WIOSNA
WIOSNA
No proszę,
był śnieg
i nie ma śniegu
ledwo za trzy grosze.
A tak się pierzyło,
puszyło,
stroszyło,
jak białe kalosze.
Myślałby kto:
zima
cały rok nie puści,
wieki potrzyma.
A tu
puk, puk
i proszę:
wiosna jak zielony puch,
jak złote ciepło kurczęcia.
Już dzwonki,
skowronki wysoko pod chmurą,
chociaż za moją leśną górą,
jeszcze wczoraj leżał śnieg.
(Teresa Ferenc)
WIOSNA
Bure chmury w dal popłyną
nad doliną, niziną,
już się niebo przeciera,
złote słonko lśni teraz.
Coraz silniej przypieka;
pękły lody na rzekach,
wiatr od lasu przypłynął
zbudź się, zbudź ozimino.
Już się wiosna zaczyna
każdy dzień to nowina.
Lecą gęsi, żurawie,
pełza żuczek po trawie.
Kwitną kwiaty na łąkach,
w białych pąkach jabłonka.
Ptak się chwali piosenką,
witaj wiosno, wiosenko!
(Czesław Janczarski)
MARCOWE SŁOŃCE
Marcowe słońce ozłaca
daleką, szczerą równinę,
na której, jak okiem sięgnąć,
drzewko widnieje jedyne.
Jeszcze się nic nie zieleni,
nago i pusto, jak w stepie,
tylko wiatr tańczy i hula,
i drzewkiem targa i siepie.
A drzewko chwieje gałęźmi
w wesołej z wiatrem
przekorze, że choć mu liść zwiał w jesieni cienia
zwiać z ziemi nie może.
(Leopold Staff)
W MARCU
Raz śnieg pada, a raz deszczyk
na jeziorze lód już trzeszczy.
Błękit nieba lśni w kałuży,
bałwan w słońcu oczy mruży.
Koniec zimy. Przerwa. Dzwonek.
To nie dzwonek, to skowronek!
(Irena Suchorzewska)
SPOTKANIE
Spotkałem wiosnę. Wieńcem
oplotła mi zaraz ręce,
We włosy wplotła mi zioła
i trawy, co rosną dokoła.
W oczy rzuciła stokrotki,
pod nogi - bystre strumienie,
czekając, aż w szumną wiosnę
i ja się w końcu zmienię.
(Józef Ratajczak)
W MARCU JAK W GARNCU
W marcu
gotuje się wiosna w garncu.
Miesza się.
Bulgocze.
Burzy.
Słońcem wzbiera w każdej przydrożnej kałuży.
To zastyga przymrozkiem niewielkim,
to zielonych pąków wypuszcza bąbelki,
to znów śniegiem jak kożuchem się zetnie,
to się wiatrem zakotłuje po ogrodach,
aż się nam uwarzy marcowa pogoda.
I przeleje się,
wykipi
mokrym kwietniem.
(Joanna Kulmowa)
WIOSENNE PORZĄDKI SKOWRONEK
Wiosna w kwietniu zbudziła się z rana,
Wyszła w prawdzie troszeczkę zaspana,
Lecz zajrzała we wszystkie zakątki:
zaczynamy wiosenne porządki.
Skoczył wietrzyk zamaszyście,
Poodkurzał mchy i liście.
Z bocznych dróżek, z polnych ścieżek
Powymiatał brudny śnieżek.
Krasnoludki wiadra niosą,
Myją ziemię ranną rosą.
Chmury, płynąc po błękicie,
Urządziły wielkie mycie,
A obłoki miękką szmatką
Polerują słońce gładko,
Aż się dziwią wszystkie dzieci,
Że tak w niebie ładnie świeci.
Bocian w górę poszybował,
Tęczę barwnie wymalował,
A żurawie i skowronki
Posypały kwieciem łąki,
Posypały klomby, grządki
I skończyły się porządki.
(J. Brzechwa)
W górach,
o świcie...
czasem w nocy mroku
zakwita
pierwszy krokus.
Za nim - drugi...
dziesiąty...
pierwszemu rówieśny.
Jeszcze niewyspane,
zbudzone przedwcześnie,
śnią...
Ze snem złączone
tylko nitką wątłą,
niewidoczne w mgieł oparach,
co wiszą nad łąką!...
Ale kiedy słońce
ranne mgły osuszy,
zazłoci się dolina
od krokusów...
(Halina Szayerowa)
LATO
LATO
Bure chmury w dal płyną
nad doliną, niziną...
Odpłynęły, spójrz w górę,
już jest niebo bez chmurek.
Wiatr mknie falą przez żyta,
koniczyna zakwita.
W cieniu lasu znikł zająć,
tam kukułki kukają.
W dali rzeka połyska
niby blacha srebrzysta,
motyl leci ku kwiatom.
Czy już lato? Tak, lato.
Jakże grzeje dziś słonko,
ile ciepła śle w darze!
W twoim cieniu, jabłonka,
odpoczniemy po skwarze.
(Tadeusz Kubiak)
LATO ODCHODZI
Puste już pole - pełno w stodole,
bo zżęty kłos, bo zżęty kłos.
Między brzozami, między białymi
liliowy wrzos, liliowy wrzos.
Wrześniowe lasy, złote ściernisko
pajęcza nić, pajęcza nić.
Hej borowiku w kapelusiku
przestań się kryć, przestań się kryć!
(St. Szuchowa, H. Zdzitowiecka)
LATO
A gdy słońce w pełni zwycięży
i będzie dla nas coraz łaskawsze
pomyślmy: oto znika noc i księżyc,
tylko słońce pozostanie na zawsze.
Wkrótce jednak lato dojrzewa w owoce i nagle ubywa jego promieni. Znowu dłuższe stają się noce. To lato ustępuje jesieni.
(Czesław Kuriata)
WAKACJE
Żegnaj kochana szkoło!
Witajcie - góry i morze!
Nawet w małego wróbelka
wstąpi dziś sokół i orzeł.
Lecieć ku słońcu, ku gwiazdom,
letnimi dniami, nocami,
czy błękit czysty przed nami,
czy chmury z deszczem nad nami.
Dobra jest każda ze ścieżek
i dobra jest każda droga.
Deszcz nas pokropi, wiatr porwie,
lecz w sercach wieczna pogoda.
Biegnijmy w łąki kwieciste,
w trawy wysokie do kolan,
w lasy zielone i bujne,
w złociste, srebrzyste pola.
Pod lipą siądź jak poeta,
zadumaj się nad strumieniem
nad starym świątkiem przydrożnym
i nad przydrożnym kamieniem.
Tak piękna wśród słońca cisza.
Zamilkły nawet pasieki.
Czy pszczoły też na wakacje
pomknęły za góry i rzeki?
(Tadeusz Kubiak)
LEŚNE SZCZĘŚCIE
Lato, pobądź z nami.
Lato, nie uciekaj.
Dom daleko,
gwar daleko,
ale blisko rzeka.
Nie licz nam kukułko,
ile dni zostało,
bo leśnego szczęścia dla nas
zawsze będzie mało.
(Tadeusz Śliwiak)
LETNIA ULEWA
Przed chwilą słońce.
Nagle... ulewa!
Bije o ziemię,
bije o drzewa,
na szybach dzwoni
i w rynnach śpiewa,
w kałużach pluszcze
letnia ulewa.
I znowu cicho.
Znowu pogoda.
W całym ogrodzie
kałuże, woda...
Po ścieżkach płyną
srebrne strumyki...
Prędko!
Zbierajmy
lśniące kamyki,
porty budujmy,
gdzie płytkie morze.
Tamy stawiajmy
w ciepłym jeziorze.
Puszczajmy łodzie
z listeczków gruszy,
nim ziemię znowu
słońce osuszy...
(Irena Suchorzewska)
LATO
Lato
to ordery maków wśród żyta,
Lato
to skowronki we włosach łąki.
Lato
to polna droga jak wiolinowy klucz.
Z tatą
przez to lato pędzimy bryczką.
Skrzypią koła - słoneczniki,
parskają nasze koniki.
Wio, siwki! Wio!
(Stanisław Grabowski)
HEJ, SŁONECZKO
Cichutki
Wychylam się z łódki.
Łapię piórko,
Zrobię pióropusz.
W rudym sitowiu
Kaczka śpi,
Szeleści trzcina.
Hej, słoneczko,
Maluj mnie prędko
Na Indianina!
I niech nasiąkam
Jak gąbka
Wieczorną ciszą.
I niech mnie
Fale kołyszą...
A tata
Rzuca
Przynętę za przynętą.
Wreszcie
Drgnął spławik,
Ryba wzięła?
