MĘKA PAŃSKA
Scena I - WIECZERNIK
(Przez Wieczernik przechodzą niewiasty z Maryją.
Za chwilę wchodzą Apostołowie i przygotowują do wieczerzy. Wchodzi Jezus)
JEZUS - Pokój wam!
(Jan podbiega do Jezusa. Jezus głaszcze jego głowę. Wszyscy Apostołowie zajmują miejsca za stołem).
JEZUS - Gorąco pragnąłem spożywać tę Paschę z wami zanim będę cierpiał. Wiedziałem, że to nastąpi, a radość oddania się przyniosła zawczasu ulgę memu cierpieniu … Gorąco pragnąłem spożywać z wami tę Paschę, bo już nie zakosztuję owocu winnego, aż przyjdzie Królestwo Boże. Wtedy zasiądę znowu do uczty Baranka. Lecz wezmą w niej udział tylko ci, którzy będą pokorni i czystego serca, jak Ja jestem.
BARTŁOMIEJ - Mistrzu, który jest pierwszy wśród nas?
JEZUS - Wszyscy i żaden. Większy powinien być jak mniejszy, a zwierzchnik jako służący innym. No i który jest większy? Czy ten, co siedzi za stołem, czy usługujący mu? Chyba ten, co siedzi za stołem. Jednak Ja wam służę i jeszcze będę wam służył … Będziecie ze Mną w moim Królestwie sądząc dwanaście pokoleń Izraela.
PIOTR - A ci, co potem przyjdą, czy będą mieli miejsce z nami?
JEZUS - Wszyscy, którzy będą wierni Chrystusowi za życia, będą królowali z Nim potem.
PIOTR - My wytrwamy, aż do końca!
JEZUS - Tak sądzisz? A Ja ci mówię, że doświadczenie jeszcze nadejdzie. Szymonie! Szatan chce was przesiać, jak ziarno. Prosiłem za tobą, byś wytrwał, a ty powróciwszy, utwierdzaj braci swoich.
PIOTR - Wiem, że jestem grzesznikiem, ale będę Ci wierny, aż do śmierci! Nigdy się Ciebie nie zaprę!
JEZUS - Piotrze, nie bądź pewny. Ta godzina zmieni tyle rzeczy. Powstaną nowe konieczności. Wiecie, że mówiłem wam zawsze, gdyśmy przechodzili miejsca niebezpieczne, że nic wam się nie stanie, bo aniołowie czuwają nad wami. Ale teraz aniołów Pan wezwał do siebie, a nastała pora szatanów. Aniołowie zakrywają sobie teraz oczy skrzydłami, by nie widzieć strasznego świętokradztwa. Tego wieczora nie ma aniołów na ziemi. Są oni wszyscy przed tronem Boga i zasłaniają swym śpiewem świętokradztwo bogobójczego świata i płacz niewinnego. Teraz więc uchwyćmy się miary biednych ludzi, którzy nie ufają i nie kochają. Wszystko powinno się wypełnić, bo to powiedziało Pismo Święte.
… Teraz poczekajcie chwilę, bo usłużę wam. Przedtem dawałem pokarm dla ciała, teraz nakarmię ducha. Dla szerzenia słowa wystarczał chrzest janowy. Teraz będzie przelana krew i potrzeba innego obmycia. Ja was teraz oczyszczę i dam życie temu, kto będzie czysty.
(Jezus podchodzi do ławy, zdejmuje szatę, składa ją na płaszczu, potem opasuje się ręcznikiem, podchodzi do misy i wlewa do niej wodę, następnie podchodzi do uczniów)
JEZUS - Nie pytacie Mnie, co Ja robię?
PIOTR - (woła) Nie wiemy, ale jesteśmy już umyci!
JEZUS - (do Piotra) A Ja ci mówię, że to nie wystarcza. (Do Apostołów) Moje umycie oczyści was bardziej.
(Jezus klęka, zdejmuje sandał Judaszowi i myje mu nogę. Judasz jest zdumiony, ale nic nie mówi. Dopiero, gdy Jezus chce pocałować jego prawą nogę, Judasz cofa gwałtownie nogę i niechcący uderza Jezusa)
JUDASZ - (zmieszany) Przepraszam, Mistrzu.
JEZUS - Wiem, że tego nie chciałeś, a więc nie boli.
(Jezus podchodzi do Tomasza, potem do Filipa, następnie do Jakuba).
JAKUB - O Mistrzu, wielki Mistrzu mój!
(Następnie Jezus podchodzi do Jana, a potem do Piotra)
PIOTR - Ty chcesz mi myć nogi? Nie! Dopóki żyję, nie zgodzę się na to. Ja robak, a Tyś Bóg. Każdy powinien być na swoim miejscu!
JEZUS - Co Ja czynię, ty nie możesz tego teraz zrozumieć, ale potem zrozumiesz, więc nie przeszkadzaj.
PIOTR - (z uporem) Wszystko, co chcesz Mistrzu, nawet jeśli chcesz możesz uciąć mi głowę! Ale nie dam Ci myć mi nogi!
JEZUS - Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał części ze Mną. Potrzebujesz tego umycia dla duszy twej. Czyż nie chcesz być ze Mną?
PIOTR - O, Panie! A więc myj mnie całego: nogi ręce głowę!
JEZUS - Wystarczy bym ci umył nogi, bo nogami idzie się po brudach. (Do Apostołów) Powiedziałem już wam, że nie pokarm, który wchodzi i wychodzi kala was, ani też co na drodze depczą nogi człowieka. Lecz to, co się rodzi i dojrzewa w sercu, a potem wchodzi i plami jego czyny i członki. Dlatego trzeba je bardzo oczyszczać wraz z oczyma i ustami. Biedny człowiek, który był doskonały po stworzeniu go, a potem jakże go zwiódł kusiciel i doprowadził do zła. Teraz człowiek cały grzeszy.
(Jezus umywa nogi Piotra, Piotr płacze i biorąc Ręce Jezusa całuje je ze skruchą.
Następnie Jezus podchodzi do Szymona)
SZYMON - Oczyść mnie Panie z trądu grzechu, tak jak oczyściłeś mnie z trądu ciała, mój Zbawicielu.
JEZUS - Nie obawiaj się już Szymonie, bo przyjdziesz do nieba biały jak śnieg.
(Następnie Jezus podchodzi do Bartłomieja).
BARTŁOMIEJ - (bardzo wzruszony) A ja, Panie, obawiam się, że nie będę miał siły i czasu, by stać się takim, jakim mnie chcesz.
JEZUS - Nie obawiaj się. Powiedziałem kiedyś: oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma zdrady. A teraz mówię: oto prawdziwy chrześcijanin, godny Chrystusa. Będziesz potem zawsze ze Mną.
(Juda Tadeusz widząc przed sobą klęczącego Jezusa nie może się powstrzymać; pochyla głowę na rękę i płacze).
JEZUS - Nie płacz drogi bracie. Teraz trudno ci to znieść, ale potem będziesz szczęśliwy, bo wieczne pokrewieństwo połączy nas w niebie.
(Następnie Jezus podchodzi do Mateusza).
MATEUSZ - Mistrzu! Ja jestem grzesznikiem.
