Rozmowa z prof. Tomaszem Strzemboszem, autorem książki „Bohaterowie Kamieni na szaniec w świetle dokumentów”. Warto przeczytać, zorientować się jak to było w rzeczywistości. Okazuje się bowiem, że często nasza wiedza jest może i książkowa, ale ze złych książek zaczerpnięta. Bo to, co jest świetną literaturą, nie zawsze przedstawia rzeczywiste fakty.
Nie tylko Szare Szeregi
Zaintrygowało mnie pewne zdanie w książce „Bohaterowie Kamieni na szaniec w świetle dokumentów”, w której z pietyzmem zebrał pan listy i zapiski „Zośki”, „Rudego”, „Alka” i ich bliskich druhów. Mianowicie, obmyślając koncepcję książki, unikał pan „rozwiązania utrwalającego drażniące i niesłuszne stereotypy, znów skupiającego światła na tych najlepiej znanych bohaterach, preferującego głównie Pomarańczarnię, tak jakby nie było obok innych wybitnych zespołów”. Zechce pan profesor szerzej to objaśnić?
Tomasz Strzembosz: Żeby z sensem i prawdziwie mówić o harcerstwie podczas wojny trzeba uporządkować materię i rozprawić się z mitami i legendami, które są krzywdzące dla wielu środowisk.
Zaraz nasuwają się na myśl Szare Szeregi - i tylko one. Przed wojną ZHP było podzielone na dwa odrębne piony: męski i żeński. Łączyło je tylko stanowisko przewodniczącego ZHP i Naczelnictwo, w którego skład wchodzili i mężczyźni, i niewiasty. Natomiast dwoje było naczelników, dwie Główne Kwatery i dwie Naczelne Rady: męska i żeńska. Ten podział obowiązywał też podczas wojny. Nazwa Szare Szeregi dotyczy wyłącznie pionu męskiego, choć na przykład w ZWZ używano czasem pojęcia: Szare Szeregi żeńskie. Nie miało to jednak nic wspólnego z prawidłowym nazewnictwem organizacyjnym.
Czy w skład warszawskich Grup Szturmowych Szarych Szeregów, a następnie batalionów „Zośka” i „Parasol” wchodziły harcerki?
Powiem o tym potem. Otóż tylko jeden, żeński pion ZHP wszedł w okres okupacji w sposób przemyślany, w pełni zorganizowany i skuteczny. W październiku 1938 roku utworzono Pogotowie Wojenne Harcerek, które miało w dniu wybuchu wojny zastąpić normalną strukturę organizacyjną. Rozumiano, że komendantka chorągwi w dużym mieście, komendantka hufca i nawet drużynowa w mieście średniej wielkości są powszechnie znane i żadnej konspiracyjnej pracy nie mogą prowadzić. Wyznaczono osoby nieznane. Naczelniczka harcerek, druhna hm. Maria Krynicka spędziła wojnę na uboczu, nie wchodząc w żadne tajne struktury. A na czele Pogotowia Wojennego Harcerek stanęła druhna hm. Józefina Łapicka, zdecydowana, zorganizowana, bardzo twarda i dlatego niepopularna - a to w konspiracji było zaletą. Organizacja Harcerek, używająca kryptonimu Związek Koniczyn, tak samo wyszła z wojny, jak do niej weszła: w stanie uporządkowanym. Druhna hm. Zofia Florczak aż do roku 1959 była tajna komendantką harcerek, przewodziła grupie instruktorek, które w 1945 roku utworzyły sprzysiężenie i przetrwały, spotykając się, konsultując i wzajemnie wspomagając; również w pracy z młodzieżą.
Pion męski postąpił inaczej?
Pogotowie Wojenne Harcerzy utworzono później, wiosną 1939 roku. Szybko uległo dezorganizacji, co było do przewidzenia: instruktorzy i starsi harcerze poszli do wojska. Naczelnik, hm. Zbigniew Trylski, też poszedł do wojska i wraz z nim znalazł się na Węgrzech. Odchodząc wyznaczył następcę, hm. Lechosława Domańskiego „Zeusa”, znanego z „Kamieni na szaniec”. Ale „Zeus” na czele batalionu harcerzy udał się na wschód, wykonując rozkaz pułkownika Romana Umiastowskiego. Doszło więc do tego, że podczas oblężenia Warszawy Pogotowiem Wojennym Harcerzy dowodził instruktor z Poznania hm. Florian Marciniak, który przedarł się do stolicy, żeby wziąć udział w walce. Podobnie hm. Aleksander Kamiński, który na rowerze przyjechał ze Śląska do Warszawy. I właśnie grono około dziesięciu instruktorów ZHP spotkało się 27 września 1939 roku w Warszawie i utworzyło tajną strukturę harcerską zwaną później Szarymi Szeregami. Trzeba powiedzieć w woli uczciwości, że teza, którą postawił hm. Stanisław Broniewski „Orsza” w książce „Całym życiem”, że było to spotkanie odpowiedniego forum Naczelnej Rady męskiego pionu ZHP, i że w sposób zupełnie legalny i właściwy powołano organizację na czas wojny, nie odpowiada prawdzie. Musiałoby uczestniczyć kilkakrotnie więcej osób. Z dziesięciu, o których wiemy, tylko czterech było członkami Rady, albo pełniło funkcje, które do niej wprowadzały. Było to po prostu spotkanie grona wybitnych instruktorów harcerskich.
