Epikur twierdził, różne


Epikur twierdził, że szczęście polega na doznawaniu przyjemności, a nieszczęście na doznawaniu cierpień. Tu warto przytoczyć pojęcie eudajmonii, które Grecy rozumieli jako, mówiąc ogólnie, szczęście dane człowiekowi z woli dobrego bóstwa, lub dokładniej, jako życie możliwie najlepsze, w którym osiągnięta została dostępna człowiekowi doskonałość.
Filozof uważa, że człowiek jest już z natury szczęśliwy, jeśli tylko nie spotykają go cierpienia. Niech tylko nasze ciało będzie zdrowe, a dusza spokojna, a życie będzie rozkoszą.
Epikur dzieli przyjemności na dwa rodzaje: na fizyczne i duchowe. Jednak i tutaj należy zwrócić uwagę, na złożoność tego stwierdzenia. Przyjemności cielesne są bowiem bardziej zasadnicze, gdyż przyjemności duchowe nie mogły by bez nich istnieć, są one bowiem związane z podtrzymywaniem życia, a życie jest pierwszym warunkiem szczęścia. Jest to oczywiście słuszne podejście, ponieważ nie można filozofować z pustym brzuchem, jako że umysł głodnego filozofa nie skupiłby się w pełni na filozofowaniu, a byłby zaprzątnięty myślą o zaspokojeniu głodu. Jednak to właśnie dobra duchowe są wyższe, dają bowiem więcej przyjemności, gdyż dusza obejmuje nie tylko teraźniejszość, ale również przyszłość i przeszłość.
Epikur nie dzielił przyjemności ze względów jakościowych, ale ze względu na przyjemności bardziej i mniej przyjemne.
Stwierdził, że jeśli nasze dążenie do szczęścia nie koliduje z prawami natury, nie narusza dobrych obyczajów, nie zasmuca bliźniego, to nie należy się go wystrzegać, ale korzystać z życia ile się da. I tutaj chciałbym przytoczyć już raz wymienionych hippisów. Ruch ten dopasował do siebie hasła głoszone przez Epikura. Owszem, hippisi żyli zgodnie z prawami natury i starali się nie zasmucać bliźnich, jednak zapomnieli w swoim dążeniu do szczęścia o przestrzeganiu obyczajów i nadwerężaniu ciała. Łamali kanony, żyli w komunach hippisowskich i palili marihuanę, co raczej nie pasuje do haseł głoszonych przez tego filozofa.
Jednak największą wspólną cechą epikurejczyków i hippisów był pewien sposób życia, który zalecał nie wystawne życie, huczne uczty, wielkie majątki, lecz „grono przyjaciół i kwiaty w ogrodzie”. Dla epikurejczyków przyjemności najskromniejsze były przyjemnościami największymi. Jak mówi przysłowie „pieniądze szczęścia nie dają” najważniejszą wartością do szczęścia są oddani przyjaciele, bo „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. A to właśnie przyjaciele, na których można liczyć, którzy są niezawodni w każdej sytuacji, są potrzebni do osiągnięcia pełni szczęścia. Fakt, że niektórzy ludzie poprzez pieniądze czy pozycję czują się szczęśliwi nie znaczy wcale, że ich szczęście jest szczęściem prawdziwym.
Często bowiem zdarza się tak, że gdy traci się pieniądze i pozycję, wszyscy „przyjaciele” nagle odchodzą, zostawiając nas samych z problemami. Jednak jest to nieraz zbyt późny moment by starać się zrobić coś z własnym życiem...
Epikur wyodrębnia dwa zasadnicze środki na szczęście: cnotę i rozum. Jak sam mówi: „nie ma życia przyjemnego, które nie byłoby rozumne, moralnie podniosłe i sprawiedliwe, ani też nie ma życia rozumnego, moralnie podniosłego i sprawiedliwego, które nie byłoby przyjemne”. Cnota z kolei, to szczęście samo w sobie.
Filozof z wyspy Samos uważa za jeden z podstawowych środków do osiągnięcia szczęścia przyjaźń, o czym pisałem już wcześniej. Przyjaźń daje bowiem poczucie bezpieczeństwa, a poczucie bezpieczeństwa daje nam szczęście. Jednak przyjaźń jest tu tylko środkiem do osiągnięcia szczęścia- nie ma głębszej wartości. Szczęście nie może obejść się bez dóbr zewnętrznych. Odpowiednie zabezpieczenie finansowe- choćby po to by się najeść, wymienieni przed momentem przyjaciele, odpowiednie wpływy polityczne, uroda, pomagają w osiągnięciu szczęścia. Człowiek samotny, ułomny, biedny, chory nie będzie w pełni szczęśliwy. W tym miejscu chciałbym dodać, że filozofia Epikura była oparta na egoizmie.
Rozum to narzędzie niezbędne do kierowania się w życiu, które jest same w sobie szczęściem, lecz aby było nim w zupełności musi być pozbawione cierpień. Aby unikać cierpień przez lekkomyślność czy strach, należy kierować się rozumem.
Chcąc podsumować Epikura należy stwierdzić, iż przyjemność jest ostatecznym kryterium szczęścia, że szczęście da nam tylko pewien określony sposób życia, oznaczający życie cnotliwe( rozwaga, sprawiedliwość, umiar). Były to przede wszystkim cnoty użyteczne dla odczuć przyjemnych samego procesu życia, który to proces dla Epikura był „początkiem i końcem szczęśliwego życia”.

Epikur (341-271 p.n.e.), grecki filozof, twórca epikureizmu.

Niezależnie od tego, jak zdefiniujemy światopogląd, to w ostatecznej instancji ma on odniesienie do sensu życia. Światopogląd ma być tym, co uzasadnia nasze działania i nasz sposób bycia. Czy jednak da się zauważyć obecność tak rozumianego światopoglądu w ferworze życia codziennego? Wśród ludzi śpieszących się do pracy, tłoczących się w sklepie, pędzących w autach na autostradach? Wśród tych którzy boją się zwolnienia z pracy i tych, których z pracy już wyrzucili? Wśród tych, którzy robią gwałtowne kariery i tych, którym kariera się załamała? Wśród kobiet rodzących, mających rodzić i tych, które z jakichś powodów nigdy nie urodzą? Wśród mężów zdradzonych przez ich żony i kobiet przez mężów porzuconych? Czy ma dla nich wówczas jakiekolwiek znaczenie to, że świat stworzony został przez Boga lub - że sam powstał podczas wielkiego wybuchu?

