Eliza Orzeszkowa „Gloria victis” (pozytywizm)
1.GENEZA UTWORU
Nowelistyka Elizy Orzeszkowej
Znaczną część dorobku pisarskiego Elizy Orzeszkowej stanowią nowele i opowiadania. Napisała około stu utworów w tych gatunkach. Jej literacki debiut (Obrazek z lat głodowych) w 1866 roku również był nowelą. Najwięcej utworów powstało na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Autorka skupiała się głównie na typowej dla literatury pozytywistycznej problematyce społecznej. Wiele ze swoich nowel Eliza Orzeszkowa zgromadziła w trzech tomach zbioru pod tytułem Z różnych sfer. Gloria victis to nowela powstała o wiele później, choć bezpośrednio nawiązująca do przeżyć autorki z młodości.
Czas powstania utworu
Utwór Gloria victis został wydany w zbiorze o takim samym tytule (w jego skład wchodzą jeszcze:Oni, Oficer, Hekuba, Bóg wie kto). Było pięć lat po rewolucji 1905 roku, czyli w roku 1910 (jest to także rok śmierci pisarki). W tym czasie wcześniej sroga cenzura rosyjska zelżała. Autorka mogła więc zawrzeć w swoich utworach treści, które wpierw nie byłyby dopuszczone do publikacji. Należy także zauważyć, że chronologicznie jest to już epoka Młodej Polski. Twórczość Orzeszkowej jednak w całości uważa się za pozytywistyczną.
Związek z powstaniem styczniowym
Eliza Orzeszkowa w roku wybuchu powstania styczniowego miała dwadzieścia dwa lata. Była osobiście zaangażowana w zryw narodowowyzwoleńczy. Jej mąż, Piotr Orzeszko, walczył jako powstaniec, a następnie został zesłany na Syberię. Sama autorka pomagała oddziałom partyzanckim. Ponadto, podczas kiedy Romuald Traugutt (przywódca powstańców, ostatni z dyktatorów powstania styczniowego) uciekał przed ścigającymi go Rosjanami, ukrywała go u siebie w domu. Narażając życie, ułatwiła mu także podróż do Warszawy.
Znaczenie tytułu
Gloria victis! to zwrot wykrzyczany przez wiatr całemu światu po wysłuchaniu historii o powstańcach spoczywających w bezimiennej leśnej mogile. Po łacinie oznacza on tyle, co `chwała zwyciężonym!'. Wiatr chce podkreślić w tych słowach, że przegranie fizyczne może być jednocześnie wygraniem moralnym. Jest to odwrotność zwrotu vae victis! (czyli po łacinie `biada zwyciężonym!'), który według starożytnych historyków wypowiedzieć miał w IV w. p.n.e. jeden z pokonanych przez Rzymian władców galijskich.
2. GAT. LIT.
Nowela to jeden z głównych gatunków prozatorskich literatury pozytywistycznej. Na gruncie polskim rozwinęła się w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Nowele pisali najwybitniejsi twórcy epoki: Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka czy Stefan Żeromski. Gloria victis nie jest typową nowelą, ma także cechy opowiadania.
Najważniejsze wyznaczniki gatunku to:
Jednowątkowa akcja oraz brak wątków i motywów pobocznych (główna akcja to historia Marysia Tarłowskiego; odejściem od poetyki noweli jest na przykład wplecenie w utwór krótkiego wątku miłosnego);
Udramatyzowanie akcji w wysokim stopniu (nawet kilkudziesięciu czy kilkusetletnie drzewa opowiadają historię z przejęciem);
Zakończenie pointą (kończący utwór okrzyk wiatru i reakcja świata na niego);
Występowanie momentu zaskoczenia (nie ma w utworze wyraźnego zaznaczenia takiego momentu);
Brak charakterystyk postaci i opisów przyrody (w utworze pojawiają się charakterystyki Marysia, Anieli, Jagmina, Traugutta oraz liczne, napisane w plastyczny sposób, opisy przyrody);
Powstrzymywanie się narratora od dawania własnych komentarzy (ten element poetyki noweli również nie jest w utworze przestrzegany, na przykład:
Przeznaczenie stoi za ludźmi, welonem tajemnicy zasłonięte, i w dłoni trzyma kołczan z tysiącem zdarzeń”
czy wielokrotnie pojawiające się pytania uprzedzające dalszą akcję, na przykład: „Czy dowie się kiedykolwiek?”
3. STRESZCZENIE
Utwór zaczyna się tym, że wiatr roznoszący wieści po świecie przelatuje nad lasem na Polesiu litewskim. Ostatni raz był tam pół wieku temu. Wita się przyjaźnie ze znanymi sobie drzewami i pyta je, co się wydarzyło podczas jego nieobecności. Przelatując nad polaną wyczuwa, że odbyła się na niej jakaś zaciekła bitwa. Znajduje zapomnianą zbiorową mogiłę, zaznaczoną tylko jednym, skromnym krzyżem i przyozdobioną liliami. Wiatr prosi, aby drzewa opowiedziały mu historię bezimiennych bohaterów spoczywających w mogile. Chce ją rozgłosić po świecie. Dąb opowiada o oddziale kilkuset młodych powstańców pod dowództwem Romualda Traugutta, którzy rozbili obóz na polanie. Wspomina przywódcę grupy, dowódcę oddziału jazdy, Jagmina, i jednego z najmłodszych powstańców, Tarłowskiego. Opowiada o losach młodzieńca, jego siostry, Anieli, o ich przyjaźni z Jagminem i o tym, że Tarłowski wraz z Jagminem szykują się do wzięcia udziału w powstaniu. Wzruszony historią wiatr prosi o przerwę w snuciu swojej opowieści. Jako kolejny, zabiera głos świerk. Opowiada o licznych, zwycięskich walkach stoczonych przez oddział pod dowództwem Traugutta i o przywiązaniu powstańców do swojego dowódcy. Okazuje się też, że podczas jednej z bitw Tarłowski uratował wodza przed śmiercią. Następnie odzywa się brzoza. Snuje opowieść o zamiłowaniu Tarkowskiego do przyrody, jego nocnych rozmowach z Jagminem, o Anieli i patriotyzmie młodych ludzi. Następnie ponownie głos zabiera dąb. Opowiada jak pewnego dnia do obozu przybył z wiadomością posłaniec. Przyniósł informację, że do lasu wkroczyły dziesięciokrotnie przewyższające liczebnie oddział Traugutta wojska wroga. Powstańcy zaczęli przygotowywać się do bitwy. Posłaniec, zanim odjechał, przekazał Tarkowskiemu list od siostry. Nie miał on jednak czasu go przeczytać, gdyż padła komenda wymarszu do bitwy. Walka z silniejszymi siłami przeciwnika trwała kilka godzin. Podczas jej trwania Tarłowski padł ranny w ramię. Został odprowadzony do namiotu lekarskiego. Wkrótce obóz został otoczony przez wrogich żołnierzy. Zaatakowali oni namiot z rannymi i wymordowali ich. Grupa powstańców pod dowództwem Jagmina ruszyła z odsieczą, było już jednak zbyt późno. Jagmin zdążył jedynie podnieść rzuconą w jego kierunku przez konającego Tarłowskiego ze słowami „dla siostry” chustę. Po tym sam zginął. Wiatr pyta, skąd na mogile wziął się krzyż. Leśne lilie odpowiadają mu, że po wielu latach po bitwie przyszła na mogiłę Aniela. Spędziła nad nią wiele czasu, postawiła krzyż, a następnie odeszła i nigdy nie powróciła. Opowieść kończy dąb. Wiatr wysłuchawszy historii związanej z leśną mogiłą, wzbił się w górę z okrzykiem na cały świat: „Gloria victis!”
4. PROBLEMATYKA
Tematyka
Tematem zarówno noweli Gloria victis, jak i pozostałych utworów ze zbioru o tym tytule, jest powstanie styczniowe. W utworze zawarty jest przekaz, że pamięć o tych, którzy leżą w bezimiennej leśnej mogile trwa i roznosi się po świecie. Jednocześnie z noweli można wyczytać zarzut wobec współczesnym autorce, że oni o bohaterach swojego narodu nie pamiętają. Sama historia przedstawiona jest w sposób alegoryczny.
Kto jest narratorem?
W utworze pojawia się jeden główny narrator. Stoi on poza opisywanymi zdarzeniami. Jest wszechobecny i wszystkowiedzący. Występuje w 3. osobie liczby pojedynczej. W poszczególnych fragmentach noweli oddaje jednak głos roślinom zamieszkującym las, w którym dzieje się akcja utworu. Są nimi: stary dąb, brzoza, wysoki świerk i leśne lilie. To właśnie ci narratorzy-rośliny snują opowieść o zdarzeniach mających miejsce podczas powstania styczniowego. Taki zabieg literacki pozwala na przekazanie, iż mimo zapomnienia przez ludzi o leżących w leśnej mogile bezimiennych bohaterach, świat o nich pamięta.
Konwencja romantyczna
Gloria victis jest utworem napisanym w konwencji romantycznej. Wskazuje na to wzniosłe potraktowanie motywu walki narodowowyzwoleńczej. Maryś chce wziąć w niej udział, uważa to za swój obowiązek. Podobnie myśli Aniela, która, pełna strachu, mówi mu, kiedy nadchodzi chwila przyłączenia się do oddziału powstańców: „Idź, Marysiu, idź! Trzeba!” Pojawia się także kult wodza, wybitnej jednostki, będącej duchowym przywódcą ludu. Jest nim pokazany jako wielki bohater Romuald Traugutt, który swoich żołnierzy: „serca […] w ręku swym trzymał i umiał podbijać je w górę.” Postacie Maryś i Jagmin umierają tragiczną, męczeńską i bohaterską śmiercią. Pojawia się takżemotyw niespełnionej miłości. Rodzi się ona między Jagminem i Anielą, ale wybucha powstanie i: „Może usta powiedzieć pragnęły więcej jeszcze, lecz w tej godzinie wyrocznej... nie mogły.” Kolejnym nawiązaniem do romantyzmu jest zaakcentowanie wielkości sił natury i związku z nią bohaterów. To właśnie natura - drzewa, rośliny, wiatr - sławią imiona tych, którzy polegli. Właśnie w przyrodzie rozkochany jest Maryś. Zachwyca się pięknem roślin i żyjątek. Rozmawia z nimi i potrafi w sposób fascynujący opowiadać o nich swoim towarzyszom broni. Ponadto nowela nawiązuje do treści zawartych w Dziadach, cz. III Adama Mickiewicza. Pojawiają się idee zarówno prometeizmu, jak i mesjanizmu. Maryś recytuje wiersz Horacego o Prometeuszu. W kilku miejscach utworu występuje motyw krzyża niesionego przez powstańców na ich ramionach. Pojawia się także wątek nawiązujący do zawartej w Dziadach, cz. III opowieści o szatanie, który usiłował zniszczyć zasiane przez Boga zboże. W Gloria victis czytamy: „Ci, co zginą, będą siewcami, którzy samych siebie rzucą w ziemię, jako ziarno przyszłych plonów. Bo nic nie ginie. Z dziś zwyciężonych dla jutrzejszych zwycięzców powstają oręże i tarcze. Lecz oni z siebie dobędą wszystkie siły, wszystkie swe siły męstwa, karności, wytrwania, aby zwyciężyć.” Elementy mowy ezopowej Mimo że utwór powstał w czasie, kiedy zaborcza cenzura znacznie złagodniała, występuje w nim wiele zwrotów należących do charakterystycznej dla literatury czasów pozytywizmu tak zwanej mowy ezopowej. Polska nazywana jest „umęczoną” lub „kochanką”. Powstanie to „słup ognia”, a powstańcy (zresztą także nie nazywani powstańcami) nie walczą, a „niosą krzyż”. Nie jest też nigdzie w utworze napisane, że „wielkim wojskiem”, z którym walczy oddział Traugutta, jest armia rosyjska.
Powstańcy a Rosjanie
Widać wyraźną różnicę w stosunku emocjonalnym narratora(-ów) do walczących ze sobą stron. Zostały one przedstawione na dwa, skrajne sobie sposoby. Polacy są wierni i posłuszni swojemu dowódcy. Biją się z własnej woli, o sprawę, w którą wierzą - „W imię Boga i ojczyzny!.” Są „dobrowolnymi ofiarnikami wysokich ołtarzy.” Jest ich zaledwie kilkuset, uzbrojonych najczęściej w myśliwskie strzelby i szable. Natomiast Rosjanie przedstawieni są jako: „Szara masa ogromna, posuwająca się naprzód z trudem i powoli wśród gęstych drzew.” Ich przywódca wydaje krótkie, rozkazujące komendy. Jest ich jednak dziesięć razy więcej niż powstańców. Ponadto uzbrojeni są w profesjonalny sprzęt wojenny: karabiny, bagnety, piki.
5. CHARAKTERYSTYKA POSTACI
A) JAGMIN
Podstawowe informacje o bohaterze
Jedną z postaci pojawiających się w noweli Elizy Orzeszkowej Gloria victis jest Jagmin. Bohater pochodzi ze szlacheckiego litewskiego rodu o bogatej tradycji narodowo-patriotycznej. Jego dom jest
„od podstaw do szczytu opleciony bluszczem, otoczony gęstwiną drzew odwiecznych, rozłogiem pól żyznych.”
Zawiera dozgonną (zarówno w sensie przenośnym, jak i dosłownym) przyjaźń z innym bohaterem występującym w utworze - Marysiem Tarłowskim. Zakochuje się ze wzajemnością w jego młodszej siostrze, Anieli. Kiedy wybucha powstanie styczniowe, Jagmin wraz z Marysiem zgłaszają się na ochotnika do oddziału dowodzonego przez samego naczelnika, Romualda Traugutta. Młodzieniec otrzymuje tam od wodza funkcję dowódcy jazdy. Ginie podczas bitwy, usiłując ratować mordowanych przez Rosjan rannych towarzyszy broni.
Charakterystyka zewnętrzna
Jagmin to młody mężczyzna o wielkiej budowie ciała i arystokratycznych rysach. Jest wyniosłej, silnej postawy, szerokiej piersi. Ma krucze włosy i typowo szlacheckie, czarne wąsy. Patrzy iskrzącym się wzrokiem. Jego usta są purpurowe, męskie. Dłonie ma jakby przeznaczone do dzierżenia szabli (zarówno ze względu na budowę bohatera, jak i jego stanowe prawo do noszenia tego typu oręża): „ręka ta, duża, silna, biała, herbowym sygnetem na palcu błyszcząca.” Podczas starć bitewnych dosiada „ognistego araba”. Na głowę bohater nasunięta jest kwadratowa, powstańcza czapka.
Charakterystyka wewnętrzna
Bohater przedstawiony został w świetle wzorów antycznych herosów i polskiej tradycji rycerskiej. Z jednej strony to „Młody Herkules z kształtów, Scypio rzymski z rysów.” Z drugiej zaś za samym Jagminem, jadącym na koniu „leciał poszum niewidzialnych skrzydeł… owych dawnych.” Widać zatem powiązanie bohatera z tradycją czasów świetności polskiego oręża. Husaria, XVII-wieczne elitarne oddziały polskiej jazdy, miała na plecach przymocowane charakterystyczne skrzydła. Formacja ta słynęła ze swojej skuteczności bitewnej - kilkutysięczne oddziały niejednokrotnie w spektakularny sposób rozbijały kilkudziesięciotysięczne wojska wroga. Podobnie zachowywać ma się jazda dowodzona przez Jagmina. Ponadto, jak przystało na rycerza wyruszającego na bój, Jagmin ma także damę swojego serca. Jest nią Aniela. Czule żegna się z nią przed odjazdem do oddziałów powstańczych. Przyjaźń, która łączy bohatera z Marysiem Tarłowskim, nosi znamiona rycerskiego braterstwa. Młodzieniec o rzymskich rysach twarzy przyrzeka: „Przyjacielem mu będę, bratem, w potrzebie obrońcą. I jak razem odchodzimy, tak razem tam będziemy pierś z piersią, dusza z duszą… I razem powrócimy… albo…” To, co Jagmin mówi, realizuje się później podczas powstańczej bitwy. Kiedy Maryś zostaje postrzelony, silne ramiona (być może właśnie Jagmina) przenoszą go do namiotu medycznego. Następnie, gdy wojska wroga mordują rannych, Jagmin rzuca się im ze swoim oddziałem na ratunek.
B) MARYŚ TARNOWSKI
Podstawowe informacje o bohaterze
Maryś Tarłowski jest bohaterem noweli Gloria victis Elizy Orzeszkowej. Przeprowadził się wraz ze swoją siostrą, Anielą (poza nią nie miał innej rodziny ani nikogo bliskiego), z dalekich stron na Litwę. Znalazł przyjaciela w zakochanym w Anieli Jagminie. Razem z nim wziął udział w powstaniu styczniowym. Podczas jednego z bojów uratował życie dowódcy oddziału, Romualdowi Trauguttowi, a w czasie przerw między walkami opowiadał współpowstańcom o pięknie otaczającej ich przyrody. Został rany, a następnie zabity podczas nierównej walki z oddziałami wroga. Pochowano go we wspólnej mogile powstańczej, na leśnej polanie. Snujące o nim opowieść drzewa i rośliny wspominają go z rozrzewnieniem.
Charakterystyka zewnętrzna
Bohater „ani tak silny był, ani tak urodziwy, ani nawet tak bogaty, aby na drogocennym, strojnie przybranym biegunie tu przybyć.” Cechowała go wątła postura, cerę miał białą, a twarz zaróżowioną. Na co dzień jego błękitne, pełne zadumy oczy patrzyły na świat czysto oraz ciekawie i jednocześnie łagodnie, nieśmiało. Bardziej niż mężczyznę przypominał przebraną kobietę lub ledwo dorosłego młodzieńca. Miał niewiele ponad dwadzieścia lat. Jednak w wyniku zdarzeń bitewnych stawał się niepodobny do małego chłopca. Walczył z dziką, lwią odwagą. Jego twarz przybierała zacięty wyraz, a na czole pojawiała się sroga zmarszczka. Później stawał w zakrwawionej odzieży, odziany w czworokątną czapkę powstańczą, pokryty kurzem bitewnym i osmalony prochem strzelniczym. Oczy błyszczały mu „niespokojnie, boleśnie, prawie ponuro. „ Wydawał się przy tym roztargniony, jakby nieobecny. Nie był w stanie dzielić z towarzyszami radości z powodu wyjścia z życiem dowódcy z potyczki. Podczas ostatniej bitwy, w której brał udział, umierał śmiercią bohaterską i męczeńską zarazem: „Na ostrzach, kilku pik osadzony i wysoko wzniesiony w powietrze mały Tarłowski twarz białą jak chusta wystawiał na rdzawoczerwony blask słońca. Męczeńska twarz ta, o umierających oczach, z czerwonym sznurkiem krwi od złotych włosów do ust, konwulsją wstrząsanych.”
Charakterystyka wewnętrzna
Maryś miał wszechstronną wiedzę i szerokie horyzonty myślowe. Od dzieciństwa zajmował się nauką i czytaniem książek, interesowała go przyroda. Był młodym naukowcem („naturalistą” jak mówi o nim stary dąb). Mimo że mógł zdobywać sławę w wielkim świecie, przybył na Litwę, aby szerzyć wiedzę wśród prostego ludu (cecha typowa dla bohatera pozytywistycznego, odnosząca się do idei pracy u podstaw). Z natury był łagodny, cichy i milczący. Pociągały go wielkie idee; zatapiał się myślami w marzeniach o przyszłości (cecha typowa dla bohatera romantycznego). Bardzo kochał swoją siostrę. Na otoczeniu sprawiali razem wrażenie, że „dobrze im było ze sobą i każdy z łatwością mógł zgadnąć, że dobrze im było na świecie.” Szczerą przyjaźnią darzył Jagmina. Prowadził z nim długie dyskusje podczas bezsennych nocy, w przerwach między bitwami. Jemu, umierając, powierzył pamiątkę dla siostry. Przebywając w obozie powstańczym, w chwilach wolnych od walki, obserwował przyrodę. Odnosił się do niej z czułością i pietyzmem (nie jak pozytywista, ale jak bohater romantyczny obcujący z naturą). Opowiadał z wielkim zainteresowaniem swoim towarzyszom broni o rzadkich, znalezionych roślinach i owadach. Podczas bitw wstępowała w niego odwaga i walczył zacięcie. Mimo to, jak opowiada o nim najwyższe w lesie z drzew, świerk: „Nie do tego był stworzony.”
Eliza Orzeszkowa „Nad Niemnem” (pozytywizm)
1. GENEZA
W 1884 r. redaktor „Tygodnika Powszechnego” zamówił u Orzeszkowej powieść społeczną, która miała dotyczyć dwóch spraw: konfliktu międzypokoleniowego oraz wzajemnych relacji między dwoma różnymi stanami społecznymi - ziemiaństwem i szlachtą zagrodową. Motywy te wykorzystała pisarka w powieści, jednakże główna idea utworu kształtowała się pod wpływem miejsc i ludzi, wśród których obracała się autorka. Bardzo często Orzeszkowa bywała w Miniewiczach. Ich właściciel, Jan Kamieński, powrócił właśnie z zesłania za udział w powstaniu styczniowym. Kontakty pisarki z nim i jego rodziną wpłynęły na rozszerzenie - o wątek patriotyczny - pierwotnej wersji powieści. Pisarka spędzała w Miniewiczach każde wakacje. Odbywała m.in. spacery do pobliskiego zaścianka Bohatyrowiczów oraz grobowca Jana i Cecylii. Zapisywała zasłyszane baśni tego regionu, przysłowia ludowe i teksty pieśni (np. w powieści jest to pieśń Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą, a ja doliną… czy szczegółowy opis obrzędu weselnego). W krajobrazie nad Niemnem odnajdowała ukojenie, ale i wzbudzał się w niej podziw nad światem i ludźmi tam mieszkającymi. Nad Niemnem było drukowane w odcinkach cały 1887 rok. W marcu 1888 r., tj. w 25. rocznicę wybuchu powstania styczniowego (powstanie na Litwie rozpoczęło się 3 marca 1863 r.) Orzeszkowa usilnie zabiegała o książkowe wydanie powieści w całości. Udało się. Tym przedsięwzięciem uświetniła pisarka rocznicę powstania. Na genezę powieści złożyły się także uwarunkowania społeczno-polityczne tego czasu. Ważny okazał się m.in. fakt, iż pod koniec XIX wieku spadała liczba gospodarstw należących do osób polskiego pochodzenia. Nie wolno było Polakom kupować ziemi. Postępowa prasa piętnowała każdy przypadek sprzedaży ziemi przez rodaków. W związku z tym, że w obce ręce przeszła też rodzinna ziemia Orzeszkowej, pisarka z pełną świadomością głosiła hasło utrzymania ziemi (w powieści jest to wątek Benedykta Korczyńskiego, który za główne zadanie swojego życia przyjął walkę o utrzymanie ziemi, by nie dostała się w ręce Rosjan). Znaczącym problemem tych czasów zaczęła stawać się też sprawa tożsamości narodowej, zachowanie jednolitości kulturowej oraz usuwanie przyczyn konfliktów społecznych. Orzeszkowa zareagowała szybko - wprowadziła do swojej powieści wątki, które dotykają tej problematyki (tożsamość narodowa: legenda o Janie i Cecylii; jednolitość kulturowa: negatywna kreacja kilku bohaterów celem wyrażenia sprzeciwu wobec kosmopolityzmu i braku patriotyzmu, m.in. wątek Zygmunta i Dominika Korczyńskich czy Teofila Różyca; pojednanie narodowe: małżeństwo Justyny Orzelskiej, krewnej Korczyńskich, z Janem Bohatyrowiczem). Osobnym i ważnym faktem jest także stosunek Orzeszkowej do powstania styczniowego, które stało się dla niej przeżyciem przełomowym. Spotykała się z gronem młodych ludzi o dążeniach niepodległościowych i demokratycznych. Brała aktywny udział w zebraniach i dyskusjach poprzedzających powstanie, widziała na własne oczy manifestacje uliczne. Dlatego też klęskę powstania odebrała jako druzgocącą klęskę swojego życia. Wielu jej krewnych i przyjaciół zginęło. Męża zesłano na Sybir, a majątek jej skonfiskowano.
2. POWSTANIE STYCZNIOWE
Utwór opisuje wydarzenia sprzed 25 laty (tzw. przeszłość bliska), obejmujące powstanie styczniowe 1863 r. Mimo że w literaturze polskiej tego okresu pojawiała się idea odrzucenia walki w obronie niepodległości na rzecz propagowania etosu pracy, Orzeszkowa nie ustaje w wyrażaniu hołdu i wdzięczności uczestnikom tego zrywu oraz jego ofiarom. Uważa bowiem, że mimo klęski, powstanie to było potrzebne, miało siłę jednoczącą naród w walce o wolność. Wielu zginęło, ale odnieśli oni zwycięstwo moralne, bo z odwagą stanęli przeciw wrogowi. Przeszłość bliską uosabiają w powieści bohaterowie, dla których powstanie stało się doświadczeniem pokoleniowym. Należą do nich: synowie Stanisława Korczyńskiego - Dominik, Benedykt i Andrzej oraz pozostali członkowie rodziny Korczyńskich - Emilia, Marta, Andrzejowa, a z rodziny Bohatyrowiczów - bracia, Anzelm i Jerzy. W czas powstania „przyjazne i poufne stosunki zapanowały były wtedy pomiędzy Korczynem a wsią sąsiednią, noszącą nazwę Bohatyrowicze.” Dom korczyński otwarty był wtedy dla wszystkich. Połączyła ich niedola zniewolonego kraju i zrodzona na nowo myśl o powstaniu. Z Korczyńskich pierwszy do walki rwał się Andrzej, zaś od Bohatyrowiczów - Jerzy. Obaj zginęli. W nadniemeńskim lesie, w miejscu dotąd nazywanym „Świerkowym”, wzniesiono obu bohaterom Mogiłę. Czas po powstaniu okazał się dla pozostałych czasem smutnym i przygnębiającym. Rodziny skłóciły się i oddaliły od siebie. Dominik nie uczestniczył w powstaniu, tylko od razu wyjechał w głąb Rosji i uległ rusyfikacji. Benedykt cały czas dba o rodzinną ziemię i zajmuje się gospodarstwem do dziś, ale zgorzkniał i odwrócił się całkowicie od Bohatyrowiczów. Anzelm jest schorowany i o słabym zdrowiu, Marta, zaręczona w młodości z Anzelmem, zostaje starą panną. Emilia oddaje się sentymentalnym lekturom i urojonym chorobom. Andrzejowa cały czas żyje w kulcie zmarłego męża i wracając wspomnieniami do czasów powstania, pielęgnuje uczucia patriotyczne.
3. GAT. LIT. - Cechy powieści pozytywistycznej na przykładzie Nad Niemnem:
długi utwór epicki - trzy tomy powieści, po kilka rozdziałów każdy;
wielowątkowość - poza wątkiem miłosnym Justyny i Janka, obserwujemy wątek konfliktu Korczyńskich z Bohatyrowiczami, retrospekcję z powstania styczniowego, wątek Jana i Cecylii, dzieje dwu głównych rodzin;
narracja - trzecioosobowa, z narratorem wszechwiedzącym, z zastosowaniem czasu przeszłego: „Dzień był letni i świąteczny”. Zawiera długie monologizowane wypowiedzi bohaterów o charakterze gawędy, z licznymi wtrętami wspomnieniowymi, np. opowieść Jana o powstaniu;
bohaterowie - szeroko gama bohaterów o wyraźnie zarysowanych cechach, często kontrastowych (realizacja pozytywistycznych zadań literatury → wyrazistość morału, wartości poznawcze ulegają ograniczeniu na rzecz dydaktyki), np. egoistyczny, zmanierowany, pasożytniczy Zygmunt Korczyński obok Jana Bohatyrowicza - postaci absolutnie pozytywnej, bez skazy, pełnej uczuć patriotycznych, pogodnej i kreatywnej;
wydarzenia - ujęte w klamry chronologii: teraźniejszość przeplatana jest wydarzeniami sprzed setek lat, bohaterowie mówią też chętnie o przyszłości. Duża jest zależność między nimi. To, co wydarzyło się kiedyś ma ogromny wpływ na to, co się dzieje się lub będzie działo: pracowitość i zdeterminowanie Jana i Cecylii sprzed 300 laty dały początek chlubnym dziejom rodu Bohatyrowiczów aż do dnia dzisiejszego, kiedy młody Janek poślubia Justynę Orzelską i z nadzieją patrzy w przyszłość;
czas akcji - lato 1886 r., kilka tygodni - od czerwca do końca lata;
przestrzeń - otwarta: to rejony nadniemeńskie, na Grodzieńszczyźnie, Korczyn, Bohatyrowicze, Olszynka, Osowce; zamknięta: np. pokój Emilii Korczyńskiej; miejsca święte: Niemen, grób Jana i Cecylii oraz mogiła powstańcza;
fabuła - czas fabularny obejmuje ponad trzysta lat: wspomina się o przyjęciu przez Litwę chrześcijaństwa (XIV w.), potem geneza rodu Bohatyrowiczów (XVI w.) i powstanie styczniowe (1863 r.);
opisy - liryczne, realistyczne opisy przyrody nadniemeńskiej, nawet w ujęciu panoramicznym (widok na Niemen ze wzgórza); wielość szczegółowych opisów postaci (z pełną charakterystyką postaci, np. Justyny Orzelskiej); są też opisy przeżyć wewnętrznych (np. emocje towarzyszące kłótni Benedykta z synem), opisy sytuacji, np. obrzędu weselnego, opisy pomieszczeń, zabudowań, np. zagrody Anzelma;
epizody - np. wesele Elżuni Bohatyrowiczówny i Franka Jaśmonta czy śpiewy na Niemnie wieczorową porą.
Zastosowanie języka ezopowego
Orzeszkowa na tyle wyćwiczyła swój styl i kompozycję, że w doskonały sposób przemyciła w swojej powieści treści narodowe. Zrobiła to tak umiejętnie, że „zmyliła czujność cenzury warszawskiej, niezwykle ostrej i bezwzględnej” (Jan Detko). Oto przykłady zastosowania przez pisarkę języka ezopowego: w prezentacji rodziny Korczyńskich (tom I, rozdz. III) nie pada wprost data powstania styczniowego - narrator przedstawiając nam Benedykta, mówi m.in.: „ do swego Korczyna wrócił w roku 1861,” a kilkanaście linijek dalej: „przeleciały te dwa lata!” w swoich wspomnieniach, w drodze do mogiły, Jan Bohatyrowicz (tom II, rozdz. IV) tak powiada: „siedem lat podtenczas miałem.” Znowu nie pada data. A przecież teraz ma 30 lat, powieść wydano w 1888 r., zatem rok powstania styczniowego łatwo rozszyfrować. Wiele jest też aluzji, np. w zdaniu: „kiedy Benedykt obudził się z tego snu pierwszej młodości, spostrzegł przede wszystkim, że zabrakło mu obu braci. (tom I rozdz. III),” z pewnością pisarka nawiązuje do ofiar powstania. Na uwagę zasługuje jednak inny sposób zmylenia cenzury. Orzeszkowa zastosowała w Nad Niemnem chwyt fabularny, który polega na tym, że wprawdzie o powstaniu styczniowym opowiada Jan, ale czyni to z perspektywy dziecka, które nie rozumiało do końca dziejących się wtedy wydarzeń. Oto jak mały Janek zdaje relacje Benedyktowi: „stryj powiedzieć kazał, że pan Andrzej tu…i na czoło sobie pokazałem, a mój ociec tu… i na piersi sobie pokazałem. I dołożyłem jeszcze: Obydwóch nie ma!” I dalej o Dominiku: „stryj zaś znak taki około rąk i nóg zrobił, jakby je czym wiązał…” Szczególnym znakiem jest w powieści również Mogiła. By nie ujawniać cenzurze jej symboliki i znaczenia, Orzeszkowa od czasu do czasu tylko zaprowadza tam swoich bohaterów. Mogiłę odwiedzał Anzelm, Janek i Andrzejowa. Tam udali się Benedykt z synem Witoldem po ostatecznym pogodzeniu się. Przy Mogile też Justyna postanawia zostać żoną Janka. To miejsce jest rzeczywiście szczególne: spaja wydarzenia, likwiduje konflikty, łączy ludzi. Wszystko zaś zostało przez pisarkę tak ułożone, by przeszłość wyjaśniała fakty z teraźniejszości, a czasy obecne tłumaczyły fakty przeszłe.
