Trish i ja wstałyśmy, a Colette podążyła za nami.
stycznie.
Siostra Paula poprowadziła nasz ciemnozielony korowód. Nasze buty stukały o starą, zużytą, ale wypastowaną podłogę w zielone, brązowe i białe płytki.
Colcttc zdjęła sweter, a jej złota skóra wyglądająca zza dekoltu zaróżowiła się. Mrugnęła do mnie i ścisnęła mnie za łokieć. Rzuciłam badawcze spojrzenie na siostrę Paulę, ale ona na szczęście dumnie patrzyła przed siebie.
Im wyżej się wspinałyśmy, tym cichszy był marsz 0’Neilla. Klatka
— Marsz 0’Neilla do błtwy — podniosła swój ochrypły głos. — ! 1 nigdy nie zapominajcie, że jesteście małymi żołnierzami. Małymi żołnierzami Zakonu Najświętszego Serca — otworzyła drzwi i poprowadziła nas korytarzem. — Zakręt w lewo — powiedziała i wszystkie skręciłyśmy, przeszlyśmy obok dzwonka i po schodach na górę.
schodowa zrobiona była z polakicrowanego drewna z mosiężnym półkolem na każdym stopniu w miejscu, gdzie należało postawić
stopę. Colcttc objęła mnie w pasie. Ogonek maszerujących dziewczyn zbił się teraz w nierówną gromadę. Kiedy znalazłyśmy się na samej górze, poczekałyśmy na dalsze instrukcje.
Paula zatrzymała się, a jej ogromna, biała twarz była teraz czerwona jak burak i mocno spocona. Próbowała uśmiechnąć się łaskawie do picrwszoklasistck, ale wyszedł jej tylko brzydki grymas.
— Trzymajcie ręce przy sobie i nauczcie się stać o własnych siłach — dodała i weszła po schodach do swojej sypialni na strychu nie powiedziawszy nam nawet dobranoc.
Nikomu słę nic śpieszyło do sypialni. Pierwszoklasistki musiały zejść na dół, bo ich sypialnie znajdowały się w środkowym korytarzu. Dziewczyny z ostatniej klasy poczekały aż usłyszą trzask zamykanych drzwi pokoju siostry Pauli, nim same mogły rozejść się do swoich sal na strychu.
Colcttc wzięła mnie pod ramię i wolno poszłyśmy do sypialni Świętego Józefa. W pokoju czuć było zapach mydła i talku, zmieszanego z zapachem włosów i szamponu. Zaciągnęłyśmy zasłony i położyłyśmy się razem na moim łóżku. Colettc głaskała mnie po karku i ramionach. Słuchałyśmy krzątaniny innych dziewczyn przygotowujących się do snu.
m
W sobotę rano nie musiałyśmy iść na mszę. Sobotni ranek był na ! zmianę pościeli i mycie włosów. Miałyśmy też sprzątać nasze szafki i odkurzać pod łóżkami. Potem miałyśmy zanieść brudną pościel do pralni.
Nie miałam już żadnej czystej koszuli, oprócz tej, którą musiałam sobie zostawić na niedzielę. Postanowiłam więc włożyć mundurek na ^ tołżamę. Wmawiałam sobie, że ona i tak wygląda jak bluzka. Zawią-| załam kokardę przed lustrem. Colette obiecała, że umyje mi głowę j;;| wysuszy włosy metodą „z dołu do góry”. Mówiła, że wtedy będą bardzo puszyste.
Szybko pościeliłam łóżko i starłam kurz w szafce. I zaczęłam szukać Colcttc. Nic było jej w łóżku. Trish powiedziała, że pewnie zeszła na śniadanie, więc pobiegłyśmy do refektarza. .-Me tam też jej nic było. Chciałam jej znowu poszukać na górze, ale Trish namówiła mnie, bym zjadła miseczkę płatków kukurydzianych.
— Nic ma się co martwić o Colcttc. Da sobie radę. Pewnie poszła gdzieś zapalić.
Pomyślałam, że lepiej udawać, że się wcale nic przejmuję.
— Kto? Colette! — rzuciłam takim tonem, jakbym już dawno o niej zapomniała. — Trudno — dodałam po chwili I zaczęłam wyglądać przez okno na korty tenisowe. Ale byłam bardzo zawiedziona. Tak liczyłam na piękne ułożenie włosów.
— Nic umyłaś jeszcze włosów? — spytała Trish. — Zabraknie ci ciepłej wody.
— Nie szkodzi. Zawsze myję w zimnej. To bardzo dobrze robi na skórę głowy.
y, — Czemu? — Trish nie dawała za wygraną. W jej otwartych Ustach widziałam rozmiękłe kawałki płatków kukurydzianych.
— Bo to zamyka pory — odparłam odwracając głowę.
W niebieskiej łazience nic było już nikogo. Wybrałam największą miskę i napełniłam dzbanek wodą. Była bardzo zimna. Nabierając powietrza polałam sobie trochę wody na głowę. Po pierwszym "Szoku i bólu, głowa powoli zaczęła mi drętwieć. Wmasowałam w nią
35-