Poczta Internetowa:
jasiek@sprint.ca
jasiek80@hotmail.com
WYZNANIA SZPIEGA
Pod takim tytulem ukazala sie ksiazka ujawniajaca, niektóre zakulisowe sprawy izraelskiego wywiadu jakim jest Mosad. Autor na podstawie swoich
szescioletnich doswiadczen w agencji (Mosad), opisuje niektóre fakty ze swojej dzialalnosci, jak równiez dzialalnosci calego Mosadu i wspólpracy z
CIA. Oto w krótkim streszczeniu zamieszczam z niej kilka interesujacych fragmentów.
KADET ( Pierwsze kroki
W Izraelu wielu ludzi jest przekonanych, ze kraj znajduje sie w obliczu stalego zagrozenia. Nawet silna armia nie jest w stanie zapewnic bezpieczenstwa. Ja tez w to wówczas wierzylem.
Wiadomo wiec, ze sluzby bezpieczenstwa sa niezmiernie potrzebne i ze istnieje organizacja pod nazwa Mosad. Oficjalnie w Izraelu czegos takiego
nie ma, ale kazdy obywatel wie, "ze jest". Ale to i tak tylko czastka wiedzy, wierzcholek góry. To niezwykle tajna organizacja. Jesli sie do niej wstapilo, to robi sie wszystko, co kaza, jest sie bowiem przekonanym, ze za wszystkim kryje sie cos bez mala magicznego, co mozna zrozumiec dopiero z biegiem czasu.
U kazdego, kto wyrasta w Izraelu, takie przekonanie staje sie czastka jego podswiadomosci. Zaczyna sie to wraz z przystapieniem do brygad mlodziezowych. Tam nauczylem sie strzelac. Gdy mialem 14 lat, bylem w kraju drugi w strzelaniu do celu. W strzelaniu z broni snajperskiej uzyskalem 192 na 200 mozliwych punktów, tylko cztery mniej niz zwyciezca.
Spedzilem takze kilka lat w armii. Tak wiec wiedzialem, a w kazdym razie wydawalo mi sie, ze wiedzialem ( w co wchodze.
Nie kazdy Izraelczyk dziala w ciemno. Ale ludzie wyszukani przez Mosad i sprawdzeni przez jego testy sa ( przynajmniej na tym etapie ( takimi, którzy gotowi sa zrobic wszystko, co sie im poleci. Jesli ktos pyta o
cokolwiek, to cala operacja moze potem utonac w bagnie.
* * * * * *
Pierwsze szesc tygodni byly bardzo spokojne. Pracowalem w biurze glównie jako urzednik zajmujacy sie papierkami. Pewnego lutowego dnia 1984 r. wraz z 14 kolegami znalazlem sie w jadacym mikrobusie. Zadnego z nich nie znalem. Wóz wspinal sie pod góre, potem przejechal strzezona brame i
zatrzymal sie przed dwupietrowym budynkiem Akademii.
Podszedl do naszej grupy mezczyzna o ciemnej karnacji, z siwiejacymi wlosami, i przeprowadzil nas do bocznego pomieszczenia wygladajacego jak
szkolna klasa. Powiedzial tylko, ze dyrektor bedzie wkrótce.
Przyjrzalem sie pomieszczeniu. Okna wychodzily na obie strony, tablica szkolna wisiala na glównej scianie, w srodku znajdowal sie stól w ksztalcie litery T, a na nim stal projektor. Kurs, w którym mielismy wziac udzial, mial nazwe Kadet 16, bowiem byl z kolei szesnastym kursem dla kadetów Mosadu.
Uslyszelismy szybkie kroki na pokrytym zwirem dziedzincu. Do pokoju weszlo trzech mezczyzn. Jeden z nich byl niski, przystojny, z ciemna karnacja,
drugi ( którego rozpoznalem ( starszy i wygladajacy dosc wyszukanie, trzeci, okolo piecdziesiatki, wysoki na okolo 6 stóp i dwa cale, blondyn w okularach, mial na sobie koszule i sweter. Ten ostatni podszedl energicznie do stolu, gdy pozostali dwaj zasiedli z tylu. ( Nazywam sie Aharon Sherf.
Jestem szefem Akademii. Witam w Mosadzie. Pelna nazwa tej instytucji brzmi:
Ha Mosad'le Modiyn le Tafkidim Mayuhadim (Instytut Wywiadu i Operacji Specjalnych). Mottem naszego dzialania sa slowa: Prowadz wojne droga
podstepu. Zatkalo mnie. Wiedzielismy, ze to jest Mosad, ale po raz pierwszy nam to powiedziano. Sherf lepiej znany jako Araleh, stal nachylony nad
stolem. Potem wyprostowal sie. I znowu nachylil. Sprawial wrazenie surowego i silnego.
( Jestescie zespolem ( mówil dalej ( Zostaliscie wybrani sposród tysiecy.
Przesialismy ogromna liczbe ludzi, by wybrac wlasnie was. Macie wszelkie mozliwosci, by stac sie tymi, jakich potrzebujemy. Macie warunki sluzenia
naszemu krajowi w sposób, jaki jest dany tylko "wybranym". Niczego sobie bardziej nie zyczymy niz tego, abyscie wszyscy ukonczyli ten kurs i podjeli
wazne zadania. Ale nie przepuscimy nikogo, kto nie zdobedzie kwalifikacji stuprocentowych. Jesli nikt z was nie przejdzie przez ten trudny egzamin, tez bedzie dobrze. Tak sie juz zdarzalo.
( To jest niezwykla akademia. Bedziecie pomagac w procesie nauczania przez przeksztalcanie samych siebie. Stanowicie material, który bedzie uformowany
do zadan w zakresie bezpieczenstwa na obecnym etapie. Wyjdziecie stad jako najlepiej wyszkoleni pracownicy wywiadu na swiecie.
( Jestem dyrektorem tej akademii i szefem wydzialu szkoleniowego. Zawsze mozna mnie tu znalezc, moje drzwi stoja dla was otworem. Zycze szczescia. A
teraz zostawiam was z waszymi instruktorami.
Wyszedl.
Pózniej odkrylem, jak ironicznie brzmia slowa znajdujace sie na drzwiach Sherfa. Sa to slowa przypisane bylemu prezydentowi USA Warrenowi
Hardingowi: "Nie dzialaj w sposób niemoralny dla osiagniecia moralnych celów".
Sentencja ta byla czyms przeciwnym temu, czego uczy Akademia.
Podczas przemówienia Aharona Sherfa jeszcze jeden mezczyzna wszedl do sali.
Po wyjsciu dyrektora ten silnie zbudowany czlowiek z pólnocnoafrykanskim akcentem stanal przed nami i przedstawil sie.
( Nazywam sie Eiten. Jestem odpowiedzialny za wewnetrzne bezpieczenstwo.
Mam wam powiedziec o kilku sprawach, ale nie chce zabierac zbyt wiele czasu. Jesli bedziecie mieli jakies pytania, bez wahania przerywajcie mi i pytajcie.
Jak pózniej przekonalismy sie, kazdy wykladowca rozpoczynal zajecia od takiego samego wstepu.
( Chce wam powiedziec ( kontynuowal ( ze sciany maja uszy. Sa pewne technologiczne rozwiazania, które znamy i o których wam powiemy, ale sa tez
i nowe, których jeszcze nie znamy. Badzcie wiec ostrozni.
Wiem, ze macie za soba sluzbe wojskowa, ale tajemnice, jakie poznacie, sa o wiele wazniejsze.
Pamietajcie o tym zawsze. Dalej, zapomnijcie o slowie >>Mosad<<. Wymazcie je ze swojej pamieci. Nie
chce go wiecej slyszec. Nigdy!!! Od tej chwili, gdy mowa o Mosadzie, uzywacie slowa >>biuro<<. W kazdej rozmowie jest tylko biuro, nie ma slowa
Mosad. Swoim bliskim przyjaciolom mozecie powiedziec, ze pracujecie w >>ministerstwie obrony<<, ale nie wolno wam o swej pracy rozmawiac.
Jesli chodzi o nowe blizsze znajomosci, to nie wolno wam ich zawierac bez uprzedniej naszej aprobaty. Zrozumiale? Nie wolno tez telefonicznie
rozmawiac o waszej pracy. Jesli zlapie kogos na rozmowie z domowego telefonu o biurze, surowo ukarze. Jestem odpowiedzialny za bezpieczenstwo w
biurze i wiem wszystko o wszystkich.
Raz w miesiacu poddamy was kontroli z pomoca wykrywacza klamstwa.
W przyszlosci poddawani temu testowi beda tylko powracajacy z pobytu poza Izraelem. Macie prawo odmowy poddania sie temu testowi. Ale to daje mi
prawo rozstrzelania was.
Bedziemy sie spotykac jeszcze wiele razy i powracac do tych spraw. W ciagu dwóch dni otrzymacie dowody osobiste. Fotograf zrobi wam zdjecia. Do tego
czasu macie mi przyniesc wszelkie dokumenty zagraniczne, jak paszport czy dowód identyfikacyjny ( wasz, zon i dzieci. W bliskiej przyszlosci nigdzie
nie wyjedziecie, wiec bedziemy to trzymac tutaj.
Eiten skonczyl i wyszedl. Bylismy nieco oszolomieni. Ocenialismy jego zachowanie jako grubianskie i wulgarne. Nie byla to "przyjemna postac". Dwa
miesiace pózniej zniknal z horyzontu. Juz nigdy go nie widzialem.
Teraz przed nami pojawil sie mezczyzna o "ciemnej karnacji". Przedstawil sie jako Oren Riff ( szef kursu.
( Dzieci ( zaczal. ( Jestem za was odpowiedzialny. Wszystko uczynie, by wasz pobyt tutaj byl przyjemny. Mam nadzieje, ze bedziecie sie uczyc tak dobrze, jak to jest tylko mozliwe.
Nastepnie przedstawil nam czlonka grupy kierowniczej. Ran S. ("Donovan" opisany w Operacji Sfinks) byl asystentem na kursie. Tym dobrze ubranym facetem okazal sie Shai Kauly ( zastepca szefa Akademii. Poznalem go, bo juz wczesniej przeprowadzal na mnie jedna z prób.
Riff opowiedzial troche o sobie. Pracowal w biurze (tzn. w Mosadzie) wiele lat. Jednym z jego zadan bylo udzielanie pomocy (w postaci broni, doradctwa
czy nawet ludzi) Kurdom w pólnocnych rejonach Iraku walczacym przeciw Irakijczykom. Byl tez lacznikiem w urzedzie premiera Goldy Meir, a takze
katsa na placówce w Paryzu i lacznikiem w róznych czesciach swiata. Skarzyl sie, ze teraz juz tylko do nielicznych miejsc na swiecie moze jechac
bezpiecznie. Potem Riff przeszedl do glównego tematu a mianowicie dwóch przedmiotów, które zajma najwiecej czasu w ciagu nastepnych kilku tygodni.
Pierwszy to bezpieczenstwo, którego beda nauczac instruktorzy Shaback (Sluzba Bezpieczenstwa Wewnetrznego Izraela), a drugi to NAKA, jak w
skrócie okresla sie jednolity system pisania. Pamietam jego slowa.
( Raporty trzeba pisac w jeden jedyny sposób. Jesli robicie cos, ale o tym nie raportujecie, to tak jakbyscie nic nie robili. A jesli nic nie robicie, ale raportujecie, to tak jakbyscie cos zrobili ( konkludowal ze smiechem.
Pózniej w wielkim skrócie, zrobil wyklad na temat depesz informacyjnych. W wielkim skrócie, poniewaz w nastepnych dniach, mielismy spedzic wiele
godzin na praktykowaniu NAKA, bowiem glównym celem organizacji jest zbieranie informacji i przekazywanie ich dalej.
Nastepny wyklad byl bardzo dorzeczny. Wyglaszal go Pinhas Adaret, a dotyczyl on dokumentów: paszportów, dowodów tozsamosci, kart kredytowych,
praw jazdy itd. Najwazniejszymi dokumentami Mosadu sa paszporty. Jest ich cztery rodzaje: najlepsze, drugiego gatunku, dla operacji terenowych i
przypadkowe.
Paszporty przypadkowe to takie, które zostaly albo "znalezione", albo "ukradzione" i byly uzywane tylko wtedy, kiedy trzeba bylo nimi "blysnac".
Nie poslugiwano sie nimi do potwierdzenia tozsamosci. Zmieniano fotografie, czasami tez nazwisko, ale starano sie zmieniac mozliwie niewiele. Taki dokument nie wytrzymywal dokladnego badania. Oficerowie neviot, ci, którzy sie wlamywali, kontrolowali domy itp., korzystali wlasnie z nich. Uzywano ich tez w toku cwiczen w Izraelu, lub dla werbunku w Izraelu.
Dla kazdego wydanego paszportu istnial duzy arkusz zawierajacy nazwisko, adres oraz fotokopie tej czesci miasta, w której sie adres znajdowal.
Odpowiedni dom byl zaznaczony na planie, byla tez jego fotografia i opis otoczenia. Jesli sie przypadkowo napotkalo kogos, kto znal te okolice, nie dawano sie zlapac na proste pytania a dotyczace wlasnie tej okolicy.
Jesli sie korzystalo z paszportu przypadkowego, zalaczony do niego arkusz stwierdzal, gdzie byl on "uprzednio uzywany". Nie mozna bylo na przyklad
okazywac go w Hiltonie, jezeli niedawno ktos poslugiwal sie nim w tym hotelu. A poza tym trzeba bylo miec gotowa historyjke na temat kazdej
pieczeci, która znajdowala sie w takim paszporcie.
Paszporty do operacji terenowych uzywane byly do szybkiej pracy w "obcym panstwie". Nie poslugiwano sie nimi jednak przy przekraczaniu granicy.
Katsa bardzo rzadko uzywaja falszywych dokumentów osobistych udajac sie z kraju do kraju. Chyba ze towarzyszy im agent, czego na ogól staraja sie unikac. Falszywy paszport przewozony jest zwykle w worku dyplomatycznym zapieczetowanym bordero, czyli pieczecia wojskowa ze sznurkiem w niej,
pokazujacym, ze nie mozna jej otworzyc tak, by tego nie zauwazono. Uzywa sie jej do przewozenia dokumentów miedzy ambasadami i uznaje sie na calym swiecie, ze przy przekroczeniach granic nie wolno jej naruszac.
Kurier korzysta z immunitetu dyplomatycznego. Ponadto nasze pieczecie woskowe zostaly zrobione tak, zeby mozna bylo latwo otwierac i zamykac koperty nie pozostawiajac sladu.
Paszporty drugiego gatunku byly to w istocie doskonale paszporty sporzadzone na podstawie maskujacych opowiadan katsa. Ich najwazniejsza
cecha bylo jednak to, ze ludzie, na których nazwiska dane opiewaly, nie istnieli. Byly to paszporty z "fikcyjnymi" nazwiskami.
Paszporty najlepsze pasowaly zarówno do opowiadan ochronnych jak i do okreslonych ludzi, którzy opowiadanie takie mogli uprawdopodobnic.
Wytrzymywaly one doskonale wszelkie oficjalne badania, lacznie ze sprawdzeniem przez kraj, na który opiewaly.
Paszporty produkuje sie z róznych rodzajów papieru. Jest niemozliwe, zeby na przyklad rzad kanadyjski sprzedal komukolwiek papier, którego uzywa do
produkowania paszportów kanadyjskich ("ulubionych" paszportów Mosadu). Ale podrobionego paszportu nie mozna zrobic z niewlasciwego papieru. Akademia
Mosadu miala przeto mala fabryczke i laboratorium chemiczne, które wytwarzaly rózne rodzaje papieru paszportowego. Chemicy dokonywali analizy
prawdziwych paszportów i opracowywali dokladny proces produkcji papieru bedacego replika tego, czego potrzebowali.
Dla przechowywania tego papieru istnial specjalny magazyn o okreslonej temperaturze i wilgotnosci. Spoczywaly w nim papiery paszportowe dla
niemalze wszystkich krajów swiata. Inna czescia tej samej "produkcji" bylo np. podrabianie dinarów jordanskich. Z powodzeniem wymieniano je pózniej na prawdziwe dolary. Uzywano tez do zalewania Jordanii masa pieniadza, co poglebialo inflacje w tym kraju.
