54 Mit i znak
Jednak i tutaj, podobnie jak w języku matematycznym, sam opór poezji czyni z niej idealny łup mitu: pozorny nieład znaków, będąc poetyckim obliczem esencjalnego porządku, zostaje przechwycony przez mit, zmieniony w pusty element znaczący, który posłuży do oznaczenia poezji. Tłumaczy to niemożliwy charakter poezji współczesnej: zdecydowanie odrzucając mit, poezja oddaje mu się na łaskę i niełaskę. Odwrotnie, reguła poezji klasycznej stanowiła mit, na który wyrażono zgodę, mit, którego uderzająca arbitralność tworzyła pewną doskonałość, ponieważ równowaga systemu semiologicznego zależy od arbitralności znaków.
Dobrowolna zgoda na mit może zresztą określić całą naszą tradycyjną literaturę. Ujmowana normatywnie, literatura ta jest oczywistym systemem mitycznym: istnieje jeden tylko sens - wypowiedź; jest element znaczący będący tą samą wypowiedzią, uchwyconą jako forma czy ecriture 1; element znaczony, którym jest pojęcie literatury; jest wreszcie znaczenie - wypowiedź literacka. Omawiałem ten problem w pracy Le Degre Zero de lPłcriture, która jest właściwie mitologią języka literackiego. Definiowałem tam literaturę jako znaczące mitu literackiego, to znaczy jako formę pełną sensu, która przejmuje od pojęcia literatury nowe zna-czenie.12
Przypuszczałem, że historia, zmieniając świadomość pisarza, wywołała mniej więcej sto lat temu moralny kryzys języka literackiego: styl konwencjonalny (6cri-ture) odsłonił się jako element znaczący, literatura jako znaczenie. Odrzucając „fałszywą naturę” tradycyjnego języka literackiego, pisarz gwałtownie skierował się ku antynaturze języka. Obalenie stylu konwencjonalnego było aktem radykalnym, dzięki któremu pewna liczba pisarzy próbowała odebrać literaturze cechy systemu mitycznego. Każdy z tych buntów był zabójstwem literatury jako znaczenia: wszystkie postulowały redukcję wypowiedzi literackiej do prostego systemu semio-logicznego albo nawet, w przypadku poezji, do systemu presemiologicznego: była to olbrzymia praca, wymagająca radykalnych pociągnięć: wiadomo, że niektóre doprowadziły do zupełnej negacji wypowiedzi; rzeczywiste lub transponowane milczenie było jedyną możliwą bronią przeciw nieograniczonej władzy mitu - jego zdolności do działania wstecz, do zagarniania coraz to nowych dziedzin.
Mit niezwykle trudno zwalczyć od wewnątrz, ponieważ nawet gest, którym usiłujemy wyzwolić się spod jego władzy, może zawsze stać się jego łupem: w ostateczności, mit może oznaczać właśnie opór, który mu stawiamy. Prawdę mówiąc, najlepszą bronią jest zapewne „umitycznienie” mitu, wytworzenie mitu sztucznego - ten odtworzony mit będzie prawdziwą mitologią. Skoro mit kradnie język, czemu nie ukraść mitu? Wystarczy uczynić zeń punkt wyjścia trzeciego łańcucha semiologicznego, gdzie znaczenie mitu będzie pierwszym ogniwem drugiego mitu. Literatura dostarcza kilku znakomitych przykładów takich sztucznych mitologii. Przytoczę tutaj powieść Flauberta
Barthes używa słowa ecriture (dosłownie: pismo) w znaczeniu „styl kolektywny” (właściwy gatunkowi czy epoce) czy też „styl jako założona konwencja”. (Przyp. tłum.)
12 Styl, przynajmniej w znaczeniu, w jakim go definiowałem, nie jest formą, nie poddaje się analizie semiologicznej literatury. W istocie styl jest substancją nieustannie zagrożoną sformalizowaniem: po pierwsze, bardzo łatwo może stoczyć się do poziomu ecriture: istnieje konwencja Malraux, nawet u samego Malraux. Po wtóre, styl może również stać się językiem szczególnym; tym, którego pisarz używa dla siebie i tylko dla siebie : styl jest wówczas jakby mitem solipsystycz-nym, językiem, którym pisarz przemawia sam do siebie: łatwo
zrozumieć, że przy tym stopniu zgęszczenia, styl wymaga odczytania i głębokiej krytyki. Prace J. P. Richarda są właśnie przykładem niezbędnej krytyki stylów.