Z całą pewnością są wśród nich głęboko wierzący, wierzący i niedowiarki, gorliwi patrioci, kosmopolici, zwolennicy globalizacji i antyglobaliści. Żadne badania nie wskazują, by wśród głęboko wierzących było mniej kłótni małżeńskich i dramatów życiowych, niż wśród niedowiarków.

Postawię tu wstępne hipotezy, które następnie spróbuję rozwinąć i uzasadnić.

1. Światopogląd jako fakt społeczny posiadający moc sprawczą jest zjawiskiem rzadkim. W praktyce mamy do czynienia albo ze światopoglądami ułomnymi posiadającymi moc sprawczą, ale pozbawionymi metafizyki, albo ze światopoglądami martwymi zawierającymi i metafizykę, i zasady powinności, ale nie funkcjonującymi w życiu praktycznym. Światopogląd w ścisłym tego słowa znaczeniu jest udziałem mistyków, niektórych świętych, geniuszy, wariatów, jurodiwych, proroków. W skali społecznej światopogląd jako siła sprawcza funkcjonował w pierwotnym chrześcijaństwie i później w licznych ruchach heretyckich, w pierwszej fazie komunizmu i faszyzmu, dziś w sprzysiężeniu ben Ladena, w niektórych sektach, ruchach protestu i ruchach alternatywnych. Nas interesuje tu jednak przede wszystkim społeczeństwo normalne czyli „bezświatopoglądowe”, będące osnową i moralną zasadą dzisiejszego cywilizowanego świata.

2.W życiu tak zorientowanego społeczeństwa uważanego dziś powszechnie za jedyne zdrowe i zasługujące na przetrwanie, czyli społeczeństwa `bezświatopoglądowego” wyróżnić możemy pewne moduły egzystencjalne, posiadające ukrytą niezwerbalizowaną i nieuświadamianą metafizykę. Moduły te układają się w dwie struktury: wertykalną i horyzontalną. Struktura wertykalna to trajektorie biograficzne i odpowiadające im mitonemy. 

3. Moduły horyzontalne (sposoby bycia) są najbardziej podstawowymi sposobami doświadczania egzystencji. Podstawowe sposoby bycia to: zatroskanie, świętowanie, sztuka, gra, ekstaza, zauroczenie, modlitwa. Między poszczególnymi sposobami bycia nie ma ciągłości, ani dialogu. Stąd osobowość zanurzona bez reszty w sposobach bycia jest osobowością w rozpadzie. Społeczeństwo pogrążone w sposobach bycia jest w stanie anomii, anarchii, chaosu. Niezbywalnym elementem życia, zarówno w sensie jednostkowym jak i społecznym jest transcendencja.

4. Codzienność dzisiejszego człowieka jest egzystencjalnie autonomiczna, oporna na ideę transcendencji, nie wymagająca metafizycznej legitymizacji. Zatem - nie potrzebująca światopoglądu, jako takiego. Jej światopoglądem jest „bezświatopoglądowość”. Posiada ona jednak ukrytą, niewerbalizowaną i nieuświadamianą metafizykę i soteriologię, którą może odsłonić badacz, ale która jest zasłonięta przed działającym podmiotem.

5. Sens działań i zdarzeń w życiu jednostki porządkowany jest w trajektoriach biograficznych zgodnie z obranym mitonemem. Obejmuje on generalne cele przyszłe, selekcję faktów i zdarzeń przeszłości, ich waloryzację i ocenę, rozpoznanie w tym świetle sytuacji dzisiejszej. Dla przykładu mogą to być mitonemy: bycie szczęśliwym, życie pełnią, bycie bogatym, bycie sławnym, życie twórcze, korzystanie z życia itp. Mitonemy nie potrzebują światopoglądu, jako takiego, ani transcendencji. Same są transcendencją wobec sposobów bycia. Nazywam je tu „światopoglądami ułomnymi”, w tym znaczeniu, iż jest w nich tylko część światopoglądu: całościowa wizja własnego życia. Nie ma natomiast metafizycznej legitymizacji tej wizji, która jest głównym elementem światopoglądu, jako takiego.

6. Potrzeba światopoglądu, jako takiego, w życiu jednostki pojawia się w sytuacji doświadczenia transcendencji, zarówno w klasycznej postaci doświadczenia religijnego, jak też doświadczenia szczytowego i innych form transcendencji analizowanych m.in. przez Maslowa i Bergera.

Wykłady moje dotyczą „człowieka empirycznego”, historycznego, będącego „produktem” określonych warunków historyczno-kulturowych, chęć przeanalizowania światopoglądu jako atrybutu człowieka rozumianego filozoficznie, odkładam na przyszłość. Taką chęć odczułem w wypowiedziach dr Klempczka i dr Mecha po poprzednim moim wykładzie w Krakowie. Ustalenia te dotyczą przede wszystkim człowieka Zachodu, człowieka żyjącego w określonej codzienności i realizującego określone trajektorie biograficzne, a więc - określony światopogląd ułomny.

Transcendencja może jednak być dana jednostce kulturowo w procesie socjalizacji, a zatem może być tak dany również określony światopogląd. Kształtuje on wówczas codzienność, która jest legitymizowana przez transcendencję, określaną przez Bergera jako „święty kosmos”. Taka jest, zgodna z zasadą szariatu, codzienność wielu muzułmanów, codzienność klasztorna, a także codzienność niektórych ekskluzywnych grup religijnych i pozareligijnych, takich, jak niektóre wspólnoty ekologiczne, czy wegetariańskie. Podobnie w systemach totalitarnych komunizmu i faszyzmu modyfikujący codzienność system ideologiczny wpajany był w procesie socjalizacji.

Tyle ustaleń ogólnych. Przejdźmy teraz do właściwego przedmiotu wykładu, jakim jest życie szczęśliwe. Rozumiem je jako trajektorię, która ma charakter mitonemu. Wiele baśni kończy się słowami: „ i żyli długo i szczęśliwie”. Życzy się długich i szczęśliwych lat, zwłaszcza - młodej parze. Mówi się też: ”to była bardzo udana, szczęśliwa para”. Tak mówi się o tych, którzy odeszli. O tych, którzy żyją, mówi się z pewnym przekąsem i odcieniem dystansu: „oni są ze sobą szczęśliwi”.

