Z-trosk-i-trudow-apostolskich-Kosciola-w-Polsce, DLA STUDENTÓW


Dr. Zuzelski [ks. Stefan Wyszyński], „Ateneum Kapłańskie”, Marzec 1930, str. 255-267.

Z trosk i trudów apostolskich Kościoła w Polsce

Państwo Polskie a Kościół. — Sprawy religii w szkole. — O kierunek wychowawczy młodego pokolenia. — Wychowanie państwowe p. Jędrzejewicza. — Wychowanie religijne czy wyznaniowe. — Straż Przednia. — Władze państwowe a hierarchia. — O cześć dla Księży Biskupów. — Walka o inteligencję. — Wicepremier Kwiatkowski o potrzebie moralności.

W naszym społeczeństwie od szeregu lat toczy się spór, dotyczący faktycznego stosunku Państwa Polskiego do Kościoła katolickiego w Polsce. W ub. roku spór ten przybrał szczególnie przykre rozmiary, zwłaszcza, że życie dostarczyło wiele materiału do dyskusji. Zaznaczają się wyraźnie dwa obozy, na swój sposób tłumaczące różne wypadki ze współżycia kościelno-państwowego. Jeden obóz stwierdza, że stosunek między Państwem a Kościołem układa się pomyślnie, zgodnie z wykonywanym starannie przez Rząd konkordatem; gorzej układa się stosunek między „niższymi instancjami” władz państwowych, a „niektórymi” duchownymi katolickimi — te jednak tarcia nie mogą służyć za punkt wyjścia do oceny istotnego stanu rzeczy, gdyż są one możliwe w najlepszych nawet stosunkach. W obozie tym zaznacza się wielka skłonność do upatrywania rozbieżności między górą rządzącą a rządzącym dołem: góra idzie po linii konkordatu, nie chce walki z Kościołem, dół daje się wciągać w wir walk społeczno-politycznych, po nosi go niewczesna gorliwość, za co płaci powaga Państwa, którą ci gorliwcy w swych występach się osłaniają.

Drugi obóz staje na stanowisku, że stosunek Państwa do Kościoła jest niechętny, i nieszczery, co potwierdzają liczne fakty, mające posmak ukrytej walki z Kościołem. A faktów tych, niestety, przytacza się aż nazbyt wiele; nic dziwnego, że budzą nieufność.

Najwięcej niepokoju w społeczeństwie katolickim, a zatem i nieufności do sfer rządowych, budzi niejasna taktyka niektórych czynników szkolnych w stosunku do nauczania religii.

Gdy się porówna przytaczane. przez prasę fakty z obowiązującymi przepisami konkordatu, ustaw i rozporządzeń o nauczaniu religii, to nie można oprzeć się przypuszczeniom, że albo w MWRiOP odbywają się jakieś tajemnicze tarcia, które przygodnie raz po raz dają przewagę ludziom niechętnym religii; albo — ostatecznie — to MWRiOP nie umie podporządkować swym rozkazom niższych organów wykonawczych, działających na własną rękę.

W interpelacji swojej do ministra WRiOP, z 13 grudnia ub. r., Ks. Dr J. Lubelski, poseł na sejm, stwierdza co następuje.

„W wielu szkołach zmniejsza się jednostronnie wbrew rozporządzeniu Min. W. R. i O. P. z dnia 9-go grudnia 1926 r. (Dz. URP Nr 1, poz. 9, z r. 1927), ustaloną w porozumieniu z Episkopatem liczbę godzin nauki religii w szkołach powszechnych, a nawet redukuje się etaty nauczycieli nauki religii. Redukcja ta przybrała zastraszające wprost rozmiary zwłaszcza w archidiecezji lwowskiej. Na podstawie informacji, zaczerpniętych u czynników miarodajnych, władze szkolne na terenie Kuratorium Lwowskiego zredukowały w ostatnim roku 1933 godziny nauki w szkołach powszechnych miejskich i wiejskich, w 28 dziekanatach archidiecezji lwowskiej. Z tego 134 szkół wiejskich pozbawionych jest zupełnie nauki religii. Zredukowane zostały etaty katechetów: we Lwowie w gimnazjach VI, VII i X oraz w gimnazjum w Trembowli. Poza tym uległa również redukcji nauka religii w szkołach powszechnych: w Trembowli w szkole żeńskiej 7-klasowej, w Borszczowie w szkole męskiej 7-klasowej i w szkole żeńskiej 7-klasowej, w Sniatynie w szkole męskiej 7-klasowej i żeńskiej 7-klasowej, w Horodence w szkole męskiej 7-klasowej i w szkole żeńskiej 7-klasowej, w Delatynie w szkole powszechnej. W wielu szkołach połączono klasy o zupełnie różnym programie nauczania jak np. w Winnikach: III, IV i V klasa razem, albo w Kryweńskim I, II i IV klasy razem, w Bohorodczanach I, II, III razem, IV, V i VI razem. Co więcej, wbrew art. 120 Konstytucji i wbrew art. 13 Konkordatu są szkoły, gdzie nauka religii nie jest udzielana, np. w gimnazjum w Trembowli młodzież chrześcijańska nie pobiera nauki religii od początku bieżącego roku szkolnego natomiast młodzież żydowska ma naukę swojej religii”. (K. A. P. z 16. XI 1935, n. 290).

