Tak to odnalazł Kattezjusz absolutny, nieodparty unkt wyjścia dla wiedzy ludzkiej, całkiem niezależ-P jak sądził, od tradycji dawnej filozofii. Filozofię tę, p łaszcza scholastykę i dziedzictwo arystotelizmu, lekceważył. Inaczej niż Tomasz z Akwinu, sądził Karte-zjusz, że nie możemy o Bogu posiąść wiedzy z wiedzy o naturze, nie ma drogi od doświadczenia zmysłowego do Boga, Boga odnajdujemy w idei, którą nasz umysł w sobie nosi.
Nie wszystkich, oczywiście, jego argumenty zadowalały. Zarówno myśliciele katoliccy, jak racjonaliści różnych odmian wytykali mu błędy w rozumowaniach. Nie można, mówili, odwoływać się do poczucia oczywistości, by udowodnić istnienie Boga, a potem Boga brać za gwaranta tegoż kryterium oczywistości, bo w błędne koło się wikłamy. A stąd, że nie zauważam, by coś jeszcze oprócz myślenia samego należało koniecznie do moich świadomych aktów' nie wwnika, że owe akty nie mogą być zależne od ciała. A jeśli Bóg jest dobry' to nie ma w tym gwarancji, że nie może nas w błąd wprowadzać, bo może tak czynić dla naszego dobra, podobnie jak dorośli nie wszystko zdradzają dzieciom, właśnie mając ich pożytek na uwadze. I czy wiemy na pewno, co oznacza skwo „jestem czy „istnieję”?
Kartezjusz odrzucał te krytyki. Był niewzruszenie Przekonany, że odnalazł niezawodny drogowskaz, wię-cei’ rdezawodną podstawę, na której cały gmach w ie C z. od nowa można zbudowrać, na rozumie naszym
117