Życie szczęśliwe sprowadza się zatem do życia rodzinnego, zwłaszcza - do pożycia małżeńskiego. W innych trajektoriach mitonem szczęścia jest na ogół nieobecny. Nie mówi się o szczęśliwych generałach, nawet jeśli osiągnęli szczyty militarnych sukcesów i umarli w glorii sławy. To samo o politykach. Nikt nie powie o życiu szczęśliwym Clintona, czy Eisenhawera. Ten pierwszy już za życia przeszedł do historii, jako ekscentryczny erotoman, ten drugi ukazywany jest równolegle jako autor zwycięskich operacji aliantów w II wojnie światowej i dramatycznego romansu z adiutantką w tym samym czasie. Nie ma w zasadzie opowieści o szczęśliwych bogaczach. Modelową dla literatury przedmiotu może być biografia Onazisa, udręczonego nieustannymi romansami, kłopotami z dziećmi i nieudanym małżeństwem z Jacklin Kennedy, która zadręczała go rozrzutnością i zbędnymi wydatkami. Inny amerykański multimilioner Maxwell u szczytu sławy kończy życie samobójstwem. Nie mówi się też o szczęśliwych świętych. Wręcz przeciwnie, przeznaczeniem świętego jest rezygnacja ze szczęścia ziemskiego, męka i umartwianie się. Ale również to, co powinno być u świętego najwyższym szczęściem - osobisty kontakt z Bogiem - okraszony jest często nieziemskim bólem, zwątpieniem, poczuciem opuszczenia, określanym „ciemną nocą duszy”. Nawet święta Faustyna Kowalewska, która co wieczór obcuje twarzą w twarz z Chrystusem, w związku, który ma wszelkie znamiona związku erotycznego, nawet ona w swych pamiętnikach jawi się jako osoba pełna bólu i nieszczęścia. Nawet o Buddzie, który w nirwanie osiągnął szczyty szczęścia niedostępne nawet bogom - nawet o nim nie da się powiedzieć, że był „człowiekiem szczęśliwym”.

Życie szczęśliwe traktuję jako rodzaj mitonemu. Mówię tu o mitonemie, a nie o micie. Mit byłby jakimś wzorcem, wzorcową opowieścią, którą usiłuje się w życiu realnym naśladować, czy odtwarzać. Dziwne, ale trudno znaleźć taką wzorcową opowieść o życiu szczęśliwym. Mogę co najwyżej powołać się na dzieła moralno-dydaktyczne typu, Żywot człowieka poczciwego Mikołaja Reja czy rosyjski Domietroj. Teksty te nie są jednak dziś obecne w świadomości potocznej. Wygląda na to, że mitonem życia szczęśliwego nie przyoblekł się w mit, jako taki lub też mit ten został całkowicie zapomniany. Mitem jest miłość romantyczna, która ma swoje literackie prawzory i masę naśladowców, ale jest to miłość tragiczna, nieszczęśliwa.

Za chwilę przejdę do omówienia funkcji mitonemu życia szczęśliwego i przemian we współczesnym świecie Zachodu. Ustalmy jednak najpierw: wzory przeżywania erotyki, życia rodzinnego, związków mężczyzny z kobietą mają charakter kulturowy i są różne w różnych kulturach.

Marko Polo w swych opisach różnych krain średniowiecznej Azji podaje interesujące przykłady tamtejszych obyczajów. Opisując Tybet autor ten stwierdza:

„Trzeba też wiedzieć, że żaden mężczyzna za skarby świata nie pojmie za żonę dziewicę.

Oblubienica musi przed ślubem udokumentować ukochanemu, że jako panna miała bujne życie. Służą temu upominki, jakie zostawiają dziewczynie przygodni partnerzy seksualni. Marko Polo pisze dalej:

„ I nie szanowana, lecz raczej wzgardzana jest ta, która nie jest zdolna wykazać się dwudziestoma podarkami, iż miała dwudziestu mężów. W czasie uroczystości weselnych rozkłada swe podarki i pamiątki, zaś oblubieniec bardzo ją ceni mówiąc, że bogowie uczynili ją powabną w oczach mężczyzn.”

Opisując z kolei chińską prowincję Gajndu, Marko Polo opowiada:

„Wiedźcie bowiem, że jeśli jakiś mieszkaniec tej okolicy zobaczy obcego zbliżającego się do jego domu w poszukiwaniu mieszkania, natychmiast, skoro tamten wejdzie pod jego dach, on sam dom opuszcza i przykazuje żonie, aby pobożnie spełniała wszelkie jego życzenia, on sam zaś udaje się w podróż lub na wieś lub do winnic. (...) zauważyć trzeba, że ten spędza tam czasem trzy dni, czasem cztery, a niekiedy dziesięć i zabawia się w łożu z żoną tego nieboraka. (...) Skoro obcy odejdzie, gospodarz wraca radosny i szczęśliwy, odnajduje swą rodzinę i składa bogom dziękczynienie. I tak postępują w całym kraju.”

Podobną radosną opowieścią częstuje nas ten autor o szczęśliwym życiu mieszkańców krainy Kamul:   

"Życie pędzą w przyjemnościach, gdyż zajmują się tylko muzyką, śpiewem, tańcami, zamiłowanie mają do czytania i pisania, oddają się cielesnym rozkoszom. I zapewniam was, że gdy do domu przybędzie gość, są mu bardzo radzi i starają się uczynić wszystko, aby mu sprawić przyjemność. I rozkazują żonie, aby czyniła wszystko wedle woli gościa, podczas gdy sami dom opuszczają na dwa lub trzy dni, udając się w interesach lub do swych will, skąd baczą na wszystko, co rodzinie i obcemu może być potrzebne. Przez ten czas gość pozostaje w domu gospodarza z jego żoną i żyje wedle swej woli i śpi z nią w łóżku, jakby była jego własną i oddaje się rozkoszom. I wszyscy w tym mieście i w tej prowincji są rogaczami, lecz zaiste nie poczytują sobie tego za ujmę lecz przeciwnie za wielki honor i zaszczyt, gdyż jest to zwyczaj powszechny w tej prowincji.”

Podobne zwyczaje zachowały się u niektórych ludów syberyjskich po dzień dzisiejszy.

Otóż mężowie tych ludów nie mają problemów, że żony ich zdradzają: nie wieszają się z tego powodu, nie żądają rozwodu, nie urządzają awantur. Wręcz przeciwnie: chlubią się tym i są z tego powodu dumni i szczęśliwi. Mają inne problemy: z żonami niedorajdami, których nie stać na dwudziestu kochanków.

