SŁONECZNY POKÓJ
Peter Asmussen
Przekład: Elżbieta Frątczak - Nowotny
Kraków 2006
OSOBY:
EDITH
SUSSE ta sama aktorka
LONE
LIS
SIV ta sama aktorka
NINA
JAKOB
NIS ten sam aktor
ERIK
LANDER
OBCY ten sam aktor
STARZEC
Adnotacja:
Sam pokój powinien posiadać jakiś charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny element architektoniczny, żeby nie było wątpliwości, gdzie jesteśmy
EPIZOD PIERWSZY
Scena1
Słoneczny dzień. Na podłodze stoi patefon z tubą. LANDER i EDITH wchodzą przez przeszklone drzwi ogrodowe w tle. On zakrywa jej oczy dłońmi. Oboje mają na sobie białe, letnie ubrania.
EDITH Gdzie ja jestem?
LANDER Nie otwieraj oczu. Zaczekaj chwilę.
Przesuwa patefon i nastawia płytę.
Raz, dwa, trzy, teraz możesz otworzyć!
EDITH Co to jest?
LANDER No właśnie, co to jest? To jest pokój. Cudowny pokój, w którym zawsze jest
słońce.
EDITH Kto tu mieszka?
LANDER Nikt. W tej chwili. Odwróć się. Spójrz na ogród. I co powiesz?
EDITH Patrz! Widzisz te wszystkie kwiaty?
LANDER Zawsze widzę kwiaty. Podoba ci się muzyka?
EDITH przytakuje.
Wybierałem ją z myślą o tobie. Próbowałem wczuć się w ciebie. Zastanawiałem się: jeśli lubisz muzykę, to jaką? Dobrze wybrałem?
EDITH Tak.
LANDER Myślisz, że mogłabyś tu mieszkać? Schodziłabyś rano i patrzyła na ten cudowny ogród. Od razu nabrałabyś apetytu na życie. Prawda? Miałabyś lepszy nastrój. Zaciął się. Poczekaj chwilę.
Może posłuchamy czegoś innego? Posłuchamy ciszy?
Zdejmuje płytę.
Żywej duszy na kilometr. Nikogo. Słyszysz ptaki? Słyszysz drzewa? Słyszysz, jak się poruszają? Szsz, szsz, szsz. Wiesz, o czym w tej chwili marzę?
EDITH Nie.
LANDER Nie wiesz?
EDITH (śmieje się) Nie.
LANDER To poważna sprawa. Marzę o szklaneczce dżinu z limonką i z lodem. Sączyłbym go, siedząc w ogrodzie w cieniu wielkiego drzewa. Wyobrażasz to sobie?
Edith śmieje się.
Wiesz w czym tkwi tajemnica dobrego dżinu z limonką i z lodem?
W likierze pomarańczowym! To jest cała tajemnica. Likier pomarańczowy. Powiedzieć ci jeszcze coś? Nikt o tym nie wie. Jeszcze tego nie odkryli. Likier pomarańczowy, Triple Sec. Jedna kropla, to cały sekret. Na przykład Hong Kong Sling. Manhattan. Ladykiller. Cokolwiek. Dodać kroplę likieru pomarańczowego i wszyscy zachodzą w głowę, dlaczego to takie dobre. Nikt nie wie, co to jest Triple Sec. Ty wiesz? No widzisz. Nikt nie wie. Na tym polega tajemnica. Trzeba wiedzieć coś, czego inni nie wiedzą. Wiesz coś, czego nikt inny nie wie?
EDITH Nie.
LANDER No widzisz. Ale jesteś na właściwym tropie. Gdyby tam stały meble. Białe ławki, stoliki, krzesła, a wokół rosłyby drzewa i krzewy. Widzisz przed sobą ten ogród pełen kwiatów, okolony starymi, wielkimi drzewami i gęstymi krzewami? Wyobrażasz sobie, jaki to byłby raj? A ja siedziałbym gdzieś w cieniu, popijał mój dżin z odrobiną likieru pomarańczowego i słuchał głosów domu. Słyszałbym ciebie, gdybyś ty w nim mieszkała? Chodziłabyś po pokojach i śpiewała ze szczęścia? Pomachałabyś mi? Tak?
EDITH Ja tu nie mieszkam.
LANDER Ale gdybyś mieszkała.
EDITH Nie wiem.
LANDER Pomachałabyś mi?
EDITH Może.
LANDER Może? Co to znaczy: może?
EDITH Gdybym cię zobaczyła, pomachałabym ci.
LANDER Zastukałbym w szybę. Wstałbym i stukałbym w szybę, aż wyszłabyś i zobaczyła mnie. Wtedy pomachałabyś mi?
EDITH Wtedy tak.
LANDER Jesteś okropna. O czym marzysz?
EDITH O czym marzę?
LANDER Jak ja, przed chwilą. Marzył mi się dżin z odrobiną likieru pomarańczowego w cieniu drzew. A o czym ty marzysz?
EDITH Nie wiem, drogi teściu.
LANDER Nie mów tak do mnie. Nie jestem twoim teściem.
EDITH Przyszłym teściem.
LANDER Teść to ktoś stary. Nie przyjechałem tu aż z Chin, żeby poczuć się starcem. Nie jestem twoim teściem. Jestem twoim przyjacielem. Nie możesz myśleć o mnie jak o swoim przyjacielu? Mów do mnie Papo.
EDITH Jak masz na imię?
LANDER Nigdy go nie używam. Powiem ci, o czym marzysz. Chcesz usłyszeć, o czym marzysz? Marzysz o takim domu, jak ten. Prawda?
EDITH I długo jeszcze będę o nim marzyć.
LANDER Ale marzysz?
EDITH O tym żeby każdego ranka móc patrzeć na ogród. Żeby patrzeć, jak wszystko rośnie. Jak kwitną kwiaty. Jak jesień powoli je zabija. Jak zima je mrozi, a wiosna znów budzi je krzykiem. Nienawidzę miasta.
LANDER Marzysz o tym, żebyście mogli się tu przenieść i zapomnieć o świecie. Chciałabyś zostawić go za sobą, gdyby było was na to stać.
EDITH (wesoło) Czytałeś mój dziennik?
LANDER Przyglądałem się tobie.
EDITH Naprawdę?
LANDER Bacznie.
EDITH I co zobaczyłeś?
LANDER Ciebie. Opowiedzieć ci o tobie?
EDITH Jeśli masz odwagę.
LANDER Ależ mam. Mam odwagę. Znałaś innych mężczyzn, nie tylko Jakoba. Czuję to. On jest kompletnym kretynem w tych kwestiach. Nic nie rozumie. Może znałaś tylko jednego. Ale na pewno znałaś kogoś przed nim. Był w stanie wymóc na tobie prawie wszystko. I robiłaś to. Zrobiłabyś wszystko, żeby tylko z nim być. Potem zostawił cię i twój świat się zawalił. Nie raz zastanawiałaś się, czy nie skończyć ze wszystkim. Ale nie odważyłaś się. Teraz marzy ci się mała, bezpieczna przystań wśród tych wszystkich nieszczęść. Wyobraziłaś sobie, jak ty i on wypełniacie ten dom życiem i hałasującymi dziećmi. Poznałaś wielką miłość, więc nie oszukujesz samej siebie. Może zastanawiasz się, czy takie pół miłości pozwoli ci przejść przez życie. To twoja jedyna wątpliwość.
Nastawia płytę..
Dżin z odrobiną likieru pomarańczowego? Usiądziemy na dworze, czy zostaniemy wewnątrz? Posłałem syna do miasta. Ma coś przywieźć. On jest niczym. Ludzką kaleką. Nic nie widzi, nic nie czuje. Mam rację, że myślałaś, żeby skończyć ze wszystkim? A może odwróciłaś się od miłości, bo bałaś się, że cię pogrąży? Dlaczego nic nie mówisz?
EDITH ...
LANDER Ten dom urzekł mnie, kiedy wszedłem do tego pokoju. Długie, ciepłe złociste promienie słońca pełzały po podłodze. Na zewnątrz wszystko było czarne. Tak mocne było światło. W promieniach słońca tańczył kurz. I było cicho. Panowała całkowita, śmiertelna cisza. Dlaczego mnie nie uderzysz?
Muzyka urywa się.
Często spotykam kobiety w moim wieku, które zostały same. Zrobiłyby dla mnie wszystko. Niczego im nie brakuje. Ostatnia rzecz, jakiej by ode mnie chciały, to pieniądze. Ale ja nie chcę być tym, który rozproszy ich samotność. Jeśli o mnie chodzi, to mogą sobie siedzieć i rozpadać się na kawałki z samotności. Jedyne, co doprowadza moją krew do wrzenia, to młode ciało. Stare ciało nie jest mi potrzebne. Sam mam stare ciało. Potrzebuję młodości. Twardej jak skała, wzbierającej młodości. Gdybyś chciała mnie o coś spytać, mogłabyś zadać pytanie, czy skoro chodzi tylko o młode ciało, to dlaczego za nie nie zapłacę? Nie wierzę w miłość fizyczną bez uczucia. To nie nasze łono pęka. Tylko serce. Uczucie MUSI być częścią gry. Gorące uczucie, najchętniej. Ale jeśli to nie jest możliwe, to jakiekolwiek. Odraza. Nienawiść. Pogarda. Strach. To jest mój warunek. Podaruję ci ten dom pod tym jednym warunkiem. Możesz wstać, odejść i nigdy nie wrócić. Wytłumaczę wszystko mojemu synowi, kiedy wróci. Wstaniesz i wyjedziesz?
