Cover story I 151
która przyniosła mi ulgę, ukojenie, pełen ekstazy namysł nad tym, czego nie chcę usłyszeć. (I że nawet bakteryjne zakażenie, które było odległą podstawą mojej choroby, to nie obcy, który mnie atakuje, lecz obcy, który stał się mną). Spokój, dużo wolnego czasu, brak sił, odpoczynek, poczucie bycia wyrzuconą. Przymierza ze śmiercią przeciwko życiu, przymierza z moją chorą, dawno umarłą matką. Tak, w pewnym sensie chciałam to usłyszeć, że tak jest i tak nie jest. Transgresja, wyjście z siebie, pasja, przyjmowanie rzeczy od tyłu.
Więc poza planem społecznym, gdzie w gruncie rzeczy miałam doskonałą opiekę lekarską (mój ortopeda i rehabilitant zapraszający swoich pacjentów na urodziny i w ogóle do nocnych klubów - odkrycie przyjemności, siły życia jako podstawa leczenia - Organ za1 Medical Center), istniał jeszcze mój świat podwodny. Tygodnie spędzane na leżeniu w łóżku. Poczucie bycia blisko jakiejś tajemnicy. Jak wszystko, co nam się przydarza, nasze uczucia mogą być niesprawiedliwe i krzywdzące. Inny rozum, cielesne, libidinalne mierzenie się ze światem. Ja, dotąd gardząca miejską rozrywką i błazenadą, odrabiająca medyczne lekcje na nocnych tańcach na sztywnych nogach. Rozkoszne medytacje i nocne hulanki. Inne połączenia. Chciałam być sama. Lub czasem tylko z tymi, którzy sami do mnie przyjdą i/lub, o których zapragnę walczyć. Dziwne, niezrozumiałe pragnienia. Chciałabym siebie ochronić - jako ciało! (Ciało dziewczyn na wystawach erotycznej dzielnicy Brukseli, ciało niedomknięte, które można zgwałcić, pożądać go lub nim gardzić, ciało, dla którego nie ma miejsca na ołtarzu, ale które zostało urodzone i może rodzić, ciało, które definiuje moje relacje społeczne i moją relację z systemem patriarchalnym). Obszary uczuć, na które chciałam wstępować. Silne cielesne przyciągania. Tradycyjne linie miłosne zawieszone. Bycie w zupełnie nowym stanie, w którym nikt mnie nie zna. Bycie tylko resztkami - myśli, uczuć, sił. Ból, gorączka, gromadzenie wody, panika. Zdrowie polega na odcięciu.
Filozof mówi o śmierci. Jacques Derrida w jednym z sierpniowych wydań „Le Monde’a” udzielił wywiadu, w którym przyznaje się do śmiertelnej choroby, zatytułowanego „Prowadzę walkę z samym sobą”. Spokojne słowa, w których krytyk metafizyki mówi o swoich ostatnich pracach - czuję to - podszyte lękiem. Filozofia, domena myśli, nie daje narzędzi, by łączyć się z chorobą. Niewiele się o niej dowiadujemy, niewiele dowiadujemy się o ciele. To, co czytałam, było dla mnie bardzo ważne. Żyć znaczy przeżyć. Także swoją śmierć. Nie można nauczyć się życia. Filozofować znaczy uczyć się umierać. Choć nigdy nie nauczyłem się tego akceptować ani akceptować śmierci. Nigdy nie nauczyłem się życia, ani trochę! Nauczyć się życia - to zawsze brzmi narcystycznie: chcemy żyć tak długo jak to możliwe, uratować się, ochronić i utrzymać wszystkie te rzeczy, które nieskończenie większe i silniejsze od nas, tworzą nieodwołalnie część naszego małego „ja” i rozrywają je z każdej strony. Przeżycie to życie ponad
+
Organ za - nocny klub w Warszawie.