Historia odpowiedzialnego rodzicielstwa
W dawnych czasach, jeszcze za życia Arystotelesa (384-322 r. przed Chr.) wierzono, że mężczyzna przekazuje kobiecie wraz z płynem nasiennym maleńkiego człowieka, a kobietę porównywano wtedy z glebą, w której ten maleńki człowiek rośnie. Bardzo długo ludzie nie umieli wytłumaczyć sobie procesu poczęcia dziecka.
Męskie plemniki odkrył w 1677 r. Antony van Leeuwenhock, uczony holenderski z Delft. Natomiast jajeczko kobiece w pęcherzyku odkryte zostało dopiero w r. 1826 przez uczonego Karla Ernesta von Baer, pochodzenia rosyjskiego, który był profesorem zoologii w Niemczech w Konigsberg, Te dwa odkrycia rzuciły wiele światła na proces zapładniania, jednak nie wiedziano jeszcze nic o okresach płodności i niepłodności.
W 1926 r. ginekolog holenderski Theodor van de Yelde zauważył i opisał różnice temperatury w cyklu kobiecym i przypuszczał, że ma to związek z owulacją i z ciałkiem żółtym.
Jego doniesienia przeczytał proboszcz katolicki z diecezji Aachen w Niemczech ks. Wilhelm Hillebrand i chcąc pomóc małżeństwom, których kłopoty znał z konfesjonału, polecał kobietom (najpierw swoim własnym siostrom) mierzenie temperatury porannej. Zaczął zajmować się tym w r. 1929/30. Uzbierał 73 wykresy temperatur od kobiet, ale tego nie opublikował. Za te obserwacje otrzymał doktorat honoris cauca uniwersytetu Albertus Magnus w Kolonii. Było to pierwsze zastosowanie metody temperaturowej.
Kyusaku Ogino, ginekolog japoński, obserwował kobiecy organizm, operując kobiety w środku cyklu i znajdował raz pęcherzyk, raz już ciałko żółte. Zestawił te obserwacje i doszedł do wniosku, że owulacja przypada między 12 a 16 dniem przed miesiączką. Ogłosił to w 1923 r w języku japońskim. W Europie było to nie znane.
W tym samym czasie (niezależnie od Ogino) prof. Hermann Knaus, ginekolog austriacki, przeprowadzając wyszukane badania biologiczne doszedł do wniosku, że owulacją występuje 15 dni przed miesiączką. Jego pierwsza praca ukazała się w 1929 r. W 1930 r. przyjęto badania Ogino i Knausa do wiadomości. Od 1930 r. jest naukowo uznane, że owulacją przypada 12 - 16 dni przed miesiączką.
Jan Nikolaus Smulders, neurolog niemiecki, opracował na podstawie tych teorii w 1930 r. "metodę okresowej wstrzemięźliwości", "periodic abstinence", którą nazwano metodą Ogino-Knausa, lub metodą kalendarzową. Metoda Ogino-Knausa dawała niepowodzenia, kiedy owulacją ulegała przesunięciu. Jednak to naukowe odkrycie Ogino i Knausa było bardzo ważne.
Jan Gerhard Hendrick Holt, lekarz holenderski, współpracował ze Smuldersem i przez 20 lat zbierał wykresy od kobiet. Publikował na ten temat już w 1938 r, a w 1957 r. wydał książkę o metodzie termicznej, zwanej od jego nazwiska metodą Holta. Od niego pochodzi zasada: 3 wyższe temperatury po 6 niższych. U niego nie musiała trzecia wyższa temperatura być o 0,2 stopnia C. wyższa od wszystkich temperatur niższych. Tę zasadę wprowadził prof. Rotzer.
Gerhard Karl Doring, profesor ginekologii w Monachium (Niemcy) również metodą termiczną i w 1954 r. wydał książkę pt. "Oznacanie płodnych i niepłodnych dni kobiety przy pomocy temperatury ciała. Od niego pochodzi znana reguła Doringa.
Bergmann, Norweg, napisał w 1950 r. monografię o śluzie szyjkowym. Od niego pochodzi nazwa faza wodnista.
Josef Rotzer, prof. dr med. zaczął zajmować się naturalnym planowaniem rodziny w r. 1951. Początkowo propagował metodę termiczną, ale gdy jego żona zauważyła u siebie śluzową wydzielinę w okresie płodności, włączył do metody obserwację śluzu i opracował znaną metodę objawowo-termiczną. Pierwszą książkę o metodze objawowo-termicznej pt. "Liczba dzieci i miłość małżeńska. Wskazówki co do regulacji poczęć, wydał w 1965 r. Miała ona kilka wydań. Następną była książka pt. "Naturalna Regulacja Poczęć", wydana pierwszy raz w 1979 r. Obecnie ma ona w języku niemieckim 22 wydań i przetłumaczona jest na wiele języków, także polski.
W 1986 r. założono w Niemczech stowarzyszenie pn. "Instytut Naturalnej Regulacji Poczęć" (Institut fur Naturliche Empfangnis-Regelung INER), zajmujące się szerzeniem metody objawowo-termicznej prof. J.Rotzera i obejmujące obszar języka niemieckiego (Niemcy, Austria, Szwajcaria, Włochy Półn.).
John Billings, prof. neurologii w Melbourne (Australia) zaczął zajmować się naturalnym planowaniem rodziny w r. 1952, kiedy dyrektor Instytutu Rodzin w Australii O. Catarinich zwrócił się do niego z pytaniem, dlaczego met. Ogino-Knausa jest tak zawodna. Prof. Billings zajął się tym problemem bardzo poważnie wraz ze swą żoną Evelyn Billings i dzięki współpracy wielu kobiet wydał w 1979 r. swój pierwszy atlas na temat metody owulacyjnej, zwanej odtąd metodą Billingsa. Nazwał on ostatni dzień obecności śluzu okresu płodności dniem objawu szczytu (peak syndrom).
Badanie przez kobietę szyjki macicy opisał I raz dr Keefe w 1962 r. (USA)
W 1963 r. John Marshal ogłosił pracę, w której połączył met. Ogino-Knausa z tempreraturową i nazwał tę metodę obliczeniowo-temperaturową.
W latach siedemdziesiątych Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) zainteresowała się problematyką naturalnego planowania rodziny i zaleciła szerzenie tych metod.
W 1973 r. małżeństwo John i Sheila Kippley założyło w Stanach Zjednoczonych stowarzyszenie, nazwane Liga Małżeństwo Mażeństwu (The Couple to Couple League), uczące własnej metody objawowo-termicznej. W Polsce powstała w 1992 r. podobna - siostrzana organizacja, zwana również Liga Małżeństwo Małżeństwu.
W 1973 r. Paul Thyma (Anglia) wydał książeczkę na temat metody opartej na obserwacji śluzu oraz temperatury i nazwał ją w 1976 r. metodą podwójnej kontroli.
W 1977 r. powstało w Birmingham (Anglia) Towarzystwo Nauczycieli NPR, które przyjęło metodę Paula Thymy. Na wzór tego stowarzyszenia powstało w Polsce w 1989 r. Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli NPR. Zajmuje się ono szerzeniem metody podwójnej kontroli, zwanej obecnie też metodą wielowskaźnikową lub metodą angielską.
W 1993 r. powstało w Polsce stowarzyszenie pn. Instytut Naturalnego Planowania Rodziny na wzór założonego w 1986 r. w Niemczech INER-u, zajmujące się szerzeniem metody objawowo-termicznej prof. J.Rotzera. Używany jest w Polsce również skrót INER. Obecnie (początek 1997 r.) Instytut liczy 732 nauczycieli NPR, w tym 29 instruktorów.
Wielkie znaczenie ma wydana w 1968 r. encyklika "Humanae vitae", na temat zasad moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego. Encyklika zobowiązuje małżeństwa do stosowania zasad NPR, opartych na prawie naturalnym.
Red.
Naturalnie - znaczy zgodnie z koncepcją Boga
Wiele osób nie mających zazwyczaj zielonego pojęcia o stylu życia zgodnym z rytmem natury wyrażenie metody naturalne identyfikuje z kalendarzykiem małżeńskim. A kalendarzyk to przecież historia! Jest on najstarszą z metod naturalnego planowania rodziny, która powstała ponad siedemdziesiąt lat temu!
To już dosyć dawno i podobnie, jak w innych dziedzinach naszego życia także i tu nastąpił rozwój. Tę metodę stosowały z powodzeniem nasze babki i matki, ale dziś korzystają z niej naprawdę nieliczne małżeństwa. Po co używać tary do prania, kiedy mamy pralkę... Podobnie z kalendarzykiem. Opiera się on na prostych obliczeniach, w których jedynym istotnym spostrzeżeniem jest miesiączka. Dzisiejsze metody nie bazują już na obliczeniach, ale dokładnie obserwują zmiany zachodzące w organizmie kobiety i na tej podstawie ustalają dni płodności i niepłodności. Współcześnie dysponujemy już wieloma nowoczesnymi metodami rozpoznawania płodności, a nadal odkrywane są nowe prawidłowości, co zwiększa skuteczność naturalnych metod. Aż dziw, że są jeszcze tacy, którym wygodniej jest o tym nie wiedzieć...
Opracowano już cały szereg metod, więc każdy może wybrać najbardziej mu odpowiadającą. Wszystkie je można podzielić na dwie grupy: metody jednoobjawowe i wieloobjawowe. Do pierwszej zalicza się metodę termiczną ścisłą (opiera się na obserwacji temperatury ciała) oraz metodę owulacji Billingsa (związaną z obserwacją zmian śluzu szyjkowego). Do grupy metod wieloobjawowych należy metoda termiczna poszerzona (łączy obserwację temperatury z odpowiednimi obliczeniami) oraz różne wersje metod objawowo - termicznych (biorą pod uwagę zarówno obserwację temperatury jak i zmian śluzu szyjkowego). Różne, ponieważ metody te są stosowane w wielu krajach i różnią się między sobą drobnymi szczegółami. W grupie metod wieloobjawowych znajduje się także opracowana w Anglii i stosowana w Polsce od ponad dziesięciu lat, metoda podwójnego sprawdzenia. Łączy ona w sobie trzy czynniki: obserwację temperatury, obserwację zmian śluzu szyjkowego oraz samobadanie położenia i konsystencji szyjki macicy.
U wszystkich kobiet płodnych, podczas każdego cyklu owulacyjnego występują te same objawy, nazywane głównymi objawami płodności. Są one proste do zaobserwowania dla każdej zdrowej dziewczyny. To zmiany podstawowej temperatury ciała, zmiany w śluzie szyjkowym i zmiany w szyjce macicy. Poza nimi, w poszczególnych cyklach miesiączkowych kobieta może zaobserwować, właściwe tylko dla niej, dodatkowe objawy. Jeżeli kobieta nauczy się je dostrzegać, mogą być jej bardzo pomocne w interpretacji objawów głównych. Takimi dodatkowymi objawami płodności są np.: ból owulacyjny, plamienie okołoowulacyjne, wrażliwość piersi, wzmożona pobudliwość, zmiany skórne, zaburzenia układu pokarmowego, częste oddawanie moczu. Do zapisu swoich obserwacji kobieta sięgnąć powinna po odpowiednią dla jej metody kartę cyklów miesiączkowych. Aby nie wkradł się błąd, każdy z cykli należy odnotować na oddzielnej karcie. Rzetelnie prowadzona samoobserwacja pozwala nie tylko ustalić dni płodności i niepłodności, lecz także, w przypadku złego stanu zdrowia, jest niezastąpionym źródłem informacji dla dobrego lekarza.
Jeżeli chodzi o obserwację temperatury, to trzeba spełnić kilka określonych warunków. Przede wszystkim mierzy się ją po nocnym, co najmniej trzygodzinnym śnie, zaraz po przebudzeniu, czyli jeszcze przed wstaniem z łóżka. Trzeba pamiętać, by pomiar odbywał się zawsze o tej samej porze i tym samym termometrem. Konieczne jest, by rejestrować temperaturę śluzówkowo. Do wyboru są trzy miejsca: w ustach pod językiem (8 minut), w pochwie lub odbycie (5 minut). Nie należy zmieniać miejsca pomiaru w ciągu tego samego cyklu, a wynik, przezornie - gdyż pamięć bywa zawodna - odnotować zaraz po zmierzeniu. Jeżeli w danym cyklu miała miejsce owulacja, wykres temperatury będzie dwufazowy - na początku cyklu faza niskich temperatur, a później, w związku ze zwiększonym stężeniem progesteronu we krwi, faza temperatur wyższych. Aby móc prawidłowo zinterpretować własne obserwacje, trzeba pamiętać, że niektóre czynniki mogą zakłócać wykres temperatury. Takimi czynnikami są zazwyczaj wszelkie dolegliwości chorobowe, niektóre przyjmowane leki, stres, przemęczenie, podróże, spożycie alkoholu poprzedniego dnia, bezsenność. Należy jednak dodać, że reakcje kobiet na wymienione czynniki są indywidualne. Znaczy to, że np. w jednym cyklu tej samej kobiety przemęczenie zaburzy wykres temperatury, a w następnym będzie dla niego obojętne. Te wszystkie informacje kobieta zawsze powinna odnotować na karcie cyklu.
Drugim z głównych objawów płodności jest obserwacja śluzu szyjkowego, a składa się na nią odczucie i ocena wzrokowa. W ciągu dnia dziewczyna jest w stanie zauważyć i rozróżnić odczucie występujące w okolicach ujścia pochwy. Może czuć suchość, wilgotność (tzw. śluz mniej płodny) lub mokrość, śliskość (śluz płodny). Nie ma w tym nic trudnego, trzeba tylko umieć określić poszczególne odczucia w poszczególnych dniach cyklu. Ocenę wzrokową śluzu prowadzi się każdorazowo przy korzystaniu z toalety, obserwując jego zmieniającą się konsystencję, zabarwienie, ilość. Śluz mniej płodny charakteryzuje się mętnością, kleistością, lepkością, a śluz płodny jest płynny, przejrzysty, rozciągliwy. Obserwacje całodzienne trzeba zanotować dopiero wieczorem, aby mieć pełen obraz. Należy kierować się zasadą, że jeśli w ciągu dnia występują różne typy śluzu, to należy zapisać na karcie cyklu ten typ, który odpowiada cechom śluzu najbardziej płodnego. Nabyta umiejętność oceny śluzu już nie raz pomogła małżonkom w poczęciu upragnionego dziecka, zwłaszcza w przypadku tych kobiet, u których śluz jest bardzo skąpy i występuje krótko, np. tylko przez kilka godzin. Niestety, większość par małżeńskich nie zdaje sobie sprawy z faktu, że do przekazania życia potrzebny jest oprócz żywej komórki jajowej i żywego plemnika właśnie śluz szyjkowy typu płodnego... Jeżeli są jakieś trudności w obserwacji śluzu, trzeba się zastanowić czy przyczyną nie jest zbyt niski poziom estrogenów we krwi, stan zapalny, lub po prostu zbyt mała ilość wypijanych dziennie płynów, czy noszenie bielizny z tworzywa sztucznego, które nie przepuszcza powietrza.
Ostatni, trzeci główny objaw płodności to samobadanie szyjki macicy, polegające na ocenie jej położenia, konsystencji i rozwarcia w poszczególnych dniach cyklu. Sztuka badania szyjki jest bardzo cenna przy prawidłowym interpretowaniu całego cyklu w przypadku, gdy inny czynnik, np. śluz, nie jest miarodajny. Dlatego jej badanie poleca się przede wszystkim kobietom w sytuacjach szczególnych - w okresie premenopauzy, po porodzie oraz przy trudnościach z poczęciem dziecka. Samobadanie szyjki przeprowadzać należy raz dziennie, najlepiej wieczorem, a wynik zanotować na karcie cyklu.
