I
ncpo pisania od języka nic zależy. (...) On chciał pisać inaczej niż wszyscy i tym czytelników zadziwiaćłI).
Lutosławski trafnie obserwuje. Ale znamienne jest, że mniej zwraca uwagi na pisarza niż na człowieka, na charakter, jakby się to niegdyś powiedziało. A oto drugi adwersarz, który odpowiedzi udzielał powleściopl-sarzowi natychmiast. Figura to raczej niesympatyczna, zaciekły ideolog ówczesnej reakcji i klerykalizmu, ale teksty zostawił po sobie pełne długoletniego wigoru, można by niemal powiedzieć: wzorcowe i pouczające. Chorobą, straszliwie niszczącą ducha polskiej literatury i sztuki, jest urojenie — mania, że od każdego trochę wybitniejszego literata i artysty naród oczekuje (ba, nawet żąda) objawienia. Więc nie dziw, że w Polsce się na płodziło tak wiele „proroków” i „ministrantów” (którzy „nietotowym” dymem okadzają szaty prorocze), że się założyło tyle „przedsiębiorstw religijnych” (na tle maria-wickim). „Twórcze” nadymanie się w Polsce jest patologicznie fundamentalnym zjawiskiem. Nie tworzyć, na co stać każdego, lecz lołażnie tworzyć, na co nikogo nie stać — oto hasło tego nadymania się. Kto nie może być prorokiem, ten pragnie być przynajmniej „nalepką” na proroctwo (na której, zdaje się, wypisuje się cenę towaru), aby tylko nie być zwykłym, przeciętnie zdrowym i śmiertelnym literatem...i2).
t 1.1 _tntinii_tuuutl
gik** ■— powtarzał przed przypisywał gół jednak nłc poi w ostatnich latoś o nim, w którydj cej myśli potrafi] śnie, że był Mad stawiony przez ] siał odcisnąć sl inaczej 1 — naw szych latach nic mego portrecisty I tak już tH nieznany niema wtajemniczonych stał się symbolt obyczajowej. Pr dawał się oswoi Noce przepite, we msze — to obce, ani zaski Praktykować m żej przedłużają zdziwienie: że p
stszym skutkierr niż metafizyczne prabytu. Takie dej, gdyby wspó poczynali dzień od lektury jego czasem i odsłoni] czajne życie. \ świadomości lit poziomie. Mrok