Rozdział 1
Bitwa, pomiędzy dobrem, a złem, Harrym Potterem i Voldemotem, trwała około dwóch lat. Z obu stron nie obyło się bez ofiar, ale Harry, Chłopiec- Który -Przeżył, wygrał. Nie dokonał tego sam. Wielką pomocą byli mu przyjaciele, tak wielką, że jedno z nich przypłaciło to życiem. Hermiona Granger, gryfońska Wiem- To- Wszystko, zaginęła, a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione.
Tej ostatniej walki Severus Snape nigdy nie zapomni.
Każdy kawałek, wypalonej, skrwawionej ziemi, wiedział - bitwa dobiegała końca. Powietrze drgało od nadmiaru magii, unoszącej się wokół walczących. Albus Dumbledore, Minerwa McGonagall, Filius Flitwick, Pomona Sprout, Harry Potter, cała rodzina Weasley'ów, wliczając Percy'ego, Remus Lupin, aurorzy, Tonks, Shaklebolt, Szalonooki, Hermiona Granger, o dziwo Draco Malfoy i oczywiście Severus Snape zmagali się ze śmierciożercami, którzy ścigali ich bez wytchnienia. Harry został otoczony przez członków Zakonu i najlepszych przyjaciół. Tak samo chronieni byli Snape i Draco, ze względu na ich powiązania z Czarnym Panem.
Pierwszy raz, członkom Zakonu udało się podejść tak blisko Voldemorta, by móc zaatakować. Zwykle do brudnej roboty wysyłał śmierciożerców, ale teraz wydawał się być gotowy do ostatecznego starcia. Nie było trudno namierzyć Voldemorta, kiedy rozszalał się burza, wywołana nadmiarem magii, na swoją pozycję wybrał nieosłonięte wzgórze. Wyglądało to dramatycznie. Severus zauważył, że członkowie zakonu robią wszystko, by chronić Harrego. Trudno było przedrzeć się przez szeregi śmierciożerców, ciskających zaklęcia w każdego w zasięgu wzroku. Usiłowali się ratować, mimo zmęczenia, Harry, zaczął rzucać zaklęcia z większą siłą. Większość nie spała od wielu dni, tylko paru z nich, miało szczęście przespać się kilka godzin. Severus uśmiechnął się pod nosem, słysząc mamrotanie panny Granger; coś o mugolskich wojnach.
Severus chronił ją wszelkimi siłami. Widział wielu zabitych uczniów i członków Zakonu, ale śmierć Hermiony Granger, nie byłby w stanie tego znieść. Była jedynym jasnym punktem w jego życiu, potrzebował jej by utrzymać się przy zdrowych zmysłach. Nie była jeszcze oficjalnym członkiem zakonu, ale kiedy zaczęła się wojna, ona i jej przyjaciele rozpoczęli stałą współpracę z zakonem. W ten sposób Severus spędził z nią więcej czasu, niż kiedy była jego uczennicą. Technicznie nadal nią była, ponieważ, zaczęła się ta przeklęta wojna i nie było czasu ukończyć szkoły. Tak, więc, Potter dotarł wreszcie do Voldemorta i zaczęli się pojedynkować. Severus był przerażony, kiedy Harry potknął się i prawie upadł, wtedy podtrzymała go magia Hermiony.
Zaczęła wysyłać swoją magię, oddając ją Harremu, bo wyglądało, że Potter tracił własną. Voldemort, nie był przemęczony i nadal w pełni magicznych sił, w tym momencie silniejszy niż Harry. Severus starał się zbliżyć do Hermiony, ale otoczyli go śmierciożercy, żądni zemsty za zdradę. Przez prawie cztery godziny trwał zacięty pojedynek, Hermiona nadal oddawała Harremu swoją magię, przerywając tylko w momentach, kiedy musiała bronić siebie.
Rozedrgane powietrze rozdarł krzyk bólu.
Severus odwrócił się sprawdzić, kto wrzeszczy, oglądał tę scenę w zwolnionym tempie. Harry w wspaniałym stylu, posłał w stronę Mrocznego Lorda, Avadę. Zaklęcie rozbiło tarcze ochronne Voldemorta i stało się oczywiste, że Harry, mimo zmęczenia, zdołał wypełnić swoje przeznaczenie. Posłał w stronę mrocznego czarodzieja jeszcze dwa zaklęcia i Czarny Pan został otoczony przez zielone światło, chwilę potem eksplodował. Harry padł na kolana, wyczerpany. Jasne światło, potężną falą uderzeniową, rozchodziło po całym polu bitwy. Wrzaski śmierciozerców brzmiały przeraźliwie, nawet Severus zwinął się z przerażającego bólu. Jego lewa ręka płonęła, jakby rozżarzonym prętem wycinano mu część ramienia. Spojrzał w górę, zdążył jeszcze zobaczyć, jak Hermiona pada na ziemię i kolejny rozbłysk jasnego światła zalał pole bitwy, oślepiając wszystkich dokoła. Ból w jego ręce ustał, zemdlał z ulgi. Wojna skończyła się zwycięstwem światła. Zanim pogrążył się w błogosławionej ciemności, jedna uporczywa myśl drążyła jego myśli: musi sprawdzić, co z panną Granger.
*****
Zbudził się w jasnym pomieszczeniu, pachnącym środkami czystości i medykamentami. Przez dłuższą chwilę gapił się w sufit. Pielęgniarka widząc, że nie śpi, podeszła do niego i uśmiechnęła się.
- Widzę, że się pan obudził, profesorze Snape. Świetnie. Dumbledore będzie zadowolony.
Severus nie rozpoznał kobiety i domyślił się, ze leży w Św. Mungu zamiast w Hogwarcie.
- Co…- jego gardło było strasznie suche, musiał odkaszlnąć.
- Jest pan w Św. Mungu, od dziesięciu dni. Był pan wyczerpany i miał paskudną ranę na lewym ramieniu, ale to nic poważnego, zostanie tylko niewielka blizna. Profesor Dumbledore, obudził się już wczoraj i pytał o pana. Powiem mu, że odzyskał pan świadomość. Czy jest coś, co mogłabym panu przynieść?
Kusiło go by zapytać o pannę Granger, ale poprosił tylko o wodę. Przepłukał gardło i ponownie zapadł w sen.
Kiedy obudził się kilka godzin później, w fotelu, obok jego łóżka siedział Albus i przeglądał Proroka. Stary czarodziej potrząsnął głową i westchnął smutno.
- Tak wiele strat, Severusie - powiedział, składając gazetę
- Czy wszyscy śmierciożercy zostali złapani? - wyszeptał Severus, jego gardło nadal było obolałe. Zbyt wiele wykrzyczanych zaklęć
- Wygląda na to, że tak. W przyszłym tygodniu, wszyscy złapani, otrzymają pocałunek Dementora. Już nie będą mieli kolejnej szansy.
- Ja również powinienem być w Azkabanie. Ostatecznie, też jestem śmierciożercą. Brałem udział w ich mordach. - w jego szepcie brzmiało obrzydzenie.
- Minister wie, co zrobiłeś. Ale, wie też, że każdy w twojej sytuacji postąpił by tak samo. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbyś trafić do Azkabanu. Ja wiedziałem, co robiłeś i to ja kazałem ci, robić te…rzeczy na równi z Tomem. - oczy Albusa straciły blask.
Severus milczał przez chwilę, wpatrując się w sufit.
- Co z resztą?
- Ach, pan Potter odzyskał świadomość, Weasley'owie, z wyjątkiem kilku drobnych ran, mają się dobrze. Większość członków zakonu przeżyło, Remus, aktualnie szaleje w Zakaznym Lesie, młodemu Malfoy'owi nic nie jest, a on sam martwi się bardziej o Ginny Weasley - z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł głośny, gniewny krzyk i dźwięk jakiegoś przedmiotu rozbijającego się o ścianę - Jak słyszysz z Minervą też wszystko w porządku. Czy to wyczerpująca odpowiedź na twoje pytanie?
Severus spojrzał na Albusa pustym wzrokiem. Nie wspomniał o Hermionie i Severus mógłby przysiąc, że zrobił to specjalnie - A panna Granger?
- Hmm? Och, panna Granger? - Albus zmarszczył brwi w zamyśleniu, Severus warknął cicho, ponaglająco. - Nie wiemy. Nie znaleźliśmy ciała, tylko rozszczepioną różdżkę. Nie byliśmy w stanie jej odnaleźć. Kolejna ofiara, tej bezsensownej wojny. - w niebieskich oczach Dyrektora lśniły łzy.
Severus poczuł, że nie może oddychać. Oczy zaczęły go piec, wiedział, że jest bliski płaczu. Albus musiał wyczuć reakcję Severusa, ponieważ wstał z fotela i cicho wyszedł, zostawiając go sam na sam z jego smutkiem.
Severus ukrył twarz w poduszce. Po raz pierwszy, w jego dorosłym życiu, Severus Snape płakał.
*****
Severus westchnął, spojrzał na fotografię trzymaną w dłoni. Wrócił do Hogwartu i uczył tych, którzy przeżyli. Harry, Ron, Draco i Ginny wrócili również, wbrew pozorom tęsknili za szkołą. Podjęli naukę od momentu, kiedy ją przerwali. Nie mieli nic przeciwko temu, że byli najstarsi na roku. Severus był im wdzięczny, że zachowywali się dojrzalej niźli reszta szósto i siódmo-klasistów. Jednak to nie było to samo, przy ich boku brakowało Hermiony. Wiedział, że nadal nie pogodził się z jej śmiercią. Dumbledore wierzył, że Severus doszedł już do siebie, znowu był złośliwym bękartem. Ale…ta fotografia, na którym widnieje śpiąca na kanapie Hermiona…zrobił ją podczas pobytu na Gimmauld Place 12.
Przypomniał sobie ten moment. To było podczas jednej z krótkich chwil wojny, kiedy walki przycichły. Członkowie Zakonu wrócili na Grimmauld Place, żeby ustalić nową strategię i zregenerować siły. Hermiona poszła do biblioteki, żeby sprawdzić coś dla Minerwy i zasnęła na kanapie. Kilka godzin później, Severus wszedł do pokoju, w nadziei, że w obszernym księgozbiorze rodziny Blacków, znajdzie księgi o eliksirach i zastał ją śpiącą na kanapie. Spała, zwinięta jak mały kociak. Wtedy, jeszcze nie uświadamiał sobie, dlaczego przywołał swój aparat fotograficzny, ale teraz był już świadomy, czemu to zrobił. Zaczynał ją kochać.
Byli zmuszeni współpracować i Severus coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie była, jak myślał, małą pannicą Wiem - To - Wszystko, ale inteligentną, młodą kobietą.
Na szczęście, udało mu się ukryć jego rosnące uczucie, ale wierzył, że ono pomogło mu przeżyć. Tak, pamiętał to dziwne ciepło, które rozlało się po jego ciele i drżące serce, kiedy unosił aparat do zdjęcia. Ta chwila, utrzymywała go przy zdrowych zmysłach i przypominała, za co walczył.
Teraz, kiedy na nie patrzył, lekki uśmiech wypłynął na jego usta.