W nauce jakiejkolwiek naturalnej metody planowania rodziny, bardzo ważne jest to, aby mieć stały, osobisty kontakt z odpowiednio wykwalifikowaną osobą, najlepiej z dyplomowanym nauczycielem z parafialnej poradni małżeńskiej. Nie jest bowiem żadną sztuką nauczyć się metody byle jak, aby później poddawać w wątpliwość jej skuteczność. Nie o to przecież chodzi, by udowadniać wyjątkową trudność w stosowaniu metody, kiedy z braku wiedzy lub konsekwencji popełnia się błędy... Tu chodzi o życie. O dobre, godne życie twoje, twojego współmałżonka, a zwłaszcza o życie waszego dziecka.
Metody naturalne nie mogą być uważane za kolejną formę antykoncepcji, jak to na siłę próbują udowodnić media. Małżeństwo, czyli związek kobiety i mężczyzny, powinno szanować swoją płodność, bo to przecież ogromny, genialny dar od Boga! Naturalna jest więc postawa ufności i otwartości na każde nowe życie. Kościół wypowiada się bardzo jasno w tej kwestii. Papież Paweł VI w encyklice Humanae vitae z 1968 roku pisał: Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych. [...] Trzeba równocześnie przyznać, że tylko w takim wypadku małżonkowie umieją zrezygnować ze współżycia w okresach płodności (ilekroć ze słusznych powodów przekazywanie życia nie jest pożądane), podejmują zaś współżycie małżeńskie w okresach niepłodności po to, aby świadczyć sobie wzajemną miłość i dochować przyrzeczonej wzajemnej wierności. Postępując w ten sposób dają oni świadectwo prawdzie i w pełni uczciwej miłości. Oczywiście, zaplanować można jedynie poczęcie, rodzice mają obowiązek przyjąć z miłością każde dziecko, co zresztą zdeklarowali przy świadkach w dniu swego ślubu! Dobrze, jeśli małżonkowie wspólnie modlą się o dar rozpoznania planów Bożych względem swojej rodziny, o to, ile potomstwa Bóg dla nich przeznacza. Nie zamykajmy się na Boga, przeciwnie - współpracujmy z Nim, bo jest naszym Najlepszym Doradcą. Przekazywanie życia jest wielką godnością, daną od Stwórcy. Uszanujmy to!
Katarzyna Pilarska
Wiedzę na temat naturalnego planowania rodziny
znaleźć można w publikacjach takich autorów
jak: E. Billings, W. Fijałkowski, J.S. Kippley, K.
Kosmala, T. Kramarek, A. Lichtarowicz, A. Pęczak,
J. Pulikowski, J. Rötzer, E. Wójcik.
Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Naturalnego
Planowania Rodziny prowadzi na terenie całego
kraju poradnie rozpoznawania płodności, gdzie
nieodpłatnie, anonimowo, pod kierunkiem
dyplomowanego nauczyciela NPR można zapoznać
się z metodami rozpoznawania płodności.
Informację o poradniach na terenie Polski można
otrzymać w warszawskiej siedzibie Polskiego
Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania
Rodziny (PSNNPR), tel. (022) 622-97-75
NPR - katolicka ruletka?
Człowiek otrzymał od Boga wyraźne polecenie, aby czynić sobie ziemię poddaną (Rdz 1, 28). No i tak się stało, że ludzie, oświecani przez Ducha Świętego, przez wieki dochodzili do różnych wniosków, odkrywali prawa fizyczne i chemiczne, poznawali budowę materii, atmosfery, zgłębiali tajniki życia zwierząt i roślin. Dotarli także na teren ludzkiego organizmu. Pod lupą ich dociekań znalazła się w pewnym momencie również sfera płodności człowieka.
"Metody naturalne to samokontrola z miłości"
(bł. Matka Teresa z Kalkuty)
W świetle dzisiejszej wiedzy wiemy już dokładnie, czym różni się płodność mężczyzny od płodności kobiety, znamy przebieg procesów prowadzących do jajeczkowania, wiemy, jaki jest wpływ hormonów na funkcjonowanie organizmu, jak długo żyje plemnik i komórka jajowa. Wiadomości te możemy wykorzystać dla naszego własnego dobra. Możemy być po prostu świadomi tego, co dzieje się wewnątrz nas: kiedy mamy do czynienia z okresem płodności, a kiedy znajdujemy się w fazie niepłodnej. Do rozeznania tych kwestii służą naturalne metody planowania rodziny. Opieraj ą się one na obserwacj i zmian zachodzących w czasie cyklu w organizmie kobiety. Naturalne planowanie rodziny (NPR) to coś więcej niż zastosowanie określonej metody planowania poczęć (istnieje wiele metod, np. metoda owulacji Billingsa; podwójnego sprawdzania, tzw. angielska; temperaturowa ścisła; Rotzera) - jest to po prostu styl życia małżonków, który polega na rozpoznaniu i akceptacji własnej płodności i dostosowaniu się do jej naturalnego rytmu. Jeśli zatem małżonkowie, rozeznając Boże plany, pragną poczęcia dziecka, wiedzą, kiedy podjąć współżycie, aby zwiększyć prawdopodobieństwo pojawienia się maleństwa na świecie, kiedy natomiast odkładają poczęcie, rezygnują ze współżycia w fazie płodności.
Małżonkowie stosujący NPR traktują płodność jako Boży dar i zadanie. Metody naturalnego planowania rodziny opierają się na miłości i szacunku do człowieka, do poczętego życia. Takie fundamenty są niezbędne. Umożliwiają one podążanie wybraną drogą, pomimo różnych trudności. Tak - naturalne planowanie rodziny nie jest na pewno pójściem na łatwiznę. Wymaga ono podjęcia trudu samoobserwacji oraz - w przypadku odkładania poczęcia - rezygnacji ze współżycia w fazie płodności.
Analizując wszystko, co nam się w życiu przydarza, zauważamy, że tylko to, co wymaga trudu, co czasem boli, jest tak naprawdę wartościowe i piękne i w końcu daje głębokie szczęście. Lew Tołstoj powiedział, że "lekko, jednym pchnięciem, otwierają się tylko drzwi do zguby". Zastanówmy się więc, co daje małżonkom naturalne planowanie rodziny i jakie są owoce pójścia tą drogą.
Metody NPR są zdrowe i ekologiczne
Nie ingerują w płodność małżonków, a zatem nie powodują żadnych skutków ubocznych.
Umożliwiają pełne zjednoczenie w czasie aktu małżeńskiego,
przez co pogłębiają więź między małżonkami i służą rozwojowi miłości
Dzięki NPR małżonkowie mogą oddać się sobie w pełni. Nie ma między nimi żadnych barier. Żona jest cała dla męża (łącznie ze swoją płodnością), mąż cały dla żony. Małżonkowie akceptują siebie jako potencjalnych rodziców. Mąż w sposób niewerbalny przekazuje żonie komunikat: "Chcę ciebie jako żonę i mamę naszego dziecka". Żona daje mężowi do zrozumienia: "Chcę ciebie jako męża i tatusia". Tak przeżywane współżycie staje się dla małżonków źródłem radości i wzajemnego uświęcenia.
Są wyrazem zaufania do Boga, do Jego mądrości; ttaka postawa
daje Bogu szansę działania w życiu małżonków
Małżonkowie, poznając i akceptując swoją płodność, przybliżają się do jej Stwórcy. Mogą odkrywać, jak cudownie funkcjonuje ludzki organizm, i przez to uwielbiać Boga. Akceptacja własnej płodności jest źródłem wewnętrznej radości i spokoju sumienia. Małżonkowie czują, że postępują zgodnie z zamysłem Boga. Nie wytwarzają przepaści między sobą a Stwórcą. Mogą napełniać się łaską Bożą w sakramencie Eucharystii. Chrystus ma otwarte drzwi do ich serc.
Pomagają w samoakceptacji
NPR skłania do zainteresowania się własnym ciałem, sygnałami płynącymi z naszego wnętrza. Pozwala zrozumieć, jak wielki wpływ na zachowanie i samopoczucie kobiety mają procesy zachodzące w jej organizmie. Dzięki temu małżonkowie obdarzają się większą wyrozumiałością, serdecznością. Mąż, który zna cykl płodności żony, nie ma pretensji o to, że jest ona podenerwowana, że gorzej się czuje lub gorzej wygląda przed zbliżającą się miesiączką. Nie traktuje jej zachowania jako czegoś nienormalnego. Jest w stanie wyjść naprzeciw jej potrzebom i na przykład ją przytulić, okazać jej więcej cierpliwości, ciepła, dać jej do zrozumienia, że szanuje i przyjmuje ją z całym bogactwem płciowości.
Wiele kobiet dopiero po rozpoznaniu cyklu zaczyna akceptować swoją kobiecość. Zdają sobie one sprawę, że zmienność nastrojów, samopoczucia jest czymś naturalnym. Pokochanie siebie i swojego ciała jest niezwykle istotne dla prawidłowego przeżywania współżycia.
Umożliwiają sprawowanie kontroli nad
prawidłowością funkcjonowania organizmu
Obserwacja wskaźników płodności pozwala stwierdzić, czy w konkretnym cyklu doszło do jajeczkowania, czy faza lutealna (poowulacyjna) ma odpowiednią długość, czy organizm kobiety funkcjonuje prawidłowo. NPR spełnia zatem funkcję profilaktyczną. Kobieta, która dostrzega jakiekolwiek odchylenia we własnym cyklu, może od razu zgłosić się do lekarza. Nie żyje w niepewności, nie ulega pochopnym decyzjom o zastosowaniu terapii hormonalnej.
Pomagają zarówno w zaplanowaniu poczęcia,
jak i w jego odłożeniu
Małżonkowie stosujący NPR wiedzą dokładnie, kiedy występuje faza płodności i, jeśli planują poczęcie dziecka, mogą podjąć współżycie w najlepszym momencie. Jeśli natomiast nie planują poczęcia, rezygnują ze współżycia w okresie płodności, a podejmują je w okresie niepłodności przedowulacyjnej i poowulacyjnej.
Skuteczność współcześnie stosowanych metod objawowo-termicznych określa się na 99,8%.
Umożliwiają towarzyszenie dziecku od początku jego życia
Od pierwszego dnia po jajeczkowaniu można otoczyć dziecko opieką i miłością oraz unikać wszystkiego, co jest dla niego szkodliwe. Jeśli po 20 dniach od owulacji u kobiety utrzymuje się nadal wysoka temperatura (po poczęciu ciałko żółte nie zanika, wobec czego duży poziom progesteronu warunkuje utrzymywanie się temperatury ciała na wysokim poziomie), małżonkowie mogą być prawie pewni, że stali się rodzicami. Mają wówczas szansę przeżywać te cudowne chwile w atmosferze intymności, w zaciszu domowego ogniska. Mogą prosić Boga o wszelkie łaski dla swego maleństwa.
Pozwalają na kontrolowanie stanu dziecka
w czasie pierwszych trzech miesięcy ciąży
W pierwszym trymestrze ciąży, na skutek wysokiego poziomu progesteronu, podstawowa temperatura ciała powinna utrzymywać się na wysokim poziomie. Jeśli zatem kobieta obserwuje u siebie gwałtowny spadek temperatury, powinna zgłosić się do lekarza, gdyż w takiej sytuacji istnieje ryzyko poronienia. Szybka interwencja medyczna może uratować życie maleństwa.
Pozwalają na samodzielne wyznaczenie terminu porodu
Sposób na to jest bardzo prosty - wystarczy tylko od dnia jajeczkowania odjąć 7 dni, a potem do tej daty dodać 9 miesięcy. Jeśli zatem jajeczkowanie miało miejsce 14 marca 2007 roku, prawidłowy poród powinien nastąpić 7 grudnia 2007 roku.
Chronią małżonków od rutyny i znudzenia
W przypadku odkładania poczęcia czas rezygnacji ze współżycia wzmaga wzajemną atrakcyjność małżonków, pozwala im zatęsknić za sobą, przeżywać jak gdyby znowu okres narzeczeństwa. Każdy z nas wie, że to, na co czekamy, czego pragniemy, ma większą wartość i bardziej cieszy niż to, co jest zawsze w zasięgu naszej ręki (czy nie lepiej smakuje smakołyk, który się zje po kilku dniach postu?). Znajomość własnego rytmu płodności umożliwia także lepsze gospodarowanie czasem. Małżonkowie mogą na przykład zarezerwować wieczór tylko dla siebie, nie wykonywać męczących prac, po to by móc przeżyć współżycie w sposób dający radość i satysfakcję. Dobrze obrazuje to fragment książki Mały Książę. Mianowicie kiedy Mały Książę chciał oswoić liska, ten wyjaśnił mu znaczenie rytuału: "Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotować... Potrzebny jest obrządek". "Co to jest obrządek? - spytał Mały Książę. "To także coś całkiem zapomnianego" - odpowiedział lis. "Dzięki obrządkowi pewien dzień odróżnia się od innych, pewna godzina od innych godzin".
Są wyrazem szacunku dla dziecka
Dziecko jest kimś ważnym, kimś, dla kogo warto się poświęcić, przed kim nie trzeba się zabezpieczać. Rodzice myślą już o maleństwie, zanim się ono pojawi na świecie. Rozeznają, kiedy jest najlepszy czas na jego poczęcie.
Poszerzają wachlarz sposobów wyrażania miłości
Małżonkowie odkładający poczęcie są niejako zmobilizowani do nauczenia się wyrażania miłości w inny sposób niż poprzez współżycie. Dzięki temu rodzi się między innymi zwykła czułość, przytulenie, pełne zachwytu spojrzenia, szeptane do ucha delikatne słowa, wspólne rozmowy, wzajemna pomoc, wypady we dwoje itd. Małżonkowie, którzy zdobędą takie umiejętności, na pewno przeżyją w pokoju i radości czas, kiedy współżycia po prostu być nie może - np. po porodzie, w okresie choroby czy podczas ciąży. Takie "granie" na innych strunach miłości bardzo ją pogłębia i daje małżonkom wielką szansę rozwoju.
Umożliwiają rozpoznanie płodności w każdym okresie życia kobiety,
również w przypadku cykli nietypowych, nieregularnych
Metody naturalnego planowania rodziny uwzględniają różne okresy życia kobiety. Zostały opracowane specjalne reguły postępowania w przypadku cykli po porodzie, w okresie premenopauzy, po odstawieniu antykoncepcji. Nie ma żadnych przeciwwskazań do stosowania tych metod przy cyklach nieregularnych.
Uczą odpowiedzialności za własne działanie
Małżonkowie ponoszą pełną odpowiedzialność za to, co robią. Znając rytm płodności, wiedzą, kiedy może nastąpić poczęcie. Zatem planując je, współżyją w fazie płodnej. Jeśli natomiast - z ważnych powodów - odkładają poczęcie dziecka, decydują się zrezygnować ze współżycia w okresie płodnym. To oni kierują swoimi działaniami. Nie spychają odpowiedzialności na tabletkę hormonalną, prezerwatywę czy jeszcze jakiś inny środek. W ten sposób zaspokajają jedną z podstawowych potrzeb psychicznych człowieka - potrzebę sterowania.