JEZUS - Byłeś nim przedtem, a teraz jesteś Apostołem. Jesteś moim głosem i błogosławię cię. Ile drogi przeszły twe nogi, by dojść do Boga. Idź dalej podobnie, a dojdziesz do Ojca i do Mnie.
(Jezus kończy umywanie, odkłada ręcznik i zajmuje swe miejsce mówiąc):
JEZUS - Teraz jesteście czyści, choć nie wszyscy, tylko ci, którzy chcieli nimi być.
(Jezus spogląda na Judasza, Judasz udaje, że nie słyszy).
JEZUS - (do Apostołów) Ten, kto spożywa ze Mną, podniósł piętę przeciwko Mnie. Mówię to wam zanim się tak stanie, abyście nie wątpili o Mnie. A gdy się to wszystko wypełni, uwierzycie jeszcze bardziej we Mnie. Kto przyjmuje Mnie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał: Ojca, który jest w niebie. Lecz dokonajmy rytu.
(Wszyscy wstają, Jezus intonuje psalm)
Błogosławieni, których droga jest niepokalana, którzy postępują zgodnie z prawem Pana.
Błogosławieni, którzy spełniają Jego rozkazy, całym sercem Go szukają.
Którzy nieprawości nie czynią, lecz kroczą Jego drogami.
Ty przekazania swoje na to dałeś, by przestrzegano ich pilnie.
Aby me drogi niezawodnie zmierzały, do przestrzegania Twych ustaw.
Wówczas nie doznam wstydu, gdy zważać będę na wszystkie Twe nakazy.
Będę rozmyślał o Twych przykazaniach i drogi Twoje rozważał.
Z Twych ustaw będę się radował, o słowach Twoich nie zapomnę.
JEZUS - (do Apostołów) Dokonał się już dawny ryt, teras zaczynam nowy. Obiecałem wam cud miłości, przyjaciele moi, i teraz wypełnię go. Dlatego tak pragnąłem tej Paschy. Odtąd ta Hostia będzie składana w wiekuistym rycie miłości. Przyjaciele moi, umiłowałem was w całym moim życiu na ziemi. A umiłowałem na całą wieczność, synowie moi. Będę was miłował, aż do końca. Nie ma nic większego nad to. Pamiętajcie o tym, bo ja odchodzę. Zostaniemy jednak złączeni na zawsze tym cudem, którego teraz dokonam.
(Jezus kładzie chleb na pełnym kielichu. Błogosławi i ofiaruje każdy z darów osobno, potem mówi):
JEZUS - BIERZCIE I JEDZCIE, TO JEST CIAŁO MOJE. CZYŃCIE TO NA MOJĄ PAMIĄTKĘ, bo Ja odchodzę.
(Jezus łamie Hostię na 13 części i rozdaje uczniom. Potem bierze kielich mówiąc)
JEZUS - BIERZCIE I PIJCIE, TO JEST KREW MOJA. TO JEST KIELICH NOWEGO PRZYMIERZA WE KRWI I PRZEZ KREW MOJĄ, KTÓRA BĘDZIE WYLANAZA WAS NA ODPUSZCZENIE WASZYCH GRZECHÓW, BY DAĆ WAM ŻYCIE. TO CZYŃCIE NA MOJĄ PAMIĄTKĘ.
(Jezus wstaje mówiąc):
JEZUS - Zostańcie tu. Wrócę zaraz.
(Bierze trzynasty kawałek chleba, kielich i wychodzi).
JAN - (szeptem) Poszedł do Matki.
TADEUSZ - (z westchnieniem) Biedna Ona!
PIOTR - Sądzisz, że wie o Nim?
TADEUSZ - Ona Wszystko wie i wiedziała zawsze.
(Apostołowie rozmawiają po cichu).
TOMASZ - Ale czy sądzicie …
TADEUSZ - (przerywając) Ty jeszcze wątpisz? Przecież to Jego godzina.
SZYMON - Oby Bóg dał nam łaskę zostania wiernymi.
PIOTR - O! co do mnie …
JAN - (przerywając) Pan wraca.
(Jezus wraca, siada na swoim miejscu).
JEZUS - Wszystko wam powiedziałem i wszystko wam dałem. Nowy ryt został dokonany. Czyńcie to na moją pamiątkę. Umyłem wam nogi, by nauczyć was pokory. Pamiętajcie o tym. Jak Ja wam uczyniłem, tak wy czyńcie między sobą. Ale jeden z was nie jest czysty. Jeden z was wyda Mnie. Ale Ja przebaczę nawet jemu, idąc na śmierć za niego …
(Piotr patrzy na Judasza. Judasz patrzy na Mateusza, jakby go podejrzewał.
Wygląda na najbardziej pewnego siebie. Pyta z uśmiechem Jezusa):
JUDASZ - Może to ja?
JEZUS - Ty sam mówisz, że to ty jesteś. Zapytaj swego sumienia, a ono oskarży ciebie.
PIOTR - (pociąga za rękę Jana i szepcze mu) Zapytaj, kto to taki?
JEZUS - (odpowiada cicho) to ten, któremu podam kawałek chleba.
JEZUS - (podaje chleb Judaszowi) Weź Judaszu, będzie ci to smakowało pewnie.
JUDASZ - Dziękuję, Mistrzu, smakuje, tak.
(Jan przerażony zamyka oczy).
JEZUS - A więc, gdy ci tak dogodziłem tutaj, już się wszystko dokonało. A co masz jeszcze czynić gdzie indziej, czyń to szybko Judaszu.
JUDASZ - Będę Ci posłuszny, Mistrzu. A potem przyjdę do Getsemani, bo będziesz tam jak zawsze, prawda?
PIOTR - Co on będzie robił?
JUDASZ - Nie jestem dzieckiem! (Narzuca na siebie płaszcz).
JEZUS - (do Piotra) Zostaw go w spokoju. Ja wiem, co on ma robić.
JEZUS - (szeptem zwraca się do Jana) Nie mów teraz nic Piotrowi.
(Jezus chwilę siedzi ze spuszczoną głową, potem otrząsa się, patrzy dookoła i mówi):
JEZUS - Wyjdźmy z za stołu i usiądźmy razem, jak synowie przy ojcu. (Wszyscy wstają).
JEZUS - Wszystko otrzymam, o co proszę. Widzieliście to sami. Spełniło się moje pragnienie, bo Ojciec pozwolił się oddać ludziom na pokarm. Lecz jest to tak niepojęte dla pychy ludzkiej, że mało kto zrozumie to i wielu zaprzeczy temu … Jeśli kto miłuje Mnie, Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do Niego i będziemy w Nim przebywać. A teraz daję wam przykazanie nowe, byście miłowali jedni drugich. Po tym poznają was, żeście uczniami moimi. I jeśli będziecie się miłowali, gdy Ja odejdę, wszyscy uznają, żeście mymi uczniami.
PIOTR - Panie Jezu, dokąd idziesz?
JEZUS - Idę tam, gdzie ty teraz pójść nie możesz, lecz potem przyjdziesz.
PIOTR - Dlaczego nie mogę? Ja nawet na śmierć za Tobą pójdę, lecz najpierw będę Cię bronił i gotów jestem życie oddać za Ciebie.
JEZUS - Życie oddasz za Mnie? Ale nie teraz. Piotrze, zaprawdę mówię ci, że zanim kogut trzy razy zapieje, ty Mnie się zaprzesz trzykrotnie.
