944


Tytuł Oryginału - " Nappies of Courage"

Autorka - Hawklaw

Zgoda autorki - jest (bardzo entuzjastyczna)

link do oryginału :http://ashwinder.sycophanthex.com/viewstory.php?sid=4540&i=1

tłumaczenie: annie

sznurek: http://www.snapegranger.zh.pl/forum/viewtopic.php?t=148

Rozdział Pierwszy - CIĄŻA

- Ty...co? - Severus patrzył na żonę z niedowierzaniem

- Jestem w ciąży - stwierdziła stanowczo Hermiona. Nadal gapił się na nią bez słowa - Nie dosłyszałeś? W. Ciąży. Dzidziuś. Mały Snape.

- Wiem o co chodzi Hermiona. Jestem tylko...w lekkim szoku. Nie spodziewałem się.

Jej oczy napełniły się łzami - Jesteś zły? - zagryzła dolną wargę usiłując nie płakać.

Severus myślał przez chwilę. Chociaż brzydzili go studenci, których uczył, oraz często zastanawiał się czy dzieci nie wrzeszczą dla czystej przyjemności, skrycie myślał, że byłby dobrym ojcem. Dziecko byłoby dopełnieniem - być może zmieniłoby go całkowicie. Przemknęło mu przez myśl czy Zew Krwi nie jest przypadkiem dziedziczny, ale jedno spojrzenie na swoją śliczną żonę wywiało mu wątpliwości z głowy. Radości macierzyństwa mogą jej tylko pomóc. Severus podszedł do żony i przytulił - Nigdy nie byłem szczęśliwszy Hermiono.

Czuł jej ciepłe ciało, jej piersi napierające na jego tors i nagłe pragnienie formujące się w jego lędźwiach. Seks z kobietą w ciąży... niekoniecznie bez zahamowań, ale z pewnością nieco szalony. Zew podnosił się w jego krwi domagając się zaspokojenia. - Hermiono - zaczął powoli - pozwól pokazać mi jak bardzo jestem szczęśliwy. Chodźmy do sypialni.

Odchyliła nieco głowę i spojrzała z miłością w czarne pełne gorących błysków oczy. Pochylił głowę by schwytać jej miękkie usta i spostrzegł dziwny skurcz przebiegający przez twarz żony. Dotknął lekko jej policzka... Hermiona zwróciła cały obiad prosto na jego buty.

Trzy miesiące później

Częste i kłopotliwe nudności w końcu ustąpiły i Severus z niecierpliwością oczekiwał na wznowienie intymnych kontaktów. Byłoby miło kochać się bez przerw na wymioty. Z czułością spojrzał na Hermionę siedzącą na tapczanie w otoczeniu książek. Stanął za jej plecami i delikatnie zaczął skubać ustami jej szyję. Nie mógł nie zauważyć i nie docenić... znaczącej zmiany w wyglądzie jej klatki piersiowej. Muskając językiem ucho Hermiony, jednocześnie długimi palcami pieścił jej piersi ściskając lekko.

- Aaaaa! - Hermiona zerwała się gwałtownie i obróciła twarzą do męża. - To boli! One są teraz rozdęte przez hormony! To nie jest prezent dla twojej przyjemności.

Nadal pieszcząc wzrokiem jej piersi odpowiedział - Czasem trochę bólu może wzmóc przyjemność kochanie. - Sięgając po nią rękami utkwił oczy w sterczących sutkach i nie zauważył ręki Hermiony chwytającej jego najbardziej wrażliwą część ciała... po chwili skręcał się pod wpływem przeraźliwego bólu.

- Proszę! - wrzasnęła - Poczuj co ten ból robi z twoją przyjemnością!

-Hermiona … - ledwo mógł mówić - Czy ty czytasz książki o Czarnej Magii?

Zalała się łzami - Jak możesz tak myśleć? Uważasz, że nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie? Nic cię nie obchodzę! - uciekła do sypialni tłumiąc szloch.

Severus, zanim zemdlał z bólu, przez chwilę wpatrywał się w drzwi sypialni zdumionym wzrokiem.

Trzy miesiące później

Na twarzy Voldemorta widniał paskudny uśmiech kiedy wchodzili do Malfoy Manor. - Widzę, że moja nowa córka udowodniła swą lojalność - Hermiona ledwo powstrzymała się od cofnięcia gdy koścista ręka dotknęła jej brzucha.- Jestem bardzo zadowolony.

Hermiona czuła jak Czarny Pan zagłębia się w jej umysł. Ostrożnie uwolniła wybrane obrazy: radość Severusa na wieść o ciąży, zraniony wzrok Dumbledore'a kiedy zdecydowanie odmówiła dać dziecku na imię „Albus”, jej wściekłość na opuchnięte kostki i ból pleców. Voldemort skrzywił się nieznacznie i opuścił jej myśli.

- Chodźcie ukochane dzieci. Oto wasza nagroda za lojalność - wskazał ręką w kierunku wielkiego pokoju. Zamarli w progu na widok pokoju obwieszonego zielono - srebrnymi sztandarami i balonikami.

- To jest... - zaczął ostrożnie Severus

- Wiedzieliśmy, że nie macie jeszcze żadnych rzeczy dla dziecka - wyjaśnił Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać - Więc postanowiliśmy godnie przywitać najnowszego członka naszej rodziny.

