Wsmarowywanie masła za paznokcie to tylko jeden ze sposobów „upłynniania” jedzenia.
My, anorektyczki. uwielbiamy patrzeć, jak inni jedzą. Kochamy też porównywać swoje małe porcje z ich gigantycznymi. W głowie rodzi się wtedy myśl: „Ja jestem lepsza. Panuję nad sobą". Gdy miałam kiedyś okazję przygotować kuzynce naleśniki, wladowałam w nie kalorii, ile wlezie. Widząc potem, jak ze smakiem pałaszuje tę wielką bombę kaloryczną, sama czułam się lepiej. Byłam o połowę lżejsza. Szykowanie potraw kocham z jeszcze jednego powodu - najadam się wtedy oczami. Co myślę, gdy widzę jakąś osobę przy kości? Różnie. Czasami: „Ojejku. jak można się doprowadzić do lakiego stanu?". Kiedy indziej: _Ale ona szczęśliwa! Nie przejmuje się tym. jak wygląda".
W mojej szafie są rzeczy mniejsze i większe. Oczywiście ubrania pod tytułem „63 kilo!" dawno powędrowały do kosza, bo nie zamierzam wracać do takiego stanu. Z drugiej strony, nigdy też nie kupowałam rozmiaru 32. bo wiedziałam, że tak skrajnie niskiej wagi nie utrzymam. Najwięcej mam ciuchów w rozmiarach ..S” i „M". które raz na mnie wiszą, raz są dopasowane.
Łapię się na tym, że kontroluję swoje odbicie w każdym lustrze, w każdej sklepowej wystawie. Nachodzą mnie tez momenty, gdy chcę wyrwać sobie kawał tłuszczu. Wtedy chwytam, szczypię, wbijam paznokcie w skórę. Śni mi się też, że jestem w innym - bardzo grubym - ciele. Kiedyś trafiłam na forum dla anorektyczek. Ale przeważały tam wypowiedzi typu: ..Od jutra 300 kalorii! Kto ze mną?", więc uciekłam. Ja potrzebuję wsparcia w jedzeniu, a nie w jego unikaniu. To już umiem! Nauczyłam się od dziewczyn w szpitalu psychiatrycznym. Wsmarowywanie masła pod paznokcie, przetrzymywanie jedzenia w policzkach jak chomik, przelewanie zupy do kubeczka przytwierdzonego do paska - to tylko niektóre z wymyślnych sposobów ..upłynniania" jedzenia. Podobne sztuczki miały miejsce podczas sprawdzania wagi: nasączanie bielizny wodą. obwieszanie się pierścionkami, spinkami, frotkami czy opijanie mineralną. Ja pożyczałam od koleżanki cięższy zegarek, Wpadłam też na pomysł zaplecenia i zmoczenia warkoczyków, ale nie odważyłam się na jego realizację. W celu „zawiązania sadełka" obowiązywała nas po posiłku półgodzinna odsiadka pod czujnym wzrokiem pielęgniarek. Były jednak wśród nas takie spryciule, które potrafiły niepostrzeżenie, bezdźwiękowo zwrócić zawartość żołądka do torebki. To. co umknęło oczom personelu, często jednak wychwytywały zawistne wspóltowarzyszki niedoli.
Od razu zauważyły, gdy nałożono mi jeden plasterek szynki mniej lub gdy za bardzo rozsmarowałam jedzenie po talerzu.
Gdyby me to. ze na szpitalnym wikcie roslam w oczach, byłoby tam całkiem fajnie. Nie miał on w sobie nic z typowego wariatkowa z białymi kaftanami i kratami w oknach. Bardziej przypominał kolonie: zamiast pidżam prywatne ubrania, przytulne kilkuosobowe pokoiki w miejsce wielkich. zimnych sal. a na ścianach nasze plakaty z idolami. Miałam tam swojego chomika, a na szpitalnych korytarzach spotkałam ..bratnie dusze". Gdy dziś jest mi źle. chwytam za długopis i piszę do którejś z nich. Bo nikt nie zrozumie anorektyczki lepiej niz druga anorektyczka.