Listę przytoczonych tu wypadków można znacznie przedłużyć, gdyż zdarzają się one nie tylko na terenie Kuratorium lwowskiego. Znane są dążenia władz szkolnych na G. Śląsku do umniejszenia godzin nauczania religii w szkole polskiej, wbrew przyjętym tam zwyczajom i prawom obowiązującym jeszcze z czasów niemieckich. (K. A. P., 18. X. 1935, s. 241).

Prasa przytacza również szereg wypadków, świadczących o jednostronnym określaniu stosunku władz szkolnych do nauczycieli religii. Stwierdza to interpelacja Ks. Posła Lubelskiego.

Niektóre inspektoraty szkolne powierzają naukę religii w szkołach siłom nauczycielskim świeckim bez misji kanonicznej ze strony władz kościelnych, wbrew art. 13 Konkordatu i wbrew okólnikowi Min. W. R. i O. P. z dnia 3 lipca 1929 r. Nr 11 - 14391/25). I tak np. władze szkolne poleciły naukę religii nauczycielom i nauczycielkom bez misji kanonicznej w Ehrenfeld - parafia Zółkiew, w Kapuścińcach - parafia Lisowce, w Żuzelu - parafia Pełz (Kuratorjum .Lwowskie).

Jednostronnie bez porozumienia się z Episkopatem nadaje się Księżom Prefektom, mającym wyższe studia ukończone i kwalifikacje zawodowe przy objęciu przez nich pracy, X-ty stopień płacy, zamiast IX stopnia płacy, wbrew obowiązującym rozporządzeniom (Dz. Urzęd. M. W. R. I O. P. z dn. 31 stycznia 1934, poz. 3 i 18, 4 oraz rozp. Rady Ministrów z dn. 27 lutego 1922) Dz. U. R. Nr 22, poz. 183) oraz Rozp. MWRiOP z dn. 10. XII 1925. N. III 1, a księżom duszpasterzom za odbytą godzinę religii płaci się 1,00 zł zamiast 1,50 zł wbrew rozporządzeniu Min. W. R. 1 O. P. z dn. 1 marca 1926 Dz. U. R. P. Nr. 27, poz. 163 z r. 1926), które nie zostało zniesione”.

Widać stąd, że niektóre kuratoria i inspektoraty szkolne wydają rozporządzenia niezgodne z obowiązującymi przepisami prawnymi, że przepisy władz centralnych niekiedy nie są szanowane przez władze niższe.

Doszukując się przyczyn takiego ograniczania wpływu wychowania religijnego na młodzież, słyszy się często zdanie, że nie zła wola, ani niechęć do religii, ale jedynie względy oszczędnościowe nakazują redukcję godzin religii. Względy te powinny mieć jednakową moc wobec całokształtu nauczania w szkole, a przynajmniej powinny się liczyć z tym, co dla wychowania ma mniejsze lub większe znaczenie. Trudno dopatrzeć się w posunięciach władz szkolnych pewnej proporcji. Czy na tych oszczędnościach może państwo zarobić? Odpowiedź znajdziemy w statystyce, która podaje zatrważające cyfry, wzrastającej w Polsce przestępczości.

Społeczeństwo polskie ma wiele powodów do niepokoju o całokształt wychowania młodego pokolenia. Nie jest to udziałem tylko sfer katolickich, ale ogółu trzeźwo myślących ludzi; zastrzeżenia przeciwko eksperymentowaniu ideologicznemu w wychowaniu szkolnym pochodzą często z tych kół, które są najdalsze „od pedanterii tradycjonalizmu wychowawczego”. Nie kto inny, tylko prof. Stefan Kołaczkowski, którego sympatie polityczne są dobrze znane, poddał całokształt działalności wychowawczej b. ministra J. Jędrzejewicza, łącznie z Legionem Młodych i Strażą Przednią, najbardziej ostrej ocenie (Marchołt, październik 1935). Surowy krytyk - surowy nie z własnej winy - trzymając w ręku zbiór mów i artykułów p. Jędrzejewicza, pt. Wychowanie państwowe, czerpie z nich materiał do oskarżeń. „Wychowanie państwowe” min. Jędrzejewicza ma charakter wyłącznie negatywny: „nie jest ono - według słów ministra - wyrazem żadnej określonej doktryny społecznej, żadnej wiary religijnej, żadnego określonego światopoglądu filozoficznego” (Wychowanie Państwowe, s. 312). Jest to - pisze dalej prof. Kołaczkowski - program całkowicie bezideowy, gdyż min. Jędrzejewiczowi jest wszystko jedno w jakiem państwie będzie się „wychowanie państwowe” uskuteczniać: w państwie skrajnie liberalnym, czy też skrajnie etatystycznym (j w., s. 313). „Wychowanie - według słów ministra - jest związane wszystkimi nićmi z rzeczywistością, nie wybiega i nie może wybiegać w przyszłość”. „Otóż wychowanie - są słowa prof. K. - bez dalszych celów i ideałów byłoby: 1° niemożliwością psychologiczną, 2° nie miałoby w sobie żadnej dynamiki, bo nikogo się nie porwie celem przystosowania do tego, co jest, 3° byłoby bezcelowe, a co najważniejsza, nie byłoby wychowaniem w ogóle, bo to najczystszy oportunizm”.