W dziejach Europy postśredniowiecznej funkcjonują dwa modele: miłości romantycznej i życia szczęśliwego. Oba modele są - używając zaproponowanego tu języka - światopoglądami ułomnymi. Metefizyka jest w nich ukryta implicite, nie jest wypowiadana, ani uświadamiana. Jest jednak obecna, bez nich żaden światopogląd ułomny nie zafunkcjonowałby.

Metafizykę miłości romantycznej ukazał Rugemont. Rougemont pisze:

„ Miłość szczęśliwa nie posiada historii. Romans zajmuje się tylko miłością śmiertelną - to jest miłością zagrożoną wyrokiem samego życia. Ani rozkosz zmysłowa, ani płodny spokój małżeństwa nie podniecają lirycznych doznań uczuciowych w literackiej kulturze Zachodu. Nie jest istotna miłość dopełniona, lecz pasja miłosna. A pasja oznacza cierpienie. Oto fundamentalny fakt”.

Zdaniem Rougemonta swoisty mit miłości w kulturze Zachodu ma źródła religijne, widzi on je w mistyce katarów, którą - po ich rozgromieniu - w symbolicznej formie upowszechniali trubadurzy. Wzorcem literackim jest dla niego średniowieczna opowieść o Trystanie i Izoldzie. Rougemont pisze:

„ W ten oto sposób predylekcja do przeszkody, której się pragnie, oznacza afirmację ku śmierci. Ale ku śmierci dobrowolnej u kresu szeregu prób, z których Tristan wyjdzie oczyszczony, ku śmierci, która staje się przeistoczeniem, a nie brutalnym przypadkiem. Chodzi o to, by sprowadzić zewnętrzny fatalizm do fatalizmu wewnętrznego, dobrowolnie przyjętego przez kochanków.

W tradycji Zachodu możemy zatem wyróżnić dwa wykluczające się modele stosunków mężczyzny i kobiety: miłość romantyczna i życie szczęśliwe. Moglibyśmy je nazwać światopoglądami w ścisłym tego słowa znaczeniu, gdyby nie to, że towarzysząca im pierwotnie metafizyka religijna dawno wyparowała, a dziś jej cień funkcjonuje poza świadomością aktorów. Są to więc dziś światopoglądy ułomne. Oba modele mają źródło religijne: życie szczęśliwe w biblijnej patriarchalnej ortodoksji i miłość romantyczne - w średniowiecznej herezji. Rougemont pisze:

„ Miłość - namiętność sławiona przez mit była w wieku XII, w okresie swego pojawienia się jest religią, w całej mocy, jaką ten termin zawiera - konkretnie: herezją chrześcijańską historycznie zdeterminowaną.

Z tej konkluzji można z kolei wysnuć wnioski:

że namiętna miłość zwulgaryzowana w naszych czasach przez powieść i film, jest niczym innym, jak przypływem dalekiego morza, anarchicznym wdzieraniem się w nasze życie herezji spirytualistycznej, do której szyfru zagubiliśmy klucz;

że u źródeł naszego kryzysu małżeństwa tkwi konflikt dwóch tradycji religijnych, co zmusza do decyzji, którą podejmujemy niemal zawsze nieświadomie nie znając przyczyn, celów, niebezpieczeństw.”

Funkcjonujący dziś w kulturze masowej model miłości romantycznej nazywa Rougemont mitem zdegradowanym. Pisze:

„Człowiek nowoczesny, człowiek namiętności, oczekuje od miłości fatalnej jakiejś rewelacji w życiu w ogóle lub o sobie samym. Jest to ostatni stęchły ślad pierwotnej mistyki, od poezji do pikantnej anegdoty - namiętność jest zawsze przygodą. Jest tym, co może zmienić życie, wzbogacić niespodzianką, ryzykiem, gwałtowną i miłą radością. To otwarcie się bramy wszelkich możliwości, to przeznaczenie, które zezwala na pożądanie. Wejdę tam, wedrę się, będę się wspinał, będę w tamten świat przeniesiony! Odwieczne złudzenie, najbardziej naiwne i najbardziej naturalne. Złudzenie wolności. Złudzenie pełni.”

Miłość romantyczna jest więc miłością nieszczęśliwą, miłością śmiertelną, w tym nieszczęściu i w śmierci tkwi wyblakły pogłos heroicznej mistyki wieszczące ostateczne zwycięstwo uczucia nad śmiercią i cierpieniem.

Przejdźmy jednak do życia szczęśliwego, bo to jest właściwym przedmiotem mego wykładu.

Najlepszą literacką egzemplifikacją problemu może być, moim zdaniem, Pani Bovary Flauberta. Takie właśnie udane spokojne życie zafundował autor swej bohaterce, pani Bovary. Mąż jest lekarzem, mają ładną córeczkę, służąca, która jest osobą całkowicie oddaną swojej pani i na swój sposób ją kochającą, małomiasteczkowe środowisko, przyjazne i życzliwe, bal w pałacu u markiza, nadzieja na dalszą karierę męża w medycynie... Słowem, życie szczęśliwe. Pani Bovary jest jednak tym przygnębiona. W tajemnicy swej duszy jest głęboko nieszczęśliwa.

„Znów rozpoczął się szereg jednakowych dni.

Miały więc tak już zawsze następować jedne po drugich, wciąż takie same, nie przeliczone i nic nie przynoszące. Życie innych ludzi choć płaskie, było urozmaicone czasem jakimś zdarzeniem. A jedna przygoda pociąga czasem całą nieskończoność innych, aż zmienia się wreszcie otoczenie. Ale w jej życiu nic się nie wydarzyło. Widać Bóg tak chciał! Przyszłość była jak czarny korytarz, z głucho zamkniętymi drzwiami na końcu.”

Emma, bo tak jest na imię pani Bovary, na każdym kroku doświadcza dobroci i czułości swego męża. To ją jeszcze bardziej denerwuje, bardziej nienawidzi go w tej jego dobroci i czułości, niżby to mogło się zdarzyć w kłótniach i konfliktach. Dobroć Karola upokarza ją i poniża. Rozsadza ją nieubłagana namiętność życia, jako dramatu. Kolejni kochankowie być może kochają ją szczerze, ale nie na tyle szczerze, by cokolwiek ryzykować, w godzinie próby zawodzą ją i opuszczają. Pozostaje mąż, Karol ze swoją dobrocią i zdolnością wybaczania. Ta dobroć jest jednak dla bohaterki nie do zniesienia. Popełnia samobójstwo.