Kiedy w czasie cwiczen znalazlem sie w fabryce, zobaczylem duza paczke nie wypelnionych paszportów kanadyjskich. Sadzilem, ze musialy byc ukradzione.
Bylo ich ponad tysiac. Jednakze nie slyszalem, zeby kiedykolwiek ogloszono o takiej stracie. W kazdym razie na pewno nie w srodkach przekazu.
Wielu imigrantom do Izraela proponuje sie tez, by oddali swe paszporty dla rzekomego ratowania Zydów. Na przyklad ktos, kto wlasnie przeniósl sie z
Argentyny do Izraela, nie bedzie mial prawdopodobnie nic przeciw temu, zeby
oddac swój argentynski paszport. Paszport ten wyladowalby w wielkiej, przypominajacej biblioteke sali mieszczacej wiele tysiecy paszportów,
ulozonych wedlug krajów, miast, a nawet dzielnic, uporzadkowanych wedlug wieku wlasciciela, a takze zawierajacych zarówno nazwiska brzmiace z
zydowska, jak i niezydowskie. Wszystkie dane sa skomputeryzowane.
Mosad mial tez duza kolekcje pieczeci i podpisów paszportowych, których uzywano przy "produkcji" paszportów. Kolekcja ta byla dokladnie
skatalogowana. Wiele tych pieczeci zebrano przy pomocy policji, która mogla na jakis czas zatrzymac paszport i sfotografowac rózne pieczecie przed
zwróceniem dokumentu wlascicielowi.
Systematycznosc cechowala nawet stemplowanie falszywego paszportu. Jesli np. w moim paszporcie umieszczono pieczatke atenska z okreslona data, to
wydzial sprawdzal w aktach, jaki byl podpis i pieczatka tego dnia o godzinie przylotu tak, ze gdyby nawet ktos sprawdzil w Atenach, kto mial wtedy sluzbe, dane paszportu bylyby prawidlowe. Pracownicy byli dumni ze swoich osiagniec. Niekiedy zapelniali paszport nawet dwudziestoma pieczatkami.
Twierdzili, ze nigdy jeszcze nie spartaczono zadnej operacji z powodu zle wykonanego dokumentu.
Nastepnego dnia Ran S. mial wyklad o sayanim, niepowtarzalnym i niezmiernie waznym czynniku dzialalnosci Mosadu. Sayanim, czyli "pomocnicy", musza byc 100-procentowymi Zydami, zyjacymi za granica. I choc nie sa obywatelami izraelskimi, dociera sie do wielu z nich za posrednictwem ich krewnych w
Izraelu. Mozna np. prosic Izraelczyka, który ma krewnego w Anglii, by napisal list, wspominajac w nim np., ze osoba wiozaca przesylke jest
przedstawicielem organizacji pomagajacej ratowac Zydów w diasporze. Czyz taki brytyjski krewny odmówi pomocy?
Na swiecie sa tysiace "pomocników". Tylko w Londynie jest ich 2 tysiace aktywnie dzialajacych i 5 tys. w rezerwie. (Odgrywaja wieloraka role. Na
przyklad: sayan posiadajacy wypozyczalnie samochodów moze pomóc Mosadowi wynajmujac wóz bez koniecznej w takich wypadkach dokumentacji, sayan posrednik mieszkaniowy znajduje odpowiedni lokal bez wywolywania
jakichkolwiek podejrzen, pracujacy w banku moze dostarczyc potrzebnych pieniedzy nawet w srodku nocy, a pomocnik lekarz wyjmie np. kule z rany bez
informowania o tym policji. Cala idea polega na tym, by miec caly zestaw uzytecznych ludzi, którzy sa w stanie zapewnic pewne uslugi i beda o nich milczec ze wzgledu na poczucie lojalnosci wobec sprawy Izraela.( Za uslugi te "pomocnicy" otrzymuja pieniadze, ale tylko jako zwrot kosztów. Jednak
czesto katsa naduzywaja lojalnosci tych ludzi. Po prostu korzystaja z ich pomocy dla osobistych potrzeb, i nie ma mozliwosci sprawdzenia tego.
Nie ma zadnych watpliwosci, ze nawet jesli taki Zyd wie, iz chodzi o Mosad i nie zgadza sie na wspólprace, nikogo nie wyda. Natomiast katsa niczym nie
ryzykujac, ma do dyspozycji ogromna baze ludzka dla werbunku. Zapewniaja ja miliony Zydów poza granicami Izraela, a o wiele latwiej jest dzialac przy
pomocy ludzi dostepnych na miejscu. A sayanim daja wszedzie niewiarygodne wrecz praktyczne wsparcie. Jednak nie stawia sie ich wobec ryzyka. A takze
nie udostepnia sie im poufnych informacji.
Zalózmy, ze podczas jakiejs operacji katsa, w celu zamaskowania sie, musi miec sklep np. z elektronika. Jeden telefon do sayana z tej branzy wystarczy, by sprzet wartosci 3 czy 4 milionów dolarów znalazl sie w upatrzonym budynku.
Dzialalnosc Mosadu koncentruje sie glównie w Europie. Z tego wzgledu pozadanym jest posiadanie adresów handlowych w Ameryce Pólnocnej. Sa wiec
adresy i numery telefonów nalezace do sayanim. Jesli katsa musi dac komus adres czy numer telefonu, posluguje sie odpowiednim "pomocnikiem". Kiedy
zas ten otrzymuje list lub telefon, wie juz, co ma z tym zrobic. Sa biznesmeni majacy po 20-tu operatorów, którzy odpowiadaja na telefony, pisza listy, przekazuja wiadomosci faksem. I wszyscy pracuja dla Mosadu.
Mówi sie zartem, ze 60% operacji takich firm zajmujacych sie telefonicznym posrednictwem dla potrzeb Europy zapewnia Mosad.
System ten ma jednak pewien slaby punkt. Otóz Mosad nie przejmuje sie, ze dzialalnosc sayanim moze stac sie w skutkach niszczycielska dla statusu
Zydów w diasporze, gdyby caly ten system zostal ujawniony. Watpliwosci takie sa kwitowane krótko: "A cóz zlego moze sie stac tym Zydom? Przyjada
wtedy do Izraela! To wspaniale!"
Katsa pracujacy na stacjach odwiedzaja bardziej "aktywnych" sayanim co trzy miesiace. Ci w terenie maja osobiste spotkania z tymi ludzmi dwa do
czterech razy dziennie. Do tego dochodza liczne rozmowy telefoniczne. Caly ten system pozwala Mosadowi pracowac tylko ze "szkieletowym personelem".
Oto dlaczego, na przyklad, stacja KGB (notabene, w której wiekszosc agentów jest Zydami ( ukrytymi Zydami ( wspólpracujacymi z Mosadem) zatrudnia w
jakims miescie okolo 100 ludzi, podczas gdy porównywalna stacja Mosadu potrzebuje tylko szesciu lub siedmiu.
Mosad np. nie posiada stacji we wszystkich krajach, które sa obiektem jego zainteresowania. Niektórzy mysla, ze stanowi to slabosc, ale to nieprawda.
Izrael nie ma tez stacji w Damaszku. Po prostu Mosad traktuje jako swój obiekt zainteresowania caly swiat poza Izraelem, a przede wszystkim Europe i Ameryke Pólnocna. To podejscie dyktuje specyficzny sposób dzialania. Na przyklad arabskie zbrojenia. Otóz wiekszosc krajów arabskich nie produkuje wlasnej broni.
Wiekszosc z nich nie posiada równiez wyzszych uczelni wojskowych. Jesli chce sie zwerbowac dyplomate syryjskiego, nie trzeba tego robic w Damaszku. Mozna to uczynic w Paryzu. Jesli chce sie zdobyc dane o arabskiej rakiecie, to otrzymuje sie je w Paryzu, Londynie, czy w Stanach Zjednoczonych ( tam, gdzie zostala wyprodukowana. Od Amerykanów mozna dostac wiecej informacji o Arabii Saudyjskiej niz od samych Saudyjczyków.
Do czego tu wiec potrzebni sa Saudyjczycy? Podczas mojej pracy w Instytucie (Mosad ( tl.) zwerbowalem w Arabii Saudyjskiej tylko jednego czlowieka (byl to attache ambasady japonskiej. To wszystko.
Jesli natomiast chce sie dotrzec do starszych oficerów arabskich, to studiuja oni w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Piloci szkola sie w Anglii, Francji i Stanach Zjednoczonych. Komandosi odbywaja szkolenia we Wloszech i Francji. To w tych krajach mozna ich wszystkich werbowac. (Oczywiscie za
wielkie pieniadze). Jest to latwiejsze i mniej niebezpieczne.
Ran S. uczyl nas takze o "bialych agentach". Osoby te werbuje sie srodkami posrednimi lub bezposrednimi, tak ze moga one wiedziec, ze pracuja dla Izraela, ale moga tez byc tego nieswiadomi. Z reguly sa to nie-Arabowie i zwykle biegli w wiedzy technicznej. W Izraelu panuje przekonanie, ze Arabowie nie rozumieja techniki.
Wspólpraca z "bialymi agentami" jest mniej ryzykowna niz z "czarnymi" (tj. arabskimi). Arabowie pracujacy za granica sa czesto kontrolowani ( ze
wzgledów bezpieczenstwa ( przez wywiad arabski, a ten jesli trafia na slad wspólpracy Araba z Mosadem, stara sie zabic agenta izraelskiego, który utrzymywal ten kontakt. Natomiast, najgorszym co moze sie przydarzyc Izraelczykowi pracujacemu z "bialym agentem" we Francji, jest deportacja.
Ale samemu "bialemu agentowi" grozi oskarzenie o zdrade. Dlatego trzeba wszystko robic, by go chronic, co nie zmienia sytuacji, ze to jemu najwiecej zagraza. Jesli natomiast pracuje sie z Arabem, to obaj sa
zagrozeni.
Pierwsze dzialania praktyczne
W tym czasie kadeci zdobyli juz duzy zasób wiedzy technicznej. Teraz trzeba ja bylo zastosowac w zyciu. Jedna z metod byly cwiczenia zwane "butikami".
Czesto odbywaly sie one dwa razy dziennie. Celem cwiczen bylo nauczenie nas, jak odbywac kolejne spotkanie po nawiazaniu pierwszego kontaktu z
potencjalnym zwerbowanym.
W oddzielnych pokojach znów kazdy obserwowal przez monitor dzialania jednego z kadetów, dokonujac intensywnej i czesto niezyczliwej analizy jego
wysilków. Kazde cwiczenie trwalo okolo 90 minut i naprawde wywracalo flaki.
Kazde nasze slowo bylo analizowane i krytykowane, podobnie jak kazdy ruch i kazde dzialanie. "Czy wlozyles w to dosyc przynety? Co myslales, gdy
powiedziales, ze ma on ladne ubranie? Dlaczego zadales mu to pytanie? A tamto? Itd."
Blad popelniony w butiku, jakkolwiek klopotliwy, nie byl jednak zabójczy.
Blad popelniony w prawdziwym swiecie wywiadu mógl sie takim okazac. A my wszyscy chcielismy dojrzec do tego wlasnie swiata.
Chcielismy wygrac jak najwiecej punktów, aby uchronic sie od wszelkich przyszlych niepowodzen. Obawa przed niepowodzeniem byla olbrzymia. Bylismy przeciez skazani na prace w Mosadzie. Wydawalo sie, ze poza nim nie ma juz dla nas zycia. Cóz moglibysmy robic? Co moglo jeszcze wywolac w kims przyplyw adrenaliny po doswiadczeniach w Mosadzie?
Nastepny wazny cykl wykladów prowadzil szef wydzialu Dalekiego Wschodu i Afryki ( tevelu (lacznosc), Amy Yaar. Jego opowiadania byly tak
fascynujace, ze po ich zakonczeniu kazdy myslal: "jak sie do niego zapisac?"
Wydzial Yaara mial ludzi na calym Dalekim Wschodzie. Niewiele zajmowali sie prawdziwym wywiadem, natomiast budowali zreby przyszlych zwiazków gospodarczych i dyplomatycznych. Wydzial mial w Dzakarcie czlowieka z paszportem brytyjskim, który pracowal pod oslona. Znaczylo to, ze wladze indonezyjskie wiedzialy o jego przynaleznosci do Mosadu. Mial przygotowana
droge ucieczki, a wsród innych zabezpieczen ( pas ze zlotych monet. Glównym jego zadaniem bylo ulatwianie handlu bronia w tym regionie. Mieli tez
czlowieka w Japonii, innego w Indiach, jeszcze innego w Afryce, a od czasu do czasu ludzi w Sri Lance i w Malezji. Punktem corocznych zjazdów zespolów
Yaara byly Seszele. Mial zajecie przyjemne i malo niebezpieczne.
Pracownicy Yaara w Afryce równiez obracali milionami dolarów handlujac bronia. Pracowali etatowo, najpierw nawiazywali kontakty, zeby zorientowac sie, czego dany kraj potrzebowal, czego sie obawial, kogo uwazal za wroga.
Informacje te zdobywano dzialajac na miejscu. Chodzilo o to, aby opierajac sie na poznanej sytuacji nawiazac mocne kontakty, a nastepnie uzmyslowic
ludziom, ze zaleznie od ich potrzeb Izrael moze zaopatrywac dane rzady w bron i organizowac dla nich szkolenia. Z chwila, gdy przywódca jakiegos kraju dal sie znecic bronia, czlowiek Mosadu oswiadczal mu w koncu tego etapu, ze musi równiez kupic na przyklad troche maszyn rolniczych. W ten sposób przywódca kraju dochodzil do sytuacji, w której musial stwierdzic, ze dalsze rozszerzanie kontaktu z Izraelem wymaga nawiazania pelnych stosunków dyplomatycznych. Byl to wiec sposób tworzenia tych stosunków "tylnymi drzwiami", bowiem najczesciej transakcje bronia byly tak dochodowe, ze lacznik nie musial zadawac sobie trudu zalatwiania niczego
wiecej.
Inaczej bylo, na przyklad, w Sri Lance. Kontakty nawiazal Amy Yaar. Zwiazal kraj wojskowo, dostarczajac mu podstawowego wyposazenia, lacznie z kutrami torpedowymi dla przybrzeznej sluzby patrolowej. Jednoczesnie Yaar i jego ludzie dostarczali walczacym Tamilom wyposazenia do zwalczania takich kutrów, w toku tych walk z silami rzadowymi Sri Lanki. (Izraelczycy szkolili równiez elitarne oddzialy obu stron). Przy czym oczywiscie zadna
ze stron nie wiedziala o sobie. Ponadto Izraelczycy pomagali Sri Lance wyludzac od Banku Swiatowego i innych inwestorów miliony dolarów na zaplacenie za bron, która jej dostarczali.
Rzad Sri Lanki niepokoil sie wrzeniem wsród chlopów ( kraj mial dluga historie trudnosci gospodarczych ( i chcial czesc ludnosci miejskiej przesiedlic z jednego kranca wyspy w drugi (oczywiscie bylo to spowodowane przez doradców Mosadu, celem rozproszenia zzytych ze soba i zwiazanych kulturowo i patriotycznie grup spolecznych, które byly powodem tworzenia partyzantki). Potrzebowal jednak do tego jakiegos wiarygodnego powodu. Tu wlaczyl sie Amy Yaar. Wymyslil wielki "plan Mahaweli" ( koncepcje
olbrzymich robót inzynieryjnych dla odwrócenia naturalnego biegu rzeki Mahaweli, aby osuszyc czesc terenów kraju. Twierdzil, ze pozwoli to podwoic
zasoby energii elektrycznej dostarczanej przez elektrownie wodne i udostepni 750 tysiecy akrów (300 tysiecy ha.) nowo nawodnionej ziemi. Bank Swiatowy, Szwecja, Kanada, Japonia, Niemcy, EWG i Stany Zjednoczone zainwestowaly w ten projekt 2,5 miliarda dolarów.
Od poczatku byl to projekt przesadnie ambitny. A co najwazniejsze, ze podjety w innym celu. Poczatkowo plan opiewal na 30 lat. Zostal nagle przyspieszony w 1977 roku, gdy prezydent Sri Lanki, Junius Jayawardene, doszedl do wniosku, ze przy niewielkiej pomocy Mosadu przedsiewziecie to moglo stac sie dla niego niezmiernie wazne.