4. „Nad Niemnem” a „Pan Tadeusz”
Porównanie powieści o Bohatyrowiczach i Korczyńskich z litewską epopeją Adama Mickiewicza nie powinno sprawić trudności. Łatwo bowiem zauważyć, że nie tylko region (Wileńszczyzna) i pejzaż, postacie, związki dworu szlacheckiego z ludem oraz spór pokoleniowy łączą te dwa utwory, ale i również sielskość pejzażu, wewnętrzna harmonia i finałowe małżeństwo bohaterów. W obu utworach ważną rolę odgrywa przyroda, mająca znamiona zjawiska nienaturalnego, świętego, nieskazitelnego, w wymiarze niemal Arkadyjskim, bo pełnym czaru i wewnętrznego spokoju. Świat żyje w harmonii i dba o to, by nic ją nie zakłóciło. Wśród ludzi zdarzają się osobnicy godni nagany, ale i tak przeważają pracowici, oddani ziemi, gospodarni, gościnni, przywiązani do tradycji i gorący patrioci. Ważna jest też pora roku. W obu utworach jest to lato - pełnia słońca i ciepła, bogactwo zieleni i kwiatów, czas odpoczynku i relaksu, wspólnych zabaw przy ognisku i śpiewu. Elementem łączącym jest również retrospekcja o charakterze patriotycznym. W Panu Tadeuszujest to powrót do czasów Kościuszkowskich i pierwszych zrywów niepodległościowych, w Nad Niemnem - do powstania styczniowego. Podobne jest w obu utworach przedstawienie losów pewnej społeczności w momencie dość ważnym w jej dziejach. Mowa tu o szlachcie w kontekście historycznym. U Mickiewicza tym momentem przełomowym jest kampania Napoleońska i uwłaszczenie chłopów, u Orzeszkowej zaś - klęska powstania z 1863 r. i jej konsekwencja dla narodu
5. JAN I CECYLIA
Opowieść o Janie i Cecylii to retrospekcja wydarzeń z XVI wieku. Anzelm Bohatyrowicz opowiada Justynie Orzelskiej dzieje swojego rodu, sięgając do czasów najdawniejszych, tj. do założycieli rodu, Jana i Cecylii. W około sto lat po przyjęciu przez Litwinów chrześcijaństwa, przybyła w te strony para ludzi z Polski. Nie mieli nazwiska i nie wiadomo, dlaczego porzucili dom rodzinny. Pewnym było, że na chrzcie dano im imiona: Jan i Cecylia oraz że poszukują puszczy. Prawdopodobnie chcieli skryć się przez ludźmi i w samotności gospodarzyć aż do końca swojego żywota. On był bardzo rosłym, silnym mężczyzną, ona z kolei, „wydawała z siebie pańską wspaniałość i piękność.” Nie szukali długo takiego ustronnego miejsca, bo kraina ta była wyjątkowa urokliwa i bogata w lasy, zwierzynę i wodę. Przyjrzawszy się dokładnie okolicy i jej mieszkańcom, postanowili osiedlić się nad Niemnem, tuż obok starego dębu, w miejscu, w którym teraz, po wiekach, stoi ich mogiła. Pod dębem zbudowali chatę. Od razu zabrali się do pracy. Wykarczowali duże połacie lasu, a uzyskaną w ten sposób ziemię zaczęli uprawiać i cywilizować, wykazując przy tym duży zmysł gospodarski. Wieść o nich i o ich sukcesie szybko się rozeszła. Ci, którzy przybyli zobaczyć te ich „cuda”, zostawali już na zawsze - tak polubili Jana i Cecylię i ich dwanaścioro dzieci. Rodzina zaczęła się rozrastać, a ludzi przybywać coraz więcej. Tak minęło 80 lat, od kiedy przybyli na te ziemie. Doniesiono o nich królowi Zygmuntowi Augustowi, który nie zwlekał z odwiedzinami, tyle bowiem dobrych rzeczy opowiadano, tym bardziej że akurat był na polowaniu w pobliskich lasach. Kiedy pojawił się w „królestwie Jana i Cecylii”, nie ukrywał zdumienia ogromem wykonanej tam pracy. Rozkazał zawołać tych dwoje starych już ludzi. W dowód uznania szczególnego bohaterstwa Jana, iż „oto ziemię dzikiej puszczy odebrał, a zawojowawszy ją nie mieczem i krwią, ale pracą i potem, […] ojczyźnie bogactwa przymnażając” - nadał nazwisko Bohatyrowicz i tytuł szlachecki herbu Pomian. A miało to miejsce w 1549 roku. Przywołanie tej legendy w powieści ma głęboką wymowę ideową: „taka jest historia fundatorów naszych, taki nasz tutaj zaczątek i oto dla jakiej przyczyny my na tej ziemi siedzim.” Pokazuje, że umiłowanie pracy, upór i towarzyszące temu zdeterminowanie mogą zdziałać wiele. Taki sposób życia nadaje sens ludzkiemu istnieniu, sprzyja samorealizacji i kształtowaniu tożsamości narodowej i poczucia patriotyzmu, zaś miłość, zgoda i wzajemny szacunek budują więzi rodzinne i tradycję.
6. PROBLEMATYKA UTWORU
Obraz współczesnej rzeczywistości
Arystokracja Reprezentują ją: Teofil Różyc i Darzecki. Ocena ich postawy moralnej jest w powieści jednoznaczna. Są aspołeczni i zepsuci przez swój konsumpcjonizm i materializm. To ludzie przegrani. Ich największym grzechem jest obojętność wobec spraw narodowych i powstańczej przeszłości.
Ziemiaństwo. To Korczyńscy, Kirłowie i Orzelscy. Oddani pracy, ofiarni, z poczuciem odpowiedzialności nie tylko za swoją ziemię, którą z pełnym oddaniem uprawiają i o którą walczą. Są również gorącymi patriotami. Uczestniczą w powstaniu. Wśród nich są jednak i tacy, którzy zasługują na słowa krytyki i negatywną ocenę ich postawy wobec życia. Do nich zalicza się na pewno Dominik Korczyński, powstaniec wprawdzie, ale po zesłaniu na Sybir ulega rusyfikacji i zostaje urzędnikiem carskim. To również Zygmunt, bratanek Dominika, rozpieszczony przez matkę-wdowę, Andrzejową. Nie przejmuje się powstańczą przeszłością swojego ojca, jest obojętny wobec rodzinnych stron. To wynik zaniedbań ze strony matki. Andrzejowa wprawdzie kultywuje pamięć zmarłego i żyje cały czas powstaniem, ale nie potrafi przekazać synowi patriotyzmu ojca.
Zaścianek. Szlachtę zaściankową reprezentują Bohatyrowiczowie z okoliczną ludnością. To społeczność o silnym poczuciu własnej godności, dumy i niezależności oraz o wyjątkowym szacunku dla pracy. Jak sacrum traktują legendarną opowieść o założycielach rodu, są silnie przywiązani do tradycji, pieczołowicie pielęgnują Mogiłę Jana i Cecylii. Są gorliwymi patriotami - uczestniczą w zrywach powstańczych, począwszy już od czasów napoleońskich. Wszystkie te pozytywne cechy rodu skupia w sobie Jan Bohatyrowicz, syn powstańca, oddany pracy na roli, poczciwy i szlachetny.
Konflikt pokoleń
Konflikt taki jest znaczącym wątkiem w Nad Niemnem (zob. Geneza utworu). Różnice pokoleniowe widać najwyraźniej w postawach Witolda i Benedykta Korczyńskich, syna i ojca. Benedykt należy do pokolenia powstania styczniowego. Traci dwóch braci, zostaje sam na gospodarce. Spisuje się doskonale z tego zadania, jednakże czuje się przegrany. Jest z tego powodu zgorzkniały i konfliktowy. Zajęty pracą i obowiązkami odchodzi od swoich ideałów demokratycznych. Witold jest jego przeciwieństwem. Wierzy w hasła pozytywistyczne, pojednanie z ludem i w pracę dla ludu. Podłożem ich konfliktu są różnice w patrzeniu na świat i w ocenie rzeczywistości. Stracone złudzenia ojca jednak nie poradzą sobie z młodzieńczym entuzjazmem syna. Dochodzi do pojednania, bo mimo różnic, obaj chcą tego samego - zgodnego życia w rodzinie, kultywowania tradycji i pielęgnowania uczuć patriotycznych. W konflikcie jest też Andrzejowa ze swoim synem, Zygmuntem. Oboje nie mogą dojść do porozumienia, bo wyznają inny system wartości. Andrzejowej nie udało się wychować syna w duchu patriotyzmu i przywiązania do rodzinnych tradycji. Jej Zygmunt uosabia kosmopolitę, niewrażliwego na miłość do ziemi i urok krajobrazu nadniemieńskiego, bez szacunku dla bohaterów powstania styczniowego. Jest to mu zupełnie obojętne. Między nimi jest konflikt bez szans na rozwiązanie.
Opisy przyrody nadniemeńskiej
Przyroda pokazana jest tu w porze letniej, w pełnej krasie, podczas słonecznej ciepłej pogody. Jest przyjazna człowiekowi, a idylliczny niemal opis krajobrazu ma symbolizować spokój, harmonię, wyciszenie i łagodność. Spełnia wiele funkcji: jest tłem dla wyznań miłosnych, miejscem upamiętnienia historii przodków, daje poczucie radości i spełnienia, współdziała z człowiekiem. Krajobraz nadniemeński to natura pełna uroku, prawie baśniowa, choć przecież rzeczywista. To świętość. Jej centrum stanowi Niemen - rzeka również święta, symbol stabilizacji, stałości i wierności. Tu odbywają się ważniejsze uroczystości i obrzędy, np. wieczorny spływ łodziami, ogniska, śpiewy i tańce. Z przyrodą potrafili współistnieć Jan i Cecylia, którzy dali przykład, jak okiełznać naturę, nie niszcząc jej indywidualności i uroku. To ziemia dziadów i pradziadów, trzeba ją szanować i o nią walczyć. Zachwyt nad pięknem przyrody nadniemeńskiej przywodzi również na myśl romantyczną koncepcję przyrody i człowieka.
Realizacja założeń programowych polskiego pozytywizmu
W powieści Nad Niemnem Orzeszkowa ukazuje praktyczną realizację podstawowych haseł pozytywistycznych: pracy u podstaw, pracy organicznej, edukacji młodego pokolenia oraz utylitaryzmu. Pracą u podstaw jest upowszechnienie oświaty szczególnie wśród najuboższych lub prostych ludzi. W powieści, Witold Korczyński, będąc kontynuatorem dzieła swojego stryja, Andrzeja, szerzy wiedzę wśród ludu, namawiając do budowy studni bądź omawiając budowę maszyn rolniczych. Z kolei, realizację idei pracy organicznej, w myśl której winny współpracować ze sobą wszystkie warstwy i grupy, widać na przykładzie prezentowanych w powieści stanów społecznych. I tak, arystokracja i ziemiaństwo wymaga reformy i zmian ze względu na wewnętrzne konflikty, zaś szlachta zaściankowa dzięki solidnej pracy na roli jest „zdrowym” elementem całego organizmu społecznego. W związku z tym, że sukces całości zależy od sukcesu każdej z grup, potrzebna jest więc zgoda i współpraca.
Pozytywiści prezentowali również kult nauki, traktując ją jako jedyne niepodważalne źródło wiedzy o świecie, a przede wszystkim widząc w niej drogę do rozwiązywania problemów naturyspołecznej. W rodzinie Korczyńskich zadbano o edukację młodego pokolenia. Wielu ma wyższe wykształcenie, mimo że „wielkie wrażenie w całej okolicy […] wywołał postępek Korczyńskiego, gdy synów swych wysłał on po skończeniu przez nich szkół średnich do wyższych naukowych zakładów.” Ważne miejsce zajmuje też w powieści praca i jej znaczenie w życiu bohaterów. W myśl pozytywistycznego utylitaryzmu, w Nad Niemnem uwypuklony jest etos pracy i społecznejużyteczności człowieka. Po pierwsze, praca uszlachetnia człowieka, czyni go lepszym i odporniejszym, stanowi miernik jego wartości (pozytywne postaci to więc pracujący Bohatyrowicze, negatywne - leniwy Zygmunt Korczyński, sentymentalna Emilia Korczyńska). Po drugie, „bycie użytecznym” oznacza działanie na rzecz drugiego człowieka. Postawa taka jednak wymaga porozumienia i właściwych wzajemnych relacji międzyludzkich, opartych na życzliwości i sympatii. Realizacja wszystkich tych haseł pozytywistycznych jest w ścisłym związku z tradycją i patriotyzmem, których symbolem w Nad Niemnem jest grób powstańczy - leśna mogiła poległych w boju powstańców.
7. STRESZCZENIE
Marta Korczyńska i Justyna Orzelska wracają polną drogą z kościoła. Najpierw mija ich powóz z Bolesławem Kirłą i Teofilem Różycem, potem wóz z sianem, powożony przez Jana Bohatyrowicza. Widok Jana budzi w Marcie wspomnienia z czasów powstania styczniowego i zgody między Korczyńskimi a Bohatyrowiczami. Kiedy pojawią się w korczyńskim dworku, zastają tam Kirłę i Różyca, zajętych rozmową z gospodarzami. Niedługo potem w domu pojawiają się dzieci państwa Korczyńskich: Witold, student i Leonia - uczennica. Obecnym właścicielem majątku jest Benedykt. Ma on dwóch braci, Andrzeja i Dominika. Losy Korczyna i tej rodziny związane są z powstaniem styczniowym. Andrzej ginie w walkach powstańczych (razem z Jerzym Bohatyrowiczem, z którym bardzo się przyjaźnił). Dominik zostaje zesłany na Sybir. Wysyła do Korczyna listy, proponuje nawet Benedyktowi sprzedaż majątku i wyjazd do Rosji, gdzie może mu załatwić dobrze płatną pracę. Benedykt zostaje, dba o gospodarstwo, nie oddaje ziemi w ręce Rosjan. Nie ma oparcia jednak w swojej żonie, kapryśnej i tkliwej Emilii, pogrążonej całymi dniami w sentymentalnej lekturze i zajętej swoimi urojonymi chorobami. Jej słabe zdrowie oraz ciągłe zajęcia Benedykta nie pozwalają im na utrzymywanie stosunków towarzyskich. Ale „był taki jeden zwyczaj przyjęty od dawna”, kiedy zapraszano gości do domu Korczyńskich - to imieniny pani Emilii. Tak jest i tym razem. Wśród gości są: Andrzejowa z synem i synową, siostra Benedykta z rodziną, Różyc oraz Kirłowie. Justyna umila czas pogawędki grą na fortepianie. Zwraca uwagę Zygmunta, który potem w chwili rozmowy wspomina czasy ich romansu. Podczas przyjęcia uaktywnia się też Witold, który z entuzjazmem mówi o pracy „nad ziemią” i pracy „nad ludem”. A Kirło, jak zwykle, oddaje się rozmowom z panią Emilią. Uważany jest zresztą przez wielu za nieroba i pasożyta, ma pięcioro dzieci, o które absolutnie nie dba, opiekę nad nimi i prowadzenie domu zostawia swojej żonie, Marii. Panna Orzelska wymyka się z imienin. Podczas spaceru budzą się w niej refleksje: wspomina swoje niezbyt ciekawe dzieciństwo. Z powodu zamyślenia nie zauważa, że dochodzi do Bohatyrowicz. Tam spotyka pracującego na polu Jana. Między młodymi nawiązuje się rozmowa. Justyna nie ukrywa swojego zmęczenia atmosferą salonowego życia, Jan z kolei tryska radością i chęcią życia. Zainteresowany jest dziewczyną. Przyznaje się nawet do tego, że nie tylko obserwuje ją od pewnego czasu, ale i wypytuje o nią ludzi. Dziewczyna zna Jana z opowieści Marty. Z kolei Jan wie, że Marta Korczyńska w czasie powstania styczniowego była zaręczona z Anzelmem Bohatyrowiczem, jednak nie zdecydowała się na małżeństwo. Anzelm jest stryjem Jana, zajął się wychowaniem chłopca, kiedy jego ojciec poległ w powstaniu. Młodzi idą do wsi. Mijają po drodze dziewczynę, Jadwigę Domuntównę, „najbogatszą w okolicy aktorkę”, jak określił ją Jan, czyli spadkobierczynię majątku po dziadku, Jakubie Bohatyrowiczu (Jadwiga zresztą kocha się potajemnie w Janie, widząc w nim kandydata na męża). Są też świadkami rozmowy we wsi o tym, że Benedykt chce procesu za krzywdę, jaką wyrządziły na jego polu konie Bohatyrowiczów. Kiedy dochodzą do chaty, wita ich Anzelm i zaprasza do środka. Justyna zauroczona jest obejściem, malowniczą okolicą oraz serdecznością jej mieszkańców. Wzbudza też zainteresowanie wśród sąsiadów. Anzelm proponuje Janowi spacer do grobu Jana i Cecylii. Justyna dołącza do nich. Idą pięknymi ścieżkami nadniemieńskiego brzegu. Dochodzą na miejsce. Milczą. Widok jest przejmujący. Pod sosnami odnajdują mogiłę.Grobowiec jest bardzo prosty, ubogi, widać, że bardzo stary, ale „w taki sposób przyozdobiony, że aby móc podobny mu zobaczyć, trzeba by cofnąć się wstecz o kilka wieków.” Widnieje na nim napis: „Jan i Cecylia, rok 1549. Memento mori.” Ciszę przerywa nagle Anzelm i snuje przed młodymi piękną opowieść o założycielach rodu Bohatyrowczów. Okazuje się, że Jan i Cecylia otrzymali tytuł szlachecki i nazwisko od króla Zygmunta Augusta w dowód uznania za bohaterstwo i odwagę. Oboje swoją ciężką pracą wykarczowali połacie lasu, założyli osadę, w gospodarski sposób zaczęli uprawiać ziemię, dbać o nią i pielęgnować. Stają się odtąd dla rodu Bohatyrowiczów niedościgłym wzorem szacunku dla ziemi i pracy, dla rodzinnych tradycji, ideałem postawy patriotycznej. Justyna wraca do domu z bukietem kwiatów od Jana. Zastaje tam Witolda i Leonię rozmawiających o zdrowiu ciągle kaszlącej Marty. Wyszedł właśnie od pani Emilii doktor, więc jest okazja, by poprosić go o zbadanie ciotki. Ta jednak stanowczo zaprzecza i nie wyraża zgody. Kiedy dzieci wychodzą, Marta zostaje tylko z Justyną. Dziewczyna sama podejmuje rozmowę. Mówi o wizycie u Bohatyrowiczów. Budzi tym jej niepokój, Marta bowiem ma bolesne doświadczenia ze związku z Anzelmem. Odrzuciła wtedy jego miłość. Radzi Justynie ostrożność. Na imieniny przyjechała też siostra Benedykta, Jadwiga Darzecka z mężem. Są zamożni, więc trochę drażni ich staroświecki i skromniejszy trochę wygląd domu Korczyńskich. Darzecki upomina się o niewypłacony dotąd posag żony, czym budzi zdziwienie Benedykta. Korczyński może dać mu połowę należnej kwoty (skonfiskowano część majątku za udział w powstaniu styczniowym), a poza tym, boli go to, że Darzecki chce te ciężko zarobione pieniądze przeznaczyć na zakup „różnych kobiecych fatałaszków” oraz fortepianu z Paryża. Rozmawiają na różne inne tematy, ale Benedyktowi coraz bardziej brakuje sił i chęci na dalszy dialog. Szczególnie bolesna jest chwila, kiedy na wspomnienie o mogile, Darzecki odpowiada: „sentymentalność […], która już nam tyle złego narobiła…” Po pożegnaniu się Benedykt rozmawia z Witoldem o tej wizycie, zarzucając synowi opryskliwość wobec wuja. Młodzieniec tłumaczy swoje zachowanie tym, że pogardza postawą wujka i nie chce okazać mu szacunku, mówiąc, że: „jest to pyszałek, sybaryta, egoista, niedbający o nic oprócz własnej pychy i wygody.” Dochodzi do ostrej sprzeczki. Wzburzony ojciec przegania Witolda z pokoju. Chłopak wybiega z domu. Mija czas. Do Korczyna przyjeżdża z kolejną wizytą Kirło. W rozmowie z panią Emilią ujawnia, że jego żona zajęła się swataniem Justyny z Teofilem Różycem. Wszyscy domownicy twierdzą, że będzie on dobrą partią, bo „musi być uczciwym człowiekiem, kiedy naprawdę żenić się myśli z biedną dziewczyną.” Justyna pozostawia to bez odpowiedzi. Jest jedynie pod wrażeniem listu (był w książce przekazanej przez posłańca z Osowiec) od Zygmunta, z którym kiedyś była związana. Nie była, zdaniem jego matki, odpowiednią partią dla syna, więc Zygmunt zerwał z Justyną, pozostawiając niesmak, upokorzenie i gorycz odrzucenia. Powodem rozstania były oczywiście różnice majątkowe. Lektura listu wprowadziła dziewczynę w stan głębokiej zadumy, wróciły wspomnienia, które zabolały. Kiedy jednak staje przed otwartym oknem, przypomina sobie piękną historię o uczuciu, jakim darzyli się kiedyś Jan i Cecylia. Tymczasem w Bohatyrowiczach rozpoczynają się żniwa. To czas święty i wyjątkowy. Wszyscy jak jedna wielka rodzina zabierają się do pracy. Jan zwozi snopy do zagrody. Jest na polu także Justyna, która zafascynowana jest pracowitością ludzi i atmosferą pracy w polu. Mężczyźni żną w pocie czoła, kobiety związują snopy. Wszystko idzie sprytnie, ale i wesoło, ze śpiewem na ustach. Justyna przygląda się temu i czuje zażenowanie: „po co ja tu między wami? Wstyd mi! Taki wstyd…! Poszłabym sobie, ale i w domu także nic…nic.” Jan reaguje szybko: daje dziewczynie do ręki sierp i prosi matkę, by nauczyła ją żąć. Justyna onieśmielona jest zaistniałą sytuacją, ale wykonuje pierwszy ruch sierpem. Potem następują kolejne. Wzbudza tym na polu ogromne zainteresowanie. Nadzoruje je matka Jana, pani Starzyńska. Widzi to Witold. Nie ukrywa zachwytu nad zachowaniem Justyny, wyraża dla niej swój szacunek i podziw: „Znudziłaś się klepaniem po klawiszach […] i żąć poszłaś - brawo!” Wieczorem w zagrodzie Bohatyrowiczów dziewczyna uczy się mleć żyto na ziarnach, a Witold rozprawia z Anzelmem o nowych metodach upraw i chce skorzystać z jego doświadczenia w prowadzeniu gospodarstwa. Przeglądają razem książki pochodzące z czasów powstania styczniowego. A Jan tymczasem zabiera Justynę na wyprawę Niemnem. Udają się na grób powstańczy. Opieka nad nim stała się bowiem patriotyczną powinnością Bohatyrowiczów. Kiedy są już w lesie, Jan - z perspektywy dziecka - przypomina sobie obrazy z powstania. Wskazuje na konkretne miejsca, przypomina sobie sytuacje, słowa i gesty. Opowiada o okolicznościach śmierci swojego ojca i Andrzeja Korczyńskiego. Dużo jeszcze pamięta. W zbiorowej mogile leży czterdziestu poległych powstańców. Justyna poddaje się atmosferze tego miejsca i tragicznym dziejom ludzi z nim związanych. Jest wzruszona i przejęta. Zaczyna rozumieć wiele spraw, a Jan staje się dla niej coraz bliższy. Po jego opowieściach zaczyna teraz ona dzielić się swoimi refleksjami z dotychczasowego życia. Nie ukrywa goryczy i bezsensu, uważa się za nieszczęśliwą i przegraną. Opuszczają cmentarzysko, a kiedy widzą nadciągająca burzę, udają się do zagrody Anzelma. Justyna czuje się tu coraz swobodniej. Podczas tej wizyty zostaje zaproszona na wesele Elżuni Bohatyrowiczówny i Franka Jaśmonta. Podejmuje też rozmowę z Anzelmem. Ten uzewnętrznia się i opowiada Justynie o swoim związku uczuciowym z Martą. Byli w sobie zakochani. Marta jednak odmówiła zamążpójścia. Anzelm był za biedny i nie tego stanu społecznego, więc Marta wystraszyła się braku akceptacji ze strony swoich krewnych. Zdaniem Anzelma jednak, to był podjęty samodzielnie i bez nacisków wybór Marty. „Sama nie chciała […]. Z płaczem ode mnie uciekła,” powie Bohatyrowicz. Anzelm zerwanie to bardzo odchorował. Podupadł wtedy na zdrowiu i stracił chęć do życia. Kiedy doszedł po latach do siebie, zajął się sadem i zaopiekował Jankiem. Zjawia się też w chacie Jadwiga Domuntówna z dziadkiem. Staruszek snuje opowieść o bracie, który służył w armii napoleońskiej. Jadwiga nie ukrywa wcale swojego niezadowolenia z obecności Justyny. Demonstracyjnie opuszcza domostwo. Czas też na Justynę. Do domu odprowadza ją Jan. Podziwiają Niemen wieczorową porą, słyszą rybaków na łodziach. Wśród nich jest też Witold. Kiedy Justyna zjawia się w domu, jest już późno, ale Marta jeszcze nie śpi. Długo rozmawiają ze sobą. Przyszedł czas na wspomnienia. Marta wyjaśnia m.in. powody odrzucenia oświadczyn Anzelma. Tymczasem przenosimy się do Osowiec. Tam mieszka wdowa po Andrzeju Korczyńskim. Kochała męża. Nie mogła jednak do końca zaakceptować stosunku Andrzeja do chłopów. Był z nimi zżyty, lubił wśród nich przebywać. To za jego czasów zawiązała się przyjaźń z Bohatyrowiczami. Mieszkali obok siebie i współpracowali jak najlepsi przyjaciele. Po śmierci Andrzeja pani Korczyńska odseparowała się od rodziny i znajomych, została w Osowcach i zajęła się wychowywaniem syna. Jest nim jednak rozczarowana. Stał się egoistą, nieczułym na innych, a wobec przeszłości swojego ojca, wręcz wrogo nastawiony. Benedykt zwracał Andrzejowej uwagę nieraz, że wychowuje „francuskiego markiza”, a nie „polskiego obywatela”. Poza tym Zygmunt jest bardzo niegrzeczny wobec swojej żony, Klotyldy. Dziewczyna domyśla się, że jego słabość do Justyny nie minęła. Skarży się Andrzejowej. Zaostrza się również konflikt między Benedyktem a Witoldem. Syn coraz odważniej wyraża swoje niezadowolenie z postawy ojca wobec chłopów, a w szczególności wobec Bohatyrowiczów. Sytuacja potęguje się, kiedy pani Emilia nie wyraża zgody na udział Leonki w wiejskim ślubie Elżuni. Zjawia się również Zygmunt z informacją o wygranej sprawie sądowej przeciw Bohatyrowiczom. Benedykt jest zachwycony takim obrotem rzeczy. Zygmunt też przeprowadza rozmowę z Justyną, proponując jej romans, bez zrywania małżeństwa z Klotyldą. Ten pomysł oburza dziewczynę. Mówi, że jest w związku z innym mężczyzną. Zygmunt odjeżdża, a w domu proponuje matce sprzedaż Osowiec i wyjazd za granicę. Kiedy ta kategorycznie odmawia, szkaluje pamięć po ojcu i znieważa go, a lud nazywa „bydłem”. Podczas wesela Elżuni Justyna podejmuje rozmowę z Janem o Domuntównie. Chłopak wyjaśnia ostatecznie, że nie kocha jej na pewno. Słyszy to Jadwiga i rzuca w nich kamieniem. Młodzi wyznają sobie miłość. Na weselu zjawia się też Marta. Spotyka się z Anzelmem. Wspominają z rozrzewnieniem swoją młodość. Weselnicy zaś przechodzą nad Niemen. Tam kontynuują zabawę ze śpiewem i tańcami. W domu weselnym zostaje trochę gości. Jest też Witold. Bohatyrowiczowie proszą go o pośrednictwo w sporze z Benedyktem. Wspominają Andrzeja, którego traktują jak „ojca i przewodnika”, wspominają też czasy, kiedy wszyscy żyli tu jak rodzina. Witold wraca do domu. Zastaje ojca czytającego list od Dominika, z Rosji. Sytuacja do rozmowy nie jest więc ciekawa, bo Benedykt rozżalony jest postawą brata. Witold jednak podejmuje temat sporu z Bohatyrowiczami. Powoduje tym wzburzenie i ostry gniew ojca. Sytuacja na tyle jest rozogniona, że Witold w desperackim akcie wypowiada dramatyczne słowa: „jeżeli martwy u twych stóp padnę, przebaczysz mi?” Myśli o samobójstwie. Nie radzi sobie z oporem ojca i brakiem kompromisu. Benedykt truchleje. W tym samym momencie widzi w synu siebie samego i swoje ideały. Rozumie, że nie można ciągle kłócić się i sprzeczać, skoro obaj chcą tego samego. Po tej szczerej, choć bolesnej, rozmowie udają się do mogiły powstańczej. Wcześniej jednak Witold biegnie do Bohatyrowiczów z wieścią o pojednaniu ojca z nimi. Wesele ciągle trwa. Jadwiga przeprasza Jana za sytuację z kamieniem. Obiecują sobie przyjaźń. Chłopak odszukuje Justynę nad Niemnem i oświadcza się jej. Zostaje przyjęty. Decyzję tę pochwalają też Witold z ojcem. Marta w związku z tym prosi Benedykta o zgodę na przeprowadzkę razem z Justyną do jej nowego domu. Korczyński odmawia, wyraża swoje uznanie wobec Marty, dziękuje jej za te wszystkie lata pracy i prosi, by została. Marta jest wzruszona, płacze. Zostaje u Korczyńskich. A Benedykt razem z Justyną udają się do Anzelma, by ostatecznie pojednać się i zażegnać konflikt raz na zawsze.
8. CHARAKTERYSTYKA POSTACI
A) ANDRZEJOWA KORCZYŃSKA
Podstawowe informacje o bohaterze
Andrzejowa Korczyńska to bohaterka powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Pochodzi z zamożnej rodziny szlacheckiej. Wyszła za mąż za Andrzeja Korczyńskiego, powstańca z 1863 r. Jako jedynaczka wniosła w posagu spory majątek: Osowce, w skład których wchodziło sto chat, wiele ziemi i lasów oraz okazały dwór. Mieszka tu praktycznie cały czas, oprócz ośmiu lat, które po ślubie spędza w posiadłości Korczyńskich. Kiedy mąż ginie w powstaniu styczniowym, Andrzejowa nigdy nie wychodzi powtórnie za mąż. Żyje cały czas przeszłością powstańczą, kultywuje pamięć zmarłego. Sama wychowuje syna, trzydziestoletniego Zygmunta. Ma około pięćdziesiąt lat.
Charakterystyka zewnętrzna
Jest to „kobieta na wiek swój zadziwiająco piękna.” Wysoka i postawna, mimo że mogłaby podbijać jeszcze serca męskie, „wszelka zalotność była jej zawsze i zupełnie obcą.” Od dnia pogrzebu nie zdjęła z siebie „sukien żałobnych” i czepka z czarnych koronek. Na twarzy ma niewiele zmarszczek, zadbana, włosy zawsze starannie przyczesane, gładkie, siwiejące. Rysy szlachetne, „wydatne” i „prawidłowe”, a oczy „wielkie” i „smutne”, usta zaś „chłodne” i „dumne”. Bije z nich powaga i wewnętrzna siła. Jej blada cera zachowuje mimo wszystko swoją świeżość, jest delikatna i gładka. Przypomina kwitnące róże. Andrzejowa ma też piękne, białe zadbane ręce. Chodzi najczęściej z podniesioną głową, ale ze spuszczonymi oczami, zachowuje jednak cały czas sylwetkę wyprostowaną.
Charakterystyka wewnętrzna
Anzelm Bohatyrowicz miał zwyczaj nazywać Andrzejową „wielką panią”, kiedy przed laty poślubiła jednego z braci Korczyńskich. Uznano wtedy też, że widocznie musi bardzo kochać Andrzeja, skoro decyduje się spędzić życie z człowiekiem uboższym od niej i innego stanu. I rzeczywiście tak było-razem przeżyli osiem lat szczęśliwego małżeństwa, a Andrzejowa była „szczęściem promieniująca”. Ale w chwilach nawet największej radości potrafiła być powściągliwa i cicha. Zawsze skupiona, wyciszona, zdawała się trwać w wiecznej modlitwie, przyjmując postawę niemal mistyczną. Kiedy mówiła, wyczuwało się w słowach wiele uprzejmości i delikatności oraz wdzięku. Zawsze trwała przy mężu. Dzieliła z nim wszystkie przekonania i dążenia. Żona demokraty i patrioty, reprezentowała ten sam, co on, pogląd na życie i ojczyznę. Nie potrafiła z nim być jedynie w sytuacjach, kiedy bratał się z chłopami, gościł w ich chałupach i często z nimi rozmawiał. Nie dlatego, że gardziła tym stanem społecznym, ale bardziej z powodu tego, że była nieprzygotowana do obcowania z ludźmi prostymi, nieco grubiańskimi i prostymi w ubiorze i w mowie. Andrzej, zakochany w niej i bez granic oddany, akceptował jej dystans. Ona jednak przeżywała zgryzotę i głęboką rozterkę. Kiedy więc wchodziła do chaty, podążając za Andrzejem, już wydawało się, że jest z ludem, przychylna i mu życzliwa, a ona stawała tam ze swą wyuczoną wyprostowaną postawą „jak bogini”, z pozoru tylko pełna dumy i pogardy. Źle się wtedy czuła. Rozumiała Andrzeja, chciała z nim być, ale nie potrafiła, nie umiała, wyrosła przecież w klimacie szlacheckich konwenansów i salonowych manier. Nigdy nie była kobietą płochliwą, typem zalotnicy i kokietki, ale wraz ze śmiercią męża, bardziej zamknął się jej świat i stała się wtedy, zupełnie już na zawsze, odludkiem i samotnikiem. Była wobec siebie bardzo krytyczna i wymagająca. Dlatego bardzo przeżywa konflikt z synem i jego egoistyczną postawę wobec rodziny. Szczególnie boli ją opinia Zygmunta o postawie ojca i jego tragicznej śmierci w powstaniu. Nie wybaczy sobie tego, że wychowała syna na kosmopolitę, snoba i cynika.