Kilka następnych godzin wydawało się nierzeczywiste. Kiedy Hermiona rozpływała się wraz z innymi żonami nad miniaturowym kompletem szat Śmierciożerców (są takie maleńkie!), Severus częstował się ciastem w formie Czarnego Znaku z dziecięcą czapeczką na głowie. W końcu, większość prezentów została otworzona: grzechotki w kształcie czaszki, wypchane węże i odciągacz mleka (o którym Severus myślał, że to jakieś narzędzie tortur, ale Hermiona wydawała się być zadowolona z akurat tego prezentu)

Voldemort klasnął w ręce by przyciągnąć uwagę - Nadszedł czas na mój prezent.

Skrzaty domowe wniosły do pokoju kołyskę z idealnie wypolerowanego hebanu, ozdobioną po bokach srebrnym liniami. Severus przyjrzał się i stwierdził, że węże były zaczarowane, tak by się ruszały. Do kompletu dołączona była zawieszana pozytywka w kształcie wielkiej pajęczyny z grzechotkami w kształcie pająków, które przy pociągnięciu za nóżki wygrywały Toccata i Fugue w D Minor Bacha.

- Patrzcie - wykrzyknął Czarny Pan - Pani Snape tak się podoba mój prezent, że aż zaniemówiła. Rzeczywiście, Hermiona utkwiła oczy w kołysce i jedną ręką trzymała się za serce. Severus zdążył ją złapać zanim zemdlona upadła na podłogę.

Trzy miesiące później

Severus zdążył zapomnieć jak wygląda zażyłość małżeńska. Hermiona wyglądała jak przerośnięty Hipogryf i przy chodzeniu tak kołysała się na boki, że patrząc na nią dostawał choroby morskiej. Ostatni raz jak się kochali, pół godziny usiłowali znaleźć odpowiednią pozycję, potem dziecko zaczęło kopać i Severusowi szybko odeszła ochota na cokolwiek.

Próbował delikatnie przekonać Hermionę aby pomogła mu w inny sposób, ale pogardliwe spojrzenie, które mu rzuciła szybko wybiło mu ten pomysł z głowy.

Zew podniósł się w nim żądając by wziął żonę wbrew jej woli. Jednak wyczuł przez więź jej szalejący Zew, a nie miał zamiaru rozstać się z najcenniejszymi częściami ciała i zostać poczęstowany nimi na kolację.

W końcu przyjął do wiadomości że...no cóż....trzeba uciec się do starych sposobów z lat młodzieńczych zanim dziecko się nie urodzi.

Wściekły i sfrustrowany siedział i słuchał jak Hermiona wypłakuje się Poppy - Nic nie możesz zrobić Poppy? Chcę wreszcie urodzić to dziecko! Jakieś zaklęcie. Eliksir. Cokolwiek?

- No już dobrze - zaczęła powoli pielęgniarka -Być może jest jedna rzecz, która może pomóc. Seks czasami pomaga wywołać poród.

Severus, który rozjaśnił się na wzmiankę o eliksirze zamarł przy ostatnich słowach Poppy. Zmierzył Hermionę wzrokiem, jej obrzmiałe kostki, ogromny brzuch i czerwone opuchnięte oczy. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł zimny dreszcz strachu wzdłuż kręgosłupa. Ale to była jego żona i dziecko. Obiecał ją chronić. Żadna nuta strachu nie pojawiła się w jego głosie gdy mówił - Dobrze. Zrobię to.

Z miną francuskiego arystokraty wstępującego na szafot zaoferował Hermionie ramię i wyszli ze skrzydła szpitalnego.

Rozdział Drugi - Poród

Kiedy weszli do mieszkania, Hermiona ruszyła do łazienki trzymając się za obolały krzyż. Severus usiadł na łóżku i usiłował przygotować się psychicznie do czekającego go zadania. Dasz radę to zrobić. Dasz. Radę. Powtarzał w myślach jak mantrę. Przeżył Crucio, atak wilkołaka i Longbottoma na swoich lekcjach - z pewnością da radę.

Kiedy Hermiona wyszła z łazienki zaskoczony wstrzymał oddech. Nie widział jej nagiej od miesięcy. Była piękna. Długie włosy otaczały jej twarz i spływały na piersi. Zaokrąglony brzuszek, pełne biodra i silne kształtne nogi spowodowały, że zapomniał o swojej mantrze.

Był gotów.

- Wyglądasz jak bogini - westchnął.

- Wyglądam raczej jak Venus Willendorf, - zachichotała.

- No cóż… właśnie to miałem na myśli

- Ale nie zapominaj, że ona także była boginią. Matką, która dała życie światu - rzuciła żartobliwie.

Severus podszedł do niej i przyciągnął do pocałunku. Długie palce pieszczotliwie gładziły jej brzuch. Zadrżała i pchnęła go na łóżko. Severus delikatnie pomógł jej ułożyć się obok niego.

- No więc? - zapytała po chwili - jak to zrobimy?

- Myślę, że wygodniej ci będzie na górze - Severus jeszcze nigdy nie musiał planować co i jak. Hermiona spróbowała przełożyć nogę, niestety nie była w stanie unieść jej na odpowiednią wysokość. Wyraźnie przeszkadzał jej brzuch. Z każdą kolejną próbą wyglądała coraz bardziej komicznie. Severus nie był w stanie jej pomóc - skręcał się ze śmiechu.