Aby rzekomo przekonac inwestorów (których elity i tak wiedzialy w czym partycypuja), ze projekt jest wykonalny i posluzy jednoczesnie za dogodny
pretekst dla przeniesienia chlopów z ich ziemi, Mosad zlecil dwóm uczonym izraelskim ( ekonomiscie z uniwersytetu w Jerozolimie i profesorowi
specjalizujacemu sie w problematyce rolnej (napisanie naukowych opracowan podkreslajacych jego "donioslosc" i okreslajacych koszty. Wielka izraelska
firma budowlana Soleh Bonah otrzymala duzy kontrakt na udzial w budowie.
Co pewien czas przedstawiciele inwestorów? udawali sie do Sri Lanki dla przeprowadzenia kontroli na miejscu. Nauczono jednak tamtejszych ludzi, jak
oszukiwac tych inspektorów (ci inspektorzy rzeczywiscie nie byli wtajemniczeni w sedno sprawy, wierzac, ze rzeczywiscie inwestycja taka ma miejsce) wozac ich okreznymi trasami (co latwo bylo wyjasnic wzgledami bezpieczenstwa (i przywozac z powrotem zawsze w to samo miejsce, gdzie wlasnie dla tego celu rzeczywiscie prowadzono jakies niewielkie prace
budowlane.
Pózniej, gdy pracowalem w wywiadzie Yaara, w kwaterze glównej Mosadu, zlecono mi towarzyszenie synowej Jayawardene ( imieniem Penny (która zlozyla "potajemnie" wizyte w Izraelu. Znala mnie jako "Simona".
Prowadzilismy ja wszedzie, gdzie chciala. Rozmawialismy ogólnikami. Ale ona koniecznie chciala opowiadac mi o tej budowie i jak przy pomocy
przeznaczonych na nia pieniedzy finansowano wyposazenie dla armii. Skarzyla sie, ze budowa nie posuwa sie dosyc sprawnie. (Ironia sytuacji polegala na tym, ze budowa zostala przeciez wymyslona tylko po to, aby otrzymac od Banku Swiatowego pieniadze na zaplacenie za bron. (
Szkolenie Hindusów
Obok glównej kwatery Mosadu stoi dom pod nazwa Asia Building. Nalezy on do zamoznego przemyslowca izraelskiego (Saula Eisenberga, który mial silne powiazania z Dalekim Wschodem i dlatego "utrzymywal dla Mosadu kontakty z Chinami". Eisenberg i jego ludzie handlowali bronia z róznymi partnerami.
Sprzedawali takze zdobyta na Syryjczykach i Egipcjanach bron. Gdy wyprzedano pistolety maszynowe AK-47, Izrael zaczal produkowac wlasna bron tego typu, bedaca czyms posrednim miedzy AK-47 i amerykanskim M-16. Bron ta nazywa sie Galil i szla w duzych ilosciach prawie na caly swiat. A
szczególnie na Daleki Wschód.
W polowie lipca 1984 roku towarzyszylem grupie indyjskich fizyków nuklearnych. Niepokoili sie oni bomba islamska (w Pakistanie) i przyjechali z poufna misja do Izraela, by wymienic informacje z tutejszymi
specjalistami nuklearnymi. Izraelczycy z zadowoleniem przyjeli przekazane im dane, ale sami nie wykazali checi do rewanzu.
W dzien po wyjezdzie gosci z Indii, gdy siedzialem przy biurku nad zwykla robota papierkowa, wezwal mnie Amy. Dal mi dwa zadania. Po pierwsze mialem
pomóc w przygotowaniu materialów dla grupy Izraelczyków, którzy mieli pojechac do Afryki Poludniowej, by szkolic tam funkcjonariuszy "tajnej
policji". Po drugie z jednej z afrykanskich ambasad nalezalo zabrac czlowieka, który wracal do swojego kraju. Mialem przewiezc go do mieszkania, a nastepnie na lotnisko i tam przeprowadzic przez wszystkie kontrole.
Po tej rozmowie, Amy powiedzial, a teraz mamy trzecie zadanie: ( Spotykamy sie na lotnisku, zapowiedzial Amy, bo przyleci ze Sri Lanki grupa ludzi, którzy beda sie tu szkolic. Nie rób zadnych min, gdy zobaczysz tych facetów( uprzedzil mnie.
( O co chodzi? ( spytalem, nic nie rozumiejac.
( Ci faceci przypominaja malpy. Przyjechali z nie rozwinietego regionu.
Dopiero niedawno zeszli z drzew. Nie obiecuj sobie wiec po nich wiele.
Poprowadzilismy dziewieciu przybyszy przez boczne wejscie lotniska do klimatyzowanego mikrobusu. Stanowili oni czesc prawie 50-osobowej grupy. Po
przylocie wszystkich zostali podzieleni na trzy mniejsze zespoly:
1. Grupa antyterrorystyczna, która szkolila sie w bazie wojskowej Kfar Sirkin, kolo Petha Tikwa. Uczyli sie "przechwytywania" porwanych autobusów i samolotów, postepowania z porywaczami znajdujacymi sie w budynku, spuszczania sie na linie ze smiglowca itd. Dla grupy tej zakupiono pózniej
pistolety maszynowe Uzi i inny sprzet produkcji izraelskiej, jak np. kamizelki kuloodporne oraz specjalne granaty.
2. Grupa zakupów, która miala nabyc w Izraelu wieksza ilosc broni i sprzetu. M. in. kupili siedem czy osiem kutrów bojowych typu Devora (glównie do patrolowania pólnocnych wybrzezy wyspy w trakcie akcji przeciw Tamilom.
3. Grupa wyzszych oficerów, majaca zadanie zakupic radar i inne urzadzenia morskie sluzace do walki z Tamilami, którzy przenikaja z Indii i minuja wody Sri Lanki.
Potem przydzielono mnie do grupy wyzszych oficerów, którzy zajmowali sie kupnem urzadzen radarowych. Polecono mi zabrac ich do Alty, producenta w Aszdod. Kiedy przedstawiciel Alty zapoznal sie z zamówieniem, powiedzial mi:
( Oni sie z nami tylko zabawiaja i nie maja najmniejszego zamiaru cokolwiek kupic.
( Dlaczego? ( zdziwilem sie.
( To nie te malpy przygotowaly specyfikacje. Sporzadzil ja Deca, brytyjski producent radarów. Ci faceci juz wiedza, co chca kupic. Daj im na
pocieszenie banana i odeslij do domu. To tylko strata czasu.
( Dobrze, ale moze cos im zareklamujesz, zeby byli zadowoleni?
Rozmowe prowadzilismy po hebrajsku, gdy wszyscy siedzielismy przy kawie.
Czlowiek Alty powiedzial, ze nie mysli traktowac gosci powaznie, ale "jesli juz tak, to sie z nimi zabawi".
Wyszedl i po chwili przyniósl wielka plansze przedstawiajaca konstrukcje ogromnych pomp prózniowych do oczyszczania wody w portach z ropy. Opisy wykonane byly po hebrajsku, a on po angielsku wyjasnial budowe "wysoce efektywnego urzadzenia radarowego". Nie moglem powstrzymac sie od smiechu.
A przedstawiciel Alty tak sie zagalopowal, ze zapewnil nawet, iz dzieki temu radarowi mozna zlokalizowac osobe plynaca w wodzie, a do tego okreslic rozmiar jej obuwia, nazwisko i adres, a nawet grupe krwi. Goscie ze Sri Lanki podziekowali za wyklad, stwierdzili, ze sa zaskoczeni poziomem
technicznym urzadzen, ale niestety nie sa one dostosowane do ich okretów. A przeciez znalismy ich okrety. To mysmy je budowali.
Przekazalem Amy'emu, ze Lankijczycy nie kupia radaru. Wiedzielismy o tym (skwitowal.
Amy kazal mi nastepnie jechac do Kfar Sirkin, gdzie szkolili sie ludzie ze Sri Lanki. Mialem im pokazac to, co chcieliby zobaczyc, nastepnie na wieczór przywiezc do Tel-Awiwu. Ale uprzedzil mnie, bym sie upewnil, czy wszystko jest uzgodnione z Yosym, który wlasnie zostal przeniesiony do naszego wydzialu.
Yosy równiez opiekowal sie grupa ze Sri Lanki. Byli to jednak Tamilowie, którzy nie chcieli sie spotkac z moimi podopieczny-mi (Syngalezami.
Tamilowie, w wiekszosci Hindusi, utrzymywali, ze od 1948 roku gdy Sri Lanka (wówczas Cejlon) uzyskala od wielkiej Brytanii niepodleglosc, sa dyskryminowani przez buddyjska wiekszosc Syngalezów. Na okolo 16 milionów Lankijczyków ( Syngalezów jest 74 procent, zas Tamilów 20 procent.
Zamieszkuja oni glównie pólnocna czesc kraju. Okolo 1983 roku partyzancka frakcja Tamilów, znana pod nazwa Tygrysów Tamilskich, rozpoczela walke
zbrojna o utworzenie na pólnocy wyspy kraju tamilskiego ( Eelen. Wedlug doniesien w walkach po obu stronach zginely tysiace ludzi.
Z Tamilami ze Sri Lanki sympatyzuje poludniowoindyjski stan Tamil Nadu, gdzie zyje 40 milionów Tamilów. Wielu Tamilów lankijskich, ratujac sie przed przelewem krwi, tam wlasnie znajduje schronienie. Zas rzad Sri Lanki (który jest calkowicie pod kontrola Mosadu) oskarza wladze indyjskie, ze "zbroja i szkola" Tamilów. (Natomiast jest odwrotnie, Izrael zbroi i szkoli armie Sri Lanki i jest jej glównym rezyserem wszystkich akcji zbrojnych, jak równiez potajemnie szkoli i dozbraja Tamilów. Oba narody Syngalezi i Tamilowie powinni oskarzac izraelski Mosad).
Tamilowie szkolili sie w bazie komandosów morskich. Uczyli sie róznorakiej techniki sabotazowej, w tym zakladania min ladowych i komunikacyjnych,
dokonywania sabotazy na okretach typu Devora. W grupach syngaleskiej i tamilskiej bylo po 28 ludzi. Zdecydowano, ze tego wieczoru Yosy C. wezmie
Tamilów do Hajfy, a ja Syngalezów do Tel-Awiwu, aby w ten sposób uniknac spotkania.
Prawdziwy problem powstal jednak w drugim tygodniu szkolenia, gdy obie grupy (nie wiedzac o sobie ( równoczesnie znalazly sie w Kfar Sirkin. Baza
zajmuje rozlegly teren, ale i tak trudno bylo uniknac kontaktu miedzy obu grupami. Stalo sie tak raz podczas joggingu, gdy Syngalezi i Tamilowie przebiegli obok siebie w odleglosci zaledwie kilku jardów. Po przejsciu podstawowego szkolenia w Kfar Sirkin Syngalezi zostali przeniesieni do bazy
morskiej, gdzie zdobywali wiedze o technice sabotazowej, a wiec o tym samym, czego krótko przedtem Izraelczycy uczyli Tamilów. To bylo
rzeczywiscie zabawne (?)
Musielismy Syngalezom i Tamilom wymyslac rózne kary i nocne cwiczenia, aby byli tak zajeci, by nie mogli sie natknac na siebie w Tel-Awiwie. Gdyby tak
sie stalo, dzialalnosc tego jednego czlowieka (Amy'ego) narazilaby Izrael na duze polityczne komplikacje. Jestem pewien, ze premier Perez nie móglby w ogóle spac, gdyby wiedzial o tym wszystkim. Ale oczywiscie nie wiedzial o
niczym.
Syngalezi udali sie nastepnie do Atil, gdzie znajdowala sie scisle tajna baza komandosów morskich. Szkoleniem zajela sie Sayret Matcaj ( najlepsza grupa wywiadowczo-rozpoznawcza, ta sama, która dokonala slynnego rajdu do Entebbe (w Ugandzie, gdzie wyladowal porwany samolot pasazerski, nie czekajac na wyrazenie zgody ze strony rzadu ugandyjskiego).
Amy, informujac mnie o losach Syngalezów, podzielil sie tez swym klopotem:
( Sluchaj, mamy pewien problem. Wkrótce przyjezdza grupa 27 chlopców z SWAT z Indii.
( O tak ( jeknalem. ( A cóz to jest? Mamy Syngalezów, Tamilów, a teraz jeszcze Hindusów. Kto bedzie nastepny?
Grupa SWAT miala szkolic sie w tej samej bazie, gdzie Yosy trzymal swoich Tamilów. Sytuacja byla wiec trudna i potencjalnie wybuchowa. A jesli idzie
o mnie, to mialem przeciez stale regularne zajecia w biurze, musialem tez skladac codziennie raporty. Wieczorami chodzilem z grupa SWAT na obiad,
upewniajac sie za kazdym razem, ze w poblizu nie ma nikogo z innych grup.
Codziennie dostawalem koperte z okolo 300 dolarami w izraelskiej walucie na wydatki moich podopiecznych, nawet, jezeli potrzeba bylo wiecej pieniedzy otrzymywalem je natychmiast.
W tym okresie towarzyszylem tez tajwanskiemu generalowi lotnictwa. Nazywal sie Ki. Byl on przedstawicielem tajwanskiego srodowiska wywiadowczego w Izraelu, i chcial kupic bron. Otrzymalem polecenie, by mu cos pokazac, ale
nic nie sprzedac. Zawiozlem "Tajwanczyka" do zakladów Sultan w Galilei, gdzie sa produkowane mozdzierze i pociski do tej broni. Zaklad zrobil na
nim wielkie wrazenie. Natomiast wlasciciel oswiadczyl mi, ze nic gosciowi nie sprzeda ( powiedzial: "wszystko juz ma swoich odbiorców". Zdziwilem sie. Przyznalem, ze nie mialem pojecia, iz mozdzierze to taka wazna dla nas bron. "Dla nas nie ( odpowiedzial. (Ale Iranczycy masowo jej uzywaja".
Oto, co nakrecalo produkcje tej firmy.
Doszlo jednak do porozumienia przewidujacego przyjazd do Izraela na szkolenie grupy Tajwanczyków. Byl to wynik kompromisu. Tajwanczycy prosili Mosad o poslanie jego przedstawicieli do Chin. Mosad odmówil, poniewaz do Chin, jak na razie nie mial takiego wstepu, jak do innych krajów swiata, i w zamian zgodzil sie przeszkolic grupe ludzi w zakresie zbierania
informacji z "martwych obiektów".
W tym czasie wydzial goscil tez sporo Afrykanczyków, którzy oferowali nam rózne uslugi. Pracowalem w tym wydziale o dwa miesiace dluzej, niz to bylo przewidziane. Stalo sie tak na prosbe Amy'ego. Bylo to dla mnie bardzo pochlebne i spowodowalo pozyteczny wpis do moich akt personalnych.
(W wydziale opowiadano "historyjke" o "maszynie do pluskania", by zilustrowac, na jakie dziwaczne i bezuzyteczne rzeczy Afrykanczycy wyrzucaja pieniadze. Ktos spytal jednego z afrykanskich przywódców, czy ma juz "maszyne do pluskania". Oczywiscie nie mial. Zaoferowano wiec zbudowanie jej za 25 milionów dolarów. Twórca skonstruowal unoszace sie nad woda potezne ramie o dlugosci prawie 1 000 stóp i wysokosci okolo 600 stóp
i zwrócil sie do zleceniodawcy o dalsze 5 milionów dolarów potrzebnych do ukonczenia tego dziela. Konstruktor umiescil pod ramieniem ogromny dzwig, w którego uchwycie znajdowala sie potezna, wykonana ze stali nierdzewnej kula o srednicy ponad 60 stóp. Nadeszla chwila uroczystego uruchomienia
wspanialej maszyny. Osobistosc afrykanska wraz ze swymi podwladnymi i goscmi zagranicznymi przybyla nad brzeg rzeki. Dzwig powoli przesunal sie po dlugim ramieniu do samego jego skraju. Uchwyt rozwarl sie i potezna kula spadla do wody. Ozwal sie wspanialy "plusk". (To jest oczywiscie zart, ale nie tak daleki od prawdy.
Nie widzialem nigdy w zyciu tak "wielu pieniedzy", które tak szybko przechodzily z rak do rak, jak mialo to miejsce w czasie mojej pracy z Amym. Mosad traktowal wszystkie kontrakty handlowe jako poczatkowe kontakty, które pewnego dnia moga owocowac stosunkami dyplomatycznymi. Tak
wiec pieniadze nie liczyly sie. A zydowscy biznesmeni naturalnie patrzyli na wszystko przez pryzmat zysku. Zapewniali sobie wiec nielichy procent.
