Historia Hinaty Hyuugi - opowieść o wyborze, który należało dokonać.
Rozdział I. Nieważne jak mocno ktoś cię zranił - i tak musisz żyć dalej.
Hinata Hyuuga nie była śmiałą dziewczyną, co to, to nie. Podziwiała takie osoby jak Ino, czy Sakura, które bez najmniejszego problemu mogły zagadać do kogoś innego. A zwłaszcza do chłopców.
Uśmiechnęła się nieśmiało do sklepikarza w podzięce, gdy ten podał jej ładnie opakowany zestaw shurikenów.
-Arigato - szepnęła prawie niedosłyszalnie.
Włożyła pakunek do torby i wyszła ze sklepu. Miała nadzieję niedługo spotkać Naruto i wręczyć mu prezent z okazji jego szesnastych urodzin. Szła powoli główną drogą Kanoha, nie obrawszy sobie przy tym żadnego konkretnego celu. Rozmyślała, jak mogłoby wyglądać jej najbliższe spotkanie z Naruto. Czy będzie na tyle śmiała, by wręczyć mu prezent? Czy da radę złożyć mu życzenia? W końcu ich treść układała już od ponad tygodnia. Ale czy je powie?
Zwiesiła nieco smętnie głowę. Pewnie jak zwykle zaczerwieni się jak burak, wciśnie mu prezent w ręce i wybąknąwszy jedynie: „Wszystkiego najlepszego!”, ucieknie jak najdalej się da. No... Chyba, że w trakcie zemdleje.
Naprawdę chciałaby stać się śmielszą osobą, ale nie potrafiła. Zawsze w otoczeniu innych czuła się mała i niepotrzebna. Nikła w blasku takich osób jak rozkrzyczany Naruto, wiecznie optymistyczny Kiba, tajemniczy Neji... Kiedy oni pojawiali się, ona sama zanikała gdzieś wśród nich. Chciała przezwyciężyć swoją naturę, ale czy da się walczyć ze samym sobą?
Przed oczyma mignęła jej blond czupryna. Hinata rozpoznała ją od razu. Nieśmiało podeszła bliżej do chłopaka.
-Oi, Hinata! - usłyszała jego radosny głos.
Sekundę później już była w ramionach blondyna, który ściskał ją mocno. Hyuuga czułą na swoich policzkach żar, nienaturalne rumieńce wstydu. Nie odepchnęła chłopaka. Nie chciała i nie dała rady. Czuła się speszona tym, że trzyma ja w ramionach, choć od tak wielu dni marzyła skrycie o takiej scenie. Mimowolnie zaczęła wdychać zapach perfum blondyna, rozkoszując się bijącym od niego ciepłem.
-Hinata! Nie uwierzysz co się stało! - zawołał Naruto, puszczając dziewczynę. - Świat jest piękny, Hinata!
-Na-naruto-kun... - zająkała się.
-Sakura umówiła się ze mną! - pochwalił się radośnie blondyn. - Powiedziała, że pójdzie ze mną na randkę z okazji moich urodzin! I pocałowała mnie w policzek! Czy to nie wspaniale, Hinata?
Torba wypadła z ręki Hyuugi i głucho pacnęła o ziemię. Dalsze, radośnie brzmiące słowa blondyna uciekły jej i popłynęły gdzieś bokiem.
Sakura? Sakura umówiła się na randkę z Naruto...?
Mimowolnie do oczu Hinaty napłynęły łzy, które za wszelką cenę starała się powstrzymać. Dlaczego...? Dlaczego? Przecież Sakura doskonale wiedziała, co Hinata czuła do Uzumaki'ego, tyle razy zwierzały się sobie... Miała ją za przyjaciółkę, a ona...? Dlaczego?
-Hinata... - usłyszała ciepły głos Naruto. - Coś się stało?
Natychmiast otrząsnęła się i podniosła torbę, leżącą na ziemi.
-Nic, Naruto-kun - uśmiechnęła się słabo. - Cieszę się, że Sakura się zgodziła. To dla ciebie. Wszystkiego najlepszego.
Wcisnęła w ręce blondyna torbę z prezentem i odwróciła się natychmiast. Po jej policzkach spłynęło kilka jasnych łez, które natychmiast otarła brzegiem własnej bluzy. Ruszyła szybko przed siebie, obejmując własne ramiona rękoma. Nie wiedziała, dlaczego się trzęsła, ale czuła drżenie własnego ciała.
W tej chwili chyba po raz pierwszy w życiu jej umysłem i duszą owładnęły nowe uczucia. Czuła żar, smutek i rozpacz, a jednocześnie... gniew? złość? Miała ochotę w coś uderzyć z całej siły, coś rozwalić, coś zranić, coś skrzywdzić... Najlepiej, żeby tym czymś była Sakura...
Zganiła się we własnych myślach za głupie zamiary. Nie, nie potrafiłaby skrzywdzić Sakury. Były przyjaciółkami... Nie. Są przyjaciółkami. To, że Sakura umówiła się z Naruto, nic nie znaczy i nic nie zmienia.
„Kogo oszukujesz? - zapytała samą siebie. - To zmienia wszystko...”
Odsunęła od siebie wszystkie myśli i skierowała swoje kroki na polanę treningową. Z nieba zaczęło nieznacznie siąpić. Nie przejęła się tym, że jej ubranie coraz bardziej wilgotnieje. Właściwie cieszyła się z pogody - choć raz odzwierciedlała to, co działo się w jej duszy. Hyuuga stanęła przed drzewem, na którym zazwyczaj ćwiczyła kopnięcia i uderzenia. Kora była zdarta, ale Hinata wiedziała, że to za mało.
Zaczęła ćwiczyć, kopiąc i uderzając pięściami w drzewo. Nie założyła ochraniaczy, przez co po kilku minutach wraz z deszczem po korze spływała jej własne krew. Dziwne, że nie czuła bólu... Czułą za to coś, co kazało jej raz po raz uderzać w drzewo.
Determinacja dzisiaj opanowała ją całkowicie. A dziewczyna nawet nie miała zamiaru się z tego wyzwolić.
Szaleńczy śmiech rozległ się w lesie.
-Baka! - krzyknął białowłosy. - Lord Jashin będzie zadowolony, oj, bardzo zadowolony!
Wokoło znów rozniósł się śmiech i jęk leżącego przed Jashinistą mężczyzny - członka ANBU z Konoha.
-Kończ to Hidan - skarcił białowłosego zamaskowany mężczyzna, siedzący nieopodal na zwalonym pniu. - I tak trzeba będzie jeszcze czekać na te twoje głupie rytuały.
-Nie popędzaj mnie, Kakuzu! - warknął Hidan. - Nie rozumiesz, to się nie pchaj! Ja chcę poczuć ten ból... O tak... Słodki ból!
Znów zachichotał jak wariat i zranił się w nogę. Członek ANBU zawył, łapiąc się za swoje udo. Hidan ryknął śmiechem.
-Oi! A gdzie teraz? - zapytał, celując szpikulcem w swoją pierś, nogi, ręce i brzuch. - Może tu? A może tu? Pozwól mi poczuć ten ból... Kocham ból.
Znów zaśmiał się i zraniwszy jeszcze kilka razy siebie i tym samym chłopaka, przebił swoje serce szpikulcem. Członek ANBU zawył i znieruchomiał, a z jego ust pociekła stróżka krwi. Hidan z uśmiechem rozkoszy wzniósł oczy do góry.
-Lord Jashin będzie zadowolony... - szepnął. - Bardzo zadowolony...
Rozdział II. Promyk słońca.
Po kilku godzinach uderzeń w drzewo kora całkowicie zabarwiła się jej krwią, zwłaszcza, że przestało padać i deszcz nie zmywał ciemnej posoki. Hinata usiadła pod drzewem, trzymając ręce przed sobą. Dopiero teraz poczuła ból w kostkach, ale nie obandażowała rąk, ani nie wróciła do domu. Siedziała na mokrej ziemi, pozwalając, by krew spływała z dłoni na jej palce i powoli, kropla po kropli, skapywała na ziemię.
Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła kogoś innego. Brązowowłosy chłopak powoli zbliżał się do niej. Cienkie źrenice i nieco dłuższe niż u człowieka kły upodabniały go do psa, a czerwone paski na policzkach dodatkowo zdradzały jego pochodzenie.
-Hinata? - zapytał cicho.
Hyuuga uniosła głowę i spojrzała na swojego kolegę z drużyny.
-Hinata, co się stało? - zapytał Kiba. - Coś ty zrobiła?
Delikatnie chwycił jej ręce w swoje dłonie i obejrzał je krytycznie.
-Trzeba to opatrzyć - powiedział. - Hinata, wstań, pójdziemy do mnie.
Pomógł dziewczynie podnieść się z ziemi. Trzymał ją w pasie, jakby bojąc się, że może zemdleć. Hinata nie odezwała się, pozwalając chłopakowi prowadzić się przed siebie. Kiba zagwizdał cicho i przed obojgiem pojawił się duży, biały pies.
-Hinata, siądź na Akamaru - polecił Kiba.
Pomógł dziewczynie wspiąć się na miękki grzbiet psa. Zanurzyła ręce w białej sierści zwierzęcia, nieco plamiąc je swoją krwią. Kiba szedł obok, podtrzymując dziewczynę.
-Hinata, co się stało? - zapytał.
-Ja tylko ćwiczyłam - powiedziała cicho. - Nie założyłam ochraniaczy. To wszystko.
-Hinata, nie powinnaś tak robić - skarcił ją. - Po co się ranić?
Nie odpowiedziała mu, ale on nie oczekiwał od niej żadnej odpowiedzi. W kilka minut doszli do domu klanu Inuzuka. Kiba pomógł zejść Hyuudze ze swojego psa i zaprowadził ją do swojego pokoju. Tak dokładnie obmył i opatrzył dłonie dziewczyny. Hinata nie odezwała się ani słowem, przejawiając całkowity marazm do obecnej sytuacji. Kiba spojrzał na nią uważnie.
Nigdy nie widział takiej Hinaty. Zazwyczaj jawiła mu się jako nieśmiała dziewczyna, zbyt bojąca się, by zrobić cokolwiek. A teraz? Nie wiedział czemu, ale wydawała mu się dziwnie silna, a jednocześnie tak krucha i słaba, jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Hinatka... - zaczął cicho. - Coś się stało? Jesteś jakaś inna...
-Kiba-kun... - wyszeptała. - Czy ludzie zawsze muszą ranić innych?
Zdziwił się jej pytaniem, ale gorączkowo szukał jakiejś odpowiedzi, mając nadzieję, że przez dalszą rozmowę wyciągnie coś z dziewczyny.
-Ludzie nie zawsze ranią ludzi specjalnie - stwierdził. - Czasami robią to, bo po prostu nie wiedzą, że ich czyny sprawiają komuś przykrość.
Hinata zwiesiła głowę. Akamaru wskoczył na łóżko i ułożył ciężki łeb na jej kolanach, dopraszając się pieszczoty. Automatycznie pogładziła psa ręką po aksamitnej sierści. Spojrzała nagle na swoja obandażowaną dłoń i zmrużyła oczy. Zdała sobie sprawę, że są opatrzone dopiero wtedy, gdy jej skóra nie poczuła miękkości sierści Akamaru.
-Hinatka... - szepnął Kiba. - Ktoś cię zranił?
-Nie - odpowiedziała Hinata. - Ona na pewno nie chciała. Zrobiła to, żeby uszczęśliwić jego, a nie mnie zranić...
-Hinatka... O kogo chodzi? - drążył ciepłym głosem.
Hyuuga nagle wzdrygnęła się, jakby obudziła się z jakiegoś snu na jawie. Spojrzała półprzytomnie na Kibę.
-Muszę iść - powiedziała drżącym głosem. - Jest już późno. Dziękuję, że mnie opatrzyłeś, Kiba-kun...
Westchnął ciężko, ale nie drążył dalej tematu. Razem wyszli z domu, a Kiba zaproponował, że odprowadzi dziewczynę do jej domu. Nie zaprotestowała. Razem ruszyli w stronę domów klanu Hyuuga, a między nimi nie padło już ani jedno słowo. W końcu doszli na miejsce i Kiba zostawił dziewczynę pod domem.
-Do jutra, Hinatka - pożegnał się, uśmiechając do dziewczyny.
-Do widzenia, Kiba-kun - szepnęła. - I dziękuję.
Zniknęła we wnętrzu swojego domu. Kiba stał jeszcze tam minutę, może dwie i zaczął powoli iść w kierunku swojego domu.
Martwił się o Hinatę. Była jego koleżanką z drużyny, miał prawo się martwić. To normalne, że się o nią martwi...
„I po co sobie wmawiasz takie idiotyzmy? - skarcił sam siebie w myślach. - Po co się oszukujesz? Uh! Idiota!”
Sam przed sobą bał się przyznać, że Hinata podobała mu się. Miał już dużo dziewczyn, ale żadna nie była taka jak Hyuuga. Wszystkie, bez wyjątku prezentowały sobą styl różowych lalek Barbie, lakierowanych panienek o nic nie wartych umysłach. Co najgorsze niektóre nazywały siebie kunoichi.
A Hinata? Była nieśmiała, co o dziwo najbardziej pociągało go w dziewczynie. Lubił wstydliwe spojrzenie jej białych oczu, nikły, ale zawsze szczery i ciepły uśmiech, ciche, wręcz kocie ruchy. Podobała mu się.
Tyle że nie bardzo wiedział, co z tym zrobić. On! Kiba Inuzuka! Nie wiedział, co ma zrobić w stosunku do innej dziewczyny! Eh... Nawet Shino prawdopodobnie uśmiałby się z tego. Kiba zawsze uważał się za rozrywkowego chłopaka i takiego, który swoim zwierzęcym magnetyzmem potrafił poderwać każdą laskę. Więc dlaczego przy Hinacie czuł się jak głupi dzieciak, gówniarz bez doświadczenia, młokos z idiotycznymi pomysłami?
Wiedział, że Hyuuga podkochuje się w Naruto, ale wiedział też, że Uzumaki patrzy jedynie na Sakurę.
„Baka... - ocenił w myślach blondyna. - Kretyn, uganiający się za różowymi potworami. Oi, jak ja bym chciał nim być!”
Westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że dla Hinaty stałby się nawet Naruto. W końcu doszedł do swojego domu. Mruknął coś w odpowiedzi do Hany, swojej siostry, gdy ta zapytała go o kolację i szybko pobiegł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko.
-Oi! - warknął, gdy na plecy wskoczył mu dość dużo ważący Akamaru. - Złaź pchlarzu! Ciężki jesteś!
Pies zaszczekał radośnie i ułożył się na łóżku obok swojego pana. Kiba przewrócił się na plecy i zaczął wpatrywać w biały sufit nad sobą.
-I co ja mam zrobić, Akamaru? - zapytał cicho psa.
Zwierzę szczeknęło cicho.
-Uh! Masz idiotę za właściciela! - pożalił się Kiba.
Rozdział III. Wieści o ANBU.
Na szczęście ani matka, ani tym bardziej ojciec nie zauważyli bandaży na dłoniach Hinaty. Dziewczyna zdjęła je w domu i zastosowała swoje maści. Po kilkunastu minutach otarcia zniknęły. Hinata położyła się spać i o dziwo zasnęła prawie natychmiast.