W tym samym czasie podobną inicjatywę, także o ogólnopolskich aspiracjach, podjęli skupieni wokół hm. Stanisława Sędlaczka instruktorzy o nastawieniu narodowo-katolickim. Jesienią 1939 środowisko to powołało do życia tajną organizację Harcerstwo Polskie, która przybrała pseudonim Hufce Polskie. Grupa ta była tak samo uprawniona jak to środowisko, które powstało wokół Kamińskiego i Marciniaka, do ustanowienia ogólnopolskiej tajnej organizacji harcerskiej.
Czy w praktyce potwierdziły się ogólnopolskie aspiracje obu tych organizacji?
Powiem coś, co bardzo się należy całemu harcerstwu. Inicjatywy warszawskie lub szerzej w Generalnym Gubernatostwie miały odpowiedniki na ziemiach wschodnich. I były to struktury w pierwszym okresie silniejsze niż w GG. Aż do późnej jesieni 1942 roku Szare Szeregi były słabą organizacją. Kilkuset ludzi w Warszawie. Dopiero w 1943 i 1944 roku nastąpił ogromny rozwój. We Lwowie, w dniu ,w którym miasto zostało poddane armii sowieckiej, 22 września 1939, wcześniej więc niż w stolicy powstała tajna Harcerska Organizacja Niepodległościowo-Wojskowa. Na czele stanęli trzej komendanci chorągwi: lwowskiej hm. Aleksander Szczęśniakiewicz, Wołyńskiej hm. Leopold Adamcio i Poleskiej hm. Edward Hejl. Organizacja miała wielki zasięg, niestety zbyt wielki. Rychło została wykryta przez NKWD. Także we Lwowie powstał Młody Las, w Czortkowie Polska Organizacja Walki z Wrogiem i szereg struktur w całej Polsce południowo-wschodniej. Z czasem Harcerska Organizacja Walki z Wrogiem wchłonęła lokalne organizacje.
W Wilnie powstały dwie struktury tajnego harcerstwa. Jedna szybko weszła w skład Szarych Szeregów. Drugą, Związek Bojowników Niepodległości utworzył 18 października 1939 roku, w rocznicę powstania Czarnej Trzynastki, jej komendant hm. Józef Grzesiak „Czarny”. ZBN był tym, czym później Grupy Szturmowe Szarych Szeregów. Związek „Czarnego” w sile 180 ludzi, mocno rozbudowanej kompanii, podczas powstania wileńskiego brał udział w wyzwoleniu m iasta.
Te wschodnie inicjatywy, w bardzo trudnych warunkach sowieckiej okupacji, stanowiły istotny komponent powstawania podziemia harcerskiego. Nie było bowiem tak, że zrodziło się ono w Warszawie i z niej promieniowało na całą Polskę. Mówienie o Szarych Szeregach jako najważniejszej, a nawet jedynej organizacji harcerskiej czasu okupacji jest pomyłką.
A skąd się to wzięło? Z literatury, która czasem tworzy historie. Gdyby nie „Kamienie na szaniec” nie byłoby tej miary zjawiska, którym stały się Szare Szeregi. Powstała legenda „Wawra”, Małego Sabotażu, Akcji pod Arsenałem, która przyciągała ludzi. Hufce Polskie i organizacje na ziemiach wschodnich nie miały swojego Aleksandra Kamińskiego.
Harcerstwo czasu wojny z jednej strony próbowało kontynuować program wychowawczy ZHP z okresu pokoju, z drugiej strony niosło pomoc konspiracji wojskowej, a z czasem przekształciło się w część podziemnej armii polskiej. Czy zachodził konflikt między obydwiema rolami?