PIOTR - Mistrzu, to niemożliwe, temu nie mogę uwierzyć …?
JEZUS - Teraz jesteś pewien siebie, bo masz Mnie przy sobie, masz ze sobą Boga. Lecz wkrótce nie będziesz Go już miał. A wtedy szatan wystraszy was. Powie wam, że Boga już nie ma, tylko on jest. Ale serce wasze niech się nie miesza, wierzcie w Boga i we Mnie wierzcie, mimo wszystko. Już pora wyjścia. Wstańcie. Posłuchajcie jeszcze ostatnich słów. Trwajcie w Mojej miłości. Kochajcie się! Bo to jest moje nowe przykazanie. Kochajcie się wzajemnie bardziej, niż miłujecie siebie samych. Nakazałem wam miłować się, ale i przebaczać. Czyście zrozumieli? Jeśli na świecie jest nienawiść, to u was powinna być tylko miłość do wszystkich. Ileż to zdrajców spotkacie w życiu, ale nie powinniście oddawać im złem za zło. Ja pierwszy byłem zdradzony, ale przebaczyłem. Świat nie może kochać tego, co nie jest jak on sam. Nie będzie więc was miłował. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować … Teraz daję wam pokój mój. Będziecie uciśnieni, ale ufajcie; Jam zwyciężył świat.
(Jezus wstaje, rozkłada ręce i mówi „Ojcze nasz”.
Apostołowie ocierają łzy. Jezus błogosławi ich i poleca im):
JEZUS - Bierzcie płaszcze i chodźmy. Andrzeju, powiedz gospodarzowi domu, by dziś zostawił tu wszystko, tak jak jest. Bo jutro odwiedzicie to miejsce.
(Jezus okrywa się płaszczem, idzie opierając się na Janie).
JAN - (do Jezusa) Nie pożegnasz Matki?
JEZUS - Nie, już pożegnałem.
(Apostołowie wychodzą. Z boku wychodzi Judasz).
JUDASZ - (patrzy na mieszek) Ach te srebrniki! Jaki one mają dziwny blask, jaką siłę, na ich widok śmieją się oczy, żywiej bije serce, żyć się chce … (Nagle Judasz poważnieje) Trzy lata jak cień chodziłem za Nim. Trzy pełne lata. Myślałem, że ten mój Mistrz uczyni potężne królestwo tu na ziemi, że purpurą przystroi barki moje, że mnie i innych w owym królestwie wyniesie na dostojeństwo najbliższe tronu. Myślałem nawet, że skarbiec odda mi w zarząd, że nurzać się będę w złocie i cóż? Ha, ha, ha. Kazano być Judaszowi ubogim, do niczego się nie przywiązywać; ani do bogactw, ani do rozkoszy, ani do ziemskiej sytości … Kazano mi być pokornym, cichym, kazano mi wreszcie cierpieć prześladowania dla … sprawiedliwości? No i cóż zarobiłem na tych świętościach. Wstyd się przyznać. Oto tę garstkę srebrników, które mi obiecała starszyzna żydowska.
ANIOŁ - Za kogo Judaszu?
JUDASZ - Za kogo? Za Jezusa, kusili mnie więc …
ANIOŁ - Sprzedałeś?
JUDASZ - Trzydzieści srebrników to przecież garść pieniędzy.
ANIOŁ - Trzydzieści srebrników za przyjaciela?
JUDASZ - To prawda. On mi nic złego nie uczynił, a przecież mam żal do Niego. Mam żal, bo mnie zawiódł, bo nie stał się królem! (Do Anioła) Słyszysz? Mam żal, bo sądziłem, że zajaśnieję na Jego dworze, że pieniądze mieć będę … (po chwili) I cóż wydeptałem w swej wędrówce za Nim? Oto tę brudną, wypłowiałą szatę, te dziurawe sandały i ten chudy woreczek.
ANIOŁ - Dlaczego to uczyniłeś?
JUDASZ - Dlaczego! Dlaczego! Dlaczego pytasz? Idź precz maro przeklęta ze swoim „dlaczego”. Przywarłaś do mego serca od kilku dni i ssiesz, jak wygłodzona pijawka. Już tyle krwi mi wyssałaś, aż dziwne, że jeszcze żyję. (Judasz wybiega).
Scena II - GETSEMANI
(Jezus zwraca się do Piotra, Jana i Jakuba. Głos Jego jest zmęczony, załamany i smutny)
JEZUS - Zatrzymajcie się tu, a Ja będę się modlił tam. Ale nie śpijcie, bo mogę was potrzebować. Proszę was, módlcie się, bo bardzo potrzebuję tej pomocy.
PIOTR - Bądź spokojny, Mistrzu. Będziemy czuwać i modlić się. Na Twoje zawołanie przybiegniemy.
(Apostołowie przygotowują ognisko.
Jezus odchodzi ze spuszczoną głową, zatrzymuje się przy skałach, zatapia się w modlitwie)
JEZUS - Jestem Twoim Synem. Tak, wszystko, ale pomagaj mi … Godzina nadchodzi, już nadeszła. Wszystko, co chcesz … Zmiłuj się nad nimi … Proszę Cię, zbaw ich od świata, od ciała i od szatana. Proszę Cię jeszcze Ojcze, nie dla siebie … Proszę dla człowieka, który jest Twoim stworzeniem, a który pogrąża w błocie nawet swą duszę. Zaleję to błoto moją Krwią, by się oczyściło … Miasto dziś jest spokojne, ale jutro będzie tu piekło.
(Jezus wstaje, patrzy na Jerozolimę i szepcze)
JEZUS - Wydaje się białe, a jest całe w grzechu. A iluż to uzdrowiłem tutaj! Gdzie są teraz ci, którzy tak chętnie słuchali mych nauk?
(Pochyla głowę, płacze, potem idzie do uczniów siedzących przy ognisku i widzi, że śpią)
JEZUS - Śpicie? Nie mogliście czuwać jednej godziny? A Ja tak potrzebuję waszej pomocy i modlitwy.
(Apostołowie budzą się zawstydzeni, przecierają oczy, mamroczą jakieś tłumaczenie).
UCZNIOWIE - To wino … To jedzenie … Ale to już przejdzie i teraz będziemy modlili się głośno i już nie uśniemy …
JEZUS - Dobrze. Módlcie się i czuwajcie, bo to i wam jest potrzebne.
UCZNIOWIE - Tak, Mistrzu, tak.
(Jezus wraca na miejsce modlitwy, klęka przy kamieniu, składa ręce, opiera na nich głowę i modli się. Następnie unosi ku górze swe oblicze i za chwilę spuszcza głowę. Podnosi ręce ku niebu, jakby wzywając pomocy. Zdejmuje płaszcz, patrzy na niego, całuje i mówi)
JEZUS - Przebacz mi Mamo moja, przebacz!
(Jezus wkłada znów na siebie płaszcz i zaczyna głośno łkać).
JEZUS - O! Kielich ten jest zbyt gorzki! Już nie mogę! Nie mogę! To przewyższa moje możliwości! Mogłem wszystko, ale nie to … Ojcze, oddal to od Twego Syna! Miłosierdzia! Czym na to zasłużyłem? (Po chwili) Jednak Ojcze mój, nie słuchaj głosu mego, gdy prosi wbrew twej woli. Nie patrz na to, żem Synem Twoim, bo jestem tylko Twym sługą. Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie.