"EXOCET''
W dniu 21 wrzesnia 1976 r. 44-letni Orlando Letelier wyszedl z domu przy eleganckiej Embassy Row i jak zwykle zasiadl za kierownica swej blekitnej chevelle. Letelier byl za czasów marksistowskiego - jak go okreslala swiatowa propaganda - prezydenta Salvadora Allende waznym ministrem w Chile. Zreszta, którego, w Chile, nikt nie podejrzewal nawet o dzialalnosc
agenturalna. Teraz towarzyszyl mu, jadac razem z nim, jego amerykanski kolega w pracach naukowych, 25-letni Ronni Moffit.
W kilka chwil pózniej zdalnie odpalana bomba rozerwala samochód na strzepy i zabila na miejscu ( jadacych w nim obu mezczyzn.
Jak to czesto bywa w takich wypadkach, wielu ludzi obciazalo odpowiedzialnoscia CIA. Przeciez przypisywano tej organizacji miedzy innymi, olbrzymia role, jaka odegrala w upadku Allende, w 1973 roku.
Niektórzy wskazywali ( i slusznie ( na tajna policje chilijska DINA, która w niecaly rok pózniej pod naciskiem opinii publicznej i w porozumieniu z
Amerykanami rozwiazal nowy szef panstwa general Augusto Pinochet Ugarte (w gruncie rzeczy, nie bylo to rozwiazanie, a tylko zmiana kierownictwa).
Nikt nie wskazal w tej sprawie na Mosad.
A jednak, choc Mosad nie byl bezposrednio zaangazowany w zamachu, który polecil przeprowadzic chilijski szef DINA, Manuel Contreras Sepulveda, to jednak odegrali istotna role w przeprowadzeniu zamachu, jak równiez w
morderstwie Salvadora Allende. Stalo sie to za posrednictwem tajnej umowy zawartej z Contrerasem w sprawie zakupu w Chile morskiej rakiety ziemia-ziemia, typu Exocet.
Druzyna morderców nie poslugiwala sie ludzmi z Mosadu dla zabicia Leteliera. Ale bezspornie poslugiwala sie umiejetnosciami Mosadu, jakie
przekazano jej w ramach porozumienia zawartego przez Contrerasa przy dostawie pocisków.
Contreras nigdy nie byl sadzony za swa zbrodnie, choc w pazdzierniku 1977 r. Pinochet usilujac poprawic ponura opinie junty w oczach spolecznosci
miedzynarodowej, zmusil go do ustapienia z zajmowanego stanowiska.
* * * * * *
Raz do roku ( bez wyjatku ( wszystkie organizacje wywiadu wojskowego w Izraelu zbieraja sie dla ustalenia planu nadchodzacych wydarzen. Jednym z
tych wydarzen jest doroczne zebranie wszystkich, zarówno wojskowych jak i cywilnych, organizacji wywiadowczych w kraju, zwane Tsorech Yediot Hasuvot, czy w skrócie Tsiach ( co znaczy po prostu "potrzebne informacje". W czasie zebrania nabywcy tacy jak AMAN, Urzad Premiera i rózne wojskowe jednostki wywiadowcze dokonuja przegladu jakosci otrzymanych w poprzednim roku informacji i potrzeb na rok przyszly w kolejnosci ich znaczenia. Dokument, jaki powstaje na tym zebraniu, a który równiez zwany jest Tsiach, to jakby lista zamówien dla Mosadu i innych zródel, takich jak organizacja wywiadu wojskowego, na materialy wywiadowcze na rok nastepny.
W zasadzie istnieja trzy zródla informacji wywiadowczej: Humant, czyli informacje wywiadowcze zbierane od ludzi, na przyklad przez agentów Mosadu w pracy z ich róznymi wspólpracownikami. Elint, czyli rózne przechwytywane depesze. Zajmuje sie tym jednostka 8 200 z wywiadu wojskowego armii izraelskiej oraz Signt ( materialy wywiadowcze ze zródel jawnych.
Wylawianiem ich zajmuja sie setki ludzi w innej specjalnej jednostce wojskowej.
W toku "spotkania" zainteresowani nie tylko ustalaja, czego potrzebuja od wywiadu, ale równiez oceniaja stalych agentów na podstawie wyników ich pracy w minionym roku. Kazdy agent ma dwa pseudonimy. Jeden dla celów operacyjnych, drugi ( informacyjnych. Raporty operacyjne przesylane przez katsa Mosadu nie sa znane "nabywcom" wiadomosci wywiadowczych. Nie wiedza oni nawet, ze takie istnieja. Raport informacyjny rozbity na rózne kategorie przesylany jest oddzielnie.
Na podstawie tych raportów "nabywcy" wiadomosci oceniaja agentów i przyznaja im stopnie od A do E. Na ogól zaden agent nie zdobywa grupy A, choc moze sie to udac funkcjonariuszom. B (to zródlo bardzo wiarygodne. C (jest jako tako. Informacje D trzeba przyjmowac, ale z ostroznoscia, a jesli ktos zostanie okreslony jako E, nalezy przestac z nim pracowac. Kazdy katsa zna "stopnie" swoich agentów i stara sie je poprawiac. Stopien pozostaje przy agencie przez caly rok i wedlug niego okresla sie jego place. Jesli na przyklad którys z nich byl przez rok C, a nastepnie
awansowal na B, dostanie premie.
Sporzadzajac te raporty katsa umieszcza na górze dwa male kwadraciki. W lewym podaje sie stopien agenta, zas obok znajduje sie cyfra: jedynka oznacza, ze agent sam slyszal lub tez widzial to, o czym donosi. Dwójka, ze sam tego nie widzial, ale dowiedzial sie od kogos godnego zaufania. Trójka zawiera wiadomosci z trzeciej reki ( pogloski. A wiec jesli na przyklad na
górze sprawozdania widnieje B1, znaczy to, ze zawiera ono informacje od dobrego agenta, który osobiscie widzial lub slyszal opisywane wydarzenia.
Szef wywiadu wojskowego jest osoba najwyzsza ranga w tej dzialalnosci w armii. Jednakze kazdy rodzaj izraelskich sil zbrojnych ma wlasne jednostki
wywiadowcze. Istnieja wiec wywiady: piechoty, czolgów, lotnictwa i marynarki (pierwsze dwa zostaly obecnie polaczone jako wywiad sil ladowych). Szefem armii nazywanej formalnie Silami Obronnymi Izraela jest general dywizji, który ma na epoletach (miecz skrzyzowany z galazka oliwna oraz dwa listki figowe(.
W odróznieniu od Stanów Zjednoczonych z ich oddzielnymi silami zbrojnymi sily obronne Izraela tworza w zasadzie jednolita armie z róznymi pionami,
takimi jak marynarka czy lotnictwo. Szefowie tych pionów w randze generalów brygady maja (miecz i galazke oliwna i tylko jeden listek(. O jeden stopien
nizej sa brygadierzy, szefowie róznych galezi wywiadu wojskowego. Dalej - pulkownicy. Bylem w tej randze, gdy wstapilem do Mosadu i awansowalem o jeden stopien.
Podkresleniem znaczenia wywiadu dla Izraelczyków jest to, ze szef wywiadu wojskowego ma range generala brygady, taka sama jak szefowie marynarki, sil powietrznych, sil ladowych, wojsk czolgowych i wojskowego systemu sprawiedliwosci.
Szef AMAN, czyli wywiadu wojskowego, ma te sama range co szefowie innych sluzb, ale w praktyce stoi wyzej od wszystkich oficerów wywiadu wojskowego,
gdyz w strukturze wladz odpowiada sluzbowo bezposrednio przed premierem.
Róznica miedzy AMAN i korpusem wywiadowców polega na tym, ze AMAN jest odbiorca wiadomosci wywiadowczych, zas korpus ma za zadanie zbieranie w polu informacji taktycznych.
W koncu 1975 r. wywiad marynarki zglosil na dorocznym zebraniu wywiadów zapotrzebowanie na rakiete Exocet. Rakiety te produkowane przez francuska Aerospatiale, zwane sa brzytwodziobami morskimi. Wystrzeliwuje sie je z okretów. Pocisk wznosi sie, by znalezc swój cel z pomoca urzadzenia
naprowadzajacego, nastepnie opuszcza sie i dazy do celu nad woda, przez co zarówno trudno go wykryc radarem, jak i bronic sie przed nim. Izrael nie
posiadal takiej rakiety, a której panicznie sie obawial. Jedynym sposobem znalezienia srodków zaradczych sa praktyczne próby z takim pociskiem.
Izrael powaznie byl zaniepokojony, ze niektóre kraje arabskie, w szczególnosci Egipt czy Irak, moglyby kupic rakiete Exocet, nastepnie po przeprowadzeniu badan skopiowac i podjac sie jej produkcji. Dlatego
marynarka chciala byc przygotowana na wypadek, gdyby je naprawde kupily.
Dla przeprowadzenia prób niepotrzebna im byla cala rakieta, lecz tylko glowica, w której mieszcza sie wszystkie systemy elektroniczne.
Sprzedawca takiej rakiety nie daje kupujacemu pelnej informacji o niej. Nie wypróbowuje jej tez pod katem widzenia obrony, lecz wylacznie dla ataku.
Ale nawet gdyby mozna bylo zdobyc od takiej firmy jak Aerospatiale odpowiednie specyfikacje, to zawieralyby one tylko maksymalne parametry rakiety. Koniec konców chca oni przeciez ja sprzedac.
Izrael chcial wiec miec "wlasne" rakiety dla przeprowadzenia prób, ale nie mógl ich oficjalnie kupic od Francji, ze wzgledu na specjalne uklady z
rzadem francuskim by nie narazac go na podejrzenia w oczach opinii swiatowej. Tym bardziej bedac przekonanym, ze i tak ta rakiete Izrael kupi
gdzie indziej.
Zadanie zdobycia glowicy Exoceta przekazano szefowi Mosadu, a ten z kolei rozkazal tevelowi zajac sie zadaniem marynarki.
Mosad posiadal juz wiele informacji na temat "Exocetu". Zawdzieczal to m.in. pewnemu sayanowi, który pracowal w Aero-spatiale i przekazal pewne
szczególy. Przeprowadzono tez mala operacje ( do fabryki "wlamal" sie zespól z udzialem specjalnie przybylego z Izraela fachowca od rakiet.
Specjalista mial ustalic, co nalezy sfotografowac. Zespól spedzil w fabryce cztery i pól godziny, po czym opuscil ja nie pozostawiajac sladu.
Oczywiscie przy wydatniej pomocy elity, francuskich sluzb wywiadowczych, którzy pracowali dla Izraela.
Jednakze, mimo zrobionych fotografii pocisku i zdobytych planów, niezbedny byl prawdziwy wzór.
Europa stala sie dla akcji slepym zaulkiem, ale Mosad wiedzial, ze kilka krajów poludniowoamerykanskich posiada Exocety. Dobrym zródlem mogla byc Argentyna, lecz w owym czasie zawarla ona umowe z Izraelem, u którego kupowala silniki odrzutowe jego produkcji. Mosad wystrzegal sie wiec kazdej operacji, która moglaby w jakikolwiek sposób okazac sie zagrozeniem dla tego korzystnego kontraktu.
Najlepszym "adresatem" okazalo sie Chile. Zlozylo sie tak, ze Pinochet zwrócil sie wlasnie (a nie byl to, zwykly przypadek ( po prostu w sprawie splacania dlugu. Mosad przy udziale CIA pomógl Pinochetowi w przewrocie wojskowym i objeciu wladzy w Chile, w zamian Pinochet jest wiernie oddany dla spraw Mosadu) do Izraela o przeszkolenie wewnetrznej sluzby bezpieczenstwa. "Fachowosc Izraela" w tej dziedzinie jest dobrze znana.
Izrael nie chelpi sie tym glosno, ale szkolil juz tak rózne jednostki jak grozny iranski Savak, którego tak bardzo potrzebowal szach Iranu Reza Pahlawi, sluzby bezpieczenstwa w Kolumbii, Argentynie, Niemczech
Zachodnich, Afryce Poludniowej i wielu krajach afrykanskich. Jednym slowem:
w jakimkolwiek kraju pojawial sie kryzys gospodarczo-polityczny byl to znak, ze dziala tam izraelski Mosad, szkolac ludzi sluzb bezpieczenstwa
ustawia ich przeciwko wlasnemu narodowi. Chociazby przyklad w Sri Lance, gdzie Mosad szkolil obie strony biorace udzial w krwawych niepokojach wewnetrznych: Tamilów, Syngalezów, a takze Hindusów poslanych tam dla przywrócenia rzekomego porzadku.
Zdajac sobie sprawe ze zlej opinii, jaka miala w swiecie chilijska DINA, Pinochet chcial przeprowadzic pozorne zmiany w tej sluzbie i zlecil jej
szefowi, generalowi Manuelowi Contrerasowi, dopilnowanie szczególów tej operacji polecajac, by w tej sprawie zwrócil sie do Izraela.
Contreras tak tez uczynil, zwracajac sie o pomoc do Izraela. Wobec tego ówczesny szef lacznosci, Nahum Admony, polecil prowadzacemu sprawy Ameryki
Lacinskiej w departamencie lacznosci wydzialowi MALAT, aby zajal sie zadaniem marynarki. MALAT byl mala jednostka skladajaca sie z trzech funkcjonariuszy i ich szefa. Dwóch funkcjonariuszy podrózowalo stale po Ameryce Lacinskiej zajmujac sie glównie nawiazywaniem stosunków handlowych
Izraela z tymi krajami. Jeden z nich, nazwiskiem Amir, znajdowal sie w tym czasie w Boliwii, interesujac sie fabryka wybudowana przez przemyslowca izraelskiego, Saula Eisenberga, czlowieka tak zasluzonego dla Zydów i tak
poteznego, ze rzad izraelski wydal specjalne prawo zwalniajace go od wielu wysokich podatków, aby przeniósl swoja centrale do Izraela. Eisenberg
specjalizowal sie w tzw. operacjach "pod klucz" ( budowal fabryki i gdy byly calkowicie gotowe, przekazywal klucze ich wlascicielom.
Zanim Amir opuscil Boliwie, otrzymal wszystkie potrzebne informacje za posrednictwem tamtejszej ambasady Izraela. Dowiedzial sie, ile tylko mozna
o ludziach, których mial spotkac, ich mocnych stronach i slabosciach (o wszystkim, co wedlug centrali moglo mu byc pomocne. Bilety lotnicze, pokoje hotelowe i inne potrzebne szczególy przygotowane zostaly z Tel-Awiwu.
Az do butelki francuskiego wina, którego marka zanotowana byla w komputerowych aktach Mosadu, jako specjalnie lubiana przez gen. Contrerasa.
Polecono Amirowi spotkac sie w Santiago, ale nie podejmowac zadnych zobowiazan. Centrala w Tel-Awiwie odpowiedziala juz wówczas na prosbe
chilijska dotyczaca szkolenia tajnej policji do "walki z terroryzmem...".
Poinformowano, ze przysla Amira, oficera administracyjnego, aby "omówil projekt". Unikano przy tym sugerowania jakichkolwiek zobowiazan. Okreslono cel spotkania jako zwykla, wstepna ocene sytuacji.
Na lotnisku w Santiago spotkal Amira urzednik ambasady izraelskiej, który zawiózl go do hotelu. Nastepnego dnia Amir spotkal sie z Contrerasem i
kilku jego wyzszymi urzednikami. Contreras ujawnil, ze Chilijczycy korzystaja juz z pomocy CIA, ale w tych sprawach (z którymi zwracamy sie do was ( chcemy waszej pomocy (bylo to na wyrazne zyczenie Pinocheta). W zasadzie ( powiedzial Contreras ( chcielismy przeszkolic jednostke bezpieczenstwa wewnetrznego do walki z lokalnym terroryzmem, porywaniem ludzi i podrzucaniem bomb, a takze dla ochrony odwiedzajacych kraj zagranicznych przedstawicieli panstwowych, czy ludzi biznesu.