Obudziła się wcześnie, ptaki dopiero rozpoczynały swoje poranne koncerty. Szybko wstała i ubrawszy się, zeszłą do kuchni.
-Cześć, mamo - przywitała się.
-Witaj córciu - odpowiedziała jej kobieta. - Zjesz coś? Masz dziś trening?
-Kurenai sensei nie zrobiła nam treningu, ale chcę poćwiczyć - przyznała. - Zjem coś na szybko.
Dziewczyna zrobiła sobie kilka kanapek i zjadła je szybko. Włożyła do niewielkiego plecaka trochę jedzenia na później, które przygotowała jej matka. Wyszła z domu, żegnając się z kobietą. Szła szybko w stronę polany treningowej. Na głównej ulicy Kanoha zdołała zauważyć Naruto, ale chyba po raz pierwszy w życiu nie zareagowała na to. Przeszła z dala od blondyna, a resztę drogi pokonała biegiem. W końcu dotarła na polanę, gdzie ona wraz z Shino i Kibą ćwiczyli zazwyczaj na treningach. Zdziwiła się, gdy zastała tam obu chłopków.
-Ohayo, Kiba-kun - przywitała się. - Ohayo, Shino-kun.
-Hej! Hinatka! - zawołał radośnie Kiba.
Shino zamruczał coś na powitanie, ale dziewczyna nie zraziła się tym. Była przyzwyczajona do odosobnienia Aburame. Wiedziała, że Shino czuje się lepiej w samotni, ale zdawała sobie też sprawę z tego, że zawsze mogła liczyć na chłopka. Tak samo było z Kibą. Na Inuzuce także mogła polegać.
-Co tu robisz, Hinatka? - zapytał ją Kiba. - Myślałem, że będziesz odpoczywać w domu...
-Nic mi nie jest, Kiba-kun - powiedziała, uśmiechając się do niego i pokazując swoje dłonie. - Przyszłam poćwiczyć. A wy? Co tu robicie?
-Tak sobie gadaliśmy... - zaczął Kiba.
-...o tobie - dokończył za niego Shino.
-Tak, o tobie - powiedział trochę nieobecnym głosem Kiba. - Co?! Shino! Przestań pleść trzy po trzy! Gadaliśmy o...
-...o klanie Hyuuga - ciągnął Aburame.
-Właśnie! Nie! - zawołał Kiba. - Nie o tym! My mówiliśmy o...
-...o Byakuganie - znów zakończył Shino.
-Tak! Nie! - krzyknął Kiba. - Shino, przestań! Mówiliśmy o pogodzie!
Hinata patrzyła na nich podejrzliwie. Kiba dziwnie się wściekał i irytował rzucanymi półsłówkami Shino, a ten drugi przejawiał natomiast całkowity spokój i opanowanie.
-Może poćwiczymy? - zaproponowała Hinata.
Spojrzeli na nią nieco zdezorientowani. Zazwyczaj Hinata stroniła od ćwiczeń. Szybko jednak wstali i razem z dziewczyną ruszyli do pobliskiego lasku. Kiba i Akamaru od razu zaczęli skakać po drzewach, łamiąc gałęzie i zrzucając je na dół. Hinata przy aktywowanym Byakuganie odbijała wszystkie drzazgi. Shino stał nieopodal i patrzył przed siebie. Nie musiał ćwiczyć tak jak pozostała dwójka. On ograniczał się do kontrolowania milionów owadów.
Po kilku godzinach ćwiczeń wszyscy postanowili zrobić sobie chwilę przerwy. Hinata wyciągnęła kilka smakołyków swojej matki, co obaj chłopcy skwitowali radosnym wołaniem. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich i sama sięgnęła po swoją porcję. Przeżuwała ją powoli, kęs po kęsie, właściwie robiąc to automatycznie.
-Oi! Słyszeliście, co ostatnio stało się z oddziałem ANBU? - zaczął Kiba. - Podobno wysłano dziesięciu ludzi z Konoha w stronę Suna. Do Wioski Piasku nie dotarł żaden. Nikt nie wie, co się z nimi stało...
-Pewnie kogoś spotkali - zauważył spokojnie Shino. - Mało to ruchów oporu?
-Ruchy oporu? Ruchy oporu są dla ANBU niczym - warknął Kiba. - Słyszałem od matki, że Starszyzna podejrzewa Akatsuki.
-Akatsuki? - powtórzyła Hinata.
Rzecz jasna znała tę organizację. Kilka lat temu zawitali do wioski w osobie Itachi'ego Uchihy i Kisame Hoshigaki'ego. Chcieli porwać Naruto, jako że chłopak posiadał demona.
-Podobno Brzask nasilił ataki - mruknął Kiba. - Dwóch z nich zaatakowało Suna, porwali Gaarę, który cudem uszedł z życiem, choć stracił demona.
-Dwóch? Dwóch pokonało wszystkich shinobi Suna? - zainteresował się Shino.
-Dwóch - potwierdził Kiba. - A gdy ruszył pościg, zatrzymał ich trzeci członek Akatsuki. Uwierzysz? Podobno to była dziewczyna i jedną pieczęcią pokonała ponad setkę shinobi. W głowie się nie mieści. Jeśli Akatsuki jest tak potężne, co my możemy zrobić?
-Przesadzasz - stwierdził Shino. - Na pewno ktoś to wyolbrzymił. Nikt nie jest tak potężny, aby jedną pieczęcią pokonać setkę ludzi.
Kiba prychnął zirytowany.
-Możliwe - stwierdził. - Ale jakoś pokonała pościg i razem z tamtą dwójką zbiegła.
Hinata nie słuchała już dalej chłopków. Czuła dziwny skurcz w żołądku. Akatsuki nasiliło ataki... Akatsuki zbiera demony... Naruto ma w sobie Kyuubi'ego, więc jest potencjalnym celem dla Brzasku. Hinata na samą myśl o tym poczuła się dziwnie. Bądź, co bądź zależało jej na blondynie, choć już pogodziła się z jego obojętnością wobec niej.
Nawet nie zauważyła, gdy została sama z Kibą. Otrząsnęła się i rozejrzała wokoło.
-Gdzie Shino? - zapytała.
-Miał coś do załatwienia w domu - stwierdził Inuzuka. - Coś się stało, Hinatka? Zamyśliłaś się...
-Nic, Kiba-kun - powiedziała, uśmiechając się do niego.
-Kończymy na dziś? - zapytał Kiba, wstając. - Nie chce mi się już trenować. Może się przejdziemy?
Skinęła głową, a Inuzuka pomógł jej wstać. Razem ruszyli powoli leśną ścieżką. Po godzinie, czy dwóch spaceru Hinata pożegnała się z Kibą i ruszyła sama do swojego domu. Inuzuka też skierował się w stronę swojego. Akamaru tęsknie spojrzał na oddalającą się Hinatę i zaskamlał cicho.
-Przestań, Akamaru - skarcił go Kiba. - Nie pomagasz mi...
Pies spuścił głowę w dół. Kiba westchnął ciężko i po raz ostatni rzucił spojrzenie ku Hinacie. Oi... Tak bardzo chciał, by go pokochała.
Rozdział IV. Rozdzieleni partnerzy.
Dwóch mężczyzn, ubranych w długie płaszcze z wymalowanymi na nich chmurkami, cicho skradało się pośród ciemnego lasu. Byli już w Konoha-gakure i teraz mieli odnaleźć jedynie jinchuriki dziewięcioogoniastego. Przed nimi rozciągała się sporej wielkości rzeka, która kilka metrów za nimi opadała gwałtownie w dół.
-Musimy przejść przez most - poinformował Kakuzu. - Inaczej się nie da...
Hidan przyjął to bez żadnego niepotrzebnego komentarza. Obaj skierowali się w stronę mostu. Lustrując teren wokół, ostrożnie weszli na mocną konstrukcję. Gdy byli dokładnie na środku, przed nimi i za nimi pojawiło się kilkunastu członków oddziału ANBU.
-Kuso... - warknął Hidan.
-Stójcie! - zawołał jeden z ANBU. - Jesteście zatrzymani przez oddział specjalny Konoha-gakure! Poddajcie się, a nie...
Nie dokończył, gdyż szerokie ostrze kosy wpiło się w jego brzuch. Hidan wyjął broń, a ciemna posoka zalała most.
-Milcz, bo Jashin-sama słuchać cię nie może - stwierdził Jashinista.
Ruch białowłosego był sygnałem do ataku dla pozostałych członków ANBU. Kilka kunai wbiło się w pierś Hidana. Krzyknął, ale nie upadł. Wyjął ostrza, a z ran wypłynęła jasna krew. Białowłosy zamachnął się kosą i zaatakował oddział ANBU przed sobą. W tym samym czasie Kakuzu walczył z kilkoma ze swojej strony. Na moście rozpętała się groźna walka. Kakuzu, w przeciwieństwie do kompana, musiał unikać latających wokoło ostrzy, ale radził sobie nie gorzej niż Jashinista. Po kilku minutach zostało zaledwie kilku członków ANBU, reszta leżała bądź to z połamanymi karkami, bądź rozpłatana na pół.
Kakuzu i Hidan stanęli do siebie plecami, osłaniając siebie nawzajem.
-Jak długo jeszcze wytrzymasz? - zapytał Hidan półszeptem.
-Co ja, Kat żeby walczyć dwadzieścia cztery na dobę?! - warknął w odpowiedzi Kakuzu. - Albo kończy to szybko, albo się zmywajmy!
-Kończymy - zadecydował Jashinista.
Zaatakował ponownie, raniąc jednego z przeciwników, a drugiemu wbijając kosę w brzuch. Syknął, gdy któryś wbił mu kunai w ramię. Odtrącił go i poderżnął mu gardło jego własną bronią, którą wcześniej wyjął z ramienia. Kakuzu powalił jeszcze kilku ANBU, jednemu złamał kręgosłup silnym kopnięciem, a drugiemu skręcił kark.
Nagle któryś z ANBU popchnął Hidana na barierkę mostu. Drewno złamało się pod ciężarem ciała Jashinisty. Białowłosy z trudem utrzymał się na nogach, ale jeden z przeciwników popchnął go i Hidan wpadł do wody. Kakuzu rozprawił się z resztą ANBU tak, że został już sam na moście. Spojrzał na toń wody.
Nie wiedział, że Jashinista stracił przytomność, niefortunnie uderzając głową o kamień na dnie rzeki. Bezwładnie ciało spłynęło rzeką w dół, a potem wraz z wodospadem spadło z progu skalnego. Woda wyrzuciła Hidana na piaszczysty brzeg, daleko od miejsca walki z ANBU. Z ust wylewała się woda, która wypełniała płuca. Mimo to Jashinista żył, gdyż taki dar otrzymał od swojego boga. Nie otworzył jednak oczu, ani nie podniósł się. Jego serce biło miarowo, choć bardzo słabo. Zamieszona na plecach kosa dodatkowo utrudniała oddychanie i aż dziw brał, że rzeka zdołała wyrzucić na brzeg ciało chłopaka z tak ciężką bronią.
Tymczasem Kakuzu wściekła się na moście. Hidan nie wypływał, nie dawał znaku życia, po prostu się rozpłynął. Kakuzu przeszukał ANBU, ale nie znalazł nic ciekawego. Szybko zszedł z mostu i skierował się brzegiem rzeki, aż natrafił na wodospad.
-Kat mnie zabije - stwierdził po chwili, patrząc w rozciągający się przed nim krajobraz. - Pieprzony masochisto, ja chcę żyć do cholery!
Mruknął coś jeszcze wściekle, ale to wcale nie pomogło mu w odnalezieniu Hidana. W końcu zdecydował, że poszuka go rankiem, a jak nie to, zawsze można było liczyć na to, że gdzieś się w końcu spotkają. Kakuzu usiadł pod jednym z drzew i otulił się szczelniej płaszczem. Zastanawiał się, co by to było, gdyby nie znalazł Hidana. Jeśli nie spotka go w ciągu dwóch dni, ma obowiązek powiadomić Pein'a. I to nie po to, żeby Liderek wiedział, ale po to, żeby Kat zaczęła szukać zagubionego. Mało to już tak Deidara i Sasori męczyli się z Tobi'm? Praktycznie na każdej ich wspólnej misji maskmen gdzieś się gubił.
Kakuzu zaczął zastanawiać się, co zrobi mu Kat, gdy dowie się, że zgubił Hidana. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się to na ich wspólnych misjach. Zawsze świetnie im się współpracowało, chociaż Hidan przejawiał całkowicie odmienne poglądy niż Kakuzu.
Szarooka na pewno nie będzie zadowolona. Miała duży, nawet bardzo duży sentyment do Hidana. Jashinista był zaraz po Tobi'm najważniejszym chłopakiem w całym Brzasku.
-Ona mnie zabije... - stwierdził posępnie Kakuzu.
Wiedział, że to co mówi jest niedorzecznością. I wcale nie chodziło tu o umiejętności Kat. Raczej o to, że Szarooka szybciej sama by się poćwiartowała niż pozwoliła zginąć któremuś z członków Akatsuki. W końcu ratowała już Sasori'ego przed jakąś różową potworzycą, Deidarę zbierała po walce z shinobi Konoha i powstrzymała go przed samobójstwem w pojedynku z młodym Uchihą, jego samego osłoniła przed atakiem jinchuriki Kyuubi'ego, Hidana uratowała przed rozerwaniem na strzępy. Dla niej wyraz poświęcenie nie istniało tylko jako słowo w osobistym słowniku, ale było żywym czynem.
-I tak mnie zabije... - pocieszył się na końcu.
W oddali zawył samotny wilk. Kakuzu westchnął ciężko. Jeśli odnajdzie wcześniej jakiegoś wilka, przekaże mu wiadomość dla Szarookiej. Ze wszystkich pomysłów wolał jednak ten, w którym Hidan się odnajduje i to w jednym kawałku.
Rozdział V. Ranny wróg. Kim będziesz dla niego?
Wybicie oddziału ANBU rozniosło się głośnym echem po Konoha. Matki nie pozwalały wychodzić swoim dzieciom, shinobi wciąż patrolowali ulice miasta, oddziały specjalne przeczesywały tereny Wioski. Członków Akatsuki jednak nie zauważono. Ślad po nich zaginał tak, jakby to nie oni wybili cały oddział ANBU.
Szósty Hokage Wioski Liścia, Kakashi Hatake, wiedział, że walka z Brzaskiem to nie żarty. Wszyscy shinobi, począwszy od chuuninów wzwyż, stawili się w sali narad. Naruto, Sakura oraz Sasuke, który wrócił do wioski kilka lat wcześniej, otrzymali specjalne zadania, znane tylko im i Kakashi'emu. Hinata rzuciła smutne spojrzenie ku blondynowi, ten jednak zajęty był rozmową z Haruno. Hyuuga spuściła głowę.
-Wszystko dobrze, Hinatka? - zapytał ja Kiba.
-Tak, Kiba-kun - odpowiedziała mu szybko. - Nic mi nie jest.
W końcu Kakashi stanął przed nimi.
-Akatsuki bezpośrednio zagraża Wiosce - zauważył. - Wszyscy shinobi maja obowiązek zabić członków Akatsuki. Nie proszę was o walkę sam na sam, wiem, że to jest wręcz niemożliwe. Aby pokonać Akatsuki musimy się połączyć i...