Jest srebrna uklejka!
Dumny tata
kończy połów.
Wracamy do domu!
Skrzypią wiosła,
Z piłką słońca
Na dziobie
Ciężko łodzi
Na fale wchodzić.
Mija dzień,
Od lasu idzie cień.
Goni go chmura.
Na kolację wróżę
Coś z ryb i ... burzę.
Mam z tatą
Bogate lato.
(Stanisław Grabowski)
SŁONECZNY DZIEŃ
Otwieramy nasze okna w letnie rano,
niechaj słońce opromieni blaskiem twarze.
Dzień słoneczny nam przynosi piękne wiano:
kolorowy i radosny bukiet marzeń.
Kolorowe kwiaty zapłoną w wazonie,
w środku miasta zawiruje środek lata.
Słońce nas odwiedzi - stanie na balkonie,
złoty promień pozostawi w naszych kwiatach.
Biel i czerwień na błękitnym niebie błyska,
barwy lata zapłonęły ponad miastem.
Nasze okna i ulice - naszą przystań,
niechaj słońce opromieni swoim blaskiem.
(Jerzy Wilmański)
LATO
Popatrz, córeczko, mamy już lato,
a tak nie dawno witałaś wiosnę:
w pas się kłaniałaś majowym kwiatom,
kiedy tak szliśmy,
jak dziś
przez wioskę.
Pod rozpalonym
niebem od słońca
w ciężkim powietrzu kipi
zmieszany z kurzem
mdły zapach lipy
i pod stopami pęka
ziemia gorąca.
Więc chodźmy w pole.
Tam się zbóż kłosy ku ziemi chylą
w chlebnej podzięce.
Weźmy kłos w rękę,
potrzymamy chwilę
na szczęście,
bo kłosy ciężkie i pełne ziarna
cieszą najwięcej.
(Walenty Jarecki)
JESIEN
PORA KASZTANÓW
Wrzesień już śpiewa w gałęziach,
w lesie różowo od wrzosów.
Jesień dobyła pędzla -
malować bez niego nie sposób.
Mgłami zasnuła się rzeczka,
niebo błękit ma chmurą łatany.
Opadają w kolczastych kurteczkach
w pożółkłą trawę kasztany...
(Bożena Mściwujewska)
CO LUBIĘ?
Lubię jesień,
mgłą pachnące pastwisko
i zapach pieczonych ziemniaków,
z ogniska.
Lubię patrzeć z bliska
na dym, który w górę pnie się
lub ściele po łące nisko.
Lubię, gdy w dymie iskra za iskrą
leci - i gaśnie...
To lubię właśnie.
Lecz najbardziej lubię
kijaszkiem
wygrzebywać z popiołu
pieczone ziemniaki.
Chrupiące takie!
(Walenty Jarecki)
JESIENNE LIŚCIE
Kończy się lato w przepych bogate
I zmienia, zmienia piękną swą szatę.
Drzewa po świeżej, bujnej zieleni
Wdziewają złote barwy jesieni.
Pogodnie, cicho i uroczyście
Spływają z wolna na ścieżkę liście,
A gdy śpieszymy do szkoły drogą,
Raźno szeleszczą, szumią pod nogą.
Kiedy wiatr zdrowy zachwieje dębem,
Strząsa zeń liście z falistym wrębem.
Jesiony ronią liście pierzaste,
A klony sieją - pięciopalczaste.
Brzozie, topoli, grabowi, lipie
Wiatr zrywa liście i sypie, sypie.
A czasem z góry lecą znienacka
Kasztany: lśniące, brunatne cacka.
Patrzymy na drzewa i śledźmy bacznie,
Gdzie w liściach kasztan skrył się nieznacznie,
Bo wstyd by było naszemu gronu
Szukać kasztana pod drzewem klonu.
(Leopold Staff)
ODCHODZI JESIEŃ
Już jaskółki
odleciały
i skowronki.
jesień w drogę
je wysłała,
w ślad za słonkiem.
Sama także
się szykuje
do odlotu,
nim wichura
jej rozkradnie
resztki złota,
nim na polach
mróz ze szronu
dywan utka
i pogasi
wszystkie kwiaty
po ogródkach.
Tak by chciała
u nas pobyć
dłużej jeszcze,
więc jej smutno
i odchodząc
płacze deszczem.
(Apolinary Nosalski)
JESIENIĄ
Jesienią, jesienią
sady się rumienią
czerwone jabłuszka
pomiędzy zielenią.
Czerwone jabłuszka,
złociste gruszeczki
świecą się jak gwiazdy
pomiędzy listeczki.
Pójdę ja się pójdę
pokłonić jabłoni,
może mi jabłuszko
w czapeczkę uroni.
(Maria Konopnicka)
JESIEŃ
Szumiał las, śpiewał las,
gubił złote liście,
świeciło się jasne słonko
chłodne i złociste...
Rano mgła w pole szła,
wiatr ją rwał i ziębił;
opadały ciężkie grona
kalin i jarzębin.
Każdy zmierzch moczył deszcz,
płakał, drżał na szybkach...
I tak ładnie mówił tatuś:
jesień gra na skrzypkach.
(Józef Czechowicz)
KOLOROWA JESIEŃ
Dzikie wino na ganeczku
liściem się rumieni,
drży w powietrzu babie lato
w jesieni, w jesieni!
Jarzębiny, krzaki głogu
stoją też w czerwieni,
w sznur korali przystrojone
w jesieni, w jesieni!
Z drzew spadają złote liście,
aż się w oczach mieni,
tyle złota i korali
w jesieni, w jesieni!
(auto nieznany)
LISTOPAD
Szedł listopad polną drogą
zerwał liście z drzewa.
Pada deszcz, pada deszcz
A ja sobie śpiewam.
Zimne wiatry wieją polem
idzie chłód, ulewa.
Pada deszcz, pada deszcz
A ja sobie śpiewam.
Słońce wstaje późnym rankiem
Ziemi nie ogrzewa.
Pada deszcz, pada deszcz
A ja sobie śpiewam.
JESIENNY WIATR
Wiatr jesienią ma robotę
w nocy i za dnia.
Ciągle strąca liście złote
i przed siebie gna.
I nasiona drzew bez liku
nosi tu i tam.
Kiedy spoczniesz już, wietrzyku?
Powiedz, powiedz nam!
Po zielonym wielkim lesie
wiatr piosenki dzieci niesie.
Aż się dziwią stare drzewa
Kto was tak nauczył śpiewać?
(H. Ożogowska)
PRZYSZŁA JESIEŃ DO OGRÓDKA
Przyszła Jesień do ogródka. Przywołała Jagusię:
- Marchew zbierz,
rzepkę zbierz,
do piwniczki
wszystko znieś!
Znosi Jagusia do piwniczki jarzynki, znosi i znosi.
Jeden wór,
drugi wór -
do wieczora
trwał ten zbiór.
Wieczorem przybiegł do ogródka szary zajączek.
Chodził między zagonkami powolutku, powolutku.
- Marchwi brak,
rzepki brak!
Czemu tak?
Czemu tak?
Zauważyła zajączka jesień. Pogroziła mu paluszkiem.
- Coś tu chciał?
Tyś marchewkę,
rzepkę siał?
Uciekł zajączek do lasu.
Rad nierad
na mchu siadł,
zwiędły listek brzozy zjadł...
(L. Wiszniewski)
ZIMA
KOŁYSANKA ZIMOWA
Zasypia ziemia,
zasypia.
Prawie stanęła w biegu.
Wnet oczy jezior i rzek
przymknie,
powieką śniegu.
Wiatrem ziewa.
Okrywa się mgłą.
Już pagóry,
już doliny
śpią.
Nawet gwiazdy na niebie
drzemią.
Śpij, niebo.
Śpij, ziemio.
(Joanna Kulmowa)
SPADŁ ŚNIEG
Spadł śnieg.
przypinam do nóg
dwie, długie smukłe deski.
I lekki jestem już
jak ptak.
Przede mną świat
biało
niebieski.
Spadł śnieg.
Przypinam do nóg
jak skrzydła dwa -
dwie narty.
I nie ma już
ni szos, ni dróg.
Już cały świat
otwarty.
(Stanisław Szydłowski)
ZIMA
Czy chcecie wiedzieć.
Po co zima przychodzi?
Otóż zima przyrodzie
przynosi sen niedźwiedzi,
dla ziemi i roślin odpoczynek.
A kiedy wykorzystacie zimę:
łyżwy, narty i sanie,
wtedy nagle - wiosna się stanie!