Nie obudziła się, mimo błysku lampy i na szczęście nie musiał wyjaśniać, dlaczego fotografuje ją, kiedy śpi.
Z ciężkim westchnieniem włożył zdjęcie do kieszeni i wrócił do sprawdzania prac czwartego roku.
W połowie, nawet nieźle napisanego eseju, warknął i odrzucił pióro na biurko. Nie mógł się skoncentrować! Widział jej uniesioną, gwałtownie machającą dłoń, kiedy znała odpowiedź na jego pytanie. Właściwie, tylko raz pozwolił Hermionie odpowiedzieć, udzieliła odpowiedzi natychmiast, zanim uświadomiła sobie niezwykłość sytuacji. Podobało mu się zaskoczenie widoczne na jej twarzy, kiedy to do niej dotarło. Udało mu się wtedy, uchwycić wyraz jej twarzy na szkicu. Była jedyną osobą, która wiedziała, że on szkicuje i to tylko dlatego, ponieważ poprosił ją, by w papierach leżących na biurku, znalazła przepis na jakiś eliksir. Jeden z jego szkiców leżał zapomniany na wierzchu. Przedstawiał ją i Draco, patrzyli na siebie ze złością nad kociołkiem. Wrzucili niewłaściwe składniki, ale na szczęście Hermiona szybko opanowała sytuację. Severus nie mógł się oprzeć, by nie naszkicować ich min. Zawsze mógł stwierdzić, że komuś to skonfiskował, ale w rogu widniał jego elegancki podpis. Pozwolił jej zatrzymać ten szkic, później słyszał, że miała go oprawiony w ramkę.
Musiał wyjść z klasy. Zbyt wiele wspomnień. Zbyt wiele Hermiony.
Zdjął z wieszaka nauczycielskie szaty i wrócił do swoich kwater.
Musiał się przebrać.
Pustym wzrokiem wpatrywał się w otwartą szafę. Miał tylko czarne szaty czarodzieja, w nich mógł pójść tylko do Hogsmeade, ale tam również straszyło widmo Hermiony. Musiał się wyrwać z Hogwartu, a to oznaczało mugolski Londyn. Tak, tam na pewno nic nie będzie mu o niej przypominać. Severus sięgnął w głąb szafy i wyciągnął jeden z trzech kompletów mugolskich ubrań. Parę czarnych spodni, czarny golf i długi wełniany płaszcz. Przebrał się i spojrzał w lustro. Nieźle, stwierdził. Przeczesał włosy i związał w kucyk, chwycił szalik w kolorach Slytherinu
(prezent od Hermiony, własnoręcznie zrobiony na drutach), trochę mugolskich pieniędzy i wyszedł.
Parę chwil później spacerował po ulicy Londynu, oglądając sklepowe wystawy. Zatrzymał się przed antykwariatem. Był już tu kilka razy, podobał mu się ten sklep, mieli duży wybór mugolskiej literatury, a nawet książki o chemii
W środku było ciepło i spokojnie. Spacerował wśród regałów, przeglądając poszczególne tytuły. Jedna z książek przykuła jego uwagę i zdjął ją z półki, by obejrzeć dokładnie. Usłyszał delikatny dźwięk dzwonków nad drzwiami; do sklepu wszedł kolejny klient. Słyszał uprzejmy głos sklepikarza i domyślił się, że nowym klientem była kobieta. Wrócił do przeglądania książki. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
- To cudowna książka, profesorze. Czasem wydaje mi się, że historia Scarlet Pimpernel to opis pańskiego życia.
Severus znał ten głos. Tak gwałtownie obrócił głowę, że stracił równowagę i prawie wpadł na regał z książkami. Złapała go za ręce i przytrzymała.
- Panna Granger! - wychrypiał, zdławionym głosem.
Uśmiechnęła się miękko i skinęła głową - Tak, nie spodziewał się pan, że właśnie tu się spotkamy.
- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze panią zobaczę. - przełknął i zamknął na sekundę oczy, by odzyskać równowagę. - gdzie u diabła, pani była? Nie skończyła pani nauki. To, że otrzymała pani zezwolenie na używanie magii w czasie wojny, nie czyni z pani wykwalifikowanej czarownicy. Dlaczego nie wróciła pani do Hogwartu? - Severus wiedział, że bredzi, nie to było w tej chwili najważniejsze, ale jeszcze nie otrząsnął się z szoku.
Spoważniała - Niestety nie wrócę do Hogwartu. Nie mogę.
- Oczywiście, jak mogłem zapomnieć? Pani różdżka została zniszczona i nie jest pani w stanie dostać się na Pokątną. No, więc dobrze, jeśli ma pani czas dziś po południu, to zabiorę panią do Ollivandera i kup…. - chciał odłożyć książkę na półkę, ale Hermiona złapała go za rękę przerywając mu w połowie zdania.
- Nie, profesorze, nie rozumie pan. Nie mogę wrócić do świata czarodziejów.
Gapił się na nią przez chwilę - Proszę o wyjaśnienie.
- Ja…to długa historia profesorze i to nie jest odpowiednie miejsce.
- Mam czas. Zna pani takie miejsce, gdzie możemy pójść i porozmawiać?
- Tak. Jeśli … jeśli chce pan dokończyć zakupy, zaczekam na zewnątrz. - poprawiła torbę na ramieniu.
- Nie sądzę, bym miał teraz ochotę na zakupy. Niech pani powie gdzie idziemy to będziemy mogli się aportować - łagodnym gestem ujął jej dłoń i wyprowadził ze sklepu.
- Eee, to raczej niemożliwe. Nie mam pozwolenia na aportację. - zarumieniła się - Myślałam, że może pójdziemy do mnie, albo ma pan ochotę coś zjeść?
- Daleko pani mieszka? - spojrzał na nią uważnie.
- Nie, parę domów dalej, na Kensington Street.
- Więc chodźmy do pani. Nie jestem w nastroju, by siedzieć między ludźmi. Pani…uch, mieszka pani sama? - popatrzył na nią z lekką paniką w oczach.
- Tak, całkiem sama - uśmiechnęła się nieśmiało. Słysząc to, odprężył się lekko.
Pozwolił się prowadzić zatłoczonymi ulicami Londynu. Po paru minutach doszli do jej mieszkania. Zanim otworzyła drzwi rzuciła Severusowi krótkie spojrzenie.
- Nie jest zbyt duże, ale to teraz mój dom, no i jest blisko uniwersytetu. - wyjaśniła.
- W pobliżu nie ma żadnych magicznych uniwersytetów, panno Granger, a jeśli nie zakończysz swojej edukacji, nie dostaniesz pracy w czarodziejskim świecie. - stwierdził autorytatywnym tonem.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale mówię o mugolskim uniwersytecie. Proszę, niech pan wejdzie, wszystko wyjaśnię.
Severus zacisnął usta i po chwili kiwnął głową. Wszedł do mieszkania. Znalazł się w skromnie urządzonym pokoju. Na jednej z ścian był mały kominek, na prawo od niego, wejście do następnego pokoju. Zauważył łóżko i domyślił się, że to jej sypialnia. Odczuł przemożne pragnienie by tam wejść, ale się powstrzymał. Naprzeciw kominka były jeszcze jedne drzwi prowadzące do kuchni. Zaraz obok drzwi do sypialni było przejście do gabinetu, stały tam regały z książkami i małe biurko
Severus wszedł w głąb pokoju i rozejrzał się. W jednym kącie stało coś, co jak wiedział, było chyba telewizorem. Naprzeciwko kominka ustawiony był, wyglądający na wygodny, tapczan i fotel; obok niski stolik. Przed samym kominkiem leżał ciepły, gruby koc. Pod oknem, przy wejściu do kuchni, duży stół i cztery krzesła. Na ścianach wisiało parę obrazów i, jak zauważył, wszystkie niemagiczne. Był zaskoczony widokiem własnego szkicu, wiszącego nad kominkiem w towarzystwie paru innych.
- Czy mógłby pan rozpalić ogień, kiedy będę robiła herbatę?
Severus spojrzał na Hermionę, kiwnął głową i podszedł do kominka. Rzuciła mu szybki uśmiech i weszła kuchni. Severus przyglądał się klocom drewna ułożonym obok. Zerknął w stronę kuchni i zdecydował się rozpalić ogień mugolski sposobem. Odłożył różdżkę i uklęknął przed kominkiem, włożył do środka trzy polana i rozejrzał się za zapałkami. Leżały obok osłony, potarł jedną z nich (nie obyło się bez minimalnych problemów) i podpalił polana. Kilka minut później w kominku, wesoło, trzaskając iskrami, płonął ogień. Severus uśmiechnął się do siebie, dumny ze swojego dzieła i zadowolony na widok uśmiechniętej Hermiony. Wyszła z kuchni z herbatą, małymi kanapkami i talerzem ciasteczek.
- Teraz, mam nadzieję, wyjaśni mi pani, dlaczego nie może wrócić do Hogwartu. - powiedział, częstując się herbatą. Po pierwszym łyku przymknął oczy; herbata była doskonała.
Hermiona przesunęła się nerwowo i wpatrzyła, w trzymaną herbatę.
- Czy…czy mógłby pan, powiedzieć mi, co się zdarzyło zanim Harry pokonał Voldemorta. Pokonał go, prawda? To dlatego, chce pan bym wróciła i skończyła szkołę?
- Tak, panno Granger, pokonał. Wątpię, czy namawiałbym panią do powrotu, gdyby było inaczej. Gdyby, Czarny Pan wygrał, raczej nie miałbym możliwości, aby tutaj siedzieć. Wracając do pani pytania, pamiętam, że oddała pani Harry'emu część swojej magii i to pomogło mu pokonać Voldemorta. Niestety, byłem wtedy zbyt zajęty ratowaniem własnej głowy i nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć
- Całą moją magię, profesorze - prawie wyszeptała.
- Słucham?
- Oddałam mu całą moją magię, profesorze. Wiedziałam, że nie jest w stanie pokonać Voldemorta sam. Był zbyt wyczerpany, wcześniejsze walki, osłabiły jego moce, a Voldemort był potężny. Harry potrzebował całej mojej magii, więc mu ją dałam. To było dziwne uczucie - jej głos stał się odległy - przez moje ciało przepływał prąd i coś, jakby ogromna fala, rozrywało mnie na strzępy, zanim zemdlałam, miałam poczucie pustki. Obudziłam się w sypialni moich rodziców. Powiedzieli mi, że znaleźli mnie nieprzytomną, w strasznym stanie, leżącą na trawniku przed domem. Wierzyłam, że całe moje życie jako czarownicy, było snem, ale spotkanie z panem, udowodniło mi, że było inaczej. Nie mogę wrócić do Hogwartu i magicznego świata, ponieważ już nie jestem magiczna. Nie wiem, czy jestem teraz charłakiem, czy zwykłym mugolem, ale na pewno, nie jestem już czarownicą.
Severus gapił się na nią, wstrząśnięty. Jak mogła to zrobić? Jak mogła pozwolić, by ten przeklęty Porter zabrał jej całą magię? Miał wystarczająco dużo własnych mocy, by pokonać Czarnego Pana, bez zabierania magii Hermiony! To wyjaśniało, dlaczego nie mogli jej znaleźć. Usiłowali ją wytropić za pomocą magii, ale skoro Hermiona nie jest już magiczna, zdało się to psu na budę.