Spojrzała na niego gniewnym wzrokiem i po chwili również się roześmiała - Spróbuj sam z dzieckiem w połowie drogi do wyjścia. Spróbujemy jeszcze raz?

Powoli wsuwała się na męża. Dotyk jej ciała sprawił, że podniecenie wróciło. Severus raz jeszcze zatracił się w swojej żonie...

Odpoczywali, wyczerpani, gdy Severus przytulił się do pleców żony jedną ręką obejmując jej brzuch. Już prawie zasypiał kiedy nagle Hermiona gwałtownie się zerwała.

- Pieprzę to! - wrzasnęła

- Mam wrażenie, że przed chwilą skończyliśmy - zauważył złośliwie.

- Ty idioto! Oooooohhhhhh!! JASNA CHOLERA! To boli - Severus jeszcze nigdy nie widział takiego bólu w oczach swojej żony. Tylko Goyle miał taki wyraz twarzy kiedy usiłował myśleć.

- Czy Ty... to znaczy... to już?

- Nie wiem - wrzasnęła wściekle Hermiona - nigdy wcześniej nie rodziłam. Skąd, u diabła miałabym wiedzieć? O kurwa! - kurczowo złapała go za ręce.

- Hermiona! Nigdy nie słyszałem, żebyś używała takiego języka. Nie przeklinaj przy dziecku - rzucił pełnym wyższości tonem. Hermiona przesunęła ręce trochę niżej - Kochanie... nie mogę oddychać... czy .... puścić.... moje jądra.

W końcu rozluźniła chwyt. Nie możesz przekląć swojej żony. Nie możesz. Powtarzał w duchu, a głośno zapytał - Skąd będziemy wiedzieli, że to nie fałszywy alarm?

- Policzymy czas pomiędzy skurczami, tak jak napisali w książce którą dałam ci do przeczytania. Chwila! - spojrzała podejrzliwie, kiedy usiłował wyglądać jakby rozumiał o czym mowa - Przeczytałeś prawda?

- Oczywiście! - oburzył się. Po chwili pod wpływem spojrzenia Hermiony dodał - No dobrze powiedzmy, że większość. Była okropnie gruba!!!

- Może powinnam napisać ją moją krwią - stwierdziła cierpko - wtedy byłabym pewna, że przeczytasz wszystko!

Znów zacisnęła palce na rękach męża - Kolejny skurcz - wysapała.

- Czas pięć minut - powiedział. Otworzyła szeroko oczy usiłując złapać oddech - To... źle? - kiwnęła głową - zabrać cię do Poppy? - kolejne kiwnięcie - W porządku . Idziemy.

- Severus?

- Tak, najdroższa? - zapytał, wyciągając rękę by pomóc żonie wstać.

- Poppy i tak zobaczy mnie nagą, ale wolałabym przejść przez szkolę ubrana. Nie chcę zszokować biednych uczniów.

Hermiona nie chciała aby Severus lewitował ją do Skrzydła Szpitalnego. Stwierdziła, że spacer przyśpiesza akcję porodową. Severus nie był zadowolony, spacer z pewnością nie przyśpieszy ich podróży. Tym bardziej, że co chwilę musieli się zatrzymywać kiedy Hermionę łapały skurcze. Podczas jednego z przystanków Severus usłyszał za plecami znajomy złośliwy rechot.

- Proszę, proszę , toż to profesor i jego maleńka żoneczka.

Severus rzucił mu wściekłe spojrzenie, ale na poltergaiście nie wywarło żadnego wrażenia.

- Jakiś problem profesorku? Przebywanie z tobą wpędziło ją w końcu w chorobę?

W tym momencie Hermionie odeszły wody płodowe, chlusnęły na ziemię obryzgując wszystko wokół łącznie z Irytkiem. Poltergaist wydał tylko dźwięk brzmiący jak "Erk!”, zzieleniał i uciekł.

Rzucając zaklęcie oczyszczające Severus uśmiechnął się do żony - Kto by pomyślał, że to najprostszy sposób aby pozbyć się tego natręta?

Kiedy weszli do skrzydła szpitalnego, pielęgniarce wystarczyło jedno spojrzenie na Hermionę by wiedzieć co się dzieje. Kazała Hermionie położyć się na łóżku i rozpoczęła badanie. Severus prawie zemdlał, kiedy palce Poppy zniknęły w jego żonie.

- Rozwarcie cztery centymetry.

- Tylko ? Merlinie! Nigdy nie urodzę - zaszlochała Hermiona

Poppy zachichotała - Myślę, że pomoże ci eliksir przeciwbólowy.

W Hermionę jakby wstąpiły nowe siły.

- Hermiona, - zaczął Severus - przecież zdecydowaliśmy się na porób naturalny, bez jakichkolwiek leków.

- Nie, My zdecydowaliśmy, bo to nie, My rodzimy. Ja rodzę! - wbiła w męża wściekłe spojrzenie. Kiedy zaczął się następny skurcz, sięgnęła ręką do znaku krwi na jego ramieniu. Jak tylko zdołał złapać oddech między falami przepływającego bólu usłyszał jej myśli. Zapłacisz. Sprawię że zapłacisz.

