wiersze, Język polski


"Ars poetica" L.Staff

Wiersz Leopolda Staffa pod tytułem „Ars poetica” jest typem liryki bezpośredniej, podmiot liryczny ujawnia się dzięki wprowadzeniu zaimka osobowego:
„Łowię je spiesznie jak motyla”

Podmiot liryczny w 1-szej osobie ukazuje swe myśli, uczucia, refleksje. W wierszu Staffa jest nim poeta tworzący lirykę. Stara się on ukazać proces tworzenia wiersza. Utwór nawiązuje do poezji starożytnej. Już sam tytuł wiersza został zaczerpnięty z twórczości Horacego. To jego „Ars poetica”, czyli słynny list „Do Pizonów” stanowił podstawę poetyki europejskiej. Horacy stworzył doskonały typ wiersza łacińskiego. I to właśnie do jego dzieł i poglądów Staff pragnie odnieść się w swoim utworze.
Jest on zbudowany z trzech zwrotek, z których każda porusza inne zagadnienie dotyczące tworzenia poezji. Pierwsza z nich mówi o natchnieniu i jego źródle. Opisane tu Echo jest metaforą najbardziej intymnych myśli, uczuć, ulotnych emocji, doznań, tego, co nieuchwytne. Jest wewnętrzną siła drzemiącą głęboko w twórcy. Samo słowo „echo” oznacza dźwięk powtarzający się kilkakrotnie, za każdym razem ciszej.

„Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne”

Owo Echo nawołuje do tworzenia, wykorzystania swoich zdolności, do działania. Widzimy tu wyraźne odwołanie się do Horacego , konkretnie do jego słynnej sentencji: Carpe diem, czyli chwytaj dzień, ciesz się chwilą. Niepowtarzalność i ulotność chwili, dnia, życia sprawia, że możność „schwytania” w poetycki „kształt” towarzyszących im emocji staje się istotą procesu twórczego poety opisanego w kolejnej strofie. Staff przedstawia cel i zadanie poezji. Poeta tworzy swoje dzieła dla ogółu, ważnym dla niego jest ukazanie własnych odczuć, uwag, emocji, lecz w sposób komunikatywny. Pragnie być zrozumiały i jednocześnie szczery. Nie chce ludzi zadziwiać, woli by jego poezja była napisana w sposób przejrzysty, szuka kontaktu z czytelnikiem. Podmiot liryczny porównuje poezję do motyla. Jak wiadomo motyl jest stworzeniem bardzo delikatnym, trudnym do schwytania, zupełnie jak uczucie, którym podmiot liryczny chce się podzielić przy pomocy poezji. Ostatnia zwrotka mówi o tym, jaki ma być charakter poezji. Musi ona być zrozumiała, komunikatywna, prosta i przede wszystkim łatwa w odbiorze, bo to przy jej pomocy autor nawiązuje kontakt z odbiorcą. Jej cechą charakterystyczną powinny być rytmy i dźwięki, co zresztą można zauważyć w wierszu Staffa. Odnajdujemy tu rymy dokładne, przeplatane. Występuje uporządkowanie rytmiczne, w każdym wersie jest 11 zgłosek.

Według Leopolda Staffa poezja musi utrwalać ulotne chwile, myśli, uczucia w sposób piękny, a jednocześnie oczywisty do odczytania. Taki, który zachęca odbiorcę do nieustannego obcowania z poezją, traktowania jej jako czegoś najzupełniej normalnego, wręcz powszedniego.
„…
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.”

Poecie pozostaje satysfakcja z możności sugerowania w swych utworach sposobów postrzegania rzeczywistości i jej interpretacji, przemycania w kolejnych wersach i za pomocą wszystkich dostępnych mu środków literackich swoich doświadczeń i poglądów. Nie może mieć wszak, gwarancji na to, że „brat” - czytelnik, będzie „rozumiał” tylko w jeden narzucony przez autora sposób. Sztuką, jakiej powinien dokonać poeta, jest dotarcie, poprzez poezję, do „dna serca” odbiorcy, do pobudzenie jego wyobraźni, wzbogacenia jej o kolejne, inne niż te, które znał do tej pory „kształty chwil”, sprawienia by czytelnik stał się literackim partnerem w dyskusji o przemijaniu.

Analiza i interpretacja wiersza L. Staffa "Wysokie drzewa".

„Wysokie drzewa” to utwór, będący przykładem klasycznego schematu poezji. Pisany jest trzynastozgłoskowcem z regularnymi, parzystymi rymami, utrzymany w podniosłej konwencji. Ma budowę pierścieniową. Pierwszy wers - retoryczne wykrzyknienie - powraca na końcu utworu, fraza „O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa (...)” „otacza” wiersz. Staffowskie zdania są długie, wielokrotnie złożone. Jedno zdanie równa się jednaj strofie, ich granice dokładnie się pokrywają.

Utwór przynosi opis tytułowych, wysokich drzew; mamy tu do czynienia z liryką opisu. Jest to opis wyjątkowy - nasyconym uroczystym, patetycznym wręcz słownictwem, niecodziennymi epitetami (np. „pawich barw”, „bezwietrzu sennym”); zawierający elementy synestetyczne („Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu”, „strzygą ciszę”) i oniryczne („bezwietrzu sennym”, „zapada w krąg głusza”). Wiersz pobudza wyobraźnię czytelnika. Staff sprawia, iż łatwo wyobrazić sobie przedstawiony - w niezwykle plastyczny sposób - pejzaż.

Jednak ta impresjonistyczna nieco wizja nie stanowi - wbrew pozorom - głównej treści utworu. Można w nim bowiem doszukać się wielu metafor. Już w drugim wersie wysokie drzewa zestawione zostały z rzeźbą („W brązie zachodu kute wieczornym promieniem”), która od czasów starożytnych uważana jest za najdoskonalszą ze sztuk, ponieważ odtwarza proporcje i prawa natury, czyli obiektywne kategorie piękna. Brąz oddaje nie tylko kolor, ale też przywodzi na myśl stop metali, z którego wykonuje się rzeźby. Autor ukazuje rzeźbiarski, ale i malarski walor estetyczny drzew; daje również do zrozumienia, że owe drzewa są dziełem natury, mistrzyni-rzeźbiarki. Zatem przyroda to siła twórcza (a nie stworzona), kreatorka najwyższej doskonałości.

Ustawione nad wodą drzewa - zaczynamy widzieć jako kolumnadę, nad którą unosi się sklepienie („Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa, / Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.”). Ten przyrodniczy obraz zaczyna przybierać kształty starożytnej, monumentalnej świątyni natury, w której gromadzą się Muzy. Z pozoru zwyczajny opis przeradza się w poemat, otwiera możliwość swoistej syntezy sztuk. Możemy nie tylko widzieć, ale także czuć i słyszeć niezwykłość chwili.

Poeta uaktywnił, rozbudził do granic wszystkie zmysły czytelników, aby już za chwilę „zapadła w krąg głusza” i przepadły gdzieś doznania zmysłowe. Został tu wprowadzony nowy element. Po barwnym opisie przyrody przychodzi tajemniczy zmierzch („(...)I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa(...)”). W ostatniej strofie pojawia się jedna jedyna fraza mówiąca o przeżyciach duchowych.

Piękna natura zestawiona została ze światem wewnętrznym człowieka. Wraz z kontemplacją, podziwianiem przyrody „rośnie wyzwolona dusza”. Tu ujawnia się symboliczna wymowa utworu. Poeta celowo wyeksponował jedynie ogólne znamiona pejzażu (nie wiemy, o jakich drzewach mowa itp.), dzięki czemu skłonił czytelnika do refleksji filozoficzno-egzystencjalnej. Drzewa są wysokie - prowadzą ku sprawom wysokim, podniosłym (uroczystego charakteru nadaje im ten stały epitet), takim jak twórcza dla ludzkiej osobowości więź z przyrodą. Odnajdujemy w utworze również elementy problematyki moralnej, związku piękna i dobra. Obcowanie z naturą wyzwala w człowieku wartości nie tylko estetyczne, ale i duchowe. Pod jej wpływem człowiek rozwija się, nabiera cennych, dodatnich cech, czuje się szczęśliwy.

Należy dodać, iż drzewo jako motyw literacki i kulturowy jest symbolem życia i jego złożoności, wiadomości dobrego i złego (rajska jabłoń), siły, potęgi, doskonałości. Zjednoczenie z naturalnym środowiskiem oznacza dla człowieka osiągnięcie stanu nirwany, jasności umysłu i potęgi ducha, wyzwolenie od codziennych problemów i ... błogi spokój.
Idea łączności z przyrodą, odwołanie do antycznej sztuki i filozofii, a także „twórcza” prostota i harmonia Staffa sprawiają, iż autora „Wysokich drzew” bez wahania można nazwać poetą-klasykiem, dążącym do doskonałości i tęskniącym za utraconym rajem. Tym bardziej, że ową pochwałę natury i jej piękna, sztuki i życia wygłosił poeta w epoce futurystycznego uwielbienia „Miastem, Masą, Maszyną”.

"Grób Agamemnona" jako najsurowszy osąd społeczeństwa polskiego - A. Mickiewicz

„Grób Agamemnona” jest fragmentem pieśni VIII „Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu” stworzonej przez Juliusza Słowackiego w 1839 roku. W utworze tym zauważamy wyraźny podział na dwie części: pierwszą mówiącą o wewnętrznych przeżyciach autora zwiedzającego grób Agamemnona i o jego pojmowaniu poezji, drugą będącą rozrachunkiem z własnym narodem i z samym sobą,
w kontekście klęski powstania listopadowego, jak i związanej z nią utratą niepodległości przez Polskę. W związku z tematem pracy zajmę się teraz rozpatrzeniem sensu drugiej części utworu.

Osąd społeczeństwa polskiego w tym dziele zaczyna się od poetyckiej wizji Słowackiego, w trakcie której poeta widzi siebie pędzącego na rumaku przez grecką ziemię. Słowacki ukazuje tu swój strach przed zatrzymaniem się pod Termopilami bo, tak jak pisze: „(...)Tam być muszą tak patrzące twarze, że serce skruszy wstyd - w każdym Polaku.” I dalej: „Ja tam nie będę stał przed Grecji duchem - nie - pierwej skonam, niż tam iść - z łańcuchem.” W tych strofach wstydzi się za Polaków. Nie jest w stanie nawet porównać ich z walecznymi Grekami, którzy w obliczu zagłady ze strony Perskiej nie uciekli, nie oddali się do niewoli, lecz zginęli wszyscy pod Termopilami, stając się symbolem patriotyzmu i poświęcenia dla Ojczyzny. Polakom zaś zabrakło odwagi do walki z zaborcą rosyjskim o własną niepodległość. Przyszłość ich narodu przestała wielu z nich w ogóle obchodzić, czego następstwem stała się wielka klęska powstania listopadowego. Polska - spętana łańcuchem niewoli
i strachu - nie może stanąć godnie nad grobem walecznego Leonidasa i jedyne miejsce, które jej przysługuje, to pola Cheronei, skąd Grecy uciekli podczas decydującej bitwy z Macedończykami i gdzie ostatecznie utracili niepodległość. Wspominając bitwę pod Cheroneą Słowacki stawia nam przed oczami obraz oddziału Piotra Wysockiego biegnącego opustoszałymi ulicami Warszawy i wzywającego do walki o wolność. Niestety ich głosy odbijały się wtedy głuchym echem o szczelnie pozamykane okiennice budynków i nie pozostawiały żadnych śladów w sercach Polaków bojących się ponieść śmierci w obronie swojej Ojczyzny. Przerażająca jest perspektywa wołania garstki greckich wojowników, którzy - ponosząc śmierć pod Termopilami, a teraz powstając - mogliby zawołać: „Wielu was było?” Wielu nas było, wielu schowanych w swoich domach i obojętnych na los swojej Ojczyzny.
Słowacki również stara się odnaleźć przyczyny utraty niepodległości przez jego Naród. W mocnych słowach formułuje swoją opinię na ten temat:
"Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Pawiem narodów byłaś i papugą,
A teraz jesteś służebnicą cudzą.”
W tej strofie poeta kładzie nacisk na niecne postępowanie szlachty polskiej, która zaprzedała swoje człowieczeństwo i stała się - marnym niekiedy - naśladowcą obcych kultur, zapominając o pięknie swojej własnej. Wysuwa tu także porównanie szlachty polskiej do słynnej mitologicznej koszuli ofiarowanej przez Dejanirę jej mężowi: Heraklesowi. Koszula ta, przesiąknięta zabitą przez Heraklesa krwią centaura Nessosa, mająca wrócić jej miłość męża, doprowadziła przez zazdrość do jego śmierci
w straszliwych męczarniach.
Słowacki mówi tu także o sobie, motywując cel stworzenia tego utworu: „(...)Choć wiem, że słowa te nie zadrżą długo w sercu - gdzie nie trwa myśl nawet godziny: mówię - bom smutny - i sam pełen winy.” Mówiąc prawdę o narodzie, wytykając ludziom ich błędy poeta chce naprawić swój błąd, którym było brak jego udziału w powstaniu. Upokarza sam siebie, a tym samym następnym pokoleniom wskazuje drogę ku wolności. Nie boi się tego wszystkiego mówić, nie boi się przekleństwa, gdyż wie, że: „(...) Nie masz władzy przekląć - Niewolnico!” Myślę, że są to najmocniejsze i najbardziej trafne słowa tego utworu. Polska - zniewolona. Polska - Niewolnica.

Mimo bólu i rozgoryczenia, przelanego na papier w tym wierszu, dla Polski jest jeszcze nadzieja. Poeta w swojej następnej poetyckiej wizji mówi o jej powstaniu, o powstaniu nagiej, nowej, nie zawstydzonej niczym, a więc nieśmiertelnej Polski. Będzie ona taka potężna, iż „ludy przelęknie.” Jednak aby to nastąpiło Polak ponownie musi stać się patriotą.

Analiza i interpretacja wiersza W. Szymborskiej "Monolog dla Kasandry"

Kasandra
Jeśli spytasz o Troję, tylko część ludzi odpowie Ci, że wie, co to Troja. Jeśli zapytasz o Achillesa, Hektora, czy Parysa, to jeszcze mniej ludzi odpowie Ci, że kojarzy te postacie. Natomiast, jeżeli zapytasz o Kasandrę, to wątpię, czy chociaż 20% pytanych odpowie, że wie, kto to jest. Właśnie o tej Kasandrze jest wiersz „Monolog dla Kasandry” laureatki nagrody Nobla Wisławy Szymborskiej.

Kasandra, kobieta o błękitnej krwi- córka króla Priama, siostra Parysa jest postacią niezwykle tragiczną. Od kiedy, według jednego z podań, Apollo karząc ją za odrzucenie jego zalotów napiętnował Kasandrę zdolnością przewidywania, Kasandra straciła posłuch u wszystkich obywateli Troi. Mimo, że mówiła szczerą prawdę ani jeden mieszkaniec Troi jej nie wysłuchał.

Moim zdaniem mieszkańcy Troi bali się Kasandry. Bali się tej prawdy, o której mówiła. Bali się, że wszystko, do czego doszli we własnym życiu, co osiągnęli może się nagle skończyć. Według mnie Kasandra była uosobieniem wszystkich obaw i koszmarów mieszkańców Troi.

W wierszu W. Szymborskiej Kasandra jest przedstawiona jako ktoś lepszy od pozostałych ludzi. Lepszy, dlatego, że zna przyszłość. Jednak jest to tylko pozorna wyższość. Przez to, że Kasandra czuła się lepsza, mówiła do ludzi w sposób wyniosły, niedostępny dla innych. Przez to zwykli, „szarzy” obywatele nie chcieli wsłuchiwać się w jej słowa.

Jednak Kasandra mimo tego, że czuła się lepsza od innych obywateli Troi, kochała ich, o czym świadczy cytat: „Kochałam ich. / Ale kochałam z wysoka. / Sponad życia.”. Siostra Parysa kochała ludzi, ale nie jak zwykły człowiek drugiego człowieka, ale jak ktoś, kto widzi, co z tym drugim człowiekiem się stanie. Nie mogła to być prawdziwa miłość, ponieważ jeżeli Kasandra widziała przyszłość tego drugiego człowieka, nie mogła cieszyć się miłością. I tutaj dochodzimy do największej tragedii w historii Kasandry i do punktu kulminacyjnego wiersza W. Szymborskiej.

Kasandra jako osoba tak dotkliwie napiętnowana brzemieniem przewidywania nie mogła cieszyć się życiem. Wizja zagłady Troi nie pozwalała jej zachwycać się drobnymi urokami życia. Kasandra nie wiedziała co to szczęście w przeciwieństwie do mieszkańców Troi, o których Szymborska pisze: „Żyli w życiu. / Podszyci wielkim wiatrem.” Mimo, że oni nie widzieli przyszłości tak jak Kasandra to potrafili żyć! Potrafili się cieszyć małymi cudami stworzenia, potrafili naprawdę kochać. Potrafili żyć chwilą: ”Oni wiedzieli co to takiego jest chwila, / och bodaj jedna jakakolwiek”. Carpe diem.

Natomiast Kasandra wiedziała już, że jej umiejętność jest tylko problemem: „Wyszło na moje. / Tylko że z tego nie wynika nic.”. Te dwa wersy przedstawiają całą tragedię Kasandry. Pokazują, że wolałaby ona być zwykłą, normalną obywatelką Troi, niż posiadać, jakże tragiczny, dar przewidywania.

Napiszę teraz parę słów o budowie wiersza.
Pierwsza i ostatnia strofa wiersza jest bardzo. Obie strofy są autoprezentacją Kasandry. Razem tworzą klamrę stylistyczną, która nadaje większą spójność wierszowi. Klamra powoduje również, że przesłanie wiersza jest jakby zamknięte w pewną „ramę” i łatwiej jest je odczytać.
W wierszu występują licznie epitety, które uplastyczniają obraz (np.: szatka ogniem osmolona). Przez te epitety dużo łatwiej jest sobie wyobrazić obraz, który W. Szymborska kreuje w swym wierszu.

Bardzo ważną rolę odgrywają w wierszu krótki zdania, często równoważniki zdań. Powodują one, że wiersz staje się bardziej dynamiczny. Kontrolują one także tempo i rytm wiersza.

Metafory, których autorka użyła w utworze często są ukryte i trudno je odczytać. Jednak to głównie dzięki nim w wierszu występuje specyficzny klimat i to one powodują, że wiersz jest tak nasycony emocjami.

Analiza i interpretacja wiersza Wisławy Szymborskiej pt."W zatrzęsieniu"

Wisława Szymborska jest wspaniałą i utalentowaną współczesną pisarką, co udowodnić można chociażby faktem, iż uhonorowana została nagrodą Nobla. W jej dorobku literackim wyróżnić można wiele interesujących pozycji. Jedną z nich jest wiersz zatytuowany "W zatrzęscieniu". Jego tematem jest zatrzęsienie, wielość, mnogość form istnienia w naturze.

Podmiotem lirycznym w wierszu jest najprawdopodobniej kobieta bądź dziewczyna(na co wskazują formy czasowników np:wyfrynęłabym) choć istnieje też możliwość, że jest to jakas inna postać rodzaju żeńskiego. Wiersz charakteryzuje liryka bezpośrednia(1.os.l.poj.), forma monologiczna. Podmiot liryczny jest nadawcą a zarazem odbiorcą tekstu. Utwór w zatrzęsieniu jest wierszem białym, jego kompozycja jest stroficzna(14 zwrotek o liczbie wersów), metrum jest nieregularne. Język wiersza jest prosty i zawiera dość ubogą ilość środków poetyckich takich jak np:epitety-"niepojęty przypadek","brzęczącego roju"; anafory-"niepojęty przypadek jak każdy przypadek"; pytania retoryczne-"A co gdybym...?".

Przedmiotem rozważań podmiotu lirycznego jest jego miejsce w naturze i we współczesnym świecie w stosunku do różnych innych istot oraz aspekty życia. Podmiot liryczny nie zdradza od razu kim jest. Domyślamy się tego wraz ze stopniem zagłębiania sie w treść wiersza. Wiemy,że nie jest on stworzeniem latającym(ptakiem, owadem) ani pełzającym(gadem, płazem) na co wskazują słowa "z innego gniazda wyfrunęłabym... spod innego pnia wypełzła w łusce", w których zastosowany jest tryb przypuszczający. W II zwrotce podmiot liryczny ukazuje przychodzenie na świat istot w formie teatru, przedstawia naturę jako reżysera spektaklu, którym jest życie, a aktorami są zywe istoty, którym przydzielane są kostiumy, role. Nikt ich sobie nie wybierał, każdy dostał swoją i musi ją zagrać do końca, co potwierdza cytat "W garderobie natury jest kostiumów sporo... każdy od razu pasuje i noszony jest posłusznie az do zdarcia". Podmiot liryczny też nie wybierał, ale jest zadowolny z tego kim jest, na co wskazuje fragment wiersza "Ja też nie wybierałam, ale nie narzekam". W nastepnych wersach utworu rozpatrywana jest możliwość przyjścia na świat podmiotu lirycznego jako ktoś inny, ktoś "mniej osobny", "mniej szczęśliwy", "hodowany na futro" lub "na świateczny stół", jako "coś co pływa pod szkiełkiem", jako drzewo zagrożone pożarem, źdźbło trawy niszczone przez bieg wydarzeń, jako "typ spod ciemniej gwiazdy". Podmiot liryczny zastanawia się, co by było, gdyby była kimś budzącym w ludziach strach, odrazę, litość...gdyby urodziła się człowiekiem innej rasy i nie miałaby możliwości rozwoju. Wiemy, że podmiot liryczny jest kobietą, osobą o pozytywnym usposobieniu, która ma możliwości rozwoju, jest tolerowana, akceptowana, niezależna, nie wzbudza w otoczeniu negatywnych uczuć. Jak mówi dalej: "los okazał sie dla mnie jak dotąd łaskawy". Wynika z tego, że jest zadowolona zfaktu, iż jest człowiekiem, urodziła się w dogodnych warunkach, posiada takie a nie inne życie. Docenia to, że dana jej została "pamięć dobrych chwil", "skłonność do porównań". Podmiot liryczny jest osobą myślącą, osobą która przeżyła w swym życiu piękne i warte zapamiętania momenty. Kobieta mówiąca w wierszu mogła być "sobą ale bez zdzwienia" co oznaczałoby, że to już nie ta sama osoba którą jest. Lecz ona posiada wszystkie te cechy, umiejętności, uczucia, które posiadać powinna i jest po prostu... sobą.

Po przeczytaniu i interpretacji wiersza Szymborskiej nasuwają mi sie na myśl podobne refleksje jakie odczuwał podmiot liryczny. Zamiast narzekac na to czego mi brakuje, na wady, które posiadam zaczynam doceniać to kim jestem i jakie miejsce zajmuję w społeczeństwie. Doceniam fakt, że jestem człowiekiem zdrowym, inteligentnym i uczuciowym, posiadającym swój własny rozum. Zgadzam się z podmiotem lirycznym - "Jestem kim jestem" i jestem szczęśliwa!

Analiza i interpretacja wiersza W. Szymborskiej pt. "Kobiety Rubensa"

Temat wiersza Wisławy Szymborskiej pt. „Kobiety Rubensa” jest bardzo ściśle związany z dzieł znanego malarza flamandzkiego - Rubensa, który w doskonały sposób wyrażał ideę baroku. Myślą przewodnią utworu jest ukazanie postaci kobiety żyjącej w XVII wieku, czyli w okresie baroku. Jest to wiersz biały ,czyli nie posiadający rymów. Jest podzielony na zwrotki(strofy),jest ich siedem, czyli ma budowę stroficzną.
Podmiotem lirycznym jest osoba przyglądająca się tym kobietom, oglądająca najdrobniejsze szczegóły ich ciała. Ta człowiek znakomicie zna się na tym o czym mówi. Na końcu nawet stwierdza, że nie tylko kobiety są wypukłe, lecz również niebo, aniołowie i Bóg.
Bohaterami lirycznymi są kobiety. Są to dwie różne grupy przedstawicielek płci pięknej, dwóch odrębnych spojrzeń, piękności widzianej w dużych kształtach i widzianej w szczupłych kształtach
Dzieło Wisławy Szymborskiej można podzielić na trzy części: Pierwsza część pokazuje jak wyglądały siedemnastowieczne kobiety, czyli „córy baroku” , druga część natomiast mówi o kobietach szczupłych, uważanych w dzisiejszych czasach, za zgrabniejsze i piękniejsze od ”pań baroku” . Te chude niewiasty zostały przez autorkę nazwane „wygnankami stylu” ponieważ okres baroku niejako odrzucał „płeć piękną” o mizernych ciałach.
Część wiersza ma charakter karykaturalny i polega na wyolbrzymieniu (wprowadzenie hiperbolizacji, czyli nagromadzenie dużej ilości środków stylistycznych, które powoduje przesadne wyrażenie czegoś) cech kobiet barokowych, co je w pewnym stopniu ośmiesza i parodiuje (przecież kobieta nie może być „tłustym daniem miłosnym”!). Z drugiej strony jest to rodzaj pewnego współczucia dla chudych pań, za to, że je odrzucono. Co one mogły zrobić jeżeli w owych czasach cechą ciała kobiety którą bardzo interesowali się mężczyźni była krągłość, otyłość i wielkość.
Czasownikami określającymi fizjologię bohaterek utworu są m.in. "gnieżdżą się”, „penetrują”, „śpią z otwartymi do piania ustami” - tu także są animalizacje (porównywanie do zwierząt) , „sączą się", „tyje”,. Te związki maja za zadanie podkreślić tężyznę i ogólny obraz kobiety w tamtych czasach. Czasowniki także dynamizują tekst ,jednocześnie podkreślając zmysłowość seksualności
i biologiczności kobiet w baroku. Można zauważyć przymiotniki mające na celu zaakcentowanie obłych linii talii ”waligórzanek”. Takimi wyrażeniami są np. „rozdynione”, „nadmierne”, „podwojone szaty” i „potrojone tłuste dania”.
Utwór bogaty jest w metafory łączące się czasami z onomatopejami i z porównaniami („żeńska fauna, jak łoskot beczek nagie”)Oraz, takie metafory ,które jak inne środki stylistyczne, podkreślają kształty kobiet np. „rżą trąby na fizyczny alarm”, „cwałują niebem prosięta obłoków”.
Dużą role pełnią epitety, ponieważ one dokładniej opisują nam wygląd otyłych pań Rubensa. Widać wyraźną różnice między pierwszą a drugą częścią wiersza w używaniu przez autorkę tych środków stylistycznych, które w większości występują w czasie opisywania „cór baroku”, co podkreśla wybrany przez Rubensa kanon piękności kobiety grubej. Początkowa część znacznie bardziej nacechowana jest uczuciami, które poprzez wspaniałe wplecenie przez autorkę także ukazują wybór artysty.
Szósta zwrotka przenosi czytelnika z baroku do: wieku trzynastego (okres Średniowiecza) który dla „chudych sióstr” był by złotym wiekiem (wiekiem, w którym coś znaczyły), do wieku dwudziestego (okres Współczesności), „który dałby im srebrny ekran”. Lecz jak pisze autorka „siedemnasty nic dla płaskich nie ma” mówiąc prościej w tym wieku były one niepotrzebne.
Ogólnym problemem wiersza są gusta, kryteria oceny (w tym przypadku kobiet otyłych) wciąż zmieniającej i rozwijającej się cywilizacji, a przez co też kultury. Wiersz uzmysławia nam w jakim stopniu jesteśmy uzależnieni od trędów które teraz są jak najbardziej na miejscu, a za jakiś czas mogą zostać odsunięte na „drugi plan”.
Wisława Szymborska we wspaniały sposób ukazała ideę baroku pochodzącego z dzieł Rubensa, poprzez posługiwanie się stylem barokowym. Właśnie słynny flamandzki malarz pokazywał w swoich obrazach radość z życia, rozmiłowanie w przepychu i bogactwie jak również dużą dawkę zmysłowości

"Głos w sprawie pornografii" - W. Szymborska

W wierszu Wisławy Szymborskiej pt.: „Głos w sprawie pornografii” możemy odnaleźć pewien sposób podziału na dwie części. W pierwszej (do 28 wersu), autorka wykorzystuje wiele metafor, które mają wprowadzić nas w nastrój „niesmaku erotycznego”... Wszystkie jednak skojarzenia (doskonale wykorzystane) zostają rozwiane w części drugiej, która wyjaśnia prawdziwą istotę owej pornografii.

Sądząc po dacie stworzenia wiersza, możemy przypuszczać, że autorka, chcąc poprzeć ludzi walczących o zniesienie ustroju, wspiera ich na podłożu literackim. Przedstawia ona spotkanie w gronie intelektualistów, którzy gnębieni przez władze komunistyczne, muszą uważać na każdy swój krok. Myślenie i wykształcenie, które wyróżnia ich spośród szeregu szarych ludzi, sprawia, że są oni niebezpieczeństwem (chwastem) w utopijnej wizji systemu.

Nierozłączną „pornografią” towarzyszącą myśleniu, jest rozmowa. Sprawia ona, że przez usta „zapładniany” jest umysł drugiej osoby, dlatego jest to tak niebezpieczne. Przykłady rozmowy silnie oddziałują (celowo) na skojarzenia czytelnika, który omylnie ten wysnuwa.
Wykorzystywanie metafor, które są powiązane z pornografią, służy oddaniu siły, która współdziała z danymi akcjami. Na przykład „(...)pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza, (...)”, dlaczego fakt jest „nagi”? Ponieważ nie został oprawiony w cenzurę. Dlaczego jednak zostało użyte takie określenie? Gdyż ten rodzaj informacji (nie poprawiony przez cenzurę), jest niebezpieczeństwem dla systemu i swego rodzaju „pornografią” społeczną.

W wierszu można wyczytać wiele fragmentów twierdzących o swoistej pornografii, lecz należy zastanowić się nad innymi jej aspektami. Ludzie zaangażowani nie wydają się walczyć z systemem, wydaje się, że wykorzystują oni panującą sytuację dla własnej rozrywki, zastrzyku adrenaliny. Historia naucza nas, że to nie ludzie nauki i wiedzy zmieniają świat i porywają do walki całe narody, lecz proste osoby z ludu, które mówią językiem tłuszczy. Można zatem mówić i myśleć dużo... ale działać mało.

"Jak żyć, aby życie nie stało się powolnym umieraniem"- Treny Jana Kochanowskiego

Jan Kochanowski to jeden z najwybitniejszych przedstawicieli renesansu polskiego. Jego utwory, szczególnie pieśni i fraszki, mają charakter ponadczasowy i niosą przesłanie o pochwalanych przez autora postawach i stylu życia. Jako humanista przyjął dwa systemy filozoficzne: stoicyzm i epikureizm, których wpływ widoczny jest w wielu jego dziełach.
Aby odpowiedzieć na pytanie ,,jak żyć?” należy najpierw ustalić wartości, które będą wskazywały nam, co w życiu jest ważne, a co mniej istotne.
Jan Kochanowski we fraszce ,,O żywocie ludzkim” mówi o sensie życia, uświadamia nam, że wartości ziemskie, zarówno wysokie jak i niskie, są mało ważne. Przemijają, a więc są marne.
We fraszce ,,Do gór i lasów” podmiotem lirycznym jest Jan Kochanowski, który z perspektywy lat patrzy na swoje życie. Jest stoikiem- przyznaje, że nie wie, co będzie dalej, jak potoczy się jego życie- ale jednocześnie epikurejczykiem, bo twierdzi: ,, a ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci”. Swoje refleksje kieruje do gór i lasów, przyrody. Traktuje ją jako ważny element życia. Motyw natury jako ważnej części życia człowieka pojawia się również we fraszce ,, Na lipę”
Krótki tekst fraszki "Na sokolskie mogiły" podejmuje motyw męstwa i ofiarności w walce za ojczyznę, sławi dzielnych bohaterów i wskazuje ich jako przykład dla innych - nie żałują życia i są dumni ze swojej postawy.
Hymn "Czego chcesz od nas, Panie…" ukazuje postawę, dzięki której człowiek może czuć się bezpieczny i szczęśliwy. Powinien być on wdzięczny, pełen pokory, miłości, zaufania, oddania i przywiązany do Boga. Autor przedstawia Stwórcę, którego przychylność jest wg niego niezbędna do szczęścia.
Czytając jedną z fraszek zatytułowaną "Na zdrowie" można uświadomić sobie jak jest ono ważne. Kochanowski doświadczył, że zdrowia nie można kupić za żadne pieniądze, gdyż nie zawsze gościło ono w jego domu. Utwór opowiada o tym, że jest ono największym skarbem, jaki posiada człowiek, ale większość osób zdaje sobie z tego sprawę dopiero, gdy je straci. Uczy także, że zdrowie powinno się szanować, bo bez niego wszelkie inne dobra nie mają wartości.
Ten renesansowy poeta zamieścił rady ,,jak żyć” nie tylko we fraszkach, ale również w pieśniach.
Liczne wiersze Jana z Czarnolasu prezentują postawę stoicką. W "Pieśni IX" „Nie porzucaj nadzieje" podmiot formułuje prawdę, że cokolwiek się dzieje i niezależnie jak bardzo jest przytłaczające, zawsze los może się odmienić. Szczęście objawia się w radości życia, a radość daje zabawa, ucztowanie. Widoczne jest nawiązanie do stoicyzmu: w życiu trzeba umieć przeżywać chwile szczęścia jak i chwile nieszczęścia. Ważna jest stateczność oraz cnota, a także miłość i rodzina. W "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" poeta głosi model życia doskonałego, zgodnego z rytmem natury, jako sposób na szczęście. Praca na roli przeciwstawiona została innym, niemoralnym sposobom życia: dworakowaniu, kupiectwu, wojaczce.
W ,,Pieśni XII” natomiast podmiot liryczny twierdzi, że najwyższą cnotą jest służba ojczyźnie. Otwiera ona drogę do nieba. Aby być szczęśliwym należy rozwijać w sobie cnoty, być człowiekiem statecznym, ufać Bogu, mieć nadzieję, założyć rodzinę, bawić się, radować, pamiętać, że fortuna kołem się toczy, mądrze kierować swym życiem.
W "Pieśni II" "Serce roście" poeta porusza problem postawy życiowej. Pisząc: "Ale to grunt wesela prawego, "Kiedy człowiek sumienia całego" ukazuje szczęścia, które można osiągnąć jedynie, gdy ma się czyste sumienie. Kochanowski stara się także przekonać ludzi, że wszystkie niegodne uczynki, będą w przyszłości prześladować, dlatego człowiek powinien żyć w zgodzie z własnym sumieniem.
W pieśniach Kochanowski uczył nas jak żyć; w ciężkim dla niego okresie sam nie potrafił poradzić sobie ze śmiercią dziecka. Wcześniej nawiązywał do stoicyzmu: wszystko trzeba godnie przyjąć, przetrwać, nie wpadać w skrajności z żadnego powodu. Nie może poradzić sobie jednak z tym strasznym wydarzeniem, nie wie jak ma dalej żyć. Dlaczego więc teraz nie skorzysta z rad zawartych w ,,Pieśniach” i nie ulży sobie w cierpieniu? Bo jest tylko człowiekiem, a śmierć kogoś, kogo się kocha nie mieści się w żadnych normach, punktach, paragrafach... Nie można stłumić tego bólu tak, jak leczymy ból głowy.
Utwory nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: ,,jak żyć?”. Z jednej strony mówią o wierze w Boga, o wyciszeniu się, pracowitości, skromności, z drugiej jednak propagują hedonistyczny tryb życia.
Myślę, że cała sztuka w tym, by odnaleźć ,,złoty środek” i żyć w zgodzie z samym sobą. Odwaga bycia człowieka- oto renesans.

"Larwa" C.K.Norwida - interpretacja

LARWA

Na sliskim bruku w Londynie,
W mgle - podksiezycowé j, bialej -
Niejedna postac cie minie,
Lecz ty ja wspomnisz, struchlaly.

Czolo ma w cierniu? czy w brudzie?
Rozpoznac tego nie mozna;
Poszepty z Niebem o cudzie
W wargach... czy? piana bezbozna!...

Rzeklbys, ze to Biblii ksiega
Zataczajaca sie w blocie -
Po która nikt juz nie siega,
Iz nie czas myslec... o cnocie!

Rozpacz i pieniadz - dwa slowa -
Lyskaja bielmem jej zrenic,
Skad idzie?... sobie to chowa,
Gdzie idzie?... zapewne - gdzie nic!

Takiej - to podobna jedzy
Ludzkosc, co placze dzis i drwi;
- Jak historia?... wie tylko: "krwi!..."
Jak spolecznosc?... tylko - "pieniedzy!..."

Wiersz pt. "Larwa" Cyprian Kamil Norwid pisał w latach 1861-1862, jest on utworem o budowie regularnej, stroficznej. Każda strofa składa się z 4 wersów, a każdy wers z 8 sylab. W wierszu tym występują rymy
końcowe krzyżowe (strofy 1, 2, 3 i 4) i okalające (5strofa). Uważam, że autor chciał poprzez swój utwór przekazać, iż ludzkość jest opętana przez chęć zysku za wszelką cenę, a mimo to, że sama się na to skazała, rozpacza nie umiejąc przeciwstawić się temu. Bardziej ceni pieniądze niż prawdę i cnotę. W pierwszej strofie C. K. Norwid mówi o mglistej nocy, podczas której idąc ulicą mija nas wiele osób, lecz tylko jedną z nich zapamiętamy - kobietę, która wzbudzi w nas strach. Druga strofa rozwija opis tej osoby. Podmiot liryczny nie może się dopatrzeć czy "czoło ma w cierniu czy w brudzie". Cierń jest tu symbolem cierpienia, na które zostaliśmy skazani, a brud cierpienia, które sami wybraliśmy, ale ponieważ jest mgła, nie możemy rozpoznać tego, czy ból zależy od tej kobiety czy od jej przeznaczenia. W kolejnej zwrotce jest ona przyrównana do Biblii leżącej w błocie - czystości i świętości, którą utraciła ta kobieta. Tak, jak nikt tej brudnej księgi nie chce podnieść, tak nikt nie chce mieć do czynienia z osobą, która nie ma nic oprócz grzechów na sumieniu. Gdy widzimy kogoś, kto stoczył się na samo dno, nie myślimy wtedy o czasie, kiedy w jego życiu dominowały prawda i dobro, lecz często krytykujemy go za to jaki jest teraz, czasem mu współczujemy, ale nigdy
nie chwalimy za te dawne dzieje... po prostu nie jest to odpowiedni czas, pochwalić można kogoś, kto z tego dołka wyszedł, przezwyciężył swoje słabości, a kiedy w nim jest należy mu pomóc. Tak też podmiot liryczny
uważa, że czas, kiedy widzisz Biblię leżącą w błocie nie jest czasem na rozmyślania, ale czasem na pomoc i współczucie, zastanowienie się także nad swoim postępowaniem.
Czwarta strofa pokazuje nam sens życia oraz uczucia kobiety. Mimo, że jest niewidoma ( "łyskają bielmem jej źrenic" ) jej oczy wyrazają wielką rozpacz, a jednocześnie pragnienie bogactw, żądzę pieniędzy. Odnośnie dwóch pierwszych wersów tej strofy nasuwa się także myśl, iż przyczyną rozpaczy jest właśnie pieniądz, a także jej kalectwa, to on zaślepia ją tak, że nie widzi nic oprócz niego. Być może ten jedyny sens jej życia - pragnienie bogactwa, powoduje, iż odczuwa ona wewnętrzną pustkę. Czy człowiek może żyć samymi wiecznie niezaspokojonymi potrzebami i cierpieniem? Ponieważ chciwość nie ma końca, nie można mieć nawet iskierki nadzieji, a bez niej każdy umiera, nie tyle fizycznie, co duchowo.

Kolejnym tematem podjętym w tej zwrotce jest droga kobiety - skąd i dokąd zmierza, jaki ma cel i co ją skłoniło do obrania akurat tego kierunku? Podmiot liryczny odpowiada na te pytania, lecz odpowiedzi nie mówią nic. Kobieta nie chce wyjawić skąd przyszła, jest to jej tajemnicą, a zmierza w nicość, ale ta nicość może mieć kilka znaczeń - może być brakiem konkretnego celu, brakiem kierunku w ogóle lub brakiem sensu obranego celu. W każdym wypadku droga ta nie ma znaczenia, cokolwiek by ta kobieta nie zrobiła to i tak to nic nie zmieni w jej życiu, nadal będzie cierpieć i rozpaczać, a jej marzenie nigdy się nie spełni.
Ostatnia strofa rozwiązuje zagadkę całego utworu - kim jest ta tajemnicza kobieta? To jest ludzkość, która "płacze dziś i drwi", która spoglądając w przeszłość widzi tylko wojny - przelaną krew, która patrząc na społeczeństwa widzi tylko chciwość, która nią kieruje. Czytając dwa ostatnie wersy można pomyśleć, że postępowaniem ludzi kierują nienawiść i agresja oraz żądze, pragnienia bycia bogatym za wszelką cenę. Wszystkie te motywatory prowadzą do unicestwienia dobrych cech w człowieku, powodują, iż zostają tylko te złe, a zło rodzi zło, jest to więc błędne koło.

Uważam, że cały utwór obraca się w okół odwiecznego pytania: być czy mieć? Norwid nie daje na nie jednak jednoznacznej odpowiedzi, ale w wyraźny sposób nakierowuje czytelnika na poprawną według niego odpowiedź. Wyraża to używając sformuowania o zabarwieniu negatywnym - nazywa kobietę symbolizującą chciwość i rozpacz jędzą. Moje zdanie na ten temat jest podobne do opinii autora. Całkowicie popieram stwierdzenie "kolegi po fachu" Norwida, jakim był Leopold Staff, który w utworze pt "Biedaczyno asyski!" z 1932r. mówi: "nie zubożyło nic tak bardzo świata, jak złoto". Cyprian Kamil Norwid w swoim wierszu zawarł także problem walki dobra ze złem, czystości z grzechem, jednak nie znajdujemy tu nic optymistycznego, autor sugeruje, że zło ma przewagę, czy w takim razie możemy mieć nadzieję na lepsze jutro? Nasza droga prowadzi do nikąd. Mimo wszystko poeta zakłada, że człowiek nie jest z natury zły, jest przecież jak Biblia leżąca w błocie, jest świętością zbrukaną przez innych ludzi, społeczeństwo i środowisko, w którym żyje. Może jednak znajdziemy w sobie odrobinę dobra? Ale, jeśli zniszczymy także to, nie pozostanie nam nic wartościowego, pustka po uczuciach wyższych, takich jak miłość, zostanie zapełniona przez zło. Oby naszym jedynym pragnieniem było pragnienie bycia lepszym...

"Życie na poczekaniu" Wisławy Szymborskiej - Interpretacja

Wiersz "Życie na poczekaniu" Wisławy Szymborskiej jest refleksją nad życiem, która nawiązuje do słynnej koncepcji theatrum mundi, której główną myśl można zawrzeć w poniższym cytacie pochodzącym z jednej ze sztuk Williama Shakespear'a:

"Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
którzy kolejno wchodzą i znikają,
Każdy tam aktor niejedną gra rolę..."

Podmiotem lirycznym jest aktorka, która opisuje świat z własnej perspektywy. Ma ona do odegrania pewną rolę, której właściwie nie zna. Wie tylko, że rola ta została jej przypisana i nie może jej wymienić. Wybór roli nie należał do niej, jednak "Wielki Spektator" narzucający charakter gry nie został wskazany w wierszu. Z braku scenariusza aktorka skazana jest na ciągłą improwizację. Tempo akcji jest jej narzucone, ledwo za nim nadąża. Jest nieprzygotowana do życia, które nazywa zaszczytem. Podmiot liryczny jest ambitny i chciałby się jakoś wykazać, lecz wszystko dzieje się zbyt szybko. Jego potknięcia tłumaczy nieustająca trema, jednakże takie usprawiedliwienie podmiot liryczny odbiera jako upokarzające. Uskarża się na dyskomfort gry oraz na brak jakichkolwiek prób. Akcja jest zbyt szybka a odegrane motywy są już nieodwracalne - nie można cofnąć czasu ani powtórzyć żadnej sceny i jej naprawić. Wszystko trwale zapisuje się w historii. Niektóre kwestie pozostają już niedokończone. Nawet kształtowanie własnego charakteru odbywa się w biegu - "(...) charakter jak płaszcz w biegu dopinany (...)". Mija dzień za dniem, podmiot liryczny chciałby znać scenariusz choć jednego z nich, lecz już wkrótce nastaje kolejny dzień z nieznanym mu scenariuszem. Jednak nie wszystko w sztuce jest przypadkowe. Scena nie jest tylko prowizorycznym pomieszczeniem, gdyż jest dokładnie zaprojektowana - dekoracje są solidne, a rekwizyty niezwykle precyzyjne. Wszystko jest dopracowane i uporządkowane. Blask świateł sygnalizuje premierę. Stremowany i przerażony człowiek jest kruchą postacią skazaną jedynie na improwizację. Jest osamotniony na scenie i sam musi stawić czoła wyzwaniu. Jest niepewny i czuje niestabilność swojej roli. Gra przed tłumem ludzi wpatrujących się w niego, śledzących każdy jego najmniejszy nawet ruch. Ewentualne błędy są już nieodwracalne.

Utwór Wisławy Szymborskiej przedstawia świat w ironicznym świetle. Życie porównuje do teatru, w którym przecież nie można się przygotować do odgrywanej przez siebie roli. Ciągła improwizacja i nieustanna premiera przerażają człowieka, który jest zmuszony do stawiania czoła tym wyzwaniom. Ludzie często użalają się nad swoim losem. Narzekają na role, jakie narzuciło im samo życie. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za chwilę i jaką maskę będziemy zmuszeni przybrać do nowo zaistniałej sytuacji, by wypaść w niej jak najkorzystniej. Szymborską drażni ciągła zmiana masek, taka forma improwizacji jest dla niej obrzydliwa. Ale to życie ma pewien rytm i charakter, który przecież ukształtowaliśmy my sami. Przybieramy maski adekwatne do danych sytuacji, osób, miejsc. Tak już po prostu jest. Pamiętamy o tremie, jaka nam wciąż towarzyszy tak samo jak aktorom na scenie. Z tą różnicą, że oni mogli nauczyć się swoich ról i je uprzednio przećwiczyć. W wierszu podmiot liryczny chciałby poznać przyszłość i przewidzieć co się wydarzy, przygotować się do tego i zaplanować swoje postępowania. Jak wiemy niestety żadnego dnia ani nie przewidzimy, ani nie będziemy mogli przeżyć dwa razy. Nic co zrobimy nie zostanie wymazane z historii i nie będzie mogło zostać niezauważone. I choć usilnie staramy się jak najlepiej odgrywać swoje role, to tempo życia utrudnia nam to w olbrzymim stopniu. Ledwo zauważamy jedno swoje potknięcie a już pojawia się następne. Szymborska tłumaczy te fakty nieustającą tremą, jednak takie usprawiedliwienie uznaje za upokarzające. Podchodzi do życia w ambitny sposób. Wolałaby wszystko sobie zaplanować, by wypadło tak, jak ona tego chce. Chciałaby się jakoś wykazać. Niestety ciągle potyka się o "nieznajomość rzeczy".

W wierszu stawia pytanie "czy to w porządku", że to życie właśnie tak wygląda? Skłania to czytelnika do pewnej refleksji. Myślę, że na to pytanie każdy odpowiedziałby inaczej. Według mnie trzeba wciąż starać się nadążać za narzuconym nam tempem i usilnie podejmować się nowych wyzwań, coraz to nowszych ról. W końcu niczego nie będzie nam dane powtórzyć i przeżyć kolejny raz. Wszystko co złe minie, a co dobre już nie powróci. Ciągła gra - taki jest sens ludzkiego życia. Tylko od nas zależy jak ją odegramy i ile serca w nią włożymy. Pamiętajmy, że rola należy do nas i nie powinno w niej zabraknąć nas samych.

Analiza i interpretacja wiersza "Żona Lota" Wisławy Szymborskiej

Rozpoczynając lekturę wiersza nie sposób nie zauważyć nawiązania jego tematyki do tradycji biblijnych. Już sam tytuł informuje czytelnika, jeśli zaznajomiony jest oczywiście z Pismem Świętym, o powiązaniu treści utworu z historią Sodomy i Gomory, dwóch miast unicestwionych karzącą ręką Boga. Nie ma w tym nic dziwnego. Biblia, mimo że spisana ok. dwa tysiące lat temu, z pewnością stanowi jedno z najważniejszych i najbardziej wartościowych źródeł inspirujących artystów literatury i sztuki na całym świecie. Na podstawie ukazanych w świętej księdze problemów powstała niezliczona ilość utworów literackich niosących w swym przesłaniu pierwszorzędne zasady dotyczące człowieka, jego moralności i egzystencji. Nie jest to pierwszy przypadek w twórczości autorki, Wisławy Szymborskiej, w którym czerpie ona inspirację z Pisma Świętego. W jej poezji odnaleźć możemy również takie utwory jak: „Na wieży Babel” czy „Psalm”, które są także tego przykładem.

Utwór jest monologiem. Podmiot liryczny, tytułowa żona Lota, rozpoczynając słowami „Obejrzałam się podobno z ciekawości...” wprowadza czytelnika w treści własnych rozważań, refleksji przeplatanych relacjami z zachodzących wydarzeń. Kim była tytułowa bohaterka? Żona Lota była mieszkanką Sodomy. Sodomczycy żyli w grzechu, cechowały ich „pycha, obfitość chleba i beztroski spokój” (1 Ezech.16,49). Zepsucie moralne w Sodomie kroczyło krok w krok z bogactwem, dobrobytem, próżniactwem, samolubstwem i wielką zarozumiałością. Bóg, widząc to, postanowił unicestwić miasto, ocalając tylko „jednego sprawiedliwego” - Lota wraz z żoną i dwiema córkami. Pozwolił im ujść z życiem przed deszczem ognia i siarki, które zesłał na miasto, pod jednym warunkiem - że uciekając nie obejrzą się ze siebie. W trakcie ucieczki jednak „obejrzała się żona jego [Lota] idąc za nim, a obróciła się w słup solny” (1Moj.19,26). Nic więcej o owej postaci nie wiadomo.
Wiersz jest przykładem liryki bezpośredniej. Bohaterka wypowiada się spokojnie, jakby z nostalgią, melancholią, a wypowiadane przez nią kwestie powodują wrażenie zatrzymania czasu. Zwraca się do bliżej nieokreślonego odbiorcy, równie dobrze może mówić do całej potomności, ludzkości jak i może prowadzić swój własny monolog wewnętrzny.

Autorka wypowiedź ujęła w formie ciągłej - wiersza stychicznego. Nie występuje tutaj podział na strofy, w poszczególnych wersach, raz krótszych raz dłuższych nie sposób doszukać się rymów. Zdania, z których składa się monolog to zdania złożone i proste, a przechodzenie pomiędzy nimi wprowadza dynamiczność w utworze. Za ich pomocą autorka tworzy obraz gwałtowności następstwa opisywanych zdarzeń, szybkość akcji ucieczki z Sodomy, którą perfekcyjnie łączy z osobistym spojrzeniem żony Lota na świat. Wiersz ten przywodzi na myśl piosenkę, utwór muzyczny, w którym przeplatają się między sobą dwa motywy - tutaj świata rzeczywistego i psychicznego bohaterki.