Naturalne planowanie rodziny może być źródłem umocnienia małżonków, może pomóc im w zbudowaniu prawdziwej komunii miłości. Warunek jest tylko jeden: należy uznać z pokorą, że to Pan Bóg daje życie, i wyzbyć się lęku przed maleństwem - owocem płodności małżonków. Znajomość metod musi więc iść w parze z otwartością na dar życia i ze świadomością odpowiedzialności za zrodzenie i wychowanie przyszłych Polaków, członków Kościoła - ludzi, którzy mają swoje miejsce w Bożym planie. Bez takiego podłoża metody NPR mogą się przyczynić do rozwoju małżeńskiego egoizmu.
Do pójścia tą trudniejszą, ale piękniejszą drogą uzdalnia nas moc Ducha Świętego, dana nam w sakramencie małżeństwa.
A zatem w drogę ze słowami: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".
Anna Borkowska
Komplet domowego kursu
naturalnego planowania rodziny
w cenie 65 zł dostępny w naszej
księgarni wysyłkowej.
Zamówienia: tel. 061 852 32 82
lub na stronie www.milujciesie.org.pl.
nr 4-2007
Czy warto naturalnie?
W mediach nie zachęca się młodych do czystości przedmałżeńskiej (To takie staroświeckie, nienowoczesne! Kto tak dzisiaj żyje? Przecież my się kochamy!). Zwykle nie mówi się nic o metodach naturalnego planowania rodziny, albo sprowadza się je do reguł kalendarzyka małżeńskiego, dzisiaj już nie polecanego przez żadnego instruktora metod naturalnych (powstał on w latach dwudziestych, a wiedza w tej dziedzinie stale się pogłębia). Natomiast dużo uwagi poświęca się antykoncepcji, niejednokrotnie podając wiadomości niezgodne z prawdą. W jednym z młodzieżowych programów o dużej popularności, wziął udział lekarz ginekolog - położnik, który wmawiał młodym ludziom, iż tzw. "pigułka po stosunku" nie wywołuje poronienia. Twierdził on, że jedynie uniemożliwia ona zapłodnienie lub zagnieżdżenie się zapłodnionej komórki (już ludzkiej istoty!) w macicy. Nie trzeba posiadać wiedzy medycznej, aby uznać absurdalność takiej wypowiedzi. Niestety, młode pokolenie często jest wychowywane przez podobnych "specjalistów", którzy do zakłamanych wartości przykładają fałszywe zasady.
Spróbujmy zastanowić się, co się opłaca: wykorzystać Boży dar płciowości, poznać, zrozumieć i zaakceptować naturalne prawa, które nim rządzą; czy może zamknąć się na Boga i systematycznie niszczyć płodność swoją i współmałżonka? Dla ludzi wierzących sprawa powinna być jasna - skoro zostałem stworzony przez Boga, to On - mój Stwórca - najlepiej wie, co jest dobre dla mnie i... skoro nie wymyślił antykoncepcji, to znaczy, że nie chce, abym ją stosował! Tak, jak czystość przedmałżeńska znacznie zwiększa szansę zachowania wierności w małżeństwie, tak naturalne i ekologiczne podejście do płodności pozytywnie wpływa na więź pomiędzy mężem i żoną. Przykładowo w USA rozpada się prawie połowa zawieranych małżeństw, ale tych, które stosują naturalne metody niewiele ponad 1%. Dlaczego więc nie uczy się młodych ludzi bezpiecznych dla zdrowia metod, tylko wypisuje recepty na zakup, bądź co bądź nie tanich, tabletek hormonalnych lub poleca się stosowanie prezerwatyw? Odpowiedź zapewnię brzmi: ponieważ na naturalnych metodach nie można zarobić. Nawet więcej - można stracić, bo gdyby ludzie zrozumieli zło antykoncepcji i zaczęli stosować metody naturalne, z pewnością upadłaby bardzo dochodowa gałąź przemysłu, pasożytującego na ludzkiej naiwności i niewiedzy.
Pomyślmy, jakie korzyści daje młodym ludziom znajomość metod naturalnego planowania rodziny i czy warto namawiać dziewczyny do prowadzenia obserwacji objawów swojej płodności. Argumenty "za" dotyczą przede wszystkim korzyści osobistych. W zakresie własnego zdrowia, można całkowicie bezpłatnie i w sposób nieszkodliwy diagnozować stan swego organizmu. Młoda kobieta jest spokojna, bo wie, że jest zdrowa, ma też możliwość wczesnego wykrycia nieprawidłowości, by w porę udać się do poradni, a jej obserwacje mogą tylko pomóc dobremu lekarzowi w ustaleniu diagnozy.
Jeżeli chodzi o samoakceptację i poznanie siebie - akceptacja swojego ciała jest niezwykle istotna, jako część akceptacji swojej osobowości. Z poznawania siebie płynie niezwykła satysfakcja, a odkrywanie każdego dnia tajników swego organizmu powoduje zachwyt nad prawami biologii wpisanymi w naturę kobiety. Dziewczyna rozumie i łatwiej akceptuje swoje zmiany nastrojów, samopoczucia w zależności od fazy cyklu. Czuje się bardziej kobieca, lepiej rozumie kobiecość swoją i koleżanek. Ponieważ więcej wie, jest odporna na manipulacje ludzi szerzących nieprawdę. Niestety, służba zdrowia jest często niedouczona w tej dziedzinie i swoją niewiedzą nie realizuje prawdziwego powołania.
Znajomość siebie ma również praktyczne znaczenie - dziewczyna zawsze wie, kiedy zbliża się miesiączka, nawet w przypadku nieregularnych cykli. Może w prosty sposób planować wyjazdy, pracę, trudne rozmowy, podejmowanie decyzji - wybierając ku temu najlepszy czas. Ponadto, obserwacja siebie uczy systematyczności i dokładności.
Nauka naturalnych metod ma przede wszystkim ogromne znaczenie w momencie przygotowywania się do małżeństwa. Dobra ich znajomość daje efekty już na początku i pozwala uniknąć trudności, z którymi boryka się większość małżeństw. Znajomość metod jest niezbędna w realizacji powołania do życia w rodzinie, w realizacji odpowiedzialnego rodzicielstwa. Żona może nauczyć męża właściwej i zdrowej postawy wobec płciowości, co uchroni małżeństwo od frustracji, powodowanej współżyciem w lęku przed poczęciem dziecka. Poprzez wybór czasu współżycia można zwiększyć prawdopodobieństwo poczęcia dziecka, jego płci - co więcej - przy kłopotach z płodnością, łatwiej jest doprowadzić do poczęcia, wybierając optymalny moment zjednoczenia. Każde dziecko może być tym upragnionym i oczekiwanym, a nie przypadkiem, wpadką czy nieplanowaną ciążą.
Powinniśmy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, co w sferze naszej płciowości jest ważniejsze. Można niszczyć płodność i nie chcieć w pełni świadomie i odpowiedzialnie przyjąć roli rodzica, lub zaakceptować fakt, że nasza płciowość jest doskonała ( Boska, a zatem nie wymagająca ludzkiego ulepszania) i planować potomstwo, współdziałając z Panem. Poczucia odpowiedzialności żadna "pigułka", czy "gumka" nie da, bo dać nie może. Stosowanie antykoncepcji jest zrzucaniem odpowiedzialności a swoje działanie na producenta danego środka. Takie oddanie się jest charakterystyczne dla przedmiotowej postawy bycia używanym. Używać wolno przedmiotów, ludzi trzeba kochać i szanować.
Znajomość naturalnego planowania rodziny uczy szacunku dla kobiety, dla współmałżonka, dla powstającego nowego życia, a przede wszystkim dla Stwórcy. To jest nauka odpowiedzialnego rodzicielstwa. Pan Bóg zaprasza człowieka do współpracy w dziele stwarzania nowej istoty ludzkiej. Nie wolno zlekceważyć takiego zaproszenia!
Jan Paweł II Doskonały przewodnik po nauczaniu Jana Pawła II. Między innymi: aborcja, eutanazja, homoseksualizm, klonowanie, sztuczne zapłodnienie, transplantacja organów... |
Metody naturalne - radość i szczęście
Rozwód to prawdziwa katastrofa rodziny. Nic więc dziwnego, że Kościół Katolicki od niepamiętnych czasów walczy o uchronienie rodziny przed tą tragedią.
Czy dowodem działania Bożej Opatrzności nie jest fakt, że propagowane od dawna przez Kościół, Naturalne Metody Planowania Rodziny (NPR) prowadzą do udanego małżeństwa?
Amerykańska Fundacja Family of the Americas opublikowała niedawno dane obrazujące związek istniejący pomiędzy powodzeniem w małżeństwie oraz stosowaniem NPR.
Już od początku lat 70-tych, wyżej wymieniona Fundacja prowadziła szeroko obecnie rozpowszechnione, przeznaczone dla małżeństw i narzeczonych - kursy naturalnego planowania rodziny. Programy tych kursów uwzględniają m.in. kształcenie w zakresie wiedzy na temat kobiecego cyklu, okresów płodnych i niepłodnych, ze szczególnym zwróceniem uwagi na poszanowanie prawa naturalnego i nauczania Kościoła Katolickiego.
Jak wiadomo, kursy te od wielu lat przynosiły godne uznania rezultaty: w krajach zarówno chrześcijańskich, jak i muzułmańskich, czy komunistycznych.
Pomimo systematycznego potwierdzania przez naukę i szereg wiarygodnych statystyk wyższości metod naturalnych nad "sztucznymi", nie było jak dotąd możliwości pełne udokumentowanie niepodważalnych korzyści, jakie te pierwsze niosą rodzinie. Stało się to dopiero w roku 2000. Analizy danych podjął się jeden z najwybitniejszych światowych socjologów i ekonomistów - dr Robert Lerner, z Uniwersytetu w Chicago. Procedura badawcza wymagała dokonania przez niego nie tylko ewaluacji dostarczonych danych, ale dodatkowo - porównania uzyskanych wyników z dwoma największymi raportami rządowymi, w których respondentom zadano podobne pytania.
Dodać warto, że grupa badawcza 505 małżeństw stosujących NPR przez co najmniej 3 do 10 lat, wywodziła się najczęściej z tzw. middle class - średnio zamożnych rodzin amerykańskich, wyznania głównie: rzymsko-katolickiego, protestanckiego i ewangelickiego.
Analiza porównawcza wyników badań jasno potwierdziła, że wśród małżeństw stosujących metody naturalne:
Wskaźnik rozwodów jest wielokrotnie niższy - wynosi tylko 0,2% (w porównaniu do ok. 55% w tzw. ogólnej populacji)
Kobiety stosujące NPR czują się szczęśliwsze wykonując swe codzienne obowiązki, chętniej przyznają, że są zadowolone z życia
Kobiety stosujące NPR cieszą się głębszym szacunkiem współmałżonka
W ich małżeństwie częściej dochodzi do zbliżeń, a intymnym relacjom z mężem towarzyszy większa radość i czułość
Posiadają stosunkowo duże rodziny - więcej dzieci
Są bardziej religijne: częściej chodzą do kościoła, przystępują do Komunii św., łatwiej znajdują czas na codzienną modlitwę
W swoim postępowaniu i podejmowanych decyzjach opierają się w dużym stopniu na Piśmie Świętym i nauczaniu Kościoła Katolickiego
Charakteryzuje je silniejsze przywiązanie do tradycji i tradycyjnych zasad moralnych
W sposób bardziej odpowiedzialny i zaangażowany walczą o uchronienie swych rodzin przed rozbiciem i rozpadem
Innym, naturalnym rezultatem badań było stwierdzenie, że kobiety stosujące NPR są mniej skłonne do:
decyzji o dokonaniu aborcji
opuszczenia rodziny i zamieszkania z innym mężczyzną
pracy na pełen etat
zdrady małżeńskiej lub jej akceptacji u innych
Przypomnieć należy, że Naturalne Metody Planowania Rodziny mogą stać się głównym szermierzem niezachwianego stanowiska Kościoła Katolickiego, który broni prawa naturalnego. Metody NPR okazują się wspaniałym strażnikiem małżeństwa i ochroną przed rozwodem. Rozwód - ta najbardziej niszcząca siła kultury śmierci - rozdziela i niszczy rodzinę, powodując jej tragedię i głębokie konflikty wśród jej członków.
W encyklikach Humanae Vitae, Familiaris Consorto oraz Evangelium Vitae, zarówno Papież Paweł VI, jak i Jan Paweł II wielokrotnie ostrzegali przed konsekwencjami stosowania antykoncepcji, poddawania się sterylizacji i aborcji. Praktyki te prowadzą często do stosunków pozamałżeńskich, mieszkania bez ślubu i rozwodu.
Wszechobecne dzisiaj i wciąż postępujące gwałcenie prawa naturalnego, odrzucanie Dziesięciu Przykazań i Nauki Kościoła, jak również przywłaszczanie przez państwo praw należnych tylko rodzicom, pogłębia kryzys moralny, prowadząc do degradacji podstawy społeczeństwa - rodziny.
Mercedes Arzu Wilson
GŁOS DLA ŻYCIA
nr 3 (50) maj/czerwiec 2001
Męska rozmowa
Zapraszani Cię do szczerej rozmowy. Porozmawiajmy po męsku - to znaczy powiedzmy sobie prawdę bez ogródek, prosto w oczy. A chciałbym poruszyć temat, którego większość mężów czy narzeczonych raczęj unika w rozmowach ze znajomymi czy kolegami - chodzi o naturalne planowanie rodziny, czyli styl życia polegający na tym. że mąż i żona wspólnie decydują, kiedy chcą mieć dzieci, a kiedy nie, i dostosowują się do naturalnego cyklu płodności Czy wiesz, na czym polega naturalne planowanie rodziny? Czy potrafiłbyś to wyjaśnić swojemu dorastającemu synowi? Umiałbyś powiedzieć koledze, przyjacielowi, co ci daje takie życie? Jeśli tak, to wiele przemawia za tym, że jesteś mężem i ojcem w szczęśliwej rodzinie. Jeśli nie - to nie odkładaj na bok tego tekstu - stawianie czoła nowym wyzwaniom to przecież typowo męska cecha.
Nie wątpię w to, że starasz się być dobrym mężem i ojcem: każdego dnia wstajesz wcześnie, by pójść do pracy i zarobić na utrzymanie rodziny; martwisz się, że ledwo starcza do pierwszego, więc bierzesz pracę po godzinach; kiedy wracasz zmęczony po południu, albo wieczorem, masz jeszcze coś do zrobienia w domu, przy samochodzie, w ogródku, na działce, a i dzieciaki chciałyby z Tobą trochę pobyć - syn prosi Cię o coś na zajęcia techniczne; interesuje Cię polityka, więc chcesz obejrzeć wiadomości, przeczytać gazetę; czasami wręcz rozmijacie się z Twoją równie zapracowaną żoną; lubisz wspólnie spędzane święta - możecie wtedy odetchnąć, odwiedzić znajomych, pogadać - starasz się.
Czy nie wystarczyłoby więc, żeby "tymi sprawami" zajęła się Twoja żona? Przecież ona najlepiej wie, co się w niej akurat dzieje. - Po co mi to - wystarczy, jak ty pójdziesz - mówiłeś może, kiedy ona próbowała Cię zaciągnąć na jakiś kurs naturalnego planowania rodziny.
No właśnie - po co? W imię czego? Co to da Waszemu małżeństwu?
Twojej żonie potrzebna jest świadomość, że nic zostaje sama z odpowiedzialnością za przyjście na świat kolejnego dziecka. Twoja żona chce wiedzieć, że Ciebie też to obchodzi Pamiętam taką sytuacje z poradni przedmałżeńskiej - młodzi narzeczeni (już spodziewali się dziecka) - rozmawiamy o metodzie naturalnego planowania rodziny. Wiedzą mniej niż niewiele, są spięci. Zapis cyklu, który miał być ich własnym, okazuje się odpisany z broszurki. Gdy zwracani na to uwagę, on - dotychczas milczący - nagle się ożywia i zwraca się do przyszłej żony - Jak to - zapisywałaś, a nie wiesz, co to znaczy?! - a po chwili do mnie, tłumacząc się z oszustwa - To nie ja - to ona!