CIEMNOŚĆ
Znów słoneczny dzień. EDITH i LANDER
LANDER Teraz dom jest twój. Mogę wydrapać twoje imię na szybie. Widziałaś mój sygnet? Widzisz ten brylant? Kupiłem go po mojej pierwszej udanej transakcji. Wydrapuje jej imię na szybie.
Wybaczysz mi?
EDITH Co?
LANDER To, że życie musi toczyć się dalej.
EDITH Posłuchaj ciszy.
EDITH Chcę ci coś powiedzieć.
EDITH Co to było? Wypadło mi z pamięci.
EDITH Coś chciałam ci powiedzieć.
EDITH Umknęło mi.
EDITH Już wiem! Już sobie przypomniałam. Chciałam ci powiedzieć, żebyś nalał sobie dżinu i odrobiną likieru pomarańczowego i wyszedł do ogrodu.
LANDER (śmieje się) Trochę muzyki?
CIEMNOŚĆ
Znów słoneczny dzień. LANDER jest na zewnątrz. Rozgląda się. Po chwili puka w przeszklone drzwi ogrodowe.
LANDER Już idzie! Już idzie! Słyszysz mnie? Powiedziałem, że już idzie. Teraz wszystko się zacznie. Dlaczego się nie odzywasz? Nie słyszysz, że wołam? Nie słyszysz, że mówię, że on już idzie? To była ta moja tajemnica. Posłałem go do miasta po prezent dla was, do nowego domu. Małe drzewko, które posadzimy w ogrodzie, żeby pewnego dnia móc siedzieć pod nim i sączyć dżin z odrobiną likieru pomarańczowego.
Znów puka do drzwi.
Dlaczego nie wyjdziesz? Dlaczego nie uśmiechniesz się do mnie, żeby pokazać, że życie toczy się dalej? Tak czy inaczej, dom jest wasz.
EDITH nie rusza się.
CIEMNOŚĆ
Scena 2
Letni wieczór. JAKOB i LIS są w pokoju. Mają na sobie białe, letnie ubrania. Na podłodze stoi patefon z tubą.
JAKOB Będziemy tego żałować.
LIS Dziecka?
JAKOB Drzewa. Że go tu posadziliśmy. Za kilka lat urośnie i będzie nam przeszkadzało. Zabierze nam światło.
LIS Więc naprężysz mięśnie.
JAKOB Co takiego?
LIS I zetniesz je.
JAKOB Do tego czasu przyzwyczaimy się do niego. Będzie nam żal je ścinać. Będzie nam przypominało o dniu, kiedy dostaliśmy ten dom i kiedy zaczęło się nasze życie tutaj.
LIS Dlaczego nie usiądziesz?
JAKOB To mi pomaga.
LIS Co?
JAKOB Takie krążenie bez celu. Zawsze miałem paskudną zdolność wyobrażania sobie, jak różne rzeczy będą wyglądały w przyszłości.
LIS I co?
JAKOB Jak to?
LIS Czy jest tak, jak sobie wyobrażałeś?
JAKOB Niestety.
LIS To musi być przykre.
JAKOB Porażające. Ktoś krzyczał?
LIS Nic nie słyszałam. Jesteście zadowoleni z domu? Dlaczego się uśmiechasz?
JAKOB W twoich ustach zabrzmiało to fałszywie.
LIS Co zabrzmiało fałszywie?
JAKOB Ta troska. Twoja małostkowa dbałość o pomyślność innych.
LIS Jesteście zadowoleni z domu?
JAKOB Ojciec twierdzi, że to on go znalazł. Dla nas. Mówi, że zauroczył go ten pokój, bo zawsze jest w nim słońce. Nie słyszałaś, jak się o tym rozwodzi?
LIS Czy ja poznałam twojego ojca?
JAKOB Nie.
To ja wybrałem ten dom, bo ty mieszkasz tuż obok. Czy jesteśmy z niego zadowoleni, nie wiem. Ja jestem zadowolony, bo ty mieszkasz obok. Czy to zadawalająca odpowiedź na twoje pytanie?
LIS Nie o to pytałam.
JAKOB Nie pytałaś, czy jesteśmy zadowoleni z domu?
LIS Jak sądzisz, co będzie się działo w tym domu?
JAKOB Pewnych rzeczy nie należy sobie wyobrażać. Idź i zobacz, co tam się dzieje.
LIS Dlaczego cię to tak zajmuje?
JAKOB Na świat przychodzi dziecko.
LIS No tak. Małe dziecko przychodzi na świat.
JAKOB Tak.
LIS No proszę. A ja sądziłam, że coś zupełnie innego przychodzi na świat.
JAKOB chce ją uderzyć, ale LIS chwyta jego rękę.
CIEMNOŚĆ
Znów słoneczny dzień. W pokoju LIS i JAKOB.
JAKOB Ile czasu musi minąć, zanim drzewo zapuści korzenie? Może nie jest jeszcze za późno, żeby je przesadzić? Będzie przeszkadzało, jeśli kiedyś będziemy chcieli zbudować tu werandę.
LIS To właśnie sobie wyobrażasz?
JAKOB Co?
LIS Werandę?
JAKOB Raczej piaskownicę dla dziecka.
LIS Myślałam, że z nią nie sypiasz.
JAKOB Z kim?
LIS Z twoją żoną.
JAKOB Nie sypiam.
LIS A jednak siedzimy tu i czekamy.
JAKOB Plemniki to bardzo uparte stworzonka.
LIS Masz mnie za kretynkę?
JAKOB Powiem ci, jak sądzę, że do tego doszło. Przypuszczam, że kiedyś doświadczyła czegoś bardzo nieprzyjemnego. Nie toleruje w sobie żadnego mężczyzny. Po ślubie przyjechaliśmy, żeby spędzić tu noc poślubną. Nigdy w nią nie wszedłem. Rozumiesz? Nie okłamuję cię. NIGDY W NIĄ NIE WSZEDŁEM.
LIS Ciii!
JAKOB Nic nie słyszą. Nie chce tego.
LIS A ty tak?
JAKOB Nie bardzo. Ale małżeństwo zobowiązuje. Więc chociaż raz. Chciała, żebym zrobił to ręką. Pomogę ci, poprowadzę twoją rękę, powiedziała. Pomoże mi? Poprowadzi moją rękę? Leżeliśmy obok siebie.
LIS Płakała?
JAKOB Nie zwróciłem na to uwagi. Światło było oczywiście zgaszone. Całowałem jej zamknięte usta, położyłem się na plecach, a ona pomagała mi swoimi lodowatymi dłońmi. Ciii!
LIS To tylko ona.
JAKOB Pewno spuściłem się na jej rękę, a ona potem - na swoje nieszczęście - musiała się nią dotknąć.
LIS Zaraz zacznę się czerwienić.
JAKOB Może coś ją swędziło, potarła ręką i jakiś plemnik powędrował dalej.
LIS Powędrował dalej?
JAKOB I dał początek życiu. Ciii! Idzie ojciec. Nie lubi zamieszania.
Wchodzi LANDER
LANDER Coś się wydarzyło?
JAKOB Jeszcze nie.
LANDER Panują nad sytuacją?
LIS Ja nad niczym nie panuję.
LANDER Jest tam sama?!
JAKOB Położna jest z nią.
LANDER Kto to jest?
JAKOB Kobieta z domu obok.
LIS Może będzie jej łatwiej. Za kilka lat będzie miała z kim rozmawiać. Będzie rozmawiać z dzieckiem o wielkich rzeczach, które ich czekają. Podobno małe dziecko robiąc trzy kroki przeżywa tyle, co dorosły podczas podróży dookoła świata.
LANDER Naprawdę? Byłem w Chinach. Pomogłem im ułożyć dwadzieścia dwa tysiące kilometrów torów kolejowych. Byłem przy Wielkim Murze. Jedyne co widziałem to wagony i tory kolejowe. Odwiedziłem rano twoją żonę. Wyglądała promiennie. Czy ona nie jest piękna?
JAKOB Jest.
LANDER Niektórym kobietom ciąża służy. Inne zupełnie się załamują. Ma pani dzieci?
LIS Nie.
LANDER Ja mam tylko syna. Mam podstawy sądzić, że nasz ród skorzysta na przypływie nowych, pięknych genów. Nie sądzi pani?
LIS To zawsze ulga usłyszeć płacz dziecka.
LANDER Szczególnie w tej sytuacji. Może posłuchamy muzyki?
LANDER wyciąga patefon i nastawia płytę. Następnie wychodzi.
JAKOB Dlaczego nie chciałaś mieć ze mną dzieci?
LIS Z tego samego powodu, z jakiego nie chciałam za ciebie wyjść.
JAKOB Dobrze nam razem.
LIS Dlatego.
JAKOB Nagle jutro znikło. Już go nie ma. Za chwilę, kiedy usłyszymy płacz i krzyki, jutro zniknie.
LIS Ależ, skarbie.
JAKOB Coś się skończyło. Nie można tego powtórzyć. I tak już będzie zawsze.
LIS Więc dlaczego się z nią ożeniłeś?
JAKOB Mam być szczery?
LIS Niekoniecznie.
JAKOB Oto jak wyobrażałem sobie swoje życie: Dom - taki jak ten. Dziecko. Żona, która będzie ze mną. Rozmawialibyśmy o pogodzie, o tym że wieje wiatr. Zasiadalibyśmy razem do stołu. Przyjmowali gości. Chodzilibyśmy na spacery. Słuchali muzyki. Razem byśmy się oburzali. Razem podupadali na duchu. A obok tego wszystkiego miałbym swoje własne życie. W którym byłbym wolny. Coś, do czego mógłbym tęsknić, będąc tutaj.
LIS I na odwrót.