Skąd pomysł skonstruowania poezji na bazie właśnie tej historii? Wisława Szymborska jest poetką, którą najbardziej fascynują tzw.„cuda zwykłe” istnienia. Ceni indywidualność jednostki, chwali życie na własny rachunek, dostrzega „kryzys biografii w warunkach wspólnoty stadnej”. Jako pisarka często podejmuje „heretyckie działania rozbijające pewniki myślenia poza autorytetami”, nie znosi dogmatyzmu. Całą historię żony Lota zamknięto w Biblii w jednym zdaniu - „obejrzała się żona jego [Lota] idąc za nim, a obróciła się w słup solny”.
W późniejszych czasach, w Starym Testamencie używano ją jako przykładu przestrogi przed przywiązaniem do rzeczy materialnych, bo ponoć obejrzała się „ z żalu za miską ze srebra”. Autorka bierze w obronę postać kobiety, której nawet nie nadano imienia, przez dwa tysiące lat pozostawała tylko żoną Lota, osądzoną, tą która obejrzała się „ponoć z ciekawości”.

Szymborska obiera sobie za cel ukazanie czytelnikowi złożoności jednostki ludzkiej. Jednym ze środków jakich używa do tego celu jest destrukcja poglądu o prozaiczności motywu postępowania żony Lota. Już na samym wstępie bohaterka mówi: „obejrzałam się podobno z ciekawości. Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody”. Psychologia poznania drugiego człowieka jest rzeczą szalenie skomplikowaną, nie sposób ogarnąć bowiem czyjejś psychiki, nie jesteśmy w stanie analizować cudzych decyzji, postępowania, gdyż nie możemy prześledzić toku jego rozumowania. A jednak mimo to jako ludzie wydajemy osądy, zapewne często niesprawiedliwe, nie biorąc pod uwagę faktu, że człowiek nie jest bezduszną maszyną, która nie reaguje na świat według ściśle określonego algorytmu postępowania. Monolog żony Lota jest jej wołaniem o sprawiedliwość, manifestem czy skargą. Obejrzała się z prostej ludzkiej ciekawości? Możliwe. Obejrzała się z żalu za całym bogactwem, którym cieszyła się w Sodomie, a który nagle musiała porzucić? Może, ale stać mogło się to również przez nieuwagę, „ ze wstydu, że uciekam chyłkiem”, „z chęci krzyku, powrotu”, „z gniewu”, „ z osamotnienia”. Bohaterka rozkłada przed nami cały wachlarz powodów, jednych błahych, drugich konkretniej umotywowanych. Warto zwrócić również uwagę na zasugerowaną premedytację owego postępowania. Obejrzała się „z nagłej pewności, że gdybym umarła nawet by nie przystanął”, możliwe iż był to jej świadomy wybór, spowodowany samotnością, beznadzieją, brakiem sensu, a wówczas jej działanie było przemyślane, umotywowane, było świadomym wyborem człowieka myślącego. Nie zasługuje wtedy na pogardę, tak jak na nią zasługuje stereotypowe ocenianie postępowania drugiego człowieka. Istotny jest także fakt, iż człowiek rozumuje według własnego systemu wartości, indywidualnie stworzonego, który przyjmuje jako powszechnie obowiązujący, co niestety, ale jest założeniem błędnym. Tyle jest sposobów widzenia świata ilu ludzi na nim, nie można kategoryzować ich według zasady zgodności czy nie zgodności z naszymi własnymi poglądami, tak jak i nie można kategoryzować zachowań innych ludzi bez głębszego zapoznania się z sytuacją.
Adekwatne do tematu wydają się słowa „tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono” wypowiedziane przez Wisławę Szymborską. Człowiek, który nie znalazł się w pewnej sytuacji nie jest w stanie stwierdzić, jak sam by się w danym przypadku zachował, nie potrafi wyobrazić sobie wszystkich aspektów, które wpływałyby na jego psychikę, nie umie przewidzieć własnych reakcji. Patologiczna wydaje się więc umiejętność stworzenia przez człowieka właściwego kryterium oceny.

Charakterystyczna dla twórczości Szymborskiej gra słów, alegoria i często występujący w jej poezji problem powiązania człowieka z przyrodą, znalazły swój wyraz także w tym utworze. Autorka ironizuje. Z jednej strony bowiem podkreśla znaczenie jednostki ludzkiej, jej indywidualność, broni jej znaczenia w świecie, a z drugiej strony dobitnie podkreśla jej niewielkie znaczenie w świecie przyrody.
Poprzez słowa:
„ Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.
I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz”
pokazuje nam jak ważna jest nasza biologiczna natura. Odsyła nas do miejsca, gdzie rządzą nami takie same prawa jak zwierzętami, jak w przypadku wspomnianego chomika. Pokazuje, jak niewiele nas od nich różni. Drugi przytoczony wers uwidacznia wspólnotę ludzi i zwierząt, żony Lota i chomika - „i wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz”.
Problematykę wiersza z pewnością można określić jako uniwersalną. Problem utraty indywidualności jednostki w społeczeństwie, skomplikowanie procesu poznawania człowieka, niesprawiedliwość oceny jego postępowania, a z drugiej strony jego niewielkie znaczenie w świecie przyrody. „Żona Lota” jest utworem, który z pewnością powinien nauczyć nas pokory, sprawiedliwego wydawania opinii, ale także umiarkowania w poczuciu własnej wartości.

Wisława Szymborska
MILCZENIE ROŚLIN

Jednostronna znajomość między mną a wami
rozwija się nie najgorzej.

Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.

Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności,
nad niektórymi schylam się specjalnie,
a ku niektórym z was zadzieram głowę.

Macie u mnie imiona:
klon, łopian, przylaszczka,
wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka,
a ja u was żadnego.

Podróż nasza jest wspólna.
W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież,
wymienia się uwagi choćby o pogodzie,
albo o stacjach mijanych w rozpędzie.

Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.

Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie:
co to takiego oglądać oczami,
po co serce mi bije
i czemu moje ciało nie zakorzenione.

Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.

Porośla, zagajniki, łąki i szuwary -
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.

Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa.
Pilna w życiu pospiesznym
i odłożona na nigdy.
(W. Szymborska, Widok z ziarnkiem piasku, Poznań 1996.)

Rośliny towarzyszą nam od zawsze. Można je spotkać wszędzie; na pokrytych śniegiem zboczach gór, na dnie oceanu i na suchych pustyniach. Są nierozerwalną częścią naszego świata. Bez nich życie byłoby niemożliwe- to dzięki nim oddychamy, to one dostarczają nam pożywienia, leczą nasze choroby. Ich moc zbawienna jest zarówno dla naszego ciała, jak i dla duszy. Cieszymy się ich widokiem, zapachem, smakiem. Obcowanie z nimi uwrażliwia nas i uspokaja.
Świat ludzi i roślin jest jeden. Jesteśmy częścią przyrody, ale poprzez rozwój cywilizacji, coraz bardziej oddalamy się od niej. Już nie rozmawiamy z przyrodą, bo nie potrafimy. Bez wyrzutów sumienia wycinamy drzewa, by w ich miejscu mogły wyrastać kolejne autostrady i hipermarkety. Genetycznie przekształcamy rośliny, by były dla nas bardziej przydatne, piękniejsze, zdrowsze i dorodniejsze.
Niegdyś przyroda była dla nas bóstwem. Ludzie modlili się o urodzajne plony, dziękowali za żywność, którą natura ich obdarzała. Szanowali przyrodę, ponieważ dostrzegali w niej boską nieśmiertelność i duszę. Mimo iż trawa więdła, w jej miejsce wyrastała nowa. Drzewa co rok rodziły owoce. Suche gałęzie po zimie odradzały się na nowo, ciesząc oczy zielenią i mnóstwem kwiatów.
Obecnie zapomnieliśmy już o pierwotnej hierarchii, a przecież świat roślin potrafi istnieć bez nas. My bez niego nie, i może dlatego znając swoją wyższość- milczy.
Wiersz Wisławy Szymborskiej pt. Milczenie roślin, stanowi ciekawą refleksję na ten temat. Mimo, iż motyw przyrody jest bardzo popularny w literaturze i sztuce, autorka rzuca na niego nowe światło. Zaskakuje nas celnością swych rozważań, zmusza do zastanowienia się nad sprawami, które z pozoru wydają się nam oczywiste.
Wydaje się nam, że mamy władzę nad światem roślin. Uzależniamy rośliny od nas, więżąc je w doniczkach. Ile razy jednak zapominamy napoić nasze spragnione roślinki? Rośliny nie krzyczą, gdy o nie nie dbamy. Nie narzekają, gdy jest im źle. Wciąż milczą. A może to my nie potrafimy ich słuchać?
Szymborska ukazuje miejsce człowieka wobec przyrody. W tym wierszu to nie przyroda prosi o względy człowieka- jej pana i władcy, lecz to właśnie człowiek pragnie kontaktu z przyrodą. To natura staje czymś niezwykłym i wyjątkowo obcym, pomimo całej posiadanej na jej temat wiedzy.
To także swoista refleksja nad niesłychanym tempem świata współczesnego, gdzie ludzie są coraz bardziej wyalienowani, nie mają czasu na przyjaźnie, związki. Coraz częściej wybierają życie w pojedynkę, a gdy doskwiera im samotność, włączają telewizor, radio albo dzwonią do znajomych. Ci najbardziej osamotnieni, mówią do roślin, zwierzają się im z nadzieją, że te ich wysłuchają.

W pierwszej części utworu, podmiot liryczny jawi się nam jako człowiek zaciekawiony roślinami. Zna ich nazwy, budowę, wie dużo o ich wegetacji, jednak nie dotarł do ich istoty. Mimo wiedzy zdobytej na ich temat, nie odkrył języka, dzięki któremu mógłby się z nimi porozumieć. Uosabia rośliny- zakłada więc, że mają one swojego rodzaju duszę. Szymborska w małej roślince widzi nie tylko listek, płatek i łodygę. Patrzy na nią jak na istotę, która milczy.
Jaka jest więc przyczyna milczenia roślin ? Ludzie od wieków wiązali milczenie z mądrością. Uważano, że „mowa jest srebrem a milczenie złotem”. Mędrcy mówili rzadko, ale z sensem- nie milczeli jednak stale. Cisza w ich przypadku była przejawem myślenia. Czyżby rośliny były jeszcze mądrzejsze niż mędrcy? Gdy patrzymy pod tym kątem na milczenie roślin, można dojść do wniosku, że mają one wyższość nad człowiekiem- nie są nami zainteresowane, nie mają potrzeby zadawania nam pytań. Być może ta cisza spowodowana jest tym, że wiedzą o nas wszystko. Może potrafią przeniknąć nas na wskroś, wyciszyć i uspokoić nie potrzebując do tego ani jednego słowa?
Druga część utworu to próba nawiązania kontaktu między człowiekiem a roślinami. Podmiot liryczny być może traktuje milczenie, jako przejaw umiejętnego słuchania go przez rośliny. Mówi więc do nich dalej. Poprzez wymienianie wspólnych cech, próbuje zachęcić rośliny do rozmowy. Łączy nas to, że egzystujemy w tym samym czasie, na jednej planecie, ogrzewa nas to samo słońce, rządzą nami te same prawa fizyki. Rośliny i ludzie różnią się budową, lecz tak jak ludzie, są żywe i jak ludzie- starzeją się, umierają. Podmiot liryczny usiłuje zainteresować sobą towarzyszy wspólnej podróży pociągiem życia. Chce opowiedzieć roślinom o swoim życiu, które mimo licznych analogii, ma także mnóstwo różnic. Człowiek ma serce, oczy, nogi- których rośliny nie posiadają. Podmiot liryczny pragnie objaśnić im funkcjonowanie tych części ciała, aby nie były zdziwione jego odmienną budową, by wiedziały o nim coś więcej niż do tej pory. Byłaby to zapewne bardzo interesująca rozmowa, która mogłaby poprawić wzajemne stosunki.
Trzecia część wiersza to rozgoryczenie podmiotu lirycznego. Mimo usilnych prób nawiązania rozmowy z roślinami, te wciąż milczą. Uzmysławia on sobie, że nie ma szans na rozmowę, gdyż rośliny nie zadają żadnych pytań- choć tak bardzo chciałby na nie odpowiedzieć. Rośliny nie znają uczucia ciekawości. Są całkiem inne niż my. Mógłby powiedzieć im wszystko- nawet zwierzyć się z najskrytszych tajemnic, a one nikomu by o nich nie powiedziały. To milczenie nie jest jednak dyskrecją, a obojętnością. Nie postrzega już ich milczenia jako zaletę, lecz jako wadę.
Podmiot liryczny czuje się „tak bardzo (...) nikim” dla roślin. On do nich wciąż mówi, a one go nawet nie słuchają. Pryskają złudzenia. Rośliny nie myślą o nas, o ile myślą w ogóle. To nie one słuchają ludzkich zwierzeń. Skoro nie rośliny, to kto ? Może Bóg, a może jedynie my sami?
Autorka kończy wiersz stwierdzeniem, że rozmowa z roślinami „konieczna jest i niemożliwa.| Pilna w życiu pospiesznym | i odłożona na nigdy.” Zakończenie to pełne jest sprzeczności. Jest filozoficzną konkluzją wiersza, że nigdy nie uda nam się porozmawiać z roślinami. Nasze drogi się rozchodzą, choć mamy tak wiele wspólnego. Świat roślin się nie zmienia- to my się zmieniamy. Idziemy w kierunku nauki, techniki. Człowiek staje się bliższy maszynom niż roślinom.

Żyjemy w pośpiechu, nie zwracamy uwagi na wiele istotnych spraw. Nie myślimy o roślinach, jak o istotach czujących. Myślimy tylko o sobie, o naszych problemach, często bezmyślnie niszcząc to, co tak hojnie daje nam przyroda. Nasz betonowy świat z dnia na dzień wypiera zieloną arkadię. Nie szanujemy natury, choć tak wiele jej zawdzięczamy. Nic więc dziwnego, że milczy. Może to i lepiej...
Jednak co by się stało, gdyby rośliny nagle się odezwały? Zmieniłoby się wszystko. Na pewno zaczęlibyśmy żyć inaczej. Nasza wiedza o świecie byłaby bogatsza, ponieważ poznalibyśmy ich punkt widzenia. Zapewne znikłyby kwiaciarnie, bo któż chciałby słuchać jęków konającej róży w wazonie, czy narzekań upchanych w doniczki hiacyntów?

Analiza interpretacyjna wiersza "Apollo i Marsjasz" Herberta


Liryka Z.Herberta ma charakter intelektualny i filozoficzny. Poeta podejmuje tematy uniwersalne, często związane z tzw. Kondycją człowieka. Chętnie nawiązuje do tradycji kultury, szczególnie zaś upodobał sobie starożytność. Typowym zabiegiem artystycznym pojawiającym się w jego twórczości jest reinterpretacja, polegająca na nowym spojrzeniu na pewien problem. W wierszu „Apollo i Marsjasz” Herbert przedstawia znany mit w zupełnie innym świetle.

Utwór opowiada o sporze między bogiem Apollem a satyrem Marsjaszem. Marsjasz - „słuch absolutny, Apollo - „ogromna skala”. Według podań, zwycięstwo zostało przyznane bogu, który podstępnie pokonał przeciwnika i wymierzył mu karę. Przegrany został obdarty ze skóry i powieszony na drzewie. W tym właśnie momencie - wykonania kary - zaczyna się według Herberta prawdziwe współzawodnictwo, właściwa walka. Podmiot liryczny przedstawia cierpienie półczłowieka oraz postawę jego niedawnego przeciwnika w muzycznych zmaganiach. Marsjasz, przeżywający okrutne męki, krzyczy. Jego głos jednak „tylko z pozoru jest monotonny i składa się z jednej samogłoski A”. W rzeczywistości satyr tą jedną wykrzyczaną samogłoską wyraża pełnię uczuć, cierpienia, bólu, ukazuje głębię przeżyć cielesnych i duchowych. W krzyku tym kryje się piękno i poezja, sztuka prawdziwie emocjonalna. Jednocześnie Herbert podkreśla stały związek Marsjasza z naturą. Przyroda reaguje na jego cierpienie, o czym świadczy „skamieniały słowik” czy też drzewo, które posiwiało. Zestawienie trwałej, potężnej natury z przemijającym ciałem śmiertelnika może służyć ukazaniu nieśmiertelności satyra. Jego duch nie przeminie, pozostawiając po sobie ślad w postaci nowej gałęzi sztuki - sztuki konkretnej, zrodzonej z ludzkiego cierpienia.

Postaci te, zostały wykreowane na zasadzie przeciwieństw. Marsjasz - pozostający w stałym związku z naturą, uosabiający ludzkie cierpienie, a tym samym bliższy człowiekowi i Apollo, chłodny esteta, z obrzydzeniem obserwujący męki satyra. Jest całkowicie obojętny na tragedię innych. „Czyści swój instrument”, traktując go jak narzędzie zbrodni. „Oprawca” ukazany został jako „bóg o nerwach z tworzyw sztucznych”. Określenie to świadczy o nieumiejętności artysty do przeżywania emocji, o jego sztuczności. Cierpienie Marsjasza, zamiast wzruszać, wzbudzać współczucie, brzydzi go i denerwuje.

Mimo tego, że bóg w całym utworze nazywany jest zwycięzcą, tak naprawdę jest nim Marsjasz. To on wygrał moralnie. Jego sztuka, w przeciwieństwie do sztuki Apollina - chłodnej, niezrozumiałej w swej doskonałości, jest szczera i wypływa z głębi serca. Satyr jest przedstawicielem prądów romantyzujących, gdzie uczucia wiodą prym nad rozumem. Przedstawiona walka jest tak naprawdę rywalizacją pomiędzy dwoma prądami artystycznymi. Apollo odchodzi wierząc swojej sztuce. Jednak to przeżycie sprawiło, że myśli o Marsjaszu jako prekursorze nowej gałęzi sztuki. Podmiot liryczny posługuje się ironią. Ukazuje, że ta ostateczna walka wywyższa Marsjasza ponad Apolla, świadczy to o wyższości sztuki emocjonalnej i autentycznej, nie zaś sztucznej, nienaturalnie uporządkowanej.
Wiersz jest utworem stroficzym, o nieregularnej budowie. Jest wolny, biały. Podmiot liryczny nie ukazuje swojej obecności, opisuje wydarzenia z pewnego dystansu. Zawarte w nim powtórzenia mają na celu podkreślenie obojętności boga na ludzkie cierpienie. Wiersz charakteryzuje zarówno wysoka treść jak i forma oraz typowy dla Herbert umiar w stosowaniu środków stylistycznych i opisów.
Człowiek w dzisiejszym świecie to Marsjasz - cierpiący, obdzierany ze skóry. Człowiek z dużym bagażem doświadczeń, ktoś, kto zmagał się z trudami wojny czy też totalitaryzmu. Przedstawiona jest tutaj rola poezji, której celem jest pokazanie prawdy o życiu. Ciężko jest pisać o ludzkich tragediach stosując się do reguł klasycznych - harmonii i jasności. Trzeba odejść od tego, aby wiersz był szczery. Moim zdaniem „Apollo i Marsjasz” jest manifestem uznawającym wyższość ludzkiego cierpienia nad przeżyciami estetycznymi.

"Pan Cogito-powrot'. Zbigniew Herbert

Podmiot liryczny opisuje postac Pana Cogito,ktory postanawia wrocic do swego ojczystego kraju. Przedstawia decyzje,jaka Pan Cogito podjal mimo,iz nie znal dokladnej sytuacji kraju,do ktorego pragnie powrocic. Podmiot liryczny jest zaopatrzony w o wiele wieksza wiedze,dlatego tez stwierdza,ze Pan Cogito pozaluje tej decyzji i ze nie byl to najlepszy wybor. Z drugiej jednak strony probuje wytlumaczyc zachowanie bohatera lirycznego,ktorego meczy juz ta sytuacja. Nie jest szczesliwy i nie potrafi juz dluzej udawac.Nie moze byc juz obojetny na to,co dzieje sie w jego ojczyznie. Zycie na obczyznie meczy go,nawet najprostsze z pozoru czynnosci czy tez wypowiedzi sprawiaja mu trudnosc. Postanawia zerwac z obojetnoscia,czuje sie obco,chce wrocic do ojczyzny. Wykwintne zycie,zabawy, zagraniczne towarzystwo-nudzi go. Ciagle powraca myslami do Polski cierpiacej, biednej i szarej. Nie potrafi juz dluzej tak zyc. Czuje sie smutny. zdaje sobie jednoczesnie sprawe,ze tutaj nic go nie trzyma. Nie ma tu rodziny,ani innch bliskich osob,ktore pomoglyby mu zapomniec. Podmiot liryczny wspomina jednynie,ze rzeczy piekne,sztuka i zabytki na chwile pozwolilyby mu oderwc mysli. Pn Cogito podjal juz ostateczna decyzje,od ktorej nie ma odwrotu.Zdaje sobie sprawe,w jak tragicznej sytuacji. Widzi juz polskie krajobrazy,ktore napawaja go smutkiem.Orientuje sie,ze jego kraj jest zniewolony, o czym swiadcza druciane ploty. Swoim powrotem zamknal za soba drzwi,juz nigdy nie wroci,gdyz swiadomie podjal decyzje.Mimo,iz ojczyzna jest dla niego najwazniejsza,to zdaje sobie sprawe,ze w tym momenciestaje sie skarbem wszystkich nieszczesc,jest dowodem na zbrodni na ludzkosci. Podmiot liryczny zadaje weic pytanie w imieniu przyjaciol Pana Cogito. Zastanawiaja sie,dlaczego ucieka z lepszego swiata,w ktorym moglby sobie ulozyc na nowo zycie.Z czasem bol, cierpienie i smutek wyparlyby inne,weselsze wartosci.Za granica moglby odnalezc szczescie,swoj wlasny swiat, w ktorym moglby zaczac na nowo zycie. Daja mu rady,jak zapomniec,moze pomoze mu zabawa czy alkohol. Rozstalby sie wtedy ze swoim cierpieniem,ale Pan Cogito nie zmienia decyzji. Postanawia wrocic do kraju swoich bliskich,do rodzinnych stron i wspomnien, ktorych tak wiele przeciez posiada. Czas zatarl pamiec o rodzinie,przyjacialch,wiec pan Cogito pragnie ja odswierzyc i oddac im hold. Jednak i jemu wkrada sie zwatapienie. Juz sasm do konca nie wie po co tak naprawde wraca,ale czuje ze powinien tak zrobic. Uznaje to za swoj patriotyczny obowiazek. Chce pozbyc sie obawy i strachu. Pragnie zmierzyc sie z rzeczywistoscia i sprawdzic czy mozliwe jest zycie w powojennym kraju. Czuje,ze jego obowiazkiem jest dac swiadectwo prawdzie.

Analiza wiersz Zbigniewa Herberta pt. Pejzaż z upadkiem Ikara

Autorem wiersza pod tytułem „Dedal i Ikar jest Zbigniew Herbert. Wiersz dzieli się na 6 zwrotek. Pierwsze cztery zostały napisane w formie dialogu ojca z synem. Poeta zastosował mowę niezależną. Piąta zwrotka opisuje samobójstwo Ikara. Natomiast ostatnia jest komentarzem podmiotu lirycznego.
Adresatami tego utworu jesteśmy my. Podmiot liryczny identyfikuje się z nami. Wskazuje na to forma czasownika w pierwszej osobie liczby mnogie- „módlmy się”. Bohaterami lirycznymi tego tekstu są Dedal i Ikar. Prezentują oni dwie odmienne postawy. Według Dedala egzystencja na ziemi jest tylko złudzeniem, natomiast prawdziwe życie jest w świecie marzeń. Ikar natomiast tęskni do ziemi. Według niego tam właśnie jest prawdziwe życie- ból, zmęczenie.
Utwór nawiązuje bezpośrednio do mitu o Ikarze i Dedalu, a także poprzez przywołanie konkretnych malarskich scen do obrazu Petera Brueghela „Pejzaż z upadkiem Ikara”.
Zaskakujące jest to, iż Zbigniew Herbert zmienił całkowicie postawy bohaterów. W wierszu Dedal jest artystą, to on buja w obłokach, natomiast Ikar to realista, nie chce puścić wodzy fantazji.

"Pan Tadeusz" - Inwokacja.

W Inwokacji do "Pana Tadeusza", tzn. prośbie o natchninie we wstępie eposu, podmiot liryczny, którego w tym przypadku z całą pewnością możemy utożsamiać z autorem, opisuje swą tęsknotę za ojczyzną. Już na samym początku czytamy fragment, w którym to porównana jest Litwa - ojczyzna do zdrowia; jeżeli go posiadamy, mamy pod dostatkiem - nie cenimy go. Kidy jednak go zabraknie nabiera nie znanej wcześniej wartości. Można w tym miejscu przytoczyć fraszkę Jana Kochanowskiego pt. "Na zdrowie":
"Szlachetne zdrowie
Nikt się nie dowie
Jako smakujesz
Aż się zepsujesz"

Ponieważ A. Mickiewicz doskonale znał i bardzo cenił twórczość Kochanowskiego, mógł świadomie wykorzystać jego myśl. W gruncie żeczy myśl ta miała to samo przsłanie, co wspomniany wcześniej fragment Inwokacji.
Autor prosi - i jest przekonany, że prośba ta będzie spełniona przez Pannę Świętą, by, podobnie jak za czasów dzieciństwa, powróciła go do zdrowia. By w przyszłości ich (wszystkich emigrantów) powróciła na "ojczyzny łono". Te słowa dowodzą, iż Mickiewicz traktował ojczyznę jak matkę. Chce by teraz przeniosła jeszcze nie jego ciało, ale jego duszę do jego upragnionej Litwy.
Opisuje ją w bardzo piękny poetycki spsób: pszenica nie jest żółta lecz złota, żyto nie jest płowe, ale srebrne, świerzop nie jest po prostu żółto - brązowy, lecz bursztynowy, a gryka nie tylko biała, ale jak śnieg biała, dzięcielina nie jest różowa, jest jak "panieński rómieniec".
Należy pamiętać, że Mickiewicz pisząc to "Na paryskim bruku" nie widział ojczyzny od lat. Krajobraz, w którym w owym czasie żył, był całkowicie odmienny od tego zapamientanego. To nie były pola, lasy, wieś lecz budynki i ulice ogromnego miasta. Autor tak bardzo tęsknił za ojczystym domem, że każdy jego fragment stawał się powielokroć cenniejszy, niż wtedy gdy tam był, miszkał, wychowywał się. Przecudne barwy, w jakich opisywał ojczyznę brały się z ogromnej miłości i wieloletniej rzłąki z Polską.

"Testament mój" Juliusza Słowackiego

Utwór ten ma formę testamentu poetyckiego, czyli utworu stylizowanego na testament. Tematem tego liryku są przemyślenia i wskazania, które poeta pragnie pozostawić Polakom w niewoli, aby kierowali się nimi po jego śmierci. Tytuł sugeruje, iż utwór ten jest zapisem ostatniej woli poety, w którym podsumowuje swoje życie, twórczość i swą służbę ojczyźnie. Podmiot liryczny można utożsamić
z samym Juliuszem Słowackim, ponieważ mówi on w pierwszej osobie liczby pojedynczej,
np.: „żyłem, cierpiałem, płakałem”. Jest to liryka bezpośrednia. Autor w formie metafor i aluzji, przedstawia wiele istotnych faktów ze swej biografii, takich jak wyjazd do Paryża w czasie powstania listopadowego czy też tęsknota za pozostawioną
w Polsce matką.

„Testament mój” jest wierszem rytmicznym o regularnej budowie. Liczy dziesięć czterowersowych zwrotek - jest to więc wiersz stroficzny. Pojawiają się tu rymy dokładne, żeńskie, krzyżowe np.: wami - duchami, zdobi - przerobi, kaganiec - szaniec. W utworze tym występują zdania wykrzyknikowe i pytające, wiele w nim pauz i wielokropków, co zwiększa wieloznaczność wypowiedzi.
Ważną rolę w tym utworze odgrywają epitety, które Słowacki użył, aby jak najbardziej wiarygodnie opisać niezwykle podniosły sens tego utworu np.: „biedne serce”, „szlachetny”, „obojętny”. Występują tu również pytania retoryczne, które tworzą wokół poety klimat zadumy nad samym sobą: „Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi / Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?”. Znajdują się tu również liczne, rozbudowane przenośnie o znaczeniu symbolicznym np.: „kaganiec oświaty” - (kaganek oświaty) podniośle: krzewić oświatę, uczyć; czy tez „zjadacze chleba” - przeciętni, zwykli ludzie. Jednak dominującą rolę pełnią w tym liryku sugestywne i bogate metafory, które idealnie odzwierciedlają znaczenie poety („sternika duchami napełnionej łodzi”), poezji („siła fatalna”) czy też ogromnego poświęcenia dla tej poezji („twardą bożą służbę”).

Dwuwiersz: „A póki okręt walczył - siedziałem na maszcie, A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...” jest alegorią, nawiązują do wydarzeń z powstania listopadowego (1830 - 1831 rok) i wojny polsko - rosyjskiej (również zakończonej klęską Polaków). Prawdopodobnie Juliusz Słowacki zaczerpną porównanie Polski do tonącego okrętu z kazań Piotra Skargi.
Adresatami tego liryku są najbliżsi przyjaciele („Niech przyjaciele moi”), matka („I tej, która mi dała to serce”), a także cały naród, do którego mówi: „Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei / I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, / Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...” Strofa ta jest również przykładem poezji tyrtejskiej, niepodległościowej, nawołującej do walki o ojczyznę i sprawiedliwość. Zarówno ta zwrotka, jak i ostatnia - dziesiąta, jest przykładem motywu przesłania do przyszłych pokoleń (w „Testamencie moim” można wyróżnić cztery takie motywy). Słowacki mówi w nich o roli swej poezji, którą nazywa „siłą fatalną”. Zna wartość swego rzemiosła - wówczas niedocenianego. Uważa, że będzie ona kształtowała w przyszłości ludzkie wartości... „Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.” (czyli osoby światłe, idealne, wykształcone, świadome swej narodowości).
Wers: „Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...” prawdopodobnie zainspirował Aleksandra Kamińskiego, który napisał książkę pt.: „Kamienie na szaniec”, opisującą wydarzenia z lat 1939 - 1943.

Spośród wspomnianych wcześniej motywów, można wyróżnić również motyw żałobny, czyli nawiązujący do pogrzebu, śmierci, a także życia po niej. Pojawia się on w piątej i szóstej strofie. Autor zwraca się w nich do swych przyjaciół z prośbą
o oddanie jego serca Salomie - matce Słowackiego, a także wspomnienie go czasem.
We fragmencie: „I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę: Jeżeli będę duchem - to się im pokażę, Jeśli Bóg uwolni od męki - nie przyjdę...” podmiot liryczny obiecuje przyjaciołom, iż postara się ich odwiedzić po śmierci, jeśli jego męczeńska dusza będzie błąkać się po ziemi; jednak jeżeli Bóg uwolni go od męki, to nie zjawi się u nich. Autor nawiązuje w tych wersach do drugiej części dzieła Adama Mickiewicza pt.: „Dziady”, gdzie autor wskazuje na współistnienie i bezustanne przenikanie się świata żywych i świata zmarłych, w co od wieków wierzyli i wierzą prości ludzie.

Kolejnym motywem wyróżniającym się w „Testamencie moim” jest motyw oceny twórczości Słowackiego, który pojawia się m.in. w czwartej strofie, gdzie autor porównuje swą twórczość do twórczości ojców literatury polskiej, takich jak Kochanowski czy Rej w słowach: „Że płaszcz na moim duchu nie był wyżebrany, Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.” Zwrotka ósma
i dziewiąta, również nawiązują do tego motywu. Mówiąc: „(...) srogą spełniłem, twardą bożą służbę...
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.” Słowacki wyraża swój żal, spowodowany samotnością. Nie ma nawet nikogo, kto mógłby zapłakać nad jego trumną, gdyż całkowicie poświęcił się poezji.

Zapewne najbardziej widocznym motywem tego utworu jest samoocena życia podmiotu lirycznego i jego podsumowanie, które można zauważyć w pierwszej, drugiej, ósmej i dziewiątej strofie. Autor zaznacza w nich, że całe jego życie, nawet najmłodsze lata związane były z ojczyzną i jej historią: „Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode.”
„Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica / Ani dla mojej lutni - ani dla imienia;”
W powyższych słowach Słowacki opisuje swój żal, z powodu braku potomka, który kontynuowałby jego ród i któremu mógłby przekazać swą ogromną wiedzę związaną z „rzemiosłem poetyckim”, które metaforycznie nazywa lutnią. Uważa też, ze jego imię „przeszło niby błyskawica” i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Słowacki nie dba jednak o poklask i uznanie ludzi, bo zna wartość swej twórczości i to mu wystarcza. Ma jedynie nadzieje, że kiedyś ludzie docenią jego potęgę i talent.

Uważam, że „Testament mój” to nie tylko podsumowanie życia poety, ale także wezwanie do porzucenia rozpaczy i podjęcia walki o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Myślę, że stara się on rozbudzić w ludziach nadzieje i patriotyzm, uświadamiając, że siła narodu tkwi w grupie, a nie
w jednostce.

"Tren Fortynbrasa" Zbigniewa Herberta jako reinterpretacja szekspirowskiego tematu.

Według Herberta osoba Fortynbrasa - bratanka króla norweskiego, stwarza możliwości nowej akcji, dla Szekspira tragedia kończy się bowiem w momencie śmierci Hamleta. Sytuacja liryczna wiersza jest następująca: książę duński leży nieżywy na schodach, obok niego szpada, symbolizująca śmierć w walce. Fortynbras pragnie porozmawiać z księciem "jak mężczyzna z mężczyzną", odbyć z nim rozmowę rozrachunkową przed wstąpieniem na tron Danii. Jest to zwrot ironiczny, sugeruje jednak odbiorcy dialogowość utworu. Hamlet milczy [jak na porządnego nieboszczyka przystało - przyp. autorki], ale dwugłosowość wiersza polega na przywołaniu kwestii hamletowskich. Pojawiają się dwa ciągi wypowiedzi - Hamleta i Fortynbrasa. W rzeczywistości jest to udramatyzowany monolog podmiotu lirycznego, którym jest Norweg, apostrofa, prowadzona prawdopodobnie w myśli.

W wierszu pojawia się portret psychologiczny księcia duńskiego nakreślony przez Fortynbrasa. Norwega bawią jego wątłe, niezdolne do ciężkiej pracy i walki dłonie. Przyrównuje je do strąconych gwiazd - bezbronnych i bezużytecznych. Twierdzi, że Hamlet - melancholik i nieudacznik - nie nadawał się na króla. Fortynbras obiecuje wyprawić mu iście żołnierski pogrzeb, mimo że zmarły na niego nie zasługuje. "To będą moje manewry przed objęciem władzy" - mówi. Chce w ten sposób przygotować kraj na rządy nowego władcy, ma mu to pomóc odbudować królestwo. Nie będzie powracał do sposobu życia Hamleta.

Podmiot liryczny twierdzi, że śmierć Hamleta była nieunikniona. Książę nie był przystosowany do życia w okrutnym i bezwzględnym świecie. Nie umiał znaleźć swojego miejsca. Porywał się na wielkie czyny, ale nie potrafił zmierzyć swoich sił, potykał się i poddawał. Wierzył w indywidualności, co utrudniało mu podejmowanie ważnych decyzji.

Dla Fortynbrasa śmierć była najprostszym rozwiązaniem. Hamlet zginął co prawda jak bohater, odszedł a honorem, ale pozostawił wszystkie problemy żyjącym. Zapewniając sobie wieczny spokój, odciął się od świata doczesnego. Dalsze losy państwa pozostawił własnemu biegowi. Nowy władca ma niezwykle trudną misję do spełnienia - jednoczesne czuwanie nad dobrem narodu i pełnienie funkcji króla wymaga odpowiedzialności. Fortynbras uważa, ze Hamlet nie poradziłby sobie z tym.

"Żegnaj książę…" - mówi podmiot liryczny. Chce jak najszybciej rozpocząć pełnienie swoich powinności. Podkreśla, ze jego władza będzie zupełnie inna, a historia jego królowania "nie będzie przedmiotem tragedii". Fortynbras planuje sprawować swoje rządy mądrze i roztropnie, zajmie się przede wszystkim najważniejszymi i realnymi problemami: "czeka na mnie projekt kanalizacji i dekret w sprawie prostytutek i żebraków". Tylko w ten sposób jest w stanie w pełni przysłużyć krajowi i przyczynić się do jego odbudowy. Legenda o Hamlecie ma mu ułatwić drogę do tronu.

W swoich ostatnich słowach podmiot liryczny podkreśla, jak bardzo on i duński książę różnią się od siebie. Nigdy nie będę podobni, a ludzkość potraktuje ich jako zupełnie różne osobowości. Porównuje ich do dwóch wysp na odległych od siebie archipelagach rozdzielonych głęboką woda oceanu.

Wśród galerii szekspirowskich bohaterów Hamlet jest niewątpliwie jednym z najbardziej znanych. Ale to nie on jest głównym bohaterem wiersza Zbigniewa Herberta. Autor wydobywa z cienia i stawia w centrum jedną z postaci epizodycznych. Forma gatunkowa zawarta w tytule okazuje się myląca, sprzeczna z treścią. Wiersz nie wyraża bowiem żalu po zmarłym, nie opłakuje go, nie opiewa wielkości jego czynów. W utworze ścierają się dwie postawy: humanisty, marzyciela i idealisty z postawą człowieka czynu, zaślepionego jednym celem - zdobyciem władzy.

"Tren Fortynbrasa" nie zawiera bezpośredniego głosu autora. Herbert oddziela jednak te dwie postaci. Swój stosunek do Hamleta wyraża poprzez słowa Fortynbrasa, po którego stronie sam stoi. Norweg jest prawdziwym bohaterem - nie dlatego, że mówi i myśli o pięknych ideałach. Chce, aby świat stał się lepszy i robi wszystko, by tak było. Utwór potwierdza stosunek Herberta do racjonalizmu, podmiot liryczny stanowi przykład „postawy wyprostowanej”, będącej brakiem przyzwolenia na kłamstwo, tchórzostwo i zdradę.

"W świetle lamp filujących" - Różewicz

„W świetle lamp filujących” to utwór wydany niedawno, zaliczyć go możemy do najnowszych wierszy poety. Minęło już 50 lat odkąd Różewicz zadebiutował publikując swój pierwszy tomik. Poeta urodził się w 1921 roku, jako młody chłopak wkracza w wojnę, walczy w partyzantce. Należąc do pokolenia doświadczonego przez wojnę staje się wyrazicielem jego przeżyć. Myślę, że odniesienie się do kontekstu biograficznego poety jest niezwykle ważne. Po 50 latach życia i pisania nadchodzi bowiem dobry moment na wspomnienia. Często to, co powleczone patyną czasu wygląda piękniej, bowiem naturalną skłonnością człowieka jest zapomnienie o tym co złe i gloryfikowanie wspomnień związane nierozerwalnie z tęsknotą za tym co było i do czego nie ma powrotu. Jak zatem wypada przeszłość „w świetle lamp filujących” zestawiona z teraźniejszością?

Utwór zaliczymy do liryki pośredniej, ponieważ podmiot liryczny nie ujawnia się. Jego wypowiedź skierowana jest ku otaczającej rzeczywistości. Podmiot liryczny pojawia się w wierszu pośrednio poprzez zaimki osobowe („on”, „jego”) i przyporządkowane im formy czasownikowe („rozpoznany”, „jadł”, „wiedział”), a także poprzez bezokoliczniki („znaleźć się”, otworzyć”, „spotkać”) oraz formy bezosobowe („nakręcano”). Dopiero na samym końcu utworu podmiot liryczny ujawnia swą obecność i ”wychodzi z ukrycia” pisząc „kiedy myślę o nim...”. Jedynie w tym wersie i w żadnym innym więcej nie znajdziemy jawnej obecności podmiotu lirycznego. Takie „odkrycie się” podmiotu lirycznego spowodowało podkreślenie nastroju i ujawnienie stosunku do opisywanej sytuacji i osoby (a konkretnie do Brunona Schulza).

Na pierwszy plan utworu wysuwa się świat przedstawiony, który podporządkowany jest podmiotowi lirycznemu, bowiem stanowi odbicie jego wewnętrznych przeżyć, emocji, nostalgii. Wiersz jest całkowicie pozbawiony interpunkcji, zauważyć można niezwykłą dbałość o zwięzłość wypowiedzi, wręcz swoistą „ascezę językową”, wersy są krótkie, a dosadność wypowiedzi podkreśla użycie odpowiednich metafor, którym nadaje charakter „niespodzianki”, bądź kontrastu uczuciowego. Utwór jest niemal całkowicie pozbawiony cech tradycyjnej poetyckości - wersyfikacji, ozdobności stylistycznej. Wiersz liczy dziewięć strof, z których trzy składają się tylko z dwóch wersów. Wszystkie zwrotki mają charakter luźnych obrazów poetyckich powiązanych ze sobą emocjonalnie. Trzykrotne skrócenie strof do dwuwersowych podkreśla zmiany jakie zaszły w czasie, różnice między przeszłością a teraźniejszością.

Utwór można podzielić tematycznie na trzy części. W pierwszej podmiot liryczny wspomina przeszłość. Ma ona wymiar nieco arkadyjski, wypełniona jest szczęściem i tęsknotą. O tym, że był to czas niezwykły świadczyć może liczne użycie oksymoronów („twarze żywych umarłych”, „nieskończoność była skończona”, „z trumną i kołyską”), które podkreślają niesamowitość, niezwykłość dawnych czasów. O tym, że przeszłość odgrywa w życiu podmiotu lirycznego ważną rolę świadczą zamieszczane na początku strof paralelizmy, które rozpoczynają następujące strofy: pierwszą („w świetle lamp filujących”), czwartą („w świetle lamp kopcących”), piątą („w świetle lamp filujących”), siódmą („w świetle lamp naftowych”). Wspomnienie o „lampach kopcących” zamyka też utwór - zarazem go puentując. Jednak przedstawiona przeszłość jest ważna w kontekście teraźniejszości, bo jeśli nawet przedmiotem wypowiedzi są dawne przeżycia to zostają one zaktualizowane w świadomości podmiotu.

Nie ma już dzisiaj ciepłych „lamp filujących”. Odeszły w zapomnienie razem z minionymi latami, są już przeszłością. Dla podmiotu lirycznego są wspomnieniem tego wszystkiego co minęło i co ubyło z jego życia.: „w świetle lamp filujących świat wyglądał inaczej”. Pisząc inaczej - podmiot liryczny myśli - lepiej. Metafora „człowiek był zadomowiony mocniej w radości, głębiej w trosce” potwierdza, że dla podmiotu lirycznego świat, który cenił i kochał odszedł wraz ze światłem „lamp filujących”. Współcześnie coraz trudniej doświadczać nam radości jak i smutku. W warstwie semantycznej utworu odnajdziemy konsekwentny paralelizm: („świat wyglądał inaczej”„słowa były cieplejsze”) wszystkie zwroty nacechowane emocjonalnie i wyrażające tęsknotę, nostalgię za przeszłością. „W świetle lam filujących” to utwór liryczny w którym mocno odczuwamy lęk i niepokój „ja” lirycznego. Podmiot liryczny nie jest wyraźnie zaznaczony w tekście jednak wyczuwamy jego stan psychiczny. Zapewne dlatego, że utwór zawiera wiele epitetów („młode głowy”, „cienie rozchwiane”, „słowa cieplejsze”), które pozwalają na wydobycie nowych znaczeń, pozwalają uchwycić i odczuć emocje podmiotu lirycznego

Podmiot liryczny wprowadzając nastrój spokoju i nostalgii dynamizuje go jednak przez zastosowanie animizacji („cienie odchodziły”, „dym kołysał się”). Jednocześnie wszystkie zastosowane tu animizacje odzwierciedlają nostalgię za przeszłością, akcentowane są w nich bowiem pozytywne odczucia za tym wszystkim co minęło.

Pozornie życie kiedyś wyglądało tak jak obecnie, ludzie rodzili się i umierali („dym kołysał się odpływał z trumną i kołyską”), lecz więcej było bliskości i zrozumienia. „Człowiek był zadomowiony mocniej w radości/ głębiej w trosce..”, czyli potrafił przeżywać, odczuwając emocje, zarówno te radosne jak i smutne. Intensywne przeżywanie świata było naturalnym odruchem człowieka, było mu tak bliskie niczym dom rodzinny. Człowiek był ważny, traktowano go z szacunkiem. Wszystko było prostsze („wystarczyło zamknąć oczy aby znaleźć się w czwartym wymiarze”). Na pierwszy plan wysuwa się w tej części słowo „być” odmieniane w czasie przeszłym („był”, „były”, „była”) oraz inne wyrażenia w czasie przeszłym („odchodziły”, „wracały”, „kołysał się”, „jadł”). Taka konstrukcja podkreśla niewątpliwie ulotność minionych chwil oraz nasuwa nam myśl o tym, że to wszystko o czym pisze podmiot liryczny to przeszłość, która minęła wraz z tytułowymi „filującymi lampami”, a przyszłość stoi w opozycji do przeszłości. Z reguły w utworze lirycznym otwarte wyrażanie przeżyć jest możliwe dzięki: powtórzeniom, anaforom, zdaniom urywanym oraz wykrzyknikom. W omawianym utworze nie ma większości tych środków, jedynie zwraca uwagę stosowanie licznych powtórzeń, które podkreślają ważność i doniosłość wypowiadanych słów („wystarczyło zamknąć oczy”, „wystarczyło otworzyć drzwi”). Obecnie zamykając oczy coraz trudniej „przenieść” się w świat imaginacji, świat niematerialny. Coraz trudniej o bezinteresowną dobroć w stosunku do obcego człowieka. Wszystko przelicza się i przekłada na „opłacalność”, zysk. A przecież „życie przeżywa się idąc spotykając” - pisze poeta. Zamykając się na świat i ludzi nie przeżyjemy życia dogłębnie i prawdziwie. Konkludując, można stwierdzić, że współczesny człowiek nie wie do końca jak powinien żyć, na czym polega prawdziwe i pełne życie. Wiedział o tym natomiast Bruno Schulz, do którego nawiązuje podmiot liryczny w trzeciej części utworu.

„Kiedy myślę o nim
i jego księdze
wiedzę go
jego okiem
w świetle lampy kopcącej(...)”.

Schulz jest więc dla podmiotu lirycznego tym, który wiedział na czym polega życie („o tych lampach, prawie wszystko wiedział poeta z Drohobycza”). Schulz urodził się właśnie w Drohobyczu, mieście w znacznej mierze żydowskim, niedaleko naftowych pól Galicji. Studiował architekturę we Lwowie, specjalizując się w litografii i rysunku i przez większość życia mieszkał w rodzinnym mieście, gdzie zarabiał jako nauczyciel rysunków w gimnazjum. Do jego rysunków nawiązuje także podmiot liryczny „w świetle lamp filujących” („pojawiły się na ścianie znaki/poezja rysowana Bruna”). Schulz był samotnym artystą obdarzonym przeogromną wyobraźnią , skazanym na życie w prowincjonalnym otoczeniu. Pisywał tylko dla siebie, był bowiem zbyt nieśmiały, aby zwrócić się do wydawców. Pierwsza książka "Sklepy cynamonowe" (1934) przyniosła mu uznanie i akceptację środowiska literackiego. W tym samym roku wydał drugą "Sanatorium pod Klepsydrą". Całe jego twórczość ogranicza się do tych dwóch książek, gdyż rękopis powieści "Mesjasz", nad którą pracował - zaginął. W lirycznej, pełnej fantazji prozie Schulza fabuła jest zredukowana, większą rolę odgrywają opisy małego galicyjskiego miasteczka sprzed I wojny światowej, jego mieszkańców i obyczajów, nierzadko w klimacie zbliżonym do marzenia sennego. Proza Shulza odwołuje się do mitów, symboli i podświadomości, posługującego się groteską oraz ironią. Schulz zginął w okrutny i wstrząsający sposób - został zamordowany poprzez strzał w głowę („z ogromnym cieniem przestrzelonej głowy na ścianie” jak pisze Różewicz).
W piątej zwrotce podmiot liryczny odwołuje się do kontekstów kulturowych , historycznych: drogi uczniów Chrystusa do Emaus oraz do przepowiedni upadku Babilonu.

„wystarczyło otworzyć drzwi
żeby znaleźć się
w drodze do Emaus
spotkać Jezusa żywego(...)”

Podmiot liryczny nawiązując do spotkania Jezusa ze swymi uczniami. Na początku drogi uczniów do Emaus była Chrystusowa śmierć i zmartwychwstanie. Wyruszając w drogę owego poranka wielkanocnego, kiedy Chrystus zmartwychwstał i grób był pusty - o niczym jeszcze nie wiedzieli. Żyli ciągle tragicznym i niezrozumiałym wydarzeniem Wielkiego Piątku. Zaślepieni nie rozpoznali swego Pana mimo, że z nim rozmawiali. Potrzeba było spotkania przy stole w Eamus właśnie, by Go rozpoznać po łamaniu chleba. Ta zapisana w Ewangelii droga uczniów do Emaus może być i naszą drogą. „Wystarczyło otworzyć drzwi(...) żeby spotkać Jezusa żywego” - twierdzi podmiot liryczny. Czyli w czasach które wspomina podmiot liryczny, niewiele było potrzeba, aby kroczyć „drogą do Eamus”, czyli szlakiem wiary, że osiągniemy swój cel. Idziemy drogą naszego życia z wielkimi nadziejami, najpierw wierząc z ufnością, że zrealizujemy nasze marzenia, potem dopadają nas wątpliwości, mieszane odczucia. Możemy na tej drodze się pogubić, niekoniecznie „rozpoznać Jezusa w Eamus”. „Życie przeżywa się / idąc spotykając” - czytamy w „w świetle lamp filujących” (myśl tę wyróżnił poeta nadając jej „status” samodzielnego dwuwersu). Zamykając się na ludzi i świat , odgradzając od własnej wrażliwości możemy nigdy nie dowiedzieć się o co chodzi w życiu i jak żyć.

Podmiot liryczny rozpoczyna więc swoje wspomnienia z przeszłości od momentu gdy w „świetle lamp filujących” wierzył w to, że przyszłość spełni jego marzenia i oczekiwania. Kroczył swoją „drogą do Eamus” wierząc w to, że wie już wszystko o życiu i nic go nie zaskoczy. Mylił się... Był jak ci uczniowie, którzy nie rozpoznali swego Pana. Nagle „w świetle lamp naftowych”, czyli czasach, gdy jeszcze wierzył, że wszystko potoczy się zgodnie z jego wyobrażeniami, w tym czasie radości i miłości - nagle sytuacja się zmieniła. „Nakręcono zegary”, czyli czas posunął się do przodu , lecz podmiot liryczny tego nie zauważył. Nie dojrzał owych znaków „poezji rysowanej Bruna”. „Mane, tekel, fares” pisze podmiot liryczny. Słowa te oznaczają "policzono, zważono, rozproszono". Podmiot liryczny nawiązuje tutaj do Księgi Daniela i przepowiedni upadku Babilonu. Napis tej treści pojawił się (wypisany tajemniczą ręką) na ścianie pałacu królów babilońskich podczas legendarnej uczty Baltazara (syna ostatniego władcy Babilonu, Nabonida), która odbywała się w przeddzień upadku państwa (539 p.n.e.). Po ukazaniu się tych słów nic już Babilonu nie było w stanie uratować. Ale uczta trwała dalej... Rysunki Bruna są znakami jak owe słowa „Mane-Tekel-Fares”. Stanowią zapowiedź katastrofy, która w końcu nadchodzi.