Dalsze słowa Hokage przepłynęły tuż obok Hinaty. Hyuuga wpatrywała się tępo w podłogę przed sobą. Akatsuki... Kim oni byli? Zbierali jinchuriki, ale po co? Po co była im moc demonów? Dlaczego byli niepokonani? Co czyniło ich silnymi? Co w sobie posiadali, że mogli mieć wszystko...?
Wszystko... Hinata nie chciała mieć wszystkiego. Kiedyś wystarczyłby jej tylko Naruto i jego miłość, ale teraz? Nawet tego nie chciała... Sama już nie wiedziała, czego chce, a czego nie.
„Miłości... - pomyślała cierpko. - Ale nie miłości Naruto. Kogoś innego...”
Spojrzała na Kibę, który uważnie słuchał słów Hatake. W tym momencie coś w jej sercu drgnęło tak, że odwróciła wzrok, czerwieniąc się nieco. Dlaczego? Tak zachowywała się jedynie przy Naruto... Ale to było kiedyś. A teraz? Czy Kiba...
Kiba... Ostatni był dla niej taki miły. Naprawdę miły. I o ile słyszała, przestał latać za wszystkimi dziewczynami dookoła. Tak, jakby czekał na jedną, konkretną. Dlaczego był dla niej taki miły? Czyżby tu chodziło o nią...?
Sama skarciła się za tak głupie myślenie. Kiba?! Gdzie Kiba mógłby się nią zainteresować?! To chore!
W końcu wykład Kakashi'ego się skończył i shinobi opuścili salę narad. Hinata skierowała się w stronę swojego domu.
-Hinatka! Hinatka! - usłyszała za sobą głos Kiby. - Poczekaj!
Zatrzymała się i spojrzała nieco zaskoczona na Kibę.
-Może cię odprowadzić? - zapytał Inuzuka.
-Nie, nie trzeba, Kiba-kun - szepnęła. - Nic mi nie będzie.
-Ale... - zaczął Kiba.
-Przecież nie idę blisko miejsca ataku - zauważyła. - Na ANBU napadli o wiele wyżej w górze rzeki. Nie martw się, Kiba-kun.
Odwróciła się i samotnie ruszyła ścieżką w stronę domu. Kiba spojrzał za nią tęsknie, ale nie powiedział nic. Hinata tymczasem objęła swoje ramiona rękoma i ruszyła do domu. Czuła chłód nocy, ale nie chciało jej się wracać tak szybko do domu. Skręciła w całkiem inną ścieżkę, która prowadził nad rzekę. Blask księżyca oświetlał piaszczysty brzeg i...
Dziewczyna zamarła, gdy zauważyła leżącą na brzegu rzeki postać. Mężczyzna nie poruszał się. Hyuuga podeszła bliżej. Z przerażeniem zdołała rozpoznać płaszcz Akatsuki. Głos uwiązł jej w gardle, nie potrafiła się ruszyć. Po kilku minutach przekonała się, że wróg nie porusza się i nie jest nawet pewne, czy żyje.
Sama nie wiedział, co podkusiło ją, by zbliżyć się do obcego. Powinna była uciec i zawiadomić ANBU, ale jakoś nie mogła. W końcu zbliżyła się na tyle, by usłyszeć równy, choć płytki odgłos oddechu chłopaka. Przyglądnęła mu się bliżej. Zamknięte oczy, na wpół rozchylone usta. Leżał twarzą do ziemi, a na policzku osadziły się kryształki piasku. Białe włosy rozsypały się dookoła jego twarzy. Dziewczyna spojrzała na broń mężczyzny - duża kosa o trzech ostrzach.
Hinata uklękła przy chłopaku i delikatnie rozpięła pasek przytrzymujący kosę. Z trudem odrzuciła broń z ciała białowłosego. Było pewne, że żył, ale czy jego życie nie zależało teraz od niej? A ona miała obowiązek zabić wroga...
Delikatnie obróciła chłopaka na plecy. Oddychał płytko, a jego serce biło słabo, nawet bardzo słabo. Ale żył. Hinata spojrzała rozpaczliwie na jego twarz, jakby mając nadzieję, że w niej znajdzie odpowiedź, co ma dalej czynić. Z jego ust wypłynęła stróżka wody. Hinata automatycznie otarła ja swoją ręką. Zdawszy sobie sprawę, co robi, cofnęła przerażona dłoń. Chłopak nawet mimo dotyku nie obudził się, przez co Hyuuga poczuła się nieco pewniej. Dokładnie otarła wodę i piasek z twarzy chłopaka, dodatkowo odgarniając mu mokre, białe włosy z czoła. Zarumieniła się, gdy zdała sobie sprawę, jak przystojny jest białowłosy. Pociągła twarz, równe rysy, nieco rozchylone usta, przymknięte oczy dodawały mu uroku.
Granatowowłosa rozejrzała się wokoło. Nie zauważyła, ani nie wyczuła innej osoby. Jeszcze raz spojrzała na twarz białowłosego. Nie uważała, że jest to oblicze mordercy, czy przestępcy klasy S. Kosa o potrójnych ostrzach, płaszcz oraz ogólna renoma Akatsuki mówiły jednak coś zupełnie innego.
I cóż miała teraz zrobić?!
Rozdział VI. Cicha jaskinia.
Było już bardzo ciemno, gdy krucha postać wymknęła się z domu Hyuuga. Hinata, ubrana w ciemny płaszcz z kapturem, niosła w ręku ciężką torbę. Cicho przekradła się w stronę lasu. Cały czas miała aktywowany Byakugan, dzięki czemu mogła o wiele wcześniej wiedzieć o czyjejś obecności.
Weszła głęboko w las i szła kilkanaście minut, aż wreszcie dotarła do wręcz nie odwiedzanej części puszczy Konoha. Przeskoczyła nad niewielkim strumieniem i stanęła przed dobrze ukrytym wśród gąszczu krzewów wejściem do jaskini. Sprawdziwszy, czy nikogo nie ma w pobliżu, odsunęła zasłonę z bluszczu i zagłębiła się w ciemność. Przeszła kilka metrów wąskim korytarzem, aż dotarła do niewielkiej, ale suchej groty.
Położyła torbę na ziemi i wyszperała z niej świece. Grotę zalało jasne światło. Hinata spojrzała na leżącego pod skalną półką białowłosego. Porozkładała świcie i podeszła do chłopaka. Opatrzyła mu wszystkie rany na jego ciele i okryła go kocem. Jego płaszcz leżał obok, cały postrzępiony i we krwi. Czerwonawe ostrze kosy, leżącej pod ścianą, odbijało światło świec.
Hinata wypakowała resztę rzeczy z torby i usiadła przy białowłosym. Jego pierś unosiła się w równomiernym oddechu. Dziewczyna obawiała się teraz tylko jednego. Co będzie, gdy białowłosy się obudzi?...
Odpowiedź przyszła o wiele wcześniej niźli by się Hinata tego spodziewała. Po prostu nagle oczy chłopaka otworzyły się. Białowłosy porozglądał się wokół, aż wreszcie dostrzegł Hyuugę. Zmrużył nieco oczy, jakby nie dowierzając, że tak krucha dziewczyna może siedzieć przy takim mordercy jak on.
Wreszcie i Hinata dostrzegła, że chłopak obudził się. Chciała się cofnąć, ale nie zdążyła. Białowłosy chwycił ją za rękę. Hinata nawet nie próbowała się mu wyrwać, wiedziała, że i tak nic by to nie dało.
-Gdzie jestem? - zapytał spokojnie, siadając.
Nie odpowiedziała mu, drżąc ze strachu. Chłopak w końcu zauważył, co działo się z dziewczyną.
-A tak..., przepraszam - wyszeptał, puszczając jej rękę.
Odskoczyła w tył, patrząc zaszokowana na białowłosego. Morderca, przestępca klasy S, członek Akatsuki właśnie przeprosił! W głowie nie mieściło się to Hinacie.
-Odpowiesz na moje pytanie? - powiedział spokojnie, patrząc zaciekawiony na jej białe oczy.
-W Konoha - wydusiła z siebie. - W jaskini we wschodniej części wioski.
Chłopak skrzywił się nieco. Próbował się podnieść, jednak głębokie rozcięcie na nodze uniemożliwiało mu ruch.
-Nie wstawaj! - zawołała dziewczyna, niepewnie podchodząc do chłopaka. - Jesteś ranny. Mogłeś zginąć.
-Mało o mnie wiesz - uśmiechnął się do niej, ale posłusznie pozostał na miejscu. - Mam na imię Hidan.
-Hinata - odpowiedziała. - Hinata Hyuuga.
-Mogłabyś mi podać trochę wody, Hinata-san? - zapytał.
Skinęła głową i podała mu kubek z czystą wodą. O mało co go nie upuściła, gdy Hidan delikatnie musnął opuszkami palców jej dłoń.
-Odpowiesz mi jeszcze na kilka pytań, Hinata-san? - zapytał spokojnie Hidan. Dziewczyna skinęła głową. - Kiedy odbyła się walka na moście? ANBU z Akatsuki?
-Wczoraj w nocy - odpowiedziała.
-Jeden dzień... - szepnął do siebie Hidan. - Złapali kogoś innego z Akatsuki?
-Nie - szepnęła.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś intensywnie.
-Dlaczego nie jestem w więzieniu pod strażą ANBU? - zapytał w końcu.
-Bo... Ja... - zaczęła cicho. - Ja...
-Nie wydałaś mnie swojej wiosce? - zapytał zaskoczony. - Opatrzyłaś i uratowałaś wroga. Hinata-san, albo jesteś bardzo odważna, albo szalona.
Spuściła głowę, ukrywając za pasmami włosów swoje rumieńce.
-Dziękuję, Hinata-san - usłyszała szept Hidana. - Ja nie jestem dobrym człowiekiem. Nie wiem, jak jesteś odważna, ale widocznie bardzo, skoro poświęciłaś się dla nieznanego człowieka i to do tego wroga.
Nie odpowiedziała mu, sama nie wiedząc co mogła powiedzieć. Hidan, który był przestępcą i mordercą, on, wróg Konoha, jako jedyny na świcie powiedział, że jest odważna, zdolna do poświęcenia.
-Hinata-san... - usłyszała cichy szept Hidana. - Czy ty się mnie boisz?
Uniosła oczy i spojrzała w fioletowe źrenice chłopka. Wpatrywał się w nią z wyczekiwaniem i niemą prośbą. Czy się bała? Mimo wszystko był to przestępca...
-Ja... Nie wiem... - przyznała. - Nie znam cię.
-Byłoby lepiej, gdybyś nie znała - rzucił. - W ogóle.
Rozdział VII. Odszedł, bo musiał.
Rankiem obudziła się i natychmiast zerwała z łóżka. Było jeszcze wcześnie, ale dziewczyna już się ubrała i spakowała do torby trochę jedzenia dla Hidana.
-A ty gdzie tak wcześnie, córciu? - zapytała ją matka.
-Trening - rzuciła w drzwiach Hinata.
Jej matka uśmiechnęła się na to nieznacznie. Cieszyła się, że Hinata wreszcie zaczęła z chęcią trenować. Młoda Hyuuga natomiast wręcz na złamanie karku biegła do ukrytej jaskini. Miała aktywowany Byakugan, dzięki czemu wyczuwała obecność patroli ANBU i innych shinobi, zręcznie je omijała, nie rzucając się w oczy. Przed samą jaskinią jeszcze raz sprawdziła, czy wokoło nie ma nikogo.
Hidan siedział tam, gdzie zostawiła go w nocy. Na kolanach trzymał kosę, dokładnie oglądając jej ostrza. Gdy zobaczył dziewczynę, uśmiechnął się nieznacznie.
-Ohayo, Hinata-san - przywitał ją.
Dziewczyna wymruczała jakieś pozdrowienie i usiadła obok chłopaka, podając mu jedzenie. Przyjął je z wdzięcznością.
-Hinata-san, czy dużo ANBU patroluje tereny wokół jaskini? - zapytał nagle.
-Nie możesz teraz odejść! - zawołała.
-Muszę i to jeszcze dziś - powiedział spokojnie. - Ktoś bardzo mi bliski będzie mnie szukał, Hinata-san. Nie podda się, a ja nie chcę by stała się jej krzywda.
-Ale... Twoje rany... - zaczęła płaczliwie. - Nie masz sił, żeby uciec ANBU. Zabiją cię...
Hidan uśmiechnął się.
-Hinata-san mnie nie można zabić - przyznał. - Jestem nieśmiertelny.
-Ale... - zaczęła zaszokowana. - Jak to?
Hidan w odpowiedzi wyciągnął swój naszyjnik i pokazał go dziewczynie.
-To znak mojego boga, Jashina-sama - powiedział. - Mój bóg dał mi nieśmiertelność i siłę w zamian za to, że mu służę, Hinata-san. Dlatego nie można mnie zabić. Poza tym nie potrzebuję wielu sił aby uciec. Dam sobie radę, Hinata-san.
Skończył jeść i podziękował dziewczynie. Jęknął nieznacznie, wstając, ale nie dał po sobie poznać, że ruch sprawia mu ból. Z jednej ze swoich sakw wyjął niewielkiego papierowego ptaka, który chyba cudem nie uległ zniszczeniu w wodzie. Jashinista wypisał na nim kilka słów i wypuściła ptaka na zewnątrz.
-Za godzinę mnie tu już nie będzie, Hinata-san - powiedział cicho, odwracając się do dziewczyny. - Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo jestem ci wdzięczny. Nie rozumiem tego, co dla mnie zrobiłaś... Ja nie jestem dobrym człowiekiem. Mimo to dziękuję, Hinata-san.
Hyuuga nie zdołała wydusić z siebie ani słowa. Siedziała bezczynnie na jednym z koców, które sama przyniosła, mając nadzieję, że jakiś szalony przypadek sprawi, iż Hidan zostanie tu dłużej.
Szybko odsunęła od siebie te myśli. Przecież on jest przestępcą! To członek Akatsuki! Ona nie może chcieć, żeby on z nią został! To chore!...
Tyle że tylko Hidan powiedział, że jest odważna. Tylko Hidan podziękował jej za to, co zrobiła. Tylko Hidan docenił, że się starała. Tylko Hidan... Jako jedyna osoba w całym jej życiu. W końcu jej własny ojciec nazywał ją czarną owcą, Naruto ignorował ją, a koledzy i koleżanki wyśmiewali się z jej nieśmiałości i słabości.
-Hinata-san, o czym myślisz? - zapytał ją nagle.
Podniosła wzrok i spojrzała w pełne oczekiwania fioletowe oczy chłopaka.
-Dlaczego w jesteście tacy silni? - zapytała nagle. - Całe Akatsuki? Co sprawia, że każdy się was boi?
-Sam nie wiem, Hinata-san - przyznał. - Akatsuki to składanka jedenastu najlepszych shinobi tego świata. W tym jest jedna dziewczyna, która potrafi dokonać praktycznie wszystkiego. Mówią, że łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo. W Akatsuki to się nie sprawdza. Łańcuch Brzasku jest tak silny, jak silna jest siła poświęcenia tej dziewczyny. Jest bardzo silny...
-Dlaczego zbieracie biju? - zapytała.
Hidan spojrzał na nią podejrzliwie. Hinata spuściła wzrok, ganiąc siebie za własną ciekawość. Teraz Jashinista mógł pomyśleć sobie o niej, jak o wysłanniku Konoha, który miał wyciągnąć informacje.
