22
Sigmund Freud
odbytem .jednym .prij-jaciól, który od lat jest poinformowany o wszystlach mych dojrzewających projektach, jak i ja wiem o wszystkim, co on zamierza--. W trakcie tej rozmowy przedłożył mi swe pomysły na temat chemii seksualnej i między innymi wspo-umiał że wy daje mu się, iż w trimetylaminie rozpozna) jeden z produktów seksualnej przemiany materii. Związek ów wiedzie mnie zatem do seksualności, do tego, czemu przypisuję największe znaczenie w powstawaniu podrażnień nerwicowych, które pragnę leczyć. Moja pacjentka irma to młoda wdowa; jeśli więc pragnę usprawiedliwić niepowodzenie prowadzonej przeze mnie terapii, z pewnością uczynię najlepiej, jeśli powołam się na ten fakt, który grono jej przyjaciół chętnie by zmieniło. Poza tym jak osobliwie przebiegle jest takie marzenie senne! Inna kobieta, która we śnie zajęła miejsce pacjentki zamiast Irmy, to również mioda wdowa.
Przeczuwam, dlaczego wzór trimetylaminy ma w tym śnie tak poczesne miejsce. Trimetylamina to nie tylko aluzja do nader potężnego czynnika seksualnego, lecz również do osoby, której życzliwość chętnie sobie przypominam w chwilach, gdy czuję się osamotniony w mych poglądach. Czy zatem ów przyjaciel, który odgrywa w mym życiu tak ważną rolę, nie powinien pojawić się w jeszcze innym kontekście myśli sennych? Ależ owszem; przyjaciel ów jest wybitnym znawcą skutków podrażnień nosa i komór nosowych, otworzy! przed nauką godne uwagi perspektywy wiążące się z kwestią stosunku małżowin nosowych do kobiecych organów płciowych. (Trzy nabrzmiałe twory w gardle u Irmy). Poprosiłem go, by zbadał Irmę, aby się przekonać, czy bóle żołądka, jakich doznaje, nie są przypadkiem skutkiem jakichś podrażnień nosa. Ale on sam cierpi z powodu ropnienia nosa, czym przysparza mi troski, i niewątpliwie aluzją do tego jest motyw infekcji, pojawiający się równolegle obok występującego we śnie motywu przerzutów.
Nie wolno tak lekkomyślnie robić takich zastrzyków. W tym momencie bezpośrednio pod adresem mego przyjaciela Otta wysuwa się zarzut lekkomyślności. Wydaje mi się, że coś podobnego przemknęło mi przez myśl, gdy w trakcie naszego spotkania po południu jego mina i to, co mówił, zdały mi się dowodzić jego stronniczości. Było to coś w rodzaju: „Jak łatwo ulega wpływom” lub: „Jak łatwo wydaje wyrok”. Poza tym zdanie to znów odsyła mnie do wspomnień o zmarłym przyjacielu, który tak pochopnie zdecydował się brać zastrzyki z kokainy. Jak już wspomniałem, wcale me to miałem na myśli, polecając mu ów środek. Wysuwając wobec Otta zarzut, że lekkomyślnie postępuje z tymi substancjami chemicznymi, zauważam, że ponownie poruszam historię z ową nieszczęsną Matyldą, z której wynika ten sam zarzut, tyle że
ry często choć z reguły anrm' ^ >J maneti sennyctt wywierał wielki wpływ na Freuda i któ
ry często, choc z reguły anontmowo, pojawia się na kartach tej książki - przyp. wyd pod moim adresem. Najwyraźniej gromadzę tu przykłady świadczące o mej sumienności lekarskiej, ale też i o czymś zgoła przeciwnym.
Prawdopodobnie strzykawka też była brudna. To jeszcze jeden zarzut pod adresem Otta, ten jednak bierze się z czego innego. Wczorąj przypadkowo spotkałem syna pewnej osiemdziesięciodwuletniej kobiety, której codziennie muszę robić dwa zastrzyki z morfiny. Obecnie kobieta ta przebywa na wsi, słyszałem, że cierpi na zapalenie żył. Natychmiast pomyślałem sobie, że chodzi tu o zakażenie wywołane stosowaniem brudnej strzykawki. Jestem dumny, że w ciągu dwóch lat ani razu nie wywołałem u niej zakażenia; zaiste, moje jedyne zmartwienie sprowadza się do tego, czy strzykawka jest czysta. No, ale jestem sumienny. Od tego zapalenia żył wracam znów do mojej żony, która w okresie ciąży cierpiała na zatory żylne; i oto teraz pojawiają się w mych wspomnieniach trzy podobne sytuacje: z żoną, Irmą i ową zmarłą Matyldą, której tożsamość dała mi zapewne prawo do połączenia trzech postaci występujących w tym śnie.
I oto zakończyłem objaśnianie marzenia sennego27. W trakcie tej pracy zadałem sobie wiele trudu, by bronić się przed tymi wszystkimi skojarzeniami, które musiały się nasuwać w wyniku porównania treści sennej i utajonych za nią myśli snu. Również w trakcie tej pracy zaświtało mi, na czym polega „znaczenie” tego snu. Zauważyłem zamiar, jaki urzeczywistnia - zamiar, który musi stanowić motyw śnienia. Marzenie senne spełnia kilka życzeń, jakie pobudziły we mnie wydarzenia ostatniego wieczoru (wiadomość od Otta, spisanie historii choroby). Jego rezultat jest taki, że to nie ja ponoszę winę za obecne cierpienia Irmy, lecz Otto. Ponieważ Otto zirytował mnie uwagą o niepełnym uzdrowieniu Irmy, we śnie mszczę się na nim w ten sposób, że to on bierze na siebie tę winę. Marzenie senne uwalnia mnie od odpowiedzialności za stan Irmy, ponieważ sprowadza je do innych przyczyn (za jednym zamachem cały szereg uzasadnień). Tak więc sen przedstawia pewien stan faktyczny - jak sobie tego życzę; treścią tego snu jest więc spełnienie życzenia, a życzenie jest jego motywem.
Tyle się rzuca w oczy. Ale również jeśli chodzi o szczegóły tego snu, to niektóre z nich da się zrozumieć dopiero wtedy, gdy spojrzy się na nie z perspektywy spełnienia życzenia. Nie tylko mszczę się na Otcie za to, że przedwcześnie wystąpił przeciwko mnie, i przypisuję mu lekkomyślne postępowanie lekarskie (zastrzyk) - mszczę się na nim również za to, że dał mi w prezencie podły likier zalatujący samogonem, i znajduję we śnie formę wyrazu, w której udało się połączyć oba te zarzuty: zastrzyk z preparatu propylenu. Ale i to mi nie wystarczy, dalej się mszczę, przeciwstawiąjąc Otta jego
27 [Dodatek do wydania z 1909 r.:] Nawet, co łatwo zrozumieć, jeśli nie powiedziałem tu o wszystkich skojarzeniach, jakie przyszły mi na myśl w trakcie pracy wykładania tego snu.