- Myślę, że eliksir przeciwbólowy to doskonały pomysł - zdołał wysapać. Hermiona zdjęła rękę i Severus cofnął się z ulgą.

Kilka następnych godzin minęło w miarę szybko. Eliksir przytłumił nieco ból i Hermiona była spokojniejsza. Niestety zdenerwowanie i ból sprawiły, że Zew coraz gwałtowniej żądał zaspokojenia. Severus był pewny, iż poród sprawia, że Zew Hermiony jest zaspokajany, ale on sam prawie wariował. Krew. Potrzebuję krwi. Zew odbijał się w jego umyśle. Zamknął oczy usiłując zwalczyć pokusę.

Zrezygnowany popatrzył w górę i zdumiał się na widok Albusa i Pottera siedzących przy Hermionie. Trzymali ją za ręce i na przemian ocierali pot z czoła. Przeżył szok kiedy uświadomił sobie, że Hermionie to nie przeszkadza. Bądź co bądź to była bardzo krepująca sytuacja.

Widząc jego zaskoczenie warknęła - Och pieprz się! Jeśli nawet Filch mógłby mi pomóc urodzić, nie miałabym nic przeciwko.

- Niemniej jednak, jest to mój przywilej jako męża - Odciągnął jej dłoń z dala od nieco zielonego Pottera.

- Zrobić ci masaż Hermiona? - spytał Potter - Wiesz, głowy, karku. Z dala od .... tego - wskazał ręką na jej szeroko rozłożone nogi, gdzie Poppy kolejny raz sprawdzała rozwarcie.

- Myślę, że już czas - zakomunikowała Poppy - jak nadejdzie kolejny skurcz mocno przyj. Severus przytrzymasz jej prawe kolano, a Harry zrobi to samo z lewym.

- Muszę? - spytał Harry żałośnie. Wiedział, że w ten sposób, będzie miał miejsce w pierwszym rzędzie z najlepszym widokiem.

- Jak chcesz zabić Voldemorta skoro nawet nie potrafisz zachować zimnej krwi na widok rodzącej kobiety - prychnął lekceważąco Severus, a jakaś jego mała część miała nadzieję, że ten widok powstrzyma Pottera od rozmnażania.

- Chodź Harry - wtrącił się Albus - Hermiona kocha cię jak brata, będziesz przecież ojcem chrzestnym.

Severus skrzywił się na myśl o tym.

Harry teraz już całkiem zielony na twarzy, skinął cicho głową i złapał kolano Hermiony.

- Jesteś gotowa? - Hermiona kiwnęła głową - przyj - Poppy liczyła sekundy - Zatrzymaj

Hermiona ze szlochem opadła na poduszki. Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Ból i napięcie były wręcz namacalne. Severus czuł jak jego Zew rośnie z minuty na minutę.

- Widzę główkę - oznajmiła Poppy

Severus spojrzał w dół i zobaczył małą główkę okrytą czarnymi włoskami. Zapatrzony w cud narodzin, zapomniał na chwilę o krwi i rosnącym Zewie.

Kolejne pchnięcie Hermiony i dziecko wyszło całe.

- Chłopiec! - oznajmiła radośnie Poppy - chcesz przeciąć pępowinę Severusie? - wyciągnęła w jego stronę nożyczki.

Czerwone zamglenie zaczęło się formować w kącikach jego oczu kiedy przyglądał się synowi pokrytemu krwią.- Oczywiście - syknął.

Zignorował gapiących się Albusa i Pottera, pochylił i odciął pępowinę kilka centymetrów od żołądka. Kiedy oblizał usta, Potter nie wytrzymał i ruszył w kierunku najbliższego wiaderka.

Poppy położyła dziecko na brzuchu Hermiony, która natychmiast otoczyła jej ramionami. Severus czuł, że narodziny zaspokoiły Zew Hermiony. Niestety jego Zew nadal szalał. Jednym uchem słuchał jak Poppy mówi by został przy żonie i odebrał łożysko kiedy ona będzie kąpała dziecko.

Skinął głową.

Na twarzy Hermiony widać było ogromne zmęczenie. Ustawił się pomiędzy jej nogami i podstawił ręcznik by złapać łożysko. Ostatnie pchnięcie i Hermiona opadła z ulgą na łóżko. Severus natomiast nie odrywał wzroku od ciepłego pakunku.

To wyglądało jak nic innego tylko duży, surowy, krwawy kawałek mięsa. Ledwie zauważył powrót Poppy z wykąpanym synem.

Zew śpiewał w jego żyłach...potrzebował...chciał...wymagał...

Cierpki głos pielęgniarki przedarł się do jego myśli - Jak rozumiem Severusie, to tradycja w Twojej rodzinie zjadać łożysko, ale cywilizowani ludzie na ogół spożywają je ugotowane!

Zmieszany, wytarł usta oferowanym ręcznikiem i podszedł do żony, by przywitać się z nowonarodzonym synem.

Rozdział Trzeci - NASTĘPSTWA

Następnego dnia Severusa zbudziły odgłosy gruchania. Potarł obolałą od spania na siedząco szyję i spojrzał w kierunku dźwięków. Hermionę i jego syna otaczała chmara kobiet. Rozpychając się stanął przy łóżku żony. Wnioskując z chichotów na jego widok, opowieść o jego nietypowym zachowaniu podczas porodu musiała się już roznieść.