-Biju posiadają najsilniejszą chakrę tego świata - powiedział Hidan. - Dlatego ich potrzebujemy.
-Teraz pewnie myślisz, że pytam tylko po to, aby przekazać informacje Konoha - zauważyła cierpko.
-A na zewnątrz czeka oddział ANBU? - zapytał Hidan, uśmiechając się do niej. - Nie, Hinata-san. Nie myślę tak. Jesteś inna, nie zdradzasz raz obranej drogi.
Na zewnątrz zawył wilk. Hidan uniósł głowę i zamruczał coś pod nosem.
-Muszę już iść, Hinata-san - powiedział, wstając i idąc do wyjścia. - Mam nadzieję, że nigdy więcej nie przyjdzie ci mnie spotkać. Żegnaj...
-Do zobaczenia, Hidan-san - powiedziała cicho, nawet nie odwracając się, by spojrzeć na jego sylwetkę.
Zatrzymał się w połowie kroku, ale nie powiedział nic. Po minucie wyszedł z jaskini. Z oczu Hinaty spłynęła samotna łza. Wiedziała, że już odszedł...
...bo musiał.
Rozdział VIII. Nadzieja na inne szczęście.
Przez kilka następnych dni chodziła jak otumaniona, często wpadała na ludzi i nawet nie przejmowała się, aby ich przeprosić. Przyjaciele już nie raz musieli wręcz nią potrząsać, aby odpowiedziała im na ulicy jakieś niewyraźne „Cześć...”.
Już po pierwszymi dniu doszły do niej wiadomości o ucieczce Akatsuki z Konoha. Wataha wilków przedarła się przez bramę główną, raniąc stróżujących tam shinobi. Kilka minut później ta sama grupa zwierząt z trzema członkami Akatsuki na grzbietach opuściła w biegu Wioskę Liścia. Przytomni po pierwszym ataku strażnicy szybko usunęli się im z drogi. Zdołali usłyszeć jedynie urywane słowa: „Baka! By cię Jashin pokarał!”, oraz: „ANBU to idioci!...”.
Zdziwiła się sama sobie, gdy zdała sobie sprawę, że właściwie cieszy się z udanej ucieczki Brzasku. Nie wiedziała, czy aż tak bardzo wpłynął na nią Hidan, czy po prostu nagle miała dość swojej wioski. Tłumiła w sobie skrzętnie tą dziwną radość, nie chcą aby ktokolwiek dowiedział się, jak uratowała jednego z członków Akatsuki.
-Przepraszam... - wyszeptała szybko, gdy na ulicy znów na kogoś wpadła.
-Hinatka, nic ci nie jest? - usłyszała znajomy i ciepły głos.
-Nie, Kiba-kun - odpowiedziała szybko. - Wszystko w porządku.
-Na pewno? - dopytywał się, patrząc na nią podejrzliwie. - Ostatnio jesteś jakaś inna. Co się stało?
-Nic - rzuciła. - Po prostu... Tak jakoś wyszło.
Wzruszyła ramionami, dając mu do zrozumienia, że nie ma się czym przejmować. Kiba spuścił wzrok, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie mógł tego zrobić.
-Hinatka... - zaczął niepewnie. - Czy ty... Mogłabyś...
Spojrzała na niego, oczekując jego dalszych słów. Kiba także podniósł wzrok.
-Poszłabyś ze mną na spacer? - wydusił z siebie, czerwieniąc się nieco.
-Kiba-kun... Ja... - zaczęła całkowicie zaszokowana. - Oczywiście.
Inuzuka uśmiechnął się do Hinaty, na co ta odpowiedziała mu tym samym. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej - już od kilku dobrych dni na jej ustach nie pojawiał się uśmiech. Od czasu, gdy po raz ostatni widziała Hidana...
-By cię Jashin pokarał! - warknęła Kat. - Coś ty sobie myślał?!
-Akurat wtedy nic! - odwarknął jej. - Przywaliłem się w głowę, nawet nie wiedziałem, gdzie jestem. Nie czepiaj się.
-Jak mam się nie czepiać?! - syknęła. - Usz ty!
Szarooka usiadła ciężko przy niewielkim ognisku. Siedzący obok Kakuzu spojrzał na nią zaciekawionym wzrokiem.
-Uzumaki to ostatni ogoniasty, a wy schrzaniliście misję - zauważyła cierpko Kat. - Znowu będą opóźnienia. Usz...
Hidan obrażony usiadł po drugiej stronie ogniska.
-A właściwie, to gdzie ty byłeś cały dzień? - zapytała Kat. - Przecież nieprzytomny tyle nie leżałeś.
Jashinista spuścił wzrok, szukając jakiejś sensownej wymówki. Nie mógł, a przede wszystkim nie chciał mówić o Hinacie.
-Opatrywałem rany - przyznał. - Znalazłem niewielką jaskinię i tam przeczekałem. Zbyt wielu ANBU się kręciło wokoło.
Kat wyjątkowo zadowoliła się odpowiedzią białowłosego i dalej nie ciągnęła już tego tematu, ku uldze Hidana.
-Dziękuję, Hinatka - szepnął Kiba, stając z białooką przed domem klanu Hyuuga. - Miło, że poszłaś ze mną na ten spacer.
-Dziękuję, że mnie zaprosiłeś - powiedziała, uśmiechając się ciepło. - Kiba-kun...
Stali przed domem jeszcze przez chwilę, a ani jedno z nich nie chciało stąd odejść.
-Hinatka... Czy ty... - zaczął Kiba. - Czy ty nadal lubisz Naruto?
-Jak kolegę - przyznała. - Nic więcej, Kiba-kun.
Uśmiechnął się nieznacznie sam do siebie.
-A mnie? - dopytywał się, patrząc prosto w jej oczy.
-Ciebie lubię bardziej - przyznała.
Inuzuka poczuł, że serce zaczyna mu mimowolnie bić o wiele szybciej.
-Dobranoc, Kiba-kun - szepnęła Hinata.
Podeszła do Kiby i delikatnie pocałowała go w policzek. Zaszokowany ruchem dziewczyny chłopak nawet na to nie zareagował. Dopiero, gdy Hinata odsunęła się od niego, otrząsnął się z marazmu.
-Dobranoc, Hinatka - szepnął.
Hyuuga szybko weszła do domu, a nieco rozanielony Kiba powoli ruszył w swoją stronę.
Rozdział IX. Razem?
Przez kilka następnych dni nie mieli treningów, wszyscy sensei'owie drużyn mieli dodatkowe szkolenia przeciw nagłemu atakowi Akatsuki. W tym czasie Hinata bardzo często spotykała się z Kibą. Razem z Shino robili swoje własne treningi, a Aburame był na tyle inteligentny, że zazwyczaj już po chwili ulatniał się „w jakiejś ważnej sprawie do załatwienia”. Hyuuga zostawała sama z Kibą, co wcale jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, cieszyła się, gdy Inuzuka był z nią. Chłopak potrafił ją rozśmieszyć, jak rzadko która osoba dbał o nią i co najważniejsze - dostrzegł.
-Hinatka... - z zamyślenia wyrwał ją jego ciepły głos. - Twoje lody.
-Dziękuję, Kiba-kun - szepnęła w odpowiedzi.
Wzięła od niego lody i spróbowała. Truskawkowe, jej ulubione. To też często zadziwiało Hyuugę - Kiba często wiedział o niej więcej, niż ona sama mogłaby o sobie powiedzieć.
Szli powoli, ciesząc się słonecznym popołudniem i smakiem lodów. W końcu sami nie wiedząc kiedy zeszli ze ścieżki i zagłębili się w las. W niedługim czasie doszli nad rzekę, która w tym miejscu tworzyła łachę piachu na brzegu. Hinata od razu rozpoznała to miejsce. To tu jeszcze kilkanaście dni temu, znalazła...
-Hinatka, co ci? - zapytał Kiba, patrząc na nią uważnie. - Drżysz. Zimno ci?
-Nie, Kiba-kun... - zaczęła. - Ja...
Ale chłopak już nie słuchał. Ściągnął z siebie swoją kurtkę i założył ją na ramiona dziewczyny. Hyuuga uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu. Nie, nie było jej zimno. Sama nie wiedziała, czemu wspomnienie tamtego dnia wywołało u niej dreszcz...
-Chodź, Hinatka - zaczął Kiba, otaczając dziewczynę ramieniem. - Jest już późno.
Razem wrócili do wioski. Hinata zaczerwieniła się mocno, gdy padały na nią zaciekawione spojrzenia kolegów i koleżanek z ich roku. No tak... Jeszcze nigdy nie widzieli Kiby, któryby otaczał ramieniem Hinatę. Nie w ten sposób...
-Ino! - pani Yamanaka zawołała z wnętrza swojej kwiaciarni. - Chodź tutaj. Musisz mi pomóc!
-Idę, mamo! - odkrzyknęła.
Stała jeszcze chwilę, nieco niedowierzająco wpatrując się w Kibę i Hinatę. Drażniło ją to, że Inuzuka wciąż ostatnio przebywał z białooką. Szybko schowała się do wnętrza kwiaciarni.
Tymczasem Kiba odprowadził Hyuugę aż pod sam jej dom. Pożegnał się z nią, obiecując, że jutro także się spotkają. Hinata uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami swojego domu. W kuchni przywitała się z matką, która tylko posłała jej pełne rozbawienia spojrzenie.
-Coś się stało, mamo? - zapytała Hinata.
-Nie, skąd - zaśmiała się kobieta. - Patrzę tylko, jak moja córcia dorasta.
Hinata nie wiedząc czemu zaczerwieniała się mocno.
-O co ci chodzi, mamo? - zapytała, siadając przy stole.
-A, nic, nic... - odpowiedziała wymijająco. - Przystojny jest ten Kiba, nieprawdaż?
-Mamo! - zawołała Hinata.
-I taki miły - ciągnęła swoje matka, nie zważając na protesty córki. - Eh... O takim chłopaku to tylko marzyć.
-Mamo... - zaczęła już ciszej Hinata. - On jest tylko moim przyjacielem.
-Co? A czy ja coś ci mówię? - zaczęła podchwytliwie kobieta. - Tak sobie tylko mruczę. Inuzuka... Ładnie brzmi to nazwisko.
Hinata westchnęła ciężko, jednocześnie uśmiechając się pod nosem, co też nie umknęło uwagi jej matki. Nie przeczyła, że Kiba bardzo jej się podobał. Chłopak był opiekuńczy i widocznie zależało mu na Hyuudze. Ale...
No właśnie, ale. Całe to „ale” sprowadzało się do jeszcze innej osoby.
...Hidana...
Tak, Hinata wiedziała, że być może już nigdy nie spotka na swojej drodze białowłosego. Ale miała nadzieję, wierzyła w to, i co najważniejsze - chciała. Chciała spotkać jeszcze raz Hidana, nawet mimo jego ostatnich słów, chciała go spotkać.
„Usz, głupia! - skarciła się. - Przestań o nim myśleć! Jego już nie ma!”
Kilkaset kilometrów od domu Hyuuga, w Kraju Rzeki, w najbardziej niedostępnej i dzikiej części lasów, w siedzibie Akatsuki, w jednym z wielu pokoi na czerwonej pościeli leżał Hidan. Tępo wpatrywał się w sufit nad sobą, założywszy ręce za głowę.
Nie wiedział czemu, ale odechciało mu się właściwie żyć. Siedziba nadal była radosna i pełna wrzasków Deidary, Kat i Tobi'ego, ale Jashinista nie czuł się już w tym huku tak dobrze jak kiedyś. Czasami nawet mdliło go od tej całej wrzawy. Uciekał wtedy do swojego pokoju, gdzie miał względny spokój i mógł swobodnie pomyśleć.
Czemu? Czemu tak nagle wszystko straciło sens? W jednej chwili wszystko było już ok., a w drugiej... Nagle... Wszystko jest nie tak, wszystko traci swój blask i urok, wszystko...
-Wejść - powiedział, usłyszawszy pukanie do drzwi.
Uniósł nieco głowę, a gdy zobaczył wchodzącą do pokoju Kat, z powrotem położył się na łóżku, oczekując jej słów. Miał nadzieję, że ma do tylko przekazania jakąś wiadomość. Znając jednak Kat... Szarooka zapewne już dawno dostrzegła zmianę w zachowaniu Jashinisty, a przecież dla niej nie było droższych osób niż członkowie Akatsuki.
-Hidan-kun... - zaczęła cicho, siadając obok niego na łóżku. - Nie powiedziałeś mi wszystkiego. Co stało się w Konoha?
W głowie nagle zaczęło mu szumieć. Miał powiedzieć o Hinacie? Przecież...
-Hidan, spotkałeś kogoś, prawda? - zapytała Kat. - Nie okłamuj mnie, proszę, Hidan.
Westchnął ciężko i otworzył usta, zaczynając swoją opowieść. Nie, nie było sensu tego ukrywać... Nie przed Kat.
Rozdział X. Zapomnij...
Szarooka siedziała obok Hidana, słuchając jego słów. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiała, dlaczego Jashinista zachowuje się tak, a nie inaczej. W końcu chłopak zakończył swoją opowieść.
-Kat... Obiecaj mi coś... - zaczął. - Że nic jej nie zrobisz i...
-Dość - przerwała mu.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że być może popełnił błąd, mówiąc o tym Szarookiej. Dziewczyna nie miała nic ponad Akatsuki... A Hinata teraz zagrażała Brzaskowi. Mimowolnie pobladł nieco. Hinata... Ona go uratowała, mimo wszystko był tu teraz być może tylko dzięki niej. A teraz? Jeśli Kat...
-Nie mów o tym Pein'owi - zastrzegła Szarooka. - Ani słowem. W ogóle nie mów nikomu, Hidan.
Skinął głową, odetchnąwszy głęboko.
-Powiedz mi coś, Hidan - zaczęła Kat. - Czy ty kiedykolwiek kochałeś kogoś?
Zdziwił się jej pytaniem.
-Ja... - zaczął. - Nie. Nigdy.
Kat uśmiechnęła się porozumiewawczo.
-Hidan, zapomnij o niej. Teraz. Jeśli będziesz z tym zwlekał... Nigdy nie zapomnisz - szepnęła. - Nie będzie mnie przez kilka dni, więc trenujecie sami.
-Gdzie idziesz? - zainteresował się.
-Do Konoha - rzuciła, zeskakując z jego łóżka. Hidan rzucił jej nieco przerażone spojrzenie. - Nie martw się. Muszę sprawdzić, co z sakryfikantem lisa. Poza tym... Chcę odwiedzić kogoś znajomego. Co do tej Hyuugi... Obiecuję, że ja nic jej nie zrobię.
Zamknęła za sobą drzwi, znikając za nimi. Hidan odetchnął głęboko z ulgą. Jakaś część ciężaru, która ostatnio spadła na jego serce, zniknęła po słowach Szarookiej.
-Stój! - zawołał strażnik. - Dokumenty!
Kat odrzuciła kaptur z głowy i podała strażnikowi przepustkę. Po chwili ten przepuścił ją, oddając dokumenty. Dziewczyna schowała już ponad stuletni papier do kieszeni. Pismo od Wyzwańców wciąż było aktualne, a nawet jeśli by nie, to Kat miała przy sobie dokumenty otrzymane od Drugiego Hokage. Szarooka szybko skierowała się uliczką, która prowadziła pod pomniki Hokage. Usiadła na barierce, wpatrując się w twarz Drugiego.