Jaki jest więc współczesny świat? Jaką diagnozę stawia mu podmiot liryczny? Świat tworzą przede wszystkim ludzie, to jacy są i jak postępują wpływa na kształt rzeczywistości, która nas otacza. Współcześnie przeraża niemożność nawiązania porozumienia z drugim człowiekiem, samotność, obojętność. Współczesny człowiek zagubił się w świecie chaosu i ciągłego zagrożenia i dlatego tęskni za prawdziwymi wartościami i uczuciami. Skoro przeszłość stoi w opozycji do teraźniejszości (bo jak wyznaje na początku podmiot liryczny: „w świetle lamp filujących / świat wyglądał inaczej”) - to dzisiejsza rzeczywistość nie jest idealna. Coraz bardziej brakuje w niej miłości, ciepła, dobra, uczuć. Zapominamy o małych radościach, o godności, tracimy nadzieję i wiarę, a obojętność i nieczułość stały się podstawowymi wyznacznikami i drogowskazami we współczesnym świecie.

"Śpieszmy sie kochać ludzi(...)" Interpretacja wiersza Jana Twardowskiego

W wierszu pt. „Spieszmy się” Jana Twardowskiego poeta porusza bardzo ważny temat przemijania ludzkiego życia . Śmierć jest ukazana z perspektywy ludzi, którzy żegnają kogoś bliskiego, którym po ukochanej osobie zostaje jedynie para butów i cała masa wspomnień.
Ukazuje tragiczna walkę tych, którzy zostali z przejmującym smutkiem i bólem . Jednocześnie w utworze zawarte jest przesłanie do czytelnika, aby zastanowił się nad swoim własnym życiem . Przejmujący jest apel autora: „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”. Myślimy wtedy, czy także my swoim postępowaniem okazujemy bliskim nam ludziom jak bardzo ich kochamy. Dociera do nas jak rzadko w dzisiejszych czasach, tak rządzonych przez pieniądz , ludzie okazują sobie czułość. A później może być już za późno, i dopiero wtedy żałujemy , że tyle słów pozostało niewypowiedzianych, a osoba do której były adresowane już ich nie usłyszy. „kochamy wciąż za mało i stale za późno” Równie dobrze można jednak wysnuć wniosek ,że te morały wypowiadane w wierszu mogą dotyczyć związku miedzy dwojgiem ludzi , kiedy zbyt późno okazane uczucie prowadzi do rozstania i żalu za utraconą miłością „i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą”.

Analiza i interpretacja wiersza "Przypowiesc" Krzysztofa Kamila Baczynskiego

Krzysztof Kamil Baczyński
"Przypowieść"

Matce

Pan Bóg uśmiechnął się i wtedy powstała ziemia,
podobna do jabłka złotego i do zwierciadła przemian.
Po niej powoli się sączą zwierząt dojrzałe krople
wstępując z wód w powietrza - drgające srebrem - stopnie.
A śpiew najcichszego z ptaków zamienia się w miękki obłok
i wtedy powstają chmury do ziemi i gwiazd podobne.
Więc knieje do mórz podchodzą i kładą włosy na wodę
i wtedy fale się barwią na kolor dojrzałej jagody.
Światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia;
bory wrastają w powietrze, powietrze od lasów - czarne.
Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie
i niewidzialne, w przestrzeni, wiruje ziemi odbicie.
Wtedy są wszystkie kolory, każdy od innych różny,
które są wszystkie te same pod szklaną kopułą próżni.
I zafrasował się Bóg, że sam swych dzieł nie ogarnie,
więc cisza złożyła się w fałdy, a światło stało się czarne
i z ciężkich kowadeł gór rosły łodygi ogniste,
a gromy w wysiłku kuły zmarszczone w groźnym namyśle,
aż się wykrzesał z kuźni pod niebo od huku białe
z chmur i ziemi ulany - człowiek ciemny i mały.
Teraz uśmiechnął się Bóg i we śnie znużony oniemiał,
i do dziś błądzi wśród grozy człowiek ciemny jak ziemia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początku było słowo... a może był to chaos?
Nie, na samym początku był Bóg. To nie ulega wątpliwości. Bóg miłosierny? Bóg. Bóg sprawiedliwy? Bóg. Bóg wszechmogący? Po prostu Bóg, tak będzie bezpieczniej. Bóg, który stworzył świat. Z tym stwierdzeniem nawet Krzysztof Kamil Baczyński mógłby się zgodzić. Z tym i chyba tylko z tym.

Krzysztof Kamil Baczyński, niezwykle utalentowany młodzieniec, któremu przytrafiła się wojna. I to nie byle jaka. Wojna straszniejsza niż wszystkie dotychczasowe wojny. Wojna o wolność, ludzką godność i człowieczeństwo. II wojna światowa. I właśnie tą wojną i doświadczeniami z nią związanymi przesycona jest twórczość tego poety pokolenia Kolumbów. Pokolenia straconego, w którym nie ma litości, sumienia ani miłości, jak zauważa artysta w "Pokoleniu", wierszu aż po wszelkie granice nasyconym okrucieństwem wojennych doświadczeń.
Ale nie tylko. Baczyński jest bowiem również poetą miłości. Miłości do ludzi, natury i całego świata. Potrafi w niesamowity sposób roztaczać swe poetyckie wizje, pełne metafizycznej zadumy i impresjonistycznej delikatności, a jego liryki miłosne, pisane do żony Barbary, należą do najpiękniejszych w polskiej literaturze. Pełne oryginalnych i subtelnych metafor wywierają wyjątkowy wpływ na czytelnika, zmuszają do refleksji nad życiem i naturą świata, w którym przyszło to życie prowadzić.
Taka jest również "Przypowieść", poetycka wizja stworzenia świata, na pierwszy rzut oka podobna, ale jakże odmienna w rzeczywistości od swojego biblijnego pierwowzoru.
Wiersz ten składa się z dwóch części, różniących się od siebie konwencją literacką. Pierwsza część, opisująca powstanie wszelkiego życia, przywodzi na myśl impresjonistyczne dzieła Moneta i Cẻzanna, mistrzów w operowaniu światłem i kolorem - we fragmencie tym właśnie światło i łagodne, pastelowe kolory są wszechobecne, budują nastrój ("światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia", "drgające srebrem", "kolor dojrzałej jagody"), przenikają powietrze a ziemia wręcz promieniuje jasnością. Styl impresjonistyczny przejawia się tu również w specyficznym słownictwie, jakim posługuje się Baczyński - rzeczowniki i czasowniki są bardzo subtelne i delikatne (np. miękki obłok, przygarnia, wnikają, sączą, dojrzałe krople).

Zmiana nastroju następuje w momencie, w którym rozpoczyna się proces tworzenia człowieka. Łagodność krajobrazu zamienia się w ekspresjonistyczną surowość i złowieszczość. Pastelowe kolory stają się teraz ogniste, błękitne obłoki są "niebem od huku białym" a uprzedni blask zamienia się w czarne światło. Coś musi się wydarzyć. I oto z górskich kuźni wykrzesany zostaje człowiek. Wszystko w tej sytuacji jest posępne i złowrogie (np. groźny namysł gromów, łodygi ogniste czy ciężkie kowadła).
W całym wierszu Baczyński posługuje się bardzo delikatnymi, nieregularnymi rymami, najczęściej sąsiadującymi, jak również najróżniejszymi środkami stylistycznymi, takimi jak epitety, przenośnie, porównania, występuje też animizacja i reifikacja.
Pierwsza część opisuje powołanie natury do życia. Jak więc powstało to wszystko? "I rzekł Bóg: 'Niechaj się stanie światłość'" - czytamy w Księdze Rodzaju, pierwszej księdze Biblii. Nie, nie. To nie tak. Bóg po prostu... uśmiechnął się. To wszystko - wystarczyło. Nie trzeba było niczego więcej, by sprawy potoczyły się we właściwym kierunku, żadnych zbędnych słów.
I oto powstała ziemia "podobna do jabłka złotego i zwierciadła przemian".
Ale zaraz, czym właściwie było owo "złote jabłko"? Według mitologii greckiej złote jabłka ofiarowała niegdyś Gaja, jako podarunek ślubny, królowej Bogów, Herze. Ogrodu w którym rosły pilnować miały córki Nocy, Hesperydy oraz stugłowy smok .
Złote jabłka były więc niezwykłym skarbem, jedynym i niepowtarzalnym na całym świecie. Taka jest też nowo powstała ziemia w wierszu Baczyńskiego.
Ale czy tylko? Złote jabłko jest też symbolem waśni, jako że to właśnie ono (z napisem "Dla najpiękniejszej"), rzucone przez boginię niezgody Heris na weselu Peleusa i Tetydy pomiędzy Herę, Atenę i Afrodydę dało początek kłótni oraz, w rezultacie, okrutnej, trwającej wiele lat, wojnie trojańskiej.
Ziemia jest więc według Baczyńskiego nie tylko cudownym darem i najwspanialszym klejnotem, jest także zarzewiem wiecznych konfliktów między gatunkami ją zamieszkującymi (z pośród których najbardziej krwawe i bezsensowne prowadzi sam człowiek). Jest również podobna do "zwierciadła przemian" - nic na niej nie jest stałe, wszystko przemija i ulega zmianie.
Tak więc powstała ziemia - co dalej?
"I rzekł Bóg: 'Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!'"? . Nic z tego. Bóg nie wyrzekł ani słowa. Mógł tylko patrzyć jak "powoli się sączą zwierząt dojrzałe krople", występują z wód i niczym "drgające srebrem stopnie" wstępują w powietrza. Wzbijają się w górę... czy mogą podążyć tymi stopniami aż do nieba? Dosięgnąć swojego Stwórcę?
Przyroda poddana zostaje animizacji, ożywa, a Bóg pozbawiony zostaje tu przewodnictwa nad stwarzaniem świata. Od tej pory to "śpiew najcichszego z ptaków" może mieć moc twórczą, zamienić się w "błękitny obłok", co w rezultacie doprowadzi do powstania chmury, podobnej zarówno do ziemi (nad którą się znajduje) i do gwiazd (które z kolei oświetlają mrok daleko wyżej). Jej stworzenie jest bardzo istotne, ponieważ to właśnie one stanie się później jednym z budulców człowieka. Knieje kładą swe włosy na wodę, a fale przybierają wtedy "kolor dojrzałej jagody" - symbolizuje to jedność i dojrzałość natury.
Ale na tym się nie kończy: "Bory powstają w powietrze, powietrze od lasów czarne. Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie..."
Zaraz, zaraz, czy to jest obraz stwarzania świata? Czy może raczej... Apokalipsa? Bo na przykład, jeżeli kora porośnie życie, to jak owo życie będzie mogło żyć? W tym momencie wszystko wymyka się z pod kontroli, można wręcz wyczuć narastające napięcie.
"W przestrzeni wiruje ziemi odbicie" - to już nawet nie ziemia. Coś odleglejszego. To jedynie cień ziemi, takiej, jaką powinna była się stać. "Pod szklaną kopułą próżni" jest każdy kolor i choć różne, są wszystkie takie same. To już nie ma nic wspólnego z uporządkowanym dziełem Boga opisanym w Biblii - to prawdziwy Chaos.
I w końcu zrozumiał to także Bóg: "zafrasował się, że sam swych dzieł nie ogarnie". On, Bóg wszechmogący? Jest to punkt kulminacyjny wiersza. Teraz wszystko się zmienia. Baczyński, aby spotęgować wrażenie, posługuje się nieprawdopodobnymi wręcz antonimami. Bo jak cisza, którą trudno nazwać jakimkolwiek bytem, złożyć się może w fałdy? I jakim sposobem, promieniujące dotąd nieziemskim blaskiem światło może nagle stać się czarne? Baczyński wprowadzając tak fantastyczne wizje mówi nam, że teraz już wszystko może się wydarzyć i że nic nie może być już zaskoczeniem. Poeta przygotowuje nas na jakieś niesamowite wydarzenie. I rzeczywiście. Oto bowiem, pośród huku, wykuty przez gromy w kuźni gór, z "ciężkich kowadeł" wykrzesał się najbardziej dziwny i wyjątkowy zarazem stwór - człowiek.
Człowiek "z chmur i z ziemi ulany". Metafora ta niezwykle trafnie pokazuje dwoistość natury ludzkiej. Z jednej strony istota ta złożona jest z chmur, symbolu mądrości, piękna, wyższych ideałów, wzniosłości - drugą jej połowę stanowi jednak ziemia, przeciwieństwo nieba, symbol pracy, codzienności, ciemności i materializmu. Ziemia to stałość a chmura - ulotność. Taki jest też człowiek, przemija, ale pozostawić po sobie może wielkie dzieła, które przetrwają.
I wreszcie Bóg uśmiechnął się, jakby zadowolony ze swojego dzieła... nie, to przecież nie jego dziełem była ludzka istota. Dlaczego więc uśmiechnął się? Czyżby to na człowieka czekał przez cały czas? A potem... znużony oniemiał. Znużony? Oniemiał? On, Bóg wszechmogący?. Tak, oniemiał i zasnął.
Nic w tym wierszu nie jest tak jak być powinno. Obrazu stwarzania świata z dzieła Baczyńskiego nie da się porównać z biblijnym pierwowzorem, gdyż odbiega od niego całkowicie.
Pierwszą i chyba najbardziej rzucającą się w oczy różnicą jest rola, jaką odgrywa w tym wspaniałym procesie tworzenia Bóg. Biblia przedstawia Go jako wielkiego Architekta i Kierownika, który wydaje rozkazy, silnym, nie znającym sprzeciwu głosem i czuwa nad porządkiem na tym wielkim palcu budowy. Natomiast u Baczyńskiego jest On zaledwie inicjatorem, który z boku, lękliwie przygląda się owej budowie i nie jest w stanie zapanować nad rodzącym się w niej Chaosem. Zostaje zdegradowany do najniższego stopnia, nie ma żadnej władzy, może tylko czekać, na to, do czego doprowadzi ewolucja, którą zapoczątkował.
Ciekawy wydaje mi się również sposób, w jaki doszło do stworzenia człowieka. W poetyckiej wizji młodego poety nie powstał on wcale na obraz i podobieństwo Boga, jak ma to miejsce w Księdze Rodzaju. Co więcej, nie jest nawet boskim dziełem - to gromy kuły go w górskich kuźniach. Ale ostatecznie to nie owe gromy, ani nie Bóg wykrzesali go "pod niebo od huku białe", tylko on sam "się wykrzesał z kuźni". Metafora ta może sugerować nam, że w każdej sytuacji, już od momentu stworzenia, istota ludzka sama jest kowalem własnego losu i ani Bóg, ani żaden inny żywioł nie może mieć wpływu na jego los, ma jedynie możliwość nadania mu pewnego kierunku.
Odmienne są również okoliczności powstania owego myślącego indywiduum. Zostało ono bowiem stworzone dopiero wtedy, gdy Bóg zrozumiał, że sam nie ogarnie swych dzieł. Czy człowiek powstał więc po to, aby pomagać Bogu we władaniu ziemią i by zaprowadzić na niej porządek? Potwierdzeniem tej tezy byłby ostatni uśmiech Wszechmogącego, zaraz po powstaniu istoty ludzkiej - jakby Stwórca odetchną z ulgą i mógł się wreszcie udać na zasłużony (w końcu bardzo się zmęczył) odpoczynek.
Wydaje mi się, że człowiek mógłby sprostać temu zadaniu pod przewodnictwem Najwyższego. Ale, jak mówi w swoim wierszu Baczyński, Bóg odszedł - oniemiał we śnie. Pozostawił świat swojemu własnemu biegowi. Człowiek błądzi więc od tamtej pory, "ciemny jak ziemia", bliższy więc bardziej pierwotnej części swojej natury, niewiele pozostało w nim chmurnej zwiewności, pozbawiony kogoś, kto mógłby go poprowadzić.

Widać to na każdym kroku dziś, jakże widoczne więc musiało to być w czasie drugiej wojny światowej. Bolesne, wojenne doświadczenia pokazały Baczyńskiemu niezwykle wyraźnie jak bardzo odległy od maleńkiego, ciemnego człowieka jest Bóg. A ten ciemny (uosabiający wszystkie złe cechy i pierwotne instynkty) człowiek błądzi. Tylko może to wcale nie Bóg odszedł od człowieka, może to człowiek opuścił Boga? Może to oni sprawili, że zasnął?
Baczyński zatytułował swoje dzieło "Przypowieść", a słowa tego użył nie bez przyczyny. Przypowieść jest bowiem pewnym gatunkiem, należącym do literatury moralistycznej, najczęściej związanym z wierzeniami religijnymi. Posługuje się ona narracją, w której postaci i zdarzenia pełnią rolę nosicieli i zarazem przykładów prawd uniwersalnych. Wiersz Baczyńskiego pokazuje stworzenie świata z zupełnie innej strony i dlatego też nazwanie go "Przypowieścią" mogło być ironią ze strony autora.
Z drugiej jednak strony, wiersz ten wcale nie atakuje Boga. Opowiada jedynie o jego nieistnieniu w ludziach. Okrutne wojenne doświadczenia, wcale nie muszą być dowodem na to, że Boga nie ma, lecz, że to ludzie nie umieją już z nim rozmawiać. Może Stwórca czeka tylko na to aby go obudzić, a dokonać tego może wyłącznie człowiek w swoim własnym sercu.
Zastanawiająca jest również dedykacja jaką Baczyński opatrzył początek wiersz. "Matce". Matka poety, nauczycielka i autorka szkolnych podręczników, była, obok żony Barbary, najważniejszą osobą w jego życiu. Dlaczego więc do niej skierowany jest ten negujący ustalone przez Biblię zasady utwór? Owszem, jest on sprzeczny z ustalonymi od dawna dogmatami, pokazuje jednak, że wszystko może się zmienić, jeżeli tylko człowiek zechce to zrozumieć, że wojna może się skończyć jeśli ludzie się zmienią - wszystko jest w naszych ręka. Takie spojrzenie na świat daje pewną nadzieję i motywuje do pracy nad samym sobą. Matka Baczyńskiego, po śmierci męża i wybuch wojny w tym samym roku, coraz bardziej podupadała na zdrowiu, załamana i zniechęcona. Wiersz "Przypowieść" może być rodzajem przypowieści, która miała rzucić nieco światła do jej szarej rzeczywistości.
Pytania o wiarę i istnienie Boga są charakterystyczne dla twórczości Baczyńskiego. Poeta ten bowiem wiecznie poszukiwał odpowiedzi, łaski i odkupienia, wiedział bowiem, że sam również nie jest bez winy. Problem wiary obecny jest w wielu innych wierszach tego młodego artysty. "Przez drogi cierpkie, dalekie i gorzkie po coś tu do nas przyszedł, boże czy człowieku?" - pyta Baczyński w wierszu "Chrystus". W "Modlitwie II" poeta opowiada o tragizmie współczesnego człowieka, zagubionego i pełnego nienawiści do samego siebie:

"Bogu nie dowierzamy, ludzie kłamią nam.
Jeszcze rok, jeszcze życie, a co pozostanie,
kiedy u blasku przystaniemy bram?
Nikt z nas nie jest bez winy. Kiedy noc opada,
wasze twarze i moja ociekają krwią
i własne ciało jest jak duszy zdrada,
i nienawistne ćwieki własnych rąk. "

W swych "Psalmach" poeta modli się do Boga, by pomógł mu pozbyć się ciężaru okrutnych doświadczeń, modli się o łaskę za swe grzechy, gdyż nie chce dłużej błądzić, jak człowiek z "Przypowieści". Wie bowiem, że w każdym z nas jest wiele dobra (to część którą odziedziczyliśmy po chmurze), drzemią w nas jednak zwierzęce wręcz instynkty (to część zabrana z czarnej ziemi), z którymi należy walczyć - wojna pokazała mu to najlepiej.

Baczyński zginą w pierwszych dniach powstania warszawskiego "z głową na karabinie" wypełniając swój obowiązek wobec narodu i wobec samego siebie. Walczył do ostatniej kropli krwi o swoje idee, o godność i honor, wyższy byt - walczył bowiem nie tylko z faszyzmem i okrutnością okupanta, ale i z ciemną stroną swojej natury.

Analiza i interpretacja wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pt. "Elegia o ... [ chłopcu polskim]"

Kolejna wojna światowa przyniosła- zdaniem Kolumbów- ostateczne spełnienie dramatycznych proroctw i przepowiedni. Był to czas, w którym każdy Polak stawał przed ważnym życiowym wyborem. Dla autora istniał tylko jeden wybór- moralny nakaz obrony kraju.
Poeta dla wyrażenia smutku i rozpaczy poszukiwał niespotykanej tak często współczesnej formy. Odwołał się do starożytnego gatunku elegii. Ta najstarsza forma stroficzna, składa się z dwuwersu złożonego z heksametru- 6 stóp i pentametru- 5 stóp. Elegia bywała pieśnią żałobną, refleksyjną, pełną głębokiej zadumy nad marnością życia ludzkiego. Baczyński w swym utworze przestrzegał reguł gatunku. Autor stylizuje swój monolog na matczyną kołysankę. Nie tylko buduje kolejne wersy na zasadzie podobieństw składniowych (paralelizmów), np. „oddzielili cię, syneczku, ... haftowali ci, syneczku”, ale powtarza ludowy zaśpiew: „syneczku, syneczku, jasny synku”. Gdy powoli śledzimy strofy, dostrzec można iż linia melodyczna wiersza nie jest jednolita. Pierwsze dwa wersy mają budowę: 8+7 (1); 8+7 (1), ale w dwóch kolejnych obserwujemy zjawisko skracania liczby sylab (8+6; 8+6) i wprowadzania męskich, twardo brzmiących rymów. Rym jest ważnym elementem ekspresji- stąd mamy trzy czterowersowe strony o rymach nieregularnych. Za pomocą takich zabiegów Baczyński wprowadza do kołysanki mocne, brutalne akcenty. Czyta się go jak płacz, lament.

Tytuł elegii zapowiada tematykę utworu. Jest nią obraz dramatycznego losu polskiej rodziny (matki i syna) w wojennej rzeczywistości.
Polski chłopiec to także everman- „człowiek - każdy”, narodowy symbol młodzieńczego straceńca, poświęcającego życie dla ojczyzny. Gotowego, niczym mitologiczny Syzyf, do podejmowania wciąż nowych prób wtaczania na górę ciężkiego kamienia- patriotycznego obowiązku.
Konstrukcję podmiotu lirycznego łatwo wyodrębnić już na podstawie pierwszych wersów utworu: „Oddzielili cię, syneczku...”. Słyszymy wyraźną, lecz cichą skargę kobiety- matki (pojawia się znany motyw matki- Polki). To ona głosem pełnym żalu przemawia do bohatera lirycznego- „jasnego synka”, wyruszającego z bronią, co przywodzi nam na myśl akcje partyzanckie. Zamiast dialogu mamy udramatyzowany monolog, intymne wyzwanie, zwroty do adresata ( to liryka bezpośredniego zwrotu do adresata).

Można określić, że „Elegia...” została zbudowana na zasadzie kontrastu: „młodość- śmierć; katastrofa- szczęście...”.
Z pewnością na pierwszy plan wysuwa się obraz dramatycznej sytuacji lirycznego bohatera, żyjącego w świecie skażonym przez zło. Matka skarży się na „nich”- na sprawców owego brutalnego wejścia syna w rzeczywistość, która jest nie do przyjęcia. „Ty” liryczne, od początku obecne jest w postaci zaimków: „cię”, „ci”, co jeszcze bardziej potęguje wizję emocjonalnego zaangażowania matki bolejącej nad synem. Gdzieś daleko pozostaje strefa sielankowego dzieciństwa, marzeń o spokojnym życiu. Wojna niszczy świat, w którym prawda i dobro były wartościami uniwersalnymi. Okazuje się, że życie istoty ludzkiej to po prostu igraszka losu. Dla pokazania tej prawdy, autor sięga po nowe środki wyrazu. Przenośnie zestawione w sposób kontrastowy, wyrażają nieoczekiwaną zmianę. Czynności, które dawniej kojarzyły się z ciepłem domowego ogniska i matczyną miłością, paradoksalnie autor umieszcza obok motywów śmierci i zniszczenia. Czytamy bowiem, że sprawcy nieszczęścia: „haftowali- oczy krwią”, „wyszywali- wisielcami” .

Epitety, zawierają w wierszu negatywną ocenę zjawisk: „smutne oczy”, „rudą krwią”, „żelazne łzy”, „najwstydliwsze z dróg”. Analiza środków stylistycznych, w które obfituje utwór, pozwala dostrzec wizję okrutnego świata, odkryć dramat pokolenia, zmuszonego do egzystowania w tej epoce. Ten dramat ukazuje wyraźnie ostatnia, kontrastowa metafora: „odkarmili- bochnem trwóg”. Bochen, oznaczający życiodajny pokarm, codzienny chleb, o którego dostatek proszą ludzie podczas modlitwy: „Chleba naszego powszedniego daj nam, Panie”, zmienia znaczenie na wartość ujemną. Metafora obrazuje wchłonięcie świata przez zło, którym, niczym chlebem, karmi się na co dzień ludzkość.
Poeta maluje ponury pejzaż zewnętrzny. Synek, który będąc kilkunastoletnim żołnierzem (autor w chwili wybuchu wojny miał 18 lat), musi zabijać, musi jednocześnie wyrzec się siebie, nabyć odporności psychicznej. Metafora: „przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg” wskazuje na ważny i dostrzeżony przez poetę element poznania ciemnej strony życia. Tego typu sytuacja rodzi dramatyczne konsekwencje, które potwierdzają także inni poeci, m.in. Różewicz, mówiący w wierszu „Ocalony” o zagubieniu wartości oraz poszukiwaniu mistrza, który oddzieli jasność od ciemności.

Baczyński jest świadom tego, że pokolenie, biorące na siebie największy ciężar walki- wyjdzie z niej okaleczone, z piętnem w duszy i nie zabliźnioną raną w sercach. Ważną rolę w matczynym monologu odgrywa właśnie ukazane w strofie ostatniej wyjście z bronią, opuszczenie rodzinnego domu. Czytelnik może domyślać się, że matka towarzysząca synowi duszą i sercem, też wie, iż nadchodzi kres jego drogi. Jej ból uwydatnia końcowe pytanie retoryczne: „Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?”. Pytanie to jest bardzo dramatyczne bowiem liryczny adresat utworu nie może się pogodzić z rzeczywistością, którą rządzą złe moce. Serce bohatera, jest zbyt delikatne i czułe, by unieść ogrom klęsk- pęka od nadmiaru rozpaczy. Żołnierz w ostatnim geście przed śmiercią wykonuje nad ziemią znak krzyża. Krzyż ten, wskazuje na wiarę w Chrystusa- Boga- Człowieka, którego śmierć była dla wiernych zapowiedzią triumfalnego pokonania sił zła. On ma czuwać nad światem, on też, jako jedyny, rozumie pokolenie wojenne.

„Elegia...” z pewnością wzbudza w Nas, bardziej optymistyczną refleksję. Nikt z nas nie musi spełniać obowiązku wobec narodu, jednak każdy z nas winien odnosić się z szacunkiem do naszej historii. Matka boleje nad wielkością poniesionej straty, mówi o zaletach syna, który żyje tylko w jej sercu ( jego dziecinnej niewinności), co przywodzi na myśl czarnoleskie motywy „Trenów”.

Analiza i interpretacja wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego „Z głową na karabinie”

Krzysztof Kamil Baczyński nazywany „poetą Polski podziemnej” czy też „Kolumbem rocznika 20” pisząc o sobie prezentował los rówieśników. Poeta przeczuwał swoją śmierć-bo śmierć była cechą tego pokolenia. Baczyński stworzył tak oryginalną poezję, że zapowiadała ona wielki talent poetycki, lecz wybrał on inną drogę, pragnął walczyć i zginął.
Dramat swojego pokolenia zawarł między innymi w utworze „Z głową na karabinie” napisanym w 1943 roku. W siedmio strofowym wierszu podmiot liryczny wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, wspominając szczęśliwe przedwojenne lata, kiedy to "wyhuśtała go chmur kołyska", kiedy "wytryskała gołębia młodość".
Utwór napisany jest w formie bezpośredniej wypowiedzi lirycznej poety - żołnierza. Wskazuje na to częstość użycia zaimków w pierwszej osobie liczby pojedynczej, tytuł karabin jest atrybutem żołnierza. Tematem wiersza jest dramatyczny spór, los, okrucieństwo historii. Tragizmowi wojny, bezlitosnym konsekwencjom udziału w walce aż do końca, przeczuciu nieuchronnej śmierci przeciwstawione zostaje młodzieńcze pragnienie życia, tworzenia, swobody. Kompozycja wiersza oparta jest na kontraście. Charakterystyczne jest powtórzenie anaforycznego zwrotu "a mnie przecież" w trzech pierwszych strofach. Wprowadza on rację przeciwną do poprzedniej, podkreśla kontrast. Rzeczywistości wojennej, tragicznej sytuacji poety-żołnierza przeciwstawione zostaje pragnienie życia, wspomnienie beztroskiego, szczęśliwego dzieciństwa.
Pierwsze dwa wersy wprowadzają znaczący dla całego utworu motyw wirującego kręgu:
"Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska"
Krąg to rzeczywistość okupacji, niepewność jutra, a także przeczucie zbliżającej się śmierci, skojarzenie z pętlą-metafora uduszenia. Motyw ten wprowadza ponadto do wiersza element akcji, która rozwija się w kolejnych obrazach poetyckich, nasyca wiersz napięciem dramatycznym i osiąga punkt kulminacyjny w strofach piątej i szóstej. Początkowo "drżąc i grając krąg się zaciska", następnie "ostrzem świszcząc tnie już przy ustach", wreszcie "przetnie światło, zanim dzień minie". Strofa szósta jednoznacznie wprowadza przeczucie nieuchronnej śmierci - "kręgiem ostrym rozdarty na pół".
Pierwszy dwuwers jest metaforą okrucieństwa wojny, tragizmu rzeczywistości pokolenia Baczyńskiego. Kolejne sześć wersów, na zasadzie kontrastu, przedstawiają urodę życia. Wojna, udział w walce pozbawiły poetę naturalnych praw do korzystania z młodości, wolnego, niczym nie skrępowanego rozwoju talentu poetyckiego. Widoczne jest tutaj poczucie krzywdy, z którą trudno się pogodzić, ale też urzeczenie pięknem przyrody ("zdrój chyży", "wody szerokie", "płatki bzu dzikiego", "bujne obłoki"). Pojawia się także żarliwe pragnienie życia w świecie harmonijnym i pięknym, dającym poczucie bezpieczeństwa "jak uśmiech matki". Strofa trzecia rozpoczyna się znowu motywem kręgu, który jest coraz bliżej:
"Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach"
Wraz ze zbliżaniem się kręgu narasta dramatyczne napięcie w wierszu. Skontrastowane obrazy poetyckie są coraz krótsze. Przypominają jakby dyskusję, polemikę dwóch przeciwnych racji, dwugłos, a właściwie monolog żołnierza-poety z samym sobą.
Początek zwrotki czwartej przynosi "racje życia", wyraża poczucie krzywdy i daremną tęsknotę za młodością wolną i jasną. "Gołębia młodość" kojarzy się z ofiarą kapłanów składających gołębie. "Dymu laska" wskazuje na tradycję biblijną. W starożytności dym unoszący się prostopadle w górę "jak laska" oznaczał przyjęcie ofiary. Kolejny dwuwiersz to obraz rzeczywistej sytuacji poety-żołnierza dzielącego los swego narodu. Wersy te, pozostające w kontraście z ofiarą przyjętą w pierwszej części zwrotki mogą oznaczać usypisko i śmietnik na który wrzucono poetę, istotę - roślinę dziko rosnącą, niepotrzebną w życiu, skazaną na zniszczenie.
W strofie piątej krąg niosący śmierć dosięga swej ofiary. Jest to moment najwyższego napięcia dramatycznego w wierszu. Przeczucie przedwczesnej śmierci konkretyzuje się, przybiera formę niemal wyobrażanej metafory:
"Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie."
Wojna bowiem to "czas wielkiej rzeźby", próby wymagającej dramatycznych wyborów. Poeta pozostaje na żołnierskim posterunku "z głową na karabinie", świadomie i konsekwentnie wypełnia patriotyczny nakaz walki i jej konsekwencję - śmierć. W strofie następnej czytamy:
"Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą"
Zwrotka ta kończy zwadę poety z samym sobą, spór "racji życia" z koniecznością zgody na śmierć. Zwycięża racja żołnierskiego, patriotycznego obowiązku.
Ostatnia strofa wyjaśnia motywy wyboru. Poeta-żołnierz nie śmie korzystać z uroków życia, które solidarność z walczącym narodem każe mu złożyć w wielkiej, patriotycznej ofierze. Zakończenie wiersza jest surowe, pozbawione metafor, patetyczne. Zwrot "głupia miłość" wycisza nieco podniosłą tonację. Może też oznaczać młodzieńczą żarliwość i naiwność uczuć. Wiersz cały, pełen dramatycznego napięcia, wyraża gwałtowny protest przeciw okrucieństwu wojny i osobistą tragedię pokolenia Baczyńskiego, któremu przyszło żyć i walczyć w czasie nieludzkim.
Utwór napisany jest dziewięciozgłoskowcem ze średniówką po czwartej sylabie, o klasycznej budowie stroficznej. Układ intonacyjny charakteryzuje się rygorystycznym zachowaniem sylabicznego rytmu, ale jednocześnie ramy rytmiczne wersów rozchodzą się często z intonacją zdania. Przykładem może być zwrotka druga, gdzie występują przerzutnie: "A mnie przecież, wody szerokie/na dźwigarach swych niosły płatki/ bzu dzikiego...". Rozbieżność między rytmem wiersza a intonacją stwarza pozór mowy swobodnej. Zastosowanie przerzutni podkreśla ekspresywność wypowiedzi.
Podobnie jak w innych wierszach Baczyńskiego, tak i w tym utworze - obok bezwzględnego nakazu walki z wrogiem-pojawia się katastroficzne przeczucie śmierci. Katastrofizm liryki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego wprowadza nieznane dotąd literaturze polskiej motywy i przeżycia. Katastrofiści przedwojenni (Józef Czechowicz, Czesław Miłosz) jedynie zapowiadali, przeczuwali nadchodzący czas wojny. Dla Baczyńskiego natomiast losy jego pokolenia stają się realnym pochodem ku śmierci, wynikają z doświadczenia faszyzmu i ludobójstwa. W wierszu "Młodość" poczucie tragicznego przeznaczenia wypowiedziane jest: „Tak odgarniamy te lata, a one jak łodyżki strzelające pod grad”.

Analiza i interpretacja wiersza K.K. Baczyńskiego "Pokolenie" (1943r.)

Jest lato, lipiec, ciepła, słoneczna pogoda. Ziemia już dojrzała, „kłosy brzuch ciężki w górę unoszą” - zbliża się czas żniw - rolnicy zbiorą plony swej ciężkiej pracy. Krajobraz jest piękny, ziemia wydała ogromne ilości owoców, łąki pokryły niczym dywanik barwne kwiaty. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie zakłócić owego wspaniałego, sielskiego pejzażu. Jednak już w pierwszej strofie podmiot liryczny, którego możemy z pewnością utożsamiać z autorem. zwraca uwagę na złowieszcze i zwiastujące niebezpieczeństwo i zło chmury. Suną one „drapieżnie w mrok”, a kształtem przypominają rozcapierzone palce czy wręcz szpony oraz włosy. Elementem zakłócającym krajobraz, a bardziej plastycznym i namacalnym jest obcięta głowa zwisająca ze świerku, „strasząca jak krzyk”. Głowa ta wyrasta z gałęzi drzewa, jest zatem owocem - owocem wojny, zła, nienawiści. Tak jak lato obfituje w owoce, również wojna zbiera swoje plony - zabiera życie niewinnych ludzi, tysiące ludzkich istnień. Największy jednak dramat rozgrywa się pod ziemią, gdzie znajdują się „jak korzeń skręcone ciała, żywcem wtłoczone pod ciemny strop”. Płyną tam strumienie ludzkiej krwi, która jest pobierana wraz z wodą przez korzenie roślin. W rezultacie „z liści pada rosa czerwona”. Każda roślina skażona jest krwią zabitych i pogrzebanych, nie sposób zatem uciec od dramatu wojny. Dociera ona wszędzie, nawet do miejsc, które wydają się być od niej odseparowane, przenika społeczeństwa, wszystkie warstwy społeczne, wszelkie dziedziny życia. Wojna i jej skutki są wszechobecne, przybierają charakter kosmiczny. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób uwolnić się od nich, a zastosowany przez autora kontrast potęguje to uczucie. Aby bardziej plastycznie przedstawić krajobraz i nastrój panujący tego lata stosuje poeta synestezję - oddziaływuje na zmysły czytelnika: na wzrok - opis chmur porównanych do palców i włosów; słuch - głowa straszy jak krzyk, „nieba suną z warkotem”, autor operuje również barwą - „rosa czerwona”.

W strofie siódmej w sposób niezwykle plastyczny ukazuje poeta okrucieństwo wojny przywołując sen podmiotu lirycznego - sen o bracie, „który zginął, któremu żywcem oczy wykłuto, któremu kości kijem złamano; i drąży ciężko bolesne dłuto, nadyma oczy jak bąble - krew”. Ludzie to „źli troglodyci” żyjący w jamach, opętani strachem, chowający się, zbyt zatrwożeni, by cokolwiek uczynić. Następuje zwątpienie w sens ucieczki, walki. Dalsza walka nie ma sensu, kiedy „nie wrócą matki ni dzieci”. „Trzeba zapomnieć”, aby dalej żyć. Młodzi ludzie nie tracą jednak całkowicie nadziei, szukają czegoś, co ukoi ich strach i cierpienie - szukają drugiego człowieka, zrozumienia, ciepła i miłości, napotykają jednak tylko „kamień - tak - głaz”. Wojna pozbawia świat i ludzi człowieczeństwa - czyni go zezwierzęconym, wyzutym z wszelkich wartości, takich jak: litość, sumienie, miłość. Kolejne 4 strofy stanowią swoisty rodzaj anafory - zaczynają się od tego samego stwierdzenia: „Nas nauczono”. Wojna uczy postaw niegodnych człowieka, pozbawia go litości, do pewnego stopnia także wrażliwości na otaczające go okrucieństwa. Wyjaławia go, a jedynym uczuciem, jakiego go uczy jest strach - strach przed śmiercią, która grozi nie tylko ciału, ale która przede wszystkim zabija w nas człowieczeństwo. W naszych sercach bowiem braknie nasion, z których mogłyby wyrosnąć uczucia. Wojna wyplenia nasze serca doszczętnie.

Ostatnia strofa to opis świata po wojnie, kiedy ustąpią już czołgi najeźdźcy, kiedy ludzie staną się wolni. Wojna zostawi jednak swoje piętno - świat straci swe tempo, ludzie zatracą poczucie upływu czasu, staną „na wozach, czołgach, na samolotach, na rumowisku” i zaczną odbudowywać swe miasta. Towarzyszyć im jednak będzie poczucie niepewności i strachu przed przyszłością, już teraz nie wiedzą, czy ich ogromne cierpienie zostanie kiedyś docenione, czy staną się bohaterami - kartami „Iliady” czy też zostaną zapomnieni, a na ich mogiłach znajdzie się postawiony jedynie z litości, skromny, drewniany krzyż.

Wojna to czas okrutny, zbierający straszliwe plony. Utwór Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w sposób doskonały, niezwykle plastyczny i przejmujący ukazuje dramatyzm tamtych lat, jednocześnie stanowi przestrogę i prośbę dla następnych pokoleń, aby nie zapomniały nigdy walczących za ich wolność młodych ludzi, „kolumbów'.

Analiza i interpretacja wiersza K.K BACZYŃSKIEGO PT. "BIAŁA MAGIA"

Wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego powstał w czasie okupacji Polski przez hitlerowskie Niemcy. Jego charakter jest nietypowy jak na wiersz pisany w czasach okrutnych, i wcale nie romantycznych. Treścią wiersza jest zachwyt poety swoją żoną Barbarą, której w całości ten utwór poświęcił. Widzi w niej istotę fantastyczną i ponadczasową, do wychwalania jej urody i wdzięku poecie nie wystarczają zwykłe komplementy. Aby w sposób ponadrealny wyrazić swój zachwyt i swoją miłość, stosuje metafory - „ma Barbara srebrne ciało” , „przyjmuje w siebie gwiazdy”, porównania - „ jak snu puszyste listki” , `jak dzban-światłem napełnia się”, i epitety - „aż napełniona mlecznie” , „pod niewidzialną ręką”. Zastanawiającym jest, skąd wśród terroru, przemocy i zgliszczy Kamil Baczyński ma w sobie tyle siły, aby w ten sposób wyrazić swoją miłość i uwielbienie w stosunku do żony. Być może taka postawa jest ucieczką od rzeczywistości w oazę szczęścia i spokoju. Zdaje się, ze zapomniał przy żonie o wojnie, uleciały gdzieś myśli o bólu trawiącym dusze wszystkich Polaków. Ciekawy jest sposób widzenia ciała Barbary i przekazania swoich wrażeń odbiorcy. Czytelnik odbiera treść jako falę następujących po sobie zjawisk. Najpierw Barbara „nalewa w szklane ciało srebrne kropelki głosu”, tak jakby przygotowywała się do wchłonięcia materii wszechświata. Następnie osiąga napełnienie. Przez jej ciało przeszedł strumień energii w postaci metaforycznych istot ( łasić, niedźwiedzi, myszy). Po napełnieniu przychodzi odprężenie w postaci „białej łasicy milczenia” i kojący sen. Wszystko to czyni Barbarę piękną i wspaniałą w oczach Konrada. Kolorami fantazji są biel i srebro. Stanowią one odzwierciedlenie czystości, miłości i uwielbienia. Światło gwiazd daje nadzieję i oświetla mroki tamtych czasów. Ciepły i miły nastrój wiersza czyni go delikatnym i lekkim w odbiorze. Autor użył niezwykle subtelnych środków wyrazu.
Wiersz został napisany w postaci sześciu czterowersowych strof, przy zastosowaniu krzyżowego układu rymów.

„Sur le pont d'Avignon” K.Baczyński

1. W wierszu podmiot liryczny prowadzi monolog, w którym nakreśla swoją sytuację. Obraz poetycki jest przedstawiony za pomocą licznych porównań, epitetów. Na moście tańczą „panowie niewidzialni”, na około są las, drzewa. Tancerze mogą symbolizować przeszłość, coś co odeszło.

2. „Kantyczki deszczu wam przyniosę - wyblakłe nutki w nieba dzwon.”
Kantyczki deszczu wam przyniosę -w nieba dzwon wyblakłe nutki
„W drzewach, w zielonych okien ramie przez widma miast - srebrzysty gotyk.”
W drzewach, w zielonej ramie okien przez widma miast srebrzysty gotyk

3. kantyczki, nutki, dzwon, granie, ton --- muzyka
wiosna, zielone granie, drzewa, liściaste suknie, zielone ramy, lasy, pączki-przyroda

4. Ten wiersz został napisany w szpitalu. Autor opisuje to, co widzi przez okno w szpitalu.

5. W wierszu dominują kolory: żółty, zielony, niebieski. nastrój pogody nastrój rześkości

6. Wiersz jest kolażem poetyckim. Obrazy poetyckie sprawiają wrażenie chaosu, ale nie są przypadkowe. Mają na celu wzbudzenie nastroju pogody, lekkości.

Adam Mickiewicz

„Sonety Krymskie”
To cykl utworów, na których genezę składa się wycieczka Mickiewicza z Odessy na Krym latem 1825 r. Został opublikowany rok później razem z „Sonetami Odeskimi”.
„Sonety Krymskie” stały się swoistą rewelacją. U jednych wywołały zachwyt u innych oburzenie, ponieważ Mickiewicz zawarł w nich koloryt orientalny, opisał egzotyczny, krymski krajobraz i związane z nim znaczenia.
Sonet jest gatunkiem klasycznym wywodzącym się z renesansu (Petrarka, Dante, Ronsard). Wyróżnia się sonet włoski (4+4+2*tercyny) i francuski (4+4+4+dystych). Adam Mickiewicz kierował się sonetem włoskim. Pierwsze dwie strofy to część opisowa, a drugie dwie to część refleksyjna. Występują regularne rymy. Sonet to kunsztowny i wymagający gatunek.

„Stepy akermańskie”
Nie ukazuje obrazu krymskiego, lecz Akermanu, czyli okolice między Akermanem i ujściem Dniepru do morza.
Pierwsza strofa opisuje krajobraz stepu Akermanu. Step nazwany jest oceanem, a metafora ta jest konsekwentnie realizowana. Zawiera opis czynności bohatera lirycznego. Jest to podróżnik, wędrowiec, to ktoś, kto przybył do obcej krainy, jest tułaczem, wygnańcem z Litwy. Zawiera opis wrażeń wzrokowych z towarzyszącymi dźwiękami (instrumentacja głoskowa, nagromadzenie głosek szumiących oraz onomatopeje).
Druga strofa sugeruje, że to, co opisuje to rzeczy widziane nocą. Obserwacje posiadają porządek wertykalny. Dalej następuje wprowadzenie opisu wrażeń słuchowych; hiperbola ciszy. Zawarte wrażenia nie są prawdziwe, a obrazy powstają w wyobraźni. Cisza sprzyja wyobraźni autora i spojrzeniu w głąb siebie. Zauważyć można nawiązanie do Litwy przez żurawie, które są charakterystyczne dla wodnego krajobrazu litewskiego. Jest to refleksja na temat ojczyzny.
Sonet wyraża uczucia żalu, osamotnienia i tęsknoty do ojczyzny, smutku, zawiedzenia, wzburzenia.

Sonet „Pielgrzym”
Podmiot liryczny zastosował kontrast opisując przyrodę Krymu i Litwy. Krajobraz Krymu jest urozmaicony, egzotyczny, przyciąga wzrok, dziwi i zachwyca, ale to pamięć o krajobrazie litewskim powoduje tęsknotę za ojczyzną (za krajem mniej urozmaiconym).
Porównanie tych dwóch krajobrazów jest pretekstem do wyrażenia uczuć bohatera lirycznego (dominuje tęsknota za naturą, ale także tęsknota do dawnych uczuć i przeżyć, do swojej dawnej kochanki Maryli). Pojawia się również ogromne uczucie osamotnienia.

Sonet „Ajudah”
W pierwszej części utworu podmiot liryczny opisuje widok rozciągający się przed jego oczyma . Stojąc na szczycie góry Ajudah spogląda w dół, obserwując fale rozbijające się o brzeg, które to pozostawiają po sobie muszle, perły i korale. Widok ten wzbudził refleksję twórcy: góra Ajudah jest jak serce poety, fale morskie to namiętności, które go atakują. Gdy odejdą pozostaną po nich „nieśmiertelne pieśni”.
Mowa jest tu o poecie i poezji. Akt twórczy (tj. poezja) pomaga złagodzić ból, okiełzać uczucia, sprzyja „katharsis”. Pojawia się tu również topos horacjański

Cykl „Sonety Krymskie” posiada budowę opartą na trójkącie kompozycyjnym:
punkt kulminacyjny



ekspozycja rozwiązanie
(wprowadzenie wątku
wątku lirycznego) lirycznego



„Oda do młodości”
Oda - klasyczny gatunek liryki. Celem ody jest opiewanie jakiejś idei, osoby, zdarzenia. Oda posiada uroczysty i podniosły nastrój, zawiera silne nacechowanie emocjonalne i często nieregularną wersyfikację.
Młodość jest skontrastowana ze światem ludzi starych. Stare pokolenie epoki oświecenie, którego poznanie świata jest ograniczone racjami racjonalizmu i empiryzmu, ludzie wydają się ograniczeni. Pokolenie oskarżone o egoizm. Młodzi w charakteryzowaniu świata „starych” używają elementów brzydoty („obszar gnuśności”, „wody trupie”), świat jest martwy.
Światopogląd i postawa młodych
Elementy romantyczne Elementy oświeceniowe
1) apoteoza młodości jako siły zdolnej zmienić świat
2) młodzi są kreatywni i twórczy, inaczej patrzą na świat
3) przełamanie oświeceniowego empiryzmu i racjonalizmu, zamanifestowanie konieczności mistycznego i irracjonalnego poznawania świata
4) romantyczny zapał wyklucza działanie racjonalne i pełne dystansu
5) mistycyzm - uczuciowość i wrażliwość młodych pozwoli na dotarcie do tajemniczych sfer ducha
6) walka w myśl ideału wolności szeroko rozumianej (wolność poglądów, wyborów, uczuć oraz jako skrót wolności i równości społecznej)
1) wiara w możliwość udoskonalenia świata przez człowieka
2) cenienie przyjaźni i jedności działania (utylitaryzm)
3) praca nad kształtowaniem własnego charakteru

Oda odzwierciedla sytuację przełomu, jaki dokonał się w literaturze polskiej na początku XIX wieku.

Poetyka „Ody do młodości”:
a) opiewanie idei młodości
b) nieregularna wersyfikacja
c) wyrażenie lirycznego uniesienia - rozbudowane apostrofy do upersonifikowanej młodości, patos (przez apostrofy, powtórzenia wykrzyknień, spiętrzenie metafor, wyszukane słownictwo, obecność terminologii mitologicznej i biblijnej, stylizacja biblijna)
d) kreacja podmiotu lirycznego - jednostka nieprzeciętna, głosiciel nowych idei, przywódca młodego pokolenia, który zagrzewa do działania.

„Romantyczność” (ballada)
Rzecznikiem światopoglądu romantycznego jest narrator, który sposoby poznania świata zawiera w dwóch ostatnich strofach. Ważną rolę pełnią uczucia i to, co tworzy miarę człowieka. Prawdy, do których dociera za pomocą uczuć są prawdami żywymi, prawdami serca. W romantyzmie nastąpiło dowartościowanie wierzeń ludu.
Tekst ma charakter programu, manifestu epoki, światopoglądu. Ballada jest gatunkiem koronnym dla romantyzmu. Wywodzi się z tradycji ludowej i została dowartościowana w romantyzmie.