JAKOB Życie, które nie musiałoby istnieć. Wyobrażałem sobie, że będę w stanie podtrzymać swoje tęsknoty.
Muzyka milknie
LIS Ze mną jest dokładnie tak samo.
Obejmują się, zachłannie, gwałtownie. Nowonarodzone dziecko krzyczy głośno. JAKOB uwalnia się z jej objęć i biegnie w kierunku głosu.
Zaczekaj! Wiesz, co zapomniałeś? Wyobrazić sobie siebie - zapomniałeś o sobie!.
CIEMNOŚĆ
Scena 3
Letni dzień. EDITH siedzi na podłodze. Przed nią stoi patefon z tubą. Dziecięcy wózek.
EDITH Gdzie ona jest? Ta młoda kobieta, która tu była. Gdzie ona jest?
Wchodzi LANDER.
LANDER Słuchasz muzyki? Zupełnie sama? Słuchasz muzyki?
EDITH Gdzie ona jest?
LANDER Kto?
EDITH Ta młoda kobieta, która tu była. Gdzie ona jest?
LANDER Nikogo nie widziałem.
EDITH Zniknęła?
LANDER Chłopiec wygląda zdrowo i silnie. Uśmiecha się do mnie. Uśmiechnął się do mnie. Naprawdę. Patrzył na mnie. Dlaczego mnie nie wyrzucisz? To jest twój dom. Dlaczego mnie nie wyrzucisz?
EDITH Dokąd byś poszedł?
LANDER O to się nie martw. Znajdę coś.
EDITH Nic nie znajdziesz. To widać po tobie. To widać w twoich oczach. Te małe trujące wężyki. Nikt cię nie wpuści.
LANDER Dlatego cię pytam. Dlaczego mnie nie wyrzucisz? Zachowałem się jak świnia. Zachowałem się w sposób, którym gardzę najbardziej, jak człowiek, który wykorzystuje tęsknoty i marzenia przeciwko tym, którzy je mają. Dostrzegłem twoją słabość i wykorzystałem ją. Jesteś piękna. Nieznośnie piękna, kiedy siedzisz tak jak teraz. Nigdy nie widziałem cię piękniejszej. Gdybym był młodszy, moglibyśmy być kochankami. To znaczy, gdybyś mnie kochała.
EDITH Przy niej nie będziesz nic czuł.
LANDER Przy niej? Przy kim?
EDITH Gdyby chociaż obnażyła rąbek swoich uczuć wobec ciebie. Żądzę zemsty. Złość. Nienawiść. Ale ona nie da ci nic.
LANDER Nie rozumiem.
EDITH Nie wyrzuci cię. Pozwoli ci leżeć.
LANDER Widziałem cię przy drzewie.
EDITH Co robiła?
LANDER Co ona robiła? O kim ty mówisz?
EDITH Ona ja.
LANDER Sama nie wiesz?
EDITH Rzeczy się po prostu dzieją. Ona się nie wtrąca.
LANDER Stałaś tam, przy drzewie. Posadziłaś na nim chłopca. Posadziłaś go na drzewie i patrzyłaś, jak długo wytrzyma, zanim spadnie. Naprawdę tak było. Wyglądało to groźnie. Mogło mu się coś stać, małemu. Mógł uderzyć się w głowę. Złamać kark.
EDITH Ale złapałam go? Prawda? Złapałam go?
LANDER Ostrzegam cię. Będę miał na ciebie oko. Tym razem go złapałaś. Złapałaś w ostatniej chwili, tuż przed uderzeniem o ziemię.
Chce wyjść.
EDITH Nie wychodź.
LANDER Chcę wyjść.
EDITH Nie wychodź.
LANDER Dlaczego nie miałbym wyjść?
EDITH Znikniesz. Jest zimno.
LANDER Ogrzać cię?
EDITH Nie.
LANDER Więc zniknę.
EDITH Usiądź. Tuj! Usiądź.
LANDER siada przed nią na podłodze.
LANDER Nigdy jeszcze nie siedziałem na podłodze.
EDITH Ciii. Gdzie ona jest?
LANDER Kto?
EDITH Ta młoda kobieta, która była tu wcześniej. Gdzie ona jest?
LANDER Ach, już rozumiem. Ta kobieta z domu obok. Nie jest taka młoda, jeśli mam być szczery. Jesteś od niej nieskończenie piękniejsza. Nie widziałem jej. Obiecała ci pomóc?
EDITH Jest! Ta młoda kobieta.
LANDER Gdzie?
EDITH Tam, dokładnie przed nią.
Wyjmuje szminkę.
LANDER Co ty robisz?
EDITH Milcz!
Maluje mu usta na czerwono.
Poznałeś wielką miłość i zostałeś w pustej ciemności.
LANDER (pieści jej twarz)
Nikt jeszcze nie widział, jak płaczę. Nikt nie widział mnie płaczącego.
EDITH (wstaje, uśmiech się)
Teraz zniknęła.
Wybiega.
CIEMNOŚĆ
W pokoju LANDER, JAKOB i LIS. Dziecięcy wózek.
LANDER To boli?
JAKOB O ile wiem, to nie.
LANDER A wiesz?
JAKOB To podobno tak, jakby zgasić lampę, która stoi i świeci w jasny dzień. Lampa gaśnie, ale w dalszym ciągu jest widno i wciąż widzimy. Czy zgaszenie lampy boli?
LANDER O ile wiem, to nie.
JAKOB No widzisz. To nie boli. Jedynie ułatwia pewne sprawy. Wszystkim. Bardzo ułatwia.
LIS Dżin, limonka i lód. Gdyby drzewa były nieco wyższe, moglibyśmy usiąść w ich cieniu.
LANDER Wie Pani, w czym tkwi tajemnica dobrego dżinu z limonką i z lodem?
LIS W dużej ilości dżinu?
LANDER Ten dżin z limonką nie posiada żadnej tajemnicy.
LIS Mam nadzieję.
LANDER Nie ma żadnej. Nie ma głębi.
LIS Tak jak ja.
LANDER Tak, tak jak pani. Zdradzić pani tajemnicę dobrego dżinu z limonką i z lodem?
LIS Sądzi pan, że to zmieni moje życie?
LANDER Jestem tego pewien.
LIS W czym tkwi tajemnica dobrego dżinu, z limonką i z lodem?
LANDER W likierze pomarańczowym! Kropla likieru pomarańczowego!
LIS I moje życie się odmieniło?
LANDER W Pani dżinie nie ma likieru pomarańczowego.
LIS Nie czuję się odmieniona. Widać po mnie jakąś zmianę? Tak?
JAKOB Ile wypiłaś?
LIS To nie dżin jest ważny. To likier pomarańczowy odmienia człowieka. Już się zmieniłam. Chętnie zmienię się jeszcze bardziej!
JAKOB Dość już picia.
LANDER Czy dzisiaj nie jest szczególny dzień?
JAKOB Nie.
LANDER Myślałem, że twoja żona wraca dzisiaj ze szpitala.
LIS Rzeczywiście, czuję się całkowicie odmieniona.
LANDER Kim pani się stała?
LIS Nowym, gorszym człowiekiem!
JAKOB Mały się obudzi.
LANDER Niech też się napije.
LIS Muzyka!
LANDER Z taką lekkością przemieszcza się między pokojami. Ze zbytnią lekkością. Widać to z odległości dwudziestu kilometrów. Zdradziła was. Na pewno będą chwile, kiedy uznasz moje zachowanie za niestosowne. Odrażające. I nie będziesz w stanie nic zrobić. Teraz mam na was haka.
JAKOB Nie wiem, o czym mówisz.
LANDER To dla mnie żadne zaskoczenie. W końcu jestem tym, który zna cię najdłużej. Zatańcz z nią. Cała drży.
LANDER tańczy z kobietą.
JAKOB Przestańcie! Proszę! Skończcie z tym!
Tańczą dookoła niego. JAKOB chwyta LANDER'a i odrywa go od LIS.
Miejmy nadzieję.
LANDER Że co?
JAKOB Że to pomoże.
LANDER i LIS śmieją się nieopanowanie. Nagle w drzwiach od ogrodu staje EDITH.
Na głowie ma duży kapelusz.
JAKOB Witaj w domu! Może usiądziesz? Zrobić ci herbaty?
LIS Mój mąż przesyła pozdrowienia. Chętnie widziałby naszych sąsiadów na obiedzie. Proponuje czwartek. Ale może być każdy inny dzień. Nigdy nie jesteśmy zajęci.
Wychodzi przez drzwi do ogrodu, zatrzymuje się, macha ręką.
JAKOB Chcesz odpocząć? A może wolisz zostać sama? Pójdę na spacer nad wodę. Kiedy wrócę, będziesz może miała więcej siły i znów będziemy razem. Wyglądasz promiennie, opiekowaliśmy się małym. W każdym razie nic złego mu się nie stało.
Wychodzi.
LANDER Wypiję do końca. Potem dam ci spokój. Pójdę do ogrodu, odpocznę trochę przed obiadem. Jesteś znów gotowa na spotkanie świata. Nic nie jest już w stanie cię dotknąć.
LANDER wychodzi.
EDITH Bo ona tego nie poczuje.
Powoli zdejmuje kapelusz. Wokół głowy ma bandaż.
Spacerują po ogrodzie. Patrzą na dom i nie widzą jej. Stała się niewidoczna.
Dziecko zaczyna płakać. Bierze je na ręce, klęka, kładzie je na podłodze.
Kładzie ją na trawie i nikt ich nie widzi, a morze łagodnie tłumi ich dźwięki. Wchodzi w nią z największą czułością. Ale ona widzi ich i myśli: Tego właśnie pragnę. Odnaleźć spokój i powoli zapomnieć o sobie. Tego właśnie pragnę. Zadbam o dziecko. Pozwolę, by pochłonęły mnie dnie i noce. Tego właśnie
pragnę.