-Oi, Tobirama-kun... - szepnęła. - Dlaczego o miłości nie można zapomnieć?
Tak jak się spodziewała, pomnik nie przemówił. Nigdy nie przemawiał. Ani razu nie dał jej odpowiedzi na to pytanie, mimo że zjawiała się tu zadziwiająco często.
Nagle dostrzegła inną postać, która także przyszła poobserwować być może pomniki Hokage, a być może panoramę Konoha, która rozciągała się pod tarasem. Szarooka zmrużyła oczy, przyglądając się blond włosom chłopaka, jego lazurowym oczom i lisim wąsom na policzkach.
-Sakryfikant Kyuubi'ego - szepnęła do siebie.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Taki fart... Mogła go bez problemu obezwładnić, ale czy da radę uciec z nim z Konoha?
„Spokojnie... - skarciła sama siebie. - Jeszcze nie czas.”
W końcu i chłopak dostrzegł ją, mrużąc oczy. Zdziwił się, widząc po raz pierwszy tę osobę. Ciemny płaszcz falował na wietrze, złote włosy okalały twarz, szare oczy z uporem wpatrywały się w kamienną twarz Nidaime. Dziewczyna siedziała na barierce, opierając ręce o kolana.
-Hej! - zawołał. - Kim jesteś?
Dziewczyna spojrzała na niego, uśmiechając się.
-Kat - przedstawiła się. - A ty?
-Uzumaki - powiedział z dumą. - Naruto Uzumaki!
-Uzumaki... - powtórzyła z zadumą. - Pochodzisz z Kraju Wiru?
-Nie - odparł natychmiast. - Jestem z Konoha. Skąd ten pomysł z tym wirem?
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
-Wybacz, musiałam cię pomylić z kimś innym - rzuciła.
-A ty skąd pochodzisz? - zapytał, stajać obok niej.
-Z... - zaczęła. - Z Konoha. Pochodzę stąd.
-Nie widziałem cię tu wcześniej - zawołał. - Na pewno jesteś stąd? A może kłamiesz, jesteś naszym wrogiem? Huh!
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się, wpatrując w twarz Nidaime.
-Jestem stąd - powtórzyła. - Ale nikt już nie uważa, że jestem stąd. Wszyscy, których znałam i którzy znali mnie... już dawno nie żyją.
Powiodła wzrokiem po twarzach dwóch pierwszych Hokage, a jej oczy stały się puste. Blondyn zrozumiał nieco i spuścił głowę.
-Przykro mi - powiedział. - Ja nie znałem swoich rodziców. Wiem też, co to znaczy stracić kogoś. Kogoś bliskiego. Mój przyjaciel odszedł z Konoha.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Dane, dane, dane... Zetsu... A tak! Młody Uchiha! Był w drużynie z sakryfikantem lisa, odszedł kilka lat wcześniej. I wrócił...
-Przykro mi - szepnęła Kat.
Naruto rozpogodził się zupełnie.
-Niepotrzebnie - powiedział. - On już wrócił. Musze iść. Do zobaczenia...
-Do widzenia, Naruto-san - pożegnała się z nim. Gdy odszedł dodał już prawie szeptem. - I wybacz... Ale Kyuubi musi być nasz.
Siedziała tak jeszcze bardzo długo, nawet nie zauważyła, że pewien szarowłosy mężczyzna także przyszedł tu pooglądać pomniki, na których był i on sam. Gdy słońce powoli już zachodziło, Kat zeskoczyła z barierki i skłoniła się przed twarzą Drugiego Hokage, co nie uszło uwadze Szóstemu.
-Wybacz, Tobirama-kun... - szepnęła Kat, jednak jej słowa były doskonale słyszalne przez Hatake. - Jeśli popełniam błąd, wybacz mi. Ale już dość.
Rozdział XI. Decyzja Lidera.
Szarooka wróciła do siedziby i od razu skierowała się do gabinetu Lidera. Weszła bez pukania, a gdy zauważyła, że rudy chce już ją zrugać, tylko posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Opadła ciężko na krzesło przed biurkiem Pein'a i złożyła ręce przed sobą, wpatrując się w splecione palce. Milczała i nawet rudy nie chciał przerwać jej rozmyślań.
-Hidan i Kakuzu zawalili misję sprowadzenia dziewięciu ogonów - zaczęła w końcu Kat. - Nie ma sensu teraz wysyłać kolejnej grupy do walki, to byłoby nierozważne. Uzumaki będzie się pilnował, nie tylko zresztą on. Cała Konoha będzie na nogach dzień i noc. Musimy przeczekać burzę i znów zaatakować.
-To będzie trwało wieki - zauważył Pein. - Poza tym... chłopak nie próżnuje... Cały czas ćwiczy i niedługo może okazać się zbyt nieosiągalny.
-Wiem - potwierdziła Kat. - Nich Kakuzu i Hidan odpoczną. Jutro znów ruszają na misję. Mają przedostać się do Konoha i tam przeprowadzić inwigilację.
-Oszalałaś? - zapytał wprost. - To niemożliwe!
Szarooka pokręciła głową.
-Zostają tylko oni... - zauważyła Kat. - Sasori i Deidara ruszają do Kiri, mają zdobyć Zwój Wody. Itachi i Kisame maja za zadanie wyłapać resztki po Oto-gakure. Pomoże im Zetsu i Tobi. Konan jest cały czas na twoje rozkazy. Kakuzu i Hidan muszą tam iść.
-A ty?... - zapytał rudy.
-Ja mam z tobą do załatwienia coś o wiele większego - powiedziała cicho.
-To już? - zapytał. - Tak szybko?...
Szarooka skinęła głową.
-Już - potwierdziła. - Zaczniemy od jutra. Kakuzu i Hidan przedostaną się do Konoha, będą codziennie informować o postępach. Ich zadaniem jest obserwacja Naruto Uzumaki'ego. Kiedy ten wyruszy na jakąś misję... dorwiemy go.
-Nawet nie podejdą pod bramy - zauważył ponuro Pein.
-Nie tylko, że podejdą, ale dostaną się do Wioski - zarządziła Kat. - We wschodniej części wioski, pod wodospadem jest dziura w murze... tamtędy się dostaną środka. Pójdzie z nimi Seth, będzie ich prowadził. Hidan potrafi z nim rozmawiać...
-To jest szalone... - zauważył rudy.
Szarooka uśmiechnęła się nikle.
-Może - stwierdziła. - Ale to się uda, Nagato... Ja to wiem.
Hinata Hyuuga spojrzała na rozciągający się przed nią krajobraz... stała na jednym ze wzgórz Konoha, gdzie doskonale widać było całą Wioskę. Jej włosami targał wiatr, rozrzucając je granatową kaskadą na różne strony.
Już od kilku dni spotykała się regularnie z Kibą. Chłopak przychodził zazwyczaj popołudniami i był witany czule przez matkę dziewczyny. Potem Inuzuka zabierał ją na miasto, najczęściej na lody lub do jakiejś ciastkarni. Wieczorem, odprowadzana przez niego i Akamaru, z powrotem była w domu.
A dziś?... Dziś tak nagle miała ochotę oderwać się od tego nowego, jeszcze nie zwykłego, rozkładu dnia. Praktycznie od rana stała na wzgórzu, wpatrując się w jasne budynki. Tuż za nią rozciągał się gruby mur Konoha, odgradzający Wioskę od reszty świata. Zza muru słychać było huk wodospadu, spadającego z tamtej strony z kilkunastometrowej skały. Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, a dziewczyna nawet nie poczuła głodu, czy niewygody od stania w jednej pozycji przez kilkanaście godzin.
W końcu drgnęła nieco, gdy duże krople deszczu spadły na jej jasny policzek. Dziewczyna rozejrzała się wokół - słońce już zaszło, niedługo zrobi się całkiem ciemno. Pamiętając o środkach ostrożności w Wiosce, Hinata zebrała się szybko i skacząc z gałęzi na gałąź, ruszyła do swojego domu.
Kilka minut po tym, jak dziewczyna opuściła wzgórze, spomiędzy krzaków przy murze wypadł czarny jak smoła wilk. Powęszył nieco wokoło i szczeknął krótko.
-Usz, by to wcięło!... - rozległ się nieco zły głos. - Cholerne krzaki!
-Ciszej... - skarcił go inny głos, gruby i niski.
Rozległo się prychnięcie i po chwili z krzaków wyszedł Hidan. Z wściekłym pomrukiem wydarł kosę spomiędzy plątaniny gałęzi, łamiąc nieco roślinę. Za białowłosym wyszedł Kakuzu i od razu rozejrzał się po okolicy.
-Ktoś tu był... - zaczął.
Hidan wzruszył ramionami i spojrzał na wilka. Ten tylko przekrzywił łeb na bok.
-Jakaś dziewczyna, kilka minut temu, oddaliła się szybko na północ, prawdopodobnie kunoichi - przekazał zielonookiemu słowa zwierzęcia. - Nie zauważyła nas i nie podejrzewa, że po krzakach pałętała się dwójka ludzi z najniebezpieczniejszej organizacji świata. Możemy już iść?...
Kakuzu zmrużył nieco oczy, ale skinął głową i razem z Hidanem ruszył za wilkiem, który węsząc, skierował się ścieżką w dół.
-Coś taki zadowolony? - zapytał nagle Kakuzu. - Mało co cię nie rozniesie...
-Wydaje ci się - Hidan odwrócił głowę.
-Nie sądzę - szepnął zielonooki, ale nie drążył dalej tematu, ku uldze Jashinisty.
Hidan odetchnął nieco.
„Trzeba się hamować... - pomyślał. - Choć trochę...”
Tak naprawdę Kakuzu miał rację. Hidana mało co nie roznosiła radość. Sam do końca nie wiedział dlaczego, ale gdy dowiedział się, że razem z Kakuzu mają znów iść do Konoha, miał ochotę skakać z radości. Jashinista uśmiechnął się nieco do siebie, patrząc na światła Liścia. Gdzieś tam była...
-Cholera, Hidan! Patrz jak leziesz!
Jashinista nagle wpadł na Kakuzu, przez co obaj shinobi upadli na ziemię. Hidan potrząsnął głową.
-Pogięło cię? - warknął zielonooki, wstając. - Weź się opanuj, bo nie ręczę za siebie!
Hidan prychnął cicho, ale nie odpyskował się Kakuzu. Przeszli przez ścieżkę, a wilk zaprowadził ich do jednej z jaskiń, w których się zatrzymali. Hidan poczuł w sercu dziką nadzieję, ale grota okazała się inna, niż ta, w której ostatnio przebywał.
-Od jutra zaczniemy inwigilację - zarządził Kakuzu. - Będziemy szpiegować pojedynczo. Jutro ja ruszę pierwszy, a ty będziesz tu grzecznie siedział. Rozumiesz, Hidan?...
-Mhm... - zamruczał Jashinista, patrząc w sufit groty.
Kakuzu westchnął ciężko, ale nic nie powiedział. Nie miał już na to siły.
Gdy słońce wstało już zza horyzontu, Hinata przetarła oczy i powoli zwlekła się ze swojego łóżka. Czuła się nieco przeziębiona, pewnie to przez to, że trzy dni temu stała cały dzień na wietrznym wzgórzu. Umywszy się i ubrawszy, zeszła do kuchni i zjadła śniadanie. W pomieszczeniu pojawiła się jej matka.
-Pośpiesz się, Hinata - powiedziała szybko. - Hokage wzywa wszystkich chunninów.
Dziewczyna skinęła głową i wybiegła z domu, kierując się ku budynkowi z wielkim znakiem ognia wymalowanym na murze. Weszła schodami do jednej z sal, w której była już duża grupa chunninów.
-Hej, Hinatka! - usłyszała głos Kiby.
-Cześć, Kiba-kun - szepnęła drżącym głosem, podchodząc do niego i do Shino. - Ohayo, Shino-kun.
Aburame tylko lekko skinął głową. Dłużej nie zdążyli porozmawiać, gdyż w sali pojawił się Kakashi.
-Zacznę od razu, nie ma sensu tu owijać w bawełnę - zauważył. - Akatsuki znów jest w Konoha...
Po sali rozniósł się szmer podniecenia i zaskoczenia.
-Nie wiadomo, jak dostali się za mury, ale widziano jednego z nich we wschodniej części lasów - poinformował Kakashi. - Najprawdopodobniej to jeden z byłych shinobi Taki, Kakuzu. Znamy tylko nieliczne z jego umiejętności walki. Potrafi zamienić swoje ciało w sznury i przedłużyć je tym samym praktycznie na kilka metrów.
Pomruk zdziwienia rozległ się po sali.
-Jego partnerem jest niejaki Hidan... - ciągnął Hatake.
Hinata nagle drgnęła nieco. Spojrzała na Kakashi'ego tak, jakby Hatake miał co najmniej zaraz ryknąć śmiechem, wołając: „Żartowałem! Muchachahaha!”. Ale nic takiego się nie stało. Szarowłosy ciągnął dalej....
-Pochodzi z nieistniejącej już Yu-gakure. Jego wiarą jest Jashinizm, a mottem całkowita eksterminacja - wyjaśnił. - Ma za zadanie tylko zabijać. Jest mordercą, gotowym pozbawić życia bez zawahania z zimną krwią. Wyjątkowo niebezpieczny, a jakby tego było mało jest nieśmiertelny.
Chunnini spojrzeli zaskoczeni na Hokage. Hinata tylko drgnęła. Morderca?... Niebezpieczny?... Eksterminacja?...
Nagle zrobiło jej się niedobrze. Czuła, że jest bardziej blada, niż śnieżnobiała ściana sali. Miała nadzieję, że zdoła utrzymać się na nogach, bo nie bardzo uśmiechało jej się zemdlenie wśród tylu chuninnów.
-Hinatka, dobrze się czujesz?... - czuły głos Inuzuki wyrwał ją z otępienia. - Jesteś strasznie blada.
Hyuuga rozejrzała się wokoło. Sala powoli pustoszała. Dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy Kakashi skończył mówić.
-Nic mi nie jest, Kiba-kun - zapewniła, oddychając głęboko. - Ja po prostu... przejęłam się tym.
-Nie bój się, Hinatka - Kiba objął ją ramieniem. - Pokonamy Akatsuki. Tych dwoje już są nasi. Nawet ten nieśmiertelny. Pokonamy ich, Hinatka.
Hyuuga tylko skinęła głową.
-Tak... pokonamy - szepnęła.
-Odprowadzę cię do domu - zaoferował się.
-Nie, nie trzeba - zapewniła. - Ja... musze coś zrobić sama. Nic mi nie jest, Kiba-kun.
Chłopak skrzywił się nieco, ale uległ dziewczynie i tylko odprowadził ją tęsknym wzrokiem, gdy znikała wśród budynków Konoha.
Rozdział XII. Ponowne spotkanie.
Hinata szła szybko przed siebie. Dopiero teraz do jej umysłu dochodziły urywki z wypowiedzi Kakashi'ego: „Dziś obserwacja... od dwunastej... trzyosobowe oddziały... cała Wioska pod obserwacją... inwigilacja bramy...”. Więc miała czas do dwunastej, a potem?...
A właściwie na co miała czas?... Co chciała zrobić?...
„Hidan...” - jęknęła w myślach.
