pochodzenia społecznego, wykształcenia, pozycji. Warto, by ktoś poświęci! temu gruntowne studium.
Nie brak jednak i listów własnoręcznych, i to ogromnych, np. Chodkiewicza do żony lub Lwa Sapiehy do rodziny. Tym ludziom wszechstronnie wykształconym nie sprawiało żadnej trudności przelewanie myśli na papier (znakomity papier ówczesny, szczęśliwie tak trwały). Ale mieli za wiele korespondencji i różnej wagi, aby wszystko pisać sami. Autografy sprawiają nam satysfakcję. lecz bywają niekiedy arcynieczytelne. Zad en porządny skryba nie robił też takich błędów ortograficznych jak np. królewicz Władysław albo Marek Sobieski \ przy całym ich wykształceniu. Czytając listy własnoręczne cieszymy się, że i pismo — któremu warto żeby się przyjrzał poważny grafolog — i styl dochodzą nas bez pośrednictwa. Ale sądzić nie trzeba, aby dyktując autor musiał mniej być sobą. Mamy zresztą na to dowody porównując listy własnoręczne i dyktowane tych samych osób. Chodkiewicz pisząc do żony rozpacza, że nieprzyjaciel w Inflantach nie przyjmuje bitwy i on „musi schodzić z pola jak małpa**. Tenże pismem sekretarza zapewnia, że niesłuszne zarzuty spływają z niego ,jako z gęsi woda**. Czytelnicy będą mogli zresztą sami osądzić, czy listy są indywidualne.
1 Choć wychowanek szkoły, gdzie uczono takie nieco i po polsku, pod wielu względami wyróżniającej się fundacji krakowskiej Bartłomieja Nowodworskiego (H. Barycz — Lato •zkolne Marka i Jana Sobieskich w Krakowie, KrakjM^S).