B) ZYGMUNT KORCZYŃSKI
Podstawowe informacje o bohaterze
Zygmunt Korczyński jest bohaterem powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Jego ojciec, Andrzej, zginął w powstaniu styczniowym. Matka zajęła się wychowaniem Zygmunta i jego gruntownym wykształceniem. Są zamożni. Teraz mieszkają sami w posiadłości rodzinnej w Osowcach. Andrzejowa pogrążona jest w żałobie po mężu, Zygmunt zaś podróżuje po Europie i korzysta z uroków świata. Nawiązuje romans z Justyną Orzelską. Matka nie akceptuje tego związku. W uzdrowisku poznaje młodszą od siebie Klotyldę. Biorą ślub. Kiedy po latach jednak znudzony małżeństwem mężczyzna próbuje odnowić flirt z Justyną, zostaje definitywnie odrzucony przez dziewczynę. Namawia wtedy matkę na sprzedaż posiadłości i wyjazd za granicę. Kobieta sprzeciwia się jednak. Ma do siebie żal, że wychowała syna na kosmopolitę i egoistę.
Charakterystyka zewnętrzna
Zygmunt to przystojny, choć „trochę zbyt blady i na wiek swój chmurny brunet”. Ma „piękne, piwne oczy w podłużnej oprawie”, i chodzi „żurnalowo ubrany”.
Charakterystyka wewnętrzna
Zygmunt wychowywany był w doskonałych warunkach. Miał od dzieciństwa możliwość rozwijania swoich zainteresowań i uzdolnień, m.in. odkrytego wcześnie rzekomego talentu malarskiego. Matka sprowadzała dla niego coraz to droższych nauczycieli, cała jej uwaga skierowana była na kształcenie syna i dogadzanie zachciankom, „był środkowym punktem świata” Tak wyrósł na mężczyznę obojętnego, cynicznego i z tupetem. Widoczne jest to na przykład w jego zachowaniu wobec żony, Klotyldy. Ignoruje ją, jest obojętny na jej uczucia i potrzeby, bez zażenowania kokietuje Justynę w jej obecności. Przychodzi nawet taki moment, że samej Orzelskiej Zygmunt proponuje trójkąt małżeński. Chce, by dziewczyna zamieszkała w Osowcach. Justyna kategorycznie odmawia, a Klotylda skarży się na swój los Andrzejowej, w której budzi się refleksja: „czy on naprawdę kogokolwiek i cokolwiek kochał?” Zygmunt szybko nudzi się otoczeniem, ludźmi, domem, najbliższą rodziną. Staje się obojętny, czuje zrezygnowanie, znużenie, a nawet pogardę do tego, co polskie, a tym bardziej do tego, co wiejskie i chłopskie. Kiedy próbuje malować obraz natury nadniemieńskiej, stwierdza: „wszystko tu takie proste, pospolite, ubogie, blade.” , „wszystko tu, na tej ziemi, jest takie biedne, marne, prozaiczne.” Nudzi go swoją „wieczną czułością” Klotylda, mierzi go rozmowa z zarządcą o gospodarstwie, drażni matka ciągłymi wspomnieniami o ojcu-powstańcu, nie może patrzeć na miejscowych ludzi i unika kontaktu z nimi, zaś służącymi w domu pogardza. Ma o sobie tak wysokie mniemanie, że swoją twórczą niemoc tłumaczy pospolitością i prymitywizmem środowiska, w którym teraz przebywa: „Nic nie czyniło na nim wrażenia żadnego.” Absolutnie nie może zrozumieć, że Justyna wychodzi za Bohatyrowicza, za - jak powiedział - „zagonowca, chłopa”. Namawia w końcu matkę, by sprzedała Osowce i wyjechała z nim za granicę. Tłumaczy to znużeniem, brakiem rozrywki i zabawy, zarzuca matce, że każe mu żyć w atmosferze ciągłych wspomnień i powrotami do przeszłości. Kiedy rozmowa przybiera ostrzejszy wymiar, Zygmunt staje się arogancki, niegrzeczny i oschły. Rzuca oskarżenia od adresem ojca, nazywa go szaleńcem, nie rozumie idei walk powstańczych, nie pojmuje bohaterskiej śmierci uczestników powstania z 1863 r., zupełnie obce mu są ideały patriotyczne. Ujawnia swój głęboki kosmopolityzm. Rujnuje tym psychicznie swoją matkę, która teraz widzi błędy wychowawcze i obwinia siebie za egoizm syna.
C) BENEDYKT KORCZYŃSKI
Podstawowe informacje o bohaterze
Benedykt Korczyński jest jednym z głównych bohaterów powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Pochodzi ze średnio zamożnej rodziny ziemiańskiej o tradycji napoleońskiej. Jego dziadek, Dominik, był legionistą, a ojciec, Stanisław, wychowankiem akademii wileńskiej. Ma dwóch braci, Andrzeja i Dominika oraz siostrę, Jadwigę. Ojciec zadbał o ich gruntowne wykształcenie. Wszyscy synowie ukończyli studia wyższe. Benedykta upoważnił do prowadzenia Korczyna, ich rodzinnej posiadłości. Pomaga mu w tym Marta, dziś dojrzała kobieta, kiedyś osierocona i wychowywana przez rodziców Benedykta. Jego żona, Emilia, jest hipochondryczką, nie zajmuje się domem. Opiekuje się nią Teresa Plińska. Korczyńscy mają dwoje dzieci, Witolda i Leonię.
Charakterystyka zewnętrzna
Benedykt to mężczyzna wysoki, barczysty, siwiejący, z długim wąsem i opaloną twarzą o smutnym raczej wyrazie. Ma ciemne posępne oczy i zmarszczone czoło. Dłonie spracowane i duże, „zgrubiałe” od opalenia słońcem. Od konnego jeżdżenia po polach rozrosły mu się kości i muskuły, stąpa dość ciężko. Chodzi w wysokich butach, nosi na sobie płócienny surdut.
Charakterystyka wewnętrzna
Światem Benedykta jest Korczyn, wielohektarowa posiadłość jego rodziców. Wywiązuje się doskonale z prowadzenia gospodarstwa: co roku obsiewa zbożem i trawami pastewnymi, sadzi ziemniaki, a potem je sprzedaje gorzelniom, ma inwentarz żywy i kilka zabudowań gospodarskich, o które pieczołowicie dba. Zarobione przez tę ciężką pracę pieniądze inwestuje w naprawę budynków, utrzymanie domu, opłaca synowi studia, a córce szkołę i stancję w Warszawie. Wolny czas spędza na polowaniu, doskonale jeździ konno, chętnie też czyta lokalną prasę. Jest jednak cały czas niespokojny, ciągle jakiś zamyślony i czymś zafrasowany. Przygnębia go m.in. myśl, że tak naprawdę nie ma już żadnego rodzeństwa: Jadwiga wyszła za snoba i materialistę i nie może na nią liczyć; Dominik sprzedał się Rosjanom i nagabuje go teraz, by pozbył się Korczyna i rodzinnej ziemi i przyjechał do niego, a listy od brata przytłaczają go coraz mocniej. Andrzeja z kolei stracił w powstaniu. Rodzice dawno nie żyją, a żona absolutnie nie może być dla niego żadnym wsparciem. Bardziej to on sam musi o nią dbać i tolerować jej fanaberie. Został sam, a za cel swojego życia przyjął walkę o utrzymanie ziemi, by nie przeszła w ręce Rosjan. Tym bardziej, że za udział Korczyńskich w powstaniu część majątku skonfiskowano. Za swój obowiązek patriotyczny uznaje więc oddłużenie gospodarstwa i takie wydźwignięcie go z kłopotów finansowych, by nie było konieczności sprzedaży ziemi. Nie potrafi poradzić sobie z przekonaniem do siebie syna. Witold bowiem nie zgadza się z niektórymi poglądami ojca, a w szczególności jego stosunkiem do chłopów i uporem wobec Bohatyrowiczów. Kiedy Anzelm z Fabianem proszą o zwrot koni pochwyconych na jego polu, ten wybucha gniewem: „tylko mi z oczu ruszajcie! Zaraz!” Jest na tyle zawzięty, że doprowadza konflikt z synem do granic wytrzymałości. Wyzywa Witolda: „milcz! milcz, błaźnie!” Sytuacja w domu jest więc dla niego ogromnym obciążeniem. Zamyka się w sobie i pozwala, by prowadzenie gospodarstwa zajmowało cały jego czas wolny. Justyna na przykład jest świadkiem, kiedy nocą Benedykt siedzi przy biurku nad księgami inwentarskimi: „było coś smutnego i bardzo poważnego w tym człowieku, samotnie o północy w głębi wielkiego, starego domu pracującym.” W czasie kolejnej, najostrzejszej kłótni z synem przechodzi metamorfozę: widzi zrozpaczoną i zdeterminowaną twarz Witolda, jego łzy i słyszy kłujące ojcowskie serce słowa: „coś mam w sobie (…) co mię ku ciemnym otchłaniom popycha…” Opamiętuje się. W swojej wrodzonej wrażliwości tuli ukochanego syna z „oczami pełnymi łez.” Odnajduje w synu bratnią duszę. Od tej pory odzyskuje chęć do życia.
D) WITOLD KORCZYŃSKI
Podstawowe informacje o bohaterze
Witold Korczyński jest bohaterem powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Jest synem Benedykta i Emilii Korczyńskich. Ma dwadzieścia lat. Kończy drugi kurs agronomiki, a po odbyciu praktyki zjawia się w Korczynie na wakacje. Tu jest świadkiem sporu Korczyńskich z Bohatyrowiczami. Próba ingerencji nie przynosi skutku. Wchodzi więc w ostry konflikt z ojcem. W decydującej rozmowie, pełnej dramatyzmu, wyjaśniają sobie jednak wszystkie różniące ich wątpliwości i przebaczają sobie. Dochodzi do zgody.
Charakterystyka zewnętrzna
Witold jest średniego wzrostu, „bardzo zgrabny”, przystojny, niezmiernie żywy i energiczny. Ma delikatne rysy twarzy, ale cerę dość bladą i zmęczoną. Nosi drobny, jasny wąsik, oczy ma duże, w kolorze piwnym. Podobny jest do ojca, Benedykta. W zachowaniu jego przejawia się młodość i żywiołowość.
Charakterystyka wewnętrzna
Witold jest entuzjastą haseł pozytywistycznych. Przy pierwszym już spotkaniu z Zygmuntem wypytuje go o losy ludu wiejskiego w Osowcach i jak się mają sprawy pod względem „oświaty, moralności i bytu ekonomicznego” najbiedniejszych. Zaraz potem, podczas odwiedzin u Kirłów, zapoznaje panią Marynię z założeniami nowego programu reform społecznych, z pracą u podstaw i pracą organiczną. Niezmiernie jest zdumiony i wzruszony, kiedy widzi Justynę pracującą razem z ludem Bohatyrowicz przy żniwach, powie: „bo przecież na świecie każdemu coś robić trzeba!” , „znudziłaś się klepaniem po klawiszach i romansowymi książkami i żąć poszłaś - brawo!” Chętnie pobiegł też na spotkanie z Anzelmem. Spacerował z nim po ogrodzie i dyskutował o nowych sposobach gospodarowania, m.in. o hodowaniu drzewek owocowych. A wprost zdumiał starego Bohatyrowicza projektem budowy wspólnego młyna, który zastąpiłby żarna i odciążyłby ludzi oraz czterech wspólnych studni, by „woda tak prawie krwawa nie była”. Również w zakłopotanie wprowadził swojego ojca. Pewnego dnia bowiem, kiedy Benedykt karcił parobka za zepsucie żniwiarki, Witold stanął w jego obronie i wyjaśnił parobkowi szczegółową budowę maszyny: „mówił przez dobry kwadrans, składowe części narzędzia i połączenia ich żywymi gestami pokazywał.” Potem z entuzjazmem i gorączkowym wręcz ożywieniem stwierdził: „jutro obydwa wstaniemy o świcie, maszynę do kowala zawieziemy, a w jaką godzinę po wschodzie słońca będziesz już mógł w pole z nią wyjechać.” W finałowej jednak scenie dramatycznej sprzeczki z ojcem Witold ujawnił w całej pełni swój entuzjazm ideologią pozytywistyczną, m.in. wiarą w moc nauki, demokracją, równością, zbrataniem się i odrodzeniem narodów, pragmatyzmem, utylitaryzmem, wartością pracy i wszelkiego działania. Nie raz dawał dowody swojego uznania dla ludu, prostych ludzi żyjących z pracy swoich rąk i uprawiania ziemi: „mnie nikt zabronić nie może przestawać z wami i być przyjacielem waszym.” - powie Julkowi Bohatyrowiczowi podczas swojej konnej przejażdżki po okolicy. W swych poglądach jest tak głęboko zakorzeniony i tak mocno wierzy w ich słuszność, że w czasie rozmowy z ojcem, nie widząc żadnych szans porozumienia się, nie może opanować emocji: „szał bólu zaświecił mu w oczach” , „coś mu głos zerwało, może łzy z całej siły powstrzymywane czy ściśnięcie się serca oddech tamujące” W takiej determinacji widzi tylko jedno rozwiązanie: wyciąga rękę „ku jednej z wiszących na ścianie strzelb”. Ojciec mu przebacza, ale i on szybko wyciąga rękę do zgody. Witold jest w swoim zachowaniu bardzo stanowczy, zbyt może porywczy, ale na pewno autentyczny. Mocno wierzy w to, czego sam doświadczył i czego się nauczył.
Rozmowa Pani Andrzejowej Korczyńskiej z synem Zygmuntem - interpretacja fragmentu "Nad Niemnem" Orzeszkowej.
Ta praca to moja własna interpretacja tego fragmentu. Mam nadzieję, że okaże się przydatna.
a) Andrzej Korczyński- mąż pani Andrzejowej i ojciec Zygmunta. Wzór patrioty i pozytywisty. Współistniał ze swym ludem, nie wywyższał się ponad innych. W rozmowie Zygmunta z matką, Andrzej Korczyński jest wspominany przez matkę w samych superlatywach. Zginął w walkach powstania styczniowego w 1863r. Pochowany został we wspólnej mogile z innym i powstańcami.
b) Andrzejowa Korczyńska- wdowa po Andrzeju Korczyńskim, matka Zygmunta, kobieta ważna, dumna, nie potrafiąca przełamać niechęci do chłopów. Traktuje swoją służbę z pogardą.
c) Zygmunt Korczyński- jedyny syn Andrzeja Korczyńskiego, młodość spędził w Paryżu. Matka stworzyła Zygmuntowi taki "własny świat" odizolowany od innych. Świat ten był piękny, estetyczny, w którym nie było miejsca dla takich ludzi jak m.in. pospólstwo. Pozbawiony został samodzielności, problemów. Świat ten kojarzy się Zygmuntowi z "wonią kwiatów" i "śpiewem słowików". Świat ten określić można mianem "sztucznego Edenu".
Informacje z samej rozmowy Zygmunta z matką.Rozmowa ma miejsce w wsi Korczyn nad Niemnem, w 20 lat po wybuchu i klęsce powstania listopadowego. Powodem odbycia się całej rozmowy jest obawa Andrzejowej Korczyńskiej o dalsze losy ich posiadłości w Korczynie. Kobieta próbuje "wybadać", czy gdy ona już umrze (a czuje, że jej czas jest bliski) to syn zechce zamieszkać w ich rodzinnym domu. Nie chce bowiem, żeby zamieszkał tam ktoś obcy, ktoś kto zniszczy dorobek ich życia, człowiek innej religii. Jednakże żąda od syna rzeczy niemożliwej- Zygmunt zupełnie nie czuje przynależności do Polski. Wychował się we Francji obcując z kulturą zachodnią. Nie został wychowany w duchu patriotycznym. Zygmunt jest kosmopolitą- mimo, że jest Polakiem, nie czuje się obywatelem Polski, nie jest przywiązany. Ponadto uważa on, że na tle kultury zachodniej, polska jest nudna, szara, melancholijna, pozbawiona wzlotów i uniesień. Mówi, że w kraju panuje "wieczna żałoba", że w takim kraju nie da się normalnie żyć. Zygmunt w dalszej części rozmowy naśmiewa się z matki, która w 20 lat po śmierci męża wciąż nosi żałobę. Proponuje matce wyjazd wraz z nim za granicę, gdzie będzie mogła poznać świat, wykorzystać inteligencję, wykształcenie, charyzmę. Andrzejowa odpowiada krótko- "Nigdy!". Nie chce słyszeć o wyjeździe z Polski, z Korczyna. Miejsce to jest dla niej szczególne z którym wiążą się także liczne wspomnienia, czuje do niego sentyment. Andrzejowa Korczyńska mówi patetycznie, podniośle. Mówi z pietyzmem o swoim uczuciu do ojczyzny, nawiązuje do Biblii. Zygmunt ironizuje, wyśmiewa matkę. Używa tych samych słów matka przytaczając jej wypowiedzi, jednakże używa ich w innym kontekście- szyderczym. Ujawnia się kosmopolityzm-wtrącenia w języku francuskim. Zygmunt Korczyński jest ukazany w negatywnym świetle-porównać do można do postaci Hrabii w "Panu Tadeuszu". Nie jest patriotą jak ojciec, więc odbiega od wzorca. Jednakże nie jest jego winą, że nie czuje przynależności do Polski. To przez wychowanie matki w taki a nie inny sposób Zygmunt nie jest patriotą. Matka zatem również przedstawiona jest jako postać negatywna.
Konflikt pomiędzy panią Andrzejową, a jej synem Zygmuntem w "Nad Niemnem" Orzeszkowej.
Od zawsze rodzice próbują kierować swoje dzieci na odpowiedni szlak, starają się pokazać im jak żyć, często narzucają im własne poglądy, zapominając o tym, że świat się zmienia. Rodzice chcą wychować dzieci na podobieństwo siebie samych. W pewnym okresie życia dzieciom zaczyna to przeszkadzać, chcą sami kierować swoim życiem. Ich pokolenie jest inne od pokolenia ich rodziców, dlatego przechodzą okres buntu, który nieuchronnie prowadzi do konfliktu z ich rodzicami ? konfliktu pokoleń. Różne ideały, różne pragnienia - całkiem inny świat. Taki konflikt przedstawia w swojej powieści pt. "Nad Niemnem" Eliza Orzeszkowa.Andrzej Korczyński był człowiekiem szlachetnym, mądrym, kochał ojczyznę równie silnie jak swoją żonę. Zwracał się życzliwie w stronę pobliskiej wsi ? Bohatyrowicze, nie wywyższając się nad chłopami. Starał się szerzyć wśród nich miłość do ojczyzny, kształcił ich, traktował jak równych sobie. Jego żona - Pani Andrzejowa, pochwalała całkowicie to, co robił, jednak sama nie potrafiła przełamać w sobie odrazy, jaką budzili w niej chłopi. Andrzej Korczyński zginął podczas powstania styczniowego, pozostawiając żonę z małym dzieckiem. Ze względu na miłość, jaką pani Korczyńska darzyła męża, postanowiła wychować synka na podobieństwo ojca. Sama również starała się przezwyciężyć niechęć do chłopów, uczyła wiejskie dzieci, jednak tylko jeśli przyprowadzono je do dworu, umyto i porządnie ubrano. Pani Andrzejowa była kobietą piękną i bogatą, toteż wielu mężczyzn ubiegało się o jej rękę. Jednak ona nie myślała nawet o powtórnym małżeństwie. Po śmierci męża, jej jedyną pociechą i jedynym celem w życiu było wychowywanie syna na dobrego człowieka. Dbała o niego jak o największy na świecie skarb. Jednak popełniła poważny błąd, izolując go od wiejskich dzieci. Chłopiec rósł, a matka spełniała wszystkie jego zachcianki, przez co uważał, że wszystko mu wolno. Plan wychowywania Zygmunta przez matkę całkowicie się nie sprawdził, pani Andrzejowa nie osiągnęła tego co chciała, można powiedzieć, że osiągnęła skutek wręcz przeciwny. Zygmunt Korczyński, jej ukochany syn, w którym pokładała tak wielkie nadzieje, wyrósł na człowieka egoistycznego, który kocha jedynie piękne przedmioty. Niszczy on młodą Justynę - psuje jej reputację i łamie serce. Nie ożenił się z nią, ponieważ nie chciała tego jego matka. Był to chyba jedyny raz, kiedy od razu jej posłuchał. Zygmunt wyjechał za granicę, poznał młodziutką, śliczną dziewczynę - Klotyldę, którą rozkochał w sobie bez pamięci, a po ślubie szybko się nią znudził i próbował znów romansować z Justyną. Ojczyzna dla Zygmunta Korczyńskiego nie odgrywała żadnej roli. Wolał wyjechać do Francji czy Anglii, niż zostać na rodzinnym majątku w Osowcach i wspierać ojczyznę w trudnych chwilach. W głowie miał tylko poezję, sztukę i zabawę, a nie problemy ojczyzny i sąsiednich chłopów. Matka marzyła, że jej syn będzie całkiem inny. Przez cały czas nie chciała przyjąć do siebie myśli, że jedyną rzeczą, jaką potrafi robić, to wydawanie pieniędzy. Łudziła się. Całkowicie straciła nadzieję dopiero po rozmowie z nim. Przekonała się wtedy, że ideały, jakim on hołdował, są skrajnie odmienne od tych, które uznawał jego ojciec oraz że jest już za późno, żeby to zmienić. Salonowy chłopiec, na jakiego wyrósł Zygmunt, nie był tym, kogo ona chciała mieć za syna, ale pomimo to nadal go kochała. Pani Andrzejowej zawalił się cały świat. Jak natomiast traktował całą tą sytuację i rozmowę z matką Zygmunt? Uznawał on miłość do ojczyzny i bratanie się z chłopami, które starała się mu wbić do głowy matka, za mrzonki. Kobiety traktował jako zabawki, które można wykorzystać, a jak się ?zużyją? wyrzucić. Jednak największym ciosem dla pani Andrzejowej było to, że Zygmunt uważał swojego zmarłego ojca za szaleńca, a ona sama wydawała mu się śmieszna. Konflikt między tymi dwoma postaciami nie zmienił postawy żadnej z nich. Zygmunt pozostał taki, jaki był. Jego matka zrozumiała, że już nic nie może zrobić, bo nie ma już wpływu na syna, więc starała się przynajmniej pomagać jego biednej żonie
Rozmowa Benedykta Korczyńskiego z synem Witoldem ( „Nad Niemnem” )
Bezpośrednimi przyczynami kłótni między Benedyktem Korczyńskim a jego synem Witoldem były liczne różnice w poglądach. Witold krytykował Benedykta za to, w jaki sposób zarządzał gospodarstwem i traktował parobka, człowieka z niższej warstwy społecznej. Benedykta ukształtowało pokolenie romantyków, o czym świadczy cytat "Ody do młodości" wypowiadany przez niego (w scenie godzenia się ojca i syna), jego postawa została ukształtowana przez idealizm, przyświecały mu ideały tj. : działanie na rzecz ludu, ludzi prostych, ofiara dla ojczyzny; te ideały wcielał w życie jego brat Andrzej przyjażniąc się z Bohatyrowiczami, ucząc ich; upadek powstania styczniowego i śmierć jego brata zachwiały wiarę Benedykta, zajął się przyziemnymi działaniami, których celem było utrzymanie majątku. Benedykt boi się, że idealizm zgubi jego syna, tak jak doprowadził on do śmierci jego brata, zmienia swoja postawę pod wpływem syna, przypomina sobie dawne ideały i ponownie zaczyna wierzyć w ich sens. Witold reprezentuje pokolenie pozytywistów, świadczy o tym jego wykształcenie, ideały, pomoc chłopom i oświata dla nich, demokracja, równość i braterstwo ludzi, wolałby zginąć, niż żyć w świecie, którym te ideały zostały zatracone- Witold również jest idealistą.
Orzeszkowa godzi dwa pokolenia: romantyków i pozytywistów, podkreśla to, co ich łączy, a nie to, co ich dzieli. Zakończenie kłótni miedzy ojcem i synem prowadzi do pomyślnego zakończenia jednego z głównych wątków powieści, czyli konfliktu między wsią i dworem. Benedykt w wyraźnym finale powieści przekazującym ideały idzie do Bohatyrowicz, odwiedza Anzelma i ich konflikt został zażegnany. Wyraża to jedno z głównych przesłań powieści i jedno z podstawowych haseł pozytywizmu czyli solidaryzm społeczny.
Maria Konopnicka „Mendel Gdański” (pozytywizm)
1. OPRACOWANIE
GENEZA UTWORU
Nowela powstała w roku 1890 i stanowiła odzew pisarki na narastające w zaborze rosyjskim problemy antysemityzmu, które niosły ze sobą pogromy Żydów. Utwór stanowił protest Konopnickiej przeciwko nienawiści i zdziczeniu obyczajów, niesprawiedliwemu i nieobiektywnemu traktowaniu społeczności żydowskiej.
PROBLEMATYKA - Problem asymilacji Żydów
Asymilacja (od łac. assimilatio - upodobnienie) Żydów to program, który został stworzony w XIX wieku, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach europejskich. Według polskich pozytywistów celem tego programu było narodowe i kulturowe zjednoczenie Polaków i Żydów, pod warunkiem zachowania odrębności wyznaniowej. Program asymilacji akceptowało wielu wykształconych Polaków i Żydów, którzy prowadzili działalność na rzecz poprawy życia biednych środowisk, walczyli z ciemnotą i zacofaniem. Pragnęli, aby środowiska żydowskie włączały się w polskie życie społeczne i kulturalne, by przybliżali też Polakom kulturę żydowską. Nie wszyscy jednak byli zwolennikami tego programu asymilacyjnego, zarówno Żydzi, którzy obawiali się wynarodowienia, jak i Polacy, którzy bali się, że Żydzi zdominują polską gospodarkę, a głównie handel. Wielu Polaków było przeciwnych asymilacji, bo polskość utożsamiali nieodłącznie z katolicyzmem, więc już w tym aspekcie nie mogło być mowy o zjednoczeniu polskiego i żydowskiego narodu. To właśnie przeciwnicy asymilacji podżegali do wystąpień przeciwko Żydom, organizowali manifestacje i pogromy, podczas których dochodziło do bijatyk, okaleczeń, niszczenia mienia rodzinom żydowskim. Antysemici nie uważali Żydów za równorzędnych obywateli polskich, nawet gdy ci posiadali polskie obywatelstwo. Asymilacja Żydów stanowiła ogromny problem, szczególnie w dobie pozytywizmu, a jeszcze większym problemem dla światłych pozytywistów było odrzucenie programu asymilacji i niezgoda na równe traktowanie ludności żydowskiej ze strony ugrupowań antysemickich.
ROZMOWA MENDLA Z ZEGARMSTRZEM
Nowela napisana przez Konopnicką ma na celu pokazanie stereotypów na temat Żydów, które krążą w społeczeństwie. Temu celowi służy dość długa i obfitująca w absurdalne zarzuty przeciw Żydom rozmowa Mendla z zegarmistrzem. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na samych bohaterów tej sceny. Mendel to ten, o którym wcześniej dowiedzieliśmy się, że urodził się w Gdańsku w rodzinie wielodzietnej, jego nazwisko więc jest motywowane jego pochodzeniem. Chciałoby się rzec, iż Mendel to Polak z krwi i kości. Zegarmistrza z kolei poznajemy jako bezimiennego, tak naprawdę to bohater-typ, pod jego postacią może się kryć każdy Polak. Istotne też zdają sie charakterystyki, o ile introligator przedstawiony został jako dobroduszny staruszek, o tyle w przypadku Polaka narrator zwraca uwagę na niechlujny jego wygląd. Podkreśla, że jest on gruby, ubrany w hawelok i trzewiki ze sprzączką, a w rozmowie reaguje szyderczym śmiechem, co go zupełnie dyskredytuje w naszych - czytelnika - oczach. Rozmowa bohaterów rozpoczyna się niewinnie - po krótkiej informacji zegarmistrza, że oto ma odbyć się pogrom na rodaków Gdańskiego, ten nie ukrywa wzburzenia. Sam jest gotów bić tych, którzy są źli. Jest przekonany o braku racjonalnych podstaw ku takim wystąpieniom. To pierwsze, święte oburzenie ustępuje jednak narastającej frustracji wynikłej z jałowości argumentów zegarmistrza. Polak przywołuje cztery zasadnicze stereotypy, rzucając krótkie zdania-zarzuty. Pierwszy poraża swą absurdalnością i sugeruje, że będą bić Żydów za to, iż są Żydami. Kolejne dotyczą rzekomej obcości Żydów, ich łapczywości na pieniądze, a także wielodzietności. Zegarmistrz nie podejmuje się dyskutowania z kontrargumentami Mendla, zwyczajnie brak mu sensownej odpowiedzi. Jest to zapewne wynikiem podatności tego bohatera na wpływy antyżydowskie, a także bezmyślności w przejmowaniu poglądów innych. Dziwi postawa zegarmistrza, który z jednej strony korzysta od wielu lat z usług introligatora, można nawet rzec przyjaźni się z nim, rozmawia, z drugiej zaś - prezentuje tak antysemicie podejście. Odpowiedzi Mendla z kolei świadczą nie tylko o jego wielkiej mądrości, ale także umacniają czytelnika w przekonaniu o głębokich uczuciach Gdańskiego do ojczyzny. Podkreśla on żywy udział swoich rodaków w historii Polski, zwraca uwagę na użyteczność swej osoby i niejako służbę dla narodu, służbę pracą. Konopnicka chce tu więc pokazać, że Polakiem jest ten, który żywi uczucia do ojczyzny, ale też działa dla jej dobra. Pogląd ten wkłada w usta samego Mendla, który mówi: „[…] na tym mądrość jest, coby uni dużo dobrego zrobili, dużo ziemi obsiali, dużo obkopali, dużo osadzili. Coby uni dużo przemysłowców mieli, dużo rozumu się uczyli, dużo dobroci znali w sercu jeden dla drugiego.” Kryterium oceny człowieka nie może zatem być stereotypowa, krzywdząca opinia, lecz jego użyteczność dla społeczeństwa, a także zwykła dobroć, mądrość i uczciwość. Z całą pewnością więc autorka noweli chce wskazać na niezbędność realizacji hasła asymilacji Żydów. Wskazując postawy, w których brakuje tolerancji, demaskując antysemickie mity - budzi wrażliwość na krzywdę nawet nie tyle Żydów, co zwyczajnie człowieka.
GATUNEK LITERACKI
Mendel Gdański jest nowelą zbudowaną zgodnie z poetyką tego gatunku i posiada jednego głównego bohatera, którym jest Mendel, jeden wątek dotyczący właśnie tego bohatera, a akcja dąży do punktu kulminacyjnego, w którym po ataku rozszalałego tłumu, Mendel wyznaje, że umarło w nim serce „dla tego miasto”. Fabuła ma charakter dramatyczny.
2. STRESZCZENIE
Stary Mendel Gdański zaobserwował, że coś niepokojącego dzieje się na ulicy, przy której mieszkał. Zauważył kręcących się obcych ludzi, którzy przystawali i o czymś rozmawiali z robotnikami. Łatwo mu było dostrzec zmiany, ponieważ na tej samej ulicy mieszkał od 27 lat i znał tu dokładnie każdy kamień, drzewko, ludzi. On, stary introligator, był też wszystkim powszechnie znany. Pomimo swoich 67 lat, siwych włosów i bolących, od żmudnego zajęcia, pleców, pracował dalej, by nie myśleć o smutnych doświadczeniach życiowych. W czasie odpoczynku, puszczając z fajki siwy dym, wspominał zawsze swoją zmarłą żonę Resię i synów, którzy rozjechali się po świecie w poszukiwaniu lepszego życia. Najdłużej jednak myślał o swojej najmłodszej córce, której było na imię Lija, a która wcześnie zmarła pozostawiając po sobie syna Jakuba, którego wychowaniem zajął się Mendel i o którego ciągle drżał, by nie stało mu się nic złego, bo był jego jedynym skarbem. Sąsiadów miał dobrych, coraz to któraś z kobiet przynosiła jemu i wnukowi coś gorącego do zjedzenia, pocieszały i doradzały. Pewnego dnia jego wnuk wrócił ze szkoły bez czapki, przestraszony, żaląc się dziadkowi, że ktoś krzyczał za nim Żyd. Mimo poirytowania tym faktem zaczął tłumaczyć malcowi, że nie ma powodu, dla którego musiałby się wstydzić, że jest Żydem. W tym mieście się urodził i ma prawo je kochać, póki żyje uczciwie. Dodał jeszcze, że być uczciwym Żydem to piękna rzecz. Ale wewnątrz zaczął odczuwać dziwny niepokój, który jeszcze się wzmógł, gdy doszły go wieści, że mają bić Żydów. Tę wiadomość potwierdził też zegarmistrz, na co stary Mendel odrzekł, że jeżeli są to jacyś złodzieje krzywdzący innych ludzi, to on sam gotów jest iść i ich bić. Zegarmistrz z przekąsem dorzucił, że mają bić wszystkich Żydów. Doszło do mało przyjemnej wymiany poglądów na temat obecności Żydów w społeczeństwie polskim. Mendla najbardziej zabolały słowa zegarmistrza, że Żyd zawsze będzie Żydem, kimś obcym i do tego dbającym tylko o pieniądze, z czym nie mógł zgodzić się Mendel i zapytał zegarmistrza, dlaczego, jeżeli Żyd uczciwie pracuje, to ma mu się nie zapłacić tak, jak każdemu innemu człowiekowi. A już do żywego dotknęły Mendla słowa zegarmistrza, że może w teorii to ma on rację, ale prawda jest taka, że Żydzi rodzą się jak szarańcza. Gdański, próbując ukryć zdenerwowanie, tłumaczył, że nie jest on żadnym obcym, bo w Polsce się urodził, wychował, tu ma groby swoich najbliższych. Potem zaczął zegarmistrza wypytywać o to planowane bicie Żydów, ale ten zbył go krótko, że tak na mieście się mówi. Jednak nazajutrz wpadł do Mendla zaprzyjaźniony student i nakazał mu schować się, bo zaraz będzie tu rozwścieczony tłum, ale Mendel powiedział, że nie ma zamiaru nigdzie się chować, bo jest człowiekiem uczciwym, bo chce tu żyć spokojnie i wychować wnuka na porządnego człowieka. On nie krzywdzi nikogo, to dlaczego inni by go mieli skrzywdzić. Stanął w oknie i nasłuchiwał wrzasków zbliżającego się motłochu. Stróżka zaproponowała, że postawi w jego oknie święty obrazek, ale Mendel grzecznie odmówił, bo stwierdził, że jeżeli ci ludzie nie są chrześcijanami, to nawet obrazek ich nie powstrzyma, bo tacy ludzie nie mają miłosierdzia w sobie. Rozszalały tłum, widząc nieugiętą postawę starca, jeszcze bardziej się rozsierdził i być może zaatakowałby Mendla, ale na przeszkodzie stanął im student, zasłaniając swoim ciałem wejście do mieszkania. Tłum grożąc i rzucając przekleństwa zaczął się oddalać, ale jeden z rzuconych w dom Mendla kamieni trafił w głowę jego wnuka, Kubusia. Student długo musiał uspokajać starego Żyda, tłumacząc mu, że na szczęście nic groźnego się chłopcu nie stało, a Mendel zachowuje się, jakby mu kto umarł. I wtedy Mendel Gdański odpowiedział, że stała się rzecz straszna, bo właśnie umarło w nim serce dla tego miasta.
