KLEMENS BOŁESŁAWH FS7.
Tym się mniej do żywota wrócić spodziewała.
A wtem spyta anioła: „Gdzie teraz idziemy?"
Rzekł anioł, iż tą drogą do śmierci zajdziemy.
Dusza na to: ..(iościniee do śmierci przestrony. Rozkoszny i wesoły, ludźmi napełniony.
A tu zaś nikt oprócz nas gościńcem nie idzie.
Więc nie widzę, jak tędy kto do śmierci przyjdzie.” Rzekł anioł, iż nic o tej drodze rozumiane Mają być one słowa w Piśmie powiedziane.
Lecz o drodze światowej życia swawolnego.
Na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego. Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego Jakby kuźnie ognistej padołu strasznego.
A tu też słychać było ciężkie narzekania.
Płacz, jęczenia i „Biada!” straszliwe wołania.
Więc tedy rzecze anioł: „Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego.'’ Rzecze dusza-. „Panie mój, czy ja będę dana Kam temu. na męki do niego posłana?"
Rzecze: „Tak jest." W tym dusza za nim szła płacząca. Męki się onej srogiej barzo lękająca.
A oto z ognistymi katowie kleszczami Porwali nędzną duszę szarpiąc osękami.
Potem ją w piec wrzuciwszy ognia dodawali.
Dmąc miechami siarczyste płomienie wzniecali.
Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili.
Każdą jakby żelazo w ogniu rozpalili.
Gdy jtiż dusze od ognia były roztopione.
Wnet były na kowadło od czartów włożone.
Ci je tak długo tłukli i młotami bili,
Aże je w jedno miękkie ciasto obrócili.
A przecie dusze nędzne w całości zostają.
Umierając w katowniach zniszczenia nic znają. Mówił potem dyjabeł jeden do drugiego:
„Czy sic im już dojęło cale do żywego?”
A w drugiej kuż.ni czarci im odpowiadali.
„Rzućcie je nam, czy dosyć, żebyśmy uznali.”
Tedy je ognistymi kleszczami powali.
Jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali.
Tak zawsze, raz tam, raz tu, bywały rzucone Nędzne dusze, aż były w ogień obrócone.
Gdy Tundalus w takowych katowniach zostaje.
Oto przewodnik jego widzieć mu się daje.
Z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego Spyta, jak by się miewał. A zatem do niego
500