Niech nikt nie będzie zmartwiony
żadną porą roku,
bo każda ma swe dobre strony,
z których, rzecz oczywista,
trzeba w pełni korzystać.
(Czesław Kuriata)
LIST OTWARTY
Do wszystkich dzieci
List otwarty,
na Leśnej Radzie
uchwalono.
Sprawa jest pilna
niesłychanie,
więc do redakcji
się zwrócono.
Nadeszła zima.
To nie żarty,
w lesie lub w polu
znaleźć wikt.
Apelujemy więc
do dzieci,
niech nie zapomni
o nas nikt.
Gdy śnieg i mróz
się sroży w lesie,
niech każde z was -
nam przyjacielem...
Podpis
Sarenka
za zwierzęta.
Za ptaki
kreśli się -
Wróbelek.
(Kazimierz Węgrzyn)
ŚNIEG
Płatki bielutkie, białe,
spadają z nieba, krążą,
wioski i miasta całe
w srebrzystym puchu grążą.
Tańczą nad nimi w górze,
coraz ich więcej i więcej...
Gdy na nie patrzeć dłużej,
to aż się w oczach kręci.
Lecą bielutkie płatki,
aby otulić ziemię,
gdy zioła śpią i kwiaty,
i przyszłe zboże drzemie.
Gdy śnieg, co ziemię skryje,
w cieple się stopi wiosną,
kwiaty znowu ożyją
i zboża znów wyrosną.
(Edward Szymański)
CHOINKA
Drzewko zielone,
świeże, pachnące,
na twych gałązkach
bombki jak słońce,
jak gwiazdki świecą
blaskiem rzęsistym
dla Ciebie, dla mnie...
Świecą dla wszystkich.
Choinko nasza,
płoń nam radośnie!
Bądź nam wspomnieniem
zimą o wiośnie!
Bądź cząstką lasu,
z którego przyszłaś,
choinko nasza,
miła, najmilsza!
Gdy dzisiaj zgasną twe srebrne błyski,
zapłoń znów jutro
dobrem dla wszystkich.
(Franciszek Kobryńczuk)
ZWIERZETA
NIEDŹWIEDŹ
Proszę państwa, oto miś.
Miś jest bardzo grzeczny dziś,
Chętnie państwu łapę poda.
Nie chce podać? A to szkoda.
(J. Brzechwa)
WILK
Powiem ci w słowach kilku,
Co myślę o tym wilku:
Gdyby nie był na obrazku,
Zaraz by cię zjadł, głuptasku.
(J. Brzechwa)
LIS
Rudy ojciec, rudy dziadek,
Rudy ogon - to mój spadek,
A ja jestem rudy lis.
Ruszaj stąd, bo będę gryzł.
(J Brzechwa)
PANTERA
Pantera jest cała w cętki,
A przy tym ma bieg tak prędki,
Że chociaż tego nie lubi,
Biegnąc - własne cętki gubi.
(J. Brzechwa)
SŁOŃ
Ten słoń nazywa się Bombi.
Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi.
Dlaczego? Nie bądź ciekawy -
To jego prywatne sprawy.
(J. Brzechwa)
KANGUR
Jakie pan ma stopy duże,
Panie kangurze!
Wiadomo - dlatego kangury
W skarpetach robią dziury.
(J. Brzechwa)
WIELBŁĄD
Wielbłąd dźwiga swe dwa garby
Niczym dwa największe skarby
I jest w bardzo złym humorze,
Że trzeciego mieć nie może.
(J. Brzechwa)
TYGRYS
Co słychać, panie tygrysie?
A nic. Nudzi mi się.
Czy chciałby pan wyjść zza tych krat?
Pewnie. Przynajmniej bym cię zjadł.
(J. Brzechwa)
SOWA
Sowa
Przed słońcem się chowa.
A słońce przed sową nie
To, doprawdy, dziwi mnie.
(J. Brzechwa)
ZEBRA
Czy ta zebra jest prawdziwa?
Czy to tak naprawdę bywa?
Czy też malarz z bożej łaski
Pomalował osła w paski?
(J. Brzechwa)
LEW
Lew ma, wiadomo, pazur lwi,
Lew sobie z wszystkich wrogów drwi.
Bo jak lew tylko ryknie,
to wróg natychmiast zniknie.
(J. Brzechwa)
STARY KOTEK
Mój kotek,
leniwy już i stary,
zamiast łowić myszy
chodzi na wagary.
Kurę przestraszy,
wróbla pogoni,
w kącie za piecem łezkę uroni.
Potem szepcze mi
mój kotek stary:
Proszę ciebie,
czyż
mogę złapać mysz,
jeśli muszę nosić okulary?
(Józef Ratajczak)
WIERSZE OKOLICZNOSCIOWE
PRZY CHOINCE
Zapachniało
Lasem dokoła.
Zaskrzypiały w mieszkaniu
sprzęty.
Coś mi przypomina dzięcioła -
stęknął stół,
aż do sęków przejęty.
A nam - wiatr... -
zaskrzypiały krzesła.
Głośno szumiał,
gdy się w dziupli przespał!
Stare półki
pamiętają ten zapach:
To orzechy
w wiewiórczych łapach!
Cicho wzdycha
klepka przy klepce:
Dąb żołędziom
znowu bajki szepcze...
A choinka kraśniała
wśród wspomnień
i szumiała:
WIGILIA
Ta pierwsza gwiazda,
co żółtym światłem płonie,
jest małym pajączkiem
zawieszonym przez noc.
Patrz -
spuszcza się prosto
w nasze dłonie!
Zawiesimy ją na choince,
niech przynosi szczęście
na ten nowy rok.
A teraz
czeka na nas stół,
nakryty obrusem świeżym,
i skrzypią krzesła niecierpliwie -
już czas,
już czas,
siadajcie do wieczerzy.
A na stole
barszcz, chleb i ryba.
Nad opłatkiem białym,
naszej mamy ciepły uśmiech.
szkoda, że nie wszyscy są z nami
że jedno miejsce puste.
(Jadwiga Hockuba)
ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Czy wierzycie w Mikołaja dzieci?
Ja tam wierzę. W noc grudniową, właśnie
kiedy gwiazdy świecą jak najjaśniej,
idzie z nieba do was dobry Święty.
Idzie niebem tak, jakby przez, las
pełen chmurek, obłoków i gwiazd,
pełen szumów i śpiewów anielskich.
Idzie Święty, serce mu się weseli,
bowiem w worze pękatym Świętego
nie zabraknie dla dzieci niczego.
Jest i lalka, co oczy zamyka,
rękawice dla Wicka sieroty
i grająca mała harmonijka,
ciepły szalik dla Zosi na słoty.
Trochę baśni, szczypta gwiazd i nieba,
co się zawieruszyła do wora.
Czy już serca wam biją gorąco?
Drzwi otwórzcie Świętemu, już pora!
(Lucyna Krzemieniecka)
W DZIEŃ BOŻEGO NARODZENIA
W Dzień Bożego Narodzenia,
Radość Bożego stworzenia;
Ptaszki do szopy zlatują,
Jezusowi wyśpiewują.
Słowik zaczyna dyszkantem,
Szczygieł mu dobiera altem,
Szpak tenorem krzyknie czasem,
A gołąbek gruchnie basem.
Wróbel, ptaszek nieboraczek,
Uziąbłszy, śpiewa jak żaczek:
Dziw, dziw, dziw, dziw, dziw, dziw nad dziwy,
Narodził się Bóg prawdziwy.
A mazurek, z swoim synem,
Tak świergocze za kominem:
Cierp, cierp, cierp, cierp, miły Panie,
Póki ten mróz nie ustanie.
A żurawie swoje nosy
Wykrzykują pod niebiosy:
Czajka w górę podlatuje,
Chwałę Bogu wyśpiewuje!
Sroka wlazłszy na jedlinę,
Odarła sobie łysinę,
I choć gołe świeci czoło,
CHOINKA
Choineczka mała,
w lesie sobie stała.
Tak jej było smutno,
że się rozpłakała.
Nie płacz choineczko.
gdy Cię wystroimy.
Nie rób smutnej miny.
Będzie Ci wesoło.
Ubrali choinkę
mali przedszkolacy.
Wiszą na niej bombki,
misio i pajacyk.
Teraz przy choince
zróbmy duże koło.
Gdy jej zaśpiewamy
będzie nam wesoło.
(autor nieznany)
PRZY CHOINCE
Zieleń pachnie lasem,
słoneczną gęstwiną,
jakby promień lata
do domu przypłynął.
Świecą niby słońca
elektryczne świeczki.
Wata na gałązkach
jak białe owieczki.
A na czubku gwiazda
wieczory ozłaca.