3. CHARAKTERYSTYKA MENDLA
Podstawowe informacje o bohaterze
Mendel Gdański jest Żydem, ma 67 lat i od dwudziestu siedmiu lat mieszka w Warszawie. Mendel jest introligatorem, wychowuje wnuka Kubusia, którego osierociła zmarła córka Mendla, Lija. Kiedy dochodzi do pogromu Żydów w Warszawie, jego wnuk zostaje ugodzony kamieniem w głowę. Mendel stracił serce dla Warszawy, którą tak ukochał.
Charakterystyka
Mendel Gdański jest człowiekiem spokojnym, pracowitym o łagodnym usposobieniu, który swoją ciężką i uczciwą pracą zyskał sobie przyjaźń i uznanie sąsiadów.
„Mimo sześćdziesięciu i siedmiu lat rześki jest jeszcze w sobie. Spokój i powaga maluje się na jego typowej, zawiędłej w trudach twarzy. Włosy jego są mocno siwe, a długa broda zupełnie siwa. Pierś zaklęsła pod pikowanym kaftanem często zadychuje się wprawdzie, a grzbiet zgarbiony nigdy jakoś nie chce się rozprostować…” Mendel zna swoją wartość i wie, że to swoją postawą etyczną i ciężką pracą zdobył sobie zaufanie sąsiadów, toteż jego reakcja na pogłoski, że mają „bić Żydów” jest taka, że sam gotów byłby wymierzać sprawiedliwość swoim rodakom, gdyby się okazało, że są złymi ludźmi i krzywdzą innych. Jest człowiekiem dumnym, o czym świadczy reakcja na skargi wnuka, że ktoś krzyczał za nim „Żyd”. Wytłumaczył Kubusiowi, że: „Uczciwym Żydem być, jest piękna rzecz!” Postawę dumy i godności zaprezentował też w rozmowie z butnym zegarmistrzem, który na wszelkie sposoby próbował go obrazić i upokorzyć. Mendel zawsze deklarował swoją miłość do Polski i Warszawy, a wszelkie nieszczęścia, które dotyczyły kraju, odczuwał boleśnie, bo czuł się związany z krajem i miastem, w którym mieszkał. Wierzył głęboko w mądrość i dobroć ludzi, okrutnie się zawiódł, gdy pogłoski o biciu Żydów okazały się faktem, ale dumny ze swego pochodzenia odmawia pomocy, którą oferują mu sąsiedzi w czasie zamieszek: „Dajta spokój! Ja wam dziękuję, bo wy mnie swoją świętość (obraz) chcieli dać, mnie ratować […] Ja się nie chcę wstydzić, co ja Żyd. Ja się nie chcę bać…” Jest odważny, nie ukrywa się przed „uliczną zgrają”, stoi wyprostowany i dumny, bo wie, że jego zachowanie obserwuje wnuk i chce mu tę dumę przekazać. Odrzucił pomoc sąsiadów nie z poczucia wyższości, ale chciał dać dowód odwagi, jak również ocalić to, co było dla niego święte: wiarę, godność, tożsamość narodową. Rozszalały tłum jeszcze bardziej rozwścieczyła postawa starego Żyda i zniszczyliby zapewne wszystko w jego domu, ale na szczęście obronił go przed linczem zaprzyjaźniony student, który znał prawdziwą wartość Mendla. Kiedy jego wnuk został ugodzony kamieniem, stary zamilkł i zamknął się w sobie nie tylko dlatego, że cierpiał z powodu bólu wnuka, ale też dlatego cierpiał, że mając świadomość swej uczciwości i oddania miastu, wierząc w ludzką sprawiedliwość, dobroć i mądrość, nagle otrzymał cios: „I wielką boleść mam, i wielką gorzkość […] Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał…Nu, u mnie umarło serce dla tego miasto.” Jego wiara, że ludzie wśród których uchodził za „swojego” nie potraktują go jak obcego, jak wroga, ale docenią jego uczciwość, rzetelną pracę, wierność Polsce, wreszcie, że uszanują jego siwe włosy, legła w gruzach. Krzywda, której doznał wśród swoich, spowodowała, że zgasły w nim wszelkie uczucia dla ludzi i dla Warszawy. Zbyt duży zawód go spotkał, by mógł sobie to wszystko wytłumaczyć. Mendel jest postacią bardzo pozytywną, bo nie było w nim uprzedzeń, dla niego liczył się człowiek i jego wartość mierzona uczciwą pracą i postawą wobec kraju i innych ludzi, ale tę wiarę w człowieka zabił w nim rozszalały, chory z nienawiści tłum, dla którego Mendel jako Żyd był kimś gorszym.
Bolesław Prus „Kamizelka” (pozytywizm)
1. GENEZA UTWORU
Kamizelkę napisał Bolesław Prus w roku 1882. Pochodzi ona z dojrzałego okresu twórczości pisarza. Jest uznawana za jedną z najlepszych nowel w jego dorobku i wśród całej prozy nowelistycznej okresu pozytywizmu.
ZNACZENIE TYTUŁU
Tytuł noweli ma kluczowe znaczenie dla jej interpretacji. Wskazuje na zwyczajny, prozaiczny przedmiot - ów element męskiej garderoby, który jednak nabiera tutaj symbolicznego znaczenia i staje się motywem dominującym, na którym opiera się cała akcja utworu.
2. GATUNEK LITERACKI I BUDOWA UTWORU
Gatunek literacki
Kamizelka to jedna z najbardziej udanych nowel Bolesława Prusa. Skupia w sobie wszystkie najważniejsze cechy tego gatunku. Akcja utworu jest silnie skondensowana i skupia się na przedstawieniu jednego tylko wątku. Fabuła jest zwykle osnuta wokół wydarzeń dramatycznych, akcja eksponuje tragiczne losy postaci. Ważna jest rola motywów organizujących akcję (tutaj tytułowa kamizelka), wreszcie historia zmierza do punktu kulminacyjnego (tutaj ustalenie, że oboje małżonkowie majstrowali przy pasku).
Teoria sokoła
Kamizelka jest najlepszą rodzimą realizacją tzw. teorii sokoła. Jest to sformułowana w końcu XIX wieku teoria wzorcowo skomponowanej noweli. Cała akcja utworu skupiona ma być wokół jednego przedmiotu, który nabiera cech symbolu. Nazwa pochodzi od noweli Giovanniego Boccaccia Sokół (z jego zbioru Dekameron). Także nowela Katarynka spełnia wyznaczniki formalne teorii sokoła, Kamizelka jest jednak uznawana za jej najbardziej wierną realizację. Jednak także tutaj należy zauważyć, że Prus wprowadza do swego utworu silnie rozbudowaną konstrukcję narratora, czego w noweli klasycznej nie było. Tym samym jego opowieść stanowi już pewną ewolucję gatunku, nie jest jedynie formalną, sztywną realizacją danego modelu uformowania świata przedstawionego.
Konstrukcja narratora a kompozycja noweli
Właściwa dla Prusa, a obca dla klasycznej noweli jest konstrukcja narratora w jego utworach. WKamizelce jest to postać rzeczywista, biorąca udział w opisywanych przez siebie wydarzeniach. Opowieść o losie chorego urzędnika i jego żony opleciona jest ramą przemyśleń narratora. Tym samym Prus kompozycję noweli osadza na zabiegu retrospekcji - historia właściciela kamizelki i jego małżonki miała miejsce już wcześniej, a narrator opisuje ją już z pewnej perspektywy czasowej.
3. STRESZCZENIE
Narrator ujawnia czytelnikom swoją pasję zbierania różnych rzeczy i przedstawia zawartość swej szuflady. Wśród znajdujących się tam przedmiotów szczególną uwagę zwraca stara, wypłowiała, zniszczona kamizelka. Ów element męskiej garderoby narrator zakupił niegdyś od starego i chytrego Żyda handlującego starzyzną, znacznie przepłacając. Przypomina ona narratorowi jego własną przeszłość (niewiele tu nam zdradza, możemy się jedynie domyślać), ale także pewną historię, którą ten opowiada. Wspomina jak do domu naprzeciwko wprowadziło się młode małżeństwo. Pan był skromnym urzędnikiem, jego żona zajmowała się szyciem, aby dorobić, dawała też lekcje. Początkowo towarzyszyła im służąca, potem zostali tylko we dwoje. Kiedy pan zmarł na gruźlicę, jego małżonka sprzedała pozostałe po nim rzeczy i wyjechała. Narrator daje opis ich skromnego, ale pełnego miłości i wzajemności uczuć, życia. Wspomina jak oboje do późna w nocy pracowali, a w niedzielę, trzymając się za ręce, spacerowali. Niestety spokojny żywot pary zakłóca choroba męża. Początkowo jest to zwykłe przeziębienie, po którym następuje jednak silny krwotok. Okazuje się, że mężczyzna chory jest na nieuleczalną wówczas gruźlicę. Mimo pocieszeń, uspokajającego i bagatelizującego przypadłość pana doktora, jego stan się pogarsza. Zdaje on sobie powoli sprawę, że zapewne czeka go rychła śmierć. Najbardziej niepokoi go fakt, że kamizelka, którą nosił, stała się bardzo luźna. Kamizelka staje się odtąd probierzem sił i stanu zdrowia mężczyzny. Zwłaszcza, gdy z radością zauważa on, że zaczyna być ona znowu ciasna - co postrzega on jako znak przezwyciężania choroby. Niewiele przed śmiercią szczęśliwy mężczyzna przyznaje się żonie do pewnego wybiegu. Oto sam ściągał pasek, by przekonać panią, że faktycznie wraca do zdrowia. Tymczasem teraz tego nie zrobił, a mimo to kamizelka jest bardziej ciasna! Podekscytowany mężczyzna traktuje to jako bardzo dobry znak i wierzy, że wyzdrowieje. Cieszy się wraz z żoną, przytula do niej, nie kładzie się do łóżka, lecz siedzi w fotelu. Na tym opowieść narratora się kończy. Zauważa on jednak to, czego chory do końca miał nie wiedzieć. Oto przy kamizelce majstrowały dwie osoby. Mężczyzna przesuwał sprzączkę, a jego żona skracała pasek. Oboje czynili to, myśląc o współmałżonku, pragnąc dodać mu otuchy.
4. PROBLEMATYKA
Obrazek społeczny
Kamizelka przedstawia obrazek z życia drobnomieszczańskiej rodziny polskiej w II połowie XIX wieku. Narrator opisuje trudne losy pary małżonków, którzy sprowadzili się do miasteczka. Służąca, która początkowo z nimi zamieszkiwała musiała spać na kuferku, ponieważ nie było dla niej godnych warunków do przenocowania - dowodzi to faktu, że lokal jaki zajmowali, był nieduży i mizernie urządzony. Służąca przeniosła się w końcu do bardziej bogatych państwa, gdzie, co podkreśla narrator, dostawała solidną zapłatę i mogła codziennie zjeść talerz gorącej zupy. Bohaterowie bardzo ciężko pracowali, by móc się utrzymać. Siedzieli do późna w nocy, a wstawali z samego ranka. Kobieta wykonywała aż dwie czynności - w dzień udzielała lekcji, wieczorami zajmowała się szyciem. Po śmierci męża kobieta opuszcza mieszkanie i udaje się w dalszą tułaczkę, a jej byt jest niepewny.
Opowieść o miłości
Kamizelka Prusa to wspaniała opowieść, której podstawowym tematem jest miłość łącząca dwójkę bohaterów. Narrator zwraca uwagę na to, że chociaż para prowadziła życie bardzo skromne, ich uczucie było bardzo silne i trwałe. Wspomina np., jak zawsze do bardzo późnej godziny w nocy wzajemnie pracowali (pan ślęczał nad dokumentami, a pani szyła). Starali się oni nawzajem zachęcać do odpoczynku i pójścia spać, aby w końcu nadal siedzieć i pracować. Także niedzielny spacer, jaki stanowił nieodłączny punkt planu tygodnia małżonków, dowodzi siły ich uczucia. Przechadzali się oni zawsze niespiesznie po mieście, trzymając się za ręce. Narrator przypomina sobie, jak raz natknął się na nich, gdy idąc, pojadali pierniki. Prawdziwym wyznacznikiem miłości łączącej postaci jest jednak dopiero choroba mężczyzny. Oboje w obliczu tak dramatycznego dla ich dalszych losów wydarzenia posuwają się do drobnego oszustwa, byle tylko dodać otuchy swemu życiowemu partnerowi. Ogromna radość urzędnika, gdy zauważa, że bez majstrowania przy pasku kamizelka stała się ciaśniejsza, jest dla jego żony najlepszą nagrodą za jej trwanie u boku chorego i opiekowanie się nim w obliczu śmierci.
Studia psychologiczne postaci
Prus daje w Kamizelce, mimo niewielkich ram objętościowych utworu, pogłębiony wizerunek psychologiczny postaci. W krótkich opisach udaje się noweliście zawrzeć cechy osobowości czy postawy życiowe bohaterów. W noweli dokładniej scharakteryzowanych zostaje aż pięć osób. Są to: chory urzędnik, jego żona, narrator, doktor oraz handlarz starzyzną. Najwięcej miejsca poświęca się pierwszej trójce, ale wizerunki doktora czy żydowskiego handlarza również, choć objętościowo krótkie, bogate są w obserwacje natury psychologicznej.
Urzędnik
Jest główną postacią opowiadanej historii, jemu poświęca się w noweli najwięcej miejsca. Podkreśla autor utworu jego pracowitość i oddanie żonie. Najwyraźniej jego psychologia ujawnia się jednak w obliczu choroby. Początkowo bagatelizuje swój stan zdrowia, będąc przekonanym, że to niegroźna tymczasowa przypadłość. Stopniowo uświadamia sobie jednak, że jest z nim źle. Szuka pocieszenia u żony. Za wszelką cenę chce słyszeć, że będzie zdrów. Niekiedy bywa niezrównoważony - np. w scenie, w której atakuje słownie żonę, jakoby ta wiedziała od lekarza, że wkrótce umrze i nie informowała go o tym. Jego miłość do małżonki jest ogromna, o czym świadczy przesuwanie przezeń sprzączki na pasku, by uspokoić swą życiową partnerkę i dodać jej otuchy. Skłonny jest do egzaltacji i wzruszeń. Przeżywa ogromną radość, gdy zauważa, że bez jego zabiegów przy pasku, kamizelka stała się ciaśniejsza, mówi:„Bo przy chorym wszyscy kłamią, a żona najwięcej. Ale kamizelka - ta już nie skłamie!”
Żona
Osoba silna wewnętrznie i zdecydowana. Zadowolona z życia, mimo skromnych warunków mieszkaniowych i bytowych. Bardzo troskliwie opiekuje się chorym mężem. Nie dopuszcza do siebie, podobnie jak on, świadomości, że choroba może być śmiertelna. Do końca pociesza męża i stara się sprawić, by jego ostatnie chwile były jak najbardziej spokojne. Dlatego skraca systematycznie pasek od kamizelki - ma to dowieść tego, że mężczyzna zwalcza chorobę i nabiera ciała. Za jej sprawą chory przeżywa ogromną radość nawet w stanie przedagonalnym - będąc przekonanym, że zdrowieje. Jej postawa pozwala mężowi uniknąć lęku i świadomości bardzo złego stanu zdrowia i widma nadchodzącej śmierci.
Narrator
Jest postacią ze świata przedstawionego utworu. Okazuje się być bystrym i dokładnym obserwatorem - wiernie relacjonuje opowieść o historii urzędnika i jego żony. Jest też osobą wrażliwą i skłonną do okazywania uczuć, mówi: „Człowiek miewa w życiu takie chwile, że lubi otaczać się przedmiotami, które przypominają smutek”. Bardzo przeżywa tragizm losów pary z domu naprzeciw, a po śmierci mężczyzny kupuje tytułową kamizelkę, znacznie za nią przepłacając.
Lekarz
Pojawia się w noweli w jednej tylko scenie. Uczestniczy w dialogu małżonków dotyczącego stanu zdrowia mężczyzny tuż po krwotoku. Zdaje się od początku wiedzieć, że mężczyzna zapadł na śmiertelną chorobę. Bagatelizuje jej objawy, by pocieszyć parę. Jako że choroba jest nieuleczalna, nie mówi prawdy urzędnikowi ani jego żonie. Sugeruje jedynie, by chory kilka dni poleżał, a w razie możliwości wyjechał na wieś. Wychodząc, radzi, by zdać się na Boga - co jest dowodem jego przekonania, że chory zapewne już nie wyzdrowieje.
Handlarz starzyzną
Typowy przedstawiciel mieszczańskiej ludności żydowskiej. Drobny handlarz, chytry i szukający wszędzie okazji, by się dorobić. Nie zwraca najmniejszej uwagi na wartość emocjonalną rzeczy, traktuje je jedynie jako towar (rzuca kamizelką na ziemię, by pokazać narratorowi parasol). Targuje się o najdrobniejszy grosz. Kupuje rzeczy za bezcen, by odsprzedawać je z dużym zyskiem. Przed sprzedażą kamizelki bezczelnie obszukuje jej kieszenie, szukając ewentualnych pozostawionych pieniędzy. Przesadnie miły, gdy rozmawia z potencjalnym kupującym.
Relatywizm moralny
Ważnym kontekstem odczytania Kamizelki jest etyka. W noweli Prus ujawnia myślenie o świecie, które moglibyśmy określić jako relatywizm (względność) moralny. Dotyczy to zwłaszcza tytułowego elementu męskiej garderoby. Oboje małżonkowie okłamują siebie nawzajem - majstrując przy pasku i sprzączce kamizelki. Jednak tutaj typowe role zostają jakby odwrócone. Czyn moralnie negatywny - wprowadzanie drugiej osoby w błąd, nabiera tu mianowicie pozytywnych znamion. Bohaterowie czynią to bowiem jedynie z troski o swego życiowego partnera. Chcą dodać sobie wzajemnie otuchy, nie myślą o sobie, lecz o małżonku. Radość mężczyzny z faktu, że zdrowieje, jest tak ogromna, że uzasadnia ona tzw. kłamstwo w dobrej wierze. Podobnie ujęte zagadnienie moralne informowania (lub nie) umierającego o jego rychłej śmierci stanowi ważny, do dziś kontrowersyjny i niejednoznaczny temat. Prus tak jednak konstruuje swoją opowieść, że czytelnik ocenia postawę żony pozytywnie.
Znaczenie kamizelki
Tytułowa kamizelka jest bardzo ważnym motywem dla odczytania sensów utworu. Można ją rozpatrywać na różnych płaszczyznach. Stanowi ona na początku element zbioru narratora, grupującego przedmioty, jakie mają dla niego wartość emocjonalną. Kamizelka stanowi punkt wyjścia do opowiedzenia historii chorego urzędnika i jego małżonki, na niej też kończy się snuta opowieść. Kamizelka urasta wreszcie w noweli do rangi symbolu. Przywołuje smutek, boleść, tragiczne losy pary bohaterów. Jednocześnie jest ona jednak dowodem ich bezgranicznej miłości, cierpliwości, wytrwałości i oddania. Można również odczytać kamizelkę jako znak kłamstwa dla dobra drugiego.
Bolesław Prus „Lalka” (pozytywizm)
1. GENEZA UTWORU
Prus tworzył swoje dzieło w latach 1887-1889, (chociaż, jak wyjaśnia w tekście Słówko o krytyce pozytywnej, „temat i materiały do Lalki […] były gromadzone na parę lat pierwej,” w trakcie których powieść, podobnie jak wiele innych utworów literackich powstałych w epoce pozytywizmu, była drukowana w odcinkach na łamach warszawskiego „Kuriera Codziennego”. Pierwsze książkowe wydanie Lalki ukazało się w 1890 roku. Czytelnicy z uwagą śledzili losy Wokulskiego (o czym świadczyć mogą liczne listy adresowane do wydawcy czasopisma z zapytaniem o znaczenie tytułu). Mimo że powieść cieszyła się zainteresowaniem, to ranga tego dzieła nie została przez ówczesnych dostrzeżona i doceniona. Krytycy uznali, że publikacja powieści w formie książki obnażyła wady dzieła (por. stanowisko Antoniego Lange, który twierdził, że Prus „stworzył powieść, w której pojedyncze zdania są genialne, sceny wyborne, rozdziały bardzo dobre, tomy bardzo przyjemne, a całość chaotyczna, rozerwana i niejednolita” - cyt. za A. Lange, [Recenzja „Lalki”]). Przywykli do tradycyjnej poetyki, nie mogli w pełni zaakceptować innowacyjnej struktury utworu, która jest bliska późniejszej powieści modernistycznej. Wytykali tzw. luki kompozycyjne, zbyt powikłaną akcję oraz wprowadzenie, obok narratora wszechwiedzącego, innej formy narracji. Kolejne wznowienia wydawnicze oraz liczne prace o charakterze badawczym, których autorzy nie kryli uznania dla Lalki (np. Zygmunta Szweykowskiego, Henryka Markiewicza, Janiny Kulczyckiej-Saloni), świadczą o zmieniającym się przez lata stosunku do utworu, obecnie uznanego za wybitne dzieło, w którym Prus obszernie i realistycznie zaprezentował życie społeczne, gospodarcze i obyczajowe Warszawy. Sam autor, w tekście Słówko o krytyce pozytywnej, wyznał, że jego intencją było napisanie powieści, w której pragnął „przedstawić naszych polskich idealistów na tle społecznego rozkładu.” Współcześni literaturoznawcy nie mają wątpliwości, że wyznaczony przez autora cel został osiągnięty.
2. ZNACZENIE TYTUŁU
Powieść, zgodnie z zamysłem Prusa (o czym dowiadujemy się na podstawie korespondencji twórcy), powinna była zostać opatrzona tytułem Trzy pokolenia. Biorąc pod uwagę treść dzieła, propozycja ta wydaje się zasadna, bowiem wskazuje na jego problematykę. Niewątpliwie tak sformułowany tytuł nie budziłby, w przeciwieństwie do ostatecznie zaakceptowanej wersji, tylu wątpliwości i dyskusji. Czytelnicy utożsamiali tytułową lalkę z bohaterką Izabelą Łęcką. Wskazywali wówczas na podobieństwo Beli do zabawki (piękna i pusta). Inni uważali, że tytuł nawiązuje do treści epizodu procesu o lalkę. Ponadto zabawkami bawił się na początku i końcu utworu stary subiekt Rzecki. Można by pokusić się o analizę powyższych scen, odczytanie ich w kontekście całego dzieła. Wszak Rzecki podczas zabawy snuje rozważania dotyczące egzystencji ludzkiej (por. tom I, rozdz. II; tom II, rozdz. XVII).Warto jednak zauważyć, że interpretacje te nie miałyby większego znaczenia dla zrozumienia tytułu. Dlaczego? Ponieważ Prus sam dokładnie wyjaśnił to zagadnienie i wskazał na przyczynę opatrzenia tekstu „nazwiskiem” Lalka. W liście, z 8 lutego 1897 roku, do redaktora „Kuriera Warszawskiego”, Władysława Korotyńskiego, Prus napisał: „W powieści Lalka znajduje się rozdział poświęcony procesowi o kradzież lalki, rzeczywistej lalki dziecinnej. Otóż taki proces miał miejsce w Wiedniu. A ponieważ fakt ten wywołał w moim umyśle skrystalizowanie się, sklejenie się całej powieści, więc przez wdzięczność użyłem wyrazu Lalka za tytuł.” Zatem, co jeszcze dobitniej podkreślił autor w tekście Słówko o krytyce pozytywnej, „tytuł jest przypadkowy”. Rzeczywisty proces o lalkę stał się również inspiracją do wprowadzenia w tok powieści wątku sporu o zabawkę, a to pozwala wskazać na kronikarski charakter powieści.
3. GAT. LIT.
Dzieło Prusa jest przykładem powieści. Zgodnie z wymogami gatunku w Lalce możemy wskazać płaszczyznę narracji oraz świata przedstawionego, w skład którego wchodzi rozbudowana, wielowątkowa fabuła (tu: wątek główny - koleje życia Stanisława Wokulskiego, poboczne - dzieje np. Minclów, Rzeckiego, Łęckich), a także bohaterowie oraz czas i miejsce akcji. Możemy również dookreślić przynależność gatunkową powieści, wskazując na jej realistyczny charakter, który przejawia się w autentyczności topografii Warszawy (np. nazwy ulic), dbałości o tło historyczne (np. wiosna ludów), bogactwie szczegółów z życia arystokracji (np. opis strojów) oraz autentyczności wydarzeń kulturalnych stolicy (spektakl teatralny czy kwesta miały miejsce w historycznie dającej się sprecyzować rzeczywiści). Uprawdopodobnieniu, dość konwencjonalnej fabuły miłosnej, opartej na nieszczęśliwym uczuciu, niemożliwym do zrealizowania przez różnice społeczne, służyła psychologizacja postaci. Jest to pewne novum, którego doniosłość była tak znacząca, że Janina Kulczycka-Saloni uznała Lalkę za klasyczny przykład powieści psychologicznej. Inny badacz literatury - Henryk Markiewicz, ze względu na autentyzm przedstawieniaspołeczeństwa, wyraził pogląd, że dzieło Prusa można sklasyfikować jako powieść-panoramęspołeczną, która posiada również cechy powieści-kroniki. Prekursorska była również technika narracji, jaką zastosował Prus. Wprowadził bowiem pisarz trzy typy narracji. Pierwsza, tradycyjna tzw. autorska charakteryzuje się występowaniem wszechwiedzącego narratora, dzięki któremu poznajemy między innymi myśli bohaterów. Druga - pamiętnikarska wynika z wprowadzenia w obrębie jednego gatunku (tj. powieści) innej formy literackiej (tj. pamiętnika pisanego przez starego subiekta Rzeckiego). Trzecia tzw. personalna cechuje się tym, że jest subiektywna, bowiem o wydarzeniach dowiadujemy się od któregoś z bohaterów (tj. tzw. oddanie głosu postaci). Ten rodzaj narracji występuje najczęściej podczas prezentacji obserwacji Stanisława. Dzięki różnym „źródłom” informacji, opisywane wydarzenia są oświetlone z kilku stron, dzięki czemu powieść zyskuje na autentyzmie. Kwestia narracji budziła niezadowolenie współczesnych Prusowi krytyków. Aleksander Świętochowski zarzucał autorowi, że zapominał o pewnych postaciach lub, co gorsza, o ich przeszłości. Zatem, w ocenie krytyka, pisał twórca bez planu i chaotycznie. Podawał sprzeczne informacje np. o śmierci żony Wokulskiego (krytyk nie dostrzega, że raz o powodach zgonu nieboszczki mówi radca Węgrowicz - plotkarz, a raz przyjaciel Wokulskiego - Rzecki). Zatem to, nad czym późniejsi badacze literatury się zachwycali, budziło niezrozumienie i sprzeciw współczesnych. Nowością w obrębie powieści była również otwarta kompozycja, dzięki której czytelnik musi sam rozważyć możliwe zakończenia. Na artyzm powieści składa się również indywidualizacja postaci, przejawiająca się bardzo wyraźnie na płaszczyźnie języka bohaterów oraz humor (por. komizm sytuacyjny wprowadzony dzięki kreacjom studentów).
4. STRESZCZENIE
Tom I
Rozdziały I, II
W warszawskiej jadłodajni panowie Reklewski, Węgrowicz i Szprot rozmawiają na temat Wokulskiego. Zdaniem mężczyzn, chętnie wypijających kolejne butelki z piwem, Stanisław rychło zbankrutuje. Na podstawie ich dyskusji poznajemy przeszłość głównego bohatera. Poznajmy także Rzeckiego, jego pokój i zwyczaje, a także jego psa, który wabi się Ir. Mężczyzna jest bardzo oddany swojej pracy. Przestrzega ustalonego przez siebie harmonogramu dnia. Czasem marzy o podróży, jednak tymczasem pisze pamiętnik.
Rozdział III - Pamiętnik starego subiekta
Na podstawie wspomnień Rzeckiego dowiadujemy się o jego dzieciństwie i rodzinie. W tym rozdziale zawarte są również informacje o sytuacji handlowej oraz politycznej kraju.
Rozdział IV - IX
Pewnej pochmurnej niedzieli do Rzeckiego przychodzi dawno nie widziany (8 miesięcy), powracający z zagranicy Stanisław. Wokulski wspomina, że udało mu się pomnożyć majątek (250 tysięcy rubli) i zapewnia starego przyjaciela, że zrobił to legalnie. Zadając pytania dotyczące sklepu, próbuje uzyskać również informacje na temat pana Łęckiego i jego córki Izabeli. Stwierdzenie Rzeckiego, że nikt nie chce się ożenić z „panną mającą wielkie wymagania, a żadnego posagu,” wprawia Stanisława w dobry nastrój. Poznajemy rodzinę Łęckich. Izabela, patrząc na posąg Apollona znajdujący się w jej pokoju, marzy o doskonałych kochankach. Dowiadujemy się, że kobieta jest piękna, a chociaż miała licznych adoratorów i wielbicieli, nie zdecydowała się wyjść za mąż. Obecna bardzo zła sytuacja finansowa spowodowała, że ręką panienki interesuje się jedynie dwóch starszych mężczyzn, którzy budzą jej odrazę - marszałek i baron. Izabela rozmyśla o serwisie i srebrach, które zostały wystawione na sprzedaż. Czuje żal i wstyd, a także podekscytowanie, bowiem zniecierpliwiona oczekuje zaproszenia na kwestę. Cieszy się na myśl o nowej toalecie. Otrzymuje list od hrabiny Karolowej, która proponuje pożyczkę pod zastaw drogocenności. Bela jest urażona tą ofertą. Tomasz Łęcki wspomina córce o planach założenia spółki z przedsiębiorczym Wokulskim. Panienka otrzymuje kolejny list od hrabiny, która przeprasza za wcześniejszą propozycję i zaprasza Belcię na kwestę. Wspomina również niejakiego Wokulskiego, który złożył znaczący datek na ochronkę i wypożyczy ozdoby na planowaną uroczystość. Bohaterka czuje, że Wokulski z każdej strony ją osacza. Dowiaduje się, że ojciec grywa z jegomościem w karty. Przypomina sobie pierwsze spotkanie z mężczyzną i jego wzrok. Jest przekonana, że Wokulski jest nią zauroczony i robi wszystko, by się do niej zbliżyć. Izabela udaje się do sklepu Wokulskiego. Pozwala na umizgi Mraczewskiego. Wprost zwraca się do Stanisława z pytaniem o przyczyny nabycia przez niego rodzinnych pamiątek. Rozdrażniony rozmową arystokratki z subiektem Mraczewskim Wokulski wychodzi ze sklepu. Spacerując po mieście, dochodzi do Powiśla, gdzie snuje rozważania na temat społeczeństwa polskiego. Na podstawie jego rozmyślań dowiadujemy się również o prawdziwych powodach jego długiej nieobecności (mężczyzna zobaczył Izabelę, podczas spektaklu w teatrze i od tego czasu nie mógł o niej zapomnieć. Widywał ją w różnych miejscach. Ponieważ wiedział, że jest arystokratką, postanowił pomnożyć swój majątek za granicą). W trakcie przechadzki spotyka furmana Wysockiego i obliguje się pomóc biedakowi i jego bratu. Izabela, w towarzystwie ciotki, kwestuje przy grobie w kościele św. Józefa na Krakowskim Przedmieściu. Stanisław postanawia udać się do kościoła i ofiarować znaczącą sumę. Kobiety ujmują się za zwolnionym Mraczewskim. Bohater zobowiązuje się załatwić mu dobrze płatną posadę w Moskwie. Towarzystwo żegna się, lecz Stanisław nie wchodzi z kościoła. Z ukrycia obserwuje Izabelę. Zwraca również uwagę na piękną kobietę z małym dzieckiem oraz prostytutkę, która ofiarowuje drobne pieniądze ubogim. Wokulski pomaga nierządnicy (daje jej list polecający adresowany do magdalenek). Wielką Niedzielę bohater świętuje w pałacu hrabiny Karolowej. Jego osoba cieszy się dużym zainteresowaniem. Stanisław zostaje przedstawiony prezesowej, która była niegdyś uczuciowo związana ze stryjem Wokulskiego. Przywołane wspomnienia i nowe informacje, których udziela Staś, wywołują wielkie poruszenie starszej pani. Kobieta zobowiązuje Wokulskiego do wyrycia w kamieniu, gdzie niegdyś kochankowie siadali, strofy z Mickiewicza. Poufałe stosunki subiekta z prezesową budzą zainteresowanie zgromadzonych.