Krytyk systemu wychowawczego min. Jędrzejewicza przypomniał twórcy „wychowania państwowego” pewne elementarne zasady: „To słowo państwo - pisał w Marchołcie — ma znaczenie magiczne dla mówcy i dlatego nie jest on w stanie zdać sobie sprawy, że dla innych to tylko frazes bez treści. Bo przecież i faszyści i komuniści też wychowują państwowo i na tym haśle nie kończy się dylemat, lecz właśnie dopiero zaczyna. Jaką treść, jaki charakter ma mieć nasze państwo? Tu dopiero trzeba stworzyć program. Właśnie dopiero pogląd na świat może zdecydować, czy chcemy państwa komunistycznego, czy chrześcijańskiego, faszystowskiego, czy jakiegoś innego. I nic dla państwa bez poglądu jakiegoś i ideałów zrobić nie można. Nie jakieś państwo w stanie organizacji ma wyłonić cudem pogląd na świat, tylko na odwrót: Nasze idee, nasza zdolność rozumienia potrzeb zadecyduje o państwie i jego charakterze!!

Wstrzymujemy się od przytoczenia wniosku prof. Kołaczkowskiego o systemie pedagogicznym min. Jędrzejewicza - zbyt jest on przykry dla twórcy. Nie możemy jednak wstrzymać się od stwierdzenia, że przykład idący z góry jest zaraźliwy. To, co powiedziano i napisano o wychowaniu państwowym pod wpływem tego przykładu - w pełni tego dowodzi. Katolicy mają swój dobrze znany pogląd na wychowanie państwowe, i wiedzą, że pogląd ten nie może się pogodzić z poglądem min. Jędrzejewicza, czy też z wypowiedziami na ten temat w „Zrębie” lub „Pionie”. W jednym z ostatnich zeszytów „Zrębu” (1935, n. 3), niejaka p. Barchanowska, w artykule pt. „Organizacje młodzieży a wychowanie państwowe”, wzywa do zerwania z legendą apolityczności szkoły (innego zdania jest Ilustrowany Kurier Codzienny 17.XI.1935), do wprowadzenia do szkoły jednej organizacji, jak np. Strzelec i Straż Przednia, która wchłonęłaby i przyćmiła inne organizacje szkolne, zwłaszcza religijne. Mamy tu stwierdzenie, że wymienione organizacje są polityczne. Nie oto jednak idzie. Autorka zauważa, że w szkole „tradycja zaczyna tracić grunt pod noga mi”, i że dokonywa się tam burzenie tradycji. Cóż rozumieć przez „tradycję”? Wytłumaczenie daje p. B.: „W szkole - pisze ona - tradycja skryła się pod płaszczyk nietykalny organizacji religijnej, lokując swe okopy w szeregach sodalicji, kółka misyjnego i innych kółek i stopni sodalicyjnych”. Walka z „tradycją” idzie równomiernie z pozytywną pracą „kształcenia w organizacjach obywateli, doceniających wartość autorytetu państwa”... Czy istotnie tak jest? Jeśli tak jest, to nie omylił się Ks. poseł Lubelski zwracając uwagę ministra WRi0P na niepokojący fakt, że „niektóre inspektoraty szkolne zakazują prowadzenia organizacji religijnej pod nazwą „Krucjata Eucharystyczna”, lub robią trudności w jej prowadzeniu, mimo, że ta organizacja ma wielkie dodatnie znaczenie dla wyrobienia religijnego i moralnego młodzieży;” że „tu i ówdzie instruktorzy oświaty pozaszkolnej wrogo ustosunkowują się do organizacji katolickich, zwłaszcza do Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży i zakazują pod groźbą kar nauczycielstwu pracować w tych organizacjach, pomimo, że młodzież w tych organizacjach wychowuje się w duchu państwowo-twórczym; że religijne organizacje katolickie często prowadzą swą pracę w bardzo trudnych warunkach”.

Można zapytać, czy walka z religią katolicką też należy do zadań „wychowania państwowego”? Według p. Barchanowskiej - tak! Jeżeli tak, nie należy dziwić się, że katolicy nie mają zaufania do pojętego w ten sposób „wychowania państwowego”, że wolą wychowywać państwowo młodzież według własnych, katolickich zasad, przekonani, że tą drogą lepiej przysłużą się swojemu Państwu.