Dusi dziecko.
CIEMNOŚĆ
EPIZOD DRUGI
Scena 4
Zimowy wieczór. SIV i NIS są w pokoju. Siedzą na podłodze, między nimi stoi paląca się świeczka i butelka czerwonego wina. Poza tym jest ciemno. Pokój nie jest widoczny.
SIV Dużo czasu minęło, kiedy ostatnio tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy.
NIS Dlaczego chcesz malować pokój?
SIV Wymaga malowania.
NIS Niecały rok temu pomalowaliśmy go na biało. Dlaczego chcesz przemalować go na zielono?
SIV Bo jest biały.
NIS Będzie wydawał się mniejszy. Pokój. Będzie wydawał się mniejszy.
SIV Słuchałeś kiedykolwiek pokoi? Powinieneś. Powinieneś posłuchać pokoi.
NIS Coś mówią?
SIV One nie mówią.
NIS Więc nic dziwnego, że ich nie słyszę.
SIV One krzyczą. Ja też.
NIS Ty krzyczysz?
SIV Spójrz na mnie. Spójrz na mnie.
Otwiera szeroko usta, ale nic nie mówi.
To ja krzyczę.
NIS Wiem. Znam dalszy ciąg tej rozmowy. Nie słyszałem. Krzyku pokoi. Nie słyszę tego. Nie słyszałem twojego krzyku. Mam całkowicie niewrażliwe, głuche uszy. Przeoczyłem wszystkie znaki, które mi dawałaś. Powinienem był je zauważyć. Powinienem był zauważyć ciebie. Masz prawo czuć się zlekceważona. Zostaje mi tylko jedno. Wyrzuty sumienia. Głupi bydlak. Cały wieczór zepsuty.
SIV Chcę widzieć, jak twoje oczy znów płoną.
NIS Płoną ze wstydu. Od czasu do czasu.
SIV Nie powinnam była ci mówić.
NIS Coś mi powiedziałaś?
SIV Wtedy.
NIS Czyli kiedy?
SIV Mamy coś mocniejszego?
NIS Mamy trochę dżinu. Ale nic do niego.
SIV Nie znoszę samego dżinu.
NIS Czyli kiedy?
SIV Czyli kiedy?
NIS Przed chwilą powiedziałaś wtedy. Więc pytam kiedy?
SIV Kiedy?
NIS Przed chwilą.
SIV Mam wrażenie, że sto lat nie mówiłam wtedy.
NIS Nie powinnaś była mi wtedy mówić.
SIV To prawda!
NIS To właśnie przed chwilą powiedziałaś.
SIV W ogóle tego nie pamiętam.
NIS Powiedziałaś, że chciałabyś, żeby moje oczy znów płonęły i zaraz potem to.
SIV Już mi umknęło. Zapomnij o tym.
NIS Właściwie już to za nas zrobiłaś.
SIV Przypomniałam sobie! Powinnam była pozostać przy moim wyobrażeniu o tobie. Powinnam była marzyć o tym, co mogło się między nami wydarzyć. Jak cudowne mogło być życie, gdybyśmy znaleźli siebie. Pomyśl, gdyby to wciąż jeszcze było możliwe.
NIS Przeszedłbym obok ciebie. Narzuciłaś mi się. Byłem zbyt słaby, żeby odmówić. Wtedy. Właściwie to chętnie pozostałbym sobą.
SIV Powinieneś być mi wdzięczny po wsze czasy. Powinieneś paść mi do stóp i lizać moje buty.
NIS Zrobiłbym to, ale pewnie dostałbym kopniaka i wybiłabyś mi wszystkie zęby.
Śmieją się.
Spróbujmy spędzić miło wieczór.
SIV Zdrowie.
NIS Zdrowie.
SIV Zadziwiająco dobre wino. Mimo że jest za zimne.
NIS Właściwie chciałem ci coś powiedzieć. Opuszczam cię. Opuszczam cię.
Gasi świeczkę.
CIEMNOŚĆ
Zimowy dzień. Drzewo na zewnątrz urosło. Pokój jest przygotowany do malowania. Na podłodze stoi telefon. Gra radio tranzystorowe. Do pokoju wchodzi SUSSE.
SUSSE Ładny dom. Ładny pokój.
Wchodzi NIS
NIS Dom jest w porządku.
SUSSE Szkoda, że jest to drzewo. Zabiera światło.
NIS Od wielu lat mówimy, że trzeba go ściąć. Ale nigdy tego nie zrobiliśmy. Jak wiele innych rzeczy. Nie mów tak głośno. Na pewno jest gdzieś w pobliżu.
Wyłącza radio
SUSSE Nie obchodzi mnie to.
NIS Dlaczego przyniosła tu telefon?
SUSSE Będzie mieszkała tu sama?
NIS Póki co.
SUSSE Czemu malujecie?
NIS Zaplanowała to już wcześniej.
SUSSE Przed nami.
NIS Zanim się dowiedziała. Już ósmy raz w tym roku ten pokój zmienia kolor. Teraz będzie zielony.
SUSSE Mogłabym w nim zamieszkać.
NIS Znajdziemy lepszy. I wtedy ty wybierzesz kolor.
SUSSE Będzie cały biały.
NIS Wezmę resztę rzeczy i jedziemy.
SIV stoi na zewnątrz. Puka w szklane drzwi.
SUSSE Kto to?
NIS To ona. Idzie tu.
SIV znów puka.
CIEMNOŚĆ
Na zewnątrz pada śnieg. SIV maluje ściany. SUSSE. Telefon.
SUSSE Ktoś ma zadzwonić? Zielony to twój ulubiony kolor?
SIV Nie.
SUSSE Jaki jest twój ulubiony kolor? Pada śnieg. Bardzo pada. Widziałaś, że pada śnieg? Dlaczego jesteś na mnie zła? To nie moja wina, że się we mnie zakochał. Prawda? To nie moja wina. Jeśli to w ogóle czyjaś wina, to jego. A może i nie. Może po prostu podąża za głosem swojego sercem. Nie uważasz, że powinno się iść za głosem serca? Takie rzeczy się zdarzają i nic się nie poradzi. Zostawiłaś jeszcze kawałek, tam w rogu. Jemu też nie jest łatwo. Spróbuj spojrzeć na to z jego strony. Dlaczego coś ze sobą nie zrobisz? Nie musisz wyglądać jak szmata. To znaczy, że się poddałaś. Można coś zrobić, żeby lepiej wyglądać. Żeby być atrakcyjną. Naprawdę można wiele zrobić. Nie tylko inni są winni, że nie chcą mieć z tobą nic do czynienia. Trzeba pokazać, że jest się grze.
SIV Jesteś strasznie głupia. Byłam w podobnej sytuacji. Tylko byłam młodsza i głupsza. Spotykaliśmy się co czwartek przez trzy lata, zanim zdobył się na opuszczenie żony. Kiedy pójście z nim do łóżka przestało być zakazane, zaczął mnie śmiertelnie nudzić.
SUSSE Odeszłaś od niego?
SIV Wyszłam za niego za mąż.
NIS wchodzi przez szklane drzwi.
NIS Ostatnia paczka. Paskudna pogoda. Zjemy coś w knajpie. Zakładam, że nie masz ochoty zrobić nam obiadu? Nie. Zostawimy tu samochód. Nie będę już tu wchodził, więc pożegnajmy się teraz.
SIV ciska pędzel z zieloną farbą prosto w twarz SUSSE.
Co ty wyprawiasz? Co ty, do diabła, wyprawiasz?
SIV Maluję narożnik, o którym zapomniałam.
CIEMNOŚĆ
Scena 5
Zimowy wieczór. SIV siedzi na podłodze. Chowa twarz w dłoniach.. Jej ciało przeszywa dreszcz. Siedzi tak dłuższą chwilę. Obok niej stoi telefon. Słuchawka leży na podłodze obok telefonu.
Mała, żółta plamka światła pojawia się nagle obok niej na podłodze. Trafia ją, wędruje po niej, w górę i w dół. Potem znów zastyga obok niej na podłodze.
Pukanie do drzwi. Teraz go dostrzegamy. OBCY staje w drzwiach. Ma na sobie obszerne palto i kapelusz. W ręku trzyma latarkę. Wchodzi. Jest mokry od śniegu.
OBCY Dlaczego mi nie pomachałaś, kiedy pukałem? Nie widziałaś mnie? Mogę wejść? Nie jestem niebezpieczny. Nie skrzywdziłbym nawet kota. Nie szukam schronienia przed śniegiem. Po prostu chcę wejść. Mogę? Dzień dobry. Przepraszam, że się narzucam. Więc tak tu wygląda? Ktoś zapomniał odłożyć słuchawkę. Mam ją odłożyć?
Odkłada słuchawkę.
Mam bardzo wrażliwe uszy. Słyszę nawet najcichsze dźwięki. Od razu usłyszałem szum w słuchawce. Ty go nie słyszałaś? Nie słyszałaś go?
Świeci na nią latarką.
Dlaczego siedzisz w ciemności? Może zapalę światło? Chociaż przyznaję, że sam też wolę ciemność. Kiedy siedzi się w ciemności, inni nie widzą, co człowiek robi. Nie zawsze chcemy, żeby widzieli. Prawda? Mamy swoje tajemnice. Trzeba ich pilnować. Prawda? Tam jest włącznik. Co powiedziałem? Tam jest włącznik.
Zapala światło.