Ale mogę też przytoczyć inny przykład: list małżonków. Pisze żona: "Z radością muszę stwierdzić, że metody naturalne sprawdzają się w naszym małżeństwie. Duża to zasługa mojego męża, który dzielnie wspierał mnie na początku i żywo interesował się i interesuje nadal wszystkim, co dotyczy naszej płciowości.
Dzięki jego zaangażowaniu mogłam być spokojna jeszcze przed ślubem co do wspólnego życia. Proszę sobie wyobrazić, że tylko on ma prawo prowadzić nasz zeszyt". Jeśli Twoja żona mogłaby podpisać się pod tymi słowami - gratuluję. Jeśli zaś nie - spróbuj pomyśleć, czy nie warto by zadać sobie tę odrobinę trudu, by tak urosnąć w oczach swojej małżonki. Czyżbyś nie lubił, gdy ona zauważa i docenia Twój wysiłek i sukcesy? Spytaj jej, co najczęściej mówią o swoich mężach i w ogóle o mężczyznach kobiety, które leżą po porodzie na wspólnej szpitalnej sali - czy chciałbyś być bohaterem takich opowieści?
Co masz do zrobienia? Niewiele - kup żonie jutro w prezencie zwykły termometr lekarski (około 5 złotych), zamów zeszyt do prowadzenia obserwacji (3 złote), kup do tego różę (nie wiem za ile, bo - wstyd się przyznać - dawno nie odwiedzałem kwiaciarni). Pojutrze rano, pięć minut przed wstaniem z łóżka obudź ją czułym pocałunkiem, podaj strząśniety termometr i poproś, żeby zmierzyła temperaturę, a potem ją zapamiętaj i zapisz do zeszytu. Przypomnij jej, żeby w ciągu dnia obserwowała śluz, a wieczorem zapytaj, co masz zapisać. To samo zrób każdego następnego dnia - i już.
- Tylko tyle? - zapytasz. Tak, zajmie Ci to niecałe dziesięć minut dziennie, a wystarczy, żeby dać do myślenia Twojej żonie. A kiedy Twój syn będzie się żenił, opowiedz mu o tym.
"Gdzieżby tam mój chłop wytrzymał!" Naprawdę - tak właśnie czasami o nas mówią. A może słyszałeś taki góralski dowcip o kobiecej mądrości: "Mądro baba wie, ze chłopa trza nakarmić, napoić , a wiecorem spuścić z łańcucha ".
Interesujesz się sportem, podziwiasz mistrzów. Czy zastanawiałeś się kiedyś, że ich sukcesy są owocem wielu dni wyczerpujących i monotonnych treningów, miesięcy, a nawet lat wyrzeczeń - zresztą sam potrafisz spędzić całe godziny na doprowadzeniu do końca fascynującej Cię pracy.
Podobnie jest w małżeństwie - jeśli zależy Ci na Waszym szczęściu, to nie ma innego wyjścia - trzeba posiąść typowo męską cnotę samoopanowania Nie wierz filmom, gazetom i reklamom, które próbują Cię przekonać, że prawdziwemu mężczyźnie "wszystko przychodzi bez trudu". Jest dokładnie odwrotnie: prawdziwy mężczyzna gotów jest podjąć każde wyzwanie i wiele się namęczyć, by osiągnąć cel.
Twoja żona potrzebuje Twojego uczucia, czułości, zainteresowania - wyrażanych nie tylko przez współżycie, ale także drobnymi gestami, słowwami, pocałunkami, upominkami, niespodziankami - wtedy znajduje w Tobie oparcie, rozkwita w poczuciu bezpieczeństwa i będzie potrafiła odwdzięczyć się pełnym oddaniem. Wasze współżycie nabierze nowego blasku, świeżości i będzie dla Was obojga o wiele głębszym przeżyciem. Cieszysz się przecież, kiedy widzisz, że potrafisz dać radość Twojej żonie. A to bardzo ważne, byście potrafili być dla siebie nawzajem najwspanialszymi kochankami.
Przepisz sobie słowa Apostoła Pawła i powieś je w widocznym miejscu: "Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (...). Mężowie powinni miłować żony jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę. siehie samego miłuje. Przecież nikt nigdy nie odnosi się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół" (Ef 5,25.28029). A może bardziej spodoba Ci się rada świętego Piotra - ten dobrze wiedział, o czym pisze - sam miał żonę (w Ewangelii jest przecież mowa o tym, jak Jezus uzdrowił teściową Piotra): "Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się ze słabszym ciałem kobiecym. Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, to jest życia, aby nie stawiać przeszkód Waszym modlitwom" (1 P 3,7).
Możecie resztę swojego życia przeżyć w coraz lepszym zrozumieniu i przyjaźni; możecie wciąż na nowo przeżywać Wasz miodowy miesiąc; możecie sami decydować o tym, kiedy zaprosić na świat nowego członka rodziny; możecie nie narażać Waszego zdrowia; możecie cieszyć się spokojnym sumieniem; macie szansę wychować mądre, odpowiedzialne dzieci.
Ale możecie też do końca swoich dni żyć obok siebie, zrzucając jedno na drugie winę za kolejne "wpadki"; możesz mieć znerwicowaną, pełną obaw i wiecznie spiętą żonę; możecie z niepewnością czekać na kolejną odwlekającą się miesiączkę; możesz nakłonić żonę, by poszła do lekarza i dała sobie założyć spiralę albo przepisać pigułkę.
Możecie - możesz. Wybór należy do Was. A może przede wszystkim do Ciebie. To Ty masz być szefem, przewodnikiem, zaprowadzać porządek, brać Wasze sprawy w swoje ręce.
Jesteś przecież mężczyzną - potrafisz, chcesz.
Maciej Tabor
Metody naturalne, czyli NPR - naturalne planowanie rodziny
Czy metody naturalne są bardzo trudne do zrozumienia i wprowadzenia w życie? Czy może je stosować każdy bez względu na stan zdrowia, przy nieregularnych miesiączkach? Czy są skuteczne? Czy można je stosować po porodzie, po poronieniu, po odstawieniu pigułek antykoncepcyjnych? Na czym polegają? Jakie obserwacje można prowadzić? Czy wpływają na więź małżeńską? - Tak pytają często ludzie nastawieni pozytywnie do metod naturalnych.
Są zawodne! Nieżyciowe! Nienowoczesne! "Kościelne" i nienaukowe! Za trudne! Niemożliwe do stosowania u normalnych ludzi! - Wykrzykują zagorzali przeciwnicy, zwykle "podpuszczeni" przez takie a nie inne nurty i nie mający nawet zielonego pojęcia o NPR.
Skąd te emocje? O co chodzi? Gdy w świecie ludzi dorosłych nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze i związane z nimi ideologie.
Rzeczywiście, rozpanoszyło się w świecie niezwykle silne lobby antykoncepcyjne, dla którego NPR stanowi zagrożenie, ponieważ jednoznacznie i naukowo ukazuje całkowity bezsens stosowania antykoncepcji, jej absurdalność i szkodliwość na wielu płaszczyznach. Robi się ogromne pieniądze na ludzkiej niewiedzy i krzywdzie. Przedmiotem ataku antykoncepcji jest Boży dar płodności człowieka. Płodność, która, obiektywnie rzecz biorąc, jest elementem zdrowia, atakuje się z furią, jakby była śmiertelną chorobą. Preparaty (nie lekarstwa!) do niszczenia płodności są sprzedawane w aptekach. Co więcej, apteki pod groźbą poważnych konsekwencji nie mogą ich wycofać ze sprzedaży. Propaguje się antykoncepcję w prasie, w radio i w telewizji, a nawet poprzez szkoły. Nie dość, że w programach nauczania próbuje się umieścić zachętę do jej używania łącznie z instruktażem stosowania, to jeszcze raz po raz pojawiają się w szkołach "dobrodzieje" rozdający za darmo dzieciom i młodzieży środki antykoncepcyjne wraz z publikacjami (również książkowymi) na temat ich stosowania. Płodność traktowana jest jako zagrożenie dla miłości, wolności i szczęścia człowieczego, a antykoncepcja jako nowoczesne dobrodziejstwo umożliwiające wyzwolenie człowieka. W rzeczywistości antykoncepcja jest na usługach "miłości" rozumianej jako niczym nieskrępowane, całkowicie nieodpowiedzialne i pozbawione jakichkolwiek ram działanie seksualne. Inaczej mówiąc, antykoncepcja pozwala używać narządów rozrodczych do zabawy w całkowitym oderwaniu od ich naturalnych funkcji.
Na naszych oczach odbywa się walka przypominająca bój Dawida z Goliatem. "Dawid" to ludzie dobrej woli posiadający wiedzę o płodności i kompetencje do nauczania o niej. To ludzie, którzy ofiarowują bezinteresownie swój czas, by szerzyć Bożą ideę naturalnego podejścia do daru płodności. "Goliat" występuje pod sztandarami antykoncepcji i wyposażony jest w ogromne pieniądze i dostęp do wszelkich możliwych środków przekazu i manipulacji. Siły są nieporównywalne i choć na razie niewiele na to wskazuje, jest pewne, że wygra Dawid. Przy nim jest racja, prawda i sam Bóg. Nie wiadomo tylko, ile jeszcze spustoszenia w ludzkich sercach umysłach i ciałach zasieje szalejący mocarz - Goliat.
Tak naprawdę już dziś każdy może obronić się przed skutkami antykoncepcji. Musi tylko, po zdobyciu elementarnej wiedzy, użyć rozumu i wolnej woli do dokonania właściwego wyboru na całe życie. Od czego zacząć? Najpierw trzeba dokonać oczyszczenia - wyrzucić z głowy fałszywą wiedzę i mity, którymi lobby antykoncepcyjne zaraża umysły naprawdę porządnych i Bogu ducha winnych ludzi. Następnie otworzyć się na wiedzę prawdziwą o ludzkiej płciowości i płodności. Dalej poznać ją i wprowadzić wżycie, by roztropnie i wielkodusznie zagospodarować dar płodności.
Przejdźmy zatem do wiedzy, zaczynając od jej podstawowych elementów ukazujących nieprawdziwość "powszechnie panujących" poglądów.
- Żaden człowiek nie musi działać płciowo dla swego normalnego funkcjonowania.
- Nie ma żadnej jednostki chorobowej spowodowanej rezygnacją ze współżycia płciowego (jest za to mnóstwo chorób i przenoszonych drogą płciową).
- W życiu każdego człowieka niezbędna jest umiejętność rezygnacji z działania płciowego. Każdy więc człowiek powinien nauczyć się panowania nad sobą, nad pobudzeniami swego ciała.
- Działanie płciowe (uruchamianie pracy narządów rozrodczych) ma sens jedynie pomiędzy kobietą i mężczyzną związanymi ze sobą trwałą więzią (małżeństwo) i otwartymi na przyjęcie naturalnego owocu ich działania. Tu trzeba dodać (bo wielu o tym zapomniało), że naturalnym owocem prawidłowego działania narządów rozrodczych jest rozród, a więc możliwość poczęcia dziecka. Małżeństwo, współżyjąc płciowo, może nie planować poczęcia dziecka, lecz powinno być otwarte na jego przyjęcie, nawet gdyby pojawiło się dla nich niespodziewanie. W każdych innych okolicznościach współżyjącą parę będzie rozdzielał lęk (przynajmniej ponoszącej wszystkie biologiczne skutki kobiety), który ma moc blokowania wszystkich wyższych przeżyć. W efekcie współżycie, zamiast pogłębiać więź, będzie powodować jej niszczenie. To właśnie jest powodem rozpadu wielu małżeństw, które zupełnie nie zdają sobie sprawy, że pierwotną przyczyną było niewłaściwe, bo zaprawione lękiem, patrzenie na płciowość i płodność. Postawa bojaźni względem płodności jest jedynym powodem sięgania po antykoncepcję. Nieprzyjęcie Bożej koncepcji płodności i zwrócenie się do bożka antykoncepcji zawsze owocuje niszczeniem ludzi i ich więzi.
Przejdźmy do pytań najczęściej zadawanych w związku z płodnością i NPR.
Czy metody naturalne są trudne?
- Nie! Dowodem może być masowe stosowanie z powodzeniem najprostszych wersji metod naturalnych (metoda Billingsa) przez ludzi niewykształconych, nawet analfabetów.
Czy może je stosować każdy bez względu na stan zdrowia, również przy nieregularnych miesiączkach?
- Tak! Po pierwsze, stosując metody naturalne w niczym nie naruszamy zdrowia, a więc nie można nawet mówić o ich szkodliwości. Są wręcz dla nas korzystne ze względu na spokój, jaki towarzyszy ich stosowaniu. Po drugie, obserwacje pozwalają na bieżąco diagnozować ogólny stan zdrowia nie tylko pod kątem warunków do poczęcia kolejnego dziecka. Jeżeli np. choroba kobiety spowoduje brak jajeczkowania, będziemy o tym wiedzieć już w pierwszym cyklu. Umożliwia to szybkie podjęcie skutecznego leczenia. Przy idealnej regularności nie byłyby potrzebne żadne metody, bowiem para z góry wiedziałaby, którego dnia cyklu nastąpi jajeczkowanie. Jednak w życiu takie przypadki się nie zdarzają (mimo, że niektóre panie tak twierdzą). Współczesne metody naturalne oceniają na bieżąco (dzień po dniu), czy dzisiejsze współżycie daje szansę na poczęcie dziecka czy poczęcie jest niemożliwe.
Czy metody naturalne są skuteczne?
- Tak i to w "obie strony"! Tej odpowiedzi udzielam z prawdziwą radością. Co znaczy w "obie strony"? Otóż dzięki poznaniu funkcjonowania organizmu kobiety możemy zarówno wybrać optymalne warunki do poczęcia dziecka jak i z najwyższą możliwą precyzją odłożyć poczęcie (statystycznie rzecz biorąc niecałe jedno nieplanowane dziecko przypadałoby na 100 lat stosowania przez jedną parę metod naturalnych). Na uwagę zasługuje fakt, że dzięki dobremu poznaniu mechanizmów rządzących płodnością udaje się poczęcie u wielu par zakwalifikowanych przez lekarzy jako "niepłodne". Sam mógłbym przytoczyć wiele znanych mi osobiście takich przypadków.
Wybór najlepszego czasu na współżycie po odpowiednio długiej przerwie niejednokrotnie owocuje poczęciem nawet przy rzeczywiście słabych rokowaniach medycznych (np. gdy liczba plemników o prawidłowej budowie i ruchliwości jest znacznie poniżej normy).
Czy można je stosować po porodzie, po poronieniu, po odstawieniu pigułek antykoncepcyjnych?
- Tak, lecz jest to sytuacja trudniejsza i koniecznie należałoby skonsultować obserwacje z kompetentnym nauczycielem metod.
Na czym polegają metody naturalne?
Najogólniej na rozpoznaniu rytmu płodności kobiety i wyznaczeniu dni, w których współżycie może, a w których nie może doprowadzić do poczęcia.
Wykorzystanie metod polega na dostosowaniu współżycia płciowego do rozpoznanej płodności. W przypadku, gdy para planuje poczęcie wybiera na współżycie czas maksymalnie "płodny". Gdy nie planuje, wybiera czas "niepłodny". Stosowanie metod jest wychowawcze, bowiem wymaga podjęcia trudu użycia rozumu (obserwacje i ich interpretacja) oraz woli (gdy potrzeba - powstrzymanie się od współżycia).