Mając nieufność do ideału wychowawczego min. Jędrzejewicza, katolicy mają niechęć do szeregu instytucji, które z jego działalnością się wiążą. Katolicy musieli podjąć stanowczą walkę z kolektywizującym Legionem Młodych; że w tej walce mieli słuszność widać to z listu pasterskiego Episkopatu Polski (z 21.II.1934); że - z kolei - Episkopat miał słuszność, wynika ze... stanowiska samego twórcy Legionu Młodych, min. Jędrzejewicza, który wyrzekł się swego dzieła. Legion Młodych przestał być pozycją. To jednak nie uspokoiło opinii publicznej, która jest nadal w obawie o „Straż Przednią”, organizację szkolną, wychowywaną pod wpływami Legionu Młodych. I znowu, trzeba to stwierdzić, niepokój o to co robi „Straż Przednia” w szkole płynie nie tylko z szeregów katolickich; często pada zarzut, że „Straż Przednia”, organizowana metodami konspiracyjnymi, ma w sobie coś z psychiki pionierów sowieckich, coś ze szkolnych jaczejek, dobierających „elitę” młodzieży (Ilustrowany Kurier Codzienny, 11.X.1935, n. 343). Zabierając głos w sprawie „Straży Przedniej” nie posuwaliśmy się tak daleko. Jednak opinia stawia konkretny zarzut. Postawiony przez prasę zarzut „komunizowania w „Kuźni Młodych”, jest uzasadniony. Aż nadto jest w tym piśmie artykulików, nowel, wierszy, wskazujących na negatywny i wysoce krytyczny stosunek do podstaw ustroju społeczno-gospodarczego. Jeden z autorów buduje nową wieś polską, w której znajdą szczęście ludzie zaopatrzeni we wspólne śpichlerze, hangary, traktory itp. - bez kościoła (rok I, n. 13). Za przykładem Marxa „Kuźnia Młodych” oczekuje „ostatecznej katastrofy”, ludzkość zbliża się do „kulminacyjnego punktu, krótkiego spięcia, zawalenia się obecnego ustroju” (rok I, n. 4). Przyjdzie rewolucja społeczna, jako konieczny środek do upaństwowienia wszystkich środków produkcji; „Prędzej czy później zginie ta zgraja tłustych psów, któregoś dnia tłum wygłodniałych rzuci się na nich i rozszarpie” (rok II, n. 4; r. 1, n. 7-8). „Kuźnia Młodych” dość często zwraca wzrok swych czytelników ku Rosji sowieckiej, którą chce rehabilitować wobec opinii polskiej: „Należy zerwać z demagogiczną agitacją, operującą tanimi hasłami, potępiającymi w czambuł wszystko to, co sowieckie (rok I, n. 7 - 8). „Kuźni Młodych”, podobnie jak „Wiadomościom Literackim”, imponuje kultura sowiecka, literatura, film itp. (rok II, n. 11).

„Kuźnia Młodych” nie wychowuje państwowo: sprzyja bowiem mętnym hasłom, które odzierają młode pokolenie z obronnej gotowości wobec grożących nam niebezpieczeństw. Dążenie „do rozagitowania ludzi… by rżnęli karabinem o bruk ulicy” (rok II, n. 7), znajduje aprobatę. Pismo oczekuje chwili, w której „ludzie z pod jednego znaku sportu nie będą umieli walczyć pod znakami orła białego, czy swastyki, 48-iu gwiazd, czy promienistego krzyża” (rok II, n. 9). Jakie szczęście, że „Kuźnia Młodych” - zaczęła pisać... po Cudzie nad Wisłą. Nie zdążyła rozbroić młodocianych bohaterów z ulic Płocka i z pod Radzymina.

O „Kuźni Młodych” wiele już pisało się; znane jest stanowisko rodziców i wychowawców szkolnych, którzy muszą stanąć w obronie młodzieży przed... redakcją. Jest rzeczą niemożliwą, by ten niepokój społeczeństwa nie był znany szkolnym władzom państwowym. Czy podejrzliwość swą wobec organizacji i pisma rodzice i wychowawcy mają przenieść na państwowe władze szkolne? Czy władze te oczekują, by między siebie a społeczeństwo wbić jeszcze jeden więcej klin nieufności? Jak ciężka, w tym wypadku, jest rola tych, którzy muszą przekonywać społeczeństwo o dobrej woli miarodajnych czynników. A tak bardzo potrzeba, by ta parcelacja psychiki społeczno-państwowej dalej się nie posuwała! Nie boimy się o religijność naszej młodzieży, o rząd Kościoła w jej duszach, ale musimy się bać o rząd w tych duszach... własnego Państwa. Zburzona w duszy młodzieży świątynia Boga, może być, dzięki wielkiej sile łaski Bożej, odbudowana; jaka siła odbuduje w tej duszy zwalony gmach miłości Ojczyzny, własnego Państwa i ofiarnej dlań służby?

W naszych stosunkach kościelno-państwowych jest cały szereg zdarzeń, które nie dadzą się bez reszty wytłumaczyć; dotyczą one stosunku władz państwowych do hierarchii kościelnej: zarówno biskupów, jak i niższego duchowieństwa. Ponieważ opinia katolicka domagała się wyświetlenia tych faktów, nieraz bardzo dla duchowieństwa przykrych, dla ułatwienia sobie tego zadania przyjęło się osobliwe pojęcie: „niższe instancje”. W ostatnich miesiącach do sprawy tej wrócił prorządowy Czas (4. XII, 1935):

„Wiemy, że najbardziej miarodajni przedstawiciele pomajowego systemu pragną harmonijnego współżycia Kościoła i państwa... Jeśli są zgrzyty, to powodują je niższe instancje... Odnosi się niekiedy wrażenie, że podobnie, jak to ma miejsce w innych resortach, dyrektywy centrali nie są u dołu w dostatecznej mierze respektowane”.

Z wyjaśnienia „Czasu” nie wszystko można pojąć, bo trudno zrozumieć tę rozbieżność między taktyką góry i dołu, to urzędnicze „państwo w państwie”, które działa według własnego „programu”, czy upodobania. Czy istotnie państwo tak mało posiada wpływu, by w tak doniosłych sprawach go nie wykorzystać? Jeżeli go nie posiada - to dlaczego? A może nie chce zeń korzystać?

W tej dziedzinie jest szereg przykładów wysoce niepokojących. Podniosła je prasa z okazji zmiany rządu i wystąpienia wicepremiera Kwiatkowskiego. Oto kilka z nich w przedstawieniu Katolickiej Agencji Prasowej.