Nie bój się. Nie przyszedłem, żeby cię skrzywdzić. Dlaczego płakałaś? Nie płacz. Nie ma powodu, żeby płakać. To tylko pogarsza sprawy. Nie płacz.
Gasi światło.
Dlaczego jesteś sama? Nie powinnaś być sama. Jesteś zbyt piękna, żeby być sama. Nigdy nie przypuszczałem, że ktoś piękny może być sam. Kusi mnie, żeby zapalić światło, żeby znów cię zobaczyć.
Świeci wokół latarką.
Urodziłem się w tym domu. Tak w każdym razie mi opowiadano. Złego słowa o nich nie powiem. Byli dobrymi rodzicami. Ojciec zniknął. Matka się powiesiła. Banał. Nienawidzili mnie jak zarazy. Widzę, że mi nie wierzysz. Mogę to udowodnić. Na zewnątrz rośnie drzewo. Chcieliśmy je ściąć. Teraz mi wierzysz? Chcieliśmy je ściąć. Nie mógłbym tego wiedzieć, gdybym tu nie mieszkał. Trochę się uspokoiłaś? Mogłabyś spytać, co było wcześniej. Nie chcesz wiedzieć, co było wcześniej? Spytaj, co było wcześniej.
Świeci na nią.
Spytaj, co było wcześniej. Bo sobie pójdę. Dobrze. Idę.
Rusza w kierunku drzwi.
SIV Co było wcześniej?
OBCY Nie wiem.
Śmieją się.
Był mężczyzna i kobieta. Tutaj. Powiedział jej, żeby się rozebrała. Siedział na krześle. Wydaje mi się, że tam w rogu stał fotel. Chciał, żeby stanęła na stole i pokazała mu swoje ciało.
SIV A on co wtedy robił?
OBCY Co robił?
SIV Kiedy ona obnażyła swoje ciało.
OBCY Płakał. On płakał.
SIV Dlaczego płakał?
OBCY Tylko do tego mógł ją namówić.
Coś jeszcze mi się przypomniało. Jest jeszcze coś.
Świeci w stronę szklanych drzwi.
Zobaczyłem to pewnego dnia, kiedy słońce odbijało się w szybie. To musi być tutaj. Wymieniliście szyby? Jest! Chodź, zobacz! Widzisz? Jakiś chłopiec musiał wydrapać tu imię swojej wybranki. Widziałaś to? Teraz mi wierzysz?
SIV Skoro już jesteś przy drzwiach, to proszę wyjdź.
OBCY Dlaczego?
SIV Czekam na kogoś.
OBCY O tak późnej porze? Nikt nie przychodzi tak późno.
SIV Czekam na mojego kochanka.
OBCY Więc dlaczego płakałaś?
SIV Bo jeszcze nie przyszedł.
OBCY Więc dlaczego odłożyłaś słuchawkę?
Świeci na nią.
Przyglądałem ci się.
SIV Tak?
OBCY Dokładnie.
SIV I co zobaczyłeś?
OBCY Was. Cały dzień obserwowałem dom. Widziałem was. Ciebie, mężczyznę i tę młodą kobietę. Nie masz szans. Jesteś piękna. Ale to ci nie pomoże. Jesteś za stara. On chce poczuć młodość. Pragnie młodszej. Ma cię gdzieś. Wszystko na nic. Zapewne jesteś jedyną osobą, z którą może sensownie rozmawiać. Ale to nie ma znaczenia. Jesteś za stara.
SIV Czego chcesz?
OBCY Zagadać cię na śmierć. Będę mówił, aż umrzesz. Będę mówił, aż zamilkniesz i wszystko w tobie zastygnie.
CIEMNOŚĆ
Znów zimowy wieczór. OBCY i SIV stoją każde w swoim końcu pokoju. On świeci latarką w jej stronę. OBCY zdjął palto i kapelusz.
OBCY Tylko ja zostałem. Wszyscy umarli. Wszyscy z wyjątkiem jednej osoby. Mnie. Tylko ja zostałem. Skoro potrafisz tylko płakać, nie mogłabyś położyć swoich drobnych, zimnych jak lód dłoni na moim zwiędłym członku? Słyszałaś, co powiedziałem. Zrób coś pożytecznego, zamiast płakać. Czy też będziemy tak stać i płakać nad wszystkimi straconymi okazjami? Liczę do dziesięciu. Potem poddam się i odejdę. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć…
SIV podchodzi powoli do OBCEGO. Wkłada mu rękę do spodni.
Chwyć mocniej. Mocniej. Mocniej! Do diabła! Mocniej!!! Nie czuję cię. Mocniej! Nie możesz nic dla mnie zrobić. Nie możesz nic zrobić dla nikogo.
CIEMNOŚĆ
Znów zimowy wieczór. OBCY obejmuje SIV. Oświetla ich latarka.
OBCY I w ten sposób oszukali złą czarownicę. Za każdym razem, kiedy przychodziła sprawdzić, czy są już na tyle tłuści, że nadają się do zjedzenia, wsadzali między kraty klatki mały, cienki patyk. I czarownica stwierdzała, że nie są jeszcze dostatecznie tłuści i muszą więcej jeść. Przynosiła im ciastka, pieczenie i lody. Może poiła ich też porterem. Dzieci musiały wszystko zjadać, żeby nie znalazła jedzenia w klatce. W końcu byli już tak tłuści, że prawie nie byli w stanie unieść ręki, żeby wsadzić patyk między kraty. Czarownica chciała już zrezygnować i wracać do domu., Nie było jej stać na to wszystko jedzenie. Ale pewnego dnia…
NIS wchodzi przez drzwi ogrodowe. Zapala światło. OBCY i SIV wstają. SIV pomaga mu włożyć palto i kapelusz.
SIV całuje go. OBCY wychodzi.
NIS Kto to był?
SIV Mój kochanek.
NIS No proszę. Na zewnątrz szaleje śnieżyca. Jest zbyt niebezpiecznie, żeby jechać. Chciałem cię o coś spytać. Chciałem cię spytać, czy możemy tu przenocować? Czy możemy zostać tu do jutra? Chcę cię też o coś prosić. Żebyś zachowywała się przyzwoicie. Dobrze? Będziesz zachowywać się przyzwoicie?
CIEMNOŚĆ
Scena 6
Zimowy wieczór. SIV i SUSSE są w pokoju. Radio tranzystorowe. Telefon. Wchodzi NIS. Niesie patefon z tubą.
NIS Zabierzmy wszystko, skoro już tu jesteśmy. Uzgodniliśmy, że jest mój, prawda?
Wychodzi.
SUSSE Zimno. Na dworze. Pada śnieg. Potwornie zimno. Prawda? Na dworze jest potwornie zimno, prawda?
Włącza radio. Muzyka. Tańczy.
SIV Farba zeszła?
SUSSE W porządku. Też byłabym wściekła. Tańczysz?
SIV Nigdy.
SUSSE tańczy dalej. Wchodzi NIS.
SUSSE Zatańczymy?
NIS Nie.
SUSSE wykonuje ruch. SIV ją naśladuje. Też wykonuje ruch. Teraz SUSSE ją naśladuje.
NIS Jeśli nikt nie ma nic przeciwko temu, odśnieżę drogę.
Wychodzi.
SUSSE Jest tu dużo kwiatów? To znaczy, kiedy nie pada śnieg. Jest tu dużo kwiatów?
SIV Latem?
SUSSE Latem, tak. Jest tu dużo kwiatów?
SIV Są wszędzie.
SUSSE Chętnie zobaczyłabym ten dom latem.
SIV Czuję róże.
SUSSE Latem?
SIV Teraz.
SUSSE Róże rosną na śniegu?
SIV Kłują mnie.
SUSSE Kiedy spacerujesz po ogrodzie?
SIV Kiedy na nie patrzę. Kłują mnie.
SUSSE Róże?
SIV Mogę obejrzeć twoje ręce?
SUSSE Moje ręce?
Pokazuje ręce.
Coś jest nie tak z moimi rękami?
SIV Nie.
Wyciąga ręce.
Co widzisz?
SUSSE Twoje ręce.
SIV Co widzisz?
SUSSE Nic.
Wchodzi Nis
NIS Gdzie jest łopata? Nie mogę znaleźć łopaty. Trudno jest odgarniać śnieg nie mając łopaty. Gdzie jest łopata?
SIV Tu nigdy nie było łopaty.
NIS Pójdę odpocząć. Nie masz nic przeciwko temu, że pójdę odpocząć?
Opuszcza pokój.
SUSSE Co miałbym zobaczyć na twoich dłoniach?
SIV Wczoraj chciałam zgnieść szklankę. Podniosłam ją i trzymałam w ręku. Potem ścisnęłam. Ale szklanka wytrzymała. Moje dłonie rozpadły się na tysiące kawałków. Cały dzień trzeszczy mi pod nogami. Nigdy nie zdołam tego wymieść.
Obejmuje SUSSE, tańczą ze sobą.
Śnią ci się moje ręce?
SUSSE Co takiego?
SIV Czy śnią ci się moje ręce?
SUSSE Chyba pójdę na górę. Też muszę odpocząć.
SIV Uważaj, kiedy jutro będziesz stąpać po zimnej podłodze. Zapomnij o zimnie. Moje dłonie leżą wszędzie jak odłamki. Nie zmarzniesz. Pokaleczysz się.
SUSSE Zobaczymy się jutro?
SIV Jutro?
SUSSE Przed naszym wyjazdem.
SIV Nie wychodź.
SUSSE Nie wychodzę. Idę na górę.
SIV Nie idź na górę.
SUSSE Jestem zmęczona.
SIV Jeśli pójdziesz na górę, znikniesz.
SUSSE Dlaczego miałabym zniknąć?