Musiała się sama przed sobą przyznać - chciała go ostrzec. Wroga, kogoś, kto chce zniszczyć jej Wioskę, kto chce ją zaatakować, kto jej zagraża... chciała go ostrzec przed niebezpieczeństwem...
...zdradzić Konoha.
Wzdrygnęła się nagle, stajać na środku leśnej ścieżki. Zdradzić Konoha?... Pokręciła głową. Nie, nie chciała tego. Chciała tylko ostrzec Hidana.
Ale czy czasem to nie za dużo?...
„Co ja mam robić?” - zapytała, patrząc na niebo.
Miała mętlik w głowie. Słowa Kakashi'ego, które Hatake wypowiedział w sali, raniły ją dogłębnie. Morderca?... Niebezpieczny?... Eksterminacja?... Nie takiego Hidana znała, nie z takim siedziała w grocie, nie tego uratowała. Wiedziała, że Akatsuki święte nie jest, ale słowa Hokage były dla niej przesadnie wyolbrzymione... nieprawdziwe.
Ruszyła przed siebie, wiedząc, że ma już niewiele czasu. Skręciła na wschód, w stronę wzgórza, na którym stała trzy dni temu.
Nie mogła zaprzeczyć swoim myślom - chciała całym sercem spotkać Hidana. Znów go zobaczyć. Jego uśmiech, jasne, fioletowe oczy pełne radości, równe rysy twarzy, talizman na piersi, czerwoną kosę na plecach... Marzyła o ponownym spotkaniu już od wielu, wielu dni. Wyobrażała sobie, jak staje naprzeciw niego i...
Stanęła nagle w miejscu. I?... I co dalej?... Co jeśli już go spotka?... Co mu powie?... Cześć, Hidan! Słyszałam, że znów dostaliście się do Konoha. Jak wam się udało, skubańce? Macie zamiar atakować? Pokażę wam lukę w ochronie...
Wzdrygnęła się na sama myśl o tym. Nie potrafiłaby zdradzić Konoha.
...ale czy aby właśnie tego nie robiła?...
„Nie - zaprała się w myślach. - Chcę tylko go ostrzec.”
Nawet nie zrobiła kroku, gdy zatrzymał ją dobrze znany jej głos...
-Hinata-san?...
Poczuła, że po jej plecach przebiega dziki dreszcz podniecenia. Ten głos... słyszała go tak niewiele razy, ale nie sposób go było pomylić z żadnym innym. Melodyjne brzmienie wciąż rozlegało się w jej uszach, mimo że powinno już dawno temu zaniknąć.
-Hinata-san, co tu robisz?
Usłyszała ciche kroki za sobą i szelest materiału. Poznała ten szmer - tak szeleściły peleryny Akatsuki. W końcu dziewczyna przemogła się i odwróciła...
-Hi-hidan?... - szepnęła cicho.
Jashinista stał przed nią, wpatrując się w nią uważnie. Białe włosy nie opadały mu już na czoło, ale były przygładzone i zaczesane do tyły. Płaszcz lśnił czystością, a kosa połyskiwała w słońcu. Nie było jednak wątpliwości, że to Hidan - jej Hidan. Poznała go po radosnych, fioletowych oczach i nikłym uśmiechu.
-Jasne, że ja - zaśmiał się. - A niby ilu jeszcze szalonych członków Akatsuki plącze się po tym lesie?...
Dziewczyna nie poruszyła się. Wpatrywała się w fioletowe oczy chłopaka, tocząc wewnętrzną walkę. Jedna jej strona kazała walczyć, druga... paść w ramiona białowłosego. Nie posłuchała ani jednej.
-Szukają was - rzuciła, odwracając wzrok. - Ciebie i twojego kompana. O dwunastej zaczną nagonkę.
-Nie martwię się tym, Hinata-san - zaśmiał się. - Hinata-san?... Czy ty się aby o NAS martwisz?
-Nie, to nie tak!... - zawołała, kręcąc głową z przekonaniem. - Ja... nieważne.
Odwróciła się i zaczęła iść przed siebie. Usłyszała, że białowłosy kroczy za nią.
-Nie idź za mną - szepnęła.
-Czemu? - zapytał, zrównując się z nią. - Czemu mam za tobą nie iść, Hinata-san?
-Po prostu nie idź - rzuciła.
Nagle Jashinista złapał ją za rękę i przygwoździł do drzewa, napierając na nią całym swoim ciałem. Poczuła jego nienaturalne ciepło i dziwnie kojący, męski zapach. Dziewczyna pobladła nieco, a jej serce zaczęło bić w przyśpieszonym rytmie. Wpatrywała się przerażona w twarz Hidana, chłopak jednak patrzył w zupełnie inną stronę. Jego wzrok prześlizgiwał się pomiędzy gałęziami drzew, a zmrużone nieco oczy zdradzały profesjonalizm doskonałego shinobi.
-Zaatakowałem cię, słyszysz?... - zaczął poważnym tonem. - Wyszłaś na spacer, spotkałaś mnie, ja cię zaatakowałem. Walczyliśmy i przegrałaś. Chciałem cię porwać, ale drogę zaraz zagrodzi mi oddział ANBU. Rozumiesz, Hinata-san?...
Dziewczyna otworzyła nieco usta, ale nie potrafiła nic wypowiedzieć. Słowa Hidana dziwnie odbijały się w jej umyśle i uszach, wprowadzając niemały chaos.
-Hinata-san, rozumiesz?... - zapytał, wpatrując się w jej białe oczy. - To ważne.
Skinęła głową.
-Powiedz to - ponaglił.
-Rozumiem - szepnęła.
Sama zdziwiła się sobie, że jej głos jest taki spokojny i opanowany. Hidan jednak wyjął z kieszeni płaszcza kawałek sznurka i związał nim ręce dziewczyny. Hinata patrzyła na to ze stoickim spokojem. Nagle całe jej przerażenie gdzieś zniknęło, a dziewczyna potrafiła teraz wpatrywać się w skupioną twarz Jashinisty.
-Musisz krzyczeć, Hinata-san... - szepnął, gładząc ją po policzku ręką. - Bardzo głośno. Tak, jakbym cię naprawdę porywał. I musisz się szarpać. Możesz mnie uderzyć, nie obrażę się...
Pokręciła głową na znak sprzeciwu, a Hidan tylko uśmiechnął się do niej.
-Hinata-san, ty mnie nie znasz - ciągnął. - Jestem twoim wrogiem, chcę cię zabić, ty chcesz zabić mnie. Ty chcesz żyć. Pamiętaj o tym, Hinata-san. Ja jestem z Akatsuki, ty z Konoha. Ja jestem tym złym, ty jesteś dobra. Nie zapominaj o tym, Hinata-san. To bardzo ważne. Rozumiesz?...
-Rozumiem - potwierdziła. - Hidan...
-Będę czekał na ciebie codziennie przy murze od wschodniej strony w każdo południe i o każdej północy - przerwał jej. - Tam, gdzie wodospad spada po drugiej stronie Konoha. A teraz zacznij krzyczeć, Hinata-san...
Złapał dziewczynę wpół i przerzucił sobie przez ramię. Hidan skoczył na jedno z drzew i szybko przemieszczał się w przód.
-Hinata-san... - usłyszała jego ponaglający szept.
Otrząsnęła się z marazmu i zaczęła krzyczeć i się nieco szarpać. W oddali zauważyła członka oddziału ANBU.
-Nie! Nie! Nie! - krzyczała na wpół do ścigającego ich shinobi, na wpół do Hidana. - Nie rób tego! Nie! Nie!
Nagle Hidan stanął na środku leśnej polany. Hinata zsunęła mu się z ramienia. Jashinista przyciągnął ją do siebie, przykładając jej kunai do gardła.
-Ani kroku... - warknął na stojących przed nim członków ANBU.
-Jesteś zatrzymany! - zawołał kapitan ANBU. - Poddaj się i wypuść dziewczynę!
-Ani kroku - powtórzył Hidan, mocniej przyciągając do siebie Hyuugę. - Bo wasza śliczna dzieweczka umrze.
Hinata jęknęła, wpatrując się błagalnym wzrokiem w kapitana ANBU. Lecz ten o ile myślał, że to z niemą prośbą o pomoc, to Hinata wiedziała, że jest inaczej... ona błagała o to, by Hidan wyszedł z tego cało.
-Puść dziewczynę! - ponaglił członek ANBU.
Hidan zaśmiał się szyderczo i cofnął się o krok, pociągając za sobą Hinatę. Parł tak do tyłu, aż w końcu stanął przed rozłożystym drzewem o grubym pniu.
„Jashinie, niech to zadziała!” - błagał w myślach.
Zdjął kunai z szyi dziewczyny i... zanurzył się w pień drzewa.
Rozdział XIII. Wyczekiwanie.
Hinata spojrzała na ciemne niebo za oknem.
„Ciekawe co z nim...?” - zapytała w myślach.
Była zaszokowana, zresztą jak wszyscy obecni na polanie, gdy Hidan zniknął, wtapiając się w pień drzewa. To wydarzenie... zaledwie kilka godzin wstecz, a Hyuuga czuła, jakby działo się to już wieki temu. Paradoksalnie pamiętała ze szczegółami uśmiech Hidana, fiolet jego oczu, kojący zapach ciała i ciepło. Wszystko...
Zerknęła na zegarek - za pół godziny będzie już północ. Aby dostać się do wschodniej części potrzebowała góra dziesięciu minut, ale zważając na oddziały ANBU i patrole, czas wydłuży się nawet trzykrotnie. Dziewczyna cicho przekradła się do drzwi... w domu nie było słychać nawet szmeru - wszyscy już spali. Młoda Hyuuga ubrała się w ciemności i wyskoczyła przez okno, cicho lądując na trawie. Bezszelestnie przemknęła się ulicami Konoha, a potem i lasem do wschodniej części Liścia. Bezbłędnie omijane przez nią patrole nie zauważyły obecności dziewczyny, nawet nie podejrzewając tego, że ktoś przekrada się uliczkami. W końcu dziewczyna dotarła do niestrzeżonej części wschodniego muru. Zza potężnego ogrodzenia słyszała huk wodospadu i szum wody.
-Hinata-san... - usłyszała cichy szept.
Odwróciła się natychmiast i w świetle księżyca rozpoznała sylwetkę chłopaka. Nie miał przy sobie kosy, a długi płaszcz, który zamiast wysokiego kołnierza miał kaptur, powiewał nieco na lekkim wietrze. Fioletowe oczy wpatrywały się z nieukrywaną radością w dziewczynę, a ciepły uśmiech błąkał się po twarzy.
-Jednak przyszłaś... - szepnął.
Skinęła głową, spuszczając oczy ku ziemi. Hidan podszedł do niej i delikatnie ujął jej podbródek, unosząc jej głowę tak, że musiała spojrzeć na niego.
-Przepraszam za ten kunai - szepnął. - Nie chciałem, żebyś się przestraszyła, czy coś.
-Nie bałam się - przyznała.
-Nie? - zdziwił się nieco jej odpowiedzią. - Więc jednak się mnie nie boisz?...
Dziewczyna drgnęła nieco. Sama już nie wiedziała... z jednej strony Hidan nie wydawał jej się groźny, czy niebezpieczny, z drugiej jednak był członkiem Akatsuki, nieśmiertelnym shinobi z Yu, przestępcą.
-Nie chcę, żebyś się mnie kiedykolwiek bała, Hinata-san - wyszeptał, opuszczając ręce. - Nie musisz się mnie bać.
Usiadł pod jednym z drzew i wskazał Hinacie miejsce obok siebie. Dziewczyna posłusznie podeszła i usiadła obok Jashinisty. Białowłosy oparł się wygodnie o pień, patrząc w gwiazdy na niebie.
-Hidan... - zaczęła cicho dziewczyna.
-Hm?... - zamruczał, odwracając się do niej.
-Dlaczego kosa? - zapytała nagle.
Jashinista spojrzał na nią uważnie. Dziewczyna zaczerwieniła się nieco i spuściła wzrok. Hidan uśmiechnął się ciepło.
-Sam nie wiem - przyznał. - Tak jakoś wyszło. Akatsuki to dość specyficzna zbieranka, a każdy ma jakiś znak rozpoznawczy. Moim jest kosa o trzech ostrzach. Poza tym... jak dla mnie jest dość zabawna.
-Czemu Akatsuki? - drążyła. - Chodzi mi o nazwę...
-Akatsuki założyła dwójka ludzi - zaczął. - Według jednej przepowiedni dziewczyna, jedna z tej pary, ma sprowadzić na ten świat nowy dzień. A Brzask jest jego zapowiedzią, zwiastunem nowego porządku.
-Ciężko wam się żyje? - ciągnęła.
-A skąd! - zaśmiał się. - Dwadzieścia cztery metry kwadratowe dla każdego członka, w tym łazienka, cztery posiłki dziennie, darmowa nauka, treningi o dowolnej porze i masa zabawy. Hinata-san... w Akatsuki znalazłam dopiero swój dom.
Hyuuga drgnęła nieco.
-Wiem, dziwi cię to - Hidan zauważył jej ruch. - Jak przestępcy mogą nazywać siebie rodziną, a siedzibę domem?... Sam tego nie do końca rozumiem, Hinata-san... tak po prostu jest. Jesteśmy razem, całe Akatsuki. Spajani nienormalnością jednej osoby...
Hidan uśmiechnął się do sobie tylko znanych wspomnień. Po minucie spojrzał na Hinata uważnie.
-Hinata-san... - zaczął. - Ja tez mogę o coś zapytać?
Dziewczyna skinęła głową.
-Dlaczego masz białe oczy? - zapytał.
-Ja... to moje Kekkei Genkai - przyznała. - Byakugan. Pozwala mi widzieć chakrę przeciwnika i jego punkty chakry.
-Przydatne - zauważył. - I bardzo piękne, Hinata-san...
Dziewczyna zaczerwieniła się mocno, odwracając głowę. Hidan ujął jej podbródek i zwrócił ku sobie. Dziewczyna spojrzała prosto w jego fioletowe oczy.
-Naprawdę są piękne, Hinata-san - szepnął.
Hyuuga zaczerwieniła się jeszcze mocniej, ale tym razem nie odwróciła wzroku. Nie potrafiła. Fioletowe oczy hipnotyzowały ją swoim głębokim odcieniem, nie pozwalając odwrócić wzroku.
-Hidan... - szepnęła cicho.
-Tak, Hinata-san?... - zapytał, zanurzając rękę w jej włosach.
Zadrżała nieco pod wpływem jego dotyku. Hidan cofnął rękę i posłał jej przepraszające spojrzenie. Hinata spuściła wzrok. Czuła się dziwnie... zawiedziona?... Na ramionach czuła chłodny powiew wiatru. Potarła ramiona rękoma, wciąż wpatrując się w ziemię.
-Zimno ci? - zapytał z troską Hidan.
-Może trochę - przyznała.
Hidan zdjął z siebie płaszcz i okrył nim dziewczynę. Sam pod płaszczem nie miał nic. Hinata odwróciła zawstydzony wzrok od idealnie wręcz wyrzeźbionych mięśni białowłosego. Hidan tymczasem dokładnie okrył dziewczynę swoim płaszczem i znów oparł się o drzewo.
-Nie będzie ci zimno? - zapytała go.
-Nie... - odpowiedział z uśmiechem. - Bywało gorzej, uwierz mi.