(Jezus trwa tak przez chwilę, nagle unosi twarz i woła):
JEZUS - Piotrze, Piotrze, Piotrze … Teraz na pewno przyjdą do Mnie, oni są tacy wierni. Piotrze!
(Zrywa się i biegnie do uczniów).
JEZUS - Piotrze, wołałem cię trzy razy! Co wy robicie? Śpicie dalej? Nie widzicie, że cierpię? Módlcie się! Nie ulegajcie w niczym ciału. Pomóżcie mi …
(Jednak Apostołów trudno dobudzić, mamroczą coś mocno zaspani. Siadają, wreszcie Piotr wstaje).
PIOTR - Nigdy mi się tak nie trafiło. Pewnie to wino było takie mocne. (Do Jezusa) Wołałeś nas? Janie zbieraj gałązki, trzeba rozniecić ogień. Teraz będziemy stali.
JEZUS - Przyjaciele moi! Przyjaciele, dusza moja jest śmiertelnie smutna …
(Apostołowie są zbyt rozespani i oczy znowu im się zamykają. Jezus patrzy na nich, potrząsa głową, wzdycha i idzie na miejsce modlitwy. Wznosi ręce i modli się).
JEZUS - Wola Ojca! Tylko ona, ona sama …! Twoja wola, Ojcze! Twoja, nie moja … Mam tylko Jedynego Pana, Boga Najświętszego. Jedno prawo: posłuszeństwo. Jedną miłość: odkupienie … Nie mam już Matki, nie mam już życia, nie mam już bóstwa, nie mam już posłannictwa.
SZATAN - Tak strasznie, tak nieludzko cierpieć … Ale za co? I dla kogo? Dla ludzi? To Ty myślisz, że pociągniesz ludzi swą ofiarą? Oni Cię nienawidzą i nienawidzić będą. Czy widzisz? Tam do szturmu przeciw Tobie powstają rzesze. Czy to szatani? Nie! To ludzie! Patrz, jak burzą Twą świątynię, jak bezczeszczą Twe ołtarze, łamią krzyże. Precz z Tobą, wołają … Ha, ha, ha. A Ty myślisz, że oni Cię kochać będą. Słuchaj …
JEZUS - Ojcze …
SZATAN - Popatrz na najlepszych. Popatrz, jaka wszędzie pycha i zmysłowość. Jak się Twoi nienawidzą, zdradzają, prześladują …
JEZUS - Ojcze, Ojcze mój …
SZATAN - Rodziny rozbite, rozpusta i pijaństwo pochłania wszystko … Idź więc, wylej Twą Krew do ostatniej kropli, by dzieło Twoje zginęło jak kropla w morzu … Idź! Poświęcaj się!
JEZUS - Na próżno kusisz Mnie diable. Matką moją jest ludzkość, ludzkość kocham ją, aż do oddania za nią życia. Życie me oddaję Najwyższemu Panu wszelkiej żyjącej istoty. Posłannictwa mego dokonuję przez śmierć. Nie mam niczego więcej ponad spełnienie woli mego Boga. Idź precz szatanie! Ojcze, jeśli to możliwe, niech ominie mnie ten kielich. Ale nie moja, lecz Twoja wola niech się spełni. Idź precz szatanie! Ja należę do Boga! (leżąc na skale) Boże, Boże, Boże …
(Zalewa Go krwawy pot. Klęka, wznosi ręce w modlitwie).
ANIOŁ - Ojciec Niebieski wysłuchał Cię Panie, przysyłając kielich pocieszenia. Tam od niebieskich przestworzy, kędy gwiazdy świecą srebrzyste, już widać triumf Krzyża Twego, Panie! Patrz, jak cieszą się miliony czekające w otchłani … Patrz, jak Krzyżowi dziękują za wieczne szczęście i zbawienie. Widzisz ilu świętych i błogosławionych idzie Twą królewską drogą krzyża. A Twój krzyż daje boską moc słabym, zalęknionych czyni odważnymi, grzesznych świętymi. Twój Krzyż triumfuje ponad globem ziemskim i pociąga wszystkie dusze szlachetne ku sobie!
(Jezus wypija kielich podany przez Anioła. Chwilę się modli. Anioł odchodzi. Jezus wstaje, zdejmuje płaszcz, ociera ręce i twarz. Jest bliski omdlenia, rozluźnia szatę, jakby się dusił. Klęka z wysiłkiem i modli się chwilę. Wstaje i zmęczonym krokiem udaje się do uczniów. Wszyscy śpią obok wygasłego ogniska. Jezus woła ich, pochyla się i potrząsa Piotrem).
PIOTR - Co to? Kto mnie chwyta?
JEZUS - Nikt cię nie chwyta, to tylko Ja ciebie wołałem.
PIOTR - Czy to już rano?
JEZUS - Nie, ale kończy się druga wigilia.
JAKUB - Czy już wzięli Mistrza?
JEZUS - Jeszcze nie, Jakubie, ale już wstańcie i chodźmy, bo zgraja jest blisko.
(Piotr, Jan i Jakub wstają półprzytomni, rozglądają się, a Jezus idzie do pozostałych Apostołów)
JEZUS - Wstawajcie! Szatan się zbliża, wskażcie więc mu, że synowie Boży nie śpią!
APOSTOŁOWIE - Tak Mistrzu! A gdzie on jest Mistrzu?
(Apostołowie okrywają się płaszczami. Wchodzi Judasz. Apostołowie na czele z Piotrem stają w jednym miejscu. Jezus pozostaje tam, gdzie był. Judasz zbliża się do Jezusa, wytrzymuje mocny wzrok Pana i całuje Go w prawy policzek)
JEZUS - (do Judasza) Przyjacielu, po coś przyszedł? Pocałunkiem wydajesz Mnie?
(Judasz schyla głowę, ale znowu ją podnosi. Zgraja z wrzaskiem rzuca się naprzód, ze sznurami i kijami, by ująć Apostołów i Chrystusa).
JEZUS - (do żołnierzy) Kogo szukacie?
ZGRAJA - Jezusa Nazarejskiego!
JEZUS - Jestem Nim!
(Wszyscy padają na ziemię, prócz Apostołów i Judasza. Apostołowie nabierają otuchy i z groźbami zbliżają się do Judasza, ten ucieka).
JEZUS - Wstańcie. Kogo szukacie? Pytam was znowu.
ZGRAJA - Jezusa z Nazaretu!
JEZUS - Powiedziałem już wam, że to jestem Ja. Zostawcie więc wolnymi tamtych. Odłóżcie miecze i kije, bo nie jestem łotrem. Byłem zawsze między wami. Dlaczego Mnie nie wzięliście wtedy? Ale teraz jest wasza godzina i godzina szatana.
(Zgraja rzuca się na Jezusa. Apostołowie uciekają).
ZGRAJA - Prowadzić Go do arcykapłana. On musi umrzeć, śmierć Mu!
(Wyprowadzają związanego Jezusa. Do ogrodu wchodzi Judasz, krzycząc):
JUDASZ - Nie, nie!