Balladę romantyczną cechuje:
- występowanie elementów ludowych - bohaterka Karusia i lud, język. Karusia ma rodowód ludowy i jest nieszczęśliwą kochanką, czuje osamotniona
- określona pora dnia, ale bezczas historyczny (brak okresu historycznego), bliżej nieokreślone miasteczko z realiami wsi
- synkretyzm rodzajowy (łączenie harmonijne rodzajów w spójną całość) - łączenie elementów epicznych (narrator, fabuła), dramatu (dialog między Karusią i Jasiem oraz ludem i starcem) i lirycznych (w wyrażaniu uczuć bohaterów)

Analiza i interpretacja porównawcza wierszy Juliana Tuwima

Utwory "Do losu" Juliana Tuwima i "Pieśni XXIV" Jana Kochanowskiego przedstawiają dwie odmienne postawy poetów tworzących na przestrzeni dwóch różnych epok. Jest to powodem innych poglądów na temat sensu własnego życia, roli własnego dzieła i wiary w jego trwałość.
"Pieśń XXIV" to wiersz zbudowany z sześciu strof czterowersowych. Jest to 13-zgłoskowiec o urozmaiconym układzie rymów. To manifest renesansowego indywidualizmu. Utwór nawiązuje do jednego z najbardziej osławionych pieśni Horacego. Wprowadza topos ""exegi monumentum" i horacjańską zasadę "non omnis moriar". Podmiotem lirycznym jest poeta, odkrywca własnej odrębności. Talent czyni go wybrańcem, naznacza piętrzem wyjątkowości:
"Niezwykłym i nie lada piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury(...)"
Wyraża przekonanie o dwoistości własnej natury jako człowieka z jednej i jako poety z drugiej. To różni poetę od zwykłych zjadaczy chleba. Poczucie swoistej wyższości symbolizuje w tekście lot nad przeróżnymi, najbardziej odległymi od siebie przestrzeniami. Poeta zmienia się w łabędzia, ptaka, który w tradycji starożytnej był poświęcony muzom, a tym samym uosabiał poezję, sztukę najwyższej miary. Autor żywi przekonanie, że jego twórczość przetrwa:
"(...) nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi."
Świadomy własnej kruchości i przemijalności, w pezji poszukuje ocalenia. Jest ona wieczna i trwałość, wierzy, że zapewni mu nieśmiertelność i sławę.
"Pieśń XXIV" stanowi rodzaj testamentu poetyckiego, jest lirycznym pożegnaniem, w którym nie pobrzmiewa smutek ale wiara w nieśmiertelność poezji.
Wiersz Juliana Tuwima "Do losu" składa się z sześciu strof czterowersowych z wyjątkiem strofy piątej pięciowersowej. Jest to sześciozgłoskowiec, w którym występują rymy naprzemienne.
Utwór ten jest refleksją na temat życia i twórczości poetyckiej. Podmiotem lirycznym jest poeta. Widzimy jego stosunek do sukcesu, bogactwa, chwały. Mówi o sobie jako człowieku hojnie obdarzonym przez los, któremu zawdzięcza miłość, młodość, ambicje a nawet majątek i talent.
"Miłość mi dałeś, młodość górną,
Dar ładu i wysokie żądze.
I jeszcze, na uciechę durniom,
Raczyłeś dać mi i pieniądze."
Apostrofa podmiotu lirycznego, skierowana do tytułowego losu przepełniona jest jednak goryczą, rozczarowaniem, ironią. Jest to postawa daleka od młodzieńczego entuzjazmu, z melancholią, zadumą odnoszącą się przygnębiająco nawet do własnej pośmiertnej, jakże mało pocieszającej wobec uświadamialnego sobie faktu przemijania życia.
"I kiedy kształt żywego ciała
W nieład rozpadnie się plugawy,
Ta strofa, zwarta, zwięzła, cała,
Nieporuszona będzie stała
W zimnym, okrutnym blasku sławy."
Blask sławy, jaką osiągnąć może poeta, okazuje się być blaskiem zimnym i okrutnym, nie dającym poczucia bezpieczeństwa ani spełnienia.
Zarówno utwór Kochanowskiego jak i Tuwima rysuje obraz poety. Dla renesansowego mistrza poeta to ktoś kto wznosi się ponad przeciętność ludzką, porównuje go do ptaka, wyraża przekonanie, że poezja zapewni mu sławę i nieśmiertelność.
Poeta Tuwima nie mówi o sobie jako kimś szczęśliwym. Przepełnia go gorycz, żal, rozczarowanie.
Oba wiersze stanowią rodzaj testamentu poetyckiego. Zauważyć można, iż Kochanowskiego jest świadom swej wartości, swojego talentu, swej sławy, tego co zostanie po jego śmierci:
"O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
i różnego mieszkańcy świata Anglikowie,
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają."
U Tuwima brak optymizmu, przeważa smutna autoironia i wyrażny dystans do swojej twórczości. Nawet przekonanie o nieśmiertelności, jaką daje poecie własne wiersze, brzmi gorzko i przygnębiająco:
"Smutku! Uśmiechu! Melancholio!
W bęben żałobny bije gloria...
I smutnie brzmi: "Dum Capitolium...!"
I śmieszne jest: "Non omnis moriar"."
Kochanowski i Tuwim w swych utworach wprowadzają topos "exegi monumentum" i horacjańską zasadę "non omnis moriar" (nie wszystek umrę). Tuwim w przeciwieństwie do renesansowego poety zakwestionował przekonania o wielkiej roli poezji i poety w życiu wszystkich ludzi.
Odmienność poglądów poetów wynika z tego, iż tworzyli swoje dzieła na przestrzeni dwóch epok: renesansu i dwudziestolecia międzywojennego. Kierowali się oni innymi wartościami, inaczej patrzyli na życie, to spowodowało inne spojrzenie te same sprawy dwóch wybitnych poetów Kochanowskiego i Tuwima.

Analiza i interpretacja wiersza Julina Tuwima pt. „Hymn Librecisty”.

Pochodzący z tomiku „Treść gorejąca” wiersz pt. „Hymn Librecisty” to przykład utworu wydanego w późniejszym okresie twórczości artysty. W tym czasie poezja Tuwima miała nieco inny charakter. Coraz wyraźniejsze stawały się związki poety z klasycyzmem. Przejawem tych tendencji jest pokrewna Norwidowi troska o to, aby "odpowiednie rzeczy
dać słowo". Tuwim uświadamia sobie swoistość języka poetyckiego, kształtowanego na wielowiekowej tradycji. Poeta patrzy na otaczający go świat zupełnie innym okiem niż zwykli ludzie. Każdy fragment krajobrazu, czy przeżytej rzeczywistości może stać się tematem wiersza, a zdaniem poety jest jak najdoskonalsze przedstawienie własnych przeżyć, czy
doznań.

Tematem „Hymnu Librecisty” jest relacja między dwoma dziedzinami sztuki: muzyką i twórczością literacką. Wiersz jest także, a może przede wszystkim, wyrazem szacunku, podziwu i uwielbienia dla twórczości wielkiego polskiego kompozytora Fryderyka Szopena.
Wspomnę tu tylko, iż nie jest to pierwszy w dziejach polskiej literatury, utwór afirujący twórczość genialnego Polaka. Świadectwo swego uwielbienia dla dzieł kompozytora dał chociażby Cyprian Kamil Norwid w słynnym „Fortepianie Szopena”.
W wierszu Tuwima podmiot liryczny ujawnia się już w pierwszych wersach:
„Zawód mój: librecista”.
Librecista czyli człowiek piszący teksty - pisarz, literat, a może nawet poeta?
Czyżby słuszne więc było utożsamianie podmiotu lirycznego z samym Tuwimem?
Według mnie odpowiedź na to pytanie brzmi: tak.
Librecista, człowiek czerpiący inspiracje z muzyki, a czy istnieje muzyka wspanialsza niż dzieła Szopena????? Podmiot liryczny zdecydowanie twierdzi: nie, wychwalając pod niebiosa utwory Fryderyka.
„Nieustający Szopenie
Nieprzerwanie śród zdarzeń i rzeczy słyszany”- mówi by wyrazić swój podziw, dla nieskończenie pięknej, zawsze obecnej w sercach Polaków muzyki.

Dzięki temu jak wielkie były umiejętności kompozytora jego dzieła mają tak ogromną siłę
łączącą:
„Syriusza z elektronem (...),
Hiperelefanta z amebą,
Niezapominajkę i niebo”
Wielkość utworów Szopena, objawia się właśnie w tym iż zawierają one w sobie wszystko od elektronu poczynając a na nieboskłonie kończąc. Za pomocą, fascynujących melodii i dźwięków kompozytor opisuje świat który nas otacza. Nutami maluje obrazy , które na zawsze pozostają w sercu słuchacza.
Niczym wytrawny poeta, rzeczy ze sfery profaum podnosi do sfery sacrum:
„O,
który upodabniasz byle Wołomin Stuwrotym Tebom”.
Jego dzieła mają swój określony kształt:
„O,
Który łączysz promieniem
Punkt A z punktem Z”.
W tych słowach podmiot liryczny wyraża również, po raz wtóry podziw nad nieskończoną głębią arcydzieł mistrza z Żelazowej Woli. „Punkt A” i „punkt Z” mogą symbolizować całą otaczającą nas rzeczywistość, której odzwierciedlenie znajdujemy w muzycznych kompozycjach.

Wiersz ma formę apostrofy, bezpośredniego zwrotu do Szopena.
Podczas gdy o samym podmiocie lirycznym niewiele możemy się dowiedzieć, poznajemy dogłębnie zalety dzieł kompozytora. Kunszt Tuwima objawia się w licznych, arcypięknych metaforach. Nieregularna forma jest zapewne celowym zabiegiem, mającym na celu przedstawić nam stan emocjonalnego uniesienia w jakim znajduje się poeta słuchając muzyki mistrza. Wg mnie utwór ten deklamowany przez wytrawnego, ekspresyjnego aktora, potrafiącego wyeksponować wielkie emocjonalne uniesienie, wręcz ekstazę, może być prawdziwą ucztą dla widza lub słuchacza.

Podmiot liryczny jest przekonany iż nie tylko on zachwyca się muzyką Szopena.
Wie, iż dzięki muzyce kompozytor na zawsze pozostanie w sercach ludzi, dla których ważne są polskość i patriotyzm tak powszechne w utworach mistrza. Nie na darmo przecież jego dzieła są określane mianem „esencji Polskości”.
Poeta ma również świadomość iż muzyka Szopena, wywiera ogromne wrażenie na ludziach
nie mających z Polską nic wspólnego. Uwielbienie dla kunsztu i umiejętności artysty, dla jego wspaniałych czasem dumnych, pompatycznych, a czasem spokojnych, melancholijnych, wzruszających dzieł jest powszechne i nie przeminie. Tuwim wie iż geniusz z Żelazowej Woli, na stałe wszedł do panteonu światowych arcymistrzów.

Można by wnioskować iż poeta po trosze zazdrości Szopenowi. Marzy mu się, aby również o nim pamiętały następne pokolenia. To, że my i nasi rodzice bezgranicznie zachwycamy się twórczością Tuwima i z przyjemnością do niej wracamy, najlepiej świadczy o tym iż spełniły się marzenia poety z Łodzi. Dzieła Juliana Tuwima czytać będzie wiele następnych pokoleń, a jego sława nigdy nie przeminie, tak samo jak nigdy nie zapomnimy o geniuszu Fryderyka Szopena.

Analiza i interpretacja sonetu Jana Andrzeja Morsztyna "Do trupa"

Wszyscy wiemy jak straszne jest uczucie zniszczonej miłości, wywołanej śmiercią osoby, do której nasze uczucie obfitowało. Odczuwamy wtedy głęboki ból, żal do losu za takie okropne zdarzenie. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w sonecie ?do trupa?. Podmiot liryczny możemy utożsamić z zawiedzionym kochankiem - mężczyzną nieszczęśliwie zakochanym, który porównuje sytuację swoją i trupa. Porzucony "cierpi ból srodze", odczuwa wewnętrzną pustkę. Stwierdza, że miłość jest uczuciem, z którego nie można się wyzwolić: "Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem. Wiecznych mych ogniów, rozsypać popiołem." Zakochany bardzo przeżywa niemożność wyzwolenia się z "ogniów miłości". Zestawienie swojego cierpienia ze spokojem zmarłego jeszcze bardziej uwypukla słuszność jego wniosku. Z sonetu nasuwa się taka myśl - Czy jest sens kochać innych narażając się na podobną sytuację? Tekst Jana Andrzeja Morsztyna nie daje zachwycającego obrazu miłości, wręcz zniechęca człowieka do tego pięknego uczucia. Czytając sonet "Do trupa" nie należy martwić się tym, czym może skończyć się nasza ziemska miłość. Należy podziwiać twórczość naszego wielkiego marinisty, który na pewno wzbudzi w nas zdumienie, a może i zmusi do refleksji pomimo banalnej treści.
Utwór ten jest sonetem, cechuje go, więc regularna, określona budowa. Składa się on z czterech strof. Dwie pierwsze liczą po 4 wersy i posiadają o układzie rymów ABBA, dwóch kolejne dwie ? trzy wersy, i układ rymów CDD, CEE. Każdy wers w tekście składa się z jedenastu sylab. Dwie pierwsze zwrotki zgodnie z poetyką sonetu stanowią opis sytuacji, dwie kolejne prowadzą do zaskakującego stwierdzenia, wniosku. Zasadą kompozycyjną tego sonetu jest antyteza. Już w pierwszej strofie zakochany odnajduje wiele analogii pomiędzy trupem - ofiarą "strzały śmierci", a sobą - martwym od "strzały miłości". Kochanek uwypukla swój ból i cierpienie stosując w swej wypowiedzi liczne hiperbole: "jam też zabity", "mam rozum łańcuchem powity", "jam zawarł zmysły w okropnej ciemności". W pierwszych strofach zakochany stara się udowodnić, że jego położenie nie różni się niczym od sytuacji trupa. Jednak jego położenie staje się coraz bardziej makabryczne, albowiem jego nieszczęście pogłębia się. Aby to ukazać, poeta stosuje gradację. Zakochany, który w pierwszej strofie "nie ma rumianości", w kolejnej "wolności zbywszy ma rozum łańcuchem powity". Te liczne porównania, nietypowe zestawienia sytuacji milczącego trupa z odczuciami kwilącego z miłosnej rozpaczy żywego, zdolnego do uczuć człowieka, prowadzą do zaskakującego wniosku sformułowanego w strofie czwartej: lepiej jest być trupem niż nieszczęśliwie zakochanym.

Analiza i interpretacja utworu Jana Andrzeja Morsztyna „Do galerników”

Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje,
Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:
Was człowiek, a mnie silny bóg zacina,
Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje,
Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina,
Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,
Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany,
Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu,
Wam podczas sternik sfolguje zbłagany,
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu.
A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany,
Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu.

Utwór Jana Andrzeja Morsztyna „Do galerników” to sonet, czyli kompozycja stroficzna składająca się z czternastu wersów, podzielona na dwie strofy czterowersowe o charakterze narracyjnym i dwie trzywersowe o charakterze filozoficzno - refleksyjnym. Wiersz ten to monolog liryczny, apostrofa, wyznanie skierowane do wyobrażonej zbiorowości (ludzi pracujących na galerach). Podmiotem lirycznym („ja”) natomiast jest człowiek, dla którego miłość jest cierpieniem.
Zestawienie sytuacji bohatera lirycznego z „ty” lirycznym oparte jest na antytezie, czyli zestawieniu pojęć lub sądów sprzecznych, kontrastowych w celu wywołania silniejszego wrażenia.
„Wam podczas sternik sfolguje zbłagany,
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu.”
lub:
„wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu”

W sonecie występuje wiele rymów. W pierwszych dwóch strofach są to rymy końcowe okalające:
„Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje, a
Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna: b
Was człowiek, a mnie silny bóg zacina, b
Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.” a

W dwóch ostatnich strofach natomiast zauważamy rymy końcowe krzyżowe (czyli przeplatane):
„Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany, a
Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu, b
Wam podczas sternik sfolguje zbłagany” a
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu. b


Występuje tu również wiele środków stylistycznych. Znajdziemy w utworze anafory - czyli zabiegi, polegające na rozpoczynaniu sąsiednich zdań lub (jak w tym przypadku) wersów tym samym wyrazem.
„Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje,
Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina,
Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,
Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.”


Autor w utworze użył również wielu epitetów: „strapieni ludzie”, „silny bóg”, „własny jad” czy „sternik zbłagany”. Ten środek stylistyczny, wyrażany przymiotnikiem lub imiesłowem, nie musi zawężać ani rozszerzać zakresu pojęcia, wzmacnia jedynie jego cechę, wnosi zabarwienie uczuciowe, podkreśla stosunek autora do przedmiotu.
W wierszu występują również animizacje - rodzaje przenośni, przypisującej przedmiotom martwym lub pojęciom abstrakcyjnym właściwości istot żywych: „gwałt trzyma w tym więzieniu”, „dusza mdleje”. Zabieg ten ma na celu ożywienie utworu, wyolbrzymienie cierpienia podmiotu lirycznego.

W sonecie znaleźć można również metafory: „Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany”, „mnie gwałt trzyma w tym więzieniu”, „ja cierpię w płomieniu”. Ich funkcją jest urozmaicenie tekstu, ubarwienie go, stworzenie poetyckiego kunsztu.
Tematem wiersza jest ukazanie obrazu uczuć zakochanego, eksponujące nadmiar cielesnego i psychicznego bólu spowodowanego nieszczęśliwą miłością.

Uważam, że słuszny był tu pomysł poety, by użyć paraleli, czyli wskazać podobieństwa między zakochanym a odbywającym karę galernikiem. Koncept ten oparty jest na paradoksie - sformułowaniu, zaskakującym swoją treścią, sprzecznym z logiką - lecz po przemyśleniu ujawniającym nieoczekiwaną prawdę. Zarówno galernik, jak i zakochany cierpi, nie obce są im uczucia bólu, a nawet męki.
Podmiot liryczny współczuje skazanym. Mówi o tym pierwszy wers utworu: „Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje”, w następnych jednak dodaje, że jego sytuacja jest gorsza, „miłość z nim okrutniej poczyna”. W przeciwieństwie bowiem do galerników, którzy mogą uwolnić się od swego bólu, tak on - nieszczęśliwie zakochany - takiej nadziei mieć nie może. Słowa „Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje” można rozumieć jako przekonanie o nieskończoności cierpienia miłosnego.

W drugiej strofie podmiot liryczny opisuje swoje męki. Ból galerników sprowadza do postaci czysto fizycznej: „Wam nogi łańcuch zgina”, „Wam ręka tylko mdleje”. Swoje cierpienie natomiast przedstawia jako męki psychiczne: „mnie z serca zacina”, „mnie dusza mdleje”.
W ostatnich dwóch strofach podmiot dodaje, że galernikom czasem sternik ustąpi zbłagany, ulży w ich bólu, on sam natomiast - człowiek nieszczęśliwie zakochany - darmo w uciążeniu czeka ulgi. Będzie on cierpieć w płomieniu, płomieniu miłości.
Pointą utworu jest myśl, że pomimo podobieństw między galernikiem i zakochanym i tak w lepszej sytuacji jest ten pierwszy. Zakochany bowiem nie może przerwać swych cierpień, męk i powstrzymać „płonących w nim ogniów”.

Analiza i interpretacja wiersza Czesława Miłosza pt. „ Moja wierna mowo”

Wiersz „Moja wierna mowo” jest bezpośrednim wyznaniem, a zawarte w nim odwołania do własnej biografii pozwalają utożsamić podmiot liryczny z podmiotem autorskim. Mowa kontekstu biograficznego jest w tym wierszu bardzo znacząca. Ukształtowany w formie bezpośredniego wyznania monolog liryczny jest jakby zapisem rozmowy z samym sobą, utrwaleniem głośnego myślenia nad własnym stosunkiem do mowy- ojczyzny, a wiec nie tylko języka, ale polskości w ogóle- jest to spowiedź emigranta.

Miłosz urodzi się w Sztejniach nad Niewieżą w Litwie. Kraina dzieciństwa podlega w jego liryce swoistej mitologizacji, staje się obiektem widocznej tęsknoty. Do ojczystego kraju poeta powraca myślą obsesyjnie i nieustannie roku 1956 Miłosz podjął decyzję o wyjeździe z kraju, by móc pisać swobodnie. Właśnie tam rejestruje swe wspomnienia dotyczące „wiernej mowy”, mowy ojczystej. Przez wiele lat język polski był jedynym, którym mógł się komunikować, który był dal niego cudownym pośrednikiem w kontaktach z innymi.
Realną i jedyną ojczyzną wygnańca pozostała mowa polska. W utworze rysują się rożne zakresy tego pojęcia i rożne postawy poety: wdzięczność i miłość do mowy-ojczyzny, poczucie tragicznego wyobcowania, zwątpienie i rezygnacja, niechęć i bunt wobec związków z polskością, świadomość przynależności do polskiej kultury, rozumienie swego losu jako konsekwencji dokonanego wyboru, wreszcie duma z pełnionej roli obrońcy ładu moralnego i piękna mowy ojczystej. O kolokwialnym charakterze utworu świadczą zdania, które stanowią kontynuację wewnętrznego dialogu „Ale bez ciebie kim jestem, ”; „ Rozumiem, to ma być moje wychowanie”; „ Wiec będę dalej stawiać przed tobą miseczki z kolorami”.
Początkowa apostrofa- „ Moja wierna mowo”- powtórzona w zakończeniu wiersza wyraża wdzięczność poety, który nijako rewanżuje się w atakach wierności: ”służyłem tobie”.
Jednakże ta harmonia wzajemnej wierności jest zakłócona: istotą mowy jest porozumienie się, a mowa poetycka powinna być „pośredniczką pomiędzy dobrymi ludźmi. Nawet skromne pragnienia poety- „ choćby ich było dwudziestu, dziesięciu, albo nie urodzili się jeszcze”- nie zostały zaspokojone skoro wyraża wprost zwątpienie i poczucie bezowocności wysiłków: „ zmarnowałem życie”

Wiersz jest zaangażowany politycznie, nawiązuje do wydarzeń marcowych z 1968 r. Mimo żalu do Polaków, mówiących tą samą mową, poeta staje się obrońcą polskiej mowy: "Może to jednak ja muszę ciebie ratować. [. . . ] bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno". Ocalenie polskiej mowy jest ocaleniem moralnym poety.

Skoro jednak stwierdza: „są chwile, kiedy wydaje mi się, że marnowałem życie”, widocznie odczuwa niedosyt spowodowany brakiem kontaktu z czytelnikami. Wierności mowie polskiej towarzyszyła świadomość, że jest ona językiem ludzi, wobec których poeta miał wiele zastrzeżeń, że jest to często wierność wbrew sobie. W wierszu pisze:

„Bo ty jesteś mową upodlonych
mową nierozumnych i nienawidzących
siebie bardziej może niż innych narodów,
mową konfidentów
mową pomieszanych,
chorych na własną nienawiść”

Trudno jest mówić do ludzi, którzy na skutek istniejących w kraju układów politycznych, stalinowskiego terroru, zatracili gdzieś siebie, pogodzili się z upodleniem, znienawidzili wzajemnie, na siebie donosząc i lękając się siebie. Jednocześnie poczucie przynależności do kultury polskiej jest u poety oczywiste:

„Ale bez ciebie kim jestem.
Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju.
(. . .) No tak, kim jestem bez ciebie.
Filozofem takim jak każdy”

Przypomina jej swą wierność i znów ją deklaruje, gdyż zna swój obowiązek zachowania jej tradycji i przenoszenia jej w przyszłość, pielęgnowania jej piękna i składania go ludziom, „bo w nieszczęściu potrzebny jest jakiś ład czy piękno”.
W języku polskim odnajduje Miłosz porządek i piękno. Jest on dla poety źródłem etyki, ładu moralnego i estetyki.

Wiersz rozpoczyna apostroficzny (funkcja uwznioślająca) zwrot do języka-ojczyzny. Występuje tu sytuacja wyznania, podmiot liryczny to poeta-emigrant. Postawa podmiotu lirycznego zmienia się-swój los przyjmuje jako konieczność: „rozumiem to ma być moje wychowanie” od poczucia obcości i tragizmu sytuacji poety na emigracji, buntu przeciwko polskości, postawy „grzesznika doświadczonego” do „dumy z mowy ojczystej”.

Utwór składa się z pięciu strof o nieregularnej ilości wersów. Brak w nim rymów (wiersz wolny). Liryka bezpośrednia. Oprócz wspomnianej już apostrofy występują w wierszu epitety („czerwony dywan”. „latarn
ia magiczna”), powtórzenia („moja wierna mowo”, „miseczki z kolorami”).

Analiza wiersza "O sobie" A. J. Morsztyna

Wiersz A. J. Morsztyna „O sobie” mówi o uczuciach autora do Katarzyny. Ma do niej o coś żal. Jego ból do niej jest większy niż jest zwierząt w puszczy niepołomskiej, niż jest żołnierzy w piechocie tureckiej, niż pszczółek w ukraińskich ulach, niż włoskie damy dworu mają gondol, niż amazonki mają strzał w futerałach, niż okręty handlowe mają gwoździ, niż brabanckie przyrządy do przędzenia posaidają wrzecion, niż morze północne ma śledzi, niż barw na tęczach i zorzach, niż modlitw odmawianych mieście Loret, niż Wiedeń posiada sideł i sieci, niż gdański port ma tatarki, niż jest książek na frankfutorskim rynku wydawniczym, niż w wiosnę i lato rośnie kwiatków, niż w jesień dojrzewają owoce, niż na niebie świeci gwiazd, niż jest piasku na plaży, niż podczas deszczu kropel i podczas śnieżycy płatków śniegu, niż w jeziorach jest trzcin. Dopiero na końcu dowiadujemy się o co chodzi autorowi. Jest to typowe dla utworów barokowych.
Wiersz posiada rymy żeńskie, parzyste, gramatyczne, dokładne, zewnętrzne, regularne.

Analiza wiersza "Ocalony" Tadeusza Różewicza.


„Ocalony”
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.

To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.

Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.

Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.

Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.

Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło id ciemności

Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.

Niepokój, 1947

Utwór powstał pod wpływem zdarzeń, jakie zobaczył T. Różewicz w trakcie II wojny światowej. Ukazuje absurd i brutalizm wojny. Autor należy do tzw. pokolenia „Kolumbów”, czyli ludzi urodzonych na początku lat dwudziestych XX wieku, których wojna zaskoczyła w momencie dojrzewania. Obok Różewicza, do tego pokolenia należą również m.in. Krzysztof Kamil Baczyński.
Wiersz przedstawia świadomość tej części pokolenia spełnionej Apokalipsy, której udało się przeżyć wojnę, stąd tytuł „Ocalony”. Jest to krótki, znaczący tytuł, a także bardzo sugestywny. Przedstawia sytuację młodych ludzi, którzy przeżyli wojnę i nie mogą uporać się ze wspomnieniami z przeszłości.
Podmiotem lirycznym jest młody człowiek, mający 24 lata, który ocalał „prowadzony na rzeź”. Utwór ma charakter monologu podmiotu lirycznego, który jest tu indywidualny. Wskazują na to czasowniki w 1. osobie liczby pojedynczej: „mam”, „ocalałem”, „widziałem”, „szukam”. Jest to liryka bezpośrednia i osobista, a obrazowanie -realistyczne.
Utwór ma budowę klamrową, taka sama strofa rozpoczyna i kończy wiersz. Składa się z 7 zwrotek o nieregularnej ilości sylab i wersów. Niektóre z wersów składają się z jednego tylko wyrazu. Te krótsze mają większe zabarwienie emocjonalne. Strofy nie łączą się ze sobą, nie dostrzegamy tu związku przyczynowo-skutkowego. Podobne przeplatają się, ale nie sąsiadują ze sobą.
Na początku wiersza podmiot liryczny wskazuje, że jest już po wojnie, gdy powstaje ten utwór. Mówi „ocalałem”, co oznacza, że wojna jest skończona. Jednocześnie zestawia w tej strofie dwie perspektywy czasowe: obok czasu przeszłego, jest czas teraźniejszy: „mam dwadzieścia cztery lata”. Przedstawia on siebie w chwili, gdy wygłasza ten monolog- rola prezentacji w 1 strofie.

Uczestnictwo w drodze na rzeź i doświadczenie wojny zmieniło jego światopogląd i świadomość, gdyż naocznie obserwował upadek wszelkich wartości. Za pomocą konkretnych i abstrakcyjnych pojęć połączonych w antytezy: „człowiek i zwierzę miłość i nienawiść..”(zestawienia oksymoloniczne, kontrast) podmiot liryczny podkreśla, że zanikły wszystkie wartości, nastąpiła dewaluacja pojęć i słowa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Wyrazy dotąd skrajnie przeciwstawne stały się jednoznaczne, a rozróżnienie ich nie jest już proste, gdyż granice między nimi zatarły się, pojęcia stały się już tylko pustą formą, którą można zdefiniować lecz w życiu nie mają one żadnego znaczenia.

Zwrotka trzecia jest utrzymana w konwencji naturalizmu. Podmiot liryczny nie stara się użyć jakiś pięknych słów do określenia tego, co zobaczył. W strofie tej ukazany jest zupełny upadek dekalogu i drastyczny obraz tego, co się wtedy działo: „człowieka zabija się jak zwierzę” (porównanie) - istoty ludzkie przestały być ważniejsze, wyżej uorganizowane niż zwierzęta; można je tak samo traktować i zabijać, człowiek upadł do rangi zwierzęcia. Ludzie ci nawet nie będą zbawieni, gdyż nie dana im była szansa jakiejkolwiek spowiedzi czy rozmowy z księdzem. Najeźdźcy nie uważali ich za równoważnych sobie, lecz za kogoś gorszego, nie mającego wartości, a tym bardziej jakiegokolwiek prawa.
Dostrzegamy w tej strofie bardzo rzadko spotykaną w literaturze deheroizację człowieka. Legła w gruzach afirmacja człowieka. W utworze tym człowiek to tylko ciało, które można porąbać. Motyw takiego ułomnego ciała, kalekiego i nikomu nie potrzebnego jest bardzo popularny w twórczości Różewicza. Możemy także odwołać się do średniowiecza, w którym motyw ciała, zwłaszcza rozkładającego się, był często wykorzystywany, np. „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”, a także do barokowego turpizmu. Ciało skazane na unicestwienie jest bliskie poezji turpistycznej, emanującej brzydotą.
Wyeksponowane w tej zwrotce jest jedno słowo „widziałem”, któremu poświęcony jest cały wers. W tym wyrazie zawiera się synteza wojennych doświadczeń podmiotu lirycznego- silne zabarwienie emocjonalne.

Kolejna strofa jest nieco podobna do strofy drugiej - pod względem budowy i treści. Także jest zbudowana ze słów antynomicznych połączonych w antytezy za pomocą spójnika „i”. Takie połączenie wskazuje na zatarcie się granicy między nimi. „Cnota i występek / prawda i kłamstwo / piękno i brzydota męstwo i tchórzostwo” - nie ma między nimi już żadnej różnicy, zanikły dotychczasowe znaczenia tych pojęć.

Piąta strofa przypomina trzecią. Mają one ten sam porządek budowy i treści, czyli tezę podmiotu lirycznego i argument na jej poparcie. W obu tych zwrotkach wyeksponowany jest wyraz „widziałem”. Występuje tu synekdocha - poprzez przedstawienie człowieka, „który był jeden / występny i cnotliwy”, podmiot liryczny mówi o wszystkich ludziach, których dotknęła wojna. Ukazuje jak konflikt militarny wpływa na człowieka, jak zmienia jego osobowość, gdyż nie jest on na tyle silny, by sprostać czasom wojny. Dopasowuje się do tej sytuacji. Poruszony został tu problem podwójnej moralności ludzi - na czas pokoju i na czas wojny, kiedy to ulegają dewaluacji wszystkie zasady etyczne.

Potem następuje zupełnie inna strofa niż reszta wiersza. Składa się z długich wersów, w przeciwieństwie do innych zwrotek. Wojna pokazała młodym ludziom iż dotychczasowa wiedza, moralność nie wystarczyła. Występuje tu stylizacja, która uzmysławia nam fakt, iż wojna cofnęła ludzkość do prapoczątków cywilizacji i trzeba od nowa tworzyć świat oraz zasady moralne. Człowiek po wojnie musi szukać nowej etyki, estetyki, nowych prawd i wartości. Podmiot liryczny mówiąc „szukam nauczyciela i mistrza” ma na myśli jakiegoś stwórcę, który utworzy ten odnowiony świat. Nawiązuje do Chrystusa-nauczyciela, do cudów i jego uzdrowień .Autor szuka nauczyciela, który zbawi ludzi, weźmie na siebie ich grzechy, gdyż grzechów tych jest za dużo, by z nimi na barkach dalej żyć. Ostatni wers „niech odzieli światło od ciemności” wyraźnie nawiązuje do biblijnej księgi Genesis i obrazu stworzenia świata przez Boga. Ma to na celu podkreślenie, że trzeba zacząć wszystko od początku. Podmiot nawet nakazuje budowę świata od nowa poprzez zastosowanie anafory (trzy wersy zaczynają się od wyrazu „niech”): „niech przywróci mi wzrok, słuch i mowę / niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia / niech oddzieli światło od ciemności”. Uważa że to jedyny sposób aby „człowiek” ponowieni stał się człowiekiem.

Ostatnia zwrotka jest powtórzeniem pierwszej, co nadaje temu wierszowi budowę klamrową. Mimo, że jest to ta sama strofa, co na początku, jest bardziej dramatyczna, wzbogacona o treść utworu. Nie jest on zakończony żadnym podsumowaniem. Jego porządek treści jest otwarty.

Wiersz ten jednak nie niesie ze sobą radosnego przesłania, mimo, że podmiot liryczny ocalał. Nie otwiera to przed nim żadnej szczęśliwej perspektywy życia. To, co widział, na stałe pozostanie w jego psychice, nie powróci on do względnie normalnego stanu sprzed wojny. Zapewne nie znajdzie sobie on miejsca w powojennej rzeczywistości, a jego doświadczenia ograniczą mu radość istnienia. Wiersz, mimo tego, że opowiada o wojnie, tematycznie jest refleksyjno-filozoficzny. Podmiot liryczny zastanawia się, czy jest możliwe normalne życie po spełnionej Apokalipsie.

„Ocalony” pozbawiony jest rymów i metafor. Ilość środków stylistycznych została maksymalnie ograniczona. Język nie jest zbyt wyszukany, nawet zbliżony do potocznego. Wiersz jest wolny, bez znaków przestankowych o niezwykle oszczędnym stylu wypowiedzi. Zdania są proste, o charakterze informacyjnym. Cechy te wskazują na lirykę „ściśniętego gardła”. A także na to, iż jest to wiersz prozatorski.

Sytuacja w tym utworze jest przedstawiona statycznie za pomocą wielu rzeczowników: „człowiek”, „zwierzę”, „miłość”, „ciemność”, „cnota”, itd. Wśród czasowników tylko dwa mają większe znaczenie: „ocalałem” oraz „widziałem”. Podkreślają one obecność podmiotu lirycznego w wydarzeniach wojennych, przez które przebrnął. Mają one jednocześnie największe zabarwienie emocjonalne. Właściwie cały utwór opiera się na nich. Gdyby składał się tylko z tych dwóch wyrazów, przekazywałby tyle samo emocji autora, co siedmiostrofowy wiersz.

Tytuł, na pierwszy rzut oka, nie ma podtekstów. Po prostu poeta, który przeżył wojnę, napisał wiersz. Jednak po przeczytaniu go można odnieść wrażenie, że ten tytuł jest ironiczny. Poeta ocalał, ale czy rzeczywiście? Jego ciało nie jest martwe, ale jego moralność upadła. Dla podmiotu lirycznego takie życie nie ma sensu, to tylko wegetacja. Dusza jest martwa, a ciało jedynie czeka na śmierć, gdyż nie jest w stanie samo egzystować. Ten dualizm ciała i duszy wyznawali m.in. Kartezjusz i Pascal w epoce baroku. Kartezjusz uważał, że materia pozbawiona jest świadomości, zaś dusza jest świadoma. Pascal zakładał absolutną przewagę duszy nad ciałem. Według tych filozofii, istota ludzka pozbawiona duszy, która w tym wypadku jest moralnością, nie ma prawa istnieć, a jednak istnieje. Z tego powodu podmiot liryczny cierpi, zamiast cieszyć się z ocalenia. Może lepiej by było, gdyby zginął na wojnie i nie musiał pamiętać tych wszystkich strasznych rzeczy, których doświadczył?

Analiza wiersza "Piosenka o końcu świata" -Miłosz

Czesław Miłosz w "Piosence o końcu świata" przdstawia kontrastową wizję kresu wszechświata. W tym wierszu jest on zwyczajny w przeciwieństwie do biblijnego. Nie zapowiadają go żadne znaki lub kataklizmy. Przyroda jest spokojna wręcz radosna, wszystko wygląda tak, jak powinno wyglądać w zwykły słoneczny dzień. Ludzie zachowują sie normalnie, zajmują się swoimi codziennymi zajęciami i pracą, nie przewidując zbliżającego sie końca. Świat toczy się swoim rytmem. Ludność spodziewa się katastofocznego końca, zapowiedzianego biblijnymi znakami. Nie mogą uwoierzyć, że może on przyjść niepostrzeżenie.
Człowiek chce wyraźnych znaków, które wyraziłyby w tragiczny sposób kres wszechświata. Jedynie staruszek podwiązujący pomidory w swym ogródku rozumie, że "innego końca świata nie będzie". Mądry staruszek nie jest prorokiem, jest zwykłym człowiekiem.
Poeta uświadamia nam, że śmierć i koniec świata mogą przyjść w każdym momencie.

Analiza wiersza "W malinowym chruśniaku"-Leśmian

Wiersz pt. "W malinowym chruśniaku" jest najsłynniejszym erotykiem Bolesława Leśmiana, będącym jednocześnie utworem, który rozpoczyna cykl o tym samym tytule. Wiersze z tego cyklu, zawarte są w tomie "Łąka" wydanym w 1920 r. Leśmian w swych tworach nie odnosił się do sytuacji politycznej kraju i świata, to właśnie niewątpliwie wyróżniało go spośród ogółu. Miał on znaczny wpływ na późniejsze pokolenia.

W XI - XIII wieku we Francji żyli i tworzyli poeci zwani Trybadurami. Byli oni często przedstawicielami stanu rycerskiego lub szlacheckiego. To im właśnie zawdzięczamy ukształtowanie liryki erotycznej. Według trybadurów miłość jest cudownym doznaniem, przede wszystkim zmysłowym, które przyczynia się do przyjemnych doświadczeń. Poezja tego typu, występuje zwykle w formie wyznania kochanka, tak tez jest "W malinowym chruśniaku"
Wiersz zbudowany jest z pięciu czterowersowych strof. Każdy wers składa się z trzynastu zgłosek. W utworze mamy do czynienia z rymami krzyżowymi np. 5 strofa i okalającymi np. zwrotka pierwsza - czwartej. Występują tu liczne epitety np. Rdzawe guzy"; metafory np. "Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem" oraz neologizmy czyli wyrazy powstałe ze słów będących już w powszechnym użyciu np. "złachmaniałych"
Adresatka erotyków była lekarka - Dora Lebenthal, przyjaciółka poety. Podmiot liryczny opisuje swe doświadczenia, których świadkiem była natura. Człowiek jednoczy się z nią a chrusniak staje się tu niezwykłą krainą, do której nikt nie ma wstępu. Dwoje ludzi ucieka przed rzeczywistością, a krzaki malinowe tworzą idylle wyłączoną ze świata, ukrytą przed ludzka ciekawością.

"W malinowym chruśniaku, przed ciekawym wzrokiem,
zapodziani po głowy, przez długie godziny"

Motyw malinowego chruśniaka jest symbolem szczęścia zakochanych. Są oni połączeni silnym, subtelnym uczuciem. Jest to miłość delikatna, w której brak jest lubieżności. Wyeksponowana jest intymność ale w bardzo wrażliwy sposób. Sytuacje można odnieść do biblijnego raju. Dwoje ludzi i kuszący owoc, z tą różnicą, że kochankowie nie myślą o grzechu i jego konsekwencjach. Sytuacja znacząco pobudza wyobraźnię odbiorcy. Owoce przedstawiono niezwykle zmysłowo, wyeksponowana zostaje ich barwa, tu silna czerwień i soczystość;

"Ręce miałas skrawione ich sokiem"
zakach i ilość;
"Duszko było od malin, któreś, szepcząc rwała;
A szept nasz tylko wówczas nacichał ich woni"

W powyższych wersach, mamy do czynienia z łączeniem wrażeń zmysłowych, czyli z synestezją. Podmiot liryczny podkreśla też, jak ważne jest doznanie zmysłowe, cała wiedza człowieka ma właśnie swe źródło w owym poznaniu, jest to wyraźnie odwołanie do filozofii sensualizmu.

"Gdym wargami wygarniał podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała"

Kolejną znaczącą sprawą jest pojęcie czasu. Czas historyczny to początek lata, jednak tak naprawdę dla nich - kochanków, liczy się tylko to co dzieje się w danej chwili, znajdują się oni w swym mikrokosmosie. W odróżnieniu od chrusniaka, życie przemija. Świat ulega ciągłym zmianom. Po za tym ludzie kierują się instynktami. Jest to wyraźne nawiązanie do filozofii Bergsona. Pęd świata nie ma wpływu na uczucie zakochanych. Nie istnieje dla nich pojęcie grzechu i nie ograniczają się oni w żaden sposób. Są naturalni, piękni i zanurzeni w przyrodzie, znajdują się po za cywilizacją. Ich miłość jest subtelna, a w pieszczotach przeszkadzają im tylko odgłosy natury, chociaż w rzeczywistości, natura staje się tak jakby trzecim kochankiem przyczyniającym się do dodatkowych pieszczot. Zmysły jednoczą się z doznaniami fizycznymi. Leśmian również dokładnie prezentuje opis przyrody, pewnych jej elementów, co powoduje znaczne ograniczenie perspektywy.

"Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty"

Zawarty w wierszu opis przyrody, mówi o jej elementach, które łączy rodzaj jakiejś ułomności. Jest ona oglądana z bliska, dzięki czemu podmiot może podkreślić jej brzydotę, zjawisko TUPIZMU. Świadczy to o tym , że człowiek tak naprawdę jest tylko częścią natury i nie ma w niej szczególnego znaczenia. Jest on tylko jednym z licznych elementów. Leśmian zrównoważył ludzi z owadami, bo nie są w niczym od nich lepsi, a miłość z brzydotą.

"W malinowym chruśniaku" jest erotykiem, który ma swój własny rytm. Leśmian potrafił doskonale władać językiem. Opisuje on miłość zmysłową, nie platoniczną. Bohaterów przedstawia bardzo ogólnikowo, nie zgłębia ich wnętrza, nie opisuje ich wyglądu. Po prostu odbiorca wie, ze istnieje dwoje ludzi, którzy wzajemnie się sobą zachwycają. Autor bardziej skupia się na jedności z przyroda i przemijaniu czasu. Leśmian jest bardzo oryginalny, w wyjątkowy sposób uwydatnia piękno, tworzy liczne neologizmy, posługuje się literackim językiem. Utwór jest przykładem liryki narracyjnej. Leśmian snuje refleksje o związku człowieka z naturą.

Analiza wiersza C.K.Norwida

Cyprian Kamil Norwid należy do drugiego pokolenia polskich romantyków. Na jego dorobek twórczy składają się dramaty filozoficzno - społeczne oraz poetyckie. Poeta żyjąc na obczyźnie - tęsknił za ukochaną ojczyzną. Wyrazy tej tęsknoty odnajdujemy w wielu jego utworach. Jednym z przykładów jest właśnie utwór „Pielgrzym”.

Tematem wiersza jest metafora obrazu wędrówki przez życie. Właściwie nic nie zapowiada końca tej wędrówki, jest ona jakby domem poety, jego miejscem zamieszkania, a przez to że jest tak długa i dotyka wielu miejsc jest niematerialna i wyrasta niczym wieża ponad dachy zwykłych mieszkań. Norwid nie czuje się gorzej od tych, którzy są właścicielami wioski lub choćby domu, od tych którzy po prostu posiadają na ziemi „swój własny kąt”. Gdyż on - tułacz nie mający stałego miejsca zamieszkania, wygnaniec tęskniący do swej ojczyzny, żyjący jak pielgrzym, wędrowiec, właściwie ma dom ale ruchomy. Tam gdzie postawi swoja nogę tam mieszka. Sklepienie niebieskie jest jego schronieniem a ziemia, która nakrywa swą stopą staje się jego własnością, na ten moment staje się jego domem, Poeta ma pewność że ten dom wciąż będzie, i mimo iż nie ma ścian okien, nic mu go nie odbierze, bo będzie on zawsze jego dopóki będzie trwał w wędrówce, dopóki jego stopy będą po nim kroczyć.
Wiersz ma charakter dyskusji, świadczą o tym zwroty do adresata „Wy myślicie”. Biernemu trwaniu przeciwstawione zostało życie - pielgrzymowanie. Pielgrzym - bohater - twierdzi, że życie czynne, życie człowieka, który dąży do obranego celu jest lepsze. Pozycję pielgrzyma nazywa stanów - stanem, przyrównuje ją do wieży wznoszącej się ponad płaskie domy (metafora ta określa ludzi, których życie polega na biernym trwaniu, zadawalaniu się tym co posiadają, rzeczami materialnymi). Wieża ta sterczy w chmury. Pielgrzym to zatem człowiek niezależny, ponad innymi stanami

Dla Norwida Ziemia po której stąpa jest jakby symbolem bogactwa i własności, której "tyle mam - dopokąd idę". Jest więc bogactwem - bycie w ruchu? Skoro tak, Norwid żyje w luksusie, a jego „stan jest stanów stanem” i będzie trwał aż do kresu jego wędrówki.

Analiza wiersza Czesława Miłosza "Piosenka" i odwołanie do biblijnego Koheleta

Czesław Miłosz jest autorem wiersza pt. "Piosenka", który opowiada o przyszłości świata i zmianach, jakie na nim zajdą.
Wiersz jest zbudowany z trzech zwotek, każda po cztery wersy. Przedstawiony tutaj świat ma negatywną wartość na jego istnienie w niedalekiej przyszłości. Nadawcą wiersza jest bezimienny, wszechwiedzący narrator-Bóg stojący ponad wszystkim. Adresuje ten list do ludzi, ktorzy poznają cierpienie i boleść taką, jakiej jeszcze nie znali.
W pierwszej zwrotce autor opisuje wszystko to, co złe i co będzie jeszcze gorsze, a ból bardziej dotkliwszy. Dlategoteż podmiot liryczny oznajmia, że "Dobrze takim, co żyli, ale w porę odeszli". Moim zdaniem pierwsza zwrotka wiersza jest przeciwnością tego, cogłosił Kohelet, gdyż według niego świat jest niezmienny-codziennie powstaje to samo, co się skończyło w poprzednim dniu. Można stwierdzić, iż wydarzenia w Księdze Koheleta przybierały postać koła. Jednak w wierszu Miłosza w przyszłości nastąpią zmiany-niestety na jeszcze gorsze niż sa teraz.
W drugiej zwrotce został poruszony temat mądrości. Miłosz nie dzieli mądrości na wiedzę naukową i praktyczną, Kohelet zaś tak.
Trzecia zwrotka mówi o rzeczach, które przeminą nieodwaracalnie i nigdy już nie będa takie, jakie były kiedyś. A czekanie tylko pogorszy postać rzeczy, gdyż pozostałe piękno i dobro ziemskie"niezarażone" złem pogrąży się w żalu i smutku.
Według mnie wiersz Czesława Miłosza przedstawia realia współczesnego świata i jego niedaleką przyszłość. Wiele zła panuje na Ziemi, a niestety wiele wskazuje na to, że będzie go przybywać coraz więcej.

Analiza wiersza Juliusza Słowackiego pt.: "Hymn".

Wiersz Juliusza Słowackiego pod tytułem "Hymn", jest -- tak jak tytuł na to wskazuje -- hymnem. Nie jest to jednak hymn w pełni tego słowa znaczeniu, ponieważ nie jest on wyrazem uczuć zbiorowości. Przedstawia on uczucia tylko jednej osoby. Można powiedzieć, iż ma on prywatny charakter.

Tematem tego utworu jest skarga do Boga. Podmiot liryczny żali się, że jest wygnany z własnej ojczyzny i jego życie jest pełne smutku. Nie prosi jednak Boga o poprawę swego losu, a jedynie mu się zwierza.

Wiersz ten ma charakter wyznania. Podmiot liryczny patrząc na piękny, godny podziwu świat doznaje smutku i w formie modlitwy zwierza się z tego Bogu. Mówi mu, że wszystko co stworzył, jest piękne, lecz nie raduje jego serca. Powodem tego jest to, iż nigdy już nie będzie mu dane powrócić do swego ojczystego kraju. Zwierza się, iż czuje się jak wygnaniec i bezdomny człowiek. Zdaje sobie sprawę z tego, że nawet po śmierci jego szczątki nie spoczną w ojczystej ziemi. Twierdzi, że z tego powodu jego dusza nigdy nie zazna spokoju i będzie ona skazana na wieczną tułaczkę po świecie z dala od własnego kraju. Uważa się za umarłego za życia.

Utwór ten składa się z ośmiu strof po sześć wersów. Każda z tych strof kończy się stwierdzeniem \"Smutno mi Boże\". W wierszu tym występują również rymy. Liczba sylab w wersach nie jest sobie równa. Utwór ten jest za to bogaty w środki poetyckie. Występuje w nim wiele epitetów i porównań.

Podmiotem lirycznym jest, jak można wywnioskować z wcześniejszych fragmentów mojej pracy, tułający się po świecie, bezdomny, zagubiony i tęskniący za ojczyzną człowiek. Postać ta mówi o sobie w rodzaju męskim, więc możemy przypuszczać, iż jest to mężczyzna. Wiemy, że jest to postać która wiele w swoim życiu przeszła. Została ona najprawdopodobniej zmuszona do opuszczenia swojego ojczystego kraju z powodu spiskowania przeciw zaborcom. Nie wiemy jednak czy została ona skazana przez tamtejsze władze na wygnanie, czy też sama uciekła z kraju bojąc się odpowiedzialności za swoje czyny. Wiemy też, że osoba ta już prawie nie pamięta rodzinnego kraju. Nasuwa się więc przypuszczenie, że jest to osoba w podeszłym wieku. Przypuszczenie to jednak nie musi być koniecznie zgodne z prawdą. Jest ono jednak bardzo prawdopodobne.

Adresatem tego utworu jest Bóg. Nie jest to jednak taki Bóg jak w innych utworach z tamtego okresu. W większości ówczesnych utworów Bóg przedstawiony był jako istota potężna, wspaniała i miłująca każdego człowieka. W tym utworze natomiast Bóg jest tylko po to, aby człowiek mógł mu powiedzieć, iż wszystko dzieje się na opak w jego cudowie urządzonym świecie.

W pierwszej strofie tego wiersza, podmiot liryczny podziwia zachód słońca. Patrzy on na to zjawisko i stwierdza, że jest ono jednym z najprzecudniejszych obrazów stworzonych przez Boga. Mówi, że widok ten, mimo, iż jest bardzo piękny, nie sprawia mu radości. W następnych dwóch strofach podmiot wyraża swoją tęsknotę do ojczyzny. Tęsknota ta przybiera formę różnych obrazów np. płaczu małego dziecka za odchodzącą matką. W kolejnej strofie podmiot obserwuje stado lecących bocianów. Ptaki te pogłebiają jego tęsknotę za narodem ponieważ są one ptakami polskimi. Odlatują one z Polski do ciepłych krajów. Podczas kolejnej strofy podmiot mówi, że prawie już nie pamięta swego rodzinnego domu. Narzeka, iż przez całe życie tułał się po świecie z dala od ojczyzny. Mówi, że zdaje sobie sprawę z tego, że nawet po śmierci, jego ciało też nie spocznie w umiłowanym kraju. W kolejnej strofie zaś przypuszcza, że zwłoki jego nie zostaną nawet pochowane. Mówi, że zazdrości ludziom którzy będą mogli spokojnie spoczywać w grobie we własnym kraju. W ostatnich dwóch strofach podmiot mówi, że jego położenie jest tak dramatyczne, że nawet modlitwa już mu nie pomoże. Zdaje on sobie sprawę z własnej nicości. Twierdzi, że jest skazany na wieczną tułaczkę i nikt nie jest w stanie mu już pomóc.