SIV Znikniesz. Jeśli wyjdziesz, albo pójdziesz na górę, to znikniesz i nigdy już tu nie wrócisz.
SUSSE Zobaczymy się jutro rano?
SIV Wtedy mnie tu już nie będzie.
Wyłącza radio.
CIEMNOŚĆ
Znów zimowy wieczór. Wszędzie w pokoju palą się świeczki. SIV i NIS.
NIS Płakała, kiedy przyszła na górę. Teraz śpi. Co jej zrobiłaś?
SIV Ja coś zrobiłam?
NIS Cała drżała.
SIV Nie zmarzła?
NIS Ogrzałem ją. Przytuliłem do siebie i ogrzałem. Objąłem ją, pogłaskałem po twarzy. Prawdę mówiąc powiedziała, że zwariowałaś. Skaleczyłaś ręce szklanką? Chciałaś ją przestraszyć? Chcesz, żeby zaczęła odchodzić od zmysłów? Skoro mnie nie możesz nic zrobić. To próbowałaś zrobić?
Wyjmuje pęk kluczy i daje jej.
Nie będą mi już potrzebne. Kim był ten starszy mężczyzna? Ten starszy mężczyzna, który tu był. Kto to był? Był tu już wcześniej? Miałem wrażenie, że go znam. To on kiedyś zajmował się ogrodem? Wrócił, żeby sprawdzić, czy dbamy o ogród?
SIV Dlaczego nagle chcesz to wszystko wiedzieć?
NIS Cuchnął. Ten stary człowiek. Cuchnął. Omal nie zemdlałem, kiedy tu wszedłem.
Wchodzi SUSSE.
SUSSE Obudziłam się, a ciebie nie było. Musiałam zasnąć. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Śnieg przestał padać. Chcę wracać do domu. Nie możemy już jechać?
NIS To zbyt niebezpieczne.
SUSSE Śnieg już nie pada.
NIS Drogi są śliskie. Jest mróz. Bezpieczniej będzie zostać.
CIEMNOŚĆ
Znów zimowy wieczór. NIS siedzi z SUSSE. Wchodzi SIV. W ręku trzyma butelkę.
NIS Co pijesz?
SIV Kwas solny.
NIS Chcesz malować? W nocy?
SIV Nie.
NIS Wyjdziesz popatrzeć na śnieg?
SIV Nie.
NIS Ten stary patefon z tubą jest mój? Prawda? Uzgodniliśmy, że jest mój. Ale jeśli go chcesz, to powiedz. Na pewno i tak skończy na strychu. Skąd on się wziął? Znaleźliśmy go, kiedy się tu wprowadziliśmy? Należy do tego domu?
SIV otwiera butelkę.
Zaczekaj z tym do jutra. Jakkolwiek na to spojrzeć, jest to nasz ostatni wspólny wieczór. Spróbujmy go miło spędzić. Jest jeszcze ta resztka dżinu? Nie wypijemy go do końca?
SIV Do czego używa się kwasu solnego?
NIS Do zmywania farby z paneli. Ale daj sobie teraz z tym spokój. Zaczekaj do jutra.
SIV Jak to się robi?
NIS Przeciera się panel kwasem, zostawia na kilka minut, a potem zeskrobuje się farbę, zanim kwas zniszczy drewno.
SIV Do czego jeszcze można go użyć?
NIS Prawdę mówiąc nie wiem. Chyba też do czyszczenia. Jeśli się go odpowiednio rozpuści.
SIV Generalne porządki.
Wyciąga butelkę w jego kierunku jak broń.
Generalne porządki!
NIS Co ty robisz?
SIV Sprzątam.
NIS Przestań.
SIV Nie zbliżaj się. NIE ZBLIŻAJ SIĘ!
SUSSE Która godzina?
NIS Ona zwariowała.
SIV Nie zbliżaj się, powiedziałam.
SUSSE Co się dzieje?
NIS Ma butelkę z kwasem solnym!
SIV Opowiem wam, co się dzieje, jeśli poleje się kwasem skórę. Kwas weżre się w nią i jedyne, co potem można zrobić, to wyciąć cały płat skóry.
NIS Odstaw tę butelkę.
SIV Co powiedziałeś?
NIS Powiedziałem, żebyś odstawiła butelkę.
SIV podchodzi do niego. NIS cofa się.
SIV Uważam, że powinieneś ją pocałować. Tak uważam. Uważam, że powinieneś ją pocałować. Pocałuj ją.
NIS Dobrze, dobrze. Pocałuję ją.
Całuje SUSSE
SIV To nie był pocałunek. Pocałuj ją porządnie. Z języczkiem.
NIS całuje Susse.
Obejmuj ją. Chwyć ją za piersi. Pokaż, co potrafisz.
NIS Koniec zabawy.
SIV podnosi butelkę do góry. NIS chwyta SUSSE
SIV Stań tam.
NIS idzie we wskazanym kierunku.
Na kolana. Opowiedz mi, jak bardzo ją kochasz.
NIS Kocham cię. Myślałem, że moje życie się skończyło. Myślałem, że już nic mnie nie czeka. Myślałem, że już nigdy nie obudzę się szczęśliwy, nie będę z radością wyczekiwał dnia. Teraz nie chcę już spać. Chcę na ciebie patrzeć. Czuć twój zapach. Dotykać cię. Przywróciłaś mi znów wiarę. Chodź.
SUSSE podchodzi do niego.
Wiele rzeczy zrobiłem źle. Wiele razy zawiodłem. Ale jedno mogę ci obiecać. Ciebie nie zawiodę nigdy. Chcę zawsze być z tobą. Chcę zawsze cię kochać.
Obejmują się.
SIV Nie.
Unosi butelkę i rzuca ją z całej siły w nich. NIS krzyczy.
NIS MOJE OCZY! MOJE OCZY!
SUSSE też krzyczy. SIV wypija łyk z butelki. SUSSE zaczyna się śmiać.
SUSSE Przecież to woda. To woda. To nie jest kwas. To była woda. To była woda.
SIV i SUSSE śmieją się. Nagle zaczyna dzwonić telefon.
SIV Niech dzwoni. Niech dzwoni.
SUSSE przestaje się śmiać. Krzyczy.
I DZWONI! I DZWONI! I DZWONI! I DZWONI! I DZWONI!
NIS ODBIERZ GO! ODBIERZ GO! ODBIERZ GO!
SUSSE podnosi się, idzie w kierunku telefonu. NIS i SIV krzyczą coraz głośniej.
CIEMNOŚĆ
EPIZOD TRZECI
Scena 7
Letni dzień. W pokoju stoi łóżko. Na zewnątrz rośnie drzewo. Widać tylko dolną część grubego pnia. Z drzewa zwisają czyjeś nogi. W pokoju jest LONE. Rozmawia przez telefon komórkowy.
LONE Nareszcie zasnął. Siedzi w ogrodzie i śpi. Nie. Widziałam gorsze przypadki. On śpi i wydala. Są tacy, którzy tylko wydalają. Nie, nie możemy się spotkać. Powiedziałam, że nie.
STARZEC Ratunku! Ratunku!
LONE Muszę kończyć , przepraszam.
Odkłada telefon komórkowy.
STARZEC Utknąłem!
LONE rozgląda się zdezorientowana. Spostrzega zwisające nogi.
Utknąłem! Pomóż mi zejść!
LONE Co ty tam robisz?
STARZEC Jestem małym chłopcem. Nie potrafię zejść.
LONE Jak się tam dostałeś?
STARZEC Mama mnie tam posadziła.
LONE Zaraz pomogę ci zejść.
Chwyta za nogi.
STARZEC Jesteś moją mamą?
LONE Nie, nie jestem twoją mamą.
STARZEC Nie jesteś?
LONE Jestem Lone. Opiekuję się tobą.
STARZEC Nie jesteś moją mamą?
LONE Nie, nie jestem twoją mamą.
STARZEC Więc mi nie pomożesz.
LONE Chodź.
STARZEC Ty posadziłaś mnie na tym drzewie. Tak, ty. A teraz stoisz i czekasz aż spadnę. Może uderzę się w głowę i do końca życia będę dziwakiem. Może złamię sobie kark. Złapiesz mnie, jeśli spadnę?
LONE Jesteś za ciężki. Trzymaj się. Przyniosę drabinę.
STARZEC Jeśli odejdziesz, puszczę się i spadnę. Co potem będziesz robić?
STARZEC Jeśli spadnę, wszystko się skończy.
LONE Jak do cholery się tam dostałeś?
STARZEC Spałem i nagle znalazłem się tu na górze. Co będziesz robić, kiedy mnie już nie będzie?
LONE Będę opiekować się kimś innym.
STARZEC Mężczyzną, czy kobietą?
LONE To nie ma znaczenia, przyniosę drabinę.
STARZEC Przynieś dwie, zejdziemy razem.
Kiedyś byłem Don Juanem. Teraz pewno trudno w to uwierzyć. Prawda? Uwierzyłabyś, że byłem Don Juanem?
LONE Zejdź już.
STARZEC Często odmawiasz?
LONE Odmawiam czego?
STARZEC Pierwszy raz się pieprzyłem w samochodzie z trzema kołami. Wtedy w ogóle o tym nie myślałem. Widziałem w życiu więcej cip niż ty. Kutasów zresztą też.
LONE Nie wątpię. Zejdź.
STARZEC Mamy za mało czasu, żeby odmawiać. To zawsze było moje motto.
LONE Dlaczego wszedłeś na to drzewo?
STARZEC Ciii!
LONE Ciii!
STARZEC Ciii!
LONE Ciii!
STARZEC Ciii…
LONE No zejdź, spokojnie i powoli. Zrobią mi awanturę, jeśli coś ci się stanie.
