spotkania jest wybór świeckich przywódców grup Akcji Katolickiej w parafii. (Akcja Katolicka stanowi strukturę świeżo powołanego królestwa.) Wymagania wobec wybranych są dość rygorystyczne: codzienny udział w Mszy świętej, codzienne przystępowanie do Komunii świętej, oddanie w codziennym życiu, działalność apostolska wśród innych członków społeczności, przyrzeczenie, iż w pełni zintegrują swoje życie z wiarą.
Powołani przywódcy będą łącznikami świeckich parafian z kapłanem. Współpracując z sąsiadami, poniosą oni wiarę w te miejsca, do których nie ma wstępu kapłan, a on ukształtuje ich duchowość, powodując, że niedojrzała gorliwość religijna wyda wreszcie owoce.
Rozmowy przeprowadzane w dni oktawy święta pomogą przywódcom ruchu dostrzec problemy wymagające od nich szczególnej troskliwości i skupienia. Tajemne królestwo Chrystusa ukryte w sercu trzeba uzewnętrznić i uwidocznić poprzez wybrany apostolat: apostolat rodziny, nawrócenie pracowników lokalnej fabryki lub udział w działaniach misyjnych na rzecz innych członków społeczności. Wybór w dużym stopniu zależy od aktualnych potrzeb w danej parafii.
Gdy wspomniane organizacje ruszą do działania, mężczyźni twierdzący, iż „religia jest dla kobiet i dzieci”, będą musieli zachować ostrożność w swoich wypowiedziach. Skromność i surowość katolicyzmu przeżywanego, rodzin przyjmujących swoje dzieci jako nowych poddanych Chrystusa Króla, organizacji charytatywnych dbających, by nikt w parafii, niezależnie od wyznawanej wiary, nie był w potrzebie, sprawiedliwości społecznej uspokojonej widokiem, iż każdy otrzymuje to, co mu się należy, różnorodności ofiarowywanych w każdej potrzebie datków pieniężnych i dóbr materialnych, przyglądania się zamysłom Boga, by poznać nowe dowody Jego wielkości, poszukiwania wciąż nowych miejsc i ludzi potrzebujących odkupienia - ta właśnie skromność i surowość niezaprzeczalnie dowiedzie swojej szczególnej męskości i katolickości.
Gdy nowy przybysz wkroczy w atmosferę katolicyzmu przeżywanego, dręczący go paradoks zostanie rozwiązany. Poszukiwane przez niego Dobro odnajdzie w osobistym, intymnym pojęciu Boga, uprzedmiotowionego w Eucharystii, a jednocześnie panującego nad światem, związanego z Jego Kościołem, a jednocześnie dostępnego jako obiekt adoracji każdej nacji ludzkiej.
Dojrzałe uczestnictwo mężczyzn w wierze może równie ż poszerzyć zakres, w jakim postrzegają religię kobiety. „Mój” Bóg stanie się odtąd dla nich Dobrem i pozwoli im dojrzeć bezpośredni związek pomiędzy społeczną sprawiedliwością a „moim” Bogiem jako obiektem duchowego oddania. Każdy obserwator może dostrzec w działaniach mężczyzn i kobiet przeżywających wiarę rozwiązanie paradoksu Boga, któremu na co dzień oddają cześć wierni i Dobra, pod którego sztandarami wielu z nas podąża przez całe życie.
Ed Willock