Co roku z choinką
dzieciństwo powraca.
To zielone drzewko,
ten zapach igliwia
jak uścisk matczyny
serce uszczęśliwia.
(Ludmiła Marjańska)
NOWY ROK
Idzie Nowy Rok
lasem, miastem, polem.
Za nim idzie czworo dzieci,
każde z pięknym parasolem.
Jeden parasol - niby łąka:
kwiaty na nim i biedronka.
A na drugim kłosy żyta,
mak jak promyk w nich zakwita.
Na tym trzecim nie ma kłosów
ani kwiatów i biedronek,
tylko liście kolorowe -
złote rude i czerwone.
Czwarty - pięknie haftowany,
srebrne gwiazdki błyszczą na nim.
Idzie Nowy Rok
lasem, miastem, polem...
Teraz nazwij wszystkie dzieci,
które niosą parasole!
(Helena Bechlerowa)
PRIMA APRILIS
Przyjechała wiosna
pociągiem z północy.
Pociąg był na wiosła
i po chmurach kroczył.
Śniegiem ją witali
w południowych krajach.
Choć nigdzie nie było
i stycznia, ni maja.
(Wanda Grzeszczyk)
MOKRE ŚWIĘTA
Rozsiadły się świąteczne baby parami
na haftowanym obrusie.
Te w środku z lukrem, tamte z rodzynkami
każda zapachem kusi.
Na półmisku rośnie owies - jak przystało -
prababci ręką wysiany,
cukrowany baranek skubie go nieśmiało,
a obok misa pisanek...
A w poniedziałek ranek...
Pisk! Krzyk! Śmiechy! Cała wieś tu biegnie!
Wiadra, miski, konwie i dzbanek...
Któż się dzisiaj zimnej wody zlęknie?
Chyba tylko ten z cukru baranek!
(Bożena Mściwujewska)
PISANKI
Patrzcie,
ile na stole pisanek!
Każda ma oczy
malowane,
naklejane.
Każda ma uśmiech
kolorowy
i leży na stole grzecznie,
żeby się nie potłuc
przypadkiem
w dzień świąteczny.
Ale pamiętajcie!
Pisanki
nie są do jedzenia
Z pisanek się wyklują
Świąteczne Życzenia!
(D. Gellner)
OJCIEC W BIBLIOTECE
Wysokie czoło, a nad nim zwichrzone
Włosy, na które słońce z okna pada.
I ojciec jasną ma z puchu koronę,
Gdy wielką księgę przed sobą rozkłada.
Szata wzorzysta jak na czarodzieju.
Zaklęcia głosem przyciszonym mruczy.
Jakie są dziwy, co w księdze się dzieją,
Dowie się, kogo Bóg czarów nauczy.
(Czesław Miłosz)
BABCIA
Babcia to są miłe ręce,
Książka, herbata słodka,
Śmieszne słowa w dawnej piosence,
Suknia dla lalki i szarlotka.
Babcia to bajka, której nie znamy,
Pudełeczka, perfumy, włóczka,
Babcia to mama mojej mamy,
A ja jestem wnuczka.
(Anna Kamieńska)
MÓJ DZIADZIO
Mój dziadzio jest dobry.
Mój dziadzio wszystko naprawia:
Gdy się zepsuje światło albo maszyna
do szycia albo dzwonek przy drzwiach.
Mój dziadzio umie zrobić latawca,
a nawet łuk i strzały.
Patrz, dziadziu, zepsuł się księżyc!
Niedawno był okrągły, a dziś jest cały
wyszczerbiony.
Napraw księżyc, dziadziu!
(Anna Kamieńska)
DZIADEK
Zna różne tajemnice
starych, misternych zegarów,
drzemiących wiatraków i młynów.
Dziś palcem po mapie przesunąłem,
s on powiedział: O, Krojanty.
Wydarłem się tam z okrążenia.
I mówił o dowódcy,
o koniu z białą gwiazdą na czole,
o sztandarze ukrytym w lesie.
Czy odnalazłbym go? - zafrasował się.
Drzewa były wówczas młodziutkie
i zielone. Takie jak ty, mój wnuczku.
(Stanisław Grabowski)
U BABCI JEST SŁODKO
Kiedy tata basem huknie,
kiedy mama cię ofuknie,
kiedy patrzą na człowieka okiem złym -
to do kogo człowiek stuka,
gdzie azylu sobie szuka,
to do kogo, to do kogo tak jak w dym?
U babci jest słodko,
świat pachnie szarlotką.
No, proszę, zjedz jeszcze ździebełko
I głowa do góry!
odpędzę te chmury
i niebo odkurzę miotełką.
Nie ma jak babcia,
jak babcię kocham -
bez babci byłby kiepski los.
Jak macie babcię,
to się nie trapcie,
bo wam nie spadnie z głowy włos!
U babci jest słodko,
świat pachnie szarlotką,
a może chcesz placka spróbować?
Popijasz herbatę
i słońce nad światem
już świeci jak złoty samowar.
DLA MAMY
Ze wszystkich kwiatów świata
chciałbym zerwać... słońce
i dać je potem tobie,
złociste i gorące.
Słoneczko jest daleko,
ale się nie martw, mamo,
narysowałam drugie...Jest prawie takie samo!
Teraz cię wycałuję, jak mogę najgoręcej,
bo tak cię kocham bardzo, że już nie można więcej!
(Mika Czelar)
MAMO
Mamo - zapnij mi guziczki.
Mamo - wciągnij mi buciczki.
Mamo - zawiąż sznurowadło.
Mamo - podnieś bo coś spadło.
Mamo - przynieś mi łyżeczkę.
Mamo - popraw poduszeczkę.
We dnie, w nocy, wieczór, rano,
ciągle tylko - pomóż mamo.
Za to beczeć umie sam,
znasz takiego, bo ja znam.
(autor nieznany)
WIERSZ DLA MOJEJ MAMY
Mamo -
gdy jesteś ze mną,
to nawet wielki smutek
staje się mały
jak ziarno fasolki!
Gdy ty
jesteś przy mnie,
mam ochotę
mocno do twojej ręki
się przytulić
i iść gdzieś daleko...
Słońce
idzie z nami
i świeci jaśniej,
a drzewa
są bardziej zielone.
a ja
muszę wtedy śpiewać
o tobie i o mnie!
Gdy już
będę duży,
kupie ci dom,
taki jak ten na obrazku.
Będziesz tu wracać
po pracy,
PORTRET OJCA
Była niedziela. Jak ojców wielu,
grzecznie siedziałem w miękkim fotelu.
Przede mną ekran telewizora,
kawę gorącą łykam raz po raz,
dymek z fajeczki się snuje...
A ja się dalej w ekran wpatruję.
Mój syn w tym czasie,
nie mówiąc słowa,
kredkami portret mój namalował.
Po chwili zwrócił się do mnie: - Tato,
czy możesz choć rzucić okiem na to?
Owszem - odparłem,
okiem rzuciłem
i taki oraz swój zobaczyłem:
Siedzę w fotelu sobie wygodnie,
na nogach kapcie, zielone spodnie,
koszula w kratę, pulower stary,
twarz zdobią wąsy i okulary,
na stole kawa fajeczka w dłoni,
włosy miejscami siwe na skroni,
przede mną ekran srebrzysty świeci...
Musiałem przyznać: - Ładny portrecik...
Właśnie film jakiś miał się zaczynać...
Lecz ja na spacer zabrałem syna!
By namalował - powiem to szczerze -
drugi mój portret, już na spacerze.
(Marek Książek)
CO LUBIĄ DZIECI?
Co lubią dzieci?
Słońce - gdy świeci,
deszcz - kiedy pada,
mróz - kiedy szczypie,
śnieg - kiedy sypie...
Każdą pogodę
z upałem, chłodem,
o każdej porze...
byle na dworze!
(Włodzimierz Mielzacki)
DZIECKO I SŁOŃCE
Słoneczko śpiewa na cały głos;
Choćbyś miał, bracie kłopotów sto,
Słoneczko z góry uśmiecha się,
Słoneczko woła przez całe dnie:
Uśmiechnij się,
Wyprostuj się,
Słoneczko śpiewa i woła cię.
Słoneczko, słonko,
Nasz złoty brat,
Wędruje ciągle przez cały świat.
Słoneczko woła do nas zza gór,
A ze słoneczkiem woła nas bór:
DLA NASZEJ PANI
To dla naszej pani
ta wesoła piosenka,
dla niej i o niej.
To dla naszej pani
te polne, wesołe
kwiaty w wazonie.
To dla naszej pani:
Sto lat! Sto lat!
I więcej.