(Podchodzi bliżej, poznaje miejsce ujęcia Jezusa, odskakuje w tył krzycząc):
JUDASZ - (wskazuje palcem i krzyczy) Ta krew! Ta krew! (Wyciąga ręce, jakby kogoś odpychał) Precz! Precz!
(Ucieka i wpada na skałę konania. Zauważa płaszcz Jezusa.
Chce go dotknąć, ale się boi. Lecz ten płaszcz przyciąga go)
JUDASZ - (nabiera odwagi) Na diabła, chcę go dotknąć. Nie boję się …!
(Jednak dzwoni zębami ze strachu. Bierze płaszcz śmiejąc się szatańskim śmiechem).
JUDASZ - Już się nie boję Ciebie Chryste. Bałem się, gdy uważałem Ciebie za Boga. A teraz wiem, że nie jesteś Bogiem, tylko biedakiem. Nie umiałeś się obronić. Nie widziałeś w moim sercu zdrady i nie zgniotłeś mnie. Jakie głupie były moje obawy. Gdy mówiłeś jeszcze wczoraj wieczorem, sądziłem, że wiesz. A Tyś nic nie wiedział. To tylko mój lęk nadawał ton prorocki Twoim zwykłym słowom. A Ty byłeś niczym. Dałeś się sprzedać. A Twoja moc? A Twe pochodzenie. Ha, ha, ha. To szatan jest mocny, silniejszy od Ciebie i zwyciężył Cię. Tyś prorokiem, Mesjaszem! Królem Izraela! I Ty trzymałeś mnie przez trzy lata w węzach lęku. I musiałem kłamać by Cię oszukać, gdy chciałem radować się życiem. Gdybym jeszcze więcej kradł i nadużywał, nic byś mi nie zrobił.
(Chwyta płaszcz, rozkłada go i widzi plamy krwi. Patrzy na nie)
JUDASZ - To krew!
(Rozkłada cały płaszcz i widząc jeszcze więcej krwi rzuca go i odwraca się w stronę skały, na której również jest krew. Chwyta się za szyję, jakby się dusił)
JUDASZ - Puść mnie! Ależ to całe morze krwi … Pokrywa ona ziemię i nie ma dla mnie na niej miejsca, bym jej nie widział … Jestem Kainem …! (Wybiega).
Scena III - WYROK ŚMIERCI
(Piłat siedzi na tronie, obok stoi Jezus i żołnierze).
PIŁAT - (podchodzi do Jezusa, patrzy na Niego i pyta setników): To Ten?
SETNICY - Tak, Ten.
PIŁAT - Niech przyjdą tu oskarżyciele!
SETNIK - Nie mogą się zbliżyć, bo się skalają.
PIŁAT - Co za oskarżenie wnosicie przeciwko temu człowiekowi, bo wygląda na nieszkodliwego?
TŁUM - Popełnił zbrodnię przeciwko prawu ojców!
PIŁAT - I dlatego zawracacie mi głowę? A bierzcie Go sobie i sądźcie według waszych praw.
I z tłumu - My nie możemy skazać nikogo na śmierć. Prawo hebrajskie skłania się z szacunkiem przed doskonałym prawem rzymskim. Jako ulgi Rzymowi, potrzebujemy pomocy…
PIŁAT - Odkąd to jesteście miodem i masłem? Ale powiedzieliście prawdę, o mistrzowie kłamstwa! Potrzebujecie Rzymu, by pozbyć się tego, z którym macie kłopot. Zrozumiałem was. (Śmieje się patrząc w niebo). Powiedzcie, jakie to przestępstwo popełnił On przeciw waszemu prawu?
I z tłumu - Odkryliśmy, że wprowadza On nieporządek w naszym narodzie. Zabrania płacić podatek cesarzowi, mówiąc, że jest Chrystusem - Królem Żydowskim.
PIŁAT - (do Jezusa) Czy Ty jesteś Królem Żydowskim? Czy to prawda, że chcesz królowania?
JEZUS - Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby było takim, słudzy moi walczyliby w tej sprawie. Ale królestwo moje nie jest ziemskie. Wiesz dobrze, że nie dążę do władzy.
PIŁAT - Wiem o tym, to prawda. Ale jednak nie zaprzeczysz temu, żeś Królem?
JEZUS - Tak, jestem Królem. Dlatego przyszedłem na świat, by świadczyć o prawdzie. Kto ceni prawdę, słucha głosu Mego.
PIŁAT - Ale czymże jest „prawda”? Czy jesteś filozofem? Nie chroni to przed śmiercią i dlatego Sokrates umarł.
JEZUS - Ale pomaga ona do dobrego życia, a nawet do dobrej śmierci. Pomaga to przejść przez życie bez zdradzenia obywatelskich cnót.
PIŁAT - Na Jowisza! (Przez chwilę patrzy na Jezusa z zachwytem). (Zwraca się do Żydów) Nie znajduję w Nim żadnej winy!
TŁUM - (wrzeszczy) Jest buntownikiem! Świętokradcą! Podburza do buntu! Czyni czary! Na śmierć z Nim! Na śmierć!
PIŁAT - Postawiliście przede mną tego człowieka, jako burzyciela ludu. A oto ja, badając Go wobec was, nie znalazłem w Nim żadnej winy w tym, o co Go oskarżacie. Podobnie i Herod, gdyż odesłał was do mnie. I oto nie dowiedziono Mu niczego, co by zasługiwało na śmierć. Jest u was zwyczaj, abym wam jednego wypuścił na Paschę. W więzieniu przebywa Barabasza, znany morderca, postrach całej Judei. Daję wam do wyboru, którego chcecie, abym wam wypuścił: Barabasza, czy Jezusa, którego zwą Chrystusem?
(Wychodzi służebna i podaje Piłatowi pergamin)
SŁUŻEBNA - Przezacna twa małżonka prosi cię i zaklina panie, nie miej ty nic z tym sprawiedliwym. Wiele bowiem wycierpiałam dziś we śnie.
PIŁAT - Którego z tych dwóch chcecie, abym wam wypuścił?
TŁUM - Barabasza! Barabasza! Ukrzyżuj Jezusa! Ukrzyżuj Go!
PIŁAT - (Nakazuje setnikowi) Niech będzie ubiczowany. Sprawa zakończona. Znudziło mnie to.
(Jezus z dwoma żołnierzami wychodzi. Potem następuje biczowanie. Potem żołnierze wprowadzają Jezusa. Jest cały zakrwawiony, w koronie cierniowej).
PIŁAT - Słuchajcie! Oto człowiek! Oto wasz Król! Uwolnię Go. To sprawiedliwość.
TŁUM - Nie! Na śmierć! Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Chrystusa!
PIŁAT - (zastraszony mówi do Jezusa) Skąd Ty jesteś? (Po chwili ciszy Piłat mówi) Mnie nie odpowiadasz? Czy nie wiesz, że mogę Cię uwolnić, lub ukrzyżować?
JEZUS - Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby ci nie była dana z góry. Dlatego ci, którzy mnie wydali, mają większą winę.
(Piłat jest niezdecydowany. Wychodzi na przód i woła do tłumu):
PIŁAT - Nie ma w Nim winy!