Analiza wiersza K. K. Baczyńskiego pt. "Modlitwa do Bogarodzicy".

W wierszu K. K. Baczyńskiego pt. „Modlitwa do Bogarodzicy” podmiotem lirycznym występuje w liczbie mnogiej i reprezentują go żołnierze, zaś sytuacja liryczna toczy się prawdopodobnie w przeddzień trudnej bitwy. Świadczyć mogą o tym cytaty: „prowadź nocne drogi jego wnuków,/ byśmy milcząc umieli umierać.” lub „[...] nagnij pochmurną broń naszą,/ gdy zaczniemy walczyć miłością.” Wiersz ma charakter prośby kierowanej do Bogarodzicy wymienionej w tytule, która jest adresatem wiersza.

Utwór jest podzielony na pięć strof, które składają się z czterech wersów. Każda strofę rozpoczyna apostrofa. Pierwsze dwa wersy opisują Maryję, bądź jej czyny, zaś dwa kole
jne to prośba. Uporządkowane rymy łączą opisy z prośbami, dzięki czemu cała zwrotka staje się jednym, a wiersz czyta się ciekawiej i bardziej zrozumiale. W pierwszej zwrotce podmiot prosi Maryję, aby czuwała nad żołnierzami podczas nocnych wypraw wojennych, tak jak czuwała nad ich przodkami. Podmiot liryczny ma pesymistyczne nastawienie, o czym może świadczyć ostatni wers strofy: „[...] byśmy milcząc umieli umierać.” W drugiej zwrotce podmiot prawdopodobnie mówi o ważnej roli, jaką Maryja odegrała dla chrześcijan, gdyż tak samo jak deszcz może być częścią muzyki, porodzenie Syna Bożego było początkowaniem zbawienia. Podmiot w tej zwrotce prosi o oczyszczenie sumienia, które próbuje przetrwać podczas bitwy, tak jak obłoki podczas wielkiej burzy. Trzecią strofę podmiot rozpoczyna słowami, które mówią o tym, że Maryja spędziła przy Bogu wiele czasu i mimo że była jego matką, wiele się od niego nauczyła. Prośbą zaś jest modlitwa o Maryjną pieczę nad żołnierzami, którym symbolem jest są „pas i ostrogi” z ognia Bogurodzicy. W przedostatniej strofie podmiot prosi Maryje, aby nauczyła matki żołnierzy pogodzić się z cierpieniem braku dziecka, tak samo jak ona musiała nauczyć się żyć bez Jezusa. Ostatnia zwrotka jest widocznym zakończeniem wiersza, gdyż podmiot wspomina walkę, na którą przygotowuje się modląc się do Bogarodzicy. Prosi Maryję, która ich oświeca tak samo jak blask nad czarnym lasem, aby „oświeciła” również ich broń, podczas gdy oni będą walczyć w imię miłości. Można również przypuszczać, iż żołnierze ci walczą w obronie ojczyzny, gdyż K. K. Baczyński, autor wiersza zginął w powstaniu warszawskim jako żołnierz Armii Krajowej.

Analizowany wiersz może być przykładem modlitwy kierowanej przez żołnierzy różnych armii. Ja nie jestem żołnierzem, jednak wydaje mi się, że każdy z nich, akurat w tym przypadku katolik modli się o łaskę podczas walki, zaś w przypadku śmierci o oczyszczenie go i przyjęcie do Królestwa Niebieskiego.

Analiza wiersza T. Różewicza „Walentynki (poemat z końca XX wieku)”. Zwróć uwagę na różne odmiany polszczyzny.

Wiersz Tadeusza Różewicza „Walentynki (poemat z końca XX wieku)” już po pierwszym czytaniu wzbudza wiele emocji i uczuć. Sam tytuł mówi wiele o treści i przesłaniu jakie niesie. Poemat, w szczególności dydaktyczny, to gatunek niosący przesłanie, które ma pouczać i zmusić człowieka do refleksji nad samym sobą i światem. Według mnie właśnie taki zamysł towarzyszył autorowi wiersza. Chciał, aby czytelnik zastanowił się jakie zasady rządzą światem końca XX wieku.

Sytuacja liryczna przedstawia osobę będącą najprawdopodobniej alter ego poety podczas zwykłej, codziennej czynności jaką jest słuchanie radia. Wiemy dokładnie kiedy dzieje się opisana sytuacja. Otóż „w dniu Świętego Walentego roku pańskiego 1994”. Warto zauważyć, że jest to stwierdzenie bardzo patetyczne i jednocześnie archaiczne. Użycie słów „ćwierkanie” i „radia bzdet” niewątpliwie kojarzącego się z jedną z popularnych rozgłośni komercyjnych, świadczy o nieprzychylnym podejściu Różewicza do świata mediów końca wieku. Uważa go za zepsuty i pusty , nastawiony jedynie na zarabianie pieniędzy. „Czarna skrzynka” wabi ludzi prostą, tandetną wręcz kiczowatą tzw. kulturą masową nie wymagającą od odbiorcy żadnego wysiłku intelektualnego. Ma ona jedynie bawić, nie niesie przesłania czy głębszej treści. Takie podejście potwierdza druga strofa, w której ludzie zostali infantylnie przyrównani do kurek i kogucików wabionych przez gospodynie słodkim „cip cip cip”. W trzeciej strofie podmiot liryczny pokazuje, w jaki sposób tak ważne uczucie jak miłość zostało skomercjalizowane, sprowadzone jedynie do kupna „biżuterii, bielizny, słodyczy wszystkiego w kształcie czerwonego serduszka”. Powoli przestają się liczyć prawdziwe symbole miłości takie jak: wierność, uczciwość, przywiązanie i oddanie. Wszystko sprowadza się do „wręczania zakochanym prezerwatyw ozdobionych serduszkami”. Autor pokazuje, że w dzisiejszych czasach miłość fizyczna stała się dla wielu ważniejsza niż uczucie rozumiane w sposób romantyczny. Na koniec strofy mamy do czynienia z suchą, pozbawioną uczuć, niemal jak z serwisu informacyjnego relacją o zabójstwie niemowlęcia, które zostało zakatowane przez swojego 21-letniego ojca z powodu długiego i głośnego płaczu. Jego 16-letnia żona mimo tego, że „wie, że źle zrobił” dalej go kocha. Forma reportażu, jakiej użył Różewicz pokazuje, iż podobne wydarzenia stały się tak pospolite, że ludzie zaczęli podchodzić do nich jak do czegoś normalnego, codziennego, wpisanego w obraz rzeczywistości, czyli bez większych uczuć i emocji. Natomiast słowa wypowiedziane przez młodą matkę, niemal że dziecko, uświadamiają w jak błędny sposób można podchodzić do miłości. Poeta kończy tą część utworu smutnym stwierdzeniem: „biedne stare Lary i penaty”, które potwierdza upadek wartości moralnych i etycznych, które powinny kierować życiem każdej rodziny. W następnej strofie wymienia kilka świąt takich jak: Dzień Matki czy Dzień Dziadka, które obchodzone uroczyście wzmacniają i scalają więzi rodzinne tak jak chciałyby tego opiekunki ogniska domowego - Lary i penaty. Jednak ostatni wers brzmi nieco zastanawiając. Użycie słów „dzień w dzień” pokazuje, że owe święta stały się czymś „zwykłym”, nikt nie przywiązuje do nich większej wagi, istnieją, ale nie są w odpowiedni sposób celebrowane, wobec czego nie spełniają powierzonej im funkcji. W następnej strofie autor dotyka kolejnego palącego problemu obecnego społeczeństwa. Pisze:

„sąd orzeka rozdział
od stołu i łoża [...]
przecież to kozetka”

Archaiczna forma „rozdział od stołu i łoża” oznacza rozwód, zaś porównanie łóżka do kozetki używanej głównie przez psychiatrów świadczy o chorej sytuacji, gdyż instytucja małżeństwa przestała się liczyć, a rozwody stały się popularną metodą rozwiązywania sporów małżeńskich. Najbardziej cierpią na tym dzieci i rodzina. Różewicz pyta co się stało z dawną moralnością i poczuciem obowiązku, dlaczego uniwersalne wartości zostały schowane do lamusa i leżą w nim „mocno zakurzone”. Pokazuje także, że świat stał się bardzo anonimowy, czego symbolem są : „betonowe bloki”. Sprawia to, że niekiedy podobne dramaty mogą dziać się niemal za ścianą, a my nie zdajemy lub nie chcemy zdawać sobie z tego sprawy. Różewicz zauważa, że najczęstszym powodem rozpadu małżeństwa jest pojawienie się „drugiej osoby dialogu”, która „różni się od tamtej” tylko wyglądem. Jeśli chodzi o osobowość jest bardzo podobna, nawet „używa tych samych słów”. W ostatniej strofie autor w nieco ironicznej metaforze wypowiada się na temat bardzo drażliwy dla wielu, a mianowicie o metodzie zapłodnienia in vitro, czego symbolem jest szczelnie zamknięta szklana rureczka czyli próbówka. Taka metoda używana jest coraz częściej nie tylko przez pary, które mają problem z naturalnym poczęciem potomka, ale także przez kobiety, które nie chcą zakładać pełnej rodziny, gdyż wiedzą, że wiązałoby się to z pewnymi wyrzeczeniami, ale pragną mieć dziecko. Widać to wyraźnie w następujących wersach:

„postara się mamusia
o drugiego tatusia
tatusia cichego
tatusia dobrego”

Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt dwukrotnego powtórzenia przez autora słów:
„klamka zapadła, a może da się jeszcze całą rzecz obrócić w żart”. Są one dla mnie wyrazem bezradności wobec rzeczywistości. Jeżeli coś się stanie nie jesteśmy w stanie tego już zmienić, nie możemy zmienić także reguł rządzących światem, nawet jeśli byśmy bardzo chcieli. Jedyne co nam pozostaje to zapomnieć o wszystkim lub roześmiać się.

Ostatnią kwestią, której pragnę poświęcić nieco uwagi jest użycie przez Różewicza ciekawych form występujących w języku polskim. Chodzi mi tu o następujące sformułowania: „radio bzdet”, „cip cip cip”, „kikiriki” czy słowo AIDS pisane zgodnie z wymową. Zastosowanie takiej odmiany polszczyzny upraszcza język, wydaję się, że jest on zaczerpnięty z potocznej mowy. W pewnych miejscach wiersz wydaje się być nawet nieco ubogi językowo czego dobrym przykładem jest zdanie: „fajna jest też nasza Kaśka”. Warto zauważyć, że Różewicz stosuje ogólnie proste środki wyrazu, odrzuca niecodzienność i skomplikowaną metaforykę. Wiersz opiera się serii luźno połączonych chaotycznych skojarzeń. Porusza przy tym bardzo ważne tematy takie jak sposób rozumienia miłości, wierność zasadom moralnym, rola mediów i ich wpływ na społeczeństwo, pospolite problemy społeczne. Jak widać spektrum poruszanych spraw jest bardzo szerokie, od braku szacunku dla starszych - „dziadek! daj się wypchnąć” - do dzieciobójstwa. Pragnę zauważyć, że podobnie jak Kazimierz Przerwa-Tetmajer, który w wierszu „Koniec wieku XIX” stara się pojąć i opisać problemy trapiące świat naszych pradziadków, tak samo Różewicz poświęca swoje dzieło kłopotom naszego pokolenia, a co gorsze z obydwóch utworów wynika podobne przesłanie, które ujmę słowami Tetmajera:
„Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.”

Analiza wiersza Wisławy Szymborskiej „Jarmark cudów” - Kochanowski

Wisława Szymborska w wierszu „Jarmark cudów” chce przedstawić cały świat jako miliony cudów. Każdy drobiazg, który opisuje jest czymś niezwykłym. Autorka zastanawia się, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni. Jako przykład podaje nam wschód i zachód słońca, ilość naszych palców. Wszystkie te rzeczy, sytuacje, z którymi spotykamy się na co dzień. Szymborska dzieli te cuda m.in. na cuda „pospolite”, „zwykłe”, „pierwsze lepsze”, „jedne z wielu” itp. Ten wiersz uświadamia nam, że tak naprawdę nikt nie wie dlaczego świat wyglada właśnie tak a nie inaczej oraz że każdy jego drobiazg jest dla nas cudem

Czego chcesz od nas Panie

Najprawdopodobniej jest to pierwszy utwór Jana Kochanowskiego napisany w języku polskim. Jest to hymn pochwalny dla Boga, chociaż autor ani raz nie używa tego wyrazu, zastępuje go tu zwrotem „Panie”. Utwór rozpoczyna się apostrofą skierowaną do Niego, która występuje tu w formie pytania retorycznego zawierającego epitety. Autor stosuje ten zabieg by uwznioślić hojność i dobroć Boga. Podmiot liryczny wypowiada się tu w imieniu zbiorowości, jednak raz w wierszu pojawia się podmiot jednostkowy „Złota też, wiem, nie pragniesz”. Wypowiada się tu człowiek w imieniu ludzi, więc jest to także wypowiedź w imieniu wszystkich. Pieśń ta przedstawia Boga jako wspaniałego i doskonałego stwórcę. Jest on wszechobecny, ogarnia całą rzeczywistość. Wszystko co istnieje należy do Niego, dlatego człowiek nic nie może Mu ofiarować, jedyne, co może zrobić to „wyznawać go wdzięcznym sercem”. W trzeciej, czwartej, piątej i szóstej strofie Kochanowski przedstawia Boga jako doskonałego stwórcę, architekta i zarazem artystę. Świat, który wyszedł z jego ręki jest idealnie dokończonym dziełem sztuki. Bóg jest tu jednak nie tylko stwórcą, ale także dobrotliwym ojcem i opiekunem „Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi”, „A z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności/ A Ty każdego żywiesz w z Twej szczodrobliwości”. Poeta przy tych opisie posłużył się antropomorfizacją w celu zbliżenia Boga i człowieka. Kochanowski ukazuje przeciwny obraz Boga do antycznego i średniowiecznego. Podmiot liryczny opisuje tworzenie świata jako pracę podobną do ludzkiej. Ziemia ma tu również cechy ludzkie, jest upersonifikowana. Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi/ i przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi”. W utworze tym jest widoczna harmonia i ład świata. Jest to zgodne z epokom renesansu i jej założeniami. Ostatnia strofa ma charakter pochwalny i dziękczynny, a jej zakończenie „Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi” jest prośbą o nieustanną opiekę. Rymy w tym wierszu są dokładne, zawsze powtarza się w nich półtorej sylaby (np. dary-miary; Ciebie-niebie). Mamy tu także do czynienia z wierszem sylabicznym, każdy wers składa się z 13 sylab i ma średniówkę po 7 sylabie. Dzięki temu utwór jest bardzo rytmiczny.

Czesław Miłosz, "W Warszawie"

Wiersz składa się z dwóch części. W pierwszej p. lir. zwraca się do poety, a w drugiej podmiotem lit. staje się sam poeta.
P. lir. z wyrzutem pyta poetę:

"Co czynisz na gruzach katedry
Świętego Jana, poeto,
W ten ciepły, wiosenny dzień?"

Ukazana zostanie powojenna destrukcja, zniszczone jest nawet miejsce uświęcone- katedra (sfera sacrum). Wojna niszczy też świętość. "Ciepły, wiosenny dzień" powinien być symbolem radości i odrodzenia, ale gruzy katedry i "czerwony pył rumowiska" psują nastrój szczęścia.
P. lir. przypomina poecie, iż ten przysięgał nigdy nie być "płaczką żałobną". Zarzuca mu rozdrapywanie ran, martyrologię. Poezję tą nazywa "przeklętą świętością"- była ona czymś świętym na początku, ale nadużywana przez poetę stała się przeklętym dziedzictwem, które ciągnie się za narodem. Przywołany zostaje motyw antyczny, tragiczny konflikt wartości. Wszystkie wartości- martyrologia, cierpienia- są ponad miarę, za dużo ich. Ludzie nie są w stanie znieść więcej cierpienia, chociażby w poezji- "a serce to kamień". Wszystko przesiąknięte jest bólem i cierpieniem, nawet uczucie miłości.

Poeta mówi, że nie planował swoich czynów, przeszłość jest ponad jest siły. Wszędzie są jeszcze kości zabitych, którzy nie zostali pogrzebani. Wszystko stało się wbrew woli poety, który nie chciał, aby jego poezja odzwierciedlała tą tragedię. Użala się, nie wie, jak mieszkać w kraju, który ciągle dotykany jest tragediami. P. lir. słyszy głosy zmarłych, widzi ich uśmiechy. Nie może nic napisać, mimo że czuję się zobligowany do opisania tragedii tych ludzi. Pyta, dlaczego ma być "płaczką żałobą", "przeklętą świętością". Nie chce już pełnić tej roli, bo nie chce być utożsamiany tylko z tą historią oraz nie chce destrukcyjnie wpływać na człowieka, który może utracić nadzieję. Poeta chce pisać o rzeczach radosnych, tworzyć poezję przynoszącą ulgę, pocieszenie.

"Zostawcie Poetom chwilę radości,
Bo zginie wasz świat"

Poezja ma być podporą, nadzieją.
P. lir. mówi, że zadaniem poety jest ukazywanie czynów ludzi, którzy zginęli, jednak buntuje się przeciw temu. Chce pisać o rzeczach radosnych. Wie, że poeta ma ukazywać prawdziwy obraz przeszłości, jednak nie można pogrążać się w cierpieniu, ważna jest radość z życia. Poeta nie zgadza się na humanizm przygaszony, poezja musi ocalić naród i człowieczeństwo.

Czy kamyk jast stworzeniam doskonalym?

Wedlug autora wiersza pt.: "Kamyk" - Zbigniewa Herberta - kamyk jest stworzeniem dosknalym.
Jednak ja nie zgadzam sia z ta opinia. Doskonalosc kojarzy sia z zyciem.
A kamyk przeciez wcale nie zyje - nie ma w nim ani kszty zycia.
Doskonalosc to brak wad. Kamyk nie ma wad, ale nie dlatego, ze jest doskonaly, tylko dlatego, ze nie ma mozliwosci ich posiadania.
Mowimy, ze kamyk jest idealny. Zdarza sie i tak, ale przewaznie kamyk ma powierzchnie chropowata i nierowna.
Mowie - doskonalosc, mysle - dusza (chwyt reklamowy - "Mowie - darmowe minuty, mysle - POP"). Kamien nie ma duszy...
Jesli ktos mi powie, ze doskonalosc to tez natura, a kamien wystepuje w naturze, wiec jest doskonaly, nie bede mogla zaprzeczyc. Lecz chyba wiecej argumentow jest za tym, zeby uznac kamien za stworzenie nie do konca doskonale.
Poza tym czlowiek ocenia rzeczy na podstawie wlasnego gustu. Dla jednych kamien bedzie przepelniony doskonaloscia, a dla innych zwyklym kamykiem.
Ja jestem tymi, którzy nie uwarzaja kamienia za rzecz idealna...

Dokonaj analizy i interpretacji wiersza Juliusza Słowackiego „Rozłączenie”. Wskaż występujące cechy i motywy, charakterystyczne dla epoki romantyzmu.

Wiersz „Rozłączenie” został napisany przez Juliusza Słowackiego 20 lipca 1983 roku. Autor znajdował się wtedy w Szwajcarii, nad jeziorem Leman. Początkowo sądzono, iż adresatką jest przyjaciółka Juliusza, Maria Wodzińska. Jednakże da się wyczuć intymną relację pomiędzy osobą mówiącą, a odbiorcą. To sprawia, iż nie mógł być do niej adresowany z racji na brak tego rodzaju relacji między nimi, o której będzie w kolejnej części tekstu.

Zatem musi być to być kochanka, bądź jak niektórzy sądzą matka autora tekstu.
Już z pierwszej zwrotki wiemy, że obydwie postacie są rozłączone, „lecz jedno o drugim pamięta”. Następnie użyta jest metafora gołębia smutku, który miałby latać pomiędzy nimi i przynosić wieści.
I jak widać dobrze spełnia swą rolę, ponieważ sam autor przyznaje:

„Wiem, kiedy w ogródku,
Wiem kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta.”

Wie zawsze co się dzieje z tą ukochaną osobą, nawet gdy jest zamknięta w odosobnieniu.

W dalszych częściach utworu widać powiązania uczuciowe. Autor zapewnia, że zna osobę, do której się zwraca doskonale. Nawet do tego stopnia, że:

„Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala,”

Jest dla niego oczywistym co w danej chwili ona odczuwa i myśli. Dlatego później pisze, że pamięta jej dom , ogród, a nawet każde drzewo. Także, jak malować oczyma wyobraźni, jej oczy i postać.

„Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
Między jakimi drzewy szukać białej szaty”

Jednak wie, że mimo że on może wyobrazić sobie skrawki z jej życia, to ona nie może wiedzieć, gdzie on przebywa, co robi. Według Słowackiego na próżno jej szukać wszystkich tych rzeczy, których on , jako podróżnik, jako pielgrzym, jest świadkiem. Widać to w fragmencie:

„Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:”

Już w następnym strofach autor inteligentnie przechodzi do opisu krajobrazu, który ukazuje się przed jego oczami. Pokazuje go nawiązując do swojej odbiorczyni. Jakby podziwiał go, ale zależało mu na tym, żeby i ona zobaczyła krajobraz, jakby było mu żal, że jej z nim nie ma.
Na samym początku porównuje jezioro do odwróconego i zwalonego nieba.

„Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.”
Później wspomina o górach. Wspomniane kolory; jasny oraz szafirowy pokazują majestat, oraz nieziemskość owych skał. Pokazują, że zrobiły na nim wielkie wrażenie. Wręcz możnaby przyznać im ponadnaturalne cechy.

„Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,
W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;”

Dalej Juliusz kontynuuje swój podziw. Zwykłą być może dla tubylców ulewę porównuje do włosów wieńczących skałom głowy. Wręcz porównuje do księżyca określonego kirem, w jakby żałobnym nastroju.

„Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,
Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.”

We fragmencie:

„Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,
Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża?”

Okazuje się, że aby czuć, że ktoś opiekuje się kobietą, podmiot liryczny wybrał sobie gwiazdę, świecącą mu na niebie i przypominającą o tej pierwszej. Jednak mimo wszystko ona nie wie która to z wielu, których sama widzi na niebie.

„Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
Za jeziorem - dojrzałem dwa z okien światełka.

Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze,
Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
Zawsze mi świecą - smutno i blado - lecz zawsze...”

Słowacki wspomina o dojrzanych, „gdzieś daleko, aż u gór podnóża” okien świecących z oddalonego domu. Widocznie przypominają podmiotowi lirycznemu o czasach gdy był jeszcze z kochanką - razem jak dwa światełka w oddali. Nie są przepełnione szczęściem, ani nawet żadnym pozytywnym uczuciem. Świecą „smutno i blado”, lecz mimo to „zawsze”.
Mimo pozorów, światełka te dają jednak jakąś satysfakcję.

Słowacki kończy słowami:

„Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy,
Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy
Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.”

Miejsce pobytu podmiotu zostało zobrazowane w sposób wyrazisty.
Osoba mówiąca zdaje sobie sprawę, że nigdy już nie połączy się z adresatką utworu i skazana jest na wieczną tęsknotę. „Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.”

Każda strofa jest wręcz przesycona smutkiem, żalem i tęsknotą.
Utwór jest napisany formą listu. Dowodem tego jest występowanie zwrotów w pierwszej i trzeciej osobie; „wiesz”, „ty”, „mi”, „ciebie”.
Obraz jaki kształtuje się, czytając wiersz nie jest opisem czysto fotograficznym. Jest taki jak go widzi autor. Zatem jest subiektywny. Jest jedyny i niepowtarzalny. Przez to widzimy wewnętrzne uczucia bohatera.

Znaleźć tu można wzmacniające obraz metafory. Na przykład „włosem deszczu”, czy też „malować myślą twe oczy”. Wyróżniają się też epitety („gołąb smutku”, „łza różowa”).
Są też anafory, czyli „Wiem” i „Nie wiesz”, porównania („Tyś mi widna jak gwiazda”) oraz rymy np. ”jeziora - wczora, krwawsze - zawsze”.
Tworzy go osiem zwrotek, z których każda ma cztery wersy. Każdy wers natomiast ma po trzynaście sylab.

W utworze występuje nieszczęśliwa miłość, bohaterowie są ludźmi wrażliwymi, wiedzą, że nigdy do siebie nie dotrą.
Wszystko rozgrywa się na tle majestatu gór, jeziora, nieba czyli przyrody.
Podmiot liryczny jak już wspomniałem jest podróżnikiem, pielgrzymem, szukającym poznania własnego wnętrza poprzez poznanie natury. Dlatego właśnie wiersz jest typowy dla epoki romantyzmu.

Interpetacja wiersza Z.Herberta "Nike która się waha"

Niejednokrotnie spotykamy się ze zjawiskiem wykorzystania w poezji współczesnej elementów sztuki antycznej. Autorzy robią to z różnych powodów, ale taki zabieg ukazuje uniwersalność motywu. Zbigniew Herbert w omawianym utworze „Nike która się waha” nawiązuje do greckiej bogini zwycięstwa.
Podmiotem lirycznym w tym utworze jest osoba opowiadająca nam o zdarzeniu, którego była świadkiem i które zapadło jej w pamięci. Mamy tu do czynienia z typem liryki opisowej. Osoba mówiąca w wierszu prowadzi monolog. Wiersz ma budowę stroficzną, ale strofy nie są jednakowej długości. Nie pojawiają się rymy. Sytuacja jest przedstawiawiona z pomocą epitetów i przenośni w celu głębszego ukazania sensu tego zdarzenia. Nastrój jest smutny i pesymistyczny.
Starożytna bogini zwycięstwa jest przedstawiona w momencie zawahania, ponieważ wtedy jest najpiękniejsza. Widzi ona samotnego młodzieńca, idącego drogą. Jest wojna. Nike zdaje sobie sprawe z tego, ze chłopak umrze na polu walki.
Wiersz mówi o tragizmie pokolenia skazanego na śmierć. Posiada dwóch bohaterów:
Nike - antyczna bogini zwycięstwa, która w przypływie wzruszenia pragnie zatrzymać młodzieńca, który zginie. Ma ochotę podejść i pocałować go w czoło, ale boi się by nie uciekł. Jest postacią drugoplanową. Tytułowa Nike jest bardzo współczesna, inna niż ta mitologiczna. W tym utworze jest bardzo ludzka i świadoma tragizmu wojny. Bogini udaje obojętność „postanawia pozostać w pozycji, której nauczyli jej rzeźbiarze”, jednakże jest w niej także silne pragnienie by podejść do chłopca. Chciałaby go uchronić przed śmiercią. Mimo to musi odgrywać rolę narzuconą jej przez mit.
Drugim bohaterem jest młody chłopak, który zostanie znaleziony martwy.
W utworze ukazano absurd wszystkich wojen. Śmierć dla ojczyzny nie jest tu przedstawiona jako słodka i bohaterska, wręcz przeciwnie „chłopca znajdą z cierpkim obolem Ojczyzny”. Starożytna bogini zwycięstwa, pewna swych racji, zaczęła się wahac. To ukazuje jeszcze większy heroizm i tragizm współczesnych bohaterów prowadzonych przez Nike, która się waha.

Interpretacja "Baśni wigilijnej" Czesława Miłosza

Wiersz „Baśń wigilijna” autorstwa Czesława Miłosza pochodzi z tomu „Ocalenie”, wydanego w 1942 roku. Tomik „Ocalenie” obejmuje teksty przedwojenne i okupacyjne. Szczególnie widoczne są tutaj elementy katastrofizmu. Zresztą zdominowały one twórczość przedwojenną poety i uczyniły z niego jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tego literacko- historiozoficznego nurtu. „Ocalenie” miało ogromne znaczenie dla polskiej kultury. Równocześnie zachwycało i wzbudzało zdziwienie oraz sprzeciw wielu krytyków i czytelników.
Tytuł omawianego tutaj wiersza narzuca czytelnikowi przyjemne skojarzenia z rodzinną i pełną ciepła Wigilią, z dzieciństwem i wieczorami wypełnionymi bajkami czytanymi przez rodziców. Jednak prawdziwy sens tytułu jest tutaj ukryty głębiej. Już po lekturze utworu, nabiera się pewności, że ów tytuł jest niczym innym, jak mistyfikacją autora.
„Baśń wigilijna” składa się z pięciu strof. Pierwsza część utworu rzeczywiście wzbudza w odbiorcy spokój, ale już dwie ostatnie zwrotki mają inny charakter. W pierwszej strofie pojawia się bohater liryczny, którym jest człowiek, zamieniony potem ręką Boga w srebrnego anioła. Po szybkiej i bezmyślnej lekturze utworu, można byłoby pomyśleć, że przemiana ta następuje już tutaj, ale to nieprawda! W pierwszym wersie utworu zaznaczono, że człowiek ten wiódł życie przepełnione bezsensem i rozpaczą. To życie ma już jednak za sobą. Teraz „przyfruwa” na miejsce, skąd dochodzi płacz Dziecka, drugiego bohatera lirycznego „Baśni wigilijnej”. Dzieje się to wszystko w noc wigilijną, gdyż, o czym mowa w wierszu, jest to noc, „która gwiazdą betlejemską straszy”. Tutaj narzuca się pytanie: czy gwiazda betlejemska może straszyć? Wigilia kojarzy się raczej z miłymi odczuciami, a tutaj „straszy”. Z tego faktu może wynikać płacz Dziecka, na który człowiek „przyfrunął”, gotów objąć je opieką. Stanął nad kołyską Dziecka i rozpostarł nad nią swe skrzydło. W tym momencie nabieramy pewności, że przemiana człowieka w srebrnego anioła, zaczęła się dokonywać. Ten gest uspokoił płaczące Dziecko i zarazem zaciekawił je. Przypatrywało się ono skrzydle, które było czymś, czego przedtem nigdy nie widziało i wydało mu się śnieżystą górą z setką różowych potoków. Dziecko rozbawił odblask, który odbił się na skrzydle srebrnego anioła. Zapewne, ciekawe świata i wszystkiego, co je otacza, chciało go dotknąć. Ta scena odbywa się jakby w złotej klatce, w miejscu, gdzie panuje spokój i harmonia, w którym nikomu nic nie grozi i w którym każdy chciałby się znaleźć, doświadczając wyciszenia. Nasi bohaterowie są odcięci od wydarzeń, które mają miejsce na zewnątrz.
Tam właśnie budził się nowy dzień, czego oznaką było wschodzące słońce. W pewnym momencie odwróciło ono uwagę anioła od Dziecka. Od tej chwili anioł począł „chciwie” wyłapywać odgłosy budzącego się do życia dnia i odgłosy ziemi. Słyszał skrzypienie żurawia, co było znakiem, że ludzie też już się obudzili i właśnie ktoś wziął się za nabieranie wody ze studni. Panował jeszcze mrok, bo widać było łuczywa zapalone, których płomienie rumieniły okna domów. Ludzie wychodząc o świcie na polowanie w ten sposób oświetlali sobie drogę. Anioł nasłuchiwał tego wszystkiego „chciwie”, tak jakby chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Sprawiał wrażenie kogoś, kto wcześniej, jeszcze jako człowiek, brał udział w przygotowaniach do łowów i w samych łowach.
Czwarta zwrotka wzbudza u czytelnika strach i powoduje szybsze bicie serca. W niej akcja nabiera szybkiego tempa. Psy gończe „dymiąc rwały się na smyczy”, co przywodzi na myśl agresywne, myśliwskie psy, czekające tylko na spuszczenie z łańcuchów, aby móc zaatakować inne, słabsze zwierzę. Dźwięk trąbki myśliwego niósł się, prowadzony przez wiatr, na cały bór. Psy już dłużej nie mogły utrzymać się na uwięzi. Trąbka tylko podsycała w nich pragnienie wyrwania się z niewoli i pogonienia za potencjalną ofiarą. Psy miały doczepione dzwonki, więc bez problemu można było nasłuchiwać gdzie akurat gonią za zwierzyną. Po tym, jak na początku wiersza zaznaczono, że dzieje się to wszystko w noc wigilijną, teraz jest podkreślenie pory roku, która jak najbardziej nie zaprzecza tamtemu spostrzeżeniu. Otóż psy biegają za zwierzyną, goniąc „puszysty ślad”. Może to tylko oznaczać jedno- akcja dzieje się zimą, a „puszysty ślad” to nic innego, jak ślad na miękkim śniegu. Umiejscowienie tych wydarzeń w Wigilię sprawia, że oddziaływują one na nas w większym stopniu. Wigilia to przecież rodzinny dzień, w którym wszyscy stają się lepsi i łagodniejsi względem bliźnich. Ludzie spotykają się w gronie rodzinnym i ani na myśl im nie przyjdą łowy. Tutaj, tymczasem, brutalnej scenie łowów jest przeciwstawiona beztroska i rozbawienie małego Dziecka, na którego wydarzenia za oknem nie mają wpływu.
Anioł sprawiał wrażenie, jakby widział łowy nie pierwszy raz. Wiedział, że za moment biały śnieg pokryje się krwią i w ten sposób pozostanie na nim ślad niedawno stoczonej walki o życie. Motyw białego śniegu, pokrytego krwią również wpływa na zwiększenie obrazowości wydarzeń, które dzieją się na oczach anioła. Czerwona plama krwi na białym, puszystym śniegu rozbudza wyobraźnię każdego i wzbudza w nim, jeśli nie strach, to obrzydzenie, czy współczucie. Anioł nawiązuje do misji, z jaką Dziecko przyszło na świat. Mówi, że ono „ziemię nie od krwi wybawi”. Taki szyk jego wypowiedzi świadczy o tym, że zadaniem Dziecka jednak jest wybawienie ziemi, ale nie od krwi. W ten sposób można się domyślać, że owo Dziecko, pisane nawet zresztą, w niektórych momentach, za pomocą wielkiej litery, to nie kto inny, jak tylko Jezus. Mamy, więc tutaj przywołanie motywów biblijnych. Już nie tylko chodzi o wprowadzenie postaci dawnego człowieka, zamienionego przez Boga w anioła. Jezus przyszedł na świat, mając do spełnienia misję zbawienia ludzi. Jego zadaniem, tak samo jak Dziecka, nie było wybawienie ziemi od krwi i cierpienia. Tego po prostu nie można dokonać! Dziecku, anioł przypisuje inną rolę- ma tak, jak „promień, co przywraca czarnej fali płynność”, przywrócić niewinność zbrodni ludzkiej.
Skoro „czarnej fali” przywrócono płynność, oznacza to, że była ona zastygła, pozostawała w bezruchu, nie miała na nic wpływu. Teraz jednak tę płynność się jej przywraca i znów może rosnąć w siłę. Działanie Dziecka zostało porównane właśnie do działania promienia, który wpływa na „czarną falę”. Dziecko w ten sam sposób oraz z taką samą siłą i konsekwencją przywróci niewinność zbrodni ludzkiej. Znowu pojawia się tutaj wyraz „przywróci”, co oznacza, że ta zbrodnia ludzka już kiedyś cechowała się niewinnością, potem na jakiś czas została ona jej odebrana. Teraz znowu, dzięki Dziecku zbrodnia ludzka będzie niewinna. Nasuwa się jednak pytanie: czy jest w ogóle możliwość, żeby zbrodnia ludzka była niewinna? Wydawać by się, więc mogło, że kiedy anioł mówi o roli Dziecka, dotyczącej wpływu na losy ziemi, posługuje się ironią. Anioł jakby próbował zatuszować za jej pomocą pretensje do Dziecka. Zarzuca mu, że jego przyjście na świat nie wpłynie dobrze na losy ziemi, a wręcz przeciwnie, pogorszy je. Pokrywałaby się ta teza z twierdzeniem, że Dziecko nie wybawi ziemi od krwi. Zbrodnia ludzka już nie była niewinna, a teraz znowu taką się stanie.
„W noc, która gwiazdą betlejemską straszy” przyszło na świat Dziecko, od razu otoczone troskliwą opieką człowieka, zamieniającego się w miarę rozwoju sytuacji w srebrnego anioła. Wydawać by się mogło, że ono sprawi, iż ziemia powróci na właściwy tor, a z utworu wyraźnie wynika, że tak wcale nie będzie. Anioł przepowiada, że to Dziecko „zbrodni ludzkiej przywróci niewinność”. To wyjątkowo pesymistyczna wizja przyszłości. Od razu nasuwa się przecież myśl, że zbrodnia w żaden sposób nie jest niewinna. Anioł, jakby prorokował, że nastaną takie czasy, kiedy właśnie ludzkie zbrodnie będą na porządku dziennym i nikt się już im nie będzie dziwił. Wydaje się jednak, że to zbyt daleko posunięty pesymizm! Niewinność zbrodni ludzkiej po prostu nie jest możliwa. Tak samo niemożliwością jest, żeby gwiazda betlejemska mogła straszyć. To ważne sprzeczności, które utwierdzają każdego odbiorcę w przekonaniu, że całość utworu jest jedną wielką mistyfikacją autora. Próbuje on zmylić czytelnika, ale jeśli ten jest czujny, nie da się nabrać na owo oszustwo. Zbrodnia nigdy nie jest niewinna, a gwiazda betlejemska nigdy nie straszy!
„Baśń wigilijna” powstała w czasie II wojny światowej. Autor, więc widział wiele zła, niegodziwości i brutalnych zachowań. Mógł dojść do wniosku, że skoro Niemcy zabijają Polaków, to dlaczego Polacy, broniąc swojego kraju i rodaków, nie mieliby zabijać Niemców. Czy jeśli Polacy, broniąc się, będą popełniać zbrodnie, to czyż nie jest faktem, że zbrodnie te będą niewinne? Zależy, po której stronie się stoi. Z jednej strony patrząc, będą to okrutne mordy, z drugiej „tylko” obrona. Dlaczego człowiek ma być karany za walkę o własne życie?
Anioł jest głosem autora utworu. W jego słowach autor mówi, co myśli o wojnie i zbrodni ludzkiej. Kryjąc się za jego postacią, może wreszcie wyrazić to, co chce. Wydawać się, więc może, że cała opowieść o łowach jest jedną wielką metaforą wojny. Zaś przygotowywania do łowów to przygotowywania żołnierzy do wojny. To przecież ludzie tacy, jak każdy z nas. W domach pozostawiają swe rodziny, mają obowiązki itd. Po polu bitwy gonią zaś jak psy gończe, a kiedy dopadają swoją ofiarę, zostaje po niej tylko kałuża krwi, niejednokrotnie jako dowód stoczonej walki o życie. Patrząc na to wszystko można byłoby się zastanawiać, gdzie w takich chwilach jest Bóg. Dlaczego pozwala, żeby na świecie toczyły się wojny, pochłaniające wiele tysięcy istnień ludzkich? Autor nie widzi światełka w tunelu. Nie wierzy, że coś sprawi, iż to wszystko się skończy, skoro nawet Bóg nie jest w stanie pomóc.
Czytając wiersz można odnieść wrażenie, że mamy przed sobą bajkę z pointą, której bohaterami są srebrny anioł i Dziecko. To jednak nieprawda! Utwór ten nie zaczyna się od słów: „Za górami, za lasami(...)”, jak standardowa bajka. Oprócz tego, bajki skierowane są przecież do dzieci i powinny być lekkie oraz łatwe w odbiorze, a już na pewno z pogodnym zakończeniem. To przemawia za faktem, iż nawet tytuł utworu jest prowokacyjny. Przeczytawszy całość, nabiera się pewności, że wiersz nie jest przeznaczony dla dzieci. Jego odbiorcami są wszyscy współcześni autorowi ludzie, w pełni świadomi tego, o czym pisze. Sam poeta mówi do nas w wierszu, więc jest to swoiste alter ego. Miłosz zabawia się w proroka i przewiduje niezwykle pesymistyczny kierunek, w którym świat podąży. Z perspektywy czasu możemy przyznać, że Miłosz o niewiele się pomylił w swoich przewidywaniach, ale wciąż nie można się zgodzić, że zbrodnia ludzka jest niewinna. W ten sposób poeta pokazuje nam, że zło ma nieograniczone pole działania i może dotrzeć wszędzie. Nawet dzieciom odbiera ciepło rodzinne i pełne miłości wieczory, spędzone przy czytaniu bajek wspólnie z rodzicami.

Interpretacja "Nocy" Wisławy Szymborskiej

Wiersz Wisławy Szymborskiej zatytułowany "Noc" rozpoczyna cytat z Pisma Świętego mówiący o próbie, jakiej Bóg poddał Abrahama i jego syna Izaaka. Z pewnością historia ta stanowiła pewnego rodzaju inspirację dla poetki, która w swym utworze podjęła się próby własnej interpretacji biblijnych wydarzeń.

Wiersz rozpoczynają pytania podmiotu lirycznego skierowane do księdza katechety. Stąd wnioski, że podmiotem tym jest jeszcze dziecko. Wypytuje ono o to, czym Izaak mógł zawinić, że Bóg wystawił go na tak ciężką próbę. Uczennica ironizuje wymieniając błahe czyny (takie jak przykładowo kradzież ołówków), które przecież w żaden sposób nie usprawiedliwiają decyzji Boga. W końcu Izaak był tylko dzieckiem, nie mógł popełnić żadnego czynu, za który miałby przypłacić życiem. Podmiot liryczny nie potrafi pojąć sensu ofiary, która zostaje porównana do kary. Spędza całą noc na dalszych rozmyślaniach i próbie zrozumienia Boga. Akcentuje kontrast pomiędzy błahym i spokojnym snem dorosłych a nocą pełną istotnych dla dziecka przemyśleń dotyczących jakże poważnych spraw. Noc jest cicha i złowroga, pełna tajemniczości oraz zgrozy, przeraża podmiot liryczny, który porównuje ją do czarnej gorliwości Abrahama, który bez wahania ulega woli Bożej. Dziecko boi się wszechmogącego Boga, chciałoby uciec, schronić się gdzieś. Obawia się, iż „Stare dzieje Bóg, gdy zechce, wskrzesić może.”. W końcu ono tak samo jak Izaak jest tylko bezbronnym dzieckiem i może podzielić jego los. Lęka się, że wkrótce objawi się Bóg. Poetka posługuje się symbolem białego ptaka i wiatru, by przedstawić Boga. Biały ptak oznaczać może również posłańca niosącego wieści, natomiast wiatr podkreśla niepokój, buduje napięcie i nadaje sytuacji zgrozę. Wiatr, to również nieokiełznany żywioł, symbol występujący w apokalipsie. Dziecko jest bardzo podejrzliwe, nie daje się zwieść pozorom, jakie według niego Bóg będzie usiłował zachować. Córka rozmowę ojca z Bogiem określa mianem konszachtów, które budzą wiele podejrzeń. Uważa, że Bóg jest w stanie wpłynąć na decyzję ojca tak samo jak to zrobił z Abrahamem. Przypuszcza, że jeśli następnego dnia ojciec zabierze ją w drogę, to pójdzie posłusznie, lecz pełna nienawiści. Jej posłuszeństwo będzie koniecznością. Porównuje siebie do listopadowych liści, które są bezbronne wobec siły wiatru tak jak ona sama wobec woli Bożej. Fakty te świadczą przeciw miłości i dobroci. Dziewczynka traci swoją wiarę, czuje się zdradzona zarówno przez ojca jak i przez Boga. Jest rozżalona i zbuntowana przeciwko takiej kolei rzeczy. Jej zaufanie zostało poważnie zawiedzione. Chce przestać kochać, mieć jedynie żywe serce w piersiach tylko po to, by po całym zdarzeniu uschło z przykrości (porównuje je do suszonego grzyba). Jej hierarchia wartości legła w gruzach. Wszystko czego uczono ją do tej pory stanęło pod znakiem zapytania. Bóg jest według dziewczynki bezduszny, patrzy na wszystko z boku, zupełnie bez emocji i bez jakiegokolwiek wzruszenia. Chcąc dać nauczkę Bogu oraz aby wyrazić swój bunt postanawia umrzeć. Pragnie pokazać, że takie wystawienie na próbę pozostawia trwały ślad, odbija swoje piętno na zaufaniu, które zostało zdradzone. Noc nazywa gorszą od złego snu i od samotności, jaką zapewne odczuwał Izaak w chwili próby. Od tej nocy podmiot liryczny powoli zaczyna pojmować przenośny sens biblijnego wydarzenia i zaczyna rezygnować z jego dosłownej interpretacji. Dzień po dniu staje się bogatszy w nowe doświadczenia i zyskuje dojrzalsze spojrzenie na świat.

Poetka podejmuje się w sposób subiektywny interpretacji przypowieści biblijnych ukazując absurdalność ich dosłownego rozumienia. Podczas całego wiersza podmiot liryczny dojrzewa i pojmuje znaczenie przenośni.

Interpretacja "Pieśni IX" (Księgi Pierwsze) - Jana Kochanowskiego.

Chcemy sobie być radzi?
Rozkaż, panie, czeladzi,
Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,
A przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają.

Kto tak mądry, że zgadnie,
Co nań jutro przypadnie?
Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,
Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba.

Szafuj gotowym bacznie!
Ostatek, jako zacznie,
Tak Fortuna niech kona: raczy li łaskawie,
Raczy li też inaczej; my siedziem w jej prawie.

U Fortuny to snadnie,
Że kto stojąc upadnie;
A który był dopiero u niej pod nogami,
Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami.

Wszystko się dziwnie plecie
Na tym tu biednym świecie;
A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić,
I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić.

Prózno ma mieć na pieczy
Śmiertelny wieczne rzeczy;
Dosyć na tym, kiedy wie, że go to nie minie,
Co z przejźrzenia Pańskiego od wieku mu płynie.

A nigdy nie zabłądzi,
Kto tak umysł narządzi,
Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić,
Temu mężnie wytrzymać, w owym się nie wznosić.

Chwalę szczęście stateczne:
Nie chce li też być wieczne,
Spuszczę, com wziął, a w cnotę własną się ogarnę
I uczciwej chudoby bez posagu pragnę.

Nie umiem ja, gdy w żagle
Uderzą wiatry nagle,
Krzyżem padać i świętych przenajdować dary,
Aby łakomej wodzie tureckie towary

Bogactwa nie przydały
Wpadwszy gdzie między skały;
Tam ja bezpiecznym sercem i pełen otuchy
W równej fuście popłynę przez morskie rozruchy.


Kochanowski zaleca, by korzystać z życia, gdyż nie wiemy, co może jutro się zdarzyć - "Niechaj na stół dobrego wina przynaszają, a przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają". Należy jednak korzystać z niego umiarkowanie. Nie trzeba martwić się o to, co będzie za jakiś czas. Bóg śmieje się z ludzi, którzy zamartwiają się przyszłym losem - "Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba, kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba".

Los człowieka jest zmienny. Ten, który był bogaty, może w jednej chwili wszystko stracić - "U Fortuny to snadnie, że kto stojąc upadnie". Są sprawy, których człowiek nie może ogarnąć umysłem - "A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, i zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić". Jest to m.in. Śmierć oraz życie pozaziemskie. Autor zaleca nie zastanawiać się nad tymi sprawami, uważa, że jest to tylko strata czasu. Człowiekowi wystarczy, iż będzie wiedział, że jest to nieuniknione, zaś do rzeczy materialnych nie należy się przywiązywać.

W utworze możemy dostrzec postawę stoicką. Autor nie zaleca popadanie w nadmierne szczęście. Poleca natomiast znoszenie nieszczęść w spokoju. Człowiek powinien cieszyć się z tego, co ma, na co uczciwie zapracował oraz żyć w cnocie - "uczciwej chudoby bez posagu pragnę".

Kochanowski używa metafory. Porównuje życie ludzkie do okrętu. Postawa stoicka zapewnia mu spokojne przejście przez życie, nie unoszenie się - "W równej fuście popłynę przez morskie rozruchy". Autor nawiązuje także do epikureizmu - zaleca korzystać z życia z umiarem oraz do filozofii Horacego - aby znaleźć "złoty środek".

Interpretacja "Pieśni V" (Pieśń o spustoszeniu Podola) - J. Kochanowskiego

Autor w "Pieśni V" odwołuje się do najazdu Tatarów na Podole z 1575r. Najazd ten wiązał się z wzięciem do niewoli ok. 50 tysięcy Polaków oraz ze spaleniem i ograbieniem wielu podolskich wiosek.
Tatarzy byli bezlitośni. Autor określa ich mianem "psów bisurmańskich", podczas gdy do Polaka zwraca się "Cny Lachu". Stwarza tym samym ogromną przepaść między Turkami a Polakami, wywyższając znaczenie Rodaków nad wrogami.
Kochanowski oskarża Turków o napaść na nasz kraj, podczas gdy był on pozbawiony króla. Określa Polaków mianem owiec, które porzucił pasterz. Wywołuje u czytelnika pogardę, mówiąc o losie kobiet wziętych w jasyr (zostawały one niewolnicami, służkami, czy nawet nałożnicami).
Autor ukazuje również hańbę Polaków - pisze, iż pozwolili się zawojować narodowi, który nie potrafi budować miast, lecz gnieździ się w namiotach. W sposób otwarty wytyka ich głupotę - pokazuje im, że nie potrafią obronić się przed słabszym narodem. Ukazuje, iż przedkładają oni dobra materialne nad dobro Ojczyzny. Apeluje, by szlachta zebrała fundusze na utworzenie i opłacenie armii zawodowej, której najważniejszym zadaniem była by ochrona państwa.
Autor, by osiągnąć swój cel używa argumentów logicznych, emocjonalnych, jak również opartych na wiedzy i doświadczeniu. Jednym z argumentów logicznych jest fakt, iż Turcy mieszkali w namiotach i nie potrafili stworzyć osiadłego trybu życia, zaś my, którzy zbudowaliśmy niegdyś tak potężne państwo, daliśmy się im pokonać. Przez argumenty emocjonalne, takie, jak los kobiet wziętych do niewoli, czy ukazanie Turów w złym świetle, autor wywołuje chęć odwetu.
Celem autora było wywołanie u czytelnika pogardy dla Turków.

Interpretacja "Pieśni XIX" (Księgi Wtóre) - Jana Kochanowskiego.

Jest kto, co by wzgardziwszy te doczesne rzeczy
Chciał ze mną dobrą tylko sławę mieć na pieczy,
A starać się, ponieważ musi zniszczeć ciało,
Aby imię przynamniej po nas tu zostało?

I szkoda zwać człowiekiem, kto bydlęce żyje
Tkając, lejąc w się wszytko, póki zstawa szyje;
Nie chciał nas Bóg położyć równo z bestyjami:
Dał nam rozum, dał mowę, a nikomu z nami.

Przeto chciejmy wziąć przed się myśli godne siebie,
Myśli ważne na ziemi, myśli ważne w niebie;
Służmy poczciwej sławie, a jako kto może,
Niech ku pożytku dobra spólnego pomoże.

Komu dowcipu równo z wymową dostaje,
Niech szczepi miedzy ludźmi dobre obyczaje;
Niechaj czyni porządek, rozterkom zabiega,
Praw ojczystych i pięknej swobody przestrzega.

A ty, coć Bóg dał siłę i serce po temu,
Uderz się z poganinem, jako słusze cnemu;
Prostak to, który wojsko z wielkości szacuje:
Zwycięstwo liczby nie chce, męstwa potrzebuje.

Śmiałemu wszędy równo, a o wolność miłą
Godzi się oprzeć, by więc i ostatnią siłą;
Nie przegra, kto frymarczy na sławę żywotem,
Azaby go lepiej dał w cieniu darmo potem?