- Nie miałaś możliwości skontaktowania się z nami w inny sposób? Mogłaś wysłać sowę, albo użyć sieci Fiuu.- zapytał z niedowierzaniem w głosie.
Hermiona potrząsnęła głową - Moi rodzice nie są podłączeni do sieci Fiuu. Kiedy zaczęła się wojna, to stało się zbyt ryzykowne. Nie mam sowy i żadnej możliwości by ją kupić, jako, że nie jestem czarownicą.
- Potter powinien był wysłać ci list. Przynajmniej spróbować! - w jego głosie pojawiła się panika.
- Opierając się na pana reakcji, profesorze, Harry i reszta magicznego świata, sądzi, że nie żyję. Nie był pan w stanie ukryć swojego zaskoczenia i przerażenia na mój widok. Podejrzewam, że zareagowałabym tak samo na widok żywej osoby, o której sądziłam, że nie żyje. Harry nie miał powodu, by wysłać list.
- Profesor Dumbledore, wysłał pani rodzicom list, informujący ich o pani śmierci! Najwyraźniej nie otrzymał odpowiedzi.
- Wysłał? Nie wiedziałam. - zwęziła oczy i odwróciła się. Nie spodobało się jej, że nie poinformowali jej o tym fakcie. - Zawsze chcieli, abym wróciła do normalnego, nie-magicznego życia. Zwłaszcza, kiedy dowiedzieli się o wojnie
Severus przyglądał się jej w ciszy. Poczuł przypływ gniewu na rodziców Hermiony. Najwyraźniej nie powiedzieli jej, że przyjaciele sądzą, że zginęła. Nawet nie poinformowali Dumbledore'a, że Hermiona żyje. Tak bardzo nienawidzili myśli, że była czarownicą?
- Znajdę sposób, aby mogła pani odzyskać swoją magię, panno Granger. Profesor Dumbledore i … - urwał widząc jej podniesioną rękę.
- Nie, profesorze. Dziękuję, ale nie. Nie wrócę do magicznego świata. Nie wątpię w pana możliwości profesorze, ale chętnie podjęłam tę decyzję. To była moja ofiara i nie pozwolę, by poszła na marne. Proszę tylko o poinformowanie moich przyjaciół, że żyję i mam się dobrze
- Ale …
- Nie! Jestem szczęśliwa, żyjąc w ten sposób. Jeśli wrócę do was, to tylko po to, by odwiedzić przyjaciół. Jestem teraz mugolem, profesorze. I niech tak zostanie. - jej głos był stanowczy.
Severus odwrócił się i zmarszczył brwi. Czuł jak wzbiera w nim furia, chciał, aby odzyskała magię i wróciła z nim do Hogwartu. Wiedział, że to samolubne, ale chciał mieć ją blisko siebie. Spojrzał na nią. Popijała herbatę i wpatrywała się w ogień. Wyglądała pięknie, w jej włosach, ciepłym blaskiem odbijał się ogień i rozświetlał twarz. Wiedział, że to, co zrobi, to będzie szczyt egoizmu, ale nic go to nie obchodziło. Nie powie nikomu, że Hermiona żyje i nie jest już czarownicą. To będzie jego tajemnica, a jeśli kiedyś uzna, że czas jest odpowiedni, powie im.
- Czy ma pani plany na jutrzejszy wieczór, panno Granger? - spytał miękko, ściskając nerwowo filiżankę.
Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie i uśmiechnęła się lekko - Nie, dlaczego pan pyta? Zamierza pan mnie porwać i zaciągnąć do Hogwartu?
- Nie, ale to kusząca myśl. Właściwie, zastanawiałem się czy…to znaczy…czy zjadłaby pani ze mną kolację? Moglibyśmy się spotkać i porozmawiać. Chciałbym się dowiedzieć, z jakich powodów podjęła pani decyzję, by pozostać mugolem. - zmusił się do rozluźnienia rąk, zanim zgniecie filiżankę.
Przyglądała się Severusowi przez chwilę, jakby chciała wyczytać coś z jego twarzy. Chyba nie znalazła tego, czego szukała, bo zanim opuściła oczy dostrzegł w nich rozczarowanie.
Zastanowił go ten fakt.
- Z przyjemnością zjem z panem kolację, profesorze. Opowie mi pan, co się działo przez te parę miesięcy.
Kiwnął głową, dopił herbatę i wstał z kanapy - Pójdę już. Sugeruję, na jutro strój swobodny, ale niezbyt formalny. Nie jest już pani moją uczennicą, ale to nie znaczy, że mam wydać fortunę na zwykłą kolację.- chciał, by to zabrzmiało żartobliwie, ale wyszło sztywno, prawie zimno. Skrzywił się wewnętrznie. Nie w taki sposób, miał nadzieję, zacząć ich bliższą znajomość.
Widział, jak sztywnieje.
- Z pewnością, nie chciałabym, aby żebrał pan na ulicy, bo zmusiłam pana do wydania oszczędności życia na jedną kolację. Najlepiej odpuśćmy sobie te spotkanie. Wyślę, panu list informujący, co robię. O ile będzie pan tak uprzejmy i wyśle mi sowę.
Przyłapał się na tym, że gapi się, zafascynowany, w błyskające gniewnie, czekoladowe oczy
- To nie będzie konieczne, panno Granger. Będę tutaj o siódmej i osobiście zabiorę na kolację. Dopiero panią odnalazłem; będę dokładał wszelkich starań by ten stan utrzymać.
Patrzył jak zaciska zęby i zaciska pięści, powstrzymują się od sięgnięcia do jego szyi i uduszenia. Na jego usta wypłynął złośliwy uśmieszek, nic się nie zmieniło. Nadal, kilkoma celnymi słowami i odpowiednim tonem, potrafił ją zirytować. Nagle jej twarz złagodniała i uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że wojna, pana nie zmieniła, profesorze. Miło wiedzieć, że pewne rzeczy pozostały takie same. Będę gotowa na siódmą.
Przez kilka sekund gapił się na nią z otwartymi ustami. Jej gniew był udawany? Czy rzeczywiście stracił zdolność sarkazmu? Tak łatwo było go przejrzeć? I zmanipulować? Zamknął usta i strzepnął nieistniejące pyłki z rękawów, swobodnym, prawie leniwym ruchem.
- Zostawiam panią, wrócę jutro o siódmej. Do zobaczenia, panno Granger - ukłonił się lekko, zabrał płaszcz i wyszedł.
Rozdział II
Następnego ranka Severus obudził się rześki jak nigdy. Wczoraj wrócił do Hogwartu z lekkim sercem. Hermiona żyła i co prawda nie była już magiczna, ale dla niego nadal pełna magii. Przez resztę wieczoru udało mu się utrzymać jego emocje na wodzy tak, że nikt nie zorientował się, że znalazł Hermionę.
Znał w Londynie miłą restauracyjkę, która była idealna na kolację z Hermioną. Nie nazywał tego spotkania randką. Zarezerwował stolik na siódmą trzydzieści i teraz tylko musiał pilnować, by nikt się nie zorientował gdzie się wybiera. Kwiaty będzie musiał kupić w Londynie. Był zadowolony, że jest przerwa świąteczna i niewielu uczniów pozostało w zamku. Harry Potter, Draco i rodzeństwo Weasley'ów woleli trzymać się razem, a i Dumbledore nie narzucał się swoim towarzystwem. Dyrektor wydawał się rozumieć jego potrzebę samotności. Chociaż zastanawiał się czy Albus nie znalazł innego sposobu, aby sprawdzać jego stan emocjonalny. Może zaczął go szpiegować? Miał jednak nadzieję, że Dumbledore interesuje się bardziej uczniami oraz sprawami Hogwartu i nie ma czasu zajmować się życiem osobistym swoich profesorów.
Severus spędził cały dzień przygotowując lekarstwa dla pani Pomfrey. Ta pora roku to okres przeziębień i zranień, spowodowanych lekkomyślnością uczniów. Około czwartej po południu zdecydował, że najwyższy zacząć przygotowywać się do wyjścia. Starannie ułożył fiolki w pudełku i wezwał skrzata domowego by odniósł je do skrzydła szpitalnego. Zamknął gabinet i ruszył do swoich kwater, aby wziąć prysznic i się przebrać.
Większość czasu spędził myjąc włosy. Wreszcie znalazł odpowiednią odżywkę, która sprawiała, że jego włosy nie wyglądały jak tłuste kłaki, nawet po umyciu w zimnej wodzie. Kanalizacja w lochach nie była najlepsza, woda rzadko, kiedy była gorąca, zwykle, w najlepszym przypadku, letnia. Severus miał okazję brać zimne prysznice zarówno jako uczeń jak i profesor. Informował o tym Dumbledora, ale Dyrektor tylko potrząsał głową mówiąc, że nie ma możliwości nic zrobić. Rury były zbyt głęboko pod ziemią i podgrzewanie ich kosztowałoby zbyt wiele energii i magii. Dlatego Severus nieraz musiał podgrzewać wiadra wody, by wziąć kąpiel. Nie lubił tego, ponieważ był wysoki i musiał mieścić się w małej wannie. Na nieszczęście transmutacja nie była jego mocną stroną, a nie chciał prosić o pomoc Albusa, albo Minerwy w transmutowaniu wanny na większą. Cierpiał więc w milczeniu, świadomy, że do końca jego życia w Hogwarcie będzie skazany na zimne prysznice. Współczuł swoim uczniom, którzy także borykali się z tym samym problemem, chociaż, jeśli dobrze myślał, to Draco był w stanie transmutować wanny.
Jednak nie w tym rzecz. Dziś miał szczęście, mógł wziąć długi, gorący prysznic. Wyszedł z pod natrysku owinął się w pasie czarnym, puszystym ręcznikiem i podszedł do lustra. Potarł ręką szczękę. „Tak, czas się ogolić.” Rozsmarował piankę na twarzy i sięgnął po brzytwę. Wolał mugolski sposób golenia, od kiedy odkrył różnicę w gładkości skóry. Po chwili wklepał w ogoloną szczękę płyn po goleniu i uśmiechnął się do swojego odbicia. Popsikał się dezodorantem i wyszedł z łazienki. Z szafy wyjął drugi zestaw mugolskich ubrań: parę czarnych luźnych spodni, szarą koszulę i czarną marynarkę. Zabrał jeszcze czarną, bawełnianą koszulkę, szaro-zielony krawat z zapinką Slytherinu, czarny pasek oraz czarne buty i wrócił do łazienki.
Wysuszył włosy zaklęciem i przeczesał kilka razy palcami, niestety za każdym razem opadały na twarz. Zmarszczył brwi. Na wszelki wypadek zabierze gumkę do włosów. Czasem zastanawiał się, dlaczego nadal nosi długie może dlatego, że łatwiej obserwować ludzi zza zasłony, jaką dawały. Akcentowały też jego ostre kości policzkowe, ale z drugiej strony podkreślały raczej orli nos. Spryskał się wodą kolońską i cofnął, by ocenić rezultat.
