Pewnego razu upiekł piekarz ogromny kołacz - rumiany, pachnący. Wybrał się z nim do lasu.
- Podaruję kołacz najlepszemu zwierzęciu w lesie. Ale jak je znaleźć? - myślał.
Na polance spotkał borsuka. Borsuk zapytał:
- Dokąd niesiesz ten wspaniały kołacz?
- Chcę go podarować najlepszemu zwierzakowi. Nie wiesz, kto jest najlepszy? - zapytał piekarz.
- Ma się rozumieć, że ja - odpowiedział borsuk i oblizał się z apetytem.
- Nie jestem tego pewien... - to odpowiedziawszy piekarz poszedł dalej.
Wkrótce spotkał lisicę. I ona na widok kołacza spytała:
- Dla kogo niesiesz taki rumiany i pachnący kołacz?
- Chcę podarować go najlepszemu zwierzęciu w lesie. Czy wiesz, kto jest najlepszy?
- Ja jestem najlepsza, nie potrzebujesz szukać - odpowiedziała lisica nie spuszczając oczu z rumianego ciasta.
Piekarz nic nie powiedział i poszedł z kołaczem w dalszą drogę.
Na leśnej dróżce spotkał zajączka. Zając zatrzymał się i zapytał:
- Dla kogo upiekłeś taki piękny kołacz?
- Chcę go podarować temu, kto wśród zwierząt jest najlepszy.
Pomyślał zając chwilę i powiada:
- Podaruj swój kołacz bobrowi. On jest dobry. Pomógł łabędziowi odszukać zagubione pisklęta. Odłam też po kawałku dla żółwia, wiewiórki i konika polnego - one są także dobrymi sąsiadami. Poczęstuj też borsuka i lisicę - one lubią kołacze najbardziej ze wszystkich smakołyków na świecie.
Uśmiechnął się piekarz. Był bardzo zadowolony. Wiedział już, komu podaruje swój kołacz.
Zgadnijcie: komu?
Kto winien?
Jacek lak szybko biegi do domu. aż się zasapał.
- Czy coś się stało? - zapytała mama otwierając drzwi.
- Nie, nie. Tylko Pani... nasza Pani może dziś do nas przyjdzie -odpowiedział Jacek zdejmując płaszcz.
- Czy może byłeś niegrzeczny? - zaniepokoiła się mama.
- Wcale nie, tylko Pani będzie odwiedzała po kolei wszystkich swoich uczniów.
- To dlatego tak się spieszyłeś? - spytała mama.
- Tak, bo na moich półkach zrobił się straszny nieporządek, a Pani powiedziała, że przy okazji chciałaby zobaczyć... więc...
- Rozumiem - kiwnęła głową mama i poszła nakrywać do
Jacek nie chciał usiąść do obiadu, dopóki nie posprzątał w swoim kąciku. Najpierw zdjął wszystkie swoje rzeczy z półek i wytarł je ściereczką. Na dolnej półce ustawił zabawki, na środkowej ułożył książki. Na samej górze postawił gliniany dzbanuszek, do którego mama włożyła kilka kwiatów.
Jednak Pani tego dnia nie przyszła, ani na drugi dzień, ani na trzeci. A Jacek czekał i czekał. W końcu pomyślał, że Pani chyba zapomniała o obietnicy.
Kiedy któregoś popołudnia usłyszał stukanie do drzwi, myślał, że to sąsiadka. A to właśnie była Pani. Przywitała się z mamusią, weszła do pokoju i jakoś od razu spojrzała na półki Jacka.
A na pólkach... lepiej nie mówić. Co się tam dzialol Jacek bardzo się zawstydził. I w końcu nie wiadomo, kto był winien. Czy Pani, która nie przychodziła tak długo? Czy Jacek, który nie zawsze dbał o porządek?