150 /V'. Wittgensiein, Poppcr i Kolo Wiedeńskie
gdy dochodzi do oceny zdań złożonych, które uważa się za funkcje prawdziwościowe zdań elementarnych. Należy założyć, iż w naszych teoriach będziemy chcieli wykorzystać w pełni matematykę, ale jeśli to uczynimy, to. jak przyznaje w rozważaniach bezpośrednio dotyczących matematyki Wittgenstein. zakresy naszych pojęć stają się nieostre. Na przykład, jeśli nasza teoria fizykalna zawiera geometrię Euklidesową, mogą istnieć długości, którym przyporządkowuje się jako wartości liczby niewymierne, takie jak pierwiastek z dwóch; jednak żadna operacja pomiaru nie może dawać w wyniku liczby niewymiernej. Nadto, nasza teoria może dopuszczać nieskończenie wiele możliwych różnic ciężaru, ale obserwowalne różnice, jakie potrafimy uchwycie, będą zawsze miały skończony charakter. Wynika z tego, że nie zawsze występuje wyraźny podział na zdania elementarne, traktowane jako sprawozdania z obserwacji, z którymi pewne bardziej abstrakcyjne zdanie jest zgodne, i takie, z którymi owo zdanie zgodne nie jest. Stany rzeczy, które mają weryfikować pewną teorię, mieszczą się w pewnym obszarze, ale granice tego obszaru nie są ściśle wytyczone.
Inny narzucający się zarzut pod adresem teorii Wittgcnsteina jest taki, iż nie uwzględnia ona niespełnionych okresów warunkowych. W porządku czystej funkcji prawdziwościowej, dopuszczającej jedynie wartości „prawdy” i „fałszu” i przyporządkowującej jedną z tych wrar-tości każdemu zdaniu, formuła „jeśli p, to </” jest równoważna formule „nic-p lub q\ co ma taką konsekwencję, iż wśród stanów', które wystarczają do jej prawdziwości, są wszystkie te stany, w których p jest fałszywe. Rozważając twórczość C. I. Lewisa mówiliśmy już jednak o tym, iż nie chcemy się znaleźć w sytuacji, w której musielibyśmy wyrazić zgodę na każdy możliwy wynik pewnego eksperymentu dopóty, dopóki ów eksperyment nie zostanie faktycznie przeprowadzony. Być może sformułowanie teorii okresów warunkowych, która nie zezwalałaby na to. by były one prawdziwe w przypadkach, kiedy ich poprzedniki nie są spełnione, jest możliwe, nie jest to jednak problem, który należałoby po prostu zignorować, zwłaszcza jeśli przyjmuje się, że zdania bazowe mają charakter fenomenalistyczny. Jeśli rzeczy miałyby być traktowane, jak mówi Mili, jako stałe możliwości wrażeń, musimy narzucić pewne ograniczenia na to. co uważamy za możliwe.
Nie jest dla mnie jasne, czy koncepcja zdań elementarnych jako obrazów przysługujących im znaczeń miała gwarantować, iż są one definitywnie prawdziwe bądź fałszywe. Być może sposób, wr jaki obrazy miały być zbudowane, wykluczał ich rozmyty charakter; w przeciwnym razie stopień rozmycia obrazu mógłby stanowić odzwierciedlenie pewnej nieokreśloności faktów. Poważniejszą kwestią jest jednak to, czy dzięki owej koncepcji zdań jako obrazów cokolwiek nam się wyjaśnia. Model, na którym się ona opiera, to model fotografii lub mapy, w przypadku którego pojawia się pokusa, by przyjąć, że tym. co obraca owe przedmioty w symbole, jest podobieństwo ich struktury lub treści do pewnego możliwego stanu rzeczy. Mapa adekwatnie przedstawia pewien obszar, jeżeli odległości między punktami, które zostały na nią naniesione, odzwierciedlają, według pewnej jednolitej skali, odległości między miastami; jeśli różne odcienie odpowiadają różnicom wysokości i lak dalej. Jednakże już wybór, powiedzmy, barwy zielonej do przedstawienia wysokości poniżej 600 stóp. i barwy purpurowej do przedstawienia wysokości powyżej 9000 stóp jest, naturalnie, konwencjonalny. Podobnie, choć nie jest to już tak oczywiste, rzecz się ma w przypadku skorelowania odległości między znakami na mapie z odległościami między charakterystycznymi elementami krajobrazu. Bez konwencji, zgodnie z którą mapa lub namalowany obraz albo cokolwiek innego powinno być interpretowane jako znak tego, do czego jest w ten czy wr inny sposób podobne, wiemy jedynie, że dwa przedmioty są pod pewnym względem podobne, a to czyni z jednego z nich znak drugiego w nie większym stopniu niż guziki prawego rękawa mojej marynarki symbolizują guziki jej lewego rękawa. Słowem, fakt fizycznego podobieństwa staje się istotny tylko wówczas, gdy zostaje wyróżniony jako metoda przedstawiania. W sposób naturalny przychodzi nam kojarzenie rzeczy, które są do siebie podobne, ale nie jest to jedyna opcja, jaką rozporządzamy, a z uwagi na wiele różnych celów nie jest to opcja najbardziej użyteczna. A co najważniejsze, jest to tylko jedna z wielu możliwych metod przedstawiania, i dlatego nie może być pomocna przy wyjaśnianiu, na czym przedstawianie polega.
Pogląd, iż zdania elementarne są sprawozdaniami z rzeczywistych lub możliwych doświadczeń, może przywodzić na myśl zagadnienie