STARZEC Chwyć mnie za rękę, kiedy będę spadał.
Niedawno coś zauważyłem.
STARZEC Na jednym z okien jest wyryte imię. Ktoś tu wcześniej musiał mieszkać.
STARZEC Jest! Chodź, zobacz! Widzisz? Co tu jest napisane?
LONE Nie potrafię odczytać.
STARZEC To na pewno jakieś imię. Zwykle jest to jakieś imię. Masz jakieś?
STARZEC Jakieś imię, które chciałabyś wyryć?
LONE Może.
LONE rysuje diamentem po szybie.
LONE Pora iść do łóżka.
STARZEC Spać?
LONE Spać.
STARZEC Nie jestem jeszcze całkiem zramolały.
LONE Ciii.
STARZEC I wiesz co? Nikt nie będzie mi groził. Ani ty, ani ona. Nikt.
CIEMNOŚĆ
Scena 8
Letni dzień. STARZEC leży w łóżku. LONE jest w pokoju. ERIK puka do drzwi ogrodowych. LONE otwiera drzwi, ERIK wchodzi. W ręku trzyma walizkę.
ERIK Jestem synem. Jadę prosto z lotniska. Czy to już?
LONE To może stać się jutro, może pojutrze, albo za miesiąc. Może też stać się teraz. Kiedykolwiek.
ERIK Wie, co się z nim dzieje?
LONE Zazwyczaj tak.
ERIK Mogę z nim rozmawiać?
Podchodzi do łóżka.
Halo, tato? To ja. Poznajesz mnie?
STARZEC Jasne, że cię poznaję. Nie jestem ramolem. Kto by cię poznał, jeśli nie ja?
ERIK Wróciłem.
STARZEC Widzę.
ERIK Byłem w Chinach.
STARZEC Wiem, że byłeś w Chinach.
ERIK Nie było mnie w domu dwadzieścia dwa lata.
STARZEC Co robiłeś?
ERIK Modernizowałem ich kolej.
STARZEC I udało ci się?
ERIK Jeździ po szynach. Pomóc ci usiąść? Gubernator prowincji osobiście mi dziękował.
STARZEC Za co?
ERIK Za moją pracę. Przykro mi, że tak zniknąłem.
STARZEC Naprawdę ci przykro?
ERIK Nie mogliśmy ze sobą rozmawiać.
STARZEC Więc rozmawiajmy.
ERIK Dobrze. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zdążyłem.
STARZEC Że zdążyłeś?
ERIK Wrócić do domu. Jak się ma moja siostra?
STARZEC Nie mam pojęcia.
ERIK Nie odwiedza cię?
STARZEC Tutaj nie.
ERIK Są tak zadowoleni z mojej pracy, że chcą, żebym wrócił.
STARZEC Kto?
ERIK Chińczycy.
STARZEC Wielki Mur.
ERIK Tam też byłem. Razem z gubernatorem prowincji. Zaprosił mnie na lunch, a potem pokazał mi Wielki Mur. Wtedy właśnie spytał, czy chciałbym wrócić i zająć się kolejnym projektem. Nie jesteś ze mnie dumny? Tak się cieszę, że ze sobą rozmawiamy.
STARZEC Ciii!
ERIK Co?
STARZEC Ciii!
LONE Powiedz Ciii…
ERIK Ciii!
STARZEC Ciii!
ERIK Ciii!
STARZEC zaczyna się śmiać.
Teraz znów cię poznaję.
STARZEC Tylko czy to naprawdę jestem ja.
ERIK Początkowo zamierzałem być tam tylko pół roku. Ale byli ze mnie tak zadowoleni, że przedłużyli mi kontrakt. Najpierw o pół roku. Potem o pięć i o kolejne pięć. Przez dwadzieścia dwa lata można ułożyć diabelnie dużo torów. Mówili, że w życiu nie widzieli tak dobrej roboty. Powiedziałem, że ty mnie tego nauczyłeś. Powiedziałem, że zawsze wbijałeś mi do głowy, że należy przychodzić na czas, mówić prawdę i dotrzymywać obietnic. Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem.
STARZEC Nigdy tak nie mówiłem.
ERIK Wiele razy. Wbiłeś mi to do głowy, dosłownie.
STARZEC Mówiłem: Przychodź na czas, mów prawdę i nigdy nie dotrzymuj danych obietnic. A do czegoś w życiu dojdziesz.
ERIK Mogę wziąć cię za rękę?
STARZEC Po co?
ERIK Chcę potrzymać cię za rękę.
STARZEC Chcesz sygnet.
ERIK Sygnet?
STARZEC Chcesz wziąć mój sygnet.
ERIK Nie chcę ci nic zabrać. Teraz już sam sobie radzę. Wróciłem z własnej woli, żeby z tobą porozmawiać. Mogłem tam zostać. Mogłem. Mogłem zostać tam i pozwolić ci tu zdechnąć, w ogóle byś mnie nie zobaczył! Powinienem pozwolić ci leżeć tu i gnić! Przepraszam. To nie tak. Cieszyłem się, że znów cię zobaczę. Tęskniłem za tobą. Pewno w to nie wierzysz. Ale naprawdę za tobą tęskniłem. Teraz jestem wolny. Spotykamy się jak równy z równym. Niczego już od ciebie nie potrzebuję.
STARZEC Sporo już wziąłeś.
ERIK Czy ja kiedykolwiek coś od ciebie wziąłem?
STARZEC Miłość mojego życia.
ERIK Na pewno nie.
STARZEC Myślisz, że nie pamiętam, jak zakradałeś się do naszego domu z fiutem sterczącym ci ze spodni? Myślisz, że coś takiego można zapomnieć?
ERIK Kim ja jestem?
STARZEC Gówno mnie obchodzi, kim jesteś.
ERIK Czy ty w ogóle wiesz, kim ja jestem?
STARZEC Wiem tylko, że mi ją zabrałeś. Mieszkałeś po sąsiedzku, przyszedłeś do mojego domu i pieprzyłeś się z nią. To wiem, i to mi wystarczy. Poza tym masz rację, cieszę się, że cię widzę.
ERIK Jestem twoim synem. Tato, jestem Erik. Twój syn. Wróciłem.
STARZEC Chodź.
ERIK Jestem tu.
STARZEC Niech zobaczę twoją twarz.
ERIK pochyla się nad STARCEM. STARZEC pluje mu w twarz.
Ciii!
ERIK Ciii!
STARZEC Ciii.
ERIK Ciii. Tato? Tato.
STARZEC zasypia.
Mówił o mnie?
LONE Rozmawiamy tylko na wspólne tematy.
LONE Codzienność. Ogród. Drzewo. Kwiaty. Posiłki. Jego trawienie. Wszystko to, co wydarzyło się przed chwilą.
ERIK Mówił coś o mojej siostrze?
LONE Chyba nie.
ERIK A co poza tym mówi?
LONE To jego prywatna sprawa.
ERIK Jestem jego synem, do cholery!
Przez drzwi wchodzi NINA
NINA Witaj, Lone.
LONE Cześć, Nina.
NINA Co słychać?
LONE Obawiam się, że nic dobrego.
NINA Już pora?
LONE To może się stać w każdej chwili.
ERIK Cześć.
NINA Cześć.
ERIK Poznajesz mnie?
NINA Czy my się kiedyś spotkaliśmy?
ERIK Jesteś moją siostrą.
NINA Ja?
ERIK Moją młodszą siostrą. Jestem twoim bratem, adoptowanym bratem.
NINA Ach tak, teraz cię pamiętam. Zniknąłeś. Dokąd zniknąłeś?
ERIK Do Chin.
LONE Jestem w ogrodzie, gdybyście mnie potrzebowali.
Wychodzi przez drzwi ogrodowe.
ERIK Cześć.
NINA Cześć.
ERIK obejmuje ja.
ERIK Sporo czasu minęło.
NINA Ile?
ERIK Dwadzieścia dwa lata. Co u ciebie?
NINA Dziękuję, w porządku. A ty? Co u ciebie?
ERIK W porządku. Byłem w Chinach. Modernizowałem ich kolej.
NINA Udało ci się?
ERIK Nadspodziewanie. Znów mnie zapraszają.
NINA Gratuluję.
ERIK Dziwne uczucie, znów tu być. Odwiedzasz go codziennie?
NINA Prawie.
ERIK Masz rodzinę?
NINA W zasadzie nie.
ERIK Teraz masz mnie.
NINA Teraz mam ciebie.
ERIK Poznaje cię?
NINA Kto?
ERIK Ojciec. Poznaje cię?
NINA Jestem tu codziennie.
ERIK Mam wrażenie, że mnie nie poznał. O czym rozmawiacie?
NINA O tym, co mi się przytrafia.
ERIK A co ci się przytrafia?
NINA Różne rzeczy.
ERIK Prawdę mówiąc to raz już wróciłem. Pojechałem do ciebie.
NINA Dlaczego nie wszedłeś?
ERIK Na zewnątrz biegały jakieś dzieci.
NINA Pomyliłeś się. Ja nie mam dzieci.
ERIK Byłaś tam. Widziałem cię wewnątrz, w domu. Wyszłaś i zawołałaś coś do dzieci. Bałem się, że mnie zauważysz, więc szybko odszedłem. Następnego dnia odleciałem do domu.
NINA Dlaczego się bałeś?
ERIK Nie wiedziałem, co ci powiedzieć.
NINA Cześć.
ERIK Cześć.
NINA Chodzi mi o to, że mogłeś powiedzieć mi cześć.
ERIK Wiesz, że to twoja wina, że wyjechałem?