„Przede wszystkim na porządku dziennym stoi sprawa Kielc. Musimy stwierdzić, ze najbardziej skrupulatne dochodzenie nie potwierdziło zarzutów, jakie zjawiły się w części prasy pod adresem Ks. Biskupa — Ordynariusza kieleckiego po zgonie Ś. p. Marszałka Piłsudskiego. Wszelkie zarządzenia dotyczące żałoby, nabożeństw, uderzania w dzwony zostały w odpowiednim czasie wydane. Mimo to na diecezję spadła „kara” w postaci wstrzymania ryczałtu pieniężnego dla Ks. Biskupa i całego duchowieństwa diecezji. Powyższe zarządzenie było jawnym pogwałceniem Konkordatu. Gdy po kilku miesiącach przy wrócono diecezji ryczałt, wstrzymano jednak nadal wypłacanie pensji Ks. Biskupowi, który to stan trwa po dziś dzień” (KAP, 7.X.1935, n. 257).

A więc jednakże była (a może jeszcze i jest) sprawa Kielc! Były prowadzone dochodzenia, choć nie wiemy przez kogo! Musiał to jednak być ktoś wysoce kompetentny, skoro wydal „wyrok” obwarowany sankcją karną, w postaci wstrzymania ryczałtu pieniężnego, wypłacanego na mocy Konkordatu. „Kara” wskazuje na stwierdzenie winy. I znowu społeczeństwo nic nie wie przed jakim trybunałem toczyła się sprawa; byłoby to bardzo pouczające, gdyż dowiedzielibyśmy się komu w Polsce przysługuje prawo sądzenia i karania (sic!) biskupów katolickich. A przynajmniej społeczeństwo to miałoby pewną satysfakcję, gdyby wiedziało, czy Stolica Apostolska jest przez rząd poinformowana o jego posunięciach wobec Biskupa Kieleckiego. Gdyby bowiem działo się to bez zgody Stolicy Ap. - mielibyśmy widoczne naruszenie konkordatu.

Prasa podaje również fakty, które świadczą o wysokim nietakcie i lekceważeniu okazywanym Biskupom, przez niektóre władze lokalne.

„Jesteśmy w posiadaniu dokumentów - pisze Katolicka Agencja Prasowa - niezbicie stwierdzających, że różne lokalne władze szkolne (jak je nazywa „Czas” „niższe instancje”) odnoszą się w sposób co najmniej dziwny w stosunku do naszej hierarchii kościelnej i jej słusznych wymagań, podjętych w trosce o należyte wychowanie katolickiej młodzieży. Otrzymaliśmy m.in. odpis listu, jaki Kurja Metropolitalna Obrządku łacińskiego we Lwowie wystosowała blisko półtora miesiąca temu (dnia 22 października r. ub.) do Kuratorium we Lwowie. List ten zawiera protest Kurji Metropolitalnej przeciwko bezprawnej redukcji godzin religii, zarządzonej przez Inspektorat Szkolny w Kołomyi. Na pismo to Kuria Metropolitalna oczekuje dotychczas na próżno odpowiedzi” (6. X 1935, n. 282).

Fakty, zebrane w innych Kuriach Biskupich, mogłyby być równie pouczające. Wymagają one oceny. Nie chcemy zbyt wiele - jeżeli jednak każdy obywatel Państwa naszego ma prawo oczekiwać odpowiedzi na swe przedłożenia, to ma to prawo również biskup katolicki. Jeżeli działa on w prawnie zagwarantowanych granicach swego urzędu, prawo jego nabiera mocy. Nie możemy pozostać jednak tylko w granicach prawa: społeczeństwo katolickie, szanujące swych zwierzchników duchownych, ma prawo domagać się, by władze państwowe brały to pod uwagę. I znowu - nie tylko w interesie harmonii i zgody, ale w interesie dobra samych władz państwowych, wyższych czy niższych instancji.

Równie przykre dla społeczeństwa katolickiego są nieustanne procesy, wytaczane duchowieństwu katolickiemu, zbyt pochopnie naznaczane przez niższe instancje kary, skreślane w drodze odwołania przez wyższe instancje. Głośny był proces prefekta szkół z Tykocina, uniewinnionego przez sąd apelacyjny (KAP 18.XII.1935, n. 292). Słynna jest gorliwość p. starosty łomżyńskiego w wyznaczaniu wysokich grzywien na księży, przekraczających rzekomo przepisy administracyjne. (Rzecz znamienna, że tylu „niesfornych” księży zebrało się właśnie w powiecie łomżyńskim!). Starosta obłożył karą proboszcza z Wizny za zbieranie ofiar pomiędzy parafianami na potrzeby parafialne - Sąd Okręgowy go uwolnił; to samo uczynił z Ks. Sidorowiczem. Starosta łomżyński skazał szereg wieśniaków, obecnych w Łomży w czasie procesu Ks. Kochańskiego, na wysokie kary pieniężne, Sąd Okręgowy wybitnie zmniejszył im karę. I tak bez końca!

Nie przemawiamy za bezkarnością, jednak przytoczone fakty wskazują, że miecz karania nie każdemu można wkładać do ręki, bo może łatwo narazić na szwank powagę władzy, którą uosabia. Pytanie - jak dalece po tych wypadkach podniósł się autorytet władzy państwowej w powiecie łomżyńskim?

Bolesny rozdźwięk, pogłębiany wskutek nieroztropnego zelantyzmu, nie obniżył autorytetu hierarchii kościelnej: lud ten, pamiętający czasy zaborcze, wie dobrze za co duchowieństwo katolickie bywało karane.