W „Pieśni XIX” (Księgi wtóre), zwanej pieśnią o dobrej sławie, Jan Kochanowski tłumaczy, na czym polega cnota dobrej sławy. Zdaniem poety, po śmierci, gdy rzeczy doczesne przeminą, a „ciało zniszczeje”, po człowieku zostaje tylko sława. W naszym interesie leży, aby sława ta była dobra. Bóg, „nie chcąc położyć nas równo z bestyjami”, wyróżnił ludzi, dając im rozum i mowę. Dlatego też człowiek nie powinien ograniczać się jedynie do rzeczy materialnych, doczesnych.

Fakt, iż urodziliśmy się ludźmi, zdaniem autora, stawia przed nami wielki obowiązek. Nasze myśli i przedsięwzięcia powinny być godne ludzkich. Człowiek nie może być egoistą i myśleć tylko o sobie, powinien służyć innym - „jako kto może, niech ku pożytku dobra spólnego pomoże”. Służenie dobru wspólnemu może polegać m.in. na doradzaniu innym, szerzeniu wiary chrześcijańskiej, wykazaniem się męstwem w bitwie, czy rozpowszechnianiu w społeczeństwie dobrych obyczajów - „Komu dowcipu równo z wymową dostaje, niech szczepi miedzy ludźmi dobre obyczaje”. Należy również dbać o poszanowanie prawa i wolności, zarówno własnej, jak i innych ludzi. Poeta zwraca także uwagę na patriotyzm. Jego zdaniem każdy człowiek powinien dbać o dobro Ojczyzny oraz o to, by jej imię nie zostało zhańbione. Według autora, ludzie powinni również szanować tradycję i zachowywać godność.

Pieśń ta wyraźnie odwołuje się do wiersza Horacego, pt. „Exegi monumentum”. Autor używa toposu „pomnika trwalszego, niż ze spiżu”. Zdaniem poety, na szacunek i dobrą sławę należy sobie zapracować swymi dobrymi uczynkami.

Utwór ten można odnieść również do współczesnych czasów. Ludziom dzisiejszej epoki, którzy, pośród wszechpanującej rywalizacji i komercji, zagubili dobre wzorce, potrzebne jest uświadomienie, iż nasza egzystencja jest ściśle związana z obowiązkami, jakie otrzymaliśmy przychodząc na świat. Jest to m.in. troska się o rozwój naszych wartości życiowych, które kształtują się w nas już od najmłodszych lat. Naszym zadaniem, jako, iż jesteśmy członkami wielkiej grupy społecznej, jaką jest naród, powinna być także troska o dobro kultury i Ojczyzny. Powinniśmy również mieć na uwadze przestrzeganie praw, jakie są na nas nałożone, a tym samym dbanie o godność osobistą swoją i innych ludzi.

Interpretacja i analiza wiersza Czesława Miłosza - "Campo di Fiori".

Wiersz „Campo di Fiori” ma klasyczny i prosty układ. Zbudowany jest z ośmiu strof, gdzie każda składa się z ośmiu wersów. Zapis graficzny utworu nadaje mu poważny ton i przygotowuje do podniosłego tematu.
Wiersz zawiera dwudzielną kompozycję której pierwsze cztery strofy są opisem pejzażu i sytuacji, a ostatnie cztery strofy są refleksją na tematy poruszane na początku wiersza.
Pierwsza część ukazuje analogiczne obrazy dwóch sytuacji. Jedna z nich to spalenie na stosie włoskiego filozofa Giordano Bruno za kwestionowanie dogmatów religii chrześcijańskiej, a drugą jest zagłada getta żydowskiego.
W pierwszej strofie zawiera się opis pejzażu i skonkretyzowanie miejsca akcji. Rzymski plac Campo di Fiori ukazany jest poprzez karnawałową zabawę. „Kosze oliwek i cytryn”, „kwiaty”, „naręcza ciemnych winogron”, „puch brzoskwiń” i „wino” wprowadzają nastrój święta dionizyjskiego.
Obraz ten jest złudzeniem wesołej i beztroskiej zabawy: „Bruk opryskany <jest> winem / Odłamkami kwiatów.” Nam jednak wino kojarzy się z krwią a „odłamki kwiatów” z odłamkami pocisków.
W drugiej strofie podmiot liryczny opowiada o wydarzeniu które miało miejsce w okresie włoskiego humanizmu, w 1600 roku, co nadaje obrazowi charakter wspomnienia. Poeta ukazuje nam tragiczny moment Giordana Bruna na stosie. Kat, stos, dogasające płomienie budują atmosferę grozy. Obok grozy poeta przedstawia kontrastowy nastrój zabawy, co potęguje nasze przerażenie. Obraz egzekucji przeradza się w codzienność co podkreśla obojętność tłumu na ból i cierpienie innych.
Na początku trzeciej strofy podmiot liryczny ujawnia swoją obecność w wyznaniu „Wspomniałem Campo di Fiori”
Trzecia i czwarta strofa są jednym obrazem ginącego getta żydowskiego wtopionego w opis beztroskiej zabawy na karuzeli w ciepły, wiosenny wieczór. Z szesnastowiecznego Rzymu przenosimy się do okupowanej Warszawy, w której szczęściu towarzyszy śmierć. „Odłamki kwiatów” z Campo di Fiori mają analogiczny odpowiednik w warszawskich „czarnych latawcach”. Ukazując kontrastowe sytuacje poeta zwraca uwagę na zjawisko obojętności wobec ludzkiego dramatu i braku wrażliwości na cierpienie. To, co dla jednych jest tragedią i znakiem śmierci, dla innych może stać się niczym nie znaczącym szczegółem.
Strofy te ukazują analogiczny obraz do obrazu zawartego w pierwszej i drugiej strofie.
Strofa piąta jest refleksją o człowieku, jego obojętności na cierpienie, a jednocześnie o zapomnieniu które jest częścią natury ludzkiej.
Strofa szósta i siódma to bezpośrednie wyznanie „Ja jednak wtedy myślałem...” wskazujące na fakt, ze podmiot liryczny nie identyfikuje się z tłumem. Fragment ten ukazuje go nam jako osobę wrażliwszą i bardziej współczująca od innych.
W ósmej strofie podmiot liryczny zastanawia się nad przemijaniem. Pamięć ludzka jest ulotna, tworzy legendy i mity.
W tekście zaznacza się bardzo wyraźna różnica między zachowaniem tłumu wobec ginących w samotności a postawą podmiotu mówiącego, którego możemy utożsamiać z samym autorem.

Interpretacja i analiza wiersza K. Przerwy - Tetmajera "Melodia mgieł nocnych"

Tematem wiersza jest krajobraz: mgla, woda, wiatr w formie wypowiedzi liryki maski. Akcja rozgrywa sięw scenerii gorskiego krajobrazu, pogrązonego w nocnym mroku zlagodzonym przez swiatlo ksiezyca i gwiazd. Zarowno dynamizm, jak i postawienie mgly w roli podmiotu lirycznego, czyni mgle zywą, a nawet myslącą istotą.

Obraz przedstawiony w wierszu jest bardzo zsubiektyzowany - to mgly opisują swiat "wchlaniajmy potokow szmer","pijmy kwiatow won". Wiersz przedstawia mglę ruchliwą, swiadczą o tym nagromadzone czasowniki, np.: "okręcajmy","bawmy", "scigajmy". Swiat przedstawiony w utworze jest basniowy i fantastyczny "w kotlinie spi staw, nad nim cicho, by go nie zbudzic, tanczą owiewane wiatrem mgly". W ruchu podobnym do tanca jest opisany calen obraz. Podmiot liryczny wyraza pragnienie wlączenia się w ten wir, zespolenia z gorską przyrodą "(...) z szczytu na szczyt przerzucmy się jak mosty wiszące".

Mamy tu takze do czynienia z przykladem laczenia się barw, ruchu, zapachu i dzwięku w celu uzyskania zamierzonego nastroju. Uzyte srodki mają uzmyslowic lekkosc, zwiewnosc i zmiennosc. Zwiewnosc i lekkosc są poskreslone przez przenoszące się szybko z miejsca na miejsce mgly, ktore wchlaniają nieuchwytne swiatlo, kolor won i otoczenie. Kontemplacja niezwyklej urody gorskiej budzi tęsknotę za idealem, pieknem, ciszą, ktorych brakuje w rzeczywistym swiecie. Stąd bierze sięwyczulenie na kazdy detal,podziw dla niesamowitego piękna natury i chęc bezgranicznego w nim "zatracenia".

Wiersz "Melodia mgiel nocnych" jest bardzo dzwięczny. Występują w nim rymy dokladne zenskie i parzyste o konstrukcji aabb "kotlinie - glebinie", "ksiezyca- nasyca", "jeziorze - borze" itd. Występowanie licznych powtorzen pomaga wyczuc nastroj wiersza np.: "cicho, cicho", "lekko z wiatrem". Autor uzywa takze licznych epitetow, przenosni "gwiazd promienie przebiją do skal mostow tych konce". Wiersz jest sylabotoniczny, liczba sylab jest taka sama 14. Utwor mozna podzielic na dwie rozne czesci: jedną osmiowersową, drugą dwunastowersową - obie zaczynają się od dwoch takich samych wersow:

"Cicho,cicho, nie budzmy spiącej wody w kotlinie,
Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworow glębinie".

Drugi.dziesiąty i dwudziesty wers zakonczone są zdaniami urywanymi, mgly swietnie się bawią, lecz zabawy nie mają zamiaru skonczyc.
Wydaje mi się, ze podmiot liryczny opisując tą przepiękną gorską przyrodę chcial ukazac nieprzemijalnosc pewnych rzeczy. Okazując obraz wiecznych gor stara się nam powiedziec, ze nasze zycie jest piękne tylko trzeba w nie uwaznie wpatrywac się.

Interpretacja utworu W.Szymborskiej "Dworzec"

Dworzec


Nieprzyjazd mój do miasta N.
odbył się punktualnie.

Zostałeś uprzedzony
niewysłanym listem.

Zdążyłeś nie przyjść
w przewidzianej porze.

Pociąg wjechał na peron trzeci.
Wysiadło dużo ludzi.

Uchodził w tłumie do wyjścia
brak mojej osoby.

Kilka kobiet zastąpiło mnie
pośpiesznie
w tym pośpiechu.

Do jednej podbiegł
ktoś nie znany mi,
ale ona rozpoznała go
natychmiast.

Oboje wymienili
nie nasz pocałunek,
podczas czego zginęła
nie moja walizka.

Dworzec w mieście N.
dobrze zdał egzamin
z istnienia obiektywnego.

Całość stała na swoim miejscu.
Szczegóły poruszały się
po wyznaczonych torach.

Odbyło się nawet
umówione spotkanie.

Poza zasięgiem
naszej obecności.

W raju utraconym
prawdopodobieństwa.

Gdzie indziej.
Gdzie indziej.
Jak te słówka dźwięczą.

Utwór ten jest odzwierciedleniem udręk, jakie przeżywa podmiot liryczny. Wiersz mówi o spotkaniu, które się nie odbyło. Nie znamy szczegółów sytuacji, jednak jedno jest jasne, spotkanie to było dla podmiotu niezwykle ważne. Nie odbyło się jednak. Nie wiemy dlaczego, lecz utwór ukazuje nam jak bardzo fakt ten męczy podmiot. Wyobraża on sobie to spotkanie w najdrobniejszych szczegółach, tak jakby miało to sprawić, że stanie się ono faktem. Podmiot wspomina o innym spotkaniu, które odbyło się zamiast tego jej „Odbyło się nawet umówione spotkanie. Poza zasięgiem naszej obecności”. Fakt, że to, o czym podmiot marzy było osiągalne tylko potęguje ból „W raju utraconym prawdopodobieństwa”. Nie może on powstrzymać od rozmyślań na ten temat, mimo, że jest to tylko dręczenie siebie „Gdzie indziej. Gdzie indziej. Jak te słówka dźwięczą.” To spotkanie miało się odbyć. Nie doszło do niego. Do czegokolwiek miało ono doprowadzić, jest już być może za późno i z tą świadomością przyjdzie podmiotowi żyć. Będzie go to dręczyć być może już do końca życia. Tym bardziej, że wszystko na to spotkanie przygotowane było. Zabrakło tylko czyjejś obecności „Dworzec w mieście N. dobrze zdał egzamin z istnienia obiektywnego. Całość stała na swoim miejscu. Szczegóły poruszały się po wyznaczonych torach” „Uchodził w tłumie do wyjścia brak mojej osoby”.

Interpretacja wiersza - Krzysztof Kamil Baczyński

„Historia”

Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj wczoraj głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,
gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,
gdzie teraz dzbany wrzące jak usta
pełne, kipiące od gniewu.
Ach, pułki kolorowe, kity u czaka,
pożegnania wiotkie jak motyl świtu
i rzęs trzepot, śpiew ptaka,
pożegnalnego ptaka w ogrodzie.
Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,
to krew ta sama spod kity czy hełmu.
Czy tylko warczy jak lew
przeciągając obłoków wełną.

Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.
Idą, idą pochody, dokąd idą,
których prowadzi jak wygnańców łaski
ląd krążący po niebie. A może
niebo poglądzie dmące piaskiem
tak kształt ich zasypuje. Jak noże
giną w chleb pogrążone - tak oni
z wolna spływają. Piach ich pokrywa.

Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni.
dn.8.III.42 r.

Forma i przesłanie tego wiersza ukazuje charakterystyczne cechy poezji Baczyńskiego. Historia to dorobek intelektualny, kulturalny i materialny. To także stan świadomości narodowej. Refleksja podmiotu lirycznego dotyczy odpowiedzi na pytanie: czym jest historia? Patrzy na historię narodu : "Widzę arkabuzy dymiące"- odwołuje się do XV i XVI w. Przeszłość powtarza się mimo upływającego czasu

"Czas tylko tak warczy jak lew
przeciągając obłoków wełną";

Cechą historii jest powtarzalność pewnych sytuacji, wiąże się z cierpieniem, śmiercią, mimo to po upływie pewnego czasu historia powtarza się - wybucha kolejna wojna. Autor ma wizję przyszłości. Buduje szereg wizji z pogranicza snu i jawy. Zdaje sobie sprawę z tego, że historia to niekończące się pasmo wojen, gdzie nie liczy się jednostka, osiągnięcia, postęp myśli, liczą się tylko walki z których człowiek nie wyciąga żadnych wniosków.
W utworze występuje dużo wątków, często pojawia się motyw żołnierza żegnającego się z dziewczyną, ukazuje obraz matki polki. Widać ciąg tragicznych zdarzeń narodowych. Oryginalna metaforyka buduje w utworze nastrój grozy, żalu ale i ironii. Próbuje dokonać rozrachunku z ckliwym toposem bohatera narodowego

"Ach te półki kolorowe, kity u czaka,
pożegnania wiotkie jak motyl świtu
i rzęs trzepot, śpiew ptaka
pożegnalnego ptaka w ogrodzie".

Nie odebrał patosu historii narodowej "przecież to krew ta sama spod kity i hełmu". Pozostaje pytanie czy to wszystko ma sens. Natłok obrazów tragicznych skłaniał do analizy ciągłości zdarzeń, czy nie jest to sztuczne pozerstwo. Występuje motyw zagrożonego nieba "A może niebo po lądzie drące piaskiem tak kształt ich zasypuje"

Interpretacja wiersza "nienawiść" Szymborskiej

Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść.

Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny,
które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Bezsenność nie odbiera jej sił, ale dodaje.

Religia nie religia -
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.
Ach, te inne uczucia-
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy ?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety ?
Zwątpienie ilu chętnych porywa za sobą ?
Porywa tylko ona, która swoje wie.

Zdolna, pojętna , bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ile dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.

Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piękno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.

Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.

Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeśli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna .

Autorką wiersza jest dobrze nam znana poetka, której twórczość cieszy się wielkim uznaniem na całym świecie. Wisława Szymborska jest laureatką literackiej Nagrody Nobla z 1996 r. Jej teksty przemawiają do rzeszy ludzi dzięki swej nieskomplikowanej formie i głebi ukrytej pod płaszczem prostych słów. Takim wieszem jest właśnie „Nienawiść”.
Tytuł ten jednoznacznie wskazuje główny motyw utworu. Nienawiści poświęcony jest cały wiersz. Każdy fragment mówi o tym przynoszącym ból i cierpienie uczuciu. Autorka snuje refleksje nad powstawaniem oraz zdobywaniem przez nienawiść upragnionego celu. Nienawiść wg Szymborskiej istniała od zawsze i przetrwa do końca świata - „śmiało patrzy w przyszłość- ona jedna”. To, że nigdy nie zasypia, nie osłabia jej , lecz dodaje sił. Potrafi sama budzić się do życia. Jest więc uczuciem zupełnie innym niż pozostałe - „cherlawe i ślamazarne”. Te w sposób ironiczny opisane uczucia to w rzeczywistości braterstwo, zwątpienie, współczucie oraz inne pozytywne wartości. Nienawiść z nimi wygra, ponieważ jest ponadczasowa i uniwersalna. Jest również bardzo podstępna przez co pokona piękne odruchy serca - „Niezła i sprawiedliwość na początek./Potem już pędzi sama.” Dla nienawiści każdy powód jest dobry by zniszczyć to co piękne, to co dotąd nieskazitelne, by zniszczyć człowieka. Czyż to nie przez nienawiść wybuchają wojny?
Jest to uczucie idealne - „zdolna, pojętna, bardzo pracowita” - lecz zniewalające i poniżające. Tylko kierując się nienawiścią można ze spokojem patrzeć na „ motyw schludnego oprawcy nad splugawioną ofiarą”.
W wierszu „Nienawiść” podmiot liryczny utożsamia się z odbiorcami - „w naszym stuleciu”, „nie okłamujmy się”. Jest to więc podmiot zbiorowy.Nienawiść i jej zgubne skutki dotyczą przecież nas wszystkich. Powinniśmy więc traktować podmiot jako jednostkę wypowiadającą się w imieniu współczesnych ludzi.
Głównym zabiegiem zastosowanym w wierszu jest personifikacja uczucia. W całym utworze nienawiść jest traktowana jak człowiek. Jest „zdolna, pojętna, bardzo pracowita”, „dobrze się trzyma”, „lekko bierze przeszkody”, „jeśli musi poczekać,poczeka”. Przywołanych jest tu jeszcze wiele innych ludzkich atrybutów. Wisława Szymborska potraktowała nienawiść jak człowieka, ponieważ jest ona właściwa tylko ludziom. To przecież ludzie w włanej woli nienawidzą drugiego człowieka.
Nagromadzenie metafor w wierszu służy oddaniu charakteru tego upersonifikowanego uczucia. Określa się ją jako dobrego sportowca, który „lekko bierze wysokie przeszkody”. Słowa podmiotu lirycznego „ Ile ułożyła pieśni ./ Ile stronic historii ponumerowała.” obrazują wpływ nienawiści na losy świata. „Ile dywanów z ludzi porozpościerała” - to uczucie niesie ze sobą śmierć i jest przyczyną zagłady wielu istnień ludzkich, dlatego może „słać z trupów dywany”.
Czytając wiersz co chwilę znajdujemy epitety określające nienawiść. Jest ona „sprawna”, „starsza i młodsza”, „zdolna”, „pojętna”, a nawet „ślepa”, choć za chwilę dowiadujemy się, że „ma bystre oczy snajpera”. Powyższe określenia są pozytywne, czyli o czymś co jest złe i naganne mówi się w superlatywach. Negatywnie opisywane są uczucia dobre, stwarza to zaskakujący paradoks. W wierszu to one są „cherlawe i ślamazarne”.
W trzeciej strofie powtarzaja się słowa „Nienawiść. Nienawiść”. To powtórzenie wpływa na zrytmizowanie wypowiedzi.
Zauważyć również możemy liczne przerzutnie: „Jak dobrze się trzyma / w naszym stuleciu nienawiść”, „Jest mistrzynią kontrastu / między łoskotem a ciszą”. Dzięki przerzutniom nienawiść „się rozpędza”. Wpływa to na rytm wiersza.
Utwór „Nienawiść” składa się z siedmiu luźno zbudowanych strof. Jest to wiersz biały. Czytając go mamy wrażenie, że ma cherakter wykładu. Słowami „Spójrzcie...”osoba mówiąca przykłuwa naszą uwagę w pierwszej strofie. W drugiej porównuje nienawiść do innych uczuć, w trzeciej z kolei próbuje podać jej przyczyny. W czwartej strofie obrazuje nam dotychczasowe „dokonania” nienawiści. Piąta i szósta strofa mówi o „pięknym” żniwie tego uczucia a siódma próbuje nas przed nim przestrzec. Całość to bardzo spójna i konsekwentnie sformułowana wypowiedź.
Nienawiść odcisnęła swe piętno w XX w. , ale czy triumfować będzie również w XXI stuleciu? Niestety już w nowej erze pozostawiła swe ślady. Wraz z dniem 11 września 2001 r. runął mit o bezpieczeństwie i stabilności największego mocarstwa świata. W dzień ataku terrorystycznego na Stany Zjednoczone zginęło tysiące niewinnych ludzi. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić szaleńców którzy tego dokonali. Był to kolejny bezsensowny i niezrozumiały przejaw nienawiści człowieka do człowieka. Ci , którzy przeżyli starcili nie tylko rodzinę czy pracę. Stracili przede wszystkim wiarę w przyszłość. W kontekście tych wydarzeń słowa poetki wydają się prorocze. To uczucie potrafi uczynić wielkie szkody również w naszej psychice. Nienawiść im głębiej sięga w nasze wnętrze, tym jest bardziej niebezpieczna.

Interpretacja wiersza "Orfeusz i Eurydyka"

Wiersz zmarłego już laureata nagrody Nobla można interpretować na wiele sposobów. Jednak pierwszą myślą jaka się nasuwa, jest próba przywołania zmarłej żony, chociażby w myślach i marzeniach. Miłosz, do tego celu użył mit o Orfeuszu i Eurydyce. Do takich skojarzeń przybliża nas nie tylko tytuł poematu, lecz także jego treść, która w większości opiera się na micie. Widzimy tutaj drogę bohaterów, tą samą którą przebyli w dziele antycznym. Uważam, iż noblista użył właśnie takiego mitu jak „Orfeusz i Eurydyka”, iż chciał pokazać co mógłby zrobić dla ukochanej Carol. Widzimy, że tak samo jak Orfeusz, Polak mógłby i gdyby było to możliwe na pewno zszedłby do podziemnego Hadesu, by odzyskać żonę. Niestety w końcu zaczyna rozumieć, iż jest to niemożliwe, „I stało się co przeczuł. Kiedy odwrócił głowę, Za nim nie było nikogo”
Autor pokazuje nam tutaj zachowanie zarówno własne - Orfeusza, jak i żony - Eurydyki. Widać wyraźnie, iż noblista opisuje czyny ukochanej. Ona zawsze była przy nim, gdy miał problemy lub gdy przechodził przez życie. Można to zauważyć głównie we fragmencie opisującym powrót bohaterów do świata żywych. „Stawał i nasłuchiwał (...) Zatrzymywali się również, (...) Kiedy zaczynał iść, odzywał się ich dwutakt”.
Czesław Miłosz chciał historie o próbie odzyskania ukochanej przenieść do XX wieku. Widzimy w wierszu „Światła aut za każdym napływem mgły przygasały”, „Pchnął drzwi. Szedł labiryntem korytarzy, wind” lub „Elektroniczne psy mijały go bez szelestu”. Mamy tu obraz nowoczesnego i zreformowanego Hadesu, który istniał przez te wszystkie lata, od antyku po czasy nowożytne, zmieniając się tak jak zmieniał się świat. Czytelnik może się tylko domyślać, iż za Charona i jego łódkę Orfeusz mamy tu windę, a „elektroniczne psy” to dawny Cerber.
W poemacie mamy przykład wszechwiedzącego podmiotu lirycznego, który mówi do ogółu słuchaczy, do osób, które uważają, iż znalazły się już kiedyś w takiej sytuacji. Samo dzieło możemy zaliczyć do liryki refleksyjno-filozoficznej, która porusza problemy ludzkiego życia, lub do autotematycznej czyli takiej która obrazuje przemyślenia poety. „Orfeusz i Eurydyka” jest elegią. Jest to podniosły i poważny utwór z nastrojem smutku i melancholii.

Jeżeli chodzi o konstrukcje wiersza to z całą pewnością możemy powiedzieć, iż jest to wiersz biały, czyli taki, który nie zawiera rymów. Znajdują się tu strofy, z metaforami („Pod tysiącami zastygłych stuleci, Na prochowisku zetlałych pokoleń”) oraz epitetami („liryczni poeci”, „oszklonymi drzwiami”). Środki stylistyczne zawarte w utworze zachęcają czytelnika do zagłębienia się w lekturze, pomagając mu wyobrazić sobie sytuacje w których znajdują się bohaterowie.

Podsumowując, uważam, że Czesław Miłosz użył w swym poemacie „Orfeusz i Eurydyka” mit o tym samym tytule, by pokazać swój pogląd na problemy śpiewaka. Myślę, że chciał on tu uwypuklić własne rozterki po utracie najbliższej mu osoby. Dlatego też wiersz ten dedykowany jest jego zmarłej żonie, którą w tym wypadku utożsamiał z Eurydyką.

Interpretacja wiersza „Do gór i lasów” oraz wiersza „Portret” Leopolda Staffa

W utworze „Do gór i lasów” można dojrzeć wzór humanisty renesansowego.
Leopold Staff był poetą klasycznym. Studia kończył on na Uniwersytecie Lwowskim na wydziale romanistyki. Był on bardzo pracowitym poetą, w okresie swojej twórczości wydał kilkadziesiąt tomów poezji. Wiersz Staffa „Portret” ma jasną klarowną konstrukcję
i pochodzi z mało znanego tomiku pt. Wiklina. Poeta w tym wierszu stara się unikać mówienia o uczuciach i emocjach. Leopold w swym wierszu ukazuje człowieka jako ciągle
tą samą osobę, która się nie zmienia. W „Portrecie” znajduje się reminiscencja do 3 epok.
W tym wierszu Staff zespolił elementy plastyczne i poetyckie. Podmiot liryczny w wierszu jest znawcą i czcicielem wszelkiego piękna i sztuki.

Wiersz Jana Kochanowskiego „Do gór i lasów” opisuje burzliwe życie poety, który był humanistą. W wierszu znajdują się dwa pytanie, na które podmiot liryczny w dalszej części wiersz daje odpowiedź. W wierszu jest dużo ruchu i przemian. Poeta nawiązuje w tym wierszu do mitu o Proteuszu: „Taki był Proteusz, mieniący się to w smoka...” . Utwór ten
nie jest podzielony na strofy, ale w każdym wersie znajduje się jednakowa liczba sylab (11). Podmiot liryczny w wierszu możemy utożsamić z samym Janem Kochanowskim. Liryka
w wierszu jest bezpośrednia: „Gdziem po tym nie był?...”. Tytuł wiersza nawiązuje do treści utworu, gdyż poeta zwraca się w apostrofie do gór i lasów. Wiersz posiada rymy: sąsiadujące, niedokładne, żeńskie.
Poeta czarnoleski starał się unikać konkretów i nadał swojemu osobistemu doświadczeniu wymiar uniwersalny. „Wysokie góry i odziane lasy!”. Podmiot liryczny zwraca się w apostrofie do gór i lasów, bo właśnie tu została młodość poety, czas, kiedy
nie myśli się jeszcze o „ustatkowaniu”, o zasobnym domu i rodzinie. Jest to apostrofa do stron rodzinnych, która nadaje fraszce elegijną tonację smutku i zadumy nad własnym losem.

„A swe czasy młodsze wspomnień”. Poeta sygnalizuje nostalgiczną perspektywę wspomnień.
Kochanowski, wierny uczeń Horacego, wielokrotnie podkreślał związek życia ludzkiego z rytmem natury. Podczas gdy góry i lasy stały w miejscu, poeta przeżył wiele. Krótki wers, na który składają się dwa podobnie zbudowane pytania, potęgują jeszcze wrażenie refleksyjnej zadumy. „Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?”.

Nie są to pytania retoryczne. W uporządkowanym toku wiersza najpierw pojawia się odpowiedź na pierwsze z nich, a następnie na drugie. „Jażem przez może głębokie żeglował,/ Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy”. Kochanowski wspomina tu swoje burzliwe podróże po Francji, Niemczech, Włoszech. „Dziś żak spokojny, jutro przypasany/ do miecza rycerz, dziś między dworzany”. Odpowiada tu mistrz czarnoleski na drugie pytanie jak: zakosztował losu studenta, żołnierza, wreszcie księdza. Wyraz „jażem” to forma staropolska (Ja-przyimek, że-partykuła, -m-pochodzi od słowa robiłem). „Przypasany do miecza rycerz” a powinno być „rycerzowi przypasano miecz”, świadczy to o tym że poeta został rycerzem z przymusu, ponieważ jego przypasano do miecza. Kalejdoskopowy rytm przemian burzy na chwile elegijny nastrój utworu: życie staje się chaotycznym teatrem, w którym następują ciągłe zmiany ról i kostiumów. Człowiek się ciągle zmienia.
Ale Kochanowski nie buntuje się przeciw tym odmianom. Wpisane są one po prostu
w naturę ludzką. Człowiek jest przecież, jak to pisali filozofowie neoplatońscy, istotą wolną, która może przyjmować różne kształty - Prawdziwym Proteuszem. „Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,/ to w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.”. Jest to reminescencja do mitu o Prometeuszu. Człowiek powinien mądrze wykorzystywać z tego, co przynosi
mu życie, czyniąc wszystko „w czas”: w młodości bawić się i wędrować, w wieku dojrzałym zaś, gdy „śrebrne w głowie nici” - dążyć do spokoju i „statku”. Epikurejska pointa:
„A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci”. Kochanowski w swoim utworze łączy dwie filozofie: epikureizm i odrobinę stoicyzm. Obrazuje on poetycką biografie poety humanisty zgodną z koncepcją Terencjusza „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”.

W wierszu Leopolda Staffa pt.„Portret” podmiot liryczny opowiada o człowieku.
„Był ten sam zawsze ,/ Chociaż o coraz innej twarzy,/ O coraz to innym imieniu...”. Poeta uważa, że człowiek zawsze pozostaje taki sam, mimo tego że posiada on różne imiona i zmienia twarz. Podmiot liryczny chce uświadomić nam, że człowiek współczesny wygląda tak samo jak człowiek starożytny mimo upływu tysięcy lat. Wiersz ma charakter opisowo-obrazowy, gdyż niektóre elementy czytelnik może sobie wyobrazić. Liryka w wierszu jest pośrednia, czytelnik musi się domyśleć o kim mówi poeta i co nam chce przekazać. Wiersz został podzielony na pięć różnych strof. Dwie pierwsze strofy ma ją charakter refleksyjny, trzy następne opisowy. W każdym wersie znajduje się rożna liczba sylab. W tym utworze brakuje rymów. Tytuł nawiązuje do treści całego utworu. Leopold opisuje postać człowieka na podstawie trzech dzieł, pochodzących różnych epok: antyku, średniowiecza i renesansu. Poeta pisze o Dyskobolu „postać która zastygła w jałowym...”. Postacie przedstawione
w wierszu są statyczne, poeta nie ukazuje w nich ruchu. W swym wierszu Staff zastosował kilka powtórzeń „...go...” i „...o coraz...”. Wyraz „człowiek” nigdzie nie pojawia się w wierszu, choć jest on w centrum zainteresowania poety. Slowo to zastępuje przyimkiem „go”.
W pierwszej strofie czytelnik musi się domyśleć, że podmiot liryczny mówi o człowieku. Poeta mówi że postać człowieka pozostaje niezmieniona od tysięcy lat i wygląda ona zawsze tak samo. Dalej poeta pokazuje nam jak trudno jest przedstawić człowieka w całej jego okazałości. „Żaden mistrz nie mógł w jednym głazie / Oddać jego podobieństwa..” Żadnemu mistrzowi nie udało się dokładnie przedstawić człowieka. Coraz to inni mistrzowie podawali sobie postać człowieka jak „lampadeforzy pochodnię”. Porównanie to nawiązuje do starożytnej Grecji, a dokładniej do uczestników wyścigów, którzy przekazywali sobie płomień życia.
Następnie podmiot liryczny przechodzi do opisu rzeźb przedstawiających człowieka. „Przedstawił go mistrz antyczny/ W silnym, nagim atlecie/...Ma cisnąć w przyszłość dyskiem...” Najpierw ukazuje go jako silnego, umięśnionego i nagiego człowieka przedstawia mistrz antyczny. Czytelnik domyśla się że to jest postać Dyskobola, którą wyrzeźbił Myron. „Lecz zapatrzył się w cel taki daleki,/ Ze dysk od dwóch tysiącleci/ Nie odrywa się od jego dłoni...” Podmiot liryczny mówi, że cel jaki ma osiągnąć dysk jest tak daleko że nie odrywa się od jego dłoni. „Nie spełnionym zamiarze”. Staff chce nam pokazać że człowiek często nie realizuje powierzonych mu zadani. Albo zadania jakie sobie postawiliśmy są nie możliwe do wykonania. Poeta zwraca nam tu uwagę na ograniczone możliwości fizyczne. Człowiek nie może za bardzo wybiegać myślą w przyszłość, ale pomyśleć o teraźniejszości, o tym co jest teraz. Powinniśmy myśleć bardziej o sprawach przyziemnych i cieszyć się chwilą.
Jest to wyraz epikurejskiej zasady carpe diem. Nawiązuje tutaj do filozofii antycznej.

„Wyrzeźbił go potem Donatello,/ Rycerza z Or San Michele..”. Kolejną opisaną
w wierszu postacią jest rzeźba rycerz z Or San Michele wykonana przez Donatello w epoce średniowiecza. Poeta zwraca nam tu uwagę, że człowiek nie jest już nagi ale okryty zbroją. „Opiera się na tarczy/przekreślonej krzyżem”, a w ręku trzyma włócznie. Obecność krzyż
na tarczy świadczy o tym, że jest to rycerz chrześcijański, który walczył w obronie wiary.
Ale człowiek mimo tego iż uważa się za chrześcijanina nie postępuje tak jak ludzie wierzący. „Kiedy u jego stóp na ziemi/ Wiło się zło o paszczy smoczej...”. Człowiek ten nie dostrzega zła jakie się dzieje wokół niego ponieważ włócznia jest zwrócona do góry a zło znajduje się
u stóp rycerza. Zło jest tutaj porównane do paszczy smoczej. Smok jest symbolem zła.
W ten sposób Staff chce pokazać ogrom zła, które zewsząd dookoła otacza człowieka.
A człowiek nie zauważa zła.

„Aż go utrafił Michał Anioł...” pisze Staff. Poeta przedstawia tu rzeźbę Michała Anioła pt. Pieta. Jest to Ostatnia ukazana postaci w wierszu. „Które podtrzymuje pod ramiona/ Matka Bolesna”. Ukazany jest tu Jezus podtrzymywany przez swą Matkę.
„Gdy jej syn nie mógł udźwignąć/ Własnej nieludzkiej świętości”. Jezus, według poety, jest za słaby by udźwignąć swą nieludzką świętość i dlatego podtrzymuje go Maryja. Wyrażenie „marmurowy ochłap trupiego ciała” jest dla mnie bardzo rażące. Jak ciało człowieka może być ochłapem. Ale jednak, po chwili, uświadamiam sobie że tak jest naprawdę. Martwe ciało jest tylko ochłapem i niczym więcej, dlatego człowiek nie powinien zabiegać o dobra materialne, bo nie weźmie tego ze sobą po śmierci. Powinniśmy zabiegać o dobre imię, bo tylko to pozostanie po nas, więc postępujmy godnie na ziemi.

Wiersze „Do gór i lasów” i `Portret” nawiązują do kultury i filozofii antycznej. Według Kochanowskiego człowiek ciągle się zmienia, ukazuje on poprzez przemiany Proteusz, który raz był ogniem, a raz wodą. Staff sądzi że człowiek jest ciągle ten sam i się nigdy nie zmienia. Konwencja „Do gór i lasów” jest realistyczna i przedstawiona w stylu renesansowym. Człowiek w wierszu Kochanowskiego zna język włoski, niemiecki,
ze względu na odbyte podróże do tych krajów. Poeta pokazuje, że człowiek powinien się ciągle kształcić i uczyć. W wierszu mistrza czarnoleskiego jest dużo ruchu i ciągle się coś dzieje (ukazane podróże, przemiany Proteusza), a w „Portrecie” ukazane są statyczne obrazy z opisem, które czytelnik może sobie wyobrazić. Leopold podzielił swój wiersz na strofy, czego nie uczynił Kochanowski. W utworze „Do gór i lasów” znajduje się jednakowa ilość sylab i są rymy sąsiadujące (aabb), obu tych cech brak w wierszu Staffa. Postać ukazana w wierszu Kochanowskiego interesuje się wszystkim w myśl idei Terencjusza. „Portret” Staffa ukazuje człowieka jako silną, waleczną, niezmienną ale mającą także wady istotę. Wad u człowieka nie dostrzegł Kochanowski. Poeta Młodej Polski skorzystał z gotowych rzeźb i je opisał, Kochanowski opisał siebie. W obu wierszach została zwrócona uwaga na strefę religijną człowieka: Kochanowski pisze że był „księdzem w kapitule”, a Staff opisuje rycerza z przekreślonym na tarczy krzyżem chrześcijańskim. Obaj poeci zwracają nam uwagę na wiarę chrześcijańską i na postać rycerza. Poeci zachowują w swym wierszu znaną zasadę hedonistyczną, ale bardziej podkreśla ją ojciec literatury polskiej.

Jeśli chcielibyśmy na podstawie tych utworów podać wzór człowieka humanisty, musimy powiązać ze sobą te wiersze. Tak więc humanista jest wykształcony, zna się na literaturze antycznej i nie tylko, umie posługiwać się kilkoma językami, jest piękny, silny i dobrze zbudowany, staje w obronie pokrzywdzonych, postępuje altruistycznie. Ale mimo tego nie możemy uniknąć wad znajdujących się w człowieku, które wynikają z: ograniczonych możliwości fizycznych, słabości psychicznej i egoistycznego myślenia. Ale nikt przecież nie jest doskonały i każdy ma jakieś wady. Człowiek powinien cieszyć się każdą chwilą spędzoną na ziemi według myśli Carpe diem. Humanista interesuje się wszystkim wokół siebie w myśl hasła antycznego „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Zainteresowanie antykiem wyraziło się między innymi w poszukiwaniu starożytnych zabytków kultury i rękopisów. Koniecznością stała się poznanie języków starożytnych, przy czym oczyszczano je z naleciałości, starający się o powrót do ich klasycznej formy. Od humanistów wymagano znajomości łaciny, greki i hebrajskiego. Ich opanowanie pozwalało na źródłowe (zasada „ad fontes”) poznanie wszystkich znaczących dla ludzkości dzieł starożytnych. Wszechstronne, kierowane, harmonijne formowanie osobowości oraz twórczych zdolności człowieka („humanitas”) było niejako powtórzeniem greckiego ideału wychowawczego. Humanistyczne przejęcie się antykiem nie miało znamion amatorszczyzny; były dogłębne; chciano poznać możliwie najwięcej i najdokładniej.
Tak zrodziły się nauki humanistyczne, tzw. „humaniora”, uprawiane na wielu uniwersytetach, w tym także w Akademii Krakowskiej. Humanista powinien być chrześcijaninem. Humanista dąży do rozwoju osobowości uznając wartość jego rozumu. Humanista głosił potrzebę poznania i kształtowania indywidualnej, silnej jednostki ludzkiej. W myśl humanizmu człowiek jest wielce wartościowy, liczy się jego talent, liczy się każde odrębne istnienie. Poznawano przyrodę, piękno, patriotyzm. Był to antropocentryzm. Usytuowanie człowieka w centrum świata. Dla humanisty liczy się dobro wspólne. Humanizm renesansowy nawiązywał do epikureizmu i jego ideałów życia w spokoju i szczęściu, w specyficznej hierarchii przyjemności. Kierował on uwagę humanistów na świat jako wspaniałe dzieło Boga. Nieco później zainteresowano się stoicyzmem, który nakazywał życiową obojętność mędrca na kaprysy i zwroty fortuny. Humaniści, nawiązując do filozofii starożytnej, nie głosili uwielbienia dla pogaństwa i nie krytykowali chrześcijaństwa. W ramach irenizmu (z gr. „eirene” - pokój) starali się znaleźć płaszczyznę porozumienia. W dzisiejszych czasach trudno spotkać człowieka humanistę. Może portret człowieka humanisty za dużo
od nas wymaga? A może nie pasuje do współczesnego życia?

Interpretacja wiersza Bolesława Leśmiana "Po ciemku"

"Po ciemku"

Wiedzą ciała, do kogo należą,
Gdy po ciemku obok siebie leżą!
Warga-wardze, a dłoń dłoni sprzyja-
Noc nad nimi niechetnie przemija.
Świat się trwali, ale tak niepewnie!...
Drzewa szumią, ale pozadrzewnie!...
A nad borem, nad dalekim borem
Bóg porusza wichrem i przestworem.
I powiada wicher do przestworu:
"Już nie wrócę tej nocy do boru!"-
Bór się mroczy, a gwiazdy weń świecą,
A nad morzem białe mewy lecą.
Jedna mówi:"Widziałam gwiazd losy!"
Druga mówi:"Widziałam niebiosy!"-
A ta trzecia milczy, bo widziała
Dwa po ciemku pałające ciała...
mrok, co wsnuł się w ich ściśliwe sploty,
Nic nie znalazł w ciałach, prócz pieszczoty!

Interpretacja wiersz:
Wiersz Bolesława Leśmiana pt."Po ciemku" opowiada o dwojgu ludzi, którzy spotkali sie prawdopodobnie nocą.
Leśmian próbuje opisać i zarysować nam kontury sytuacji jaka zdarzyła sieś między nimi.Jednak nie skupia się on tylko na kochankach, lecz oddala się podróżując po świecie, po lesie i nad morzem.

W tym wierszu ciągle sie cos dzieje ponieważ poeta uchwycił wszysto w ruch, co daje nam wrażenie ciągłej "akcji". Wiersz nie należy raczej do pogodnych, wprawia nas raczej w atmosferę powagi i tajemniczości. Nastrój spotegowany został melodyjnością i rytmicznością utworu. Leśmian osiągnął ją dzięki utrzymaniu w całym wierszu równej liczby sylab, które tworzą pary, oraz regularnym rytmom.

Po głebszym zastanowieniu uświadomiłam sobie, że wiersz może opowiadać o kochankach, którzy oddali się w wir namiętności i pieszcot. Cieszą się oni sobą i swoją obecnością o czym świadczyć mogą uściski i pocałunki, cytat:"Mrok, co wsnuł sie w ich ściśliwe sploty, nic nie znalazł w ciałach, prócz pieszczoty!"

Wiersz Leśmiana można podzielić na 3 cześci: w pierwszej jest mowa o kochankach i o tym co robią "po ciemku", w drugiej cześci przenosimy sie w podróż po świecie i tu spotykamy trzy mewy, które opowiadają o tym co widziały. Ta część kończy się wraz z wypowiedzią drugiej mewy. Trzecia część opisuje ostatnią mewe, która jakgdyby zawstydzona i speszona po tym co zobaczyła milczy. Koniec wiersza może sugerowac aczkolwiek kochankowie nie dażą się żadnym uczuciem tylko interesuje ich sfera intymna, cytat:"Nic nie znalazł w ciałach, prócz pieszczoty!"

Również można ten wiersz zinterpretować w taki sposób iż autor próbował opisać ich uczucie używając wielu metafor i przeniśni. Te środki stylistyczne sprawiły iż wiersz stał się bardziej tajemniczy i ciekawszy. Mówiące mewy, świat, który sie trwali, Bóg poruszający "wichrem" i "przestworem" to metefory, które są świadkami rozkwitu wielkiego uczucia.Leśmian wspomniał o nich gdyż chciał zwrócić uwagę na ogrom i wspaniałość uczucia kochanków. I to jak ta miłość wpłynęła na całe otoczenie oraz jaka jest reakcja tych, którzy ich widzieli. Rzuca się tu szczególnie w oczy para, która jest zajęta i pochłonieta sobą i nie zauważa niczego dookoła. Dla nich liczy się tylko druga osoba, gdyż ona jest w tym momencie całym światem.

Tu rodzi się przesłanie dla czytającego, że miłość jest największym szczęściem i darem od Boga, jakie człowiek mógł tylko dostać. Ta miłość jest tak piękna, że zapiera dech w piersiach i nie można nic powiedzieć. Przykładem jest trzecia mewa, która nie potrafiła opisać tego co widziała.

Poeta mówi również o "mroku", który "wsnuł się w ich ściśliwe sploty". Mrok kojarzy mi siś z czymś złym i niebezpiecznym, ale nawet on nie był w stanie zburzyć chwili, w której trwali upojeni namętnością. Jak pisze autor "nic nie znalazł w ciałach, prócz pieszczoty" czyli ich miłość była na tyle czysta i niw=ewinna, że nawet "mrok" nie znalazł w niej ani kropli goryczy.

Leśmian porusz w tym wierszu bardzo intymną sferę, dlatego interpretacja tego wiersz może być dla każdego inna. Zależy ona od tego kto jak rozumie i patrzy na miłość, która dla każdego człowieka jest nieodzowną częścią jego życia. Uważam, że Bolesław Leśmian był cudownym romantykiem gdyż w bardzo piękny sposób starał się przekazać nam swoje spojrzenie na miłość dwojga ludzi.

Interpretacja wiersza Czeslawa Milosza - pt." Dar "

Wiersz Czeslawa Milosza to poetycki zapis chwili. Podmiot liryczny, wyznaje, ze gdy pracowal w ogrodzie, mgla opadla, a kolibty przystawaly w locie nad krzewami. Byl " Dzien taki szczesliwy ". ze niczego wiecej nie pragnal, nikomu nieczego nie zazdroscil, nie pamietal o zlych rzeczach, nie czul bólu, a kiedy prostowal sie znad grzadek, widzial " niebieskie morze i zagle".
Utwór " Dar" to tzw. wiersz wolny , czyli m.in. nie poslugujacy sie rymem.. Od prozy poetyckiej rozni sie podzialem na wersy. W wierszu Milosza ich dlugosc wyznaczona zostala struktura zdan i ich rozmiarem. Niektore z nich rozpoczynaja sie od anafory, czyli uzycia na poczatku wersu tego samego slowa. W tym przypadku jest to partykula "Nie". Charakterystycznego wyrazu, co upodabnia go do zapiskow prowadzonych np. w dzienniku.
Podstawa kompozycji utworu jest dwudzielnosc tematyczna, czyli zestawienie opisu swiata zewnetrznego z walsna reakcja na jego piekno. Mozna powiedziec, ze "DAr" jest poetyckim zapisem impresji, czyli wrazenie postaci reagujacej na bodzce zewnetrzne i wewnetrzne. Jednak impresje na ogol maja przenosnie, czy tez paraboliczne znaczenie.
W utworze Milosza odczytac mozna nie tylko radosc z zycia plynaca z piekna danej chwili, ale tez kojacy wplyw przyrody na czlowieka, ktory wyzbywa sie zlych uczuc, wspomnien i mysli, a nawet przestaje odczuwac bol w spracowanym ciele. Byc moze, ze jest to uczucie nietrwale, ulotne, tak jak ulotne jestpiekno opisanej chwli w ogrodzie, ale tym bardziej nalezy je cenic, bowiem tlkoo wtedy mozna docenic piekno lub szczescie, jesli pojawiaja sie tylko raz na jakis czas.

Interpretacja wiersza Czesława Miłosza "Ogrodnik"

Biblia stanowiła nie tylko świętą księgę religii chrześcijańskiej. Równocześnie, bowiem odegrała ważną rolę jako jeden z wyznaczników określających normy zachowań międzyludzkich, nie tylko w stosunku do chrześcijan. Wiele innych religii swe zasady oparło na przykazaniach Dekalogu.
Dla wielu twórców Biblia stanowiła źródło odwołań i inspiracji. Do dziś Księga ta pozostaje nieprzebraną skarbnicą wzorców osobowych, postaw, fabuł, anegdot, wątków i motywów, symboli i metafizycznych odniesień. Do Biblii sięgali praktycznie wszyscy wielcy malarze, pisarze, kompozytorzy i filozofowie. Motywy biblijne utrwaliły się nie tylko w sztuce. Również język codzienny pełen jest zwrotów i sformułowań, które wywodzą się właśnie z Biblii. Przykładami mogą być np. „Sodoma i Gomora”, „owoc zakazany” czy „trąby jerychońskie”.
Jednym z najczęściej wykorzystywanym motywem jest motyw Adama i Ewy pojawiający się w Księdze Rodzaju. Do tej właśnie księgi Nowego Testamentu odwołuje się Czesław Miłosz - zdobywca literackiej nagrody Nobla, w wierszu „Ogrodnik”.
Wiesz jest krótką syntezą Księgi Rodzaju z jej współczesnym, dalszym ciągiem. Już cytat 3 rozdziału „Komentarza do Galatów”, Martina Luthera, stanowiący „wstęp” do wiersza, nasuwa jego interpretacje.
Autor pragnie uświadomić nas, że Boże plany stworzenia raju z Adamem i Ewą, posiadały już pewien „margines błędu” - możemy wnioskować, że Bóg wiedział, że Adam i Ewa odwrócą się od Niego: Adam i Ewa nie na to zostali stworzeni, / Żeby kłaniać się księciu i władcy tej ziemi. (…) Ostrzegł ich, ale wiedział, że to nie pomoże, / Bo już byli gotowi i tak jakby w drodze. Sama też nauka kościoła mówi, że Księga Rodzaju, jest tylko przenośnią i nie można interpretować jej dosłownie. Można, więc wysnuć śmiałą teorię, że raj miał być tylko „próbą człowieka”, której wynik Bóg już znał. Efektem przegranej próby jest ówczesny świat: Inna, słoneczna, ziemia poza czasem trwała. / Im obojgu na wieczną szczęśliwość oddana. Bóg -Sinobrody ogrodnik drzew trwożył się, gdyż owa „Inna ziemia” nie jest tym, czym chciałby, żeby była: świat nie stał w blasku, tak jak tego żądał.
Schowany w zaroślach raju, dumał zasmucony, przerażony widokiem „nowego świata” - świata, który powstanie po zdradzie Adama i Ewy: Widział ognie i mosty, okręty i domy, / Samolot w nocnym niebie migający iskrą, / Łoża z baldachimem i pobojowisko. Rozgoryczony stawia retoryczne pytanie, które zarazem stanowi bezpośredni zwrot do wszystkich ludzi: O moje dzieci, więc tak wam się spieszy / Do piachu, w którym czaszka żółte żeby szczerzy? Zwrot również stanowi potwierdzenie zaprzepaszczenia przez pierwszych ludzi szansy na życie wieczne. Następnie kontynuuje, wymieniając przyziemne atrybuty ludzkiego życia: Do zamykania bioder w majtki, krynoliny, jak i bardziej wzniosłe: Do odkrywania ciągów skutku i przyczyny?
Potem ostrzega, jak dobry Ojciec, przed czyhającymi niebezpieczeństwami „nowego świata”, stawiając na pierwszym miejscu swojego wroga, czyli zbuntowanego anioła - szatana: Oto zbliża się wróg mój i zaraz wam powie: / Spróbujcie, a staniecie się jak bogowie. Zwiedziona przez węża chęcią poznania dobra i zła, Ewa zjadła zakazany owoc. Chcąc ustrzec mieszkańców „nowego świata” przed kolejny błędami, „sinobrody ogrodnik” ostrzega: Lokaje samolubnej miłości i zbrodni, / I zaiste bogowie, tylko że ułomni.
W kolejnym wersach autor wyraża optymizm, nawiązujący do Jezusowej obietnicy życia wiecznego, że człowiek jeszcze nie jest skazany na wieczną tułaczkę, ale na kolejną szansę na życie wieczne będzie musiał jeszcze długo czekać: Nieszczęsne moje dzieci, jak długa droga, / Nim zrujnowany ogród zakwitnie od nowa. / I lipową aleją wrócicie pod ganek, / Gdzie na rabatkach pachną szałwia i tymianek.
Na koniec znów zadaje retoryczne pytanie, bolejąc nad ludzką bezmyślnością: I czy było konieczne nurzać się w otchłani, / Systemata układać, zamiast mieszkać w baśni, / Nad którą nieustannie jest moja opieka?
Ostatni wers wiersza: Bo prawdę mówi Pismo, że mam twarz człowieka. jest bezpośrednim nawiązaniem do słów Pisma Świętego: I stał się człowiekiem, dla naszego zbawienia, które moją również swoje miejsce w Akcie Wiary, będące zapowiedzią zbawienia ubroczonego grzechem człowieka i powołania go do żucia wiecznego. Wszak ta nadziej, nadzieja na powrót do raju, do życia wiecznego jest źródłem chrześcijańskiej wiary. Wiersz zatem może stanowić swoiste Wyznanie Wiary autora, który karmiony ową nadzieją… wierzy…

Interpretacja wiersza Czesława Miłosza pt. "Słońce"


Z wiersza dowiadujemy się, iż Bóg jest słońcem, które daje nam znaki o swoim istnieniu.
Człowiek z natury potrzebuje światła, łaknie go, daje mu ono poczucie bezpieczeństwa, a także życie oraz wprowadza optymizm. Barwy słońca są znakami troski Boga o nas. Człowiek otaczając się pozytywnymi barwami ufa, że będą go one mobilizować do dobrego życia w zgodzie z własnym „ja”.
Autor, używając słów „barwy ze słońca są” daje do zrozumienia, iż mimo że czasami nie dostrzegamy pozytywnych barw w naszym życiu, one nas otaczają i są przy nas. Podobnie Bóg który jest, był i będzie.
Bóg jest wszystkim, jako nasz stwórca chce dla nas dobrze, chce nas prowadzić przez życie tylko musimy mu zaufać i dać pole do działania.