ERIK Byłaś przeciwko mnie, razem z tatą i z mamą.
NINA W ogóle tego nie pamiętam.
ERIK Adoptowali mnie, bo nie mogli mieć dzieci. Dwa tygodnie po moim przybyciu, poszli ze sobą do łóżka, tak dla samej przyjemności, i matka zaszła w ciążę.
NINA Nie miałam pojęcia.
ERIK Stałaś się początkiem mojej chińskiej przygody. Pamiętasz, jak wspinaliśmy się na to wysokie drzewo? Zeskakiwałaś i zostawiałaś mnie tam, na górze. Pamiętasz?
NINA Co wtedy robiłeś?
ERIK Siedziałam.
NINA Dlaczego nie zszedłeś?
ERIK Nie potrafiłem.
NINA Dlaczego nie potrafiłeś?
ERIK Miałem lęk wysokości.
NINA Wiedziałam o tym?
ERIK Ty wiedziałaś wszystko. Próbowałem przeciągnąć cię na swoją stronę, więc wszystko ci o sobie mówiłem. Zdradzałem ci swoje najbardziej intymne tajemnice. Pokazałem ci, jak się masturbuję.
NINA To nieprawda.
ERIK Prawda. Pomyślałem, że to będzie ostateczny dowód mojej miłości do ciebie.
ERIK Umówiliśmy się, że pokażę ci to na tyłach ogrodu. Pamiętasz krzaki, które tam rosły?
NINA Kłuły .
ERIK Oczywiście trochę się wstydziłem, więc poprosiłem, żebyś usiadła tak, żebym cię nie widział.
NINA Ale ja cię widziałam?
ERIK Ściągnąłem spodnie i zacząłem. Nie wiedziałem tylko, to że przyprowadziłaś ze sobą wszystkie swoje koleżanki.
NINA To okrutne.
ERIK Wciąż czuję ten wstyd.
NINA Co robiłyśmy? Śmiałyśmy się?
ERIK Ukradłyście mi spodnie.
Śmieją się.
Nie zostało mu już dużo czasu.
NINA Przeżywałam to już setki razy. Co jakiś czas pogarsza mu się i wszyscy myślą, że zaraz będzie koniec, a potem znów czuje się lepiej. Dożyje setki. Przy odrobinie szczęścia to on odprowadzi nas do grobu.
ERIK Może pójdziemy coś zjeść wieczorem?
NINA Dzisiaj wieczorem nie mogę.
ERIK To może jutro?
NINA Możemy się zdzwonić?
ERIK Albo jakiegoś innego dnia.
NINA Masz mój adres.
ERIK Mamy dużo do nadrobienia.
NINA Kiedy wracasz?
ERIK Wracam?
NINA Do Chin.
ERIK Kiedy odejdzie.
NINA Ryzykujesz, że zostaniesz tu kilka lat.
NINA Muszę go umyć.
ERIK Mogę ci pomóc?
NINA Obecność drugiej osoby mnie krępuje.
ERIK Rozumiem.
ERIK Będę na zewnątrz. Wyjdę do ogrodu i tam zaczekam z - jak ona ma na imię?
NINA Lone.
ERIK Z Lone. Pójdę do ogrodu i tam na ciebie zaczekam.
Wychodzi przez szklane drzwi do ogrodu.
NINA (podchodzi do STARCA)
Śpisz? Śpisz? Tato, śpisz?
STARZEC Co takiego?
NINA Śpisz?
STARZEC Mam wstać?
NINA Nie, leż. Usiądę obok ciebie i porozmawiamy. Widzisz mnie? Teraz będziesz mnie lepiej widział.
STARZEC Gdzie jesteś?
NINA Tutaj.
STARZEC Gdzie?
NINA Tutaj!
STARZEC Nie musisz krzyczeć. Słyszę cię.
NINA Dobrze wyglądasz.
STARZEC Tak? Mogę ci wsadzić?
NINA Nie.
STARZEC Chociaż palec?
NINA Nie.
STARZEC Co ci szkodzi palec. Chcę cię poczuć. Nie mogę? Pozwolisz mi włożyć palec?
NINA Nie.
STARZEC Dlaczego?
NINA Wiesz, kto ja jestem?
STARZEC Kto ty jesteś?
NINA To ja pytam. Kto ja jestem?
STARZEC Powinienem to wiedzieć?
NINA Tak sądzę.
STARZEC Kobietą, która się mną opiekuje?
NINA Nie. Nie jestem Lone.
STARZEC Powinienem to wiedzieć? Moją siostrą? Nie, nie możesz być moją siostrą. Jesteś za duża. Miałem tylko młodszą siostrę.
NINA Jestem twoją córką.
STARZEC Ty? Ja nie mam dzieci.
NINA Masz mnie.
STARZEC Tak?
NINA Jestem twoją córką.
STARZEC Ty?
NINA Jesteś moim ojcem.
STARZEC Tak? Czy nie wkładam ci palca? Nie obejmuję cię? Nie gładzę cię po włosach? Nie całuję cię?
NINA Nigdy się nie dotykaliśmy.
STARZEC Nie?
NINA I nigdy nie będziemy.
STARZEC Jeśli rozłożysz nogi, możemy nadrobić zaległości.
NINA Mówisz do swojej córki.
STARZEC Tylko do córki mogę tak mówić.
NINA Pójdziemy na spacer do lasu?
STARZEC Do lasu?
NINA Jest niedziela. Dzień, w który zwykle zabierałeś swoją córkę na spacer do lasu. Brałeś ją za rękę, szliście do stacji, wsiadaliście do pociągu i jechaliście do lasu. Obiecywałeś jej przejażdżkę powozem. Ona uśmiechała się do ciebie i ruszaliście w drogę. Siedzisz i nasłuchujesz stukotu kopyt.
Naśladuje stukot końskich kopyt, STARZEC powtarza za nią.
Ptaki śpiewają na drzewach.
Naśladuje śpiew ptaków, STARZEC powtarza za nią.
Mała dziewczynka siedzi obok ciebie, a ty przyglądasz się jej uśmiechniętej twarzy. Ta mała dziewczynka to ja, biorę twoją rękę.
Bierze jego rękę.
Po przejażdżce idziemy w cieniu wysokich drzew do stacji. Jestem spragniona. Chcę loda, mówię i skręcamy w stronę budki z lodami. Wybieram lody w dużym waflu, pięć kulek z czekoladową pianką i mnóstwem posypki. Ty prosisz o jabłko w cieście, z dżemem. Kiedy kończymy jeść, chcesz płacić i okazuje się, że zapomniałeś pieniędzy, strasznie się wstydzę, ale na szczęście obiecujesz kobiecie, że podejmiesz pieniądze i zaraz wrócisz, a ona uśmiecha się do nas i mówi, że oczywiście i że nic się nie stało. Idziemy pospiesznie do bankomatu, tuż obok stacji. Wyjmujesz kartę.
NINA wyjmuje kartę.
Odwracasz się do mnie i pytasz, czy zjem jeszcze jednego loda, a ja przytakuję, więc mówisz, że musimy wziąć większą sumę i wkładasz kartę. Osłaniasz ją ręką, żeby nikt nie widział kodu. Wybierasz numer, po kolei każdą cyfrę. Wciskasz guzik - jakie cyfry wcisnąłeś. Może trójkę?
STARZEC Nie.
NINA Piątkę?
STARZEC Dwójkę.
NINA Dwa…
STARZEC Siedem.
NINA Siedem…
STARZEC Cztery.
NINA Cztery...
STARZEC Nie, nie czwórkę. Dwa. Siedem…
Wchodzi Lone. ERIK idzie za nią.
LONE Przestań! Zostaw mnie w spokoju!
STARZEC Ciii. Nikt obcy nie może poznać kodu.
LONE Muszę go nakarmić i umyć.
ERIK Do widzenia, tato. Niedługo wrócę. Zobaczymy się jeszcze?
NINA Jeśli przyjdziemy o tej samej porze.
ERIK wychodzi przez drzwi ogrodowe.
Pójdę już, tato. Przyjdę do ciebie jutro. Znów wybierzemy się do lasu.
LONE Na razie nic nie powinno się dziać.
NINA wychodzi, LONE zamyka za nią drzwi.
CIEMNOŚĆ
Scena 9
Letni wieczór. STARZEC siedzi w łóżku. LONE jest w pokoju.
STARZEC Nie wychodź.
LONE Nie wychodzę.
STARZEC Jeśli wyjdziesz, to znikniesz.
LONE Nie zniknę. Jestem tutaj. Siedzę obok ciebie.
Kładzie go, siada obok niego. Cisza. Nagle cisza staje się całkowita. LONE i STARZEC poruszają ustami, ale głosy nie są ich, dochodzą jakby z daleka.
Cisza. LONE wstaje, roztargniona, jakby obudziła się z głębokiego snu. STARZEC siada na łóżku. Patrzą na siebie.
STARZEC Ciii!
LONE Ciii!
STARZEC uśmiecha się do niej. Opada na poduszkę. Umiera. LONE podchodzi do niego. Sprawdza, czy oddycha. Sprawdza puls. Otula go kołdrą. Składa mu ręce na brzuchu.
Sięga po telefon komórkowy, dzwoni.
To ja. Jednak możemy się spotkać. Nie, już ani nie wydala, ani nie śpi. Już go nie ma. Umarł. Będę za dwadzieścia minut.
Wstaje, podchodzi do niego.
Uważaj na siebie, gdziekolwiek jesteś.
Całuje go.
Ciii.
Wychodzi przez przeszklone drzwi ogrodowe. Nic się nie rusza. Cisza. Przez dłuższą chwilę jest cicho.
CIEMNOŚĆ
44