Ignorując chichoty pochylił się nad żoną. Zlekceważył fakt, że wyglądała jak ciągnięta na linie za powozem Madame Maxime i delikatnie pocałował. Spojrzał na syna - Kochanie? Czy on ma tak wyglądać? Jego głowa jest taka.... i ten czerwony kolor też jest właściwy?

Molly zachichotała.- Wszystkie noworodki tak wyglądają. Za kilka dni będzie już wszystko w porządku. Zanim się obejrzysz będzie wyglądał jak ty.

W tym momencie dziecko otworzyło buzię i wydało słaby krzyk.

- Widzisz? .- Severus utkwił wzrok w żonie.

Hermiona nie zwracała na niego uwagi, rozpięła górę od piżamy i gorączkowo usiłowała przystawić dziecko do piersi. Im bardziej się starała tym bardziej dziecko wrzeszczało. Severus starał się pomóc i mocnym głosem udzielał wskazówek - Włóż mu sutek w usta. Nie ruszaj się! - usiłował przekrzyczeć wrzaski syna.

W końcu Molly nie wytrzymała i odepchnęła Severusa - W ten sposób moje droga.

Severus patrzył ze zdziwieniem jak bierze w jedną rękę pierś Hermiony, a w drugą główkę dziecka i łączy je razem. Kiedy dziecko zaczęło ssać Hermiona wciągnęła z sykiem powietrze.

- Boli jak ssie? Masz wrażenie jakby ktoś skręcał ci sutki w palcach? - Hermiona kiwnęła głową, jej oczy zaszły łzami - To dobrze, znaczy że wszystko w porządku, a ból ustąpi za jakieś dwa tygodnie. - Molly pochyliła się by sprawdzić czy mały dobrze ssie.

Nareszcie zostali sami. Hermiona leżała wyczerpana z dzieckiem śpiącym na jej piersi. Severus ostrożnie usiadł na skraju łóżka - I jak tam mały Severus?

- Słucham? - Hermiona gwałtownie otworzyła oczy - Severus? Kiedy to zostało uzgodnione i czemu mnie przy tym nie było?

- To chyba naturalne by syn został nazwany po ojcu. Ja byłem. - odpowiedział sztywno

- I wszyscy wiemy, że wyszło Ci to na dobre - mruknęła pod nosem, a głośno dodała - myślałam o Ronaldzie.

- Absolutnie się nie zgadzam. Coś nie tak z Severus'em?

- Kochanie naprawdę chcesz by wołano na niego Junior? - Severus zadrżał mimo woli na samo wspomnienie.

- Hermiono w mojej rodzinie tradycją jest nadawanie dzieciom Łacińskich imion.

- A Syriusz? Albo Remus? - spytała. Severus na samą myśl się zakrztusił i nie zauważył psotnego spojrzenia Hermiony.

- Nie możemy nazwać dziecka Albus lub Harry ze względu na Voldemorta. Dostałby wścieku.

- Nie możemy również dać mu na imię Lucjusz lub Rodolphus, jeśli nie chcesz bym wymiotowała za każdym razem jak zawołam Twojego syna. - odcięła się.

- A Sanguinus? To jest Łacińskie i dziwnie odpowiednie... - zaproponował cicho. Popatrzyli na śpiacego syna i uśmiechnęli się.

- Cześć, Sanguinus,- powiedziała Hermiona.

Trzy dni później

"Ała, aaaa, ała...!”

Severus usiadł prosto na łóżku. Przez chwilę miał halucynacje, że Hermiona znowu rodzi. Oczywiście fakt, że mały Sanguinis usnął zaledwie przed godziną, zanim zbudził go płacz Hermiony mógł mieć dużo wspólnego z halucynacjami.

"Och Bogowie! aaaaa!

Zmarszczył brwi. Halucynacja wróciła. Obrócił się w stronę dźwięku i zobaczył Hermionę siedzącą na skraju łóżka. Wpatrywała się z niedowierzaniem w swoje piersi. Przesunął się bliżej i zobaczył dwie niekształtne bryły w miejscu gdzie kiedyś były jej piersi.

- Co się stało? - spytał wstrząśnięty.

- Myślę, że mleko podeszło - Hermiona nie odrywała wzroku od swoich piersi - to boli!!

- Nie możesz go nakarmić? Spuścić trochę? - wpatrywał się przerażony w jej sutki, teraz twarde jak skała. Ścisnęła lekko jedną pierś i strumień mleka strzelił przez cały pokój, prosto w portret Salazara Slytherina uderzając go w czoło. Na dźwięk głośnych przekleństw Salazara, mały zaczął wrzeszczeć. Hermiona pośpiesznie usiłowała podetknąć dziecku pierś, ale małe usteczka nie były w stanie objąć zbyt nabrzmiałego sutka. Wrzask pogłębił się, a wraz z nim frustracja Hermiony.

W końcu, wcisnęła małego Severusowi i pobiegła do łazienki - Muszę się opłukać! - krzyknęła przez ramię. Chwilę później usłyszał szum prysznica. Wzrok Severusa wędrował pomiędzy wrzeszczącym pakunkiem w jego rękach i drzwiami łazienki. Po chwili ruszył za żoną.

