90
Przez to zaś, iż wydaje się nam, że to, co smutne, ma swe ostateczne źródło w istotnych bytowych związkach świata, i że wszystko, co w innych wypadkach należałoby „pociągnąć do odpowiedzialności'' za istnienie smutku, w tym wypadku wydaje się niejako „zwalone" na świat i ustrój każdego możliwego „świata" — dokonywa się pewnego rodzaju pogodzenie się z istnieniem i treścią danego indywidualnego wydarzenia, w którym te związki faktów i rysów istotnych stają się pochwytne i oczywiste. Pogodzenie się to napełnia nas pokojem i ciszą i pewnym rodzajem rezygnacji, w której gaśnie i rozpływa się wszelka możliwa słabość, jak i wszelka faktycznie możliwa bolesność wymuszonego wyrzeczenia się „lepszego faktycznego świata".
A więc: specyficzny charakter smutku tragicz-, nośoi jest przedmiotową cechą samego procesu, nieza-iwisłą od indywidualnej sytuacji życiowej widza; jest I wolny od wszystkiego, co mogłoby wywołać podniece-jnie, oburzenie, naganę; jest chłodny, cichy i wielki, ma pewną głębię i nieprzewidywalność; jest wolny od towarzyszących wrażeń cielesnych i od wszystkiego, co może się nazywać „bolesnym", i wreszcie zawiera rezygnację, ukojenie i pewnego rodzaju pogodzenie się z losem.
Istnieje wypadek, w którym całkowicie spełnia ■ się nasz warunek, żeby zachodził spór między podmio-I tami wysokich wartości dodatnich i żeby w nim zginął I jeden z tych podmiotów. Dzieje się to wtedy, gdy pod-i mioty wartości nie stanowią wcale różnych -zdarzeń,
rzeczy, osób, lecz zlewają się w jedno zdarzenie, w je-j dną rzecz, w jedną osobę; co więcej, o ile to możliwe,/ w jedną i tę samą właściwość, lub w jedną i tę samą siłę, w jedną i tę samą zdolność.
W najwłaściwszym sensie tragicznym jest prze- i to, jeżeli ta sama siła, która pozwala pewnej rzeczy urzeczywistnić jakąś wysoką wartość dodatnią (tejże rzeczy lub innej),.staje się w tymże samym działaniu] przyczyną zniszczenia tej właśnie rzeczy jako pod-1 ’ miotu wartości. *
Gdzie bezpośrednio przeżywamy działalność, która, realizując wysoką wartość, równocześnie i w t y m samym akcie działania podkopuje warunek jej istnienia lub też innej z nią związanej wartości, tam wrażenie tragiczności jest najpełniejsze i najczystsze.
Źe ta sama dzielność lub ta sama odwaga, która f pozwoliła komuś dokonać sławnego czynu, naraża goj na niebezpieczeństwo życia, którego człowiek średnio! sprytny łatwo może uniknąć, a które jego gubi („gdy-j bym był rozważny, nie zwałbym się Tellem"); że w pe-j wnych okolicznościach ktoś, właśnie dzięki cennemu, idęalnemu przywiązywaniu wagi do dóbr duchowych, ponosi i musi ponieść porażkę wobec małostkowości życia codziennego; że według powiedzenia pani deStael „każdy ma wady swoich cnót"; że te same istotne rysy charakteru czynią człowieka zdolnym do dokona-
[nia jego najlepszych czynów, a równocześnie zawiniły w sprowadzeniu „katastrofy" —wszystko to są fakty wybitnie „tragiczne".
I nie potrzeba do tego specjalnie ludzkich spraw. Galerię obrazów niszczy pożar powstały z urządzenia