Hinata wtuliła twarz w ciepły płaszcz Hidana, powoli wdychając jego zapach. W oddali zahukała sowa, a odpowiedział jej śpiew nocnego ptaka.
-O nie... - jęknął Hidan.
-Hidan? - zapytała go zdezorientowana.
-ANBU - rzucił. - Drugi raz nie przejdzie z porwaniem...
Hinata zadrżała z niepokojem. Hidan wyjął z kieszeni spodni niewielką paczuszkę i odwiązał sznurek. Na ziemię spłynął cienki jak pajęcza nić materiał.
-Hinata-san, chodź tu - szepnął Hidan.
Dziewczyna posłusznie przysunęła się bliżej białowłosego. Hidan nachylił się nad nią i dokładnie okrył siebie i ją materiałem.
-Nie ruszaj się i nic nie mów - polecił, omiatając ciepłym oddechem jej szyję.
-Zobaczą nas - przestraszyła się.
-Nie zobaczą - zaprzeczył. - Ten materiał czyni niewidzialnym. Nie pytaj. Sam tego do końca nie rozumiem. Błagam, Hinata-san, nie ruszaj się i nic nie mów.
Dziewczyna skinęła głową. Po kilku minutach na polanie pojawiło się kilku członków ANBU. Hinata spojrzała na nich z przerażeniem, ale Hidan przyłożył palec do ust, nakazując milczenie. Siedział bardzo blisko dziewczyny, otaczając ją swoimi ramionami. Policzek przyłożył do czoła Hyuugi tak, że czuła jego ciepły oddech na swoim uchu i szyi. Oddychał spokojnie, choć dziewczyna czuła, że serce wali mu jak oszalałe.
Trwali tak ponad dziesięć minut w całkowitym bezruchu, aż ostatni członek ANBU opuścił polanę. Mimo to zostali na swoich miejscach przez kolejne dziesięć minut, a gdy nic już im nie zagrażało, odetchnęli głęboko. Hinata spojrzała na twarz Hidana. Białowłosy uśmiechał się ciepło, patrząc w jej oczy.
-Mówiłem, że nas nie zobaczą - szepnął radośnie. - Chyba powinnaś już iść... jeszcze ktoś zauważy, że cię nie ma.
Dziewczyna skinęła głową. Chciała wysunąć się z objęć Jashinisty, ale chłopak sam cofnął ręce. Hyuuga zatoczyła się w tył i gdyby nie Hidan, który złapał ją za rękę, upadłaby na ziemię. Białowłosy przyciągnął ją do siebie, ratując przed upadkiem. Dziewczyna wylądowała na jego rozgrzanym torsie, prawie stykając się nosem z nosem Hidana.
-Hi-hidan... - wyjąkała.
-Tak, Hinata-san?... - zapytał cicho.
Nie odpowiedziała. Jashinista delikatnie zanurzył rękę w jej włosach i potarł nosem o jej nos. Hinata przymrużyła oczy i mocniej zacisnęła ręce na ramionach Hidana. Jashinista delikatnie musnął ustami wargi dziewczyny. Zadrżała nieco pod wpływem jego pieszczoty, ale sama pochyliła się w przód, mocniej przylegając do jego ust. Hidan zanurzył się w jej wargach, całując delikatnie, z uczuciem, czule... w końcu jednak odsunęli się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Hinata posłała białowłosemu nieco płochliwe spojrzenie i zsunęła z głowy cienki materiał. Zdjęła z siebie płaszcz i podała go Hidanowi.
-Arigato, Hidan... - wyszeptała szybko.
Wstała i chciała odejść, ale Jashinista złapał ją za rękę.
-Przyjdź jeszcze... - poprosił cicho. - Obiecaj... obiecaj, że przyjdziesz, Hinata-san.
-Przyjdę - szepnęła. - Obiecuję.
Hidan puścił jej dłoń i jeszcze długo wpatrywał się w znikającą za lasem postać.
Rozdział XIV. Kiba, czyli zatroskany i kochający.
Hyuuga obudziła się, gdy słońce było już dość wysoko na niebie. Dziewczyna umyła się i ubrała szybko, po czym zjadła śniadanie. Wypadła z domu, gdy zegarki wskazywały już dziesiąta.
-Oi! Hinatka!
Odwróciła się gwałtownie i zauważyła chłopaka z dużym białym psem u boku.
-K-kiba-kun?... - zapytała nieco spłoszona.
-Co porabiałaś tyle czasu, Hinatka? - zaśmiał się radośnie Kiba. - Dawno cię nie widziałem.
-Ja... miałam trochę obowiązków w domu - skłamała szybko.
-Dobrze, że przynajmniej ty nie pałętasz się po lesie - Kiba westchnął ciężko. - Nadal nie mogą znaleźć Akatsuki, lepiej, żebyś nie wychodziła i...
-Kiba-kun! - zawołała niemal obrażona. - Nie jestem dzieckiem!
Chłopak rzucił jej nieco rozdrażnione spojrzenie.
-Wiem - przyznał. - Ale nie chcę, żeby coś ci się stało, Hinatka. Bardzo mi... bardzo mi na tobie zależy, Hinatka.
Białooka spojrzała zaskoczona na chłopaka i zamrugała nieco powiekami. Nie tego spodziewała się po młodym i rozkrzyczanym Inuzuce... czyżby on...
-Kiba, ja... - zaczęła.
Odwróciła nieco wzrok, gdy nie potrafiła wydusić z siebie nic więcej. Bała się znać prawdę. Bała się, że nagle jej kolega może przestać darzyć ją tylko przyjaźnią...że zamiast przyjaciela stanie się kimś więcej. Nie chciała tego, po prostu tego nie chciała. Sama nie wiedziała dlaczego, ale myśl, że mogłaby być z Kibą, była jak próba zdrady...
...tylko kogo właściwie zdradzałaby?
-Hinatka... pójdziesz ze mną na lody? - zapytał cicho Inuzuka.
Dziewczyna uniosła oczy i spojrzała w źrenice Kiby. Z oczu chłopaka biła nadzieja i chęć akceptacji. Hyuuga nieznacznie skinęła głową. Kiba uśmiechnął się do niej i po chwili ruszyli uliczkami Konoha do lodziarni. Usiedli na zalanym przedpołudniowym słońcem tarasie, gdzie ustawiono kilkanaście stolików. Kiba radośnie opowiadał dziewczynie o jego ostatniej misji z Shino, a sama Hyuuga starała się zachować jako taką trzeźwość umysłu. Jej wzrok osiadł na zegarze, zawieszonym na ścianie - było za kwadrans południe.
-O nie... - jęknęła.
-Co się stało, Hinatka? - zapytał zatroskany Kiba.
-Ja... ja musze już iść - szepnęła. - Kiba-kun, przepraszam, musze już iść.
-Ale... - zaczął zawiedziony chłopak. - Odprowadzić cię?
-Nie, nie trzeba - zapewniła szybko. - Dziękuję, Kiba-kun... Do zobaczenia.
Inuzuka posłał za dziewczyną tęskne spojrzenie, gdy ta biegła już uliczką Konoha. Wiedział, że ostatnio Hinatka jest jakby nieobecna duchem. I wcale nie chodziło tu o tą słodką nieśmiałość... ona po prostu zachowywała się, jakby...
...była zakochana.
Młody Inuzuka nagle drgnął nieco. Hinatka... zakochana?... Przecież już dawno dała sobie spokój z Uzumaki'm. W nim raczej też nie była zakochana, więc... jest ktoś jeszcze?
Wiedziony dzikim instynktem chłopak zagwizdał na psa i wskoczył mu na grzbiet. Razem ze swoim zwierzakiem ruszył uliczką w ślad za młodą Hyuugą...
Hinata biegła przed siebie, pewnie i szybko, ale jednocześnie i ostrożnie. W końcu gdzieś mogło panoszyć się ANBU, czy nawet zwykłe oddziały patrolujące. Dziewczyna po dwudziestu minutach dotarła do wzgórza przy murach Konoha. Nigdzie nie było widać Hidana...
„Spóźniłam się...” - jęknęła w myślach.
Czuła zawód i złość na siebie. Cholerne, zakichane pięć minut! Pięć minut, a już nie mogła spotkać się z Jashinistą. Tak bardzo chciała znów go zobaczyć, jego uśmiech, radosne błyski w oczach, usłyszeć jego głos, ciche szeleszczenie płaszcza Akatsuki, radosny śmiech. Chciała z nim porozmawiać... bo prostu chwilę pobyć z nim. A tak... Zakichane pięć minut!
-Oi, Hinata-san... - radosny głos wyrwał ją z zamyślenia. - ...myślałaś, że nie będę czekał?
-Hidan! - ucieszyła się.
Odwróciła się do chłopaka i niemal zderzyła się z nim. Jashinista stał tuż za nią z tym swoim uroczym uśmiechem i zaczepnym spojrzeniem fioletowych oczu.
-Tęskniłaś? - zapytał cicho.
Skinęła tylko głową, odwracając wzrok. Białowłosy delikatnie ujął jej podbródek i odwrócił jej twarz ku sobie. Pochylił się nad nią i musnął jej usta swoimi wargami.
-Ja też - przyznał, uśmiechając się łobuzersko. - Ale tak bardzo, Hinata-san.
Dziewczyna spojrzała w fiolet oczu chłopaka. Biała z niego radość i dziwne ukojenie.
-H-hidan, ja... - zaczęła.
-Tak, Hinata-san? - zapytał, obracając w palcach kosmyk jej włosów.
-Będziemy tak stać? - zapytała.
Jashinista zerknął na nią uśmiechem. Delikatnie ujął jej dłoń i pociągnął za sobą. Po kilku minutach dotarli do strumienia, który wyżej tworzył wodospad.
-Z góry jest świetny widok - zapewnił Hidan.
-Możemy obejść od... - zaczęła. - Hidan!
Białowłosy zaśmiał się i nieco podrzucił dziewczynę na rękach, wygodniej układając ją sobie na rękach. Hinata mocno objęła chłopaka, zdając sobie sprawę, co chce on zrobić.
-Nie... to nie jest dobry pomysł - jęczała. - Hidan... to jest...
-...wspaniały pomysł - wciął się w jej wypowiedź. - Hinata-san... nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Wierzysz mi?
-Hai... - potwierdziła.
Jashinista uśmiechnął się i skoczył w górę. Białooka przywarła do niego mocno, zaciskając oczy. Hidan szybkimi skokami pokonał drogę w górę wodospadu i stanął na jednej ze skał. Pochylił się nad Hinatą i chuchnął jej w ucho. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i spojrzała w radosny fiolet oczu Hidana.
-Już jesteśmy - zaśmiał się chłopak.
Ostrożnie postawił dziewczynę na ziemi. Razem przeszli kawałek i stanęli na jednej z wyższych skał. Hinata spojrzała na panoramę Konoha. Z tego miejsca faktycznie rozciągał się wspaniały widok. Po chwili oboje usiedli obok siebie na skale, wygrzewając się w promieniach słońca. Dziewczyna przymknęła oczy, czując na policzkach przyjemne ciepło.
-Hinata-san... - usłyszała cichy szept tuż przy swoim uchu.
Zadrżała nieco, otwierając oczy. Hidan obejmował ją delikatnie w tali, nosem wodząc po jej policzku.
-Hinata-san, ja... - zaczął szeptem. - ...musze ci coś powiedzieć.
-Hi-hidan... - wyjąkała.
-Hinata-san... ja... bardzo mi na tobie zależy, Hinata-san - przyznał. - Naprawdę bardzo. Hinata-san... uwierz mi lub nie, ale... żadna inna dziewczyna nie działa na mnie tak jak ty. Dla ciebie jestem gotów zrobić tak wiele. Nie wiem, kim jesteś, ale opętałaś mnie całego, Hinata-san. Jakbym był twoim niewolnikiem... cały twój, Hinata-san.
Białooka spojrzała w źrenice Jashinisty. Z oczu chłopaka biła niepewność dla przyszłości i pewność swoich słów. Chęć bliskości, akceptacji i to, czego teraz Hinata szukała najbardziej... wyraz uczucia.
-Hidan, ja... - zaczęła. - ...nie mam pojęcia co powiedzieć.
-Mów co chcesz, Hinata-san - uśmiechnął się do niej. - Każde twoje słowo jest mi drogie. Mów co tylko ci przyjdzie na myśl... nawet, gdyby to było bardzo bolesne. Hinata-san, ja...
-...kocham cię - wcięła mu się w wypowiedź. - Hidan, ja cię kocham.
Jashinista zamrugał oczami, ale po chwili przymrużył je z zadowolenia. Białooka delikatnie musnęła jego usta wargami, po chwili pogłębiając pocałunek. Z każdą chwilą całowali się coraz bardziej namiętnie i goręcej, pozwalając by uczucie wypłynęło z nich w tym geście. Hidan delikatnie wodził palcami po boku dziewczyny, drażniąc jej skórę przez materiał bluzy. Dziewczyna gładziła policzek chłopaka, pomrukując cicho.
-Hi-hinata-san... - chłopak spojrzał jej głęboko w oczy. - Kocham cię, Hinata-san...
Kiba powstrzymał Akamaru ruchem ręki. Pies przysiadł spokojnie na zadzie, choć wciąż w ciszy szczerzył kły, wpatrując się wściekłymi oczyma w członka Akatsuki. Inuzuka nie potrafił uwierzyć w to, co widział... Hinatka... jego Hinatka... spotykała się z wrogiem.
Chłopak zamarł, gdy Hidan zbliżył się do dziewczyny i zaczął szeptać jej do ucha. Pazury Kiby zadarły o ziemię, gdy dwójka zaczęła się całować. W oczach młodego Inuzuki zalśniły łzy goryczy i żalu. Jego sercem w jednej chwili owładnął gniew i chęć... mordu.
Rozdział XV. Pojedynek o tę, która i tak wybrała.
Inuzuka warknął cicho. Akamaru natychmiast uniósł łeb i stanął obok swojego właściciela. Hinata właśnie czule żegnała się z członkiem Akatsuki, by po chwili zniknąć na zakręcie ścieżki. Jashinista stał nadal w tym samym miejscu, wpatrując się zapewne w oddalającą się postać dziewczyny.
-Choć, Akamaru... - Kiba pogłaskał psa po głowie.
Oboje skoczyli w dół i stanęli na granicy lasu. Członek Akatsuki nie miał przy sobie żadnej broni, bynajmniej nie było tego widać. Kiba przypomniał sobie wszystko, co kiedyś Hokage mówił im o Brzasku. Ten przed nim prawdopodobnie miał na imię Hidan i był nieśmiertelny. Ta informacja wcale jednak nie przeraziła Kibę. Chłopak stał chwilę na granicy lasu, aż w końcu wycofał się wraz ze swoim psem.
Hidan odwrócił się, ale pomiędzy drzewami nic nie było. Jashinista mógł jednak przysiądź, że coś słyszał. W końcu wzruszyła ramionami i wrócił do kryjówki, którą dzielił z Kakuzu. Zielonookiego nie było - miał swój dzień do obserwacji. Zabrał też ze sobą wilka, którego otrzymali od Kat. Białowłosy wyciągnął się na jednym z koców i spojrzał w skalny sufit groty.