Stała pod prysznicem otoczona parą i masując piersi. Strumienie niebieskawo- białego mleka spływały razem z wodą, a twarz Hermiony wyrażała coraz większą ulgę. Słysząc krzyk syna wyszła spod prysznica. Zabrała Sanguinus'a z rąk męża i weszła do sypialni by nakarmić syna.

Severus przyglądał się jak szczęśliwy malec przyssał się do piersi Hermiony, nie mógł nie zauważyć jej nagości. Skóra na brzuchu nadal była naciągnięta, liczne rozstępy na piersiach oraz udach. Ciemne kręgi od oczami i skołtunione włosy. Pomimo to patrząc na nią odczuwał narastające pragnienie. Widząc widoczny dowód jego pożądania Hermiona uniosła ironicznie brew - Nic z tego Severusie. Poppy powiedziała, że musimy odczekać co najmniej sześć tygodni zanim zaczniemy….współżyć.

Sześć tygodni? Zrzędząc pod nosem Severus ruszył z godnością, co nie było łatwe w jego stanie, do łazienki - prosto pod zimny prysznic.

Sześć Tygodni Później

Severus gapił się na kalendarz, gdzie metodycznie skreślał kolejny dzień przymusowego celibatu.

Dziś był ten dzień.

Był gotów.

Cierpiał każdego dnia, każdą minutę, usiłując poskromić pragnienie Zewu by wziąć Hermionę nie bacząc na zalecenia pielęgniarki. Wyczuwał przez więź, że Zew Hermiony był zbyt zajęty opanowaniem jej hormonów, ale jego kusił całą mocą. Zew Severusa szalał, ostatnio przyłapał się na obserwowaniu tyłka Hagrida. Był tym przerażony jak jeszcze nigdy w życiu.

Dlatego, ile razy wyczuwał, że jest bliski rzucenia się na Hermionę zagłębiał się w książki, które kazała mu czytać. Dowiedział się jak ważne jest, by czuła się przez niego pożądana jako kobieta, a nie tylko jako matka jego syna. Ustalił z Minerwą, że zajmie się Sanguinus'em podczas zaplanowanej przez niego romantycznej kolacji. Musiał tylko zachować spokój.

Biorąc głęboki oddech, stanowczo nakazał Zewowi by się odpieprzył.

Odwrócił się na dźwięk zamykanych drzwi. Na widok żony, w jedwabnej fioletowej sukni z ogromnym rozcięciem odsłaniającym nogi wciągnął gwałtownie powietrze.

Zapomniał jaka była piękna.

- Wyglądasz oszałamiająco - obrzucił ją rozpłomienionym spojrzeniem. Odsunął dla niej krzesło i podał kieliszek wina.

- Nie wiem, czy powinnam, Severusie. Dziecko …

- Jeden kieliszek wina nie zaszkodzi- wiedział, że alkohol pomoże jej się odprężyć przed główną atrakcją wieczoru.

Usiadł za stołem i przyglądał się swojej pięknej żonie. Oczy Hermiony migotały w świetle świec.

Nie mów o dziecku. Nie mów o dziecku. Severus powtarzał w myślach. - Czy wspominałem ci o nowym projekcie Pomony dotyczącym hodowli mandragor?

- Nie, Severusie. Opowiedz mi o tym.

Rozmawiali przez chwilę i ponownie zapadła cisza.

Do diabła! Kiedy stracili zdolność wzajemnej rozmowy? Podniósł oczy usiłując znaleźć nowy temat……

- Hermiona! Co u diabła? - wskazał na jej sukienkę, gdzie widniały dwie mokre plamy.

Upuściła widelec - O cholera! Przeciekam - Schowała twarz w dłoniach. Jej ramiona zaczęły się trząść.

Severus jęknął nieznacznie. Od czasu jak urodziła najprostsze rzeczy doprowadzały ją do płaczu. Płakała nad biednymi skrzatami domowymi, nad kryształową kulą- prezentem dla małego od Sybilli - nawet nad reklamami w Czarodziejskim Radiu.

Poderwał się i podszedł do Hermiony chcąc ją pocieszyć, ale….śmiała się?

- Hermiona? Wszystko w porządku? - spytał ostrożnie.

- Tak, nic mi nie jest - zachichotała - Cały dzień czekam na upojny wieczór, chcę by był idealny i nagle TO - wskazała ręką na sukienkę.

- Też czekałaś? Nie masz pojęcia jak cierpiałem!

Śmiali się przez chwilę, Severus sięgnął palcem, by zetrzeć sos z policzka Hermiony.

To miał być delikatny pocałunek, ale odpowiedziała z taką dzikością, że jego plany by być delikatnym wzięły w łeb.

- Chyba powinnaś ściągnąć te mokre rzeczy - sięgnął do jej pleców.

Sukienka opadła. Nie przerywając pocałunku posuwali się w stronę łóżka zrywając z siebie ubrania. Pchnął ją na łóżko. Zawinęła nogi wokół jego bioder, Severus był twardy jak skała. Zatapiał się w miękkie ciało, już tak dawno nie czuł......