Po tym spotkaniu Amir odlecial do Nowego Jorku, aby spotkac szefa departamentu MALAT w domu, który zabezpieczal tam Mosad. Dom ten, ma
bezpieczne pomieszczenia, gdzie zapewne latwiej jest spotkac sie, niz wysylac drugiego czlowieka do Chile.
Po wysluchaniu dokladnego sprawozdania Amira z odbytych rozmów szef jego powiedzial: "Chcemy czegos od tych facetów". Chodzi o rakiete Exocet, masz to zorganizowac.
Postanowiono, ze Amir spotka sie ponownie z Contrerasem, aby wypracowac umowe w sprawie szkolenia jednostki policyjnej. W tym czasie takie kursy szkoleniowe oferowal Izrael tylko w kraju. Pózniej byly wypadki, ze instruktorzy Mosadu byli wysylani za granice, na przyklad do Afryki
Poludniowej Sri Lanki czy innych krajów Ameryki Lacinskiej. Ale w latach 1975 i 76 zasada bylo, ze osoby szkolone musza przyjezdzac do Izraela.
* * * * * *
Szkolenie odbywa sie nadal w bylej brytyjskiej bazie lotniczej, na wschód od Tel-Awiwu, zwanej Kfar Sirkin. Kiedys Izrael uzywal jej jako bazy
szkoleniowej dla oficerów. Po tym stala sie baza sluzb specjalnych, uzywana glównie dla szkolenia cudzoziemców.
Kursy trwaja zwykle od szesciu tygodni do trzech miesiecy, zaleznie od zakresu przeszkolenia. sa drogie. W tym czasie Izrael pobieral oplaty w wysokosci 50-75 dolarów za noc od jednego szkolonego, plus 100 dolarów dziennie za instruktorów. Oczywiscie instruktorzy nie widzieli ani grosza z tych pieniedzy a pracowali za swe normalne place w wojsku (trzeba przyznac, ze byly dobre). Ponadto sciagano za kazdego szkolonego 30-40 dolarów dziennie na wyzywienie, okolo 50 dolarów dziennie za bron i amunicje, a takze inne nie przewidziane oplaty. Tak wiec jeden szkolony kosztowal okolo 300 dolarów dziennie, a jednostka zlozona z szescdziesieciu szkolonych (okolo 18 tys. dolarów dziennie. Za trzymiesieczny kurs wynosilo to okolo 1,6 miliona dolarów.
Niestety, dochód ten nie byl najwazniejszym celem tych operacji szkoleniowych. Wszystkie dzialania te, mialy na celu destabilizacje polityczna w danych krajach, jak tez chaos gospodarczy powodujacy
zubozenie, pozbawienie poczucia wiezi kulturowych do wlasnego narodu, a co najwazniejsze, sklócenie ze soba danego narodu.
Ponadto wynajecie helikoptera kosztowalo za kazda godzine 5 do 6 tysiecy dolarów, a w niektórych cwiczeniach moglo brac udzial do pietnastu
helikopterów. Do tego trzeba dodac koszt specjalnej amunicji zuzytej w toku cwiczen. Na przyklad: jeden pocisk bazooka kosztuje okolo 220 dolarów.
Dzialka przeciwlotnicze, niektóre z osmiu lufami, moga wystrzeliwac tysiace pocisków w ciagu kilku sekund. Kazdy z nich kosztuje 30 do 40 do-larów.
Daje to czysty zysk. Na tych operacjach szkoleniowych zarabia sie mnóstwo pieniedzy. Ponadto ludzie szkoleni przy uzyciu broni produkcji izraelskiej chca nastepnie kupowac taka bron i amunicje. Zyski ze szkolenia sa wiec tylko wstepem do osiagniecia okreslonego celu.
Amir powiedzial Contrerasowi, azeby wybral szescdziesieciu sposród swych najlepszych ludzi i poslal ich na kurs szkoleniowy. Grupa ta miala dzielic
sie na trzy szczeble: zolnierzy, podoficerów i dowódców, przy czym dla kazdego szczebla miano stworzyc specjalne metody szkoleniowe. Naprzód
przyjechaloby trzy grupy po dwadziescia osób na szkolenie podstawowe.
Dwudziestu najlepszych sposród nich przeszloby do szkolenia na dowódców i wlasnie sposród nich wyrosliby podoficerowie i oficerowie.
Gdy Amir przedlozyl cala te propozycje Contrerasowi, ten powiedzial bez wahania: "bierzemy to". Chcial tez kupic cale wyposazenie takich typów, na jakich mieli byc szkoleni jego ludzie i prosil o zbudowanie malej
fabryczki, badz tez magazynu z 6-letnim zapasem amunicji i czesci zamiennych.
Gdy Contreras postanowil kupic cala te oferte, zaczal sie troche targowac ale widzac, ze Amir twardo obstaje przy swoim w koncu zaakceptowal cene.
Przed samym zakonczeniem szkolenia podstawowego Amir polecial do Santiago na spotkanie z Contrerasem.
( Szkolenie przeszlo bardzo dobrze ( powiedzial Amir. ( Wlasnie zamierzamy wytypowac ludzi na podoficerów. Chlopcy byli doskonali. Musielismy odrzucic tylko dwóch.
Contreras, który sam ich wybieral ( byl zadowolony.
Po krótkiej pogawedce na temat programu szkolenia Amir rzekl:
( Potrzebujemy czegos od was.
( A czego? ( spytal Contreras.
( Glowicy Exocetu.
( To nie powinno sprawiac trudnosci ( rzekl Contreras. ( Niech pan posiedzi dzien, dwa w swoim hotelu, a ja zdobede odpowiednie informacje. Bede z panem w kontakcie.
Po dwóch dniach Contreras zaprosil Amira na spotkanie:
( Nie chca jej panu dac ( powiedzial. ( Prosilem, ale nie chca tego zatwierdzic.
( Jest to jednak cos, czego potrzebujemy ( rzekl Amir.
( Sluchaj pan ( odrzekl Contreras ( zdobede ja dla was osobiscie.
Zaplacicie milion dolarów gotówka i bedziecie ja mieli.
Sprowadzono izraelskiego specjaliste rakietowego od Bamtema - izraelskiego producenta rakiet z miasta Adlit, lezacego na poludnie od Hajfy. Poniewaz
zalezalo im na glowicy w stanie gotowosci, specjalista nalegal, aby wziac ja prosto z okretu. W ten sposób mozna bylo byc pewnym, ze nie zostana wprowadzeni w blad i nie podrzuci sie im falszywej glowicy.
Na rozkaz Contrerasa wyladowano rakiete z okretu i umieszczono na trawlerze. Izraelczycy zaplacili milion dolarów z góry.
( Czy to jest to, czego potrzebujecie? ( spytal Contreras.
Oficer marynarki izraelskiej dokladnie przebadal pocisk, po czym Amir rzekl:
( Tak, to jest to!
( Dobrze ( rzekl Contreras. ( Ale zanim ja pan zabierze, jest jeszcze cos,
czego ja chce.
( Czego? ( spytal zaskoczony Amir.
( Chce rozmawiac z twoim przelozonym.
Amir powiadomil Admony'ego w Tel-Awiwie z prosba o wyjasnienie sytuacji.
Tego samego dnia Admony zlapal samolot do Santiago, by sie spotkac z chilijskim generalem.
( Chce, zeby pan mi pomógl stworzyc osobista sluzbe bezpieczenstwa (powiedzial mu Contreras.
( Juz to robimy ( odrzekl Admony ( i wasi ludzie sprawuja sie swietnie.
( Nie. Nie. Chce miec oddzial, który moze mi pomóc eliminowac naszych wrogów niezaleznie od tego, gdzie sie znajduja. Tak jak wy postepujecie z
OWP. Nie wszyscy nasi wrogowie znajduja sie w Chile. Chcemy miec moznosc uderzyc w ludzi, którzy stanowia dla nas bezposrednie zagrozenie. Istnieja
poza Chile grupy terrorystyczne bedace dla nas zagrozeniem, podobnie jak stanowia zagrozenie i dla was. Chcemy miec moznosc "likwidowania" ich.
Wiemy, ze istnieja dwa sposoby robienia tego. Mozecie przystac na to, ze gdy pojawia sie u nas problemy, wasi ludzie wykonaja robote. Wiemy na
przyklad, ze prosil was o taka usluge Tajwan. Natomiast drugi wariant, zebyscie przeszkolili grupe naszych ludzi w sposobach postepowania z
zagrozeniem terroryzmu z zagranicy. Zrobicie to ( i rakieta jest wasza.
Admony wrócil wiec do Tel-Awiwu na narade na najwyzszym szczeblu, w centrali Mosadu. Uznano, ze potrzebna jest decyzja polityczna.
Postanowiono, ze to rzad musi zdecydowac, czy zaspokoic Contrerasa. Z kolei rzad podjal decyzje, która w istocie oznaczala: nie chcemy o tym
wiedziec. Trzeba wiec bylo najac osobe prywatna, by dopelnic tej umowy. Wybrano do tego szefa wielkiej izraelskiej firmy ubezpieczeniowej, Mike'a Harariego,
bylego szefa departamentu w Mosadzie, który kierowal spartaczona akcje w Lillehammer i który przeszedl na emeryture. Jako jeden z najbardziej
wplywowych doradców Noriegi w Panamie, Harari pomagal miedzy innymi w szkoleniu elitarnej jednostki antyterrorystycznej Panamy, K 7.
Jako oficer Mosadu Harari byl w swoim czasie szefem Metsady, departamentu zajmujacego sie funkcjonariuszami i jednoczesnie szefem komórki Metsady - kidonu. Polecono mu oswiadczyc Contrerasowi, ze nauczy jego specjalna jednostke antyterrorystyczna wszystkiego, co umial. Moze nie nauczyl ich wszystkiego. Ale na pewno nauczyl ich dosyc, aby mogli zorganizowac uderzenie w swych prawdziwych wrogów za granica, czy tez ludzi uwazanych za takich. Oplata za to szkolenie zostala przeslana bezposrednio do Harariego z "brudnego" funduszu zarzadzanego przez DINA.
Ta grupa specjalna byli to ludzie Contrerasa. Nie byli bynajmniej organizacja oficjalna. Oni wykonywali robote dla generala Contrerasa, który z kolei byl pod "rozkazami Pinocheta". Mozliwe, ze ich metody sledcze szly nawet dalej, niz sadzono. Ale nie ma watpliwosci, ze ta jego specjalna jednostka zostala przeszkolona przez Izrael, i ze Izrael dostal swój
Exocet. Harari uczyl takich technik torturowania jak szoki elektryczne, wykorzystywanie punktów szczególnie wrazliwych na ból?, punktów szczególnie
podatnych na nacisk, czy tez okreslenia czasu trwania wytrzymalosci.
Glównym celem przesluchania jest otrzymanie informacji. Ale Chilijczycy (czyt. Zydzi) - z jednostki specjalnej, przeszkoleni w Izraelu, z których
duza czesc wywodzila sie ze starej emigracji zydowskiej ( nadali przesluchaniu specjalne skrzywienie. Wydaje sie, ze lubili oni przesluchiwac dla samego przesluchania. Czesto nie chodzilo im nawet w ogóle o informacje. Po prostu lubili zadawac cierpienia.
Bejrut
Nie byly to najlepsze dni dla Izraela. W polowie wrzesnia 1982 roku widoki masakry w telewizji, gazetach i czasopismach, ogladal caly swiat. (Wszedzie bylo widac martwe ciala: mezczyzn, kobiet, dzieci. Nawet konie byly zarzniete. Niektóre ofiary dostaly kule prosto w glowe, inne mialy podciete
gardla, a jeszcze inne zostaly wykastrowane. Mlodzi mezczyzni zwiazani po dziesieciu lub dwudziestu gineli razem. Prawie wszyscy sposród 800
Palestynczyków, którzy zgineli w dwóch obozach dla uchodzców w Bejrucie, na Sabrze i Szatili, nie posiadali broni, byli niewinnymi cywilami, którzy
padli ofiara krwawej zemsty libanskich chrzescijan-falangistów.( Tak jest podawana oficjalna wersja tych wydarzen. Ale, nie jest to juz tajemnica poliszynela, ze za tym kryl sie rzad Izraela. To on byl glównym architektem rzezi w obozach Sabra i Szatila).
Okupacyjne sily izraelskie nie tylko dopuscily do tej straszliwej tragedii, ale ja ulatwily. To z tego powodu ówczesny prezydent USA, Rondla Reagana,
najblizszy sojusznik i wielki zwolennik Izraela, biadal, iz w opinii publicznej swiata Izrael przemienil sie na Bliskim Wschodzie z Dawida w Goliata.
Reakcje na swiecie byly "jednomyslne". Na przyklad we Wloszech dokerzy odmówili ladowania statków izraelskich. Niemalze we wszystkich krajach
swiata odbyly sie protesty przeciwko Izraelowi, obciazajace go odpowiedzialnoscia za ta masakre. Masowe protesty ozwaly sie równiez w samym Izraelu.
* * * * * *
Od poczatku istnienia panstwa Izrael wielu obywateli tego regionu marzylo o wspólpracy Izraela z krajami arabskimi, by stac sie czescia swiata, gdzie
ludzie swobodnie przekraczaja granice panstw i sa witani jak przyjaciele.
Ale idea otwartej granicy, takiej jak na przyklad szeroko wychwalana amerykansko-kanadyjska, jest dla Izraelczyków po prostu nie do pojecia.
W koncu lat siedemdziesiatych ówczesny szef lacznosci Mosadu, Admony, za posrednictwem CIA nawiazal stosunki z libanskim chrzescijanskim falangista (Baszirem Dzemajelem. Mosad przedstawil rzadowi izraelskiemu, ze Dzemajel jest dla nas otwarty i mozna na niego liczyc. Taki obraz utrwalil sie na
lata w informacji Mosadu, przekazywanej rzadowi.
W owym czasie "Dzemajel pracowal takze dla CIA". Ale dla Mosadu mysl, ze mozna miec "przyjaciela" w jakims kraju arabskim - nawet jesli odgrywa
podwójna role tym bardziej z agencja taka, jak CIA, z która nigdy nie mielismy "zadnych problemów" - byla pociagajaca. Przy tym Izrael nigdy nie lekal sie Libanu.
W kazdym razie Libanczycy byli zbyt zajeci walkami miedzy soba, by interesowac sie kims innym. Kregi muzulmanskie i chrzescijanskie walczyly o przejecie kontroli nad panstwem, W tym czasie Dzemajel ze swymi silami, zwrócil sie o pomoc do Izraela. W kontakcie tym Izrael dostrzegal dodatkowa
korzysc: mozliwosc wypedzenia z Libanu izraelskiego wroga publicznego numer jeden ( Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Jeszcze dlugo po tym, jak
izraelska akcja zakonczyla sie polowicznym sukcesem, a nawet nazwalbym niepowodzeniem, libanskie koneksje byly kluczowe dla Mosadu, poniewaz jego szef, Admony, byl tym, który te kontakty nawiazal i uwazal je za ukoronowanie swoich sukcesów.
Liban równiez ma "swoje rodziny", z których kazda posiada wlasna armie lub milicje, lojalna, podporzadkowana "donowi" (szef klanu). Ale religie i
rodzinne lojalnosci ustepowaly swym znaczeniem sile i pieniadzom pochodzacym z handlu narkotykami oraz licznym mafijnym interesom (oczywiscie, sterowanym z Izraela ( które napedzaly mechanizm libanskiej
korupcji i utrzymywaly stan anarchii.
Ze wzgledu na swoje powiazania z Mosadem, Dzemajel zezwolil Izraelowi na zalozenie w 1979 r. w Dzunije morskiej stacji radarowej. Stacja obslugiwana
przez 30 agentów z marynarki wojennej byla pierwsza izraelska placówka w Libanie. Umocnilo to naturalnie chrzescijanska falange, bowiem muzulmanie
libanscy, jak równiez Syryjczycy, nie wiklali sie w jakies gry z Izraelem.
Spotkania miedzy Mosadem i Dzemajelem, w zwiazku ze stacja radarowa, odbywaly sie w jego rodzinnej posiadlosci na pólnoc od Bejrutu. Mosad placil Dzemajelowi za zgode na funkcjonowanie stacji okolo 20-30 tysiecy dolarów miesiecznie.
W tym czasie Izraelczycy mieli jeszcze jednego przyjaciela ( majora Saada Haddada, tez chrzescijanina (...), który na poludniu Libanu dowodzil
oddzialem zlozonym glównie z szyitów (ale byli to, "tacy szyici, jak chrzescijanie Baszira Dzemajela"). Haddad, podobnie jak Izraelczycy, pragnal przepedzic OWP z poludnia Libanu.
