odmian wiersza Dal <t{ nabrać na jf^yk, którego nie bito, można by ułożyć osobny tomik. Bardzo możliwe, żr ktoś w pmyukn sci zechce laki min opracować i wydać pole do popisu wielkie i bardzo jeszcze zaśmiecone. Wielość trudności jest właściwie nie okiełznana. Bo to żaden problem, kiedy na przykład jeden z wierszy bez lytuiu, Aoifda i WyDihtart) okazuj.! SK' i>m samym icksirm. Ale prześledzenie drogi od Umiej 10^1 do llajki zimowego poranka jesl już znaczniej skomplikowane Bo skąd brać pewność, że dwa wersy pierwszego tekstu
I jjIk pi]iMkSi:i w fcotof/r mojej uwili
uznać można za pierwowzór dwuwiersza:
Ki.il* MiM< i»4H » fiołlinzkę coraz lo gtęł»r| <ulu 1'i/wln-i i *ni>w wutóalam nir umowo, alr liiaift
I o. że lii a!a mZa w uwierzytelnionym przez Wojaczka ma >zy i to pisie istnieje jako odrębny wiersz, nie przeczy temu, żr można ją traktować jako prototyp późniejszej ewokacji. Wydrukowane w Air skończonej krucjacie Ró*e są o czym wiem od autora jedną z pierwszych redakcji Bohatera. Mimo lo zamierzył je wydrukować obok siebie przedzielone jednym tylko tekstem: IV podwójnej osobie. Chcąc potraktować podany wyżej zamiar najrzetelniej, musiałbym wytropić wszystkie ścieżki biegnące od tekstu uznanego za „źródłowy", a więc pra-ktycznic musiałbym zestawić nowe konstelacje tekstów, |M«ł-dane innej tlynamicr niż podyktowana chronologią bądź ideą książek, w których się znalazły. Zamiar badawczo fascynujący, dla czytelnika sięgającego po tę książkę z innego musu czy chęci uciążliwy, a nieraz nudny. Podniecający jedynie szansą prześledzenia procesu, który można by nazwać autorskim samoplagiatowanicm. Świadomym i nieświadomym.
Dlaczego jednak nosiłem się pierwej z wyjawionym tu zamiarem? Zdawało mi się, że zdołam w ten sposób przybliżyć czytelnikowi lej książki Rafała i o Rafale Wojaczku poezję m i ta tu nascendn. Od pierwszego zawężlenia słów do ostatniej redakcji. W trakcie pracy .nad Utworami zebranymi poczułem się jak Gocthcański uczeń czarnoksiężnika: materiał, w którym działałem, zaczął powodować mną, szantażować,
10/rósł się wreszcie lak Zachłannie, że mógłby (Milknąć całą |