To dla naszej pani
w trawie koniczynka
czterolistna,
na szczęście!
(Tadeusz Kubiak)
TO JEST POLSKA
Kiedy nagle las zaszumi,
mowę sosny gdy zrozumiesz...
To jest Polska.
Gdy zobaczysz gdzieś topole
królujące ponad polem...
To jest Polska.
Ujrzysz biały krzyż wycięty,
hełm i pod nim piasek święty...
To jest Polska.
(Zbigniew Jerzyna)
11 LISTOPADA
Dzisiaj wielka jest rocznica -
jedenasty listopada!...
Tym, co zmarli za Ojczyznę,
hołd wdzięczności Polska składa.
Przystrojony portret „Dziadka” ,
wzdłuż ram spływa czarna wstęga...
Odszedł od nas Wódz w zaświaty -
ból do głębi serca sięga.
Żył dla Polski, walczył za nią,
na bój krwawy wiódł legiony,
siał i orał dla Ojczyzny -
my zbieramy dzisiaj plony.
Żołnierzyków mamy dzielnych,
bacznie strzegą granic kraju -
od nas tylko dziś zależy,
aby było nam jak w raju.
Więc o przyszłość walczmy społem,
pod sztandarem z Orłem Białym,
tylko pracą i nauką
przysporzymy Polsce chwały!
(Ludwik Wiszniewski)
RÓZNE
KACZKA - DZIWACZKA
Nad rzeczką opodal krzaczka
Mieszkała kaczka dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki,
Robiła piesze wycieczki.
Raz poszła więc do fryzjera:
poproszę o kilo sera!
Tuż obok była apteka:
poproszę mleka pięć deka.
Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.
Gryzły się kaczki okropnie:
A niech tę kaczkę gęś kopnie!
Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą,
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
NA STRAGANIE
Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
może się pan o mnie oprze,
pan tak więdnie, panie koprze.
Cóż się dziwić mój Szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!
Rzecze na to Kalarepka:
Spójrz na Rzepkę - ta jest krzepka!
Groch po brzuszku Rzepę klepie:
Jak tam, Rzepo? - Coraz lepiej?
Dzięki, dzięki, panie Grochu,
Jakoś żyje się po trochu,
Lecz Pietruszka - z tą jest gorzej -
Blada, chuda, spać nie może.
A to feler -
Westchnął Seler.
Burak stroni od Cebuli,
A Cebula doń się czuli:
Mój Buraku, mój czerwony
Czybyś nie chciał takiej żony?
Burak tylko nos zatyka:
Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą.
A to feler -
Westchnął Seler.
Naraz słychać głos Fasoli:
Gdzie się pani tu gramoli?!
ARBUZ
W owocarni arbuz leży
I złośliwie pestki szczerzy,
Tu przygani, tam zaczepi.
-Już byś przestał gadać lepiej,
zamknij buzię,
Arbuzie!
Ale arbuz jest uparty,
Dalej sobie stroi żarty
I tak rzecze do moreli:
Jeszcześmy się nie widzieli.
Pani skąd jest?
Jestem Serbka...
Chociaż Serbka, ale cierpka!
Wszystkich drażnią jego drwiny,
A on mówi do cytryny:
Pani skąd jest?
Jestem Włoszka...
Chociaż Włoszka, ale gorzka!
Gwałt się podniósł na wystawie:
To zuchwalstwo! To bezprawie!
Zamknij buzię,
Arbuzie!
Lecz on za nic ma owoce,
Szczerzy pestki i chichoce.
POMIDOR
Pan Pomidor wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
Jak pan może,
Panie Pomidorze?!
Oburzyło to Fasolę:
A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie Pomidorze?!
Groch zzieleniał aż ze złości:
że też nie wstyd jest waszmości!
Jak pan może panie Pomidorze?!
Rzepa także go zagadnie:
Fe! Niedobrze1 Fe! Nieładnie!
Jak pan może panie Pomidorze?1
Rozgniewały się warzywa:
Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może panie Pomidorze?!
Pan Pomidor, zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
(J. Brzechwa)
ENTLICZEK PENTLICZEK
Entliczek - pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.
Powiada robaczek: - I dziadek i babka,
I ojciec i matka jadali wciąż jabłka,
A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek! - I poszedł do miasta.
Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.
Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,
A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,
Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka i placek i babka!
No widzisz robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek - pentliczek, czerwony stoliczek.
(J. Brzechwa)
NA WYSPACH BERGAMUTACH
Na wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,
Widziano także osła,
Którego mrówka niosła.
Jest kura samograjka
Znosząca złote jajka,
Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach.
Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,
Uczone są łososie
W pomidorowym sosie
I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,
Jest koń z trąbami dwiema
I tylko... wysp tych nie ma.
(J. Brzechwa)
KWOKA
Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem:
grunt - to dobre wychowanie!
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności
Osioł pierwszy wszedł, lecz przy tym
W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła:
widział kto takiego osła?!
Przyszła krowa. Tuż za progiem
Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka, gniewna i surowa,
Zawołała: - A to krowa!
Przyszła świnia prosto z błota.
Kwoka złości się i miota:
co tez pani tu wyczynia?
Tak nabłocić! A to świnia!
Przyszedł baran. Chciał na grzędzie
Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka wściekła.
Coś o łbie baranim rzekła.
KOZIOŁECZEK
Posłał kozioł koziołeczka
Po bułeczki do miasteczka.
Koziołeczek ruszył w drogę,
Wtem się natknął na stonogę.
Zadrżał z trwogi, no i w nogi,
Gaik, steczka, mostek, rzeczka,
A tam czekał ojciec srogi
I ukarał koziołeczka:
Taki tchórz! Taki tchórz!
Ledwo wyszedł wrócił już!
Ładne rzeczy! Ładne rzeczy!
A koziołek tylko beczy:
jak nie uciec, ojcze drogi,
Przecież sam rozumiesz to:
Ja mam tylko cztery nogi,
A stonoga ma ich sto!
Posłał kozioł koziołeczka
Po ciasteczka do miasteczka
Koziołeczek mknie raz - dwa - trzy.
Nagle staje, nagle patrzy:
Chustka wisi na parkanie -
Koziołeczek tedy w nogi!
I znów dostał w domu lanie,
Bo był ojciec bardzo srogi:
Taki tchórz! Taki tchórz!
Ledwo wyszedł, wrócił już!
Ładne rzeczy, ładne rzeczy!
A koziołek tylko beczy:
KOKOSZKA SMAKOSZKA
Szła z targu kokoszka - smakoszka,
Spotkała ją pewna kumoszka.
Co widzę? Wątróbka, ozorek?
Ja do ust tych rzeczy nie biorę!
Kura na to: - Kud-ku-dak!
A ja - owszem! a ja - tak!
No, co też poniusia powiada!
A taka, na przykład rolada?!
Toż nie ma w niej nic oprócz sadła -
Już ja bym rolady nie jadła!
Kura na to: - Kud-ku-dak!
A ja - owszem! A ja - tak!
Lub weźmy, powiedzmy, makaron
Czy gulasz, czy rybę na szaro,
Czy jakieś tam flaki z olejem -
O, nie! Takich potraf ja nie jem!
Kura na to: - Kud-ku-dak!
A ja - owszem! A ja - tak!
Są ludzie, paniusiu kochana,
Co jajka już jedzą od rana.
Nie dla mnie są takie rozkosze,
SÓJKA
Wybiera się sójka za morze,
Ale wybrać się nie może.
Trudno jest się rozstać z krajem,
A ja właśnie się rozstaję.
Poleciała więc na kresy
Pozałatwiać interesy.
Odwiedziła potem Szczecin,
Bo tam miała swoje dzieci,
W Kielcach była dwa tygodnie,
Żeby wyspać się wygodnie,
Jedną noc spędziła w Gdyni
U znajomej gospodyni,
Wpadła także do Pułtuska,
Żeby w Narwi się popluskać,
A z Pułtuska do Torunia,
Gdzie mieszkała jej ciotunia.
Po ciotuni jeszcze sójka
Odwiedziła w Gnieźnie wujka,
Potem matkę, ojca, syna
I kuzyna z Krotoszyna.
Pożegnała się z rodziną,
A tymczasem rok upłynął.
Znów wybiera się za morze,
Ale wybrać się nie może.
Znów wybiera się za morze,
Ale wybrać się nie może.
Trzeba lecieć do Warszawy,
Pozałatwiać wszystkie sprawy:
Paszport, wizy i dewizy,
Kupić kufry i walizy.
Poleciała, lecz pod Grójcem
Znów się żal zrobiło sójce.