Rozdział X - Pamiętnik starego subiekta
Ignacy opisuje nowy sklep oraz aktualną sytuację polityczną. Wspomina swój udział w wojnie węgierskiej, a także swoje losy po kapitulacji (tułaczka po Europie). Przywołuje postać kolegi z pracy, późniejszego towarzysza broni - Katza. Stary subiekt martwi się obecnym zachowaniem Stasia, który wydaje się nie być zainteresowany nowym sklepem. Niepokój Rzeckiego budzą także nowe znajomości pryncypała (Anglik Collins, pani Meliton). Pełen obaw szuka uzasadnienia dla nietypowego zachowania przyjaciela w jego rzekomej działalności politycznej (w rzeczywistości znajomości te miały przybliżyć Wokulskiego do Łęckiej).
Rozdziały XI - XIX
Poznajemy działalność pani Meliton. Kobieta informuje na bieżąco Stanisława o wszystkich planach Izabeli. Stanisław wybiera się na spacer do Łazienek (by móc niby przypadkiem spotkać pannę Łęcką), ale książę zabiera bohatera na posiedzenie w sprawie spółki handlowej. Bohater poznaje Ochockiego. Arystokrata jest wynalazcą, lecz Wokulski widzi w nim przede wszystkim konkurenta do starań o rękę Izabeli. Wokulski postanawia kupić klacz należącą do baronowej Krzeszowskiej (wie, że to ucieszyłoby Izabelę). Ponadto, dowiedziawszy się od pani Meliton o sprzedaży kamienicy Łęckich, postanawia kupić nieruchomość po zawyżonej cenie. Zleca staremu Żydowi, Szlangbaumowi, by zamiast niego uczestniczył w licytacji. Dzień wyścigów. Izabela okazuje Wokulskiemu swoją życzliwość, bowiem jest szczęśliwa, że koń nie należy już do barona. Radość potęguje zwycięstwo klaczy. Nieprzyjemna utarczka Krzeszowskiego z Wokulskim kończy się wyzwaniem na pojedynek. W wyniku pojedynku baron traci ząb. Wokulski otrzymuje list z zaproszeniem do domu Łęckich. Izabela rozmyśla o Stanisławie. Nie darzy go już tak wielką antypatią, jak kiedyś. Dochodzi do wniosku, że może zaakceptować jego obecność w swoim życiu. Wówczas Wokulski miałby pełnić funkcję wiernego sługi domu, który po jej śmierci zabiłby się w pobliżu jej grobu. Podekscytowany zaproszeniem Wokulski snuje refleksje na temat swojego stanu ducha („We mnie jest dwu ludzi”). Przygotowuje się do wizyty. Izabela również jest podniecona na myśl o przyjeździe … wielkiego tragika Rossiego, którego zna z Paryża. W trakcie obiadu Wokulski postanawia zachowywać się wbrew przyjętym normom (sandacza je nożem i widelcem). Biesiadnicy snują plany wspólnego wyjazdu do Paryża. Szczęśliwy Wokulski ma ochotę podzielić się swoją radością z całym światem. Wspaniałomyślnie postępuje z inkasentem Obermanem, który zgubił znaczącą sumę pieniędzy. Stanisław pomaga także Marii (wspominanej nierządnicy - znajduje jej lokum, daje narzędzie pracy). Spotyka w Łazienkach Izabelę, która żali się na publiczność warszawską, która nie okazuje Rossiemu należytego podziwu. Stanisław obiecuje zmienić ten stan rzeczy. Występy artysty są nagradzane licznymi owacjami (Stanisław opłaca klakierów). Wokulski namawia Rzeckiego, by poszedł do teatru i wręczył Rossiemu podarunek. Stary subiekt swoim ubiorem budzi zainteresowanie innych widzów. Ignacy zauważa, że przez cały spektakl Wokulski patrzył tylko na szczęśliwą Izabelę, która to nie umie ukryć wzruszenia i fascynacji Rossim. Rzecki powoli zdaje sobie sprawę z przyczyny dziwnego zachowania przyjaciela. Dowiaduje się od Mraczewskiego, że Suzin, stary przyjaciel Wokulskiego, jedzie do Paryża i daje Stachowi możliwość zarobienia znaczącej kwoty. Stary subiekt postanawia wszystko sobie dokładnie przemyśleć i, w efekcie nocnej wyprawy, spóźnia się następnego dnia do sklepu. W trakcie pracy wychodzi na licytację. Kamienica zostaje kupiona przez Szlangbauma za 90 tysięcy rubli. Ignacy chce się rozmówić ze Stanisławem. Nie rozumie niechęci pryncypała do wyjazdu za granicę. Wokulski tymczasem jest bardzo szczęśliwy, bowiem otrzymał list od panny Izabeli. Do sklepu przychodzi Łęcki. Jest rozgoryczony, bowiem jego zdaniem nieruchomość została sprzedana po zaniżonej cenie (w rzeczywistości została zawyżona). Izabela zostaje poinformowana przez baronową Krzeszowską, że to Wokulski stoi za kupnem kamienicy. Dom Łęckich nachodzą liczni wierzyciele. Wokulski, który przyszedł w odwiedziny, zobowiązuje się rozwiązać ten problem. Do rozmawiających dołącza się daleki kuzyn Belci - Kazimierz Starski. Panienka Łęcka rozmawia ze swoim nowym gościem po angielsku, będąc przekonaną, że Wokulski nie rozumie tego języka. Ich dość spouchwały dialog, wzbudza gniew bohatera, który, jak pamiętamy, w tajemnicy uczył się angielskiego. Wokulski postanawia wyjechać do Paryża.
Rozdziały XX, XXI - Pamiętnik starego subiekta
Rzecki odprowadza przyjaciela na dworzec. Spotyka doktora Szumana, z którym dyskutuje na temat Wokulskiego. Szuman nie ma złudzeń, że dziwne zachowanie Stasia jest wynikiem jego niebezpiecznej fascynacji panienką Izabelą. Ignacego odwiedza stary kiper od Hopfera - Machalski. Mężczyźni wspominają przeszłość. Na tej podstawie poznajemy kolejne epizody z życia Wokulskiego. Pod nieobecność Wokulskiego, Ignacy zapoznaje się z mieszkańcami kamienicy. Spotyka tam rządcę Wirskiego, z którym łączy go zamiłowanie do Napoleona. Ma również sposobność poznania studenta, który wraz z kolegami zajmuje mieszanie, za które nie płacą czynszu. Odwiedza także mieszkanie pani Stawskiej, która wywiera na nim bardzo dobre wrażenie. Ignacy poznaje jej niedolę - niesłusznie oskarżony o morderstwo mąż kobiety uciekł za granicę i nie ma z nim kontaktu. Rzecki postanawia pomóc Stawskiej.
Tom II
Rozdziały I - VI
Wokulski w Paryżu ma dużo czasu, więc zwiedza zabytki i przechadza się po ulicach. Często snuje rozważania o społeczności francuskiej. Mając do czynienia z różnymi interesantami, poznaje wybitnego chemika, profesora Geista, który szuka sponsora dla swych badań. Pokazuje Wokulskiemu swój wynalazek - metale o nietypowych właściwościach. Stanisław, na prośbę Ignacego, zleca odnalezienie informacji o zaginionym Stawskim. Bohater otrzymuje list od prezesowej, która zaprasza go na wieś. Starsza pani wspomina również o Izabeli. Stanisław, który zagłuszył swoje uczucie, rzuca wszystko i bezzwłocznie wraca do Warszawy. W stolicy bohater zapoznaje się z listem od Suzina, który proponuje jesienią udział w nowym interesie. Stanisław jest zainteresowany propozycją, tymczasem wyjeżdża do Zasławka. W trakcie podróży spotyka barona Dalskiego, który opowiada o swojej miłości do narzeczonej Eweliny. Okazuje się, że kobieta również gości u prezesowej. Pobyt na wsi upływa w spokojnym, sielskim nastroju. Wokulski prowadzi interesujące rozmowy z panią Wąsowską. Zwraca uwagę na sposób, w jaki prezesowa gospodarzy. Na wieś przybywa Izabela. Panienka jest zaskoczona ogólnym podziwem kobiet dla Wokulskiego. Intryguje ją również fakt, że Stanisław nie wyczekiwał na jej przyjazd. Mężczyzna znów ulega urokowi Belci. Spędza dużo czasu z ukochaną. W trakcie pobytu na wsi Wokulski prosi Izabelę, by dała mu nadzieję, że kiedyś może i ona go pokocha. Na prośbę prezesowej wszyscy udają się do ruin zamku. Stanisław, zobligowany obietnicą, załatwia możliwość wyrycia w kamieniu strof z Mickiewicza. Poznaje Węgiełka, który, na prośbę Izabeli, opowiada wzruszająca legendę. Następnego dnia Izabela wyjeżdża. Stanisław opuszcza wieś i zabiera ze sobą Węgiełka, któremu spalił się warsztat. Bohater chce pomóc biedakowi znaleźć pracę i fundusze, by mógł znowu wykonywać zawód.
Rozdziały VII, VIII, IX - Pamiętnik starego subiekta
Poznajemy aktualną sytuację polityczną. Wokulski wraz z Rzeckim udają się do pani Stawskiej. Wizyty wzbudzają coraz większe zainteresowanie baronowej Krzeszowskiej, która została nową właścicielką kamienicy. Ignacy chciałby wyswatać przyjaciela z piękną Stawską. Baronowa proponuje Stawskiej pracę przy porządkowaniu domu. Wytacza przeciwko kobiecie proces o kradzież lalki. Mimo wygranej, pani Stawska traci uczennice. Wokulski postanawia jej pomóc. Rzecki dowiaduje się od doktora Szumana, że sklep ma zostać sprzedany.
Rozdziały X - XIII
Ze względu na poprawę sytuacji finansowej dom Łęckich znów jest licznie odwiedzany. Do Warszawy przyjeżdża skrzypek Molinari. Zafascynowana Izabela prosi Stanisława, by umożliwił jej spotkanie z muzykiem. Kobieta kokietuje obcokrajowca i ignoruje Wokulskiego, który urażony wychodzi bez słowa. Po rozmowie z Wąsowską, bohater udaje się do Belci, by ją przeprosić. Panienka otrzymuje od niego medalion z blaszką, którą mężczyzna dostał od profesora Geista. Stanisław zostaje oficjalnym narzeczonym Izabeli. Małżeństwo baronów godzi się. Szczęśliwy bohater pomaga wszystkim, którzy zwracają się do niego z problemem lub prośbą. Umiera prezesowa Zasławska. Łęccy wybierają się do Krakowa. Towarzyszy im Wokulski oraz, zaproszony przez Belcię, Starski. W trakcie jazdy pociągiem Izabela, nieświadoma, że narzeczony zna język angielski, prowadzi dość frywolną rozmowę ze Starskim. Zrozpaczony Wokulski wybiega na stację. Gdy pociąg odjeżdża, Stanisław myśli jedynie o zdradzie, bólu i śmierci. Dróżnik Wysocki (brat furmana) ratuje samobójcę.
Rozdział XIV - Pamiętnik starego subiekta
Poznajemy aktualną sytuację polityczną. Ignacego bardzo zdziwił nagły powrót Stanisława, a przede wszystkim jego zachowanie. Wokulski nie wychodzi z domu. Podupadający na zdrowiu Ignacy chce spełnić swoje marzenie i jechać na wieś. W ostatniej chwili rezygnuje z planów.
Rozdział XV
Dusza bohatera jest pogrążona w dziwnym letargu. Mężczyzna rezygnuje z prowadzenia spółki, czyta książki, robi eksperymenty chemiczne. Stara się zapomnieć o Izabeli. Pani Wąsowska stara się pogodzić byłych narzeczonych. Wprawdzie jej cel nie zostaje osiągnięty, lecz po tej rozmowie Stanisław zwraca uwagę na powabność kobiety. Zainteresowanie jej osobą bohater interpretuje jako pierwszy sygnał całkowitego „wyleczenia”. Planuje wyjazd, o czym informuje Rzeckiego.
Rozdział XVI - Pamiętnik starego subiekta
Rzecki opisuje aktualną sytuację polityczną i ciągle rosnące nastroje antysemickie. Martwi się o Stacha, który wyjechał do Moskwy.
Rozdział XV
Rzecki coraz bardziej podupada na zdrowiu. Dużo myśli o Stasiu. Docierają do niego różne plotki o Wokulskim (bankrut; zrobił coś strasznego i dlatego szybko uciekł). Ignacy dowiaduje się o śmierci Łęckiego. Według jednych Staś podróżuje po świecie, inni uważają, że przebywa w okolicach Zasławka. Zostaje odczytany testament, który Wokulski stworzył przed swoim wyjazdem do Moskwy. List od Węgiełka nie uspakaja Rzeckiego. Nie wiadomo czy Stanisław wysadził w powietrze zamek i zginął, czy wyjechał do profesora. Izabela wstępuje do zakonu. Rzecki umiera.
STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE - www.bryk.pl
Tom I
Rozdział I
Już w pierwszym zdaniu narrator podaje informacje dotyczącą czasu i miejsca rozgrywających się zdarzeń. Dzieją się one w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu w 1878 r. Od razu też wspomniany jest główny bohater, choć jeszcze się nie pojawia. Zebrana w jadłodajni grupa mężczyzn (pan Deklewski, fabrykant powozów, radca Węgrowicz i ajent handlowy pan Szprot) podczas swobodnych rozmów rozprawia o tym, gdzie jest Wokulski, co robi, a także o przyszłości jego sklepu galanteryjnego.Wszyscy są zgodni, że awanturniczy charakter, który pchnął Wokulskiego do wyjazdu na wojnę turecką, przyczyni się do upadku sklepu. „Ten wariat Wokulski, mając w ręku pewny kawałek chleba i możność uczęszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracji, sklep zostawił opatrzności boskiej, a sam z gotówką odziedziczoną po żonie pojechał na turecką wojnę robić majątek”. Gdy jeden z zebranych bierze Wokulskiego w obronę, radca opowiada losy głównego bohatera: w 1860 r. pracował jako subiekt w jadłodajni u Hopfera. Postanowił jednak dostać się do Szkoły Głównej (wcześniej ukończył Szkołę Przygotowawczą) , skąd wyrzucono go i skazano na zesłanie koło Irkucka za udział w powstaniu styczniowym. Gdy w 1870 r. powrócił, z pomocą Rzeckiego (obecnie subiekta w sklepie Wokulskiego) zatrudnił się w sklepie Minclowej (wdowy), z którą to wkrótce się ożenił. Dużo starsza żona była dla niego prawdziwym utrapieniem. Po 4 latach małżeństwa zmarła, pozostawiając Wokulskiemu sklep i znaczny majątek. Wbrew przewidywaniom zebranych sklep nie tylko nie upadł, ale świetnie prosperował, co w dużej mierze było zasługą zastępcy i przyjaciela Wokulskiego - Ignacego Rzeckiego.
Rozdział II Rządy starego subiekta
Ignacy Rzecki od 25 lat mieszkał w pokoiku przy sklepie. Narrator podkreśla, że wystrój pomieszczenia nie zmienił się od tego czasu - wszystko było urządzone bardzo skromnie. Również zwyczaje Rzeckiego nie zmieniały się - wstawał o 6 rano, mył się, wypuszczał starego pudla - Ira, pił herbatę i o w pół do siódmej był gotów do pracy.Wraz ze służącym otwierał sklep i sprawdzał plan zajęć na dany dzień oraz robił przegląd towarów na półkach. Niedługo potem przychodził pierwszy z subiektów - pan Klejn. Wdają się w krótką rozmowę o polityce - Rzecki jest bonapartystą, zaś Klejn wskazuje na rosnącą siłę socjalizmu. Potencjalną kłótnię przerywa pojawienie się drugiego pracownika - Lisieckiego i pierwszej klientki. O dziewiątej wpadł do sklepu trzeci pracownik - wiecznie spóźniający się młodzieniec Mraczewski. Około pierwszej Rzecki robił sobie przerwę na obiad, a około ósmej zamykał sklep i siadał do rozliczania rachunków. Jeżeli czegoś nie udało się zrobić subiekt opłacał to złym humorem i bezsennością. Jeśli zaś był w dobrym humorze, to czytał książki o Napoleonie lub grał na gitarze Marsza Rakoczego. Ulubionym dniem Rzeckiego była niedziela, gdyż wtedy z wielkim oddaniem projektował wystawy sklepowe na cały tydzień. Czasem odzywało się w nim dziecko i zaczynał nakręcać wszystkie zabawki. „Hi! hi! hi! dokąd wy jedziecie, podróżni?... Dlaczego narażasz kark, akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcą się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!...a wam, gdybyście myśleli, mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!...” Jednak powrót do rzeczywistości wprowadzał go w zły nastrój. Rzecki był tez wielkim samotnikiem - rzadko gdzieś wychodził, bo jego staromodny sposób bycia i wrodzona nieśmiałość skupiały na nim uwagę innych. Dlatego też unikał ludzi i w sekrecie pisał pamiętnik.
Rozdział III Pamiętnik starego subiekta
Pisany jest w pierwszej osobie. Wszystkie rozdziały noszące ten podtytuł opowiadają o losach Rzeckiego lub przedstawiają zdarzenia oczami starego subiekta.W tym rozdziale Rzecki opowiada o swoim dzieciństwie, które spędził wraz z ojcem i ciotką w małym mieszkaniu na Starym Mieście. To właśnie ojciec wpoił w niego bezkrytyczną miłość do Napoleona. Wspomina wieczory, kiedy przychodzili dwaj przyjaciele ojca i dyskutowali o polityce. Gdy około 1840 r. zmarł ojciec, mały Ignacy trafił do sklepu Mincla, jako uczeń na subiekta.Tak rozpoczęła się jego „kariera” kupiecka. W sklepie Jana Mincla pracował z Augustem Katzem oraz z dwoma synowcami właściciela: Francem i Jankiem. W ten sposób zbiegło Rzeckiemu osiem monotonnych lat. W pamiętniku opisuje ze szczegółami wygląd sklepu, towary, klientów, itp. W niedziele pobierał nauki rachunków i towaroznawstwa od starego Mincla. Wspominając swojego pryncypała zwraca uwagę na jedna tylko jego wadę - nienawiść do Napoleona. Wreszcie w 1848 r. Rzecki został subiektem. W tym samym roku zmarł właściciel sklepu. Od tej pory zarządzali nim wspólnie Jan i Franc Minclowie. Jednak w 1850 r. podzielili się. Franc został na Podwalu z towarami kolonialnymi, a Jan z galanterią przeniósł się na Krakowskie Przedmieście, ożenił się z Małgorzatą Pfeifer, która po jego śmierci wyszła za mąż za Wokulskiego. W ten sposób został właścicielem sklepu Minclów.
Rozdział IV Powrót
Jest niedzielne marcowe popołudnie. Mimo brzydkiej pogody Rzecki jest w wyśmienitym humorze: interesy idą dobrze, lada dzień ma powrócić Wokulski, co oznacza, że on będzie mógł wyjechać na wieś na upragniony (od 25 lat) urlop. Gdy tak snuje plany nagle w drzwiach staje Wokulski. Następuje scena wzruszającego powitania po ośmiomiesięcznym niewidzeniu się. Dwaj przyjaciele zaczynają rozmowę. Mówią o interesach, sytuacji politycznej (nie będzie wojny, mimo zbrojeń), o majątku Wokulskiego, powiększonym dziesięciokrotnie oraz o tym, czy Łęccy nadal zaopatrują się w ich sklepie. Powracający wspomina także o swojej tęsknocie za krajem, która bywała momentami nie do zniesienia. Rzecki podejrzewa, choć nie mówi tego wprost, że Wokulski działał za granicą na rzecz kraju - ten jednak upewnia go, że się myli. Następnie idą obejrzeć sklep, ale Wokulski nie interesuje się dochodami, a jedynie długiem Łęckich i tym, jaką portmonetkę wybrała wczoraj Izabela. Po krótkich oględzinach wracają do Rzeckiego.
Rozdział V Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa
W tym rozdziale narrator dokonuje prezentacji panny Izabeli Łęckiej i jej ojca. Wraz z kuzynką Florentyną mieszkają w ośmiopokojowym mieszkaniu przy Alejach Ujazdowskich, a swoją kamienicę wynajmują. Tomasz Łęcki jest ponad sześćdziesięcioletnim arystokratą, szczycił się wspaniałą rodziną - „liczył w swoim rodzie całe szeregi senatorów. Ojciec jego jeszcze posiadał miliony, a on sam za młodu krocie” Później jednak jego majątek uszczuplił się, a w chwili obecnej nawet jego córka nie miała już posagu. „Później jednak część majątku pochłonęły zdarzenia polityczne, a resztę - podróże po Europie i wysokie stosunki. Pan Tomasz bywał przed rokiem 1870 na dworze francuskim, następnie wiedeńskim i włoskim.” Kiedy utracił wszystko, znajomi odwrócili się od niego, a on sam usunął się w cień życia towarzyskiego. Kiedy zapisał się do Resursy Kupieckiej, wzbudził zgorszenie wśród szlachty warszawskiej. Do tego rozeszła się również pogłoska, że chcą zlicytować kamienicę Łęckich. Panna Izabela Łęcka pokazana jest jako niezwykle piękna kobieta, ale jednocześnie zupełnie oderwana od rzeczywistości istota. „Panna Izabela była niepospolicie piękną kobietą. Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód”. Od dzieciństwa przyzwyczajona do luksusów żyła w nierzeczywistym świecie arystokratycznych wygód. Następnie narrator opisuje styl życia najzamożniejszych warstw społecznych, polegający na niemal nieustannej zabawie. Poza tym światem był jeszcze świat zwyczajny, który również wydawał się jej ładny. Wiedziała wprawdzie, że bywają tam ludzie nieszczęśliwi, dlatego taż starała się zawsze wspierać ubogich jałmużną. Jednak jej wyobrażenia były mocno wyidealizowane - myślała na przykład, że praca nad suknią dla niej musi sprawiać szwaczkom wiele przyjemności. Raz tylko doświadczyła negatywnych uczuć w związku z tym nieznanym jej światem. Było to podczas zwiedzania fabryki, kiedy zobaczyła masy rosłych i groźnie wyglądających robotników i pomyślała, że to doskonała ilustracja do buntu mas z Nie-Boskiej komedii. Jak na swoje 18 lat Izabela miała już dość dobrze wyrobioną opinię o mężczyznach i małżeństwie. Tych pierwszych traktowała z dużą podejrzliwością, zaś co do drugiego, to wyznaczyła dwa warunki szczęśliwego zamążpójścia: urodzenie i majątek obojga. Adoratorów trzymała na dystans. Ideałem męskości był dla niej posąg Apolla, który kupiła i zasypywała pocałunkami. Bywało, że w marzeniach Apollo przychodził do niej w nocy .Sytuacja ta ulega zmianie, gdy zaczynają się rodzinne problemy. Izabela zrozumiała, że małżeństwo trzeba przyjąć bez większych wymagań, choć ciągle ważne były dla niej majątek i urodzenie. Z wielu dawnych zalotników zostało jej dwóch, z których żadnego nie kochała: baron i marszałek. Panna Izabela zresztą nigdy nie była jeszcze zakochana. Pod koniec opowieści narrator wspomina, że pan Łęcki co wieczór wychodził grać w wista do resursy, zaś panna Izabela przepędzała wieczory samotnie, chyba że odwiedziła ją hrabina Karolowa. Podczas jednej z wizyt poinformowała ona pannę Łęcką o rozpaczliwej sytuacji materialnej jej i ojca oraz o tym, że ktoś (podejrzenie pada na baronową Krzeszowską) wykupił weksle Łęckich.
Rozdział VI W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami
Panna Izabela czyta „Kartkę miłości” E. Zoli, ale nie może się skupić na lekturze, bo ciągle rozmyśla o tym, że jeszcze nie zaproszono jej na coroczna kwestę. Nie przeszkadza jej to jednak w snuciu planów dotyczących świątecznej toalety. Po chwili zjawia się panna Florentyna z listem od hrabiny Karolowej. Ofiarowuje ona swą pomoc, a konkretnie zapłatę 3000 rubli za zastaw serwisu, który Łęccy mają sprzedać za 5000. Panna Izabela jest załamana swoją rozpaczliwą sytuacją materialną. Florentyna chwile przekonuje ją, że tak źle nie jest, po czym wychodzi.Niewiele później do pokoju Izabeli wchodzi pan Łęcki. Rozmawiają o położeniu materialnym rodziny. Pan Tomasz opowiada o planach zarobkowych, jakie z pomocą Wokulskiego uda mu się zrealizować. W czasie obiadu wywiązuje się rozmowa o Wokulskim, w której widać, że panna Izabela nie jest nim zachwycona - uważa go za prostaka i gbura. Nie odmawia mu jednak talentów handlowych, więc akceptuje plany ojca. W trakcie posiłku przychodzi także kolejny list od pani Karolowej, w którym przeprasza za mieszanie się w cudze sprawy i zaprasza pannę Łęcką do wspólnego kwestowania. Chwali także Wokulskiego, który dał pokaźną sumę na dobroczynność i grób w kościele. Dobrą atmosferę psuje jednak wiadomość, że pan Tomasz wygrywa ciągle z Wokulskim w pikietę (gra w karty). Wiadomość ta doprowadza Izabelę do migreny. Kończy obiad i udaje się do swojego pokoju. Izabela rozmyśla o Wokulskim - jest zrozpaczona, że ojciec wygrywa pieniądze w karty, kiedy są w takim położeniu, bo uważa, że może ich to narazić na plotki. Zaczyna zastanawiać się nad postępowaniem kupca i dochodzi do wniosku, że zachowuje się on jak zdobywca - otacza ją ze wszystkich stron: zapoznał się z ojcem, nadskakuje ciotce Karolowej, a do tego kupił srebra Izabeli. „…nabywa nasze weksle, nasz serwis, opętuje mojego ojca i ciotkę, czyli - ze wszystkich stron otacza mnie sieciami jak myśliwiec zwierzynę. To już nie smutny wielbiciel, to nie konkurent, którego można odrzucić, to…zdobywca. O Boże! Nawet nie domyślałam się, jak głęboką jest przepaść, w którą spadam (…). Z salonów do sklepu. To już nie upadek, to hańba” Zrozumiawszy zamiary Wokulskiego, Izabela przysięga, że nie uda mu się jej kupić.
Rozdział VII Gołąb wychodzi na spotkanie węża
W Wielką Środę Izabela dostała na cały dzień do swojej dyspozycji powóz ciotki. Czując nieodpartą pokusę „spojrzenia w twarz niebezpieczeństwu”, udała się do sklepu Wokulskiego. Podczas zakupów umyślnie serdecznie odpowiadała na zaloty Mraczewskiego, celowo ignorując robiącego rozliczenia Wokulskiego. Na koniec zamieniła z nim kilka słów, chcąc wybadać, czy powie dlaczego wykupił ich serwis. Udała, że zadowala ją odpowiedź, iż zrobił to z myślą o zysku ze sprzedaży, po czym wyszła ze sklepu. Tymczasem w duszy Wokulskiego zaszło wiele zmian - poczuł on niechęć i niesmak do Izabeli, widząc jak kokietuje zwykłego subiekta. Przebudził się z ponad rocznego otępienia. Jednak wywody Mraczewskiego o potencjalnym podboju serca Izabeli zdenerwowały go, choć nie chciał przyznać się sam przed sobą.
Rozdział VIII Medytacje
Wokulski wychodzi ze sklepu i idzie przed siebie. Dociera na Powiśle, gdzie uderzająca nędza skłania go do refleksji nad sensem życia ludzkiego.”Oto miniatura kraju - myślał - w którym wszystko dąży do spodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo nie mogące zdobyć się na sprzęty otacza się wiecznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć. Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą, bo wszystko sprzysięgło się, ażeby ją spętać i zużyć w pustej walce - o nic." Wokulski wspomina swoje dzieciństwo, wyzysk u Hopfera, wyjazd na Syberię, pracę i naukę. Myślał o swoim małżeństwie z Minclową, kiedy musiał ciągle odpierać zarzuty, że majątek zawdzięcza żonie, itp. Dowiadujemy się także historii jego zauroczenia panną Łęcką oraz planów zbliżenia się do niej. Wiedział, że potrzebuje do tego wielkiego majątku. Z pomocą przyszedł mu Suzin, znajomy z czasów zesłania na Syberię, który zaproponował Wokulskiemu udział w dostawach dla wojska na wojnę w Bułgarii. Przed odjazdem udał się jeszcze do przyjaciela doktora Szumana, któremu zwierzył się ze swoich uczuć. Rozmyślając tak, Wokulski spotyka dawnego pracownika - Wysockiego. Zapytany, dlaczego nie przychodzi do pracy, opowiada o swojej tragicznej sytuacji, głodzie i skrajnej nędzy. Dostaje od kupca pieniądze, a także posadę. Spotkanie to skłania go do refleksji nad sensem pracy organicznej, w której każdy dostawałby zapłatę według swoich zasług. W następnej kolejności rozmyśla nad biedą ludzką, której siedliskiem są właśnie nadwiślańskie tereny Warszawy. Ostatecznie jednak myśli jego wracają do Izabeli - zaczyna usprawiedliwiać jej zachowanie wobec Mraczewskiego. Uświadomił sobie, że jest ona obecna przy nim zawsze - jak cień i że nie może się jej wyrzec.Z tą myślą udał się w drogę powrotną. Gdy przypomniał sobie rozmowę z Wysockim, czuł, że tylko on jeden słyszy skargi potrzebujących, których mija. Zrozumiał bowiem, co znaczy ofiara anonimowa, ratująca czyjeś życie, a co tysiące wydawane hojnie na cele charytatywne w celu zdobycia rozgłosu. Wróciwszy do sklepu zastał tam baronową Krzeszowską, a wkrótce potem również jej męża. Była to osobliwa para, żyjąca w separacji i dogryzająca sobie na każdym kroku. Po wyjściu barona pani Krzeszowska próbowała dowiedzieć się od Wokulskiego o długi męża. Nie otrzymawszy odpowiedzi wyszła urażona ze sklepu. Chwilę później przyszedł Krzeszowski dowiedzieć się, co mówiła o nim żona. Wokulski zapewnia, że nic ważnego, jednak Mraczewski znacząco puszcza oko do wychodzącego, co dostrzega Wokulski. Nieszczęsny subiekt otrzymuje niespodziewana dymisję - nie pomaga nawet wstawiennictwo Krzeszowskich i Rzeckiego. Następnego dnia pojawia się nowy pracownik - pan Zięba, który od razu zjednuje sobie wszystkich pracowników.
Rozdział IX Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów
W Wielki Piątek Wokulski, po dłuższych wewnętrznych zmaganiach, udał się do kościoła na Krakowskim Przedmieściu, gdzie Izabela z hrabiną Karolową kwestowały przy grobie. W świątyni przyszła mu namyśl refleksja, że tylko ubodzy przychodzą tam się modlić, bogaci zaś zrobili sobie dodatkowe miejsce spotkań. Wokulski nie pasował do żadnej z grup. Udał się do pani Karolowej i Izabeli i złożył znaczny datek. Hrabina przyjęła go bardzo serdecznie, a nawet zaprosiła na święcone do siebie. Natomiast Izabela, zakładając, że Wokulski nie zna angielskiego ciągle rzucała ironiczne docinki na jego temat. Obie panie wstawiły się także za Mraczewskim i Wokulski obiecał im, że wróci on do pracy, ale w sklepie w Moskwie. Odchodząc postanowił dwie rzeczy: kupić powóz i nauczyć się angielskiego. W kościele spostrzegł dwie kobiety: jedną, ubraną krzykliwie i mocno umalowaną i drugą, ubraną skromnie. Tej ostatniej towarzyszyła córeczka - Wokulski pomyślał, że zapewne jest wdową. W dalszych obserwacjach przeszkodził mu młodzieniec, który pojawił się obok hrabiny i panny Izabeli, czym wzbudził dużą radość tej ostatniej. Wkrótce wszyscy troje wyszli z kościoła. Wokulski zauważył, że młoda wdowa z dzieckiem już wyszły. Dostrzegł jednak drugą z kobiet i postanowił pomóc jej wyrwać się z grzesznego życia. Zaprosił ją do pokoju Rzeckiego i zaczął wypytywać o powód płaczu w kościele, który go tak wzruszył. Okazało się jednak, że rozczarował się srodze, gdyż dziewczyna przypominała sobie spór z gospodynią i życzyła jej śmierci, i to wyciskało jej łzy z oczu, a nie głęboka wiara. Wokulski zniesmaczony taką moralną „potwornością” daje jej możliwość wyrwania się z tego świata: musi nauczyć się szyć i zamieszkać u magdalenek. Decyzję pozostawia jej woli.W Wielką Niedzielę zajechał do pani Karolowej na śniadanie. Pojawienie się kupca wśród arystokracji jest wielką sensacja - większość jest przychylna Wokulskiemu, ale zdarzają się także głosy krytyki. Podczas rozmowy z księciem dostrzega pannę Izabelę i przyglądającego się jej spod okna młodzieńca, którego widział wczoraj w kościele. Psuje to jego nastrój. Po chwili zostaje przedstawiony prezesowej Zasławskiej, która wypytuje o jego stryja, również Stanisława Wokulskiego. Odpowiedzi, a zwłaszcza wiadomość o śmierci stryja doprowadzają staruszkę do łez. Panna Izabela zabiera ją do drugiego pokoju, wszyscy zaś patrzą z zaciekawieniem na sprawcę owych łez.Wokulski zamierza wyjść, ale w tej chwili podchodzi do niego książę i kontynuuje rozmowę o handlu. Po jakimś czasie Wokulski zostaje zaproszony przez prezesową do jej pokoju, gdzie opowiada mu ona dzieje swojej miłości do jego stryja. Prosi, aby na grobie zmarłego kochanka postawił nagrobek z kamienia, na którym często siadywali. Zaprasza także Wokulskiego do częstych odwiedzin. Wychodzi ze śniadania i postanawia wrócić do domu pieszo. Po drodze widzi podziwianego przez tłumy człowieka, któremu udało się wdrapać na namydlony słup i zdobyć nagrodę. Ludzie po chwili jednak już nie zwracają uwagi na triumfatora. Wokulski odnosi tę scenę do siebie - podejrzewa, że zainteresowanie arystokracji jego osobą jest tylko chwilowe. Dopada go także obawa, czy wszystko nie dobywa się za szybko Tymczasem panna Izabela, wróciwszy do domu opowiedziała Florentynie z oburzeniem, kto był główną atrakcją na śniadaniu u hrabiny. Kuzynka ostudzała wrażenia Izabeli, mówiąc, że Wokulski to „Bohater sezonu (...) pamiętam sezony, kiedy nasz świat zachwycał się nawet cyrkowcami. Przejdzie i to”..