W drugiej zwrotce poeta ostrzega nas abyśmy nigdy nie czuli się jak bogowie na ziemi, abyśmy nie porównywali się z Bogiem, i nie przypisywali sobie symboli stworzenia świata, tego co nas otacza, barw.
Poeta uświadamia nam, że aby dokonać wielkich rzeczy niezbędna jest pomoc Stwórcy i jego światła, które nas przenika i pomaga nam.
Człowiek nie może myśleć że jest idealny bo idealny jest tylko Bóg. Człowiek jest istotą grzeszną, często upada. Mimo tego co każdemu się przytrafia w życiu, powinien on wierzyć w Boga i ufać, że mu pomoże.
Człowiek mimo tego, że będzie płakał, czuł żal, powinien się podnieść i pamiętać, że Stwórca jest z nim i chce mu pomóc.
Ostatni wers drugiej zwrotki sugeruje nam, iż kiedy będziemy budować obraz idealnego człowieka, w którego życiu nie będzie miejsca dla obecności „słońca”, to gdy napotka na swojej drodze przeszkodę pogrąży się w łzach i smutku.

W trzeciej zwrotce poeta przypomina nam o pokorze. Nie powinniśmy chodzić z głową zbytnio podniesioną go góry, lecz powinien „przyklęknąć i twarz ku trawie schylić”
Musimy dostrzegać to co Bóg stworzył dla nas dostrzegać barwy tego co słońce oświetla, i patrzeć „w promień od ziemi odbity” , który przypomina nam o obecności Stwórcy w życiu. Jeśli będziemy podążać drogą, którą wyznaczyły nam promienie słońca, czyli znaki od Boga, „znajdziemy wszystko cośmy porzucili”

Interpretacja wiersza J. Słowackiego "Sowiński w okopach Woli".

"W starym kościółku na Woli
Został jenerał Sowiński
Starzec o drewnianej nodze..."

- tymi słowami rozpoczyna się wiersz Juliusza Słowackiego "Sowiński w okopach Woli". Poeta opisuje w nim ostatnie chwile życia jednego z obrońców Warszawy - generała Sowińskiego.
Józef Longin Sowiński zasłużył się w dziejach Polski nie tylko udziałem w powstaniu listopadowym. Brał udział w powstaniu kościuszkowskim oraz kampanii napoleońskiej na Moskwę w 1812 r. Walcząc pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego w bitwie pod Możajskiem został ranny i stracił nogę ( stąd "..jenerał- z nagą drewnianą). Za bohaterstwo otrzymał od Napoleona krzyż Legii Honorowej a od Poniatowskiego krzyż "Virtuti Militari". W czasie powstania listopadowego pełnił funkcję szefa sztabu artylerii i jako jeden z obrońców Warszawy walczył na Reducie Wolskiej.
Właśnie tam, w okopach Woli rozgrywała się ostatnia walka w życiu generała. Sowiński walczył sam, przeciw całemu oddziałowi rosyjskiemu.

"...A w koło leżą wodze
Batalionów i żołnierze
I potrzaskane armaty
I gwery: wszystko stracone!..."

Nie poddawał się mimo osłabienia i sytuacji z góry skazanej na klęskę. Jego odwaga, męstwo i patriotyzm wzbudzały respekt i szacunek wśród carskich żołnierzy. Nie chcąc, aby generał ginął tak marną śmiercią zaproponowali mu kapitulację. Jednak dla Sowińskiego najważniejszy był honor- był gotów bronić ojczyzny do ostatniej kropli krwi. Jedyna śmierć, jaką uznawał to śmierć w obronie ojczyzny:

"... Muszę zginąć.na okopach."

Drewniana noga- symbol kalectwa- wcześniej była dla niego ciężarem, utrudniała mu poruszanie, powodowała liczne żarty i docinki ze strony młodzieży. Teraz zmusiła go do pozostania na posterunku i stawienia czoła śmierci. Wielu młodych żołnierzy uciekło z miejsca walki pozostawiając generała samego:

".Adiutanty me, fircyki,
Że byli na zdrowych nogach
Toteż usłużyli sobie
W potrzebie tymi nogami."

W tych słowach można zauważyć pogardę dla tchórzostwa, ucieczki z miejsca bitwy.
Pomimo poświęcenia Sowiński nie uważa siebie z a świętego czy męczennika. Jest prawym Polakiem, patriotą, gotowym walczyć i oddać życie za swoją ojczyznę.

". Aż go jeden żołnierz stary
Uderzył w pierś i przebił."

Generał ginie w obronie ojczyzny godną, bohaterską śmiercią.
W utworze można odnaleźć motyw średniowiecznego rycerza. Sowiński jest "idealnym rycerzem". Nikt chyba nie podważy jego męstwa, odwagi, bohaterstwa. Jest wierny ojczyźnie i oddaje za nią życie. Ginie na polu walki- najgodniejszą śmiercią rycerza.
Walkę Sowińskiego porównałabym do bitwy w Wąwozie Termopile. Generał tak jak Spartanie wyznawał zasadę "z tarczą lub na tarczy", nie uznawał ucieczki ani kapitulacji. I tak jak wojskom Leonidasa przyszło mu zginąć.

Słowacki w utworach nawiązujących do powstania listopadowego krytykował jego przywódców za to, że przyczynili się do jego klęski. Zarzucał im nieumiejętność podejmowania decyzji, konserwatyzm i bierność. Przede wszystkim winił ich za poddanie Warszawy. Właśnie ich postaciom (tzn. Krukowieckiemu. Lelewelowi, Niemcewiczowi, Skrzyneckiemu., Czartoryskiemu i Chłopickiemu) przeciwstawił postawę generała Sowińskiego.

Interpretacja wiersza Juliana Tuwima ,,Sokratres tańczący''

'Sokrates tańczący' to wiersz Juliana Tuwima - poety dwudziestolecia międzywojennego, członka grupy literackiej Skamander. Grupy, która fascynowała się witalizmem, radością życia, jego urodą i dynamiką. Liryk ten jest niejako wierszem programowym - mimo iż skamandryci byli 'poetami dzisiejszego dnia' i porzucili konkretny plan na rzecz demonstrowania całkowitej dowolności artystycznej w duchu hedonistycznego kabaretu, to jednak 'Sokrates tańczący' zawiera wszystkie elementy, którymi fascynowali się literaci.
Już tytuł wiersza mówi nam o niespodziewanej sytuacji: Sokrates - ojciec filozofii moralnej, mistrz w zadawaniu pytań, ateński prowokator ogłoszony przez wyrocznię w Delfach najmądrzejszym z ludzi - tańczy... czyli podskakuje, podryguje, kołysze się w rytm muzyki, uruchamia w sobie pierwotną potrzebę wyrażenia siebie poprzez ruch, nieobcą żadnemu człowiekowi. W dodatku upił się winem, śpiewa: 'Stary ja jestem, ale jary: Jak tęgi łyk pociągnę z czary, to śpiewam.' Filozof staje się podmiotem lirycznym [ujawniając się mówi: 'żem jest najmędrszy... Tak orzekła Wyrocznia'], który w bachicznym bełkocie przekazuje czytelnikowi, w jaki sposób można dojść do prawdy. Podobnie jak historyczny Sokrates, opisany przez Tuwima bohater wiersza cechuje się autoironią, błyskotliwym dowcipem i dystansem do rzeczywistości. Sam siebie nazywa 'gałganem z brzydką mordą psa' - a przecież znane jest jego rzeczywiste podobieństwo do pekińczyka, na swoją legendarnie wiecznie skwaszoną żonę woła prześmiewczo i zdrobniale 'Ksantypciu'. Wyłaniający się z monologu wierny portret filozofa podkreślają wielorakie środki artystyczne.
Wiersz jest utrzymany w konwencji kabaretowej kpiny i żartu, z których interpretacji wynika poważna refleksja. Podmiot liryczny posługuje się kolokwialnym językiem, np.: 'stary kiep', 'spił się', 'łeb kudłaty', co poeta wykorzystuje, by zaakcentować prymitywne wręcz człowieczeństwo wielkiego myśliciela. Wspomniane już zdrobnienia: 'Ksantypciu' oraz 'Cyrbeinku' są jawną kpiną i lekceważeniem oburzenia żony i jednego z Ateńczyków na niecodzienne zachowanie bohatera, który stawia im retoryczne, czasem ordynarne w brzmieniu pytania: 'czego się gapisz, Cyrberusie?', 'przykro ci, Cyrberusie, że mi się język trochę plącze? że się tak śmieję, Cyrbeinku?'. Możemy je powiązać z dialektyką - metodą nauczania, którą wymyślił Sokrates, polegającą na rozmowie, w której nauczyciel zadaje pytania, prowokując ucznia do analizy posiadanej przez niego wiedzy. Charakter ironiczny mają także wykrzyknienia: 'Blask chwały czoło moje zdobi!', 'Wy patrzcie jak najmędrszy tańczy!'. Anafory 'że' pojawiają się w czwartej zwrotce wiersza, służą wyliczeniu - przypomnieniu uczniom, co jest najważniejsze w życiu człowieka. Poeta używa także neologizmów: 'płażę się', będącym złożeniem słów prażyć i płaz, co doskonale obrazuje położenie Sokratesa - pijaka oraz 'wokoluśko' będące zdrobnieniem - złożeniem słów wokoło i dokolusia. W wierszu znajdziemy też epitety: 'wieczne myśli', 'złote wino', personifikację: 'niech się jasne niebo wierci' oraz porównanie: 'jak wiosną las, szumi i szumi mędrsze wino'.
'Sokrates tańczący' to wiersz posiadający swoją melodykę i rytm; jest jak piosenka, którą śpiewa pijak-filozof. Tuwim wprowadził też wykrzyknienia zaczerpnięte z innych piosenek: 'ojra', 'hopsa, hopsa, hopsa-sa!!!' czy też 'rypcium pipciuim', często o charakterze onomatopeicznym.
Tematem wiersza jest taniec, który wyzwala refleksję na temat sokratejskich osiągnięć filozoficznych. Dziki pijacki pląs, który w swoim pierwotnym instynkcie - element biologizmu - był dla człowieka sposobem wyrażania własnych emocji, przeżyć. Jest on ruchem, żywotnością, zmianą - obrazem dynamizmu. Nierozerwalnie łączy się z prawdą, która dla Sokratesa była cnotą nadrzędną, do poznania której dążył za pomocą swoich niezwykłych pytań i którą po prostu żył.

Interpretacja wiersza Krzysztofa K. Baczyńskiego

Wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pod tytułem „Swoboda” nie możemy zakwalifikować do utworów o treści wojennej ani do erotyków. A te dwa nurty tematyczne są jakby wizytówką całej twórczości Baczyńskiego.
Tytuł „Swoboda” daje czytelnikowi pewne sugestie co do zawartej treści liryku. Swoboda kojarzy się nam niewątpliwie z czymś przyjemnym i pożądanym. I rzeczywiście, już pierwsze wersy utworu odpowiadają naszym oczekiwaniom.
Wiersz rozpoczyna się od słów: „Koń bryzgiem srebrnych dzwonków parska
w zieloną ruń jak wodę miękką”.
Widok parskającego konia budzi w nas różnorakie, ale zawsze pozytywne odczucia. Koń, może symbolizować tu wolność - niczym nieograniczoną swobodę. Metaforyczne określenie oddające parskanie wskazuje na „radosny” charakter wydawanych dźwięków.
Kolejne wersy przybliżają nam przestrzeń i czas - zielona ruń i świt z rozkwitłych kwiatów.
Druga strofa daje nam obraz zwierzęcia przebiegającego przez lasy i polany. Poprzez przymiotnik „wolny” określający drzewa(„drzewa są wolne w rudych lasach”) tytułowa swoboda zaczyna kojarzyć się nam z wolnością.
Klimat wolności współtworzą oczy które są na „różowo rozbiegane” oraz „nozdrza sięgające kolan”. Różowy kolor nie jest tu przypadkowy, kojarzy nam się ze szczęściem widzenia świata własnymi oczami. Natomiast balony to także symbol wolności, swobody.
W trzeciej strofie dany mamy obraz konia, który dociera do celu. A są nimi: „dźwięczne stepy rozlewające się łanem błękitu”. Ta niczym nieograniczona przestrzeń jest tłem dla zwierzęcia, które staje wysoko wyzwolone i gotowe by wchłonąć słońce .
Wiersz ukazuje zatem swoistą drogę, ku wolności. Brak jakichkolwiek napomknień o człowieku daje do zrozumienia, że prawdziwa wolność jest dostępna w świecie, w którym nie obowiązują „sztuczne” i „sztywne” reguły.
Człowiek zawsze musi się liczyć z kimś, albo z czymś, a takich ograniczeń nie ma ani przyroda ani zwierzęta.
Szkoda, że my ludzie nigdy nie poczujemy się jak ów koń galopujący przez stepy ku słońcu. Szkoda, że my ludzie nigdy nie poczujemy wolności, w której nie istnieje żadne prawo.

Interpretacja wiersza ks. Jana Twardowskiego pt. „Oda do rozpaczy” w kontekście zagadnienia „człowiek a cierpienie”.

Cierpienie to uczucie złożone z szeregu wzruszeń, o źródłach różnego pochodzenia zewnętrznego bądź wewnętrznego, nacechowane mniej lub bardziej intensywnym uczuciem przykrości, wreszcie uczucie wyższe, występujące w następstwie czynności umysłowej. Słownikowa definicja nie ogranicza zakresu terminu „cierpienie”. Za Leibnizem można wyróżnić następujące jego rodzaje : metafizyczne - wynikające z ograniczoności istot stworzonych (np. fakt, że człowiek nie może fruwać jak ptak); fizyczne polegające na braku właściwości wymaganej przez naturę danego bytu, bez której byt ten nie może się w pełni realizować (np. brak wzroku, słuchu, ból, głód); moralne - polegające na decyzji wolnej woli zwróconej przeciwko temu, co moralnie dobre.

Niezależnie od rodzaju cierpienia, ilekroć ono „zaistnieje” powstaje pytanie o jego sens. Skoro istnieje Bóg i jest dobry dla czego zsyła cierpienie? Jaką rolę ma ono pełnić? Odpowiedź stara się logicznie przedstawić religia katolicka. Św. Piotr uważa, że „lepiej (...) - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle”(1 P 3, 17). Z myśli tej wynika pewne wyraźne rozdzielenie cierpienia od zła. Nie jest ono karą a jedynie sprawdzianem przywołującym na myśl przypowieść o Hiobie. Bolesne uczucie dopełnia istotę naszej egzystencji, a nawet pozwala uzyskać prawo do nieśmiertelności.

Ks. Jan Twardowski w utworze o charakterze panegirycznym pt. „Oda do rozpaczy” przedstawia właśnie taki, poparty filozofią św. Augustyna, katolicki sposób odbioru cierpienia. Tytuł utworu jawi się jako paradoks. Oda u Twardowskiego chwali uczucie kojarzące się negatywnie - rozpacz, która jest wyrazem cierpienia. Treść wiersza stanowiąca refleksję na temat sensu doświadczania bólu wyjaśnia nielogiczny tytuł.
Poeta zwraca się do bohaterki utworu pełnym czułości i współczucia zwrotem „Biedna rozpaczy”. Podkreśla tym samym nierozłączność ludzkiej egzystencji z bólem. „Uczciwy potwór” nie jest produktem działalności szatana lecz naturalnym, wynikającym z transcendentalności ludzkiej egzystencji, czynnikiem. Kolejnym elementem, który ma umocnić i dopełnić istnienie.

Ks. Twardowski zauważa nieodpartą, ludzką potrzebę do negowania sensu cierpienia i w konsekwencji - rozpaczy. „Moraliści podstawiają nogę”, „asceci kopią”, „święci uciekają” - tak samo jak naturalne jest doznawanie cierpienia, człowiek stara się je odeprzeć, uciec przed nim, bądź z nim walczyć. Poeta zawraca uwagę na błędne kojarzenie rozpaczy z grzechem. Istnieje wiele przekonań asocjujących cierpienie z karą za popełnione winy np. hindusi wierzący w reinkarnację nie pomagają potrzebującym sądząc, że poprzednim wcieleniem zasłużyli na ból. Wiara katolicka zgodnie z nauczaniem Jezusa i głównym przykazaniem, które pozostawił - przykazaniem miłości, musi odrzucić taką koncepcje cierpienia. Starotestamentowa kara za grzechy np. potop lub zniszczenie Sodomy odchodzi w zapomnienie, a zastępuje ją koncepcja Boga miłosiernego.
Cierpienie poza rolą sprawdzającą i umacniającą w wierze dopełnia wielobarwność ludzkiej egzystencji.

„(...) przecież bez ciebie
byłbym stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz”

Poeta podkreśla rolę wszystkich uczuć w życiu człowieka, potrzebna jest radość i smutek, miłość i nienawiść, przyjemność i cierpienie. Uśmiech to jedno słów - kluczy w poezji Twardowskiego, oznacza pokorę, autoironię i dziecięcą naiwność. Jednak permanentny uśmiech jest domeną ludzi obłąkanych, traci szczerość a staje się tylko dziwnym grymasem. Rozpacz równoważy psychikę, poza tym pozwala docenić radość, która byłaby niedostrzegalna w sytuacji braku uczuć kontrastujących. Dla tego też „cielęcy zachwyt” jest „nieludzki”.

Utwór ks. Twardowskiego pozbawiony jest religijnego patosu. Prosty, często kolokwialny język, ułatwia odbiór utworu. Ciekawe oksymorony typu „moraliści podstawiają nogę” lub „asceci kopią” dodatkowo łagodzą wymowę wiersza oraz dodają humoru mimo egzystencjalnej treści. Zabiegi te czynią poezję Twardowskiego przystępną lecz nie trywializują jej wymowy.
Poeta jest wyrazicielem filozofii chrześcijańskiej. Egzystencjalne, rozumowe podejście do rzeczywistości dla którego cierpienie jest - jak u Camusa - aktem heroicznym woli zastąpić pokorą. Człowiek wierzący musi przyjąć radość i ból jako nie wykluczające siebie doświadczenia, które nabierają sensu jeśli są przeżywane zgodnie z wyznacznikami religii i w pełnym zaufaniu do Boga.
Myślę, że droga proponowana przez Twardowskiego jest bardzo trudna. Wymaga wiary w transcendencję ludzkiej egzystencji, czyli odrzucenia poszukiwań sensu życia, jako czegoś co wykracza poza możliwości poznania. Zastępuje poszukiwania zaufaniem w siły wyższe, których istnienie jest niepewne. Tym samym zmusza do wiary w przeznaczenie, która jest sprzeczna z moim wewnętrznym przekonaniem o ludzkiej wolnej woli.
Podejście proponowane przez poetę jest jednak pełne nadziei i optymizmu, uczuć niezbędnych człowiekowi. Twardowski przedstawia zupełnie inną wizję ludzkiej egzystencji niż Artur Schopenhauer - filozof który uważał, że cierpienie przysłania rzeczy piękne, staje się przyczyną ludzkiej monadyczności i zamknięcia czyli osamotnienia. Dopiero przed śmiercią człowiek zauważa, że to co do tej pory uważał za tak bezwartościowe przewyższało cierpienie. Poznanie przyszło jednak zbyt późno. Uświadomienie jest dodatkowym pogłębieniem cierpienia.

Interpretacja wiersza T. Różewicza

Drewno

Drewniany Chrystus
z średniowiecznego misterium
idzie na czworakach

cały w czerwonych drzazgach

w cierniowej obroży
z opuszczoną głową
zbitego psa

jak to drewno łaknie

Wiersz „Drewno” pochodzący z tomu „Poemat Otwarty” należy do nielicznych utworów Tadeusz Różewicza o tematyce typowo religijnej, dlatego jest utworem niezwykle ciekawym. Zostaje tu przedstawiona sylwetka Chrystusa- figurki z drewna. Należy zauważyć, że wszystkie wiersze pisarza powiązane są tragizmem osamotnionej jednostki, żyjącej w świecie okrucieństwa, obojętności i cywilizacyjnego uniforyzmu.

Utwór zbudowany jest z czterech krótkich części. Przypomina długością epigramat czy fraszkę, jednakże nie należy do tego gatunku lirycznego. Autor wprowadza posępny a zarazem poważny, mistyczny nastrój dzieła za pomocą epitetów i ogólnikowego potraktowania cierpienia Mesjasza. Brak jest tu wyliczeń czy wykrzyknień, przez co czytelnik odbiera liryk jako bardzo spokojny, regularny. Utwór nie rymuje się, a zwrotki są schematyczne. Podmiot liryczny ukrywa się za światem przedstawionym. Dzieło jest alegorią, można go interpretować na wiele sposobów, jest więc to liryka pośrednia.

Drewniany Chrystus wprowadza nas w krąg symboliki i kultury chrześcijańskiej. Może także oznaczać nieudolność Boga wobec problemu, wobec wizji jego własnej śmierci. Przecież Różewicz jest poetą XX wieku, a w naszych czasach drewniany oznacza nieudolny czy niezaradny. Średniowieczne misterium zawarte w drugim wersie to opisanie cierpień Syna Bożego zaledwie w dwóch słowach. Dramat liturgiczny odtwarza przecież Mękę Pańską, więc zawiera w sobie cały ból Jezusa, który ofiarował się na krzyżu za nasze grzechy. Różewicz w wierszu nie mówi bezpośrednio o cierpieniu, zręcznie unika dobitnych słów. W przeciwieństwie do Ewangelii, gdzie opis Męki Pańskiej jest bardzo dokładny i wylewny, autor nie przykłada do tego uwagi, pozostaje obojętny. Zbawca jest tu przedstawiony jako poniżony, ranny. Nie ma już siły by iść dalej, w jego ciele sterczą czerwone drzazgi. Włóczy się na czworaka wzgardzony przez wszystkich, okryty cierniową obrożą. W utworze bohaterowi lirycznemu zabrany zostaje krzyż, przez co ubywa mu świętości, chwały. Różewicz posuwa się jeszcze dalej i porównuje Chrystusa do psa, zbitego i bezbronnego. Porównanie to nie jest obraźliwe, gdyż autor chce przybliżyć nam sylwetkę Zbawcy, pokazać jak się czuje. Pragnie, abyśmy zrozumieli jak wielka była ofiara za nasze grzechy, jak wiele sam Bóg musiał za nas poświęcić. Sakralność Jezusa wraca wraz z puentą utworu, która są trzy słowa: „jak to drewno łaknie”. Słowa te można interpretować jako ewangeliczne łaknienie sprawiedliwości, jednakże sądzę, że te słowa znaczą, co innego. Dzisiejszy, już XXI-wieczny Chrystus idąc przez świat targany konfliktami, biedą i głodem łaknie aby wszyscy ludzie, nie tylko chrześcijanie, pamiętali że Świat został im podarowany aby czynili go lepszym.

Interpretacja wiersza Tadeusza Rozewicza pt."Bez"

Tadeusz Różewicz urodził się w 1921r, jest jednym z najwybitniejszych polskich poetów. Również dramatopisarz i prozaik. W jego dziełach odnajdujemy nowy sposób artykulacji poetyckiej: powściągliwej, wyzbytej metafory i nową wersyfikacją. Wierny temu zostaje we wszystkich kolejnych tomikach. Warto zwrócić uwagę na obecność wielu motywów sakralnych w tej poezji, jest to sposób podejmowania problematyki moralnej, zawsze obecnej w jego twórczości.
Na początku, przed analizą wiersza można odnieść wrażenie, że tytuł nawiązuje do kwiatka, jakim jest bez. Jednak zagłębiając się w treść, trzeba przyznać, że z rośliną to nie ma nic wspólnego. Mowa jest tu raczej o życiu bez wiary, bez Boga.
W pierwszej strofie odnajdujemy nawiązanie do najważniejszych świąt chrześcijańskich jakimi są Boże Narodzenie oraz Śmierć Chrystusa czyli Wielkanoc. Są to „największe wydarzenia w życiu człowieka”. Myślę, że jest to doskonałe nawiązanie do współczesnej egzystencji ludzi, którzy zaganiani codziennością, problemami przeżywają od święta do święta, zapominając tak naprawdę czemu one służą.
W kolejnych strofach widzimy wiele nawiązań do modlitwy np. „ojcze Ojcze nasz”, do psalmu „czemuś mnie opuścił” czy komunii świętej „jadłem ciało piłem krew”
Podmiot liryczny dziwi się, dlaczego Bóg go opuścił tak „bez znaku bez śladu bez słowa”, po prostu odszedł od niego. Nie może tego zrozumieć, mówi, że kiedy był dzieckiem chodził do kościoła i żył z Bogiem. Próbuje również wytłumaczyć sobie dlaczego tak się stało. Być może był zbyt lekkomyślny, zbyt bardzo pazerny na życie, radował się nim. Być może Bóg go ukarał „za upór za pychę”. Nie może uwierzyć, że odejście Boga jest tak niezauważalne, tak nagłe, że praktycznie tego się nie odczuwa. Ale dostzrega, że to nie tylko Bóg go opuścił, ale i on sam Jego „czemuś mnie opuścił czemu ja opuściłem Ciebie”. Podmiot najpierw ma lekki żal, że On wręcz uciekł od niego, jednak później dochodzi do wniosku, że i sam się do tego przyczynił.
W wierszu zawarte są paradoksy. Najbardziej widocznymi, pojawiającymi się aż dwa razy są słowa:
życie bez Boga jest możliwe
życie bez Boga jest niemożliwe

Widzimy tu wielki kontrast, wcześniej wspomniany paradoks, który odgrywa niezmierną rolę. Ukazuje główną istotę wiersza. Życie bez Boga jest możliwe dopóki zaganiani, zapatrzeni w siebie i we własne przyjemności nie spostrzegamy, że On już uciekł od nas. Nie jest możliwe gdy dojdziemy do tego, iż nie ma Go z nami, że czegoś nam brak i rzeczywiście go potrzebujemy.
Ważne jest też jak został ukazany Bóg w tym wierszu. „Jak zły ojciec” czyli w dość negatywny sposób. Również słowa „Ty się nie śmiejesz” ukazują surowość i nieczułość Ojca. Sam fakt, iż odszedł tak nie oczekiwanie zostawiając swoje dziecko można powiedzieć „samemu sobie” nie świadczy o nim najlepiej. Jednak trzeba pamiętać, że najprawdopodobniej przyczyną był człowiek, nie potrzebował już Boga, nie chciał, tak że nawet nie wiedział kiedy On uciekł.
Pomimo dośc dosadnego języka możemy dostrzec kilka środków stylistycznych. Pojawiają się tutaj pytania retoryczne np. „Czemuś mnie opuścił”, „może uciekłeś nie mogąc słuchać mojego śmiechu”, anafory „życie”, „czemu”, również przenośnie „próbowałem otworzyć ramiona objąć życie”. Występują wcześniej wspomniane paradoksy oraz kontrast charakterystyczny dla Baroku, czyli można też mówić o stylizacji.

Interpretacja wiersza Tadeusza Różewicza "Wygaśnięcie Absolutu".

„Są poeci, którzy długo dobijają się u wrót poezji o swoją muzę, długo jąkają swoją prawdę, dla której nie mają języka, i są poeci, którzy jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakują zupełnie zbrojni. Z debiutujących po wojnie jeden jedyny poeta wystąpił w pełnej zbroi swej wyobraźni. To był właśnie Różewicz”. Tak mówi o poecie Julian Przyboś, mistrz jego literackiej młodości i promotor jego oficjalnego poetyckiego debiutu.
Jednym z utworów tego znakomitego poety jest „Wygaśnięcie Absolutu...”, wiersz napisany w 1991 roku i zamieszczony w tomiku „Płaskorzeźba”.
Należałoby się tutaj zastanowić, co rozumiemy pod pojęciem Absolutu. Absolut to osobowy bądź nieosobowy byt pierwotny, doskonały, całkowicie niezależny, niczym nieograniczony, posiadający w sobie wszelkie racje swego istnienia. Przede wszystkim jednak Absolut utożsamiany jest z Bogiem, tak jak jest to w wielkich religiach monoteistycznych. Pojęciem Absolutu w utworze nazwany jest Bóg.
Poeta porusza w wierszu niezwykle istotny problem - wygaśnięcia Absolutu. Co mamy przez to rozumieć? Pod pojęciem wygaśnięcia Absolutu należy rozumieć proces zanikania Boga w naszym życiu w dzisiejszych czasach.

Bóg zajmuje w naszym życiu istotne miejsce. Stanowi inspirację dla wielu artystów i jest siłą sprawczą wielu filozoficznych rozważań. Większość poetów porusza w swoich utworach właśnie problem religii a motyw Boga jest obecny w literaturze wszystkich epok. Wiele obrazów, rzeźb i innych dzieł sztuki ukazuje Boga i inne postaci biblijne.

„Wygaśnięcie Absolutu niszczy sferę jego przejawiania się”, czyli niszczy to co ukazuje nam Boga, co stanowi w pewnym sensie jego obraz. Zaczyna brakować inspiracji dla artystów, słownik ubożeje o wiele pięknych i wzniosłych słów. Wydaje się, że to co zostało wystarczy jeszcze dla dziennikarzy, którzy potrafią znaleźć we wszystkim sensację a także dla urzędników, którym w dzisiejszym świecie coraz częściej, bardzo trudno jest dojrzeć coś poza pieniądzem. Poeta uważa że obecna sytuacja wystarczy także - a może przede wszystkim - dla felietonistów dwóch skrajnych pism: „Tygodnika Powszechnego” i „Polityki”. Podkreśla tutaj różnice pomiędzy nimi. Pierwsze, pismo katolickie, którego głównym celem jest kształtowanie opinii odbiorcy katolickiego, drugie, skrajnie lewicowe pismo polityczne. Oba cieszące się dużą popularnością i oba narzucające pewne formy społeczne, gospodarcze i polityczne.

„Wymierają pewne gatunki motyli ptaków poetów o imionach dziwnych i pięknych...” Podmiot liryczny wymienia tutaj najznakomitszych polskich poetów: Akarię Miriam, Leopolda Staffa, Bolesława Leśmiana, Juliana Tuwima, Jana Lechonia, Mieczysława Jastruna, a przede wszystkim Cypriana Kamila Norwida. Nazwisko tego ostatniego umieszczone samodzielnie w jednowyrazowej strofie, podkreśla jak bardzo Różewicz ceni sobie jego twórczość. Podmiot liryczny ukazuje nam że bez Boga twórczość tych poetów straciłaby wartość. Najwięcej utworów bowiem, zarówno poetyckich, jak i tych pisanych prozą porusza problem Absolutu. Poezja najczęściej inspirowana jest osobą Boga i przemyśleniami nad problemem ludzkiej egzystencji jakie pojawiają się zwłaszcza wśród ludzi wierzących.

„Nasze sieci są puste wiersze wydobyte z dna milczą rozsypują się są jak kurz tańczący na promieniu słońca który wpadł do pustego wnętrza świątyni”. Możemy tutaj zaobserwować nawiązanie do Nowego Testamentu. „Nasze sieci są puste” to inspiracja z Ewangelii św. Łukasza. Chrystus nauczający nad jeziorem Genezaret mówi do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!”, na co Szymon odpowiada: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili”.

Puste sieci są w wierszu symbolem nie rozwijającej się twórczości. „Wygaśnięcie Absolutu” sprawia, że młodzi twórcy nie są inspirowani i nie mają dla kogo tworzyć. Wiele wierszy pisanych jest bowiem na chwałę Pana. Natomiast „wiersze wydobyte z dna”, te już dawniej stworzone „milczą, rozsypują się”, czyli tracą sens, nie są przez ludzi rozumiane - a często i czytane - ponieważ przez nie dostrzeganie w nich najistotniejszych elementów i sensu pierwotnego, tracą tym samym wszelką wartość. W dzisiejszym świecie ludzie nierzadko przedkładają sprawy materialne nad Stwórcę. „Są jak kurz tańczący na promieniu słońca który wpadł do pustego wnętrza świątyni”. Porównanie wierszy do kurzu, podkreśla że stają się one czymś niepotrzebnym, zbędnym, a nawet niechcianym przez ludzi. Czymś czego jak najszybciej należy się pozbyć. Czym jest kurz wobec ogromnej świątyni? Podmiot liryczny stosuje to porównanie w celu uświadomienia nam jak bardzo wiersze te gubią się w dzisiejszej rzeczywistości. Jak nikłe i marne stają się dla nas wobec naszych codziennych spraw, zajęć, problemów. A to wszystko przez „wygaśnięcie Absolutu”, wyrzucanie Boga z naszego serca i świadomości, braku czasu dla Jego osoby w ferworze codziennych zajęć. Pojawia się jednak cień nadziei na tą zmianę - to promień słońca wpadający do świątyni.

Należy uświadomić sobie, że problem poruszany przez poetę w wierszu nie jest jakimś odległym zjawiskiem, ale dotyczy nas bezpośrednio. Autor naświetla nam go skupiając się głównie na sztuce której sam jest reprezentantem. Jednak nie dotyczy to tylko poezji. Dotyczy to całego otaczającego nas świata, systemu wartości, który bez Boga traci wszelki sens bytu, a przede wszystkim naszego życia i nas samych. Postawa ludzi dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku staje się coraz bardziej niepokojąca. Ludzie zaczynają coraz częściej zapominać o Panu, starają się coraz częściej ingerować w boski plan. Sami chcą decydować o kształcie życia ludzkiego, popierając wszelkie manipulacje genetyczne, jak również o jego długości, opowiadając się za eutanazją i aborcją.

Problem ten został poruszony w homilii zatytułowanej „Nadszedł czas miłosierdzia”, wygłoszonej przez Papieża Jana Pawła II podczas jego ostatniej pielgrzymki do Polski, w czasie Mszy św. na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r. „(... ) wiek dwudziesty mimo niewątpliwych osiągnięć w wielu dziedzinach, naznaczony był w szczególny sposób „misterium nieprawości”. Z tym dziedzictwem dobra ale też i zła, weszliśmy w nowe tysiąclecie. Przed ludzkością jawią się nowe perspektywy rozwoju, a równocześnie nowe, niespotykane dotąd zagrożenia. Człowiek, nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia samego siebie na Jego miejscu. Uzurpuje sobie prawo Stwórcy do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego. Usiłuje decydować o jego zaistnieniu, wyznaczyć jego kształt przez manipulacje genetyczne i w końcu określać granicę śmierci. Odrzucając Boże prawa i zasady moralne, otwarcie występuje się przeciw rodzinie. Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić „wielkim nieobecnym” w kulturze i społecznej świadomości narodów (...)”.

Dostrzegamy więc jak wielkim problemem jest wygasanie Boga w ludzkich sercach i zdajemy sobie sprawę, że jeśli nie przeciwstawimy się temu otwarcie i nie zrobimy nic w stronę przywrócenia kontaktów z Nim w naszym codziennym życiu, to będzie już tylko gorzej i gorzej. Starajmy się więc poświęcić Mu więcej czasu, zaprośmy Go ponownie do naszego życia, a zobaczymy jak radykalnie zmieni się nie tylko problem marnienia filozofii czy sztuki, ale przede wszystkim nasze codzienne życie. Nie patrzmy jednak na innych, musimy przede wszystkim zacząć od siebie.

Interpretacja wiersza Wisławy Szymborskiej "Nad Styksem"

Utwór Wisławy Szymborskiej „Nad Styksem” jest apostrofą skierowaną do „indywidualnej, zdumionej duszyczki” czyli do pojedynczego człowieka. Występuje w nim liryka inwokacyjna, a podmiotem lirycznym jest sama autorka. Utwór stanowi refleksję poetki na temat dzisiejszego świata. Nie jest on bogaty w środki stylistyczne - występuje tu głównie duża liczba epitetów.

W wierszu tym Wisława Szymborska odwołuje się do mitologicznego Hadesu, czyli krainy umarłych. Jednakże jest to nawiązanie ironiczne. W „Mitologii” Hades przedstawiano jako chłodną i martwą równinę, po której wiały ostre wiatry. W przedsionku piekielnego państwa tłoczyło się wiele postaci: Smutek wraz z Troskami, Choroby, Starość, Trwoga, Nędza, Praca, Śmierć, Wojna, Niezgoda, Sny oraz Marzenia. W Hadesie znajdowały 4 rzeki: Acheront, czyli rzeka boleści, która łączy się z największą rzeką podziemnej krainy Styksem oraz Kokytos(rzeka lamentu) i Lete (rzeka zapomnienia). Aby przepłynąć przez te wszystkie wody, dusza musi poprosić Charona o przewóz łodzią, dając mu w zamian symbolicznego obola, czyli drobny miedziany pieniążek. Po przeprawie dusze oczekując na sąd, który zdecyduje, w której części Hadesu się znajdą: albo w Tartarze, który jest przeznaczony do odpokutowywania zbrodni albo na Wyspie Błogosławieństwa, na którą odjeżdżają tylko ci, którzy żyli sprawiedliwie.

Natomiast Hades przedstawiony przez poetkę jest bardzo uwspółcześniony. Znajdują się w nim megafony, ciemności rozświetlają reflektory. Brzegi Styksu zostały zabetonowane, a nad samą rzeką wybudowano wiele budynków takich jak magazyny czy biura. Charon nie przewozi już dusz drewnianą łodzią tylko używa w tym celu setek motorówek. Ze względu na ilość maszyn, miejsce wsiadania podzielono na sektory, a łodzie obdarzono numerami. Zniesiono także opłaty za przeprawę przez rzeki. Nad Styksem oczekuje wiele dusz, panuje ogromny tłok i ścisk.

Różnice między mitologicznym Hadesem a krainą umarłych przedstawioną przez Wisławę Szymborską wynikają z tego, że autorka przedstawia Hades jako współczesny świat. Nie znaczy to jednak, że jest on światem dobrym. Wynika to z tego, że, jak sama poetka określiła „ludzkość zwielokrotniła się i to są skutki”. Negatywnym czynnikiem jest postęp techniki oraz związana z nim komputeryzacja. Powstaje coraz więcej nowych budynków, co niestety, jak napisała Wisława Szymborska wiąże się „z dużą dla krajobrazu szkodą”. Wiele osób umiera poprzez wojny i dyktatury. Z utworu wynika również, że we współczesnym świecie nie brakuje zbrodniarzy gdyż „W Tartarze też ciasnota czeka wielka,/bo nie jest on, jak trzeba, rozciągliwy”. Autorka chce pokazać, że nasz współczesny świat jest swojego rodzaju Hadesem, „krainą umarłych”. Jego przyszłość nie zapowiada się optymistycznie; jeśli będzie dalej szedł w tym kierunku, stanie się jeszcze bardziej mroczny i pozbawiony emocji. Szymborska w dwóch ostatnich wersach podkreśla, że tylko ci, którzy nie wierzą w taką przyszłość świata „mają szersze perspektywy”.

Uważam, że poetka, przedstawiając współczesną rzeczywistość w taki sposób ma rację i się z nią zgadzam. Nasz świat rozwija się coraz bardziej, ale głównie w technice. W coraz mniejszym stopniu kształtuje się nasza kultura. Często świadomie niszczymy nasze środowisko, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że jeśli dopuścimy do jego degradacji, sami przestaniemy istnieć, gdyż nie będziemy mieli optymalnych warunków do życia. Coraz częściej słyszy się o wojnach, terrorze, o sprawowaniu nieludzkiej władzy. Współczesny świat wydaje się być dobry, lecz jest to tylko przykrywka, „dobra mina do złej gry”. Moim zdaniem, to co się teraz dzieje w naszym świecie będzie miało brzemienne skutki w przyszłości. Niestety, raczej trudno będzie nam zatrzymać ten proces niszczenia. A już na pewno nie poradzi sobie z tym jednostka.

Interpretacja wiersza Wisławy Szymborskiej pt. "Życie na poczekaniu"

Życie na poczekaniu.
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.

Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.

O czym jest sztuka,
zgadywać muszę wprost na scenie.
Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia,
narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem.
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy.
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem.
Moje instynkty to amatorszczyzna.
Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.

Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
nie doliczone gwiazdy,
charakter jak płaszcz w biegu dopinany -
oto żałosne skutki tej nagości.

Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu
albo choć jeden czwartek raz powtórzyć!
A tu już piątek nadchodzi z nieznanym mi scenariuszem.
Czy to w porządku - pytam (z chrypką w głosie,
bo nawet mi nie dano odchrząknąć za kulisami.)

Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin
składany w prowizorycznym pomieszczeniu.
Nie. Stoję wśród dekoracji i widzę, jak są solidne.
Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów.
Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili.
Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice.
Och, nie ma wątpliwości, że to premiera.
I cokolwiek uczynię,
zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.
(„Widok z ziarnkiem piasku”; 1997)


Pierwszy dzwonek, drugi, trzeci. Gaśnie światło, zapada mrok. Podnosi się widowiskowa kurtyna, niekiedy będąca również zjawiskową. Na scenie aktor, kilku aktorów, wielu aktorów. Przedstawienie trwa. A potem owacje, burza oklasków. Jeżeli to premiera, to kwiaty i niekończące się gratulacje. Aż w końcu kurtyna opada, światło powoli zapala się. Aktor zmierza ku garderobie, aby zmyć maskę makijażu, a widz leniwie, jeszcze jakby nie wybudzony ze snu i wciąż lekko nieprzytomny i oszołomiony, opuszcza salę i zostawia za sobą fotel, w którym zdążył się już wygodnie usadowić i w jakiś sposób, jak wielu przed nim zdążył się do niego się przywiązać. Na ulicy razi go blask światła - czy to słonecznego, czy to płynącego z zapalonej ulicznej latarni. Dla niektórych przedstawienie skończyło się wraz z opadnięciem kurtyny, dla innych nadal trwa, ponieważ sami przed sobą i przed światem są aktorami na scenie zwanej życiem.

„Życie na poczekaniu” to wiersz polskiej noblistki - Wisławy Szymborskiej. Jego tytuł od razu wprowadza nas w sens tekstu. Należałoby się tylko zastanowić, dlaczego kobieta, która jest poetką porównuje życie akurat do teatru, a nie na przykład do książki, którą każdy z nas zapisuje, po każdym dniu stawia kropkę a odwracając kartkę ma znów przed sobą pustą, białą stronnicę, której treści twórcą sam się staje? Moim zdaniem dlatego, że teatr jest wciąż żywy, że w teatrze są martwe rekwizyty ale także realni ludzie z którymi często się uosabiamy. A książka? Jest tylko książką. I choć maluje obrazy słowami, to jednak nie potrafi ich nam tak realnie ukazać, jak robi to teatr przemawiający do całej naszej wyobraźni.

Żył sobie raz pewien człowiek, który bardzo narzekał na swoje życie. Pewnej nocy przyszedł do niego Anioł i zabrał go na strych jego domu, który stał się teraz salą nie mającą końca a wypełnioną po brzegi krzyżami rozmaitego rodzaju. Były tam krzyże całkiem małe i bardzo duże, skromne i wysadzane drogimi kamieniami, wyciosane z gałęzi brzozy i odlane ze srebra. Anioł z polecenia Stwórcy polecił człowiekowi wybrać sobie taki krzyż, który będzie my w pełni odpowiadał. Człowiek biegał podniecony po ogromnej sali. Początkowo sięgał po krzyże drogocenne, ale ozdoby uwierały go w plecy. Sięgał po krzyże odlane ze szlachetnych kruszców, ale ciążyły mu one niemiłosiernie. Jedne miały belki za długie tak, iż plątały mu krok, a kolejne za krótkie tak, że zsuwały mu się z pleców. Aż wreszcie trafił na, według niego, idealny krzyż. „Wszystko mu się w nim podobało: i ciężar, i długość, kolor, ozdoby... Wszystko było takie, jak chciał. Był świetny, najlepszy.” Człowiek poprosił więc Anioła, aby pozwolił mu z nim iść przez życie. Jakież ogromne było jego zdumienie, gdy dowiedział się, ze ten krzyż to ten sam, który od początku życia niesie na swoich ramionach... (Wg opowiadania ks. M. Malińskiego pt. „Ludzkie krzyże”.)
Szymborska pisze:
„Życie na poczekaniu.
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.”
Tak, to prawda. Nikt z nas nie wybierał sobie życia, jakie przyszło mu prowadzić. Każdy z nas może powiedzieć za poetką:
„Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.”
Pamiętam, że gdy byłam młodsza marzyłam o tym, aby znaleźć się w czyimś ciele, obojętne w jakim byleby nie w swoim. Wydawało mi się, że inni mają lepiej, że łatwiej jest im żyć i łatwiej podołać codzienności. Teraz, wraz z upływem lat widzę, że nie ma czegoś takiego jak życie bezproblemowe. Każdy człowiek zmaga się z czymś, co jest tylko dla niego przeznaczone. I nie może się z nikim innym na życie zamienić tak i jak nie może powtórnie wejść do łona matki i powtórnie się narodzić. Myślę też, że w życiu to właśnie jest najpiękniejsze, że nie wiemy, co za sekundę się wydarzy. Nie wiem, może za chwilę skończy mi się atrament w moim piórze i nie będę mogła dokończyć tej pracy, a to pociągnie za sobą nieprzyjemne konsekwencje? Albo nagle stanie się coś jeszcze bardziej nieprzewidywalnego, co popchnie moje życie na zupełnie inny tor? Jutro rano planuję wstać do szkoły i po lekcjach wrócić do domu na wspólny obiad z rodziną, a wieczorem spotkać się z przyjaciółmi. Ale tak naprawdę nie wiem czy po tej nocy jeszcze się obudzę. Rozważam to, co będzie po maturze, jaką drogę życia wybiorę, choć tak naprawdę nie mogę nawet stwierdzić ile życia jeszcze mi pozostało. I tylko jednego mogę być pewna: „Czas ucieka, wieczność czeka...” Szymborska to, co ja teraz napisałam zamknęła w słowa:
„O czym jest sztuka,
zgadywać muszę wprost na scenie.
Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia,
narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem.”
Tak, poetka niewątpliwie w tych strofach dostrzega coś, o czym wielu ludzi już zdążyło zapomnieć. Życie cudem i darem jest! Szkoda tylko, że wielu współczesnych tego skarbu nie potrafi już docenić i nowe, niewinne życie bez słusznego sądu i wyroku skazuje na śmietnik albo niekończącą się tułaczkę z domu do domu, z jednych ramion do drugich w poszukiwaniu i tak już na zawsze utraconej pełni miłości. A potem z tych niewinnych ust płynie pieśń:
„Mamo, dlaczego to zrobiłaś? Przecież tak bardzo chciałem żyć.
Mamo, dlaczego mnie zabiłaś? Czy w Twoim życiu nie znaczyłem nic?”
I to wołanie rozdziera duszę świata (o ile nie zostanie zamknięte w tubce drogiego i „cudownego” kremu do twarzy) i woła o pomstę do nieba za całe wariactwo współczesności.
Wszyscy tak bardzo się śpieszymy. Codzienna gonitwa za tramwajami i autobusami, przekleństwa rzucane w korkach samochodowych, zobojętnienie na sprawy drugiego człowieka i ciągły „wyścig szczurów” za karierą, za pieniędzmi, za „lepszym” życiem. Aż chce się powtórzyć za Anną - Marią Jopek: „Niech ktoś zatrzyma świat - ja wysiadam...” Gubiąc się sami w tym wszystkim po pewnym czasie stwierdzamy tak samo, jak Szymborska: „Narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem...” A potem jest już tylko apatia. Bo znów coś się nie udało, bo noga się powinęła, bo zamiast wygrać - przegrało się wszystko.

Jak to z nami właściwie jest? Czy tak jak aktor po spektaklu zmywa makijaż i staje się na powrót Wojciechem Malejkatem a nie Hamletem, tak i my co wieczór po powrocie do domu, we własnej sypialni zdejmujemy nasze „maski”? Wielu z nas ma już ich prawdziwą kolekcję. Ta dla rodziny, ta dla szefa w pracy, ta dla znajomych, ta dla domowników... I wszyscy dzięki temu są szczęśliwi... STOP! Czy ja jestem szczęśliwa, skoro nawet w domu nie wolno mi być do końca sobą? „Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.” Gram niepewnie, scenariusz wymyślam na poczekaniu. Udaję tak, jakbym wstydziła się własnego jestestwa. Bo co sobie ludzie o mnie pomyślą? A ja Ci mówię, że absolutnie nic sobie nie pomyślą. A może Twoja odwaga (tak, do tego potrzeba niewątpliwie odwagi!) popchnie ich do ściągnięcia własnych „masek”? I wtedy świat stanie się prawdą tak, jak był nią przed grzechem pierworodnym człowieka. A teatr życia stanie się wyjątkiem z autobiografii każdego z nas.

Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
nie doliczone gwiazdy,
charakter jak płaszcz w biegu dopinany -
oto żałosne skutki tej nagości.
Wyobraź sobie taką sytuację. Aktor stoi na scenie, wszystkie reflektory zwrócone są na niego i wpatrzona jest w niego - jak w obraz - cała widownia. Dokładnie obserwuje każdy jego krok, każde mimowolne potknięcie czy zająknięcie. I gdy brawa ucichną (zasłużone lub niezasłużone), i gdy wszyscy rozejdą się do domów, to aktor następnego dnia w gazecie przeczyta albo, że jego gra została przez krytyków oceniona pozytywnie, albo biedak dowie się, że jego domniemany talent nie jest nic wart. Stanie nagi w prawdzie o samym sobie. Już nie będzie mógł cofnąć tego, czego dokonał - obojętnie czy przyniosło mu to dumę, i chwałę, czy porażkę. Życie pobiegnie dalej, a on za nim, aby ani jednej cennej chwili z tej czary nie uronić.

„Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.”
Każdy, kto choć raz w życiu miał okazję stanąć przed większą publiką wie doskonale, jak trudno jest opanować natarczywe drżenie kolan i niemiłosierne pocenie się dłoni. Wie, jak trudno uspokoić przyśpieszony rytm serca. O tremie i sposobach na nią często mówią aktorzy filmowi i teatralni. Może nawet lepiej problem rozumieją ci drudzy, bo ich obserwują na scenie żywe spojrzenia a nie obiektywy kamer, które niektóre mankamenty mogą zatuszować, a walory i zalety podkreślić. Dla jednego spośród nich sposobem na opanowanie tremy jest liczenie w myślach do dziesięciu, dla innych praktykowanie ćwiczeń uspakajających oddech a jeszcze dla innych tym sposobem jest modlitwa. Ale tak naprawdę najlepszy aktor to ten, który ma nieustannie świadomość, że trema może go dopaść w każdym, nawet najmniej spodziewanym momencie i że wtedy będzie musiał umieć ją opanować. To pomoże mu z czasem dojść do perfekcji.
Jerzy Stuhr - jeden z wybitnych aktorów filmowych i teatralnych, reżyser a także rektor PWST w Krakowie w jednym z wywiadów tak mówił:
„Nie myślcie państwo, że trema mija. Towarzyszy mi przez całe życie i się zwiększa. Jest jednym z najbardziej przykrych aktorskich doznań. Parę miesięcy temu grałem "Kontrabasistę" w filharmonii w Lublinie, w sali na 1100 miejsc. Zobaczyłem, jak na parking zaczynają przyjeżdżać samochody, 100, później 200, a później 500 aut. Kiedy zobaczyłem ludzi wychodzących z tych samochodów, złapała mnie potworna trema. - Czy stanę na wysokości oczekiwań tych ludzi? Z drżeniem przebrnąłem przez pierwsze 10 minut przedstawienia. Potem dostałem jakiegoś nieprawdopodobnego kopa. Skończyłem zwycięsko.”
Gdyby nie to pytanie: „Czy stanę na wysokości oczekiwań tych ludzi?” nasze życie byłoby łatwiejsze. Ale czy nie przestalibyśmy wtedy sami od siebie wymagać? A przecież Pismo Święte uczy: „Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali...”

„Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu
albo choć jeden czwartek raz powtórzyć!
A tu już piątek nadchodzi z nieznanym mi scenariuszem...”
Tak, poetka marzy dokładnie o tym samym, co większość z nas (o ile nie o tym, co wszyscy...) Choć raz w życiu mieć wszystko zaplanowane, dopięte na ostatni guzik, a do tego wszystkiego być pewnym, że nic niespodziewanego się nie zdarzy. Tyle jest pięknych chwil, do których pragnęłaby powrócić. Tych błędów nie popełniłabym, gdyby dane mi było przeżyć niektóre dni jeszcze raz. Tymczasem ledwo skończy się niedziela, a już nadchodzi kolejna. Ledwo człowiek zdąży się przyłożyć głowę do poduszki, a już budzi go świt. „Czy to w porządku - pytam” wraz z autorką. Ale tego chyba nigdy się nie dowiem. Jedno jest pewne: takie są realia naszego życia i nikt inny - poza nami samymi - ich nie ukształtował. Smutny obraz tego, co sobą prezentujemy i do czego dążymy najlepiej przedstawia - w zgodzie z tematyką wiersza Szymborskiej - Kazimierz Przerwa - Tetmajer w utworze pt. „Artyści”, który pozwolę sobie teraz tu zacytować:

„Wpatrzeni w nasz ideał święty
dopóki serce tętni w nas,
płyniemy doń przez fal odmęty,
gdzie często zgubny sterczy głaz.
Wkoło nas tłumy pełne szału
walczą wśród konwulsyjnych drgnień:
my, dążąc wciąż do ideału,
niepomni siebie patrzym weń.

Mijają lata: już ramiona
nie mogą wiosłem fali pruć:
na pierś się chyli skroń zmęczona,
opuścić trzeba wierną łódź.
Wielbiono nas, gdyśmy zuchwale
na głąb się nie wahali iść,
i z brzegów na spienione fale
laurowy nam rzucono liść.

Mijają lata, skroń się chyli,
zbliża się kresu smutny dzień:
ci, co dopiero nas wieńczyli,
zepchną nas w niepamięci cień.”

Czyżby nasze życie, prowadzone tak niedbale i na poczekaniu już niedługo miałoby się stać właśnie taką agonią? Agonią wśród „solidnych” dekoracji, których - podobnie jak przysłowiowego muru - głową nigdy się nie przebije? A może agonią wśród tak „precyzyjnych” rekwizytów dnia codziennego, które w swojej doskonałości zamiast ułatwiać nam życie, zaczynają je utrudniać? Czy takie życie nadal będzie miało sens?

Ziemia wciąż się kręci, nikt z nas nie zdoła nigdy jej zatrzymać. „Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili.” - działa od miliardów lat. „I cokolwiek uczynię, zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.” A świat stale będzie przyśpieszał swój szaleńczy bieg. Aż wreszcie stanie i być może puknie się w głowę i sam siebie, poprzez usta miliardów ludzi całego globu zapyta: „Co ja właściwie zrobiłem?” Ale wtedy na wiele spraw może być już za późno.

„Zamilknąć, gdy inni mówią;
modlić się, gdy inni przeklinają;
przebaczyć, gdy inni nie potrafią;
cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą...”
Tak pisał ks. Jerzy Popiełuszko - tragicznie zmarły polski kapłan działający w obronie niepodległej Ojczyzny. Iluż z nas byłoby w stanie choć przez chwilę tak żyć? I będąc aktorem z konieczności przestać być choć marionetką w cudzych rękach.

Interpretacja wiersza Wisławy Szymborskiej pt. „Trochę o duszy”

W swym wierszu zatytułowanym "Trochę o duszy" Wisława Szymborska porusza zagadnienie ludzkiej egzystencji. Rozpatruje sferę ludzkich uczuć oraz skłonność człowieka do zastanawiania się nad życiem. Poetka po raz kolejny podejmuje się analizy i próby wyjaśnienia elementów ludzkiej natury.
Autorka stwierdza, że „duszę się miewa”. Ma tutaj na myśli nie duszę w rozumieniu człowieka wierzącego w Boga, nie duszę trwającą przez całe życie człowieka i po jego śmierci, ale wrażliwość i umiejętność koncentracji na sprawach nie związanych ze światem materialnym. Jest to więc kolejne w tomie „Chwila” nawiązanie (obok wiersza „Platon, czyli dlaczego”) do filozofii Platona, głoszącej istnienie świata materialnego i doskonałego świata idei. Słowa „nikt nie ma jej bez przerwy i na zawsze” zwracają uwagę na to, że zbyt często jesteśmy pochłonięci tak różnymi sprawami, że nie mamy czasu zastanowić się nad sensem życia, a tym samym tego, co robimy. Ludzie niekiedy tracą tak ważny element ludzkiej natury, jakim jest umiejętność odczuwania, kochania.
Człowiek może nieświadomie pozostawać sam, bez swojej duszy w świecie materialnym przez lata („rok za rokiem może bez niej minąć”). Współczesny świat wyjątkowo zagraża współistnieniu ciała i duszy. Jakie są przyczyny tego zagrożenia? Autorka wymienia powody dla których ludzie stają się szarzy, nieczuli. Są to codzienne zajęcia związane z organizacją naszego życia: „przesuwanie mebli”, „dźwiganie walizek”. Goniąc za pieniędzmi często stawiamy na pierwszym miejscu naszą pracę, jakkolwiek żmudna by ona nie była („Przy wypełnianiu ankiet | i siekaniu mięsa...”). Ważne stają się dla nas interesy, troszczymy się o materialną stronę życia, rywalizujemy, aby czuć się lepsi. („mierzi ją walka o byle przewagę | i terkot interesów”) Podobne problemy pozbawiają nas wnętrza, bezustannie dając znać o sobie w naszych myślach.
Poetka zwraca uwagę także na nasze rozmowy. Najczęściej rozmawiamy o przyziemnych sprawach, związanych z codziennym życiem i pracą. Próbujemy zapełnić bezcelowym relacjonowaniem „co zrobiłem, co muszę zrobić, co mi się podobało” czas, w którym bardziej stosowne byłoby milczenie - po prostu bycie. („Na tysiąc naszych rozmów | uczestniczy w jednej”).
Uduchowieni nie jesteśmy także w przypadku choroby. Odczuwając ból nie jesteśmy w stanie prowadzić głębokich rozważań, skupieni na sobie - swoim nastroju. Personifikacja „Kiedy ciało zaczyna nas boleć i boleć, | cichcem schodzi z dyżuru” przywołuje skojarzenia z pracownikami szpitala.
Szymborska wskazuje także chwile, w których dusza w nas trwa. Są to momenty, w których stajemy się zdolni do „wyraźnych” uczuć. Może to być zachwyt, uniesienie na widok pięknego zjawiska, a także strach zapamiętany z okresu, kiedy byliśmy dziećmi.
Płynący czas skłania nas do analizy własnego życia. Zastanawiamy się czego dokonaliśmy i czego chcielibyśmy jeszcze dokonać, jaki jest cel naszych działań. Ludzie starsi, posiadający życiowe doświadczenie inaczej spoglądają na swoje życie. Zauważają, że nie jest ono tylko ciągiem zysków i strat. Są bliżsi zrozumienia ideałów. („Czasem tylko w zdziwieniu, | że jesteśmy starzy.”)
Autorka przekonuje nas, że przeciwstawne uczucia wzbogacają naszą osobowość. („Radość i smutek | tylko w ich połączeniu | jest przy nas obecna.”). Różnorodność przeżyć, doświadczeń rozwija nas wewnętrznie, każe myśleć i wyciągać wnioski. Niczyje życie nie jest wolne od smutków, niczyje także - pasmem samych nieszczęść. Dusza towarzyszy nam także kiedy szukamy, staramy się dotrzeć do prawdy. Kiedy brakuje nam przekonania, wiedzy, „niczego nie jesteśmy pewni”, a „wszystkiego ciekawi”, staramy się uzyskać wiedzę, a tym samym rozwinąć siebie, nauczyć się analizować, wnioskować i podejmować decyzje.
Świadomość przemijania skłania człowieka do refleksji nad sensem i wartością życia, dlatego dusza „lubi zegary z wahadłem...”, będące symbolem upływającego czasu. W lustrze natomiast widzimy samych siebie, odbija się w nim całe nasze życie („...i lustra”).
Człowiekowi trudno jest wpłynąć na stan swojej duchowości. Kształtują go wrodzone skłonności, wartości przekazane przez wychowawców, wpływ innych ludzi i dostosowanie się do współczesnego świata. Wiersz nie jest nawoływaniem do czegoś ani osądzeniem nieumiejętności człowieka do dojścia do platońskiego świata idei, ale raczej stwierdzeniem, wyrażeniem opinii i pewnego rodzaju wpłynięciem na odbiorcę, nie mającym jednak na celu spowodowania przełomowych zmian, gdyż są one niemożliwe (dlatego brak w wierszu wykrzykników i znaków zapytania), a raczej zaznaczenie, że pewne elementy naszego życia powinny stać się nieco mniej ważne na korzyść innych. Autorka pisząc w liczbie mnogiej utożsamia się z wszystkimi, których poddaje analizie.
Ostatnie wersy wiersza są podsumowaniem rozważań Szymborskiej. Człowiek potrzebuje duszy - dzięki niej staje się lepszy i lepiej rozumie innych. Dusza potrzebuje człowieka, ponieważ istnieje tylko dzięki ludzkim działaniom, tym wybranym.
Liczne w wierszu personifikacje pozwalają nam wyobrazić sobie duszę jako towarzysza człowieka w jego wędrówce (życiu), który oddala się, gdy czuje się niezauważany, a powraca w odpowiedzi na nawoływania. Bez tego towarzysza nasze życie staje się szare, nieciekawe.
Wiersz Szymborskiej mówi o sprawach najważniejszych w sposób skłaniający do przemyśleń. "Trochę o duszy" to typowe dla autorki spojrzenie na świat - intrygujące spojrzenie z innej strony, próbujące wyjaśnić kwestię sensu życia, a to jeden z najważniejszych tematów filozoficznych od starożytności po współczesność.

Interpretacja wiersza Zbigniewa Herberta "Przesłanie pana Cogito"

Wiersz Zbigniewa Herberta „ Przesłanie pana Cogito” jest typowym kodeksem etyki i przedstawieniem postawy walczącej o godność ludzkiego życia. Jest swego rodzaju poradnikiem jak postępować właściwie.
Herbert w swoim wierszu mówi „idź” po swoje nieszczęście, po klęskę, która będzie twoją ostatnią nagrodą. „idź” dumny, pełen honoru i godności wśród tych, którzy są słabi, skruszeni, przepełnieni strachem., wśród tych, którzy odwrócili się od innych. Ocaliłeś swoje życie nie po to aby tylko żyć, musisz udowodnić swoją prawość, dobro i miłość. Według Herberta „musisz być odważny, gdy rozum zawodzi”, nie możesz poddawać się strachowi, musisz wierzyć w słuszność swoich ideałów, bo tylko to tak naprawdę się liczy. Autor mówi „a Gniew twój ... niech będzie jak morze”, gdy usłyszysz o cierpieniu ludzi. Niech nie opuszcza cię pogarda dla czynów nagannych, fałszu, okrucieństwa i tchórzostwa, bo te cechy wygrają. Trzeba liczyć się ze zniszczeniem, bo niszczy się tych, którzy bronią pozytywnych wartości. Herbert przestrzega przed rozgrzeszaniem ze zła w imieniu skrzywdzonych, również przed dumą, która jest niepotrzebna i przed oschłością wobec innych. Mówi o tym, że należy ćwiczyć skromność i pokorę, być wrażliwym, uczciwym wobec siebie i innych, szukać w sobie uczuć- miłości, przyjaźni, godności, szacunku- i okazywać je, bo one są jak ożywcza woda, umiłować wolność i niezależność, uznanie, sławę, szczęście i ład. Autor opowiada o tym, że walka o dobro na świecie to wyzwanie dla człowieka, za które nie należy oczekiwać nagrody, lecz przygotować się na trudną walkę. Musisz być gotowy w każdej chwili, ponieważ nie wiadomo kiedy przyjdzie Sąd Ostateczny, dopóki istnieje w tobie ciemna strona twojej duszy. Musisz pielęgnować w sobie dobro, prawdę i mądrość, chociaż wyśmieją cię inni. Należy iść jednak dalej, bo tylko w ten sposób zostaniemy zaliczeni do grona wielkich, niezłomnych bohaterów, którzy pozostawili po sobie wielkie czyny.
Herbert zakończył swoje przesłanie bardzo ważnym stwierdzeniem: zachowaj niezłomna postawę, nie zdradzaj swoich ideałów i przekonań, „idź”!!

Interpretacja wierszy "Wiara" i "Miłość" Czesława Miłosza

Podmiot liryczny w utworze pt. „Wiara” opowiada, że wiara jest wtedy, gdy człowiek odważnie idzie przez życie, pełne zakrętów, niespodzianek i niebezpieczeństw. Nawet śmierć niczego nie zmieni, bo ci, co pozostaną na Ziemi nadal będą tak samo musieli iść przez życie i pokonywać kłody, jakie ono rzuca im pod nogi. Życie ludzkie, tak samo jak i człowiek, ma swoje wzloty i upadki, blaski i cienie. Dlatego nie możemy zrażać się przeciwnościami losu, trudnościami i załamywać się przez popełniane błędy. Bo z każdej porażki wyciągamy wnioski, które nas uczą czegoś nowego. A życie nie miałoby sensu bez cierpienia, tak samo, jakby go nie miało, gdyby nie było radości, bo miernikiem życia jest właśnie cierpienie, a my musimy je po prostu zaakceptować.

W utworze pt. „Miłość” podmiot liryczny dokładnie przypatruje się temu uczuciu. Miłość polega na tym, że odczuwa się wyjątkowość tej drugiej osoby. Uczucie to przychodzi znienacka i dopada nas w najmniej oczekiwanym momencie.
Zazwyczaj miłości towarzyszy ogromne zauroczenie, któremu nie jesteśmy w stanie się oprzeć. Ale musimy wziąć się w garść i popatrzeć na to wszystko z boku. Musimy zastanowić się, czy to wszystko ma sens, czy ta osoba, którą tak „kochamy” jest właśnie ta jedyną, wyjątkową osobą, której możemy bezgranicznie zaufać i powiedzieć te dwa magiczne słowa „kocham Cię”. Bo to „spojrzenie z boku” może nas uchronić od cierpienia, które może nas spotkać, jeśli podejmiemy niewłaściwą decyzję. Pomoże nam ono również zauważyć wartości, jakie ma w sobie ten „Ktoś” i miłość zostanie zapieczętowana przyjaźnią. A gdy łączą się obie te rzeczy, powstaje wspaniała, magiczna więź, dzięki której związek staje się dużo trwalszy i mocniejszy. I choć czasem może zdarzyć się tak, że ciężko nam rozróżnić granicę pomiędzy przyjaźnią a miłością, nie wolno się poddawać. Trzeba walczyć o swoje uczucia, chociaż często są one zagadką trudną do odgadnięcia.

Krzysztof Kamil Baczyński i jego utwory

Krzysztof Kamil Baczyński- to młody i zdolny poeta należący do pokolenia Kolumbów.Urodził się w 1921r. a zginął podczas powstania Warszawskiego 4 sierpnia 1944r. Studiował polonistykę a podczas II wojny cały czas przebywał w warszawie i należał do Harcerskich Grup Szturmowych. Dość wczesnie zaczoł pisać,ale jego utwory ukazuja się drukiem dopiero po 1939r.

"Mazowsze"- utwór nawiązujący do historii naszego kraju,podmiot liryczny prowadzi dialog z Mazowszem, którego ziemia była świadkiem różnych wydarzeń i działań wojennych.Poeta ukazuje przeplatane raz wojna raz odpoczynkiem dzieje tego regionu Polski i nawiązuje do waznej roli jaka przez ten region została odegrana

" 2 głową na karabinie" poeta nawiązuje do życia jakie prowadzi podczas wojny i jakie prowadzi przed wojną. To pierwsze kojarzy mu się bardzo pozytywnie, to drugie jest pasmem strachu, nieszczęść i wszechobecnej śmierci. Podmiot liryczny wyraża tutaj swój bunt,że inni zadecydowali o życiu tak wielu młodych ludzi.

"Elegia o ...(chłopacu polski)" utwór poświęcony zmarłemu podczas działań wojennych młodemu polakowi, któremu czasy w jakich żył zgotowały nietylko życie o jakim marzył.Zabrano mu nadzieję,optymizm,możliwośc realizacji marzeń a dano wzamian strach,nienawiśc i śmierć.

"Pokolenie" utwór nawiązujący tematyką do poprzednich tekstów,które są analizą życia młodego człowieka w sytuacjach przekraczających jego wyobrażenia.Poeta twierdzi że pokolenie do którego nalezy niezna litości, nie ma sumienia, nie potrafi kochać a jego jedynym zadaniem jest zapomnieć o wszystkim co do tej pory było ważne i istotne.

Niebo złote Ci otworzę - K. K. Baczyński.


W wierszu wyróżniamy dwa obrazy. Obraz arkadyjski ukazują strofy 1-3, jest on silnie zmetaforyzowany, przypomina świat baśni, bo wypełniają go takie określenia ak ptasi świt, płynny lot mleczów, serduszka mleczów, wypełniają go metafory, obraz plastyczny, sugestywny, ale nieprawdziwy, nie ma odwzorowania w rzeczywistości, ponieważ wiersz zaczyna się słowami "niebo złote ci otworzę", a więc utworzony zostanie obraz. Podmiot liryczny nadaje sobie możliwości twórcze, kreacyjne, a więc jest poetą, który może tworzyć wspaniałe światy, ma taki dar. Może sprawić by poezja dostarczała czegoś pozytywnego, jednak stawia warunek: "jeno wyjmij mi z oczu szkło bolesne" - metafora rzeczy nieprzyjemnych, cierpienia, bólu; szkło kojarzy się z czymś ostrym, co kaleczy. Jest to metafora okaleczenia psychiki przez wojnę, przerażenia wywołanego obrazami wojny - łąki nie są zielone, są to łąki krwi, a obraz słońca są obrazami czaszek. Baczyński tworzy obrazy metaforyczne. Pojawia się też warunek: "odmień czas kaleki". Jest to metafora czasu wojny, który jest wrogiem człowieka, czas śmierci, cierpienia i wyborów narzuconych przez historię. Trzeba być żołnierzem "zetrzyj z włosów pył bitewny". W tekście zarysowana jest sytuacja tragiczna, bo podmiot liryczny jest człowiekiem, któremu zabrano część życia, prawo do szczęścia i spokoju, intensywnego przeżywania młodości, do twórczej ekspresji, bo okaleczono jego psychikę ("Artysta jest kaleki") i kazano mu wziąć karabin do ręki.
Jest obecny adresat liryczny, który jest bliską sercu osobą, którą podmiot liryczny obdarza miłością, chce dla niej uczynić świat szczęśliwszym. Wojna zabiera prawo do osobistego szczęścia, skłania do intensywnego przeżywania życia.

Tren I - Kochanowski

Jest wprowadzeniem do całego cyklu XIX Trenów. Utwór rozpoczyna się wielkim żalem ojca po stracie córki. Jest to długie zdanie (8 pierwszych wersów) zawierające liczne powtórzenia słowa „Wszytki”, a także odwołania do antyku „łzy Heraklitowe” (łzy wiecznego pesymisty), „skargi Symonidowe” (wieczne opłakiwanie nad znikomością spraw ludzkich i skargi autora pierwszych trenów). Ma to na celu uwydatnienie jego ogromnej rozpaczy. W zdaniu tym podmiot liryczny, którego możemy utożsamić z Kochanowskim, przywołuje i prosi o pomoc cały smutek świata w celu opłakiwania jego martwej córeczki „A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomóżcie”. Uważa on, że jej śmierć zabrała mu całą radość życia „I wszystkich moich pociech nagle zbawiła”. W dalszej części poeta porównuje jej odejście z wątkiem o smoku z Apokalipsy św. Jana. Dopiero, gdy umiera mu córka rozumie jak wielką rozpacz ogarnia matkę po stracie dziecka. Zdanie, w którym ulegają desperacji hasła stoickie „Próżno płakać- podobno drudzy rzeczecie” ukazuje jak na taką boleść patrzą inni stojący z boku. Nikt kto nie stracił swojego dziecka, nie może wiedzieć jakie to okropne cierpienie. Poeta wie, że na świecie nie ma żadnej pewnej rzeczy (często to powtarza w swoich utworach) i zastanawia się jak powinien się zachować wobec swojego cierpienia- czy jawnie płakać, czy kryć w sobie ten wielki żal z godnością poety, który żył zgodnie z filozofią stoicka i epikurejską. Utwór ten zawiera wiele epitetów. Jest to dwunastozgłoskowiec.

Tren IV Jana Kochanowskiego - analiza i interpretacja

Tren to inaczej lament, płacz żałobny. Jest to gatunek poezji żałobnej (funeralnej), wywodzący się ze starożytności. Wyraża żal po utracie kogoś, rozpamiętuje myśli i czyny zmarłego, chwali jego zalety i zasługi. W starożytności treny pisano, by uczcić osoby wybitne: wodzów, królów lub bohaterów. Kochanowski odstąpił od tej zasady, poświęcając swój cykl dwuipółletniej córeczce.
W 1579 roku zmarła 2,5 letnia córka Kochanowskiego - Urszula. Aby wyrazić swój ból po stracie dziecka, Jan Kochanowski napisał cykl XIX utworów. Każdy tren prezentuje inny etap kryzysu, jaki przechodził poeta tuz po stracie dziecka.
Tren IV otwiera wątek śmierci oraz jest pierwszym trenem zawierającym pretensję do Boga.
„Zgwałciłaś, niepobożna Śmierci, oczy moje”- apostrofa bezpośrednio do śmierci, jest pretensją i wyrzutem. Ojciec zwraca uwagę, że śmierć postąpiła wbrew prawu i powinności. Krzywda, jaką Śmierć zadała rodzicom, według Ojca jest bezprawiem i gwałtem na prawach natury (wbrew naturze umierają małe dzieci - każdy człowiek ma prawo dożyć późnej starości). Śmierć strącała z drzewa owoc niedojrzały - czyli małe dziecko, co przyprawiało bardzo wiele bólu rodzicom. Metaforyka owocu użyta jest także w Trenie V, gdzie Urszulka przyrównana jest do małej oliwki pod sadem, oraz w Trenie XV, gdzie mała Urszulka staje się kłosem. Owoc użyty w celu opisania małej Urszulki, staje się symbolem niewinności, przynależności do rodziców oraz tego, iż owoc ten, nigdy nie wyda plonu, nie pozostawi po sobie żadnego dziedzictwa potomnym.
Ojciec przyznaje, że śmierć dziecka, zawsze jest okupiona głębokim żalem i cierpieniem, lecz śmierć Urszulki jest dla niego o tyle bolesna, że razem z małym dzieckiem pogrzebał także nadzieje z nią związane. Miała być ona jego jedyną dziedziczką [Tren III], miała zostać wydana bogato za mąż [Tren VI], a wreszcie miała zostawić po sobie wieczne świadectwo, gdyż była wszechstronnie uzdolniona i zapewne w przyszłości stałaby się następczynią Ojca [Tren XII].
„A ona, by był Bóg chciał, dłuższym wiekiem swoim | Siła pociech przemnożyć mogła oczom moim”- Ojciec zwraca uwagę na to, że to od Boga wszystko zależało i to on zawinił, gdyż nie pozwolił żyć jego córeczce. Jest to pierwszy sprzeciw i pretensja do Boga, jaka pojawia się w trenach. Jest to zapowiedź załamania się światopoglądu Ojca.
W pieśni, „Czego chcesz od nas Panie”, Bóg określany jest jako najwspanialszy, dobroczyńca, wszechmocny i wszechobecny, Ojciec wszystkich ludzi. Tren ten, oraz te, które po nim powstaną są zaprzeczeniem całej wcześniejszej twórczości Kochanowskiego.
Filozofia stoicka, której zwolennikiem był Kochanowski, zakładała całkowitą uległość Bogu, gdyż tylko to gwarantuje człowiekowi bezpieczeństwo. Wątpliwość, jaka pojawia się w podejściu do śmierci córki, oraz udziału Boga w jej ocaleniu, jest kolejną zapowiedzią załamania się światopoglądu Ojca, oraz upadku jego renesansowych ideałów.
Pełen żalu i goryczy Ojciec stwierdza, że sam wolałby się oddać w ręce śmierci, niż stracić własne dziecko. Oświadcza, że gdyby tylko wiedział, dobrowolnie stawiłby się u Persefony (imię to jest określeniem śmierci nawiązującym do mitologicznej historii o królowej podziemi porwanej przez boga Hadesa, która część roku spędza na ziemi, a część w Królestwie Śmierci). Persefona pojawia się także w Trenie II- jako Prozerpina.
Ojciec zrozumiał teraz, co to znaczy cierpienie i żal po utracie kogoś bliskiego - dziecka. Nie jest mu już dziwna historia Niobe. W mitologii Niobe jest symbolem matki cierpiącej i rozpaczającej nad grobami swoich dzieci. Z ogromnego żalu i goryczy, spowodowanej stratą wszystkich dzieci, zamieniła się ona w skałę. Ze skały tej, pozornie twardej i silnej, wypływał strumień, który stał się symbolem łez, które nieprzerwanie wypływały z jej wnętrza.
Cierpienie, które do tej pory było gdzieś daleko, dotknęło teraz bezpośrednio podmiot liryczny. Wszystko to, co znał z opowieści o Niobe stało się teraz jego własnym doświadczeniem. Budzi to pewne wątpliwości i pierwsze pretensje. W przyszłości doprowadzi to, do załamania się jego światopoglądu.

Tren IX

Tren ten nawiązuje do problematyki filozoficznej. Zaczyna się apostrofą do „mądrości”, którą przez całe swe życie Kochanowski tak bardzo cenił i do niej dążył. Opisuje tu ją jako niemożliwą do kupienia, ale i niedostępną dla ludzi ubogich. Utwór obrazuje załamanie się renesansowego poglądu na świat autora. Według stoików i ich filozofii, którą się kierował, mądrość daje równowagę psychiczną -kto ją posiądzie nie zazna boleści ani cierpienia, wszystkie rzeczy będzie miał za drobnostkę. Następuje tu bezwzględny rozrachunek z filozofią stoicką. Poecie wydawało się, że posiadł tę mądrość, toteż nie zazna bólu, rozpaczy i strachu. Przez całe swe życie dążył do zdobywania wiedzy, ale dopiero po latach zrozumiał, że nie jest ona wstanie uchronić go od nieszczęść i niepomyślności. W obliczu śmierci córki ujrzał ruinę swego dotychczasowego systemu wartości i kryzys ideologiczny „Tym razem nagle z stopniów ostatnich zrzucony\ I między insze jeden z wiela policzony”. W obliczu śmierci bliskiej osoby okazał się być zwykłym, także zaznającym ból człowiekiem.

Tren VI

W utworze tym poeta zwraca się bezpośrednio do córki. Nazywa ją „Safą słowieńską” i ubolewa, że miała być nie tylko spadkobierczynią jego posiadłości ziemskiej, ale przede wszystkim talentu. Przypomina o zadatkach jakie wskazywały o zdolnościach poetyckich córki. Wyraża swój ból jej zbyt prędkim odejściem. Porównuje ją do słowika śpiewającego całą noc, który został nagle spłoszony. W dalszej części utworu poeta przedstawia scenę śmierci swej córki, która żegna się z matką słowami pieśni ludowej, śpiewanej przez pannę młodą, opuszczającą dom rodzinny. Jest to bardzo smutny i pełen cierpienia moment. Po tym pożegnaniu odchodzi a podmiot liryczny ubolewa, że były to ostatnie słowa jakie wysłuchał z jej ust. W utworze tym Kochanowski stosuje liczne epitety, deminutiwa (zdrobnienia), porównania, antropomorfizację. Jest to wiersz sylabiczny, trzynastozgłoskowy.

Tren VIII Jana Kochanowskiego - analiza i interpretacja

Adresatką trenu jest Urszulka. Jest to liryka zwrotu do adresata. Ojciec zwraca się bezpośrednio do zmarłej, dzięki czemu wiersz swą formą przypomina list. Podmiot liryczny (tu J. Kochanowski), Ojciec, na zasadzie kontrastu opisuje dom w Czarnoleskie jeszcze za życia córeczki i tuż po jej śmierci.
Tren został napisany wierszem ciągłym, liczy czternaście wersów. Każdy wers liczy 13 sylab, średniówka występuje po siódmej sylabie.
Wiersz zawiera kompozycje pierścieniową- na początku i końcu utworu znajduje się obraz opustoszałego domu po śmierci dziecka.
Tekst trenu można podzielić na trzy części. Pierwsza część do apostrofa do nieżyjącej już córki i opis domu, pustego i smutnego. Druga część trenu, to opis domu pełnego radości i dziecięcego szczebiotu. Trzecia część to z kolei powrót do opisu domu pustego i pełnego żałości.
Ojciec zwraca się w apostrofie bezpośrednio do nieżyjącej już córki, co jest załamaniem zasady decorum, gdyż niestosownym jest mówienie o śmierci a już tym bardziej bezpośrednie zwracanie się do umarłego. Zwraca uwagę, że zniknięcie Urszuli stało się powodem nastania ogromnej pustki w domu. Zdaje się mieć do niej pewną pretensje z tego powodu. Wstrząs psychiczny, jakiego doznał, jest dokuczliwy, poeta nie rozumie, że smutek i żal są wplecione w życie każdego człowieka, że bez tych uczuć człowiek nie rozwija swego wnętrza, że bez przykrości nie umie cieszyć się powodzeniami.
Antyteza: „Pełno nas, a jakoby nikogo nie było” służy podkreśleniu kontrastu między domem rodzinnym bez małej dziewczynki, a tym, jaki był kiedyś. Pustka spowodowana stratą dziecka jest przede wszystkim emocjonalna, uczuciowa — nikt nie może zastąpić ukochanej córeczki. Zwrot ten jest także obrazem jednej z funkcji liryki żałobnej, mianowicie ujawnienia wielkości poniesionej straty.
Urszula jako „maluczka dusza” - mała istotka, wykazuje pewne podobieństwo do Tulii, zmarłej córeczki Cycerona. Serwiusz Sulpicjusz pytał w liście Cycerona, cierpiącego po śmierci córki: "in unius (Jedną) mulierculae animula (maluczką duszą) [si] iactura facta est (ubyło), tanto opere [commoveris] (tak wiele)?". Postać Cycerona jest ważne również w Trenie XVI. Ojciec zwraca się do Cycerona, wypominając mu, że zalecał umiar, równowagę w szczęściu i nieszczęściu, a sam po wygnaniu z Rzymu i stracie ukochanej córeczki Tulii rozpaczał nad swoim losem (pisząc listy do przyjaciół). Wyśmiewa w ten sposób filozofię stoików, która uważa za walkę z własna „ludzką” naturą. Nie można opanować uczuć rozpaczy. Naturalne jest cierpienie w obliczu straty kogoś bliskiego.
Kochanowski w pieśni 9 z Ksiąg Wtórych [Nie porzucaj nadzieje…] pisał, że nie należy się przywiązywać do niczego, bo Fortuna, los, może w każdej chwili omylić człowieka. „Zniknięcie” najukochańszej córki, jest właśnie wyrazem tego, ze niczego w życiu nie możemy się spodziewać.
Ojciec wspomina czasy pełne szczęścia, jakie w progi domu w Czarnolesie wnosiła ta mała dziewczynka. Poeta wspomina, że Urszulka biegała po wszystkich zakątkach, wszędzie jej było pełno, dom tętnił życiem, był rozśpiewany i radosny, pełen dziecięcego szczebiotu i śmiechu. Była dzieckiem pełnym wewnętrznego ciepła, kochającym rodziców, potrafiącym ich rozweselić, rozproszyć ich smutki. Nigdy rodzice się przez nią nie zamartwiali, a ona wręcz odsuwała od nich złe myśli. Dom był pełen miłości, które emanowało od małego dziecka. Opis samej dziewczynki uzupełniony jest znacznie w Trenie XII, gdzie oprócz opisu normalnego rytmu życia Urszulki dodana jest cała gama epitetów określających mnogość jej pozytywnych przymiotów i cech, które zapewne dopiero z czasem rozwinęłyby się jeszcze bardziej. Hiperbolizację cech Urszuli można także zaobserwować w Trenie III czy VI. To samo widzimy we Wstępie do Trenów. Treny dedykowane są wdzięcznej, miłej, uciesznej, przynoszącej radość, pociechę, niepospolitej, niezwykłej, obdarzonej wielkimi zaletami Urszuli. Jest to część trenu, która pełni funkcję pochwalną cnót i zalet zmarłej osoby.
Należy się cieszyć z tego, co daje nam każdy dzień, bo nikt nie wie, co będzie w przyszłości - jest to wyraz epikurejskiej myśli filozoficznej [Pieśń 9, Księgi Pierwsze]. To radość prowadzi do szczęścia. Takim szczęściem i radością w życiu Ojca była jego najukochańsza córka. W każdej chwili naszego życia może nastąpić przewrót i skończą się nasze chwile szczęśliwe. Taki przewrót nastąpił w życiu czarnoleskiej rodziny.
Ojciec powraca do opisu pustki, jaka nastała w domu po odejściu Urszulki. Mówi o ciszy, jaka nastała w domu. Z odejściem dziecka odeszła także radość, zabawa, śpiew i gwar dziecięcych rozmów. Nie ma już zabawy, nie ma przyjemnych zajęć, nie ma się do kogo uśmiechnąć, nikt się już nie śmieje, tak jak dawniej. Każdy kąt domu, każde pomieszczenie, każdy przedmiot pobrzmiewa jeszcze życiem Urszulki, które gasnąc pozostawiło setki wspomnień i żałość budzącą się na każdym kroku. Opis, pełen smutku i beznadziejności, obrazowany jest metaforą serca szukającego ukojenia. „Serce swej pociechy darmo upatruje”. Ojciec należnego sercu spokoju na próżno upatruje, bezcelowo - tak jakby pociecha nigdy miała nie przyjść. Pociecha to również określenie dziecka - małej Urszulki. Widoczne jest to w Trenie III gdzie dziewczynka jest określana właśnie mianem „pociechy” […A ty, pociecho moja, już mi się nie wrócisz…].
Życie Ojca zostało wystawione na ciężka próbę i doszło do załamania równowagi. Podmiot liryczny demonstruje w ten sposób żal, co jest jedną z zasadniczych cech poetyki funeralnej.
Czyny człowieka i jego życie wydają się być małe, drobne, w obliczu wieczności świata i przemijania. Wszystko to, co przemija jest niczym [Fraszka „O żywocie ludzkim”]. Kochanowski jednak wbrew temu przywiązał się do tego wszystkiego, co przemija. Nie może pogodzić się ze śmiercią córki jak i zmianami, jakie nastąpiły w jego domu.

Zbigniew Herbert ''U wrot doliny''

Wiersz Zbigniewa Herberta mówi, bez wątpienia o sądzie ostatecznym i ma w sobie bardzo dużo zbieżności z Apokalipsą Św. Jana z Nowego Testamentu.
Wiersz zaczyna się zdaniem „u wrót doliny”, jest to bez wątpienia miejsce, gdzie toczy się jakby cała akcja, gdzie są zebrani wszyscy ludzie, którzy czekają na sąd i na ostateczne rozegranie losów świata. Widzimy, że to właśnie „po deszczu gwiazd”, (co jest właśnie ową zbieżnością z Apokalipsą Św. Jana, gdzie jest właśnie mowa o spadaniu gwiazd) „na łące popiołów” (tutaj można by stwierdzić, że wcześniej na owej łące doszło do licznych podpaleń i pożarów, o czym również jest mowa w Apokalipsie), zbierają się wszyscy ludzie „pod strażą Aniołów”, zatem aniołowie pełnią tutaj jakby funkcję strażników, którzy selekcjonują ludność, zupełnie jak Niemcy, którzy dokonywali takiej selekcji, w obozach koncentracyjnych, podczas II wojny światowej. Zresztą zupełnie nie brak tutaj języka wojenno-obozowego: eksplozje, krzyki, stróże, zwłoki, rozkazy, ucięte włosy, strzępy listów, zaciśnięte pięści. Wszystko to sprawia wrażenie, że Herbert opisuje tutaj jakby wojenną apokalipsę. Jednak jest tutaj i sprzeczność z Apokalipsą Św. Jana, bowiem podmiot liryczny mówi, że „można objąć okiem całe beczące stado dwunogów (mowa tutaj o płaczących ludziach) naprawdę jest ich niewielu”, tymczasem w samej właśnie Apokalipsie, pisze, że ludzi będzie bardzo wielu „A byli tak liczni, jak piasek nad brzegiem morza” (Ap. 20, 8). Zatem nie wszystko, co przedstawia Herbert jest oddanym zwierciadłem Apokalipsy Św. Jana.
Z kolei biorąc pod uwagę słowa „doliczając nawet tych, którzy przyjdą z kronik bajek i możemy wywnioskować, że mówią one najwyraźniej o zmarłych,
żywotów świętych” którzy również będą sądzeni. „Przyjdą” czyli zmartwychwstaną. Tymczasem podobnie czytamy w Apokalipsie w Nowym Testamencie: „I zobaczyłem umarłych, wielkich i małych, którzy stali przed tronem. (…) I zostali osądzeni umarli według ich uczynków, które są zapisane w księgach. Również morze wyrzuciło zmarłych, którzy w nim byli. Wydały także umarłych, którzy w nich byli, śmierć i otchłań i każdy został osądzony według własnych czynów” (Ap. 20, 12-14).
W kolejnej strofie wiersza podmiot liryczny mówi: „ale dość tych rozważań”, słowa te, moim zdaniem, świadczą o braku emocji i jakiegokolwiek wzruszenia ze strony podmiotu, zupełnie jakby raczej owe rozważania, go nudziły niźli skłaniały do jakiejś refleksji. Zamiast tego podmiot mówi: „przenieśmy się wzrokiem do gardła doliny, z którego dobywa się krzyk”, owe słowa „przenieśmy się” świadczą jakby o chłodnym, wręcz dziennikarskim podejściu podmiotu lirycznego. Zatem możemy sądzić, że podmiotem lirycznym w wierszu, jest właśnie dziennikarz, który ową sytuację przedstawia jakby w formie reportażu, o czym właśnie świadczą słowa „przenieśmy się” -bo czyż nie z takim terminem spotykamy się wiele razy oglądając chociażby w telewizji jakieś reportaże? Czy też czytając gazety? Widzimy, zatem, że w takiej formie podmiot relacjonuje jedynie suche wydarzenia, fakty. Nie wypowiada tutaj swojego zdania, nie dzieli się własnymi refleksjami, a podchodzi do tego bardzo rzeczowo i obiektywnie.
Natomiast owy „świst eksplozji” to nic innego jak dowód na to, że Herbert opisuje tutaj wojenną apokalipsę-w wierszu nie ma nadziei na lepsze jutro, a jedynie „krzyk matek, od których odłączają dzieci”. Wszyscy doskonale wiemy, że podobne wydarzenia miały miejsce w obozach koncentracyjnych, gdzie często zabierano matkom dzieci i mordowano je osobno.
Dalej podmiot mówi „będziemy zbawiani pojedynczo”, otóż w Apokalipsie Św. Jana, o niczym takim nie ma mowy, jest, co prawda mowa o zbawieniu ludzi przez Syna Człowieczego, ale nie pisze tutaj czy będzie się to działo razem czy też osobno. Wiadomo jednak jest, że Jezus JUŻ wszystkich zbawił, kiedy umarł na krzyżu, o czym mówi Pismo Nowego Testamentu. Zatem zbawienie już się dokonało. Natomiast w wierszu Herberta zbawienie dopiero ma nadejść. Bardzo prawdopodobne, że dla Herberta owym zbawieniem jest sądzenie ludzi „pojedynczo” lub być może nawet i życie wieczne. Tymczasem zbawienie, to nic innego jak wybawienie od grzechu, bez tego nie moglibyśmy się ubiegać o życie wieczne, prawdą jednak jest, że reszta teraz zależy od nas czy wybierzemy dobro czy zło, a Bóg nas osądzi według naszych uczynków i da każdemu zapłatę. Apokalipsa Św. Jana mówi właśnie nie tylko o czasach ostatecznych ludzi i ziemi, ale także o Sądzie Bożym, jednak, podczas, którego na pewno nie będzie się dokonywać zbawienie.
W kolejnym wersie podmiot liryczny mówi: „aniołowie stróże są bezwzględni”, tutaj należałoby się zastanowić czy chodzi ogólnie o aniołów, którzy są stróżami-strażnikami i selekcjonują ludzi, czy o aniołów stróżów-którego ma każdy z nas. Jednak bez względu na to, o których by nie chodziło-jedno jest pewne-aniołowie, pełnią tu jakby funkcje esesmanów niemieckich, zupełnie jak podczas wojny-są bezwzględni, oddzielają matki od dzieci, są głusi na płacz i wołania, odbierają ludziom pamiątki, nie zważają na nic. Nie ma tutaj, zatem dobrych i współczujących aniołów, są jedynie strażnicy wypełniający Boży plan. Bóg także nie jest tutaj dobry i opiekuńczy, a jedynie surowy i milczący, zupełnie jakby Go tu nie było.
Analizując wiersz dalej i czytając słowa, który wypowiada staruszka do anioła:
„schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości”,
możemy twierdzić, że owy anioł to właśnie jej anioł stróż, gdyż mówi właśnie „zawsze byliśmy razem nie możesz mnie teraz opuścić”, jednak podmiot liryczny mówi, że „starszy anioł z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie”. Słowa te można rozumieć jednoznacznie. Otóż, oczywiście, iż jest to nieporozumienie, gdyż teraz, kiedy mają się rozegrać ostateczne losy świata, sąd nad ludźmi, jest to w istocie właśnie nieporozumienie. Teraz anioł stróż, czy ktokolwiek inny, żadne wołanie o pomoc, nic tu nie pomoże, niczego nie zmieni. Dalej czytamy, o zmarłym kanarku, którego niesie staruszka, a dlaczego umarł? Herbert pisze jasno „gdyż wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej”. Podobna sytuacja ma miejsce w apokalipsie Św. Jana, gdzie pisze: „I wszystko, co żyło w morzu, wyginęło”, jednak nie pisze czy giną wszystkie zwierzęta na ziemi, także poza morzem. Także nie jest to kolejną zbieżnością, a jedynie lekkim podobieństwem…
W kolejnych wersach wiersza widzimy jak staruszka użala się nad losem kanarka, można by powiedzieć, że nawet szlocha, ale nikt tego nie widzi, nikt na to nie zważa, wręcz przeciwnie jej głos jeszcze „ginie wśród ogólnego wrzasku”. Zatem możemy wywnioskować jak straszne wydarzenia dzieją się na ziemi, skoro autor nie używa tutaj słowa płacz, szloch czy nawet krzyk, a właśnie „wrzask”. To słowo również świadczy o kolejnej zbieżności z Apokalipsą w Piśmie Świętym, gdzie również wydarzenia, które się rozgrywają są tragiczne. Na ludzi są zsyłane plagi, które nie przynoszą śmierci, a ból i cierpienie i stąd właśnie i tu słychać „wrzask” jak i w wierszu Herberta.
Dalej podmiot liryczny mówi o drwalu, który przyciska swą siekierę do piersi i mówi:
„całe życie była moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa
-powiada-
nie oddam”.
Fragment ten świadczy o wielkim przywiązaniu ludzi do rzeczy materialnych, jak się okazuje nawet i do tych, które były związane z naszym miejscem pracy, w tym przypadku drwal, jest niezwykle przywiązany do swojej siekiery. Jednak, co jest ciekawe, ten fragment wiersza również przypomina wydarzenia z obozów koncentracyjnych, gdzie zabierano ludziom ich rzeczy. Ludzie, którzy przywozili ze sobą najcenniejsze rzeczy, niemalże dorobek całego życia, nie chcieli ich oddać-nie potrafili się z nimi rozstać. Niebywałe, jak Herbert pokazuje tutaj niesamowite przywiązanie człowieka do rzeczy materialnych, Herbert pokazuje jak bardzo człowiek jest przywiązany do świata materialnego, jak wielką wagę przykłada do niego, zamiast do świata duchowego.
W dalszych wersach wersu, podmiot mówi o ludziach, którzy „bez bólu poddali się rozkazom”. Jak nam wiadomo byli i tacy w obozach koncentracyjnych, którzy poddawali się bez buntu, bez walki (gdyż wcześniej widzimy, iż drwal jest ewidentnym przykładem człowieka buntującego się przeciwko nowym regułom), zatem kolejny przykład apokalipsy-wojennej.
Dalej czytamy: „idą spuściwszy głowy na znak pojednania” i tutaj należałoby sobie zadać pytanie: „Jakiego pojednania?”, bo w zasadzie w apokalipsie Św. Jana, nie ma mowy o żadnym pojednaniu, jest tylko sąd i jest tylko kara bądź nagroda, jaką jest życie wieczne. Zatem jest to kolejny przykład sprzeczności wiersza Herberta z Apokalipsą Nowego Testamentu.
Jednak co mówi dalej podmiot liryczny?
„…ale w zaciśniętych pięściach chowają
strzępy listów wstążki włosu ucięte
i fotografie
które jak sądzą naiwnie
nie zostaną im odebrane”
Ciekawy fragment, który w dalszym ciągu wskazuje na przywiązanie ludzi do rzeczy materialnych, ale doprawdy, jak wielkie! Jednak, mowa tu także o naiwności ludzi, którzy w rzeczywistości nawet nie łudzą się nadzieją, a „sądzą”, że owe rzeczy nie zostaną im wcale odebrane. Tymczasem właśnie słowo „naiwnie”, świadczy o tym, że się mylą i, że mimo wszystko aniołowie-strażnicy będą bezwzględni i nieugięci oraz, że odbiorą im WSZYSTKO. Zatem świat, który został przedstawiony w wierszu, to świat, gdzie nie ma nadziei, nie ma wrażliwości na ludzkie cierpienie i łzy, jedyne, na co tu jest miejsce to bezwzględność i okrucieństwo, zupełnie tak samo jak w Apokalipsie, którą opisuje Św. Jan.
Szczególnie ostatnia strofa wiersza oddaje niezwykłe podobieństwo do wypadku wydarzeń Apokalipsy Nowego Testamentu:
„tak to oni wyglądają
na moment przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy”
Jest to niemalże identyczny obraz jak i ten w Apokalipsie Św. Jana, gdzie ludzie również mają być podzieleni. Jedni zostaną po stronie lewej, a drudzy po prawej, o wiele dokładniej jest o tym mowa w Ewangelii Św. Mateusza, która również jest swego rodzaju kluczem do Apokalipsy Św. Jana :”A On oddzieli jednych ludzi od drugich, tak jak pasterz zwykł oddzielać owce od kozłów. I zbierze owce po prawej stronie, a kozły po lewej. A potem powie Król do tych, co są po prawej stronie: Przyjdźcie, błogosławieni Ojca mego, weźcie w posiadanie królestwo, które było dla was przygotowane od początku świata. (…) A potem powie do tych z lewej strony: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i aniołom jego. (…) I pójdą stamtąd: ci na wieczne potępienie, a sprawiedliwi do życia wiecznego”.
Jak widzimy Herbert opisał w swoim wierszu identyczną sytuację do tej, która jest opisana w Biblii, ci „śpiewający psalmy”, to ci, którzy otrzymają życie wieczne, a ci „zgrzytający zębami”, to nikt inny, jak ci, którzy pójdą na wieczne potępienie do piekła.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Milosza wiersze, język polski
OCALONY RÓŻEWICZA, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
wierszyki Dobre wychowanie, język polski(2)
Analiza porównawcza wierszy Horacego i Mickiewicza, Język polski
Ferdydurke, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
AWANGARDA i wiersze, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
ZDĄŻYĆ PRZED PANEM BOGIEM, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
Informacje o Leopoldzie Staffie. Postawa poety w wierszu KOW, Szkoła, Język polski, Wypracowania
Quo Vadis, SZKOŁA, JĘZYK POLSKI, Opracowania lektur i wierszy (liceum)
Dzuma, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
Czy babcia z wiersza T. Różewicza żyje wśród kochających ją ludzi, Język polski
Futuryści + wiersze, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
KOLUMBOWIE, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
Różewicz - wiersze (notatki), język polski
matura ustna 2014, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze
Tango, Szkolne, Język polski Technikum Liceum kl.2, Wiersze, wiersze

więcej podobnych podstron