Nic nie stracę, gdy w Warszawie
Dłużej dzień czy dwa zabawię.
Zabawiła tydzień cały,
Miesiąc, kwartał, trzy kwartały!
Gdy już rok przebyła w mieście,
Pomyślała sobie wreszcie:
„Kto chce zwiedzać obce kraje,
Niechaj zwiedza. Ja - zostaję” .
(J. Brzechwa)
MUCHA
Z kąpieli każdy korzysta,
A mucha chciała być czysta
W niedzielę kąpała się w smole
A w poniedziałek - w rosole,
We wtorek - w czerwonym winie,
A znowu w środę - w czerninie,
A potem w czwartek - w bigosie,
A w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli...
Co miała takich kąpieli?
Co miała? Zmartwienie miała,
Bo z brudu lepi się cała,
A na myśl jej nie przychodzi,
Żeby wykąpać się w wodzie.
(J. Brzechwa)
GRZEBIEŃ I SZCZOTKA
Jurek bardzo był niedbały,
Aż się ciotki zamartwiały
Aż ze złości ciotki chudły:
Masz nie włosy, tylko kudły,
Potargane, rozczochrane,
To są rzeczy niesłychane!
Raz się uczesz, raz przynajmniej,
Dużo czasu to nie zajmie
Masz tu szczotkę, masz tu grzebień,
Musisz zacząć dbać o siebie.
Grzebień zęby szczerzy,
A szczotka się jeży:
Czesz się, Jerzy, jak należy!
Czesz się Jerzy, jak należy!
Poszedł Jurek raz przy święcie
Do kolegów na przyjęcie
Oczywiście - nie czesany,
Potargany, rozczochrany.
Dzwoni, chciałby wejść do środka -
Patrzy: grzebień, patrzy szczotka!
Grzebień zęby szczerzy,
A szczotka się jeży:
Czesz się Jerzy, jak należy,
Czesz się Jerzy, jak należy!
(J. Brzechwa)
ABECADŁO
Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I -- zgubiło kropeczkę,
H -- złamało kładeczkę,
B -- zbiło sobie brzuszki,
A -- zwichnęło nóżki,
O -- jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T -- daszek zgubiło,
L -- do U wskoczyło,
S -- się wyprostowało,
R -- prawą nogę złamało,
W -- stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
(J. Tuwim)
RZEPKA
Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
Chodził te rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!
Zawołał dziadek na pomoc babcię:
“Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!”
I biedny dziadek z babcią niebogą
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Przyleciał wnuczek, babci się złapał,
Poci się, stęka, aż się zasapał!
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Zawołał wnuczek szczeniacka Mruczka,
Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Na kurkę czyhał kotek w ukryciu,
Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Leciał wysoko bocian - długonos,
"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Skakała drogą zielona żabka,
Złapała boćka - rzadka to gradka!
Żabka za boćka,
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
A na przyczepkę
Kawka za żabkę
Bo na tę rzepkę
Też miała chrapkę.
Tak się zawzięli,
Tak się nadęli,
Ze nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Więc woła Kicia kurkę z podwórka,
Wnet przyleciała usłużna kurka.
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Szła sobie gąska ścieżynką wąską,
Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
CHORY KOTEK
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku.
I przyszedł kot doktor:
“Jak się masz koteczku?”
- “Źle bardzo” - i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego
I dziwy mu prawi:
“Zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo... gorączka! Źle bardzo, koteczku!
Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta.
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta”.
“A myszki nie można?” - zapyta koteczek -
“Lub z ptaszka małego choć parę udeczek?”
“Broń Boże! pijawki i dieta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”.
I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
Nie tknięte; z daleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę,
Musiał więc nieboraczek, srogą ponieść karę.
Tak się z wami, dziateczki, stać może:
Od łakomstwa strzeż was Boże!
KOTEK
Miauczy kotek: miau!
- Coś ty, kotku, miał?
- Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta już miseczka,
A jeszcze bym chciał.
Wzdycha kotek: o!
- Co ci, kotku, co?
- Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka pełna mleka
Aż po samo dno.
Pisnął kotek: piii...
- Pij, koteczku, pij!
...Skulił ogon, zmrużył ślipie,
Śpi - i we śnie mleczko chlipie,
Bo znów mu się śni.
(J. Tuwim)
LOKOMOTYWA
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa -
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch - jak gorąco!
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną - taki to ciężar!
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez
las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz raszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...
(J. Tuwim)
SŁOŃ TRĄBALSKI
Był sobie słoń wielki - jak słoń.
Zwał się ten słoń Tomasz Trąbalski.
Wszystko, co miał, było jak słoń!
Lecz straszny był Zapominalski.
Słoniową miał głowę i nogi słoniowe,
I kły z prawdziwej kości słoniowej,
I trąbę, którą wspaniale kręcił,
Wszystko słoniowe - oprócz pamięci.
Zaprosił kolegów słoni na karty
Na wpół do czwartej.
Przychodzą - ryczą: "Dzień dobry, kolego!"
Nikt nie odpowiada,
Nie ma Trąbalskiego.
Zapomniał! Wyszedł!
Miał przyjść do państwa Krokodylów
Na filiżankę wody z Nilu:
Zapomniał! Nie przyszedł!
Ma on chłopczyka i dziewczynkę,
Miłego słonika i śliczną słoninkę.
Bardzo kocha te swoje słonięta,
Ale ich imion nie pamięta.
Synek nazywa się Biały Ząbek,
A ojciec woła: "Trąbek! Bombek!"
Córeczce na imię po prostu Kachna,
A ojciec woła: "Grubachna! Wielgachna!"
Nawet gdy własne imię wymawia,
Gdy się na przykład komuś przedstawia,
Często się myli Tomasz Trąbalski
I mówi: "Jestem Tobiasz Bimbalski".
Żonę ma taką - jakby sześć żon miał!
(Imię jej: Bania, ale zapomniał),
No i ta żona kiedyś powiada:
"Idź do doktora, niechaj cię zbada,
Niech cię wyleczy na stare lata!"
Więc zaraz poszedł - do adwokata.
Potem do szewca i rejenta.
I wszędzie mówi, że nie pamięta!
"Dobrze wiedziałem, lecz zapomniałem,
Może kto z panów wie czego chciałem?"
Błąka się, krąży, jest coraz później,
Aż do kowala trafił, do kuźni.
Ten chciał go podkuć, więc oprzytomniał,
Przypomniał sobie to co zapomniał!
Kowal go zbadał, miechem podmuchał,
Zajrzał do gardła, zajrzał do ucha,
Potem opukał młotem kowalskim
I mówi: "Wiem już, panie Trąbalski!
Co dzień na głowę wody kubełek
oraz na trąbie zrobić supełek".
I chlust go wodą! Sekundę trwało
I w supeł związał trąbę wspaniałą!
Pędem poleciał Tomasz do domu.
Żona w krzyk: "Co to?!" - "Nie mów nikomu!
To dla pamięci!" - "O czym?" - "No ... chciałem..."
- "Co chciałeś?" - "Nie wiem! Już zapomniałem!"
(J. Tuwim)
75
O świcie
w błękicie
wzleciał
skowronek.
Malutka
nutka.
Śpiewająca
grudka.
Na przebudzenie
wiosny
pierwszy dzwonek
Bo to na skowronki
właśnie
roku
pora.
(Karolina Kusek)
WIOSENNE PYTANIA
Ile wiosna ma głosów
i pośpiewów i kwileń,
gwizdu drozdów i kosów
i zielonych nut - ile?
Szepcze ciepłym podmuchem,
szemrze brzozą nad płotem,
piszczy z ptaszkiem - maluchem,
brzmi bocianim klekotem.
Ile wiosna barw rodzi,
ile blasków, odcieni,
gdy błękitem z chmur schodzi
i w kałużach się mieni?
W kasztanowym jest pąku,
w sadzie bielą się chyli,
witrażyki nad łąką
kładzie w skrzydła motyli.
Ile wiosna ma woni,
jakim wiatrem powiewa?
Pachnie płatkiem jabłoni,
co różowi się w drzewach.
Świeżą trawą, strumieniem,
kaczeńcami na łące?
Pachnie światłem czy cieniem?
Kroplą deszczu czy słońcem?
(Hanna Łochocka)
WIOSENNE PORZĄDKI
Najpierw trzeba
zanieść niebo.
Potrzebne są do tego
drzewa otrzepane ze śniegu,
jak długie miotły zbierające
chmury z wiosennego słońca.
Potem trzeba pole
od szronu uwolnić,
aby kiełki mogły przebić łupiny,
podskoczyć do blasku zwinnie
i dopiero w jesieni
zawstydzić się zarumienić.