Podobny motyw podejmuje Eliza Orzeszkowa w Chamie choć z mniejszym rozmachem i artyzmem, przygaszonym przez antymiejską, rustykalną ideologię społeczną.

Na pytanie: kim jest pani Bovary, Flaubert miał odpowiedzieć: pani Bovary, to ja. Dał w ten sposób do zrozumienia, że niezgoda na życie szczęśliwe jest czymś powszechnym, że wszystkich nas trapi potrzeba Emmy: zdarzeń dramatycznych, dzikich namiętność, „pełni życia.” W każdym bądź razie, potrzeba ta trapiła Flaubarta, a skoro bez wahania do tego się przyznał, uważał widać, że trapi ona też innych.

Pomijając ogrom dzieł beletrystycznych, teatralnych i filmowych ukazujących perypetie życia rodzinnego współczesnego człowieka, dwie prace analityczne zasługują tu na szczególną uwagę. To Fizjologia małżeństwa. Balzaka i Druga płeć. Simon de Baeuvoiere. Balzak jest jednak dziś już nieco zwietrzały wolę więc odwoływać się do analiz de Beauvoire.

Mitonem życia szczęśliwego ma genezę mieszczańską. Sprowadza się on do udanego, szczęśliwego pożycia dwojga ludzi, mężczyzny i kobiety, z zasady - męża i żony. Jest celem życia i sensem życia przede wszystkim kobiety.

Dla większości ludzi współczesnej cywilizacji Zachodu życie szczęśliwe sprowadza się przede wszystkim do sfery erotyki w ogóle, a w szczególności - do pożycia między mężczyzna, a kobietą. Jest to główny temat współczesnej literatury, filmu, rozwlekłych seriali telewizyjnych i mnóstwa poradników udanego życia. Znaczenie erotyki i przeżyć seksualnych w systemie Freuda i psychoanalizie podniesione zostało do rangi decydującego mechanizmu w funkcjonowaniu osobowości ludzkiej, motorem ludzkich dążeń, źródłem wyobrażeń religijnych, ideologicznych, światopoglądowych. Relację o życiu prywatnym, wielkich twórców filozofii i literatury, uważa się dziś za czasem główny element interpretacji dzieła i światopoglądu autora. Wiadomo na przykład dlaczego Ewdokimow napisał piękną książkę Kobieta a zbawienie świata - ożenił się z młodszą dwadzieścia lat kobietą i żył z nią „życiem szczęśliwym”. Wiadomo dlaczego Bertrand Russell wybitny filozof napisał tyle dzieł poślednich i dziwnych (Na podbój szczęścia, Małżeństwo i moralność itp.) - ożenił się z ekscentryczną młodą kobietą, trwoniącą pieniądze i głoszącą skrajne feministyczne, pacyfistyczne, socjalistyczne poglądy. Wiadomo, dlaczego Kirkegaard napisał Albo-albo - miał za sobą noc miłosną, fatalnie nieudaną. Wiadomo o roli Zofii Tołstoj w życiu i twórczości wielkiego pisarza, o inklinacjach seksualnych Gombrowicza czy Iwaszkiewicza itp.

Interesujące, że życie erotyczne jako wyznacznik, czy źródło światopoglądu twórcy nie występuje w interpretacji dzieł starożytności, czy nawet średniowiecza. Nic nie wiemy o życiu prywatnym Arystotelesa, czy Heraklita, o Platonie wiemy, że był homoseksualistą, ale podręczniki historii filozofii o tym nie wspominają - wygląda na to, iż jest to szczegół nie istotny. O Orygenesie wiadomo, iż dał się wykastrować, ale jest to ważne tylko dlatego, że przez to nie mógł zostać biskupem.

Tak czy inaczej, wydaje się słuszną być teza, iż dla człowieka nowożytnego Zachodu, dla jego poczucia sensu wystarczy światopogląd ułomny, bez zbędnej metafizyki, światopogląd zawarty przede wszystkim w mitonemach życia szczęśliwego, romantycznej przygody, życia pełnią.

Nie odnajdujemy go ani w kulturze ludowej, ani w kulturze dworskiej. W kulturze ludowej funkcjonuje mitonem „życia udanego”, które jest darem losu. Jego wyznacznikami jest dobre zdrowie, udane dzieci, powodzenie w gospodarstwie. Podobnie w tradycji szlacheckiej. Przedstawiając życie dworskie w dawnej Polsce, Stanisław Bystroń pisze:

„Jaką rolę mogła w problemach matrymonialnych odgrywać miłość, trudno orzec. Bywało zapewne rozmaicie w różnych środowiskach i różnych czasach.

Koligacje i majątek są najczęściej podstawowymi warunkami dojścia do skutku małżeństwa i przypadki wyjścia poza te przykłady są raczej rzadkie. Ale w obrębie własnej sfery, dobrze urodzonych i równych majątkiem, jeszcze wybór był dość obszerny i tutaj zapewne decydował „wzajemny efekt”, jak się najczęściej wyrażano. Pewne, że efekt ten nie był najczęściej gwałtowną, namiętną miłością; ludzie byli zbyt mało zróżnicowani, zbyt do siebie podobni, bardziej niż dziś do współżycia łatwi, więc czynnik ten tak wybitnej roli nie odgrywał. Młodzi zresztą najczęściej nie mieli czasu zbliżyć się do siebie, skoro kojarzono małżeństwa w umowach między rodzicami. Kawaler oświadczał się pannie wyuczonymi, barokowymi frazesami, panna przyjmowała kawalera, którego rodzice polecili i na tym często kończyły się przedmałżeńskie rozmowy”.

Dziewczyny wydawane były za mąż bardzo młodo, nawet w wieku 10 - 12 lat, często za sędziwych już panów i mówienie tu o miłości romantycznej byłoby raczej rzeczą śmieszną. Trudno też mówić o życiu szczęśliwym, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Mąż i żona żyli odrębnym życiem, w odrębnych światach, niewiele mieli okazji czynić siebie „szczęśliwymi” lub też „nieszczęśliwymi”. Rozwiązłość obyczajów, zdaniem Bystronia zaczyna się w Polsce szerzyć dopiero w czasach saskich, zwłaszcza wśród bogatej szlachty, osiadającej w miastach, głównie pod wpływem wzorców płynących z Zachodu. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku mąż, był darem losu, a nie wyboru, żona była dodatkiem do inwentarza, jakim w kulturze ludowej były przede wszystkim hektary, a w kulturze szlacheckiej - również koligacje.

