M
J. Romantyczny ^sposób odcnuc1
75
oświeceniowymi uprzedzeniami wobec średniowiecza jako ej1 ki gwałtu i rozboju, ciemnoty i strachu. Niemieckie zaią średniowieczne, nawet w ruinie, wydzielają ciągle miazm1 grozy, które zatruwają wyobraźnią okolicznych „spokojny i rządnych mieszkańców". Takie uzasadnienie odnowienia tr1 niowiecza oczywiście nie mogło się podobać prawdziwym rv mantykom.
Brodziński powstawał przede wszystkim przeciwko freą. tycznym obrazom śmierci w romantyzmie. Drastyczne nar-, szenie tabu śmierci przez romantyczną stylistykę okropno1 budziło jego najgłębsze zastrzeżenia. Przypominał, jak h» monijnie przedstawiali Grecy dusze ludzkie błądzące po Pilach Elizejskich, z jaką łagodną melancholią traktował dud zmarłych Osjan, jak nawet „dzikie ludy" nie nadają im oc strącającej postaci Do czegóż natomiast posuwają się roma tycy? „Czyż godnym jest chrześcijaństwa malowanie tyr _ okropnych duchów błąkających się po ruinach I lasach, pre
II rażających na ziemi i odstraszających od czekającej nas prą szłości?” (32). I dalej ubolewał nad doprowadzeniem się i stanu, w którym „bodu, niepojęty dar imaginacji same na [by] wynajdywał okropności”, „truł wewnętrzną w sercu sj»
I kojność, abyśmy, oderwani od rzeczywistości naszej, same Okropnymi snami przerażeni byli” (33). Jak widać więc i 4 Lelewela, i dla Brodzińskiego obraz śmierci odcinał rana tyzm bardzo zdecydowanie i od klasycyzmu, i c sentymentalizmu. Średniowiecze i Północ zaś były £ romantyków domenami śmierci; tylko z pomocą tych d w ód kontr kultur i jeszcze baroku romantycy mogli stf1 rzyć swoją wizję śmierci i zapoczątkować nowożytną sztiś okrucieństwa.
Jeśli Brodziński zwalczał skrajnych romantyków ich wla£ bronią, to czynił tak oczywiście nie tylko ze względów tak? cznych. W istocie uważał — podobnie jak ci romantycy — 1 rodową literaturę polską za cel swych dążeń. Ale jego id1 polskości znacznie różnił się od romantycznego — i to właś1 na obszarach, które nas obecnie najbardziej interesują: śre; niowiecza i Północy. Brodziński utrzymywał więc: JŚred1 rycerskie wieki, ten główny punkt romantyczności, od której wzięła nazwisko i odznaczenie się swoje w poezji, nie są 1 nas, bo nasza polityczna towarzyskość już była zawiązali kiedy się rycerze chrześcijańscy za osobnymi przygodami i |ij|mi błąkali, gdzie obok cnót szczególnych jycerzów 11
Estetyka średniowiecznej Północy dziemy gwałty towarzyskie, za którymi nasza imaginacja błąkać się nie ma potrzeby" (64).
Ostremu odcięciu się od kultury Raubritterów jako obcej polskiemu usposobieniu społecznemu towarzyszyło przeświadczenie o odrębności również polskiego katolicyzmu: „Szczególniej zaś nie zaczerniło naszej imaginacji chrześcijaństwo tą posępnością, trwożnymi uczuciami i okropnością duchów, które przerażają imaginacją ludów germańskich, a na męskość człowieka i pogodę wewnętrzną tak ważny wpływ mają” (65).
I oto z takich wywodów wyłaniał się uporczywie obraz polskości — nie spokrewnionej ani z imaginacją germańską, ani z posępnością ziomków Szekspira — łagodnej i pogodnej. „Sła-wianie, my lubim sielanki." Tak ironicznie Mickiewicz strawe-stował wywody Brodzińskiego. Wśród nich znajdą się i te o odmienności Polski w kulturze Północy: „Przy tym uważyć należy, że tak my, jak inne słowiańskie ludy, cechujemy się między północnymi narodami swobodniejszą imaginacją i, oprócz miłej melancholii, nie widziemy w niej przerażenia i okropności” (65).
Oczywiście, romantycy zdawali sobie dobrze sprawę, że negacja „okropności posępności" (68) dotyczy w istocie rzeczy jak najgłębiej politycznych koncepcji narodu oraz widzenia jego teraźniejszości i przeszłości.
Mochnacki miał inną wizję i Północy, i średniowiecza. Przykładał do nich, owszem, kryteria moralne, ale całkowicie różne od Brodzińskiego. Akcja utworu dziejącego się w średniowieczu dała mu powód do następującego stwierdzenia: „Ludzkie namiętności i uczucia miały podówczas wcale różną cechę od dzisiejszych. W owych wiekach wszystko wybujało. I cnoty, i zbrodnie były większe. Wtenczas indywidua w kolosalnej ukazywały się postaci, a masy prawie niczym były; teraz przeciwnie, ogół jest wszystkim, a indywidua, jak drobne atomy w ogromie, nikną, tak, że je zaledwo postrzec można."65
Kult jednostek zbrodniczych, lecz wielkich, moralność uwielbionego indywidualizmu to oczywiście kategorie całkiem obce Brodzińskiemu. Swoje rozważania o duchu poezji polskiej snuł on pod znakiem umiarkowania i apologii idyllicznego spokoju. Toteż Mochnacki, pochwaliwszy go w programowym wystąpieniu z 1825 r., że „pierwszy z Polaków zaczął rozumować nad Poezją" i że pierwszy zadał cios „olbrzymiej u nas powa-
M. Mochnacki, Trajedia Harald, w: Pisma po raz pierwszy, c. 321.