W Bejrucie stacja Mosadu, nazywana "lódz podwodna", miescila sie w piwnicy dawnego gmachu rzadowego, stojacego blisko granicy miedzy Wschodnim Bejrutem zdominowanym przez chrzescijan i zachodnia czescia miasta, gdzie
przewazali muzulmanie, ale zyli tez chrzescijanie ( mysle, ze byli to ci prawdziwi chrzescijanie ( którzy nie popierali Baszira Dzemajela i jego izraelskiej spólki. W stacji pracowalo zawsze okolo 10 ludzi, w tym 8 lub 7 to katsa. Jeden lub dwóch bylo funkcjonariuszami jednostki 504, tj. wojskowego odpowiednika Mosadu. Obie sluzby dzielily tu wspólny lokal.
Na poczatku lat osiemdziesiatych Mosad mial kontakty z wieloma bogatymi rodzinami libanskimi, placac im za informacje. Mosad placil nawet gangom i
niektórym Palestynczykom (chociaz, niewielu Palestynczyków na to sie godzilo) z obozów dla uchodzców za informacje wywiadowcze i inne uslugi.
Sytuacja, w jakiej trwal Liban, odpowiadala temu, co Izraelczycy nazywaja "halemh". Jest to arabskie slowo, które mozna przetlumaczyc jako "wrzaskliwy balagan". Gdy zas zaczely sie porwania obywateli panstw zachodnich, a szczególnie tzw. biznesmenów, to bezholowie poglebilo sie.
* * * * * *
I tak pod wplywem Mosadu, majacego liczne zwiazki w Libanie, oraz ministra obrony, Ariela Szarona, nazwanego "najwiekszym jastrzebiem wsród
jastrzebi", a który az palil sie do wojny, Begin, premier Izraela znalazl sie w sytuacji, gdzie musial podjac decyzje wejscia wojsk izraelskich do
Libanu. Szaron i ludzie Mosadu powiedzieli: "nadszedl juz czas, by przepedzic OWP z poludniowego Libanu, gdzie Palestynczycy utrzymuja
pozycje, z których ostrzeliwuja izraelskie wsie w poblizu pólnocnej granicy i wysylaja z nich uzbrojonych ludzi".
W rzeczywistosci, to Izraelczycy umiejetnie prowokujac zmuszali Palestynczyków do "otwarcia ognia" i ostrzeliwania izraelskich pozycji, które ulokowane byly w bardzo bliskiej odleglosci niektórych wiosek, co pózniej posluzylo za pretekst do inwazji na Liban.
Po wojnie Yom Kippur w 1973 roku zolnierze Szarona nazywali go "Arikiem, Królem Izraela". Szaron, czlowiek niewielkiego wzrostu: 5 stóp i 6 cali i
wazacy 235 funtów, okreslany byl czesto ( ze wzgledu na wyglad i styl dzialania ( jako "buldozer". W wieku 25 lat dowodzil izraelskim rajdem komandosów ( na terytorium Jordanii ( którzy zabili wielu niewinnych
Jordanczyków, co wobec duzego "rozglosu" tej akcji, zmusilo pierwszego premiera Izraela, D. Ben-Guriona, do publicznych przeprosin.
W ostatnich miesiacach przed izraelska inwazja w Libanie OWP domyslala sie nadchodzacego ataku i dowództwo wydalo rozkaz wstrzymania ostrzeliwan
izraelskich pozycji jak i wiosek. W ciagu wiosny 1982 r. Izrael czterokrotnie dokonywal koncentracji sil inwazyjnych w poblizu pólnocnej granicy. Za kazdym razem, w ostatniej chwili, wojska te byly wycofywane.
Begin zapewnial, ze jesli Izrael kiedykolwiek zaatakuje, to jego wojska dojda tylko do rzeki Litani (ok. 18 mil na pólnoc od granicy izraelskiej) i tak odsuna Palestynczyków, by nie mieli oni w swoim zasiegu osiedli izraelskich. Izrael nie dotrzymal obietnicy. Szybkosc z jaka Izraelczycy pojawili sie w Bejrucie, swiadczyla, ze nigdy nie zamierzano tej obietnicy dotrzymac.
W kwietniu 1982 r. Izrael wycofal sie z Synaju, okupowanego od wojny szesciodniowej w 1967 roku. W ten sposób Izrael czesciowo zrealizowal zawarte w 1979 roku porozumienie z Egiptem. Bylo to, wymuszone porozumienie na Egipcie, przez miedzynarodowe sily syjonistyczne z korzyscia dla
Izraela. Miedzy innymi, od tego czasu datuje sie infiltracja rzadu egipskiego przez sily syjonistyczne.
Ale gdy Izraelczycy likwidowali resztki osiedli zydowskich na Synaju, rzad juz przygotowywal sie do zerwania obowiazujacego od lipca 1981 roku
porozumienia o przerwaniu ognia na 63-milowej granicy libanskiej. W 1978 roku izraelskie sily z 10 tysiacami zolnierzy i 200 czolgami napadly na
Liban, ale nie zdolaly wyprzec OWP.
6 czerwca 1982 roku, w niedzielny poranek, rzad Begina dal Szaronowi zielone swiatlo dla rozpoczecia inwazji. Tego samego dnia dowódca sil ONZ w
Libanie (UNIFIL), irlandzki general William Callaghan, pojechal do sztabu izraelskiego pólnocnego dowództwa w Zefat, by przedyskutowac niektóre
sprawy zwiazane z przerwaniem ognia miedzy Izraelem a OWP przez granice libansko-izraelska. Zamiast rozmów, szef sztabu armii izraelskiej gen.
Rafael Eitan poinformowal Callaghana, ze za 28 minut Izrael zaatakuje Liban. (Callaghan absolutnie nie byl tym zaskoczony. Mozna sie domyslac, ze gen. Callaghan bardzo dobrze wiedzial, jaki scenariusz ma nastapic, a jego przyjazd do sztabu izraelskiego byl po prostu tylko formalnoscia). I rzeczywiscie, 60 tysiecy zolnierzy i ponad 500 czolgów wkrótce najechalo na
Liban. Byla to fatalna kampania, która wprawdzie doprowadzila do usuniecia z tego kraju okolo 11 tysiecy zolnierzy palestynskich, ale zaszargala ( i
tak bandycki ( obraz Izraela w oczach opinii miedzynarodowej i kosztowala, zycie 462 izraelskich zolnierzy, nie liczac 2 218 rannych.
Gdy jedne oddzialy izraelskie walczyly z OWP na poludniu, inne dotarly juz do chrzescijanskich falangistów Dzemajela na przedmiesciach Wschodniego Bejrutu. "Poczatkowo" ludnosc chrzescijanska witala zolnierzy izraelskich
jako wyzwolicieli i obsypywala ich ryzem (jest to stara tradycja wsród tego narodu), kwiatami i slodyczami, by po paru dniach walk uciekac przed nimi jako "okrutnymi oprawcami". Natomiast Zachodni Bejrut, z kilkunastoma tysiacami bojowników OWP i 500-tysieczna ludnoscia, zostal otoczony i znalazl sie w stanie oblezenia. W tym czasie nie nadszedl zaden rozkaz z Rady Bezpieczenstwa ONZ, by stanac w obronie OWP, a w szczególnosci (
ludnosci cywilnej. (Dla zolnierzy izraelskich Liban byl nie tylko terenem wojny. Szybko znalezli pewna wies, gdzie mogli uprawiac "milosc", uzywajac przemocy, terroryzujac gwalcili miejscowe kobiety i mlode dziewczeta.
Miejsce to bylo godne uwagi z dwóch powodów: piekne kobiety i brak mezczyzn. (Ale niosace "smierc bombardowania trwaly". W sierpniu, w odpowiedzi na
rosnaca na swiecie krytyke wojny, która zabierala zycie cywilom, a nie zolnierzom, Begin stwierdzil: "Robimy to, co musimy zrobic. Bejrut Zachodni
nie jest miastem. Jest to wojskowy cel otoczony przez cywili".
Po 10 tygodniach oblezenia strzaly zamilkly. zolnierze OWP ewakuowali sie z miasta.
Epilog
9 grudnia 1987 roku izraelska ciezarówka wojskowa zderzyla sie z kilkoma samochodami w Gazie, zabijajac czterech Arabów i raniac 17 innych.
Nastepnego dnia incydent ten wywolal szerokie protesty. Nasilily sie, kiedy okazalo sie, ze wypadek byl swiadomie spowodowany, jako odwet za zabicie 6
grudnia 1987 roku jednego Izraelczyka w Gazie.
Uczestnicy protestów w Gazie zablokowali drogi barykadami z plonacych opon.
Obrzucali zolnierzy izraelskich kamieniami. 10 grudnia zamieszki rozszerzyly sie na obóz dla uchodzców palestynskich w Balata w poblizu
Nablusu na Zachodnim Brzegu.
16 grudnia uzyte zostaly, po raz pierwszy, przeciw protestujacym armatki wodne. Specjalne oddzialy wojska, specjalizujace sie w walkach z demonstrantami, wyslano do strefy Gazy, by zdusic rosnace niepokoje.
Dwa dni pózniej, mlodzi Palestynczycy po wyjsciu z meczetów w Gazie starli sie z oddzialami izraelskimi w ulicznych walkach. Kilku Arabów zostalo zastrzelonych. Potem agenci z oddzialów izraelskich wdarli sie do szpitala Szifa, gdzie aresztowali dziesiatki rannych Arabów oraz pobili lekarzy i
pielegniarki, usilujacych ochraniac swoich pacjentów.
* * * * * *
Intifada rozpoczela sie.
16 maja 1990 r. 1000-stronicowy raport, sponsorowany przez szwedzki oddzial organizacji Save the Children Fund (organizacja stawiajaca sobie za cel obrone dzieci), a sfinansowany przez Fundacje Forda, oskarzyl Izrael o ciezkie, masowe i powtarzajace sie gwalty zadawane dzieciom palestynskim.
Raport ocenil, ze 50-63 tysiecy dzieci bylo leczonych z ran, w tym co najmniej 6 500 bylo postrzelonych. Raport stwierdzil, ze wiekszosc zabitych dzieci nie brala udzialu w rzucaniu kamieniami. (Nie ma wzmianki ile zostalo zabitych). W jednej piatej przypadków ustalono, ze ofiary zostaly postrzelone w domu albo w odleglosci do 30 stóp od swoich domów.
Intifada nadal szaleje i nie widac jej konca. Wedlug Associated Press do konca lipca 1990 roku 722 Palestynczyków zostalo zabitych przez Izraelczyków, a dalszych 230 przez tajniaków zydowskich udajacych
Palestynczyków. Stracilo zycie w tych walkach co najmniej 45 Zydów.
* * * * * *
(*) Lista osób, przeznaczonych do natychmiastowej likwidacji przez Mosad.
Zawiera od 1 do 100 nazwisk. Propozycje umieszczania kogos na liscie sklada szef Mosadu w Biurze Premiera Izraela. Propozycja zostaje bezzwlocznie przeslana do tajnego Komitetu Sadowego, instytucji sadu kapturowego, niezaleznej od izraelskiego Sadu Najwyzszego. Po wyroku nakaz egzekucji podpisuje premier. Kazdy nowy premier podpisuje zastana liste, tym samym ja weryfikujac.
(**) Komórka odpowiedzialna za zorganizowanie i wykonanie egzekucji niewygodnych osób na calym swiecie, niezaleznie jakiej narodowosci (takze porwan). Sklada sie z zawodowych zabójców.
(***) Sayan (l. mn. Sayanim) ( pomocnicy zydowscy, zyjacy poza Izraelem.
Warunkiem koniecznym jest tu 100% pochodzenie zydowskie. W celu werbowania nowych sayanim dociera sie do kandydatów w róznych krajach swiata przez ich krewnych, zamieszkujacych w Izraelu. Pierwszy "kontakt z kandydatem" odbywa sie zawsze pod pretekstem ratowania Zydów w diasporze. Ich obowiazkiem i glównym zadaniem jest swiadczenie róznorodnej pomocy i uslug agentom Mosadu. "Sayanim", sa niemalze w kazdym kraju swiata. Ilosc Sayanim w danym kraju, uwarunkowana jest zainteresowaniem Izraela w tym rejonie. Do roli Sayanim przygotowuje sie "mlodziez zydowska" od najmlodszych lat, skupiajac
ja w ogólnoswiatowej organizacji paramilitarnej poza granicami Izraela, zwanych Hets va-Keshet. Nazwa ta pochodzi od godla Gadny (wlasciwej nazwy bojówek) ( która jest jak sie wydaje uzywana tylko w Izraelu, podczas odbywajacych sie tam corocznie letnich obozów szkoleniowych dla mlodych bojówkarzy. Oddzialy Hets va-Keshet sa tworzone w oparciu o Zreby, stanowiace czesc Edudady Noar, czyli Batalionu Mlodziezy Hebrajskiej, podleglych wydzialowi Tsafririm Mosadu. Oddzialy te sa zaopatrywane przez Mosad regularnie w bron. Oficjalna wersja glosi, ze sa nieuzbrojone i
przeznaczone jedynie do samoobrony, w praktyce jest zupelnie inaczej.
Czlonkowie bojówek (zarówno chlopcy jak i dziewczeta) odbywaja w Izraelu coroczne, wakacyjne przeszkolenie w zakresie sabotazu i dywersji, np.
podczas tak popularnych wakacji w tym kraju, spedzanych przez mlodziez zydowska. Podczas ich trwania przygotowywani sa wlasnie do przyszlej roli
Sayanim, wspomagajacych Mosad informacjami.
* * * * * *
Najlepsza ilustracja umacniajacych sie nastrojów syjonistycznych w Izraelu jest przypadek rabina Mosze Lewingera (przywódcy skrajnie syjonistycznego ruchu osiedlenców zydowskich. W czerwcu 1990 roku zostal on skazany na szesc miesiecy "za niedbalstwo" (doslownie): strzelil do Araba i zabil go.
7 pazdziernika 1988 roku Lewinger prowadzil samochód w Hebronie. Ktos kamieniem rzekomo uderzyl w jego wóz. Lewinger wyskoczyl i zaczal strzelac, zabijajac Araba stojacego przed swoim zakladem fryzjerskim. Przed jedna z rozpraw sadowych Lewinger zblizyl sie do budynku sadu wymachujac bronia i gloszac, "ze zabicie Araba bylo dla niego zaszczytem". Po wyroku tlum Zydów
wznoszacy okrzyki na czesc Lewingera wniósl go do wiezienia na rekach.
Rabin Mosze Cwi Neria, dyrektor slynnej B'nai Akiwa Jaszeewa (szkola religijna) powiedzial na wykladzie w imieniu Lewingera: "Nie jest to czas na myslenie. Jest to czas, by strzelac na prawo i lewo". (Jezeli takiej
religii ucza w zydowskich szkolach, to wyjasnia obecna sytuacje swiatowa, gdzie Zydzi z ukrycia terroryzuja caly swiat).
Prawnik Heym Cohen, emerytowany sedzia izraelskiego sadu najwyzszego powiedzial: (Sytuacja rozwija sie w takim kierunku, ze obawialbym sie
twierdzic, dokad idziemy. Nigdy nie slyszalem, by ktos byl sadzony "za niedbalstwo" po tym, jak zabil kogos z zimna krwia. Prawdopodobnie starzeje
sie. (Intifada oraz postepujace kruszenie sie porzadku moralnego i czlowieczenstwa sa bezposrednim wynikiem swego rodzaju megalomanii, jaka
charakteryzuje dzialalnosc Mosadu. Oto, gdzie wszystko sie zaczyna. Jest to przekonanie, ze jak dlugo masz wladze, mozesz kazdemu, komu chcesz, kazac robic wszystko, co chcesz.
