Wzbogacajmy nasze kartonówki, dodajmy im trochę „życia”, postawmy model na małej dioramie z kawałeczkiem sieci trakcyjnej, skrawkiem ładnie ukształtowanego „terenu” , z figurkami ludzi przy pracy. A może model zaprezentować w scenerii nocnej, z jakimś efektownym oświetleniem... Postaram się coś doradzić, coś zaproponować, pokazać.
Teraz właśnie kilka słów o oświetleniu.
Dawniej, nie tak znów strasznie dawno, do oświetlenia stosowaliśmy żarówki. Najpierw, to już dość dawno, były to żarówki tzw. karzełkowe, takie jak do latarek. Wielkie, od biedy w modelu wielkości 0 (1:45) jakoś dało się je upchać, w HO najwyżej do oświetlenia wnętrza jakiegoś budynku. W latach 60. ubiegłego wieku mieliśmy już żarówki tzw. lilipucie. Mieściły się nawet w reflektorze „hazerówki”, potem były mniejsze, i jeszcze mniejsze...
Instalacja oświetlenia była zupełnie prosta, radził sobie każdy.
Teraz mamy diody świecące, często nazywane LED (od skrótu angielskiej nazwy). Znacznie mniejsze, nawet zupełnie maleńkie, niezawodne, bardzo małej mocy, zatem nie nagrzewające się, łatwe do montażu. Wykorzystajmy je w naszym modelu. Jeśli dotychczas takiej „instalacji” nie robiliśmy trzeba będzie - niestety - te parę zdań przeczytać.
To, na przykład, dioda czerwona, dwa „druty” z niej wystają. Sprawdźmy jak świeci: łączymy do baterii „paluszka” (1,5 V) - nie świeci; to może do „płaskiej” - też nie zaświeciła. Może połączyć odwrotnie? Tak, teraz świeci i to bardzo jasno, zaraz będzie po niej. Stąd pierwszy wniosek: przy włączaniu diody ważne jest nie tylko napięcie zasilania, ale także biegunowość. Zwykle końcówki wyprowadzone z diody są zróżnicowane: dodatnia jest dłuższa. Napięcie pracy diody można przyjąć 2,0 V i nie powinno przekraczać 2,5 V, a napięcie 5 V powoduje zniszczenie diody. Ważnym parametrem, wielkością, charakteryzującą diodę jest natężenie prądu. Dla większości diod (czerwonej, żółtej, zielonej) wynosi około 10 mA (czyli 10 tysięcznych części ampera).
Połączmy najprostszy obwód: 2 diody połączone szeregowo, zasilane z baterii płaskiej (4,5 V) i jeszcze szeregowo włączony rezystor (opornik) o wartości 33-56 omów.
Do zasilania oświetlenia swoich modeli z powodzeniem wykorzystuję ładowarkę do telefonów komórkowych, dającą napięcie 6 V. Łącząc szeregowo 3 diody mam to co chciałem: na każdej diodzie napięcie ok. 2 V.
To źródło zasilania sprawdziło mi się w praktyce. Podczas wystawy „Urok kolejowych modeli” zasilałem w ten sposób dwadzieścia parę diod i świecących i migających, w różnych układach, bez przerwy przez 8-10 godzin dziennie. Bez jakiegokolwiek nadzoru, bez najdrobniejszej usterki, przez prawie 3 miesiące trwania wystawy.
W modelu wagonu serii SR51 mogę umieścić te diody w 3 reflektorach, albo w dwu (trzeci, górny wygaszony), a trzecią diodę wykorzystać jako lampę na przykład nad stołem warsztatowym lub w kabinie. Ja w modelu chciałem mieć 4 punkty świetlne: dwa reflektory, lampę nad stołem warsztatowym i reflektor na pomoście, oświetlający miejsce pracy. Cztery diody w szereg - też będą świecić, ale wolałem zainstalować je po dwie w dwu gałęziach równoległych i zasilić z baterii płaskiej. Do tego celu nadają się diody o zwiększonej jasności, z płaskim czołem (oznaczone symbolem L-424YDT).
Inne układy połączeń opiszę, gdy będziemy oświetlać budynek, instalować reklamy świetlne, sygnalizatory uliczne.
diodę zamalować
Połączenia trzeba lutować. To czynność wymagająca podstawowego sprzętu (lutownicy, cyny), ale przecież każdy modelarz poradzi sobie z tym bez trudu. Muszę tylko dodać, że lutować trzeba dobrze nagrzaną lutownicą (250°C), szybko, jednym dotknięciem do ocynowanych końcówek, uważając, aby nie „przygrzać” plastykowej kopułki diody.
15