- Aaaarrrggghhh, - wrzasnęła Hermiona. Przerażony Severus natychmiast wstrzymał biodra i spojrzał na twarz żony. Po policzkach Hermiony toczyły się łzy - Przepraszam Severus - zaczęła szlochać - ale to tak bardzo boli.

Na wzmiankę o bólu obudził się Zew Severusa i zażądał by parł do przodu.

Gwałtownie zdusił Zew i wycofał się z Hermiony.- Kochanie co mogę zrobić by ci pomóc? - pogłaskał palcem jej policzek - może jeśli będziesz na górze to będzie łatwiej?

- To mogłoby pomóc - pociągnęła nosem - i może... jakiś....nawilżacz - wyszeptała ledwo słyszalnie.

Severus chwycił różdżkę i błyskawicznie przywołał żel.

Pocałował Hermionę - Będę potrzebował trochę twojej pomocy - wskazał gestem w wiadomym kierunku. Na dźwięk wrzasku Hermiony momentalnie opuściło go całe pożądanie. Za bardzo przypominał moment narodzin Sanguinus'a.

Uśmiechnęła się, nabrała żelu i delikatnie zaczęła pieścić Severusa. Kiedy wyczuła, że jest gotów, powoli opuściła się na niego. Skrzywiła się lekko, ale żel złagodził ból. Powolne ruchy bioder rozpalały jej pragnienie.

Po chwili nie pamiętała o bólu, był tylko Severus, jego ręce, język, i zęby.

Jęknęła cicho doprowadzając męża do szaleństwa, natychmiast zwiększył tempo wypychająć biodra w górę.

- Severus - jęknęła i opadła na męża.

Po chwili było po wszystkim. Rozluźniony Severus poczuł coś wilgotnego na brzuchu, otworzył oczy i zobaczył strumyczki mleka ściekające z sutków żony. Hermiona spojrzała w dół i roześmiała się, po chwili śmiali się oboje.

Dwa Miesiace Później.

Sprawy państwa Snape powoli wracały do normy.

Seks jeszcze nie był idealny, ale przynajmniej Severus nie musiał brać już zimnych pryszniców. Tego dnia był naprawdę w paskudnym nastroju. Rano, czując przemożne pragnienie odwrócił się w stronę żony i w twarz wbiły mu się dwie małe stópki. Sanguinus spał smacznie w ramionach mamy. Kiedy jęknął Hermiona otworzyła oczy - Co? - spytała zaspanym glosem widząc jego gróźne spojrzenie.

- W książkach pisze, że nie powinniśmy zabierać dziecka do łóżka.

- Teraz to przeczytałeś te zasrane książki. - burknęła do siebie, a głośniej dodała - Świetnie. To teraz ty będziesz wstawał cztery razy na noc i przynosił małego do mnie bym mogła go nakarmić. Im bardziej będę wyspana, tym mniejszą będę miała ochotę cię zabić kiedy Ty śpisz. - obrzuciła go gniewnym wzrokiem.

Przez znak krwi czuł, że nie żartuje i zadrżał.

Reszta dnia była jeszcze gorsza. Podwójne eliksiry z Gryfonami i Slizgonami, spotkanie sztabu i w końcu przypadkowe spotkanie z Trewlaney która przepowiedziała, że „spotka go coś strasznego” i próbowała obmacać jego tyłek. Nawet Zew wzdrygnął się na samą myśl o tym.

Jego nastrój nie poprawił się po powrocie do domu, gdzie przywitały go wrzaski syna.

- I tak przez cały dzień - dobiegł go szloch z kanapy. Prawie się skrzywił na widok Hermiony siedzącej na kanapie. Nie ubrana, nadal w piżamie, potargane włosy i oczy podpuchniete z płaczu. - Nie mogę go uspokoić! - wstała i podała mu syna gestem ścigającego rzucajacego kafel.

- trzymaj, muszę przynajmniej wziąć prysznic. Jest nakarmiony i przewinięty.

Zniknęła w łazience zostawiając Severusa z wrzeszczącym pakunkiem. Pamietając rady z książek podniósł Sanguinus'a oparł mu główkę na ramieniu i poklepał po pleckach. Obejrzał się wokół, jakby upewniał się, że nikt nie widzi, a następnie zaczął huśtać małego w górę i dół, cicho nucąc. Po minucie mały znowu wrzeszczał. Severus zaczął chodzić po pokoju kołysząc syna, co chwilę przerywając murmurando by nasłuchiwać, czy prysznic jeszcze szumi.

Po piętnastu minutach miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje. Zew podsuwał mu rozmaite Rytuały Krwi, które wymagały dziecięcej ofiary. Nagle wpadła mu do głowy niegodziwa myśl. Szybki rzut uchem w kierunku łazienki, położył Sanguinis'a na łóżku i wyciągnął rózdżkę.

"Legilimens!”

Błyskawicznie przez jego głowę przetoczyła się fala obrazów. Niestety oprócz piersi Hermiony i misia, którego mały dostał od Minerwy, żadne inne obrazy nie miały dla niego sensu.

Westchnął i schylił się po syna. Kolejna, jeszcze gorsza myśl.

"Imperio!”

Spojrzał synowi w oczy - Przestań płakać!

Sanguinus wrzasnął jeszcze głośniej.