Rozdział X Pamiętnik starego subiekta
Wpis rozpoczyna się od wiadomości o nowym sklepie Wokulskiego. Następnie pan Ignacy swoją wyprawę na Węgry w czasie Wiosny Ludów z 1848 r. W lutym wraz z Augustem Katzem zaciągnął się do armii węgierskiej. Walczyli razem do 1849 r. Ze szczegółami opisuje jedną z bitew, a później tułaczkę po ziemi węgierskiej i samobójstwo Katza. Następnie w skrócie opisuje swój tułaczy los żołnierski: jeździł po wielu krajach Europy, a gdy dotarł do Polski trafił do rosyjskiego więzienia w Zamościu (nie jest to powiedziane wprost). Jednak po usilnych staraniach, jak się potem okazało, Jana Mincla w 1853 r. pozwolono mu wrócić do Warszawy. Od Mincla dostał pieniądze na drogę i propozycję powrotu do pracy, a także wiadomość, że ma kilka tysięcy rubli po zmarłych ciotce i panu Raczku.Gdy dotarł do stolicy od razu udał się do sklepu Jana Mincla. Spotkał tam również jego babkę, która jak zawsze przynosiła do sklepu kawę i bułki. Wszystko to wywołało w nim wielkie wzruszenie. Dowiedział się także, ze bracia co najmniej dwa razy dziennie kłócą się i godzą, głównie z powodów politycznych: Jan był propolskim bonapartystą, zaś Franc uważał się za Niemca i wroga Napoleona. Nawet tuż przed śmiercią Franca w 1856 r. wydziedziczali się nawzajem kilkakrotnie.Rzecki znów wraca do początkowej informacji o sklepie. Wspomina, że Wokulski zrobił mu niespodziankę, wynajmując nowe pomieszczenie, w którym zachował mały pokoik, taki sam, jaki dotychczas miał. Rzecki zastanawia się nad postępowaniem Wokulskiego - ciągle dokonuje on czegoś nowego, ale nie widać w tym żadnego celu. Nic tak naprawdę go nie interesuje. Nie myśli również (według Rzeckiego) o małżeństwie, choć nadarzają się okazje. Do tego subiekt zaczął podejrzewać, że Wokulski działa na rzecz sprawy narodowej. Powodem wysnucia takiego wniosku było pojawienie się Colinsa - nauczyciela angielskiego, którego Rzecki uznał za szpiega, oraz pani Meliton, która przynosiła różne tajemnicze wiadomości o niewiadomych spotkaniach. Następnie opisuje stosunki panujące w sklepie miedzy siedmioma subiektami: starzy trzymają ze sobą, a nowi ze sobą. Pogodzić ich stara się pan Zięba. Łączą się jednak tylko w jednej kwestii: w dokuczaniu nowozatrudnionemu - Żydowi - Henrykowi Szlangbaumowi. Na nic zdają się tłumaczenia Rzeckiego, że jest to porządny człowiek i obywatel. Wprawdzie Wokulski ukrócił złośliwe docinki, ale subiekt ciągle jest nielubiany. Rozmyślania o subiektach autor pamiętnika uzupełnił opowieścią o Mraczewskim, który w Moskwie nawrócił się na socjalizm. Dodatkowo zepsuł plany Rzeckiego, co do wyswatania Wokulskiego z jedną panią, która wraz z córką co jakiś czas pojawia się w sklepie. Młodzieniec zaczął bowiem zalecać się do niej, a nawet czynił niedwuznaczne aluzje co do zażyłości ich związku.Na końcu Rzecki wspomina dzień święcenia nowego sklepu. Sama uroczystość sprowadzona została, ku zgrozie Rzeckiego, do uroczystego i mocno zakrapianego obiadu. Dowiedział się tam od Mraczewskiego, że Wokulski wszystko to robi dla panny Łęckiej, ale stary subiekt nie chciał dać temu wiary. Postanowił wybadać doktora Szumana, ale ten tylko wzmógł jego niepokój o losy Stacha.
Rozdział XI Stare marzenia i nowe znajomości
Opis losów pani Meliton - z dobrej, ale naiwnej nauczycielki przemieniła się w swatkę, ułatwiającą zakochanym schadzki. Dostarcza ona Wokulskiemu wiadomości o pannie Izabeli - przede wszystkim o tym, kiedy będzie na spacerze w Łazienkach. Dowiedziawszy się pewnego dnia, że jutro będzie spacerowała nie tylko z hrabiną, ale i z prezesową Zasławską, nie posiadał się z radości. Gdy o 12 miał już wyjść, nagle w drzwiach pojawił się książę i „porwał” Wokulskiego na zebranie w sprawie spółki. Jednym z pierwszych gości był pan Tomasz Łęcki. Projekt Wokulskiego, zakładający polepszenie handlu warszawskiego poprzez sprowadzanie towarów z Rosji, po kilku krytycznych uwagach zostaje przyjęty entuzjastycznie. Wszyscy sobie gratulują i ściskają się nawzajem. Pod koniec zebrania pan Łęcki przedstawia Wokulskiemu młodzieńca, którego ten widział na kweście w towarzystwie panny Izabeli. Okazuje się, że jest to Julian Ochocki - wybitny młody naukowiec i wynalazca. Pragnął on niezmiernie poznać Wokulsiego. Obaj idą w stronę Łazienek.
Wokulski, początkowo niechętny młodzieńcowi, ostatecznie nabiera do niego sympatii. Okazuje się bowiem, że Ochocki ani myśli o ślubie z Izabelą. Przeciwnie - po głowie chodzą mu wielkie plany zbudowania maszyny latającej. Czuje jednak niekiedy, że brak mu talentu, że się wypala. Pyta Wokulskiego, kiedy on zobojętniał dla nauk przyrodniczych oraz kobiet. Pytanie to uraziło Wokulskiego, ale odpowiedział, że nauki porzucił rok temu, a wiec w 45 roku życia, zaś kobiety ciągle go fascynują. Po krótkiej wymianie zdań Ochocki żegna się serdecznie i odchodzi. Wokulski wędruje po Łazienkach, rozmyślając, czy ma do czynienia z szaleńcem, czy z geniuszem oraz który z nich byłby lepszy na męża Izabeli. Zaczyna myśleć o samobójstwie. W tym momencie drogę zastępują mu bandyci, lecz jego postawa, wskazująca, że nie dba o życie, skłania ich do ucieczki z przeświadczeniem, że mają do czynienia z wariatem. Wokulski odnajduje właściwą ścieżkę i wraca do domu. Tam lokaj przynosi mu list od pani Meliton.
Rozdział XII Wędrówki za cudzymi interesami
Wokulski znalazł w liście dwie ważne wiadomości: o tym, że licytują kamienicę Łęckich oraz, że w wyścigach ma startować klacz - Sułtanka, która należy do baronowej Krzeszowskiej, serdecznej nieprzyjaciółki Łęckich. Wokulski zamierza nabyć klacz, aby baronowa nie cieszyła się zwycięstwem. W tym celu przysłany zostaje do niego Maruszewicz. Dobijają targu i klacz zostaje zakupiona za 800 rubli. Narrator informuje nas jednak, że baronowa żądała 600 rubli i tyle otrzyma, a 200 nieprawnie „doliczył” sobie Maruszewicz.Po załatwieniu tych formalności Wokulski udaje się na Al. Jerozolimskie, obejrzeć kamienicę Łęckich, aby następnie pójść do adwokata i zgłosić chęć zakupu. Budynek nie zachwycił go. Przeglądając spis lokatorów dowiedział się, że na samej górze mieszkają studenci, a ponadto: baronowa Krzeszowska, Maruszewicz, Jadwiga Misiewicz (emerytka) oraz Helena Stawska z córką. Okazało się, że jest to ta sama kobieta, na którą zwrócił uwagę w kościele podczas wielkanocnej kwesty.Następnie Wokulski udał się do adwokata. Po krótkiej rozmowie, podczas której Wokulski upierał się, że gotów jest zapłacić 90 tysięcy rubli za kamienicę wartą 60 tysięcy rubli, adwokat zrozumiał sytuację Wokulskiego. Obiecał licytować w jego imieniu, ale do 90 tysięcy tylko wtedy, kiedy znajdzie się trzeci licytator, bo baronowa nie da więcej niż 60 tysięcy, a on sam siebie nie będzie przecież przelicytowywał. Następnie daje Wokulskiemu radę, podobnie jak pani Meliton, że kobiety zdobywa się siłą, a nie dobrocią. Wokulski dziękuje, ale pozostaje przy swojej metodzie. Nie jest zadowolony, że adwokat odkrył jego zamiary, choć znalazł w nim sprzymierzeńca. Wokulski udaje się do sklepu znajomego Żyda, starego Szlangbauma (ojca Henryka, pracującego w sklepie Wokulskiego), aby prosić go o fikcyjną licytację, czyli o podbijanie stawki. Żyd obiecuje załatwić kilka osób, choć dziwi się chęci przepłacenia za dom. Obiecuje też dyskrecję. Wokulski opuszcza go i udaje się do domu, gdzie czeka na niego Maruszewicz. Razem jadą obejrzeć klacz. Wokulski zakłada, że od wygranej bądź przegranej zależeć będą uczucia panny Izabeli. Z tego też powodu niezmiernie dba o klacz i odwiedza ja niemal codziennie. Odmawia również hrabiemu, który w imieniu barona prosi o odsprzedanie klaczy nawet za 1200 rubli.
Rozdział XIII Wielkopańskie zabawy
W dzień wyścigu Wokulski od rana był niespokojny. Obiecał dżokejowi Yungowi 50, a później nawet 100 rubli więcej za wygraną. Panna Izabela przybyła na wyścigi z ojcem, hrabiną Karolowa i prezesową Zasławską. Nigdy jeszcze nie była tak łaskawa dla Wokulskiego - niezmiernie uradowała ją wiadomość, że baron nie wystawi klaczy i bardzo liczyła na zwycięstwo. Klacz Wokulskiego - Sułtanka - rzeczywiście wygrała. Radość ogarnęła nie tylko Wokulskiego i Łęckich, ale cały tłum, który cieszył się, że kupiec utarł nosa tylu hrabiom. Pieniądze za wygrana Wokulski przekazał na cele charytatywne na ręce panny Izabeli. Radość zmąciło jednak pojawienie się zdenerwowanego barona z Krzeszowskiego, który ostentacyjne zarzucił pannie Łęckiej, że jej wielbiciele dorabiają się pieniędzy i sławy jego kosztem. Rumieniec wstydu pojawił się na twarzy Izabeli. Wokulski odszedł z baronem na bok i poprosił o satysfakcję, jako powód podając to, że baron go potrącił, podchodząc do powozu hrabiny.Prosto z wyścigów Wokulski udał się do Szumana z prośbą, aby został jego sekundantem w pojedynku. Szuman z Rzeckim pojechali do hrabiego, który wraz z innym sekundantem towarzyszyli baronowi. Ustalono, że następnego dnia o dziewiątej panowie będą strzelać do pierwszej krwi. W dzień pojedynku obaj panowie stawili się w umówionym miejscu. Ostatecznie „zwyciężył” Wokulski, strzelając bardzo celnie w pistolet barona, który uderzył go w szczękę i wybił zęba. Krzeszowski, który strzelał pierwszy, spudłował. Całe zajście doprowadziło do pogodzenia się przeciwników. Wokulski zapytany o przyczynę pojedynku, odparł, że baron obraził kobietę. Chwilę później wszyscy rozjechali się do domów. Podczas jednej z lekcji angielskiego do Wokulskiego przyszedł Maruszewicz. Mówi, że nie może licytować dla Wokulskiego kamienicy, mimo iż prosił go o to Szlangbaum. Wokulski rozpoznaje w nim człowieka, o którym mówił Żyd, że to dobry katolik, ale nie wolno mu przed czasem dawać pieniędzy. Wyrabia sobie tym samym jak najbardziej nieprzychylne zdanie o młodzieńcu. Gdy ten prosi go w imieniu barona o pożyczkę 1000 rubli, daje mu tylko 400, zakładając, że sfałszował podpis barona, który wcale nie chce pożyczki. Jednak daje mu pieniądze, gdyż Maruszewicz sporo wie o jego interesach, a Wokulski nie chce aby rozgadywał to wszędzie. Wokulskiego odwiedza adwokat księcia, który proponuje, aby zachowywał się bardziej racjonalnie, gdyż ludzie mówią, że tak postępując szybko straci majątek. To zaś odstrasza potencjalnych wspólników od spółki. Wokulski nie zważa jednak na to, co mówią inni - nie obchodzi go nawet czy ta spółka powstanie. Ostatecznie jednak adwokatowi udaje się namówić go, żeby nie kupował kamienicy Łęckich na swoje nazwisko. Wieczorem dostaje list od pana Łęckiego z zaproszeniem od niego i panny Izabeli na jutro na obiad. W rozmowie z Rzeckim, Wokulski otwarcie mówi o uczuciach do panny Izabeli: „Posłuchaj. Gdyby mi się ziemia rozstąpiła pod nogami... rozumiesz?... Gdyby mi niebo miało zawalić się na łeb - nie cofnę się, rozumiesz?... Za takie szczęście oddam życie...”
Rozdział XIV Dziewicze marzenia
Izabela rozmyślała o Wokulskim. Wahała się między podziwem dla jego niespożytej energii, odwagi i zapału, a z drugiej strony pogardą dla jego kupieckiej profesji. Wszystkie wydarzenia i zachowanie Wokulskiego upewniały ją coraz bardziej, że jest to człowiek niezwykły, dziwny, którego nie można w prosty sposób zaszufladkować. Rozważała, ze gdyby posiadał dobra ziemskie, a nie był parweniuszem, wtedy może i miałby u niej szanse. Bardzo zbliżył się do jej ojca, wszyscy na około go zachwalali, a najbardziej prezesowa.Po pojedynku panna Łęcka otrzymała list z przeprosinami od barona. Prosił w nim o zupełne pojednanie i wybaczenie dawnych krzywd, a w dowód swojego przywiązania w kosztownym pudełeczku przesłał swój ząb, wybity przez strzał Wokulskiego. Po chwili zastanowienia panna Izabela odpisała życzliwą odpowiedź. Fakt, iż baron prosił ja o przebaczenie spowodował kolejną falę ciepłych uczuć do Wokulskiego. Zaproponowała zaproszenie go na obiad, co pan Tomasz entuzjastycznie poparł. Przy czym ocieplenie stosunków z Wokulskim nie oznaczało możliwości zaakceptowania jego uczuć - panna Izabela stwierdziła bowiem, że co najwyżej mógłby zostać jej doradcą i powiernikiem, ale nie kochankiem.
Rozdział XV W jaki sposób duszę ludzka szarpie namiętność, a w jaki rozsądek
W dzień otrzymania listu Wokulski idzie na spacer i rozgorączkowany zaczyna rozmyślać, co ma znaczyć owo zaproszenie. Do głowy przychodzą mu różne myśli: od tych wskazujących, że niewątpliwie Łęccy dostrzegli jego zamiary i chcą mu oddać pannę Izabelę za żonę do tych, które mówiły, że nie ma u niej żadnych szans.W dzień obiadu robi dokładna toaletę - zamawia nawet fryzjera. Cały dzień rozmyśla czy założyć frak, czy surdut. Ostatecznie decyduje się na frak i udaje się na spotkanie, rozmyślając po drodze, że dawni przyjaciele (z Syberii) nie poznaliby go.
Rozdział XVI ”Ona” - „On” - i ci inni
W dzień obiadu panna Izabela wróciła od ciotki w kiepskim nastroju. Powodem tego było niezjawienie się tragika włoskiego Rossiego, choć obiecał, że będzie u hrabiny Karolowej. Wróciwszy do domu Izabela zaczęła przeglądać egzemplarz Romea i Julii, który otrzymała wraz z dedykacją od artysty. Cały czas rozmyślała o braku osoby, której mogłaby się zwierzać ze swych uczuć.Chwilę później zjawia się Wokulski, którego przyjmuje najpierw sam pan Tomasz. Następnie wraz z panna Izabelą i panną Florentyną zasiadają do wspólnego posiłku. Podczas obiadu Wokulski przewrotnie postanawia łamać etykietę, np. je rybę nożem i widelcem. Widząc to panna Florentyna omal nie mdleje, pan Tomasz zaczyna robić to samo, a panna Izabela ironicznie komentuje całe zdarzenie. Wokulski wychodzi z tej „bitwy” zwycięsko, gdyż jego opowieść o angielskich lordach, jedzących w ten sposób w niektórych okolicznościach, budzi sympatię i podziw panny Łęckiej. Po obiedzie lokaj przynosi panu Tomaszowi list od hrabiny, więc zostawia on córkę z Wokulskim i idzie odpisać. Naprawdę zaś idzie spać, a list napisał sam, gdyż (jak informuje narrator) potrzebuje choć półgodzinnej drzemki poobiedniej.Izabela bardzo serdecznie rozmawia z Wokulskim. Pyta go, jak może się odwdzięczyć za całą historię z baronem Krzeszowskim. Wokulski prosi, aby pozwoliła mu zawsze sobie pomagać. Gdy zbiera się do wyjścia zostaje zaproszony do kolejnych odwiedzin i na wspólny wyjazd do Paryża, o którym mówiono przy obiedzie. Wyjazd ten jest uzależniony od Wokulskiego, gdyż to on ma zarządzać pieniędzmi ze sprzedaży kamienicy, oddając Łęckim tylko procent od tej kwoty.
Rozdział XVII Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń
Wróciwszy z obiadu Wokulski był tak szczęśliwy, że postanowił w „hołdzie” dla panny Izabeli pomóc kilku osobom. Przede wszystkim darował Obermanowi zgubienie 400 rubli. Następnie umieścił pannę Marię (dziewczynę, której pomógł w czasie kwesty wielkanocnej) w domu u Wysockich i pomógł jej rozpocząć nowe życie: kupił maszynę do szycia i inne potrzebne sprzęty. Postanowił także pomóc wyjść z długów baronowi Krzeszowskiemu. W tym celu kolejnego dnia udał się do niego.Wokulski nie został jednak wpuszczony, gdyż na życzenie barona, służący miał odpowiadać, że pan jest chory, a później wyjeżdża, wiec na razie nie można się z nim zobaczyć. Naprawdę baron nie był obłożnie chory, a zamiast doktora był u niego hrabia Liciński. Dowiedział się on, że Krzeszowski nie chce się widywać z Wokulskim, gdyż uważa, że zrobił mu on małe „świństwo”, tzn. kupił klacz od jego żony za 600 rubli, podczas gdy baronowa zapłaciła za nią 800 (naprawdę Wokulski zapłacił 800, a 200 rubli zabrał pośrednik, czyli Maruszewicz).Wróciwszy do domu Wokulski odebrał dwa list: od pani Meliton i od adwokata. Pierwszy poinformował go o tym, że panna Izabela będzie jutro w Łazienkach, zaś drugi zawierał wiadomość o spotkaniu w celu domówienia szczegółów zakupu kamienicy. O 11 zjawił się u adwokata, gdzie ustalono, że Szlangbaum kupi kamienicę, podpisze umowę o pożyczkę na 90 tysięcy rubli pod hipotekę domu, a za rok, nie zwróciwszy rzekomej pożyczki, odda Wokulskiemu kamienicę. Po tej rozmowie bohater udał się do Łazienek, gdzie spotkał pannę Izabelę z ojcem i ciotką. Zabrała go ona na spacer sam na sam do Pomarańczarni. Zaczęli rozmawiać o Rossim. Panna Łęcka narzekała, że Warszawa nie poznała się na talencie Włocha i że nie wita go jak należy. Wokulski obiecał, że na kolejnym przedstawieniu Rossi otrzyma i oklaski, i wieńce. Po tych zapewnieniach wrócili do pana Tomasza i hrabiny, która tymczasem napomknęła panu Łęckiemu, iż Wokulski chyba zabiega o względy Izabeli. Stwierdzenie to rozdrażniło Łęckiego. Jeszcze bardziej zirytował go biały cylinder kupca, który przystoi tylko wysoko urodzonym. Nie dał jednak nic po sobie poznać i wszyscy rozstali się w dość dobrej atmosferze. Po powrocie do domu Wokulski umówił się z Obermanem, że ten ma zająć się owacjami dla Rossiego (za które Wokulski zapłacił).
Rozdział XVIII Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta
Narrator ukazuje zdarzenia z perspektywy Rzeckiego. Stary subiekt jest załamany, że Wokulski nie dba o interesy, ale codziennie spędza czas w teatrze. Raz nawet niejako zmusił pana Ignacego do pójścia na Makbeta w wykonaniu Rossiego i wręczenia artyście albumu o Warszawie. Wizyta ta początkowo była dla Rzeckiego niezmiernie przykra - jego staromodny styl ubierania się wzbudził ciekawość wszystkich i naraził go na docinki towarzystwa. Dlatego też spostrzegłszy znajomego handlarza, zamienił się z nim na miejsca i to jego poprosił o wręczenie albumu. Przysiadłszy z tyłu poczynił bardzo ciekawe obserwacje, którym jednak nie chciał dawać wiary. Dostrzegł mianowicie, że Wokulski wpatruje się w Łęcką jak zahipnotyzowany, ta zaś tak samo patrzy, ale na Rossiego. Poza tym zdawało mu się, że na znak Wokulskiego z różnych stron Sali rozlegają się oklaski i owacje. Po skończonym przedstawieniu Rzecki wszedł do restauracji, gdzie wypił ok. siedmiu butelek piwa, co spowodowało że wrócił do domu podchmielony, miał okropne sny, a rano spóźnił się do pracy 40 minut.Gdy znalazł się w sklepie Klejn oddał mu anonim, który zawierał prośbę do Wokulskiego, aby odstąpił od zakupu kamienicy. Bez trudu odgadnięto, że autorką listu jest baronowa Krzeszowska. Rzeckiego zmartwiło jednak to, że Stach ufa bardziej Żydom (Szlangbaumowi) niż jemu. Postanowił pójść na jutrzejszą licytację. Tymczasem do sklepu wpadł Mraczewski, który poinformował o przybyciu Suzina - przyjaciela Wokulskiego i kupca z Rosji, który chce jechać do Paryża, gdyż jest dobry interes do zrobienia i chce zabrać ze sobą Wokulskiego, ale ten odmawia. Takie postępowanie niezwykle niepokoi Rzeckiego.Następnego dnia udaje się na licytacje, nie bez poważnych wyrzutów sumienia, że pozostawia sklep bez opieki. Zdaje mu się, że wszyscy na niego patrzą i wytykają palcami za zaniedbywanie obowiązków. Okazuje się, że przybył o godzinę za wcześnie. Spotkanie ze Szlangbaumem budzi w nim niepokój, że może Stach naprawdę chce kupić dom Łęckich. Ucieka z urzędu i idzie do cukierni, gdzie słyszy jak Żyd umawia się z kimś na przebijanie kwoty licytacji za 25 rubli. Wychodzi wiec i stamtąd. Udaje się do kościoła Kapucynów, ale tam znów spotyka baronową Krzeszowską i pana Łęckiego. Na szczęście dają znaki, że licytacja się zaczyna. Ogromna masa ludzi, w większości Żydów, porywa ze sobą pana Ignacego i ciasno stłoczona dostaje się do sali. Rzecki widzi, jak małe „łotrzyki” próbują wyłudzić choć po kilka rubli od Łęckiego albo Krzeszowskiej za podbijanie stawki. Słyszy również, jak zebrani szepczą o Wokulskim i Łęckiej. Ostatecznie dom kupuje Szlangbaum za umówione 90 tysięcy rubli, ale pan Ignacy i tak nie chce wierzyć w plotki o Stachu i Izabeli. Rezultat licytacji nie zadowala w oczywisty sposób baronowej, ale także i Łęckiego, który w naiwności swojej wierzył, że może za dom otrzymać nawet 120 tysięcy.
Rozdział XIX Pierwsze ostrzeżenie
Gdy około 13 pan Ignacy wrócił do sklepu, czekał na niego Mraczewski z wiadomością, że rezygnując z interesów z Suzinem Wokulski traci nie 10, ale 50 tysięcy rubli. Wiadomość ta tak zdziwiła subiekta, że postanowił od razu rozmówić się ze Stachem. Doszło między nimi do niewielkiej sprzeczki, w której Rzecki powiedział, że on również kiedyś kochał, ale został zdradzony, i że uczucia trzeba lokować bezpiecznie. Rozmowę przerwało pojawienie się pana Łeckiego, który ze zdenerwowania poczuł się słabo. Wokulski zajął się nim, a Rzecki wyszedł. Widząc załamanie pana Tomasza, Wokulski obiecuje dać mu 10 tysięcy procentu rocznie, co jest kwotą bardzo dużą.W domu pan Łęcki informuje Izabelę o kiepskich (według niego) wynikach licytacji, ale o pomyślnym rezultacie rozmów z Wokulskim. Panna Łęcka dostrzega, że ojciec nie jest zdrów i nakazuje mu odpocząć. Rozmyślając nad swoją sytuacja materialną, słyszy kłótnie za ścianą. Okazuje się, że to jeden z wierzycieli przyszedł odebrać dług. Izabela obiecuje mu, że jutro otrzyma pieniądze, choćby miała nie pojechać do Paryża. Następnie idzie rozmówić się z ojcem - dowiaduje się, że maja kilka tysięcy długu, ale mimo to mogą pojechać do Paryża, dzięki pomocy Wokulskiego. Pan Tomasz w bardzo ciepłych słowach wypowiada się o nim, snuje plany, że tylko Wokulski naprawdę się nimi opiekuje.Rozmowę przerywa pojawienie się hrabiny Karolowej. Izabela wychodzi ją powitać. Dowiaduje się, że 90 tysięcy za kamienicę to bardzo dobra kwota i że powinni się z niej cieszyć. Informuje Izabelę także o powrocie Kazimierza Starskiego, dawnego adoratora. Wiadomość ta wyraźnie ucieszyła dziewczynę. Ciotka proponuje, aby zastanowiła się nad małżeństwem z Kaziem. Zaprasza ich także do swojego domu na wsi a resztę wakacji, w celu odnowienia bliskiej znajomości.Następnego dnia Izabela z niecierpliwością oczekuje pojawienia się Starskiego. Wcześniej jednak przychodzą wierzyciele, posyła więc po Wokulskiego, aby spłacił długi. Chwile później odbiera jednak list od baronowej, która informuje ją, że to Wokulski kupił ich kamienicę i do tego, że przepłacił za nią 20 tysięcy. Wiadomość ta oburza pannę Izabele - udaje się na rozmowę z ojcem, który mówi, że być może to prawda, a Wokulski chce zarobić. Odpowiedź ta nie uspokaja jednak Izabeli. Gdy chwilę później pojawia się Wokulski zaczyna mu robić wyrzuty. Kupiec jest zaskoczony i załamany takim traktowaniem. Dalszą rozmowę przerywa pojawienie się Starskiego, któremu Izabela niedbale przedstawia Wokulskiego. Młodzi zaczynają rozmawiać po angielsku i panna Izabela wypowiada się lekceważąco o Wokulskim oraz kokietuje Kazimierza, myśląc, że kupiec nie rozumie po angielsku. Wokulski wychodzi wzburzony - żegna się chłodno z panem Tomaszem oraz z jego córką i informuje ich, że dziś w nocy jedzie do Paryża.
Tom II
Rozdział I Pamiętnik starego subiekta
Rzecki zaczyna od potwierdzenia wyjazdu Stacha. Następnie zaczyna, jak zwykle, doszukiwać się w tym zachowaniu jakiś pobudek politycznych. Wspomina dzień wyjazdu Stacha przed dwoma tygodniami i swoją rozmowę z Szmanem o miłości. Po tej rozmowie Rzecki nie wątpi już, że Wokulski nie zajmuje się polityką, ale jest zakochany.Wspomina także wizytę dawnego przyjaciela - kipera od Hopfera, Michalskiego. To zaś przywołuje mu wspomnienie rozmowy młodego Wokulskiego z ojcem - był to moment kiedy Rzecki poznał Stacha. Następnie wspomina, jak Wokulski zamieszkał u niego, jak żona Jana Mincla próbowała go wyswatać z Kaśką Hopferową, jak jego przyjaciel Leon nawoływał do rewolucji. Ten ostatni wciągnął Wokulskiego w przygotowania i udział w powstaniu styczniowym (jest to powiedziane nie wprost). Następnie opowiada jak po kilku latach Stach powrócił z Rosji jako uczony i nie mogąc znaleźć pracy, ożenił się z wdową po Minclu. Była to osoba bardzo zaborcza i kilka lat z nią było ciężkie dla Wokulskiego - zmienił się z człowieka czynu w pantoflarza. Jednak po kilku latach małżeństwa pani Małgorzata zmarła, po tym, jak czymś się objadła. Stach odsunął się od ludzi, ale pewnego dnia Rzecki namówił go na wyjście do teatru, skąd wrócił zupełnie odmieniony. Wkrótce potem wyjechał do Bułgarii, skąd powrócił po roku ze znacznym majątkiem (czasy z początku akcji powieści).
]
Rozdział II Pamiętnik starego subiekta
Rzecki na prośbę Wokulskiego zajmuje się administrowaniem kamienicy. Poznaje kolejno: rządcę Wirskiego, który okazuje się być dawnym żołnierzem Napoleona (wspomina bitwę pod Magentą w 1859 r.); studentów: nie określonego nazwiskiem, który opowiada o pozostałych - Maleskim i Patkiewiczu; baronową Krzeszowską, u której przebywali również baron i Maruszewicz (prosi ona o usuniecie studentów i pani Stawskiej, jako osób głęboko niemoralnych); panią Helenę Stawską, która mieszka z matką i córeczką. Z panią Stawską i Wokulskim wiąże Rzecki pewne plany matrymonialne. Cieniem na nich kładzie się jednak fakt istnienia małżonka pani Heleny, który wyjechał 4 lata temu a od 2 lat nie daje znaku życia. Los biednej kobiety tak wzrusza Rzeckiego, że obiecuje pomóc w zdobyciu wiadomości na temat męża pani Stawskiej. Ochłonąwszy trochę nie ocenia najlepiej rezultatów swej wizyty. Pod względem finansowym z winy rozporządzeń Rzeckiego Wokulskiemu obędzie ok. 300 rubli, gdyż, przejęty losem biednej pani Stawskiej, stary subiekt proponuje obniżenie czynszu. Ostatnie zdanie tomu pierwszego traktuje o niepewności dalszych losów bohaterów.
Rozdział III Szare dnie i krwawe godziny
Wokulski jedzie pociągiem do Paryża. Popada w apatię. W Paryżu czeka już na niego Suzin, który zachwala uroki miasta, ale nie przemawiają one do Wokulskiego. Rozmówiwszy się krótko ze wspólnikiem, idzie odpocząć. Nie może jednak zasnąć, więc udaje się na spacer. Tym razem Paryż zachwyca go - jest to miasto piękne i bogate. Wokulski nie może jednak zapomnieć o pannie Izabeli - wydaje mu się, że ciągle ją widzi. Wraca do hotelu, gdzie już czeka spora liczba interesantów z panem Jumartem na czele.Wokulskiego odwiedzają naciągacze, przewodnicy, wynalazcy, a nawet baronowa, która za 20 tysięcy franków chce mu sprzedać tajemnice o nim samym. Po ich wyjściu Wokulski rozmawia z Jumartem. Okazuje się, że Paryż kryje wiele niespodzianek - Jumart, który pracuje jako służący, jest podwójnym doktorem filozofii.Od tego dnia Wokulski codziennie kilka godzin spędza pomagając Suzinowi w negocjacjach z kupcami, zaś resztę czasu poświęca na zwiedzanie Paryża. Robi to jednak nie dla powiększenia wiedzy i zasobu doświadczeń, ale dla odgonienia wspomnień. Po kilku dniach dochodzi do wniosku, że Paryż, mimo ciągłych zmian, jest dość konsekwentnie zbudowany. Jego plan przypomina ogromny półmisek, przedzielony Sekwaną. Wokulski rozmyśla nad tym, że gdyby zamiast w Warszawie działał w Paryżu jego życie zapewne wyglądałoby inaczej - łatwiej byłoby mu o studia, majątek, a nawet o rękę panny Izabeli. Przede wszystkim nie zakochałby się tragicznie, gdyż wszyscy tu kochają „radośnie”. Coraz częściej myśli o sprzedaży sklepu i o osiedleniu się w Paryżu na stałe. Odmienić mogłaby to tylko panna Izabela.