- Nieźle - wymamrotał, wygładzając koszulę. Usatysfakcjonowany z swego wyglądu wyszedł z łazienki. Sięgnął po różdżkę i wsunął w rękaw koszuli, do portfela włożył sporą ilość mugolskiej gotówki i wetknął go do tylnej kieszeni spodni. Rzucił ostatnie spojrzenie na mieszkanie, złapał płaszcz, szalik oraz rękawiczki i wyszedł.
Na szczęście nikt go nie zauważył, ponieważ nie miał zamiaru tłumaczyć, dlaczego wygląda jakby wybierał się na randkę. Tym bardziej, że to nie była randka, nawet, jeśli on sam myślał że jest. Aportował się do Londynu i skierował w stronę mieszkania Hermiony. Zatrzymał się na chwilę i kupił tuzin czerwono - białych róż. Uzbrojony w kwiaty przyśpieszył kroku.
Dokładnie o siódmej stał pod drzwiami dziewczyny. Wziął głęboki oddech i zapukał. Chwilę później drzwi otworzyły się i Severusowi zabrakło powietrza. Ledwie zauważył jej przyspieszony oddech, ponieważ był zbyt zajęty wpatrywaniem się w nią. Wyglądała przepięknie.
Ubrana była w czarne spodnie, doskonale podkreślające jej długie nogi. Nie była wysoka, miała zaledwie 162 centymetry wzrostu, ale jej nogi sięgały szyi. Do nich czarny sweter z dekoltem w kształcie serca, podkreślający krzywiznę jej piersi. Włosy spięte w francuski warkocz i kilka wypuszczonych loków. Na szyi zawieszony piękny, diamentowy naszyjnik w kształcie płatku śniegu. Delikatny makijaż na powiekach akcentujący oczy, usta lekko muśnięte szminką, całości dopełniały czarne buty na wysokim obcasie.
- Wygląda pani, wspaniale, panno Granger - powiedział łagodnie. Zarumieniła się i uśmiechnęła nieśmiało.
- Dziękuję, profesorze, nie za bardzo elegancko? Pan również wygląda nieźle, wejdzie pan? - cofnęła się i gestem zaprosiła do środka.
- Dziękuję, ale nie. Uch, to dla pani - wręczył jej kwiaty. Rozpromieniła się na ich widok - Mam nadzieję, że nie jest pani alergikiem?
- Jeśli nawet, to Sudafet wszystko wyleczy. Na szczęście nie jestem alergikiem - uśmiechnęła się, zanurzając nos w kwiatach i wdychając ich zapach - włożę je do wody. Chce pan coś do picia?
- Nie, dziękuję, mamy rezerwację na siódmą trzydzieści i zaraz musimy iść.- odpowiedział.
- Dobrze, wezmę tylko płaszcz - wyszła z kuchni z wazonem kwiatów. Ustawiła je na stoliku i zabrała portfel. Uśmiechnęła się, kiedy Severus zdjął jej płaszcz z wieszaka i pomógł nałożyć.
Kiedy wyszli z mieszkania, Severus zaoferował jej ramię. Przez chwilę szli w ciszy.
- Dokąd idziemy? - zapytała.
Minęła sekunda zanim dotarło do niego, że coś powiedziała. Był zbyt zajęty ukradkowym przyglądaniem się jej. - To mała restauracja, nazywa się „ Mała Mysz”. Nie jest oszałamiająca, ale swobodna.
- Och, słyszałam o niej. Miałam tam pójść z koleżanką w jej 21 urodziny, ale nieoczekiwanie przyjechał jej chłopak i poszli sami
- Byłem tam tylko kilka razy, kiedy musieliśmy z Dumbledorem odwiedzić ministra.
Dotarli do restauracji kilka minut przed siódmą trzydzieści.
Maitre przywitał ich w progu.
- Bon Soir Monsieur, Madame. W czym mogę pomóc?
- Mamy rezerwację na siódmą trzydzieści na nazwisko Snape.
- Ach, oczywiście, Monsieur, proszę za mną - Maitre ukłonił się po sprawdzeniu listy.
Poszli za nim na tyły sali, gdzie wzdłuż ściany stało kilka przytulnych, dających poczucie prywatności, stolików. Severus odsunął krzesło i pomógł Hermionie usiąść
- Mają państwo ochotę się czegoś napić? Wina? - spytał kelner, przywołany gestem przez Maitre.
Severus spojrzał pytająco na Hermionę. Wzruszyła ramionami.
- Raczej nie piję, ale jeśli masz na coś ochotę to mogę spróbować - powiedziała.
- Poprosimy o butelkę najlepszego Chardonnay. - zamówił Severus.
- I jakąś wodę - Hermiony poprosiła i zarumieniła się, kiedy obydwaj na nią spojrzeli.
- Natychmiast, Madame, Monsieur,- kelner ukłonił się i odszedł.
Przez kilka chwil przeglądali menu.
Kelner wrócił, napełnił kieliszki Chardonnay i zostawił butelkę.
- Co zamawiałeś ostatnim razem? - spytała.
- Pieczoną kaczkę i gulasz Venison.- odpowiedział zerkając na zupy.
- Dobra była ta kaczka?
- Smakowała mi - podniósł wzrok i zobaczył jak jej oczy biegają od strony do strony. Patrzyła na ceny i na jej twarzy widać było determinację, najwyraźniej chciała zapłacić za siebie. - Kiedy panią zapraszałem, panno Granger, miałem na myśli, również płacenie rachunku. Proszę się nie martwić
- Och, ale …
- Żadne, ale panno Granger - jego głos brzmiał stanowczo, - jeśli ma pani ochotę na kaczkę, proszę ją zamówić.
- Powiedział pan, że nie chce wydać na mnie fortuny - uśmiechnęła się szeroko, Severus lubił te psotne iskierki w jej oczach.
- Mówiłem i jak pani widzi, to nie jest najdroższa restauracja w mieście. W wysokiej klasy lokalu ta kaczka kosztowałaby dwa razy drożej, a porcje byłyby o połowę mniejsze.
Śmiech Hermiony otulił go jak ciepły płaszcz. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Kilka minut później wrócił kelner i odebrał zamówienie. Hermiony wzięła pieczoną kaczkę z ziemniakami, a Severus jagnię pieczone w czosnku.
- Teraz, niech mi pan powie, dlaczego chce pan bym wrócił a do Hogwartu? Wiem, że zakończyłam tę dyskusję, ale chcę usłyszeć pana argumenty. - uśmiechnęła się i ostrożnie skosztowała wina.
- Jest pani bardzo inteligentną, młodą kobietą, panno Granger. To marnowanie pani talentu. Jest pani najmądrzejszą czarownicą swoich czasów. Nasz świat potrzebuje ludzi takich jak pani.
- Profesorze Snape, prawdopodobnie nazywano mnie najinteligentniejszą czarownicą tyle razy, ile Harry'emu mówiono, że jest podobny do ojca za wyjątkiem oczu, które ma po matce. Jednak mimo to nie mogę wrócić. Wiem, że znalazłby pan sposób, abym mogła odzyskać magię, ale jeśli ja, to również wszyscy gburowaci charłacy. Nie, pozostanę tutaj, żyjąc jako mugol.
- Nie może pani zmarnować swojego talentu!
- Zmarnowany talent? Czytałam książki i nieustannie ćwiczyłam. Miałam tyle samo talentu co inni uczniowie. Tylko lepiej zapamiętywałam zaklęcia. Harry bardzo rzadko musiał się wysilać, a to on pokonał Voldemorta. On miał talent! Ja miałam tylko książki i umysł zapełniony zwykłymi informacjami
- I to one, te „ zwykłe informacje” jak je pani nazwała, pozwoliły Potterowi pokonać Czarnego Pana. Bez pani Potter nie byłby w stanie rozwiązać łamigłówki, która chroniła kamień filozoficzny. Potter może jest potężny, ale nie jest w stanie tego wykorzystać bez pani pomocy. Tak, miała pani wiedzę z książek, ale miała też pani o wiele większy magiczny talent w wieku dwunastu lat niż ja w wieku piętnastu. Nie byłem w stanie uwarzyć eliksiru wielosokowego w wieku dwunastu lat! Do diabła, nawet, kiedy przerabialiśmy go na lekcjach, moja pierwsza próba wypadła marnie. Dobrze pani słyszała, ale co prawda byłem bardziej zajęty pilnowaniem Pottera i Blacka, by nie podrzucili mi czegoś do kociołka. Pozwoliłem by moja nienawiść mnie opanowała, ale pani, pani potrafi się o wiele lepiej kontrolować. To daje siłę panno Granger. I moc. Nie mogę pozwolić by pani to odrzuciła.
- Nie rozumie pan, prawda? Nie odrzuciłam swojej mocy. Użyłam jej w najlepszy z możliwych sposobów. Oddałam Harremu, żeby pokonał Voldemorta. Zrezygnowałam z magii, by inni mogli przeżyć. Ja nadal żyję, profesorze i jedyne, co straciłam to moja magia. Nie powie mi pan, że nie oddałby pan swojej magii profesorowi Dumbledore'owi, jeśli by potrzebował?
- Umarłbym dla …- zaczął, ale mu przerwała.
- Tak, umarłby pan dla Dumbledore'a. Zrezygnował zarówno ze swojego życia jak i magii, ponieważ bez magii nie ma dla was życia. Może byłam egoistką, że oddałam tylko magię, ale za dużo śmierci, ja chciałam żyć! Walczyliśmy by uratować czarodziejski świat. Będzie wielu na moje miejsce, masa innych.
Severus potrząsnął głową - Jak może pani tak myśleć? Czarodziejski świat pani potrzebuje, panno Granger!
- Nie, profesorze, nie potrzebuje. Voldemort zginął, tym razem na dobre. Urodziłam się mugolem, kto powiedział, że nie wróciłabym do mugolskiego świata po ukończeniu Hogwartu?
- Niech to szlag, czy czas, który spędziliśmy razem nic dla pani nie znaczy? - Severus w końcu nie wytrzymał.
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę.
- Zostaliśmy zmuszeni by współpracować, profesorze. W każdym z nas wrzało, szczególnie w panu, a skupiało się to na mnie i na Harrym. Nie zliczę ile razy nazwał mnie pan „ małą, głupią dziewczynką”, która była „ biedną podróbką czarownicy”. Jeśli brałabym sobie do serca te kąśliwe uwagi, to nie wierzyłabym w cel tej walki; równość dla mugolskich czarodziei, pół krwi i czystokrwistych. Chce pan wiedzieć, dlaczego nie zwracałam na nie uwagi i nigdy się nie odcięłam? Ponieważ wiedziałam, że pan wcale tak nie uważa.
Na szóstym roku byłam świadkiem czegoś, co ostatecznie przekonało mnie, że jest pan po naszej stronie. Znalazłam pana w sali pamięci, patrzył pan na jedną z nagród. Dostał ją Tom Riddle. Stał pan i gapił się bez słowa, nagle podciągnął pan lewy rękaw i złapał się za Czarny Znak, jakby z bólu, ale nie fizycznego. Widziałam wtedy pana twarz, to był emocjonalny ból. Zaczął pan mówić: „Nie wygrasz! Nie pozwolę na to!” Nie wiem, czy rozmawiał pan z Czarnym Panem czy z sobą, ale wyciągnął pan różdżkę i przyłożył sobie do gardła. Zaczął pan wymawiać zaklęcie, nie dokończył pan, lecz odrzucił nagle różdżkę i padł na kolana zakrywając twarz rękami. Nie sadzę, by pan wtedy płakał, tylko się pan trząsł.
