Kiedy łamać zasady dobrego wychowania?
Zasady savoir-vivre'u to nie sztywny kołnierz, który krępuje nasze wszystkie ruchy. Zdarza się, że o dobrym wychowaniu świadczy raczej umiejętność sprawnego ich łamania, niż ślepego przestrzegania. Etykietalny anarchista jednak nigdy za człowieka obytego uznany nie zostanie, więc reguły i tak, i tak znać trzeba. Które więc zasady łamać, kiedy i w jakich okolicznościach? Przyjrzyjmy się kilku przykładom.
zdj. ilustracyjne
/PAP/Darek Delmanowicz /PAP
Przepuszczanie w drzwiach. Mężczyzna kobietę, młodszy starszego, gospodarz swojego gościa zwyczajowo przepuszczają w drzwiach i pozwalają iść przodem. Są jednak takie sytuacje, gdy korytarz jest wąski, a drzwi na dodatek otwierają się do wewnątrz (pomieszczenia, do którego wchodzimy). W tym wypadku o ich sprawnym przytrzymaniu i przepuszczeniu naszej towarzyszki lub towarzysza nie ma mowy. Pozwól, że pójdę przodem i przytrzymam drzwi, Poprowadzę pana do sali konferencyjnej - najlepiej w podobnych słowach uprzedzić drugą osobę i wykonać właściwy gest. Zasady precedencji (pierwszeństwa) złamane, ale trudno byłoby kogoś w tej sytuacji posądzać o brak dobrego wychowania.
Smacznego. W zdecydowanej większości podręczników do dobrego wychowania radzi się, by nie życzyć smacznego przy stole. Według jednych sygnalizuje się w ten sposób, że jedzenie samo w sobie smaczne nie jest i wymaga takiego magicznego zaklęcia, według innych - “smacznego" życzyć może jedynie autor jedzenia. W domu będzie to ktoś z gospodarzy, ale w restauracji? Jeśli jednak przy stole padnie owo życzenie, trudno by było nie podziękować i nie życzyć tego samego. W przeciwnym wypadku ktoś mógłby wziąć nas za gburów.
Przy stole. Stół to prawdziwy poligon. Podobnie jak w wielu innych sytuacjach, również i w tej radzę zwykle sekundę opóźnienia, kiedy szybko i łatwo będziemy mogli odgadnąć zamiary naszych towarzyszy. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: jesteśmy na kolacji w japońskiej restauracji. Nasz towarzysz albo towarzyszka sięgają po nóż i widelec, a my po... pałeczki, bo przecież tak trzeba (a poza tym świetnie opanowaliśmy sztukę posługiwania się nimi). Co w ten sposób możemy komuś zakomunikować? “Potrafię więcej niż ty". Albo inna sytuacja: na przyjęciu u kogoś w domu podano nam wino musujące w kieliszku do wina czerwonego. Poprosić o właściwy? Nie wypada.
Prezenty. Ogólna zasada głosi, że prezenty należy odpakować od razu po ich otrzymaniu. To oczywiście możliwe, gdy jest ich niewiele i gdy można w trakcie spotkania znaleźć na to odpowiedni moment. Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby nowożeńcy w czasie swojego wesela otwierali każdy prezent z osobna... Zrobią to raczej następnego dnia, a następnie każdemu prześlą kilka słów podziękowania. Od razu po otrzymaniu odpakowujemy również czekoladki i częstujemy nimi naszych gości. Co zrobić w sytuacji, gdy każdy z naszych dziesięciu gości przynosi nam pudełko czekoladek? Złamać zasadę i nie otwierać żadnego z nich.
Dress code. Pewne wydarzenia wymagają określonego stroju. Zdarza się jednak, że organizatorzy celowo rezygnują z takiego wymogu (nie wydaje mi się to słuszne, ale to osobny temat). Otrzymałem kiedyś zaproszenie na uroczystość oficjalnego otwarcia pewnej instytucji. Wydarzenie odbywało się w górach, popołudniową porą i gospodarze zdecydowali, żeby goście przyszli nie w garniturach, ale w przysłowiowych jeansach. W takiej sytuacji, jeśli przyjmujemy zaproszenie, należy się dostosować do oczekiwań. I choć wiemy, że podobne okazje wymagają ciemnego garnituru, białej koszuli i krawata, należy od zasady odstąpić i wskoczyć w jeansy. Gorzej, gdy się w szafie nie ma ani jednej pary...
Od zasad dobrego wychowania odchodzimy również i wtedy, gdy zachowanie drugiej osoby jest wobec nas natarczywe, wyjątkowo nieuprzejme czy wręcz agresywne. Proszę sobie wyobrazić nastolatka, który bez żadnego uzasadnienia do osoby o wiele od siebie starszej mówi po imieniu. Trudno oczekiwać, by w podobnej sytuacji odwoływać się do zasady, że nie można innych upominać. A skoro o imieniu mowa... Poznałem ostatnio osobę, która na co dzień sprawuje kierowniczą funkcję w placówce publicznej. Jakiś czas temu usłyszała od dziennikarza - wypowiedzianą tonem nie do odrzucenia - propozycję mówienia sobie po imieniu. Czy można odmówić? - brzmiało pytanie. Choć spowoduje to pewien dysonans - można, a w tej sytuacji nawet należało. Nie będzie się silić na grzeczność również kobieta, której tańczący obok mężczyzna zbyt dosłownie komunikuje swoje zainteresowanie. Być może skończy się na dosadnej uwadze, być może na policzku...
Przypomniałem sobie pewną historię, która wydarzyła się ponoć w Pałacu Buckingham, gdy królową Elżbietę II odwiedzał zagraniczny polityk. Podano herbatę. Szczypce do cukru były na tyle duże, że pomimo kilku prób gość królowej nie mógł sobie z nimi poradzić. Angielska monarchini widząc kłopot gościa miała sięgnąć po kostkę cukru palcami, komentując całe zajście tak: “Ja też szczypcami nie mogę sobie poradzić...". Najogólniej rzecz ujmując, łamiemy zasady zawsze wtedy, gdy ich rygorystyczne przestrzeganie mogłoby sprawić przykrość innym. Ostatecznie życzliwość wobec drugich to jedna z najważniejszych reguł savoir-vivre'u.