I z tłumu - Jesteś więc nieprzyjacielem Cezara! Kto się czyni królem jest jego nieprzyjacielem. Chcesz uwolnić Nazarejczyka, doniesiemy to Cezarowi.
PIŁAT - A więc chcecie Jego śmierci? Ale krew Tego Sprawiedliwego niech spadnie na was! (Piłat umywa ręce).
TŁUM - Krew Jego na nas i na synów naszych. Na krzyż! Na krzyż z Nim!
PIŁAT - (wyciąga rękę i rozkazuje) Jezusie, pójdziesz na krzyż! (Do żołnierzy) Przygotujcie krzyż. (Piłat szybko wychodzi).
(Zaciemniają się światła. Nagle wpada Judasz i krzyczy)
JUDASZ - Nie chce waszych pieniędzy, przeklęci! Zgubiliście mnie, doprowadziliście mnie do największego grzechu. Jestem teraz przeklęty, tak jak wy! Zdradziłem krew niewinną. Na was spada ta krew i moja śmierć. Na was…! Ach, nawet i tu jest krew? Wszędzie jest Jego krew! To ja ją wylałem, ale przez was, przeklęci! Przekleństwo wam wszystkim niegodnym, fałszywym doktorom, faryzeuszom obłudnym i Żydom okrutnym! Przekleństwo i mnie! Oto wasze pieniądze! (Rzuca sakiewkę).
(Judasz rzuca się w głąb sceny, potyka się i woła):
JUDASZ - Krew! Krew! Czyńcie to na moją pamiątkę, powiedział … Ale dla mnie nie może być odpuszczenia mego grzechu, to też nie proszę o przebaczenie. Nie ma już miejsca, gdzie by Kain Boga mógł zaznać spokoju! A więc precz ze mną!
MARYJA - (wychodzi z boku) Judaszu, po co tu przyszedłeś? (Judasz chce uciekać, ale Maryja woła za nim) Judaszu, zatrzymaj się! Posłuchaj, mówię ci w imieniu Jezusa: żałuj, a On ci przebaczy.
(Judasz ze złością zrywa z siebie sznur i ucieka. Maryja chwilę modli się, z boku wchodzi Jan).
MARYJA - Janie, przyszedłeś?
(Jan patrzy na Maryję i zaczyna płakać.
Maryja bierze go za rękę. Jan pada na kolana i woła szlochając)
JAN - Przebaczenia Matko, przebaczenia!
MARYJA - Ale co ja ci mam przebaczyć, biedaku, co?
JAN - Że Go opuściłem, że Go nie broniłem! Powinienem umrzeć przy Nim! O Matko! Przebaczenia!
MARYJA - Uspokój się, Janie. On ci przebaczył. On cię miłuje nadal.
JAN - Nie zrozumiałem Go wczoraj i spałem, kiedy potrzebował naszej pomocy. Zostawiłem Jezusa samego, a potem uciekłem.
MARYJA - Janie, gdzie On jest teraz?
JAN - Matko … Matko … On jest …
MARYJA - Wiem, że jest skazany, ale gdzie jest teraz?
JAN - Robiłem wszystko, co mogłem, by pomóc Mu …
MARYJA - Janie, ja wiem wszystko. Od wczoraj dzieliłam z Nim wszystko. Jestem cała zbita Jego biczami … Czoło moje ranią Jego ciernie. Odczułam każdy ból … Ale już teraz nie widzę Go i nie wiem, gdzie jest mój Syn, skazany na krzyż … na krzyż! On powinien widzieć mnie. Powinnam przeżywać cały Jego ból i być przy Nim. Chodźmy więc. Ale gdzie jest Jezus?
JAN - Teraz oczekiwał na krzyż u Piłata i pewnie już idą na Golgotę.
MARYJA - Janie, zawołaj niewiasty i chodźmy.
(Maryja oczekując modli się, Jan wraca z płaczącymi niewiastami)
MARYJA - Uspokójcie się i pomóżcie mi nie płakać. Chodźmy.
(Maryja opiera się na ręce Jana, który podtrzymuje ją i prowadzi. Wychodzą)
Scena IV - UKRZYŻOWANIE
(Jezus na krzyżu, pod krzyżem Maryja, Maria Magdalena, Jan, żołnierze)
JEZUS - Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.
Niewiasto, oto syn Twój. Synu, oto Matka twoja. Pragnę.
(Żołnierze podają Jezusowi na trzcinie gąbkę. Światło staje się coraz bardziej ciemniejsze).
JEZUS - Eloi, Eloi, lama sabachtani!
(Ciemno, tylko Jezus troszkę oświetlony)
JEZUS - Wykonało się! Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego!
(Ostatnie tchnienie Jezusa, grzmoty, błyskawice)
LONGONUS - (Cały czas stoi na baczność) Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym!
Scena V - POWRÓT DO WIECZERNIKA
(Na stole w Wieczerniku: korona cierniowa, gwoździe. Maryja bierze je do ręki, całuje, ociera łzy).
MAGDALENA - Myślę, że Mistrz przyśle do nas Anioła po czystą nową szatę. Moja miłość już ją Mu przygotowała. Mam ją w pałacu. Utkała ją moja piastunka. Wzięłam len najdroższy. Ja zrobiłam pas i mieszek. Wyhaftowałam perłami Jego imię, a upiększyły ją moje pocałunki miłości i oddania. Ofiaruję Mu tę szatę. Pozwolisz na to, Matko?
MARYJA - O, nie myślałam nigdy, że Go tak ogołocą … (zaczyna płakać). Ojczyzna dała Mu gwoździe, ciernie i ocet z żółcią. I zniewagi, zniewagi, zniewagi …
(Słychać kroki. Wchodzi Weronika).
WSZYSCY - Co, co to jest?
WERONIKA - Pokażę to najpierw Matce. Otarłam na Kalwarii oblicze Mistrza, które było takie spocone i zakrwawione. Zabrałam to płótno jako relikwię, a widząc zawziętość Żydów, wycofałam się z Rzymianami, by mi tego nie odebrali. Po trzęsieniu ziemi chciałam ucałować to i ujrzałam na nim Oblicze Zbawiciela …
WSZYSCY - Pokaż, pokaż!
WERONIKA - Nie, najpierw chodźmy do Matki!
(Jan podchodzi do modlącej się Maryi i mówi)
JAN - Weronika przyniosła wielki dar. Pocieszy na pewno. Oto płótno, którym otarła Oblicze Jezusa.
(Weronika wchodzi, klęka przed Maryją, podaje płótno, całuje kraj jej szaty i wychodzi w milczeniu. Maryja całuje chustę i wiesza. Wszyscy klękają. W tym czasie Jan rozmawia z Magdaleną).
MAGDALENA - (do zapłakanego Jana) Przestań już płakać. Ja wierzę, że On zmartwychwstanie, a ty?
JAN - Ja też … wierzę …
MAGDALENA - Źle mówisz. Nie kochasz jeszcze dostatecznie. Gdybyś Go kochał całą swą istotą, musiałbyś wierzyć. Bo miłość jest światłem i głosem. Nawet wobec śmierci mówi: ja wierzę …!
JAN - (patrzy z podziwem na Magdalenę) Jesteś mocna!
(Słychać pukanie. Jan idzie otworzyć).
WALERIA - Salve!
JAN - Pokój z tobą, siostro! Wejdź.