A ciężkich chwil nie brakuje! Depresja powraca falami. Nie cieszy już dobra książka ani nawet fajny ciuch. Nagle świat wydaje się czarno-biały, a życie pozbawione sensu. Do głowy natarczywie dobijają się samobójcze myśli. Próbuję je przespać. Zdarza mi się je też przepłakać. Albo jedno i drugie na zmianę. Cierpię zwłaszcza teraz. zimą. Nie mam tłusz-czyku. który by izolował, więc ubieram się na cebulę. Wzrok, paznokcie, zęby, włosy, skóra - wszystko szwankuje. Przez osteoporozę (osłabienie kości) nie mogę jeździć konno. Z powodu bardzo niskiego ciśnienia męczą mnie zawroty głowy... Żal mi siebie... Ale dużo bardziej żal mi moich rodziców.
Jest nas trzy: Dorotka - ta. która nie ma problemów z jedzeniem i umie się śmiać. Andżelika, która wprawdzie pozwala mi jeść. ale budzi wyrzuty sumienia i każe wszystko kontrolować. Kristin - ona całkowicie zabrania mi się odżywiać, zawiązuje mój żołądek na supeł, przez co nie czuję głodu. Wszystkie trzy w moim jednym chudym ciele.
To. że jestem podzielona, czuję już od dłuższego czasu, ale dopiero psychiatra, do którego chodzę raz w tygodniu, pomógł mi to zrozumieć. Postawił przede mną zadanie: pobyć każdą z nich z osobna, a nie wszystkimi naraz. To działa! Kiedyś Kristin nie odstępowała mnie na krok. złośliwie się uśmiechała i łapała za rękę. ilekroć sięgałam po coś do jedzenia. Teraz tylko mnie odwiedza. Z czasem może zupełnie zniknie? Najlepiej, gdyby udało mi się pozbyć również Andżeliki, ale jeszcze długa droga przede mną. Na razie nie widzę jej końca. Boję się go! Czy jeśli zostanie we mnie tylko Dorotka, nie roztyję się za bardzo? Agnieszka Leleniewska
„W sidtach anoreksji” — więcej dowiesz się z książki.
W lipcu drukowaliśmy fragmenty książki ..W sidtach anoreksji" Heidi Hassenmueller.
. . .„ Dziś rozmawiamy
z autorką o tej straszliwej chorobie.
W sidłach anoreksji
i
F.i Czy pomyst na książkę to Twoje doświadczenie?
Heidi Hassenmueller:
I tak. i nie. Problem nie
dotyczył mnie osobiście, ale przyjaciółka ma córkę-anorektyczkę.
F.: Anoreksja to wręcz choroba społeczna.
H.H.: Zgadza się. To olbrzymi problem nie tylko w Niemczech, ale i innych krajach Europy. Ta choroba nie wybiera miejsca.
F.: Skąd ona się bierze?
H.H.: Jest wiele przyczyn. Nieporozumienia w rodzinie, brak akceptacji samego siebie, chęć ucieczki przed światem rzeczywistym. Wokół panuje
kult młodości, więc nastolatki też nie chcą dorastać, nie chcą się zmieniać fizycznie. Wzorem do naśladowania jest telewizja, gdzie wszyscy są piękni i szczupli. Skoro jestem młoda, to naturalnie powinnam też być chuda.
F.i Czy dotyczy to tylko dziewczyn?
H.H.: Nie. to również choroba młodych mężczyzn. Trzeba pamiętać, że z anoreksją jest jak z alkoholizmem. Anorektyczką jest się do końca życia - choroba może w każdej chwili powrócić.
Gdzie szukać pomocy? Jeśli po przeczytaniu zwierzeń Karoliny, czujesz, że masz problem z jedzeniem, zgłoś się do:
• Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego, ul. Marszałkowska 24 w Warszawie; tel. (22)621 16 45.
• na Oddział Dzienny Psychiatryczny
dla Dzieci i Młodzieży we Wrocławiu, przy ul. Białowieskiej 74a; tel. (71)355 35 94.