Izrael stoi w obliczu najwiekszego w swej historii niebezpieczenstwa. W Izraelu wciaz zabijaja Palestynczyków, a Szamir mówi: "To oni sprawiaja, ze jestesmy okrutni. To oni zmuszaja nas, by uderzac w dzieci. Czyz nie sa oni straszni?" Tak sie dzieje po wielu latach tajnosci mówienia, ze "mamy zawsze racje i niezaleznie od tego w jakiej sprawie". Dezinformowanie opinii swiatowej, usprawiedliwianie gwaltów i nieludzkiego postepowania droga oszustwa lub jak mówi sie w Mosadzie ("droga podstepu", to choroba wladzy w Izraelu. zródlem tej choroby jest Sanhedryn (naczelna wladza swiatowego zydostwa) a nastepnie wykonawca polecen Sanhedrynu "Mosad".
Rozszerza sie ona nastepnie na rzad i idzie w dól do duzej czesci spoleczenstwa izraelskiego.
___________________
STANCZYK I JEGO SZPIEDZY
PRAWDZIWA DZIALALNOSC C.I.A. I MOSADU
METODY NISZCZENIA LUDZKOSCI,
JAKIE STOSUJA W SWEJ TAJNEJ DZIALALNOSCI ( CIA I MOSAD
"Zaprzyjazniony" wywiad
9 kwietnia 1994 roku o godz. 2.30 po pólnocy, telewizja amerykanska na kanale 7 zaprezentowala w programie "ABC World News" obszerny material na
temat szpiegowsko-agenturalnej roli zydowskiej Ligi Antydefamacyjnej (Anti-Defamation League ( ADL) na terenie Stanów Zjednoczonych. Program zostal zrealizowany na podstawie toczacego sie wlasnie sledztwa w sprawie olbrzymiego przecieku informacji natury militarno-technologicznej do Republiki Poludniowej Afryki. Niejako "przy okazji" organa sledcze USA, wpadly na jedno z wielu odgalezien wywiadowczych Izraela, co wlasnie zaprezentowano.
Zydowska Liga Antydefamacyjna jest organizacja, której glównym celem (w zalozeniu ( miala byc obrona "dobrego imienia" Zydów oraz przeciwdzialanie wszelkim oznakom antysemityzmu na terenie Stanów Zjednoczonych. Trzeba przyznac, ze z zadania tego wywiazala sie zaskakujaco dokladnie, wielokrotnie "przylepiajac latke" antysemityzmu kazdemu, kto tylko osmielil sie przeciwstawic mniej lub bardziej otwarcie polityce, prowadzonej przez Izrael na okupowanych przezen terytoriach. Ale nie tylko. Liga Antydefamacyjna czestokroc zaciekle atakowala wszystkich i wszystko, co mialo odwage ukazywac takze ciemne strony dzialan "narodu wybranego" w Stanach Zjednoczonych i poza jego granicami.
Szczególnie doswiadczylismy tego rodzaju dzialalnosci my, Polacy, by przypomniec tylko bezprecedensowe ataki Ligi na polski Kosciól katolicki w zwiazku z oszczercza kampania rozpetana wokól klasztoru Sióstr Karmelitanek w Oswiecimiu.
Czesto dziwilismy sie, czemu nalezy przypisac tak dobre rozeznanie Ligi oraz skutecznosc dzialan w strukturze organizacji polonijnych i aktywnosci
ich dzialaczy. Wykorzystywanie rozmaitych srodków nacisku, to tylko jedna z wielu metod. W podobny rodzaj zdziwienia popadly takze organizacje innych
narodowosci, które predko przekonywaly sie, ze odstawanie od chwalebnej (zawsze!) linii Izraela, moze tu, w panstwie zawarowanej konstytucyjne
wolnosci, jakimi sa Stany Zjednoczone, przyniesc jedynie klopoty na róznych plaszczyznach kontaktów. Malo tego, wielokrotnie i czesto na wyrost, jawni
lub konspiracyjni dzialacze Ligi szafowali "latka" antysemityzmu w sytuacjach, w których chodzilo najczesciej o ochrone wlasnych wartosci.
Po audycji, na 7 kanale wiele spraw ukazalo sie we wlasciwym swietle i proporcjach. Rewizje dokonane w lokalach Ligi Antydefamacyjnej jasno i niezbicie wykazaly agenturalnosc tej organizacji, dzialajacej jako gigantyczna machina szpiegowska Izraela na terenie sojuszniczych (bylo nie bylo ( Stanów Zjednoczonych. Prokurator generalny San Fransisco, pan Arlo Smith, przedstawil w zarysie dzialalnosc Ligi, której glównym zadaniem bylo m. in. zbieranie informacji o jak najwiekszej liczbie mieszkanców i
organizacji. Na tym tle mielismy okazje zobaczyc dokumenty personalne rezydentów USA, którzy przygotowywani byli (na wypadek czegos tam (?) (
jako niepewni politycznie isc na pierwszy ogien, jak równiez byli oni ciagle inwigilowani przez agentów Ligi. Nie trzeba byc bardzo domyslnym, by
uswiadomic sobie, ze Liga jest tylko ogromnym odgalezieniem sieci Mossadu (izraelskiego wywiadu.
Prokurator Arlo Smith stwierdzil m. in., ze informacje o organizacjach i osobach fizycznych byly zdobywane przez zydowskich agentów nawet z takich instytucji jak Motor Vehicle czy CIA. Jednoczesnie lokowano tychze agentów w organizacjach innych narodowosci. Dane te potwierdzili tez zydowscy agenci z biura ADL w San Fransisco, pracujacy w tamtejszej policji.
Przebywaja oni obecnie na Filipinach, z którymi Stany Zjednoczone nie posiadaja umowy o ekstradycje. Tym niemniej, twórcy programu "ABC World News" przedstawili z nimi wywiad.
Wsród wielu dokumentów prezentowanych równiez przed kamerami TV na szczególna uwage zasluguja listy inwigilowanych przez ADL osób na zlecenie
wywiadu Izraela Mossadu. Zreszta, bardzo charakterystycznym byl tu cytat jednego z dokumentów: "Nasze informacje byly bardzo dobre zarówno dla Departamentu Stanu, jak i dla rzadu Izraela".
Zydowska Liga Antydefamacyjna posiada swe biura w kazdym wiekszym miescie Stanów Zjednoczonych. Kazde posiada tez swój konspiracyjny kryptonim. Np.
biura ADL w Atlancie (Georgia) ("Flipper", zas trzy biura w Chicago oznaczaja kryptonimy "Chl 1", "Chl 2", "Chl 3". Wydaje sie ze struktura szpiegowska ADL odpowiada w przyblizeniu strukturze agendy Mosadu w USA, jaka jest tajny wydzial AL, przeznaczony do specjalnych zadan wywiadowczych na terenie panstw sojuszniczych. Wydzial ten zostal utworzony w roku 1978.
Na terenie Stanów Zjednoczonych operuje on w strukturach zwanych "boiskami", w odróznieniu od oficjalnej stacji Mosadu w Waszyngtonie. Na
samym poczatku swej dzialalnosci AL posiadal dwa glówne "boiska": Waszyngton i Nowy Jork. Mozliwe, ze obecnie ich liczba znacznie wzrosla, o istnienie "Boiska" w Chicago, wydaje sie byc prawie pewnym, chocby ze wzgledu na duze skupienie az trzech biur ADL.
Jakkolwiek program "ABC World News" dotyczyl tylko jednej z odnóg szpiegowskich Mosadu na terenie Stanów Zjednoczonych, warto pamietac, ze
istnieja takze inne. Przykladem moze tu byc chocby glosna sprawa izraelskiego szpiega Jonathana Jay Pollarda, skazanego w 1987 roku i przebywajacego w amerykanskim wiezieniu. W latach osiemdziesiatych
zatrudniony byl w Osrodku Pomocniczym Wywiadu USA (CIA) w Suitland (Maryland), nastepnie zas w Osrodku Ostrzegania Antyterrorystycznego w
Wydziale Analizowania Zagrozen Marynarki Wojennej. Pomimo rzekomych nacisków wznowionych ostatnio przez Izrael na rzad Stanów Zjednoczonych, nie dopuszczono do jego zwolnienia? A tak naprawde, sa podejrzenia, ze nie chodzilo o zadna prace szpiegowska; a tylko o odmowe wykonania jakiegos waznego zadania. Wiadomo, ze rzady USA i Izraela bardzo dokladnie ze soba
wspólpracuja w tej dziedzinie, maja jeden wspólny cel.
Jan Sobol. "Najjasniejsza Rzeczypospolita" 21 pazdziernik 1994 r.
* * * * * *
W przedstawionym artykule, uwage zwracaja dwie sprawy:
1) Szeroko rozbudowany wywiad izraelski na terenie USA, w którym uczestnicza najprzerózniejsze organizacje zydowskie pozornie z wywiadem nie
majace nic wspólnego.
2) Poslugiwanie sie przez Zydów zarzutem antysemityzmu w stosunku do kazdego, kto krytykuje ich niegodziwosci. Metode te dobrze znamy, posluguja
sie nia bowiem "tacy panowie" jak Michnik, Toeplitz, Passent lub Szczypiorski oraz organy "grubokreskowców": "Tygodnik Powszechny", "Gazeta Wyborcza", "Polityka", "Wprost", "Nie" lub "Aj waj mir" i inne.
Klasycznym przykladem jej zastosowania jest Baksik (Zyd), który zapytany co sadzi o stawianych mu zarzutach okradzenia Polski na okolo 500 milionów
dolarów odrzekl, iz widzi w nich objaw zatwardzialego polskiego antysemityzmu.
Waglik i powiazania mafijne..
Rozmowa z Bogdanem Gasinskim
W koncu listopada podczas wystapienia w Sejmie Andrzej Lepper, ówczesny wicemarszalek Sejmu, pytal polityków SLD (szefa MON Jerzego Szmajdzinskiego i szefa MSZ Wlodzimierza Cimoszewicza) oraz Platformy Obywatelskiej
(Donalda Tuska, Pawla Piskorskiego i Andrzeja Olechowskiego), czy otrzymywali pieniadze od biznesmenów i gangsterów.
Lepper przekazal prokuraturze materialy, które - jego zdaniem - mialyby potwierdzac korupcje i kontakty polityków z gangsterami. Byly to glównie
spisane zeznania Bogdana Gasinskiego, bylego pracownika firmy Inter Commerce w województwie warminsko-mazurskim. Gasinski mial byc - jak
twierdzil - swiadkiem wreczania lapówek politykom. Jego oswiadczenie mówilo tez m.in. o planach zamachów terrorystycznych na USA (mialby o nich
wiedziec gang pruszkowski), czy pozyskiwaniu przez afganskich talibów próbek waglika w Klewkach niedaleko Olsztyna. W swoich zeznaniach Gasinski
twierdzil, ze byl kurierem i przewozil dokumenty od Afganczyków. Gasinski twierdzil tez, ze widzial jak w lutym 2000 r. w Braniewie kolo Elblaga
Jerzy Nagraba, ps. Dzieciol, wreczyl Szmajdzinskiemu 50 tys. dolarów, które otrzymal od Rudolfa Skowronskiego (bylego pracodawcy Gasinskiego). Mialaby to byc rata za zalatwienie miejsca w radzie nadzorczej przedsiebiorstwa Jelfa w Jeleniej Górze dla kolegi Skowronskiego, ps. Dawcio lub Karateka.
Niedawno przedstawilismy Panstwu kilka dokumentów Gasinskiego, które udalo nam sie zdobyc. Jednoczesnie reporterom Poloniavision udalo sie na temat tych ciekawych materialów porozmawiac w Warszawie zarówno z Lepperem, jak i Gasinskim. Material zdjeciowy mozna obejrzec wlasnie w programie Poloniavision na kanale 34. telewizji napowietrznej. Ponizej zapis fragmentu rozmowy z Gasinskim. Przypomnijmy jedynie, ze ma on 30 lat, nie byl nigdy karany, nie jest poszukiwany przez organa scigania, ma wyksztalcenie wyzsze, poza polskim posluguje sie czterema jezykami obcymi.
Dokumenty przekazane ambasadzie USA w Warszawie nie zostaly przyjete.
***
- Jak doszlo do tego, ze zdecydowal sie pan poinformowac ambasade amerykanska?
- Swego czasu spotkalem sie z panem Zawitkowskim, który przedstawial sie jako oficer lacznikowi FBI. On mnie pokrótce wysluchal. Powiedzialem mu o
kontaktach pewnych ludzi z Afganistanem, o tym jak w Klewkach ladowal helikopter. Oficer ów, po wysluchaniu, odeslal mnie do Komendy Glównej
Policji, gdzie mialy na mnie czekac odpowiednie osoby. Uczynilem to, ale nikt na mnie nie czekal. W pewnym momencie przyszedl policjant i
zaprowadzil mnie do II wydzialu - wydzialu do walki z terroryzmem. Szef wydzialu myslal, ze przyszedlem od pana Zawitkowskiego odebrac poczte.
Wyjasnilem mu, ze przyszedlem w zupelnie innej sprawie. Stwierdzil, ze takich jak ja, to oni maja wielu i nie ma czasu na rozmowe. Na tym sie
skonczylo.
- Kiedy to bylo?
- Przed 11 wrzesnia. Do ambasady USA udalem sie drugi raz, okolo 15-17 pazdziernika.
- Jakie to byly materialy?
- Dokladnie opisalem, z datami, miejsca w którym przebywalem jako swiadek z ramienia panów Skowronskiego i Nagraby; miejsca róznych budynków - plany dwóch duzych budynków przewozonych 14 pazdziernika 2000 r. samolotem z Warszawy do Rzymu przez Nicee. Plany te przekazalem w Nicei dwóch kolegom p. Skowronskiego. Ci ludzie prowadzili wtedy z mojego telefonu przeszlo
godzinna rozmowe z p. Skowronskim. Byly to plany dwóch poteznych budynków.
Zrobilem sobie notatki w samolocie. Mialy te budynki wymiary dokladnie 410 i 408 metrów wysokosci. Po oddaniu tych planów w Nicei zadzwoniono do mnie,
aby zmienic lot - abym nie lecial do Rzymu, tylko do Frankfurtu nad Menem.
Zameldowalem sie we Frankfurcie w hotelu i spotkalem sie z kolejnym znajomym panów Skowronskiego i Nagraby. Odebralem przesylke, która
nazajutrz zawiozlem do Warszawy.
- Co w niej bylo?
- Miejsca na terenie calej Europy, w tym m. in. wiezy Eiffela w Paryzu, tamtejszej ambasady USA, lotnisk de Gaulle'a i Orly. Bylo to rok temu i nie zwracalem na to zbyt wielkiej uwagi. Panowie Skowronski i Nagraba powiedzieli mi, ze sa to po prostu dokumenty firmowe. Gdy lecialem do Paryza czy Monachium, mówiono mi, ze bede sie spotykal z przedstawicielami
firmy a firma w koncu dokonuje w róznych krajach wiele inwestycji. I z takim przeswiadczeniem latalem. Przebieg wydarzen uwiadomil mi jednak, ze cos w tym nie tak. Po 14 pazdziernika, po spotkaniu w Nicei i Frakfurcie, bardzo czesto latalem do Bochum, Hannoveru czy Pragi. Kiedy po zamachach z
11 wrzesnia FBI i Interpol podalo liste osób poszukiwanych, rozpoznalem czterech terrorystów, którzy bywali w Polsce. Ustalilem poprzez swoje
zródla, ze ci ludzie przekraczali granice Polski. Nie wypre sie tego. Wiem, ze we Frakfurcie widzialem Mohameta Ali Attee, którego wczesniej widzialem
w Szczecinie przy p. Skowronskim. Spotykalem sie równiez z Abdulazi Alomari, Hassanem Alqadi Banihhamadem, Mohandem Alshehri.
- Skad pan o tym wie?
- Nie byly to kontakty polegajace wylacznie na luznych rozmowach. Jesli lecialem, aby cos im wreczyc, to siedzielismy godzine, dwie i dlugo
rozmawialismy.
- W jakim jezyku?
- Rosyjskim i angielskim. Nie znali oni polskiego, ale widywalem ich u boku p. Skowronskiego w róznych okolicznosciach. W tym podczas przelotów
helikopterem p. Skowronskiego na Mazury do zakladu w Klewkach.
- Pojawily sie informacje, ze wlasnie tam zakopywano zwierzeta zarazone waglikiem, ze tam prowadzono badania. Co pan wie wiecej na ten temat?
- Jako dyrektor zakladu, a nie jak podaje prasa - zootechnik, prowadzilem cala hodowle na Mazurach w zakladach p. Skowronskiego. Mnie podlegalo ponad
10 tysiecy hektarów ziemi i wszystkie zwierzeta - prawie 1,5 tys. sztuk.