WALERIA - Czy mogę złożyć Matce pozdrowienia Plautyny? I Klaudi również. Można widzieć Ją?
JAN - (pyta Maryję) Czy Waleria może wejść?
MARYJA - Muszę przyjmować każdego. Jezus wzywał i pogan. Wszystkich wzywał. Ale On umarł … Teraz Ja muszę wszystkich przyjmować. Niech wejdzie.
WALERIA - (wchodzi w białej sukni i kłania się do ziemi). Pani, wiesz kim jesteśmy. Pierwsi odkupieni z pogan. Syn Twój oświecił nas. Teraz zasnął w pokoju. Chcemy również złożyć Zwycięzcy wonności rzymskie.
MARYJA - Niech Bóg was błogosławi, córki mego Pana i wybaczcie, że dziś nie umiem więcej powiedzieć.
WALERIA - Nie wysilaj się, Pani. Rzym umie zrozumieć ból. Rozumiemy Ciebie Matko Bolesna. Żegnaj!
MARYJA - Pokój z tobą, Walerio. Przesyłam moje błogosławieństwo Plautynie i wszystkim. (Waleria wychodzi).
(Po chwili wychodzi Jan, a wchodzi Magdalena. Ktoś puka. Magdalena idzie do drzwi).
MAGDALENA - Matko, przyszedł Manahen, może w czymś się przyda?
MARYJA - Niech wejdzie, był zawsze taki dobry …
(Manahen wchodzi, kłania się i klęka).
MARYJA - Wstań i wybacz, że nie odpowiadam na twój ukłon.
MANAHEN - Nie pozwoliłbym na to! Jestem Twoim sługą. Czy nie potrzebujesz czegoś? Wiem, że wszyscy pouciekali. Ja też nie mogłem nic zrobić, ale teraz chcę Ci pomóc: rozkazuj Pani.
MARYJA - Chciałabym wiedzieć, co słychać u Łazarza i gdzie są inni?
MANAHEN - Co do mnie, to wczoraj narodziłem się dla świata, a Matką moją jest Jezus z Nazaretu. Zrodził mnie, gdy wydał swój ostatni krzyk. Powiedzcie mi, kiedy pójdziecie do grobu, ja też tam pójdę. Nie znam oblicza mego Zbawcy!
MARYJA - On na ciebie patrzy, Manahenie, odwróć się!
(Manahen odwraca się szybko, a widząc chustę pada na ziemię, adoruje. Wstaje, kłania się Maryi)
MANAHEN - Idę tam …
(Manahen wychodzi. Znowu słychać pukanie. Wchodzi Longinus).
LONGINUS - Czy mogę wejść bez skalania nikogo? I nikogo nie wystraszając? Józef z Arymatei powiedział mi o pragnieniu Matki. Oto włócznia. Co do odzieży, będę się starał odnaleźć ją.
MAGDALENA - Proszę, Matka jest tu.
LONGINUS - Ale ja jestem poganinem.
MAGDALENA - To nie szkodzi. Powiem Jej, jeśli tego chcesz.
LONGINUS - Nie sądziłem, że zasłużę na to …
(Magdalena podchodzi do Maryi).
MARYJA - Jestem Matką wszystkich. Tak, jak Jezus jest Zbawicielem ich …
(Longinus podchodzi do Maryi i wita się po rzymsku):
LONGINUS - Ave Domina! Rzymianin wita Cię jako Matkę rodzaju ludzkiego. Prawdziwą Matkę. Nie chciałem sam brać udziału w tym. To był rozkaz. Dając Ci to, czego pragniesz, przepraszam za użycie tego oto … (podaje ostrze włóczni owinięte w czerwony materiał).
MARYJA - (biorąc ostrze) Oby Jezus prowadził ciebie do siebie, za twoją usłużność).
LONGINUS - Był to jedyny sprawiedliwy, jakiego spotkałem w całym cesarstwie. Żałuję, że znałem Go tylko ze słów towarzyszy. Teraz już jest za późno.
MARYJA - Nie, synu. On przestał nauczać, ale Jego Ewangelia została w Kościele.
LONGINUS - Ale gdzie jest Jego Kościół?
MARYJA - Tutaj. Dziś jest rozproszony, ale jutro połączy się jak drzewo, które prostuje wierzchołek po burzy. Ale gdyby nie było nikogo, to jestem Ja, a Ewangelia Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i mego, jest cała zapisana w mym sercu. Wystarczy mi zajrzeć do serca, by ją powtórzyć.
LONGINUS - Religia, która ma za Głowę takiego bohatera, musi być Boska. Ave Domina! (Wychodzi).
(Maryja całuje włócznię. Wchodzi Jan).
JAN - Matko, znalazłem Judasza. Wisi on na oliwce, taki spuchnięty i czarny jakby to było od tygodnia. Okropny … Nad nim skrzeczą, bijąc się o zdobycz sępy i kruki. Poszedłem za ich krzykiem i ujrzałem chmary czarnych ptaków. Straszne …!
MARYJA - Masz rację, to straszne, bo ponad dobrocią była sprawiedliwość. Sprawiedliwość gdzie Piotr? Janie, mam włócznię, ale odzież?
JAN - Matko, pójdę do Getsemani teraz, może znajdę ten płaszcz.
(Jan wychodzi, Maryja klęka przed chustą. Wraca Jan)
MARYJA - Janie, wróciłeś? Czy masz coś ze sobą?
JAN - Tak, mam Piotra i płaszcz Jezusa … (Jan klęka i mówi dalej) Oto on, ale cały podarty i zakrwawiony. Te ślady rąk są Jezusowe, bo tylko On miał tak długie i cienkie palce. Ale te rozdarcia, to są od zębów, ktoś to pogryzł, chyba Judasz, bo przy płaszczu leżał kawałek żółtej sukni Judasza. Był tam pewnie, zanim się powiesił. Zobacz Matko!
(Maryja rozwija płaszcz).
MARYJA - Ile krwi!
JAN - Matko, Szymon przyszedł tam w pierwszych godzinach porannych i widział świeżą krew na trawie i liściach. Ale skąd tyle krwi? Jezus nie wyglądał wtedy na zranionego.
MARYJA - To z Jego ciała, z udręki … (płacze). Wszystko to miało miejsce, kiedy Go wszyscy opuścili. (Do Jana I Piotra) Ale coście robili, kiedy znosił swe pierwsze konanie?
JAN - Spaliśmy, Matko … (płacze).
MARYJA - Widziałeś Szymonie? Opowiadaj.
JAN - Spotkałem go w Getsemani. Chciałem go zabrać stamtąd, ale nie chciał. Mówił: chcę zostać na straży tej Krwi i tego płaszcza i obmyć go mymi łzami. Kiedy już zmyję tą krew, wrócę do was bijąc się w piersi i mówiąc: zaparłem się Pana! Powiedziałem, że Matka go woła i czeka na niego. Wtedy uspokoił się trochę, ale musiałem chwilę poczekać, by poszedł za mną.
MARYJA - Gdzie on jest?
JAN - Tu, za drzwiami … Matko, ale nie rób mu wymówek …
MARYJA - Janie, nie znasz mnie jeszcze. Niech wejdzie. Szymonie, Piotrze, chodź.