Jakie obserwacje można prowadzić?
W organizmie kobiety można obserwować skutki działania hormonów płciowych, których poziom zmienia się w cyklu płodności. Hormony przenoszone przez krew mogą dawać różnorodne dodatkowe efekty obserwowane w całym ciele. Niektóre objawy są typowe dla większości, inne indywidualne dla danej kobiety. Typowymi objawami działania hormonów pierwszej fazy cyklu (przygotowanie do jajeczkowania) zwanych estrogenami są: wydzielanie śluzu szyjkowego (w kryptach szyjki macicy) i zmiany w samej szyjce macicy (twarda-miękka, nisko-wysoko, zamknięta-otwarta). Ponadto podwyższone estrogeny powodują charakterystyczną krystalizację wydzielin (obraz śliny przypomina "gałązki sosny", a śluzu - "liście paproci"). W drugiej fazie cyklu działa hormon progesteron, który nieznacznie, lecz zauważalnie, podnosi temperaturę ciała kobiety. Mierzy się wewnętrzną (w ustach, odbycie, ewentualnie w pochwie), spoczynkową (po śnie nocnym) temperaturę ciała (tzw. PTC). Ponadto w pobliżu jajeczkowania - gdy następują silne "przetasowania" hormonalne - wiele kobiet odczuwa tzw. ból owulacyjny i/lub inne charakterystyczne dla nich objawy. Różne metody naturalne na podstawie obserwowanych objawów diagnozują płodność określając tzw. "dni płodności" i "dni niepłodności".
Czy metody naturalne wpływają na więź małżeńską?
- Tak! Doświadczenie uczy, że pary akceptujące dar płodności i stosujące metody naturalne stale pogłębiają swą więź, bardzo rzadko się rozwodzą i są po prostu szczęśliwsze od par, dla których płodność jest przedmiotem lęku zwalczanego antykoncepcją.
Jacek Pulikowski
Wszystkich zainteresowanych nauką naturalnych metod planowania rodziny odsyłamy w pierwszej kolejności do najbliższej poradni (parafialnej czy diecezjalnej), gdzie można uzyskać informacje i adresy szkól czy instruktorów NPR. Polecamy raczej nawiązanie kontaktu z konkretnym nauczycielem, niż bazowanie na samych podręcznikach, które nie dają możliwości konsultacji. Ponadto, ponieważ metod jest wiele, a różnią się między sobą tylko nieznacznymi elementami, proponujemy wybór metody uzależnić od możliwości dotarcia do danego nauczyciela NPR.
Nie życzyłbym najgorszemu wrogowi!
Publikujemy list, który ukazał się w jednym z ostatnich numerów "Family Foundations" - czasopisma The Couple to Cuple League, amerykańskiej organizacji zajmującej się nauczaniem naturalnego planowania rodziny. Redakcja FF wyjaśnia, że autorowi listu i jego żonie zaproponowano pomoc w interpretacji cykli, jak również wsparcie doradcy małżeńskiego. Amerykańscy redaktorzy zdecydowali się zamieścić list, ponieważ pomocne mogły okazać się odpowiedzi osób, które poradziły sobie z podobnymi problemami.
Od 18 lat stosujemy z żoną naturalne planowanie rodziny. Przekonałem się do niego, gdy byliśmy narzeczonymi i uczestniczyliśmy w kursie - wtedy byłem nastawiony bardzo optymistycznie do takiego stylu życia. Żadne z nas przed małżeństwem nie rozpoczęło współżycia, a i po ślubie musieliśmy czekać dwa tygodnie ze względu na wymogi NPR.
Po tych osiemnastu latach naturalne planowanie rodziny jest dla mnie niekończącym się, strasznym, paskudnym koszmarem sennym. Ponieważ praktykujemy NPR, to mogę zachęcać żonę do współżycia akurat wtedy, gdy ona nie ma ochoty na seks. Nie ma ochoty podczas okresu, co zresztą nie jest niczym niezwykłym. Nie ma ochoty, gdy zaczyna odczuwać napięcie przedmiesiączkowe, czyli przez większą część fazy III - to również częsta sytuacja. Natomiast w fazie II jak najbardziej, ale właśnie wtedy nie możemy się kochać, więc nauczyliśmy się po prostu tłumić nasze pragnienia seksualne, gdy spontanicznie się pojawiają. Później, zwykle bez powodzenia, próbuję rozbudzić jej pragnienie, gdy faza II się skończy.
Wszystko to są. niepodważalne fakty, fizjologia. Każde małżeństwo, które twierdzi, że nie ma takich problemów, po prostu kłamie.
Poza tym w cyklach mojej żony jest bardzo krótka faza I. Jedynym sposobem na jej przedłużenie, byłoby dokładne śledzenie temperatury i innych objawów. Jednak w drugim roku małżeństwa moja żona nagle odmówiła mierzenia temperatury, bo wymagało to od niej wczesnego budzenia się. Jej cykle są jednak na tyle regularne, że wiemy, iż faza III zaczyna się 18 dnia.
Na dodatek, ponieważ dopiero wtedy mogę proponować żonie seks, już kilka dni wcześniej daje się wyczuć w naszym domu napięcie, które narasta wraz ze zbliżaniem się tego czasu. W dniu 18 moja żona wywraca oczami i wzdycha, że nie byłem dla niej wystarczająco "romantyczny", by zasłużyć na współżycie. Problem w tym, że definicja "romantyczności" zmienia się z dnia na dzień.
Przyczyna takiego jej nastawienia tkwi w naturalnym planowaniu rodziny. Gdyby nie to, moglibyśmy się kochać wtedy, gdy chcemy, a nie wtedy, kiedy musimy, bo akurat przyszedł ten krótki czas, że możemy. Moja żona mogłaby traktować moje - może i niezgrabne - usiłowania bycia romantycznym jako coś autentycznego, a nie jako wstęp do fazy III. Bez NPR-u moglibyśmy być spontaniczni, a ja nie musiałbym słuchać odmowy kogoś, dla kogo przez 18 dni problem nie istnieje. Całe nasze życie mogłoby być inne, lepsze, ale nie jest - z powodu NPR-u. Nie życzyłbym życia w rytmie NPR nawet najgorszemu wrogowi. Nie rozumiem, jak możecie z czystym sumieniem wciskać ten koszmar nieświadomym niczego małżeństwom. Macie obowiązek powiedzieć im, co naprawdę oznacza przeżycie dwóch trzecich małżeństwa bez seksu. Ale nie zrobicie tego, bo zarabiacie na życie szerzeniem tych kłamstw o naturalnym planowaniu rodziny.
Czystość - zadanie na całe życie
Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, co napisałeś, bo też byłam częściowo rozczarowania naturalnym planowaniem rodziny - aż przeczytałam Twój list i artykuł Gregory'ego Popcaka o frustracji seksualnej. Możesz mi wierzyć lub nie, ale jesteśmy w podobnej sytuacji -ja nawet w katechizmie szukałam jakiejś furtki, która by mi dała możliwość poddania się sterylizacji, mimo iż czułam w sercu, że byłoby to złe. Gdy czytałam katechizm, uderzyło mnie jedno: mianowicie wyjaśnienie, że pojęcie czystości nie odnosi się jedynie do jakiegoś etapu życia, ale że przez całe życie, w różnych jego stadiach, jest ona dla nas wyzwaniem. Bardzo często musimy radzić sobie z naszymi popędami, gdy współmałżonek jest niedysponowany lub wyjeżdża. Niektórzy muszą poradzić sobie z rozłąką spowodowaną pracą. Jeśli nigdy wcześniej nie praktykowaliśmy systematycznie powściągliwości, to takie sytuacje mogą nas przytłaczać i prowokować pokusy.
To rzeczywiście jest frustrujące. Często smutno mi, że nie mogę być z mężem po prostu wtedy, gdy tego pragniemy. Jednak myślę, że Gregory Popcak ma rację, pisząc, że musimy panować nad swoimi popędami, podobnie jak nad gniewem czy łakomstwem. Powinniśmy być wdzięczni, że Bóg, wie lepiej niż my i mówi nam o tym poprzez Kościół, bo gdy przyjrzymy się kulturze śmierci, widzimy konsekwencje swobody seksualnej. Nawet małżeństwo nie daje nam pełnej wolności w tym względzie, bo nasze serce powinno być otwarte na życie. Gdy naprawdę mamy poważny powód, żeby uniknąć poczęcia, to myślę, że otrzymujemy również łaskę, dzięki której poradzimy sobie z tym doświadczeniem.
Może Bóg w ten sposób prosi was, byście powiększyli swoją rodzinę, albo pozwala wam poprzez te trudności lepiej zrozumieć się wzajemnie. Ale jestem pewna, że wszystkie te lata rozterek nie pójdą na marne. Nidy nie jest za późno, by ofiarować cierpienie w intencji umocnienia waszej wiary i lepszej przyszłości waszego małżeństwa.
To bardzo dobrze, że ten list się ukazał, bo jego autor mówi w imieniu wielu z nas to, co niekiedy boimy się wyrazić. Wiemy, że to nie NPR, a nasza własna słabość jest winna i nie mamy odwagi tego przyznać.
Dawanie i branie
Razem z mężem od ośmiu lat jesteśmy instruktorami naturalnego planowania rodziny. Podczas kursów mój mąż zawsze podkreśla, że czas płodności, gdy małżeństwo, nie planując poczęcia, powstrzymuje się od zbliżeń, to dla męża doskonała sposobność, by mógł okazać żonie, jak wiele ona dla niego znaczy, by mógł ją adorować - podobnie jak w okresie narzeczeństwa. Z kolei żona rozumie, że on nie próbuje "zaczynać czegoś" - a tak odbiera to wiele kobiet. Takie nastawienie pomaga też - tak jak w zachowującym czystość narzeczeństwie - przygotowywać się na czas, w którym będziemy mogli być ze sobą. Myślę, że żona autora listu tego właśnie potrzebuje.
Fizyczny aspekt relacji małżeńskich jest bardzo ważny, zwłaszcza dla mężczyzn, ale przecież to nie jest jedyny powód, dla którego się pobieramy. Kocham mojego męża bardziej niż kogokolwiek i uwielbiam okazywać mu to poprzez fizyczną bliskość, bo wiem, jak istotne jest to dla niego, a równocześnie jeśli widzę, że on czuje się spełniony i szczęśliwy, wtedy dopełnia się moja radość. George Popcak trafił w sedno, pisząc, że nasza energia seksualna powinna nas zbliżać do siebie, poprzez nastawienie na dobro współmałżonka. Lecz jeżeli nasze myśli krążą wokół pytania: "Kiedy zostanę zaspokojony", to tracimy z oczu sedno sprawy.
Wygląda na to, że mężczyzna, który przysłał list, zamiast na "my" postawił na "ja" - to ludzkie i całkiem zrozumiałe. Być może okres, w którym skoncentrowałby się wyłącznie na dostrzeżeniu pragnień swojej żony (jak w czasie narzeczeń-stwa), pomógłby mu odświeżyć świadomość motywów, które skłoniły go do małżeństwa. Może będzie mile zaskoczony efektami takiej zmiany nastawienia na spełnienie pragnień żony. Niech modli się o siłę i łaskę, by obecny stan nie trwał zbyt długo i nie przerósł jego możliwości. Mam nadzieję, że pokaże żonie, iż warto walczyć o małżeństwo.
Powody unikania poczęcia
Ze smutkiem przeczytałam list mężczyzny rozczarowanego naturalnym planowaniem rodziny. Oby Bóg obdarzył tych małżonków siłą do przezwyciężenia przeszkód,-jakie napotykają.
Jedna rzecz jest niepokojąca: z listu wynika, że przez 18 lat to małżeństwo stosuje NPR głównie w celu uniknięcia poczęcia. Gdy papież Paweł VI aprobował naturalne planowanie poczęć w encyklice Humanae vitae, to czynił to z następującym zastrzeżeniem: "Jeśli więc istnieją słuszne powody do wprowadzenia przerwy między kolejnymi urodzinami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną okoliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresie niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć".
Pojęcie "słuszne powody" musi mieć na uwadze każde małżeństwo, które decyduje się praktykować NPR dla uniknięcia poczęć.
Nawet naturalne planowanie rodziny może być ryzykowne dla małżeństwa stosującego je z mentalnością antykoncepcyjną. Nie było intencją Boga, by współżycie zostało zepchnięte do fazy III. Zachęcałabym każde małżeństwo, które unika poczęć przez dłuższy czas, by poważnie przemyślało swoje motywy w świetle dobra swojego związku i rodziny.
Mężczyźni myślący podobnie jak ten pan powinni zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie jest za późno, by odrodzić małżeństwo, szczególnie jeśli mają tak wrażliwe i kochające serca.
Z punktu widzenia mężczyzny
Już cztery lata uczymy z żoną naturalnego planowania rodziny. My również mamy za sobą 18 lat małżeństwa i od początku stosujemy naturalne planowanie rodziny. Tak samo musieliśmy odłożyć noc poślubną, ze względu na okres płodności. Na dodatek opisane w liście przeżywanie seksu było u nas jeszcze kilka lat temu bardzo podobne. Wtedy przyczyn tego stanu rzeczy upatrywałem nie w metodach naturalnych, lecz w niskiej pobudliwości seksualnej mojej żony. W późniejszych latach zrozumiałem, że jej pociąg seksualny nie jest słabszy niż mój, tylko po prostu wolniej się rozbudza - i to jest kluczowe rozróżnienie. Niestety, wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak rozwiązać ten problem. Nie widząc innego wyjścia, zaczęliśmy z żoną modlić się w tej intencji.
Po dwóch latach takiej modlitwy nasze pożycie seksualne zaczęło się - i to bardzo wyraźnie - zmieniać na lepsze. Teraz, z perspektywy czasu widzimy, że nie powinno to być niespodzianką, bo jeśli otworzymy przed Nieskończonym Bogiem jakąkolwiek dziedzinę naszego życia, wtedy pewna jest jej radykalna poprawa. Zrozumiałem wówczas znaczenie stworzenia intymnego nastroju i przygotowania zbliżenia, jednak dopiero za parę lat pojąłem tak naprawdę, dlaczego jest to takie istotne.
Niedługo po tym, jak zostaliśmy instruktorami NPR, wprowadzono nas w teologię ciała Jana Pawła II. W książce Miłość i odpowiedzialność Ojciec Święty wyjaśnia, że każda osoba ma taką samą godność i zasługuje na to, by być traktowana podmiotowo, a nie przedmiotowo. Jan Paweł II zauważa, iż sfera seksualna jest bardzo podatna na nadużycia, zwłaszcza w przypadku mężczyzny, gdyż podnieca się on szybciej i bardziej gwałtownie niż kobieta. Jednak ten fakt biologiczny nie powinien zdominować naszej seksualności i najlepiej, gdy mąż i żona starają się, by wspólnie osiągnąć kulminacyjny punkt zbliżenia. Mimo, że nie wszystkim małżeństwom uda się dojść do takiego ideału, to jednak sedno sprawy tkwi w niestrudzonym podejmowaniu wysiłków w tym kierunku. Muszę mieć świadomość, że w zbliżeniu małżeńskim oddaję się żonie jako dar dla niej. Moje zadanie polega na tym, by w naszym zbliżeniu poczuła się ona, tak samo jak ja, podmiotem miłości. Gdy dzielimy się tymi refleksjami z narzeczonymi, mówimy im, że jeszcze trzy lata temu powiedzielibyśmy, że nasze doznania erotyczne są wspaniałe, podczas gdy teraz wolelibyśmy je określać jako uświęcone. Koncentrując się bardziej na żonie niż na sobie, okazuję jej prawdziwy szacunek i odczuwam powagę stosunku małżeńskiego.