Rozdział IV Widziadło
Pewnego dnia Wokulskiego odwiedza profesor Geist, proponując mu dofinansowanie badań nad wynalezieniem metalu lżejszego od powietrza. Na potwierdzenie swoich tez pokazuje kupcowi jeden metal cięższy od platyny i drugi - lżejszy od sodu. Po jego wyjściu Wokulski rozmawia z Jumartem, który mówi, iż wszyscy uważają Geista za starego wariata, a podobne sztuczki pokazuje profesor magnetyzmu - Palmieri. Razem udają się na pokaz sławnego magnetyzera. Pokaz zrobił ogromne wrażenie na Wokulskim - wyszedł stamtąd z przeświadczeniem, że wszystko jest kłamstwem i złudą: doświadczenia Geista, a nawet panna Izabela taka, jaką on ją widział. Uważa, że obydwoje go zamagnetyzowali i aby zasięgnąć rady udaje się do Palmieriego. Stwierdza on jednak, że Wokulski nie jest medium i że nie można go szybko uśpić. Po wyjeździe Suzina Wokulski otrzymał list od Rzeckiego, w którym stary przyjaciel prosił go o pomoc w odnalezieniu Ludwika Stawkiego, męża pani Heleny. Postanowił skorzystać w tym celu z usług baronowej, do której udał się niezwłocznie. Z zadowoleniem przyjęła zlecenie i zaprosiła Wokulskiego do bywania w jej salonie.Wokulski po wyjeździe Suzina został w Paryżu sam. Całe dni spędzał na zwiedzaniu i innych rozrywkach. W jego głowie zrodził się dylemat: czy słuchać serca i wrócić do Warszawy, czy rozumu i pomóc Geistowi w doświadczeniach. Idzie do chemika, aby jeszcze raz obejrzeć metale i upewnić się, że nie jest zwodzony. Geist informuje go jednak, że udało mu się sprzedać armii materiał wybuchowy i na kilka lat ma pieniądze na swoje doświadczenia. Wokulski zegna go serdecznie i prawie decyduje się pomagać profesorowi.W domu dalej analizuje, co należałoby teraz zrobić. Czyta fragment sonetów Mickiewicza, mówiący o miłości i zarzuca mu fałszowanie, idealizowanie tego uczucia. Na ostateczną decyzję wpływa list od prezesowej, proszący o rychły powrót i pogodzenie się z panną Izabelą. Wokulski natychmiast decyduje się na wyjazd.
Rozdział V Człowiek szczęśliwy w miłości
Na miejscu zastał świetnie prosperujący interes, a także kolejny list od prezesowej, ponaglający do złożenia wizyty oraz od Suzina z propozycja podobnej współpracy zimą. Przyjacielowi odpisał, że się zgadza i w październiku będzie w Moskwie, a następnie wsiadł w pociąg i pojechał do prezesowej. Po drodze zauważył, że wzbudza zainteresowanie i że jest ważną i znaną osobą, o której plotkuje całe miasto.W pociągu przysiada się do niego i nawiązuje serdeczną rozmowę baron Dalski, jeden z dwu stałych konkurentów panny Izabeli. Szybko jednak okazuje się, że baron od 5 tygodni jest narzeczonym panny Eweliny Janockiej, wnuczki prezesowej. Baron jest z tego powodu niezwykle szczęśliwy i, niestety, trochę naiwny, gdyż panna, sądząc po przytoczeniu kilku jej zwyczajów, np. zamiłowania do kosztowności, raczej nie wychodzi za barona z miłości. Nad ranem docierają do właściwej miejscowości, gdzie w restauracji na dworcu czekają na konie. Baron informuje Wokulskiego o stałych gościach pani prezesowej: pani Wąsowska - młoda wdowa, Starski, Fela Janocka, Ochocki, a także panna Łęcka z ojcem.
Rozdział VI Wiejskie rozrywki
W drodze do Zasławka spotykają breka ze znakomitą większością stałych gości prezesowej: nie ma tylko Łęckich. Wszyscy przesiadają się do breka i w wesołych nastrojach przy gwarnej rozmowie docierają do majątku prezesowej. Tam po wspólnym śniadaniu wszyscy się rozchodzą. Wokulski pogłębia nowe znajomości. Oglądając gospodarstwo prezesowej zauważa, że wszystkim jest tu dobrze, parobcy mieszkają w znakomitych warunkach, mają zdrowe dzieci, nie są głodni i że wszyscy są głęboko przywiązani do gospodyni. Ochocki objaśnia mu stosunki między niektórymi gośćmi, a zwłaszcza miedzy Starskim a Wąsowką, która darzyła go sympatią, ale od kilku tygodni to się zmieniło. Po obiedzie wszyscy udają się do altany, gdzie Starski wygłasza „przemowę” o konieczności żenienia się z uwzględnieniem majątku i pozycji. Podejście takie krytykuje Wokulski, czym zyskuje przychylność prezesowej i pani Wąsowskiej. Domyśla się on także, że narzeczoną barona coś łączy ze Starskim.Wąsowska zabiera Wokulskiego na konna przejażdżkę, podczas której kokietuje go wyraźnie. On jednak nie odpowiada na zaloty, co ją wyraźnie denerwuje. Wywiązuje się między nimi rozmowa na temat miłości i relacji między kobietą a mężczyzną. Pani Wąsowska bawi się bowiem swoimi konkurentami, czekając na kogoś nietuzinkowego. Otwiera to oczy Wokulskiemu na kobiecą przewrotność. Rozstają się jednak jako przyjaciele.
Rozdział VII Pod jednym dachem
Podczas gdy Wokulski był na konnym spacerze z panią Wąsowską, do Zasławka przyjechała panna Izabela. Był to dla niej trudny wyjazd, gdyż domyślała się, że może być swatana z Wokulskim. Postanowiła przywitać go z rezerwą, a nawet pogardą. Do tego wiedziała, że Starski nie otrzyma w spadku majątku prezesowej, więc odpadł jako konkurent do jej ręki. Również baron przestał się do niej zalecać, zaręczywszy się z panną Eweliną. Ubodło to mocno ambicję Izabeli - nie kochała barona, ale nie mogła mu darować, że pokochał inną. Gdy zaś przybyła do dworku okazało się, że wszyscy mówią tylko o Wokulskim, że pani Wąsowska go kokietuje, a panna Fela jest nim zauroczona. „Nie był to już jakiś tam, kupiec galanteryjny, ale człowiek, który wracał z Paryża, miał ogromny majątek i stosunki, którym zachwycał się baron, którego kokietowała Wąsowska...” Izabela odbyła również rozmowę z prezesową, podczas której okazało się, że dla staruszki nie liczy się urodzenie i że niezmiernie ceni i lubi pana Stanisława Wokulski upewniał się coraz bardziej w tym, że Starskiego i pannę Ewelinę coś łączy. Sama zaczęła mu się niejako „tłumaczyć” dlaczego wychodzi za barona - wyszło, że robi to poniekąd ze słabości charakteru i litości, jaką go darzy. Rozmowa ta znów nasunęła Wokulskiemu refleksje o dwulicowości kobiet. Po obiedzie doszło do długiej rozmowy między Wokulskim a Izabelą, podczas której ona broniła wyższości rasowej arystokracji, a on obstawał przy tym, że wyższość można zyskać tylko ciężką pracą.. Nie doszło jednak do sprzeczki, a Wokulski był zauroczony „rezolutnymi” argumentami panny. W dobry humor wprowadziło go zwłaszcza zakończenie rozmowy, kiedy to Izabela podziękowała mu za zakup kamienicy i ocalenie 20 tysięcy, o które mniej zapłaciłaby Krzeszowska. Mogła tak zrobić bez urażenia swojej dumy, gdyż również baronowa chce dać obecnie za dom 90 tysięcy. Obydwoje wrócili do dworku w dobrych nastrojach. Przez kilka kolejnych dni padał deszcz, więc każdy zajmował się sobą, a gdy znów wróciła pogoda zarządzono wyprawę na rydze.
Rozdział VIII Lasy, ruiny i czary
W drodze do lasu Wokulski opowiada o swoim locie balonem, co budzi tęsknotę w Ochockim tak, że nie jest on już w stanie myśleć o rydzach. W lesie tworzą się pary do zbierania: Wąsowska i Starski, Izabela i Ochocki oraz Fela i Wokulski. Jednak Ochocki rezygnuje, a panna Fela woli iść z ciotkami i tym sposobem Wokulski idzie razem z panną Łęcką. Żadne z nich nie ma jednak ochoty na grzybobranie. Zaczynają rozmowę, w której Wokulski pyta, czy wolno mu myśleć o pannie Izabeli. Ta jest początkowo zakłopotana, ale ostatecznie się zgadza, sugerując, że Wokulski jest na równi np. ze Starskim.Po powrocie z grzybobrania następne kilka dni Wokulski i Izabela spędzali razem. Często spacerowali milcząc. Pewnego dnia prezesowa przypomniała, że należy postawić nagrobek na grobie stryja Wokulskiego. Wokulski i Izabela wybrali się odwiedzić ruiny zamku w Zasławiu. Spotkali tam rzemieślnika Węgiełka, wykonującego na polecenie prezesowej kamień upamiętniający miejsce jej spotkań ze stryjem Wokulskiego. Węgiełek opowiada Wokulskiemu i Izabeli wzruszającą historię o śpiącej królewnie. Wokulski w sposób śmiały pyta się Izabeli: „Obudzisz się ty, moja królewno?”
Izabela daje na to wymijającą odpowiedź: „Nie wiem, może” Przemilczenie Izabeli nie zmartwiło Wokulskiego - nie odpowiedziała przecież: nie. Postanowił czekać, aż sama powróci do jego propozycji. Tego samego dnia panna Izabela wyjechała (co było zaplanowane dzień wcześniej), zapraszając adoratora do odwiedzin W domu prezesowej panowała napięta atmosfera. W rozmowie z Wokulskim przyznała się, że chciałaby aby Ewelina i baron lub Starski opuścili Zasławek. Przypomniało mu się wtedy, że podpalając zapałką papierosa zobaczył Starskiego i Izabelę w dwuznacznej sytuacji, ale uznał to za przywidzenie (teraz też chciał w to wierzyć). Wieczorem przyszedł do niego na rozmowę baron, który także zaczął podejrzewać związek Eweliny ze Starskim, choć się do tego wprost nie przyznał. Po wyjeździe Izabeli Wokulski był osowiały i apatyczny, wszystko przypominało mu ostatnie chwile szczęścia. W momencie takiej tęsknoty spotyka go w lesie Wąsowska, która początkowo trochę z niego drwi, ale ostatecznie daje przyjacielskie rady. Wokulski postanawia wyjechać - prezesowa rozumie, że nie ma tu teraz co robić. Przed wyjazdem Wokulski zaprasza do siebie do Warszawy Ochockiego, aby powiedzieć mu o możliwości współpracy z Geistem. Wraca do domu przez Zasław, gdzie skontrolowawszy napis na nagrobku stryja (kilka wersów z „Do M…” Mickiewicza), zabiera ze sobą w nagrodę jego twórcę - Węgiełka.
Rozdział IX Pamiętnik starego subiekta
Rzecki opisuje sytuację polityczną w 1879 r. (czas akcji Lalki). Następnie opowiada historię procesu baronowej Krzeszowskiej z Heleną Stawską. Wspomina, że razem z Wokulskim odwiedzili kiedyś panią Helenę, której Stach wyraźnie się spodobał. Ten jednak, po wyjściu wyznał mu, że jeśli się ożeni, to na pewno nie ze Stawską. Wokulski dostrzega jednak piękno i subtelność młodej kobiety, a zupełnie ujmuje go jej córeczka, która mając podziękować kupcowi podbiega, zarzuca mu rączki na szyję i daje całusa.Wspomina także o swoich wątpliwościach, co do uczciwości Maruszewicza oraz o ciągłych złośliwościach, jakie robią Kszeszowskiej studenci. Ponieważ mieszkają oni nad nią cały dzień czatują, aby, kiedy się wychyli przez okno, wylać jej na głowę wiadro wody. Podczas wizyty Wokulskiego i Rzeckiego baronowa „obrywa” śledziem.Po odwiedzinach u Stawskiej Wokulski dostaje anonim (nietrudno domyśleć się, że autorstwa baronowej), w którym oskarża Stawską o złe prowadzenie się, Rzeckiego o umizgiwanie się do niej, zaś samego Wokulskiego o rychłe bankructwo i romans. Na koniec poleca mu sprzedać wszystko i uciekać za granicę. Anonim wyprowadza z równowagi zarówno Rzeckiego, jak i Wokulskiego, zwłaszcza, że wkrótce pojawia się adwokat, który rzekomo reprezentuje jakiegoś Litwina (w rzeczywistości Krzeszowską) i ofiarowuje za kamienicę 80 tysięcy rubli (wtedy dom wart jest więcej), a ostatecznie 95 tysięcy. Wokulski odprawia go i mówi, że kamienicę sprzeda, ale tylko za 100 tysięcy. Rzecki idzie na piwo, gdzie spotyka znajomych Węgrowicza i Szprota, który to mówi mu, że Wokulski sprzedaje sklep. Oburzony Rzecki chce się pojedynkować z kłamcą, ale godzi ich trzeci kolega. Następnego dnia subiekt zapytuje Wokulskiego, czy to prawda, że sprzedaje sklep i żeni się z Łęcką. Ten nie odpowiada wprost, że tak, ale że być może, gdyż nikt mu przecież nie zabroni.
Rozdział X Pamiętnik starego subiekta
Pewnego dnia baronowa Krzeszowska postanowiła odnowić swoją „wyprawkę”, spodziewając się rychłego powrotu męża. Poprosiła o pomoc panią Stawską - miała jej płacić za doradzanie. Młoda kobieta godzi się, gdyż są jej potrzebne pieniądze. Rzecki opisuje, jak wygląda dzień z życia baronowej - niemal całe dnie spędza w pokoju zmarłej córki, gdzie wszystko wygląda tak, jakby nieboszczka żyła. Tam też pozwala baronowa bawić się małej Heli. Dziewczynka najbardziej lubi zabawę z lalką Mimi. Współpraca między paniami rozwiązuje się jednak, kiedy Stawska mówi, że nie zna na tyle Wokulskiego, żeby wstawić się za Krzeszowską u niego (w sprawie tańszego sprzedania kamienicy).Pani Stawska kupuje lalkę dla Heli w sklepie u Wokulskiego - taką samą, jak ma baronowa. Mówi Rzeckiemu, że wymówiono im komorne od Nowego Roku. Po kilku dniach przybiega Wirski z wiadomością, że Krzeszowska oskarżyła młodą kobietę o kradzież i że wybuchł w związku z tym olbrzymi skandal. Rzecki poinformował o wszystkim Wokulskiego i poszedł odwiedzić panie, które siedziały z najbliższymi sąsiadami w iście grobowej atmosferze. Jednak kupiec był przekonany, że wszystko się wyjaśni, a tymczasem zaproponował Stawskiej pracę w sklepie u Milerowej, który stał się jego nową własnością.Kiedy rozpoczyna się proces - Stawskiej, oprócz matki i córki, towarzyszyli: Rzecki, Wokulski, Wirski i służąca Marynia. Okazało się, że właśnie dobiega końca rozprawa między baronową a studentami. Ostatecznie baronowa odnosi zwycięstwo. Sędzia zarządza krótką przerwę i prosi Wokulskiego na śniadanie. Po jakimś czasie rozpoczyna się proces, w którym baronowa opowiada, jak z okna u Maruszewicza dostrzegła, że Stawska zmienia (żeby wyglądała na inną) sukienkę lalki, która w tym dniu znikła z domu Krzeszowskiej. Natomiast kolejni świadkowie ze strony Stawskiej oświadczają, że lalkę zakupiono w sklepie Wokulskiego. Udowadnia to sam właściciel, karząc oderwać głowę lalki, na której widnieje logo jego sklepu. Do zniszczenia laki, która się niechcący stłukła przyznaje się służąca baronowej.
Rozdział XI Pamiętnik starego subiekta
Rzecki wspomina, że w stosunkach między subiektami zaszły pewne zmiany: Szlangbaum zaczyna zadzierać nosa, nawet przy Rzeckim, a pozostali przestali go gnębić i patrzą z uniżoną grzecznością. Wszystko się wyjaśnia, kiedy na piwie Szprot i Węgrowicz wyjaśniają mu, że całe miasto mówi, że Wokulski sprzedaje sklep Szlangbaumowi. Wiadomość ta jest szokiem dla subiekta. Idzie do przyjaciela, ale w bramie spotyka Szumana i udaje się na pogawędkę z nim. Doktor opowiada mu o Łęckiej (piękna, ale pusta kokota), o beznadziejnym uczuciu Stacha. Szuman opowiada, że Wokulski jest wściekły, gdyż za dwa dni bal u księcia, na którym ona będzie, a on nie został jeszcze zaproszony. Doktor obawia się, czy zostało w kupcu choć tyle dumy, żeby nie pójść.Po rozmowie z Szumanem Rzecki przekonuje się, że musi wyswatać Stacha ze Stawską. Wokulski zapytuje go, czy może wpaść do niego dziś wieczór. Początkowo rozmowa była dość sztywna, ale ostatecznie przyjaciele otworzyli się (w czym pomogła herbata w połowie zmieszana z arakiem). Wokulski przyznał się, że zamierza sprzedać sklep. Umówili się także, że pójdą jutro wieczorem do Stawskiej. Tym samym Wokulski odrzucił zaproszenie księcia.Wieczór u pani Heleny upłynął w bardzo przyjemnej atmosferze - Helunia dostała całe pudło zabawek. Rzecki podszedł z matką pani Heleny do okna, aby nie przeszkadzać parze. Wracali w dobrych humorach, ale Wokulski czekał w saniach aż Rzecki wejdzie do domu. To zaniepokoiło subiekta i starał się odkryć przyczynę. Pojechał za saniami pryncypała i spostrzegł go pod drzewem, jak wpatrywał się w okno salonu księcia. W związku z tym Rzecki postanowił zdwoić swoje wysiłki - udał się do matki Heleny i jak najtaktowniej wyłożył swój plan. Staruszka obiecała zachować tajemnicę i go wspomóc. Z sekretem oczywiście nie wyszło, bo gdy kilka dnia później odwiedził Rzeckiego Wirski wiedział już o wszystkim. Opowiedział mu o dwóch awanturach, jakie miała baronowa. Pierwsza dotyczyła eksmisji studentów, którzy zamknęli się od środka i udawali, że zgubili klucz, a następnie zaczęli spuszczać wszystkie meble i siebie samych na linach z trzeciego piętra. Druga zaś sprawa jest krótsza - baronowa złożyła wizytę Stawskiej i błagała o litość i przebaczenie.
Rozdział XII Damy i kobiety
Dom Łęckich znów zapełnił się ludźmi. Panna Izabela nadal kokietowała kilku adoratorów, jednak zastanowiły ją słowa innych panien, sugerujące jej staropanieństwo. To zdecydowanie ociepliło jej uczucia do Wokulskiego. Najsilniej jednak wpłynął na te uczucia książę, który musiał nauczyć się pokory w traktowaniu kupca. A gdy Łęcki zapytał go o zdanie o Wokulskim, jako kandydacie na męża, książę zaczerpnął informacji i powiedział, że jest to człowiek ze wszech miar niezwykły. Izabela już decyduje się niemal wyjść za niego.Pannę Łęcką odwiedza Wąsowska. Mówi o słabym stanie zdrowia prezesowej. Izabela opowiada o warunkach, jakie musi spełnić Wokulski, żeby zostać jej mężem: ma pozbyć się sklepu, ostrożnie działać w spółce handlowej oraz pozwolić jej na zachowanie wszystkich teraźniejszych znajomości z mężczyznami. Wąsowska mówi, że prezesowa nie pochwala igrania Izabeli z Wokulskim i sugeruje jej żeby wreszcie zakończyła tę sprawę.Wokulski przychodzi niemal codziennie do Łęckich - zazwyczaj spędza czas z Łęckim, gdyż Izabeli nie ma. Gdy zaś jest ciągle przyjmuje gości, od poziomu intelektualnego których robi się Wokulskiemu słabo. Ucieka wtedy, aby odzyskać spokój ducha, na cały wieczór do Stawskiej.Narrator opowiada historię uczucia, jakie budziło w Stawskiej do bogatego kupca. Począwszy od obojętności, zainteresowania, wdzięczności, zauroczenia, aż do pokochania. Sama przed sobą musiała wyznać, że zaginionego męża już nie kocha. Stawska - zawsze spokojna i dobra, przechodzi przemianę pod wpływem wiadomości, plotek, jakoby była kochanką Wokulskiego. Zamiast załamać się, mówi matce, że nią nie jest, bo Wokulski jej o to nie prosił.
Rozdział XIII W jaki sposób zaczynają otwierać się ludziom oczy
Rzecki rozmawia z Szumanem, który zmienia swoje stanowisko w wielu kwestiach. Nie jest pewien zasadności wiary w naukę: potępia marzycielstwo Wokulskiego i Ochockiego, sam zaś chce dać Szlangbaumowi trochę pieniędzy na procent, żeby się wzbogacić. Szuman demaskuje także pozorność, przeciętność i miałkość arystokracji, np. rzekomy patriotyzm księcia, itp. Mówi także o tym, że wszystko się zmienia i że awansować społecznie oraz upaść może teraz każdy. Wyśmiewa zakłamaną filantropię, która służy bogaczom tylko do tego, żeby mieli powód do balu.Do Warszawy przyjeżdża skrzypek Molinari, którego koniecznie chce poznać panna Izabela. Nie przekonuje ją stwierdzenie Wokulskiego, że to raczej marny artysta. Aby ją zadowolić kupiec stara się zapoznać z Molinarim. Czekając na niego pod hotelem słyszy jak służba z niego żartuje. Ostatecznie odchodzi. W domu odwiedza go Węgiełek, który chce wyjechać do Zasławia oraz wziąć za żonę pannę Mariannę, nierządnicę, którą wyratował Wokulski. Zna jej przeszłość i wybaczył jej. Wokulski życzy im jak najlepiej i daje w prezencie ślubnym 500 rubli, a także wyprawkę panny młodej.Tymczasem Izabela na jednym ze spotkań zaznajamia się z Molinarim. Podczas koncertu jest bardziej wniebowzięta i roznamiętniona niż inne. Wokulski spostrzega, że Izabela nie jest kobietą idealną, aniołem, za jakiego ją do tej pory uważał Załamany wychodzi szybko. Tymczasem słuchacze poznają się na skrzypku i odmawiają mu talentu. Wąsowska rozmawia z Ochockim o tym, że Wokulski chyba nie będzie szczęśliwy z Izabelą. Przyznaje także, że sama podkochuje się w Wokulskim, ale chcąc jego szczęścia stara się zeswatać go z Izabelą.Po koncercie Izabela szybko zapominała o skrzypku. Przypomniała sobie zaś, że Wokulski nie był u niej od tygodnia. Tymczasem on popadał w coraz większą apatię, mimo usiłowań i zagadywania Rzeckiego. Na wiadomość, że jest 1 kwietnia i trzeba Łęckim wypłacić procent, kazał Rzeckiemu odnieść pieniądze. Wokulski za to coraz częściej bywał u Stawskiej. Zaproponował jej założenie własnego sklepu, aby nie musiała słuchać dogadywania Milerowej.Podczas spaceru Wokulski spotyka Wąsowską, która stara się usprawiedliwić Belcię. Ostatecznie udaje je się wytłumaczyć Wokulskiemu, że nic złego się nie stało, i że panna Izabela chce się z nim pogodzić. Rzeczywiście, ostatecznie po wizycie u Łęckich zostaje przyjęty jako narzeczony. Rozpromieniony mówi o tym Rzeckiemu, który blednie z wrażenia. Dodatkowo okazuje się, że Ludwik Stawki żyje, mieszka gdzieś w Algierze pod nazwiskiem Ernest Walter. Wokulski obiecuje to sprawdzić i idzie się pożegnać z panią Stawską, która postanawia opuścić Warszawę.Panna Izabela natomiast informuje o narzeczeństwie Wąsocką, która wyraża się sceptycznie o możliwości porozumienia między Izabelą a Wokulskim.
Rozdział XIV Pogodzeni małżonkowie
Od połowy kwietnia baronowa zmieniła znacznie swoje zachowanie. Nadal była rozdrażniona, ale nie wyżywała się już na wszystkich. Przyczyna tej zmiany była prosta: otóż baron wrócił do domu. Zaproponował jej opiekę, zabrał na salony, rehabilitował nazwisko. Zagroził, że wszystkich, którzy nie złożą im rewizyt, wyzwie na pojedynek. W ten sposób poszerzyli grono znajomych.Wyjaśniają się także szachrajstwa Maruszewicza, który przywłaszczył sobie 200 rubli ze sprzedaży klaczy i podrobił podpis barona na prośbie o pożyczkę. Nie trafia on jednak do wiezienia, gdyż Wokulski na jego oczach rozrywa nieszczęsne dowody jego winy i każe mu znikać ze swojego życia.
Rozdział XV Tempus fugit, aeternitas manet (Czas ucieka, wieczność trwa)
Ciotka panny Izabeli - Hortensja, mieszkająca w Krakowie wzywa ja do siebie. Wyrusza rychło wraz z ojcem i Wokulskim oraz Starskim, który po śmierci prezesowej nie dostał tyle zapisu, ile sobie życzył i postanawia wyjechać za granicę. Wokulski zgadza się, aby jechał z nimi. Wynajmuje dla 4 osób cały wagon. Gdy Izabela zaczyna rozmawiać ze Starskim pół po polsku, a pół po angielsku przesuwa się w kierunku pana Tomasza. Cały czas jednak słucha uważnie.Jest to moment przełomowy w powieści: przekonani, że Wokulski nie zna angielskiego, Izabela i Satrski opowiadają o swoim romansie, o tym, jak podczas pieszczot zgubili prezent od Wokulskiego, czyli medalion z metalem od Geista. Po pewnym czasie Wokulski nie słucha dalej - wszystko jest dla niego jasne. Załamany i rozdrażniony prosi konduktora, żeby udawał, że jest do niego telegram. Pod tym pretekstem żegna się oschle ze wszystkimi, Starskiemu mówi, że wcale nie jest tak wspaniały i demoniczny, jak myśli, a pannie Izabeli, już z peronu, daje do zrozumienia, że rozumie po angielsku.Pociąg odjeżdża. Wokulski czeka na następny do Warszawy - ma być za 5 godzin, zaś z Warszawy za 3 kwadranse. Jest załamany i roztrzęsiony, sam nie wie, co robi. Idzie powoli wzdłuż torów w kierunku Warszawy, a za nim podąża jakiś człowiek, choć on go nie widzi. Uzmysławia sobie, że nie pozostaje mu nic innego, jak popełnić samobójstwo. Gdy dostrzega pociąg nadjeżdżający od strony Warszawy, kładzie się na torach. W ostatniej chwili ratuje go pracownik kolei, który przedstawia się jako Wysocki, brat tego z Warszawy, któremu Wokulski w zeszłym roku sam wystarał się o posadę w Skierniewicach. Wokulski nie jest wdzięczny - zaczyna spazmatycznie szlochać. Prosty chłop przypomina psalm „Kto się w opiekę odda Panu swemu”. Rozstają się nad ranem, Wokulski prosi o dyskrecję i daje kilkaset rubli dla dzieci Wysockiego. Mówi także, że jeśli jeszcze kiedyś spotka samobójcę, to niech go nie ratuje.
Rozdział XVI Pamiętnik starego subiekta
Na początku opisuje sytuację polityczną w 1879 r. Następnie wspomina o zmianie, jak zaszła w zachowaniu Szlangbauma - wcześniej nieśmiały, teraz zupełnie się rozpanoszył, próbuje dostać się na salony, pogardza pracownikami i zwalnia ich. W całej Warszawie narastają nastroje antysemickie. Rzecki wspomina także, ze jest niezdrów i chciałby gdzieś wyjechać, może na Węgry. Kiedy jednak Wirski w ciągu kilku dni wyrobił mu paszport i spakował do podróży, pan Ignacy przestraszył się tempem zmiany w życiu i stchórzył. Na końcu rozdziału wspomni nawet, że już kupił bilet i wsiadł do pociągu do Krakowa, ale po trzecim dzwonku wysiadł. Po tym zdarzeniu porzucił plany wyjazdu.Opisuje także powrót Wokulskiego - jak zamknął się w pokoju i kilka dni nikogo nie przyjmował. Z Szumanem przeprowadzili małe śledztwo, z którego wynikło, że zerwał z Łęcką i wysiadł na stacji w Skierniewicach. Szuman snuje domysły o próbie samobójczej, ale Rzecki nie daje im wiary. Ich rozmyślania potwierdza Mraczewski, który coraz bardziej stara się o panią Stawską. Ta, będąc w Warszawie, odwiedziła Rzeckiego i wypytywała o stan Wokulskiego.Tymczasem do domu baronowej, dzięki fortelowi, wprowadzili się znów ci sami studenci, którzy teraz, dla odmiany, dokuczają Maruszewiczowi i spiskują z Klejnem.
Rozdział XVII Dusza w letargu
Wokulski wspomina swój powrót ze Skierniewic. Następnie przez kilka tygodni nie wychodzi z domu: czyta książki, z rzadka przyjmuje gości. Najczęściej odwiedzają go i próbują zmusić do normalnego funkcjonowania Rzecki i Szuman. Ten ostatni prowadzi z Wokulskim rozmowy o śmierci (sam w młodości też próbował się zabić przez miłość), o Żydach, o sensie nauki, itp. Pewnego dnia Wokulski otrzymał gruby list z Paryża, jak się okazało informujący o śmierci Ludwika Stawskiego. Dużo rozmyśla na temat planów powrotu do Geista.Odwiedza go również Szlangbaum, który wykupiwszy sklep, proponuje mu umieszczenie kapitału w jego rękach na niezły procent. Wokulski odmawia. Problem żydowskich handlarzy staje się bardzo ważny, kiedy Wokulski (mimo próśb księcia) rezygnuje ze spółki handlowej, którą założył.Kilka dni po wizycie Szlangbauma Wokulskiego odwiedza Rzecki, który nadal próbuje go zeswatać ze Stawską, a także opowiada, że przez zarzuty Maruszewicza aresztowano Klejna i dwóch studentów. Rozmawiają także o niebezpieczeństwie, jakie niesie przewaga żydowskiego kapitału nad polskim. Wszyscy (subiekt, książę, Szuman) namawiają Wokulskiego do pozostania w spółce. On jednak po 2 miesiącach takiego „pustelniczego” życia nie jest w stanie dalej nią kierować. Kolejną sensacją było wystąpienie ze spółki księcia, który tylko Wokulskiemu gotów był powierzyć kapitał. Przewodniczącym spółki został Szlangbaum. Po takiej decyzji Wokulski odebrał mnóstwo wizyt pożegnalnych (najbardziej wzruszył go furman Wysocki) oraz mnóstwo nieprzychylnych anonimów. Stracił więzy łączące go z ludźmi. Za radą Szumana postanowił znaleźć cel w życiu. Pewnego dnia odwiedził go Węgiełek, który zapytany o pożycie małżeńskie, opowiedział, że nie jest dobrze, gdyż brzydzi się byłymi mężczyznami swej żony (i nią samą), odkąd jednego z nich zobaczył. Okazuje się, że był to Starski, który przy ruinach zamku w Zasławiu bałamucił żonę barona - panią Ewelinę. Wieczorem odwiedził Wokulskiego Ochocki, który przyniósł nowe szczegóły do opowieści Węgiełka. Otóż, baron, nakrywszy żonę z kochankiem, rozwiódł się z nią i ją wypędził. Miało to, według Ochockiego, bardzo dobry skutek, gdyż wcześniej, zaplątany w intrygę żony i Starskiego, jako wykonawca testamentu prezesowej chciał zgodzić się na jego obalenie przez Starskiego. Poza tym baron, załamany po stracie żony, postanowił zainwestować w budowę pracowni technologicznej, do czego namawiał go Ochocki. Po odejściu młodego wynalazcy w Wokulskim obudził się naukowiec - pobiegł do sklepu i zakupił mnóstwo urządzeń, potrzebnych do eksperymentów. Zaczął się uspokajać, częściej wychodził z domu. Jednak wizyta w Łazienkach znów go rozstroiła - zaczął myśleć, że może się pomylił, że może on i nie romansowali ze sobą. Myśli te jednak szybko pierzchły.Pewnego dnia otrzymał od pani Wąsowskiej zaproszenie do niej do domu, które postanowił przyjąć. Wizyta ta ma zbawienne dla Wokulskiego skutki - odkochuje się w pannie Izabeli. Zaczyna dostrzegać inne kobiety, m.in. panią Wąsowską. Rozmawiają na temat stosunków damsko-męskich. Wąsowska bierze w obronę Izabelę i Ewelinę, czyniąc z nich ofiary nieszczęśliwie ulokowanych uczuć. On odpowiada jej: „Rozumiem żonę, która oszukuje męża, bo ona może się tłumaczyć pętami, jakie wkłada na nią małżeństwo. Ale ażeby kobieta wolna oszukiwała obcego sobie człowieka…(…)…rozumiem kobietę, która oddaje się z miłości albo sprzedaje się z nędzy. Ale na zrozumienie tej duchowej prostytucji, którą prowadzi się bez potrzeby, na zimno, przy zachowaniu pozorów cnoty, na to już brakuje mi zmysłu”. Pani Wąsowska zaprosiła Wokulskiego na spacer do Łazienek i jeszcze raz próbuje pogodzić go z Belą. Dała mu list, który dostała od panny Łęckiej. Izabela pisała tam, że kokietuje inżyniera, przyjmuje wstępnie oświadczyny marszałka, ale że kosztuje ją to wiele nerwów. Wokulski poczuł, że mimo iż tak nią pogardza, nadal coś do niej czuje, ale być z nią nie może.