Omawiane wypadki i nastroje mogą służyć za kulisy do rozgrywającej się w Polsce wielkiej - choć starannie maskowanej - walki z katolickością inteligencji polskiej. Walkę tę prowadzi nieliczna, ale ruchliwa, niespokojna i wpływowa gromadka ludzi, o dość różnorodnym obliczu religijnym, moralnym i intelektualnym.

Gdy przyglądamy się życiu polskiemu, to nabieramy przekonania, że znaczą się w nim nowe tory, które usiłuje się planowo żłobić na duszy społeczeństwa, dotychczas katolickiego. Rozkładową pracę nad laickim wychowaniem inteligencji polskiej zaczyna się dość wcześnie. Niedawno zaniepokoił opinię katolicką fakt podany w interpelacji Ks. posła Lubelskiego. „W podręcznikach dla szkół powszechnych - czytamy tam - dostosowanych do nowego programu, starannie poopuszczano prawie wszystko to, co ma jakikolwiek związek z Bogiem i z religią. Bardzo rzadko jest tylko jakaś wzmianka o Bogu, o Kościele i o religii i to często w sposób niewłaściwy. Tak samo w podręcznikach języka polskiego dla gimnazjów, dla klasy pierwszej i drugiej („Mówią wieki”) przez Juljusza Balickiego i Stanisława Maykoskiego) przedstawia się zagadnienia religijne niezgodnie z prawdą historyczną, prawie wyłącznie w świetle legend, co na życie religijne nie może mieć większego dodatniego wpływu; w tymże podręczniku zaś na klasę trzecią gloryfikuje się dwóch najbezwzględniejszych wrogów religii katolickiej: Diderota i Woltera, - o żadnym zaś z wybitnych myślicieli świata katolickiego niema wzmianki”.

Na terenie szkoły średniej w tym samym duchu działa „Straż Przednia”, pozostająca pod duchowym patronatem Legionu Młodych. Rozkładową pracę wśród młodej inteligencji polskiej prowadzoną ongiś przez „Legion Młodych”, objął „Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej”, którego deklaracje, znieważając Kościół i Ojca św., żywo przypominają frazeologię smutnej pamięci „Państwa Pracy”. Linia ta zaznacza się nawet na terenie starszego społeczeństwa, któremu przemocą wkłada się w duszę symboliczny protest z „Ojcze nasz” Sebyły: „Nie święcę twoich imion, nie znam twoich znaków” („Pion”, n. 11/76, 1935. Dlaczego właśnie „Pion”?).

Obok tych prób umysłowego rozszczepiania psychiki polskiej, zaznaczają się dążenia do oderwania pewnych grup społecznych od czynnej współpracy z Kościołem. Oto co pisze o tych próbach w swej interpelacji do MWRiOP, Ks. poseł Lubelski:

„Niektóre Inspektoraty szkolne bardzo niechętnie patrzą na to, gdy nauczycielstwo należy do organizacji religijnych (sodalicji mariańskich, Akcji Katolickiej, itp.), gdy współpracuje z duchowieństwem w organizacjach katolickich itp.). Z tego powodu bywa to nauczycielstwo szykanowane a nieraz i przenoszone na placówki gorsze lub posyłane przedwcześnie na emeryturę. Takie wypadki zaszły np. w r. b. w Nowym Sączu, gdzie pięć nauczycielek, a to: Anna Habelanka, Marja Friedberg, Helena Pecówna, Zofja Wałachiewicz i Czesława Szybiakówna przeniesione zostały z Nowego Sącza, według ogólnej opinii tylko dlatego, że pracowały w organizacjach katolickich i wychowywały młodzież w duchu katolickim. Urzędowo przeniesiono je wprawdzie z powodu zmiany organizacji szkoły, na ich miejsce jednak przyjęto nowe siły. Odwołanie się ich do Ministerstwa WRiOP pozostało bez skutku. Podobny wypadek przed — wczesnego spensjonowania zaszedł z p. Smulikowską po jej wystąpieniu w obronie religijnego wychowania młodzieży. Tymczasem nauczycielka p. Barycka-Zajchowska, autorka książki „Stosunek kleru do państwa i oświaty”, występującej przeciwko Kościołowi i duchowieństwu, nadal wychowuje młodzież a nawet przeniesiona została do Warszawy, co uważane jest za awans. Wskutek tego nauczycielstwo w niektórych okręgach boi się utrzymywać stosunków nawet towarzyskich z duchowieństwem i manifestować publicznie swych przekonań religijnych, by nie być posądzone lub oskarżone o „klerykalizm”. Jest też ogólne przekonanie w społeczeństwie, że nauczyciel praktykujący publicznie swoją religię i manifestujący swoje przekonania religijne nie awansuje, gdy tymczasem, spotykamy wypadki, że tacy, którzy wyrzekli się Kościoła zajmu w szkolnictwie wybitne stanowiska”.