Po chwili, jakby ktoś nakrył pana ciepłym kocem, przestał pan się trząść i wstał. Podniósł pan różdżkę i odwrócił, aby wyjść, ale pana spojrzenie zawadziło o inne nagrody. Jedna należała do pana, Severusa Remingtona Snape. Druga do mnie, Hermiony Jane Granger. Były nagrodami od Akademii Wybitnych za najwyższe oceny z Sum' ów. Dość długo przyglądał im się pan zanim znów się odezwał: „Nie pozwolę mu wygrać, Hermiono, po to, żebyś ty oraz inni osiągnęli uznanie, na jakie zasługujecie.” Wtedy pan wyszedł. Ledwo zdążyłam schować się przed panem, ale nigdy nie zapomnę tego, co widziałam tamtej nocy. Tej nocy widziałam pana drugie oblicze, a wątpię czy wielu ludzi miało okazję je zobaczyć. Był pan po naszej stronie i to, co pan mówił do mnie było kłamstwem, wiedziałam, że pan tak nie myśli. - mówiła jak transie, na koniec spojrzała Severusowi w oczy i złapała za rękę
Przesunął dłoń i uścisnął ją mocno, jakby w obawie, że zniknie, kiedy ją puści.
- Dlaczego nie próbowałaś mnie powstrzymać? - wydusił.
- Wiedziałam, że nie powinnam interweniować. Jeśli rzeczywiście chciał pan umrzeć to byłby pana wybór, ale zrozumiał pan, że jest potrzebny i zrezygnował. Martwił się pan o swoich uczniów, nie był pan w stanie oddać ich Voldemortowi. Walczył pan za nich i był gotowy umrzeć. Cieszę się, że podjął pan właściwą decyzję. - uśmiechnęła się ciepło i uścisnęła trzymaną dłoń.
Severus przełknął i spojrzał na ich złączone dłonie. Chciał powiedzieć Hermionie, że myślał wtedy o niej, to jej osoba spowodowała, że ponownie przemyślał zamiar samobójstwa. Pracowali tak ciężko, aby powstrzymać śmierciożerców, ramię w ramię przygotowywali potrzebne eliksiry. Oczywiście inni uczniowie, pracowali również, sami nie byliby w stanie przygotować takiej ilości. Severus już wtedy był świadomy jej obecności, łapał się na tym, że stara się pracować jak najbliżej niej. Do czasu wydarzenia w sali pamięci zdążył już wykształcić w sobie pewien rodzaj uczucia do niej, nie była to jeszcze miłość, ale na pewno sympatia.
- Czy rozumie pan, dlaczego nie mogę wrócić do magicznego świata? Tak, jak pan nie mógł popełnić samobójstwa, tak ja nie mogę pozwolić, by moja ofiara poszła na marne. To było coś co mogłam ofiarować i teraz muszę z tym żyć. Przeżyję resztę mojego życia jako mugol i będę szczęśliwa. Wiem, że będę!
- A czy nie będzie pani samotna? - spytał ostrożnie.
- Tak, jestem pewna, że tak, ale mam nadzieję, że pan oraz inni będziecie mnie odwiedzać. - uśmiechnęła się do niego - Byłabym wdzięczna, móc od czasu do czasu porozmawiać z inteligentną osobą.
Severus poczuł przypływ nadziei i odwzajemnił uśmiech. Zanim niechętnie puścił jej dłoń uścisnął ją jeszcze raz.
Przybyły zamówione dania.
*****
- Cudownie spędziłam czas, profesorze. Czy wstąpi pan na kawę?
- Severus.
- Słucham?
- Mam na imię Severus, myślę, że po naszej rozmowie możemy wyświadczyć sobie tą małą grzeczność. - powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Myślę, że masz rację, Severusie, chociaż dziwnie się czuję nazywając cię po imieniu. Zawsze byłeś profesorem Snape. Mam wrażenie, że zaraz upomnisz mnie za lekceważący stosunek do profesora. - zarumieniła się.
- Już nie jest pani moją uczennicą, panno Granger i ....
- Hermiono.
- Hermiono. Jak widzisz to działa w obie strony.
- Tak.
- Czy podtrzymujesz swoje zaproszenie na kawę? - miał ochotę się kopnąć, zabrzmiało to śmiesznie i prawie niegrzecznie.
- Och, oczywiście. Wejdź proszę. Czy mógłbyś rozpalić ogień?
- Zaczynam myśleć, że zaprosiłaś mnie tylko po to bym rozpalił ci ogień - wszedł do mieszkania z uśmiechem na twarzy.
- Och, nie, to nie tak... - przestraszyła się, ale Severus przerwał jej i wytłumaczył, że tylko żartował.
Kilka minut później z kubkami gorącej czekolady usiedli na kanapie przed wesoło trzaskającym ogniem w kominku. Niestety Hermiona nie miała kawy, ale Severus stwierdził, że czekolada w zupełności wystarczy.
- Severus?
- Hm? - czuł się odprężony.
- Co zamierzasz robić podczas przerwy świątecznej?
- Prawdopodobnie zostanę w Hogwarcie. Opiekunowi domu zazwyczaj zostają. Ale być może byłaś zbyt zajęta wędrując z Porterem i Weasley'em pod tą peleryną niewidką i powodując kłopoty by to zauważyć? - nie mógł się oprzeć, żeby się nie podrażnić.
- Hej, jeśli byłam w stanie zorientować się, że Remus jest wilkołakiem to zdecydowanie zauważyłam, iż tylko opiekunowie i dyrektor pozostają w zamku podczas ferii. Chociaż na trzecim roku profesor Trelawney również nigdzie nie wyjechała. - oburzyła się.
- W rzeczy samej. Dlaczego pytasz, co robię w czasie ferii? - popatrzył na Hermionę kątem oka.
- Och, dobrze: pomyślałam, to znaczy, jeśli nigdzie, no wiesz, nie wyjeżdżasz, być może chciałbyś mnie odwiedzać lub zostać u mnie.
Severus patrzył jak w miarę mówienia robiła się coraz bardziej czerwona i zdenerwowana. Nabierał coraz większej nadziei.
- No cóż, nie mam nic przeciwko odwiedzinom, ale nocowanie nie byłoby właściwe. Jesteś samotną, młodą kobietą, a my nie jesteśmy związani.
- Och, przestań Severusie, brzmisz jak jakiś dziewiętnastowieczny starszy pan! Żyjemy o stulecie później, ludzie żyją razem bez ślubu. Zapraszam cię w charakterze gościa, a nie kochanka. Mam drugą sypialnię. Zgadzaliśmy się podczas wojny, nawet niejednokrotnie musieliśmy spać w jednym pokoju!
- Dlaczego, ze wszystkich ludzi, zapraszasz mnie? Nie wolałabyś raczej Pottera, albo Weasley'a? - w chwili, kiedy to mówił, wiedział, że zrobił źle. Odepchnął ją! Podano mu jak na tacy doskonałą okazję, aby ją lepiej poznać, a on ją zmarnował
- Ja … masz rację Severusie, to brzmi jakbym desperacko pragnęła czyjegoś towarzystwa. Chyba jestem bardziej samotna niż myślałam. Widziałam cię jako powiązanie do mojej magicznej przeszłości, a to już zamknięty rozdział. Przepraszam. Naprawdę chciałabym, żebyś mnie odwiedzał. - przykryła jego dłoń własną, spojrzała mu błagalnie w oczy.
- Hermiono, myślę, że na tę chwilę odwiedziny będą bardziej na miejscu. Minęło prawie pół roku jak zniknęłaś. Wiem już, że nie jesteś martwa to i tak dużo. Jeśli zostałbym tu jako gość, to byłoby zbyt wiele naraz. Śpiesz się powoli, chyba, że coś wymaga natychmiastowego działania. Po za tym muszę wrócić do Hogwartu, zanim profesor Dumbledore wyśle grupę poszukiwawczą. Nie wie, że wyszedłem z zamku, od miesięcy nie odwiedza mnie w moich kwaterach, ale za niedługo powinien się zaniepokoić i jestem pewien, że znów zacznę go widywać. Jak sądzę, zbyt często jak na mój gust. Ale może wpadnę w sobotę? Przyniosę jakieś książki i będziemy mogli podyskutować?
Rzuciła mu pełen szczęścia uśmiech i kiwnęła głową - Z przyjemnością. Musisz jednak obiecać, że Boże Narodzenie spędzisz ze mną?
- Poinformuję Dyrektora, że w święta będę zajęty.
Severus podniósł się, odprowadziła go do drzwi. Ubrał płaszcz i szalik w rękach trzymał rękawiczki. Przez chwilę obserwowali się w milczeniu, zanim Hermiona stanęła na palcach i delikatnie musnęła ustami jego policzek. Oboje się zaczerwienili.
- Zobaczymy się za kilka dni - powiedział ciepłym głosem.
- Przez całą sobotę będę w domu, obojętnie, o której godzinie będziesz.
- Do zobaczenia, Hermiono. Dobranoc.
- Dobranoc Severusie.
Severus wyszedł z mieszkania i ruszył w kierunku miejsca aportacji. Po chwili stał w Zakazanym Lesie. „Tak” pomyślał. Powoli, ale do przodu.
ROZDZIAŁ 3
Nadeszła sobota, potem następnych kilka dni. Severus odwiedził Hermionę jeszcze dwa razy. W kolejny weekend Albus nalegał, aby opiekunowie Domów wybrali się do Hogsmeade na przedświąteczne zakupy. Severus zwykle wolałby zająć się klasą pełną Longbottom'ów, niż wybrać się tam ze wszystkimi. Tym razem, po raz pierwszy od lat, chciał pójść. Chciał kupić prezent Hermionie i miał nadzieję, że w Hogsmeade znajdzie coś odpowiedniego.
Spacer do Hogsmeade wypełniony był cichym śmiechem i rozmowami pomiędzy Albusem i resztą opiekunów. Dyrektor kilka razy usiłował wciągnąć Severusa w rozmowę, ale po kilku monosylabicznych odpowiedziach zrezygnował. Kiedy dotarli do wioski rozdzielili się, każdy miał własne zakupy do zrobienia..
- Spotkamy się w Trzech miotłach za dwie godziny? - w błękitnych oczach Albusa widać było znajome iskierki.
Nikt nie miał obiekcji.
Severus wędrował bez celu ulicami. Zatrzymał się przed księgarnią. Wiedział, że byłaby zadowolona, ale książka wydawała mu się zbyt bezosobowa więc ruszył dalej. Obszedł jeszcze kilka sklepów, ale żaden nie krzyczał wielkim głosem: "tu kupisz wymarzony prezent". Westchnął i zawrócił w stronę Esów Floresów, kiedy jego wzrok zatrzymał się na maleńkim sklepiku na końcu ulicy. Jego twarz rozjaśniła się.