- To nie działa - usłyszał suchy głos Hermiony. Obrócił się gwałtownie, Hermiona owinięta w szlafrok stała w dzwiach łazienki - U niemowlaków funkcjonuje instynkt, a nie świadome działanie. Legilimency i Imperio nie podziałają.

Severus czuł lekkie zakłopotanie na myśl, że został przyłapany na rzucaniu niewybaczalnych na dziecko, aż uświadomił sobie....

- Hermiona? Skąd wiesz? - uniósł brew.

Roześmiała się tylko i podeszła do syna.

Sześć miesięcy po porodzie.

- Mówiłem ci. Czarny Pan nalega!

- Więc musimy dziś wieczorem przedstawić mu naszego syna. Coś jak chrzest tylko ten jest przerażający. - odparła cierpko.

- Nie mamy wyboru. Jesteś gotowa?- Severus spojrzał na żonę myśląc jak ślicznie wygląda w zielonej, aksamitnej sukience. Kochał ją i syna. Potrząsnął głową odpychając tę czułą myśl - A Sanguinus?

- Sam zobacz - Hermiona wskazała na wózek.

W wózku leżał jego syn, ubrany w miniaturowe szaty śmierciozerców- prezent od Goyle'a- i wyglądał identycznie jak Severus.

- Hermiona? Co to jest? - dotknął palcem drewnianego jelenia, którego Sanguinis trzymał w łapkach.

- Prezent od Harry'ego. Kupił to u Ollivander'a. Zobacz - podniosła zabawkę - Ma na sobie zaklęcie ochronne.

Mały wodził oczami za zabawką w rękach mamy, dopóki nie połozyła jelenia z powrotem do wózka.

- Te rogi są ostre! Może wybić sobie tym oko! - Severus nie przepadał za myślą, że Harry jest ojcem chrzestnym małego.

- Właśnie to jest najlepsze, że nie może! - Hermiona uderzyła reką w ostre zakończenia, bez śladu. - Ta zabawka nie zrani Sanguinus'a, ani nikogo kto mu dobrze życzy.

- Nie możemy tego zabrać, Czarny Pan nie może tego zobaczyć!

- Jak chcesz kochanie. Spróbuj mu to odebrać - rzuciła cierpko.

Severus zabrał jelenia z rączek syna i chciał odstawić na półkę. Z wózka dobiegło wycie, które wprawiłoby w zakłopotanie potępieńca. Severus błyskawicznie wetknął zabawkę w ręce syna, zanim zdążył nabrać oddechu do kolejnego wrzasku.

- Niech zgadnę - spytał zrezygnowany - nazwałaś to cudo, Rogacz?

- Nie - uśmiechnęła się przebiegle - nazwałam to Harry.

Wieczorem

Severus Snape widział wiele przerażających rzeczy w jego życiu. Ale nic nie umywało się do Voldemorta gaworzącego do Sanguinus'a i łaskotającego go szkieletowym palcem po podbródku.

- Ktio będzie moją prawą ręką hmmmm? Ktio bedzie moim małym śłodkim śmiercioziercią? - Voldemort wyprostował się - Wyrośnie na potężnego czarodzieja. Już czuć w nim moc.- wężowate oczy zwęziły się kiedy jego wzrok padł na jelenia - CO. TO .JEST?

Błagam, nie mów mu, że ten jeleń nazywa się Harry. Severus modlił się w myślach do wszystkich bogów.

Hermiona tylko się uśmiechnęła. Dolna warga Sanguinus'a wykrzywiła się kiedy Czarny Pan chciał zabrać mu zabawkę.

- Przyszły śmierciożerca powinien mieć coś bardziej odpowiedniego - ruch ręką i wokół jego dłoni zwinął się srebrny wąż o szmaragdowych oczach. - Tutaj, Sanguinus.- umieścił węża w wózku i usiłował zabrać Harry'ego.

Mała tłusta rączka przyciagnęła zabawkę do siebie i gwałtownym ruchem cisnęła nią w Voldemorta.

Severus i Hermiona patrzyli w szoku, jak ostry drewniany róg jelenia przebija jedno czerwone oko. Voldemort wrzasnął z bólu, powoli z niedowierzaniem na twarzy upadał na podłogę. Oczy Czarnego Pana znieruchomiały, wpatrzone w sufit. Po kolei śmierciożercy aportowali się, zostawiając zszokowaną parę.

Hermiona schyliła się i wyciągnęła zabawkę z oka Czarnego Pana - Z jelenia w ostrze.....

- Z ostrza w ciało - dokończyl Severus - Takie proste. Ale kto to mógł wiedzieć?

Hermiona umieściła zabawkę z powrotem w zachłannych rękach Sanguinus'a i objęła Severusa z całej siły. Przytulił ją mocno i wyszeptał we włosy - Już po wszystkim. Po wszystkim.

Żadne z nich nie zwróciło uwagi na Sanguinis'a, który z błogim wyrazem twarzy ssał zakrwawiony róg jelenia. Po chwili na jego ustach widniał szeroki uśmiech.

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
944
944
944
944
(2)Zarzadzanie instytucjami kredytowymi 3id 944 ppt
944 945
944
944
Bach Fugue in A minor, BWV 944
marche 944
Celmer Michelle Gorący Romans 944 Święta jak w bajce
944 945
waltze 944

więcej podobnych podstron