Gdy nie udało się utrzymać prawnego rozdziału Kościoła od Państwa, usiłują niektóre jednostki doprowadzić do faktycznego rozdziału, odosobnienia duchowieństwa katolickiego, odsunięcia, odeń inteligencji. By się to lepiej udało prasa pewnych odcieni wiele pisze o różnicy jaka istnieje między religijnością, wychowaniem religijnym, a wyznaniowością i wychowaniem katolickim. Osobliwie rzecz tę tłumaczył swym czytelnikom „Kurier Poranny” (n. 35, z 4 lutego 1935, w art. „Wychowanie religijne i wychowanie państwowe”), z okazji rokowań pomiędzy Najd. Episkopatem a rządem w sprawie programu nauczania religii w szkołach. Na wychowanie religijne „Kurier Poranny” zgadza się, na wyznaniowe - nie. Dlaczego? Dlatego, że „wychowanie religijne” nie posiada cech politycznych, a wychowanie wyznaniowe, katolickie - zdaniem „Kuriera Porannego” - w wychowanie religijne wkłada tendencje polityczne, gdyż Kościół jest „mocarstwem”. „Niema konfliktu pomiędzy religią a państwem, istnieje tylko konflikt pomiędzy racją stanu Watykanu a racją stanu polską”. Jaki konflikt - „Kurier Poranny” nie tłumaczy. Swego czasu w tym duchu pisało „Państwo Pracy” (z 24.III.1935, J. Duchnowski, Kościół a Państwo) - widać więc, że wszystko dzieje się w rodzinie. Pewne jednostki usiłują stworzyć legendę o „polityce” Watykanu i jego racji stanu, odrębnej od polskiej racji stanu, którą to legendę, ponieważ jest wygodną bronią w walce z Kościołem, starannie się utrzymuje przy życiu, pomimo jej logicznego cherlactwa (Por. także „Dekada - Tygodnik Akademicki”, 10.I.1935, n. 20, s. 3). Zbyt wiele pisma katolickie w tej dziedzinie już wyjaśniały, by cośkolwiek dodawać. Zresztą nauka Kościoła jest jasna, a i praktyka ją potwierdza.

Na razie idzie o stwierdzenie, że „polityczna” broń. przeciwko Kościołowi jest skuteczna, gdyż odstraszyła bojaźliwsze duchy od czynnej współpracy w akcji katolickiej, również podejrzanej o rzymską zaborczość, umacnia rozdział między światem urzędniczym a duchowieństwem i jego pracą, nie tylko kulturalno-oświatową, ale i religijną. Zdaje się, że o to na razie chodziło. Ta sama broń wytworzyła w społeczeństwie polskim nastrój, dzięki któremu możliwe są i całkowicie zrozumiałe takie wypadki, jak anulowane przez wyższe instancje egzekucje p. starosty w Lomży.

Jeżeli omawiamy różne bolączki, to nie dlatego, by siać wiatry, ale - by podkreślić, że stwarzają one atmosferę nieufności i rezerwy, a w tych warunkach nie może być mowy o owocnej współpracy wiecznie niepokojonych kół katolickich z poczynaniami władz państwowych. Fakty te mogą budzić nieufność nawet wobec tych zamierzeń, które są dalekie od niechęci ku religii. Gdy taki nastrój raz się utrwali trudno go przełamać.

Zresztą zachęca nas do jasnego postawienia zastrzeżeń społeczeństwa katolickiego i sama pozycja, jaką zajął nowy rząd w orędziu wicepremiera Kwiatkowskiego. Przede wszystkim pan Kwiatkowski upomniał administrację państwową, by w stosunku do obywateli, bez względu na ich przekonania polityczne, kierowała się sprawiedliwością. Katolicy często doznawali tej niesprawiedliwości, nieraz dlatego, że - słusznie czy niesłusznie - byli utożsamiani z opozycją. Często dlatego, że ktoś był praktykującym katolikiem, już budził nieufność wśród tych lub innych kół administracji państwowej.

Zachęca nas do tego i nacisk, jaki pan wicepremier położył na znaczenie życia moralnego dla budowy Państwa.

„Drugim elementem - mówił p. wicepremier - siły państwa i dynamiki rozwoju narodu jest oświata i stan moralny społeczeństwa. Powiedzmy sobie otwarcie, iż w tej dziedzinie rachunek nasz wykazuje już poważne pasywa. Nawet wśród młodzieży wojennej i powojennej mamy znaczny jeszcze procent analfabetów, mamy szybko spadającą cyfrę przyrostu naturalnego, poddajemy się obcym wpływom kruszenia zasad moralnych w życiu zbiorowym i indywidualnym. Nie może ujść uwagi sumiennego obserwatora, że szereg narodów ocknął się już z tej wojennej choroby, że podjął sam energiczną walkę z tą inflacją bez wartościowych, a często nawet niszczących haseł. Czyż i my, naród młody i ambitny, naród posiadający wielką misję dziejową, kształtujący dopiero swe własne indywidualne oblicze społeczne, nie powinniśmy stanąć w szeregu narodów, walczących zdecydowanie o wszystkie rzetelne wartości moralne i kulturalne? Wydaje mi się, iż jest to nakaz prawdziwego patriotyzmu, gdyż w wyścigu narodów oświata i kultura odgrywała zawsze rolę niemniej ważną, a często ważniejszą od elementów materialnych”.