Czuł się tak... lekko. Gdy w końcu wydusił z siebie to, jak bardo zależy mu na młodej Hyuudze. Czuł się szczęśliwy jak nigdy, bo okazało się, że ona też nie jest obojętna wobec niego. Hidan systematycznie i z uporem odsuwał od siebie myśli, w których Kat ostrzegała go. Miał zapomnieć... a zakochał się na całego. Całym sercem, całą duszą. Tak bardzo kochał Hinata. Sam nie wiedział, czemu, ale to młoda Hyuuga obudziła w nim coś, o co by się nigdy nie podejrzewał. Była dla niego... tą jedyną.
-Wstawaj, religijny maniaku...
-Czego znowu? - warknął na Kakuzu.
-Uzumaki wyrusza jutro na misję - powiadomił zielonooki. - Trzeba wysłać wiadomość.
Hidan westchnął i podniósł się. Z kieszeni płaszcza wyjął papierowego ptaka i napisał na nim wszystkie podane przez Kakuzu informacje. Po chwili zabawka już leciała ku siedzibie Akatsuki.
-A co z nami? - zapytał po chwili. - Wracamy?
-Nie, będziemy iść za sakryfikantem - powiadomił shinobi Taki. - To też rozkazy Kat... dziś w nocy idziesz na zwiad. Masz siedzieć przy bramie Konoha.
Jashinista prychnął cicho.
-Hidan... - zaczął Kakuzu. - Coś taki dziwny?
-Ja? Przesadzasz - odpowiedział szybko. - Masz zwidy, bo pieniędzy ostatnio nie widziałeś...
-Religijna gnida... - odgryzł się Kakuzu.
-Skąpiec od siedmiu boleści - odpowiedział Hidan.
Zielonooki prychnął i wyszedł z groty. Hidan szybko przekalkulował możliwości. Nie ma szans, żeby spotkał się z Hinata dziś w nocy... nie chciał też, żeby Hyuuga czekała na niego bez sensu. Białowłosy wyciągnął jeszcze jednego ptaka z papieru i napisał na nim kilka słów. Specjalnie pouczył zabawkę i wypuścił ją na zewnątrz, patrząc jak znika na tle panoramy Konoha.
Hinata siedziała na parapecie okna. Wpatrywała się w jasne słońce, świecące jeszcze bardzo wysoko na niebie. Jej serce drżało, ale nie ze strachu, czy nieśmiałości. Ono tłukło się w poczuciu tej dziwnej, dzikiej radości. Młoda Hyuuga miała tak już od kilku godzin, od momentu, gdy Hidan powiedział jej... że ją kocha.
Dziewczyna mimowolnie spłonęła rumieńcem. Te dwa słowa... a takie potężne. Wypowiedziane przez białowłosego dały jej tak wielką lekkość, radość i dziwną siłę, że nie potrafiła tego opisać. Kochała i była kochana, a przez to naprawdę szczęśliwa.
Nagle przez lekko uchylone okno do pokoju wpadł papierowy ptak. Zabawka wylądowała na ręce dziewczyny i znieruchomiała. Hinata zaskoczona spojrzała na ptaka i z boku zauważyła kilka słów, napisanych w pośpiechu..
Hinata-san,
wybacz, ale dziś nie będziemy mogli się już więcej spotkać. Jako członek Akatsuki mam zadania i nie mogę odmówić ich wykonania. Przepraszam. Kocham cię bardzo mocno...
...Hidan
Białooka pogładziła ptaka i westchnęła ciężko. Naprawdę chciała spotkać się z Jashinistą. Rozumiała to, że dziś nie mógł... ale tęskniła. Papierowy ptak zaszeleścił skrzydłami, jakby dodając jej otuchy. Hinata uśmiechnęła się do niego ciepło. Ten mały ptak sprawiał, że mimo wszystko chciała dalej być radosną, a wszystko przez to, że papierowa zabawka była prezentem od Hidana.
Kiba sprawdził jeszcze ostatnie wiązania na kunai i schował wszystko do kabury. Porozglądał się wokoło i uznawszy, że teren wygląda na nienaruszony, zagwizdał na psa. Akamaru stanął obok niego, węsząc nieco. W końcu zaszczekał.
-Wiem, Akamaru... - potwierdził Kiba. - Ale ja się nie wycofam. On... zginie.
Ciemność nocy była niczym dla każdego członka Akatsuki. W końcu nie od tak Brzaskiem dowodziła dziewczyna zwana Córką Nocy. Hidan zmrużył nieco oczy, aby widzieć dokładniej bramę Konoha. Wiedział, ze sterczenie tutaj w środku nocy prawdopodobnie nic nie wniesie, ale rozkaz to rozkaz. Jashinista poprawił zapięcie kosy, by broń przypadkiem nie zsunęła mu się z pleców i podszedł bliżej bramy.
Stał tak już od godziny, gdy nagle za sobą usłyszał szelest. Odwrócił się gwałtownie i zauważył lecący w jego stronę kunai. Złapał go bezbłędnie i odrzucił na bok. Zauważywszy atakującego, uśmiechnął się nieco...
-Ale fart, co nie szczeniaku? - zaśmiał się. - Znaleźć członka Akatsuki we własnej Wiosce. Hm... ale widzę, że szczeniak w tym przypadku nabiera nowego znaczenia, pchlarzu.
Kiba powstrzymał gotowego do skoku Akamaru.
-Ty... już nie żyjesz - warknął.
-Coś ci się poprzestawiało w głowie, szczeniaku - zaśmiał się Hidan. - Mnie nie można zabić...
-Nieśmiertelna gnido, każdego można zabić - warknął Inuzuka.
Hidan uśmiechnął się pod nosem. A więc Konoha była nieźle poinformowana.
-Czym zasłużyłem sobie na nienawiść takiego pchlarza jak ty? - zapytał Hidan.
-Zabiłeś moją przyjaciółkę... - odpowiedział Kiba.
-Hm... nie przypominam sobie - Hidan uniósł brew. - Przypomnisz?
-Zabiłeś moją Hinatę! - zawołał Kiba. - Ty draniu!
Jashinista złapał młodego Inuzukę za rękę, gdy ten chciał zaatakować go kunai. Odrzucił chłopaka tak, że ten uderzył w swojego psa. Obaj z jękiem opadli na ziemię.
-Nigdy nie skrzywdziłbym Hinaty - zauważył Hidan.
-Ona nigdy by nie poszła z wrogiem! - warknął Kiba. - Moja Hinata nigdy...
-Twoja? - wciął mu się w słowo Hidan. - Uważaj, szczeniaku, bo pożałujesz... Hinata nie jest niczyją własnością.
-Ty... coś ty jej zrobił?! - zawołał Kiba.
-Nic - odpowiedział Hidan. - Nic jej nie zrobiłem...
-Otumaniłeś ją! - warknął Kiba. - Poszła za tobą! Czemu?!
Hidan uśmiechnął się.
-A... o to ci chodzi - zaśmiał się. - To słuchaj, szczeniaku... nie otumaniłem jej, ani jej do niczego nie zmuszałem. Przychodziła do mnie z własnej woli...
-Kłamiesz!
Hidan usunął się na bok, gdy Kiba zaatakował go ponownie. Sięgnął o kosę i osłonił się nią przed atakiem białego psa. Ciął powietrze ostrzem tak, że dwójka musiała odsunąć się nieco od niego.
-A tak w ogóle to co ci do nas? - zapytał Hidan.
-Nas?! - warknął Kiba.
-Nas... - powtórzył Jashinista, uśmiechając się złośliwie. - Mnie i Hinaty.
-Nigdy nie pozwolę, żeby była twoja! - zawołał Inuzuka.
Kolejny atak został sparowany przez Hidana.
-Czy mi się wydaje, czy ty aby masz coś do Hinaty? - zaśmiał się Hidan. - No, no, no... młody szczeniak się zabujał. I co? Odrzuciła cię?
-Zamknij się! - zawołał Kiba. - Pożałujesz tych słów...
-Wątpię... - Hidan zaatakował.
Kiba uskoczył przez kosą, a to samo zrobił Akamaru.
-Pożałujesz... - syknął Kiba.
Odwrócił się w tył i pobiegł przed siebie. Hidan zagryzł wargi. Nie na rękę było mu, że szczeniak uciekł. W końcu zaraz mogłyby znaleźć się tu oddziały ANBU, a on sam pokonać ich nie da rady na pewno. W końcu Jashinista z wściekłym pomrukiem ruszył za Inuzuką.
Kiba spojrzał w tył i uśmiechnął się pod nosem, widząc, że wróg podąża za nim. Był już niedaleko lasów klanu Inuzuka. W końcu zatrzymał się na niewielkiej polanie, a Hidan zastąpił mu dalszą drogę.
-Nigdzie dalej nie idziesz, szczeniaku - warknął Jashinista.
-Nawet nie mam zamiaru - zauważył Kiba.
Wyciągnął z kabury kilkanaście kunai, do których przywiązane były notki wybuchowe na długich sznurach. Ostrza wbił w drzewa tak, że tworzyły skomplikowaną sieć.
-Nie chcesz, żebym ci uciekł, pchlarzu? - zaśmiał się Hidan, oglądając nieco wokoło. - Ale wiesz... to nie ja przed chwilą zabrałem tyłek.
-Akamaru, teraz! - krzyknął Kiba.
Hidan obrócił się, rozszerzając oczy z zaskoczenia. Biały pies skoczył obok niego i pociągnął za kilka sznurków. Liny natychmiast splątały się i ciasno otoczyły Jashinistę. Białowłosy zaczął szarpać się w więzieniu. Całe jego ciało otoczone było masą wybuchających notek. Kosa głucho uderzyła o ziemię, lądując poza zasięgiem rąk właściciela.
Rozdział XVI. Obietnica śmierci, stracona szansa.
-Ty gnojku!... - warknął. - Zabiję cię! Zabiję i poćwiartuję!
-Nie zrobisz mi nic - zauważył spokojnie Inuzuka. - Ten las należy do członków klanu Inuzuka. Nikt inny nie ma tu wstępu. Żywej duszy nie uświadczysz... zostaniesz tu na zawsze.
Jashinista zacisnął wargi.
-Ty... ona ci tego nie wybaczy! - syknął Hidan.
-Hinata zrozumie - szepnął Kiba. - Otumaniłeś ją. Ale ona się otrząśnie...
-Ona ci tego nie wybaczy! Głupcze! - krzyknął Hidan. - Ona ci nie przebaczy!
-Przebaczy... - zapewnił Inuzuka. - A ty nic mi nie zrobisz.
Hidan zaśmiał się głośno.
-Ona cię zabije - warknął.
-Hinata nic mi nie zrobi - odpowiedział Kiba.
-Nie mówiłem o niej - zauważył Jashinista. - Zginiesz przez gniew kogoś innego. Jej... nawet sobie nie zdajesz sprawy w co się pakujesz, pchlarzu!
-Możliwe - powiedział spokojnie Kiba. - I nic mnie to nie obchodzi. Chcę tylko odzyskać moją Hinatę... tyle.
-Ty! - warknął Hidan.
Inuzuka wyciągnął zza paska kunai i rzucił go w bok, trafiając w miejsce oznaczone kółkiem. Nagle ziemia pod stopami Hidana zapadła się, tworząc ogromny tunel.
-Zwabiłeś mnie tu! - warknął Hidan.
-Aleś ty spostrzegawczy... - odpowiedział Kiba. - Żegnaj. Hinata będzie w dobrych rękach. Lepszych, niż twoje...
-Ty!...
Kiba wyciągnął zza paska zapalniczkę i powoli ją otworzył. Spojrzał w fiolet oczu Hidana i rzucił zapalniczkę w jego stronę. Oczy Jashinisty rozszerzyły się gwałtownie. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdyż po polanie rozniósł się huk wybuchu...
-Co się tam dzieje? - Hinata przecisnęła się przez tłum.
-Kiba! Kiba! Kiba zabił jednego z członków Akatsuki! - wykrzyczała podniecona Ino. - Brawoooooo! Kiba! Nieśmiertelny nie żyje! Kiba! Kiba! Kiba!
Młoda Hyuuga spojrzała na przyjmującego gratulacje od Hokage Inuzukę i nagle świat przed jej oczyma pociemniał...
Itachi spojrzał czarny oczyma na postać Kakuzu. Zielonooki natomiast wpatrywał się w Kat. Dziewczyna stała, opierając się plecami o drzewo.
-Wracajcie do siedziby - poleciła. - I to zaraz. A Liderowi powiedzcie, że... Konoha już dziś zapłaci za Hidana.
Hinata otworzyła białe oczy. Nad jej łóżkiem stał Kiba. Chłopak uśmiechnął się do dziewczyny. Hyuuga zerwała się natychmiast z łóżka i odsunęła najdalej jak potrafiła od chłopaka.
-Hi-hinatka... - zaczął niepewnie Kiba. - Co ci?
-Ty... ty... - zaczęła, próbując powstrzymać płynące do jej oczu łzy. - Ty... nienawidzę cię!
-Hinatka, spokojnie - Kiba wyciągnął pojednawczo ręce. - Nic ci nie zrobię.
-Zabiłeś go! - krzyknęła. - Zabiłeś Hidana! Nienawidzę cię! Nienawidzę!
Kiba drgnął nieco.
-Ale... Hinatka... - szepnął.
-Zostaw mnie w spokoju! - zawołała.
Wybiegła z sali, odtrącając na bok jedną z pielęgniarek. Po chwili wydostała się z budynku. Kiba natomiast nadal siedział w tym samym miejscu, z bezsilności zaciskając pięści.
-Hokage! Członek Akatsuki stoi u bram!
-Że co? - zapytał Kakashi.
-Członek Akatsuki stoi u bram - powtórzył nieco zdyszany posłaniec. - Żąda walki z Inuzuką...
Hatake natychmiast wstał z miejsca. Razem z posłańcem w kilka minut stanął pod brama Konoha, gdzie znajdowały się już oddziały shinobi. Wszyscy wpatrywali się w stojącą kilkanaście metrów przed bramą niewysoką postać.
-Czego chcesz? - zawołał Hatake.
-Oddajcie mi INUZUKĘ! - krzyknęła dziewczyna.
-Nie ma mowy! - odpowiedział Kakashi.
-GDZIE JEST TEN SZCZENIAK?! - warknęła członkini Akatsuki.
Kilku shinobi zadrżało, gdy głos dziewczyny rozległ się wokoło. W tym tonie czuć było grozę, a od samej dziewczyny biła chakra tak potężna, że aż nierealna.
-My nie... - zaczął Kakashi.
-Tu jestem!
Oczy wszystkich zwróciły się ku idącemu główną drogą młodemu Inuzuce. Chłopak spojrzał dziwnym wzrokiem na członkinię Akatsuki.
-Wiesz, czego chcę... - zaczęła Szarooka.
-Mej krwi - odpowiedział Kiba.
Dziewczyna zaśmiała się, ale jej śmiech przepełniony był goryczą i żalem.
-Głupcze! Gdyby to mogło mi pomóc! - zawołała. - Ja chcę krwi ich wszystkich! A ty... miej ten przywilej być pierwszym!
Hinata stanęła w tłumie osób. Oczy Kat szybko wychwyciły jej postać.
-A ty.... - zaczęła Szarooka. - Będziesz następna.
Kat zamknęła oczy i złożyła Pieczęć Całkowitego Wyzwolenia.
-Przepraszam... Hashirama-sama - szepnęła. - Wybacz mi... Tobirama.
A potem był już tylko mrok.