Co ciekawe, bardzo oryginalnie interpretowany przez Jana Pawła II fragment Listu do Efezjan: "...żony, bądźcie poddane mężom" stał się inspiracją naszych odnowionych relacji seksualnych. Jak stwierdza Papież, cytat ten nie musi wcale oznaczać, że mąż powinien dominować nad żoną, ponieważ taka dominacja jest skutkiem grzechu pierworodnego. Przywołana przez św. Pawła analogia (związek żony i męża jest obrazem związku Kościoła z Chrystusem) zobowiązuje mężów do tego, by służyli swoim żonom tak, jak Chrystus poświęcił się pierwszy dla Kościoła. I tak jak Jezus uczył apostołów przyjmować Jego posługę (na przykład, gdy umywał nogi Piotrowi), tak żony powinny uczyć się przyjmować oddanie swoich mężów. Odkryliśmy, że te zasady mogą odnosić się nie tylko do życia małżeńskiego w ogóle, ale także w szczególności do współżycia małżeńskiego. Zwykle nie udaje nam się realizować ich w pełni, ale już samo podejmowanie wysiłku daje satysfakcję.
Nie wolno mi osądzać sumień tych małżonków i nie uważam naszych pozytywnych doświadczeń za powszechnie obowiązujące, ale jest bardzo dobrze, jeśli spróbujemy nie tylko postępować według określonych zasad, ale także zrozumieć, jakie znaczenie kryje się za nimi. Ci małżonkowie przeżyli całe lata w wierności, mimo rozlicznych przeszkód, i jest więcej niż pewne, że Bóg pragnie ubogacić ich pięknymi i bogatymi przeżyciami seksualnymi, nawet jeśli nie bardzo w to teraz wierzą. Wierzę, bo sami to przeżyliśmy, że z Bożą pomocą i przy odrobinie starań z ich strony najlepsze lata małżeństwa sąjeszcze przed nimi.
Imiona i nazwiska autorów
do wiadomości redakcji.
GŁOS DLA ŻYCIA
nr 5(76) wrzesień/październik 2005
Gdy przychodzą trudności
Marcia zadzwoniła do mojej audycji radiowej z pytaniem o naturalne planowanie rodziny. "U nas to nie działa" - zaczęła. Wyczułem podtekst, ale drążyłem kwestię: "Czy mogłabyś wyjaśnić dokładniej, co masz na myśli?". "Po prostu, mamy przez to pięcioro dzieci." "Ach tak - odpowiedziałem podejrzliwym tonem, ale bardzo starając się być uprzejmym - chcesz więc powiedzieć, że każda z tych ciąż była kompletną niespodzianką?" "No, nie - odparła - tylko problem w tym, że mój mąż ma, jakby to ująć... duże potrzeby i dlatego nie możemy stosować metod naturalnych".
Zatrzymajmy się w tym miejscu. Moglibyśmy drążyć tę kwestię na różne sposoby, lecz chciałbym zaakcentować jeden aspekt doświadczeń tego małżeństwa, ponieważ dostrzegam go w bardzo wielu rozmowach z przychodzącymi czy dzwoniącymi do mnie osobami. Chodzi o opory przed naturalnym planowaniem rodziny wynikające z faktu, że część mężczyzn, a także i kobiet, uważa, iż powoduje ono zbyt wiele napięć, frustracji - i nie należy tych wątpliwości zbyt pochopnie lekceważyć. Zmaganie się z naszą słabą (upadłą) naturą to poważny i bolesny problem. Frustracja seksualna może prowadzić w małżeństwie do wielkich napięć i dopóki małżonkowie nie zrozumieją jej i nie będą umieli sobie z nią poradzić, ich psychiczna równowaga i związek będą na tym cierpiały.
Naturalne planowanie rodziny jako ćwiczenie duchowe
Nie da się w krótkim artykule odpowiedzieć wyczerpująco na wszystkie rodzące się tu pytania, dlatego skoncentrujmy się na związku pomiędzy naturalnym planowaniem rodziny a narastaniem frustracji seksualnej. W swojej książce Miłość i odpowiedzialność, a także w całej swej teologii ciała, Karol Wojtyła - Jan Paweł II uczy, że pociąg seksualny ma nam przypominać zarówno o tym, że nie zostaliśmy stworzeni do samotności, jak i o tym, że mamy zawsze pragnąć dobra drugich. Innymi słowy, dopóki popędy i energia seksualna zbliżają małżonków do siebie, a równocześnie pomagają im pragnąć nieustannie dobra dla siebie nawzajem, dopóty* są dobre i Boże. Gdy jednak przeciwnie, pod wpływem popędu koncentruję się na zaspokojeniu tylko własnych potrzeb, na tym, co chcę "dostać" od współmałżonka, wówczas takie pragnienia są nieuporządkowane i niezgodne z wolą Bożą. Co więcej, gdy przestanę je kontrolować, zrujnują moje małżeństwo i duszę.
Staram się wciąż przypominać, że naturalne planowanie rodziny nie jest, moim zdaniem, przede wszystkim sposobem odkładania czy unikania poczęcia. Sądzę, że jest ono w pierwszym rzędzie ćwiczeniem duchowym, które pozwala małżonkom osiągnąć trzy cele: pierwszy - pogłębienie wzajemnego zrozumienia i życia modlitewnego; drugi - rozważenie w duchu modlitwy, jak liczna powinna być ich rodzina oraz utrzymywanie równowagi pomiędzy jednoczącym i rodzicielskim znaczeniem współżycia; trzeci - dojście do świętości, wolności i prawdziwej miłości poprzez pracę nad sobą i samoopanowanie.
Dobroczynne przeszkody
Chciałbym teraz zatrzymać się na trzecim punkcie. Wszyscy jesteśmy grzeszni i zmagamy się z pokusą wykorzystania drugiej osoby dla osiągnięcia naszych egoistycznych celów. Walka z egoizmem niektórym z nas przychodzi z większym trudem niż innym, jednak ten egoizm zagraża każdemu, a jego pokonanie jest niełatwe i często bolesne. Duchowe piękno naturalnego planowania rodziny polega na tym, że z jednej strony mocniej doświadczamy tych zmagań, a z drugiej otrzymujemy wyzwanie, by przezwyciężać nasze skłonności do egoizmu, ponieważ w przeciwnym razie on mógłby nad nami zapanować.
Gdy małżonkowie twierdzą, że naturalne planowanie rodziny nie sprawdza się w ich pożyciu, bo prowadzi do zbyt silnej frustracji seksualnej, wtedy odpowiadam, że wymyślono je właśnie dla nich. Dlaczego? Ponieważ jeśli jest tak, że ich niezaspokojony popęd seksualny przesłania wszelkie pozytywne aspekty małżeństwa, to znaczy, że prędzej czy później zniszczy on albo osobę, która nie potrafi go uporządkować, albo jej związek, lub też i jedno, i drugie. Taki popęd musi zostać powstrzymany.
Czy to nierealne? Nie sądzę. Pociąg seksualny jest elementem systemu neurohormonalnego i taki sam pierwotny mechanizm steruje na przykład głodem czy gniewem - a kto przy zdrowych zmysłach będzie utrzymywał, że powinno się zachęcać ludzi do wyładowywania wściekłości bez umiaru czy też do niekontrolowanego obżarstwa? Czy raczej nie podziwiamy tych, którzy potrafią opanowywać te impulsy (nie chodzi o tłumienie, lecz o świadomy wybór, kiedy im ulec, a kiedy nie), bo dzięki temu ich człowieczeństwo jest pełniejsze aniżeli osób nie posiadających zdolności samoopanowa-nia? Równocześnie ludzie, którzy panują nad swymi pragnieniami - na przykład nad apetytem lub gniewem - są bardziej wolni od nieumiejących powstrzymać się przed jedzeniem czy wybuchem gniewu.
Paradoks polega na tym, że o ile nie widzi się związku pomiędzy popędem seksualnym a pragnieniem zaspokojenia głodu czy wyładowania gniewu, o tyle w mózgu rządzą nimi takie same prawidłowości. I mimo, że w społecznym odbiorze osoby cierpiące na nadwagę są często napiętnowane, to jednak równocześnie pochwala się swobodę seksualną. Osiągnięcie zdolności kierowania popędem seksualnym, tak aby świadomie ulegać mu tylko wtedy, gdy nakierowany jest on na dobro drugiej osoby, czyni nas ludźmi w pełniejszym tego słowa znaczeniu i wyzwala nas. Te swoiste "zapasy" z upadłą naturą są bardzo trudne i bolesne, lecz działają uświęcająco i nie są niczym niezwykłym dla tych, którzy poważnie traktują swoje zdrowie psychiczne i duchowe.
Każda frustracja, której doświadczamy, praktykując naturalne planowanie rodziny, jest sygnałem, że ono "działa". Odczuwając takie napięcia, musimy nauczyć się rozpoznawać je jako konieczny element duchowego dojrzewania i pogłębiania zdolności do kochania. I gdy są one najsilniejsze, wtedy miejmy świadomość, że doświadczamy nie popędu seksualnego, który musi zostać koniecznie zaspokojony, ale egoistycznego pragnienia, nad którym mamy zapanować i przekształcić je. W takich sytuacjach powinniśmy zbliżyć się do współmałżonka - w rozmowie, modlitwie, pracy, czułości - bo w ten sposób odzyskujemy pierwotną, utraconą wolność.
Czy to zawsze będzie łatwe? Oczywiście nie i każdy, kto twierdzi inaczej, opowiada bajki. Jednak warto podjąć to wyzwanie, bo dzięki temu uczymy się kochać oraz dojrzewamy jako osoby i dzieci Boże - do czego wszyscy jesteśmy wezwani.
Wspólna modlitwa
Aby radzić sobie z naturalnym planowaniem rodziny, doświadczać łaski i rozwijać umiejętność pozytywnego przeżywania okresów powstrzymywania się od zbliżeń, małżonkowie muszą regularnie wspólnie się modlić. Wciąż Zdumiewa mnie, jak wiele małżeństw - nawet praktykujących NPR i świadomych znaczenia modlitwy - po prostu nie modli się razem! Bardzo często też ta modlitwa jest powierzchowna i nie towarzyszy jej szczere ofiarowanie Bogu życiowych spraw, radości i trosk. Jeśli nie modlicie się razem, zwłaszcza w intencji waszego pożycia małżeńskiego, to szybko zapomnicie, że okresowa abstynencja w danym miesiącu wynika z tego, że wspólnie -jako małżonkowie - podjęliście decyzję o odłożeniu poczęcia. Dzięki modlitwie rozeznajecie, że wasza powściągliwość nie jest sprzeczna z Bożym planem. Tylko wytrwała modlitwa i poszukiwanie woli Bożej - zarówno dla każdego z osobna, jak i dla małżeństwa - pozwoli wam zrozumieć, dlaczego Bóg wymaga od was powstrzymania się właśnie teraz. Łatwiej znosić trudności, jeśli widzimy owoce, które Bóg z nich wyprowadza, oraz jeżeli potrafimy razem wołać do Niego, kiedy problemy wydają się nas przerastać.
Szczera rozmowa
Małżeństwa, które lepiej niż inne radzą sobie z okresową wstrzemięźliwością, regularnie (przynajmniej kilka razy w tygodniu) poświęcają czas na rozmowę, ale nie tylko o tym, co mają do zrobienia, czy o dzieciach, ale także na temat swoich uczuć, przeżyć duchowych i drogi, którą Bóg prowadzi ich małżeństwo. Bez wzajemnych oskarżeń, bez przyjmowania postawy obronnej, rozmawiają otwarcie również o osobistych problemach związanych ze sferą seksualną, które są nieodłącznym elementem procesu stawania się takimi ludźmi, jakimi chce nas uczynić Bóg. Lepiej będzie, jeśli zaczniemy taką rozmowę od szczerego osobistego wyznania, na przykład: "Wiem, że postanowiliśmy powstrzymać się teraz od współżycia, ale mimo to czasem tak mi trudno, gdy bardzo chcę być z tobą..." aniżeli, gdy od razu wytoczymy pretensje: "Ty zawsze mi odmawiasz - nie mogłabyś się wyluzować?" albo: "Musisz być zawsze taka skrupulatna? Moglibyśmy przecież zrobić to z prezerwatywą.".
Czułość w małżeństwie
Małżeństwa, które źle znoszą czas powściągliwości, bardzo często niemal zupełnie unikają okazywania sobie czułości, jeśli nie jest ona wstępem do zbliżenia. Myślą tak: "Nie mogę przytulać cię w czasie płodności, bo chyba bym zwariował"; albo, jak mawia jeden z moich znajomych: "Mogę pracować do późna przez następne tygodnie, bo akurat trwa II faza, więc i tak nie ma na nic szans". Tego rodzaju unikanie jakiejkolwiek pozaerotycznej intymności to prosta droga do ukształtowania niedojrzałego obrazu seksualności, kojarzącego się bardziej z samozaspokojeniem niż z darem z siebie.
Z drugiej strony, małżonkowie umiejący właściwie przeżywać ten okres starają się być dla siebie tak czuli, jak to tylko możliwe, we wszystkich fazach cyklu płodności. Zdają sobie sprawę z tego, że uściski, pocałunki, przytulanie się czy nawet pieszczoty nie muszą koniecznie prowadzić do zbliżenia, a równocześnie mogą działać jak afrodyzjak. Ciekawe, że kiedy małżeństwo zgłasza się na terapię seksualną (także tę oderwaną od religii, obarczoną często bagażem perwersji), to jedno z pierwszych zaleceń terapeuty brzmi: zaprzestańcie na jakiś czas zbliżeń, żebyście mogli rozwinąć pozaseksualne sposoby okazywania czułości, bo one pomogą wam stworzyć ożywcze, bezpieczne i pełne miłości środowisko - niezbędne, by mogły rozkwitnąć wasze relacje seksualne.
Małżeństwa dobrze znoszące czas powściągliwości kierują się paradoksalną regułą: im bardziej czuli jesteśmy dla siebie nawzajem, tym lżej będzie nam przeżyć okres powstrzymania się od zbliżeń.
Głębszy problem
Jest oczywiste, że jeśli małżonkowie obwiniają naturalne planowanie rodziny o niszczenie ich związku, to mają poważniejszy problem niż samo NPR. Powiedziałbym raczej, że te kłopoty z NPR są po prostu oznaką ich zmagań wynikających z tęsknoty za lepszym wzajemnym zrozumieniem, za bardziej owocną modlitwą czy też z pragnienia zwykłej czułości pozbawionej podtekstu erotycznego. Chociaż wspomniane trudności zawsze w jakimś stopniu będą stanowiły wyzwanie, to jednak małżonkowie, którym udaje się mu sprostać, widzą jasno, że przeżywana przez nich frustracja to zaledwie wierzchołek góry lodowej: chodzi bowiem także o ich codzienną komunikację, o stan życia duchowego, o ich zażyłość. Takie małżeństwa nie traktują seksu jako czegoś oderwanego i samoistnego. Widzą w nim za to wyjątkowy przejaw głębokiego życia modlitwy, pełnego wzajemnego zrozumienia, zwyczajnej bliskości i niezwykłej więzi, którą celebrują każdego dnia i właśnie dlatego te wszystkie wartości nie spowszedniały im. Znakomicie rozumieją się na różnych płaszczyznach, więc o wiele łatwiej przychodzi im zachować powściągliwość, samokontrolę i prawdziwie się kochać.