Portrety Magii były jedynym sklepem w Hogsmeade z rzeczami związanymi ze sztuką. Tam uzupełniał swoje zapasy. Zręcznie wyminął tłumy rozgorączkowanych świątecznymi zakupami ludzi i wszedł do środka. Poczuł zapach farb, terpentyny i mokrego płótna.
- Ach, profesor Snape, znowu węgiel drzewny? - usłyszał dochodzący z zaplecza głos sklepikarza.
- Nie dzisiaj, Art. Właściwie szukam jakichś farb olejnych, płótna i pędzli. - Severus podszedł do biurka.
- Ach, zaczynamy się rozwijać? Muy Bien, muy bien. Zobaczmy, co tutaj mamy? -Art Pintura wędrował przez sklep - tak, pędzle z włosów wielbłąda, wyśmienite. I komplet farb olejnych. Czy te będą dobre?
Severus przyjrzał się proponowanym rzeczom krytycznym okiem i skinął z satysfakcją głową. Senior Pintura uśmiechnął się i poszedł po płótno. Po chwili wrócił z odpowiednim i piękną hebanową ramą.
- Pomyślałem, że będzie panu potrzebna - stwierdził z uśmiechem.
- Tak, dziękuję - Severus odpowiedział miękko. Zaczekał, aż sklepikarz odeśle zakupy do jego kwater i wyszedł.
Wszedł do Trzech Mioteł i usiadł przy stoliku, czekając na resztę. Po paru minutach weszli Albus, Minerwa, Filius i Pomona, roześmiani i zarumienieni od zimnego wiatru. Uśmiechnął się szyderczo na widok ich szczęśliwych min.
- Ach, Severus, nie widzę żadnych paczek, zakupy nie były udane? - spytał Albus, siadając obok naburmuszonego Mistrza Eliksirów.
- Wręcz przeciwnie, wysłałem je do Hogwartu.
- Ach, doskonały pomysł. Żałuję, że ja na to nie wpadłem - uśmiechnął się do Minerwy - Czy macie coś przeciw by zjeść co nieco, skoro już tu jesteśmy?
- Jestem za, Albusie - odpowiedziała, Filius i Pomona przytaknęli.
Severus parsknął - Wolałbym nie - wbił spojrzenie w dyrektora.
- Nikt cię zmusza, Severusie - stwierdziła sucho Minerva.
- W takim razie będę się zbierał - Severus podniósł się, kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł.
*****
Kiedy tylko wrócił do swoich kwater, zdjął płaszcz, rozpalił ogień i szybko rozpakował zakupy. Ustawił sztalugę. Raczej rzadko malował olejnymi farbami, preferował akwarele, które wychodziły mu najlepiej. Zamocował płótno na sztaludze i ustawił w sypialni, gdzie miał najlepsze światło. Jak już wszystko było ustawione, podszedł do szafy i przebrał się w stare mugolskie ubranie, krótkie spodenki i kiedyś białą, a teraz ubrudzoną farbami koszulkę. Spiął włosy, usiadł i rozpoczął pracę.
Zaczął od szkicu. Hermiona, ubrana w szmaragdowo-zieloną aksamitną suknię i czarny płaszcz siedziała na wielkim kamieniu. Wiatr rozwiewał jej brązowe loki. Na jej twarzy widniał smutny uśmiech, patrzyła na pięknego, młodego jednorożca. Blask księżyca rzucał srebrzystą poświatę. Pracował przez kilka godzin zanim uderzenie w drzwi nie uświadomiło mu, że ominął go obiad.
- Cóż cię zatrzymało Severusie? Nie było cię na obiedzie.- spytał Albus, kiedy Severus otworzył drzwi. Zdążył narzucić stare szaty, aby zakryć pokryte farbą ubranie i machnął różdżką czyszcząc zabrudzoną skórę.
- Czytałem i straciłem rachubę czasu - rzucił ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Ach, powinienem wiedzieć. Wysłać skrzata z obiadem?
- Byłbym wdzięczny, Dyrektorze.
Albus uśmiechnął się i odszedł. Severus westchnął i zaczekał na obiad, błyskawicznie pochłonął posiłek i wrócił do obrazu. Boże Narodzenie było za dwa dni, a chciał podarować Hermionie obraz w prezencie. Malował całą noc. Oprzytomniał dopiero, kiedy zegar wybił ósmą rano. Opadł z westchnieniem na krzesło i przeciągnął się. Potrzebował kąpieli, snu i jedzenia, niekoniecznie w tej kolejności.
Wysłał skrzatom wiadomość, aby dostarczyły mu śniadanie i wszedł pod prysznic. Odświeżony zabrał się do śniadania. Szło mu to dość powoli i kiedy po raz trzeci ocknął się gwałtownie, stwierdził, że czas najwyższy się przespać.
Obudził się około trzeciej po południu. Wziął prysznic i przebrał się w swoje zwykłe czarne szaty. Spojrzał na skończony obraz. Domalował w jej włosach gałązkę ostrokrzewu, aby podkreślić bożonarodzeniowy nastrój. Jutro, zanim uda się do Hermiony, oprawi go w ramę. Stwierdził, że dobrze by było pokazać się w wielkiej Sali i wyszedł z mieszkania.
Usiadł przy jedynym zastawionym stole i delektował się filiżanką herbaty i pysznymi ciastkami. Albus i Filius oderwali się od rozmowy.
- Severus, mój chłopcze. Jak widzę zrezygnowałeś z ukrywania się. - roześmiał się Dumbledore.
- Pomyślałem, że lepiej, jak ja wyjdę zanim zaczniesz mnie szukać.
- Zaczynasz rozumieć - Albus mrugnął i upił herbaty. Severus przewrócił oczami i sięgnął po ciastko. - Zdradź mi, Severusie, masz jakieś specjalne plany na święta?
- Właściwie tak. Mam zamiar odwiedzić mój dom w celu corocznej kontroli. Niestety nie byłem tam od czasów sprzed wojny i śmiem twierdzić, że będzie potrzebował gruntownego remontu.
- Ach, tak, jak pamiętam to jest wspaniały kawałek architektury. W stylu gotyckim, jeśli się nie mylę? - spytał Albus.
- Tak.- Severus poczuł krótki przebłysk winy po tym kłamstwie, który jednak szybko minął. Zastanowił się nad reakcją Hermiony, gdyby kiedykolwiek pokazał jej Gniazdo Kruka.
Gniazdo Kruka było pięknym gotyckim zamkiem, odziedziczył go po dziadku. Ojciec Severusa zmarł zanim mógł objąć zamek i w ten sposób przeszedł on na niego. Ransford Snape był wielkim, groźnie wyglądającym człowiekiem, o donośnym głosie i hałaśliwym śmiechu. Był ojcem dla Severusa, kiedy jego prawdziwy ojciec był zbyt pijany, by pamiętać, że w ogóle ma syna. Mieszkał w górach w Szkocji, razem z babcią Severusa, Mabel, i hodował owce na olbrzymiej farmie. Severus miał przeczucie, że Ransford polubiłby Hermionę.
Skończył herbatę, wstał i pożegnał się z kolegami. W jego pokojach nadal czekały eseje drugiego roku i eliksiry piątego. Z westchnieniem usiadł przy biurku i zaczął sprawdzanie.
*****
Stojąc przed lustrem, Severus sprawdził jak się prezentuje i czy nie ma jakichś plam na spodniach. Ciemnozielony sweter z owczej wełny był prezentem gwiazdkowym od jego babci. Zrobiła go na drutach.
Podszedł do łóżka, gdzie owinięty w ciemnozielony papier, przewiązany złotą wstążką, leżał obraz. Nie chciał pakować obrazu wyłącznie w kolory Gryffindoru, ale miał nadzieję, że Hermiona doceni, iż nie są to tylko barwy Slytherinu.
Wyjmował właśnie płaszcz z szafy, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Warknął z frustracji i poszedł otworzyć. Spojrzał na młodego człowieka stojącego pod drzwiami.
- Profesorze Snape, czy … wychodzi pan gdzieś? - spytał Draco, widząc swego profesora w mugolskim ubraniu.
- Dokładnie, panie Malfoy. Ma pan do mnie jakąś sprawę, czy był pan tylko ciekawy czy gdzieś idę? - parsknął szyderczo.
- Och, właściwie, moja matka wysłała panu to. Niestety dotarło dość późno. - podał Severusowi jakąś okrągłą puszkę, która niewątpliwie zawierała herbatniki.
- Dziękuję, panie Malfoy. Proszę podziękować matce, ale niestety już jestem spóźniony i muszę wyjść.
- Proszę nie wracać zbyt późno, profesorze - Draco uśmiechnął się konspiracyjnie i odwrócił w stronę czekającej na niego Ginny Weasley.
- Gdyby nie to, że są ferie, potrąciłbym panu punkty za brak szacunku dla profesora, panie Malfoy. - zawołał za oddalającym się uczniem. Draco roześmiał się i machnął ręką.
Severus zamknął drzwi, położył puszkę na stoliku i wszedł do sypialni po płaszcz. Kiedy uznał, że jest gotowy, sięgnął po obraz, teraz zredukowany do rozmiarów kartki pocztowej i delikatnie włożył go do kieszeni. Rzucił zaklęcia blokujące na swoje kwatery i ruszył do miejsca aportacji w Zakazanym Lesie.
Piętnaście minut później stał przed mieszkaniem Hermiony. Na drzwiach wisiał świąteczny wieniec. Szybko sprawdził czy nikt nie patrzy, wyjął obraz z kieszeni i przywrócił do normalnych rozmiarów. Odetchnął głęboko i zapukał.
Usłyszał szybkie kroki i po chwili Hermiona otworzyła drzwi. Miała zarumienione policzki, od przebywania w kuchni, oraz włosy w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Na jego widok uśmiechnęła się szeroko.
- Severus, wejdź, musisz poznać moich rodziców! - chwyciła go za rękę i wciągnęła do mieszkania.
Ledwie zdążył ściągnąć płaszcz i odłożyć obraz, kiedy pociągnęła go do kuchni. Rodzice Hermiony wyglądali jakby wybierali się na bardzo ekskluzywne przyjęcie i przez chwilę myślał, czy nie powinien był ubrać się bardziej elegancko. - Mamo, tato, to jest Profesor Severus Snape. Był moim nauczycielem eliksirów w Hogwarcie.
Severus poczuł na sobie nieprzyjazny wzrok obojga rodziców Hermiony. Pan Granger patrzył na niego, jakby miał zamiar porwać Hermionę i przetrzymywać ją w zamknięciu dla własnych przyjemności. Z jakiegoś powodu czuł się onieśmielony. Może dlatego, że był to ojciec kobiety, którą kochał.
- Matt, nie możemy teraz wyjść! Nie możemy zostawić ich samych - syknęła mężowi do ucha pani Granger. Niestety zarówno Severus jak i Hermiona doskonale to słyszeli. Twarz dziewczyny poczerwieniała z gniewu. Rzuciła matce wściekłe spojrzenie. Kątem oka Severus widział jak jej dłonie zaciskają się w pięści.