Po kilku rozmowach i pożegnaniu z panią Wąsowską udał się do Rzeckiego. Stary przyjaciel wyglądał na bardzo osłabionego. Odrzuca ostatecznie możliwość małżeństwa ze Stawską. Mówi też, że nie wie, co dalej z nim będzie: albo wypłynie i będzie sławny, albo pożegna się ze światem. Wszystkie swoje ruchomości sprzedał Szlangbaumowi i po kilku dniach wyjechał nie wiadomo dokąd i na ile.
Rozdział XVIII Pamiętnik starego subiekta
Zaczyna od polityki - właśnie zabito Napoleona IV (choć on do końca w to nie wierzy). Powoli upada to, w co wierzył - przestaje go interesować polityka. Te zapiski są urywane, często zmienia temat. Przechodzi na chwilę do kiepskiego stanu swojego zdrowia. Szuman zabronił mu się denerwować, pić kawę, wino i piwo, co sprawiło, że Rzecki prawie nie wychodzi od siebie.Wspomina o wybuchach antysemityzmu i o wyjeździe Wokulskiego do Moskwy. W tym czasie Mraczewski oświadczył się pani Stawskiej i został przyjęty.
Rozdział XIX …?...
Rzecki rzadko przychodzi do sklepu, należącego teraz do Szlangbauma. Jedyną pracę, jaką tam wykonuje (i to za darmo) jest przygotowywanie całotygodniowej wystawy sklepowej. Nie może chodzić na piwo, więc pewnego dnia przychodzą do niego Szprot i Węgrowicz, których wkrótce przepędza doktor Szuman. Zanim wyszli zdążyli jednak poinformować znajomego o plotkach, jakie krążą o Wokulskim - że jest bankrutem, wariatem, itp.Pewnego dnia Szuman przyniósł wiadomość o tym, że Wokulski wyjechał do Odessy, a stamtąd ma zamiar udać się do Indii, Chin, Japonii, aż do Ameryki. Wiadomość ta zdumiała subiekta. Zszedł na chwile do sklepu, gdzie spotkał Ochockiego. Opowiada on, że pan Łęcki nie żyje, a Izabela poprzez swoje intrygi straciła ostatnich konkurentów: inżyniera, z którym zdradzała marszałka i samego marszałka. Następnie rozmawiają o Wokulskim - Ochocki, który wyjeżdża do Petersburga, obiecuje napisać, gdy będzie miał jakieś wieści o Stachu. Od tego czasu chory czuł się lepiej - Szuman cieszył się ze skutków swojej kuracji, choć tak naprawdę Rzeckiego ożywiła świadomość, że prędzej czy później dostanie list od Wokulskiego. Szuman dowiedział się niezwykle intrygujących wiadomości - że Wokulskiego raz widziano w Zasławiu, a raz w Dąbrowie, gdzie kupił dwie laski dynamitu.
Pierwszego października adwokat Wokulskiego wzywa do siebie Rzeckiego i wręcza mu testament kupca: 140 tysięcy rubli dla Ochockiego, 25 tysięcy dla Rzeckiego, 20 tysięcy dla Stawskiej, a pozostałe 500 dla innych pracowników: Węgiełka, stolarza z Zasławia i obydwu Wysockich. Mraczewski, po otrzymaniu wiadomości, przybył w imieniu pani Stawskiej, ale wahał się, czy powinni wziąć pieniądze. Rzecki „uspokoił” go, że pewnie Wokulski już nie żyje i należy spełnić jego wolę. Sam Rzecki myśli o założeniu sklepu do spółki z Mraczewskim i Stawską.
Pewnego wieczoru Rzecki wymyśla wystawę na przyszły tydzień. Wspomina kilka ważnych szczegółów, m.in. list Węgiełka. Pisze do Wokulskiego, aby dał znać, że nic mu nie jest, bo żona się martwi, gdyż on sam widział kupca spacerującego w ruinach zamku, a w chwilę później nastąpił wybuch. Węgiełek przeszukiwał ruiny, ale nie znalazł tam zwłok. Na pamiątkę cudownego ocalenia, jak mniemał, postawił krzyż z napisem non omnis moriar (nie wszystek umrę). Szuman dziwi się, że po otrzymaniu tego listu Rzecki jest spokojny - dla niego jasne jest, że Wokulski popełnił samobójstwo. Subiekt myśli jednak, że Wokulski tylko zniszczył zamek, bo przypominał mu chwile z Izabelą. Rozmyślania przerywa mu pracownik Szlangbauma, który wysłał go tu, aby pilnował, czy subiekt czegoś nie kradnie. Rzecki jest załamany i rozwścieczony - zamyka szpiega w sklepie i idzie do siebie.Następnego dnia, gdy trochę ochłonął napisał dwa listy: do Stawskiej, czy nie chce wrócić do Warszawy i do Lisieckiego, czy nie zostanie subiektem w jego sklepie. W pewnym momencie wypada mu pióro z ręki i czuje ostry ból. Jest to najprawdopodobniej zawał serca. Około drugiej znajduje go sługa - Kazimierz. Biegnie zawiadomić Szlangbauma, tan zaś wzywa Szumana i Ochockiego, który właśnie opowiadał doktorowi, że Izabela wstępuje do klasztoru. Maruszewicz informuje ich, że Rzecki umarł. Szuman wspomina, że był to ostatni romantyk. Ochocki dostrzega jednak w bocznej kieszeni słowa z listu Węgiełka non omnis moriar i przyznaje im rację.
5. PROBLEMATYKA
Czas i miejsce akcji
Akcja właściwa utworu rozgrywa się w latach 1878-1879. Umiejscowiona jest przede wszystkim w Warszawie (również Paryż, Zasławek). Warto jednak zwrócić uwagę na wspomnienia starego subiekta, zebrane w jego pamiętniku, dzięki którym poznajemy wydarzenia tworzące tzw. przedakcję (miały wpływ na obecny przebieg zdarzeń i zachowanie bohaterów, ale dowiadujemy się o nich pośrednio, poprzez wspomnienia postaci). Obszerne partie dotyczące przeszłości poszerzają ramy czasu powieściowego (lata 30-te XIX stulecia, a nawet przełom XVIII i XIX wieku). Na podstawie zestawienia czasu akcji i czasu, kiedy powieść powstawała (1878-1879; 1887-1889) możemy wysnuć wniosek, że Prus napisał prawie współczesny tekst. Możemy także przypuszczać, że na poczytność utworu, szczególnie wśród warszawiaków, wpływ mógł mieć nie tylko czas akcji, ale także miejsce. Wszak pisarz-kronikarz, z ogromną dbałością o szczegóły, zaprezentował w Lalce ówczesną stolicę. Ulice, domy, kościoły, gazety, instytucje, wnętrza pomieszczeń - wszystko to nie jest tworem poetyckiej fantazji. Zatem fikcyjne postaci przechadzają się po rzeczywistych ulicach, po których chodził również ówczesny warszawski czytelnik. Autentyzm topografii stał się podstawą do licznych badań (m.in. Stefana Godlewskiego) i jest jednym z argumentów potwierdzających gatunek Lalki (por. pkt 4 niniejszej pracy).
Jak kocha Wokulski?
Stanisław zwrócił uwagę na Izabelę w czasie wizyty w teatrze. Kobieta wywarła na bohaterze ogromne wrażenie. Od tego momentu Wokulski bywał w różnych miejscach, by tylko zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania z niewiastą. Świadomy jej pochodzenia, postanowił wzbogacić się. Uczucie, jakim obdarzył Izabelę, było bezpośrednią przyczyną jego wyjazdu. Warto zwrócić uwagę na fakt, że bohater właściwie nie znał obiektu swoich westchnień. To nagłe uczucie było zupełnie irracjonalne a jednocześnie na tyle silne, że popchnęło go do działań. Nieoczekiwana, gwałtowna, bezgraniczna oraz nie mająca szans na spełnienie miłość Wokulskiego wpisuje się w romantyczną konwencję. Bohater kocha jak typowy romantyk. Miłość spływa na niego nagle, bohater idealizuje wybrankę, która okazuje się niedostępna. Jest zaślepiony i oddany. Jego miłość jest platoniczna („podała mu rękę, którą Wokulski ze czcią ucałował” - nie z namiętnością!). Stanisław nie myśli racjonalnie, nawet jego postrzeganie rzeczywistości zmienia się, gdy tylko zobaczy ukochaną. Przyjrzyjmy się bliżej scenie, w której Wokulski jest na wyścigach. Rozglądał się i szukał Izabeli. Gdy jej nie było „Kobiety wydawały mu się brzydkimi, ich barwne stroje dzikimi, ich kokieteria wstrętną,” jednak po tym, jak dostrzegł pannę Łęcką i zamienił z nią kilka zdań, „Spojrzał po obecnych […] kobiety w barwnych strojach były piękne jak kwiaty i ożywione jak ptaki.” Mężczyzna pragnie spełnić każdą zachciankę swej ukochanej (por. np. kwestię ponownego zatrudnienia Mraczewskiego; tom I, rozdz. IX). Stara się zwrócić uwagę arystokratki swoją majętnością. Urzeczony wdziękiem panny Izabeli nie gardzi światem finansów (czym powinien charakteryzować się romantyczny kochanek), lecz go wykorzystuje, by zdobyć względy i uznanie. Snując refleksję na ten temat, zadaje sobie retoryczne pytanie: „Jeżeli nie pieniędzmi, czym zwrócę na siebie jej uwagę?”
Zatem bohater kupuje powóz, klacz, pokazuje się w wielkim mieście, daje ogromne sumy na cele charytatywne. Wprawdzie ma świadomość, że dzięki tym pieniądzom mógłby pomóc wielu rodzinom (długodystansowo, dając nowe miejsca pracy, a nie doraźnie, przekazując datki na cele społeczne), ale ważniejsze okazuje się pragnienie osiągnięcia spełnienia w miłości. Jednak uczucie to nie może być źródłem szczęścia. Mężczyzna bowiem kocha jak romantyk (tu warto por. kwestię nieszczęśliwej miłości, która budzi myśli o śmierci - często towarzyszące Wokulskiemu, np. tom I, rozdz. IX; tom I, rozdz. XI), ale o swoją ukochaną walczy jak kupiec (za pomocą środków finansowych). Naiwnie wierzy, że może kupić uczucie Izabeli. Pytanie - jak kocha Wokulski? - rodzi kolejne: dlaczego kocha w ten właśnie sposób, co wpłynęło na jego postępowanie, ukształtowało takie postrzeganie miłości? Wokulski stara się kupić miłość, ponieważ… jest kupcem, a frazeologia handlowa, którą posługuje się w trakcie refleksji o uczuciach: „Za młodu lekceważyłeś serce, drwiłeś z miłości, sprzedałeś się na męża starej kobiecie, a teraz masz!… Przez długie lata oszczędzany kapitał uczuć zwraca ci się dziś z procentem” odzwierciedla łatwość, z jaką bohater łączy dwa odległe światy (tj. „poetyckiej” miłości i „prozaicznej” transakcji. Ponadto sam kiedyś, używając wspomnianego sformułowania, „sprzedał się na męża.” Zapewne dlatego, mając świadomość, jak ważne są pieniądze w arystokratycznych kręgach i w jakiej sytuacji finansowej jest rodzina Łęckich, chciał kupić miłość ukochanej. Oczywiście nie należy pomijać innych gestów Stanisława, które sklasyfikować możemy jako typowo romantyczne (np. wyzwanie na pojedynek barona). Wszak wspominaliśmy, że bohater kocha Izabelę jak typowy romantyk. Warto zastanowić się nad źródłem tak wielkiego zaangażowania uczuciowego Wokulskiego i jego wyraźnej tendencji do idealizowania obiektu westchnień. Wydaje się, że wskazanie jedynie na oddziaływanie romantycznej literatury na bohatera stanowi uproszczenie zagadnienia (trudno uwierzyć, ażeby tylko lektura miała wpływ na wyobrażenie o miłości). Wszak Prusowi zależało na autentyzmie powieści. Dążył do indywidualizacji i psychologizacji postaci, dlatego warto, śladami rozważań podejmowanych przez Henryka Markiewicza, zwrócić uwagę na tzw. psychologiczne przyczyny wyjaśniające postępowanie bohatera. Literaturoznawca stwierdza, na podstawie przywoływanego już wcześniej cytatu, dotyczącego miłosnej przeszłości Wokulskiego, że tłamszone przez lata uczucia mogły wybuchnąć z ogromną siłą, co wyjaśniałoby zaangażowanie bohatera. Następnie Markiewicz wskazuje na frustrację głównego bohatera, który, nim poznał pannę Łęcką, czuł rozgoryczenie (działalność polityczna nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, naukowe predyspozycje nie zostały wykorzystane). Na takim gruncie łatwo o
„przerzucenie całej energii psychicznej na działania irracjonalne i agresywne lub zmierzające do jakiegoś celu zastępczego, w którym skupia się cały sens życia jednostki. Takim celem jest dla Wokulskiego piękna i niedostępna panna, wokół której wyobraźnia jego tworzy całą mitologię. (cyt. za H. Markiewicz, „Lalka”)”
Zatem nie tylko utrwalony w literaturze obraz miłości, ale także doświadczenia i predyspozycje psychiczne postaci wyjaśniają, dlaczego ten racjonalnie myślący mężczyzna kreuje, wbrew własnym spostrzeżeniom (!), nierzeczywisty obraz ukochanej.
Miłość w oczach różnych bohaterów
Lalka jest uznawana za wielką powieść o miłości. Nie powinny nas zatem dziwić liczne wypowiedzi bohaterów na temat tego uczucia. Warto przywołać niektóre z nich:
Rzecki: „Przez kilka lat kochałem się jak półgłówek, a tymczasem moja Heloiza romansowała z innymi […] Wiele w życiu widziałem i doszedłem do wniosku, że my wkładamy zbyt dużo serca w zabawę nazywaną miłością.”
Szuman: „Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec natury, a nawet, jeżeli chcesz, wobec Boga. Ale wasza głupia cywilizacja, oparta na […] kastowości i tym podobnych badaniach, z naturalnego uczucia zrobiła […] nerwową chorobę!… Wasza niby to miłość rycersko-kościelno-romantyczna jest naprawdę obrzydliwym handlem opartym na oszustwie.”
Ochocki: „Kobiety, ważna rzecz. Kochałem się już […] siedem razy… Zabiera to dużo czasu i napędza desperackie myśli… Głupia rzecz, miłość… Poznajesz, kochasz, cierpisz.”
Powyższe cytaty mogą stanowić punkt odniesienia dla rozważań na temat obrazu miłości zawartego w powieści. Dla Szumana (który nieszczęśliwie kochał się w chrześcijance), to wzniosłe uczucie było, u swych podstaw, czymś naturalnym, jednak ludzie, stwarzając sztuczne podziały społeczne, wynaturzyli je. Doktor wskazuje na współczesną cywilizację jako przyczynę nieszczęść. Wokulski natomiast oskarża literaturę romantyzmu, która utrwaliła piękny, acz nierzeczywisty obraz miłości i kobiety - istoty idealnej. Podczas lektury utworu Mickiewicza, rozmyśla: „Zmarnowaliście życie moje… Zatruliście dwa pokolenia! […] Oto skutki waszych sentymentalnych poglądów na miłość.” Mężczyzna jest nieszczęśliwie zakochany, sam również został obdarzony wzniosłym uczuciem przez kobietę (panią Stawską), której miłości nie odwzajemnia. Bohaterka natomiast nie jest obojętną staremu kawalerowi Rzeckiemu, który jednak jest gotów zrezygnować z tego uczucia dla Wokulskiego. Z gąszczu nieodwzajemnionych nadziei na szczęście wyłania się obraz miłości, która jest źródłem cierpienia i poczucia odrzucenia. Stary subiekt wspomina również swoją młodzieńczą znajomość, która, mimo szlachetności uczuć bohatera, zakończyła się jego upokorzeniem. Warto jeszcze podjąć kwestię małżeństw, wszak zaślubieni winni odwzajemniać swoje uczucia. Niestety i tu Prus nie pozostawia nam złudzeń. Główny bohater ożenił się z rozsądku. Dla Eweliny małżeństwo z baronem Dalskim ma być gwarancją dostatniego życia. Izabela, snując rozważania na ten temat, wskazuje na mezalianse jako główne powody nieszczęść w związkach. Jest przekonana, że „Wszystko znaczy trafny dobór nazwisk i majątków.” Zatem miłość jest elementem handlu. Bazuje na pozorach i kłamstwie. Jest siłą mobilizującą (por. zdobycie majątku przez Wokulskiego) i niszczącą zarazem.
Kim jest kobieta?
Prus tworzył w epoce, w której głośno dyskutowano na temat emancypacji kobiet. Autor wKronikach oraz pismach publicystycznych opowiadał się za prawem kobiet do wykształcenia i możliwości podjęcia pracy zarobkowej. Możemy dokonać pewnego uproszczenia (mimo że pisarz dążył do indywidualizacji postaci), wskazując na dwa, zgoła odmienne, portrety kobiet zaprezentowane w powieści. Pierwszy tworzą bohaterki zdolne do miłości, zaradne życiowo. Taką kobietą jest Helena Stawska. Postać ta jest wrażliwa i subtelna. Znajdując się w trudnej sytuacji życiowej (porzucona przez męża), nie szuka „opieki” innych mężczyzn, lecz podejmuje pracę zarobkową. Łączy cechy wrażliwej niewiasty z przymiotami charakteryzującymi wyemancypowaną, niezależną kobietę. Również prezesowa Zasławska jest typem kobiety nowoczesnej, patriotki realizującej pozytywistyczne postulaty. Arystokratka, która doświadczyła w młodości miłości (nieszczęśliwej, ze względu na różnice społeczne; ukochanym był stryj Wokulskiego), z wielkim zaangażowaniem troszczy się o los chłopów (zakłada szkółkę, ochronkę). Jest świadoma roli, jaką winna pełnić arystokracja w społeczeństwie. Nie rozumie zauroczenia inteligentnych mężczyzn kobietami, które są niczym „lalki”. Ocenia je słowami: „Głupiutkie są te panny […] Im się zdaje, że jak złapie która bogatego męża, a poza tym przystojnego kochanka, to już wypełni sobie życie […] Co mnie jednak dziwi najmocniej - prawiła - to okoliczność, że na podobnych lalkach nie znają się mężczyźni.” Bohaterka, formułując tę opinię, miała na uwadze postać Eweliny, która zaręcza się z baronem jedynie ze względów finansowych, a romansuje ze Starskim. Młodziutka dziewczyna okłamuje swego narzeczonego. Innym przykładem kobiety, dla której liczyły się dobra materialne jest Izabela. Świadoma swej urody, wychowana w przekonaniu o swej wyższości, stworzona, jak sama mniema o sobie, by ją podziwiać, manipuluje mężczyznami. Te niebezpieczne kokiety, nie liczące się z uczuciami innych osób, zostały, zdaniem Szumana, uformowane przez czynniki niezależne od nich. Doktor wyjaśnia, że to „Wychowanie, tradycja, a może nawet dziedziczność, pod pozorem zrobienia jej istotą wyższą, robią z niej istotę potworną.”
Obraz społeczeństwa
Zgodnie z założeniem Prusa, który pragnął „przedstawić naszych polskich idealistów na tle społecznego rozkładu,” powieść jego autorstwa stanowi obszerną panoramę społeczeństwa polskiego lat 80-tych XIX wieku. Pomimo że w utworze Prus dążył do obiektywizmu i unikał uproszczeń, to możemy wskazać na typowe cechy przypisywane przedstawicielom wszystkich opisywanych warstw społecznych (chociaż w ich obrębie oczywiście występowały wyjątki). Przedstawicielamiarystokracji są Łęccy, książę, Baron Krzeszowski, Starski, baron Dalski, hrabina Karolowa, prezesowa Zasławska, Julian Ochocki. Ta grupa społeczna została przez pisarza bardzo negatywnie oceniona. Arystokracja nie jest elitą, która mogłaby przewodniczyć społeczności, pełnić doniosłą rolę przywódczą. Jej przedstawiciele są zajęci zabawami, żyją ponad stan. Postać Łęckiego, który pożycza pieniądze od kamerdynera (a więc osoby, która sama zarabia na swoje utrzymanie), najlepiej obrazuje pasożytniczy tryb życia arystokracji. Izolujący się od społeczeństwa, przekonani o swej wyższości powinni dbać o rozwój gospodarki, a tymczasem trwonią pieniądze na zbytki. Dają tym samym zły przykład innym grupom społecznym. Zamiast realizować gospodarcze projekty, które zapewniłyby nowe miejsca pracy, stosują doraźne środki pomocy potrzebującym (przekazują datki pieniężne), dzięki którym mogą zaistnieć w towarzystwie (por. kwesta przy grobach). Zatem ich działalność filantropijna jest podszyta hipokryzją. Zakłamanie widoczne jest również w stosunkach damsko-męskich. Pogarszająca się sytuacja finansowa rodziny Łęckich była bezpośrednią przyczyną ograniczenia liczby adoratorów pięknej panny Belci. Pisarz zobrazował również brak przedsiębiorczości arystokracji, bowiem gdy Wokulski wycofuje się z prowadzenia spółki, nikt nie przejmuje jego stanowiska, co w konsekwencji wykorzystują zaradni Żydzi. Kolejnym rażącym przewinieniem tej grupy społecznej jest tendencja do oceniania ludzi na podstawie ich pochodzenia i tytułu, a nie rzeczywistej wartości moralnej. Następna warstwa - mieszczaństwo, jest bardzo zróżnicowana zarówno pod względem narodowościowym, jak i finansowym. Mieszczaństwo niemieckie, prezentowane przez rodzinę Minclów, charakteryzuje się pracowitością, rzetelnością, skrupulatnością, solidnością, a także niechęcią do podejmowania ryzyka (wszak pokolenia Minclów pracowały na to, co Wokulski pomnożył kilkakrotnie w ciągu zaledwie dwóch lat). Mieszczaństwo żydowskie (Szlangbaumowie, Klejn, Szuman) jest bardzo aktywne gospodarczo, co rodzi niechęć niezaradnego społeczeństwapolskiego, a w konsekwencji wzmaga antysemickie nastroje. W przeciwieństwie do mieszczaństwa pochodzenia niemieckiego, przedsiębiorczy Żydzi chętnie podejmują ryzyko. Są dynamiczni i nastawieni na osiągnięcie sukcesu. W obrębie polskiego mieszczaństwa występuje największe zróżnicowanie majątkowe (Wokulski, Węgrowicz, Szprot, pani Meliton, pani Stawska, Wirski, Mraczewski, Zięba, Lisiecki). Charakteryzuje je zawiść i brak solidarności (por. rozmowę mężczyzn w jadłodajni, która odzwierciedla stosunek polskiego mieszczaństwa do jednostek pragnących pomnażać swoje dobra, prowadzić inwestycje, kształcić się - tom I, rozdz. I). Symboliczną sytuacją, ukazującą charakterystyczne cechy tej warstwy społecznej jest zdarzenie, kiedy to Wokulski wydobywa się z piwnicy u Hopfera. Słyszy wówczas ironiczne słowa: „widzisz, jak trudno bez schodów wyjść z piwnicy? A tobie zachciewa się od razu skoczyć ze sklepu do uniwersytetu!… Wyjdźże, kiedyś taki mądry.” Stanisław ironicznie wspomina „wsparcie”, jakie otrzymał od otoczenia, gdy chciał realizować swoje marzenia
„Ach, ci kochani bliźni i to społeczeństwo, które nigdy nie troszczyło się o mnie i stawiało mi wszelkie przeszkody.” Kolejną warstwą społeczną jest lud (Węgiełek, Wysocki, Maria), poznajemy również, dzięki wspomnieniom Izabeli, robotników oraz tzw. lumpenproletariat egzystujący na Powiślu. Gdy, w trakcie spaceru, Stanisław dociera do tego miejsca, snuje refleksję dotyczącą polskiej rzeczywistości, w której „wszystko dąży do spodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty.” Wyraża uzasadnioną obawę, że „Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą, bo wszystko sprzysięgło się, ażeby ją spętać i zużyć w pustej walce - o nic.” Warto zwrócić uwagę, że w obrazie społeczeństwa zabrakło przedstawicieli rosyjskiego pochodzenia - naszych zaborców. Można ten fakt tłumaczyć działaniem cenzury, chociaż należy pamiętać, że, posługując się ezopowym językiem, pisarz mógłby dokonać prezentacji najeźdźców. Zatem możemy wysnuć wniosek, że Prus świadomie pominął te postaci, by tym wyraźniej zasygnalizować, że rozkład społeczeństwa, jaki dostrzega, nie jest efektem działań zewnętrznych sił, a winę za szerzące się zło ponosimy jedynie my sami.
Trzy pokolenia idealistów
Prus kreuje w swojej powieści wybitne postaci, wspomniane „jednostki z inicjatywą”, które kierują się wzniosłymi zasadami. Tacy idealiści wierzą w słuszność swoich przekonań, na podstawie których tworzą nierzeczywisty obraz świata. W Lalce zostały zaprezentowane trzy pokolenia idealistów. Zapewne to rozgraniczenie (pokolenia) nie jest jedynie konsekwencją różnicy wieku bohaterów, wszak Rzecki jest niewiele starszy od Wokulskiego, lecz ma na celu przede wszystkim wyeksponowanie pewnych, obowiązujących w danym czasie, idei. Historycznie najstarsza wiązała się z wiarą w Napoleona. Ta idea stała się wyznacznikiem życia IgnacegoRzeckiego. Miała wpływ na jego postrzeganie innych ludzi. Wszak dziwne zachowanie Wokulskiego bonapartysta tłumaczył sobie polityczną działalnością przyjaciela (a nie stanem zakochania). Mężczyzna wychowany w przeświadczeniu o wielkości Cesarza, wciąż liczył na odrodzenie wielkiego rodu. Nierozumiany przez innych idealista polityczny, najchętniej spędzał czas w swoim małym pokoiku lub tworzył ekspozycje na wystawę sklepową. Otoczenie uważało go za niegroźnego dziwaka. Szuman nazwał go nawet słowami: „półgłówek… stary romantyk… To rasa już ginąca! Kto chce żyć, musi trzeźwo patrzeć na świat.” Niewątpliwie jednak pisarz kreuje starego subiekta na poczciwego bohatera, który umiera zapatrzony w przeszłość, a jego ideały okazują się nikomu nie potrzebne. Wokulski jest przedstawicielem kolejnego pokolenia idealistów. Mężczyzna jest postacią, którą targają dwie ideologie. Pierwsza wiąże się z chęcią pomocy innym, przedsiębiorczością, zamiłowaniem do nauki (cechy pozytywisty), druga z osiągnięciem szczęścia osobistego. Stanisław, będąc pod urokiem panny Łęckiej, mitologizuje ukochaną (idealista miłości). Ta, świadoma swej roli społecznej, jednostka poddaje się niszczącemu uczuciu, a raczej swojemu wyobrażeniu o miłości i kobiecie, którą ubóstwia. Mężczyzna przestaje dostrzegać realia. Szuman uznał, że w Wokulskiego „chorej wyobraźni ciągle jeszcze pokutuje chimera idealnej miłości, kobiety z anielską duszą.” To zaślepienie, odrzucenie racjonalnych argumentów musiało zakończyć się klęską bohatera. Zarówno Rzecki, jak i Wokulski żyli ideami bazującymi na romantycznej koncepcji wiary wbrew realiom. Na takim tle idealizm Ochockiego jest niewątpliwie najlepiej wpisującym się w konwencję pozytywizmu. Wykształcony mężczyzna wierzy w ogromną rolę nauki (scjentyzm), która może zmienić świat (utylitaryzm). Jest ambitny i skromny (mimo że ulepszył mikroskop, ma poczucie, że nie dokonał jeszcze niczego znaczącego). Ten zwolennik postępu pragnie być użyteczny, chce stworzyć maszynę, która zapoczątkuje nową erę (samolot). Wartością najważniejszą w jego życiu jest nauka (por. jego stosunek do kobiet: pkt 3 niniejszej pracy, śródtytuł: miłość w oczach różnych bohaterów, cytat). Mężczyzna nie ma możliwości realizacji swoich marzeń w polskim społeczeństwie, dlatego zmuszony jest wyjechać (idealista, który wierzy w aktualne, pozytywistyczne hasło i pragnie zrobić coś dla ogółu, żyje poza społecznością). Mimo że Prus zaprezentował trzech różnych idealistów i każdy z nich ponosi klęskę, to budzą oni naszą sympatię, bowiem nie zgadzali się na wygodne, wegetatywne życie. Powyższe rozważania potwierdzają słuszność klasyfikowania Lalki jako powieści o straconych złudzeniach.
6. CHARAKTERYSTYKA POSTACI
A) STANISŁAW WOKULSKI
Podstawowe informacje o bohaterze
Stanisław Wokulski jest głównym bohaterem powieści Bolesława Prusa Lalka. Czterdziestokilkuletniego mężczyznę poznajemy bezpośrednio po jego powrocie z wojny turecko-bałkańskiej. Dzięki tej niebezpiecznej podróży, bohater w znaczący sposób pomnożył majątek. Z pamiętnika jego serdecznego przyjaciela - Ignacego Rzeckiego oraz ze wspomnień samego głównego bohatera dowiadujemy się o przeszłości mężczyzny. Będąc młodzieńcem, pracował w winiarni Hopfera, gdzie, z powodu zamiłowania do nauki, doznał licznych upokorzeń. Kształcił się w Szkole Przygotowawczej, a następnie w Szkole Głównej. Edukację przerwał, bowiem postanowił wziąć czynny udział w powstaniu styczniowym. Konsekwencją upadku walki narodowowyzwoleńczej był pobyt w Irkucku (Syberia). Tam bohater rozwijał swoje zainteresowania naukowe i cieszył się uznaniem uczonych zesłańców (Czereskiego, Czekanowskiego, Dydowskiego). W 1870 roku powrócił do Warszawy, gdzie przez pół roku nie mógł znaleźć pracy. Dzięki protekcji Rzeckiego został zatrudniony w sklepie Mincla. Ożenił się ze starszą kobietą, wdową po Minclu - Małgorzatą. W trakcie trwania małżeństwa wykazał się zdolnościami handlowymi i zwiększył zyski sklepu. Po śmierci żony zabrał zgromadzony majątek i udał się, w celach zarobkowych, za granicę (wspomniana wojna). Powrócił jako bardzo majętny człowiek, czym chciał zwrócić uwagę panny Izabeli Łęckiej, którą pokochał „od pierwszego wejrzenia”. Będąc szlachcicem, kupcem galanteryjnym, zaczął żyć jak arystokrata. Założył spółkę handlową. Nie wiemy jak, w wyniku nieszczęśliwej miłości, zakończyły się losy głównego bohatera (wyjazd do Paryża czy samobójstwo).
Charakterystyka zewnętrzna
O zewnętrznych przymiotach bohatera wiemy na podstawie spostrzeżeń i refleksji innych postaci. Czytamy, że podczas spotkania dotyczącego spółki handlowej jeden z uczestników w następujący sposób scharakteryzował Wokulskiego: „Bycza mina […] szczeć głowie jeży mu się jak dzikowi, pierś - upadam do nóg, oko bystre.” Panna Florentyna dostrzega podobieństwo Stanisława do posągu gladiatora zwycięzcy. Pani Misiewiczowa wyraża pełne zachwytu zdanie, że bohater to „kompletnie piękny człowiek!… Cóż to za budowa, jaka szlachetna fizjognomia, a co za oczy […] widziałam wielu pięknych mężczyzn […], przecież takiego jak Wokulski widzę pierwszy raz. On między tysiącem zwróciłby uwagę.” Należy jednak pamiętać, że tak schlebiająca opinia na temat wyglądu zewnętrznego bohatera została wypowiedziana przez staruszkę, której Stanisław bardzo pomógł. Niemniej jednak mężczyzna musiał być przystojny, skoro Rzecki, zaskoczony zbytnią gloryfikacją urody przyjaciela, pomyślał: „choć wiem, że Stach jest bardzo przystojny. To jednak żeby aż tak…” Izabela Łęcka, wspominając jedno z pierwszych spotkań z Wokulskim, przypomina sobie przede wszystkim czerwone ręce sprzedawcy (konsekwencja pobytu na Syberii). Warto jednak pamiętać, że zdanie tej bohaterki na temat Wokulskiego (przede wszystkim na temat jego zachowania), wraz z upływem czasu, ulegało modyfikacjom.
Charakterystyka wewnętrzna
Fakt, że bohater brał udział w powstaniu styczniowym świadczy o jego zaangażowaniu w sprawy ojczyzny (tzw. patriotyzm walki zbrojnej). W romantyczną konwencję (obok udziału w narodowym zrywie wyzwoleńczym) wpisuje się również miłość Wokulskiego do Izabeli. Stanisław gloryfikował ukochaną, był zdolny do samobójstwa (por. nieudana próba: tom II, rozdz. XIII). Bezgraniczne zaangażowanie w zdobycie niewiasty może świadczyć o tendencji do irracjonalnego myślenia, fantazjowania i marzycielstwa. Warto jednak pamiętać, że bohater tracił zdolność realnego osądu rzeczywistości jedynie w kwestii miłości. Chociaż i to zagadnienie jest bardziej złożone. Wszak czytamy o licznych wątpliwościach kochanka, który w chwilach, używając kolokwialnego słownictwa, olśnienia zadawał sobie pytanie: „jak można zakochać się w kimś od jednego rzutu oka? Albo jak można szaleć za kobietą, którą widzi się raz na kilka