musiała być w odległości pięćdziesięciu metrów od ubikacji, bo inaczej zamieniała się w anarchistkę.
— To żadne życic — powiedziałam. — Nalej sobie wody do wanny i zatrzymaj całą sól.
W szafce znalazłyśmy miotłę i szufelkę. Carmcl wszędzie je porozstawiała. Wspólne sprzątanie było całkiem fajne. A pracę uprzyjemniał nam Jeszcze słodki zapach dochodzący z wanny.
Bałam się zbliżyć do Trish. Obawiałam się, że może się do mnie nie odezwać do końca życia. Przeszkadzało mi to prawie tak samo jak jajecznica. Nie mogłam zasnąć z powodu bólu gardła. Płakałam prawic przez całą noc. To była jedna z najgorszych nocy. Zapomniałam nawet pomyśleć ojohnnym.
Obudziłam się z uczuciem obrzydzenia. Przypomniałam sobie jednak, że na szczęście zjadłam na kolację tylko jedną trzecią talerza Jajecznicy. Potem pomyślałam o Trish i znów nieprzyjemne uczucie wróciło. Postanowiłam zaczekać, aż przyjdzie po mnie.
Nie przyszła. Zamiast niej pojawiła się na horyzoncie piętnaście po siódmej Brenda Driscoll. Beret jej sterczał nasunięty na kręcone aide włosy. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się winna, że ją w jakiś sposób do tego zachęciłam, a jednocześnie byłam zła. bo nie wiedziałam, skąd przyszłojej do głowy, że może po mnie przyjść.
Przychodzenie po kogoś na poranną mszę oznaczało najwyższy stopień zażyłości. Do tej pory robiła to tylko Colette. Z wyjątkiem okresu, kiedy byłyśmy skłócone. Od śmierci Colette zaczęła po mnie przychodzić Trish. Jej przychodzenie miało jednak więcej wspólnego ze współczuciem niż z zażyłością.
Krążyłam po pokoju czekając na Trish, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Udawałam przed Brendą, że nic mogę porządnie nałożyć beretu.
— Twoje włosy są jak jedwab — westchnęła kładąc się na moim złożonym kocu.
-MA-
M'r ii
Jezu, jak ona mnie martwiła. Wiedziałam, żc z nią na karku nie będę w stanie nic zrobić. Miałam nadzieję, żc po pierwszym semestrze będę mogła zażywać wcześnie rano środki przeczyszczające. Co-lette uważała, że są naprawdę świetne, wtedy gdy zwolniony jest metabolizm.
Współczucie Trisłi musiało się wyczerpać. Dzwonek oznajmił nam, żc jest wpół do ósmej. Nadal jej nic było. Nadal musiałam grać przed Brendą.
— Idź pierwsza — powiedziałam, otwierając drzwi lekkim ru-chcm.
— Trish chyba nic będzie już przychodzić — odparła Brenda wychodząc z pokoju.
£
Trish nawet na mnie nic spojrzała przez całą mszę. Msza była odprawiana za ojca Pio czy kogoś tam innego. Rosario przygotowała masę hymnów. Lubiłam hymny, ale nigdy nikomu nic zdradziłam mojego sekretu. Hymny wprawiały innie w sentymentalny nastrój. Od razu zasychało mi w gardle, a serce grało jak akordeon. Działo się tak tylko, gdy śpiewały dziewczyny albo zakonnice — tylko ich głosy miały talią czarowną moc. Człowiek czuł się wtedy jakby wstępował do Nieba zaopatrzony w parę skrzydeł. Chociaż trzeba było zostawić na dole wszystkich przyjaciół.
Śpiewały akurat mój ulubiony hymn Morska Guriazda: „Módl się za podróżnika, módl się za mnie“.
Brenda strasznie fałszowała. Byłam zdziwiona, żc nikt jej dotąd tego nie uświadomił. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, żc robi to umyślnie załamując głos i śmiejąc się cały czas. Kilka drugoklasi-stek robiło to samo. Ja nic mogłam się roześmiać. Pomyślałam, że się starzeję. W końcu poszłam do komunii, żeby uniknąć krępującej sytuacji.
Postanowiłam, że w drodze powrotnej znajdę sobie inne miejsce, ale zawahałam się, kiedy zdałam sobie sprawę, żc siadam obok Trish. Nawet nie podniosła wzroku. Usiadłam, bo nie mogłam się już wycofać. Nic patrzyłam jednak na nią. Najgorsze, że siedziałam przed Paulą i cały czas byłam świadoma jej wzroku utkwionego w moje plecy. Wiedziałam, że jej ogromna, tłusta, blada twarz rozlewa się za mną jak kolumna.
165-