Bystroń mówi, iż ludzie w dawnych czasach nie byli na tyle zindywidualizowani, by cechy osobowości decydowały o związkach między nimi. W kulturze ludowej cechy osobiste partnera, poza majętnością - to zdrowie i pracowitość. Jeszcze w mojej młodości na wsi, wszelkie ułomności fizyczne panny czy kawalera, kłopoty ze zdrowiem, przebyte urazy cielesne - były najbardziej skrzętnie ukrywanym sekretem. Wszystko to bowiem było brane pod uwagę u kandydata do małżeństwa. Przymioty ducha partnera znacznie mniej tu interesowały.

Oczywiście nie znaczy to, że w dawnej wsi, czy we dworze nie było rozpustników czy rozpustnic, mimo licznych utrudnień realizacji tego typu praktyk. Chcę tu tylko powiedzieć, że nie było to wpisane w ideologię grupy, było to raczej jej legendą. Człowiek tradycyjny nie rościł sobie prawa do „życia szczęśliwego” tak jak dziś się to rozumie, do życia szczęśliwego jako indywiduum. Rościł sobie pretensję do „życia udanego,” zgodnie z odwiecznym porządkiem. W Chłopach Reymont przedstawił wieś, w której wybucha wielka romantyczna namiętność młodej kobiety. Kończy się to tragicznie; Jagna pobita i sponiewierana, wywieziona jest na furze gnoju za wieś i tam porzucona. Wieś szybko o tym zapomina pogrążona w żniwnym obrządku. Na miłość w naszym rozumieniu nie było miejsca nie tylko między małżonkami, ale także między rodzicami a dziećmi. Jak wykazują w swych analizach Thomas i Znaniecki, nie były to bowiem relacje indywiduów, ale relacje ról społecznych - relacje ściśle kontrolowane przez lokalną społeczność. Syn, czy córka byli zawsze tylko synem czy córką, podobnie mąż czy żona, ten status określał oczekiwania i zachowania zarówno w rodzinie, jak i w społeczności. Małżeństwo, jak podkreślają ci autorzy, było elementem porządku społecznego i kosmicznego, tak jak narodziny i śmierć, a nie wynikiem autonomicznej decyzji zakochanego w kimś indywiduum. Ilustruje to los człowieka samotnego, który z jakichś względów nie ożenił się. Nie może on wykonywać normalnej działalności zawodowe, nie uczestniczy w życiu gromady, nie może prowadzić domu, przyjmować gości, organizować zabaw itp. Małżeństwo było w relacjach z grupą instytucją bezpłciową. Najmniejsze aluzja o życiu seksualnym małżonków uchodziła za coś skrajnie nieprzyzwoitego. Podobnie publiczne ukazywanie uczuć.

Przytoczę inny interesujący przykład z obszaru dziewiętnastowiecznej Rosji. Chatlotte Buhler w swej książce Bieg życia ludzkiego analizuje biografię wybitnej rosyjskiej matematyczki Soni Kowalewskiej, córki rosyjskiego generała. W wieku lat dwunastu odkrywa ona w sobie niezwykłe uzdolnienia matematyczne i marzy o studiowaniu matematyki. Ojciec jest temu zdecydowanie przeciwny. W wieku 15 lat postanawia zawrzeć fikcyjny związek małżeński ze studentem Kowalewskim, by w ten sposób uniezależnić się i uciec z pseudo-mężem za granicę. Przedtem musi się jeszcze „skompromitować” odwiedzinami u Kowalewskiego, by małżeństwo w ogóle było możliwe. Przy okazji Buhler zauważa:

„W kręgu przyjaciółek Soni małżeństwo z miłości było w takiej pogardzie, że wstydzono się przyjaciółki, która „zawarła małżeństwo tylko z miłości” w takim stopniu, jak jej samej wydawało się, że musi się tego wstydzić”.

Eksperyment się udaje, pseudomałżonkowie są tylko przyjaciółmi, po latach jednak zakochują się w sobie i żyją szczęśliwie, chociaż krótko - ale to odrębne zagadnienie.

Mamy tu przykład z przełomu epok: patriarchalne stosunki w Rosji, gdzie małżeństwo może być pomyślane tylko jako związek godziwych ról i zindywidualizowana osoba, pod wpływem płynących z Zachodu nowych prądów, Sonia, ze swą pasją, wcale nie erotyczną, co w wyniku prowadzi jednak do małżeństwa szczęśliwego.

 

Mitonem życia szczęśliwego zatem możliwy jest dopiero w społeczeństwie zindywidualizowanym, gdzie wartością podstawową staje się wyposażenie duchowe partnera, jego charakter, upodobania, wykształcenie, skłonności i kształtujący się na tej podstawie związek intymny między partnerami.

Mitonem życia szczęśliwego jest zatem możliwy faktycznie w społeczeństwie rynku, gdzie życie rodzinne i gospodarstwo domowe oddzielone zostało od warsztatu pracy i własności środków produkcji. Indywidualizm możliwy jest też dopiero w sytuacji pluralizmu idei i światopoglądów; dopiero w tej sytuacji jednostka może być „kimś”, indywiduum innym od pozostałych. Dopiero w tej sytuacji indywidualność staje się wartością. Model życia szczęśliwego oznacza zorientowanie na wartość duchową osoby, z którą się żyje, wartością staje się miłość, intymność, seks, wzajemny szacunek i zaufanie, troska o wychowanie dzieci. Jest rzeczą przerażającą jak mało uwagi poświęcano życiu i zdrowiu dzieci zarówno w kulturze ludowej, jak i kulturze dworskiej. Stają się najwyższą wartością dopiero w świecie zindywidualizowanym.

Mitonem życia szczęśliwego jest jednak paradoksem. Życie szczęśliwe nie będzie przecież szczęśliwym z partnerką pokorną, posłuszną, wierną i powiedzmy to - po babsku głupią, nie mającą nic więcej do zaproponowania partnerowi, oprócz swej pokory i dobroci. Podobnie dla zindiwidualizowanej, nowoczesnej partnerki nie będzie życiem szczęśliwym partner, który dużo zarabia i nic poza tym. Postawmy kropkę nad i: życie szczęśliwe żąda miłości między partnerami, ufności, wierności, szczerości, wzajemności. Życie szczęśliwe ma być trwałym życiem małżeńskim, a jednocześnie - życiem kochanków. Spełnienie tego oczekiwania jest jednak niemożliwe.