To jest powiedziane wiele - bardzo wiele. Dotychczas tymi słowy przemawiali tylko katoliccy Biskupi, w swych listach zbiorowych do Narodu. Słowa p. wicepremiera dowodzą, że Rząd uświadomił sobie pewne niebezpieczeństwa, na które dotychczas zdawał się być nieczułym. Słowa p. Kwiatkowskiego muszą w społeczeństwie katolickim znaleźć żywy oddźwięk. Może zrozumieją je i ci, co piszą, wydają, i ci, co nagradzają książki skandaliczne i deprawujące społeczeństwo. A może zrozumieją je i ci, co bawią się wyszukiwaniem różnic między polską i watykańską racją stanu. Zdaje się, że jeśli są one to właśnie tu, gdzie Kościół potępia zło, podczas gdy inni je chwalą. Gdy minister Państwa Polskiego będzie miał odwagę skarcić zło i rozkład moralny, gdy za jego słowami pójdą czyny - zaufanie społeczeństwa katolickiego do takiego rządu bez zabiegów wzrośnie, i wtedy nikt nie doszuka się nawet pozorów tzw. watykańskiej racji stanu, gdyż w ostatecznych swych celach - pracuje ona dla zdrowia i siły moralnej i religijnej każdego narodu.

Wszak idzie walka o naprawę człowieka. Przekonano się tam, gdzie zmieniono strukturę społeczną, polityczną, gospodarczą, że społeczeństwo nie przyszło do zdrowia. Bo nie wystarczy zmiana form ustrojowych bez jednoczesnej zmiany człowieka. Można w pałacu przestawić meble, gdy mieszkaniec jego nie podda się reformie - szczęścia nie znajdzie i innym go nie przy niesie. Przemiany człowieka bez Kościoła, jego sił nadprzyrodzonych i wielowiekowego doświadczenia nie dokona się. Duch przyjaznego zaufania i szczerość ze strony Państwa pracę tę ułatwi i dla własnego dobra wzbogaci.

Dr L. Radzinowicz, Przestępczość w Polsce w latach 1924-1933.

Porównaj Kuźnia Młodych, rok III, n. l-2. Ilustrowany Kurier Codzienny 17.XI.1935.

Społeczeństwo i prasa, a wychowanie młodzieży, Ateneum Kapłańskie, Sierpień-Wrzesień 1933, tom 32. s. 184.

Autor proponuje daleko idącą zmianę Konkordatu, która by zagwarantowała Polską rację stanu, przed Watykańską. Podaje ramowy projekt tych zmian; jeżeli go tu przytaczamy to dla oświetlenia jak wielkie niezrozumienia istoty katolicyzmu panuje wśród ludzi interesujących się Kościołem. Oto główne punkty. po których musi według p. J. D. iść zmiana Konkordatu:

„Zmiana ta musi dotyczyć: a) usunięcia bezpośredniego wpływu papieża na wewnętrzne stosunki hierarchii kościelnej w Polsce; b) zwiększenia wpływu rządu polskiego na obsadzanie stanowisk duchownych; c) wprowadzenie czynnika państwowego w wychowaniu duchowieństwa; d) oraz uregulowania ich społecznych stosunków.

Ad a. Usunięcie bezpośredniego wpływu papieża na stosunki wewnętrzne w Polsce osiągnąć można przez nadanie prymasowi Polski praw zwierzchniczych nad całością hierarchii kościelnej w państwie. Nadanie faktycznej władzy prymasowi, kierującemu całością organizacyjną Kościoła na terytorium państwa byłoby tylko wypełnieniem intencji Kościoła nadającego fikcyjne godności prymasowi. Prymas taki byłby mianowany przez papieża na wniosek rządu polskiego, przedstawiającego papieżowi trzech kandydatów z pośród wyższych duchownych Polski. Od chwili nominacji prymas stawałby się jednostką całkowicie od papieża niezależną we wszelkich dziedzinach, prócz dogmatyczno-rytualnej. Utrzymywanie łączności dogmatycznej byłoby jedyną i za razem wystarczającą więzią łączącą Polskę z Rzymem.

Ad b. Zwiększenie wpływów rządu na obsadzanie stanowisk duchownych byłoby zapewnione przez wysuwanie kandydatów na prymasa, oraz zatwierdzania mianowanych przez niego biskupów.

Ad c. Wprowadzenie czynnika państwowego w wychowaniu duchowieństwa w seminariach byłoby zapewnieniem wpływu rządu na obsadzanie stanowisk grona nauczycielskiego, oraz zatwierdzania programów nauczania w seminariach.

Ad d. Wreszcie uregulowanie społecznych stosunków wśród duchowieństwa, oraz uniemożliwienie wykorzystywania przezeń uczuć religijnych mas społecznych dla własnego interesu, mogłoby być załatwione w dosyć wieloraki sposób. Najprostszym z nich jednakże wydaje mi się być wyznaczenie odpowiednio podwyższonej pensji dla duchowieństwa przy równoczesnym przymusie spełniania wszelkich posług religijnych związanych z wyznaniem, bez jakichkolwiek opłat”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kl VI dzieje apostolskie, Kosciol w Polsce
sciaga grzyby -----------zagrożenia i ochrona grzybów w Polsce, Materiały dla studentów, ochrona sr
Br Płonka OFMCap Wyzwania dla Kościoła w Polsce
gruźlica dla studentów2
Prezentacja 2 analiza akcji zadania dla studentow
Kosci, kregoslup 28[1][1][1] 10 06 dla studentow
higiena dla studentów 2011 dr I Kosinska
Wyklad FP II dla studenta
Materiały dla studentów ENDOKRYNOLOGIA
JP Seminarium 9 wersja dla studentów
wyklad 1,2,3,4,5 dla studentow
Przebieg porodu dla studentów
Leki hipolipemizujące wersja dla studentów
ćw 3 dla studentów

więcej podobnych podstron