cznym poniekąd powołaniem się stała. Cała usilność ludzi zdaje są być na to tylko zwrócona, jakim sposobem rolnictwo, rzemiosła, sztuki i kunszta do najwyższego stopnia udoskonalenia doprowadzić można i jakich należy użyć środków, aby z najmniejszemi nakłady największą ilość produktów wydać. Ta dążność mogła być zgodną z dobrem ludzkości póty, póki narody z pierwszych zawiązków cywilizacyj do udoskonalenia towarzyskiego zmierzały; byłaby nią jeszcze dzisiaj, gdyby rzeczy ludzkie w tej zostawały kolei, którą im natura [...] oznaczyła”78.
Zauważmy: nie tradycjonaliści, z zasady nieżyczliwi wszelkim < cywilizacyjnym nowościom, i nie polityczni radykałowie, którym sprawy chleba powszedniego nazbyt zdawały się trywialne, lecz właśnie ljbęralni ekonomiści byli w Polsce pierwszymi poważnymi diagnostami wad wrodzonych kapitalizmu. Ich to była troska i odpowiedzialność, bo z racji obranego powołania zawodowego wypadało im żywić przekonanie,jte przyszłość osłabłych narodów rozstrzygnie się na polu pracy gospodarczej i przeto nie mogli odstąpić od postulatu energicznej europeizacji życia polskiego. Alę pchać chłopstwa | z jednej biedy w drugą, z pańszczyźnianej w proletariacką, i osłaniać ten skok płaszczem dziejowego „postępu” — do tego rzeczywiście nie mieli gustu, i tu schodzili się z Sismondim. Badali, czy się też zadania nie da wykonać sposobem mniej brutalnym, i, jak ekonomistom przystało, regułę minimalizacji kosztów wprowadzali do swej aksjologii.
Zgodnie z tym starali się znaleźć taki wariant rozwoju gospodarczego, który obyłby się bez rozbicia wszystkich istniejących struktur, społecznych i bez masowej pauperyzacji ze wszystkimi jej skutkami. 4,Niestety — pisze współczesny nam komentator idei Skarbka i Krysińskiego — przy zachowaniu instytucjonalnych warunków kapitalizmu dylemat ten staje się podobny dylematowi — jak zjeść jajko nic. rozbijając skorupki”79. Rzecz w tym jednak, że te instytucjonalne warunki w Polsce nie były jeszcze spełnione i wcale nie było oczywiste, że muszą być spełnione w taki sam sposób, jak w Anglii. Fatalistyczny aforyzm o konieczności „rozbijania jajek”, aby z nich zrobić omlet, wielekroć w historii służył usprawiedliwianiu niewątpliwej brutalności w imię wątpliwego postępu. I wyrażał postawę filozoficznej
78 F. Skarbek, O mbóstwie i ubogich (1827), w tegoż: Pi,ma /Htmmtjim*, t. II, Warszawa 1937, i. 89.
1/0 79 i. Góriki. op. au, *. 265.
obojętności, a nawet przyzwalania na zło, które okaże się dobrem w wielkim planie dziejowym. Postawa taka nie była bynajmniej obca liberalnym ekonomistom XIX wjeku, z których wielu-uważało system wolnej i brutalnej gry za najlepszy z możliwych albo za jedyny możliwy. Jeżeli więc byli wśród nich tacy, którzy tego założenia nie przyjmowali i szukali drogi ,,łagodniejszego kapitalizmu’', to być może oni właśnie lepiej spełniali swoją naukową powinność. I także powinność ludzką. Bo można oczywiście uznać, że ta orientacja wyrażała optykę ziemiańsko-burżuazyjną albo interesy i poglądy „obiektywnie drobno-mieszczańskie”, albo wszystko to razem i jednocześnie: nic zmieni to jednak faktu, że nąjwiększe koszty gwaltownejjnodernizacji ponosiły zawsze masy ludowe, nie ziemiaństwo ani drobnomieszczaństwo.
Z indywidualistycznej etyki Benthama Skarbek i Krysiński przejęli myśl, vże miarą użyteczności czynu lub produktu jest spodziewane dobro ludzi poszczególnych, w społeczeństwie uwielokrotnionych, ale nie cedujących na narodową całość swoich osobowych praw do godniejszego życia. Przy takim założeniu wzrost narodowego bogactwa i potencjału wytwórczego nie może być uznany za wartość i cel, jeżeli nie towarzyszy mu wzrost powszechnego dobrobytu. I to doraźnie, z niewielkim co najwyżej odroczeniem w czasie, a nie dopiero w odległej przyszłości. „Nie godzę się nigdy na to — pisał Skarbek około roku 1825, mając Anglię na myśli — aby naród mógł się zwać bogaty, kiedy znaczniejsza część ludu będzie w nędzy lub niedostatku. (...) Co ludowi pracującemu po tej potędze, która światu podbiciem zagraża? Co po tych cudownych zakładach przemysłu i cywilizacji, nad któremi się podróżujący unoszą? Co po czczej sławie trzymania pierwszego miejsca w rzędzie narodów cywilizowanych? Co słowem po samym ledwo zliczyć się mogącym ogromie bogactwa, jeżeli ten lud nie będzie miał tyle chleba, ile mu potrzeba, jeżeli znaczna część jego, jak pierwsi stepów mieszkańcy, koczujące prowadzić będzie życie, aby po kraju zatrudnienia u możnych kapitalistów szukać, jeżeli jeszcze większa liczba zdolnych do pracy robotników dobrowolnie na żebraków przejdzie i po jałmużnę rękę wyciągać będzie, aby nie umarła z głodu?”80.
Wcześniej jeszcze, bo w roku 1812, Krysiński, ten najbardziej — przypomnijmy — gorliwy rzecznik stadialncj t e o r i ic y w i 1 i zącj i*^igo r i i
F. Skarbek, Niehióre myih o przeznaczeniu i dqim>tn nauk ekonomicznych, w: Puma pommejiee, i. I,
Warszawa 1.936, i. 363. 111