Życie szczęśliwe jako mitonem małżeństwa i rodziny jest paradoksem w podwójnym sensie. Miłość romantyczne możliwa jest o tyle, że partner jest kimś Innym, w tej inności oryginalnym i niepowtarzalnym. Romans wówczas jest przygodą i transcendencją. Ale w małżeństwie współmałżonek szybko przestaje być innym, traci wszelką tajemnicę. Zasada życia szczęśliwego żąda, by tej tajemnicy nie było, a jednocześnie jej potrzebuje, bo potrzebuje namiętności. Simene de Beauvoir w slad za Montaigne określa to przerażająco dosadnie: kazirodztwo. Pisze:

„Erotyzm jest to poryw ku Innemu, w tym jego istota; a mąż i żona w związku małżeńskim stają się nawzajem dla siebie Tym Samym; nie ma już między nimi możliwości wymiany, nie ma daru ani zdobywania. Toteż, o ile są nadal kochankami, często łączy się to z uczuciem wstydu: czują bowiem, że akt płciowy nie jest już międzypodmiotowym przeżyciem, w którym każde przekracza swoje granice, ale czymś w rodzaju współmasturbacji.”

W innym miejscu Simone de Beauvoir pisze mniej dosadnie:

„ W szeregu małżeństw „wszystko jest w porządku”, to znaczy mąż i żona dochodzą do kompromisu i żyją obok siebie ani się zbytnio nie gnębiąc, ani nie kłamiąc za dużo. Jest wszakże pewne przekleństwo: mianowicie nuda. (...)Po kilku miesiącach czy latach nie mają sobie nic do powiedzenia. Para małżeńska jest wspólnotą, której członkowie stracili niezależność, nie uwalniając się od samotności; upodobnili się statystycznie do siebie, zamiast utrzymywać ze sobą żywe, dynamiczne stosunki. Dlatego nie mogą nic sobie dać, nic wymienić, ani na płaszczyźnie duchowej, ani na erotycznej.”

Simone de Beauvoir opisuje dalej perwersje, które zakradają się w życie małżeńskie: onanizm z perwesyjnymi wyobrażeniami, wyobrażenia mężczyzny podczas stosunku, że obcuje z inną kobietą, lub że żona ma kochanka, że obcuje z innym mężczyzną, erotyczne rojenia kobiety, że jest gwałcona przez innych mężczyzn, aranżowanie kochanka żonie jako „tego trzeciego” itp.

Ze względu na zasadniczy temat naszych rozważań: światopogląd, tożsamość, godność - trudności tu zaczynają się piętrzyć. Kim jest głęboko religijna kobieta, która, od czasu do czasu, oddaje się praktykom orgiastycznym - głęboko religijną katoliczką, czy rozpustnicą? Powszechne praktyki homoseksualne wśród alumnów i księży, praktyki orgiastyczne wśród zakonnic, pedofilia wśród katechetów itp. Napisano na ten temat wiele, tu nie chodzi mi, broń Boże, o epatowanie Państwa nieprzyzwoitościami, stawiam tylko pytanie, o tożsamość światopoglądową osoby. Czy w tych i podobnych przypadkach wiara i gorliwa religijność jest tylko fasadą? Twierdzę, że tak być nie musi, ale rozważanie tych kwestii zostawiam na inną okazję, gdy przedstawię państwu swą ideę ideologii i legendy. Tu chcę postawić pytania bardziej przyziemne, ale też dziś na nie odpowiem: kim jest poczciwy, dobry mąż, który obcując seksualnie z żoną wyobrażą, że czyni to z kochanką? Albo pokątnie onanizuje się oglądając Pleyboya? Albo żona, która oddając się wiernie mężowi wyobraża, że ją gdzieś gwałcą?

Zostawmy jednak te, jak na dziś - zbyt złożone, kwestie. Pora przedstawić Państwu w sposób bardziej usystematyzowany rezultaty tych rozważań.

1.Życie szczęśliwe jest mitonemem społeczeństwa zindywidualizowanego, społeczeństwa gospodarki rynkowej i pluralizmu światopoglądów. Dziś, w warunkach globalizacji, mitonem ten wypierany jest przez mitonem życia pełnią, który tu tylko sygnalizuję.

Mitonem życia szczęśliwego, jako taki, ma niewiele wspólnego z rzeczywistym życiem i rzeczywistym szczęściem. Pary małżeńskie, o których możemy powiedzieć, że „są ze sobą szczęsliwi” cechuje ze wszech stron umiar i rezygnacja - rezygnacja z tego, co zawiera w sobie mitonem życia szczęśliwego: z indywidualizmu, marzeń o erotycznej namiętności, szczerości, wierności, panuje pewien rodzaj zobojętnienia i związanej z tym tolerancji i pogody, uczucia są przeniesione na dom, dzieci, partner otoczony jest należnym szacunkiem, troską o zdrowie, powodzenia zawodowe.

Mitonem życia szczęśliwego jest wewnętrznie paradoksalny stąd - empirycznie nie do zrealizowania. Łączy w sobie sprzeczne nadzieje i oczekiwania. Jest to potrzeba erotycznej relacji z partnerem, bycia `kochankami”, a z drugiej strony, potrzeba unifikacji, uzgodnień, które wykluczają relację kochanków. Jest potrzebą namiętnej miłości erotycznej, a z drugiej strony, potrzebą rodzinnego spokoju, wierności i ufności. Jest to też niemożliwe, bowiem miłość namiętna jest z istoty swej tragiczna. W miłości zniesiona zostaje opozycja podmiotu i przedmiotu, niezależnie nawet od tego, czy przedmiotem miłości jest osoba, czy Bóg, czy świat. Na tym polega jej wzniosłość i tragizm. W miłości erotycznej osoba kochana i kochająca, stają się jednią, ale faktycznie nigdy się jednią nie staną, bo są to osoby, indywidua. Zakochany mężczyzna odnajduje w kobiecie swe wewnętrzne jestestwo, swą jaźń, kochana kobieta jest jego duszą. Kochana kobieta jednak rano wstaje, ubiera się i wychodzi, zabiera ze sobą duszę mężczyzny, jego jestestwo poniesie w świat - ludny i gwarny, nie wiadomo, co z nim uczyni, z kim się będzie spotykać, co będzie opowiadać, co czynić będzie. Śledząc kobietę w namiętnej zazdrości, szukając jej w zakamarkach bujnego świata, mężczyzna faktycznie szuka swej zagubionej jaźni, swego jestestwa zagubionego w tym gwarnym i bujnym świecie. Logiczną konsekwencją tego jest wampiryzm lub samobójstwo. Tradycyjne małżeństwo mieszczańskie wprowadzając zamiast dawnego związku ról, związek osób i postulat miłości małżeńskiej, uobecniło w codzienności ten pogłos wielkiej mistyki, modyfikując ją, banalizując, stępiając do bezpiecznych społecznie rozmiarów, dalekich od tych ostatecznych konsekwencji. Mitonem życia szczęśliwego jest zatem swoistym oszustwem, ale oszustwem skutecznym - zapewniającym ład społeczny i względny spokój ducha wielu osobom.

