K-SiI;(M PIERWSZA, ROZDZIAŁ I 13
świat, człowieka jednak potraktował osobno, jako szczególniejsze odbicie swej boskości, w którym natura całego świata dojść miała do szczytu doskonałości, jako w dziele ostatnim i osobliwie ważnym. Najmędrszy tedy ów malarz bierze najpierw pod uwagę te niezmierne, w wyobraźni istniejące przestrzenie, jak gdyby deskę, na której miał wymalować cały wszechświat, a następnie, jak każdy malarz, zaczyna najpierw od krajobrazu. Rozpiął więc przestwór powietrza, zawiesił na nim ogień, wybrzeżami zamknął morza, utwierdził ziemię, rozprzestrzenił pola, wzniósł góry, obniżył doliny, dodał lasy, otwarł źródła, rozlał rzeki, rozpostarł w górze niebo i tak wreszcie całą pierwszą część malowidła, którą nazywają perspektywą, zawarł w swoich zarysach. Gdzie byłeś — mówi sam do Joba - gdym zakładał fundamenty ziemi ? Powiedz mi, jeśli masz rozuml Kto założył miary jej, jeśli wiesz ? Albo kto nad nią sznur rozciągnął? Wtedy dopiero zabrał się do drugiej części malowidła, którą nazywają umiejętnością nakładania kolorów, i to wspóine mieszkanie wszystkich ludzi wymalował rozmaitymi barwami cudownych kwiatów, liści, gałęzi, owoców, roślin, korzeni, jagód, i cały ten gmach przyozdobił nimi jak dywanami babilońskimi i kobiercami. Potem przystąpił do trzeciej części malowidła, którą malarze i Arystoteles w dziele O kolorach nazywają sztuką światłocienia. Umaczawszy tedy pędzel w barwach jutrzenki, zaczął zrazu ostrożnie, spokojnymi pociągnięciami malować purpurowy moment zetknięcia dnia z nocą, gdy w niewypowiedziany sposób światło rozjaśnia ciemności, następnie napełnił pióro płynem żywszego światła i kazał jasności zwolna dojść do pełnej, południowej dojrzałości, z kolei barwami fenickiej purpury nasyca powietrze dnia chylącego się ku wieczorowi i wreszcie cieniuje je ciemnościami nocy jak gdyby czarną kreską. W podziwie dla tej sztuki boski poeta śpiewa: Tyś utworzył zorzę i słońce. Ja pan> a nie masz innego, tworzący światłość i tworzący ciemności. Zakończywszy w ten sposób światłocień w obrazie świata, zabrał się do czwartej części malowidła, która polega na przedstawieniu stworzeń ożywionych, aby w ten sposób puste przedtem przestrzenie zaludnić ich właściwymi mieszkańcami. Maluje tedy na ziemi czworonogi, ryby w wodzie, w powietrzu ptaki, w ogniu ogniki i salamandry. Tam — powiada Ekiezjastyk — znamienite dzieła i dziwne, rozmaite rodzaje zwierząt ł wszelkiego bydła, i stworzenie wielorybów. Nie pominął też piątej części, która nazywa się fantastyką, i umieścił tam tyle osobliwych sfinksów, hipocentaurów, syren, hydr, minotaurów, koziorożców, gryfów i innych bez liku, przedstawiając je wyraziście na wielkim obrazie wszechświata. Na koniec, chcąc Samego siebie najlepiej naśladować, dawszy tło swego obrazu