W roku 1940 kierownictwo Szarych Szeregów i dowództwo ZWZ zawarło układ: harcerze mają pełnić służbę pomocniczą dla wojska. I powstała paradoksalna sytuacja: oto drużyna harcerzy w wieku lat 16, 18 i 20, dowodzona przez dwudziestoletniego podharcmistrza świadczy wojsku pomocnicze usługi. A rówieśnicy tych chłopców, którzy jednak nigdy nie byli na obozie ani nie mieli do czynienia z mapą i kompasem, są pełnoprawnymi żołnierzami ZWZ. To ograniczało możliwości Szarych Szeregów i powodowało odchodzenie z harcerstwa do wojska.
Zaradzono temu dopiero w listopadzie 1942 roku, kiedy Szare Szeregi podzielono na trzy piony: Zawiszaków do lat 14, Bojowych Szkół 15-17 lat, oraz Grup Szturmowych od lat 18, które skierowano do bezpośredniej walki.
Jeszcze drastyczniej konflikt ten wystąpił w organizacji żeńskiej, która była przeciwna udziałowi harcerek w walce zbrojnej. Nastawiła się na pracę charytatywną na rzecz dzieci, uchodźców, jeńców, więźniów, Żydów. Dziewczęta związane z „Parasolem” i „Zośką” czyniły to właściwie nielegalnie, w konspiracji przed przełożonymi, albo wychodziły z Organizacji Harcerek.
Walka ma elementy demoralizujące. Porucznik „Tomasz”, Andrzej Góral, mówił na kursach: dywersja to bandytyzm dla Polski. Często przypomina działania gangsterskie: z zaskoczenia, z wykorzystaniem przewagi, strzał w plecy, żadna rycerska walka w pierś. Likwidacja: trzeba zabić nie w boju, ale w mieszkaniu, bezbronnego człowieka, na oczach rodziny. Wrażliwych, inteligentnych chłopców dręczył konflikt sumienia między postawą harcerską, a działaniem w ramach dywersji bojowej.
A jak się układały stosunki pomiędzy dowódcami wojskowymi i harcerskimi?
Różnie. Z Fieldorfem „Nilem” i Kiwerskim „Lipińskim” dobrze. Gdy w drugiej połowie 1943 zastąpił ich „Radosław” Mazurkiewicz, źle. Moje z nim rozmowy to potwierdziły.
W akcji „Wilanów” 26 września 1943 roku zginęło kilku ludzi z „Zośki”, a kilku było rannych. „Radosław”, żołnierz pierwszej wojny światowej, której była straszna rzeź, zupełnie nie rozumiał reakcji harcerzy. -Czy oni powariowali? - mówił. -Zginęli jak tysiące ludzi. A od czego oni są? Od tego, żeby walczyli i ginęli, przecież to naturalne. Przyjdzie powstanie, to będą ginąć kopami…
Naczelnik „Orsza” myślał o powojennej Polsce, w którą chciał wejść z jak największymi zasługami, ale z jak najmniejszymi stratami. „Radosław” o zadaniu, które żołnierze mają wykonać niezależnie od tego, w jakim stopniu jest to ryzykowne. Tak samo Andrzej Borys „Pług”, dowódca „Parasola”. Przed akcją na Stamma 6 maja 1944 roku powiedział wprost: -Panowie, nie przyszliście tu po to, aby przeżyć wojnę, tylko po to, żeby wykonać zadanie.
Czy do rozmów o zjednoczeniu pomiędzy kierownictwami Szarych Szeregów u Hufców Polskich należy przykładać taką samą miarę, jak do akcji scaleniowej prowadzonej przez dowódców ZWK/AK?
Między Hufcami Polskimi i Szarymi Szeregami nie było większych różnić ideowych. Były różne koncepcje taktyczne: akcja bieżąca czy nie; było nieco inne widzenie harcerstwa (większy nacisk na życie religijne w HP niż w Szarych Szeregach); były animozje personalne, ale nie drastyczne rozbieżności. Nie dogadali się do samego końca, aż do powstania. Na tych samych barykadach walczyli harcerze z różnych, wielokrotnie rogiem do siebie ustawionych, związków. Organizacji było wiele. Niektóre zjednoczyły się, inne nie. Wystrzegałbym się też oceniania zasług w zależności wyłącznie od stopnia zaangażowania w walkę zbrojną. Na cichej akcji miłosierdzia harcerek nie można by nawet najmniejszej plamki znaleźć. Ważne jest to, że harcerze we wszystkich kątach Polski, w bardzo różnych warunkach, od początku okupacji podjęli działalność niepodległościową. We Lwowie, Wilnie, w Warszawie i w Gdynie. Na różnych polach. Zachowali harcerska aktywność i poczucie odpowiedzialności za kraj. Wypełnili Przyrzeczenie.
Rozmawiał Andrzej Kaczyński
Wywiad pochodzi z publikacji Rzeczpospolitej „Pamięć powstania `44”