Latem ub. roku do Klewek przylecial p. Skowronski z dwoma obywatelami pochodzenia afganskiego. Wizyta byla wczesniej zapowiedziana. Powiedzial mi
jedynie, aby ludzie byli ubrani w biale fartuchy. Na miejscu miala pozostac jedynie obsluga obory, a reszte pracowników mialem zwolnic do domu - nikogo
wiecej nie moglo byc. I rzeczywiscie po jakims czasie wyladowal p.Skowronski ze swoimi kolegami?
- Dlaczego kolegami?
- Po wyjsciu z helikoptera zapalili razem cygaro. Bardzo przyjaznie sie z nimi wital. Jedna osoba byla w turbanie, ubrana na bialo w szaty muzulmanskie. Druga osoba byla równiez pochodzenia bliskowschodniego i ubrana w jasny garnitur. Po rozpoczeciu ogledzin zakladu interesowalo ich
tylko dwie rzeczy: zobaczenie wszystkich powierzchni magazynowych w zakladzie oraz obora. Ponadto pomieszczenia, w których mozna byloby
urzadzic laboratorium. Zapytalem wtedy p. Skowronskiego, skad tak dokladne ogledziny. Odpowiedzialem, ze byc moze urzadzimy laboratorium i dobrze byloby, aby ludzie nie mieli do niego dostepu. I zapadla decyzja, ze laboratorium w Klewkach powstanie i tak sie stalo. Mam takze wyksztalcenie i doswiadczenie weterynaryjne. To mi bardzo pomoglo. Pózniejsze wypadki toczyly sie jak w kalejdoskopie. Przywozono róznego rodzaju szczepionki, po niektóre jezdzilem do Czech. P. Skowrónki mówil, ze trzeba je testowac, gdyz ma podpisana umowe z pewna firma farmaceutyczna i jest to sprawa firny Inter Commerce. Mysmy te szczepionki podawali bydlu. Po jakims czasie
bydlo, z niewiadomych przyczyn po prostu padalo. Lekarze, którzy przyjezdzali na zaklad w Klewkach rozkladali rece i mówili, ze takich przypadków jeszcze nie mieli. Czesto zartowali, ze zawsze ich wzywam do
beznadziejnych sytuacji.
Najczesciej krowy dostawaly zapalenia wymienia. Mleko od tych krów dawalo sie do próbówek i zamykalo w kontenerach z azotem. Po tygodniu-dwóch przyjezdzal lub przylatywal ktos z Warszawy i zabieral je. Miano je przekazywac na badania do tamtejszego laboratorium. Po roku tego typu
eksperymentów padlo w Klewkach ponad 200 sztuk krów i ponad 150 cielat.
Zastanawialo mnie czesto, dlaczego do zakladu w Klewkach p. Skowronski doplacal miesiecznie kwote blisko 40 miliardów starych zlotych. Staralem
sie z nim rozmawiac na ten temat, uswiadomic mu, ze tu nie ma zadnej ekonomiki. Odpowiadal jedynie, ze tak musi byc. Sugerowal mi, abym za bardzo w ten temat nie wchodzil.
- To, co pan mówi starano sie wysmiac, twierdzono, ze sa to wywody osoby niezrównowazonej psychicznie...
- Osoba chora psychicznie to nie jestem. P. Skowronski sam sobie przeczy - gdybym byl chory psychicznie, to by mnie nie zatrudnial na stanowisku
dyrektora i by nie prowadzil jakichkolwiek interesów od 1992 r. Sprawa jest powazna. Dotyczy m. in. powiazan p. Skowronskiego z najwyzszym pulapem
polityków obecnie rzadzacych w kraju, lacznie z prezydentem Kwasniewskim.
Kiedys np. pracowal dla niego p. Guzowaty, szef firmy Baltimpex, który sponsorowal kampanie prezydencka Kwasniewskiego. Prasa kpila, wypisywala bzdury. Pisano, ze krowy w Klewkach byly glodzone, ze panowal tam balagan.
Jest to dla mnie smieszne. Wlasnie w 2001 r., wlasnie na skutek moich rzadów firma Inter Commerce otrzymala w województwie pierwsze miejsce w
wydajnosci produkcji mleka. A w 2001 r. na wystawie w Starym Polu, na ogólnopolskiej wystawie, krowa z Klewek zdobyla czempionat i pobila najslynniejsze
hodowle. Mówienie, ze jestem czlowiekiem niezrównowazonym i chorym psychicznie jest nieporozumieniem.
- Skowronski w kilka dniu po panskich rewelacjach dystansowal sie od wczesniejszych, bardzo stanowczych stwierdzen. Przyznal, ze prowadzil
istotnie handel kamieniami szlachetnymi z Afganistanem, ze kontaktowal sie m.in. z Mosadem itd.
- O interesach p. Skowronskiego wiedzialem dokladnie od samego poczatku, od 1992 r. W latach 1993-95 utrzymywal, podobne jak z Afganistanem, kontakty z Kolumbia. A wiadomo, z czego slynie Kolumbia...
- Dlaczego tak sie zachowal?
- Do konca nie wiedzial kto go wydal i kto za tym stoi. Byl swiecie przekonany, ze ja nie istnieje i ze sie mnie pozbyl. 17 kwietnia, wiem, wynajal ludzi, aby mnie zlikwidowali, ale 20 kwietnia ucieklem z Polski. Po
przemysleniu pewnych spraw, juz 21 kwietnia wrócilem. Sadze, ze powoli bedzie sie do wszystkiego przyznawal. Pare tygodni temu p. Smoktunowicz
powiedzial, ze nie zna Skowronskiego, ten z kolei, ze nie zna w ogóle zadnych polityków - a teraz to sie zmienia. Po artykulach widze, ze utrzymywal rozlegle kontakty z ludzmi swiata biznesu i polityki. Jest to
bardzo znany czlowiek, który na pewien okres zostal wyciszony w prasie.
- Stwierdzil pan, ze byla próba zamachu na panskie zycie. Nie obawia sie pan nadal?
- Jak mówilem, próbowano mnie zlikwidowac 17 kwietnia, kiedy jeszcze pracowalem we Klewkach. 19 kwietnia próbowano na mnie napasc z nozem, do
tej pory mam szrame. Nie boje sie. Czas najwyzszy powiedziec prawde o tych ludziach i ich mocodawcach. Tym osobom nie zalezy na robieniu pieniedzy, lecz na zniszczeniu naszego kraju. Dodam, ze p. Skowronski oprócz interesów z Afganistanem, Kolumbia i Izraelem, ma takze potezna siec hipermarketów.
To on je sprowadzil do Polski. A hipermarkety wykonczyly polskie rolnictwo.
Sprawa jest naprawde wielka i wymaga dokladnego sprawdzenia.
- Jak wysoko siegaja powiazania na szczeblach wladzy? Czy schemat pan rozpracowal?
- Nie musze tego robic, bo schemat znam. Sa to duze nazwiska. Np. Pan Rudolf Skowronski w latach 1997-2000 przechowywal na Mazurach w swoich
apartamentach w Mikolajkach i swojej rezydencji kilku gangsterów mafii pruszkowskiej. Nie jest to fakt zmyslony. Do tych ludzi nalezeli Andrzej Zielinski "Slowik", Ryszard Niemczyk, slynny "Krakowiak". Ja tych ludzi tam widywalem w róznych sytuacjach. Oni z kolei przyjezdzali z róznymi politykami, jak chocby z Andrzejem Olechowskim, Pawlem Piskorskim czy
chocby Leszkiem Millerem. Powiazania sa potezne.
- Wspomnial pan o kontaktach z Izraelem. Czy ci ludzie maja pochodzenie zydowskie?
- Pochodzenia p. Skowronskiego nie sprawdzalem. Zdolalem ustalic, ze pracowal kiedys dla STASI. Powiedzial mi to sam. W Izraelu wraz ze
"Slowikiem" mieli spólke Allstar. Prala ona duze pieniadze p. Skowronskiego i mafii pruszkowskiej. Spólka miala siedzibe w Tel Awiwie. Skowronski byl
agentem STASI a na jego zlecenie zostal zabity ponad rok temu w Szklarskiej Porebie inny agent STASI, p. Fischer. On chcial wydac Skowronskiego, chodzilo o machinacje finansowe. Zostal on w bestialski sposób zamordowany.
- Dlaczego zdecydowal sie pan to wszystko ujawnic?
- Z jednej przyczyny: nikt mi za to nie placi, nie czerpie zadnych profitów.
Niczego tez nie oczekuje. Jestem patriota. Uwazam, ze kraj sie stacza, ze Polska ginie. Gdy sytuacja sie nie zmieni, to tego kraju niedlugo na mapie
nie bedzie.
- Pojawily sie zarzuty, ze nie zawsze dzialal pan etycznie, nie obce bylo panu oszukiwanie.
- Nie oszukiwalem zadnej firmy, przeciwnie jak to pisaly niektóre gazety.
Nie zostalbym dyrektorem firmy Inter Commerce a p. Skowronski by sie nie kompromitowal, ze zatrudnia czlowieka, któremu nie wierzy, którego nie zna
i powierza tak duzy majatek. Gdybym mial na sumieniu oszustwa, siedzialbym w wiezieniu.
- Co bedzie pan dalej robil z materialami?
- Bede próbowal sie przebic. Na jaw wychodza nowe sprawy, coraz wiecej ludzi zaczyna mówie. Sprawa jest rozwojowa i potezna. Jezeli prokuratura nadal bedzie z tego robic "reality show", to nam tym sie nie skonczy.
- Jaka jest panska wersja wydarzen z 11 wrzesnia? Jak je pan odbiera?
- Reasumujac sprawe p. Rudolfa Skowronskiego i jego dzialalnosc w Afganistanie smiem podejrzewac, ze za zamachami w USA nie stal jedynie Osama bin Laden, lecz równiez przywódca Sojuszu Pólnocnego, general Masud, który tak wymanipulowal wszystkim, ze udalo mu sie pozbyc talibów, czyli tych, z którymi nikt nie mógl sobie poradzic. Korzenie terrozymu w Polsce
byly potezne. Osobiscie sam widzialem plan zaatakowania Polski, z dokladnym wytyczeniem miast, obiektów, podaniem dat. Te materialy zostaly przekazane funkcjonariuszom z Centralnego Biura sledczego w sierpniu w Poznaniu a potem po zamachach terrorystycznych takze we Wroclawiu.
- Ma pan jeszcze asy w kieszeni?
- Tak, mam. Gdyby ich nie bylo, to politycy nie chodziliby czerwoni, nie bali by sie, co dalej. Podjeliby stanowcze dzialania. Nie wiedza z czym
wyskoczymy i co ujawnimy. Winny sie zawsze tlumaczy. Z takimi ludzmi jak ja przez 50 lat postepowano w jeden sposób; kulka w leb. Nie ukrywajmy, ze nie ma co ufac prokuraturze i innym organom scigania. Trzeba prowadzic swoja
polityke, która moze pozwolic na ujawnienie tego typu spraw.
STANCZYK
A wiec jak przypuszczalismy, staranowanie uprzednio zaminowanych dwoch wierzowcow (zydowskiego centrum handlowej spekulacji) w Nowym Jorku bylo
zwykla prowokacja, w celu wzniecenia SLUSZNEGO GNIEWU?!...
A to wcelu podporzadkowania sobie nastepnego niezaleznego i wolnego Narodu...
- bo te pastuchy z Afganistanu z kijami i strzelbami i ich niezalezne myslenie z kijem w reku to terrorisci zagrazajaowy WOLNEMU SWIATU, jak
glosi propaganda przewodniej sily narodow, a pozostale MEDIA sa echem tej propagandy i ja powielaja w swoim zatumanieniu...
- bo Afganistan posiada bogate zloza ropy naftowej, a jako panstwo jednolite mogloby prowadzic niezalezna polityke i ekonomie...
- bo przy urzyciu opozycji kacykow afganskich i ich uzbrojeni mozna obalic Talibow i podporzadkowac sobie i uzaleznic od przewodniej sily narodow ten
niezalezny kraj i nazucic im swa poprawna ideologie przy uzyciu wyprobowanego "KARBOWEGO" sil zbrojnych USA na polecenie Tel-Awiwu, aj waj...
- bo samolot z Bostonu opanowany przez terrorystow, a nastepnie odbity przez zaloge i pasazerow, zostal zestrzelony przez Powietrzne Sily USA, aby
czasem swiat nie dowiedzial sie prawdy kto przygotowal tych terrorystow i dal im przyzwolenie na atak terrorystyczny...
- bo jak sluzby specjalne USA tak Izraela, NATO wiedzialy o tym ataku i daly swe przyzwolenie na dokonanie tego ataku...
- bo sukcesem tego ataku i warunkiem bylo to aby zaden z tych tzw. terrorystow nie przezyl bo wyszlo by przypadkiewm ZYDLO Z WORKA, aj waj...
- bo w tych dwoch wiezowcach w Nowym Jorku przacowalo 50 tys. ludzi, a zginelo dziwnie tylko niecale 3 tys. a tego dnia wszyscy Zydzi tam
pracujacy ZANIEMOGLI..., czyt. dostali ostrzezenie BIBLIJNE w snie, badz leniwy tego dnia, to ani sie nie przestraszysz, ani nie zginiesz, do tego bedzi sluzylo mieso (ciala) gojowskie, a my postaramy sie o SLUSZNY GNIEW i uczynimy giszefty dla siebie rekoma goim, aj waj...
- bo korzysci z tej checy odniesli Zydzi - Izrael, judzac caly durny swiat na Arabow..., obecnie przy odwruconej uwadze oglupialego swiata najezdzajac
bezkarnie Palestynczykow i morujac ich setkami, lecz ci biedacy choc okupowani przez imperializm zydowski nazywani sa POPRAWNIE terrorystami!!!
w walce o wolnosc..., a Izrael jako najezdzca bombardujac i mordujac tych Arabow nazywa to POPRAWNIE wymierzaniem sprawiedliwosc, aj waj...
- bo kiedy Palestynczycy usiloja dogadac sie z Izraelem w sprawie pokoju, Izrael zawsze te rozmowy u uklady lamie, bo jest rzadny ich krwi, smierci,
bo ich celem jest trzymanie narodu izraelskiego w stalym zagrozeniu i wrzeniu wojennym..., im nie jest potrzebny pokuj ich natura jest rzadna wojny i krwi przelewanej...
- bo te wierzowce normalnie powinny sie wypalic najwyzej kilka pieter w okolicy udezenia i stac sobie spokojnie dalej albo ostatecznie fiknac i plasnac bokiem na inna wiezowce i budynki, aj waj..., lecz to nie bylo w planie przewodnie sily narodow, wiec zapopbierzono temu przez uprzednie ich zaminowanie i elegancko profesjonalne zapadniecie - zawalenie poprzez ich wysadzenie przez minerow profesjonalistow, prosze zwrucic uwage jesli ktos
ma ten film, to prosze ogladac to w zwolnionym tempie zatrzymujac klatka po klatce, jak elegancko kurzy sie na wiazaniach pieter i calosc CUDOWNIE
OPADA W PROSZKU NA DOL, aj waj..., przy okazji mordujac niewinnych policjantow, strazakow, gapiow i inne sluzby ratunkowe tam uczestniczace,
tym samym tzw. MEDIA judza tzw. SLUSZNY GNIEW, przeciwko NIEWINNYM..., oj maja te wolne pastuch w Afganistanie za swoje niezalezne myslenie, oj maja..., glupie nie wiedza, ze niezalezne myslenie jest terroryzmem, jest zbrodnia przeciwko poprawnosci politycznej i ekonomicznej..., bo im
zachciewa sie inaczej myslec niz to jest OBECNIE poprawne jak glosza tzw. opiniotworcze MEDIA..., fuj zboczency, tak jak STANCZYK i jego szpiedzy, -
w swej nieswiadomosci MASOCHISCI..., czyzby inne poglady inz zalecane przez przewodnia sile narodow podlegaly przymusowemu leczeniu?..., a dla opornych
podlegaly AMPUTACJI ZYCIA - mordowaniu ich?!!!
- bo swiat musi byc nękany wojnami aby przkonac go, lub zmusic do poddania sie przewodniej sile narodow pod TOTALITARYZM SWIATOWEGO RZADU!!!
STANCZYK
Skopiuj i przekaz dalej!
1