Przysłowie powiada, że nie lubimy posłańców przynoszących przykre wieści - o wiele łatwiej się ich pozbyć niż usłyszeć gorzką prawdę. Jeśli więc naturalne planowanie rodziny rodzi wątpliwości w tobie lub w waszym małżeństwie, to dobrze. O to właśnie chodzi. Miejcie odwagę - zdobądźcie się na wysiłek, do którego was wzywa taki styl życia, i wiedzcie, że w nagrodę staniecie się zdrowszymi, lepszymi ludźmi oraz czułymi i dobrymi małżonkami.
Gregory Popcak
(Przedruk: "Family Foundations", nr 5 i 6/2005.
tłum. Bogdan Górnicki
Odwiedź nasze forum pomocy
|
GŁOS DLA ŻYCIA
nr 5(76) wrzesień/październik 2005
Wyzwanie dla mężczyzny
Rycerze Kolumba to katolicka organizacja mężczyzn, którzy działają na rzecz małżeństwa i rodziny. Założona w 1882 roku jest najliczniejszą w świecie organizacją katolików świeckich (1,6 min członków). Wspiera programy pro-life i prorodzinne w wielu krajach świata. Jednym z priorytetowych zadań jest działanie na rzecz Programu Rozwoju Naturalnego Planowania Rodziny, opracowanego przez biskupów USA, a wniosek z jego realizacji jest jednoznaczny: Katoliccy mężowie, ucząc się naturalnego planowania rodziny odkrywają, że ich małżeństwa stają się szczęśliwsze, a wiara umacnia się.
Istnieje mnóstwo mitów i nieporozumień związanych z nauczaniem Kościoła na temat planowania rodziny. Ale -jak mówią mężowie, którzy wraz ze swymi żonami korzystają z naturalnych metod planowania rodziny - korzystanie z nich może całkowicie przemienić małżeństwo, życie i wiarę mężczyzny. ..To było błogosławieństwem" - mówi Scott Lash z jednej z grup Rycerze Kolumba w USA. "Oboje z żoną zawsze wiedzieliśmy, czuliśmy, że naturalne planowanie rodziny pomogło rozkwitać naszej miłości".
Trwałość rodziny
Mit: NPR nie ma związku z trwałością małżeństwa.
Prawda: NPR sprawia, że szansa na nierozerwalność małżeństwa wzrasta niepomiernie.
Badania porównawcze 505 kobiet z amerykańskiej klasy średniej, które stosują metodę owulacyjną, z kobietami objętymi sondażami rządowymi wykazały, że o wiele rzadsze są rozwody wśród kobiet stosujących NPR. Z badań wynika, że rozwiodło się tylko 0,2% małżeństw stosujących NPR. Skoro problem rozwodów dotyka w Ameryce około 22-23% ogółu małżeństw, to z tego wynika, że małżeństwa żyjące według naturalnych metod planowania rodziny mają trwały związek 100 razy częściej, niż przeciętne małżeństwo amerykańskie! Z ogółu kobiet katolickich, które zwarły małżeństwo, rozwiodło się 13%, a 4% żyło w separacji.
Bili Johnson z Rycerzy Kolumba w Minnesocie zauważa, że subtelny wpływ antykoncepcji niszczy małżeństwo. "Wielu moich przyjaciół się rozwiodło. Antykoncepcja sprawia, że w małżeństwie najważniejsze staje się ja". "Antykoncepcja, witana niegdyś jako dobrodziejstwo dla małżonków, działa jak trucizna zabijająca miłość" - wyjaśnia ks. Richard M. Hogan, autor wielu publikacji i duszpasterz, prowadzący rocznie 30 serii rekolekcji na temat NPR. "Antykoncepcja fałszuje wewnętrzną prawdę miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru. Jest w niej wewnętrzna sprzeczność. Poprzez akt małżeński mówisz: Jestem twój, ale potem zaraz dodajesz: ale z wyłączeniem płodności. Gdy kłamiesz swoim ciałem, wpływa to na całość życia".
Wzajemne poznawanie się
Mit: Te wszystkie wykresy i rysunki zamieniają współżycie małżeńskie w ćwiczenia laboratoryjne.
Prawda: NPR wzbudza wzajemny podziw i szacunek małżonków.
"To, czego mężczyzna i kobieta dowiadują się o sobie nawzajem poprzez NPR, pozwala im ujrzeć Boga" - stwierdza ks. Hogan. "Mężczyzna odkrywa znaczące, a ukryte cechy swojej żony czy przyszłej żony, a ona dowiaduje się o nim czegoś, o czym wcześniej nie wiedziała."
Bili Johnson, żyjący w małżeństwie od 15 lat, stwierdził, że oboje z żoną z wdzięcznością przyjęli piątkę dzieci i nie próbowali zachowywać przerw między kolejnymi ciążami. Ale kiedy żona uznała, że chciałby zrozumieć fizjologię płodności, oboje wzięli udział w kursie NPR. To im otworzyło oczy.
"Dowiadujesz się mnóstwa rzeczy o owulacji, o tym, w jaki sposób działają różne metody kontroli urodzeń, jaki mają wpływ na kobietę i nieurodzone jeszcze dziecko, a to jest dla mnie bardzo ważne" - mówi. Na przykład dowiedział się, że pigułki antykoncepcyjne nie tylko zapobiegają owulacji, ale mogą również powodować aborcję tuż po poczęciu.
Wstrzemięźliwość zbliża nad do siebie
Mit: NPR niszczy małżeństwo przez brak bliskości fizycznej.
Prawda: NPR wspiera małżeństwo przez większe pragnienie bliskości fizycznej.
Jak dowodzą badania, małżonkowie stosujący NPR współżyją częściej niż przeciętne małżeństwo. Ta statystyka nie jest zaskoczeniem dla ks. Hogana, bo antykoncepcja niszczy miłość, a brak miłości to mniejsze zainteresowanie i rzadsze współżycie. "Jeżeli seks dla przyjemności porównamy do deseru - ile porcji lodów możesz zjeść w określonym czasie?" Żonaci mężczyźni stosujący NPR przyznają, że regularne zachowywanie okresowej wstrzemięźliwości może stanowić wyzwanie. Ale twierdzą, że powstrzymywanie się od współżycia sprawia, że bardziej doceniają akt małżeński, za każdym razem jest to jakby nowy miesiąc miodowy. A między okresami współżycia uczą się okazywać żonie miłość w inny sposób.
"Seks nie jest zawsze na wyciągnięcie ręki, dla twojej przyjemności i zadowolenia"- powiedział Scott Lash, od dziesięciu lat żonaty ze swoją sympatią ze studiów. "Przez te lata często musieliśmy stosować abstynencję. Nawet, gdy czasem byliśmy z tego powodu sfrustrowani, zawsze byliśmy przekonani, że to nam pomagało".
Vincent Dever z Kalifornii nazywa abstynencję "kształceniem w cnocie". Jego żona Faith uczy NPR. Na zawsze zapamiętali małżeństwo, które powiedziało, że okresy abstynencji ofiarowuje za kapłanów i siostry zakonne, zachowujących wstrzemięźliwość seksualną przez całe życie.
Bili Johnson przywołuje jeszcze inną, niespodziewaną korzyść z praktykowania okresowej abstynencji w NPR: on sam - dla swoich dzieci, które wkrótce będą nastolatkami - może posłużyć j ako przekonuj ący argument za zachowaniem czystości przedmałżeńskiej. "W ten sposób ja też ćwiczę się w panowaniu nad sobą" - mówi Johnson. "Gdy rozmawiam z dziećmi, nie wymagam od nich robienia tego, czego nie robię sam".
Nawróceni przez NPR
Mit: NPR jest tylko dla katolickich małżonków.
Prawda: NPR może uczynić z małżonków katolików.
Rex Moses z Teksasu był ewangelikiem, który zgodził się na stosowanie NPR ze względu na swoją żonę. Nie miała ona moralnych oporów wobec antykoncepcji, ale bardzo dokuczały jej negatywne skutki uboczne. Pewnego dnia Moses znalazł magazyn The Couple to Couple League (CCL) o metodzie objawowo-termicznej. Nagle -jak mówi - zrozumiał "głębię katolickiego nauczania o antykoncepcji". Po okresie przygotowań z całą rodziną przeszedł do Kościoła katolickiego. "Gdy uświadomiłem sobie, że właściwie cała nauka protestantyzmu o kontroli urodzin została rozmyta, zacząłem dopuszczać myśl, że to w Kościele katolickim Duch Święty zachował swoją prawdę" - mówi Moses. Dla urodzonych w katolicyzmie NPR jest umocnieniem w wierze i praktykach religijnych. "Nasza wiara jako katolików jest prawdziwym przymierzem miłości z Bogiem" mówi Scott Lash. "Nigdy nie miałem pracy, która dawałaby stosy pieniędzy. Ale dzięki Bogu zawsze mieliśmy piękny dom i samochód, który się nie psuł, a na stole było jedzenie.
Wielkość rodziny
Mit: Osoby stosujące NPR mają duże rodziny, ponieważ metody te są nieskuteczne.
Prawda: Osoby stosujące NPR mają duże rodziny, ponieważ chcą je mieć.
Zarówno przy stosowaniu NPR, jak i antykoncepcji może pojawić się niezaplanowane poczęcie, choć przy właściwym stosowaniu mają skuteczność powyżej 97%. A jednak w porównaniu ze średnią społeczeństwa użytkownicy NPR mają większe rodziny. Z badań FAF wynika, że kobiety stosujące NPR mają najczęściej troje dzieci, a przeciętna kobieta dwoje. Dwukrotnie więcej użytkowniczek NPR (18%) niż przeciętnych kobiet (9%) ma czworo dzieci. Dzieje się tak dlatego, że NPR sprzyja hojnemu otwarciu się małżonków na życie. "Dająca siebie miłość męża i żony obejmuje także możliwość posiadania dzieci" - mówi ks. Hogan.
Moses z żoną mają sześcioro dzieci w wieku od 21 do 5 lat. "Bóg musiał zaplanować narodzenie Davida Michaela i Brendana już zanim stworzył świat, ponieważ niemożliwe nam się wydaje, by dzieło stworzenia było bez nich pełne" - mówi Moses. "Gdyby nie NPR, nie byłoby ich na świecie. I w tym zakresie świat byłby niepełny".
Państwo Lash mają pięcioro dzieci. Jak mówią-jest to odpowiedź Boga na modlitwę ich ojca o szczęśliwą rodzinę. "Dzieciaki są piękne, są cudowne - mówi Lash - nie byłem w stanie wyobrazić sobie, że możemy mieć takie świetne dzieci".
Ale jest też tak, że małżonkowie stosują NPR po to, by doszło do poczęcia, a nie aby go uniknąć: państwo Dever mają dwójkę dzieci i mają nadzieję, że uda się powiększyć rodzinę dzięki metodzie NPR.
Prawdziwy ratunek dla małżeństwa
Mit: NPR jest tylko dla dobrych małżeństw.
Prawda: NPR sprawia, że małżeństwo jest dobre.
Mercedes Wilson, John Kippley i inni, nauczający od lat NPR, są przyzwyczajeni do małżonków przyznających, że NPR uratowało ich małżeństwo. "Zdarza się to tak często, że o tym zapominasz" - stwierdza Kippley.
"Jedna pani opowiadała mi, że składała pranie, gdy usłyszała mój program w radiu - opowiada Wilson. - Znajdowali się wówczas z mężem u progu rozwodu, a do tego źle znosiła pigułkę. Kupiła moją książkę na temat NPR i od tej pory z niej korzysta. Powiedziała mi: Uratowałaś moje małżeństwo. Wiele jest takich historii". Ks. Hogan mówi, że zawsze istnieje nadzieja dla małżeństwa, które źle wystartowało lub zgubiło drogę. "Łaska działa z ogromną mocą. Wystarczy, że zrobisz dla Boga jeden mały kroczek, a On jest tuż obok ciebie. Dla niektórych osób ten krok to wielki skok wiary.
Ellen Rossini
(Oprac. na podstawie "Family Foundations", nr 5 i 6/2005.
tłumaczenie Agata Jankowiak
GŁOS DLA ŻYCIA
nr 3(746) maj/czerwiec 2005
Panno, czy wiesz kiedy jesteś płodna?
Kiedy rozmawiam z dziewczętami w szkole średniej na temat naturalnych metod planowania poczęć, spotykam się najczęściej z dwiema postawami.
Dziewczęta, które nie podejmują i nie zamierzają podejmować współżycia płciowego przed ślubem, mało interesują się tematem. Nie interesuje ich prowadzenie obserwacji i uczenie się siebie. Uważają, że mają na to czas.
Z kolei dziewczęta podejmujące współżycie płciowe, a takich niestety trochę już jest w pierwszej klasie szkoły średniej, interesują się metodami wyłącznie pod kątem wyznaczania dni niepłodnych. Po prostu traktują metody naturalne tak jak antykoncepcję.
Ani jedno ani drugie podejście nie przygotowuje do małżeństwa. Ani jedno ani drugie nie daje nadziei na dobry start w małżeństwo na płaszczyźnie płciowości i nie kształtuje właściwej postawy wobec poczęcia nowego życia. Dziewczęta nie interesujące się metodami planowania rodziny odbierają sobie szansę rzetelnego poznania swojego rytmu płodności - tak, aby mogły nabrać zaufania do swoich umiejętności w tej sferze. Takiej szansy nie mają również te dziewczęta, które interesują się metodami wyłącznie jako środkiem antykoncepcyjnym - uczenie się bowiem metody na chybcika i jednocześnie podejmowanie współżycia płciowego, utrudnia dostrzeżenie charakterystycznych dla danej dziewczyny cech jej cyklu płodności.
Kiedy zacząć uczyć się zasad naturalnego planowania rodziny?
Bóg obdarzył kobietę i mężczyznę darem płodności. Jest to wielkie powołanie człowieka do udziału w Bożym dziele stworzenia. Zadanie kobiety i mężczyzny w tym powołaniu jest odmienne. Ponieważ w swoim cyklu miesiączkowym kobieta jest płodna okresowo, dlatego płodność pary małżeńskiej bazuje na płodności kobiety. W jej organizmie zachodzą obserwowalne zmiany, które umożliwiają oznaczenie dni płodnych.
Prowadzenie obserwacji najlepiej zacząć od pierwszej miesiączki. Dziewczęta zazwyczaj skrzętnie zapisują daty swoich miesiączek. Jest to dobry wstęp do prowadzenia dokładniejszych obserwacji. Dobrze, że dziewczyna wie, kiedy może nastąpić kolejne krwawienie, ale lepiej będzie znała siebie, umiejąc wyznaczyć okres płodny, mogąc określić czy występuje jajeczkowanie, czy faza po jajeczkowaniu jest prawidłowa. Innymi słowy - czy jest zdrowa i czy będzie mogła być matką. Takie informacje o sobie może uzyskać dziewczyna, która prowadzi samobserwację, choć wcale w danym czasie nie planuje małżeństwa. To jest dobre przygotowanie do małżeństwa. W ten sposób buduje się zaufanie do metody naturalnego planowania rodziny.
Uważam, że minimalny czas potrzebny zdrowej kobiecie do poznania metody NPR i nauczenia się oznaczania okresu płodnego to sześć cykli bez podejmowania współżycia płciowego. Sześć cykli to jest zwykle więcej jak pół roku.