- Spokój, mówiłaś, że ty i tata musicie iść na przyjęcie gwiazdkowe w twojej firmie. Czekają na ciebie. Chciałam tylko, abyście poznali Profesora Snape. Jestem z nim całkowicie bezpieczna. Na miłość boską, walczyliśmy razem. Mieszkaliśmy w jednym zamku.- coraz wyżej podnosiła glos i Severus zastanowił się ile razy zdążyła przeprowadzić z rodzicami podobną rozmowę.
- Hermiono, myślałem, że przedyskutowaliśmy już ten temat! Myślałem, że uzgodniliśmy, iż nie będziesz się kontaktować z czarodziejskim światem. Nie jesteś już czarownicą! - zdenerwował się pan Granger.
- Ty uzgodniłeś, ja niczego nie obiecywałam! Nie mogę zapomnieć siedmiu lat życia! Walczyłam na wojnie i mogłam stracić życie i niczego nie żałuję. Myślę, że lepiej będzie jak już pójdziecie. - Hermiona spojrzała na rodziców i przysunęła się bliżej Severusa. Miał wrażenie, że to była jej deklaracja, wybrała jego i magiczny świat, a nie mugolski świat jej rodziców.
- Jak chcesz, Hermiono, pójdziemy. Wiesz, gdzie nas znaleźć, kiedy się opamiętasz. - odpowiedział sztywno jej ojciec i rzucił zimne spojrzenie w stronę Severusa - Chodź Helen, wychodzimy.
Sztywnym krokiem poszła z rodzicami i kiedy zamknęła za nimi drzwi, oparła się o nie z westchnieniem.
- Być może nie powinienem był przychodzić - stwierdził ostrożnie.
- Nie, wyszliby tak czy inaczej. Poprosiłam tylko by zostali chwilę dłużej, bym mogła cię przedstawić, ale to był błąd. Powinnam była wiedzieć jak zareagują. Właściwie byli zadowoleni, że jestem magiczna, dopóki na piątym roku nie wymknęło mi się, że w naszym świecie wojna jest nieunikniona. Nie chcieli, abym wróciła, ale zdołałam ich przekonać. Ja, uch, właściwie skłamałam, mówiąc, że uczniowie nie wezmą udziału w walce, ze względu na młody wiek.- uśmiechnęła się krótko i zakłopotaniem, po przyznaniu się do kłamstwa.
- Hermiona, posłuchaj mnie, nie jest dobrze kłócić się z rodzicami. To nigdy nie kończy się dobrze. - powiedział poważnym tonem.
Westchnęła i odwróciła się - To nie ma znaczenia. Przywykłam. Myślę, że dopóki będę miała przyjaciół to dam sobie radę. Poza tym moi dziadkowie kochają mnie bez względu na to, kim jestem. Mówili, że wojna może być dla mnie dobrą lekcją życia. Nie, nie chcieli, abym zginęła czy została ranna, ale oboje dorastali w czasie Drugiej Wojny Światowej, potem była wojna w Wietnamie. Według nich wojna może wiele nauczyć o ludziach i świecie.
- Jesteś bardzo blisko z dziadkami?
- Bardzo blisko. Teraz są na rejsie dookoła Karaibów. Miałam właściwie płynąć razem nimi, ale spotkałam ciebie i stwierdziłam, że zostanę. Zrozumieli i zabrali mojego kuzyna. Myślę że to była dobra decyzja. - uśmiechnęła się do niego.
- Niestety muszę się z tobą zgodzić - powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Jesteś głodny? Albo już jadłeś?
- Nie, nie jadłem. Wybacz, ale myślałem, że zapraszasz mnie na świąteczny obiad - Severus poczuł się skrępowany.
- Nie przepraszaj, chciałam byś przyszedł na siódmą, ponieważ musiałam wszystko przygotować. Myślałam, że zjemy w pokoju, oglądając świąteczny film. Uhm, nie chcę być niegrzeczna, ale czy kiedykolwiek oglądałeś świąteczne filmy?
- Muszę przyznać, że nie - Severus zerknął w kierunku gdzie stał telewizor
- Dobrze, to będzie nowe doświadczenie - uśmiechnęła się - chodź do kuchni.
Severus poszedł za Hermioną i zauważył kolejne drzwi naprzeciw wejścia do kuchni. Pamiętał, że mówiła o jeszcze jednej sypialni. Od pamiętnej kolacji, był w jej mieszkaniu jeszcze tylko raz i nie został oprowadzony. Za każdym razem jak ją odwiedzał wychodzili na miasto. Zastanawiał się czy nie będzie miała nic przeciwko, aby jeszcze raz pójść na lodowisko. Świetnie się bawili, powiedziała nawet, że ma cudowny śmiech, kiedy roześmiał się jak po raz piąty wylądował na twardym lodzie. Do tej pory miał stłuczone kolana.
Wręczyła mu talerz, aby mógł nałożyć sobie jedzenie. Był mały indyk, ogromna miska ziemniaczanego puree, koszyk sałaty, jakaś potrawa z zielonej fasoli oraz parę innych dań. Severus rzucił dziewczynie podejrzliwe spojrzenie.
- Masz zamiar mnie utuczyć, panno Granger?
- Nie śmiałabym, profesorze - jej przerażenie było komiczne i Severus zaśmiał się.
- No cóż, masz tu tyle jedzenia, że wystarczyłoby dla małej armii. Mam prawo się bać, muszę utrzymać linię.
Parsknęła - Jasne, jakbyś kiedykolwiek przybrał na wadze. Widziałam w Hogwarcie twoje zdjęcia z czasów uczniowskich, jesteś tak samo chudy jak wtedy.
- Ciekawa mojej osoby, panno Granger?
- Być może - uśmiechnęła się szeroko i Severus czuł jak jego oddech przyśpiesza.
Zastanawiał się, kiedy zdążyli się tak zżyć. Ledwo, co odkrył, że żyje, a już zachowywali się jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Wiedział, że musieli blisko współpracować w czasie wojny, zostali do tego zmuszeni. Ale wojna skończyła się pół roku temu i czy oni nie powinni się byli cofnąć do zwykłego koleżeństwa, jak podczas wojny? Jednak nie zamierzał się skarżyć. Najwyraźniej Hermionie również to nie przeszkadzało.
Zapełnili talerze i wrócili do pokoju. Hermiona podeszła do szafki i otworzyła większą część, odsłaniając telewizor. Klękając otworzyła dolną, mniejszą część, która ujawniła półkę z kasetami video. Severus chcąc się do czegoś przydać rozpalił ogień w kominku. Oczyszczając ręce spojrzał na podnoszącą się kolan dziewczynę.
- Mam Gwiazdkę z Patrickiem Stewartem, cudownym brytyjskim aktorem, oraz kilka krótkich amerykańskich kukiełkowych filmów. Zawsze je oglądam, to dla mnie tradycja.
- Co to są kukiełkowe filmy?
- Coś w rodzaju rysunkowych filmów. Bierze się marionetki, rusza nimi, robi zdjęcie, znów parę ruchów, kolejne zdjęcie i powtarza się ten proces wiele razy. Kiedy wszystko jest gotowe powstaje pełny film. Mają trochę sztywne ruchy, zostały nakręcone w latach sześćdziesiątych, ale są klasyką. Budzą we mnie nostalgiczne uczucia.
Severus spojrzał na kasetę. Miała takie filmy jak Rudolf Czerwononosy Renifer, Mały Dobosz, Jack Frost w Cudownym świecie zimy i Święty Mikołaj przybywa do miasta. Musiał przyznać, że był zainteresowany tymi kukiełkami. Zwrócił jej kasetę i kiwnął z aprobatą głową. Uśmiechnęła się i odwróciła z powrotem w stronę telewizora. Kilka minut później siedzieli wygodnie na kanapie i oglądali Rudolfa.
Musiał się z nią zgodzić, ta animacja była ciekawa, był trochę wzburzony, że wywarło na nim wrażenie coś, co zrobili mugole. Złapał się na uśmiechaniu za każdym razem, kiedy Hermiona zaczynała śpiewać z postaciami na ekranie.
- Myślę, że ty jesteś jak Rudolf - powiedziała nagle.
- Słucham?
- No cóż, nie obraź się, ale zawsze byłeś wyrzutkiem jak on, nawet jako śmierciożerca, sam tak kiedyś stwierdziłeś. I tak jak Rudolf, każdego dnia ratowałeś świat. Gdzie byśmy teraz byli, gdyby nie twoje informacje.
- To znaczy, że mam też piękną dziewczynę? - zażartował, ale wstrzymał oddech czekając na jej odpowiedź.
Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Widocznie znalazła to, czego szukała, ponieważ nagle zarumieniła się i uśmiechnęła nieśmiało. Ujęła jego rękę i splotła razem ich palce.
- Myślę, iż jest duża szansa, że masz - powiedziała cicho.
Severus przez dłuższą chwilę patrzył w jej oczy. Ostrożnie pochylił głowę w jej kierunku i…czyżby uniosła swoją? Ich usta spotkały się w lekkim muśnięciu, raz, drugi. Poczuł jak jej ręce oplatają jego plecy i zadrżał. Spojrzał na nią uważnie zanim ponownie schylił do jej ust. Delikatnie przesunął językiem po jej dolnej wardze, co sprawiło, że rozchyliła lekko usta, pozwalając pogłębić pocałunek. Nigdy nikogo tak nie całował i nie był całowany. Ostrożnie przesunął jej głowę, aby uzyskać lepszą pozycję.
Powoli odsunęli się od siebie. Oparł czoło o jej, kiedy oboje usiłowali odzyskać oddech.
- Łał - sapnęła.
- W rzeczy samej.
- Proszę, powiedz mi, że nie ćwiczyłeś.
- Dlaczego miałbym ćwiczyć takie rzeczy?
- To było zbyt doskonałe. To nie mogło być spontaniczne. - spojrzała w ciemne oczy.
- Przykro mi, ale muszę cię rozczarować, nie ćwiczyłem. Jak sama zauważyłaś byłem wyrzutkiem przez większość mojego życia, nie było żadnego stada kobiet okupującego moje drzwi i błagającego o pocałunki lub inne rzeczy. - stwierdził cierpkim tonem
Spojrzał w górę, kiedy Hermiona delikatnie musnęła palcami jego twarz. Patrzyła na niego tak, jak zawsze miał nadzieję, że kiedyś spojrzy - Zacznę okupować twoje drzwi, jeśli będziesz mnie chciał.
- Nie będziesz musiała, Hermiono, zawsze będą szeroko otwarte - emocje ścisnęły mu gardło.
- I będziesz w środku?
- Z szeroko otwartymi ramionami - przełknął, kiedy uśmiechnęła się niepewnie.
- Musisz być w swoich pokojach, czy również tutaj będziesz je miał otwarte?
Severus nie był w stanie nic powiedzieć. W gardle miał ogromną bryłę. Zamiast tego, powoli rozłożył ramiona. Obnażył swoją duszę, zniósł wszystkie swoje ochronne bariery i czekał czy przyjdzie do niego. Nie musiał czekać długo, choć wydawało mu się to wiecznością. Po chwili rzuciła mu się w ramiona obsypując pocałunkami twarz. Zamknął ramiona wokół niej i sięgnął do jej ust. Nie przyzna się do swoich prawdziwych uczyć. Było jeszcze za wcześnie, ale ten właściwy czas wkrótce nadejdzie.