(Józef Ratajczak)
WIOSNA W GÓRACH
PRZYJŚCIE LATA
I cóż powiecie na to,
Że już się zbliża lato?
Kret skrzywił się ponuro:
Przyjedzie pewno furą.
Jeż się najeżył srodze:
Raczej na hulajnodze.
Wąż syknął: - Ja nie wierzę.
Przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: - Wiem coś o tym -
Przyleci samolotem.
Skąd znowu - rzekła sroka -
Nie spuszczam z niego oka.
I w zeszłym roku, w maju,
Widziałam je w tramwaju.
Nieprawda! Lato zwykle
Przyjeżdża motocyklem!
A ja wam to dowiodę,
Że właśnie samochodem.
Nieprawda, bo w karecie!
W karecie? Cóż pan plecie?
(J. Brzechwa)
JESIEŃ W LESIE
Wiotkie gałęzie,
białe nerwy brzózek,
jak ramiona świeczników
rozstawiają na wietrze
drżące serduszka.
Zgarbiony buk wysypuje dukaty
z worków tkanych promieniami słońca.
Wrzos z pędzlem pod pachą
obozuje na leśnej polanie.
Nasyca się czerwień jarzębin.
W drzew koronach
zaczepny wiatr umawia się z chmurkami
na spacer.
Nocą krasnoludki
srebrną nicią szronu
haftują mchu poduszki.
Jeszcze gdzieś tam w głębi,
pomiędzy pniami drzew, dyszy upał
minionego lata.
(Gustaw Sajdok)
JESIENIĄ
Żółte listki brzóz
Dygocą, dygocą,
Bo je dzisiaj nocą
Zwarzył siwy mróz.
I padają z drzew
Jak ulewa złota,
Po ziemi je miota
Wiatru zimny wiew.
źle tym liściom, źle
Co zleciały z drzewa.
Wicher je rozwiewa
Na deszczu, we mgle.
Lecą z ostrym tchem
W zawieję okrutną -
Jak tym liściom smutno,
Ja najlepiej wiem...
(LucjanRydel)
JESIEŃ
Gdy liście z drzewa opadną
i kwiatów jest już mało...
jesień osiąga dojrzałość.
Jesień chłodu nie wytrzyma,
gdy coraz zimniej na dworze,
więc ustępuje miejsca porze,
której na imię zima.
(Czesław Kuriata)
JESIEŃ
Bure chmury w dal popłyną
nad doliną, niziną...
Rankiem słońce na wrzosie
w brylantowej lśni rosie.
Koniec skwarów i lata,
przyszła jesień bogata,
zaorane już pole,
dzieci uczą się w szkole.
Idą co dzień z książkami
ścieżynami, dróżkami...
A jabłonka za płotem,
spójrzcie, jabłka ma złote.
Gałązkami się kłania,
woła Florka i Frania;
i tak szumi jej listek:
„Spróbuj jabłko soczyste”
(Czesław Janczarski)
LEŚNA JESIEŃ
Płynął ciężkie obłoki,
szarugę niosą, deszcze
a słonko potrafi
spojrzeć wesoło jeszcze.
Gdy na las rzuci
pęk promieni,
możesz się przyjrzeć
leśnej jesieni.
(Czesław Janczarski)
ZIMA
Pada śnieg, prószy śnieg,
wszędzie go nawiało.
Dachy są już białe.
na ulicach biało.
Strojne w biel, w srebrny puch,
latarnie się wdzięczą.
Dziń - dziń - dziń - dziń
dzwonki sanek dźwięczą.
Pada śnieg, prószy śnieg
bielutki jak mleko.
W sklepach gwar, w sklepach ruch:
Gwiazdka niedaleko!
Jeszcze dzień, jeszcze dwa,
chłopcy i dziewczynki!
Będą stać niby las
na rynku choinki...
(Józef Czechowicz)
CO RZEC MOŻNA O ŚNIEGU?
O śniegu
można dużo:
że pada,
że prószy,
że kurzy...
że nim miecie,
że śnieg wali,
że się kłębi,
że kotłuje się,
wiruje...
i ziębi!...
O śniegu
można rozmaicie:
śnieg skrzypi,
śnieg skrzy się,
śnieg sypie
i spowija świat
w senną
baśniowość...
O śniegu można - to i owo!
Ale co by się o śniegu nie rzekło,
zawsze będzie brzmiało
bardzo ciepło.
Ale jakim kto nie spojrzy
na śnieg okiem,
zawsze będzie pod
śniegu urokiem.
(Halina Szayerowa)
BIAŁE HARCE
Skoczyła zima w pędzie
na siwego konia
i wiatr pod lasem goni:
prędzej, prędzej
przez białe błonia!
Koński ogon zamiata
pół zimowego świata,
końska grzywa,
ta siwa
jak struny porywa
białe echa na śnieżnych
płatach.
Dźwięczą echa puszyste,
kulig zbliża się do nich,
sanek coraz to więcej,
więcej...
Ale choćby w sto koni
wiatru nikt nie dogoni!
Może dopiero
w pięćset?...
(Hanna Łochocka)
ZIMA
Bure chmury w dal popłyną
nad doliną, niziną...
Może spadną na głowę
białe gwiazdki śniegowe?
Dmie wiatr chłodny, niemiły,
drzewa liście zgubiły,
odleciały już ptaki
i las cichy jest taki...
Przychodź zimo, nie zwlekaj!
Każdy ciebie już czeka,
zając ciepłe ma futro,
może przyjść, choćby jutro.
Ubierz naszą jabłonkę
w białą śnieżną koronkę,
pokryj pola zamiecią,
dużo śniegu daj dzieciom!
(Czesław Janczarski)
ZIMOWA PIOSENKA
Lubię śnieżek,
lubię śnieg,
chociaż w oczy prószy.
Lubię mrozik,
lubię mróz,
chociaż marzną uszy.
Lubię wicher,
lubię wiatr,
chociaż mnie przewiewa.
Lubię zimę!
Idę w świat
wesoło
śpiewam.
(Irena Suchorzewska)
DZIK
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka.
(J. Brzechwa)
ŻUBR
Pozwólcie przedstawić sobie:
Pan żubr we własnej osobie.
No, pokaż się żubrze. Zróbże
Minę uprzejmą, żubrze.
(J. Brzechwa)
STRUŚ
Struś ze strachu
Ciągle chowa głowę w piachu,
Więc ma opinię mazgaja.
A nadto znosi jaja wielkości strusiego jaja.
(J. Brzechwa)
ŻYRAFA
Żyrafa tym głównie żyje,
Że w górę wyciąga szyję,
A ja zazdroszczę żyrafie,
Ja nie potrafię.
(J. Brzechwa)
KROKODYL
Skąd ty jesteś, krokodylu?
Ja z nad Nilu.
Wypuść mnie na kilka chwil,
To zawiozę cię nad Nil.
(J. Brzechwa)
ZÓŁW
Żółw chciał pojechać koleją,
Lecz koleje nie tanieją.
Żółwiowi szkoda pieniędzy:
Pójdę pieszo, będę prędzej.
(J. Brzechwa)
PSIE SMUTKI
Na brzegu błękitnej rzeczki
Mieszkają małe smuteczki.
Ten pierwszy jest z tego powodu,
Że nie wolno wchodzić do ogrodu,
Drugi - że nie chce być sucha,
Trzeci - że mucha wleciała do ucha,
A jeszcze, że kot musi drapać,
Że kura nie daje się złapać,
Że nie można gryźć w nogę sąsiada
I że z nieba kiełbasa nie
spada.
A ostatni smuteczek jest oto,
Że człowiek jedzie,
a pies musi biec piechotą.
Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko
I już nie ma smuteczków nad rzeczką.
(J. Brzechwa)
PAPUGA
Papużko, papużko,
Powiedz mi coś na uszko,
Nic ci nie powiem, boś ty plotkarz,
Powtórzysz każdemu, kogo spotkasz.
(J. Brzechwa)
MAŁPA
Małpy skaczą niedościgle,
Małpy robią małpie figle.
Niech pan spojrzy na pawiana:
Co za małpa, proszę pana.
(J. Brzechwa)
jestem piękna!
Mówią o mnie!
i jaśniała
wśród tych szeptów
i westchnień,
i pachniała coraz mocniej,
coraz piękniej...
(Barbara Lewandowska)
NOWY ROK
A ty, Nowy Roku,
nie pożałuj nóg,
przestępuj co żywo
nasz niziutki próg!
Podzielimy z tobą,
boś nam miły gość,
radość, szczęście, zdrowie
mamy ich tu dość.
