Zeszyły naukowe IN ER nr 2/2004
Według Stierlina i Webera (1991) rodziny anorektyczek i bulimiczek są dośrodkowe, silnie wiążące, utrudniają procesy separacyjne w okresie adolescencji, bardzo uzależniają dzieci, subsystem małżeński jest slaby, rodzice, szczególnie matki skłonne do poświęceń na rzecz rodziny, kierują się oczekiwaniami społecznymi. Również wzory wielopokoleniowe w tych rodzinach wskazują na:
U silne tendencje do wiązania,
J silne delegacje do edukacji, osiągnięcia pozycji społecznej (anorektyczki to najczęściej bardzo dobre uczennice, dziewczyny "dobrze ułożone”),
Q filozofię poświęcania się (ascezy),
□ idee sprawiedliwości i równości w rodzinie (zaprzeczanie różnicom),
□ gotowość do podporządkowania się normom i oczekiwaniom społecznym,
l! trudności w osiąganiu autonomii,
LI rodzice pacjentek z anoreksją najbardziej spełniali delegacje rodzinne.
Na zakończenie dodam krótkie porównanie różnicujące matki w rodzinach pacjentek z anoreksją i bulimią. Poza wszystkimi przedstawionymi tu cechami rodzin psychosomatycznych matki w rodzinach anorektyczek są nadopiekuńcze, nadmiernie kontrolujące, wkraczające z jedzeniem, można powiedzieć "zbyt karmiące". Dziecko odmawiając jedzenia wytycza granice, broni się przed zbyt dużą zależnością, chce kontrolować symbiotyczne lęki zależności.
Matki bulimiczek są chaotyczne, zmienne, zaniedbują często dziecko, można by rzec "nie dość karmiące". Dziecko nie ma pewności, że jest kochane, chce większej zależności, ale boi się jej przewidując odrzucenie. Kontrolując jedzenie chce kontrolować życzenia zależności. W rodzinie bulimiczki konflikty są otwarte, jest duża impulsywność i tajemnice (wstyd i obawy przed opinią innych). Rodzina anorektyczki jest bardziej zorientowana na normy i osiągnięcia, trzyma się razem i poświęca, nie ma otwartych konfliktów.
Mam świadomość, że artykuł ten nie wyczerpuje tematu i pozostawia wiele pytań. Mam jednak nadzieję, że uwrażliwi czytelników na rolę rodziny i relacji małżeńskich w powstawaniu tak poważnych chorób u ukochanych dzieci. Może skłoni kogoś do refleksji nad własnym małżeństwem, które próbujemy "leczyć" angażując w swoje konflikty dzieci lub udajemy cale życie przed sobą. że wszystko jest w idealnym porządku. Jeśli małżeństwo jest udane i silne, co nie znaczy, że nie ma konfliktów, wręcz przeciwnie- tylko je rozwiązuje, przebacza i kocha się nadal, to dziecko też sobie poradzi. Będąc małżonkiem nie wystarczy być dobrym rodzicem, trzeba także tworzyć dobry związek małżeński.
Opracowanie na podstawie wykładu dr Barbary Józefik, pracownika Poradni Zdrowia Psychicznego. Dzieci i Młodzieży Co/egium Medicum UJ w Krakowie.