W warunkach globalizacji mitonem życia szczęśliwego zagrożony został mitonemem życia pełnią. Mitonem życia szczęśliwego opiera się na dwóch kardynalnych aksjomatach: a/ osoba ludzka ma potrzebę i prawo do miłości, która powinna się spełniać w miłości małżeńskiej; b/ osoba ludzka ma potrzebę i prawo do rodziny i domu, jako materialnej i duchowej ostoi i oparcia w trudach życia. Tradycyjny mitonem ludowy czy dworski, który nazwałem tu życiem udanym, nie uwzględniał pierwszego aksjomatu. Osoba identyfikowana była z rolą i jako taka podlegała ścisłej kontroli społecznej. W mitonemie życia pełnią, odwrotnie - minimalizowana, czy też negowana jest potrzeba rodziny i domu. Prawo do szczęścia stawiane jest ponad jakimikolwiek zobowiązaniami. „Ja ze swego szczęścia nie zrezygnuję”, „jak znajdę swoje szczęście, nic mnie nie powstrzyma” - to dewizy życia, często powtarzane - zwłaszcza przez współczesną kobietę.

Światopoglądy ułomne i mitonemy są surogatami światopoglądów, są wobec światopoglądów autonomiczne. Światopoglądy w pełnym tego słowa znaczeniu funkcjonują dziś na obrzeżach życia społecznego, w przypadku świętych, proroków, geniuszy, wariatów, wegetarian, ekologów, różnej maści millenarystów itp. Dla ludzi „normalnych” wystarczą światopoglądy ułomne i mitonemy.

Mitonemy życia rodzinnego, jako światopoglądy ułomne są konkurencyjne wobec wielkich światopoglądów, mających często charakter ideologii, tzn. usiłujących w oparciu o światopogląd ustalić odpowiadający mu ład społeczny. Wystarczy przypomnieć słowa Chrystusa. Do Matki odzywa się per. „niewiasto”, a do uczniów powiada:

„ Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim”

Ruch anachoretów w pierwszych wiekach chrześcijaństwa był katastrofą dla życia rodzinnego. Cechowała ich całkowita nieczułość na los rodziny, dzieci i żon, brak jakichkolwiek zobowiązań moralnych wobec bliźnich. Podobnie w pierwszej fazie radzieckiego komunizmu próbowano podważyć solidarność rodzinną i zasady życia rodzinnego. Przykładem może tu być Pawka Morozow, który zadenuncjował do NKWD własnego ojca i stał się postacią wzorcową, swego rodzaju radzieckim świętym.

Rodzina jako podstawowa forma socjalizacji, podstawowy model ludzkiego zaangażowania w świecie i wizji sensu musi być zharmonizowana z panującym ładem społecznym, jego ideologią i światopoglądem. Obecnie w warunkach globalizacji, również rodzina oparta na mitonemie życia szczęśliwego przezywa kryzys. Zastępuje go mitonem życia pełnią.

Nowum mieszczańskiej idei rodziny i jej mitonemu życia szczęśliwego polega na tym, iż usiłuje on miłość romantyczną włączyć w porządek społecznego ładu. Udaje się to rzadko i tylko częściowo. Czy może się to udać w ogóle? Nie wiem. Przytoczę tu jednak Państwu na zakończenie wiersz Wiesławy Szymborskiej Miłość szczęśliwa.

Miłość szczęśliwa

Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,

czy to poważne, czy to pożyteczne -

co świat ma z dwojga ludzi,

którzy nie widzą świata?

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,

pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,

że tak stać się musiało - w nagrodę za co? Za nic;

światło pada z nikąd -

dlaczego właśnie na tych, a nie innych? Tak.

Czy narusza troskliwie piętrzone zasady,

strąca ze szczytu morał? Narusza i strąca.

 

Spójrzcie na tych szczęśliwych:

Gdyby się chociaż maskowali trochę,

udawali zgnębienie krzepiąc tym przyjaciół!

Słuchajcie jak się śmieją - obraźliwie.

Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór.

A te ich ceremonie, ceregiele,

wymyślne obowiązki względem siebie -

wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!

 

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło

gdyby ich przykład dał się naśladować.

Na co liczyć by mogły religie, poezje,

o czym by pamiętano, czego by zaniechano,

kto by chciał zostać w kręgu.

 

Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?

Takt i rozsądek każą milczeć o niej

jako o skandalu z wysokich sfer Życia.

Wspaniałe dziatki rodzą się i bez jej pomocy.

Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,

zdarza się przecież rzadko.

 

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej

Twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.

 

Z tą winą lżej im będzie i żyć i umierać.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Diagnoza rozne podejscia teoretyczne
na niebie są widoczne różne obiekty astronomiczne
rózne
Tales twierdzenie
Różne rodzaje grzejników
Poglady etyczne Epikura
Rozne typy zrodel historycznych
Twierdzenie Talesa
Mechanik rozne techniki
201 Czy wiesz jak opracować różne formy pisemnych wypowied…id 26951
8 Cwiczenia rozne id 46861 Nieznany
Analiza Matematyczna Twierdzenia
Czas nie istnieje, to iluzja – twierdzą (niektórzy) fizycy cz 2
10 2009 Twierdzenia mod n
I KOMUNIA - RÓŻNE DZIĘKCZYNIENIA RODZICÓW, KATECHEZA, I Komunia - Scenariusze uroczystości
Ciekawostka o piwie, ###CIEKAWOSTK####, różne

więcej podobnych podstron