249. Wiktor czynił to z pewnym żalem, ale jednocześnie czuł. ze wspomnienia dawnych czterech nocy rosnę, olbrzymieją, dają mu tęsknotę za latem minionym, choć i to, które teraz przeżywał, było piękne i pachnące, (Iwas/. Panny 151)
250. Przesiadali się z jednego stołu do drugiego, błądzili po całym rewirze, pytali się, czy był taki lub owaki pan, prosili kelnerów, by im dali znać. gdy przyjdzie. (Worcell Zaklęte 207)
251.1 przy każdej z nich mówiło się po francusku, i każda miała przy tym taką twarz, jakby rozumiała, i Sabina, jak była mała. zawsze się wstydziła i bała się, ze ona jednak jakimś cudem rozumie... ale dorośli już się tlić wstydzą takich rzeczy. (Bogusz. Całe 109)
252. Wrogów sobie mc narobił, bo umiał postępować, pilnował, żeby nie ścinano drzew w starej dębinie, ale nie sprzeciwiał się, jeżeli ktoś z wioski Pogiry spuścił świerk albo grab, byle pień dobrze założyć mchem, tak żeby nic zostało śladu. (Miłosz Dolina 33-34)
253. Pisałem jak szalony, z zapartym tchem, wodząc ręką po papierze, by wypowiedzieć, co myślę i czuję, by zaznaczyć przed idealną widownią świata, że jestem innym, niż się za godzinę za minuię wydam. (Grabiń. Nowele 45)
254. Zadawała Dziadzi setki kłopotliwych pytań, na które ten odpowiadał grzecznie lub też uśmiechał się łagodnie. (TJniłow. Wspólny 98)
255. Wypili i Dyzma połapał się w sytuacji o tyle, ze pojął, iz między owym grubym. Terkowskim, a pułkownikiem musi być na pieńku. (Dołęga Kariera 27)
256. Ale gdy już dochodził do ulicy, przy której mieszkali Hennerfowie. zatrzymał się i nagle zawrócił w stronę domu. (Nałk. Romans 153)
257. Wędrując między drzewami, które pośpiesznie paczkowały i pokrywały się delikatną zielenią, płoszyłem z krzaków wielkie napuszone ptaki objadające jałowcowe jagody o skomplikowanej woni i smaku. (Truch. Ulica 88)
258. Dom Gromana nic jest jeszcze właściwie domem, jest budową znajdującą się od kilku lat w remoncie, budową czteropiętrową, której kupiec Groman nie może dokończyć, bo nie ma pieniędzy. (Rudn. Szczury 62)
259. Na nic nic było pieniędzy, ale po brzydkim i zapuszczonym domu snuło się mnóstwo służby, która przez swą obecno^ podtrzymywała jedynie owo trwanie i której zalegano z wypłatą pensji przez całe miesiące. (Nałk. Granica 44)
260. Ucz. gdy położył się na słomie obok Pikusa, którego twarz zdawała się pokryta kawałkami waty, pomyślał znów o swoim życiu i zrobiło mu się smutno. (Chorom. Biali 41)
261. Patrycjusz jednak, nic odrywając oczu od ułożonej z drobnych kolorowych kamyków twarzy Konstanejusza, skwapliwie skorzystał z pierwszej przerwy, jaką Placydia zrobiła dla przypomnienia sobie imienia rosyjskiego artysty - i pospiesznie wrócił do poprzedniej rozmowy. (Pam. Aecjusz 163)
262. Pan Tsiang-kuei podniósł oczy znad talerza i spojrzał ze zdumieniem na obcego pana, usiłując przypomnieć sobie, czy już gdzieś rej twarzy me widział. (Jasień. Palę 112)
263. • Wstał i spokojnie wysłuchał, co opowiedział mu, zanosząc się od śmiechu, Feliks o żądaniu Augusty, by zabić Aecjusza. (Pam. Aecjusz 108)
264. * Adam. który właśnie odmawiał modlitwę, skoczył i schwyciwszy krzesło, rzucił nim w kierunku Krzysia. (Piętak Młodość 112)
265. Wprawdzie żakiet, popielaty melonik, złoty łańcuszek do zegarka, jak zresztą cała postać, od której szedł prawdziwie pański zapach wody kołofełóej -uczyniły na nim pewne wrażenie, dalekie jednak od tego, by mógł sądzić i przypuszczać, zc ma przed sobą generalską rangę. (Paran. Niebo 174)
266. W istocie, pan Słolwiński, komisarz wojewódzki, jadł żwawo i z wielkim smakiem, a mc mniej chętnie i częstotliwa sięgał dłonią ku kielichowi wiru, na który pilnie baczył gospodarz, aby zaś mc stał ani przez chwilę próżny... (Krucz. Kordian 137)
267. Żorz zerwał się, urwał z miejsca śmiech, kilkakrotnie próbował założyć monokl, lecz ręce tak mu się trzęsły, że nie mógł sobie dać z nim redy. (Dołęga Kariera 391)
268. Myślę, zc ojciec jest zawistmkiem. nieszczęśliwym zawistnikicm. który czuje, żc przegrał życic i - nie może znieść siebie. (Rudn. Szczury 14)
269. * Dość często zdarzało się. ze dom nasz ulegał nie tylko nowym przekształceniom. lecz stosownie do pewnych tajemniczych okoliczności wyłaniał z siebie nigdy nic zbadaną strukturę wnętrz, które wciąż się zmieniała i dlatego spotykał nas szereg niespodzianek. (Truch. l/ltca 62)
270. Gdy strażacy to spostrzegli, porzucili płótna i czepiając się bosakami balus-Initlfk balkonów i gzymsów pięli się za nimi, ścigając uciekającą zwierzynę. (Truch. Ulica 21)