Podzielimy z tobą
i pracę i znój.
Szybko czas nam zleci,
Nowy Roku mój!
(Ewa Szelburg - Zarembina)
Gwarzy jednak dość wesoło.
Kur na grzędzie krzyczy wszędzie:
Wstańcie ludzie, bo dzień będzie,
Do Betlejem pośpieszajcie,
Boga w ciele przywitajcie.
(tekst wg Kolberga)
WIELKANOCNY STÓŁ
Nasz stół wielkanocny
haftowany w kwiaty.
W borówkowej zieleni
listeczków skrzydlatych
lukrowana baba
rozpycha się na nim,
a przy babie -
mazurek w owoce przybrany.
Palmy - pachną jak łąka
w samym środku lata.
Siada mama przy stole,
a przy mamie - tata.
I my.
Wiosna na nas
zza firanek zerka,
a pstrokate pisanki
chcą tańczyć oberka.
Wpuśćmy wiosnę.
niech słońcem zabłyśnie nad stołem
w wielkanocne świętowanie
jak wiosna wesołe!
(Ewa Skarżyńska)
Wszystkie wnuki nawet duże,
nawet takie po maturze,
nawet takie z długą brodą aż po pas,
niech do babci lecą z kwiatkiem
i zaniosą na dokładkę
tę piosenkę, którą śpiewa każdy z nas.
(Wanda Chotomska)
by odpoczywać na ganku.
A teraz
niosę ci piwonię,
a z nią moje serce!
Bądź zawsze
uśmiechnięta
i nie martw się
już więcej!
(Jadwiga Hockuba)
Uśmiechnij się,
Wyprostuj się,
Słoneczko śpiewa i woła cię.
(Ernest Bryll)
NASZA PANI
Nasza pani z pierwszej klasy
plastelinę zmienia w Asy,
A kasztany i patyki
zmienia w krowy i koniki.
Kiedy pani śpiewa z nami,
słucha wietrzyk za oknami.
Nie zabrzęczy w klasie mucha,
jeśli pani każe słuchać.
Umie pióro zaczarować,
by pisało trudne słowa.
Więc czasami nam się zdaje,
że jest chyba wróżką z bajek.
(Barbara Lewandowska)
PIĘKNA JEST NASZA ZIEMIA
Piękna jest nasza ziemia,
przejrzysty nad nią błękit.
Piękna jest nasza mowa
p pieśni, i piosenki.
Piękna jest nasza Wisła
od gór dalekich do morza.
Piękne są nasze dęby,
topola, sosna i brzoza.
Piękna jest nasza szkoła
i piękna zieleń boiska.
Strumień jest piękny i łąka,
i zboża fala złocista.
I piękna jest Warszawa
w blasku neonów i okien,
i szybki lot odrzutowca,
co ginie pod obłokiem.
Piękny jest Biały Orzeł.
Piękna jest biel i czerwień.
Piękna nasza Ojczyzno,
kochać będziemy cię wiernie.
(Czesław Janczarski)
Martwiły się inne kaczki:
Co będzie z takiej dziwaczki?
Aż wreszcie znalazł się kupiec:
Na obiad można ją upiec!
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekł jak należy w brytfannie,
Lecz zdębiał, obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.
Taka to była dziwaczka!
(J. Brzechwa)
Nie bądź dla mnie taka wielka! -
Odpowiada jej Brukselka.
Widzieliście, jak krewka! -
Zaperzyła się Marchewka.
Niech rozsądzi nas Kapusta!
Co Kapusta?! Głowa pusta?!
A Kapusta rzecze smutnie:
Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!
A to feler -
Westchnął Seler.
(J. Brzechwa)
Melon dość już miał arbuza,
Krzyknął: - Głupiś! Szukasz guza!
Będziesz miał za swoje sprawki!
Runął wprost na niego z szafki,
Potem stoczył go za ladę
I tam zbił na marmoladę.
(J. Brzechwa)
I dodała: - Próżne słowa,
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno... Wszyscy się wynoście!
No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana
Była dobrze wychowana?
(J. Brzechwa)
Jak nie uciec, ojcze drogi,
Czyż jest słuszna kara twa?
Chustka ma wszak cztery rogi,
A ja mam zaledwie dwa!
(J. Brzechwa)
Bo jajek po porostu nie znoszę!
Kura na to: - Kud -ku-dak!
A ja - owszem! A ja - tak1
(J. Brzechwa)
Myśli sobie: „Nie zaszkodzi
Po zakupy wpaść do Łodzi” .
Kupowała w Łodzi jaja,
Targowała się do maja,
Poleciała do Pabianic,
Dała dziesięć groszy - za nic,
A że już nie miała więcej,
Więc siedziała pięć miesięcy.
Teraz - rzekła - czas na morze!
Ale wybrać się nie morze.
Posiedziała w Częstochowie,
W Jędrzejowie i w Miechowie
Odwiedziła Katowice
Cieszyn, Trzyniec, Wadowice,
Potem jeszcze z lotu ptaka
Obejrzała miasto Kraka:
Wawel, Kopiec, Sukiennice,
Piękne place i ulice.
Jeszcze wpadnę do Rogowa,
Wtedy będę już gotowa.
Przesiedziała tam do września
Bo ją prosił oto chrześniak.
Odwiedziła w Gdańsku stryja
A tu trzeci rok już mija.
TAŃCOWAŁA IGŁA Z NITKĄ
Tańcowała igła z nitką,
Igła pięknie, nitka brzydko.
Igła cała jak z igiełki,
Nitce plączą się supełki.
Igła naprzód - nitka za nią:
Ach jak cudnie tańczyć z panią!
Igła biegnie drobnym ściegiem
A za igła - nitka biegiem.
Igła górą, nitka bokiem,
Igła zerka jednym okiem.
Sunie zwinna, zręczna, śmigła
Nitka szepce: - Co za igła!
Tak ze sobą tańcowały,
Aż uszyły fartuch cały!
(J. Brzechwa)
TYDZIEŃ
Tydzień dzieci miał siedmioro:
Niech się tutaj wszystkie zbiorą!
Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,
Wtorek środę wziął pod brodę:
Chodźmy sitkiem czerpać wodę.
Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
Toż dopiero jest robota!
Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek:
No, a gdzie jest poniedziałek?
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku...
I tak dalej...
(J. Brzechwa)
JESIEŃ
Chodzi po lesie
pogodna jesień,
rozchyla niskie gałęzie.
Liczy na ścieżkach
spadłe orzeszki,
liczy na dębach żołędzie.
I na mchu siada,
z klonami gada,
gdzie jest orzeszków najwięcej.
Patrzy ciekawie,
ile na trawie
spadłych się liści ściele.
Ile rydzyków
niosą w koszyku
Kasieńska i Marcelek.
(H. Bechler)
CHOINKA W PRZEDSZKOLU
Kolorowe świeczki,
kolorowy łańcuch.
Wkoło choineczki
przedszkolacy tańczą.
Serduszko z piernika,
pozłacany orzech.
Ciepło jest w przedszkolu,
chociaż mróz na dworze.
Za oknami - wieczór,
Złota gwiazdka błyska.
Bawi się w przedszkolu,
dziś rodzinka bliska.
Dziadzio siwobrody
wędruje po dworze.
Niesie do przedszkola
podarunki w worze.
(Cz. Janczarski)
DWA MICHAŁY
Tańcowały dwa Michały,
Jeden duży, drugi mały.
Jak ten duży zaczął krążyć,
To ten mały nie mógł zdążyć.
Jak ten mały nie mógł zdążyć,
To ten duży przestał krążyć.
A jak duży przestał krążyć,
To ten mały mógł już zdążyć.
A jak mały mógł już zdążyć,
Duży znowu zaczął krążyć.
A jak duży zaczął krążyć,
Mały znowu nie mógł zdążyć.
Mały Michał ledwo dychał,
Duży Michał go popychał,
Aż na ziemię popadały
Tańcujące dwa Michały.
(J. Tuwim)
WIECZÓR WIGILIJNY
Biały obrus lśni na stole,
pod obrusem siano.
Płoną świeczki na choince
co tu przyszła na noc.
Na talerzu kluski z makiem,
karp jak księżyc srebrny.
Zasiadają wokół stołu
dziadek z babcią, krewni.
Już się z sobą podzielili
opłatkiem rodzice.
Już złożyli wszyscy wszystkim
moc serdecznych życzeń.
(Tadeusz Kubiak)
Żabka za kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.
(J. Tuwim)
(St. Jachowicz)
OKULARY
Biega, krzyczy pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
"Skandal! - krzyczy - nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
(J. Tuwim)
(autor nieznany)