Niestety, bardzo wiele kobiet zaczyna uczyć się zasad NPR, gdy przygotowuje się do ślubu. Dwa miesiące przed datą ślubu trafia obowiązkowo do poradni przy parafii. Jest to zdecydowanie za mało czasu. Poza tym miesiące przed ślubem są czasem nerwowych przygotowań do uroczystości, wesela, zapraszania gości, szukania sali weselnej i liczenia, czy wystarczy pieniędzy. Nie ma w tym czasie komfortu psychicznego, żeby prowadzić obserwacje i uczyć się czegoś jeszcze. Nauka metod odbywa się byle jak, byle zaliczyć. Taka para z reguły zdąży przeprowadzić obserwacje najwyżej jednego cyklu. Nie zjawi się też w poradni po ślubie, by swoją wiedzę pogłębić.
Czy metody naturalne są kościelną antykoncepcją?
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak mamy wpojone myślenie antykoncepcyjne. Dotyczy to również osób bardzo wierzących i prorodzinnie nastawionych. Jesteśmy bombardowani wieloma informacjami o charakterze antykoncepcyjnym. Przykład z "Wiadomości" w TVP: rodzina wielodzietna została wyrzucona przez spółdzielnię mieszkaniową na bruk. Nie płacili czynszu, bo nie mieli pieniędzy. Niech każdy samemu sobie zada pytanie: czy po usłyszeniu takiej wiadomości nie pojawiła się myśl: "a po co mieli tyle dzieci"?
Takie myślenie sprawia, że niektórzy traktują metody naturalnego planowania rodziny też jako antykoncepcję, tyle że naturalną i dozwoloną przez Kościół. Z takim myśleniem możemy spotkać się w wielu publikacjach, dotyczących życia seksualnego człowieka. W rozdziale poświęconym antykoncepcji możemy przeczytać również o naturalnych metodach.
Każda antykoncepcja jest grzechem.
Metody naturalne same w sobie są tylko i wyłącznie metodami diagnostycznymi, umożliwiającymi oznaczenie okresu płodnego pary małżeńskiej. Różnią się one oczywiście zasadniczo od środków antykoncepcyjnych - tym, że nie ingerują ani w bezpośrednio w płodność ani w przebieg cyklu.
Jednak stosowanie samej metody naturalnej nie wystarczy. Najistotniejsza jest postawa człowieka. Postawa za życiem lub przeciw życiu. Jeżeli kobieta i mężczyzna absolutnie nie chcą mieć dziecka, są na nie zamknięci, to wykazują postawę antykoncepcyjną, nawet jeśli stosują metodę naturalną. (Najczęściej jednak przy takiej postawie będą wspomagać metodę naturalną antykoncepcją mechaniczną w okresie niepłodności względnej. Nie będą bowiem mieli zaufania do metody.)
Małżonkowie otwarci na dziecko, w okresie kiedy odkładają poczęcia dziecka, będą stosowali zasadę okresowej wstrzemięźliwości, nie podejmując współżycia płciowego w okresie płodnym. Jednak, jeżeli pojawi się dziecko jako gość niezaproszony, to będzie mile widziane, zostanie przyjęte z miłością. Małżonkowie planujący poczęcie dziecka podejmą akt małżeński w okresie płodnym.
Metody naturalne są wykorzystaniem prawa naturalnego fizjologii kobiety, który jest darem Boga. Odkrycie tych praw dokonało się dzięki rozumowi, który też jest darem Boga dla człowieka i mamy się nim posługiwać nie burząc ładu stworzonego przez Stwórcę.
Czy metody naturalne są zawodne?
Na początek trzeba wyjaśnić, co to znaczy "zawodność".
Powszechnie pojmuje się, że skuteczna metoda, to taka, która pozwala uniknąć poczęcia dziecka. Metody NPR służą planowaniu poczęć, a nie unikaniu ich. Stosując te metody małżonkowie mogą wybrać najlepszy dla dziecka czas na jego poczęcie i urodziny. Dlatego zastanawiając się nad skutecznością metod naturalnych mierzyłabym nie tylko statystykę poczętych a nie zaproszonych dzieci ale także ilość poczętych dzieci na ilość stosunków płciowych podjętych w okresie płodnym. Chciałabym bowiem znać odpowiedź nie tylko na pytanie, ile razy udało się uniknąć poczęcia, ale także ile razy udało się począć dziecko. To byłby pełen obraz skuteczności metody. Tego ostatniego jednak nikt nie liczy.
Czy istnieją metody całkowicie niezawodne? Otóż nie istnieją. W każdej metodzie zdarzają się poczęcia nieplanowane. Co istotne, ten akurat aspekt dotyczy zarówno metod naturalnych, jak i środków antykoncepcyjnych. Niezawodnych środków antykoncepcyjnych również nie ma.
Istnieje bardzo wiele mitów, świadomie rozpowszechnianych fałszywych opinii na temat rzekomo wysokiej zawodności metod naturalnych. Nie będę się tym tutaj zajmowała. Jest to temat na odrębny artykuł, bardziej zresztą z zakresu socjologii, czy marketingu. Chcę natomiast po prostu rozważyć kwestię zawodności metody wyłącznie w odniesieniu do metod naturalnych.
Zapytajmy więc teraz, dlaczego poczynają się nie zaproszone dzieci u małżeństw stosujących zasady NPR.
Odpowiedź brzmi: z powodu zawodności człowieka.
Zacznę od tego, co najbardziej boli: celowe wprowadzanie ludzi w błąd. Producenci środków antykoncepcyjnych nie mają interesu w tym, żeby ludzie stosowali naturalne metody. Zmniejszenie popytu na antykoncepcję uderzy producentów po kieszeni. Więc trzeba pokazać, że metody są trudne w stosowaniu i są zawodne.
W broszurowych wydawnictwach dla młodzieży na temat antykoncepcji, w adresowanych do ludzi młodych książkach na temat miłości i seksu, spotkałam bardzo ogólnikowe omówienie naturalnych metod, zajmujące nie więcej jak dwie strony (!). Czy można czegoś się dowiedzieć z tak pobieżnego omówienia? Mało tego - podawane informacje są często błędne lub nieścisłe! Autorzy piszą na przykład, że kiedy pojawia się śluz płodny, to zaczynają się dni płodne, a kończą, gdy śluz ten zaniknie. W rzeczywistości według metody objawowo - termicznej, okres płodny kończy się 3 dni po zakończeniu występowania śluzy płodnego (zwanym dniem szczytu). Jeśli ktoś spróbuje się oprzeć na tak podanej informacji i podejmie współżycie pierwszego czy drugiego dnia po zakończeniu wydzielania śluzu płodnego, prawdopodobnie pocznie dziecko. Powie wówczas: "stosowałam naturalne metody i co?" Niestety, wiele osób nie sprawdza zasłyszanych czy przeczytanych informacji w innych książkach ani nie pyta instruktora naturalnych metod. Lekarz ginekolog najczęściej również nie sprostuje takich błędnych informacji.
Ogólnikowa wiedza o naturalnych metodach, nie skonsultowana z instruktorem (lub przynajmniej osobą, która je stosuje i żyje w związku małżeńskim), błędna interpretacja obserwacji, niekompletne lub nieprawidłowo prowadzone obserwacje są przyczyną niepowodzenia w stosowaniu naturalnych metod. Niedawno po wykładzie na temat naturalnych metod, na którym powiedziano jak należy prowadzić obserwacje, przyszła do mnie na konsultacje para narzeczonych. Narzeczona przyniosła obserwacje temperatury i śluzu. Wykres temperatury był nieczytelny i nie było w nim nic charakterystycznego, co przypominałoby fazę niskiej i wysokiej temperatury. Zdziwiłam się, bo zazwyczaj potrafię zauważyć dwufazowa temperaturę, nawet jeżeli cały jej wizerunek jest zakłócony np. przez chorobę. W dalszej rozmowie z narzeczoną okazało się, że mierzyła temperaturę wieczorem (!) o godz. 2000 (a przecież trzeba mierzyć ją rano przed wstaniem z łóżka). Dlatego jest potrzebny instruktor, żeby takie rzeczy mógł skorygować.
Druga przyczyna zawodności, to nieprzewidziane i nie zauważone anomalie zachodzące w cyklu kobiety. Np. stan chorobowy w pochwie, który uniemożliwia obserwowanie śluzu, czy obniżenie lub podwyższenie temperatury pod wpływem zażywania leków, które wpływają na temperaturę. To są sytuacje do uchwycenia, ale czasem komuś może się zdarzyć przeoczenie, każdy ma prawo do pomyłki.
Kolejna przyczyna, to świadome nadużywanie metody - przez stosowanie stosunku przerywanego w okresie płodnym czy też doprowadzanie się do orgazmu w tym czasie poprzez pieszczoty. Trudno tu w ogóle mówić o rzetelnym stosowaniu NPR, trzeba też podkreślić, że oba te zachowania wykraczają przeciw godności małżeństwa i są sprzeczne z etyką katolicką.
Na sam koniec zostawiłam zupełnie odmienną przyczynę zawodności NPR, w przeciwieństwie do poprzednich pozytywną i właściwie radosną. Myślę tutaj o silnym pragnieniu małżonków bycia razem. Zdarza się, że decydują się na akt małżeński w okresie płodnym i choć nie planują poczęcia dziecka, to się na nie otwierają. Można by to zawrzeć w słowach: "jak będzie, to będziemy je kochać."
Jolanta Such-Białoskórska
Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"
John i Sheila Kippley Nowe wydanie sprawdzonego i cenionego podręcznika do nauki metody objawowo-termicznej. Zmieniony, ułatwiający naukę układ treści, nowe reguły interpretacji cyklu, nowy rozdział o premenopauzie |
Adresy instruktorów INER-u
Zdobycie wiedzy i umiejętności rozpoznawania dni płodności w swoim cyklu jest możliwe poprzez szkolenia prowadzone w przygotowanych do tego placówkach lub u instruktorów i nauczycieli naturalnego planowania rodziny.
Szkolenia takie na terenie Polski prowadzą dwie placówki.
1. Instytut Naturalnego Planowania Rodziny (INER)
wg metody prof. dr. J. Rötzer'a
ul. Nowogrodzka 49
00-695 Warszawa
Adresy instruktorów INER-u
Anna Puchatka ul. Olszówka 83 43-309 BIELSKO-BIAŁA tel. (0-33) 814-17-08
Monika Holerek ul. Podchorążych 13/153 43-300 BIELSKO-BIAŁA tel. (0-33) 818-05-52
Jolanta Jankowska ul. Rypińska 4/3 82-300 ELBLĄG tel. (0-55) 234-78-32
Klaudia Kosmala 43-436 GÓRKI WIELKIE 513 tel. (0-33) 85-39-535
Jadwiga Pyszkowska ul. Bałtycka 55c 40-778 KATOWICE tel. (0-32) 252-13-12
Teresa Król ul. Jerzmanowskiego 36 m 78 30-838 KRAKÓW tel. (0-12) 658-50-10
Wiesława Zawisza ul. Krowoderskich Zuchów 18/75 31-272 KRAKÓW tel. (0-12) 633-35-19
Beata Helizanowicz ul. Poptawskiego 8/12 30-818 KRAKÓW tel. (0-12) 658-48-25
Jadwiga Kołakowska ul. Kazańska 5 m 3 18-404 ŁOMŻA tel. (0-86) 218-21-34
Barbara Szantula ul. Ks. Janusza 117 m 27 18-404 ŁOMŻA tel. (0-86) 218-98-70
Krystyna Warczyk ul. Sędziwoja 17 92-629 ŁÓDŹ tel. (0-42) 671-75-91
Alicja i Piotr Grzela ul. Siedliska 95 59-222 MIŁKOWICE
Barbara Charczuk ul. Świerkowa 3 45-407 OPOLE tel. (0-77) 456-98-03
Maria Sawicka ul. Południowa 11 22-600 TOMASZÓW LUBELSKI tel. (0-84) 664-62-67
Anna Sobecka ul. Dziewulskiego 22c/38 87-100 TORUŃ tel. (0-56) 659-05-74
Renata i Piotr Zdulscy ul. Biskupia 52 m 7 04-216 WARSZAWA tel. (0-22) 610-13-18
Joanna Solak ul. Bora-Komorowskiego 52 m 45 03-996 WARSZAWA tel. (0-22) 673-25-42
Marian Kulicki ul. Dobosza 2 m 9 02-376 WARSZAWA tel. (0-22) 822-55-07
Maria Kochman ul. Etiudy Rewolucyjnej 11/13 m 5 02-643 WARSZAWA tel. (0-22) 848-37-05
Elżbieta Chojnacka ul. Klaudyny 32 m 308 01-684 WARSZAWA tel. (0-22) 833-72-84
Teresa Witkowicz ul. Krasińskiego 29 m 115 01-580 WARSZAWA tel. (0-22) 531-72-43/4 |
Joanna Janecka ul. Graniczna 63A/28 40-018 KATOWICE tel. (0-32) 253-03-10
Izabella Korczyńska ul. Roździeńskiego 86/46 40-203 KATOWICE tel. (0-32) 206-20-81
Irena Krajewska ul. Sikorek 13 40-537 KATOWICE tel. (0-32) 257-12-36
Jan Łażewski ul. Gersona 22/6 30-818 KRAKÓW tel. (0-12) 633-86-07
Ewa Pohorecka ul. Hoffmanowej 1 30-838 KRAKÓW tel. (0-33) 55-23-84
Alina Kowalska ul. Kopernika 10 m 44 27-400 OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI tel. (0-41) 248-20-50
Jadwiga Borkowska ul. Wybickiego 3b m 2 83-130 PELPLIN tel. (0-58) 536-16-28
Elżbieta Gołąb ul. Słowackiego 23 05-807 PODKOWA LEŚNA tel. (0-22) 758-95-31
Renata Słupska ul. Witosa 9 m 17 06-300 PRZASNYSZ tel. (0-29) 752-39-21
Urszula i Marian Fabian ul. Żurawia 10 43-200 PSZCZYNA-PORĘBA tel. (0-32) 212-01-12
Ewa Mańkowska Al. 600-lecia 70 m 34 96-500 SOCHACZEW tel. (0-46) 862-90-29
Elżbieta Siwiak ul. Spadzista 4 m 50 33-100 TARNÓW tel. (0-14) 626-33-78
Ewa Sawicka ul. Łukowa 9 m 13 02-767 WARSZAWA tel. (0-22) 853-12-34
Marina Ombach ul. Morgowa 11 04-226 WARSZAWA tel. (0-22) 815-47-53
Maria Bujnik ul. Pereca 13/19 m 513 00-849 WARSZAWA tel. (0-22) 624-62-51
Elżbieta Wójcik ul. Willowa 8/10 m 22 00-790 WARSZAWA tel. (0-22) 849-75-54
Benedykta Perzanowska ul. Długa 34 m 9 87-800 WŁOCŁAWEK tel. (0-54) 234-10-70
Małgorzata Bojarska ul. Sasankowa 66 87-800 WŁOCŁAWEK tel. (0-54) 237-11-55
Barbara Tomaszewska ul. Skrzydlata 37 m 8 54-129 WROCŁAW tel. (0-71) 351-52-69
Krystyna Kuśmierczuk ul. Klonowicza 7 22-400 ZAMOŚĆ tel. (0-84) 616-91-45 |
2. Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli
Naturalnego Planowania Rodziny (PSNNPR)
Poradnia PSNNPR
ul. Wiejska 13 m 4b
00-480 WARSZAWA
tel. (0-22) 622-97-75
Przychodnia Zdrowia Rodziny
Fundacja PROHUMANEYITA
ul. Sławkowska 1/4
31-041 KRAKÓW
tel. (0-12) 422-53-29, 422-53-49
Poradnia Metod Rozpoznawania Płodności
Przychodnia Rejonowa
ul. Fabryczna 1
05-500 PIASECZNO
tel. (0-22) 756-73-73
źródło Adonai.pl