(Słychać wybuch płaczu. Maryja ciągnie za rękę Piotra. Piotr na kolanach zbliża się do niej)
PIOTR - Przecież nie możesz mi przebaczyć, bo ja się Go zaparłem.
MARYJA - Piotrze, tak, zaparłeś się Go, nawet publicznie. Miałeś do tego tchórzliwą odwagę. Zaparli się Go wszyscy, oprócz kilku niewiast i krewnych. Mieli oni szatańską odwagę, by kłamać, by się obronić, ale nie mieli odwago duchowej, by żałować i płakać. Jesteś biedakiem i byłeś nim dopóki ceniłeś siebie. Dziś jesteś człowiekiem, człowiekiem jutro będziesz świętym. Lecz nawet, gdybyś nim nie został, ja ci przebaczam wszystko. Bo wartość duszy, nawet jednej osoby zasługuje na wszelki wysiłek, by zwalczyć niechęci i gniewy, aż do usunięcia ich. Pamiętaj Piotrze. Czy nie wiesz, że zadaniem Matki jest naprawiać, uzdrawiać, przebaczać i przyprowadzać? Przyprowadzę cię więc do Niego. Odpowiedz mi teraz, jaki był ostatni cud Pana?
PIOTR - Myślę, że cud Eucharystii …
MARYJA - Pewna niewiasta, odważna i miłująca podeszłą do Niego na Kalwarii i otarła Mu oblicze. A On odbił je na tym płótnie … Ty, twoim ludzkim rozumem tyle razy nie mogłeś dać sobie słusznej odpowiedzi. I co mi teraz powiesz na to wszystko?
PIOTR - Przepraszam …
MARYJA - Nie, oczekuję innego słowa.
PIOTR - Wierzę!
MARYJA - Też nie.
PIOTR - No to nie wiem.
MARYJA - Kocham! Piotrze, kochaj, a będzie ci przebaczone.
PIOTR - (klęka przed chustą) Przepraszam Cię Jezu, ale ja nie wiem, co to było ze mną. Ale ja Cię kocham, mój Mistrzu. Powróć, powróć!
MARYJA - A teraz idź do Jana i niewiast. Potrzebujecie posiłku i spoczynku.
(Klęka i modli się) Jezu! Jezu! Nie wracasz jeszcze? Twoja biedna mama już nie może wytrzymać dłużej. Zrozumiałam przecież dobrze Twe słowa: odbuduję Świątynię za trzy dni. Dziś jest przecież trzeci dzień! O mój Jezu, wróć już do swej mamy, która musi ujrzeć Cię znowu pięknym i żywym, by nie umrzeć sama z boleści.
MAGDALENA - Matko, przygotowałyśmy oliwne wonności. Ale proszę Cię bardzo, żebyś została, a my pójdziemy do grobu i namaścimy rany Jezusa. Zaufaj nam, zostań.
(Maryja skinieniem głowy daje znak zgody)
MARYJA - (ciągle się modląc) Ojcze! Zwróć mi Syna. niech wróci do mnie żywy, choć wiem, że potem odejdzie do Ciebie. Ale chcę Go ujrzeć zwycięskim, po tylu cierpieniach. Ojcze, wysłuchaj swej służebnicy. Cierpienie moje ofiaruję dla dobra ludzi. Umocnij mnie Ojcze. Ojcze Miłosierdzia! Synu mój! Duchu Święty! Błagam was!
(Słychać szum wiatru. Maryja podnosi głowę, przed nią staje Jezus. Maryja krzyżując ręce na piersi woła z radością)
MARYJA - Pan mój i Bóg mój!
(Jezus wyciąga ręce do Maryi)
JEZUS - Mamo!
(Jezus podnosi Maryję z klęczek i stawia na nogi, przyciska do serca i całuje. Maryja całuje rany Jezusa: głowę, ręce i nogi. Jezus z uśmiechem uchyla szatę na piersi mówiąc)
JEZUS - A tej rany Mamo nie pocałujesz? Przyniosła Ci ona tyle bólu i tylko Ty sama godna jesteś ją ucałować. Całuj więc moje serce Mamo, a Twój pocałunek uzupełni mą radość Zmartwychwstania.
(Jezus bierze w ręce głowę Maryi i opiera jej usta o ranę boku).
JEZUS - Wszystko przeminęło. Dzieło dokonane. Odkupienie zyskane. Mamo, dziękuję Ci, żeś mnie poczęła, wychowała, pomagała w życiu i śmierci. Słyszałem Twoje modlitwy. Były one moją mocą w bólu. Modlitwy te przyszły ze mną do nieba, wyprzedzając pochód odkupionych z Odkupicielem na czele. Usłyszał je Ojciec i Duch Święty. Poznali je Patriarchowie i nowi święci, pierwsi obywatele mego Jeruzalem. Dziękuję Ci od nich, Mamo. Przynoszę Ci pocałunki wraz z błogosławieństwem od rodziców i od oblubieńca Twej duszy Józefa. Całe niebo śpiewa Ci hosanna, Matko moja święta! Teraz idę do Ojca w mojej ludzkiej postaci. Niebo powinno ujrzeć Zwycięzcę w tej szacie, w której zwyciężył grzech ludzki. Ale potem przyjdę jeszcze. Muszę utwierdzić w wierze jeszcze niewierzących, a którzy powinni uwierzyć, by pociągnąć innych, oraz umocnić słabych, którzy powinni oprzeć się światu. Ja już się więcej nie odłączę od Ojca, a Ty od Syna, a mając Syna, będziesz miała Trójcę całą i uświęcisz cały Kościół, jako Królowa kapłanów i Matka chrześcijan. Potem zabiorę Ciebie. I będę już nie Ja w Tobie, ale Ty we Mnie i upiększysz moje niebo. Teraz odchodzę, Mamo. Idę pocieszyć Magdalenę. Potem wrócę do Ojca i przyjdę do tych, którzy nie wierzą. Mamo, zostawiam Ci mój Pokój …
(Jezus odchodzi. Maryja chwilę klęczy, potem wstaje, podchodzi do widowni, wyciąga ręce).
MARYJA - Jezus Zmartwychwstał! Jezus chce i w was odżyć, aby dziś zrealizować wielki plan swojej Miłosiernej Miłości i przygotować przyjście swojej królewskiej chwały. Otwórzcie wasze serca, aby On mógł dzielić z wami wasze cierpienia, które z powodu ludzkiej ułomności ponosicie. Miłujcie wszystkich waszych braci, którzy dzisiaj się zagubili i znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie wiecznego zatracenia. I przede wszystkim miłujcie tych najbardziej oddalonych, grzeszników, ateistów, tych, których wszyscy odrzucili. Miłujcie również prześladowców i oprawców. Z wielką miłością mówcie: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Tych, co nienawidzą, co mordują, co przemoc stosują, co bluźnią i gorszą innych zawsze kochajcie i mówcie: Ojcze przebacz! To poprzez was ma wracać Jezus, aby działać, cierpieć i ofiarować się za zbawienie wszystkich. Chce poprzez was ukazać się światu, za waszym pośrednictwem chce duszom ukazać światło zmartwychwstania. Odwagi, moje kochane dzieci! JEZUS W WAS CHCE KRÓLOWAĆ!!!
KONIEC.
14