Kiedy skończyli oglądanie filmów, Hermiona zwróciła się do Severusa z uśmiechem - Mam coś dla ciebie.
Severus uniósł brwi, patrząc, jak śpieszy do małej choinki, ustawionej w kącie pokoju. Wyciągnęła spod niej dość duże pudełko i wróciła na kanapę. Kiedy kładła je na jego kolanach oczy błyszczały jej z podekscytowania. Rzucił jej krótkie spojrzenie zanim skupił uwagę na pudle.
Zostało owinięte srebrnym papierem z poisencjami i ostrokrzewem. Zdarł papier i otworzył pudełko. Wewnątrz był piękny, aksamitny płaszcz w głębokim, wpadającym w czarny, zielonym kolorze. Inicjały Severusa zostały wyszyte na kołnierzu srebrną nicią. Była również dodatkowa, długa smukła wewnętrzna kieszeń, w sam raz na różdżkę. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i uśmiechnął się łagodnie.
- Jest piękny, Hermiono. Musiał być bardzo drogi - powiedział pieszcząc aksamit długimi palcami.
- Są święta, Severusie, w święta prezenty nie mają ceny. Nie wiedziałam, co ci kupić, ale kiedy zobaczyłam ten płaszcz w sklepie, blisko Dziurawego Kotła, wiedziałam, że jest idealny. Pamiętam, że twój jest raczej znoszony. - zarumieniła się i musnęła palcami płaszcz. Chwycił jej palce i uniósł do ust.
- Dziękuję, ja także mam coś dla ciebie - podniósł się poszedł po obraz, nadal oparty o stolik stojący obok drzwi.
Uśmiechnęła się lekko, kiedy wręczył jej prezent i czekała z otwarciem aż usiądzie.
Złapała gwałtownie oddech, i zamarła z szoku na widok obrazu.
- Och, Severus,- westchnęła i przebiegła delikatnie palcami po obrazie. Był namalowany w sposób mugolski, więc był nieruchomy. - to jest…ja…to jest tak piękne. Ty to namalowałeś?
- Tak, - Severus czuł gorąco wpływające na jego policzki
- Czy…ty w rzeczywistości nie widzisz mnie w ten sposób, prawda? - zabrzmiało to tak, jakby była przerażona samym pomysłem, że roześmiał się cicho.
- Tak cię widzę. Jak myślisz, dlaczego mam tyle twoich szkiców?
- Masz więcej szkiców mojej osoby?
Severus zbladł. Nie wiedziała? Myślał, że dowiedziała się wtedy, kiedy podarował jej jeden.
- Myślałem, że wiedziałaś. Masz jeden z nich oprawiony i powieszony nad kominkiem.
- Wiedziałam, że zrobiłeś jeden szkic i że szkicowanie to twoje hobby, ale nie byłam świadoma, iż miałeś więcej moich szkiców. Dlaczego ja? - patrzyła na obraz, ale Severus widział jak zerka na niego kątem oka.
- Jest w tobie coś, co krzyczy, aby to uwiecznić w artystycznej formie. - odpowiedział miękko.
Zarumieniła się i podniosła wzrok.
- Całkiem nieoczekiwane uznanie z pana strony, profesorze. Domyślam się, że nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo cieszyło pana moje towarzystwo podczas wojny. Jeśli znalazłeś wystarczająco ilość czasu, aby mnie obserwować i znaleźć coś godnego szkicu, to musieliśmy spędzić ze sobą więcej czasu niż przypuszczałam
- Mam również szkice innych ludzi i rzeczy, panno Granger. - parsknął szyderczo.
- Miałam taką nadzieję, bo inaczej sądziłabym, że jesteś kimś w rodzaju podglądacza - uśmiechnęła się do niego.
- Nie jestem podglądaczem, panno Granger, jestem szpiegiem - uśmiechał się demonicznie, kiedy przyciągał ją do kolejnego pocałunku
ROZDZIAŁ 4- Ostatni
Severus odwiedzał Hermionę w każdej wolnej chwili. Podczas Wielkanocy miał przyjemność poznać jej dziadków. Zaakceptowali go natychmiast i nie mieli oporów w opowiadaniu krępujących historii z dzieciństwa Hermiony.
Oczywiście przedstawił również Hermionę swoim dziadkom i z kolei ona miała okazję dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy o dzieciństwie Severusa.
Ransford próbował podarować Hermionie jagnię, ale musiała z żalem odmówić. W jej mieszkaniu nie wolno było trzymać zwierząt. Mimo wszystko dziadek Severusa stwierdził, że mała owieczka należy do niej i będzie zawsze na nią czekać. Mabel, babcia Severusa, obiecała Hermionie sweter z wełny Beatrice - tak dziewczyna nazwała jagnię - kiedy owieczka dorośnie i będzie miała więcej wełny.
Koniec końców powiedział jej przyjaciołom, że Hermiona żyje. Nie była to przyjemna rozmowa, padło dużo ostrych słów, szczególnie ze strony Harry'ego, Rona i Minervy, kiedy usłyszeli od kiedy o tym wiedział. Albus był zmuszony interweniować, zanim komuś stała się krzywda. Severus nigdy nie zapomni jego rozczarowanego spojrzenia, w momencie tamtej rozmowy.
Od tej chwili był zmuszony dzielić się Hermioną z jej przyjaciółmi. Jednak dziewczyna zawsze znajdowała dla niego czas, dlatego też zbytnio nie narzekał.
Z miesiąca na miesiąc widywali się coraz częściej. Severus spędzał teraz więcej czasu w mugolskim świecie, ucząc się rozumieć mugoli i inne aspekty niemagicznego świata. Był zafascynowany chemią, czasami pomagał Hermionie w jej studenckich projektach. Ze zdumieniem stwierdził, że coraz lepiej czuje się w tym drugim, niemagicznym świecie. Rozmyślał na temat jego ewentualnej przyszłości z Hermioną.
***
- Dziadku jak wiele byłbyś w stanie poświęcić dla babci?
Na dzień przed zakończeniem roku szkolnego miał zjeść z dziadkami obiad. Patrzył z jaką czułością Ransford Snape obserwuje swoją żonę, dopóki nie wyszła z pokoju, aby przypilnować przygotowań do obiadu.
- Umarłbym dla niej, gdyby poprosiła, bez wahania zabiłbym dla niej. Dlaczego pytasz, myślisz o pannie Granger?
- Tak, kocham ją. Nigdy jej tego nie powiedziałem, ale myślę, że ona rozumie. Nie chcę powiedzieć tego pierwszy, czekam na jej najlżejszy znak, jednakże uważam że muszę coś zrobić. Znaleźliśmy się w patowej sytuacji.
- Severus, mój chłopcze, zrób to co musisz. - Ransford położył rękę na ramieniu wnuka.
Młodszy czarodziej podniósł głowę i spojrzał na swojego dziadka. Ransford uśmiechał się smutno, wiedział co jego wnuk zamierzał zrobić. Severus wstał z fotela i po chwili wahania mocno objął starszego mężczyznę.
- Obiecaj mi, że dasz znać na co się zdecydowałeś.
- Tak, dziadku.
Ransford poklepał wnuka po plecach i uśmiechnął się do niego. Severus nieśmiało odwzajemnił uśmiech. Mabel zawołała ich do stołu i magiczny moment minął. Severus dokonał wyboru w momencie, kiedy dziadek powiedział mu, że ma zrobić to co musi i wiedział, że to najlepsza decyzja w jego życiu. Tej samej nocy, po zostawieniu dla Albusa listu wyjaśniającego jego motywy, wypił eliksir.
*****
Stał przed drzwiami Hermiony, bawiąc się nerwowo rączką torby. Wziął głęboki oddech i zapukał. Kilka chwil później drzwi się otworzyły.
- Severus! Co … co tutaj robisz - spojrzała na zegarek - o dziesiątej rano? Nie powinieneś być w klasie, na lekcji?
- Nie jestem już mistrzem Eliksirów, ani nauczycielem w Hogwarcie. Nie spełniam oczekiwanych wymagań.
- Co?! Lepiej będzie jak wejdziesz i wszystko mi wyjaśnisz. .
Severus wszedł do środka i odłożył torbę. Nagle przyszło mu na myśl czy rzeczywiście postąpił właściwie. Spojrzał na Hermionę i widząc jej skrępowanie i zmieszany wzrok upewnił się że zrobił dobrze.
- Nie mogę już uczyć Eliksirów w Hogwarcie, ani w żadnej innej szkole.
- Ale dlaczego? Czy zrobiłeś coś, za co cię wylali?
- Nie wylali mnie, sam zrezygnowałem.
- Dlaczego?
Zanim odpowiedział, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w twarz dziewczyny - Nie jestem już czarodziejem.
- Co? - sapnęła zdziwiona, otwierając szeroko oczy.
- Kocham Cię, Hermiono. Nie mogę pozostać w świecie czarodziejów, kiedy ty żyjesz jako mugol i nie chcesz wrócić do magicznego świata, więc postanowiłem zostać mugolem.
- Ale dlaczego zrezygnowałeś ze swojej magii? Po tych wszystkich kłótniach i argumentach jak głupio zrobiłam. Nie jestem warta takiego poświęcenia. - jej oczy wypełniły się łzami.
- Jesteś Hermiono! Jesteś warta dużo więcej, ale niestety jedynie z czego musiałem zrezygnować to z mojej magii. Spędziłem mnóstwo czasu z tobą w mugolskim świecie i jestem pewny, że nie będę miał problemów z dostosowaniem się. Mogę znaleźć mugolską pracę, może jako nauczyciel chemii, ale nie mogę żyć w magicznym świecie bez ciebie, a nie mógłbym prosić cię byś wróciła. - ujął jej dłonie i przycisnął do serca.
- Severus, nie, poświęciłeś już tak wiele, dlaczego również magię? Mogłabym żyć z tobą w magicznym świecie i byłabym szczęśliwa. - po policzkach dziewczyny pociekły łzy.
Severus potrząsnął głową i uśmiechnął się delikatnie - Jestem pewny, że mogłabyś żyć w magicznym świecie, ale nie byłabyś szczęśliwa. Ciągle otoczona przez czarodziejów, wreszcie zaczęłabyś żałować że wróciłaś. To jest lepsze rozwiązanie, moja droga. Przekonasz się.
Uniosła głowę i wpatrywała się w niego w milczeniu, wreszcie uśmiechnęła się niepewnie - Kochasz mnie?
- Kocham, już od dłuższego czasu. - powiedział cicho, pieszcząc palcem jej policzek.
- Och Severus, kocham cię - przyciągnęła jego usta do pocałunku.
- Wyjdź za mnie - wyszeptał w jej usta.
- Tak, myślę, że to będzie najlepsza ofiara, jaką kiedykolwiek złożę.
Włożył Hermionie pierścionek na palec pierścionek i przyciągnął do kolejnego pocałunku. Tak, to było najlepsze poświęcenie. W końcu oboje zyskali coś w zamian: miłość.
Koniec.